• Nie Znaleziono Wyników

W każdym oddziale Związku Literatów Polskich istniała instytu-cja sądu koleżeńskiego, zaś najwyższą instancją był Sąd Koleżeński przy Zarządzie Głównym ZLP. Sądy te rozpatrywały rozmaite spra-wy, często dotyczące zwykłych nieporozumień sąsiedzkich. Jednak-że w czasach stalinowskich sąd ten miał zadanie o wiele poważ-niejsze i – co za tym idzie – groźpoważ-niejsze dla tych, którzy dopuścili się według władzy nadużycia. Sądy takie odbywały się wówczas podczas zebrań partyjnych w stołówce. Jednym z powszechnie zna-nych przykładów jest krakowski sąd nad Kisielem.

Zdaniem syna Stefana Kisielewskiego, Jerzego, historia rozpo-częła się od dyskusji w Domu Literatów nad wydaną w 1950 roku publikacją Józefa Stalina pt. Marksizm a zagadnienia językoznawstwa.

Jako iż sam wódz raczył się pochylić nad tak bliską literatom ma-terią, Kisiel miał zabrać głos i lapidarnie oznajmić: „– Stalin jest głupi!”.

Zdaniem Jerzego Kisielewskiego miał to usłyszeć i zareagować wierzący w komunizm Adam Włodek16, poeta i tłumacz, oddany wieloletni opiekun Koła Młodych przy Krakowskim Oddziale ZLP.

Nad Kisielem zrobiono sąd, którego przewodniczącym został Adam Polewka. Kisielewski bronił się następująco: „Stalin wygrał wojnę, więc głupi nie jest, a gadać wolno wszystko. Wolno psu na Pana Boga szczekać. Szczekano i na Napoleona, na Piłsudskiego, można i na Stalina”. Wówczas to właśnie Adam Polewka zinterpretował

15 J. Kurek: Mój Kraków…, s. 260, 262.

16 Zob. J. Kisielewski: Pierwsza woda po Kisielu…, s. 106.

„samokrytykę kolegi Kisielewskiego” według właśnie Kisielewskie-go hierarchii wartości, stąd też Kisiel został skazany jedynie na chwilowe zawieszenie oraz dostał zakaz chodzenia do stołówki na kilka miesięcy. Gdy panowie spotkali się po miesiącu, -inkwizytor zapytał Kisiela, czy wstąpi z nim „na jednego”. „Skaza-ny” odpowiedział, że nie może, wyjaśniając zdziwionemu Polewce, iż nie wolno mu wejść do stołówki, bo sam Polewka mu zabronił.

Wtedy Adam Polewka stwierdził: „E, ze mną to możecie!”.

W nieco odmienny sposób sąd ten przypomniał bliski przyjaciel Kisiela – prozaik, publicysta i krytyk muzyczny, Jerzy Waldorff:

Był to czas, gdy Stalin […] ogłosił swoje tezy o lekarzach, posądzając ich o najcięższe winy, czyli trucie narodu pod komendę zachodnich im-perialistycznych mocodawców, na co Kisiel zareagował w klubie Domu Literatów dość głośnym oświadczeniem, że «Stalin jest głupi», a słowa owe dosłyszał któryś z pisarzy partyjnych i doniósł, na szczęście nie do UB, lecz do organizacji partyjnej Związku Literatów, której przewodził Polewka.

Sprawa poważna, trzeba było co najmniej zwołać sąd koleżeński i Ki-siela ze związku wyrzucić, przedtem jednak dając mu prawo do obrony, którą oskarżony ujął w paru zdaniach:

– Oczywiście, niesłusznie posądziłem Stalina, że jest głupi, skoro po-trafi wygrać wojnę. Powołać się mogę tylko na przysłowie: „wolno psu na Pana Boga szczekać!”.

Na co Polewka, jako przewodniczący sądu, następująco ocenił sy-tuację:

– Sami towarzysze słyszą, że obwiniony posunął samokrytykę nad oczekiwanie, przyrównując się do czworonoga, a to należy przyjąć za okoliczność łagodzącą17.

