• Nie Znaleziono Wyników

Choć sowiecki atak na Polskę odbił się szerokim echem w hiszpań-skiej prasie107, a niektóre dzienniki pisały nawet o czwartym rozbiorze, to w pierwszych dniach po inwazji, na próżno byłoby się dopatrywać oficjalnego potępienia Stalina za jego działania108. Państwo generała Franco celowo starało się tych wydarzeń nie komentować zbyt otwar-cie, by nie pogarszać sobie relacji z Trzecią Rzeszą, od niedawna sprzy-mierzoną z Sowietami. Nie ulegało jednak najmniejszej wątpliwości, że hiszpańscy politycy informację o wkroczeniu Armii Czerwonej do Pol-ski odbierali bardzo krytycznie, zwłaszcza że państwo to cieszyło się na Półwyspie Iberyjskim tradycyjną sympatią z racji swojego katolicyzmu i wielokrotnie podkreślanego antykomunizmu. Tę bojaźliwą postawę rządu w Madrycie dostrzegł zresztą sam papież Pius XII, który w roz-mowie z hiszpańskim ambasadorem przy Stolicy Apostolskiej żalił się, że Radio „Verdad” („Prawda”), nadające codziennie o godzinie 20.45, we wrześniu 1939 r. zaprzestało atakowania Związku Sowieckiego, a na-wet zaczęło podawać informacje przychylne Moskwie109.

Hiszpańskie milczenie wobec sowieckiej agresji na Polskę zostało również tradycyjnie skrytykowane przez Lizbonę. W rozmowie z Ramó-nem Serrano Suñerem, ministrem spraw wewnętrznych, a prywatnie szwagrem generała Franco, ambasador Pereira przyznał, że nie rozumie powodów takiego zachowania. Zarzucił mu również, że jako członek rzą-du odpowiedzialny za kontrolę prasy dopuścił w jednej z gazet do druku artykuł, w którym sytuacja na Białorusi i Ukrainie została określona jako „znormalizowana”. Serrano Suñer bronił się, argumentując, że za tragedię Polski odpowiedzialne są w pierwszym rzędzie Wielka Brytania i Francja, a zagrożenia wynikającego z sojuszu niemiecko-sowieckiego nikt w Hiszpanii nie bagatelizuje, jednak jasne się stało, że Madryt za-czął przyjmować postawę dużo bardziej bierną niż chciałby tego portu-galski ambasador110. Również António de Oliveira Salazar wydawał się zawiedziony brakiem hiszpańskiej reakcji na sowiecką agresję oraz re-zygnacją z antykomunistycznego tonu w oficjalnych wypowiedziach111.

Nie ulega jednak wątpliwości, że Portugalczykom znacznie łatwiej przychodziło krytykowanie polityki Madrytu, gdyż pozycja międzynaro-dowa ich państwa była dużo bardziej komfortowa. Leżąca na zachodnim

107 „La Vanguardia Española”, 19.09.1939, s. 4.

108 „ABC”, 19.09.1939.

109 ASMAE, Affari Politici 1931–1945, Spagna 58, Ciano do Gambary, 29.09.1939.

110 DAPE, vol. VI, s. 84, Pereira do Salazara, 28.09.1939.

krańcu Europy Portugalia, posiadająca tradycyjnego sojusznika w po-staci Wielkiej Brytanii i jednego tylko sąsiada od strony lądu, z którym w dodatku utrzymywała bardzo przyjazne relacje, mogła pozwolić sobie na wiele więcej w nagłaśnianiu zbrodni popełnionej na Polsce. Hiszpa-nia zaś, której Caudillo zawdzięczał swoje rządy pomocy udzielonej mu przez państwa Osi podczas wojny domowej i z tego tytułu posiadał wobec nich długi natury zarówno finansowej, jak i moralnej, nie była dostatecz-nie silna, by swoją politykę zagraniczną prowadzić bez oglądania się na te przesłanki. Dla niej wchodzenie w konflikt z Trzecią Rzeszą było bez wątpienia nieopłacalne, dlatego też władze w Madrycie zdecydowały się nie manifestować głośno swojego sprzeciwu wobec sojuszu Berlina z Mo-skwą. Taką postawę do pewnego stopnia zdawał się rozumieć portugal-ski ambasador Pereira, który dość trafnie zauważył, że „tym, co zbliża Hiszpanię do Niemiec nie jest miłość, tylko przekonanie o ich sile”112.

