• Nie Znaleziono Wyników

Filmowe relacje brytyjsko ‑amerykańskie Krzysztof Stachowiak

W dokumencie Myśląc o wielkim smutku (Stron 28-32)

Powiązania z USA sprawiają, że brytyjska branża filmowa od lat opiera się na dwóch równolegle istniejących mode­

lach: produkcji wysokobudżetowych filmów „zamawia­

nych” i finansowanych przez Hollywood oraz niezależnej twórczości rozwijanej przez mniejsze rodzime wytwórnie, często wspieranej przez krajowe i regionalne fundusze fil­

mowe. Te dwa z pozoru odległe modele oddziałują jednak na siebie, tworząc efekt synergii. Mechanizm tej synergii jest w uproszczeniu następujący. Wysokobudżetowe pro­

dukcje wymagają dużej dozy innowacyjności i wdrażania nowych rozwiązań – technologicznych, organizacyjnych lub artystycznych. To sprawia, że firmy i twórcy rozwijają specjalistyczne kompetencje, na przykład w zakresie two­

rzenia efektów wizualnych lub dźwiękowych czy w grafice 3D. Dzięki temu rodzime firmy wykształcają unikatową grupę wysoko wykwalifikowanych osób znających się na różnych aspektach produkcji filmowej. Odnoszą one spore sukcesy, czego przykładem są twórcy londyńskiej firmy Framestore, którzy otrzymali Oscara za efekty specjalne do Grawitacji (2013, A. Cuarón). Jednocześnie te osoby

„na co dzień” pracują na rzecz rodzimej kinematografii, pomagając podnosić poziom techniczny lub artystyczny kina autorskiego. To przekłada się później na sukcesy – zarówno artystyczne, jak i komercyjne – kina autorskiego, co potwierdzają raporty Brytyjskiego Instytutu Filmowego (BFI 2016). Dla przykładu, w 2015 roku kino niezależne w Wielkiej Brytanii wygenerowało zyski ze sprzedaży bile­

tów dające mu 11% udziału w rynku, a rok wcześniej udział ten wyniósł nawet 16%, podczas gdy w większości państw wskaźnik ten nie przekracza kilku procent.

Ciemna strona mocy

Na opisane powyżej efekty synergii niektórzy filmow­

cy patrzą jednak bez entuzjazmu. J Blakeson, reżyser Uprowadzonej Alice Creed (2009), w jednym z wywiadów stwierdził, że brytyjska branża filmowa właściwie nie ist­

nieje. Według niego „jest wiele małych firm, a producenci rzadko kiedy osiągają zyski. Brytyjscy filmowcy często pra­

cują przy amerykańskich blockbusterach, żeby zarobić na

spłatę kredytu, a potem kręcą brytyjskie filmy już tylko dla zabawy” (Steele 2010). Ta wypowiedź wpisuje się w nurt krytycznego podejścia do współpracy z Hollywood, który pojawia się w debatach na temat brytyjskiej kinematogra­

fii. Obecność amerykańskich produkcji przynosi bowiem ogromne korzyści, ale niesie ze sobą także spore wyzwa­

nia. Jednym z nich są nierówne relacje między brytyjski­

mi i amerykańskimi firmami. Pokazuje to przykład filmu Slumdog. Milioner z ulicy (2008, D. Boyle), który został wyprodukowany za 15 mln USD, w kinach zaś zarobił 388 mln USD. Brytyjscy producenci, firmy Celador i Film4, poinformowali o całkowitych przychodach rzędu 15 mln USD, które pozwoliły jedynie pokryć koszty produkcji i nie wygenerowały dodatkowego zysku. Tymczasem Fox i Warner Bros., amerykańscy dystrybutorzy, odnotowali zysk w wysokości 40 mln USD z samej sprzedaży biletów.

