• Nie Znaleziono Wyników

K iedy P a n B óg stw o rz y ł św iat i w s z y s tk ie is to ty ży jące p o w o łał do życia, trz e b a b y ło k ażd ej p rz y d z ie lić liczb ę lat, k tó re m iały sp ędzić n a ziem i. Nie b y ła to rz e c z łatw a. L iczyć b o w iem trz e b a " się b y ło z p e w n ą o p o z y c ją i w y b u ja ły m i ż y ­ czeniam i, sk o ro ju ż p rz y podziale m ia ry , w z ro stu i w agi tu s z y , n a jn ie ro z są d n ie jsz e w y ra ż a n o ż y c z e n ia , b tw o rz e n ie z a ­ sadniczo g łu p ie jest. To te ż P a n Bóg p o sta n o w ił w y stą p ić w o­

b ec w sz y stk ic h z ró w n ą p ro p o z y c ją i dozw olić w o ln y w y b ó r.

Z aś u sta lo n ą liczb ę la t u trw a lić n a d rz e w ie ży w o ta , k tó re w łaśn ie p rz e d Nim w y ro sło z ziem i, jak o g ład k ie i g iętk ie p r ę ­ ciki w ie rz b o w e o p rz e ro z lic z n e j długości. P a n Bóg p ostan o w ił, że z a o fiaru je k a ż d e m u 30 la t ży c ia n a ziem i.

P ie rw s z y zjaw ił się p rz e d P a ­ nem „ P ro m y c z e k “, w p a d ając p rz e z o tw a rte o k n o dom u B o­

żego, a d o w ied z ia w szy się, że m oże w y b ra ć sobie 30 la t ż y ­ cia za w o łał d r ż ą c y : Co sobie też to P a n m ój m y śli, iż ja m am się trz y d z ie ś c i la t tra p ić n a zie­

mi. A ni m i n a m y śl nie p r z y ­ chodzi ta k a u d rę k a . M am w jed n ej se k u n d z ie p rz e b ie d z 300.000 k m p rz e z strasz liw e zim n e o tc h ła n ie i trzy d z ieści lat h arco w ać, a a n i z a p a le n ia p łu c , n i ro z e d m y nie zd ob yć. To niem

o-żliw em . W y s ta rc z y mi p a rę o k a m g n ie ń . Z u p ełn ie w y sta rc z y . Nie p ra g n ę w ięcej. L ep iej je d e n m ig z b lask iem , niż w ieczność w ćm ie. C hcę je d e n m ig.

— D obrze, mój k o c h a n y P ro m y c z k u , rz e k ł P a n Bóg, b ę ­ dziesz m iał je d e n m ig. I w z ią w szy p ro m y c z k a d rzew o ż y w o ­ ta, o b n a ż y ł je z liścia, zostaw iając ty lk o śla d y p rz y s to p k i, jako śla d y jak ieg o ś czasu.

Za p ro m y c z k ie m p rz y s z e d ł „K w iatu ­ sze k ", w y p ro s to w a ł się ja k żołn ierz, p o d n ió łw g ó r ę g łó w k ę, p o zd ro w ił S tw ó r­

cę p rz e ślic z n y m za p ach e m i z a p y ta ł : C zego so b ie mój ła s k a w y P an ż y c z y ?

— M asz sobie w y b ra ć lata ży cia tw e g o n a ziem i. M ożesz ży ć 30 lat.

— Nie, P a n i e ! T rz y d zieści, je s t za d u ż o ! M róz m ię m ęczy , o w a d y s z c z y ­ pią, ro b a c tw o g ry z ie , b y d ło k ąsa , lud zie tło czą, sło ń ce p iecze, a w tem w sz y stk ie m m am w y trz y m a ć aż 30 la t! Dość m am p a r ę dni, najw ięcej ty d z ie ń lu b m iesiąc.

— Masz p a rę dni, najw ięcej ty d z ie ń lu b m iesiąc, rz e k ł ła sk a w ie B óg i o b n a ż y ł z jeg o d rz ew a ży w o ta w sz y stk ie liście, zo staw iając ty lk o z o sta tn ie g o k a w a lą tk o sto p k i, jak o m iarę ży c ia k w ia tu sz k a .

N a stę p n ie zjaw ił się „ K a n a re k " . W leciał p rz ez o k n o , lek k im c h y ż y m lotem , a u siad łszy na w ła sn y m d rz e w ie ży w o ta , p rz e ślic z n ą zaczął n u cić p o ra n n ą p ie śń . P a n Bóg p rz y słu c h iw a ł się ch w ilk ę z w ielk ą rad o ścią p ięk n o m u ś p ie ­ w ow i żó łteg o k a n a re c 7 k a , ch w alił jeg o g ło s i n u ­ tę, a n a s tę p n ie z a p ro p o n o w a ł 30 lat ży cia na ziem i.

