• Nie Znaleziono Wyników

O N A Z L I P N I C Y .

zwolili, czuł się niewymownie szczęśliwym. Z piel­

grzym ki tej pow rócił błog. Szymon po dwu la ­ tach ciężkich trudów , i przebytych przykrości, jeszcze bardzićj wzmocniony n a duchu, i odtąd dziwne, heroiczne cnoty, ja k b y w nim swoję sie­

dzibę znalazły. Przym ioty takowe nić mogły długo pozostać w u k ry c iu : to tćż widzimy naszego b ło ­ gosławionego rodaka w krótce mistrzem nowicyju- szów, przełożonym klasztoru , komisarzem giene- ralskim , a naw et spowiednikiem i doradcą kró­

lewskim. W szystkie te jed n ak zajęcia odryw ały go od świętćj ciszy i wewnętrznego skupienia, a zw łaszcza odbićrały czas, poświęcany z zapa­

łem ambonie i konfesyjonałow i. P ro sił o uwolnie­

nie od tych obowiązków, co gdy nie bez trudności wielkich nastąpiło, oddał się cały pokucie, uświę­

ceniu siebie samego i innych. Cnoty jego i świę­

tość były tak w ielkiem i, że już za życia obda­

rzył go P an Bóg darem pełnienia cudów. Nareszcie zbliżyła się chwila, w której go Pan pow ołał po nagrodę chwały. W roku 1482 w ybuchła zaw le­

czona z W ęgier straszliwa zaraza morowa. Błog.

Szymon z takim zapałem rzucił się do ratow ania i zaopatryw ania ginących, że go aż odciągać mu- siono. Gdy go jed en z braci zakonnych prze­

— 52 — strzegał, że sam stanie sig ofiara zarazy, o drzekł n a to św ięty: „Cóż z teg o ? jeźli Bóg mię pow oła i ow szem ;" i nie cofnął się aż do ostatka, aż sam zmożony z a ra z ą , przepow iedziaw szy po- przód skon s w ó j, św iętą i czystą duszę o d d ał Bogu dnia 18 lipca 1482 r. Zaraz po śmierci w sław ił N ajw yższy grób S łu g i swojego. D ziesię­

ciu u m arły c h wróciło do życia za przyczyną błog. Szym ona, k ilk a se t innych cudów, urzędownie stw ierdzonych, rozniosło sław ę tego świętego po w szystkich za k ątk ach Polski. Dowiedziawszy się 0 tóm Ojciec św ięty Innocenty V III dozwolił, już w pięć la t po śmierci, przenieść ciało z dotych­

czasowego grobu na m iejsce zacniejsze. N ie było to je d n a k w sz y stk o ; naród za p ra g n ą ł czcić świę­

tego m ęża w ołtarzach swoich. Król w ięc , d u ­ chowieństwo, sejm ujące stany i inni wierni za­

nieśli pokorne do Rzym u proźby o beatyfikacyją S ługi Bożego. Gdy to zaraz, z powodu zaw ikłań ówczesnych, n astąp ić nić mogło, rzecz się nieco o d w lo k ła, ale następni królow ie, zw łaszcza Z y ­ gm unt I I I , a n ajb ard zićj W ła d y s ła w IV, często przypom inali tę spraw ę. Dopiero je d n a k dnia 24 lutego 1685 r. Ojciec św. w y d a ł uroczyste o rz e­

czen ie, w pisując świątobliwego Szym ona z L ip ­ nicy w poczet błogosław ionych, a zarazem ogłosił go P atronem K rólestw a Polskiego. O dtąd sta łą 1 gorącą cześć odb ićrał ten święty. Raz jed n ak jeszcze, a m ianow icie w ostatnich k lęsk ach do- goryw ającćj Rzeczypospolitćj m iał się odezwać głos potężny całego narodu w spraw ie tego Sługi Bożego. D eputaci, zebrani na sejm w W arszaw ie, imieniem całego narodu postanow ili starać się w Rzymie o kan o n izacy ją błog. Szym ona z L ip ­ nicy. Do dziś dnia zn a jd u ją się jeszcze w a rc h i­

wum klasztoru O. O. B ernardynów na Stradom iu listy króla S ta n isła w a A ugusta i w szystkich b i­

skupów polsk ich , jak o też znaczniejszych panów , pisane do O jca św. w tej spraw ie. Zaw ieruchy czasów onych, a w końcu podziały Ojczyzny od­

w lokły zam ierzoną sp ra w ę, aż po dni dzisiejsze.