Ostrożne w tym względzie zachowanie Caudillo zostało dostrzeżo-ne również przez państwa Osi. Włoski ambasador w Hiszpanii Gastodostrzeżo-ne Gambara w pierwszych dniach po inwazji Armii Czerwonej przyznał nawet von Stohrerowi, że Franco „wyleczył się już ze swojej początko-wej konsternacji wobec niemiecko-sowieckiej współpracy” i teraz pre-zentuje znacznie większą wolę współdziałania z Berlinem i Rzymem. Wspomniał również, że początkowy dystans Caudillo wynikał z faktu, że hiszpański naród patrzy na komunistów bardzo nieprzychylnie, zwłaszcza, że tragiczne wspomnienia wojny domowej są jeszcze świeże, a Kościół katolicki „widzi w Moskwie Antychrysta, z którym nie może być żadnego kompromisu”113.

Nie znaczy to jednak, że Madryt całkowicie nabierał wody w usta i nie reagował na to, co się działo na Wschodzie. Pośród hiszpańskich polity-ków panowała bowiem dość powszechna świadomość zagrożenia sowiety-zacją Europy. Ambasador w Londynie, książę Alba, postrzegał sowiecką agresję na Polskę jako moment zwrotny w dziejach Starego Kontynentu i w jednej ze swoich depesz skierowanych do Madrytu szkicował dość po-nury, choć niestety całkiem trafny, obraz przyszłych wydarzeń:

Podstawowym powodem, dla którego wojna wymknęła się z przewidzianych wcze-śniej torów, jest interwencja Związku Sowieckiego. Rosja, zdegradowana po Mo-nachium do pozycji mocarstwa drugiej klasy i cierpiąca utratę swego prestiżu po porażce komunizmu w Hiszpanii […] wydawała się pozbawioną szansy na triumf w najbliższym czasie. Ale już w kilka dni Armia Czerwona zrewanżowała się za jedną ze swych pierwszych klęsk, kiedy wojska polskie na obrzeżach Warszawy

112 DAPE, vol. VI, s. 87, Pereira do Salazara, 28.09.1939.

113 Documents on German Foreign Policy (dalej: DGFP), vol. VIII, Washington 1954, s. 100, Mackensen do Ribbentropa, 19.09.1939.

zmusiły komunizm do odwrotu w jego marszu ku centrum Europy. Czy więc za-chęcony szybkim sukcesem w Polsce Kreml nie będzie chciał pomścić kolejnej porażki z początków swojego istnienia w regionie bałtyckim oraz na Węgrzech? A czy Bukowina i Besarabia nie są też częścią idei odtworzenia imperium Piotra Wielkiego, odżywającej obecnie w Rosji? To do jej stolicy biegną pospiesznie mi-nistrowie państw zagranicznych sąsiednich krajów, by zawrzeć porozumienie, jak ten z Niemiec, czy udzielić wyjaśnień i złagodzić gniew „rosyjskiego niedźwiedzia”, jak ten z Estonii114, bądź też, by zorientować się w sytuacji, jak ci z Turcji, Łotwy i Finlandii, podczas gdy moskiewski [sic!] ambasador w Londynie arogancko ofe-ruje porozumienia handlowe i czyni obietnice neutralności, a nawet przyjaźni115. Hiszpański ambasador poważnie obawiał się więc, że Związek So-wiecki nie spocznie na ograbieniu Rzeczypospolitej z jej wschodnich ziem i będzie dążył do kolejnych podbojów. Na własne oczy mógł zresztą zo-baczyć, że doniesienia przekazane mu wcześniej na temat rzeczywiste-go znaczenia paktu Ribbentrop–Mołotow sprawdzają się, a pierwszym etapem podziału kontynentu była agresja obu mocarstw totalitarnych na Polskę. Ponieważ z poprzednio uzyskanych przez niego informacji wynikało bezsprzecznie, że sowiecka strefa wpływów miała być więk-sza, książę Alba wieścił poważne kłopoty zarówno krajom bałtyckim, jak i „państwom sąsiednim” (países limitrofes – we wspomnianym po-wyżej liście nawet ta nazwa nawiązywała do treści depeszy z 24 sierp-nia). Już wtedy zresztą pisał o możliwości powstania potężnego impe-rium „od Władywostoku po Ren”, co jak wiemy było niewielką tylko przesadą w stosunku do finalnego rezultatu drugiej wojny światowej.