K a n a re k n a jp rz ó d ro z w a rł s k rz y d e łk a , z a trz e p o ta ł, n a b ra ł p e łn ą p ie rś p o w ie trz a , a n a s tę p n ie zaczął w y w o d z ić : W cias­

n e k la tk i m n ie za m y k a ją, zap o m in a ją p o d ać św ieżej w ody, n ie ra z n a w e t z a p o m in a ją podać su ch e j b u łk i i n a sie n ia ko- n o p ia lu b ln u , nie p o d ad z ą p ia sk u , nie o cz y szcz ą k la tk i, w o ­ d y n a w y k ą p a n ie n ie d o sta rc z ą , d y m ią, p aląc w p rz e b rz y d ły c h fa jk a c h śm ierd zą ce ty to n ie , a g d y ciem n y m i k łę b a m i zacza­

dzą izb ę, p o tem o tw ie ra ją ok n a, nie p o m n ąc, cz y n a js tra s z ­ liw sz y p rz e c ią g n ie u d e rz a n a m n ie b ied n eg o , niczem nad- k ry te g o . S k u ła m się ja k m ogę, zjeżę i p ie rz e m n a d k ry ję , ale często od c h r y p k i się nie u s trz e g ę . A g d y m c h o ry , łają m nie żem z a c h ry p ły , że m am głos n ie c z y s ty . G dy zaś śp iew a ć ju ż nie m ogę, z w ra c a ją n a m nie b a z y lisz k o w e sp o jrz e n ia i w y z y ­ w a ją : Nie śp ie w a ! Nie w iem y , czem u nie śp iew a. Je s z c z e nie śp ie w a ! T rz e b a się g o p o z b y ć . W te d y już n ie p iln u ją, b y k o t nie p rz e d o sta w a ł się do m nie. C zy w tak im sta n ie m ożna p rz e trw a ć 30 la t ? P rz y n ajlep sz ej w oli n ie m o żna. W y sta rc z y mi, P a n ie , 10 lu b 12 lat. Nie ch cę an i 20!

116

I j P a n B óg zo staw ił 12 liste czk ó w n a d rz ew ie ży w o ta k a ­ n ark a a re s z tę ze rw ał. C oro czn ie sp a d a je d e n , co ro czn ie u la ­ tuje w w ieczność je d e n ro k ż y c ia k a n a re c z k a .

Po k a n a r k u p rz y le c ia ł „G ołąb*. S ta n ą ł n a sto le, z a ta ń c z y ł w ok oło, z a h u rk a ł, u kłon ił się i n a ła s k a w e ro z k a z y zaczek ał.

— M ożesz m ieć 30 la t życia, rz e k ł Bóg. M ożesz te ż m ieć w ięcej, lu b m niej.

W y b ie ra j, ile chcesz....

G ołąb w y p rę ż y ł się, po d n ió sł w y so k o głow ę, s p o jrz a ł ja sn y m o k iem n a sw eg o P a n a i ta k ro z u m o w a ł: Na p o k a rm w y ­ starc zy mi tro c h ę n a sio n tra w i zbóż i ły ż k a cz e rstw e j w ody.

Zatem św iat n ie b ęd zie się c h y b a n a m n ie żalił, ja k o b y m m u szkodę w y rz ą d z a ł. N a to m iast m am za lu d n ić w s z y s tk ie g ó ry i la sy , m iasta i w sie, b u d o w a ć g n iazd a w g ę s tw in a c h ś w ie r­

ków , d ziu p la c h d rz ew i szczelin ach sk ał, m am od 4 - 8 ra z y rocznie w y c h o w a ć po dw oje p isk lą t, m am Ż ydom d o sta rc z y ć sk rz y d e ł, b y je um ocow yw ali w s z c z y ta c h dom ów n a s z c z ę ś­