Historia ta ma więcej wersji. Kolejną przytoczył w swojej auto-biografii pt. Baltazar Sławomir Mrożek:

Pewnego razu, w stołówce, Kisiel wyraził się, że Stalin był „ch…”. Ma-jestat obrażony tak wysoko domagał się kary. Ale w Krakowie, jak to w Krakowie – kara była, ale nie zanadto surowa. Kisiel został skazany przez Podstawową Organizację Partyjną, mimo że do partii, broń Boże, nie należał, na trzy miesiące zakazu przebywania w stołówce. Czas

17 J. Waldorff: Słowo o Kisielu. Warszawa 1995, s. 56.

A. Grochowska: Kisiel katolicki vs. Czerwona Polewka… 129 mijał, Polewka chodził regularnie na zebrania Podstawowej Organizacji Partyjnej, ale był coraz bardziej markotny. Nie wytrzymał braku obec-ności Kisiela i kiedy spotkali się na podwórzu, zagadnął go, żeby ten wstąpił do stołówki na jednego18.

Opowieść Mrożek zakończył takim samym dialogiem, jak wyżej cytowani.

Do dziś historia ta opowiadana jest w formie anegdoty i wiąza-na jest przez różnych uczestników życia literackiego z rozmaitymi wydarzeniami z okresu stalinowskiego. Należy jednak zaznaczyć, iż sprawa ta, której dokładnego przebiegu dziś już nie da się ustalić z powodu braku zachowanej dokumentacji (protokołu), mogła mieć poważne konsekwencje. Ówczesny prezes Krakowskiego Oddzia-łu ZLP musiał z tego tytuOddzia-łu stanąć na przysłowiowym dywaniku u namiestnika partii, gdyż „życzliwi” pisarze donieśli o tym fakcie do KW. Urzędnik zażądał od prezesa ZLP zwołania sądu koleżeń-skiego, który miałby jednomyślnie wydalić Kisielewskiego z organi-zacji. Partia mogłaby postąpić o wiele bardziej radykalnie, a co za tym idzie – drastycznie, jednakże obawiano się rozgłosu. Tadeusz Kwiatkowski, który był wtedy sekretarzem Krakowskiego Oddzia-łu ZLP i – jak deklarował w swym Panopticum – notował przebieg dyskusji, w odmienny sposób zrelacjonował to wydarzenie:

poproszono Kisiela, aby powiedział coś na swoją obronę, bo rzecz była o wiele poważniejsza, aniżeli sobie wyobrażał. […] Kisiel nie tylko że nie wycofał się ze swego oświadczenia, lecz dodał jeszcze kilka innych epitetów pod adresem Stalina, które członkowie sądu puścili mimo uszu. Po czym pozwolono Kisielowi wyjść. No i zaczęła się narada.

Ciężka chmura wisiała nad oskarżonym. […] Powiedziałem:

– Aby wyrazić się, że Stalin jest idiotą, trzeba samemu być niespełna rozumu. Bo wszystko da się powiedzieć o Stalinie, ale to, że jest idiotą, może stwierdzić tylko człowiek niepoczytalny. […] Ja bym się nie za-stanawiał i przeszedł nad tym do porządku dziennego.

Zasłużeni pisarze pokręcili głowami, ale zrozumieli, że wydanie ja-kiegokolwiek orzeczenia potępiającego Kisiela postawi ich w nieko-rzystnym świetle wobec pozostałych kolegów, którzy uznają ich za wazeliniarzy ulegających rozkazom KW. Postanowiono w końcu

wy-18 S. Mrożek: Baltazar. Autobiografia. Warszawa 2006, s. 174–175.

stosować list do Kisiela, w którym ostrzeże się go przed podobnymi wystąpieniami w przyszłości. Nie przeszło to jednogłośnie. Jeden ze znanych literatów upierał się stanowczo przy relegowaniu Kisiela ze Związku. Przegłosowany podpisał jednak protokół. Wszyscy odetchnę-liśmy z ulgą19.

