• Nie Znaleziono Wyników

Boska satysfakcja

W dokumencie Ból i cierpienie (Stron 55-59)

Pewien niepokój może jednak wzbudzać mówienie w kontekście chrześcijańskiej soteriologii o zadośćuczynieniu danym Bogu za pomo-cą męki krzyżowej. Wrażenie, że oto rysuje się przed nami obraz Stwórcy nieubłaganie surowego, aż po formalistyczną bezwzględność, wzmagają niektóre interpretacje o charakterze jurydycznym, bazujące na (być może nie dość wnikliwie studiowanej) wykładni doktryny o odkupieniu sfor-mułowanej przez św. Anzelma z Canterbury9. Oczywiście samo pojęcie „odkupienia”, podobnie jak „przebłagania” za grzechy świata, znajdujemy w Biblii. Należy jednak odczytywać je w zgodności z pełną biblijną wizją Boga i zbawienia, harmonizując zdania, w których występują, z resztą na-tchnionych wypowiedzi. Pismo Święte nie posługuje się językiem teore-tycznej spekulacji, lecz o wiele bardziej brzemienną w sens mową obra-zów, dokonując przy tym nieraz swoistej relektury motywów czerpanych z otaczającego autorów kulturowego uniwersum.

Obraz wykupywania niewolnika, nawiązujący w przypadku Listów Pawłowych do praktyk grecko-rzymskich, odsyła zarazem do starote-stamentalnego postrzegania Boga jako symbolicznego go’el – krewne-go, zobowiązanego w razie potrzeby do wykupu pojmanych w niewolę członków rodu10. Bóg pozostaje tak rozumianym Odkupicielem i w wizji dokonywanego przez Niego odkupienia akcent spoczywa na fakcie uwol-nienia ludzi od zła dzięki osobistemu, hojnemu zaangażowaniu Pana („u niego obfite odkupienie”, Ps 130, 7). Z kolei gdy chodzi o wyobraże-nie „przebłagania”, którego narzędziem Bóg uczynił Chrystusa (zob. Rz 3, 25), to biblijne użycie wykorzystanego w tym kontekście terminu hilasko-mai jeszcze bardziej odbiega od pogańskiego: termin oznaczający u Gre-ków udobruchanie bóstwa przez człowieka, w greckim tekście Starego Testamentu opisuje wyłącznie inicjatywy Boga zmierzające do

pojedna-9 Próbę reinterpretacji teorii o „równowartościowym zadośćuczynieniu”, wyłożonej w słynnym Cur

Deus homo?, znajdujemy w eseju J. Tischnera Mit samopoświęcającego się bóstwa [w:] idem, Drogi i bezdroża miłosierdzia, op. cit., s. 79–104. Autor przeformułowuje wywód Anzelma o konieczności

słusznej satysfakcji za najcięższą z możliwych crimen laesae maiestatis w kategoriach filozofii Dobra, dopatrując się w akcie ekspiacyjnym Syna nie tyle uiszczenia wymaganego prawem „odszkodowa-nia”, ile raczej pójścia za głosem serca, pragnącego „wynagrodzić” nie wymagającemu odszkodowań Ojcu ludzką niewdzięczność. Na temat pochopnego utożsamienia Anzelmowego (uwarunkowanego feudalnym kontekstem) opisu odkupienia z „teorią karnego zastępstwa” zob. G. O’Collins, Jezus nasz

Odkupiciel. Chrześcijański ujęcie zbawienia, tłum. J. Pociej, Kraków 2009, s. 122. 10 Zob. G. O’Collins, op. cit., s. 3–4.

nia człowieka z Nim11. Biorąc pod uwagę to przekształcenie w Objawie-niu archaicznego języka religijnej ekspiacji, należy stwierdzić, że w per-spektywie nowotestamentowej Bóg (dając ludziom Jezusa jako hilasterion – „przebłagalnię”, Rz 3, 25) bierze na siebie naprawienie rozdźwięku za-istniałego z winy stworzeń, sam stawia czoła skutkom upadku, pije kie-lich wynikłej z niego potworności12. Ojciec pozostaje solidarny z Synem w Jego męce, krzyk „Czemuś mnie opuścił?!” rozdziera Mu serce, czemu sam daje wyraz w języku gestów swego wybranego Ludu – rozdzierając na znak żałoby szatę, zasłonę Przybytku, okrywającą niewidzialną Obec-ność (por. Mt 27, 51).

