• Nie Znaleziono Wyników

O GODNOŚCI CZŁOWIEKA

W dokumencie dotyczących praw człowieka (Stron 51-68)

Źródło: Wielkie Mowy Historii, Polityka, Warszawa 2006, t. 1 Od Mojżesza do Napoleona (przeł. H. Lubicz-Trawkowska)

Czytałem, najczcigodniejsi Ojcowie, w arabskich pismach, iż Abdallach Saracen, zapytany o to, co na tej, by tak rzec, scenie świata zda mu się rze-czą najbardziej godną podziwu, odpowiedział, iż nic nie wydaje mu się cu-downiejsze od człowieka. Odpowiedź owa jest całkowicie zgodna ze zdaniem Merkurego [Hermesa Trzykroćwielkiego]: „Wielkim cudem, o Asklepiosie, jest człowiek!”

Kiedy zastanawiałem się nad słusznością tych wypowiedzi, nie nazbyt wy-starczające wydały mi się liczne uzasadnienia podawane przez wielu auto-rów, a dotyczące wyższości natury ludzkiej: że oto człowiek jest pośrednikiem między stworzeniami, zżytym z istotami wyższego rzędu, rządzącym istotami niższymi, tłumaczem natury dzięki wyczuleniu zmysłów i dociekliwości rozu-mu, przerwa pomiędzy nieruchomą wiecznością a upływem czasu oraz, jak powiadają Persowie, łącznikiem świata, a nawet Hymenem, kimś niewiele mniejszym od aniołów, jak zaświadcza prorok Dawid. Zaiste, ważne to racje, jednakże nie fundamentalne, czyli takie, które słusznie sprawią, że można człowiekowi oddać przywilej bycia istotą najwspanialszą. Bo czemuż nie mamy bardziej podziwiać samych aniołów i błogosławionych chórów nieba?

W końcu zdało mi się, że rozumiem, czemuż to najszczęśliwszą, a zatem godną najwyższego podziwu istotą jest człowiek, a tak że jakie naprawdę przy-padło mu położenie w po rządku wszechświata, którego zazdroszczą mu nie tylko zwierzęta, lecz i gwiazdy, a nawet duchy z zaświatów. Rzecz niewiarygod-na, zadziwiająca! Czemuż by nie, skoro dlatego właśnie człowieka zwie się i uważa za cud wielki i istotę naprawdę godną podziwu?

Jakież to położenie? Posłuchajcie, Ojcowie, nakłońcie chętnie uszy, a dzięki waszej wyrozumiałości łaskawie potraktujcie tę moją rozprawę.

Już oto Pan Bóg, Ojciec najwyższy i Budowniczy, zgodnie z zasadami ta-jemnej mądrości, stworzył ten widzialny dla nas boski dom świata, najdostoj-niejszą świątynię. Ponad niebiański region ozdobił Inteligencjami, ożywił eteryczne globy wiecznymi duszami, wypełnił mnogością stworów wszelakich części cuchnące, nieczyste i mętne świata niższego. Gdy jednak Architekt dzieło ukończył, zapragnął, by znalazł się ktoś, kto rozważyłby zasadność owe-go dzieła, umiłował jeowe-go piękno, podziwiał ogrom jeowe-go. Gdy zatem wszystko gotowe było (jak zaświadcza Mojżesz i Timajos), na końcu pomyślał o

stworze-Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

niu człowieka. Otóż pośród archetypów nie było z czego ukształtować nowej progenitury, ani pośród skarbów niczego, by nowemu synowi dać dziedzic-two, ni na ławach całego świata najpośledniejszego choćby miejsca, na któ-rym ten wszechświata kontemplator mógłby zasiąść. Wszędzie było już pełno, wszystko rozdzielono między porządek wyższy, pośredni oraz niższy. Nie by-łoby jednak godne Ojcowskiej Wszechmocy uczynienie niedostatku, jakoby osłabła w ostatnich chwilach porodu; nie byłoby godne Mądrości używanie wybiegów, w braku rozwiązania, w tak ważnej sprawie; nie byłoby godne Miło-ści dobrotliwej, aby istota powołana do wychwalania szczodroMiło-ści Bożej w po-zostałym stworzeniu zmuszona była potępiać ją w tym, co się tyczyło jej samej.

