• Nie Znaleziono Wyników

Zastosowanie narzędzi geopoetyki do analizy dokumentów osobistych

Obserwowany w ubiegłym wieku rozkwit literatury dokumentu osobistego pociągnął za sobą renesans auto/biograficznych metod badawczych. Szybko jednak okazało się, że ich instrumentarium nie wystarcza, aby ukazać sylwicznych, pamiętnikowych czy dzienni-kowych bohaterów w całej ich złożoności i nie zamknąć się w klatce paktów, prawd oraz (auto)fikcji. Kluczem, a może wręcz wytrychem, otwierającym tę klatkę stały się narzędzia innych dziedzin badaw-czych: socjologii, psychologii, gender studies, postkolonializmu, ba-dań nad pamięcią, geopoetyki itd. Elżbieta Rybicka następująco tłu-maczy potrzebę poszerzania horyzontów interpretacyjnych:

ostatnie dekady badań nad dyskursem autobiograficznym zostały zdo-minowane przez problematykę autokreacji, autofikcji, autonarracji, nie-możliwości autobiografii, prowadząc – pomimo wszystkich cennych ustaleń – do poznawczego wyjałowienia, poruszania się w zamknię-tym kręgu oczywistości i potwierdzania prawd już wcześniej ustalo-nych1.

Postulat dywersyfikacji metod badawczych wydaje się słuszny, dyskusyjna jest natomiast argumentacja Rybickiej. Odnoszę

bo-1 E. Rybicka: Geopoetyka. Przestrzeń i miejsce we współczesnych teoriach i prakty-kach literackich. Kraków 2014, s. 284.

wiem wrażenie, że pojęcia-hybrydy nie zaczęły powstawać dlatego, że metody biograficzne zawiodły, ale dlatego że zmienił się świat i w epoce ponowoczesnej multiplikowanie punktów widzenia stało się koniecznością. Nie chodzi więc o to, że pewnym teoriom skoń-czyła się koncesja, przeciwnie – fuzja różnych teorii automatycznie tę koncesję przedłuża. Rzecz w tym, że poszczególne metodologie straciły autonomię, przestały być samowystarczalne.

Główny przedmiot moich rozważań stanowią utwory wyrasta-jące z prywatnych doświadczeń pisarzy, dlatego nie zamierzam rezygnować z narzędzi wypracowanych przez badania auto/biogra-ficzne. Tyle że podejmę próbę spojrzenia interdyscyplinarnego lub – jak postulował Ryszard Nycz – transdyscyplinowego2 i podczas analizowania „dokumentów osobistych”3 posłużę się również in-strumentarium geopoetyki oraz badań nad pamięcią. Ze słownika tej drugiej dziedziny badawczej pożyczyłam termin fictions of me-mory zaproponowany przez Birgit Neumann na określenie takich opowieści (głównie pierwszoosobowych), w których tożsamość „Ja przeżywającego” i „Ja opowiadającego” zależy od przeszłości, a do-kładniej – od sposobu, w jaki się tę przeszłość pamięta i przywołu-je4. W dużej części utworów autobiograficznych jednym z

elemen-2 Ryszard Nycz twierdzi, że „o wiele bardziej obiecującą perspektywę ukazu-ją, jak się zdaje, badania nie inter-, lecz transdyscyplinowe: zmierzają one, z jed-nej strony, do identyfikacji powinowactw przedmiotowo-problemowych idących w poprzek (poniżej, powyżej) istniejących granic dyscyplinowych, z drugiej zaś – do uchwycenia historycznych procesów kształtowania i transformacji sztuk i nauk; procesów prowadzących współcześnie do powolnego wyłaniania się za-równo zarysów nowych dyscyplin, jak do stopniowej rekonfiguracji dyscyplino-wych podziałów całego pola humanistycznej wiedzy”. R. Nycz: Kulturowa natura, słaby profesjonalizm. Kilka uwag o przedmiocie poznania literackiego i statusie dyskursu literaturoznawczego. W: Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy. Red.

M.P. Markowski, R. Nycz. Kraków 2012, s. 30.

3 Zob. R. Zimand: O literaturze dokumentu osobistego w ogóle, a o diarystyce w szczególności. W: Idem: Diarysta Stefan Ż. Wrocław 1990.