Opinia księcia Alby co do niebezpieczeństwa grożącego Europie ze strony Sowietów była w pełni podzielana przez generała Francisco Franco, który kilkakrotnie publicznie wypowiedział się na ten temat. Pierwszy taki przypadek nastąpił 29 września, gdy Caudillo na posie-dzeniu Rady Narodowej (Consejo Nacional) wygłosił słowa, na które warto zwrócić uwagę:

Mamy świadomość, że w walkach toczonych na hiszpańskiej ziemi wybawiliśmy świat od wielkiego niebezpieczeństwa i że teraz w obecnym kryzysie Europy za-mierzamy rzeczowo apelować do narodów, by ciągle realizować nasze zamierzenia uniknięcia upokorzenia jakiegokolwiek z nich, wykorzystując prawo, jakie dała nam wierność naszej historii i myśl hiszpańskiego katolicyzmu116.

114 Mowa tu o wizycie złożonej przez ministra spraw zagranicznych Estonii, Karla Seltera, w Moskwie w dn. 24 września 1939 r. w związku z ucieczką internowanego wcześniej w Tallinie okrętu ORP „Orzeł”.

115 Prywatne archiwum księcia Alby, Palacio de Liria, Madrid (dalej: PL) Caja 1, n. 4, Alba do Beigbedera, 1.10.1939.

Nikt nie mógł mieć wątpliwości, że użycie sformułowania o „jakim-kolwiek narodzie” dotyczyło właśnie Polski, zwłaszcza, że pod koniec września 1939 r. walki zbrojnej nigdzie poza Polską nie było.

O ile jeszcze 29 września hiszpański szef państwa posłużył się alu-zją, nie wymieniając nazwy kraju nad Wisłą explicite, to już 2 paździer-nika, gdy udzielił wywiadu dziennikowi „Arriba”, który poprowadził Manuel Aznar117, wątek sowieckiego zagrożenia został poruszony bar-dzo otwarcie. Caudillo wówczas mówił, że Polska powinna była popro-sić o pokój, zanim jej armia nie została doszczętnie zniszczona, by w ten sposób zachować choćby fragment swojej państwowości i uniknąć tra-gicznego w skutkach wkroczenia Armii Czerwonej na jej tereny. Sama zaś sowiecka agresja została przez Franco odebrana jako „wkroczenie Rosji do Europy” i wydarzenie „olbrzymiej wagi”, którego nikt nie po-winien lekceważyć i przeciwko któremu zachodnie państwa powinny się zjednoczyć. Dlatego też apelował o jak najszybsze podjęcie działań, by „ze wschodu do Europy nie przyszły nowe i poważniejsze zagrożenia dla jej ducha”. Aby państwa Starego Kontynentu mogły się lepiej temu niebezpieczeństwu przeciwstawić, niezbędne, zdaniem Franco, było uniknięcie wojny na Zachodzie oraz doprowadzenie do mediacji między Polską a Niemcami, co miało uratować państwo polskie choćby w ka-dłubowej formie, tak by mogło ono dalej pełnić funkcję zapory przeciw-ko ekspansji przeciw-komunizmu. Zaznaczył także, że przeciw-konieczność poruszenia tych spraw wynika nie tylko z rzeczywistej racji stanu, ale jest także obowiązkiem natury ideowej, swoistym dziejowym posłannictwem na-łożonym na hiszpański naród z powodu jego katolicyzmu118.

