• Nie Znaleziono Wyników

METAFIZYKA MORALNOŚCI

W dokumencie dotyczących praw człowieka (Stron 126-144)

Źródło: I. Kant, Metafizyka moralności, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005 (przeł. E. Nowak)

Prawo publiczne stanowi całokształt ustaw, które należy podać do wiado-mości powszechnej, ażeby zaprowadzić stan prawny. – Jest ono przeto syste-mem ustaw skierowanych do narodu [Volk] jako rzeszy ludzi albo też do szere-gu narodów, które – skoro wchodzą ze sobą w stosunki i wzajem nie na siebie oddziałują – także przejawiać mogą potrzebę zaprowadzenia wspólnego ładu (constitutio), aby móc zażywać sprawiedliwości. – Jeśli stan taki ukształtuje się pomiędzy jednostkami tego samego narodu, powiązanymi wzajemnym sto-sunkiem, to zwie się on wówczas stanem obywatelskim (status civilis), a całość tych wszystkich jednostek – zwrotnie odniesiona do swoich poszczególnych cząstek – państwem (civitas), które od strony formalnej (ponieważ zostało w interesie wszystkich zobowiązane do tego, aby zapanował powszechny ład prawny) uważać można za republikę (res publica latius sic dicta); natomiast państwo w swym odniesieniu do innych narodów stanowi po prostu potęgę polityczną (potentia) (od czego pochodzi też słowo potentat). Ponadto też – z tej racji, że lud odziedziczył obecny kształt państwa po swych przodkach, którzy połączyli się ze sobą przed wiekami – może się on z dumą tytułować narodem (gens), dając nam asumpt do tego, abyśmy pod pojęciem prawa pu-blicznego rozumieli nie tylko prawo państwowe, lecz także prawo narodów (lus gentium) Wzięte razem, prawa te wiodą nas dalej ku idei prawa ludów politycznych (ius gentium) lub inaczej – prawa obywatelskiego w rozszerze-niu na cały świat (ius cosmopoliticum), jako że dostępna ludom powierzchnia ziemi nie jest wielkością nieskończoną. Gdyby zabrakło tu chociażby jednej z owych trzech możliwych form stanu prawnego, którego pryncypium wyma-ga ograniczenia wolności zewnętrznej przez prawa ustawowe, to wówczas cała misterna konstrukcja, jaką one tworzą, nie tylko zatrzęsłaby się w posadach, lecz w ogóle runęła […]

Ani doświadczenie, ani nauczka, jaką ludzie wynoszą z maksym, za które obrali sobie gwałt i złośliwość, ani nawet awanturnictwo poprzedzające nasta-nie silnej instancji zewnętrznego prawodawstwa – jakie należą przecież do sfe-ry najprawdziwszych faktów – nie przesądzają jeszcze o konieczności zaprowa-dzenia publicznego rygoru prawnego. Bo gdyby nawet nie było pod słońcem istoty potulniejszej i szczerzej miłującej prawa niż człowiek, to konieczność taka tkwiłaby w wysuwanej a priori przez rozum idei owego stanu, według

któ-Immanuel Kant, Metafizyka moralności

rej pojedyncze istoty ludzkie, a także całe ludy i zgoła państwa nie potrafią się należycie zabezpieczyć przed wzajemnym gwałtem, dopóki nie ustanowią publicznego ładu prawnego. (Nie uda im się to nawet wówczas, gdy nie słu-chając cudzych podszeptów będą one postępować podług własnego prawa, które wydaje im się słuszne i zgoła najlepsze). Wobec tego najpierwszą rzecz, jaką muszą one postanowić chcąc położyć kres bezprawiu, wyraża taka oto zasada: trzeba porzucić stan naturalny, w którym każdy kieruje się własnym rozumem, i złączyć się z innymi (wszak wzajemna styczność jest rzeczą tak czy inaczej nieuniknioną), poddając się zewnętrznemu rygorowi publiczne-go prawa i wstępując w taki stan, gdzie prawo każdemu zapewni to, co uzna za należne mu, i gdzie władza (nie osobista, lecz zewnętrzna) będzie na tyle skuteczna, że uczyni owo należne mu dobro jego udziałem; człowiek – nim podejmie jakiekolwiek kroki – powinien najpierw wkroczyć w stan prawny.

