Na dniu 8. Grudnia 1881 nasz Ojciec ś. Leon X I I I , otoczony kardynałami Kościoła i 300 biskupami, zaliczył czterech błogosławionych Sług Bożych w poczet świętych, mianowicie: Wawrzyńca z Brindisi, Jana Chrzciciela de R ossi, Klarę od Krzyża z Montefalco i Benedykta Józefa Labra, których świątobliwy żywot i działalność w głównych przynajmniej zarysach
tutaj streszczamy.
zaraniu żywota z a ja ś n ia ł ja k o m iłośnik Boga, gdyż ledwo la t cztóry licząc, za p rag n ą ł sukienki B raci m niejszych. P rag n ien iu tem u odpow iedział ojciec, w prow adzając go do klasztoru św. P aw ła, gdzie w nauce i cnocie n iezw y k łe poczynił po
stępy. W 14 roku życia oddano go pod dozór jeg o w uja, a k a p ła n a u św. M arka, k tó ry go z in-1. Św. W aw rzyniec z B rindisi, z zakonu ubogich
K apucynów .
W aw rzyniec urodził się 22 lipca 1559 w B rin
disi, w południow ych W łoszech. Ojciec jego n a zyw ał się W ilhelm de Rossi. Mały Ju liju sz , bo tak ie było jego im ię chrzestne, już w pićrw szćm
— 59 — nymi m łodzieńcami do stanu duchownego przy
sposabiał. Częste jego spowiedzie i komunije, ja k o też m oralne zachowywanie się budow ały każdego.
W 16-ym roku w stąpił ze swymi przyjaciółm i do zakonu Kapucynów w W eronie, gdzie przy obłó
czynach dano mu imię W aw rzyńca; 1576 r. złożył śluby zakonne, poświęcając się w ten sposób na służbę Bogu i dla dobra bliźniego.
W tym czasie w Niemczech, Czechach i Fran- cyi zepsucie obyczajów przybrało straszne roz
miary ; naw et owa sól narodów , duchowieństwo, uległo rozkładowi. Błędne nauki Lutra i Kalw ina tysiące dusz oderw ały od Kościoła katolickiego.
N aukę przeto z pobożnością winni byli naówczas kapłani w sobie zespalać. W obu tćż tych k ie
runkach kształcono gruntownie członków w za
konie O. O. Kapucynów, a więc i naszego św ię
tego. Po ukończonych na uniw ersytecie p a dewskim studyjach Pism a świętego w językach starożytnych, w których równie ja k w nowszych b y ł m istrzem , zrobiono go w 22 roku lektorem w W enecyi i kaznodzieją na czas postu u św. Jana.
Na tym stanowisku doczekał się najśw ietniej
szych skutków w cudownych często uaw róceniach.
W 24. roku wyświęcono go na kapłana. W W e
ronie, Padw ie i Paw ii w zbudzał ja k o kaznodzieja tyle podziwu, że sław a jego odbiła się donośnym echem naw et w stolicy C hrześcijaństw a, ta k , że papież Klemens V III, w zamiarze naw rócenia iz ra elitów, zawezwał go do Rzymu. W awrzyniec u słu chał rozkazu tego, a skutek jego kazań po ró żnych miastach w łoskich był ta k nadzwyczajny, że kilku naw et rabinów na życie jego godzić po
częło. Odtąd ubiegali się biskupi, by go pozyskać dla kaznodziejstw a do swych k a te d r; atoli bra
cia jego wybrali go gw ardyjanem , a następnie prowincyjałem . Gdy z tćj okazyi przedstaw iła mu się liczna deputacyja osób wszelkiego stanu, prosząc go o błogosław ieństw o, znalazł się śród niej i po
zbawiony w zroku: W awrzyniec d otknął się ócz jego, uczynił nńd nim znak krzyża świętego, a nieszczęśliwy przejrzał w tej chwili. Również cudownie uleczył śmiertelnie chore dziewczę, gdzieindzićj znów żonę pewnego lek arza w W e
ronie i innych schorzałych.