cie, g re c k im boginiom m am słu ż y ć za sy m b o l p ło dno ści, ch rześc ijan o m w y o b ra ż a ć cz y sto ść d u sz y , D uchow i Ś w iętem u u ży c zać s k rz y d e ł do u n o sz e n ia się n ad ludźm i, w sz y stk im m ałżo n k o m słu ż y ć jak o w z ó r p rz y k ła d n e g o w sp ó łży c ia . Mam lotem b ły s k a w ic y p rz e n o sić p o cz tę , tw ierd z o m zw o ły w a ć w y ­ b aw ców i za pow iadać zb liża ją cą się odsiecz. Mam o rien to w a ć się w d alek ic h k ra in a c h i n ie zm ylić d ro g i p o w ro tn e j. Mam w y p rz e d z ić k ro g u lc e i dalek o n a n ie b o sk ło n ie ro z p o z n a w a ć sy lw e tk i ja strz ę b ie , a p r z y ty m b y ć z a b ija n y , strz e la n y , c h w y ­ ta n y n a sidła, d ław io n y p rz e z tc h ó rz e i k u n y . M am n a zim ę o dlecieć do k ra in , gdzie p ie p rz ro śn ie i ro z p o z n a ć czas, k ied y p o trz e b a w rócić i zapow iedzieć n ad e jśc ie w io sn y . N a to w s z y s t­

ko m i 30 la t n ie s t a r c z y ! To m a ł o ! P o trz e b o w u ję w ię c e j!

N iech m i mój d o b ry P a n doda je szc ze 10 lu b 20.

— M asz ca ły c h 50, k ie d y ta k ch cesz, rz e k ł u w e se lo n y Bóg i na g o łęb ie d rzew o ż y w o ta dołączy ł jeszcze dw adzieścia listeczków .

Zając, do w ied ziaw szy się o po w o d zie w e z ­ w a n ia , s ta n ą ł p rz e d S tw ó rcą , zło ży ł p rz e d ­ n ie ła p k i, o p u ścił p o k o rn ie u s z y i ta k o p o w ia d a ł: W szędzie m nie c h c ą m ieć, n a ­ w e t A u stra lję , g d ziem jeszc ze nie b y ł, m am zaludnić.... M am m ieszk ać w la sa c h i n a p o lach , w gó ­ ra c h i w dolinach . W lasac h m am m ieć ciem n iejsze fu tro , n a p o la c h jaśn iejsze , w śn ie g a c h b ielsze , a w k ra ja c h p ó łn o c n y c h p rz e ro d z ić się w b ie la k a . M am d o sta rc z y ć fa b ry k o m n a jle p sz e ­ go w łosia n a k a p e lu sz e , k u śn ie rz o m s k ó rk i n a rę k a w ic z k i, k u ­ c h a rk o m d o b re g o i sm aczn eg o m ięsa n a p rz y ję c ie gości. Na W ielk an o c m am zw ozić ja jk a i zw iasto w ać p ło d n y i u ro d z a jn y

ro k , w A d w en cie u d a w a ć S y n a m a rn o tra w n e g o w n a w ró c e n iu . Ż ołn ierzo m m am słu ż y ć za o d s tra sz a ją c y p rz y k ła d lęk liw o ści i bojaźn i, p o eto m udzielić m ie sz k a n ia dla ich fa n ta sty c z n y c h c z a ro w n ic i k oboldów , w ęd ro w co m m am p rz e sk a k iw a ć d ro g ę i zw iasto w ać nieszczęście. W tej ciężkiej i m ało p rz y je m n e j słu ż b ie m ogą m n ie w sz y sc y tra p ić . M yśliw y n a m n ie p o lu je z zasadzki, z n a g o n k ą i p a s k u d n y m psem . K łu so w n ik strz e la i n a sta w ia oka. W ro n y w y b ie ra ją m łódź. S o w y , ja strz ę b ie , o r­

ły i w sz y s tk o d ra p ie ż n e p ta c tw o c z y h a dn iem i no cą. N ajdo­

k u cz liw sz e są lis i w ilk. C hoć g ło d u niem a, m o rd u je dla s a ­ m ej u c ie c h y m o rd o w a n ia . Nie śm ię z m ru ż y ć o k a a n i w śnie, a za p o k a rm m u szę b ra ć to, co gdzie zn ajd ę, n ie k ie d y n a w e t k o rę z d rz e w i zw isłej ja b ło n i d ro b n e g ałązk i. C iężkie to ż y ­ cie. Nie dam ra d y 30 l a t ! Dość m am do zim y, n a jd łu że j 5 lu b 10 lat, a le nie d łu żej, bo n ie w y trz y m a m ! N atom iast w ie le b y m i pom ogło, g d y b y m w ucieczce m ógł ta k ie b ra ć sk ok i, że­

b y m aż ty ln e nogi p rz e d p rz e d n ie p rz ek ład ał....

— P rz e k ła d a j so b ie tw e nogi jak o chcesz, n a w e t za s z y ­ ję i n ad głow ę. M yśliw i p rz e b o d ą ci je i zało żą n a k lin e k . M asz 10 lat.

Zając odchodził, a W ilk w ch od ził. S p o t­

k a li się w e dzw iach. T y lk o o stre i g ro ź ­ n e sp o jrz e n ie P an a w strz y m a ło w ilk a, że się n ie rz u c ił na b ied n eg o zajączk a.

