• Nie Znaleziono Wyników

Pomiar i ocena efektywności informatyki w bankach

Do banków można odnieść wszystkie dotąd omawiane metodyki badania efektywności inwestycji informatycznych. Nie oznacza to jednak, że uzyskane tą droga wyniki będą w każdym przypadku adekwatne do rzeczywistości. Przyczyną tego jest to, że w bankach wykształcił się specyficzny model informatyki, odbiegający pod wieloma względami od tego, co można spotkać w administracji przemyśle czy handlu.

Interesująca propozycja metody analizy ewolucji technicznej o organizacyjnej mającej miejsce w bankach, zawarta jest w pracy [Carignl997]. M ożna sądzić, że jej zastosowanie przed przystąpieniem do szczegółowej analizy efektów stosowania informatyki, pozwoli dokładniej określić właściwy i istotny zakres i obszar badań. W efekcie może to obniżyć ich koszty i przyspieszyć uzyskanie wyników.

Współczesny bank jest w pełni uzależniony od działania swych systemów

informatycznych i w żadnej innej organizacji, tak jak w banku, informatyka nie

“wychodzi” do klienta, który po sposobie obsługi (albo zakłóceniach w niej występujących) natychmiast może ocenić sprawność działania stosowanego tam systemu informatycznego. Co więcej - każda nieprawidłowość m oże rodzić u klienta obawy o los powierzonych bankowi środków. Ich chwilowa czy okresowa niedostępność zaś, może mieć dla klienta poważne konsekwencje biznesowe bądz osobiste. Dzieje się tak niezależnie od tego, czy klient jest obsługiwany bezpośrednio, na stanowisku w banku, czy też korzysta z urządzeń samoobsługowych, telefonu cz) dostępu do systemu bankowego z własnego komputera, w domu lub w firmie.

Z drugiej strony banki, w dążeniu do minimalizacji kosztów obsługi klientów, decydują się na rozwiązania, w których klientów dzieli się na grupy, stosując jako kryterium korzyści przynoszone bankowi. Wynikiem tego procesu, określanego mianem „segmentacji klientów”, jest dążenie do obsługi większości niezbyt dochodowych klientów za pom ocą różnego rodzaju urządzeń samoobsługowych, telefonicznie i - coraz częściej - za pośrednictwem sieci Internet. Wszystkie te sposoby obsługi uchodzą za tańsze od tradycyjnej obsługi na stanowisku w placówce banku.

Jednak dane, ukazujące drastyczne różnice na korzyść technik samoobsługowych, prezentowane często przy różnych okazjach, nie są w pełni wiarygodne. Pomija się w nich koszty, które musi w związku z tym ponieść klient i nie uwzględnia przenoszonego na klienta ryzyka. Nie zawsze też, o czym była tu już mowa, są one rzetelnie wyliczane.

Banki, będąc instytucjami zaufania publicznego, podlegają nadzorowi sprawowanemu bezpośrednio przez państwo, lub za pośrednictwem organizacji, którym państwo tę funkcję powierza. W ynikają z tego liczne obowiązki sprawozdawcze i operacyjne, które również w ym agają obsługi informatycznej. Sposób sprawowania tej obsługi jest na ogół narzucony bankom odgórnie, co pozbawia je istotnego wpływu na efektywność działania tych rozwiązań.

Do takich obowiązków należy np. korzystanie z izb rozliczeniowych, pośredniczących w wymianie transakcji m iędzy bankami, a jednocześnie uprawnionych do dokonywania transferu związanych z tymi operacjami środków na odpowiednich rachunkach w banku centralnym. W Polsce rolę taką pełni Krajowa Izba Rozliczeniowa. Decydując się na jej pośrednictwo jedne banki przyjęły centralny inne oddziałowy model obsługi.

