• Nie Znaleziono Wyników

John Stuart Mill

W dokumencie dotyczących praw człowieka (Stron 184-191)

O WOLNOŚCI

Źródło: Władza. Wolność. Prawo, Wydawnictwo Aureus, Kraków 1994 (przeł. A. Kurlandzka)

Sądzę, że powiedzenia Chrystusa wyrażają wszystko, co – o ile mogę stwier-dzić – było ich celem; że dają się one pogostwier-dzić ze wszystkimi wymaganiami wszech stronnej etyki; że można w nich wyczytać wszystko, co jest doskonałe w etyce, bez większego naciągania, niż to czynili ci, którzy usiłowali wysnuć z nich jakikolwiek praktyczny system postępowania. Ale można w całkowitej z tym zgodzie sądzić, że zawierają one i miały zawierać tylko część prawdy;

że zapisane wypowiedzi Założyciela chrześcijaństwa nie dają i nie miały da-wać wielu istotnych składników wyższej moralności i że te składniki zostały całkowicie wyrugowane z systemu etyki opracowanego przez kościół chrze-ścijański na podstawie tych wypowiedzi. Uważam wobec tego za wielki błąd szukać nadal w doktrynie chrześcijańskiej tego całokształtu wskazówek, który miała ona, w intencji jej twórcy, sankcjonować i popierać, lecz tylko częściowo podawać. Sądzę też, że ta ciasna teoria staje się w praktyce poważnym złem, zmniejszającym wielce wartość moralnego wychowania i nauczania, za którym opowiada się dziś tylu ludzi dobrej woli. Obawiam się, że usiłowania kształ-towania umysłu i uczuć na wyłącznie religijną modłę, z pominięciem tych świeckich norm (jak je można nazwać w braku lepszego miana), które istnia-ły dotąd obok chrześcijańskiej etyki i uzupełniaistnia-ły ją na drodze wzajemnego oddziaływania, da nam w rezultacie, a nawet daje już teraz, niski, nędzny, służalczy typ charakteru, który choćby się poddawał bez zastrzeżeń temu, co uważa za Najwyższą Wolę, nie jest zdolny wznieść się do zrozumienia i darze-nia sympatią pojęcia Najwyższej Dobroci. Sądzę, że dla odrodzedarze-nia moralne-go ludzkości potrzebne jest istnienie obok etyki chrześcijańskiej innej etyki, nie zaczerpniętej wyłącznie z chrześcijańskich źródeł; i że system chrześcijań-ski nie jest wyjątkiem od reguły, że dopóki umysł ludzki jest niedoskonały, interesy prawdy wymagają różnorodności opinii. Nie jest to wcale konieczne, aby ludzie, którzy przestali ignorować prawdy moralne nie zawarte w chrze-ścijaństwie, musieli ignorować którąkolwiek z prawd, jakie ono zawiera. Takie uprzedzenie lub przeoczenie jest bezwzględnie złem, lecz nie możemy się spodziewać, że go zawsze unikniemy, i musimy je uważać za cenę płaconą za nieoszacowane dobro. Musimy i powinniśmy odrzucać pretensję częściowej prawdy do bycia całą prawdą; a gdyby impuls reakcji doprowadził z kolei pro-testujących do niesprawiedliwości, możemy ubolewać nad jednostronnością

John Stuart Mill, O wolności

jak nad wszelką inną, lecz musimy ją tolerować. Jeśli chrześcijanie chcą uczyć niewierzących sprawiedliwości dla chrześcijaństwa, powinni sami oddawać sprawiedliwość ich niewierze. Nie przysłużymy się prawdzie, zamykając oczy na wiadomy wszystkim choćby powierzchownie obeznanym z historią literatu-ry fakt, że duża część najszlachetniejszych i najcenniejszych nauk moralnych była dziełem nie tylko ludzi, którzy nie znali chrześcijańskiej wiary, ale i ludzi, którzy ją znali i odrzucili.

Uznaliśmy zatem, że wolność opinii i jej wyrażania jest konieczna dla du-chowego szczęścia ludzkości (od którego wszelka inna jej pomyślność zależy) z czterech odrębnych powodów, które teraz w krótkości streścimy.

Po pierwsze, jeśli zmuszamy jakąś opinię do milczenia, nie możemy być pewni, że nie jest ona prawdziwa. Zaprzeczać temu oznacza zakładać swoją własną nieomylność.

Po drugie, choćby opinia, której kazano zamilknąć, była błędem, może ona zawierać i zwykle zawiera cząstkę prawdy. Ponieważ ogólna lub panująca opinia w jakimkolwiek przedmiocie rzadko lub nigdy nie jest całą prawdą, reszta prawdy może do nas dotrzeć tylko dzięki kolizji między przeciwnymi opiniami.

