• Nie Znaleziono Wyników

i poszukiwania transcendentnych źródeł form

Dziełem, które doskonale ilustruje świadomy symbolizm i zakorzenia formy w treściach religijnych, jest pochodzący z 1999 roku projekt Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie autorstwa Marka Budzyńskiego [il. 78] 211. Budowlę zamierza-no wznieść już ponad dwieście lat temu, a powtarzające się co kilka dekad zamie-szanie wokół jej budowy tworzy najdziwniejszą historię, jaką zna polska architek-tura. Planowany obiekt, który miał być polską świątynią narodową, wciąż jeszcze nie powstał, i to mimo najbardziej podniosłych deklaracji. Trzykrotnie polski Sejm podejmował specjalne uchwały o jej wzniesieniu (1791, 1921, 1998) i trzykrot-nie rozpoczynano budowę, której nigdy trzykrot-nie udało się dokończyć. Ta budowlana epopeja związana była także z najbardziej dramatycznymi wydarzeniami w dzie-jach Polski ostatnich dwustu lat. Po raz pierwszy decyzję o jej wzniesieniu podjął Sejm Czteroletni 5 maja 1791 roku, dwa dni po uchwaleniu Konstytucji 3 maja. Specjalna uchwała głosiła wówczas, że świątynia ma być pamiątką wszystkich stanów za wydobycie Polski spod obcej przemocy, co odnoszono do rozpoczętych reform politycznych i próby uchylenia trwającego od kilkunastu lat protektora-tu Rosji. Pierwotna deklaracja o budowie sformułowana została pod wpływem oświeceniowego racjonalizmu i idei masońskich, przez co świątynia miała być poświęcona „Najwyższej Opatrzności”. Również użycie w deklaracji określenia „Najwyższy Rządca” zamiast Bóg podkreślało ideową proweniencję pomysło-dawców, którzy wszyscy bez wyjątku byli masonami. W następnych epokach wyj-ściowy zamiar został zatarty, a decydujący wpływ na symbolikę przejął Kościół katolicki. Gdy do pomysłu powrócono w 1998 roku, obiekt miał być symbolem wdzięczności narodu za odzyskanie niepodległości, pamiątką Konstytucji 3 maja, ale także wspomnieniem Bitwy Warszawskiej z 1920 roku, dokumentem siedem-setlecia uzyskania przez Warszawę praw miejskich i dwóchsiedem-setlecia powstania diecezji warszawskiej, poza tym jeszcze symbolem wejścia świata w trzecie ty-siąclecie chrześcijaństwa oraz wyrazem wdzięczności za dwadzieścia lat pontyfi-katu Jana Pawła II. Już samo to, że dzieło zamierzano zrealizować nie ze względu na potrzeby duszpasterskie, lecz jako pomnik ważnych dla dziejów Polski wyda-rzeń historycznych, stwarza sytuację, w której celem obiektu jest „opowiadanie” pewnej historii. Postmodernistyczna narracyjność została już wpisana w ideowe podstawy zamierzonej budowli. Propozycja Budzyńskiego zakładała utworzenie obszernego założenia krajobrazowego i architektonicznego, nasyconego symbo-liką i oddziałującego na emocje. Całość przypominała tzw. kalwarie – założenia, w których pielgrzymi wędrują po ukształtowanych na podobieństwo drogi krzy-żowej w Jerozolimie stacjach w krajobrazie, rozpamiętując męczeństwo Chrystu-sa. W koncepcji Budzyńskiego pielgrzymi mieli być konfrontowani z prawdami wiary nawiązującymi do koncepcji Opatrzności Bożej i miejsca narodu polskiego w planach Bożych. W wielowątkowej i bogatej teologicznie koncepcji Budzyńskie-go ważną rolę odgrywało także jeBudzyńskie-go osobiste przekonanie o możliwości łączenia przeciwieństw: aspektów powszechnych wiary z narodowymi, tradycji i nowości, wiary i rozumu, kultury i natury. Do każdej z wymienionych opozycji odnosiły się konkretne zabiegi formalne. Uniwersalistyczne treści wiary miały być uka-zywane wśród odbieranych jako typowo polskie gatunków roślinności, głównie olch, płaczących wierzb i czeremch, a ponadto dzikich grusz i jabłoni. Elementy zabudowy z betonu, stali i szkła zestawiono z naturalnym krajobrazem, strumie-niami i płytkimi jeziorami. Cztery wejścia do świątyni miały zdobić historyzujące

