• Nie Znaleziono Wyników

Rozpocznijmy od przedstawienia rozbudowanych fragmentów trzech narracji. Opowieści te ciekawie obrazują wskazane etapy biografii

edu-kacyjnej pokolenia naszych rozmówców. Jako pierwszą pokazujemy

re-lację Bronisławy Kopczyńskiej-Jaworskiej, która szczegółowo

rekon-struuje swoją ścieżkę edukacyjną przed pójściem na studia etnograficzne

na Uniwersytecie Łódzkim. Uchwytuje w niej ducha minionych czasów

i wspaniale pokazuje ówczesne społeczno-kulturowe (a także polityczne)

uwarunkowania procesu zdobywania wiedzy, podkreśla rolę swojej mamy,

która początkowo była odpowiedzialna za jej wykształcenie, wskazuje

postaci ważne dla łódzkiego szkolnictwa i rekonstruuje mapę edukacyjną

przedwojennej Łodzi. Ten ostatni punkt jest dla nas szczególnie ciekawy

i dlatego tym wspomnieniom oddajemy nieco więcej miejsca.

Bronisła-wa Kopczyńska-Jaworska opowiada także o tajnych kompletach, na które

uczęszczała w Warszawie, i o konspiracyjnej edukacji, która w końcu

wy-zwoliła w niej pasję nauki. Mówi też o wyborze kierunku studiów, na który

wpływ miał urok prof. Heleny Radlińskiej

6

.

Trudno w to uwierzyć ze względu na moje sędziwe lata, ale byłam wątłym dzieckiem i wobec tego po przyjeździe [do Łodzi z Poznania] nie chodziłam do szkoły, tylko przez rok uczyła mnie mama, która miała prawo nauczania, ponieważ po pierwszej wojnie skończyła nauczycielskie kursy. Potem cho-dziłam na prywatne komplety. Prowadziła je starsza pani, łodzianka, ewange-liczka, która najpierw kończyła kursy freblowskie7. To były kursy dla dzieci, potem nabyła ona prawo do nauczania początkowego. W latach dwudziestych, jeszcze w początku lat trzydziestych był taki system szkolny, że gimnazjum

6 Helena Radlińska (1879–1954) – profesor pedagogiki, stworzyła pedagogikę społeczną w Pol-sce, w 1945 roku po przyjeździe do Łodzi uruchomiła na Uniwersytecie Łódzkim Zakład Pedagogi-ki Społecznej. Jej współpracownikami byli m.in. Aleksander KamińsPedagogi-ki i Irena Lepalczyk.

7 Kursy freblowskie (od nazwiska niemieckiego pedagoga Friedricha Wilhelma Fröbela żyjące-go w latach 1782–1852), przyżyjące-gotowywały pedażyjące-gogów i wychowawców do pracy z najmłodszymi dziećmi, które między innymi przez pielęgnację roślin i dbanie o ogród miały kształtować w sobie postawę szacunku wobec świata ludzi i przyrody. Stąd między innymi niemiecka nazwa przedszkola – Kindergarten (ogródek dziecięcy). Jednak w praktyce opisywanej przez prof. Jaworską wyglądały inaczej i dzieci nie miały zbyt dużo kontaktu z przyrodą.

miało osiem klas, kończyło się maturą i do gimnazjum były tak zwane trzy klasy wstępne; nazywały się jeden, dwa, trzy, albo a, b, c. I w wielu rodzi-nach inteligenckich, a zwłaszcza ziemiańskich, uczono dzieci w domu albo prywatnie przez te trzy lata i one zdawały do gimnazjum, do pierwszej klasy gimnazjum, mając lat siedem, osiem, dziewięć, około dziesięciu lat. Gimna-zjum kończyło się maturą i można było się uczyć dalej, studiować albo nie. I ta pani, do której ja chodziłam na tak zwane komplety, uczyła właśnie te wstępne klasy. Najpierw trzy, potem po reformie szkolnej, gdzie dopiero po czwartej klasie szkoły powszechnej szło się do gimnazjum, to uczyła przez cztery lata. (...)

Gdy uczono się prywatnie, lekcje się odbywały po kolei w różnych domach. Jak ta pani się bardzo zestarzała, to już potem u niej w domu na Piotrkow-skiej 181, koło tego domu, w którym przez dłuższy czas było Towarzystwo Naukowe. To były dzieci przeważnie łódzkiej plutokracji czy zamożniejszej inteligencji. Nawet miałam się uczyć z Karolkiem Geyerem8, ale zachorował [śmiech] na szkarlatynę i wobec tego nie chodził razem z nami. Następnie, gdy skończyłam cztery klasy, to mnie mama, rodzice – mówię mama bo tą nauką to przede wszystkim się mama opiekowała – zapisali do szkoły Prysse-wiczówny9, przez rok była Pryssewiczówny, potem kupił szkołę pan Tadeusz Czapczyński10, doktor, filolog polski. Po wojnie był pierwszym sekretarzem w ŁTN-ie [Łódzkim Towarzystwie Naukowym]. I szkoła nosiła imię Janiny Czapczyńskiej, bo właścicielką praktycznie była jego żona, on był dyrektorem szkoły. Była to, w moim mniemaniu, ale też innych wychowanek szkoły, bar-dzo dobra szkoła. Mieściła się najpierw na Sienkiewicza 46 w takiej kamienicy prywatnej nieciekawej, potem też w nieciekawej oficynie na Narutowicza 58, chyba koło anatomiku11, tam jest taka oficyna i tam ta szkoła potem się mie-ściła. W Łodzi było parę szkół, gimnazjów męskich i żeńskich, potem po tzw. reformie jędrzejewiczowskiej12 w latach trzydziestych były gimnazja i licea.