O becnie postanow ił k laszto r O. O. B ernardynów poruszyć n a nowo tę s p ra w ę , o któ rą, ja k o nie­

dokończoną, a przez naród p o d ję tą , sam o su ­ m ienie narodow e się upom ina. Chwila obecna zd aw ała się ku tem u tćm lep szą i odpow ie­

d n ie jsz ą , że w łaśnie w tym roku 1882 p rz y ­ p a d ła cztćrystoletnia rocznica śm ierci błogosł.

S zy m o n a, a ta okoliczność nowego d o d ała bodźca.

K lasztor k rakow ski O. O. B ernardynów , jużto dla w iększego jeszcze rozszerzenia czci tego S ługi Bożego, jużto p rag nąc uczcić tę w ielką ro ­ cznicę, u rząd ził w swoim kościele n a Stradom iu uroczyste triduum w dniach 16, 17 i 18 lipca b. r.

Sam Ojciec św. Leon X III pobłogosław ił tem u ich dziełu pobożnemu i osobnćm breve z dnia 10 czerw ca 1882, rozpoczynającem się od słó w : A d a u g e n d a m f i d e l i u m r e l i g i o n e m etc.

u d zielił w raz z błogosław ieństw em swem odpustu zupełnego w szystkim w te dni sp ow iadającym się i k o m u niku jącym , którzy w edług intencyi K ościoła św. się pomodlą. Z araz po nadejściu tego breve zabrali się O. O. B ernardyni do potrzebnych przygotow ań. K ościół cały w ew nątrz p;ękuie w kw iaty, św iatło i drzew a przystrojono. T ysiące lam p roziskrzonych n a w ysokich gzym sach k o ­ ścioła nad aw ały jego w nętrzu przedziwny a nie widziany dotąd urok. N a jp ięk n ie jsz ą je d n a k czę­

ścią ta k przystrojonej św iątyni b y ła k ap lica błog. Szym ona. T u taj, w śród praw dziw ego gaju egzotycznych roślin, n ad e r w dzięcznie ozdobiono piękny ołtarz m arm urow y w wiszące bluszcze, wieńce i kw iaty, m iędzy którem i niezliczone lam pki kolorow e, pąsow e strugi św iatła na kaplicę rzu cały . N a tym o łtarzu , pośród m nóstwa w oskow ych świec, wystawiono ku czci publicznej głow ę błog. Szym ona w srebrnej, rzeźbionej puszce zam kniętą. T utaj też najrzew niejsze w znosiły się p ie n ia , n a js e r­

deczniejsze westchnienia.

Już od soboty t. j . 15 lipca liczni pielgrzymi przybyli n a tę uroczystość; w niedzielę zaś, to je s t w pierw szy dzień uroczystego trid u u m , n a ­

pływ ludu okolicznego n a to nabożeństwo był ju ż tak olbrzymi, że zapełniw szy szczelnie ogrom ­

ny kościół O. O. B ernardynów , reszta rozejść się m u siała po innych kościołach k rak ow skich, ce­

lem przystąpienia do S ak ram en tó w św iętych.

Dwie zw łaszcza procesyje im ponow ały liczbą i po­

ważnym nastrojem . P ićrw sza z nich p zyb y ła w raz z księdzem swym F ran c. M ikuszew skim z Lipnicy m urow anćj, m iejsca urod zen ia błogosł.

