• Nie Znaleziono Wyników

N ie je stem tak stary, a b ym m iał k om u o d a w n y ch cza­

sach praw ić, n ie m y ślę i te g o o p isy w a ć, co o p o w ia d a li sta ­ rzy, ja k to b y ło d rzew iej, chcę ty lk o m łod y m czy teln ik om p r z e d sta w ić to, co sam od o k oło 40 la t za u w a ży łem .

J a k teraz tak i w ó w c za s b y li p an o w ie, b y li i chłopi, ale n ie tacy, ja k d ziś: p a n o w ie b y li p a n a m i — ja k to m ó­

w ią — całą g ęb ą , u ż y w a li św ia ta p o za gran icą, a chłopom też się zd aw ało, ze im nic n ie b rak uje, to też h u la li w p a ń ­ sk ich k arczm ach co n ied zieli, św ięta i jarm ark u , a ja k p r z y ­ szło w esele, to c a ły ty d zień , je n o ech o o d b ija ło od stu le ­ tnich borów .

N a d w o rsk ich gru n ta ch i p leb ań sk ich , zb o ża się jen o k o ły sa ły , a n a ch ło p sk ich w id ać b y ło troch ę sto k ło s y i in ­ n ych ch w a stó w , ale p rze ciw tem u ch łop n ie szem rał, bo s ł y ­ s z a ł cz ęsto od je g o m o ści, że ch łop p o ch o d zi od Chama, k tóry b y ł p rzez N o e g o p rze k lęty , to ch y b a tak b yć m usiało.

T ak p o d w orach , ja k i w sia ch ch o w a n o in w en tarz, ale p rzy p a tr zy ć się b y ło n a p a ń s k ie g o konia, to k ro p la w o d y b y się n a nim b y ła n ie ostała, a k ro w y w y g lą d a ły , ja k ła ­ nie, n a w si zaś, B o ż e r a t u j !

C hłopi tem u n ie w ierzy li, b y m o g li p o d tym w zg lęd em p anom w yrów n a ć, b o w ier zy li m ocno w to że »oko pa;'

101

sk ie k o n ia tu czy«, a ch ło p a n a p a ń sk ie o c z y sta ć n ie b y ło i z r esztą w o la ł n o sić tak ie, ja k ie m u P a n B ó g dał. C hłop z r esztą o to w g ło w ę n ie zach od ził, b o w ied zia ł, że on n ie pan, to n ie p o trz eb u je m ieć in w en ta rza , ja k to z p a ń sk a n a p a ń sk ie k o n ie i b y d ło g ad ali, ch łop m ia ł n a jp rzó d b o sk ą , a p o tem sw o ją ch u d ob ę.

T ak ą ch u d o b ę w ty c h czasach m o ż n a je s z c z e w w iel­

k ich g ro m a d a ch k o ło L w o w a w id zieć, g d z ie ła z i p o o b sz e r ­ n y ch g m in n y c h p a stw isk a c h i p rzez 8/* r o k u n a n ich się p astw i.

P o sło w ie d o W ied n ia i d o L w o w a w ta m ty ch czasacjl ró w n ież b yli, ale n ie tak, ja k d ziś, co p o m ie sz a n e n ib y gro ch z k ap u stą , w te n c z a s w sz y stk o b y ło je d n e g o k a lib ru . A le i p rzeciw tem u ch łop n ic n ie m iał, b o w ierzy ł, ja k g o n a u ­ czali, że k to m a d o rządu , n iech rząd zi, a ch ło p u w ara.

J ed n a k ja k w sz y stk o w św iec ie zm ien n e, tak i tu p o ­ częła n a stę p o w a ć p o w o li zm ian a. P a n o w ie, sk o ro im ż y d z i p r z e sta li d a w a ć p ie n ię d z y i o zw ro t p ie r w d a n y c h się u p o ­ m inali, p o czę li cofać się z z a g r a n ic y z h u la ty k i, a n a to m ia st o sia d y w a li n a sw ej g rz ęd zie, n ie n a tej, co k u ry , ty lk o n a o g o ło co n em z la só w g o sp o d a r stw ie i b y ło b y im m o ż e i zn o ­ śnie, ale w e sz li m ię d z y ch ło p ó w » b u rzyciele«, k tó r z y sło w em i p ism em p o czę li o tw iera ć ch łop om o c z y — ty lk o n ie tak, ja k sła w n y M iazga, au tor b red n i o lu d ow cach .

