• Nie Znaleziono Wyników

W ypraw a Jana III. pod W iedeń

w roku 1683.

Dwieście lat upływ a od czasu, k iedy w aleczne Pułki polskie pod w odzą króla-bohatera pośpie- szyły pod stolicę H absburgów dla odparcia od ńiój tureckiój arm ii K ara-M ustafy. W ićdeń ma

°bchodzić w spaniale dw ustuletnią rocznicę pam ię­

t a j bitw y d. 12. w rześnia. U nas z tego powodu przygotowują wystawę p a m ią te k , tyczących się Jan a Sobieskiego, a m istrz Ja n M atejko przygo­

towuje o b ra z, przedstaw iający k róla J a n a w tej

pam iętnćj nie tylko dla W iednia, ale i dla całego C hrześcijaństwa bitwie. W yp ad a więc i nam k ilku słowami odświóżyć pam ięć wielkiego w dziejach św iata zdarzenia.

G łów ną sprężyną wojny pomiędzy cesarstw em niem ieckiem a T u rc y ją , był król francuski L u­

dw ik XIV. T en bowiem, prow adząc dalój politykę k a rd y n a ła Rychelieu'go s ta ra ł się wszelkióm i spo ­ sobami poniżyć potęgę domu habsburgskiego. Nie

10

— 74

-podbu rzał on w praw dzie w prost T urków przeciw ko Cesarzowi, ale, prow adząc z nim wojnę, w spierał m oralnie niezadow olenie W ęgrów, któ rzy pod w o­

dza T ekieleg o buntow ali się nieustannie przeciw A ustryi. T ekieli o d d ał się w opiekę Turkom , z a j­

m ującym wówczas W ęgry pod B u d ą ; o trzym ał za to od nieb płaszcz, miecz i buław ę książęcą, tudzież w arunki, zabezpieczające religijną i poli­

tyczną wolność W ęgrów .

W ojna m iędzy N iem cam i a T u rc y ją sta ła się nieuchronną. Oczy w szystkich zw róciły się ku północy, a m ianowicie ku Polsce, w której p ano­

w a ł w ów czas J a n I I I S o b ie s k i, bohater znany E uropie z porażki T urków pod Chocimiem. T urcy nie obaw iali się żadnego niebezpieczeństw a ze strony Polski, ufając w tra k ta t pokoju, zaw arty w Żóraw nie 1676 roku. Ale A ust-yja i F ra n c y ja nie d a ły spokoju królowi P olskiem u. N a dworze króla ścierały się dw a stronnictw a: francuskie i au stry jack ie. N a czele pierw szego, k tóre było przeciw ne w szelkiem u m ieszaniu się do w ojny, stał Jędrzej M orsztyn, p o dskarbi wielki koronny.

K ról je d n a k s k ła n ia ł się ku przym ierzu z A ustryją, a tem sam em k u w ojnie z T u rcy ją. N apróżno L udw ik XIV, przez p o sła swojego V itry ’ego, robił pochlebne obietnice Sobieskiem u; bohaterskiem u usposobieniu k ró la uśm iechały się w idać nowe w aw rzyny, k tó re m iał zdobyć n a T urk ach.

P rzyczepiały się do tego i osobiste widoki k ró la ; cesarz bowiem Leopold obiecyw ał wydać córkę swoję za królew icza J a k ó b a , i wszelkiem i sposobam i popierać następstw o jeg o n a tron polski. N ie bez znaczenia może był i w pływ M aryi K azim ićry, m ałżonki S obieskiego: ta bowiem, u ra ­ żona n a L u d w ik a X IV za to , że ja k o królowćj obieralnćj nie chciał jć j przy zn aw ać honorów, n a ­ leżących się osobom panującym , odw odziła z a ­ pew ne od przym ierza z F ra n c y ją króla, na którego wiemy ja k przew ażny w pływ w yw ierała. Dość, że Sobieski p rz ech y lał się coraz bardzićj ku przy­

m ierzu z A u stry ją , a widocznym dowodem tego było, że Hieronim Lubom irski zb ićrał n a w ła sn ą rękę ochotników , któ ry ch m iał n a pomoc cesa­

rzowi poprow adzić.

