• Nie Znaleziono Wyników

Oczy swoje podnoszę do góry

P salm 121.

G azety do n o szą cz y te ln ik o m o tem , co zaszło i co się stało, Biblja donosi nato m iast o tem , co p rz y jd z ie i co się s ta ­ nie. Je st księgą, k tó ra p rz e i p ęd z i n a p rz ó d , k u w y ła n ia ję c e j się z obsłon p rz y szło ści. P rz e m a w ia nie do d u c h a ludzi zaco ­ fanych i z a k u ty c h , m y ślą c y c h jeszc ze sp o so b em śre d n io w ie c z ­ nym, lub też sp o so b em lu d zi p rz e d p o to p o w y c h , a le o d zy w a się do teraźn iejszo ści, do czło w iek a dzisiejszego, ta k ja k g d y b y była pisana dzisiaj d o p iero .

O dsłaniając r ą b e k p rz y sz ło śc i, nie zn iża się, co p ra w d a , do w różbiarstw a na sp o só b ró ż n y c h jasn o w id zą cy ch . Nie d o ­ nosi, jakie też w p rz y s z ły m r o k u za jd ą zm ian y , ja k i człow iek, która partia d o rw ie się do w ład z y , k tó r y m ąż s ta n u p a d n ie z ręki sk ry to b ó jc y , ja k a b ę d z ie p o g o d a i jak ie u ro d z aje, ja k ukształtują się sto su n k i p o lity c z n e . Nic w niej dla dem agogów , agitatorów i św ie rz b ią c y c h u szu , nic n a ż e r dla g a z e t, co k a r ­ mią ciekaw skich sen z acjam i i ro b ią n a tem zn a k o m ite in te re sy . Jest w Biblii sam a trze źw o ść , just o n a p e łn a u m ia ru , pow ciąg- liwości i p ro sto ty .

A jed n ak słow a jej z k a ż d y m dniem , z k a ż d y m ro k iem coraz bardziej się u w y p u k la ją , co raz w ięk szej n a b ie ra ją w y r a ­ zistości, są co raz b liższe i zro zu m ialsze. Oto z p o śró d w ielu innych ty lk o taki je d e n d ro b n iu tk i szczególik .

Któż u n a s d aw niej, c h y ć b y i w ty c h czasach, g d y ś m y Pismo Św ięte o trz y m y w a li w szacie p o lsk ie j, m y ślał n. p.

0 taternictw ie i n a rc ia rstw ie , o w z n o sz e n iu s c h ro n is k n a s z c z y ­ tach górskich, o b u d o w ie s e r p e n ty n i k o le je k ? S łow o p salm u :

„Oczy sw oje p o d n o szę n a g ó r y “ — w in n o b y ć d zisiejszeg o czytelnika bliższe, ży w sz e , w y ra z is ts z e niż b y ło dla c z y te ln i­

ków 16-go w iek u , k tó rz y się jeszcze ty le p o g ó ra c h w spinali.

Rok N ow y ro z to c z y się p r z e d nam i. P rz y jd z ie o n zn o w u do nas z w ieńcem k w iató w , z w ień c em k ło sia n y m i z k o szem pełnym owoców. P rz y jd z ie i z p ro m y c z k ie m ja s n e g o słoń ca 1 z p rz eb ły sk ie m u śm ie c h u n a tw a rz a c h . A le ty ch ja sn y c h przebłysków n a ziem i je st m ało. W ięk szo ść dni sp o w ita będzie w ciężkie, o łow iane c h m u ry , sm a g a n a o s try m i w iatra m i. R ó w ­ nież w św ietle p sa lm u 121, k t ó r y w y ró s ł w śró d g ó r P a le s ty ­ ny, u jrzy m y ro k tem jak o k ra in ę p e łn ą s tro m y c h g ó r, u r ­ wisk i rozpad lin . Ze sz c z y tó w ś n ie ż n y c h p o w ieje zim no p rz e j- mujące do szp ik u kości. Nad p rz e p a śc ia m i z a k rą ż ą s ę p y ż a r ­ łoczne, k tó ry c h sz p o n y o ciek a ją k rw ią . Na d n ie p rz e p a śc i spocznie w iele ciał m a rtw y c h z ro z trz a s k a n y m i czaszkam i, tak im ro k ten , a n ie in n y m o k aż e i w yjaw i się w św ietle słów Biblii, k tó ra p isze zaw sze n ie o tem ty lk o , co b y ło , ale o tem, co będzie. S am e tru d n o ści, p ię trz ą c e się n a k aż d y m kroku, sam e k ło p o ty , ciosy, d o p u sz c z e n ia i k lę sk i. Sam e n o ­ wości w strz ąsając e, sam e k a ta s tro fy , k r y z y s y , d efrau d a cje, włamania, k ra d zieże , fa le b e z ro b o tn y c h , sam e stre jk i, p rz e w