Stan naturalny był siedliskiem niesprawiedliwości (iniustus) nie z tej przy-czyny, że stosunki między ludźmi oparte tam były na gwałcie i przemocy; był to przecież stan bezprawia (status iustitia vacuus), w którym – skoro tylko ja-kieś prawo stawało się źródłem sporu (ius controversum) – nigdzie nie można było znaleźć sędziego, zdolnego wydać kompetentny wyrok; z takiego porząd-ku rzeczy wynikało tedy jasno, że konieczne jest przejście do stanu prawnego, i że każdemu wolno uciec się zgoła do przemocy, aby nakłonić do tego in-nych. Bo chociaż wedle wszelkich danych prawo dopuszczało tam nabywanie przedmiotów zewnętrznych w drodze zajęcia bądź umowy, wszystko to miało jedynie charakter prowizoryczny; utrzymuje się on tak długo, póki akt naby-cia nie zostanie usankcjonowany przez prawo publiczne. W stanie natural-nym nie uświadczy się żadnych tego rodzaju zabezpieczeń, albowiem nie ma tam w ogóle publicznej sprawiedliwości (w szczególności rozjemczej) ani też władzy, która wykonuje prawo.

Ale gdyby już przed wkroczeniem w stan obywatelski nie uznawano jakie-goś choćby prowizorycznego aktu nabycia za czynność uprawnioną, to stan ten nie byłby w ogóle możliwy. Oto bowiem – formalnie rzecz biorąc – już te prawa, które w stanie naturalnym rozgraniczać mają „Moje” i „Twoje”, po-siadają tę samą treść, co przepisy stanowione w późniejszym stanie obywa-telskim, zaprojektowanym wedle pojęć wysuwanych przez czysty rozum: tyle tylko, że w stanie obywatelskim określone zostają warunki, pod którymi prawa te mają być wykonywane (zgodnie ze sprawiedliwością rozjemczą respektują władzę sądowniczą). – Jeśli więc w stanie naturalnym nie mogłoby wystąpić to, co nazwaliśmy „Moim” i „Twoim” (choćby w formie prowizorycznej), to nie dałoby się też z niego wywieść żadnych obowiązków prawnych, mających na celu zabezpieczenie własności, ani w ogóle nijakiego nakazu […]

Państwo (civitas) stanowi zjednoczenie rzeszy ludzi pod panowaniem za-sad prawnych. W tej mierze, w jakiej nie są one zwykłymi ustawami, lecz zasa-dami odznaczającymi się koniecznością a priori, które samoistnie wypływają

Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

z pojęć prawa zewnętrznego w ogóle, jego forma stanowi wzorzec państwa jako takiego, tj. państwo w jego idei, takie, jakim powinno ono być w warstwie pryncypiów prawnych, przy czym idea ta służyć może za wzorzec (norma) każ-demu rzeczywistemu ludowi, który jednocząc się w celu powołania republiki, wytwarza jej zawartość wewnętrzną.

Każde państwo zawiera w sobie trojakiego rodzaju władzę, a ściślej: po-wszechną, zjednoczoną wolę wszystkich, której uosobieniem byłaby owa trój-dzielna jedność władzy (trias politica). W triadzie tej władza zwierzchnia należy więc do prawodawcy (suwerena), władza wykonawczado rządu (wedle ordy-nacji przewidzianej prawem), zaś władza sądownicza (przyznająca zgodnie z prawem każdemu to, co mu należne) – do sędziego (potestas legislatoria, rectoria et iudidaria). Porządek ten odzwierciedlać ma trzy zasady rozumu prak-tycznego, zbiegające się w jeden logiczny wniosek, gdzie przesłanka większa [Obersatz] zawiera prawo owej woli, przesłanka mniejsza [Untersatz] – nakaz procedury zgodnej z prawem (którego inną nazwą jest zasada podporząd-kowująca moment drugi momentowi pierwszemu), i gdzie wreszcie wniosek końcowy [Schlusssatz] zawiera sentencję [die Sentenz] orzekającą to, co w da-nym przypadku słuszne i sprawiedliwe.

Władza prawodawcza przysługiwać może jedynie zjednoczonej woli ludu.

