• Nie Znaleziono Wyników

KREIllOS TyROKlEPTES HEROlD

CHóR PANIEN SłUŻąCyCH ŻONA KREIllOSA

POSłANIEC

Kreillos wygłasza prolog:

KREIllOS: Dlaczego, najdzielniejsi, przez czas tak długi siedzimy wewnątrz nory i bez przerwy żyjemy w strachu, drżeniu i tchórzostwie, niegodnie pędząc to domowe życie?

[5] Wolimy nie wyściubiać nosa z nory, ale żałośni wielce i tak pełni trwogi

życiem nędznie zaciemnionym żyjemy w mysich dziurach, jakbyśmy byli zamknięci w więzieniu,

i zdaje nam się nocą cały czasu przebieg [10] długi oraz cieniem śmierci.

Jak ociemniali Kimerowie z opowiadania, ci z Pontu, którzy mają słaby wzrok i sześć miesięcy w roku żyją w ciemnościach.

TyROKlEPTES: Choć wcale nie chcemy, siedzimy w mysich dziurach, [15] bo jeśli wyjść, jak mówisz, odważnie mielibyśmy

śmiałość i chodzić swobodnie niestrzeżoną drogą, szybko byśmy popadli w wielkie tarapaty

i na własne oczy zobaczli los naszych domowników, a ciemne miejsce Hadesu

[20] dostanie nam się w zamian za ten akt brawury.

KREIllOS: I jakże to możemy wpaść, jak mówisz, w tarapaty i życie stracić na rzecz żałosnego losu?

TyROKlEPTES: Wzięci w środek przerażającej paszczy drapieżcy1, Kreillosie, co knuje podstępy.

1 W języku greckim „kot” – ἡ κάτα – jest rodzaju żeńskiego (zob. rozdz.:

„Wojna kota z myszami. Zwierzęce alegorie w literaturze greckiej”.), „mysz” na-tomiast rodzaju męskiego – ὁ μῦς, a zatem dokładnie odwrotnie niż w języku polskim. Zdecydowałam się zachować naturalny rodzaj języka polskiego przy

KREIllOS: Kimże on jest? Nie wzbraniaj się mówić:

[26] bo nie tak łatwo odstąpię od planu.

TyROKlEPTES: Tego ród ludzki nazwał kiedyś kotem.

A tenże zawsze kryjówki dostrzega, i myszy tropi, tak jak psy,

[30] co śledzą zające podstępnie,

tak on w ten sposób zastawia pułapki, nas, myszy, śledząc, bystry jak Lynkeusz2. KREIllOS: Znam tego, którego opisałeś tak dokładnie.

Bo i przedwcześnie moją własną córkę [35] (mówię o ukochanej mojej Lychnoglyfie)

żałośnie zniszczył, och, aj, na moich oczach.

TyROKlEPTES: I moje dziecko, kochaną Lardokopę, i tęsknionego Sitodapta drogiego, który wyruszył, żeby pomścić siostrę.

tłumaczeniu zarówno kota, jak i myszy. Zabieg ten ma tak dobre, jak i złe stro-ny: pozwala bowiem uniknąć pewnej sztuczności w przekładzie, ale zmienia oryginał w dość przewrotny sposób. Biorąc jednak pod uwagę brak symbolicz-nych czy alegoryczsymbolicz-nych nacechowań tego akurat aspektu występujących w tek-ście postaci, decyzja ta, w moim przekonaniu, jest dla przekładu korzystniejsza.

Nawet jeśli założyć, że autor celowo używa rodzaju żeńskiego dla rzeczowni-ka „kot” – który występuje w języku greckim także w rodzaju męskim – być może z powodów podanych we wspomnianym rozdziale „Wojna kota z mysza-mi. Zwierzęce alegorie w literaturze greckiej”, a mianowicie, że kotki miały być bardziej łowne od kocurów, czego dzisiejszy czytelnik najprawdopodobniej już nie odczuwa.

