• Nie Znaleziono Wyników

SKAZANI NA AuToRyTeT

W dokumencie Biznes, Prawo, Etyka (Stron 38-45)

Jedynym momentem podlegającym ocenie etycznej jest więc odpowie-dzialność, którą można określić jako nakaz informowania partnerów życia gospodarczego o wszelkich prawdopodobnych konsekwencjach ich decyzji oraz skali ryzyka, które tym decyzjom towarzyszy. Podstawą do tak formułowanej odpowiedzialności jest niesymetryczna relacja mię-dzy instytucją finansową a jej klientem. Niesymetryczność taka właści-wa jest zresztą każdej relacji, jaka zachodzi między ekspertem w danej dziedzinie a osobą pragnącą bądź zmuszoną korzystać z usług eksperta. Istotnymi cechami tej relacji będą: zaufanie, uznanie autorytetu oraz odpowiedzialność.

Opisywana relacja ekspert–klient niezmiennie będzie opierała się na jakiejś formie zaufania. Zaufanie jest oczywiście zjawiskiem wielowy-miarowym. W sferze życia gospodarczego można się spotkać z formu-łą zaufania, która jest wynikiem czysto ekonomicznej kalkulacji. Ufam, bo wiem, że dla drugiej strony niekorzystne jest mnie oszukać. Ufam, bo dotychczasowe pozytywne doświadczenia dają pewność kolejnych po-zytywnych doświadczeń. Tego typu wnioskowania mogą być podstawą zaufania w sferze biznesu, przy jednym dość istotnym założeniu – part-nerskiej, symetrycznej relacji między stronami, które są w stanie oce-nić wzajemnie swoje motywacje. Poddać je pewnej racjonalnej krytyce. W takim przypadku każdy świadomie akceptuje swoją część ryzyka lub dobrowolnie rezygnuje i szuka innych partnerów.

W asymetrycznej relacji ekspert–klient powyższe założenia nie są spełnione. Nie można oceniać motywacji eksperta, ponieważ nie jest on dla nas stroną/podmiotem. Jest natomiast reprezentantem rzeczywisto-ści, której nie znamy. Jego poczynania są determinowane metodologią właściwej mu dyscypliny, której jako nieeksperci, nie możemy zweryfi-kować ani poddać krytyce. Jedynym racjonalnym punktem wyjścia jest konfrontacja opinii eksperta z opiniami innych ekspertów, co jednak obarczone jest tymi samymi niewiadomymi.

Zaufanie, którym obdarzamy eksperta ma więc charakter czysto ir-racjonalny. Z perspektywy klienta nosi znamiona wręcz myślenia życze-niowego. Chcemy, aby ekspert miał rację, bo od tego zależą nasze żywot-ne interesy. Wierzymy w jego kompetencje, bo nie mamy inżywot-nego wyjścia. Jeżeli zaufanie jako takie wydaje się być świadomą i wolną (mogę – nie muszę) decyzją zawierzenia komuś, to w relacji ekspert–klient jest to de-cyzja całkowicie zdeterminowana.

Determinizm ten niesie ze sobą pewne konsekwencje, które można wyprowadzić, interpretując tzw. regułę wzajemności59. Jeżeli obdarzamy kogoś zaufaniem, nawet jeśli jest to zaufanie determinowane, to oczeku-jemy od niego adekwatnej reakcji. Oczekiwania kierowane pod adresem eksperta dotyczą przede wszystkim jego profesjonalizmu. Warunkiem 59 R. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi, tłum. B. Wojciszke, Gdańskie Wydawnic-two Psychologiczne, Gdańsk 1998.

jest posiadanie odpowiednich kompetencji technicznych, tj. zdolności do działania; instrumentalnej sprawności powodowania czegoś oraz kom-petencji kognitywnych, tj. zdolności do przewidywania skutków wła-snych działań60. Zakładamy, iż ekspert posiada odpowiednią wiedzę fak-tograficzną (dzięki której wie, że...), wiedzę proceduralną (dzięki której wie, jak...), wiedzę dotyczącą kontekstów życia i zmian społecznych oraz wiedzę dotyczącą relatywizmu wartości i celów życiowych61. Zaufanie, którym obdarzamy eksperta jest wszak kategorią aksjologiczną i zgod-nie z regułą wzajemności oczekujemy od zgod-niego posiadania odpowiednich kompetencji aksjologicznych, tj. zdolności do oceny skutków swych dzia-łań w kategoriach moralnych.