W ilk w lazł z a ra z w gąszcz d rz e w ż y ­ w ota i stam tąd o d p o w ia d a ł: M oże m i n ie ­ zm iern ie b y ć p rz y je m n y m , że ta c y bo g o ­ w ie, jak A polo i W odan, w y b ra li sob ie w łaśn ie m n ie za sw e ­ go u lu b ień ca , choć m i te n w y b ó r m ało p rz y n ió s ł szczęścia, bo zato ch rz e śc ija n ie o k rz y c z e li m n ie b e stią cz arto w sk ą . M o­

że m i p rz y n o sić w ielk i h o n o r, że m oim fu tre m o g rz e w a ją do ­ sto jn e p a n ie sw ą s z y ję i p ie rś . Ale ty c h h o n o ró w d o stęp u ję do p iero p o śm ierci. Za ż y c ia m am ty lk o u d rę k ę . W sz y stk ie zw ie rz ę ta u c ie k a ją p rz e d e m ną. M uszę się n ie k ie d y d o b ierać do p a d lin y , n a w e t ż a b ą i ja s z c z u rk ą u śm ierza ć głód. A w ilczy głód je st w ie lk i! Nie ży c zę g o n ik o m u ! N a jstra sz liw sz y dla m n ie je st człow iek. Nie m ogę się nig d zie p rz e d nim p o kazać, b o z a ra z h u zia na m nie. Na w sz y stk ic h s u c h sz y c h m iejscach p o b u d o w a ł m ia sta i osiedla, do k tó ry c h nie w o ln o m i się zb li­

żyć. W d alek ic h la sa c h i n a n ie p rz y s tę p n y c h b ło ta c h m am sw e m ieszk an ie. I jeszc ze tam nie d ad zą sp o k o ju . T ro p ią p s a ­ mi, że m u szę n ie k ie d y p rz e c h o d z ą c p rz e z w o d y długo iść rz e ­ k ą w dół lu b w g ó rę , b y zm ylić c z u jn y c h w y ż łó w nosy.

S k o ro się gdzie p o k a ż ę b liżej, już tro p ią , b a n d y n a g o n k i s p ro ­ w ad zają. A ch jak tru d n o p rz e jść z ży c ie m n a ta k ic h o bław ach , ch o ć u ciek a m p rz e z n a jg ę stsz e za ro śla. Z aw sze o n tam gdzieś stoi z s trz e lb ą do lica p o d n ie sio n ą i z p rzo d u , z b o k u , z ty łu , jak m u p rz y jd z ie , a trafia , tra fia p a sk u d n ie d o b rz e, m ało obok, zawsze w g ło w ę lu b w p ie rś. Umię ja się wylizać, jeżeli nie trafi śmiertelnie, ale w iele to b ó lu i gło d u sprawia. Gdy zbli­

— 118 —

żę się do k ro w y , to n a m nie z ro g a m i i o stry m i racicam i. Do ow iec n ie m ogę za dnia, choć o n e n a jg łu p sz e i n a jsm ac zn iej­

sze, bo p a s te rz za raz na m n ie to p o re m . T y lk o n o cą m ogę się p o pod p ró g d o g rz e b y w a ć do ow iec w stajn i. A le w iele to n ie ­ ra z d a re m n e g o g rz e b a n ia ! A jeżeli n a s g łó d zw o ła w stada i liczną a rm ią m u sim y n ap a d ać n a s a n k i i d o b iera ć się do k o ­ ni ja k w iele n a s w te d y p ad a . A w k o ń c u , ile się ko m u z n as d o s ta n ie ? C zy g ry z m o le n ie n a k o p y ta c h k o ń sk ic h s p r a ­ w iać m oże u cie c h ę ż y c ia ? Nie ch c ę 30, dość m am 10 lu b 15 lat.

— M asz 15 lat, idź a pozw ij m i lw a.

L ew m ów ił k ró tk o . L a t 30 dla m n ie m ało, bom k ró le m zw ie rzą t. W sz y stk ie m n ie p o słu ch ają , w s z y s tk ie p o d a tk i i d a n in y d o b rz e p łacą, m am z czego ży ć. M am ta k ą siłę, że je d n e m u d e r z e ­ n iem ła p y łam ię g rz b ie ty koni. N iem asz p ło tu k tó re g o b y m n ie p rz e s k o c z y ł, ry w a la , k tó re g o - b y m się u lą k ł. M am w ie rn ą żonę, o d d ane dzieci, ż y ję c h ę tn ie . C h ciałb y m ży ć 70 lat.