Po trzecie, nawet jeśli przyjęta opinia jest całkowicie prawdziwa, lecz nie może ścierpieć, by ktoś ją mocno i poważnie zwalczał, będzie wyznawana przez większość tych, którzy ją przyjmują, podobnie jak przesąd, bez głębo-kiego zrozumienia lub odczucia jej uzasadnienia. I nie koniec na tym, lecz po czwarte, znaczenie samej doktryny zaginie lub osłabnie i utraci swój żywotny wpływ na postępowanie i charakter; dogmat stanie się czczą formalnością i za-miast skłaniać do dobrego, będzie tylko zajmować miejsce, nie dopuszczając do rozwijania się rzeczywistych i gorących przekonań wyrosłych z rozumu lub osobistego doświadczenia […].

Przedstawiliśmy powody nakazujące dbać o to, by ludzie mogli swobodnie wyrabiać sobie poglądy i wyrażać je bez niedomówień, oraz zgubne skutki wynikające dla intelektualnej, a przez to i moralnej natury człowieka gdy ta swoboda nie jest zapewniona lub, gdy walczy się o nią wbrew istniejącym za-kazom. Zbadajmy teraz, czy te same powody nie wymagają, by ludzie mogli działać zgodnie ze swymi opiniami – wprowadzać je w życie bez przeszkody moralnej lub fizycznej ze strony swoich bliźnich, dopóki robią to na własne ry-zyko. To ostatnie zastrzeżenie jest naturalnie niezbędne. Nikt nie utrzymuje, że czyny powinny korzystać z tej samej swobody, co opinie. Przeciwnie, nawet opinie tracą swoje przywileje, gdy są wyrażane w takich okolicznościach, że stają się zachętą do szkodliwego czynu. Opinia, że handlarze zbożem ogładza-ją biedaków lub że własność prywatna jest kradzieżą, nie powinna być szyka-nowana, gdy jest tylko ogłaszana drukiem, lecz może zasługiwać na karę, gdy się ją wypowiada ustnie wobec podnieconego tłumu zgromadzonego przed domem handlarza zbożem lub gdy ktoś rozrzuca ją wśród tego tłumu w

posta-Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

ci odezwy. Wszelkie czyny przynoszące innym szkodę bez usprawiedliwionej przyczyny mogą, a w ważniejszych wypadkach muszą, wywoływać nieprzyja-zne uczucia, a w razie potrzeby czynną interwencję społeczeństwa. Wolność jednostki musi być ograniczona do tego stopnia, by nie sprawiała przykrości innym. Lecz jeśli człowiek nie wtrąca się do cudzych spraw i po prostu kie-ruje się swoją skłonnością i sądem w sprawach własnych, te same powody, które wykazują potrzebę wolności opinii, każą mu również pozwolić bez żad-nego dokuczania, by stosował swoje opinie w praktyce na swój własny koszt.

Że ludzkość nie jest nieomylna, że jej prawdy są po większej części połowicz-ne, że jednomyślność nie jest pożądana, jeśli nie wynika z najdokładniejszego i najswobodniejszego porównania przeciwnych opinii, a różnorodność opinii nie jest złem, lecz dobrem, dopóki ludzkość nie stanie się o wiele bardziej zdolna niż obecnie do wszechstronnego poznawania prawdy – są to zasady dające się zastosować tak samo do sposobów działania ludzi, jak do ich opinii.

Ze względu na niedoskonały stan ludzkości zarówno pożyteczną jest rzeczą, by istniały różne opinie, jak i rozmaite sposoby życia, by zostawiano różno-rodnym charakterom wolne pole, pod warunkiem niewyrządzania bliźnim krzywdy; i by wartość różnych trybów życia uwidoczniła się w praktyce, gdy ktoś uważa za stosowne je wypróbować. Krótko mówiąc, jest rzeczą pożąda-ną, by indywidualność przejawiała się w sprawach, które nie dotyczą przede wszystkim innych. Tam gdzie regułą postępowania nie jest własny charakter, lecz tradycje lub zwyczaje innych ludzi, brak jednego z głównych składników ludzkiego szczęścia i najważniejszego składnika indywidualnego i społeczne-go postępu.