W śród tych okoliczności ze b ra ł się w W a r­

szaw ie sejm, zw ołany na dzień 15 stycznia 1683 r.

Dzięki zabiegom M orsztyna p a rty ja francuska by ła w sejm ie bardzo siln a ; p rzyczyn iła się do tego

w rodzona narodow i niechęć do domu habsburg- skiego, a zarazem zam iłow anie pokoju i chęć uniknienia wojny bezpożytecznćj. Z daw ało się, że zabiegi n u ncy ju sza papieskiego P allav icin i’ego i po­

s ła cesarskiego kr. W aldsteina nie osiągną pożądane­

go skutku. K ról je d n a k m iał ju ż w yrobione po sta­

now ienie; a do w prow adzenia go w życie po- j mogło mu przejęcie listów M orsztyna, pisanych do p. C allieres’a, s e k re ta rz a m inisterstw a L u d w ik a XIV, listów , z których dom yślano się zam iarów stronnictw a francuskiego detronizacyi k ró la na rzecz S ta n isła w a Jabłonow skiego. M orsztyn up o­

ko rzy ł s i ę ; stronnictwo francuskie up adło, a sk u t­

kiem tego było zaw arcie przym ierza zaczepno- odpornego m iędzy cesarzem Leopoldem a królem polskim . P rzym ierze to, podpisane n a sejm ie dnia 31 m arca, wobec senatorów i postów , sta n o w iło : że jeżeli T urcy podejdą pod W ied eń , to w ojsko polskie, a jeżeli pod K raków , to w ojsko cesarskie pośpieszy drugiej stronie n a pom oc; prócz tego m iały się obie arm ije w ciągu całej w ojny w spo- j m agać.

W kw ietniu su łtan M ohamed II w y praw ił j przeciw A ustryi ogrom ną arm iją 500000 ludzi li­

czącą, której dowództwo pow ierzył w ielkiem u w e­

zyrow i K a ra Mustafa. W ojsko cesarsk ie, pod do­

wództwem księcia L otaryńskiego bardzo nieliczne, j cofnęło się przed n a w a łą tu r e c k ą , k tó ra w końcu j lipca p o d stąp iła pod m ury W ićdnia, rozłożyw szy j się pod nim ogrom nym i w sp an iały m obozem.

W W iedniu dow odził d w unastotysięczną załog ą w aleczny Rttdiger hr. de Stahrem berg. Je d y n y ra tu n e k b y ł w królu polskim ; nuncyjusz więc pa- j pieski i p oseł cesarsk i padli do stóp k ró la , w o­

ła ją c : „K rólu ra tu j W ićdeń i C h rze ścijań stw o / j K ról, pam iętny zaw artego przym ierza, k a z a ł woj- j skom ściągać pod K raków . T am w s tą p ił do Czę­

stochowy, gdzie b ła g a ł N. P anny o pomoc w w oj­

nie, a stam tąd u d a ł się do K rakow a. W K rakow ie, pobożny król, praw dziw y rycerz ch rześcijań ski, ! chcąc zacząć ta k w ielk ą spraw ę od Boga i z Bo- j g ie m , odp raw ił publiczną p ro cesy ją do grobów świętych patronów P o lsk i, którzy spoczyw ają w kościołach krakow skich. N ajprzód więc po­

modliwszy się przy relikw ijach św. S tanisław a w k ated rze n a W awelu, u d a ł się do kościoła na S kałce, gdzie ten św ięty biskup zam ordow any zo- ' stał. S tam tąd w stąp ił do B ernardynów n a

Stra-— 75 Stra-— dom iu, gdzie uczcił spoczyw ającego tamże świę­

tego Szym ona z Lipnicy. U Franciszkanów m o­

dlił się do świętćj S alom ei, a w kościele domi­

nikańskim uczcił zwłoki świętego J a c k a . Stąd proceśyją poszła na K leparz do świętego F loryjana, a w racając n a W aw el w stąpiła do kościoła świę­

tej Anny, gdzie przy grobie świętego J a n a Kan- tego zanosił król błagalne modły. N areszcie dnia 15. sierpnia, pomodliwszy się przed cudownym obrazem M atki Bożej na Piasku, w siadł na koń i pośpieszył za wojskiem .