— D o b rz e , m asz 70 lat. Na d rz e w ie ż y w o ta lw a, dodał P an Bóg 40 now ych listk ó w .

P ies, d o w ied z ia w szy się, że m oże ż y ć 30 lat, zaczął n a jp ie rw w y ć i szczek ać, a n a stę p n ie u ło ż y w sz y się u stó p P a n a p o k o rn ie m ów ił:

N iech mi mój d o b ry P a n nie c z y n i k rz y w d y . K opią m n ie i biją, na ła ń c u c h u m ęczą, do b u d y z a m y k a ją , n a w e t n ie zaw sze n a noc sp u szc zą, n ie d adzą w o d y , w y p ę d z a ją z dom u n a n ajg o rszą słotę i z a w ie ru c h ę — a za ta k ą z a p ła tę m am w ie rn ie słu ży ć aż 30 la t! T eg o za dużo. N iego dzien je s t tak iej słu ż b y św ia t!

N iech mi m ój d o b ry P a n da ty lk o 12 lat.

— M asz 12 lat, a z o stań w ie rn y .

P ie s w y c h o d ził p rz e z drzw i, a k o t w łaził p rz e z okno. Na p ro p o z y c ję 30 la t b y tu n a ziem i, p o d n ió sł o g o n ek , o k rę c ił się p a r ę ra z y około n ó g P a n a a w sk o c z y w s z y n a ław ę ta k zaczął o p o w iad a ć: W czoraj w iec zo re m o trzy m a łe m sza le czk ę m leka pod stół. L ed w ie ch lip n ąłem p a rę ra z y , p sisk o z ty łu w sk o cz y ło n a m nie i za ra z z p y s k ie m do k u d e ł. P rz e je c h a ł się n a m n ie aż za stodołę. L ed w ie u c iek łe m n a jab ło ń , gdzie n a g ałęz i m arz łem i m o k n ąłem dw ie g o d zin y . P sisk o dłu go larm o w a ło w około.

G d y w re szcie p oszło n a dzied zin ę, zlazłem pow oli, z m a rz n ię ty i s k o stn ia ły , i p o w lo k łem się do k u c h n i, b y się za g rza ć na p iecu . B yło tam zb o że ro z ło ż o n e do s u sz e n ia . U ło żyłem się cic h u te ń k o i za sn ąłem . Nie b y ło te g o długo , g d y zb u d ził m n ie stra sz liw y k r z y k M a g d y : P s y k z p i e c a ! Z ry w a m się i sp ieszę sk o k iem wprost do drzw i. A o n a rz u c a za m n ą m o k ry m pa­

puciem. Czy ni* mogła go jeżeli go chciała osuszyć, położyć

119

-o b -o k m n ie ? T am jeszcze d-ość b y ł-o m iejsca, szczeg ó ln ie, k i e ­ d y na z b o ż u się u ło ży łem , a b y ju ż n ie p o trz e b n ie n ie za b ie ra ć m iejsca. P o szed łem do stajn i i u ło ż y łe m się m ięd zy k ro w y . In n e g o w y jścia nie b y ło . B y łem jeszc ze c a ły m o k ry . K ro w y leżały sp o k o jn ie. Ich ciepło d o b rz e mi robiło. A le te p a s k u d ­ ne o g o n y . Raz ten, a n a s tę p n ie ta m te n zg a n ia m u c h y , choć ich w c a le n ie b y ło . N atom iast za k a ż d y m ra z e m sp ad a ją n a m nie coraz tłu stsz e i m aśn ie jsz e k o łacze. Za m a rn e p o ż y w ie ­ n ie śm ierd zą cy ch m y s z y i za ta k ie n o cleg i m am się tra p ić aż 30 l a t ! N iechże m i m ój d o b ry P an nie c z y n i k r z y w d y ! Mam d o sy ć 10 la t!

— M asz 10 lat, rz e k ł Bóg. A za tw e p rz y w ią z a n ie dam ci b y s tr y w z ro k , ż e b y ś i w n o c y w idział i b ro n ił się. Mo­

żesz odejść.

K oń b y ł w idocznie g łę b o k o w z ru sz o n y , g d y sły sz a ł p ro p o z y c ję B oga, że m oże so b ie w y ­ b ra ć lata b y tu n a ziem i. P o k iw ał g ło w ą, p o ­ g rz e b a ł no g ą, p a r s k n ą i ta k ro z p o czą ł: G d y ­ b y dali o w sa i za p rzę g li do k o la sy , m ożn a- b y w y trz y m a ć . A le k ie d y d ad zą sieczk i b e z o p ra w y , z a p rz ę g n ą w ciężkie w o z y lu b w sięd ą n a g rz b ie t, a za czn ą d rę c z y ć o stro g am i lub o k ład ać biczem , g d y p ę d z ą w bój m ięd zy o sz c z e p y , zw ołu ją w ilki k w ik iem p ro sią t, p o zw o lą z d rzem n ąć się ty lk o sto jącem u w z a ­ p rz ę g u , tru d n o b ęd zie n a w e t k o n io w i p rz e trz y m a ć 30 la t! Mo- ż e b y ta k choć 5 m n ie j!