S zym ona, o ośm m il od K rakow a. P ro cesy ja ta p rz y b y ła z chorągw iam i, m uzyką i sw ą d ziarsk ą strażą ochotniczą w ła d n y ch m undurkach, a zło ­ ż y ła swem u błogosław ionem u rodakow i 18 w iel­

— 53 — kich woskowych świćc w ofierze. Ł zy się cisnęły do oczu na w idok tego mnogiego ludu, ja k z łk a ­ niem i przepełnioną pobożnem uczuciem piersią rzucił się na kolana przed o łtarz em , na którym w m arm urow ej trum nie złożone są święte szczątki błogosł. Szym ona. Odtąd Lipniczanie, a było ich z górą 1000 osób, wzięli ja k b y w swe posiadanie kaplicę. T u ustaw icznie się m odlili, tu śpiew ali godzinki o błog. S zym onie, tutaj sły sz a łe ś ich rzew ne a prześliczne pieśni o tymże świętym, zu­

pełn ie nieznane w naszym K rakow ie.

D rugą proeesyją jeszcze liczn iejszą, bo p rz e­

szło z 2000 głów złożoną, przyprow adził ks. W a­

len ty P iotrow ski proboszcz z M ogilan, lecz Lip niczanin urodzeniem , całem sercem do O. O. B er­

nardynów przyw iązany, a swego błogosław ionego ro d a k a ta k czczący i ta k w nim rozm iłow any, że bez przesady powiedzićć trz e b a , iż coś poe­

tycznego było w tej jeg o i w szystkich innych Lipniczan czci i m iłości, ja k ą odznaczali się ku błog. Szymonowi.

U czyniłbym je d n a k k rz y w d ę pobożnym m ie­

szkańcom K rak ow a, gbybym nie zaznaczył w tem m iejscu ich ża rliw ej, a tradycyjnie słynnćj po­

bożności, z ja k ą ta k tłum nie uczestniczyli w tej uroczystości. To też z pociechą widzieli 0 0 . Ber­

nardyni, że tylow iekow a cześć dla błog. Szymona nie zm niejszyła się wcale, ale tkwi w sercach Wszystkich stanów , i zarówno bije pod w iejską sierm ięgą, m ieszczańską k ap o tą i kosm opolitycz­

nym surdutem . W idziałeś tu bowiem, oprócz mie­

szkańców K ra k o w a , pielgrzymów z Lipnicy, W i­

śn ic z a , B ochni, S ta n ią te k , W ieliczki, Siepraw ia, Jo rd a n o w a, R abki, A nd ry ch o w a, M ogilan, S try ­ szowa, L anckorony, K alw aryi, ze S zląska a naw et z P rus. B yło tak że nieco ludzi z K rólestw a Pol skiego. W sk u tek tego ogrom nego napływ u po ­ bożnych ze w szystkich niem al stron Polski, sam a Uroczystość p rz y b ra ła c h a ra k te r więcćj narodowy 1 ogólniejszy. B ył to ja k b y w ielki hołd narodu, ułożony w tych czasach usiłow anego przew rotu 1 niew iary, błogosław ionem u Patronow i swemu.

W pierw szym dniu uroczystości od p raw ił pry- ttniryją ks. kan onik Polkow ski, znany historyk 1 uotaryjusz kapitulny, wotywę m iał ks. Piotrow ­ ski z Mogilan w licznej asyście 0 0 . Reformatów, 8umę pontyfikalną o dp raw ił ks. P r a ła t hr. Scipio Jol Campo w ikaryjusz gieneralny. N ieszpory tego

dnia m iał ks. P ra ła t H en ry k M atzke, scho lasty k.

K azania ta k w tym dniu ja k i w następnych, mieli sam i O. 0 . B ernardyni, m ianow icie: 0 . 0 . Cze­

sław Bogdalski. Rufin Gąsior i Szczepan Podw orski.

W drugim dniu uroczystości p ry m a ry ją cele­

brow ali O. O. K apucyni, wotywę śpiew ał O. J u ­ styn Szaflarski, P ro w incy ał zak. 0 . 0 . B ern ard y­

nów, sumę m iał ks. kan on ik W aleryjan Serwa- tow ski, znany zaszczytnie pisarz religijny i pro ­

boszcz kollegiaty W szystkich Świętych, nieszpory ks. F ran c isz ek M ikuszew ski z Lipnicy. K azno­

dzieje byli ciż sami.