2 Hunger tłumaczy ten wers: stellt uns Fallen mit gefräßigem Blick (H. Hun-ger: Der byzantinische Katz-Mäuse-Krieg, s. 83). Przymiotnik λυγγικός, użyty na określenie sposobu, w jaki patrzy kot, należy raczej rozumieć jako „lincejski”, czyli pochodzący od Lynkeusa (Linceusza), jednego z Argonautów obdarzonego znako-mitym wzrokiem – w grece istnieje przysłowie: ὀξύτερον βλέπειν τοῦ Λυγκέως.

Co więcej, Lynkeusz brał też udział w polowaniu na dzika Kaledońskiego. Kon-tekst polowania widoczny jest też w sposobie, w jakim Tyrokleptes przedstawia kota-drapieżcę o doskonałym wzroku (powszechnie wiadomo, że koty widzą w ciemności).

KREIllOS: Cóż więc? Będziemy lękać się, jak zniewieściali, [41] zlekceważymy morderstwo najbliższych?

TyROKlEPTES: I co powinno się w tej sprawie zrobić?

KREIllOS: Zwrócić się ku zemście na wszystko-jedzącym i pomścić los zmarłych.

TyROKlEPTES: W jaki sposób, powiedz i objaśnij.

KREIllOS: Bitwę wydamy mu, odrzuciwszy trwogę.

TyROKlEPTES: Boję się, tak, boję, żebyśmy i my, gdy się ujawnimy, nie okazali się szpetnie pożarci

i nie stali się, aj, aj, nowym łupem kota.

KREIllOS: Tak musi być, ze względu na zmarłych:

[51] wiesz przecież, że ci opiewani w pismach, którzy z powodu krewnych i przyjaciół, dzieci, braci, żon i przodków,

ginęli – ci wieczną zyskiwali sławę.

TyROKlEPTES: Wiem dobrze; ale strasznym mi się zdaje [56] porzucić „jasny okrąg Dnia”,

gdy ciemny grób mnie osłoni.

KREIllOS: Nie wiesz, w jaki sposób ujarzmimy największą siłę i oddamy go [kota] najokrutniejszemu losowi?

TyROKlEPTES: W jaki sposób, krewniaku, objaśnij mi, proszę.

KREIllOS: Przez doprowadzenie do walki z nim z bliska.

TyROKlEPTES: Wydaje mi się, że lepiej pozostać w ukryciu.

KREIllOS: Jaka korzyść w podejściu z ukrycia?

TyROKlEPTES: Bo jeśli przewidzi, znany wszak z podstępów, [65] że myszy do bitwy decydują stanąć,

mógłby zebrać podobnych do niego sprzymierzeńców.

Gdy wraz z takim zastępem pójdzie do ataku, weźmie wieniec zwycięstwa, przewyższając nasz hufiec.

KREIllOS: I my równą gromadę sprzymierzeńców [70] weźmiemy do wsparcia, jak to jest w zwyczaju.

TyROKlEPTES: Nie wiesz, jak wielki mieliśmy tłum sprzymierzeńców, gdy wcześniej stawaliśmy

do walki z wojskiem żab i łasic?

KREIllOS: Wiem, jak poznaliśmy los najgorszy [75] dzieci, małżonków, przyjaciół, rodziców.

O mało co sami w tej bitwie wtedy nie zostaliśmy zgładzeni.

TyROKlEPTES: Boję się i teraz, byśmy nie pomarli w starciu.

KREIllOS: Nie, na wszystkich bogów niebieskich.

Jestem dobrej myśli, a to za snów sprawą.

TyROKlEPTES: Cóż to? Czyżbyś sen jasno zobaczył?

KREIllOS: Kiedy drzemałem, we śnie zjawił mi się Zeus [82] i tchnął odwagę w moje serce

oraz przemówił: „Ciesz się, weźmiesz władzę”.

TyROKlEPTES: Do kogo był podobny? To także mi powiedz.

KREIllOS: Do Tyroleicha, rozumnego starca.