— M asz 25. T o ła d n a liczb a i szczęśliw a. Noś ją z h o n o ­ re m . M ożesz odejść.

P o k o n iu p rz y s z ło cielę. P a n Bóg nie m ógł się z nim dom ów ić. On m u o la ta c h i ż y c iu n a ziem i, a ono ty lk o m ee i b e e . Nie becz, r z e k ł m u Bóg, jeszc ze ci się k rz y w d a n ie dzieje. Ile la t ch c esz b y ć n a ziem i ? C zy c h c esz 3 0 ? A c ie lę : N ee. — G d y n e to n ee.

W ięc ile c h c e s z ? C ielę n a re s z c ie zro zu m iało p o w a g ę sy tu acji, bo też B u re k , stró ż w ie rn y w stąp ił do iz b y , a p rz e d nim m ia­

ło cielę sp o ro re s p e k tu . W ięc s k u p iw s z y sw ój s ła b y ro z u m o d p o w ia d a : C ielęciem ch c ę b y ć k ró tk o , 4 do 6 m ie się c y n a j­

d łużej, a p o tem ju ż ch c ę b y ć jałó w k ą, p ię k n ą jałow icą.

— H a, ro z eśm ia ł się P a n Bóg, będ ziesz p ię k n ą jałow icą jeżeli n ie p ó jd ziesz n a k lin e k . I d ał cielęciu n ajw ięc ej sześć m iesięcy , zostaw iając pó ł je d n e g o listk a n a d rz e w ie cielęcego ży w o ta , re s z tę zaś listk ó w zdjął.

K ro w a i w ół p rz y sz li r a ­ zem . Nie sp rz e c iw ia ł się te m u P a n Bóg, m y śląc, że iin łatw iej b ęd z ie się r a ­ zem z d e cy w a ć na 30 lat.

A le gdzie tam . W ół p o w ia ­

da: M usiałb y m n ie m ieć żad n eg o h o n o ru , ż e b y m dał się lży ć w ołem p rz e z 30 lat. M am d osyć sze ść lu b p iętn aśc ie . A le p r z y ­ znam się, że nie w iem , ile to je s t sześć i ile jest p iętn aśc ie . Mnie te ż do szczęścia m ąd ro ści n ie p o trz e b a . Mam ja in n ą m ądrość, k tó re j nie zd rad za m n ikom u.

Na to k ro w a aż sk ac ze z iry ta c ji. W ół je s t w ołem , a nie chce 30, a ja m am chcieć. T o ć b y się im p rz y d a ło ciągnąć i doić, doić i ciągnąć p rz e z ca ły c h 30 lat. A g d y b y m szk o p ca nie za p ie n iła lu b k a ż d e g o ro k u cielęcia n ie p rz y n io sła , d o sta ­ w ałab y m też, d o staw a ła sto łk ie m lu b cioskiem . Nie ch cę 30, dość m am najw ięcej 20. N ajw ięcej 20! D osyć w y d o ją i n ad o ją i w y c ią g n ą, a nic nie dają.

P a n u B ogu aż się żal zro b iło b ied n ej d ojnej k ro w y . P o ­ g ła sk a ł ją p o głow ie, p o k le p a ł po g rz b ie c ie i w y z n a c z y ł dla w ołu 8, b y m ógł dać jeszcze d o b rą p ie c z e ń i siln y rosół, a dla k ro w y w y z n a c z y ł 12 lat.

C ap n a ro b ił w iele k om edii. W lazł p rz e z ok n o , w sk o c z y ł n a stół, p o te m zlazł n a ław ę, a w re sz c ie u jrz a w sz y zielo n e liś­

cie n a d rz e w a c h ży w o ta , do nich 'z a­

m ie rz y ł. L ecz P a n Bóg z a ra z u c z y n ił, że m u liście d rz e w a ż y w o ta , ja k liścia w ie rz b y n ie sm ak o w a ły .

P a n B óg n ie b y łb y doszedł z nim do p o rz ą d k u , g d y b y go nie b y ł u c h w y c ił za b ro d ę , p o trz ą s ł nią m ocno i k r z y k ­ n ą ł: Ile la t chcesz ży ć n a z ie m i?

