• Nie Znaleziono Wyników

Popularne pogadanki o liygienie

przełożyła

M . JL. M ilk c o w sh c u .

J a k ó b . Et, proszę pana, niem a pókim p ła ­ kać! N ikt nie żałuje N o w a k a , z w yjątkiem chyba w łasnych jego dzieci. Któżby pow ażał człow ieka złego prow adzenia, który co dzień, nie pytając czy św iątek czy p ią te k zag lądał do b u ­ telki. Nikomu nic złego nie robił, a je d n a k nik t go nie sza n o w ał!

L e k a r z . P rosta rzecz, mój Jak ó b ie! stary p ija k godzien tylko litości i pewnie nikt go n a­

śladow ać nie będzie! Przedw czesna zgrzybiałość, je s t jeg o udziałem ; każd y się dziw i, że jeszcze ży je: w osam otnieniu kończy nędzny swój żywot.

J a k ó b . A je d n a k silny to by ł człowiek.

Mówią o nim, że gdy był m łody, to mu na k ier­

maszu lub na wiecu, nikt nie dorów nał w sile i zręczności. W szystkich zw racał na się oczy gdy szedł w taniec lub się z kim w ziął za bary przytem nie był ani złym ni kłótnikiem ... Atoli po śmierci żony, zw olna pić zaczął, przyzwyczaił się do trunku i jednocześnie zaczął stronić od ludzi.

L e k a r z . G dyby N ow ak, nie by ł ta k silnie zbudowany, organizm jego nie byłby zniósł tak ich codziennych wybryków i niebyłby się doczekał ósmego k rzyżyka. P otrzeba tęgićj skorupy, żeby mogła znieść ta k ie życie praw dziw ie bydlęce, j a ­ kiem je s t życie nałogowego p i ja k a ; najsilniejszym nie radzę popróbow ać!

*) Dzieło nagrodzone przez Towarzystwo wychowania po­

czątkowego, przez Towarzystwo zachęty do dobrego i przez Towarzystwo Franklina, zaszczycone złotym medalem przez Towarzystwo rolnicze.

J a k ó b . Oj brzydki to n ałó g! ale trudu*5 i w ierzyć żeby był tak szkodliw ym zdrowiu! Ilei to mamy przykładów starców , żyjących w ro*'

! puście, podczas gdy u m ierają ludzie młodzi d*>' brego prow adzenia! Chcąc zachęcić do dobreg°i nie mów p an lepićj nic o starości pijaków , gdy^

dopraw dy, w ogóle, ży ją oni bardzo długo.

L e k a r z . Ja k ż e się mylisz mój drogi! Ży f cie ludzkie zaw isło od okoliczności, towarzysz*}' cych mu lub p op rzedzających j e ! Zepsucie dzie' siętkuje całe ludności: w k ra ja c h , gdzie p a n u / n ałóg p ija ń stw a , gin ą całe plem iona ludzi, żeglarze zauw ażyli podobny rezu ltat u dziki*5'1 ludów m ieszkających na w yspach Oceanu spokej' nego. W kołonijach A n ty lsk ic h , gdzie się upr*' wia trzcina cukrowa, robią rodzaj wódki z cukr*1' jestto syrop, pozostający się po wydobyciu cuki'u ze trzciny; w ódkę tę nazwano m u r z y ń s k ą t r a"

c i z n ą dlatego, iż m urzyni nad używ ając jć j truj?

się nią.

J a k ó b . P rz y z n a ję , że tak w tćm co jem )'’:

ja k i w tćm , co pijem y są rzeczy złe i dobre i;

ale zbytek w użyciu ja k ie j rzeczy je s t zapew*ll!

nieraz gorszym od sam ćj rzeczy. T a k i z wódk?' sądzę iż użycie je j w miarę może nam wyjść ^ dobre, i człow iek posila się pijąc je j trochę c°

dziennie; trzeba się tylko strzedz zb y tk u : — w tern j a k i we wszystkiem , niepraw d aż, pauie (

L e k a r z . Jesteś w b łęd zie , mój c h ł o p i 0' napoje alkoholiczne są nadzw yczaj szk o d liw e! ^ tak powiem zab ijające! są powodem rozm aity0 nieporządków w w ew nętrznym rozkładzie.