TyROKlEPTES: Jakże to, nie widziałeś go, jak rządzi na tronie3? KREIllOS: Widziałem przelęknionego moimi groźbami.

TyROKlEPTES: Cóż to? Groziłeś mu, temu, który w niebiańskim sklepieniu mieszka i który mówi bogom nieśmiertelnym, [90] że wielki sznur z niebia zawiesi

i wszystkich pociągnie ręką najmocniejszą?

KREIllOS: Tak, tego roku groziłem mu po tysiąckroć.

I ponieważ opowiedziałem mu moje życie, jak haniebnie pozostając w dziurze, [95] cały jestem w cieniu i ciemności pełny,

do strasznego lęku zostałem popchnięty i drżę z trwogi, nędzne stworzenie przepełnione wstydem;

biadoliłem, krzyczałem, bardzo upadałem na duchu, okładałem się z rozpaczy, rozbijałem własną szczękę.

[100] Lżyłem Zeusa, najwyższego z bogów i do mych jęków połączonych z gniewem przydałem przeraźliwe groźby, co wielki strach budzą.

TyROKlEPTES: Czymże to zagroziłeś? Powiedz i to!

KREIllOS: Że jeśli nie uczyni mnie wielkim wygranym [105] i uwieńczonym w bitwie zupełnym zwycięzcą,

pośpieszę zaraz do świątyni z ofiarami

i wszystkie zamienię na pożywienie mego brzucha!

3 Inaczej (χρόνος zamiast θρόνος) w wydaniu Herchera, a za nim Alhborna (zob.: H. Alhborn: Der Katzenmäusenkrieg, s. 62), zob. rozdz.: „Katomyomachia – tekst trzeciego stopnia. Analiza poematu w ujęciu transtekstualnym”, przyp. 108.

TyROKlEPTES: I ja bym poszedł z żoną i dziećmi –

ale opowiedz to tym, którym wypada pójść do bitwy.

KREIllOS: A jakże, teraz właśnie wszystkie myszy [111] postanowiłem zwołać na zebranie.

TyROKlEPTES: Skoro więc słusznym stwórcy się wydało, by wszystkie myszy wyszły z życia w cieniu i uwolnione były od strachu przed kotem, [115] zaraz trzeba je tu wszystkie zwołać.

I najpierw przede wszystkim trzeba zaraz zwrócić się słowami, co nakłaniają do dobrej odwagi.

Potem, wybrawszy strategów, którzy ćwiczą wojsko i taksiarchów, centurionów, jak każe obyczaj, [120] niosących włócznie i mocnych hoplitów,

ustawieni w szyki, wyjdziemy do bitwy.

KREIllOS: Dobrześ powiedział, mądrze i układnie – tak bowiem starość doradza roztropnie.

Niech herold pójdzie i zawoła myszy.

HEROlD: Patrz, są oto myszarchowie razem tu zebrani [126] i ustawieni przed Twym buleuterionem.

KREIllOS: Ja więc, o zgromadzenie szlachetnych przyjaciół miłe i godne zaufania, od długiego czasu wielką znając biedę i dawnych pokoleń [130] obmierzłe tchórzostwo,

z powodu których wewnątrz jam najgłębszych pozostawali, ni odwagi, ni serca nie mieli, ale jak obłożnie chorzy i słabi na ciele bali się wyjść do walki z przeciwnikami, [135] mówię więc teraz, że trzeba walczyć odważnie.

Bo nie wydało mi się właściwym i miłym mnie, który ma moc i rządzi tysiącami,

spełnia procesje i jest chwalony oklaskami, z drżeniem wychodzić z własnej, mysiej nory.

[140] Wy zaś gotowi, wysłuchawszy mowy, jako zrodzeni ze szlachetnych rodziców oraz mający ich wszelką potęgę i siłę, nie bądźcie gnuśni w tym, co trzeba zrobić.

Żadną miarą nie upadajcie na duchu, o szlachetni, [145] lecz jak najszybciej wszystkie, boskie myszy,

idźcie z ochotą do nowego wojska, wziąwszy gorliwość z przykładu mej siły.