Największą trudnością, jaką spotykamy przy wysuwaniu tej zasady, nie jest ocena środków prowadzących do uznanego celu, lecz obojętność ludzi dla samego celu. Gdyby rozumiano, że swobodny rozwój indywidualności jest jednym z zasadniczych składników dobrobytu; że jest to nie tylko element współrzędny z tym wszystkim, co nazywamy cywilizacją, wykształceniem, wy-chowaniem i kulturą, lecz także niezbędna część i warunek tych rzeczy, nie byłoby niebezpieczeństwa zlekceważenia wolności i nie przedstawiałoby wiel-kiej trudności wyznaczenie granicy między nią a kontrolą społeczną. Ale zło tkwi w tym, że zwykły sposób myślenia nie uznaje wewnętrznej wartości in-dywidualnej samorzutności i nie ma dla niej żadnych względów. Większość jest zadowolona z dzisiejszych metod postępowania ludzkości (gdyż są one jej dziełem) i nie może pojąć, dlaczego by te metody nie miały być dostatecznie dobre dla każdego; a ponadto samorzutność nie wchodzi w skład ideału więk-szości reformatorów moralnych i społecznych, dla których jest raczej przed-miotem podejrzliwości jako kłopotliwa, a może i buntownicza przeszkoda do powszechnego przyjęcia tego, co ich zdaniem byłoby najlepsze dla ludzkości.

Mało osób poza Niemcami pojmuje znaczenie doktryny, którą Wilhelm von Humboldt, wybitny uczony i polityk, obrał za temat swojej rozprawy –

dok-John Stuart Mill, O wolności

tryny głoszącej, że »celem człowieka, czyli tym, co dyktują mu wieczne i nie-zmienne nakazy rozumu, a nie podszepty mglistych i chwilowych pragnień, jest najwyższy i najbardziej harmonijny rozwój jego władz złączonych w jedną logiczną całość«; że przeto celem »do którego musi bezustannie dążyć każda ludzka istota i którego szczególniej osobom zamierzającym wpływać na swoich bliźnich nie wolno nigdy tracić z oczu, jest silna i rozwinięta indywidualność;

że do tego są niezbędne dwie rzeczy, »wolność i rozmaitość sytuacji«; i ze z ich zjednoczenia powstaje »indywidualna dzielność i brana różnorodność”, których skojarzenie daje »oryginalność«.

Odłożyłem na sam koniec rozpatrzenie licznej grupy zagadnień dotyczą-cych granicy interwencji państwowej, które choć ściśle związane z przedmio-tem niniejszej rozprawy, nie wchodzą właściwie w jego zakres. Istnieją wy-padki, w których argumenty przeciw interwencji nie opierają się na zasadzie wolności, gdyż chodzi wtedy nie o ograniczenie, lecz o popieranie czynności jednostek; wyłania się pytanie, czy rząd powinien coś zrobić lub nakazać zro-bić dla ich dobra, czy też j pozostawić im tę rzecz do zrobienia w pojedynkę lub dobrowolnie połączonymi] siłami.

Zarzuty przeciw interwencji państwowej nie pociągającej za sobą narusze-nia wolności są trojakiego rodzaju:

Pierwszy z nich pojawia się, gdy chodzi o rzeczy, które jednostki zrobią prawdo podobnie lepiej od rządu. Ogólnie mówiąc, nikt nie nadaje się lepiej do kierowania jakąś sprawą lub decydowania, w jaki sposób i przez kogo ma być prowadzona, jak ci, którzy są w niej osobiście zainteresowani. Zasada ta potępia tak częste niegdyś wtrącanie się prawodawstwa lub urzędników do zwykłej produkcji przemysłowej Ale ta strona przedmiotu została już wyczer-pująco przedstawiona przez ekonomistów i nie wiąże się z zasadami niniejszej rozprawy.

Drugi zarzut jest bardziej związany z naszym przedmiotem. W wielu wy-padkach, choć jednostki nie załatwią, przeciętnie biorąc, danej sprawy tak dobrze jak urzędnicy państwowi, niemniej jest pożądane przekazanie tej spra-wy do zrobienia im, a nie rządowi w interesie ich własnego spra-wychowania umy-słowego – w celu wzmocnienia ich zdolności działania, wyćwiczenia ich sądu i zapoznania ich ze sprawami, które im się pozostawia. Jest to głównym, cho-ciaż nie jedynym, powodem do zalecania instytucji sądu przysięgłych (w spra-wach nie mających charakteru politycznego), wolnych i ludowych, lokalnych i miejskich instytucji oraz prowadzenia przemysłowych i filantropijnych przed-sięwzięć przez dobrowolne stowarzyszenia. Kwestia ta nie dotyczy wolności i daleki tylko z tym przedmiotem ma związek, lecz jest to kwestia rozwoju. Nie będę się w tym miejscu rozwodzić nad znaczeniem tych rzeczy dla wychowa-nia narodowego; są one w istocie szkoleniem obywateli, praktyczną częścią politycznego wychowania wolnych ludzi, która wyrywa ich z ciasnego kręgu

Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

osobistego i rodzinnego egoizmu i usposabia do zrozumienia wspólnych in-teresów oraz prowadzenia wspólnych spraw – przyzwyczajając ich do działania ze społecznych lub na wpół społecznych motywów i ; stawiania sobie celów, które ludzi łączą, a nie dzielą. Bez tych nawyków i uzdolnień nie da się wpro-wadzić ani zachować wolnościowego ustroju, jak o tym świadczy tak często napotykany przejściowy charakter wolności politycznej w krajach, w których nie opiera się ona na dostatecznie szerokiej podstawie swobód lokalnych.

Dalej, prowadzenie czysto lokalnych spraw przez władze miejscowe, a wiel-kich przedsiębiorstw przemysłowych przez spółki tych, którzy dostarczają do-browolnie środków pieniężnych, jest godne zalecenia ze względu na wszystkie wyłuszczone w tej rozprawie korzyści wynikające z rozwoju indywidualności i różnorodnych sposobów działania. Czynności rządowe zmierzają wszędzie w tym samym kierunku. Przeciwnie, jednostki i zrzeszenia dobrowolne po-dejmują rozmaite eksperymenty, wynosząc z nich nieskończenie różnorodne doświadczenie. Państwo może z pożytkiem stać się ośrodkiem gromadzącym doświadczenie nabyte we wielu próbach, by je potem przekazywać i szerzyć.

Zadaniem jego jest umożliwić każdemu, kto robi doświadczenia, korzystanie z doświadczeń cudzych, zamiast tolerować jedynie eksperymenty własne.

Trzecim i najbardziej przekonywającym powodem do ograniczenia inter-wencji rządu jest wielkie zło wynikające z niepotrzebnego potęgowania jego władzy, Każda funkcja dodana do tych, które rząd już sprawuje, rozszerza jego wpływ na nasze nadzieje i obawy i coraz bardziej zmienia czynną i am-bitną część społeczeństwa w stronników rządu lub jakiejś partii dążącej do władzy. Gdyby zarząd dróg publicznych, kolei żelaznych, banków, towarzystw ubezpieczeniowych, wielkich spółek akcyjnych, uniwersytetów i towarzystw dobroczynności znajdował się w rękach państwa; gdyby w dodatku samo-rząd miejski i gminny wraz ze wszystkim, co obecnie do niego należy, stał się działem administracji centralnej; gdyby pracownicy wszystkich tych róż-nych przedsięwzięć byli mianowani i opłacani przez rząd i od niego tylko spodziewali się polepszenia swego losu, to mimo swobody prasy i wybierania prawodawców przez lud, kraj nasz czy jakikolwiek inny byłby wolny jedynie z imienia. Zło zaś byłoby tym większe, im sprawniej i bardziej naukowo skon-struowano by machinę administracji – im umiejętniej dobierano by do kie-rowania nią najzdolniejsze ręce i głowy. Niedawno zaproponowano w Anglii, by wybierać wszystkich urzędników państwowych na podstawie egzaminów konkursowych celem powierzenia tych stanowisk ludziom najzdolniejszym i najbardziej wykształconym; i wiele pisano na korzyść i przeciw tej propozycji.

Przeciwnicy jej podkreślają najsilniej argument, że posada etatowego urzęd-nika państwowego nie daje dostatecznych widoków wynagrodzenia i poważa-nia, by mogła przyciągać największe talenty, które zawsze zrobią świetniejszą karierę w wolnych zawodach lub w służbie spółek przemysłowych lub innych stowarzyszeń. Nie dziwiłbym się, gdyby ten argument został wysunięty przez

John Stuart Mill, O wolności

zwolenników powyższej propozycji w odpowiedzi na główną jej trudność.

