• Nie Znaleziono Wyników

utrzymywaniu pościeli

S taram y się, o ile możności przem ieniać j a k najczęś­

ciej bieliznę, wiedząc ja k niezdrow ą rzeczą je s t nosze­

nie na ciele swojćm zbrudzonej i spoconćj np. koszuli.

D ziw nie je d n a k obojętnie zachowujemy się gdy idzie o pościel. — Prócz przew ietrzania i to nie częstego, nie pom yślimy naw et, że pościel, na k tó ­ rćj leżymy nieraz lata całe, k tó rą często d o sta­

jem y jeszcze od rodziców, na którćj przebyliśm y niejednę słabość, może się stać powodem nowych dolegliwości, m ieszcząc w sobie znaczną ilość tłuszczu, kurzu i potu.

P ićrze zw łaszcza, którego niestety ta k wiele jeszc ze używ ają, bardzo się prędko zanieczyszcza.

Otóż należy go koniecznie, pow tarzam y koniecznie, co p arę la t odświćżać. W w iększych m iastach, gdzie ja k np. w W arszaw ie są za k ła d y czysz­

czenia pićrzy, dość posłać do takiego zak ład u pościel pierzaną, by j ą za chwilę mieć w yczysz­

czoną. Możemy być naocznómi św iadkam i przy tem czyszczeniu. Z attuszczone, zanieczyszczone, ciężkie pićrze zostanie za ja k iś czas, przy pomocy pary, oczyszczone z brudu, w ysuszone nabierze

dawnej puszystości i lekkości. *) Nić m ogąc j e d ­ n a k ko rzy stać z podobnćj pralni, m usim y po­

przestać na środku domowym, nieco wprawdzie kłopotliw ym , ale k ażd a rozsądna m atk a przyzna nam pew nie, że lepićj dojrzeć pościeli, niż cho­

rego, leżącego n a niej. A pow tarzam y: brudna, nieczyszczona pościel to zarodek chorób, który chowamy w domu.

Czyszczenie pierzy.

Pierze czyści się w następu jący sp o só b : w dw a muślinowe w orki sypiem y nieczyste pićrze, zaszy ­ wam y i na balii pierzem y w rozgotowanóm m ydle, potem płóczem y w czystej wodzie i suszym y w przew iew nem m iejscu — najlepićj n a p o w ie ­ trzu. Pierze w ysuszone n a k ła d a m y napow rót w w y p ra n e poszwy.

Czyszczenie m ateracy włosianych.

W ypruć włosy, w ytrzepać doskonale, a następnie, włożyw szy w kocioł, nalać do stateczną ilością wody, w sypać potażu i gotować k ilk a godzin na mocnym ogniu, często m ieszając kijem . N astępnie n a dużym przetak u p łu k ać pod studnią, poczóm staran nie wysuszyć, przeskubać i w w yprane poszwy n ak ład ać.

Najlepsza i najtańsza trucizna na robaki.

W szelkie, szum nie o g łaszane środki p r z e c i w robactw u są tylko najczęściej środkam i w yłud za­

*) Żałować należy, że nie pomyślano jeszcze w K r a k o ­

wie o założeniu podobnćj fabryki, któraby tak miejscowym jak i zamiejscowym mieszkańcom stać się mogła bardzo uży­

teczną, a dla przedsiębiorcy uczciwym zarobkiem.

— 113 — nia pieniądzy z kieszeni niedoświadczonych, ł a ­ piących się na zagraniczne oszustwa. Chcąc więc oczyścić nasze m ieszkanie z wszelkiego robactwa, dość wziąść nieoczyszczonej nafty i tą napuścić w szelkie szpary, zanieczyszczone sprzęty, dziury porobione przez myszy, aby się od wstrętnego nie­

porządku uwolnić; pióro maczane w nieoczyszczonej nafcie, posługę tę odda, k tó ra kilk ak ro tn ie pow ­ tarzana, zabezpiecza dom od robactwa. — Doda

jem y tu jed n ak przestrogę by czynność tę s p e ł­

niać tylko w d z i e ń , nie zaś przy świetle, gdyż nieoczyszczona nafta zapala się powietrzem od św iatła świecy.

Oczyszczenie zamarzniętych szyb.

Rozpuściwszy zwyczajnej soli w wodzie, zm a­

czać w niej gąbkę i przesuwać nią po szybach zamarzniętych, a niezadługo lód topnieć zacznie.