Bo też ja nigdy nie wzdrygałem się przed wyjściem do bitwy, ale doprawdy od wczesnej młodości [150] do walki na miarę męża się zwracałem

i wygrywałem we wszystkich potyczkach.

Jeśli zaś chodzi o me pochodzenie, na świat wydały mnie szlachetne lędźwie (jak wszyscy wiecie, że z dawna opiewani z powodu siły i rozumnej rady

[155] moi rodzicie mają wielką sławę:

mówię o tych, których zwą Chartodaptami).

Nie chciałem pędzić beztroskiego życia, lecz do nauki spraw najbardziej wojskowych zwróciłem się zaraz od młodego chłopca.

[160] Ćwiczyłem oszczep oraz miecz i tarczę,

jak jeździć konno i obracać się na różne sposoby, uderzać wroga celnie i we właściwym momencie, napinać łuk i wypuszczać strzałę,

i po prostu całej tej sztuki wojskowej

[165] uczyłem się, jak wszyscy dowódcy.

W wielu walkach okazałem odwagę i, za sprawą mego doświadczenia, podporządkowałem sobie

liczne narody, aż doszedłem do myszarchii, uznany za najlepszego ze wszystkich i wielkiego.

[170] A teraz poznałem, że stałem się najgorszy:

rywal Zeusa, syna Rei,

nieszczęsny, co trzęsie się przed jakimś małym zwierzem!

Tak więc rozkazuję, by moi umiłowani wszyscy tu zebrani wyszli do walki [175] mocno, silnie, odważnie, zuchwale,

mądrze, gorliwie i dobrze uzbrojeni.

A na teraz koniec, idźcie do domów.

Za to jutro z rana, o oficerowie, chcę, żeby wszyscy ruszyli odważnie:

[180] bo tak trzeba się zabrać do dzieła.

TyROKlEPTES: A skoro już wszyscy do domów odeszli w porę, by kłaść się do łóżka, pójdę i ja do swego łoża.

KREIllOS: Dobrześ powiedział. Iść nam zatem trzeba.

CHóR: O, jakie nieszczęście teraz mnie trzyma i gniecie!

[186] O, Zeusie, co też ten dzień przyniesie?

Straszliwy zamysł opanował mego pana, żeby pochwycić kota w walce nie z ukrycia.

Bo zdaje się, że on z całym wojskiem

[190] zginie, porzucając światło przynoszącą lampę4. Apollonie jasnowidzący, Febie Loksjaszu, cóż to, cóż? Ach biada mi, biada!

Ojojoj, o trudne lamenty!

Ach, ach, ach, ach, och, o złe trudy!

PółCHóR: Może zwycięży bitwę podług siły.

4 Lampa jest tutaj symbolem światła słonecznego, w przekładzie zostawiam jednak oryginalne słowo, ponieważ w mysim świecie ma ono dodatkowe konotacje, zob. rozdz.: „Wojna kota z myszami. Zwierzęce alegorie w literaturze greckiej”.

PółCHóR: Nie do wiary, nie do wiary, nowe, nowe rzeczy mi mówisz.

[197] Niech teraz przeważy wola Zeusowa.

TyROKlEPTES: Widzę przez okno, że dzień biegnie nowy.

KREIllOS: I ja także blask świtu ujrzałem.

TyROKlEPTES: A zatem porzućmy sen i łóżko.

[201] A kiedy bogom woły złożymy w ofierze, wyjdźmy do bitwy odważnie;

bo przede wszystkim trzeba obłaskawić tych w niebie.

KREIllOS: Nuże, złożywszy ofiary, wezwijmy Zeusa [205] oraz Atenę, Hermesa i Pana,

i Posejdona, jasnego Loksjasza, a z nimi Herę, rączą Artemidę, Plutona, Leto, z Hadesem Persefonę i wszystkich innych, a teraz do boju!