Jeśli mimo to można mówić o zadośćuczynieniu Bogu na krzyżu, to będzie nim zwrócenie Ojcu człowieka w ukrzyżowanym Człowieku. Z jednej strony wolą Ojca w Getsemani (por. Mt 26, 39) było wytrwa-nie Syna w miłości do ludzi, absolutna solidarność („Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”, Łk 23, 34), umiłowanie do końca (por. J 13, 1), z drugiej zaś Ukrzyżowany połączył w sobie całkowite oddanie braciom w człowieczeństwie z całkowitym oddaniem Temu, w którego ręce po-wierzał ducha (Łk 23, 46). Z upadłej ziemi, ze środka spektaklu nienawi-ści, z jądra ciemnonienawi-ści, ludzkie serce Boskiego Syna wyznało Bogu miłość, nie zrywając komunii ze swymi zabójcami. Krzyż stał się kotwicą rzuco-ną z ziemi w głębiny nieba. Jeśli można mówić o satysfakcji Ojca nad Gol-gotą, to jest nią rozczulenie miłością z Jego miłości, doskonale wcieloną – non mors, sed amor morientis placuit Deo (św. Bernard z Clairvaux).

Powaga, lecz nie tragizm

Słowo Krzyża rozbrzmiewa podwójnym znaczeniem, tak że na zasa-dzie teologicznej licentia poetica można do niego odnieść frazę Psalmi-sty: „Raz powiedział, dwa razy to słyszałem” (Ps 62, 12). Jako słowo wi-dzialne, ucieleśnione w czynie („Cośmy słyszeli, to i zobaczyli”, Ps 48, 9) odmalowuje nam prawdę o naszej sytuacji duchowej z maksymalnym re-alizmem, z zastosowaniem pascalowskiego światłocienia. Krzyż uwidacz-nia z jednej strony grozę grzechu, ujawuwidacz-nia makabrę przesłoniętą mirażem „znajomości dobra i zła” (por. Rdz 3, 4), demaskuje zabójcze skłonno-11 Zob. ibidem, s. 14–16.

ści kusiciela (por. J 8, 44) i pokazuje skutki kolaboracji z nim, rozkręce-nia spirali ciemnego obłędu. Z drugiej strony stanowi złożony krwią pod-pis na Boskim wyznaniu miłości, rozbłyskuje objawieniem, które wyrywa z serca szalone słowa wielkanocnego Exsultet: „O szczęśliwa wino!”. Oto, jak daleko posunął się Bóg, do jakiego stopnia zależy Mu na nas (por. 1 P 5, 7): „Jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę” (Ps 139, 9). Szaleństwo liturgicznego hymnu to tylko echo manikos eros Pana, który przekroczył wszelkie granice, cicho spoczął na dnie własnej nieobecności, zapuścił się niewinny we wszystkie zakamarki ludzkiej perwersji, uniósł w swo-im przeczystym Sercu (odchorowując w gorączce Pasji) każdy grzech. Śmierć straciła żądło (por. 1 Kor 15, 55), z każdej ciemności jest tylko krok do nieba.