Gdy cesarz Rudolf II zawezwał O. O. K apu
cynów do zw alczenia nowszych herezyj w Niem
czech, uda ł gjg W aw rzyniec w towarzystwie
jedenastu kapłanów do W iednia, a potem do Pragi, gdzie, mimo szyderstw i krzyw dzącego obejścia, z takim skutkiem pracował dla P an a nad Pany, iż cesarz ogłosił go „prawdziwym apostołem i św iętym ," łożąc w łasne fundusze na stawianie klasztorów w W iedniu i Gracu. W w oj
nie cesarza z Turkam i b ra ł udział nasz święty jak o k apelan pułkow y, a swćmi zapału pełnem i mowami, swą w Bogu złożoną ufnością i osobistą odwagą przyczynił się w bitwach październiko
wych 1601 r. pod Stuhlw eissenburg do stanowczego pobicia T urków i cudownego zwycięstwa.
Obrany w następnym roku gienerałem zakonu, zwiedził wszystkie domy zgromadzenia we W ło
szech, Szw ajcaryi, F lan d ry i, F rancyi i Hiszpanii, wśród niewymownych trudów i ofiar. W 3 lata późnić) uwolniony na swe usilne prośby od wspo- tnnionej godności, powrócił do swego ukochanego klasztoru w Wenecyi. by tam, ja k o zw ykły brat, służyć Panu Bogu. Oprócz modlitwy i rozmyśla
nia, najw yższą rozkosz znajdow ał w spraw ow a
niu najśw iętszej ofiary. Przy ołtarzu widziano w nim raczej a n io ła : jużto najgłębsza boleść po
k ry w ała jego oblicze, jużto słyszano go w u czu ciu radości w zdychającego: „Jezu, o M aryjo!
o Boże mój, miłości m oja! jak że Ty godnym jesteś m iłości!“ Raz, podczas mszy tegoż świętego, zja
w ił się po podniesieniu przecudny chłopczyk na o łtarz u , którego jasn e promienie całą kaplicę 0 trzeciej zrana oświetliły. Tymczasem na prośby cesarza Rudolfa znowu n ak a z a ł mu Ojciec święty, dla dobra Kościoła udać się do Niemiec. Przybywszy do P ragi, n ak ło n ił cesarza do skarcenia nowato
rów za krzyw dy katolikom w Donauworth wy
rządzone i do podźwignięcia tam że religii k ato lickiej ; sam bronił nauki K ościoła przeciw p ro testanckim kaznodziejom gruntownie, um iejętnie 1 ze skutkiem cudownym. N astępnie, ja k o poseł katolickich k siążąt niem ieckich pozyskał F i
lipa III, króla hiszpańskiego dla „Ligi“ katolickiej przeciw „ U n ii, “ związkowi protestanckich k sią żąt niem ieckich, i uleczył przy tćj sposobności pew ną nadw orną damę hiszpańską, znakiem k rzy ża św. z długoletniej, bolesnćj podagry. Pow ró
ciwszy do Monackijum został apostolskim nun- cyjuszem na dworze baw arskim ; i powiernikiem księcia M aksym ilijana, który z nim wspólnie wy
staw ił w mieście Landshut klasztor O. O. K apu
— 60 — cynom. W krótce potem u d a ł się W awrzyniec do P alaty n atu i S ak so n ii, gdzie potęgą słow a Boże
go w ośmiu m iesiącach wiele od Kościoła o der
wanych dusz napow rót pozyskał. N a kapitule gie- neralnej w Rzym ie chciano go znów koniecznie w ybrać gienerałem zakonu, atoli w yprosiw szy się o d tej godności, zmuszony b y ł przyjąć w ybór na definitora, a późnićj prow incyjała. Jego w izytacyje ja k o prow incjała były zawsze rodzajem misyi dla ludu, który jego p rz y k ła d em budow any, jego słow em do dobrego pobudzany, przez jego m odły pomoc w potrzebie znajdow ał. Już 1. lipca 1618 oznajm ił W awrzyniec braciom zakonnym w W enecyi, że w krótce um rze w Hiszpani. Gdy mianowicie n a
m iestnik hiszpański w N eapolu, n aruszając wolność K ościoła i praw a narodu, niezm ierne nałożył cię
żary na obyw ateli tegoż m ia s ta , w ysłano deputa- cy ją do k ró la hiszpańskiego, by koniec bezpraw iu położyć. Przew odniczącym w tćjże obrano W a
wrzyńca, który, mimo w ielkich cierpień, nie odm ó
wił prośbom tegoż m iasta, i ze słow am i: „Jestem gotów swe życie dla dobra religii i ojczyzny p o św ięcić!1' w śród najw iększych trudności u d a ł się do Hiszpanii. Król F ilip przyrzekł sw ą pomoc.