— 99 — tezeba to w iedzieć, a n au k a pow tarza to wciąż tym, którzy j ą o to p y tają. Alkohol je s t t r u - e i z u ą ; nie posila organów, lecz je rozdrażnia 1 osłabia. Przyjm ow anie go je s t zawsze szko­

dliwe; a m iasto przedłużenia życia sk raca je ! J a k ó b. Z Nowakiem je d n a k alkohol jak o ś 8lg obszedł oględnie; trudnoby bowiem zliczyć ile on od lat trzydziestu w ypróżnił butelek. Był zawsze ja k iś smutny, m arkotny, nic nie mówił do lu d z i, ale przecież nie ch o ro w ał, i um arł aagle.

L e k a r z . W podobnych razach w ypadki na- Mćj śmierci nie są rzadkie, i w ierz mi, n ap a d ają cZęsto ludzi jeszcze m łodych! K olega mój, jed en z lekarzów podaje w dziele swojćm , iż w idział tta w łasne oczy żołnierza, któ ry um arł w 32 go­

dzin po w ypiciu l i t r a wódki. P rz y obdukcyi tego szaleńca, odnaleziono alkohol we krw i, w wą- teobie, a szczególniej w mózgu.

J a k ó b . To też j a , broń B oże, nie jestem za pijaństwem , praw dziw e to bowiem szaleństwo Nadużywać tru n k ó w ; ale ta k sobie, od czasu do czasu ły k n ąć kieliszeczek w ódki, szczególniej

^ zimie, (nie mówię to dlatego, żebym sam ta k r°bił), to dopraw dy na zdrowie id z ie ! człow iek sig r°zgrzewa.

L ć k a r z . Szalony! to nie rozgrzew a, ale Pali! P rzybliż zapałkę do n aczynia, napełnio­

nego spirytusem , a zobaczysz j a k ten niebieski Płomyczek rozchodzi sig i w zrasta... Za chwilę n>asz zupełny ogień, pożar!... Otóż alkohol pali tyg ta k samo w organach, do których sig dostaje 1 zrządza tam straszne spustoszenia po drodze

J a k ó b . Z apew n e! gdyż zaraz po przełknię-musi odbyć tę sam ą czynność w ciele naszćm, c° i w szystkie inne spożyte przez nas pokarm y.

Panowie w szystko wiecie zapom ocą tych swoich Rkalpeli a i chem ija wam pom ogła w te m , ja k

^ odkryciu żelaza we krw i. P ew ny jestem , że Pan robił bad an ia w celu sp raw d zen ia tćj ro b o ty ?

L e k a r z . O ta k J a k ó b ie , badałem to! Ale tee potrzeba znać się na m edycynie żeby zrozu­

mieć, j a k alkohol szkodliwie d ziała n a organa Pijących, niszcząc ich zdrow ie, ta k , iż pierw sza Niniejsza choroba spow odow yw a śmierć. Rzecz to prosta. N ajlepszy robotnik, uw aża sig za bar- d?o wstrzemięźliwego, jeżeli p ije co rano kieliszek

"tedki: a w łaśnie picie n a c z c z o , je s t najszko­

4

dliwsze bo prędzej niszczy. Ż ołądek rozdrażnia sig napojem tak silnym. W krótce robotnik, choć nie je s t jeszcze pijak iem , dziwi sig , że zdrowie jego słabnie, że go n a p a d a co dzień kaszel i w y­

mioty żółciowe. To są początki. N astępnie pije coraz wigcćj, gdyż nabraw szy w strętu do ja d ła , coraz mniej jć . N aturalnem tego następstw em , je st stopniowy u padek sił.

J a k ó b . To p ra w d a , że lu d z ie , którzy się oddają p ijań stw u , je d z ą coraz m niej. Synow a Nowaka, k tó ra mu jeść gotowała, m ów iła że ki­

logram chleba w ystarczał mu n a piętnaście dni!

Toż samo i W o jtan k a : ta p ije wino, ale niestety, bez wody, i nieraz się nim upija. Mówią że dziecko zżęłoby zboże potrzebne n a chleb, który zje przez cały rok. Ledwo go się dotknie. Nie wiadom o dopraw dy ezem żyje.