Ostatecznie Robotnik najdoskonalszy postanowił, iż dla tego, kto niczego nie może na własność otrzymać, odpowiednie będzie wszystko to, co w szczegól-ności zostało dane każdej istocie z osobna. Wziął zatem człowieka, owo dzieło o niejasnym wizerunku, a umieściwszy je pośrodku świata, ozwał się doń tymi słowy: „Jeśli nie daliśmy ci, Adamie, ani określonej siedziby, ani własnego ob-licza, ani żadnego szczególnego daru, to dlatego, byś siedzibę, oblicze, dary jakie tylko zechcesz, posiadał wedle twego życzenia i pomysłu. Co do pozosta-łych istot, ich określona natura trzymana jest w ryzach wskutek praw, jakie im przypisaliśmy – co do ciebie zaś, zawierzyłem cię własnej twej ocenie, która pozwoli ci określić własną naturę. Jeślim cię postawił w świecie na miejscu po-średnim, to po to, byś stamtąd łatwiej przepatrywał wszystko, co się znajduje w świecie dookoła. Jeślim cię nie uczynił ni niebiańskim, ni ziemskim, ni śmiertelnym, ni nieśmiertelnym, to po to, byś, wyposażony niejako w polu-bowną i honorową zdolność kształtowania i formowania siebie samego, nadał sobie kształt dowolny. Będziesz się mógł wyrodzić w formy poślednie, od zwie-rząt idące; będziesz się mógł, decyzją swojego umysłu, odrodzić w formach wyższych, które są boskie.”

O, najwyższa dobroci Boga Ojca, o, najwyższa i podziwu godna szczęśliwo-ści człowieka! Zostało mu dane mieć, co zechce, być, kim zechce. W chwili na-rodzin zwierzęta przynoszą ze sobą „z brzucha matki” (jako rzecze Lucyliusz) to, co posiadać będą. Duchy wyższe od początku lub nieco później były tym, czym miały być na wieki wieków. Ale człowiekowi Ojciec dał przy narodzinach wszelkiego rodzaju nasiona i wszelkiego gatunku zalążki życia. Te, które każ-dy będzie kultywował, rozwiną się w nim i wydadzą owoc: roślinne sprawią, iż stanie się rośliną; zmysłowe uczynią zeń zwierzę; rozumne wyniosą go do rzędu istoty niebiańskiej; intelektualne uczynią zeń anioła i syna Bożego. Jeśli zaś, nie zadowalając się losem żadnego stworzenia, skupi się pośrodku swojej jedyności, tworząc z Bogiem jednego ducha, w nieprzeniknionej samotności Ojca wyniesionego ponad wszelkie rzeczy, będzie mieć pierwszeństwo przed wszystkimi.

Któż by nie podziwiał naszego kameleona? Lub, ogólniej rzecz ujmując, któż miałby więcej podziwu dla czegokolwiek innego? Asklepios z Aten nie

Giovanni Pico della Mirandola, O godności człowieka

mylił się, mówiąc, iż w tajemnicach, z racji zmiennej i potrafiącej się samoist-nie zmieniać natury tej istoty, określa się ją mianem Proteusza. Stąd słynne metamorfozy u Hebrajczyków i u pitagorejczyków.

Zaiste, z jednej strony najbardziej zakryta teologia żydowska przemie-nia już to Henocha w świętego posłańca boskości […], już to inne postaci w inne bóstwa. Z drugiej strony pitagorejczycy czynią zbrodniarzy zwierzętami, a także, jeśli wierzyć Empedoklesowi, roślinami; idąc w ich ślady, Mahomet lubił mawiać, iż oddalając się od prawa bożego popada się w zezwierzęcenie – i miał rację. Nie kora bowiem czyni roślinę, lecz jej natura, głupia i nieczuła;

nie skóra czyni zwierzęta robocze, lecz ich dusza, bydlęca i zmysłowa; nie za-okrąglone ciało czyni niebiosa, lecz prostota planu; nadto nie oddzielenie się od ciała, lecz duchowa inteligencja czyni anioła. Gdy więc widzicie człowieka po ziemi pełzającego a wydanego swemu brzuchowi, to nie człowieka macie na oczach, lecz kłodę; gdy widzicie człowieka, który, ze wzrokiem zamglo-nym próżzamglo-nymi mrzonkami imaginacji swojej, jakoby przez Kalipso, urzeczony posępnym czarem, popada w niewolę swoich zmysłów, to macie na oczach bydlę, nie człowieka. Jeśli widzicie filozofa, jak rozróżnia wszystkie rzeczy we-dle słusznej racji, oddajcie mu cześć: niebiańska to istota, nie ziemska; jeśli widzicie czystego kontemplatora, jak, o własne ciało się nie troszcząc, wycofu-je się do świątyni swego umysłu, to już nie chodzi o istotę ziemską ani niebiań-ską, lecz o bóstwo wspanialsze, w ludzkim ciele ukryte.