Jak k o lw iek w edług w arunków przym ierza wojsko polskie m iało liczyć 40000 żołniórza, to je d n a k król, nie mogąc czekać na p u łk i litew skie, w yruszył pod W iedeń we 22000 wojska. Mikołaj D yjakow ski, pokojowiec króla J a n a Iii-g o w swo­

im „D yjaryuszu okazyi w iódeńskićj" ta k opisuje pochód wojsk polskich pod W ićdeń: „Z pod K rakow a ruszyło się wojsko na Tarnow skie góry, Opawę i Ołomuniec, traktem ku W iedniowi, gdzie prow ianty obfite były dla nas nagotowane, i m agazyny założone co cztery mile przez ziemię c e sa rsk ą ; przy każdym m agazynie b y ła szopa budowana, pełno owoców, chleba ledwo nie p ro ­ sto z pieca wyjętego, bydeł, baranów trzodam i, stan strasznćm i styrtam i, piw a b eczk am i; do tego przy każdej szopie stało po kilka tysięcy bryk, w których po pięć, po sześć koni gotowych, dla rozwożenia prowiantów . Jakeśm y się gdzie przy­

bliżali ku m agazynowi którem u, to podług zwy­

czaju oboźny szachow nice za ty k a ł dla zatoczenia wojska, które się zaw sze lokow ało przed m aga­

zynem, z którego prow ianty ordynaryjnie dobrą dyspozycyją w ydaw ano. N ajprzód stano*niczy królew ski o debrał na królew ski dwór, potćm na dwory hetm ańskie, dopiero p u łk królew ski na pułki hetm ańskie, na p u łk i różnych panów, na przednią straż, na piechoty e t i d g e n u s , to zaś Wszystko wydawano z reg iestru , który ju ż był pierwej, nim w ojsko przyszło, do każdego m aga­

zynu podany. Tego zaś prow iantu ta k a sufiey- Jencyja b y ła, że nasi musieli połowę na każdym Noclegu, co cztery mile odchodzić". — Od B erna Jednak, na Morawii, ta obfitość żywności zaczęła s'ę potroszę zm niejszać, gdyż k raj, bliżćj położony teatru w o jn y , ogołocony by ł z zapasów.

Dnia 30 sierpnia, król sp o tk ał się z Niem- eami, a w pierw szych dniach września, p rzep ra­

w ił się przez Dunaj pod Tulnem , o 10 mil od W iednia. Tu zgrom adzona by ła arm ija niem iecka na kępie, w pośród Dunaju. D yjakow ski podaje liczbę jej n a 70000 ludzi, co nam się zd aje za dużo. Szujski pisze, że całe wojsko pod W ić- dnićm liczyło 37000, co znowu widocznie zam ało;

jak o ż sam wylicza, że Sasów było siedm, Badeń- czyków sześć, a B aw arów ośm tysięcy, co s ta ­ nowi razem 21000, a wraz z w ojskiem polskiem 43,000; S zujski nie wspom ina tu o p u łk ach czy­

sto austryjackich, a i liczbę w o jsk a polskiego h i­

storycy austryjaccy podają n a 27000 ludzi. Z daje się więc, że siłę chrześcijańską można naznaczyć na 60— 70000 żołnićrza.