-— 33 -—

i

to ty , w s trz ą s y — p rz y te m sam e p a ra d n e o b ch o d y , ju b ile u s z e , fe s ty n y , b a le i z a b a w y . M usi bo w iem z p o to k u czasó w co raz w y ra ź n ie j i dobitniej w y p ły n ą ć i u jaw n ić się słow o b ib lijn e:

„G ro b em o tw o rz o n y m je st g a rd ło ich, ję z y k a m i sw y m i z d ra ­ dzali, jad żmij je st pod w a rg a m i ich. K tó ry c h u sta n a p e łn io n e są p rz e k lin a n ia i g o rzk o ści, n o g i ich p rę d k ie k u ro z le w a n iu k r w i . . . dro g i p o k o ju n iep o zn a li i n iem asz b o jaźn i Bożej p rz e d o cz y m a ic h .“ (R zym 3, 18 18.)

T rudności, z k tó ry m i b o ry k a ł się r o k ze sz ły , s p ię trz ą się w ro k u n a s tę p n y m jeszcze w y ż e j i nie w olno p od ty m w zg lęd em o d d aw ać się ż a d n y m z łu d n y m u ro jen io m . S tan ie p rz e d m n ó stw em p ię trz ą c y c h się z a g a d n ie ń n ie je d y n w y c h o ­ w aw ca i n a u c z y c ie l. J a k je ro z w iąza ć i z n iem i się u p o r a ć ? O tw a rd e g ła z y n a tk n ie się p łu g sp o k o jn e g o i cich eg o k m io t­

k a. C oraz tra d n ie j b ęd z ie rz e m ie śln ik o w i i u rz ęd n ik o w i, m a ­ s z y n y w y p y c h a ć b ę d ą n a d a l z w a rsz ta tó w p ra c y rz e s z e ro b o t­

n ik ó w n a b ru k . W ie rz c h y n ie b o ty c z n e , p ro b le m y i za g a d n ie ­ nia tru d n e do ro z w ik ła n ia s p ię trz ą się p rz e d k ościołem , p rz e d w ładzam i i zw ie rzc h n o ściam i w s z y stk ic h k ra jó w . Dla ro z w ią z a ­ n ia ty c h za g a d n ie ń szk o ła m oże zn o w u sięg n ie p o ró z g ę , a rz ą d y p o szablę, co je d n a k m oże sp ro w ad zić jeszcze w ięk sz e k a ta stro fy .

P o n u ry to o b ra z , m ó g łb y cz ło w ie k a do re s z ty p rz y b ić , p rz y g n ę b ić i zniechęcić. A le k się g a o b jaw ien ia B ożego zaw sze n a tle p o n u ry c h i ciem n y c h o b ra z ó w , m alu je ja s n e i o św iet­

lo n e, a b y w y s tę p o w a ły tem w y ra ź n ie j k u p o ciesze serc w ie­

rz ą c y c h i cz e k a ją c y c h .

W o b ra z ie g ó r stro m y c h i p ię trz ą c y się tru d n o śc i w y ­ ła n ia się z m ro k ó w p rz y sz ło ś c i k a ż d y n a s tę p n y ro k , to p ra w ­ da. A le g ó rn e m je s t to w sz y stk o , co p ię k n e , w ielk ie i zacn e.