W aw rzyniec na posłuchaniu u króla oznajm ił swój bliski zgon. I w istocie niedługo potćm dostaje silnej biegunki. N ajznakom itsi lekarze orzekają, że słabość ta w cale nie niebezpieczna. W aw rzy
niec atoli, o b stając przy sw o jem , prosi braci za
konnych o przebaczenie, dziękuje im za w szystko, a nazajutrz oświadcza, że to ostatni dzień żywota j e g o ; w obecności panów dworu, którzy tow arzy
szyli N ajśw iętszem u S akram entow i, do niego nie
sionemu, przyjm uje śś. S akram enta i po raz osta
tni błogosław iąc otaczających um ićra w dniu 22. lipca, w rocznicę swych urodzin, a ro k u P a ń skiego 1619. Po zabalsam ow aniu z w ło k , które, mimo panujących upałów , dalekie od g n icia, za pach owszem m iły w ydaw ały, złożono je w dni k ilk a w klasztorze św. K lary w V illafranca.
Święty ten, w czasie doczesnćj pielgrzym ki, w y jed n a ł m odłam i i błogosław ieństw y na potwier
dzenie swej w iary liczne c u d a ; cuda atoli, które się po śmierci jego za jego przyczyną działy, św iadczą o jeg o chw ale i szczęściu w niebie.
W procesie beatyfikacyjnym przytoczono 97 cu
dów za ż y c ia , a 63 po śmierci z a s z ły c h , prócz tych, które nad grobem m iejsce m iały.
Tego biednego K apucyna, który, niby anioł, niesk alan ą zachow ał niew inność swego serca od dzieciństw a, który, szczerze pokorny, u n ik a ł w szel
kich światowych zaszczytów, który z gruntow ną wiedzą i uczonością łą c z y ł pobożność n ajgłębszą i cnoty heroiczne, w 48 lat po jego śm ierci p o liczył Pius VI w poczet błogosław ionych, a Leon X III w yniósł do św iętych orszaku.
3. Św. J a n Chrzciciel de Bossi.
J a n Chrzciciel de Rossi urodził się 22. lu te
go 1698 w Vottaggio, w biskupstw ie genueńskiem . Rodzice jego, znakom itego rodu, wychowali go z n ajw ięk szą troskliw ością. M aryja Cambiasi, szlachetna d a m a , zbudow ana pewnego razu po
bożnością jego podczas mszy św., pro siła rodzi
ców, by je j dali J a n a na w ychow anie, na co ro dzice, przekonani o religijności famili Cambiasi, zezwolili. Dziesięcioletni nasz święty u daje się ze swemi przybranem i rodzicam i do Genui, gdzie się z pilnością oddaje nauce, budując wszystkich domowników swą niew innością i skrom nością.
T rzynaście la t m ając dostaje się za pośrednictw em stryja, p row incy jała K apucynów , O. Angela, do Rzymu, a uczęszczając tutaj do szk ó ł rzym skiego kollegijum robi w cnocie i um iejętności, a naw et w filozofii scholastycznćj ta k ie p o stęp y , że go nauczyciele za wzór w szystkim uczniom staw iają.