Zdecydowanie negatywna ocena agresji 17 września nie przeszka-dzała jednak Hiszpanom w wyrażaniu swego krytycyzmu wobec polity-ki prowadzonej przez Rzeczpospolitą. Książę Alba oskarżał Warszawę o „brak poczucia rzeczywistości”, podkreślając, że Polska nie potrafiła uniknąć wojny na dwa fronty i wykorzystać istniejącego wcześniej sta-nu silnej wrogości między Moskwą a Berlinem, by zyskać sobie popar-cie jednej ze stron przeciw drugiej. Za błąd uznawał również brak pod-jęcia prób poprawy relacji z Niemcami po tym, jak minister Józef Beck nie zgodził się na przemarsz Armii Czerwonej119. O cenie, jaką trzeba by za to zapłacić, Alba już jednak nie wspominał120.

117 Dziadek byłego premiera Hiszpanii José Maríi Aznara.

118 M. Aznar, El Caudillo ante Europa en nombre de España, „Arriba”, 3.10.1939.

119 AMAE R1083/13; PL, Caja 1, n. 4, Alba do Beigbedera, 25.09.1939.

120 Na temat relacji między Warszawą a Berlinem w ostatnich miesiącach przed wybuchem wojny zob. m.in. S. Żerko, Stosunki polsko-niemieckie 1938–1939, Poznań 1998.

Negatywną ocenę hiszpańskiego ambasadora w Londynie otrzymali również Brytyjczycy. Książę Alba uznawał za skrajną naiwność zwłasz-cza opinie przedstawicieli brytyjskiej lewicy, jakoby agresja Związku So-wieckiego na Polskę miała służyć – zgodnie zresztą z oficjalnym wyjaśnie-niem władz w Moskwie – celom obronnym, w szczególności ustrzeżeniu przed ewentualnym niemieckim atakiem. Sam był zresztą głęboko prze-konany, że głównym zamiarem działań Sowietów była „bolszewizacja” Kresów i wytępienie tam polskiego żywiołu. Temu celowi miało też służyć zwiększenie liczby sowieckich żołnierzy na zajętych terenach, o czym po-informował Albę turecki ambasador w Londynie. I choć liczbę 110 dywi-zji, o której wspomniał Tevfik Rüştü Aras, należy uznać za zdecydowanie przesadzoną, to w niczym nie zmienia to faktu, że książę Alba pozostawał w pełni świadomy zagrożenia dla polskości na niedawnych wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej, jak i dla niepodległości pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego też był coraz bardziej zszokowany pobłażliwością Zachodu wobec Związku Sowieckiego oraz wykonywany-mi przez brytyjską lewicę „uśwykonywany-miechawykonywany-mi w kierunku Stalina”121.

Nawet jeśli nie wszystkie informacje podane przez hiszpańskiego ambasadora nad Tamizą były zgodne z prawdą, a rozwiązania suge-rowane Polsce co najmniej dyskusyjne, to wypada podkreślić, że jego depesze przesłane na Półwysep Iberyjski były bardzo wysokiej jakości i że dzięki nim hiszpańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zostało bardzo dobrze poinformowane o wydarzeniach rozgrywających się we wschodniej części Rzeczypospolitej po 17 września 1939 r. Choć ksią-żę Alba przebywał na Wyspach dość odległych od centrum wydarzeń, to dzięki swym talentom dyplomatycznym i szerokim kontaktom był w stanie poprawnie przewidzieć dalszy bieg działań, według którego zwycięski pochód Armii Czerwonej oznaczał nie tylko zagładę polskich Kresów i przymusową ich „bolszewizację”, ale również stanowił pierw-szy bardzo poważny krok w realizacji planu Stalina podporządkowania sobie Europy Środkowo-Wschodniej.