Dalsze wpływy pochodziły z dystrybucji na DVD i innych praw, które trafiły przede wszystkim do Ameryki. Należy przy tym zaznaczyć, że ryzyko finansowe było po stronie producentów brytyjskich – w razie gdyby film okazał się klapą, oni ponieśliby straty w pierwszej kolejności.

Sprawa jest jednak bardziej złożona. Wszak jednym z głównych czynników sukcesu Slumdoga, poza jego wyso­

kiej jakości warstwą artystyczną, był fakt dystrybucji przez amerykańskie wytwórnie. To dzięki nim film dotarł do tak szerokiej, globalnej publiczności. Trudno zatem dokład­

nie ocenić, ile brytyjscy producenci tracą, a ile zyskują na umowach z amerykańskimi wytwórniami. Szczegóły finansowe są rzadko ujawniane, bo lokalni producen­

ci obawiają się konfrontacji z potężnymi korporacjami.

Analizy Brytyjskiego Instytutu Filmowego pokazują, że zaledwie 7% filmów brytyjskich wypracowuje zyski (bada­

no ponad 600 filmów z lat 2003–2010). Duże produkcje, z budżetem powyżej 10 mln funtów, mają większą szansę na sukces finansowy – 17% z nich osiąga zyski. Reżyser Paul Greengrass w jednym z wywiadów dla BBC zwracał uwagę, że jest to podobny wynik jak w Hollywood. Według niego

„w żadnym z przemysłów filmowych na świecie nie osiąga się stuprocentowej zyskowności. Oczywiście może być

Koprodukcje

EKRANy 1/2017 27 Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie

lepiej niż 7% lub 17%, ale tak było zawsze. W Hollywood to wielkie, kasowe przeboje lub całe serie dochodowych filmów opłacają pozostałą produkcję”.

Należy jednak pamiętać o tym, że produkcja filmowa generuje tzw. efekty mnożnikowe, pozytywnie wpływa­

jące na gospodarkę, nawet jeśli same produkcje nie osią­

gają zysków. Powstają zatem dodatkowe miejsca pracy, rozwija się turystyka, rosną wpływy z podatków. Efekty te są znaczące, choć często nie są bezpośrednio widocz­

ne. Wysokobudżetowa produkcja serialu HBO Gra o tron (2011–), który jest kręcony głównie w Irlandii Północnej, w okolicach Belfastu, otrzymuje wsparcie Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Ma to na celu utrzy­

manie w tym miejscu produkcji, która daje pracę setkom filmowców i osobom z branż pomocniczych. Ilustrują to badania brytyjskiego producenta filmowego i konsultan­

ta, Stephena Followsa. Przebadał on liczebność ekip 1941 filmów wyprodukowanych w Wielkiej Brytanii w latach 2008–2014. Przy filmach z budżetem poniżej 2 mln fun­

tów pracowało nie więcej niż 100 osób. Sytuacja zmienia się dramatycznie w produkcjach wysokobudżetowych (powyżej 30 mln funtów), przy których pracowało średnio 1140 osób. Łącznie te blisko 2 tysiące filmów dało pracę 1,5 mln osób w ciągu siedmiu lat.

Ważnym elementem dyskusji jest trwałość rozwoju branży filmowej. Dziś odnosi ona sukcesy, ale uzależnie­

nie od Hollywood sprawia, że Brytyjczycy mają niewielką kontrolę nad tym, co dzieje się na ich własnym podwórku.

Matthew Vaughn, reżyser takich filmów jak Kick ‑Ass (2010) czy X ‑Men: Pierwsza klasa (2011), jest jednym z większych sceptyków co do charakteru relacji z Hollywood. W cyklu programów przygotowanych przez BBC Radio 4, poświę­

conych przemysłowi filmowemu i zatytułowanych The Business of Film, Vaughn krytycznie wypowiadał się o bry­

tyjskim rynku: „Myślę, że to szaleństwo, że dofinansowu­

jemy filmy za pomocą ulg podatkowych i że te pieniądze do nas nie wracają. Subsydiujemy Hollywood. Jesteśmy usługodawcami. Nie jesteśmy branżą filmową”. Według Vaughna Francja i Włochy lepiej wspierają swoje kinema­