W szesnastym roku w stępuje do stanu d u ch o wnego, a 1721 dostaje święcenie k ap łań sk ie , od
praw iając sw ą pićrw szą św. ofiarę n a ołtarzu św. Alojzego z ta k ą nabożnością, że mu oblicze gorzało, a nogi drżały. O ddał się zupełnie dusz zbaw ieniu, szczególnićj dorastającćj młodzieży, tak , że go nazyw ano „apostołem m łodzieży." Za nam ow ą swego w uja, k an o n ik a Cosmedyi, p rzy by ł do kolegium kanoników ; gdzie n a m ieszka
nie obrał sobie szpichlćrz, gdyż stąd m iał blisko do kościoła. Szczególne m iał zam iłow anie w p rzy
ozdabianiu domu Bożego.
Pozyskiw anie dusz Bogu było jeg o głównćm zadaniem . U bogą i w zgardzoną część społeczeń
stwa, pastuchów od trzody i b yd ła, pouczać w świętćj religii, do godnego przyjm ow ania św ię
tych S akram entów przysposabiać i pokój w ich serce przelew ać, oto ce l, za d an ie, ja k ie sobie w y tk n ął przedew szystkićm bowiem; k o ch ał m a luczkich, m łodszą bracię. N ajw ięk szą litością
— 61 — zdejm ow ały go dziew częta, które żebrząc po mie
ście, a pozbawione dachu wśród nocy, n a n a j
w iększe narażały się niebezpieczeństw a. D la nich to założył ten święty do dzisiaj pod imieniem św. Alojzego istniejący dom gościnny. Niewysło- wiona b y ła jego m iłość dla biednych i ch o ry ch ; dlatego tćż szpitale zw iódzał najczęściej, niosąc pociechę i ratu nek. Zapobiegając nędzy i ciała i ducha sta ra ł się przedew szystkiem o wyniszeze- jej źró d ła , o w ygładzenie g rzćchu, a stąd nie
zm ordow ana gorliwość jego w słuchaniu spowie
dzi. O każdej porze b y ł 011 do tego gotowym, a duch P ań sk i b y ł z n i m , bo sły n ął z umie
jętności przem ów ienia do duszy p en iten ta, k ru szenia serc. O świćcany św iatłem nadprzyrodzo
n y m , wielu w yjaw iał grzechy ukryte, niektórym znowu grzechy t a k ie , które zam ilczeii, a słow a jego ta k głęboko ry ły się w sercu , że najza- tw ardzialsi grzesznicy, potokiem łez w ybuchając, odmieniali żywot. D rugą w idow nią jeg o miłości czynnej był dom ubogich i chorych św. Galla, w którym ci ubodzy znajdow ali p rz y jęcie, co do Rzymu przybywszy, zmuszeni byli nocować pod bram am i pałaców lub w zakątkach ruin. I świę
ty B enedykt Labre, je d o a z tych cztćrech gwiazd, znajd yw ał tu często przytułek. Ju ż 6 la t przed swem wyświęceniem odwiódzał J a n św. to schro
nienie b ićd n y ch , a pouczając nieoświecnnyeh w pierw szych zasadach w iary św., n a k ła n ia ł i innych kapłan ów do tego dzieła chrześcijań
skiego ; n a k ła n ia ł szczególnie do modlitwy i do przyjm ow ania św. sakram entów , troszczył się atoli także i o ich potrzeby doczesne przez całe lat 40, aż do ostatniej żywota chwili. W k a z a niach m aw iał chętnie o dobroci i m iłosierdziu B o g a, biorąc ku pomocy pewnego m isyjonarza, który przypominaniem surowej sprawiedliw ości B ożój, s ta ra ł się kruszyć serca grzeszników . Od tego czasu, ja k m ówił, k azan ia jego daleko więcej skutkow ać poczęły. N asz święty, scho
rzały i wynędzniały, przeniesiony nareszcie do domu pielgrzymów T rójcy świętej w miesiącu grudniu paraliżem tknięty został niespodzianie;
Następnie, zaopatrzony świętemi S a k ra m e n ta m i, po częściej pow racających atakach w dniu
^3. m aja 1764 zakończył swój czynny a b ło gosław iony żywot. Święte jego zw łoki z k a plicy Najświętszej Dziewicy przeniesione zło
żono wśród n atło k u ludności w kościele świę
tej Trójcy.