F R A S Z K I .

N a u l i c y . K apitan, spotykając na ulicy pi­

janego żołnierza, woła nań:

— Cóż to do stu kartaczy! upiłeś się!

— Podług rozkazu, panie kapitanie — nie.

— Co, nie! — w oła k ap itan — a zataczasz się w lewą i w praw ą stronę!

— A to ja temu nie winien, panie kapitanie, tylko piwo i w ódka! pierwsze ciągnie mnie na praw ą, druga na lewą stronę.

P e w i e n g i e n e r a ł , chcąc sobie zażartować z kapelana wojskowego, rzek ł doń po ukończo­

nych m anew rach:

— No, mości księże kapelanie, toć to dziś był ogień... coś w rodzaju piekła, nieprawdaż ?

— T ak , panie g ien erale! — odparł wesoło ks.

kapelan — a tern ciekawsze, że widziałem w niem pana gienerała.

K t o ś uczył się grać na arfie. Nie podobało się to widocznie sąsiadowi, gdyż pewnego razu rz ek ł do pierw szego:

— Grasz pan ja k Dawid, tylko nie ta k do­

brze.

— A pan — odrzekł tam ten — mówisz ja k Salomon, tylko nie tak m ądrze.

P a n i d o s ł u ż ą c e j : M arysiu! idź no do jatek , czy rzeźnik ma cielęce n o g i!

Marysia w ra c a ją c : Nie mogę pani powiedzieć, nie w idziałam

P an i: Co nie w id ziałaś?

M arysia: Czy ma cielęce nogi, bo miał buty na nogach.

W s t r a c h u . Pewien nauczyciel wiejski był bardzo srogi, i dzieci się go bały ja k ognia, bo za najm niejsze przewinienie, albo i za zły humor pana profesora, sypały się plagi W tak im to humorze — krzy kn ął grzmiącym głosem :

— W ojtek, kto stworzył niebo i ziem ię?

— To nie ja , panie profesorze, ja k Boga ko-15

— 114 — cham, to nie j a ! uniew innia sig zalękniony dzie­

ciak . . ,

D z i w a k , zasłyszawszy gdzieś, że kru k żyje więcej niż dwieście lat, k u p ił sobie tego p tak a, chcąc się o tem przekonać.

P r z e d k r a t k a m i .

S ę d z i a . A czy masz św iadka?

O s k a r ż o n y . Mam dw óch, wielmożny sę­

dzio: najprzód P an a B oga, a potem nieboszczkę ciotkę !

P e w n o ś ć .

— Ile masz la t?

— Nigdy ich nie liczę, bo wiem, że tego nikt mi nie u k r a d n ie ...

W s z k o l e .

N a u c z y c i e l . Wymień mi niektóre zw ie­

rzęta domowe.

U c z e ń . Koń, kot, gęś, kura.

N a u c z y c i e l . A jak ież je s t to czworonożne

zwierzę, które zwykle trzym am y w m ieszkaniu — często spraw ia wiele hałasu, nie daje spać sp o ­ kojnie...

U c z e ń . Fortepian!...

C h ł o p p e w i e n , którego ojciec um ićrał, p o ­ biegł po plebana raniuteńko, i praw ie przez tr/.y godziny pu kał, ale pocichu do plebanii. Pleban zaw ołał na ch ło p a: czemu mocniej nie pukaliście ? N a co chłop: Obawiałem się, abym jegomości nie obudził. Pleban do ch łop a: czegóż tam chce­

cie? Chłop odpowić : Ojciec mi um ierał, gdym szedł do jegomości. N a co mu p le b a n : To p e­

wnie ju ż m usiał umrzeć do tego c z asu ? N a co mu chłop o d p o w ić: Ach nie, jegom ość, bo Wa- w rzek, mój sąsiad, obiecał mi go zabaw ić, aż jegom ość przyjdzie.

W z a p a l e . S tary weteran opow iada roz maite przygody w o jen n e:

— W tym strasznym dniu straciliśm y naszego dzielnego dowódcę. K ula działow a urw ała mu głowę — pam iętam ostatnie jego słow a: Pogrzeb­

cie mnie, gdzie padłem !

— 115 —

T A R Y F A S T Ę P L O W A .

W edług przepisów obowiązujących weksle i dokumenta muszą być stęplowane