L e k a r z . S ą to dwa p rz y k ła d y , J a k ó b ie ; uważ teraz j a k a zachodzi różnica m iędzy N ow a­

kiem a W ojtanką. On się u p ijał w ó d k ą, a ona winem. Im więcej napój ja k i zaw iera w sobie alkoholu, tym gorsze spraw ia skutki. Sm utna to praw da że: „kto p i ł , ten będzie p i ł " ! trzeb a przyznać, że pijacy są niepoprawni.

J a k ó b . W gruncie, proszę pana, i cóż w tem za przyjem ność, szczególnićj dla tych, którzy się sta ją odludkam i, u n ik ają tow arzystw a i szukają samotności... Myślą może, że o tym ich nałogu nikt się nie d o w ie !

L e k a r z . N ie , człowiek bowiem oddający się pijaństw u traci poczucie godności i niedba o zasłużenie n a szacunek drugich. Szczególniej kobieta pijan a, nie m a sum ienia ni uczucia wsty- dliwości. Człowiek staje się w tedy niższym od b y d lę c ia ! O pow iadają o nędznym bogaczu, któ ry pow racał zawsze pijany z targów i jarm ark ó w . W tak im , w zgardy godnym stanie zasypiał gdzie w rowie, przy drodze, go nieraz okradziono i byłoby ta k zawsze gdyby nie pies, który przy nim czuw ał podczas snu i bronił przystępu złodziejom ! K tó­

ryż z nich mój drogi wyższym b y ł, czy zbydlę- cony pan, czy pojętne zw ierzę?

J a k ó b . N a tu raln ie, proszę pan a że w tej chwili człowiek b y ł m niej w a rt od zwierzęcia...

gdyż pozbył się rozum u!

L e k a r z . Słusznie! Rozum je s t darem bo­

żym, a Bóg czyni człow ieka odpow iedzialnym za duszę i ciało. A gdzie tu mówić o sam owiedzy

1 0 0

p ija k o w i, który nie ma świadomości w łasnych czynów, je s t bezprzytom ny !

J a k ó b . Oj p ra w d a , niestety, nieszczęśliwy oszołomiony trunkiem , staje się nieprzytom nym ,—

przestaje być winnym w łasnych złych postępków, nie wie bowiem, co się z nim dzieje; idzie tam i napow rót bez c e lu !

L ó k a r z . Sądzę przeciw nie, mój Ja k ó b ie ; te n , kto dobrowolnie dochodzi do stanu bezw ie­

dnego szkodzenia drugim , je st w łaśnie bardzo karygodnym . O dejm ując sobie możność rządzenia i kierow ania sobą, zrzekając się swobody działa­

nia, nie godzien je s t m ian a człow ieka!

J a k ó b . Gdyby tak mogli myśleć, ci, co piją, niepoddaliby się tak nałogowi — ale zwolna, trac ą w ładzę w nogach, a następnie i ję z y k u . Mówią w yrazy bez zw iązku , podobne do nierów nych kroków ja k ie staw iają... myśl ich odbiega!

L ó k a r z . Dobrze mówisz p rz y jacielu : wyli­

czasz w szystkie te nieporządki m u sk ularn e, dla których odw oływ ałeś się przed chwilą do mego sk alp ela! P ijaństw o to, sprow adza, j a k w idzisz, chwilowy paraliż ję z y k a i innych członków , po­

woduje tę straszną zmianę w sile d ziała n ia p i­

ja k a , czyni chód jego niepew nym , ręce jego drżą, tw arz n ab iera w yrazu głupow atego, oczy słupem mu sta ją ! Osądź te ra z , co się musi dziać w e­

wnątrz — i przestań się dziwić, że człow iek, który pije, s k ra c a sobie życie!

J a k ó b . P ija k traci najpierw głowę i to bardzo p rę d k o ! tru n ek uderza mu do m ó zg u ; czerwieni się, w pada w gniew ! rozognia się! T ru ­ nek doprow adza niekiedy ludzi do gwałtownych uniesień... Słusznie pan p o w ied ział, iż p ija k to już nie człow iek!

L ó k a r z . L udzie, którzy n abiórają niebez­

piecznego nałogu picia, pozostają długo w n ie­

świadomości złeg o , ja k ie sobie czynią i niepo- strze g ają stopniowego upad k u sił swoich. F a ­ ktem je s t je d n a k , że się życie z u ż y w a przy takim try b ie zbydlęcającym , jak im je s t używanie upajających trunków . R ozdrażniony żołądek, po­

kryw a się powoli w rz o d am i; serce i w ątroba otrzym ują z kolei ten palący p ły n , który krew niesie i stają się siedliskiem chorób często nie do w yleczenia, — p łu ca wreszcie w ydzielają w raz z oddechem na zew nątrz woń niem iłą. Z au­

w ażyłeś pew nie ja k od p ija k a czuć wódkę lub w ino?