Polega to na tym, że w m odelu centralnym oddziały danego banku najpierw przekazują transakcje z innymi bankami do swej centrali, a ta dalej do Krajowej Izby Rozliczeniowej. Droga transakcji w kierunku przeciwnym odbywa się analogicznie:

wszystkie z nich trafiają do centrali, ta zaś, korzystając już z własnych kanałów, przekazuje je do oddziałów. W modelu oddziałowym całość wymiany odbywa się bezpośrednio na poziomie oddziałów, z całkowitym pominięciem centrali. Zwolennicy tego ostatniego rozwiązania podkreślają szybkość jego działania, krytycy zaś podnoszą asPekt kosztowy, wskazując, że liczne kanały telekomunikacyjne m uszą być droższe

°d jednego, nawet jeżeli czas korzystania z nich jest relatywnie krótki. Trudności z ustaleniem, ile rzeczywiście kosztuje przesyłanie odpowiednich danych już wewnątrz banków, spowodowały, że spór ten nigdy nie został rozstrzygnięty.

Pomijając istotę sporu o efekty dwóch wspomnianych rozwiązań m ożna zauważyć,że z modelem oddziałowym, z powodu braku koordynacji, wiązało się znaczne ryzyko braku środków na rachunku banku w banku centralnym, czego efektem mogło być zablokowanie rozliczeń z danym bankiem. Już ten jeden czynnik, gdyby przeprowadzić wycenę efektów z jego udziałem, winien przesądzać o wyższości rozwiązania centralnego.

Banki niechętnie publikująjakiekolw iek szczegółowe dane, które pozwalałyby oceniać ich działanie. Z tego samego powodu praktycznie niemożliwy jest dostęp do danych o efektach stosowania w bankach informatyki. W związku z tym próby jakie można poć tym względem podejmować, m uszą z konieczności opierać się na szacunkach i wnioskach pośrednich. Te jednak nie dowodzą, czy i w jakim zakresie banki rzeczywiście stosują wycenę wartości i efektów informatyki.

Większość banków w Polsce bądź korzysta obecnie z informatycznych systemów oddziałowych, cechujących się dużym stopniem autonomii, bądź jest na etapie przechodzenia na scentralizowany system informatycznej obsługi oddziałów. Stan lei jest wynikiem różnych uwarunkowań historycznych. Równolegle z rozwojem systemów oddziałowych w bankach wykształciły się liczne inne systemy informatyczne, obsługujące wybrane dziedziny działania. Konieczność, chociażby częściowej, integracji tych systemów oraz zapewnienia warunków do ich niezbędnego współdziałania, spowodowała powstanie swoistej nadbudowy informatycznej, jaki stanowią interfejsy i aplikacje integrujące. R olą tej nadbudowy jest zazwyczaj również obsługa współdziałania z systemami informatycznymi, zewnętrznymi w stosunku d.’

banku.

Relacje międzysystemowe na tym wyższym poziomie odbywają się, z niewielkimi

wyjątkami, na zasadzie jeden do jednego, co rodzi liczne komplikacje i Je-:

pracochłonne. W zdecydowanej większości przypadków stosowane tam rozwiązuj obywają się bez repozytoriów, i nie podlegają jakiejkolw iek automatycznej i

sformalizowanej kontroli wersji.

Poszczególne systemy składające się na oba poziomy tego modelu są zbyt maM granice między nimi zatarte, aby opłacało się sięgać, w stosunku do nich, P- jakiekolwiek złożone narzędzia oceny wartości i efektów. Innym czynniki®

utrudniającym, jeżeli nie uniemożliwiającym, tego rodzaju analizę jest nakładanie Si,

wielu czynników i kryteriów, znajdujących wyraz w opłatach za czynności bankowi, ponoszonych przez klientów.

Fakt ten przesądził również o niepowodzeniu próby, chociażby bardzo przybliżonej' oceny wartości niektórych zastosowań informatyki w bankach, na pods

pobieranych przez nie opłat. Już pobieżna analiza w tym zakresie wykazuje znaczne rozbieżności i liczne wyjątki od zasad. Przykładowo:

• Opłata za wykonanie transferu środków do innego banku zawiera się, w zależności od banku, w przedziale o skali 1:8 (najdroższy, pod tym względem, bank pobiera za tę czynność osiem razy więcej, niż najtańszy),

• Stosunkowo złożona i wymagająca licznych czynności manualnych operacja otwarcia nowego rachunku, na ogół wykonywana jest bezpłatnie, chociaż niektóre banki pobierają rodzaj niewielkiego zastawu, jeżeli klient jednocześnie z otwarciem rachunku nie deponuje na nim jakichś środków. Czy można zakładać, że zastaw ten pozostaje w jakiejkolwiek relacji do kosztów związanych z tą operacją i ewentualnym utrzymywaniem nieaktywnego rachunku?