CHóR: O wszyscy, o zupełnie wszyscy bogowie jedyni, [211] ilu was tylko na górze, i ci, co w dole macie

dziedziny, bądźcie nam choregami rzeczy dobrych, sprzyjajcie, tak, sprzyjajcie mocno

panom moim, ich nowej wojennej wyprawie [215] przeciwko wszechżernemu plemieniu kotów,

których losem – zginąć!

ŻONA KREIllOSA: Oby zwyciężyli, o Zeusie, w bitwie nasi strategowi i mąż mój, i dziecko.

CHóR: Pięknie zwyciężać – ale strach mnie bierze.

ŻONA KREIllOSA: I ja się boję, i bardzo się trzęsę.

CHóR: Bo straszliwią rzeczą jest odwaga wrogów.

ŻONA KREIllOSA: O królu Zeusie, daj zwyciężyć w bitwie.

CHóR: Zawsze bóg udziela wszystkiego, co dobre.

ŻONA KREIllOSA: A jeśli przeważy i zastępy myszy zatriumfują nad tym, który jest przeciwny, [225] dobrze przeżylibyśmy resztę życia

i strach odrzucilibyśmy zaraz, jak najdalej.

CHóR: Tak niech się stanie – to mówię wraz z bogiem.

ŻONA KREIllOSA: Jeśli zaś gorsze okażą się od przeciwnika i zwrócą się do ucieczki jako pokonane, [230] wtedy wnet nastanie zupełna ruina.

CHóR: Tak niech się nie stanie, niech mi tak nie będzie.

ŻONA KREIllOSA: I każdy będzie jeńcem wziętym do niewoli.

CHóR: Nie, lecz straszliwą karmą przeciwnika.

ŻONA KREIllOSA: I ja będę niewolnicą razem z najbliższymi [235] od razu, nim poznają, że wszak jestem panią.

CHóR: Najgorszą niewolnicą staniesz się wraz z dziećmi, bo zaprawdę pokarmem tego pożeracza.

ŻONA KREIllOSA: Cóż to? Porzucę to przesłodkie światło i miałabym zostać skryta prochem grobu?

CHóR: Cicho, cicho, pani, widzę coś dziwnego.

[241] Dostrzegam, że biegnie ktoś tutaj pośpiesznie, bardzo zdyszany jest i zdruzgotany.

POSłANIEC: Niech ktoś wyjawi, gdzie jest pani.

CHóR: Jeśli tylko chcesz, możesz ją zobaczyć.

POSłANIEC: Nieszczęsna, wszechnieszczęsna i po trzykroć nieszczęśliwa, [246] upadł Psicharpaks pociskiem zraniony.

ŻONA KREIllOSA: O wytęsknione i ukochane dziecko!

Upadła podpora mej starości.

O bolesne, o bolesne lamenty!

[250] Och, aj, te wszystkie straszne wieści!

Ach, umrę. Kim się stanę? Dokąd ucieknę?

Jak pójdę? Straciłam siłę członków.

O dziecko, och dziecko, najdroższy widok!

CHóR: Cichaj mi, cichaj, porzuć już łkania.

ŻONA KREIllOSA: O Zeusie, niepewna jestem, co teraz trzeba.

CHóR: Aj, aj, nieszczęsna matko unieszczęśliwiona.

[257] Powstrzymaj tylko bezgraniczne jęki.

ŻONA KREIllOSA: Niewiarygodne, niewiarygodne, straszne, straszne rzeczy mi mówisz!

CHóR: Powstrzymaj nieco bezgraniczne łkania.

ŻONA KREIllOSA: O najdroższy widok, o dziecko mi miłe!

CHóR: Godnym jest znosić bezgraniczny smutek i dowiedzieć się o pozostałych sprawach bitwy.

ŻONA KREIllOSA: Lecz nie mam siły znieść goryczy żalu.

CHóR: Jaki pożytek z nieumiarkowania w łkaniu?

ŻONA KREIllOSA: Mogę w nim utonąć, potem szybko umrę.

CHóR: Ależ nie, nie chciej się zwracać do tego.