J a k ó b Zaledw ie się z tobą przyw ita, a już oddech mówi o jego złój skłonności...

L ó k a r z . Oddech ten je d n a k nie uw alnia go od szkodliwego gościa, którego do siebie przy­

ją ł! P chnięty krążeniem , alkohol dostaje się do mózgu i bywa często bardzo zaw iązkiem szaleń­

stw a, w ielkiej choroby lub też jakiej, gwałtownej słabości, k tó ra kończy nieszczęsne dni p ija k a !

J a k ó b . A je d n a k człow iek kosztując likie­

rów to tu, to tam po kieliszeczku, nieprzew iduje w szystkich tych strasznych następstw proszę pana.

W ten sposób zasm akow yw a się w wódeczce!

T rzeb a też przyzn ać, że je d e n dużo w ypije i nic mu się nie sta n ie , a inny poczciw iec, ły k n ie za­

ledw ie kieliszek, a ju ż nóg nie czuje!

L ó k a r z . P rzyzw yczajenie zm ienia fuukcyje traw ienia; doktór M agnus Hus mówi, że w Szwe- cyi w idział bardzo często robotników, w y p ijają­

cych dziennie p ó ł l i t r a w ó d k i, a którzy nie zdaw ali się być wcale odurzeni. Lecz zato cho­

roby mózgu, bardzo są rozpowszechnione w tój klasie pijaków, i życie ich znacznie sk racają. Na­

tu ra zw ykle dopom ina się o swoje prawa. W ciągu trzech lat od roku 1847 do 1850, sław ny ten le­

karz m iał na kuracyi w szpitalu Sztoholmskim 139 pijaków , chorych w skutek niewstrzemięźli- wośei.

J a k ó b . Dzięki B ogu, u nas nió m a znów tylu pijaków , silne m rozy m uszą się przyczyniać do tak ió j niewstrzem ięźliwości. Ileż to tam wódki musi wychodzić!

L ó k a r z . Gorzelnie w Szwecyi, m uszą fabry­

kow ać rocznie dw ieście milionów litrów wódki!

na 3 m iliony m ieszkańców ! I cóż ty na to , to też naród ten w y rad za się. W P rusach gdzie nió m a winnic d ysty lu ją rocznie tyle ziarna, ileby go w ystarczyło, n a w yżyw ienie półtora miliona m ieszkańców i tyle ziem niaków ileby potrzeba było n a nakarm ienie • czterech milionów. Myślą więcój o piciu, j a k o jedzeniu .

J a k ó b . I gdzież ro z u m , proszę p a n a , m ar­

now ać ta k zboże n a robienie z niego w ó d k i! czy to się ludzie Boga nie b o ją ! a przytem ta k pic!

L ó k a r z . I u nas niestety bardzo p iją , ale dzięki Bogu nie doszliśm y znów do takiego sto pnia poniżenia co S tany Zjednoczone Ameryk*

— 101 — gdzie na 375 milionów pijaków , umióra rocznie 37,500; lub Anglija w której sam Londyn wy­

daje rok r o c z n i e 150 milijonów złp., na upaja­

ją c e napoje i liczy 649 w aryjatów , upodlonych przez tru n e k ; lub Szweeyja w reszcie, gdzie liczą średnio 80 litrów alkoholu rocznie na jed n ą osobę.

Piękne winnice, ja k ie Bóg rozsiał w tylu m iej­

scowościach i dobrze zrozum iana higiena, powinny powstrzymywać szczególniej klasę ludzi oświeceń- szy c h , inteligientniejszych od picia piołunówki.

W ino p i t e w m i a r ę , oto postęp, o którym m a rz ę ! J a k ó b . S łu sznie, proszę p an a, bo co pić czystą w o d ę , toby się na to pewnie wielu nie- zgodziło. Można im wytłumaczyć, że wino je s t zdrowsze od wódki, — i do tego daleko lepsze.