• Miesięczne (w niektórych przypadkach kwartalne) opłaty za samo prowadzenie rachunku w ahają się od zera do kilkunastu złotych, a w niektórych bankach maleją wraz ze wzrostem wysokości zgromadzonych środków, by, przy pewnym ich poziomie, zaniknąć w ogóle.

Skoro analizy efektów stosowania informatyki w bankach nie można przeprowadzić drogą analizy bezpośredniej, na podstawie cen usług, w których informatyka odgrywa istotna rolę, należy spróbować drogi nie wprost. Na wyróżnienie pod tym względem zasługują dwa fakty:

• Opłaty za usługę wpłaty gotówki na rachunek bankowy są znacznie niższe w urzędach pocztowych niż w bankach; argument o długości okresu mijającego od momentu dokonania wpłaty na poczcie do wpływu środków na docelowy rachunek bankowy coraz częściej nie wytrzymuje krytyki, gdyż - w miarę postępów w stosowaniu informatyki - poczta coraz częściej korzysta z pośrednictwa Krajowej Izby Rozliczeniowej, co staw iają, pod względem szybkości transferu środków, na równi z bankami.2

• Falę protestów ze strony największych supermarketów działających w Polsce wywołały stawki prowizji od płatności bezgotówkowych żądane przez organizacje kart płatniczych i współpracujące z nimi banki. Według opinii supermarketów stawki tych prowizji są wielokrotnością tego, co stosuje się w innych krajach europejskich, a opłaty ponoszone w związku z tym przez supermarkety do tradycyjny obrót pocztowy jest wydłużany przez same banki pośredniczące, dla których s(warza to okazję do krótkiego przetrzymania uczestniczących w tym obrocie środków i odniesienia korzyści z obrotu nimi na rynku międzybankowym

kilkunastu (!) razy przekraczają koszty powstające w związku z tradycyjnymi płatnościami gotówkowymi, wliczając w to profesjonalne przechowywanie i transport gotówki z utargów.

Oba powyżej przytoczone przypadki skłaniają do wniosku, że informatyka bankowa jest droga, a traktując jako oczywistość konieczność jej stosowania m ożna dojść do wniosku, że efektywne jej wykorzystywanie nie m a w bankach pierwszorzędnego znaczenia. Pozwala to również na sformułowanie zarzutu, jaki kiedyś kierowano pod adresem Telekomunikacji Polskiej. Jego istotą było, że Telekom unikacja stosowała celowo zawyżone stawki opłat, aby z osiąganej tą drogą nadwyżki (czyli kosztem już istniejących klientów) finansować rozwój, zam iast brać w tym celu kredyty, które byłyby spłacane z dochodów pochodzących od nowych klientów, pozyskanych dzięki inwestycjom sfinansowanym z tych kredytów.

Wiele wskazuje na to, że banki w Polsce przyjęły podobny model rozwoju i w podobny sposób finansują, wymagające bardzo dużych nakładów, tzw. nowe kanały dystrybucji usług.

Jedynym, znanym z publikacji, przypadkiem zastosowania w bankowości w Polsce metodyki oceny wartości i czasu zwrotu nakładów przedsięwzięcia informatycznego jest projekt przedstawiony w [Ujej2001], który był również prezentowany podczas XII Górskiej Szkoły PTI, w czerwcu 2000. Praktyczne zastosowanie tej koncepcji miało miejsce w Reiffeisen Bank Polska i odbyło się z wykorzystaniem metodyki opracowanej i zalecanej przez UNIDO. Autorem projektu i odpowiedzialnym za jego wdrożenie był Marek Ujejski, wówczas dyrektor tego Banku odpowiedzialny za informatykę. Równie interesująca, jak samo to przedsięwzięcie, byłaby możliwość zapoznania się z jego wynikami praktycznymi i przeprowadzenia oceny ex post, po 3-»

latach stosowania.