8 Chodzi tu o Karola juniora – syna Karola Geyera i Marii z Buchholtzów, wnuczki Karola Scheiblera jednego z najpotężniejszych łódzkich fabrykantów.

9 Mowa tu o założonej przez Teofila Schmidtowa w drugiej połowie XIX wieku pierwszej w Łodzi szkole z wykładowym językiem polskim, która później stała się własnością Janiny Tymie-nieckiej. Ta, borykając się z problemami finansowymi, przekazała szkołę Janinie Pryssewiczównie. Obecnie jest to XII Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Wyspiańskiego w Łodzi.

10 Tadeusz Czapczyński (1984–1958) – pedagog i wykładowca, ukończył studia z zakresu filo-logii polskiej i klasycznej na Uniwersytecie we Lwowie, wykładowca Wolnej Wszechnicy Polskiej, dyrektor opisywanej wyżej szkoły w latach 1934–1939 i 1945–1958. W latach 1950–1958 dyrektor Biura Łódzkiego Towarzystwa Naukowego.

11 Anatomik – często używana potoczna nazwa Collegium Anatomicum mieszczącego się przy ulicy Narutowicza 60, gdzie wcześniej znajdował się Przytułek dla Starców i Kalek Łódzkiego Chrześcijańskiego Towarzystwa Dobroczynności.

12 Reforma jędrzejewiczowska – reforma polskiego systemu edukacji na poziomie szkoły po-wszechnej i średniej, którą wprowadzono w 1932 roku z inicjatywy Ministra Wyznań Religijnych

To były cztery klasy gimnazjum i dwie klasy licealne, na miejsce dawnego gimnazjum ośmioklasowego. Otóż w Łodzi było parę żeńskich szkół prywat-nych i jedno tylko żeńskie gimnazjum państwowe i bezpłatne, do którego bar-dzo trudno było się dostać. To było gimnazjum na Pomorskiej13, jeszcze za carskich czasów była tam szkoła, chyba też gimnazjum żeńskie. W Łodzi był problem, jeżeli chodzi o dziewczęta i ich dalsze studia. Nie chodziło tylko o dziewczęta, ale również o chłopców, bo nie było żadnej szkoły wyższej. Była prywatna szkoła muzyczna, była średnio wyższa, chyba coś ze sztuka-mi pięknysztuka-mi związanego, taka trochę zawodowa, która jest na rogu Wierz-bowej. Po wojnie w tym gmachu się mieścił zaczątek Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. Otóż z męskich gimnazjów w całej Łodzi były cztery gimnazja państwowe i jeszcze bezpłatna szkoła miejska, znakomitej tradycji, za PRL III Liceum Ogólnokształcące na Sienkiewicza. To było miejskie gimnazjum. Też bezpłatne, i do tego cztery prywatne. Więc chłopcy mogli się o wiele ła-twiej uczyć niż dziewczęta w tej jednej szkole tylko, w której nie trzeba było płacić.

(...)

Ja w szkole uczyłam się średnio, ale bez trudu i raczej mnie to nudziło. Szkoła była bardzo dobra, więc tak zwana inteligentna uczennica mogła znakomicie się przyczaić, w odpowiednim momencie zgłaszając się na ochotnika i robiąc dobre wrażenie. Ja byłam raczej zajęta życiem klasy. Był samorząd, byłam w harcerstwie, ale dość późno doń wstąpiłam. Siostra moja starsza była już w harcerstwie od wielu lat, przed wojną była drużynową szkolnej drużyny. Ukończyła kursy instruktorskie harcerskie, które odbywały się w miejscowo-ści Bucze na Śląsku, mówiło się potocznie „na Buczu”. Po maturze była wy-słana na kolonie organizowane przez harcerstwo w Belgii dla dzieci górników polskich. Wtedy to było ogromne przeżycie, pierwszy raz któraś z nas wyjeż-dżała za granicę, bo ojciec to często wyjeżdżał. Siostra była aktywną harcerką, a ja wiecznie na coś chorowałam, wobec tego mama mi dłuższy czas nie po-zwalała, abym jeździła na obozy. Ja dopiero w 1938 roku zaczęłam aktywnie działać w harcerstwie i przed wojną w 1939 roku, na ostatnich wakacjach, w lipcu przed wojną, byłam na obozie harcerskim w Konopnicy nad Wartą. Było to naturalnie bardzo frapujące. Kiedy się wojna rozpoczęła, w końco-wych dniach sierpnia harcerze, harcerki były zmobilizowane w cudzysłowie. Była tak zwana harcerska służba pomocnicza i myśmy pełniły różne pomocni-cze role w przededniu wojny.

i Oświecenia Publicznego Janusza Jędrzejewicza. Jej celem było przede wszystkim ujednolicenie systemu kształcenia i drożność szkół różnego poziomu w porozbiorowej (a zatem zróżnicowanej) Polsce.

Dalej Bronisława Kopczyńska-Jaworska przechodzi do czasu wojny

Outline

Powiązane dokumenty