C hłopi zrozu m ieli, że b y li d o ty ch cz a s w b łę d z ie, m yśląc, że tak b y ć m usi, w z ią w sz y ta k ż e n a sw ój ch ło p sk i rozum , że tym ich d zieciom n ie d o sta n ie się p o ty le gru n tu , co oni m ają, a z 16 e t , w e d w o rz e za r o b io n y ch , n ie d a się w y ­ żyć, p r z e sta li h u la n k i w n ie d z ie le i św ięta , w e se la sk rócili n a d w a dni, a n a w e t n a je d e n i p o czę li się p ch ać za g ra ­ nicę, ale n ie tam i p o to, co p a n o w ie , ty lk o d o A m e ry k i za zarobk iem .

S koro p a n o w ie zo b a czy li, że ch łop i w y m y k a ją się za g ra n icę i zarob n ik coraz d ro ższ y , p o w ie d z ie li: h o la ! tak b y ć n ie m oże, p rzecież je s t ś w ię te h a sło »z p o lsk ą szla ch tą p o l­

sk i lud «, a g d zież ta ciem n a m asa id zie? — H a sło n ie p o ­ m a g a ło , ale że m ieli r z ą d y w ręku, p o sta ra li się o to, że ch ło p o m u tru d n io n o em igrację. W ó w cza s n ie je d n e g o zn i­

szczon o , b o g o w racan o 3 i 4 razy, to z O św ięcim ia, to od w o d y , a d o ’ te g o m u sia ł i w k o zie od sied zieć.

G dy n a p ó r e m ig r a c y jn y p om im o tak ich p r z e sz k ó d w zra ­ stał, a lu d zie dobrej w oli, ci »burzyciele« p o czę li p ism em i słow em te b e z p r a w ia p otęp iać, łatw iej lu d zie d o sta w a li się do A m eryk i, zaro b k i g r u b e p o c z ę ły ztam tąd n a p ły w a ć do kraju, — od te g o cza su za c zy n a ch łop om w z m a g a ć się d o­

b ro b y t i to b y ła p ie r w sz a era poprawcy b y tu ch ło p sk ieg o .

J a k k o lw ie k n ie z a p r z e c z a s ię za r o b k o m am ery k a ń sk im p o d s t a w y b y tu c h ło p s k ie g o i s ta w ia s ię g o n a p ie rw sz y m m iejscu , lecz d o d o b r o b y tu p r z y c z y n iła się w zn aczn ej m ie T ze ta k ż e o św ia ta . S k o ro b o w iem te d w a c z y n n ik i p o s z ły

w p arze, p o c z ę li so b ie ch ło p i coraz lep iej rad zić. Ju ż m o żn a b y fo w id z ie ć w ięcej z b o ż a n a ch ło p sk ich za g o n a ch , p o d o ­ b n e g o d o zb ó ż n a p a ń sk ic h ła n a ch , z d a r z a ły się n a w e t ta­

fcie w sie, k tó r e p o d ty m w z g lę d e m n ie u s tę p o w a ły d w oro w i, W p o p a tr z e ć n a ja r m a rk u m ię d z y b y d ło , to p r a w ie że n iem a r ó ż n ic y m ię d z y p a ń sk im a c h ło p sk im k o n ie m lu b k row ą.

G d y ch ło p i zrozu m ieli, że p r z e k lę ty C ham n ie m a sw p ływ u n a ch w a sty , ża c h ło p sk ie o k o ró w n ież k o n ia tu cz y t ż e w r e sz c ie ich k o n ie i k r o w y d o ró w n u ją p ań sk im , n o — to k ie d y m ię d z y b y d lę ta m i n ie m a ró żn icy , c z e g ó ż b y m ia ła b y ć m ię d z y lu d źm i ? D a le jż e w ięc ro b ić p rób ę, a ż e b y się p o r ó w n a ć z p a n a m i p rzy n a jm n iej p o d p e w n y m w zg lęd em . (Z abrali się d o tej p ró b y , a to tem b a rd ziej, że ju ż o św ia ta r o z k r z e w iła się sze ro k o , a n a w e t »P an T a d e u sz « za b łą d z ił p o d str z e c h y , g d z ie je s t n a p isa n e , ż e : »sk oro się P a n C hry s tu s n a ro d ził, w s z y s tk ie s ta n y p o r ó w n a ł i zg o d ził« .