Któż zatem wstrzyma się od podziwu dla człowieka? [...] I ku czemu to wszystko zmierza? Abyśmy pojęli, iż, jako że los nasz przy narodzinach pozwa-la nam być tym, czym zechcemy, powinniśmy czuwać przede wszystkim nad tym, by nie oskarżano nas, jakbyśmy nie wiedzieli o naszym wysokim stanowi-sku, stając się wreszcie bydlętom roboczym podobnymi i zwierzętom bezro-zumnym. Rzeknijmy raczej za prorokiem Asafem: „Jesteście bogami i wszyscy – synami Najwyższego”; nie nadużywajmy zatem największej łaskawości Ojca, czyniąc zgubny użytek z wolnego wyboru, jaki nam dał dla naszego zbawienia.

[...]

Jakimż jednak dysponujemy środkiem, cóż wreszcie powinniśmy czynić?

Spójrzmy, co tamci [Serafiny, Cherubiny, Trony] czynią, jaki prowadzą ży-wot? Jeśli także my taki żywot będziemy wiedli (bowiem możemy tak czynić), już postawimy nasz los na poziomie ich losu. Serafin płonie ogniem miłości [charitas]; Cherubin jaśnieje blaskiem inteligencji; Tron stoi jak osąd nie-wzruszony. [...] Jakże jednak przenieść swój osąd lub swoją miłość na coś, czego nie znamy? Umiłował Mojżesz Boga, którego zobaczył; z tego, co zoba-czył podczas rozmyślań na górze, uczynił, jako sędzia, regułę dla swego ludu.

Zatem jako pośrednik przygotowuje nas Cherub przez swoją światłość do se-raficznego ognia, podobnie jak promiennością swoją kieruje nas ku osądo-wi Tronów. Taki jest węzeł pierwszych umysłów, palladyjski porządek, który przewodzi kontemplacyjnej filozofii [...].

Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

Zasięgnijmy rady Apostoła Pawła, naczynia wybranego, pytając, co też uj-rzał pośród zastępów Cherubinów, kiedy został porwany do trzeciego nieba.

Pospieszy z odpowiedzią, głosem Dionizego, iż owi się oczyszczają, następnie doznają iluminacji, i wreszcie stają się doskonali. [...]

Lecz po to, by nie zadowalać się naszymi jedynie autorami, zapytajmy pa-triarchy Jakuba, którego wizerunek rzeźbiony błyszczy na siedzisku chwały.

Pouczy nas, Ojciec przemądry, który spał w świecie na dole a czuwa w tym na górze, [...] iż drabina, oparcie całkiem na ziemi znajdując, wznosi się ku zwieńczeniu nieba, podzielona na szereg niezliczonych stopni; Pan stoi na jej szczycie, anioły kontemplujące zaś przebiegają po niej wchodząc i schodząc na przemian.

Jeśli powinniśmy się starać, by tak samo czynić, my, którzy dążymy do żywota anielskiego, pytam was: czy mamy postawić na szczeblach Pańskich zbrukaną stopę, położyć na nich brudne dłonie? Tajemnice mówią, iż święto-kradztwem jest, by nieczyste stykało się z czystym. O jakież jednak chodzi tu stopy? O jakie dłonie? Chodzi, oczywiście, o stopę duszy, [...] o dłonie duszy.

[...] Owe dłonie, owe stopy, innymi słowy, cała ta zmysłowa część, na której się zasadza powab ciała i która unieruchamia duszę, dławiąc ją za szyję (jak po-wiadają) – obmyjmy je w filozofii moralnej, niczym w wodzie żywej, w obawie, iż przegonią nas z drabiny za sprawą bezbożności i nieczystości.

To jednak jeszcze nie wystarczy, jeśli pragniemy być po stronie aniołów, którzy przebiegają drabinę Jakubową: nadto wcześniej potrzebne są i nie-zbędne zdolność i skłonność do pójścia naprzód zgodnie z regułami, szczebel za szczeblem, byśmy nigdy nie zboczyli z drogi, jaką wskazuje drabina, i byśmy chodzili w obu kierunkach. [...]