N iebieskie dary i blask cn ó t, które Bóg po śmierci cudami potwierdził, rozniosły sław ę świę
tości jego tak szeroko i daleko, że k ard y n ał w i
kary m iasta te g o ż , już w 8 lat po śmierci Ja n a R ossiego, rozpoczął proces cnót i cudów doty
czący, a za P iju sa VII dalej się toczący. Za Grzegorza XVI u k a z a ł się odnośny do cnót heroicznych dekret, a 8. grudnia 1858 roku za P ijusa IX d ek ret co do cudów za jego p rz y czyną zaszłych, m ianowicie co do nagłego uzdro
w ienia m łodej rzym ianki M aryjanny M ontanari, z suchot p łu cn y ch , uznanego za nienaturalne, jak o też co do nagłego uleczenia ks. B ernarda Richino z choroby od lekarzów również za nie
uleczalną uznanej 13. m aja 1860 r. ogłoszono w ko ściele świętego P iotra, bohaterskiego apostoła Rzymu, Ja n a Rossiego błogosław ionym ; a skoro w dni k ilk a uwielbił Bóg znowu swego błogosła
wionego sługę no w em i, wielkiómi cudami, now a kom isyja, złożona z kardynałów , lekarzów, uczo
nych i fachowych zarząd ziła d ok ład ne ich zb a
danie i praw dziw ość tychże potw ierdziła. Dzisiej
szy zaś Ojciec chrześcijaństw a policzy! go w resz
cie w grono Świętych Pańskich.
3. Św. K lara od Krzyża.
W dyjecezyi Spoleto leży n a górze m ia
steczko Montefalco. T u urodziła się K lara z rodziców zacnych m ieszczan. Już d elik atn ą dzieciną ok azyw ała osobliwą miłość dla Boga przez w ielką gorliwość w m odlitwie i posty.
W celu lepszego w ydoskonalenia się w m odlitwie chodziła często do swej starszej siostry Joanny, k tó ra w celce po za m iastem bogobojne w iodła życie. Gdy ta późnićj z kilkom a pannam i do no- wćj w prow adziła się celi, nie u stąp iła K lara, do
póki jć j, chociaż dopiero sześcioletniej, tam że nie przyjęto. Jo an n a zo stała przełożoną, a K lara od d ała się je j n a u s łu g i, d ając dowody najpo
korniejszego posłuszeństw a, które w spotęgowanem zamiłowaniu do modlitwy i czystości anielskiej coraz głębsze zapuszczało korzenie. Gdy pobożne dziewice, z powodu w zrastającćj liczby tow arzy
szek swoich, w ystaw iły k la s z to r, i za zezw ole
niem biskupa prow adzić poczęły życie według reguły św. A u g u sty n a, w tenczas K lara przy jęła
— 62 — n a się obowiązek żebrzącej w imieniu zakonnic.
Po śm ierci siostry obrano j ą jednozgodnie na przełożoną. D la drugich p e łn a miłości, dla siebie su ro w a, opuszczała wśród nocy tw arde ło że, by w zak ątk u cierniami i powrozam i aż do krw i się biczować. S uknia jć j to rodzaj szorstkiej pilśni, ciało przepasane włósieniowym pasem, stopa za
wsze o b n aż o n a; w razie choroby spoczyw ała na łożu ze słom y i plew, żyw iła się w yłącznie j a rzynami i to w bardzo m ałćj ilości, tak , że po- w iedzićć m ożna, iż życie jej było postem u sta wicznym.