A o n n a to : Ile l a t ? Co to są za l a t a ? J a n ie w iem , co to la ta ?

— M asz b a b o p la c e k , rz e k ł Bóg, c a p e k nie w ie co to lata. T rz e b a b ę d z ie d o ń p rz y s tą p ić z in n e g o ko ń ca. Za ile lat c h c esz leżeć n a sto le u p ie c z o n y i p o p ie p r z o n y ?

— L eż eć n a s to le ? Za dw a, lu b c z te ry , alb o za jed en , n ie w iem , za ile lat. Nie w iem , cz y to d o b rz e , cz y źle. — C zy m ogę się dow iedzieć, za ile la t b ę d z ie leża ł w ó ł?

— Za ośm !

— T o ja za dw a, lu b c z te ry .

— M asz dw a lu b c z te ry a w y n o ś się.

O dpow iedź św in i b y ła k ró tk a , m ian o w i­

cie, że Świnia n ie stoi o d łu g ie ż y c ie ale 0 d o b re b ycie. To te ż P an Bóg z o sta ­ w ił jej dw a listk i n a d rz e w ie ż y w o ta 1 św in ię w y p ę d ził.

N iedźw iedź p rz y s z e d ł z ro d z in ą . S ta ra w la­

zła p rz e z d rzw i, tr z y m łode p rz e z trz y o k n a , k aż d e p rz e z in n e . W p o k o ju zaczęli się b a w ić : w sta w a n ie n a ty ln e nogi, c h o ­ dzić po dw óch, k o p y rta ć się, całow ać, m o­

cow ać, jeździć w ie rz c h e m , łazić p o ścian ach ,

u k ry w a ć się i p e łn o in n y c h figli w y p ra w ia ć . D opiero m ocne stu k n ię c ie p rz y w o ła ło s ta rą do p o rz ą d k u . N atom iast w od p o ­ w iedziach p o k a z a ła się nied źw ied zica ro z s ą d n ie js z ą od w ielu p o p rz e d n ik ó w . P o jęła zaraz, że chodzi o w iek , a w ie k jej b y ł p o trz e b n y . Dla teg o za częła: K rz y w d y n ie ro b ię n ik o m u , k to m i d aje spokój. A g d y b y m się k ie d y ro z g n ie w a ła lu b p o m y ­ liła, p o trz e b a ty lk o u d a w a ć u m a rłe g o , a tru p a n ie tk n ę . K o­

rz o n k ó w i jagód le śn y c h je st pod d o statk iem . Z b iera m je tam gdzie n ik t in n y nie zb ie ra . Z łodziejem zatem n ie jestem . N a­

tom iast m oje sz y n k i i m oje n óżki są p rz y sm a k ie m z n a k o m i­

ty m , tłu sz c z m ój le c z y w s z y s tk ie ra n y , żółć m oja le c z y p a ­ d aczk ę i śp ią c z k ę , p a z u rk i p o siad ają taje m n ic z ą m oc, k re w d aje b o h a te ro m n ied źw ied zią siłę, a siła m oja je s t w ielk a, o g ro m n ie w ielk a. W y s ta rc z y o b ra z m ój n am alo w ać n a tarc ze, a w ro g o w ie d rż ą i z b o ju uciek ają. W iedziała A rte m id a g r e c ­ k a i w ied z ia ły bogi sło w ia ń sk ie z kim m ają się z b ra ta ć i l u ­ dziom p o k a z y w a ć . W ięc z ty c h pow odów m y ślę w sw oim sła b y m u m y śle, że 30 lat je st n ie d o sta te c z n y m w iek iem dla niedźw ied zia. Daj, P an ie, p o d w ó jn ą m iarę , a ja z niej o p u szczę je d e n ro k .

I dał B óg nied źw ied zio w i la t 59 jak o g ra n ic ę , k tó re j w i­

n ie n p rz e s trz e g a ć .

M ałpa ju ż d łu g o czek ała p rz e d dom em , w y p ra w ia ją c na lipie n ajro z m itsze figle i sztu cz k i. Ł aziła po d rz ew ie, sk a k a ła z k o n a r u n a k o n a r, zaw iesiła się n a o g o ­ nie i h u ś ta ła , zn o siła sob ie ja b łk a i c h w y ­ ta ła c h rab ąsz cze i zjadała, a p rz e d e w sz y t- k iem n aślad o w ała w s z y stk ie zw ie rzę ta w około, śm iejąc się n ie k ie d y i chichocąc gło śn o . G dy p rz y s z ła n a n ią k o lej, je d ­ n y m su se m z [gałęzi p rz e z o k n o w sk o cz y ła na stół, gdzie u siad ła b ard zo p rz y z w o ic ie i ta k w n e t z a c z ę ła : Ż y ję, b o inni ży ją; u m iera m , bo i n n i u m ierają. C zy n ię w s z y stk o , co inni cz y n ią , i w sz y stk o p o tra fię . Nie ra d z ę daw ać m i d łu g ieg o ż y ­ cia, bo g o to w a je ste m z a b ra ć się do stw o rz e n ia d ru g ie g o św ia­