tografie. Zwracał on uwagę, że kinematografia, w której ponad 80% środków na produkcję filmową pochodzi z zagranicy, nie gwarantuje trwałego rozwoju. A taki jest właśnie brytyjski przemysł filmowy. Jeśli wytwórnie takie jak Disney nagle zdecydowałyby się z jakichś powodów przestać kręcić filmy w Wielkiej Brytanii, to konsekwencje dla branży byłyby ogromne.

O tym, że obawy Vaughna są uzasadnione, przeko­

nuje historia. W latach 70. i 80. XX wieku amerykańska gospodarka, a wraz z nią Hollywood były pogrążone w recesji spotęgowanej przez kryzys naftowy z 1974 roku, przez co mocno ograniczały finansowanie. Liczba filmów kręconych w Wielkiej Brytanii spadała z 98 w 1971 do 24 w 1981 roku, co było najgorszym wynikiem od 1915 roku (Baillieu i Goodchild 2002). Niektóre duże produk­

cje, takie jak Gwiezdne wojny (1977, G. Lucas), Superman (1978, R. Donner) czy Obcy – ósmy pasażer Nostromo (1979, R. Scott), powróciły do londyńskich studiów, jed­

nak nie uchroniło to branży filmowej przed kryzysem, któ­

rego skutki odczuwalne były jeszcze przez całą dekadę.

Obnażyło to też podatność brytyjskiej branży filmowej na procesy zachodzące poza granicami kraju.

Made in Britain

Czy filmy o Harrym Potterze można uznać za dumę Brytyjczyków, skoro są one własnością firmy amerykań­

skiej, jaką jest Warner Bros.? Według brytyjskiej firmy konsultingowej Portland Communications – tak. Firma ta sporządza co roku ranking państw odzwierciedlający ich

„miękką siłę” (soft power), a więc zdolność państwa do pozyskiwania sojuszników i zdobywania wpływów dzięki atrakcyjności własnej kultury, polityki i ideologii. W ran­

kingu soft power z 2015 roku Wielka Brytania zajęła pierw­

sze miejsce, przed Niemcami i Stanami Zjednoczonymi.

W 2016 roku była druga, ustępując tylko USA. O wpły­

wie amerykańskiej kultury na inne kultury mówi się wiele, często używając pejoratywnych określeń: „amerykaniza­

cja” czy „makdonaldyzacja”. Tymczasem wpływ kultury brytyjskiej jest równie silny. The Beatles, Szekspir, David

Beckham, rodzina królewska, angielska Premier League, Harry Potter, James Bond – to tylko niektóre marki bry­

tyjskiej kultury znane niemal każdemu na świecie. Film pełni istotną funkcję w promocji wartości kulturowych, o czym Brytyjczycy wiedzą i świadomie to wykorzystu­

ją. Hollywoodzkie dolary mają stanowić narzędzie takiej promocji, bez którego trudno byłoby o globalny sukces.

Nawet jeśli trzeba okupić go transferem zysków za granicę i pewnym uproszczonym obrazem owej brytyjskości. Są także najlepszym możliwym źródłem promocji rodzimych talentów, występujących przed oraz za kamerą.

Brytyjscy aktorzy, reżyserzy, scenarzyści, a także fachowcy od efektów specjalnych notują nieustanne sukcesy międzynarodowe w postaci różnych nagród.