W ustach przeciwników brzmi on dość dziwnie. To, co postawiono jako za-rzut, jest klapą bezpieczeństwa proponowanego systemu. Gdyby wszyscy wyso-ce utalentowani ludzie w kraju dali się wciągnąć do służby rządowej, propozy-cja zmierzająca do tego rezultatu mogłaby wywołać niepokój. Gdyby wszystkie sprawy społeczne, których załatwianie wymaga zorganizowanej działalności lub szerokich horyzontów, znajdowały się w rękach rządu i gdyby urzędy pań-stwowe były powszechnie obsadzone najzdolniejszymi ludźmi, cała wyższa kultura i wyrobiona inteligencja kraju, z wyjątkiem czysto filozoficznych umy-słów, ześrodkowałaby się w licznej biurokracji, do której reszta społeczności zwracałaby się we wszystkich rzeczach: pospólstwo, aby otrzymać wskazówki i kierować się nimi we wszystkim, co musiałoby czynić, a ludzie zdolni i ma-jący wyższe aspiracje, by pójść w górę. Przyjęcie do szeregów tej biurokracji, a następnie wspinanie się ze szczebla na szczebel, stałoby się jedynym celem ambicji. Przy takim systemie rządów nie tylko ogół poza obrębem biurokracji jest niezdolny z braku praktycznego doświadczenia krytykować lub hamować wybryki biurokracji, ale nawet gdyby rząd despotyczny lub normalnie funk-cjonujące instytucje ludowe wyniosły na szczyt władzy władcę lub władców o reformatorskich skłonnościach, nie dałoby się przeprowadzić żadnej refor-my sprzecznej z interesami biurokracji. W takim smutnym stanie znajduje się imperium rosyjskie, jak wykazują sprawozdania tych, którzy mieli okazję bliżej mu się przypatrzyć. Sam car jest bezsilny wobec biurokratów; może wysłać ko-gokolwiek z nich na Sybir, lecz nie może rządzić bez nich lub wbrew ich woli.

Mogą oni założyć milczące weto przeciw każdemu jego ukazowi, wstrzymując się po prostu od jego wykonania. W krajach bardziej cywilizowanych i bun-towniczych ludzie przyzwyczajeni są do oczekiwania wszystkiego od państwa lub przynajmniej do pomagania sobie tylko za pozwoleniem i zgodnie z in-strukcją państwa, przypisują mu naturalnie odpowiedzialność za wszelkie zło, jakie na nich spada, a gdy to zło wyczerpie ich cierpliwość, powstają przeciw rządowi i robią to, co nazywamy rewolucją; po czym ktoś inny z upoważnienia lub bez upoważnienia narodu wdziera się na tron, wydaje rozkazy biurokracji i wszystko idzie mniej więcej tym samym torem, ponieważ biurokracja się nie zmieniła, a nikt nie umie jej zastąpić.

Całkiem odmienny widok przedstawiają narody przyzwyczajone do samo-dzielnego załatwiania swoich własnych spraw. We Francji, gdzie znaczna część narodu odbywa służbę wojskową a wielu rekrutów dosługuje się przynajmniej stopnia podoficera, znajduje się w każdym ludowym powstaniu kilka osób zdolnych do objęcia dowództwa i ułożenia naprędce jakiego takiego planu akcji. Amerykanie wykazują te same zdolności we wszelkiego rodzaju spra-wach cywilnych, co Francuzi w rzeczach wojskowych; każda grupa Ameryka-nów pozostawiona bez rządu potrafi na poczekaniu utworzyć nowy i kierować tą czy inną publiczną sprawą inteligentnie, planowo i stanowczo. Każdy wolny

Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

naród powinien być do tego zdolny; a naród mający tę zdolność jest pewny swej wolności; nie da się nigdy ujarzmić żadnemu człowiekowi lub grupie ludzi dlatego tylko, że mogą oni uchwycić i ściągać cugle rządów centralnych.

Żadna biurokracja nie może mieć nadziei, że skłoni taki naród do wykonania lub znoszenia czegoś, co mu jest niemiłe. Ale tam, gdzie wszystko się robi za pośrednictwem biurokracji, nie można przeprowadzić niczego, czemu ona jest naprawdę przeciwna. Konstytucją takich krajów jest zorganizowanie z lu-dzi doświadczonych i praktycznych zdyscyplinowanej grupy w celu sprawo-wania rządów nad resztą narodu; a im doskonalsza jest ta organizacja, im lepiej się jej uda przyciągnąć i wychować w swoim duchu najzdolniejszych ludzi ze wszystkich warstw społecznych, tym większą jest niewola wszystkich, nie wyłączając biurokratów. Rządzący są bowiem tak samo niewolnikami swo-jej , dyscypliny i organizacji, jak rządzeni niewolnikami władców. Mandaryn chiński jest tak samo narzędziem i tworem despotyzmu, jak prosty wieśniak.

Każdy jezuita jest niewolnikiem swego zakonu, który go w najwyższym stopniu poniża, choć sam zakon służy do zwiększenia zbiorowej potęgi i znaczenia swych członków.

Leon XIII

W dokumencie dotyczących praw człowieka (Stron 184-191)