L e k a r z . Jest ono naw et bardzo użyteczne, ja k ci to już mówiłem. Dla spracowanego ro­

b o tn ik a, wino pite w m i a r ę , je st wybornym posiłkiem przy m ięsie: (niestety je d n a k podo­

bnego posiłku, biedniejsza klasa ludności, zwykle pozbawioną bywa). Dla żeglarzy, wino je s t ró­

wnież daleko lepszem od w ódki, (której jed n ak zw ykle dają pierwszeństwo dla łatwości p rze­

wozu). Oto fakt, który o tem przekonywa. Dwa okręta krążyły po morzach południowych: jeden z nich fran cu sk i, opatrzony w inem , nie został dotknięty skorbutem, podczas gdy na tej samćj przestrzeni i o tym samym czasie okręt angielski, na którym m ajtkom dawano w ódkę, uległ tój chorobie! Pewien k ap itan m arynarki opowiada, iż w jednćj podróży uniknął choroby ócz, k tórą do­

tknięci byli wszyscy ludzie jego załogi, jedynie wskutek powstrzymywania się od mocnych trunków.

J a k ó b . W spom niał pan, przed chwilą o p i o ł u n ó w c e : bardzo jój mało używ ają w na­

szych stronach. Zdaje się, że to je st rodzaj zie- lonkowatój anyżówki, którą w miastach dużemi szklankam i spijają. W ojskowi szczególniój w nićj s m a k u ją !

L ó k a r z . Strzeż się Jakóbie, tój z i e l o n e j t r u c i z n y , która zaw iera 70 procent alkoholu!

a co gorsza bywa jeszcze często podrabianą do­

datkiem s i a r c z a n u m i e d z i (witryjolem). Czło­

w iek pijący p i o ł u n ó w k ę je s t człowiekiem zgu­

bionym... nie żyje dłużej nad 35 lat! nie doczeka bowiem naw et powolnego w yniszczenia, które czeka pijącego wódkę. Przedwczesna zgrzybia­

łość garbi go i w ycieńcza, — opanowywa go

szaleństwo i ginie w skutek tak zwanego napadu d e l i r i u m t r e n e n s . Straszne to dopraw dy!

Rozmaite rodzaje obłąkania pow stają wskutek tego sprośnego pijaństw a, — które się przeradza w namiętność silną i niepowstrzymaną. Trzech braci, służących wojskowo, um arło bardzo młodo w skutek używ ania tego trunku. Mówiono o nich — „ P i o ł u n ó w k a i c h z a b i ł a " . Zaiste smutny to i niehonorowy koniec i nie tak n a ­ l e ż y służyć ojczyźnie.

J a k ó b . Jak że można pozwalać sprzedawać podobnie szkodliwy tru n e k ? K uszą tem tylko lu d z i!

L e k a r z . Sami powinniśmy mieć pieczę nad sobą. Żadne praw o, żadne środki bezpieczeństwa nie przeszkodzą przechodzącemu m ostem , rzucić się do rzeki. Jego to rzeczą wiódzieć czy rzeka głęboka i czy ma się w niej utopić! To ju ż jego s p r a w a ! — W ykazano zabijająco skutki piołunówki, a więc w ary jat kto j ą kupuje i pije!

J a k ó b . Ludzie mówią: trzeba przecież uga­

sić pragnienie, a jakże pić wodę kiedy są od tego różne napoje.

L e k a r z . P iją też u nas dużo piwa; jak że ci ono sm ak uje?

J a k ó b . Piłem go często jed n ak nie bardzo to sm aczne! Chętniebym oddał beczkę piw a za butelkę dobrego w ina!

L e k a r z . Nie wszyscy są twego zdania!

Jestto jed en z najzdrowszych napojów, używano go już w odległej starożytności! Wiesz zapewnie, że piwo w yrabiają z chmielu i jęczm ienia. J e ­ dnak ja k wina, tak i piwa nie można nadużywać, gdyż i ono upaja. Dwumilionowa ludność Lon­

dynu, spożywa go 4 milijony hektolitrów rocznie, a Belgija 8 do 9 milijonów. W Paryżu znacznie mniój go potrzebują, bo zaledwie 500,000 hekto­

litr ó w — znaczna to różnica! Słowem, mój przy­

jacielu, z tego w szystkiego, com powiedział, wy­

n ik a , że nie należy nadużywać trunków, które niszczą siły, skracają życie i w yradzają ludność!