N ad tą arm iją o b jął nasz król najw yższe do­

wództwo. W praw dzie, na pierw szej radzie wo­

jenn ej pod Tulnem , Niemcy sprzeciw iali się temu, d ając za pozór, że nie w ypada, aby król h a z a r­

dow ał swoję osobę na w o jn ę, którćj wynik b y ł ta k niepew ny, i naw et n a tćm rozeszła się p ierw ­ sza ra d a wojenna. Król, obrażony tą opozycyją, pow iedział do polskich g ien erałó w : „Panow ie Niemcy rozumieli, że na mnie ja k n a d u d k a tra ­ fili, iż się nie znam na osobie; jeżeli oni do mnie ju tro z tem przyjdą, z czćm się dziś rozjechali, a przy uporze stać b ę d ą , to j a im zagram z in­

nego końca, i z w ojskiem n az ad rejterow ać się b ęd ę, i ju ż nie będę ich o prow ianty p ro s ił, ale je sam sobie w ezm ę, i choćby też i h o s t i l i t e r sobie postąpić, k iedy mię tu sprow adzili11. — Snać wodzowie niem ieccy dowiedzieli się o tej pogróżce króla, gdyż nazajutrz, zebraw szy się n a radę, j e ­ dnom yślnie królowi najw yższe dowództwo oddali.

Król k a z a ł w ojsku niem ieckiem u przepraw ić się n a ląd stały, i zaraz w ezw ał dowódców, aby mu się wystarali o ję z y k a tureckiego. G ienerało- wie niem ieccy wymówili się od tego, tłum acząc się, że przed kilku dniam i w ysłali podjazd z 3000 złożony, a tylko je d e n k ap ral z kilku żołniórzam i pow rócił, w szyscy zaś inni przez Turków wybici lub wzięci zostali. K ról spojrzał n a Polaków , a wybrawszy dwóch urodziwych rotmistrzów, pole­

cił im udać się ku W iedniow i z podjazdem , i przyprow adzić języ k a . Nie upłyn ęło 24 godzin, powrócili nasi, prow adząc trzynastu T urków , ja k baranów ; sam i nie stracili żadnego człow ieka, tylko rotm istrz Szum lański, dostawszy k u lą w p ę ­ pek, w k ilk a dni potem z tej rany um arł. W zbu­

— 76 — dziło to w ielkie podziw ienie w Niem cach, którzy, przy p atru jąc się zabranym Turkom , za k ła d ali ręce

dziwiąc się, co to za Polacy.

D nia 11 września, w sobotę, całe w ojsko sta­

nęło n a wyżynacb gór K alenbergu i Leopold- bergu, skąd roztoczył się w spaniały w idok na D unaj, n a oblężony W ićdeń i n a obóz turecki, między temi góram i a W iedniem rozłożony. Stah- rem berg, dow iedziaw szy się o przybyciu króla w y p u ścił trzy r a c e , które b y ły umówionym zna­

kiem.

N areszcze n ad szed ł pam iętny w dziejach św iata dzień 12 w rześnia, niedziela, święto Im ienia Ma ryi. Mustafa, dow iedziaw szy się od szpiega W o ­

łoszyna, że król polski znajduje się osobiście na czele w o jsk a chrześcijańskiego, za w o łał: „Ach królu, ja k ą ż krzyw dę czynisz panu memu !“ P o­

stanow ił je d n a k w dniu tym w ydać bitwę, pole­

ciwszy swoim janczarom z drugiój strony atak o ­ w ać nieustann ie W ićdeń, obaw iając się zapew ne, aby S tahrem berg na czele swćj załogi nie w y­

szedł z W ićdnia i nie w m ieszał się do w alki.