Kompetencje takie mogą, ale nie muszą być domeną wiedzy eksperc-kiej. Już dawno zauważono, iż posiadanie pewnego zasobu wiedzy daje złudne poczucie pewności, niemające związku z tym, w jakim stopniu jest to wiedza obszerna i prawdziwa. Stan taki dobrze oddaje termin

docta ignorantia – uczona niewiedza, wprowadzony w XV wieku przez

Mikołaja z Kuzy. W pięćset lat później José Ortega y Gasset zauważył w tym wynik daleko idącej specjalizacji i uznał za poważną kwestię spo-łeczną. Jej konsekwencje opisał następująco:

„Specjalista może posłużyć jako konkretny przykład tego gatunku, ułatwiając nam zrozumienie całego radykalizmu tej nowości. Przed-tem ludzi dzieliło się w sposób prosty, na mądrych i głupich, na mniej lub bardziej mądrych i mniej lub bardziej głupich. Ale specjalisty nie można włączyć do żadnej z tych kategorii. Nie jest człowiekiem mą-drym, bo jest ignorantem, jeśli chodzi o wszystko co nie dotyczy jego specjalności; jednak nie jest także głupcem, ponieważ jest «człowie-kiem nauki» i zna bardzo dobrze swój malutki wycinek wszechświa-ta. Trzeba więc o nim powiedzieć, że jest mądro-głupi. Jest to sprawa nadzwyczaj groźna, oznacza bowiem, że człowiek ten wobec wszyst-kich spraw, na których się nie zna, nie przyjmuje postawy ignoranta, lecz wręcz przeciwnie, traktuje je z wyniosłą pewnością siebie kogoś, kto jest uczony w swej specjalnej dziedzinie”62.

Uwikłanie wiedzy specjalistycznej, eksperckiej w kategorie moralne jest niezbędne, jako że każdy zawód czy dyscyplina „dzieje się” we właści-wym sobie kontekście aksjologicznym i ujawnia pewien zasób specyficz-nych norm i powinności. Fenomenem jest jednak lista moralspecyficz-nych oczeki-wań kierowana pod adresem specjalisty/eksperta. Jeżeli Ortega y Gasset 60 A. Kiepas, Człowiek a technika: problem podmiotowości człowieka w świecie

współ-czesnej techniki, „Transformacje” 2001/2002, nr 1–4(27–30), 1–4(31–34).

61 Z. Piertasiński, Mądrość, czyli świetne wyposażenie umysłu, Wydawnictwo Nauko-we Scholar, Warszawa 2001.

62 J. Ortega y Gasset, Bunt mas, tłum. P. Niklewicz, Warszawskie Wydawnictwo Li-terackie Muza SA, Warszawa 1997, s. 113.

zarzuca specjaliście, iż ten rozciąga zakres swych uprawnień na obszary, w których jego kompetencje są ograniczone lub ich nie ma, to zarzut ten można rozszerzyć. Ekspert, z racji posiadanych kompetencji może być postrzegany przez otoczenie jako osoba kompetentna również w innych dziedzinach, zwłaszcza w kwestiach etycznych. Złudzenie nieomylności może więc być obustronne. Z perspektywy otoczenia stawia eksperta na pozycji autorytetu. Ta zaś pozycja nosi wszelkie znamiona kategorii mo-ralnej. O ile eksperta można słuchać, wobec autorytetu jest się posłusz-nym. Z autorytetem nie podejmuje się dyskusji, nawet gdy jego ocena stoi w jawnej sprzeczności z wiedzą, przekonaniami i odczuciami moral-nymi osób poddanych jego oddziaływaniu.