W łaściw a uroczystość błog. Szym ona p rzyp a­

dła w dniu trzecim t. j. 18 lipca. N a prym aryi odpraw ił swe p rym icyje świeżo w yświęcony k a­

p ła n św iecki ks. Michał W aw rzynow ski, w asy ­ ście ks. ju b ila ta G ołaszew skiego, rek to ra semi- n aryjum i licznych k ap łan ó w kolegów. W otywy, dla b rak u c z a s u , ju ż nie b y ło , a natom iast w y­

szła uroczy sta proeesyją do drzw i kościelnych, by przyw itać Dostojnego P asterz a D yecezyi Naj- przew ielebniejszego ks. B iskupa Albina D u najew ­ skiego, któ ry osobiście przybyć raczył, by w tym dniu uroczystym celebrować w ielk ą Mszę ponty­

fikalną. Lipniczanie z gorejącem św iatłem w ręku utworzyli piękny szp a le r po obu stronach, od drzw i kościelnych aż do tro n u , którym przecho­

dząc ks. Biskup błogosław ił lud w itający swego P asterza. Mimo wielkiego gorąca i widocznego znużenia po odprawionej Sumie, bierzm ow ał N aj- przew ielebniejszy ks. Biskup, przed i po tym akcie prześlicznie a poryw ająco przem aw iając od o łtarz a do obecnych. Do S akram entu B ierzm ow a­

nia przystąpiło 750 osób. W dniu tym kazali ciż sami 0 . O. B ernardyni, a kazanie konkludujące na nieszporach w ypow iedział O. Leon Trusiew icz tegoż zakonu, znany kaznodzieja ze Lwowa. P od­

czas tego k az an ia N ajprzew ielebniejszy ks. B iskup sied ział n a tro n ie; gdy się skończyło, pow stał i zaintonow ał: Przed oczy Twoje, P a nie! poczem odpraw ił w ielką proeesyją z N ajśw iętszym S a k ra ­ mentem . W szystkie niem al zakony, i mnóstwo księży św ieckich wzięło ud ział w tej procesyi.

K ościół b y ł w ew nątrz olśniew ająco iluminowany, i ta k szczelnie zapełniony, że tylko bardzo zw olna posuwać się m ogła proeesyją. T a k się zakończyła ta w ielka uroczystość błog. Szym ona z Lipnicy, k tó ra p am iętną została wszystkim , co w nićj

— 54 — u d z ia ł swój wzięli. N aród nasz zło żył nowy do­

wód, że je s t szczerze katolickim i że, mimo wszelkich podszeptów ludzi z ły c h , kocha swą, w ia rę , swe trad ycye i czci swych św iętych patronów .

K lasztor O. O. B ernardpnów w K rakow ie dla lepszego upam iętania tój rocznicy w y dał p a ­ m iątkowe m edaliki błogosławionego S zym o na, tudzież o brazki z modlitwą o tym świętym.

C hętnie także n ader pokazyw ali i objaśniali ci Ojcowie wszystkie re lik w ije, ja k ie po tym błogosław ionym ro d ak u naszym pozostały. N a j­

w iększą uw agę zw raca ła g ru b a , pięknie o p ra­

w n a księga, w którój się znachodzą pism a i k a ­ zania błog. Szym ona, w łasnoręcznie spisane.

S zkoda w ielka, że pismo je s t starogotyckie i n a ­ der tru d n e do czytania. J e s t tu także h a­

bit i płaszcz błog. Szym ona, jak o też pasek, k tó ­ rego uży w ał; ten ostatni rę k a pobożna srebrnym otoczyła haftem. J e s t także st ła , taż sam a, w k tó ­ rej zao patry w ał morową za raz ą dotkniętych, i m a­

lu tk a k siąże czk a p isa n a , czyli V ade mecum do chorych. W szystkie te szczątki, ja k o te ż w spo­

m nianą już powyżej głow ę błog. Szym ona w s re b r­

nej p u sz c e , ze starożytnem i rz eźb a m i, n ad e r staran n ie przechow uje k laszto r w swym sk arb - czyku, z uprzejm ą gotowością pokazując j e zw ie­

dzającym ten kościół.

0. Czesław Bogdalski.