Przepytajmy także Hioba sprawiedliwego, który zawarł z Bogiem przymie-rze na życie, nim jeszcze sam życie otrzymał; spytajmy go, jaka jest, pomiędzy dziesiątkami setek tysięcy cnót, które skupiły się w jego pobliżu, ta cnota, jakiej Bóg Najwyższy najbardziej pragnie. Nie omieszka odpowiedzieć, iż jest nią spokojność, zgodnie z tym, co zapisane w jego księdze: „Ten, który czyni pokój na wysokości”. [...] Niewątpliwie, Ojcowie, mieszka w nas wiele nie-zgodności, skrywamy w naszym wnętrzu gorsze jeszcze boje niż wojny domo-we: jeśli pragniemy tego pokoju, który może nas pociągnąć na tyle wysoko, byśmy się znaleźli pomiędzy najszlachetniejszymi stworzeniami Boga - jedynie filozofia stłumi je w nas i całkowicie uspokoi. [...]

Przywołani w tak pochlebny sposób, wezwani z tak wielką przychylnością, niesieni przez nasze uskrzydlone stopy niczym ziemski Merkury w objęcia tej błogosławionej matki, będziemy się cieszyć upragnionym pokojem: pokojem najświętszym, niepodzielnym zjednoczeniem, zgodną przyjaźnią, dzięki której wszystkie umysły nie tylko godzą się w jednej jedynej inteligencji ponad wszel-kimi inteligencjami, lecz nawet kończą dochodząc, w sposób niewysłowiony, do najgłębszej jedni. Taka to przyjaźń, o której powiadają pitagorejczycy,

Giovanni Pico della Mirandola, O godności człowieka

iż jest celem wszelkiej filozofii, taki to pokój, który Bóg uczynił na wysokości i który aniołowie, zstąpiwszy na ziemię, przyszli ogłosić ludziom dobrej woli, aby pomógł samym ludziom pójść do nieba i stać się aniołami. [...]

Zwróćmy się także do samego Mojżesza, stojącego całkiem nie opodal try-skającego źródła pełni najświętszej i niewysłowionej inteligencji, której nek-tarem upajają się anioły.

Zaprawdę, nie tylko Mojżeszowe czy chrześcijańskie tajemnice, lecz także teologie pierwszych wieków sprawiają, że widzimy zalety i godność owych sztuk wyzwolonych, co do których podjąłem dyskusję. Cóż bowiem innego oznacza-ją stopnie inicjacji stosowane w tajemnych ceremoniach Greków? Wtajem-niczanym, których wcześniej poddano oczyszczeniu dzięki sztukom niejako oczyszczającym, o których mówiliśmy – moralności i dialektyce – dozwalano przystąpić do tajemnic. Na czym to polegać może, jeśli nie na interpretowa-niu przez filozofię sekretów natury? W tym, i tylko tym stadium zdarzała im się owa słynna , to jest wewnętrzne widzenie rzeczy boskich poprzez światło teologii. [...] Dajmy się unieść, Ojcowie, dajmy się unieść sokratycz-nym furiom, które wiodą nas poza myśl, aż myśl tę i nas samych doprowadzają do Boga. Furie te poniosą nas jeszcze dalej, gdy najpierw wykonamy to, co jest w nas. Jeśli bowiem, dzięki moralności z jednej strony, słuszna zgodność wiedzie ku miarkowaniu siły namiętności, w taki sposób, że obie nawzajem zestrajają się w trwałą harmonię, nadto jeśli, dzięki dialektyce z drugiej stro-ny, postęp rozumu wiedzie ją ku liczbie, [to] niesieni furiami Muz pozwolimy płynąć w naszych wewnętrznych uszach harmonii niebiańskiej. [...]

Święte imiona Apollina, jeśli spróbujemy zgłębić ich znaczenia i tajemnice w nich zawarte, ukazują dobitnie, iż Bóg jest równie filozofem co prorokiem.