96

budowle przypominające kościół protestancki, kościół greckokatolicki, cerkiew prawosławną i kościółek góralski (w stylu zakopiańskim). Jeden z placów przed świątynią, określony przez architekta jako plac Prawdy Objawionej, planowano otoczyć ośmiometrowym murem, na którym miały być umieszczone obszerne cy-taty ze Starego i z Nowego Testamentu. Mur definiowany był przez projektanta jako Ściana Trwania i Ciągłości Prawdy Objawionej, a sztuczny strumień na pla-cu miał symbolizować źródło Prawdy Objawionej. W podobny sposób opatrzono znaczeniami jeszcze kilka fragmentów świętego krajobrazu. Szczególnego wspar-cia autor koncepcji szukał w encyklice Jana Pawła II Fides et Ratio, zwłaszcza we fragmentach ujmujących wiarę i rozum jako „dwa skrzydła, na których duch ludzki wznosi się do kontemplacji prawdy” i tam też podkreślanego szacunku dla specyficznych dla każdego narodu wartości wnoszonych do skarbca powszechnej kultury.

Dominantę świętego krajobrazu miała stanowić budowla świątynna o kształcie niskiego ostrosłupa, swego rodzaju regularne wzgórze porośnięte zielenią i zwień-czone świetlikiem w formie olbrzymiego kryształu. Wzgórze miało z jednej strony przynależeć do religijnej tradycji gór, które były miejscem objawień, kontaktów ludzi z Bogiem czy innych świętych wydarzeń (jak góry: Synaj, Horeb, Tabor czy Golgota), a z drugiej strony zwracało się do słowiańskiej tradycji sypania kopców upamiętniających ważne wydarzenia czy bohaterów (skąd liczne w Polsce kopce,

w tym cztery w Krakowie: Krakusa, Wandy, Kościuszki i Piłsudskiego, następnie kopiec Jagiełły pod Grunwaldem, kopiec Unii Lubelskiej we Lwowie oraz wiele innych). We wnętrzu świętej góry ukośne ściany miały być wsparte nachylony-mi betonowynachylony-mi słupanachylony-mi tworzącynachylony-mi system coraz to cieńszych rozgałęzień, na kształt konarów drzewa. Ich krzewiastą strukturę kontynuował system szkieletu wspierającego świetlik. Zwieńczenie świetlikiem dawało wrażenie przebywania pod opieką świetlistego kryształu, który mógł być traktowany jako szczególny symbol Opatrzności Bożej.

Wkrótce po ogłoszeniu wyników konkursu zarząd Fundacji Budowy Świątyni sformułował wiele zastrzeżeń do zwycięskiego projektu i po upływie kilku mie-sięcy – w listopadzie 2000 roku – ogłosił przerwanie dalszych negocjacji z archi-tektem. Wywołało to dyskusję nad projektem, która rozszerzyła się na środowisko architektów, a później przeniosła się także na łamy gazet. Formułowane opinie ob-jęły zarówno głosy podziwu, trzeźwej oceny wad i zalet, jak i krytyki posuwającej się do formowania opinii skrajnie niesprawiedliwych. Sam architekt posądzany był o jednocześnie faszyzm, przynależność do „żydo-masonerii” bądź sprzyjanie New Age. Podczas gdy jedni, jak Andrzej Kiciński, wykładowca w Politechnice Warszawskiej, głosili, że „rzadko zdarza się w skali europejskiej dzieło o tak spój-nej treści, wnoszące tak wiele do światowego słownictwa architektonicznego”, to przeciwnicy, jak ksiądz doktor Andrzej Luft, twierdzili, że „przykrycie świątyni kurhanem jest degradacją i szokującym mezaliansem dwóch form: pogańskie-go grobowca i świątyni chrześcijańskiej”. Posądzenia o niezpogańskie-godność z duchem chrześcijaństwa płynęły również ze środowisk świeckich, między innymi Ludwik Konior na łamach jednego z czołowych czasopism architektonicznych stwierdził, że „symbolika Budzyńskiego jest pogańska, jest wyrazem chrześcijańskiej