W samym tylko sezonie 2015/2016 zdobyli oni 26 prestiżo­

wych trofeów, w tym sześć Oscarów. Są też rozpoznawani na całym świecie, co przyczynia się do sukcesów komer­

cyjnych wielu filmów, również tych produkowanych poza Wielką Brytanią. Brytyjski Instytut Filmowy przeanalizował 200 najbardziej dochodowych filmów wyprodukowanych na świecie w latach 2001–2015 (BFI 2016). W blisko dwóch trzecich z nich brytyjscy aktorzy byli odtwórcami głów­

nych ról (56 filmów) lub istotnych ról drugoplanowych (70 filmów). Do najbardziej rozpoznawanych i kasowych akto­

rów brytyjskich BFI zaliczył takie osoby, jak: Alan Rickman, Ian McKellen, Andy Serkis, Orlando Bloom, Daniel Radcliffe, Emma Watson, Rupert Grint, Helena Bonham Carter, Christopher Lee, Richard Griffiths, Gary Oldman oraz Ralph Fiennes. Z kolei w gronie najważniejszych reży­

serów umieścił m.in. Davida Yatesa, Christophera Nolana, Sama Mendesa, Ridleya Scotta. Inwazja Brytyjczyków na Hollywood dotyczy również produkcji telewizyjnych, a na czele tej grupy stoją m.in. Hugh Laurie (Dr House), Idris Elba i Dominic West (Prawo ulicy) czy Damian Lewis (Homeland). Nawet postacie amerykańskich superboha­

terów mają brytyjską twarz Christiana Bale’a (Batman), Henry’ego Cavilla (Superman) czy Andrew Garfielda (Spider ­Man).

Co ciekawe, Brytyjczycy nie mają żadnej formalnej umowy ze Stanami Zjednoczonymi dotyczącej kopro­

dukcji filmowej. Amerykańskie wytwórnie najczęściej realizują swoje projekty jako brytyjskie. Jest to łatwiejsze ze względów organizacyjnych (większość wytwórni od lat ma swoje brytyjskie przedstawicielstwa) i korzystniej­

sze finansowo. Wiele produkcji, które w ogólnym obie­

gu postrzegane są jako hollywoodzkie, w rzeczywistości zostało wyprodukowanych w Wielkiej Brytanii i zawiera określoną dawkę brytyjskości, potwierdzoną przyznawa­

nym przez BFI Filmowym Certyfikatem Brytyjskości. Oto kilka przykładów filmów finansowanych przez Hollywood, które oficjalnie mają status produkcji brytyjskich:

Terminator: Genisys (2015, A. Taylor), Mission: Impossible – Rogue Nation (2015, Ch. McQuarrie), Avengers: Czas Ultrona (2015, J. Whedon), Ant ‑Man (2015, P. Reed), Strażnicy Galaktyki (2014, J. Gunn), Kapitan Phillips (2013, P. Greengrass), Szybcy i wściekli 6 (2013, J. Lin), Mroczny rycerz powstaje (2012, Ch. Nolan), X ‑Men: Pierwsza klasa (2011, M. Vaughn), Prometeusz (2012, R. Scott), Jupiter:

Intronizacja (2015, L. i L. Wachowscy).

Quo vadis, Britannia?

Wielka Brytania stała się europejską fabryką snów.

Ostatnie 15 lat uznawane jest za najlepszy okres w całej historii branży filmowej na Wyspach. Efekty mnożniko­

we i efekty synergii sprawiają, że tamtejsza kinematogra­

fia rozwija się coraz dynamiczniej. W rekordowym roku 2010 samych tylko rodzimych filmów wyprodukowano 307, a dodatkowo 31 filmów finansowanych z zagranicy i 38 koprodukcji. Zwiększyło się również zatrudnienie, które w samej produkcji filmowej wzrosło z 37 tys. w 2010 do 47 tys. w 2015 roku. Gdyby doliczyć do tego zatrudnie­

nie w dystrybucji i w kinach, to łącznie w branży filmowej na Wyspach pracowało 66 tys. osób. Film stał się towarem eksportowym, a intensywność eksportu jest dwukrotnie wyższa niż przeciętnie w gospodarce. Przede wszystkim jednak film pozwala promować brytyjską branżę filmo­

wą i kulturę, która jest zakorzeniana nawet w takich nie­

brytyjskich produkcjach jak Gwiezdne wojny czy Thor.