J a k ó b . N ajw iększa zbrodnia leży w tem, że ja k mówi Pismo św ięte, w ady ojców przechodzą w dzieci aż do czwartego pokolenia!

L ó k a r z . Niewątpliwe to sku tk i: P ija k nie zrodzi nic dobrego. Dzieci jego będą nędzne, w ątłe, cierpiące, podległe niekiedy konwulsyjom i wielkiój chorobie. Zrosztą najczęściój dzieci ta ­

102

% kie nie mają, czasu rozwinąć się, gdyż nędza zabija je w kolebce. Jakież bowiem je st gospodar­

stwo p ija k a ? Żona w łachm anach, bićdna istota z k tórą się jaknajgorzćj obchodzą! dzieci bez c h le b a ... ojciec sam kończy w szpitalu lub wię­

zieniu. Słusznie mówił F ranklin *) „Więcćj pie­

niędzy potrzeba na dogodzenie złemu nałogowi niż na wychowanie trojga dzieci".

J a k ó b . To też, niech mi pan wierzy, iż so­

bie nieraz myślę w duchu z prawdziwą radością:

„B abka twoja, stara Antoniowa, je st zacną, silną i zdrową k obietą, i dzięki Bogu, dzieci twoje

*) Benjamin Franklin jeden z najznakomitszych ludzi swego czasu. Urodził się w okolicach Bostonu 1706 r.

(w Ameryce) umarł 1790 roku.

odziedziczą po niej, tę poczciwą naturę i ten spo­

kój um ysłu i sumienia ja k i je st udziałem ludzi zacnych:

L e k a r z . O słusznie, mój Jak ó b ie, możesz dziękować Bogu, b o n a j p i ę k n i ej s z e m d z i e ­ d z i c t w e m , s t o k r o t n i e p r z e w y ż s z a j ą c e m m a j ą t e k , j e s t t a c z y s t a k r e w , k t ó r ą p r z e k a z u j e m y b e z w s t y d u t y m , k t ó r z y ż y c i e n a s z e p r z e d ł u ż a j ą . Naucz też swo­

ich synów, że m uszą przechować i oddać kiedyś swoim następcom tę silną budowę, którą odzie­

dziczyli od swoich rodziców. Odpowiedzialni są za to dobro, więcćj jeszcze niż za posiadane p o le; — gdyż bez silnej ręki oracza, rola nie wy­

dałaby plonu. Wiadomo że : rola w arta tyle, co' jć j w łaściciel; — Do widzenia mój drogi!

----J ., T R E N Ó W ^ A / y G N A Ń C A .

Ległaś o Polsko! wpośród w alki dzielnej, A chociaż twćj mogiły pamięć nie uwieczni, Zaświćci nad nią, ach! bądźcie bezpieczni — N apis chw ały nieśmiertelnej.

Nieszczęsny Grodzie! któż klęski twe zliczy;

Kto gorzki stan twój opowie — N iegdyś się tobie kłan iali Królowie, Dziś jesteś łupem rozjuszonej dziczy.

O luba Polsko! krw ią zbroczona niwa, Los zajrzał twoim wawrzynom,

Ale im więcćj jesteś nieszczęśliwa, Tymeś droższa twoim synom. — Uboga jesteś, ani przyświeca, Auzonii niebo ła sk a w e ;

Ani bogactwo ludów Cię zalćca, Ale rodzisz plemię prawe.

Lud waleczny, co ochoczy, Od p łu g a do broni b ie g n ie ; W alczy cały, krw ią się broczy, Lecz lecz się pod jarzm o nie zegnie.

O Polsko! nie zginęłaś pod gradem ognistym, N a polach krw ią T w ą zbroczonych;

Pod P iasta twego Dębem rozłożystym, W ytryska źródło cnót niepoliczonych. — Dziś we łzach cała i w czarnćj żałobie, Stoisz oparta na twych Synów g ro b ie ; Co w bojach Tobie życie poświęcili!

Smutne Twe czoło ku ziemi się chyli, J a k się nachyla na poły zemdlona, Gałąź, owocem gęstym o b c ią ż o n a .---Przecież pomimo okropnych kolei, W Tobie je s t zawsze, o Ojczyzno luba!

N asza pociecha i chluba, Tyś celem naszych nadziei! —

W Londynie w czasie Emigracyi 1832 roku.

Ju lijan Ursyn Niemcewicz.

— 103 —