Logos Krzyża niesie w sobie powagę, jest słowem wypowiedzianym absolutnie serio, jednak w żadnym wypadku nie brzmi tragicznie. Krzyż to pierwsza sylaba bojowego okrzyku Zwycięzcy, ciasna brama do świata zmartwychwstania, ciemny, lecz bezpieczny tunel prowadzący do krainy życia. To pierwszy krok Paschy (czyli przejścia z domu niewoli, ducho-wego Egiptu, do domu Ojca), jakiego dokonał Dobry Pasterz z owiecz-ką ludzkości na ramionach, przekraczając morze śmierci. To także sztu-ka walki ze Starodawnym Wężem (Ap 12, 9). Przyjmując Paschę Jezusa we własne życie, afirmując swój chrzest (baptisma, zanurzenie na obraz Jego paschalnego „nurkowania”), przeżywając mistyczną śmierć, znajdu-jemy już teraz schronienie, ukrycie w Bogu (Kol 3, 3). Mimo doznawa-nia nadal „ucisku na świecie” dostępujemy udziału w Jego triumfie nad upadłą rzeczywistością i jej demonicznym księciem (por. J 16, 33; 1 J 2, 13). Krzyż Chrystusa to obecnie proklamacja zwycięstwa, ponieważ po Zmartwychwstaniu jest prześwietlony jego blaskiem. Znak, który wiesza-my na naszych szyjach i ścianach, nie stanowi upamiętnienia śmierci Za-łożyciela chrześcijaństwa – nie jesteśmy sentymentalni. Krzyż to znak, że śmierć została uśmiercona (Chrystus „śmiercią zwyciężył śmierć”, śpie-wa w Wielkanoc Kościół wschodni). Notabene pokutujący wśród jakiejś liczby przyznających się do katolicyzmu osób przesąd, zakazujący dawa-nia w prezencie krzyżyka, bo rzekomo przynosi to nieszczęście, nosi wy-raźne znamiona demonicznej dywersji. Nakreślony nam na czole podczas ceremonii chrzcielnych krzyż to niewidzialna pieczęć jedynego szczęścia godnego tej nazwy, szczęścia zaproszonych do królewskiego domu Ojca i na ucztę weselną Baranka (zob. Mt 25, 34; Ap 19, 9).

Chrześcijaństwo jest radosne, ponieważ nauczyliśmy się go od apo-stołów Zmartwychwstałego, którzy łamali się z Nim chlebem i

pieczo-ną rybą (por. J 21, 9), chłopieczo-nąc widok trudnej do opisania cielesności na-syconej Chwałą. Przekazali nam nie tylko wspomnienie, ale i Obecność Pana, przekraczającą fizyczne wymiary13. Chrystus nie podlega już wła-dzy śmierci (zob. Rz 6, 9), a w nas mieszka Jego Duch, dający gwarancje podobnego zmartwychwstania (zob. Rz 8, 11). Lecz Krzyż nie odszedł w przeszłość: jako rekapitulacja wszystkich cierpień w dziejach, w które Chrystus wszedł i które uczynił swoimi, trwa do końca obecnego świa-ta14. Również członkowie mistycznego Ciała Ukrzyżowanego, Kościoła, mają udział w dźwiganiu Bosko-ludzkiego ciężaru, a możliwość takiego „dopełnienia”15 Jego misji naprawy wszechrzeczy cieszy współpracowni-ka łaski (por. Kol 1, 24). Dzięki krzyżowi Pana mamy prawdziwe, wieczne życie; dzięki przeżywaniu własnego krzyża chłoniemy to życie i służymy jego rozlewaniu się z Serca Jezusa na innych ludzi. Jak mówi jedna z an-tyfon liturgii Wielkiego Piątku: „(...) przez drzewo krzyża przyszła radość dla całego świata”.

13 Jak uczył zmarły niedawno prawosławny francuski teolog, Olivier Clement, „Podczas

Wniebo-wstąpienia Chrystus znika, błogosławiąc, i już nie zawiera się w świecie, lecz sam zawiera w sobie świat, przychodzi do nas na nowo w Duchu i w sakramencie...” (idem, Pamiętniki nadziei. Rozmowa

z Jeanem-Claudem Noyer, tłum. M. Żurowska, Poznań 2008, s. 55). 14 Por. B. Pascal, Myśli, 553.

15 Oczywiście nie ma mowy o tym, by ofierze Chrystusa czegokolwiek brakowało, była ona

niewąt-pliwie doskonała; natomiast jej swoistym „dopełnieniem” pozostaje każde świadome włączenie się kolejnego członka mistycznego organizmu w cierpienia jego Głowy, manifestujące coraz szerzej w przestrzeni i czasie wszechogarniającą miłość Pana, który ofiarował się „raz na zawsze” (Hbr 7, 27). Włączenie się chrześcijanina w ofiarę Chrystusa ma swoją wartość, ale jest tak dlatego, że już uprzednio zostało przyjęte – niesiemy świat razem z Nim, sami będąc przez Niego niesieni. Por. Jan Paweł II, List Apostolski Salvifici doloris, 24.

Anna Kliś⁃Kalinowska

W dokumencie Ból i cierpienie (Stron 55-59)