• Nie Znaleziono Wyników

Rozum instrumentalny

W dokumencie Biznes, Prawo, Etyka (Stron 124-127)

To nowożytne podejście można też nazwać dominacją działania rozumu instrumentalnego, który dostarcza odpowiedniego modelu interpreta-cji rzeczywistości4. Skoro bierze on w nawias rzeczywistość doświadcza-ną, a koncentruje się na jej modelu, rozum taki czuje się zupełnie nie-skrępowany w dokonywaniu zmian i modyfikacji. Charles Taylor bardzo trafnie opisuje zachodzące tu procesy, kiedy pisze: „Bez wątpienia usu-nięcie dawnych hierarchii niesłychanie powiększyło domenę rozumu in-strumentalnego. Kiedy społeczeństwo traci uświęconą strukturę, kiedy instytucje społeczne i sposoby postępowania przestają być zakorzenio-ne w porządku rzeczy albo w woli Bożej, w pewnym sensie stają się ni-czyje”5. A dokładniej mówiąc, stają się one własnością tego, kto wymyśli w miarę sprawny model do ich zarządzania. Zauważmy jednak, że jeśli ponadto model ten znajdzie się w rękach posiadającego władzę lub tylko 3 Por. F. Morley, The Power in the People, Nash Publishing, Los Angeles 1972, s. 42.

4 Zob. S. Kamiński, Pojęcie nauki i klasyfikacja nauk, Towarzystwo Naukowe Kato-lickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1981, s. 77.

5 Por. Ch. Taylor, Etyka autentyczności, tłum. A. Pawelec, Wydawnictwo Znak, Kra-ków 2002, s. 12.

możliwość wpływu na społeczeństwo i przekonania go do przyjęcia wła-snego modelu, tworzy się sytuacja dosyć ryzykowna. Wytwarza się prze-konanie, że odgórny plan jest lepszy od spontanicznego i uporządkowa-nego (współ)działania. Dominacja rozumu instrumentaluporządkowa-nego przeniknęła do kultury i polityki z jego formami umów społecznych jako całościowych wizji uporządkowanego społeczeństwa wedle wymyślonego wzorca.

W obszarze ekonomii dominacja rozumu instrumentalnego wiąza-ła się z tym, co Hayek nazwał „racjonalistycznym konstruktywizmem” i redefinicją tego, co naturalne – nie jako owoc wielorakich i nieplanowa-nych działań, lecz jako „produkt projektującego rozumu”, wynik świa-domego planu6. Racjonalistyczny konstruktywizm objawiał się przeko-naniem, że bardziej efektywny obraz świata uzyskujemy raczej dzięki udoskonalanym modelom rzeczywistości niż działaniu. Rzeczywistość widziana jako model zyskała pewną plastyczną konstytucję, która nadawała się do modyfikacji, już to w postaci utopijnych wspólnot, już to w postaci całościowych wizji komunistycznych. Wrosło przekonanie o potrzebie technologicznego opanowania świata i profesjonalizacji ży-cia społecznego. Skoro projekt ludzki stał się czymś ważniejszym od rze-czywistego (współ)działania, to istotnie wzrosło znaczenie profesjona-lizacji, a zatem – zgodnie z tym, co napisaliśmy wcześniej – ważniejsze stało się to, co można zrobić dla człowieka aniżeli to, co może on sam zrobić dla siebie. Społeczeństwo realizujące się w złożonej sieci współ-zależnych i spontanicznych działań okazało się niezdolne do samodziel-nego i efektywsamodziel-nego funkcjonowania. Można oczywiście zupełnie instru-mentalnie traktować wolny rynek – jako rezerwuar samonaprawczych procedur, niezależnych od podmiotów działania, co cechuje zarówno po-dejście scjentystyczne, jak i pozytywistyczne.

Zasadnicza zmiana myślenia o działaniu człowieka w koncepcji Adama Smitha polegała na przekonaniu, iż każdy człowiek – realizując swój in-dywidualny cel – przyczynia się do zachowania całości społeczeństwa, w którym funkcjonuje, chociaż tego indywidualnie nie zamierza7. W ten sposób powstaje wiele użytecznych instytucji, których nikt celowo nie planował, ale które powstały w sposób spontaniczny. Rzeczą nadrzęd-nej wagi w tym nowym podejściu jest twierdzenie, iż to, co nie zostało 6 F. von Hayek, The Results of Human Action but not of Human Design, w: R.M. Ebe-ling (wyd.), Austrian Economics. A Reader, Hillsdale College Press, Hillsdale 1997, s. 134; idem, Nadużycie rozumu, tłum. Z. Siembierowicz, Oficyna Wydawnicza Volu-men, Warszawa 2002, s. 8; idem, Law, Legislation and Liberty, t. I, s. 9–11.

7 Zob. idem, Indywidualizm i porządek ekonomiczny, tłum. G. Łuczkiewicz, Wydaw-nictwo Znak, Kraków 1998, s. 31.

świadomie zamierzone8, może być także społecznie użyteczne. Jednym słowem to, co nie zostało skonstruowane, wymyślone, mimo to w wy-niku wielorakich działań społecznych okazuje się sprzyjać właściwemu funkcjonowaniu społeczeństwa jako całości.