Król J a n , zbudziw szy się o trzecićj godzinie rano, w ezw ał K apelanów wojskowych, aby msze św ięte odpraw iali. P ićrw szą o dpraw ił ks. Sko­

powski, d o m in ik a n in ; drugą, w czasie którćj król polski krzyżem leżał i k o m u n ik o w ał, padre Avriono, kapucyn. T en p rzy końcu m szy z a m ia st:

„ I te , m i s s a e s t “ m iał pow iedzićć: Vinces Joan- nes! (zwyciężysz Jan ie). A gdy panow ie polscy pytali go sk ąd mu się w zięła ta profecyja, odpo­

w iedział, że nie wić o niczem , bo nie je s t ża­

dnym prorokiem .

W ojsko chrześcijańskie, uszykow ało się w ten sposób, że Polacy zajęli praw e skrzydło, centrum piechoty: au stry ja c k a i b a w arsk a, a na lewćm sk rzydle stanęli ochotnicy Lubom irskiego, i w oj­

sko saskie. S o b ie sk i, będący na praw ćm sk rz y ­ dle przy P olakach, m iał n a sobie czarny kontusz grodeturow y ; sie d z ia ł na płow ym koniu, którego zw ano p a ła s z e m , a p rzepasany był złotym ła ń ­ cuchem. Bitwa zaczęła się o godzinie 8 rano.

N ajprzód ro z k aza ł król chorągw i królew icza Ale­

k san d ra, aby pod wodzą porucznika sw.ego Zwierz- chow skiego, podkom orzego łom żyńskiego w d a rła się do obozu tureckiego i tam k o p i j ą sk ruszyła.

Gdy chorągiew , licząca 200 ludzi, w y k o n a ła nie­

u straszenie ten rozkaz, król do b y ł krzyż z d rze­

wem św iętćm , a żegnając nim walczących m ó­

w ił: „Boże A braham ów , Boże Izaaków , Boże J a ­ kubów, zm iłuj się nad ludem tw o im " ! Gdy cho­

rągiew , straciw szy do czterdziestu lu d z i, w róciła praw ie z sam ego środka tureckiego obozu, roz­

począł się bój n a całej linii. Lew e skrzydło nad D unajem złam ało najpierw ej praw e s k rz y ­ dło T urków , którórn dow odził B asza D jarb ekiru Mohamed. Ochotnicy Lubom irskiego ta k się sp i­

sali, że pićrw si dotarli do m urów W ićdnia.

Jednocześnie w środku i n a praw em sk rzy dle za w iązy w ała się tak że b atalija coraz zaciętsza i coraz ogólniejsza. Wodzowie polscy, w ysyłani przez króla, wdzierali się coraz bardziej w obóz nieprzyjacielski, a arty le ry ja M arcina K ątskiego szćrzy ła w śród szeregów tureckich okropne zni­

szczenie. Gdy dano znać królowi, że lewe sk rzy ­ dło zw ycięskie odparło T urków od D unaju i plądruje ich nam ioty, wówczas p rzy zw ał do sie ­ bie M iączyńskiego, starostę lidzkiego i krzepic- kiego, i d a ł mu rozkaz, aby bez zw łoki opano­

w a ł nam ioty w ezyrskie. R ozkaz w ypełniony zo­

sta ł: nam ioty w ezyrskie op ano w ane, ucieczka Turków s ta ła się ogólną. Pod wieczór bitw a b y ła skończona. Zwycięzcom d o stał się cały obóz, ze w szystkićm i bogactw am i, z niezm iernóm i z a p a ­ sam i am unicyi i żyw ności, a naw et w ielka cho­

rągiew Mahometa, którćj T urcy zw ykle z n a j­

w iększą zaw ziętością bronili, tym razem d o stała się w ręce Chrześcijan.