K to w sp iął się n a sz c z y ty , o g a rn ia d a le k ie i sz e ro k ie w id n o ­ k rę g i, o d d y c h a n a jc z y stsz e m p o w ie trz e m , b ie rz e od sło ń ca n a j­

w ięcej p ro m ie n i lecz n iczy c h , za zn a p o k o ju n ie b ia ń s k ie g o i p rz e - b ło g iej ciszy, jest blisk im orłom , p ta k o m k ró le w sk im , k tó re g n ie ż d ż ą się p o sz c z y ta c h i p io ru n o m , k tó re w m ajestacie sw oim te ż ta m się p rz e c h a d z a ją . Po s k a r b y m ą d ro śc i i w ied z y m u szą się jej w ielb iciele p iąć n a s z c z y ty , m ozolić się i tru d zić . K ry s z ­ ta ł cz y ste g o i sz la c h e tn e g o c h a ra k te r u w y b ły s k a z b ó lu i c ie r­

pienia. K rz y ż zam ienia się w d ra b in ę , p o k tó re j C h ry stu s P an , a w ra z z Ńim w sz y s c y J e g o w ie rn i w sp in a ją się po n a jw y ż ­ szy sk a rb , k o ro n ę ży cia w ie c z n e g o i n a jw y ż sz ą go dn ość, go d­

no ść dzieci B ożych.

Ż ycie n asz e, a w n iem k a ż d y n o w y ro k , m oże się z re s z ­ tą, sto so w n ie do n a sz e g o ży c zen ia, ta k ż e in acz ej u k sz ta łto w a ć . M oże u p ły w a ć nam jak o m iła p rz e c h a d z k a w śró d łą k zielo ­ n y c h i b u jn y c h ogro d ó w p o ścieżce zw o ln a i w y g o d n ie o p a ­ dającej w dół om ijającej w sze lk ie n ajlżejsze w z n ie sie n ia, n a j­

m n iejsze tru d n o śc i i n ie w y g o d y . W ielu lu d zi tę w y g o d n ą ścież k ę sk w a p liw ie w y b ie rz e i ta k się do ży c ia sw eg o n a s ta ­ w i. Na g ó ry b ę d ą sp o g ląd ać ty lk o z n a jw ię k sz y m w strę te m

— 34 —

i obrzydzeniem . I ci ludzie te ż zn ajdą, czego p ra g n ą . Dojdą na świecie do za szcz y tó w i b o g ac tw , b ę d ą m ieli p o w o d zen ie szczęście im się b ęd z ie u śm iech a ło na k a ż d y m k ro k u .

Ale m ogą się te ż n a g le zn a le ść w p o ło ż e n iu b ez w yjścia.

W rachubie sw ojej za p o m n ie li p rz e d w ielo m a zeram i postaw ić jedynkę — liczyli na k ró tk ą m etę i p rz e lic z y li się. P oznają, może po niew czasie, że ich ży c ie b y ło je d n ą w ie lk ą p o m y łk ą i błędem. Z n ajdą się w p o ło ż e n in człow ieka, co w p a d ł m ięd zy zbójców, lu b sy n a , co w o bcej ziem i w sz y stk o u tra c ił i p o ­ czął cierpieć n ie d o sta te k . W sz y sc y d o ra d cy , p o m o cn icy i w ie l­

biciele gdzieś się p o tra c ą a oni b ę d ą m u sieli p o tem ra d z ić s o ­ bie i pom agać sam i. Bo n a tak iej d ro d z e w y g o d n e j i u ro c zej znajdzie się w sz y stk o , w sz y stk o , czeg o ty lk o d u sza z a p ra g n ie

— oprócz pom ocy i op iek i B oskiej.

Bowiem ra m ię p o m o cn e B oga w sze ch m o cn e g o — jak psalm 121, a z nim w sz y s tk ie k a r tk i B iblii stw ierd z ają, w y c ią ­ ga się k u n am nie z nizin, a ze szczy tó w gó rsk ich . D latego też psalm ista p o d n o si o cz y sw oje n a g ó ry , bo stam tąd ty lk o przychodzi m u pom oc i stam tąd te ż k a ż e n am jej oczek iw ać i wzwyż się piąć, w g ó rę p o dno sić o czy , tru d z ić się m ozolić, bo tak ty lk o u ją ć m ożem y r ę k ą p om o cn ą B oga.