I c z e g ó ż ch ło p i ch cieli? C h łop om w c a le n ie z a le ż a ło n a tem , b y za sia d a ć w raz z p a n a m i w k o la to r sk ic h ła w k a c h — n ie ż y c z y li so b ie, ab y, je ż e li d z ie d z ic je d z ie d o A b azji, je ­ c h a ła z n im ca ła g r o m a d a — n ie z a c h c ie w a ło się ch łopom , b y n a u b io ra c h sw y c h k o n i m ieli ta k ie h erb y, ja k p a n o w ie, co i ta k w b re w w o li ch ło p ó w się stało, b o teraz k a ż d y ch łop m a p r z y w ią z a n y sw ó j h erb d o liter k i n a d e sz c z u łc e — w re­

sz c ie n ie ro ili so b ie ch łopi, b y ich ró w n ie ż ja k p a n ó w ja śn ie o św ie c o n y m i m ia n o w a n o , ch o cia ż i to ch cąc n ie ch cąc ch ło p i o sią g n ą , b o k a ż d y z n ich jad ąc, b ę d z ie la ta rk ą p r z y w ią z a n ą d o w o z u ja sn o ośw ieco n y ... — A le ch ło p i żąd ali, a b y ja k p an , tak ch łop m ieli r ó w n y g ło s p r z y w y b o ra c h , a b y p rzez to m ó g ł i ch ło p w z ią ć u d z ia ł w rząd ach .

T r o sz k ę ch ło p i n ie m ieli o d w a g i d o r w a n ia się z a sia ­ d ać w g r o n ie p an ów , b o ja k je d e n z n a s z y c h d la w ielk ich z a słu g u c h ło p stw a m ię d z y n ich się d o sta ł, to g o n a z w a n o

»bydlęciem «...

C h łopi je d n a k i to z n iech ęc en ie p rzeła m a li, zeb ra li się w k u p ę i ja z d a do W ied n ia, p o c z ę li m o lesto w a ć, a b y b y li p r z y w y b o ra c h d o p a rla m en tu zr ó w n a n i co do g ło s ó w z p a ­ n a m i — co im też się u d a ło w y w a lc z y ć .

Z a ten czyn , ja k N o e C ham a, tak p a n o w ie tę d ep u ta - cję p r z e z w a li ch a m sk ą i p rzek lęli.

T u w ięc d r u g a z r z ę d u zm ia n a d la ch ło p ó w w tym o za so k resie, ch ociaż to n ie w sz y stk o , b o je sz c z e b ę d z ie m y

— iua —

d a lsz e n o w e ż ą d a n ia staw iać. N ie ż ą d a liśm y , n ie żą d a m y i żą d a ć n ie b ę d z ie m y cu d ów , lecz sp ra w ied liw o ści.

N a jw a ż n ie jsz y m n a ra zie m ię d z y in n em i n a sz e m i żą ­ d a n ia m i je s t p ra w o w y b o r c z e d o S ejm u tak ie, ja k do p a r­

lam en tu . In n e p o stu la ty , ja k ie p o s ta w ią w S ejm ie p o sło w ie lu d o w cy , ró w n ież sp e łn ić się m u szą i w to k a ż d y ch łop, lo ­ d ow iec n ie ch w ierzy .

J e ż e li p a n o w ie n ie d a li r a d y w te n cza s, ja k b y li siłą, p o w strz y m a ć ru ch u e m ig r a c y jn e g o , n ie p o tra fili u trą cić re­

form y w y b o rczej d o p a rla m en tu , — teraz sk o r o sła b si, n ie p otrafią z n isz c z y ć s łu s z n y c h ż ą d a ń lu d u , ch o ć b y n a g ło w ie się p o sta w ili.

T y lk o ch ło p i lu d o w c y tr zy m a ć się ! Jan Mamek.

lo:j

ZAMEK I CHATA.

CHATA:

Na wierzchu wzniosłej góry, sięgałeś aż do chmury, Patrząc w dal dum nie swem i złotemi wieżami, Obłoki na twych szczytach targały się w strzępy, Na twych chorągwiach orły siadały i sępy I cóż się stało z twemi basztami, blankami?

Zostałeś kupą gruzów, podobną do kępy, Którą stroi pokrzywa, oset i mech płowy, A mieszkają tam gady, straszydła i sowy.

ZAMEK:

Tak szara, nędzna chato! lecz w dolinie za to Stoi tam mój zastępca — pałac okazały, jaśnieje wśród zieleni jego fronton biały,

Tam bawi się pan z gośćm i z szerokiego świata.

CHATA:

Tak, ja drewniana chata, szara, niebogata, Lecz słyszę, słyszę dawno od sąsiadów, .te w tym pałacu będzie ża niedługie lata Ochronka sierót, albo też szpital dla dziadów, ,eśli g o żyd nie kupi, a ja szara chata

Wybieleję i przetrwam, aż do końca świata.

i^knął zamek, a tak w nim zadrgało sumienie, Ze się ostatnie zamku zapadło sklepienie.

Antoni Stopa.

1 0 4