ŻONA KREIllOSA: I jak to znosić, a nie tracić zmysłów i nie jęczeć?

CHóR: Czym sobie ulżysz, jęcząc takie argumenty?

[269] Nikt ze zmarłych nie powstanie z grobu.

ŻONA KREIllOSA: Co zyskam, powstrzymując się od szlochów?

CHóR: Chciej się dowiedzieć o tym, co z pozostałymi sprawami bitwy.

ŻONA KREIllOSA: I któż o nich opowie i objaśni?

CHóR: Ten, który przyniósł wieści z pola bitwy.

ŻONA KREIllOSA: I gdzież on?

CHóR: Możesz go zobaczyć.

ŻONA KREIllOSA: Z bólu zginęłam i się załamałam, [276] także źrenice oczu mi osłabły.

CHóR: Wszystko wyjaśnij, niosący nowiny:

i jak się mają srogie sprawy walki, i jak upadło dziecko, i jak odpłynęło.

POSłANIEC: Mówić po kolei czy skrócić opowieść?

CHóR: Wszystko po kolei opowiedz, co zdarzyło się w bitwie, [282] od jej początku rozpocznij opowieść.

POSłANIEC: Opowiem wszystko; teraz trzeba słuchać.

Bo skoro wyszedł do bitewnej wrzawy [285] wpierw najmężniejszy satrapa narodu, Psicholeiches, i starł się z wszechżercą, został pokonany, upadł, smutny to widok, i całe wojsko jego zostało zniszczone.

Kiedy następnie inny w bój wyszedł archisatrapa, [290] który przez wszystkich zwany był Kollikoklopem,

tak samo jemu padł w boju trup nowy, i nawet krótkiego szturmu nie wytrzymał.

Gdy więc zobaczył tych mężnych satrapów, jak padli i paszą żałosną stali się wraz z wojskiem [295] dla wszystkożercy, wtedy to Psicharpaks

gniewem przepełniony i najgłębszym żalem, (bo nie ma żadnej innej goryczy w swej duszy niźli wzburzona krew w sercu gorącym) zahartowaną włócznię w ręce chwycił [300] i szedł naprzeciw kotu, który śmierć mu zadał.

Ten zaś, spostrzegłszy, że idzie gotowy, z bliska ustawił się, by mordu dokonać i gdy naprężył włócznię najgwałtowniej, natychmiast wtedy zaczął go pochwycać, [305] i dorwał, dziko chwytając w pazury –

i zaraz szybko młodzieńca pożerał.

CHóR: I to na oczach miłego rodzica?

ŻONA KREIllOSA: I więcej jeszcze sprawia mi to bólu.

POSłANIEC: Ja, gdy rzecz tę poznałem,

[310] wyruszyłem, o pani, żeby ci powiedzieć.

CHóR: Och, obyś był nigdy, posłańcze, nie wyruszył.

ŻONA KREIllOSA: Najlepiej byłoby dla mnie w ogóle cię nie przyjąć, [313] nie byłabym teraz u szczytu cierpienia.

POSłANIEC: Ja więc wycofam się stąd i odchodzę.

CHóR: Obyś nie wrócił, by znów zło objawić!

ŻONA KREIllOSA: Niechaj źle zginie, kto złe wieści nosi.

CHóR: Drży, że się rozgniewasz na nas przez tę mowę.

ŻONA KREIllOSA: O, jaki kwiat myszy zginął!

CHóR: Zdaje mi się, że najlepiej będzie i nawet należy [320] dziecku, które zmarło, tren wspólnie zaśpiewać.

ŻONA KREIllOSA: Dobrześ powiedział; więc śpiewajmy treny.

CHóR: Ty pierwsza powinnaś podać rytm i zacząć.

ŻONA KREIllOSA: Ach, ach, oj, ojojoj, oj, oj, oj po wielokroć oj!

CHóR: Dziecko, dziecko, Kreillosie, dziecko, ojoj, dziecko, władco!

ŻONA KREIllOSA: Ach, ach, dokąd, dziecko, gdzieś odeszło, dziecię?