ta, le p sze g o . P o c z ą te k ju ż zrobiłam . M am m ałe m ałp ię, k tó re, choć m ałe, już m i na g ło w ę w y łazi. T o je s t d o b ry p o c z ą te k !

— P a n Bóg n ie w d a w ał się w ięcej z n ią ale p rz y d zielił jej 10 la t i k a z a ł się w y n ie ść . Nie w iele bow iem b rak o w ało , ż e b y b y ła się z a b ra ła do o sad z en ia d rz e w a ż y w o ta dla P ana B oga i z ry w a n ia ze ń w s z y stk ic h listkó w .

W k o ń c u p rz y s z li A dam i Ew a. P an B óg p rz y w ita ł ich serd ecz n ie , podał rę k i i p o p ro sił o zajęcie m iejsc. N a­

stę p n ie se rd e c z n y m i sło w y w y jaśn ił cel p rz y ję c ia i z n a c z e n ie d rz e w a ż y ­ wota. Adam i Ewa słuchali uw ażnie, wykazując szczególne zainteresowa­

nie w e wszystkich sprawach, które

ich d o ty c z y ły b e z p o śre d n io i łą c z y ły z ży ciem zw ie rzą t A w k o ń c u p rz e s z li w w z ajem n ej ro z m o w ie do w y św ietlan ia p o w o łan ia i za d an ia cz ło w ie k a na ziem i. Bóg im w sz y stk ie zadan ia p o w ta rz a ł i p rz y p o m in a ł: R o zradzajcie się i ro z m n a ­ żajcie się i n a p e łn ia jc ie ziem ię i cz y ń c ie ją so b ie po ddaną i p a n u jc ie nad ry b a m i m o rsk iem i i n ad p ta c tw e m n ieb iesk iem i nad w sze lk ie m zw ierzem , k tó r y się ru c h a n a ziem i.

A dam p r z y w sz y stk ie m k iw ał p o w a żn ie g ło w ą, z a s ta n a ­ w iając się su m ie n n ie n a i w ielk iem zad an iem czło w iek a n a ziem i. W k o ń c u w y ra z ił p rz y p u s z c z e n ie , że 30 la t c h y b a n ie sta rc z y , a b y n a p e łn ić ziem ię i za p an o w a ć w p o w ie trz u , na w odzie, pod ziem ią i n a d ziem ią, jeździć k o n n o , strz e la ć w ilki, k o p ać p s y , tło czy ć kw iatk i....

— To w y b ie ra jc ie , ile ch cecie, o d ezw ał się do nich Bóg.

W ted y A dam w y ra z ił p rz y p u s z c z e n ie , że 80, lu b 90 b ęd zie m ało, s e tk a też jeszcze n ie s ta rc z y , p rz y d a ło b y się p a r ę s e te k i w ięcej.

W tem E w a rz u c a się na ziem ię, z g a rn ia w sz y stk ie lis t­

k i z p o je d y ń c z y c h d rz e w ży w o ta zdjęte, do sw eg o fa rtu s z k a . D ługiem i palcam i g ra b i i g ra b i. W idząc to A dam , i p o jąw sz y , 0 co chodzi, p rz y s k a k u je i te ż z b ie ra . A p o n iew a ż E w a m iała w ięcej, s ię g n ą ł jej do fa rtu s z k a . P okłócili się i p o sza rp ali, liście pom ięli i p o d arli. A le w sz y stk o d o szc zętn ie zab rali 1 w y szli.

O dtąd n ie w iedzą, ile P a n B óg zło ży ł n a ich d rz ew ie ż y ­ w o ta liścia i k ie d y n adejdzie k o n ie c ich ży cia. N atom iast w ż y ­ ciu sw oim zn a jd u ją cz asy i lata, k tó re za b rali. C zasy p ro -

O dtąd n ie w iedzą, ile P a n B óg zło ży ł n a ich d rz ew ie ż y ­ w o ta liścia i k ie d y n adejdzie k o n ie c ich ży cia. N atom iast w ż y ­ ciu sw oim zn a jd u ją cz asy i lata, k tó re za b rali. C zasy p ro -