W klasycznych eksperymentach profesora psychologii Stanleya Mil-grama pokazano, jak silny może być wpływ autorytetu. Osoby bada-ne tworzyły parę: uczeń i nauczyciel. Zadaniem ucznia było pamięcio-we opanowanie pewnych grup słów z listy dostarczonej przez badacza. Zadaniem nauczyciela zweryfikowanie pamięci ucznia poprzez zada-nie serii pytań sprawdzających. Nauczyciel dokonywał oceny pod kon-trolą badacza. Istotnym elementem oceny była kara w postaci bolesne-go wstrząsu elektrycznebolesne-go, któremu poddawany był uczeń w przypadku udzielenia błędnej odpowiedzi. Wykonawcą kary był nauczyciel. Celem eksperymentu było wykazanie, jak daleko w zadawaniu bólu może po-sunąć się człowiek, o ile jest to związane z wykonywanym przez niego zadaniem. Wyniki były tyleż zaskakujące, co przerażające. Nikt spośród badanych, wcielonych w rolę nauczyciela, nie wycofał się z badania, mi-mo okrzyków bólu i żądań „ucznia” (uczniem był wynajęty w tym celu aktor) zaprzestania eksperymentu. W opinii psychologów „ma to zwią-zek z naszym głęboko zakorzenionym poczuciem obowiązku ulegania autorytetom. Zdaniem Milgrama, rzeczywistym winowajcą była w jego eksperymentach cechująca nas niezdolność do przeciwstawienia się żą-daniom autorytetu – odzianego w biały kitel badacza, który nakazywał, a nierzadko i strofował badanych, by postępowali według jego wyma-gań, pomimo wszelkich szkód fizycznych i uczuciowych, jakie przy tym wyrządzali”63.

Można zatrzymać się przy definicji eksperta-autorytetu jako wybit-nego specjalisty, wyróżniającego się wiedzą, doświadczeniem i wielką efektywnością w swej dziedzinie64. Niemniej w doświadczeniach Milgra-ma, jedynym atrybutem sugerującym pozycję eksperta był biały kitel i kontekst sytuacyjny. To badany kreował obraz eksperta i dobrowolnie poddawał się jego autorytetowi.

Powyższe rozważania pokazują specyfikę, w jakiej funkcjonuje etyczna kategoria odpowiedzialności eksperta/specjalisty. Jest to nie tylko odpowiedzialność „za”, ale również odpowiedzialność „wobec”. 63 R. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi, s. 195.

Odpowiedzialność „za” sugeruje intelektualną rzetelność, uczciwość w dysponowaniu posiadaną wiedzą i umiejętnościami. Jest wartością skierowaną i realizowaną „do wewnątrz”, elementem samodyscypliny. Horyzont etyczny zostaje w tym przypadku ograniczony do osoby spraw-cy – myślącego i działającego podmiotu moralnego. Odpowiedzialność „wobec” poszerza ten horyzont. W jego zasięgu znajduje się też dobro in-nych osób, którego uznanie ma nie tylko charakter deklaratywny. W re-lacji ekspert–klient ten ostatni jest w sytuacji podrzędnej. Jest osobą podporządkowaną, której zaufanie zobowiązuje, staje się źródłem mo-ralnej powinności. W tym wymiarze odpowiedzialność jest moralnym nakazem ochrony dóbr osób, których decyzje i postępowanie uzależnio-ne są od wiedzy i rad eksperta/autorytetu. Dodajmy, że dotyczy to w rów-nej mierze ekspertów ekonomicznych, jak i ekspertów innych specjalno-ści zawodowych, w tym prawników występujących w rolach adwokata, prokuratora, sędziego, radcy prawnego, doradcy, mediatora, komornika oraz urzędnika65 pracującego w administracji publicznej, samorządowej czy biznesowej66.

Wspomniany wcześniej Joseph Badaracco wskazuje na przyczyny, które uśpiły czujność wielu inwestorów:

„Alan Greenspan, poprzedni szef Rezerwy Federalnej, od lat mówił publicznie, że żyjemy w nowej epoce rynków finansowych, że to jest epoka wielu nowych instrumentów, nowych instytucji i nowych me-chanizmów. Mówił, że cechą tej nowej epoki jest szersze rozłożenie ryzyka i ocenianie go bardzo precyzyjnie. (...) Stawiając diagnozę dejmował intelektualne ryzyko, do którego miał prawo, i grubo się po-mylił. Podobnie jak szefowie banku Lehman Brothers, którzy wielkie pieniądze zainwestowali w papiery wyglądające dziś na bardzo ryzy-kowne. Ale kiedy banki kupowały te toksyczne papiery, wyglądały one stosunkowo bezpiecznie. Toksyczność była ukryta za oceną wielkich firm ratingowych, za opinią Greenspana, za decyzjami dopuszczający-mi do legalnego obrotu”67.