Skoro to z niej właśnie początek bierze wszelkie w ogóle prawo, to zasada tej woli zawczasu już wykluczać musi możliwość wyrządzenia komukolwiek nie-sprawiedliwości. Jest bowiem całkiem prawdopodobne, że jedna osoba może się jej dopuścić w stosunku do innej; ale żeby wystąpić przeciwko samej sobie – to przecież zakrawa na niepodobieństwo (zgodnie z porzekadłem volenti non fit iniuria). Zatem prawo może być stanowione wyłącznie przez zgodną i zjednoczoną wolę wszystkich, w tej mierze, w jakiej każdy decyduje tu o wszystkich, a wszyscy decydują o każdym.

Członkowie tej zjednoczonej gwoli stanowienia wspólnych praw społecz-ności (societas civilis) – będącej skądinąd państwem – zwą się obywatelami (cives), przy czym do istoty obywatelstwa nieodłącznie przynależą takie atrybu-ty jak: wolność w granicach wyznaczonych przez prawo, gdzie posłuszeństwo okazywać można tylko takiemu prawu, które istnieje za naszym rozumnym przyzwoleniem; równość obywatelska, polegająca na tym, że w obrębie wła-snego ludu nikt nie uznaje nad sobą żadnego innego zwierzchnika oprócz tego, którego sam zobowiązał moralnie do tego, iżby z kolei on nakładać mógł zobowiązania na nas jako obywateli; i po trzecie wreszcie, do owych atrybutów obywatelstwa należy też samodzielność [Selbständigkeit], wyrażająca się w tym, że obywatel zawdzięcza swój byt i trwanie najwyraźniej nie samo-woli któregoś ze współziomków, ale własnym prawom i siłom życiowym, które ucieleśnia jako członek tej samej wspólnoty, co ostatecznie kształtuje jego obywatelską osobowość, której istota tkwi właśnie w tym, że nikt oprócz niego nie może być rzecznikiem wszelkich przysługujących mu praw.

Immanuel Kant, Metafizyka moralności

Jako obywatela zakwalifikować jednak możemy tylko osobę zdolną do gło-sowania [Stimmgebung]; wszelako zdolność ta zakłada samodzielność tej osoby w obrębie własnego ludu o ile jej życzeniem jest być czymś więcej, aniżeli cząst-ką wspólnoty, tzn. jeśli naprawdę chce ona być jej członkiem, który wespół z innymi angażuje się w działalność [handelnder Theil] na rzecz tej pierwszej.

Ta ostatnia jakość życia obywatelskiego zmusza nas więc do przyjęcia zasadni-czej różnicy pomiędzy obywatelem zachowującym się czynnie i biernie, acz-kolwiek wydaje się, że drugie z tych określeń nie dostaje do znaczenia, jakie skłonni jesteśmy przypisywać obywatelstwu w ogóle. Trudności tej możemy się jednak łatwo pozbyć przywołując unaoczniające rzecz przykłady: otóż pod kategorię obywatela z pewnością nie będzie podpadał czeladnik terminujący u kupca lub majstra, ani też osoba pełniąca służbę (wyjąwszy służbę państwo-wą); dotyczy to również młodzieży (naturałiter vel civiliter), całej płci damskiej [alles Frauenzimmer] i w ogóle każdego człowieka niezdolnego wieść życie na własny rachunek (wliczając w to utrzymanie, bezpieczeństwo itd.). Osoby zmuszone podlegać dyspozycjom innych (wyjąwszy tutaj państwo) prowadzą egzystencję zależną. – Podobnie drwal zatrudniony u mego dworu, hinduski kowal krążący po domach ze swym warsztatem (młotem, kowadłem i mie-chem) w poszukiwaniu zajęcia, gdy porównamy ich ze stolarzem albo kowa-lem żyjącymi u nas, którzy mogą publicznie handlować wytworami swej pracy jako towarem; także nauczyciel domowy w porównaniu z profesorem wykła-dającym w szkole, najemca w porównaniu z dzierżawcą itp.: wszystko to są zwyczajni niewykwalifikowani wyrobnicy, żyjący wprawdzie w społeczeństwie, ale zdani przy tym na polecenia innych jednostek i korzystający z ich,, opieki.

Żaden z nich nie posiada niezbędnej obywatelowi samodzielności.