W filozofii Adama Smitha, owego przedstawiciela nurtu tzw. szkoc-kiego oświecenia, będącego pod wpływem francuskich fizjonomistów, pojawia się przekonanie, iż natura rzeczy odsłania się przed człowie-kiem raczej przez jego działanie spontaniczne niż w narzuconym z gó-ry projekcie rozumu spekulatywnego. Termin „natura” zyskuje także nowe znaczenie. Natura nie jest już utożsamiana z tym, co racjonalne, co zgodne z rozumem, co wykoncypowane. Tym razem natura pojawia się jako to, co wyłania się w procesie wielorakiego współdziałania ludzi, a co przez nich konkretnie nie było zamierzone. Smith umieszcza czło-wieka w polu oddziaływania dwóch sił: z jednej strony jest to wewnętrz-ny bodziec interesu własnego, a z drugiej umiejętność współodczuwania z drugim człowiekiem. Jak wiadomo, spontaniczność działania i moż-liwość odnajdywania właściwego porządku rzeczy, który odsłania się przed działającym, zostały nazwane mechanizmem niewidzialnej ręki. Działający realizuje swój interes własny, a jednocześnie – nawet sam tego nie zamierzając – sprzyja interesowi ogólnemu. Z kolei postawa współodczuwania została zdefiniowana jako bezstronny obserwator. Do-piero w zgodnej współpracy interesu własnego i współodczuwania osią-gamy cel społeczeństwa – szczęście pojedynczego człowieka i w konse-kwencji harmonijna koegzystencja całości, jednocześnie nie zamierzając tego. Znajdujemy u Smitha podobne tropy myślenia do tych, które spo-tykamy w strukturze ja transcendentalnego Kanta. Smith także szukał uniwersalnej zasady działania (u Kanta zdefiniowanej w imperatywie kategorycznym niemieckiego filozofa). Poszukiwania szkockiego filozo-fa szły jednak w kierunku opisania pewnej psychologii i etyki działania, której fundament stanowiło pragnienie realizacji najbliższej potrzeby, a zarazem zasada współodczuwania, która jednocześnie stanowiła istot-ny element wspólnototwórczy.

Przestrzeń działania człowieka wyznaczają tedy dwa naturalne, na-leżące do istoty człowieka mechanizmy, a nie narzucone odgórnie dy-rektywy. Interes własny potrzebuje wolności, by mógł realizować swo-je działanie, i swo-jest on mitygowany świadomością współodczuwania. To jednak nie interes własny jest najważniejszym motorem ludzkiego dzia-łania, choć stanowi naszą naturalną inklinację. Obszar tego, co wła-sne, jest najbardziej dostępny naszemu poznaniu. Jeśli chodzi o działal-ność gospodarczą, najlepiej orientujemy się w tym, co nas bezpośrednio dotyczy. Nie jesteśmy jednak samotnymi intelektami, które niezależ-nie od okoliczności, interesu drugiego człowieka, a nawet ze szkodą dla niego, decydują się na realizację tego, co dla nich korzystne. Realizacja 8 Por. idem, Nadużycie rozumu..., s. 78.

interesu własnego w przypadku człowieka jest procesem o wiele bardziej złożonym aniżeli decyzja dotycząca tego, co korzystne. Smith jest zatem zdania, że patrzymy na siebie w sposób integralny i ostatecznie dążymy do tego, co może uczynić nas szczęśliwymi, a poczucie własnego szczę-ścia nie daje się pogodzić ze świadomością krzywdy drugiego człowieka. Dlatego w sytuacji konfliktu pomiędzy interesem własnym a bezstron-nym obserwatorem należy wybrać stronę bezstronnego obserwatora. To znaczy, że konfrontując możliwość własnego zysku ze szkodą drugiego człowieka, jaką dostrzegam we współodczuwającym doświadczeniu, po-winienem z tego zysku zrezygnować9.

Zauważamy u Smitha także integralnie traktowane doświadcze-nie wolności człowieka. Najbardziej znany nam podział (zaproponowa-ny przez I. Berlina) mówi o wolności negatywnej (wolności od ingeren-cji w nasze działanie) i wolności pozytywnej (wolności do realizowania pewnego dobra). Człowiek powinien być nie tylko obdarzony wolnością od arbitralnej ingerencji w realizowanie interesu własnego, ale powi-nien być także wolny, by z tego interesu zrezygnować, gdyby spotkał się z reprymendą bezstronnego obserwatora. Takim bezstronnym obser-watorem może być na przykład nasze sumienie, traktowane przez Smi-tha z wielkim szacunkiem10. Zarysowany przez niego indywidualizm nie ma zatem nic wspólnego z nowoczesnym doświadczeniem zmu w formie, którą współczesny socjolog nazywa „luźnym indywiduali-zmem”11, rozumianym jako zupełne oderwanie od wspólnoty i zamyka-nie się w solipsyzmie wąskiej prywatności.

W dokumencie Biznes, Prawo, Etyka (Stron 124-127)