de-98

wiacji”, dodając zarzuty o związki z masonerią, gnozą i kabałą. Inny znany ar-chitekt i publicysta skomentował spór słowami: „Nie ukrywam, że podobnie jak wielu moich kolegów nie byłem entuzjastą tego projektu, który postrzegam jako pretensjonalny. Moim zdaniem za mało w nim architektonicznego sznytu, a za dużo pogmatwanej teologii podanej w konwencji na poły komiksowej”. Na wiele podnoszonych zastrzeżeń odpowiadał także sam architekt, publikując obszerne wyjaśnienia. Wiele wątpliwości o braku poprawnych relacji z doktryną Kościoła katolickiego odrzucił wybitny dogmatyk, ksiądz profesor Czesław Bartnik, który w liście do Prymasa Polski napisał o projekcie: „Jest on – moim zdaniem – nie-zwykły, nie ma takiego drugiego na świecie, odpowiada doskonale ideom teologii powszechnej i polskiej, [...] i nie narusza żadnej prawdy wiary, wbrew niektórym zaściankowym pomówieniom”. Wydaje się, że opinię taką podzielał także pry-mas Józef Glemp, kilkakrotnie publicznie podtrzymując swoją pozytywną opi-nię o projekcie Budzyńskiego. Opinie o zagrożeniach technicznych związanych z realizacją projektu ostro zwalczał profesor Witold Molicki, formułując przy tym opinię o złej woli organizatorów, przekraczającej granice uczciwości. Mimo że do obrony propozycji Budzyńskiego włączyli się wybitni polscy architekci i zyskała ona także oficjalne poparcie Stowarzyszenia Architektów Polskich, zarząd fun-dacji podtrzymał swoje stanowisko i zrezygnował z realizacji projektu. W lipcu 2001 roku ogłosił drugi, tym razem zamknięty konkurs, w którym wygrał projekt zespołu Wojciecha i Lecha Szymborskich. Kolejne przetworzenia nowego zwycię-skiego projektu, wynikłe w następstwie dyskusji z zarządem fundacji, doprowa-dziły do tego, że obecnie realizowany projekt jest modernistyczną wersją klasycy-stycznej świątyni Jakuba Kubickiego z 1791 roku [il. 79].

Projekt Budzyńskiego i dyskusja wokół niego wskazuje na sytuację, w której brak ciągłości w kontynuacji tylko jednego zestawu symboli powoduje, że przy-wołanie określonego elementu symbolicznego musi konkurować z jego inter-pretacją w duchu innych systemów symbolicznych. Ten sam symbol w skrajnie spluralizowanych społeczeństwach może zatem uzyskiwać całkowicie różne in-terpretacje. Budzyński wykorzystał bardzo tradycyjny dla chrześcijaństwa i jego korzeni symbol góry, o co zresztą apelowali między innymi Hoffmann i Schloe-der, tymczasem ten wyjątkowo jednoznaczny symbol potraktowany został jako obraz pogańskiego kurhanu i utracił możliwość uzyskania materialnego kształtu. Podobnie nie zyskały zrozumienia jego próby architektonicznej interpretacji teo-logicznej koncepcji Opatrzności Bożej czy pewnych wątków wywodów zawartych w encyklice Fides et Ratio. W tej niemiłej dla architekta i zwolenników jego kon-cepcji sytuacji jedyną pocieszającą okolicznością pozostaje fakt, że niezrealizo-wany projekt wzbudził bardzo duże publiczne zainteresowanie i ma do dzisiaj liczne grono zwolenników, którzy określają go jako dzieło genialne. Jego prezen-tacje w kilku miastach w Polsce spotkały się z ogromnym zaciekawieniem pub-liczności. Niewykonany zamysł nadal żyje – co zdarza się tylko dziełom wybitnym – własnym życiem, a dyskusja, którą wywołał, uczyniła go, oprócz jego własnych wartości, trwale ważnym składnikiem dziejów polskiej architektury.