Owo uzależnienie od cudzej woli i powstające z tego tytułu nierówno-ści nie kłócą się wszak z wolnonierówno-ścią i równonierówno-ścią tych samych osób jako istot ludzkich, które tworzą razem ze wszystkimi innymi jeden lud [Volk]; albo-wiem dzięki temu, że spełniają one owe warunki, lud ten może przeobrazić się w państwo i wstąpić w ustrój obywatelski. Jednakże w ramach tego ustro-ju nie wszyscy członkowie państwa [Staatsgenosse] kwalifikują się do tego, by być obywatelami, czyli korzystać z prawa głosu. Albowiem z tego, że oni sami (na mocy pryncypium naturalnej wolności i równości) nie pozostawiają innym niejako żadnego wyboru, zmuszając ich do traktowania samych siebie jako pasywnej części społeczeństwa, nie może wynikać ich prawo do aktywnego udziału w życiu państwa, tj. wpływania na jego sprawy czy choćby stosowania ustaw; wypływa z tego co najwyżej tyle, że prawa pozytywne, których istnienia ludzie ci nie ośmielają się podważyć, nie mogą się kłócić z naturalnym pra-wem do wolności tudzież idącą z nim w parze zasadą równości wszystkich jed-nostek w państwie, wyrażającą się skądinąd najpełniej w tym, że każdy może o własnych siłach opuścić ów bierny stan i wznieść się do stanu czynnego […]

Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

Wszystkie trzy władze sprawowane w państwie stanowią pewne szczególne godności o randze państwowej, zaszczytne z racji tego, iż wypływają one z idei państwa w ogóle i stanowią niezbywalny fundament jego konstytucji. Tworzą one tego rodzaju relację, iż cieszący się powszechnym uznaniem zwierzchnik (którym z punktu widzenia praw wolności może być wyłącznie sam zjedno-czony lud) odnosi się do ludności rozbitej na jednostki jako do swych podda-nych; innymi słowy, mamy tu do czynienia ze stosunkiem pomiędzy tym, kto rządzi (imperanś), i tym, kto słucha (subditus). Z kolei akt, za sprawą którego lud samodzielnie konstytuuje się w państwo – a zasadniczo tylko idea tego aktu, umożliwiająca nam traktowanie państwa jako prawomocnego bytu – jest to umowa pierwotna [ursprüngliche Contract], mocą, której wszyscy jak jeden mąż (omnes et singuh) zrzekają się swej wolności zewnętrznej po to, żeby każdy – traktowany teraz jako obywatel republiki (czyli ludu ustanawiającego pań-stwo, universi) – odzyskał ją natychmiast z powrotem. Niedopuszczalne jest przeto twierdzenie, że w państwie każdy człowiek musi jakoby część swej przy-rodzonej wolności poświęcić w ofierze jakiemuś celowi; przeciwnie: porzuca on tu całkowicie swą dziką, tj. bezprawną wolność, odzyskując ją w nienaru-szonym stanie jako wolność podlegającą ustawie panującej w stanie prawnym, a podległość ta wypływa przecież wprost z jego własnej prawodawczej woli […]

Po pierwsze więc, owe trzy władze w państwie (na wzór trzech osób moral-nych) znajdują się w stosunku wzajemnej koordynacji (potestates coordinatae), co oznacza, że każda z nich jest dopełnieniem pozostałych i dopiero wszystkie razem stworzyć mogą pełny ustrój państwowy (complementum ad sufficientiam);

jednakże – po wtóre – władze te są sobie również nawzajem podporządko-wane (subordinatae), toteż żadna nie może uzurpować sobie prawa do tego, aby wkraczać w kompetencje pozostałych, lecz musi się trzymać swego pryn-cypium, tj. wystosowywać przepisy w taki sposób, jakby była odrębną osobą moralną, ale zarazem podlegająca woli wyższej instancji; i wreszcie po trzecie – jedność dwóch pierwszych umożliwia trzeciej przyznawanie każdemu z pod-danych należnego mu prawa.

Rozpatrując te władze w całej ich godności rzec można, że gdy idzie o „Moje” i „Twoje” w wymiarze zewnętrznym wolą prawodawcy (legislatoris) jest nieomylna (irreprehensibel), władza wykonawcza najwyższego zwierzchnika (summi rectoris) nie znosi sprzeciwu (irresistibel), zaś sentencja wydana przez naj-wyższą instancję sędziowską (supremi iudicis) jest nieodwołalna (inappellabel).