CHóR: Gdzie, gdzie ukryty odleciałeś z życia?

ŻONA KREIllOSA: O, o, skąd, gdzie? Cierpienia pełne jęków.

CHóR: Jęki, o, i znowu jęki.

ŻONA KREIllOSA: Ach, ach, pozostawiłeś światło dnia!

CHóR: Wszystko, wszystko w życiu proch i popiół, [331] wszystko pospołu w życiu tylko ciemność.

ŻONA KREIllOSA: Oj, oj, odszedłeś, Psicharpaksie, dziecko!

CHóR: Wystarczy, reszta niech dalej nie idzie, bo widzę już posłańca, który pędzi biegiem.

ŻONA KREIllOSA: Boję się, by znów czegoś strasznego mi nie wyjawił.

CHóR: Nie, o czcigodna.

ŻONA KREIllOSA: Jak to wiedzieć możesz?

CHóR: Z radosnym obliczem drogę pokonuje.

ŻONA KREIllOSA: Obyś dobrego, Zeusie, przydał mi posłańca.

POSłANIEC: Gdzie pani, niech mi to kto powie.

CHóR: Jest oto przy tobie, jeśli zechcesz, spojrzyj.

POSłANIEC: Szczerozłota, jasna nie bądź już zgnębiona, [342] i przyznaj mi dary w nagrodę za wieści.

ŻONA KREIllOSA: Mów, a nie dworuj sobie, i to tak bezczelnie!

POSłANIEC: Czyż nie dasz mi najpierwszych darów za wiadomość?

ŻONA KREIllOSA: Jak powiesz, dam i przyznam od razu.

POSłANIEC: Umarł kot w bitwie, nieszczęsne stworzenie.

CHóR: Ach, ach, zaklaszczę, tak bardzo się cieszę:

niech bowiem radość pokona zmartwienie!

ŻONA KREIllOSA: Znów będę tańczyć z wielkiej przyjemności.

CHóR: Najpierw trzeba poznać, jak stoczono bitwy [351] i jaką śmiercią zginął znienawidzony wszechżerca.

ŻONA KREIllOSA: Niech wszystko opowie niosący nowinę o rozwoju bitwy i o przeznaczeniu dzikiego i złego niszczyciela myszy.

CHóR: Pani powiedziała: szykuj się do mowy.

POSłANIEC: Już uporządkuję kolejność przemowy.

Wy gotujcie uszy, na sztorc je postawcie

i nadstawcie, żeby usłyszeć wyraźnie moje opowieści.

Gdy więc w bitwę straszną i ciała niszczącą [360] przemienił się atak ustawionym szykiem,

wtedy pierwszy upadł satrapa narodów Psicholeiches, wnet Kollikoklopos, a następnie dziecko dobrego mego pana – ten cierpiał, serce pogrążając w bólu, [365] gdy spostrzegł, że umarł syn jego kochany.

Zagrzawszy więc wojsko, co pod nim służyło, wyszedł pewnie przeciwko groźnemu wszechżercy, i całkiem bez drżenia przystąpił do starcia.

Gdy przez większość czasu walczyli ze sobą [370] i żaden nie uciekł, ale w walce trwali,

belka, która spadła z najwyższego dachu, leciwa i obluzowana przez działanie czasu, uderzyła kota przez sam środek pleców, i ścięgna jego zmiażdżyła od razu [375] tak, że do głębiny zaraz wpadł Hadesu.

I ten, co wcześniej był nam gniewnym wrogiem

o sile niezłomnej oraz nieugiętej,

okazał się martwy, na wskroś rozwleczony.

CHóR: Będziesz żył beztrosko, kwitnąco, radośnie, [380] do lat dojdziesz nigdy niezliczonych,

gdyż stałeś się posłem rzeczy wytęsknionych i śmierć nam objawiłeś tego niszczyciela.

Bo już zobaczyłem, że wszelkie nieszczęście wzięło wreszcie koniec wspaniale zwieńczone.