Jest to też wykładnia oddziaływania autorytetów zarówno osobo-wych, jak i instytucjonalnych. Nie można pozostawić tej diagnozy bez postawienia postulatu wzmożonego samokrytycyzmu. Jeżeli powtórzy-my za Wergiliuszem „Podążaj za tym, który wie”, musipowtórzy-my dodać „I bądź czujny”.

65 R. Tokarczyk, Etyka prawnicza, wyd. 2, Wydawnictwo Prawnicze LexisNexis, War-szawa 2007; J. Izdebski, P. Skuczyński, Etyka zawodów prawniczych, Wydawnictwo Prawnicze LexisNexis, Warszawa 2006; E. Łojko (red.), Etyka prawnika, Wydawnic-twa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2006.

66 D. Bąk (red.), Etos urzędnika, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, War-szawa 2007.

Nie sposób nie przywołać na zakończenie tego artykułu słów autora

Mo-ralności prawa68, w których przyrównuje on ekonomię69 i moralność. Zdaniem Fullera zachodzi podobieństwo między dwiema koncepcjami ekonomii i dwoma rodzajami moralności. Owe dwa rodzaje ekonomii to z jednej strony ekonomia, której istotę wywodzi się ze stosunków wy-miany między podmiotami gospodarczymi70, z drugiej zaś – ekonomia odwołująca się do zasady użyteczności marginalnej. Co zaś się tyczy mo-ralności, to z jednej strony chodzi o moralność obowiązku71, z drugiej o moralność aspiracji72. „Ekonomia wymiany jest dokładnym odpowied-nikiem moralności obowiązku, natomiast ekonomii użyteczności margi-nalnej odpowiada moralność aspiracji”73.

Przyrównując za Adamem Smithem moralność obowiązku z prawi-dłami gramatyki, moralność aspiracji zaś z zasadami elegancji i wyra-finowanego stylu, Fuller zastanawia się jakich rad udzieliłby normo-dawca w sprawie gier o wysoką stawkę, czyli o benthamowskie tzw. gry głębokie74, a takimi był hazard, który doprowadził do obecnego kryzysu w świecie finansów, czyniący z owego świata globalne kasyno.

Normodawca kierujący się moralnością obowiązku uznałby, że obo-wiązkiem jest powstrzymywanie się od gier głębokich; za czym przema-wia również argument ekonomii użyteczności marginalnej. Normodawca kierujący się moralnością aspiracji uprawianie takiego hazardu trakto-wałby z pogardą. Wskazówka dla legislatora płynęłaby raczej ze strony 68 L.L. Fuller, Moralność prawa, tłum. S. Amsterdamski, Dom Wydawniczy ABC, Warszawa 2004.

69 „Mimo iż ekonomię zasłużenie uważa się za najbardziej rozwiniętą dyscyplinę nauk społecznych, nadal oczekujemy definitywnej odpowiedzi na pytanie: O czym ona właściwie traktuje?”. Większość rozpraw ekonomicznych zadowala się wpro-wadzeniem czytelnika w przedmiot swych rozważań za pomocą mniej lub bardziej przemawiającego do wyobraźni wyliczenia rodzajów problemów, które szczególnie interesują ekonomistów. Poza tym czytający zdany jest na własne siły, gdy ma roz-strzygnąć, co właściwie studiuje” (L.L. Fuller, Moralność prawa, s. 12). Na dowód tego Fuller przywołuje podręcznik P.A. Samuelsona, Economics: An Introductory

Analysis, w którego pierwszym wydaniu (1951) podano, że ekonomia nie zajmuje się

celami, a jedynie środkami, zaś w piątym wydaniu (1961) zastąpiono to stwierdzenie wyliczeniem zagadnień stanowiących przedmiot ekonomii.