Zwierzchnik państwa (rex, princepś) jest osobą (moralną bądź fizyczną) peł-niącą władzę wykonawczą (potestas executoria); jako urzędnik państwowy powo-łuje on urzędników miejskich, wydaje przepisy dla ludności, według których wszyscy mogą już to uzyskać, już to zachować to, co im należne (podpadając ze swym przypadkiem pod stosowny przepis). Traktując go jako osobę

moral-Immanuel Kant, Metafizyka moralności

ną, będziemy go zwali naczelnikiem (rządem). Polecenia wydawane przezeń ludowi, urzędnikom i ministrom, którym podlega administracja państwowa (gubernatio), nie są ustawami, lecz noszą miano rozporządzeń bądź dekretów;

dotyczą one przypadków szczegółowych i podlegają zmianom. Rząd, który obok swej właściwej funkcji sprawowałby jednocześnie władzę ustawodawczą, stałby się rządem despotycznym, czyli jawnym zaprzeczeniem wszelkiego pa-triotyzmu; ostatni z tych terminów nie oznacza wszak rządów patriarchalnych (regimen paternale), które są bodaj najbardziej despotyczne ze wszystkich (bo traktują obywateli jak dzieci), lecz sprzyjające ojczyźnie i obywatelom (regimen cwitatis et patńae), gdzie państwo (civitas) traktuje swych poddanych poniekąd tak, jak traktuje się członków rodziny, ale zarazem także jako obywateli, tj.

z poszanowaniem ich samodzielności; wszak każdy z nich jest panem samego siebie i jednostką niezależną od czyjejkolwiek – choćby absolutnej – woli, czy to ze strony osoby przewyższającej, czy też dorównującej mu swoim stanem.

Także lud jako suweren (czyli ustawodawca) nie może w tym samym cza-sie być zwierzchnikiem [Regent sein], bowiem instancja rządowa podlega jako taka ustawie, która nakłada na nią obowiązki ustanowione przez kogoś jesz-cze innego, mianowicie suwerena. Suweren ma prawo odebrać władzę rządo-wi, odwołać go z urzędu, a także poddać administrację państwową reformie, aczkolwiek nie może wymierzyć mu kary (w Anglii ukuto na tę okoliczność porzekadło, że król jako najwyższa władza wykonawcza nie może popełnić niesprawiedliwości); taki akt byłby wszak nadużyciem w stosunku do władzy wykonawczej, której – jako jedynej przecież – przypada kompetencja stoso-wania prawnego przymusu, i która w takim wypadku sama zostałaby poddana przymusowi; a jest to przecież sprzeczność.

Wreszcie ani zwierzchnik państwa, ani rząd nie ma prawa sądzić; mianuje on jedynie sędziów na stanowiska urzędnicze. Lud wykonuje władzę sądowni-czą sam nad sobą, aczkolwiek za pośrednictwem tych spośród współobywateli, których wybiera się do pełnienia tej funkcji jako przedstawicieli; wybór taki przeprowadza się za każdym razem z osobna. Albowiem sentencja stanowi szczegółowy akt wykonania publicznej sprawiedliwości (iustitiae distributivae) na drodze administracyjnej (przez sędziego lub sąd) w stosunku do podda-nego jako osoby, która należy do ludu, ale sama nie wykonuje żadnej wła-dzy. W akcie tym przyznaje się jej (przydziela) to, co należne. Gdyby jednak cała ludność była traktowana przez władzę całkowicie biernie, to każda z obu władz, kierując do poddanych rozporządzenia regulujące to, co im należne, dopuszczałaby się bezprawia; ale znów lud nie może samodzielnie zawyroko-wać o tym, czy któryś ze współobywateli jest winny bądź niewinny; wyłącznie sąd i władza sądownicza mogą orzekać w sprawach czynności stanowiących przedmiot oskarżenia, stosując prawo i za pośrednictwem władzy wykonaw-czej pozwalając każdemu uzyskać bądź odzyskać to, co mu się należy. Tak więc o kimkolwiek spośród ludu rozsądzać może – aczkolwiek pośrednio tylko

Antologia tekstów dotyczących praw człowieka

– lud, czyniąc to przez powoływanych w tym celu przez siebie przedstawicieli (ławy przysięgłych). – Wcielanie się w rolę sędziego byłoby też aktem poniżej godności dla najwyższego zwierzchnika państwa, wówczas bowiem znalazłby się on na najlepszej drodze do tego, żeby popełnić jakieś nadużycie, za co niechybnie odwołano by go z urzędu (a rege male informato ad regem melius informandum).