Król polski sta n ą ł w nam iocie W. W ezyra, a nie w iedząc, że janczarow ie, pomimo ucieczki ca- łćj arm ii, dobyw ają dalej W ićdnia, odezw ał się do o b ecn y ch : Chyba królem nie będę, jeżeli j u ­ tro n a ry nk u nie pow ieszę S tah rem b erg a, skoro on, m ając 12u00 w o jsk a nie p rzerzyn a uchodzącego nieprzyjaciela". Lecz gdy się dow iedział, j a k rzeczy stoją, posłał natychm iast część arm ii dla odpędzenia janczarów . Gdy tego dokonano, od­

siecz W iednia b y ła u sk utecznion a: a b y ł już w ielki czas n a to, miasto bowiem, od 14 lipca oblegane, goniło ju ż ostatkam i żywności i am uni­

cyi , a w idok nadw erężonych wałów i murów, tudzież n a p ó ł spalonego m iasta b y ł okropny.

Po ukończeniu batalii k siążęta i gienerałowie*

niem ieccy cisnęli się do k o ła kró la, a ca łu ją c jego rę c e , nogi i szaty w o ła li: A c h ! u n s e r b r a v e K ó n i g !

— 77 — Król, chcąc czćmprędzej dać znać do K rakow a o odniesionem zwycięztwie, posłał w poselstwie do królowej Duponta, który w bitwie dowo­

dził sześciu arm atam i na prawem skrzydle. Nie m ając czasu do napisania listu, dał mu na znak strzemię wielkiego w ezyra srebrne, pozła­

cane, które mu przed chwilą doręczyli zbiegli z obozu tureckiego poturczeni Chrześcijanie. Du- pont, przybywszy do K rakow a we czw artek dnia 16 września, zastał królowę na W awelu, w k a ­ plicy św. Krzyża m odlącą się gorąco. Oznajmił jej więc o odniesionem świetnem zwycięstwie, a na znak swego poselstwa, oddał jć j strzemię We­

zyra. Królowa, złożywszy dzięki Bogu, zawiesiła strzemię u stóp ukrzyżowanego Chrystusa. S trze­

mię zagubione wśród zamieszek krajow ych, a prawdopodobnie w czasie wojen szw edzkich, nie dawno temu odnalezione zostało, i w muzeum książąt Czartoryskich umieszczone. Obecnie j e ­ dnak znajduje się w Paryżu.

Noc przepędził król na pisaniu listów. W li­

ście do P apieża Innocentego X I., donosząc o zwycięstwie, w yraża: „Venimus, vidimus, Deus vi-

‘ cit! (Przyszliśm y, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył)!"

P o sła ł zarazem Ojcu św. w ielką chorągiew Ma­

hometa, k tóra w W atykanie zawieszoną została.

Do królowej p is z e : „Bóg i P an nasz n a wieki błogosław iony, d a ł zwycięztwo i chwałę narodowi naszem u, o jak iej wieki przeszłe nie sły szały ".

Turcy zostawili w obozie 270 dział, z których niektóre były tak w ielkie, że je trudno było z m iejsca poruszyć, a lane były na miejscu z metalu, przywiezionego na w ielbłądach. Było tćż w obozie 9,000 wozów z am unicyją i 125,000 namiotów.

N a drugi dzień, o godzinie dziew iątej rano, Wjechał król do m iasta, przez wyłom, zrobiony kulami tureckiem i w murze, bramy bowiem tak były zatarasow ane, że trudno było je otworzyć.

Lud wićdeński p a d a ł na kolana przed królem, Wołając po niem iecku lub po łacin ie: A v e S a l - V a t o r ! — W tumie św. Szczepana odprawiono toszę świętą, i odśpiewano T e D e urn, a W iedeń odetchnął swobodnie, po dwóch blisko miesiącach strasznego oblężenia.

W tryjumfie, śród bicia dział, dzwonów i głosów :

„Żyj królu chrześcijański, żyj zbawco" ! i

I ja k tam w ojczyźnie królew skiej łan kłosów F aluje pod wiatrem — latawcą,

Szumiące głów w koło oblćwa go morze, I niby falując, w służalczćj pokorze

Raz po raz mu gnie się do kolan, C ałuje mu szaty, pod konia się miota, A górą nad morzem chorągiew lśni złota

Z proroka księżycem, łu p Polan!