Czas wolny za p ełn iała m odlitwą ustn ą i rnyśl- ną, wśród której oko, blaskiem prom ieniejące, ku niebu wzniesione, a ona — w u n ie sie n iu , prze
czystą św iatłością oblana. Z ubogimi d zieliła się pokarm em i odzieniem ; n a osoby płci m ęskićj nigdy nie p atrzy ła, a kied y razu pewnego wzrok je j przypadkow o sp o tk a ł się z okiem jakiegoś mężczyzny, n ałożyła sobie ciężką pokutę. Za murem klasztornym to anioł p o k o ju ; ona to u su
n ęła nieprzyjaźń pomiędzy swćm m iastem rodzin- nem a m iastam i T revł, F lorencyją i Arezzo, Spoleto i Reato. G ieneralnego w ikaryju sza biskupa ze Spoleto w yprow adziła z niewoli. Duch święty, którego czystą b y ła świątynią, n ap ełn ił j ą darem przepow iadania i p rzenikania serc. . I ta k k a rd y nałow i Columnie przepow iedziała niebezpieczeń
stwa, w k tó re też p o p a d ł, biskupowi ze Spoleto, że go wyniosą na k a rd y n a ła O styi; pew ną no-w icyjuszkę u p o m in a ła , by grzech, przez no-w styd fałszywy zamilczony, na spowiedzi w yznała, a p e wnemu opatow i, imieniem E ra zm , w szystkie uk ry te w y k ry ła grzóchy.
Od dni dzićcięcych bolała niewymownie nad gorzkiem cierpieniem naszego Zbaw iciela. W 33 roku życia, zatopiona pewnego razu w kontem- placyi nad ukrzyżow aną Miłością, u jrza ła Jezusa w postaci pielgrzym a, krzyżem obarczonego przed so b ą, który uprzejm ie przem ów ił w te sło w a:
„Bądź pozdrowiona m a c ó rk o ! ju ż daw no m yślałem ja k ą b y rozkoszą tw ą duszę udarować. Weź ten krzyż, a daj mi swe serce, abyś w tym krzyżu sk o n ała." Od tćjże chwili u czuła św ięta w yrycie tajem nic boleści C hrystusa w swćm sereu. W krótce, rzucona na łoże boleści, przeży ła dni dziesięć w najgłębszćm oglądaniu tajem nic boskich, p rze
pow iadając zgon swój siostrom. W ieczorem przed
uroczystością W niebow zięcia w padła powtórnie w zachw ycenie i słyszano j ą mówiącą o nieskoń- czonćm m iłosierdziu Boga i przegorzkiem cier
pieniu Jez u sa n a krzyżu. W tem w zniosła naraz swe ręce, a błogosław iąc siostry, m ów iła: „Bóg, któ ry rządzi niebem i ziem ią, oby w as zaw sze bronił i o chran iał!" Podczas tego p rzyb ył je j m łodszy brat, a syn św. F ranciszk a. K lara pole
ciła mu siostry i klasztor, a spow iadając się raz je sz c z e , p rz y ję ła Ostatnie N am aszczenie, i sie
dząc prosto na s to łk u , ze złożonemi rękam i, a oezym a k u niebu wzniesionemi w y rz e k ła : „Zo
stańcie wszyscy w Bogu, do którego j a idę." N a słow a te zajaśniało je j oblicze, sk ło n iła głowę, i od d ała ducha w sobotę po uroczystości W n ie
bow zięcia w r. 1308 za rządów Ojca świętego K le
mensa V-go.