Jako że Ammonios wystarczająco zajmował się tą kwestią, nie ma najmniej-szego powodu, bym ją tu osobno wykładał; wspomnijmy jednak, Ojcowie, na [...] delfickie maksymy, absolutnie niezbędne każdemu, kto wejdzie do świę-tego i dostojnego przybytku, nie świę-tego apollińskiego z bajek, ale prawdziwego, który oświeca każdą duszę na świat przychodzącą: ujrzycie, iż nie zachęcają nas one do czegoś innego niż do przylgnięcia z całej siły do trójdzielnej filo-zofii, przedmiotu dzisiejszej dyskusji.

Słynne bowiem (meden agan), czyli „nic ponad miarę”, zaleca właśnie normę i regułę cnót wszelakich poprzez obliczenie złotego środka, o czym mówi moralność. I Następnie (gnothi seauton), czyli

„poznaj samego siebie”, namawia nas i nakłania do studiowania całej Natury, w której natura człowieka zajmuje miejsce pośrednie i niejako mie-szane [...].

Poradźmy się także wielkiego mędrca Pitagorasa – mędrca nade wszystko dlatego, iż nigdy nie uważał się za godnego tego miana. Poradzi nam on najpierw, byśmy nie siadali na korcu, innymi słowy, nie odmawiali, siedząc dalej leniwie i bezczynnie, tej rozsądnej części duszy, która pozwala wszystko

Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

zmierzyć, osądzić i zbadać – lecz przeciwnie, kierowali nią wytrwale i wprawia-li ją w ruch przez dialektyczne ćwiczenie i regulację. Następnie wskaże nam dwie rzeczy, których szczególnie należy unikać: oddawanie moczu pod słońce i obcinanie paznokci podczas składania ofiary. [...]

Wreszcie poradzi nam on, by karmić koguta, innymi słowy sycić boską część naszej duszy poznawaniem tego, co boskie, jakoby stałym pokarmem i niebiańską ambrozją. Ów kogut jest tym, co wzbudza u lwa – innymi słowy, u każdej ziemskiej władzy – strach i szacunek. Ten właśnie kogut, jak czyta-my w księdze Hioba, otrzymał dar inteligencji. Śpiew tego koguta sprawia, iż człowiek obłąkany wraca do siebie. O brzasku ten kogut łączy się z gwiazda-mi dnia, by codziennie wyśpiewywać na chwałę Pańską. Ugwiazda-mierający Sokrates, w nadziei, iż połączy boskość swej duszy z boskością lepszego świata i odtąd będzie już poza jakimkolwiek zagrożeniem chorobą, o tym właśnie kogucie rzekł, iż winien go jest Eskulapowi, czyli lekarzowi dusz.

Rozpatrzmy również teksty Chaldejczyków, a ujrzymy, jeśli damy im wiarę, jak te same nauki otwierają śmiertelnikom drogę ku szczęśliwości. Jak piszą chaldejscy interpretatorzy, Zaratusztra określał duszę jako „skrzydlatą”, do-dając, iż kiedy odpadną jej skrzydła, dusza zostaje strącona w ciało, by, skoro tylko odrosną, ponownie ulecieć ku niebiosom. Ponieważ uczniowie pytali go, w jaki sposób dostać duszę ptaka, ze skrzydłami piórami okrytymi, powie-dział im: „Podlewajcie skrzydła wodą życia”. A gdy chcieli się za wszelką cenę dowiedzieć, gdzie tej wody szukać, odrzekł im (jak miał w zwyczaju) przypo-wieścią: „Cztery rzeki obmywają i nawadniają Raj Boży. Tam właśnie winniście czerpać wodę waszego zbawienia. Ta, co płynie z północy, zwie się Piszon, czyli prosto; ta z zachodu Gichon, co znaczy pokuta [oczyszczenie]; ta ze wschodu Chiddekel, co oznacza światło; ta z południa Perath, co jako pobożność [miłość] wyłożyć można” Weźcie, Ojcowie, pod uwagę te Zaratusztry nauki, a rozważcie starannie ich sens: zaiste, nie zachęcają nas one do niczego inne-go, jak do posługiwania się nauką moralną jakoby iberyjską falą, dla obmycia naszych oczu z nieczystości; dialektyką jakoby północnym kordonem, by ich spojrzenie skierować prosto ku dobru, następnie rozważaniem natury, aby-śmy się przyzwyczaili do wytrzymania światła prawdy, tak jeszcze słabego jak pierwsze promienie wstającego słońca, a wreszcie teologiczną pietas oraz naj-świętszym kultem Boga, byśmy mężnie i do końca wytrzymali, na podobień-stwo orłów niebiańskich, oślepiający blask południowego słońca. [...]