Jest to zatem trójca składająca się z odrębnych władz (potestas legislatoria, executoria, iudiciaria), dzięki którym państwo (civitaś) cieszyć się może autono-mią, tworząc i odtwarzając swe polityczne istnienie. – Od harmonii w obrębie władzy zależy zdrowie państwa (salus reipublicae suprema lex esf); pod pojęciem tym rozumieć należy nie dobrobyt czy choćby pomyślność jego obywateli; ta ostatnia bowiem (jak twierdzi też Rousseau) może być dla nich bardziej za-dowalająca i zbieżna z ich oczekiwaniami w stanie naturalnym, a nawet pod rządami despoty. Tutaj zaś idzie raczej o stan największej zgodności ustroju z pryncypiami prawa, jako że dążność do niego nakazuje nam sam praktyczny rozum za sprawą kategorycznego imperatywu […].

Kraj (territorium) zamieszkały przez rodowitych obywateli jednej i tej samej rzeczpospolitej, czyli także na mocy ustroju (jednakże bez potrzeby stanowie-nia o tym przez dodatkowe akty prawne), nazywa się ojczyzną [Vaterland]; zaś strony, w których nie są oni u siebie, stanowią dla nich obczyznę [Ausland].

Tereny znajdujące się pod władzą kraju są jego prowincją (w tym znaczeniu, w jakim słowo to występowało u Rzymian); ponieważ jednak ziemie te nie stanowią integralnej części państwa (imperii), lecz są przez nie tylko zaanekto-wane z uwagi na znajdujące się tam siedziby jego obywateli, nie należą one do macierzy (regio domina) państwa, lecz jedynie do jego rubieży [Unterhaus].

1) Poddany (cieszący się także statusem obywatela) ma prawo opuścić swój kraj, albowiem państwo nie może go zatrzymać na własność. Wolno mu jednak zabrać ze sobą tylko majątek ruchomy; będąc właścicielem nierucho-mości i zajmowanych przez siebie dotąd ziem, może on te dobra odsprzedać, zabierając ze sobą ich równowartość.

2) Władca kraju ma prawo przyjmować u siebie obcych przybyszów (ko-lonistów), chcących osiedlić się na jego ziemiach, choćby nie było to życze-niem ich potomków – pod warunkiem jednak, że ich własność nie dozna z tego tytułu uszczerbku.

3) Może on również wypędzić na prowincję lub w obce strony tych śród swoich poddanych, którzy dopuścili się przestępstw zagrażających spo-łeczności współobywateli (na obczyźnie zaś tracą oni prawa obywatelskie).

4) Wolno mu też szczególnie uciążliwego złoczyńcę zesłać na banicję (ius exilii). (W dawnej niemczyźnie te odległe miejsca nazywano wygnaniem).

Ktoś taki – skoro odmówiono mu wszelkiej ochrony – staje się jeszcze w grani-cach swego kraju „wyjętym spod prawa” [vogelfrei] […].

Immanuel Kant, Metafizyka moralności

Trzy władze państwowe, które wywodzić należy w ogóle z pojęcia republiki (res publica latius dicta), odtwarzają stosunek, jaki zachodzi pomiędzy idealną jednością woli całego ludu (która a priori wypływa z rozumu) z jednej strony, a czystą ideą najwyższej władzy państwowej z drugiej strony, posiadającą re-alność praktyczną. Atoli władza (inaczej: suweren) jest przedmiotem czysto

Trzy władze państwowe, które wywodzić należy w ogóle z pojęcia republiki (res publica latius dicta), odtwarzają stosunek, jaki zachodzi pomiędzy idealną jednością woli całego ludu (która a priori wypływa z rozumu) z jednej strony, a czystą ideą najwyższej władzy państwowej z drugiej strony, posiadającą re-alność praktyczną. Atoli władza (inaczej: suweren) jest przedmiotem czysto

W dokumencie dotyczących praw człowieka (Stron 126-144)