Nie bez szczególnego natchnienia bożego otwarto z w ło k i, i p a trz , co za c u d o ! N a sercu społowionóm, wielkości głow y dziecięcćj, ujrzano na prawćj stronie w yraźny Ukrzyżowanego obraz, w ielkości kobiecego p alca dużego, z ram iony roz- ciągniętem i, z głow ą pochyloną. P raw a strona c ia ła , w której się zn ajd ow ała ra n a , b y ła n ie bieskaw o czerwonej barwy, a krw ią p o k ry ta; na lewej zaś stronie osłona lędźw iow a z m ałem i krw i kropelkam i. Obok obrazu krzyża leżała w łócznia o barw ie żelaza, tw arda, z ostrem i k o ń cami. W lew ej części serca znaleziono dyscypli
nę, o 5 cienkich troczkach, o końcach w ęzeł
kam i zaopatrzonych; rękojeść barwy drzew iastej, koron a cierniow a o k r ą g ła , z m a ły c h , czarnych, zwojowato skręconych cięciw utw orzona, a ko l
cami niebieskaw ćm i opatrzona. Oto rezu ltat do
kładnego badania, dokonanego przez gieneralnego w ikarego B erengara, le k a rz a klasztornego, teolo
gów i praw ników , w sk u tek czego zwierzchność kościelna natychm iast rozpoczęła proees kan oni
zacyjny, zezw alając, by tajem nice m ęki P ańskiej, w sercu K lary w yryte, publicznie pokazyw ano lu dowi napływ ającem u ze wszech stron. I pęcherz żółciowy polecił gieneralny w ikaryjusz lekarzom i chirurgom otworzyć i zb ad ać; znaleziono tam że trzy m a łe , sza re, k rw ią zbryzgane kuleczki, tw ardości krzem ienia a formy tró jk ą tn e j, obok siebie leżące. W szystkie byry do siebie zupełnie podobne, i co, rzecz dziw n a, je d n a kuleczka w ażyła zaw sze tyle, co dw ie razem wzięte. Serce
— 63 — i te gałeezki przechow ały zakonnice ja k o świę
tości, krew zaś, w ydającą ze siebie cudownie m iłą woń balsam iczną, zebrano w naczynie szklanne, w którćm cudownie się burzyła, jeżeli Kościołowi Chrystusowemu w ielkie zagrażało niebezpieczeń
stwo. Również i te gałeezki pozostaw ały w spo
koju, aż do r. 1536, k iedy to Kalw in począł roz- pościórać sw ą naukę kacerską. I ciało św. K lary, jeszcze cudownie utrzym ane, przechow uje się na ołtarzu, w chórze Augustynek w Montefalco.
Te i inne cudy, osobliwie cudowne uleczenia za przyczyną tej świętćj zd z ia łan e, spowodowały papićży J a n a i Klem ensa do rozpoczęcia procesu kanonizacyjnego przez ustanow ienie odpowiednich kom isyj. Lecz dopićro Ojcu św. Leonow i X III p rzypadło w udziale proces ten doprowadzić do skutku.
4. Św. B enedykt Labre, żebrak.
B enedykt Józef u jrz a ł św iatło dzienne w Amet- te s , wiosce francuskiój, w dyjecezyi Boulogne, 26. m arca 1748. Praw dziw ie katoliccy rodzice jego tyle mieli dochodu ze swego m ajątku i handlu korzennego, że mogli wyżywić dostatecznie pię- tnaścioro swych dzieci, z których B enedykt był bystrego i żywego um ysłu, a dla wszystkiego, co dobre, okazyw ał serce przystępne. Pięć lat m ając um iał już c z y ta ć , i w krótkim czasie ta k się do
kład n ie obznajom ił z zasadam i religii świętćj i ta k ą bogobojnością celow ał, że nauczyciel jego ośw iadczył, iż nigdy jeszcze ta k m iłego chłopca nie w idział. W dzięk ten atoli, to nic innego, li odblask św ietny cnót jego. Modlitwa już wtenczas
kład n ie obznajom ił z zasadam i religii świętćj i ta k ą bogobojnością celow ał, że nauczyciel jego ośw iadczył, iż nigdy jeszcze ta k m iłego chłopca nie w idział. W dzięk ten atoli, to nic innego, li odblask św ietny cnót jego. Modlitwa już wtenczas