Dużą rolę w tym sukcesie przypisuje się zachętom podat­

kowym. Według szacunków ekonomistów każdy funt ulgi podatkowej wygenerował 12,5 funta wartości dodanej w branży filmowej (Olsberg SPI 2015).

Pomimo niewątpliwych sukcesów brytyjskiej branży filmowej w ostatnich latach jej przyszłość stoi pod zna­

kiem zapytania, podobnie jak i przyszłość całego kraju.

Jest to wynikiem podjęcia decyzji o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, potocznie określanym jako Brexit. Spowoduje on szereg konsekwencji, które będą miały również wpływ na branżę filmową oraz współpracę z Hollywood.

Pierwsze oznaki wpływu Brexitu na branżę pojawiły się pod koniec roku 2016 i były związane z niekorzystnym kursem funta. Po referendum w sprawie Brexitu spadł on o ponad 15%, sprawiając, że dla brytyjskich firm wszystko jest o 15% droższe. Szczególnie dotknęło to dystrybutorów, którzy podpisali umowy z dużym wyprzedzeniem i stracili na tej zmianie kursu. Zaburzenia w dystrybucji będą miały wpływ na liczbę zagranicznych filmów pokazywanych w Wielkiej Brytanii, ponieważ kupno praw do dystrybucji będzie droższe. Odbije się to także na kinach.

Polecane lektury:

• B. Baillieu, J. Goodchild, The British Film Business, John Wiley and Sons, Chichester 2002.

• BFI Statistical Yearbook 2016, British Film Institute, London 2016.

• FilmL.A., Feature Film Study 2015, Los Angeles 2016.

• A. Higson, Film England: Culturally English Filmmaking since the 1990s, I.B. Tauris, London–

New York 2011.

• Olsberg SPI, Economic Contribution of the UK’s Film, High ­end TV, Video Game, and Animation Programming Sectors, 2015.

• F. Steele, British ­US Film: The Special Relationship, 2010, tekst dostępny na portalu: http://www.inde‑

pendent.co.uk.

Koprodukcje

EKRANy 1/2017 29

Niski kurs funta może za to pozytywnie oddziaływać na produkcję. Nakręcenie filmu w Wielkiej Brytanii jest w takim przypadku tańsze, więc można się spodziewać zwiększonego popytu na usługi filmowe. Przykładowo, produkcja warta 50 mln USD jest obecnie tańsza dla Amerykanów o 7,5 mln, niż była w połowie roku 2016. Nie wiadomo jednak, jak długo taki kurs się utrzyma. To, co jest pewne, to że po wyjściu z Unii Wielka Brytania będzie miała pełną swobodę w ustalaniu prawa podatkowego, a w związku z tym będzie łatwiej kształtować politykę fil­

mową, opierając się na zwolnieniach podatkowych.

Na Brexicie stracą więc przede wszystkim koprodukcje z krajami europejskimi. W krótkim okresie trudniej będzie

zorganizować wspólną produkcję, a w dłuższej perspek­

tywie może być konieczne podpisanie nowych umów lub uchwalenie nowego prawa. Wielka Brytania nie będzie miała dostępu do funduszy europejskich, takich jak program MEDIA, co uderzy w nisko ­ i średniobudżetowe produkcje.

Unia wspiera też dystrybucję europejskich filmów – w latach 2007–2013 Wielka Brytania wykorzystała 45 mln euro na ten cel. Co najważniejsze, wzrośnie ryzyko produkcji i dys­

trybucji na Wyspach, a przecież film już i tak jest branżą o wysokiej nieprzewidywalności. Póki co jednak, brytyj­

ski rynek filmowy jest trzeci na świecie, po USA i Chinach, a branża filmowa wciąż przeżywa najlepszy okres w historii.

Wkrótce zobaczymy, co czai się za zakrętem.

W dokumencie Myśląc o wielkim smutku (Stron 28-32)