I niesie tak króla ta fala narodu, Do grodu go niesie i płynie,

A król się odkłania i strum ień pochodu Do Pańskiej kieruje świątynie, Do onej świątyni świętego Szczepana, I staje u progów, i zsiada z bułana —

Z zdobyczy po wielkim wezyrze — I razem z rycerstwem, z narodem bez miary, Z księżycem zdobytym w stępuje do fary,

W monarchy monarchów pobliże.

A w farze tam nowe tryjumfu rozgłosy!

Z organów brzmi pieśń zm artw ychw stania!

Lud m odły za króla w ysyła w niebiosy, I księżyc i krzyż mu się k łan ia!

A z góry, z ambony, toć niebu głos szczery, Zśród św iateł rozblasku, zśród kadzidł i miry

W onnego przem aw ia om roczą:

„I z e sła ł Bóg męża, a Ja n mu na imię, I po raz dziś wtóry na spadłym olbrzymie

S pełniła się wróżba prorocza.

(K . Szajnocha).

Nie ulega wątpliwości, że w bitwie 12 wrze­

śnia całe wojsko chrześcijańskie spełniło święcie swój obow iązek: p u łk i niemieckie biły się ró­

wnie walecznie j a k polskie. W. W ezyr jed n ak , obaw iając się głównie Sobieskiego, c a łą siłę prze­

ciw niemu w yw arł, a w ten sposób waleczność Polaków głównie zapew niła zwycięstwo. Tej okoliczności chcą zaprzeczyć niemieccy historycy i wszelkiemi sposobami u siłu ją zm niejszyć zasługę króla i jego w ojska. N a m edalach, bitych n a pam iątkę zwycięstwa, stoi po prostu: „Polacy walczyli", a i na pomniku, m ającym się wznieść w W iedniu w przyszłym roku, Sobieski m a być podobno umieszczony na drugim planie, jak o pod­

rzędny aktor w olbrzymiej walce. Niektórzy

hi-— 78 hi-— storycy, nie mogąc wygładzić im ienia Sobieskiego, pragną zmniejszyć jego zasługę; dlatego podają siłę w ojska polskiego na 15000, ja k to czyni i

08tatnićmi czasy Schlosser. Inni, do których przyłącza się i ks. K aczała, zniżają siłę Turków do 70000, aby zwycięstwo mniej świetnem uczy­

nić. Jakkolw iek liczba w ojska polskiego nie je st wiadom a dokładnie, to pewnćm jest, że między 22 a 27 tysiącam i naznaczoną być może. J a k a ­ kolw iek b y ła liczba w ojska z jedn ćj i z drugiej strony, to zaprzeczyć się nie da, że w bitwie dnia 12 w rześnia Sobieski dowodził wojskiem chrześcijańskiem , że więc o n , a nie kto inny zwyciężył. Usunięcie Sobieskiego na drugi plan byłoby w ielką niespraw iedliw ością za krew kilku tysięcy w ojska polskiego, przelaną w całćj tćj wojnie, za ich poświęcenie się zupełnie bezinte­

resowne !

D nia 15 w rześnia nastąpiło na polach Szwe- chackich, pod W ićdniem , spotkanie się króla z ceszarzem Leopoldem, który przybył z Lincu.

Anegdota, według którćj Sobieski pokręcił w ąsa a cesarz myśląc, że mu się kłania, pićrwszy z d jął kapelusz, je s t bajeczką, o którćj naoczny św iadek spotkania nic nie wspomina. Tenże po­

w iada, że cesarz zdaleka chciał się ukłonić k ró ­ lowi, ale go dworzanie od tego powstrzymali.

Skoro więc zbliżyli się na koniach, zsiedli oba- dwa n a ziem ię, i przywitali się grzecznie, a ozięble. Prezentowali się potem jen erałow ie pol­

scy, ale cesarz nie raczy ł się odkłonić żadnemu,

scy, ale cesarz nie raczy ł się odkłonić żadnemu,