70 Stanowisko takie zajmował Ludwig von Mises (L. von Mises, Ludzkie działanie:

trak-tat o ekonomii, tłum. W. Falkowski, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2007). 71 Moralność obowiązku „Formułuje (...) zasadnicze reguły, bez których niemożliwe jest w ogóle istnienie uporządkowanego społeczeństwa albo bez których uporząd-kowane społeczeństwo dążące do określonych celów nie jest w stanie ich osiągnąć” (L.L. Fuller, Moralność prawa, s. 3).

72 Moralność aspiracji „Jest to moralność życia godziwego, doskonałości, najpełniej-szej realizacji ludzkich sprawności” (ibidem, s. 3).

73 Ibidem, s. 13.

74 J. Bentham, The Theory of Legislation, London 1931, s. 106 i n.

ZAKońCZeNIe

moralności obowiązku, bowiem „nie ma sposobu, aby prawo mogło zmu-sić człowieka, by żył tak godziwie i doskonale, jak jest do tego zdolny”75. Jednakże – kontynuuje Fuller – „Cały nasz system prawny stanowi pod pewnym względem zespół zasad mających powstrzymać człowieka od śle-pego hazardu”76. Obecnie skłonni jesteśmy zapytać, czy w czasach pano-szącej się mody na postmodernizm i dekonstrukcję przekonanie Fullera zachowuje swą aktualność? Czy z premedytacją nie czyni się z owych de-konstrukcji alibi dla „zasady odstępstwa od zasad”?

Czytelnikom dzieła Fullera nasuwa się myśl inna, że może to, czego jesteśmy świadkami i czego doświadczamy, to tylko chwilowy, choć bole-sny defekt ekonomii, o czym cytowany autor pisze:

„Podjęta przez Benthama próba zastąpienia doskonałości jako celu przez przyjemność polegała w istocie na wprowadzeniu do moralno-ści tego samego ukrytego defektu, na który notorycznie cierpi ekono-mia. Nie sposób bronić twierdzenia, że wszelkie ludzkie dążenia mają na celu przyjemność, nie rozszerzając zarazem tego pojęcia do takiego stopnia, że – podobnie jak użyteczność w ekonomii – staje się ono wor-kiem bez dna”77.

Fuller zachęca do postępowania według, pamiętającej czasy Arysto-telesa, zasady złotego środka.

„Wobec braku jakiegoś najwyższego dobra moralnego lub ekonomicz-nego odwołujemy się – zarówno w etyce, jak w ekonomii – do idei rów-nowagi: «Nie za dużo i nie za mało, zachować miarę». Nie jest to przy tym tak banalne, jak się pierwotnie wydaje. Charakterystyczną cechą istot ludzkich jest dążenie do wielu celów; obsesyjne zainteresowa-nie jednym tylko celem słuszzainteresowa-nie może być traktowane jako symptom choroby umysłowej. (...) Dla nowożytnych «droga pośrednia» to droga najłatwiejsza, wymagająca minimum zaangażowania. Dla Arystote-lesa złoty środek to droga trudna, niebezpieczna dla gnuśnych i nie-wprawnych. Pod tym względem, wymaga ona podobnej przenikliwo-ści i inteligencji co sprawne zarządzanie”78.

Wskazówka ta kierowana jest tak do ludzi ze świata ekonomii (biz-nesu), jak i ludzi ze świata prawa, a także do moralistów, którym przypomnieć warto cnotę realizmu praktycznego, czyli postawy ludzi poważnych mitygowanej względami pożytku pozostałych członków spo-łeczeństwa. Cechy realisty praktycznego to: trzeźwe patrzenie na świat, branie za punkt wyjścia tego, co aktualnie istnieje, respektowanie 75 L.L. Fuller, Moralność prawa, s. 6.

76 Ibidem.

77 Ibidem, s. 14.

warunków i granic możliwości działań, trafne ustalanie hierarchii waż-ności względów przy wyznaczaniu dyrektyw konkretnych czynów i pla-nów79.

W dokumencie Biznes, Prawo, Etyka (Stron 38-45)