Oto, najczcigodniejsi Ojcowie, racje, które mnie nie tylko pchnęły, lecz i zmusiły do studiowania filozofii. [...] Otóż za dni naszych – co jest nie-szczęściem tych czasów – cała ta działalność filozoficzna bardziej do pogardy i zniewag prowadzi niż do zaszczytów i chwały. […] Co gorsza, niestety, za-częto uznawać za mędrców jedynie najemników mądrości, do tego stopnia, iż widzimy Palladę cnotliwą, która z łaski bogów wybrała u ludzi pomieszkanie, jak jest przepędzana, wyszydzana, wygwizdywana; nie masz nikogo, kto by ją

Giovanni Pico della Mirandola, O godności człowieka

miłował i okazywał jej zainteresowanie, chyba że się niejako sprostytuuje i, po-brawszy nędzną zapłatę za swe zdeflorowane dziewictwo, wrzuci do szkatuły któregoś kochanka ten niedobrze nabyty pieniądz. [...] Prawdę ukochałem namiętnie, do tego stopnia, iż zarzuciłem wszelką troskę o sprawy, zarówno własne, jak i publiczne, by mieć przyjemność całkowitego oddania się kon-templacji; nie udało się dotychczas i nie uda się w przyszłości odwieść mnie od tego, ani przez krytykę zawistników, ani przez obelgi wrogów mądrości. To właśnie filozofia nauczyła mnie polegać raczej na własnym sumieniu niż na zewnętrznych osądach – i zawsze mniej się troskać o niedobre opinie na mój temat niż o konieczność, bym sam nie mówił albo nie czynił nic złego.

[...] Stało się już bowiem zwyczajem ujadanie równie, jeśli nie bardziej, natarczywe na przedsięwzięcia słusznie i skrupulatnie zmierzające ku cnocie, co i na przedsięwzięcia niesłuszne i złe, których cel jest niegodziwy. Niektó-rzy zupełnie nie pochwalają tego rodzaju dyskusji i tego sposobu publiczne-go spierania się nad uczonymi kwestiami, pod pretekstem, iż jakoby chodzi tu bardziej o wystawianie na pokaz inteligencji oraz popisywanie się swoją wiedzą niż o nauczanie. [...]

W ich oczach nie ulegało wątpliwości, iż po to, by dojść do poznania prawdy, przedmiotu ich poszukiwań, nic nie równało się z powtarzanym ćwi-czeniem dyskusji. Jak bowiem gimnastyka pozwala na zwiększenie sił ciała, podobnie ta, że tak powiem, literacka palestra stanowi miejsce, w którym siły duchowe w najwyższym stopniu wzmagają się, wzmacniają i ożywiają. Co do mnie, trudno mi uwierzyć, by poeci, wychwalając zbroję Pallady, albo Żydzi, kiedy twierdzą, iż żelazo […] jest symbolem mędrców, dawali nam do zrozu-mienia cokolwiek innego niż doskonałość tego rodzaju zmagań, niezbędnych dla nabycia mądrości. Stąd, być może, pragnienie Chaldejczyków, by przy-szły filozof miał się narodzić w chwili, gdy Mars jest w trygonie z Merkurym – jak gdyby w braku tych styczności i starć cała filozofia miała stać się gnuśna

W ich oczach nie ulegało wątpliwości, iż po to, by dojść do poznania prawdy, przedmiotu ich poszukiwań, nic nie równało się z powtarzanym ćwi-czeniem dyskusji. Jak bowiem gimnastyka pozwala na zwiększenie sił ciała, podobnie ta, że tak powiem, literacka palestra stanowi miejsce, w którym siły duchowe w najwyższym stopniu wzmagają się, wzmacniają i ożywiają. Co do mnie, trudno mi uwierzyć, by poeci, wychwalając zbroję Pallady, albo Żydzi, kiedy twierdzą, iż żelazo […] jest symbolem mędrców, dawali nam do zrozu-mienia cokolwiek innego niż doskonałość tego rodzaju zmagań, niezbędnych dla nabycia mądrości. Stąd, być może, pragnienie Chaldejczyków, by przy-szły filozof miał się narodzić w chwili, gdy Mars jest w trygonie z Merkurym – jak gdyby w braku tych styczności i starć cała filozofia miała stać się gnuśna

W dokumencie dotyczących praw człowieka (Stron 51-68)