Jeżeli w ięc słow o b ib lijn e, a z niem w ła sn e n a sz e d o ­ świadczenie, g d y w k ro c z y m y w p ro g i ro k u now ego , p o staw ią przed nam i ty lk o sam e p ię trz ą c e się g ó ry , sam e w zn o szące się uciski i tru d y , sam e o k ro p n o śc i, sam e p rz e sz k o d y , [jeżeli będziemy m usieli ty lk o p ła k a ć , in n i śm iać się b ę d ą — to czy - liź nas tak i o b ra z p rz e ra z i i zbije ? Nie, p r z e n i g d y ! P rz e c iw ­ nie, napełn i n a s n ad z ie ją i o tu c h ą , w zm o że n a sz e siły i chęci.

Będziem podnosili o cz y sw o je k u g ó ro m ty m , bo stam tąd idzie ku nam p e w n a pom oc B oża, w y c ią g a się k u n am ra m ię o j­

cowskie, k tó re w z n o si i staw ia n a p rz e s trz e ń s tw o . W sz elk ie trudności, to w sp an iało ści. W sz elk ie uciski, to zyski! W s z y s t­

kie p rzeszk ody , to siły d źw ig ające w z w y ż. T y m , k tó rz y Boga miłują, w szy stk ie rz e c z y d o p o m ag ają k u d o b re m u . Od m iłości Bożej n ikt i nic o d łączy ć n a s nie zdoła. Im dziw niej n a św ie ­ cie, im w yżej s p ię trz a się fala, im c z a sy k ry ty c z n ie js z e , im ciężej i okropniej, tam b liż sz a pom oc i w y b a w ie n ie . O d k u p ie ­ nie p rzychodzi z w y ż i p ro w a d z i te ż do w y ż .

Zbór C h ry stu só w , p rz e z o b rę c z u cisk ó w te g o cz asu co ­ raz mocniej zew sząd o p a s y w a n y i ś c is k a n y , w in ien o tem p a ­ miętać, podnosząc o czy sw o je w z w y ż, k u n ie b ie sk im w łościom . Podnosić oczy sw oje k u g ó ro m to p o p ro s tu zn aczy : modlić się. S łu ż b a m o d litw y je s t m o że n a jw a żn iejszą sp ra w ą zboru Bożego, n ajd o n io ślejszą słu ż b ą , k tó rą w in ien sp e łn ić w dzisiejszych czasach.

Cóź tu w k ró tk im ro z m y ś la n iu k a le n d a rz o w e m m ów ić wiele o m odlitw ie ? A le to p e w n a : A lbo nie m a ża d n ej w a r­

tości, jest czem ś z u p e łn ie d a re m n y m , alb o zd e cy d u je w w szy st- kiem. Jed n o z ty c h obojga. Ś w iat d zisiejszy w isi n a w ło sk u , życie nasze w isi n a w ło sk u , lo s y p a ń stw i n a ro d ó w wiszą n a w ło sk u , w je d n y m m o m en cie m oże w y ­

— 36 —

b u c h n ą ć stra sz liw a w o jn a. Ż e b y w ło sek zm ienił się w ła ń c u c h m o cn y , b a w g ru n t p e w n y i fu n d a m e n t, na k tó re m m o ż n a b y się o p rz e ć i sp ocząć b e z p ie czn ie , to zależało b ęd zie od w ielu r ó ż n y c h o k oliczności i c z y n n ik ó w . Kto w ie, k to w ie je d n a k , cz y b a d a ją c y nie n a jd o n o śle jsz y m c z y n n ik ie m nie b ęd z ie gdzieś jak ie ciche, k o rn e a m ocn e i w y trw a le p u k a n ie i w o ła ­ nie, o k tó re m n ik t nie w ie, g d zieś w jak im ś k ą c ik u , w k o ­ m órce, w ciszy leśn ej, n a ło żu n iem o cy .

R o zp ęta ły się n ad św iatem m oce ciem ności. R o zb u d zić się m u szą n o w e m odlitw y , a p rz e z nie m oce, k tó re zm ien ią i odrodzą do g r u n tu lu d zk o ść. A w te n c z a s z g ó r p ię trz ą c y c h się u cisk ó w zstąp i z p o m o cą i ra tu n k ie m P a n , p e łe n łaski, p ra w d y , c h w a ły , ob jaw i się nam i z jasn em , po go dn em cz o ­ łem b ęd z ie m y sp o g ląd ali w p rz y sz ło ść p ro m ie n n ą , p o d n o szą oczy sw oje n a g ó ry .