Warto wspomnieć, że takich sądów koleżeńskich z udziałem Po-lewki, wygłaszającego płomienne przemówienia, było więcej. Przy-kładem może być sąd, który odbył się 27 marca 1951 roku z ramienia POP przy Krakowskim Oddziale ZLP nad prozaikiem i satyrykiem Jerzym Korczakiem. Korczak miał, bez wiedzy i zgody partii, wziąć ze swą małżonką ślub kościelny. Nie był to, jak się zdaje, precedens.

Na zebraniu Polewka przemawiał płomiennie:

Tow. Polewka: Od dawna krążyły pogłoski, jakoby tow. Korczak wziął w styczniu br. ślub katolicki. Na zapytania w tej sprawie tow. Korczak kategorycznie zaprzeczał. Tow. Korczak oszukał nas, bowiem pogłoski, które ponownie zaczęły się powtarzać – okazały się prawdą. Z obo-wiązku partyjnego zbadałem tę sprawę. W aktach parafii św. Szcze-pana zapisane jest, że tow. Korczak brał ten ślub ze swą obecną żoną dn. 15 I 1951. Rozumiemy trudności położenia człowieka, który kocha kobietę o innym światopoglądzie. Próbowalibyśmy może rozważać to inaczej niż dziś, gdyby przed zawarciem małżeństwa tow. Korczak próbował postawić sprawę legalnie, przedstawić trudności, zrezygno-wać z funkcji członka egzekutywy i pozostawić rzecz do rozstrzygnię-cia towarzyszom. Tymczasem tow. Korczak nie tylko tak nie postąpił, lecz jeszcze zaprzeczał, narażając rozpowiadającego o tym kol. Zagór-skiego na sąd związkowy. – Kto był świadkiem waszego ślubu, tow.

Korczak?

Tow. Korczak: Ob. Flisowska, koleżanka mojej żony i Stefan Kisie-lewski.

Tow. Polewka: Partia jest zawsze w stanie pomóc towarzyszowi. Nie musi on szukać pomocy u wrogów. Postępkiem swym oddał się tow.

Korczak do dyspozycji obozowi katolickiej reakcji, w chwili, gdy z obo-zem tym obóz socjalizmu i pokoju toczy bezkompromisową walkę. Tow.

Korczak stracił nasze zaufanie i naraził się na podejrzenie odstępstwa.

Odstępstwo na stronę tamtego obozu oznaczałoby zdradę nie tyle so-cjalizmu, lecz i narodu. Jako pisarze, jako ludzie wykonujący swą pracę publicznie tym bardziej musimy przestrzegać zasad, jakie dyktuje nam

19 T. Kwiatkowski: Panopticum…, s. 133–134.

A. Grochowska: Kisiel katolicki vs. Czerwona Polewka… 131 nie tylko nasza ideologia, lecz również nasza wyjątkowa sytuacja spo-łeczna20.

Dalszy przebieg zebrania nie jest znany, bowiem dokument za-chował się prawdopodobnie tylko we fragmencie. Fakt, że Kisielew-ski został świadkiem, był dość symptomatyczny. To właśnie jego, jako jawnie deklarującego się katolika w Krakowskim Oddziale ZLP, proszono o takie przysługi. Polewka nie był pod tym względem krystalicznie czysty. Waldorff przypomniał, że:

Dziwna zresztą była owa ich wrogość nie wrogość, czasami zatrąca-jąca o przyjaźń. Partia partią, a jeśli gdy Polewkowa urodziła córkę, oświadczyła twardo mężowi, iż dziecko ochrzczone być musi, jak Pan Bóg przykazał, a że w Krakowie, przeto u Panny Maryi. Biedny Adam, ufając, że tak dobrany chrzestny rzeczy nie roztrąbi po mieście, udał się do Stefana z prośbą o trzymanie niemowlaka pod chrzcielnicą. Ste-fan oczywiście się zgodził i nawet w popijawie rodzinnej u Polewków wziął udział […]21.