4 Neumann tłumaczy: „Szczególnie narracje pierwszoosobowe charaktery-zuje dostrzegalne powinowactwo z polem tematycznym »pamięć i tożsamość«, gdyż napięcie między Ja przeżywającym a Ja opowiadającym wciąż implikuje konieczność dokonywania syntezy w akcie wspominania czasowo różnych do-świadczeń – od tej syntezy zależy stabilność tożsamości. Powieści, które

prezen-P. Potasińska: Warszawa jako „miejsce autobiograficzne”… 179 tów zagnieżdżających wspomnienia jest zaś miejsce, a stąd już tyl-ko krok do geopoetyki (w kształcie nadanym jej na polskim gruncie przez Elżbietę Rybicką, nie w wersji Kennetha White’a5 – co warto dodać, żeby uniknąć nieporozumień).

Narzędzia wymienionych orientacji badawczych posłużą mi do analizowania narracji tożsamościowych pisarzy uznających za istot-ny element autokreacji swoje (prawdziwe lub zmyślone) pochodze-nie z dobrego domu bądź ze złej dzielnicy Warszawy. Innymi słowy, interesują mnie twórcy, których etykiety historycznoliterackie ukła-dają się wedle kategorii miejskich: z jednej strony „panicz Jeremi ze Śródmieścia” (Jeremi Przybora), „żoliborski lew” (Jarosław Abra-mow-Newerly) i „panienka z Kępy” (Agnieszka Osiecka), z drugiej zaś „bard z czerniakowskiej ferajny” (Stanisław Grzesiuk), „szofer z Marymontu” (Marek Hłasko) i „piewca marginesu warszawskich przedmieść” (Marek Nowakowski). Co szczególnie ciekawe, te kate-gorie – głęboko zakorzenione w lokalnych mitologiach, a w związ-ku z tym nieprzezroczyste i zawsze jakoś wartościowane – ustawia-ją nie tylko sam akt tworzenia wspomnień, lecz także sposób ich odbioru przez późniejszych czytelników.

Decyzja o zawężeniu horyzontu do stolicy jest motywowana – by tak rzec – autobiograficznie. Spędziłam w Warszawie całe życie, dlatego rozumiem jej idiom, potrafię odczytać lokalne szyfry i od-tworzyć topografię opowieści. Trudno natomiast byłoby mi badać

„miejsca autobiograficzne”, gdybym nie znała ich pozaliterackich pierwowzorów, dających się określić za pomocą współrzędnych geo-graficznych (location) oraz utrwalonego kulturowo znaczenia tych

tują zależność między pamięcią a tożsamością w ich indywidualnym bądź ko-lektywnym wymiarze, można określić mianem fictions of memory. Dwuznaczny termin »fikcja« oznacza w tym kontekście zarówno teksty fikcjonalne i zawarte w nich wspomnienia, jak i obecne we wspomnieniach fikcje odwołujące się do przeszłości. Wspomnienia nie odzwierciedlają wcześniejszego sedna, lecz stwa-rzają biograficzną ciągłość”. B. Neumann: Literatura, pamięć i tożsamość. W: Pamięć zbiorowa i kulturowa. Współczesna perspektywa niemiecka. Red. M. Saryusz-Wolska.

Kraków 2009, s. 269.

5 Por. K. White: Zarys geopoetyki. Przeł. A. Czarnacka. „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2/2011.

miejsc (sense of place)6. Można temu założeniu zarzucić naiwność – przecież wojenne zawieruchy i wszystkie zabiegi modernizacyjne zmieniły charakter i wygląd Warszawy, coraz bardziej oddalającej się od wzorca miasta (post)socjalistycznego (w pojmowaniu Mag-daleny Saryusz-Wolskiej7), a zbliżającej do post-polis (Ewa Rewers8).

W rzeczywistości jednak sytuacja jest znacznie bardziej złożona, co spróbuję pokazać na kilku przykładach.

Marek Nowakowski we wprowadzeniu do Mojej Warszawy. Powi-doków drugich zastanawia się nad „miasta ciągiem dalszym” i pyta

„Czy Warszawa to nadal miasto niepokonane? Czy stworzy przy-szłym pokoleniom pożywkę do nieśmiertelnej mitologii?”9. „Ten stary pisarz” (parafrazując tytuł debiutanckiego tomu opowiadań Nowakowskiego) zdaje się wątpić w mitotwórczą moc XXI-wiecznej Warszawy: spogląda na nią i jej mieszkańców z rosnącym niepoko-jem, a chwilowego ukojenia szuka w rozpamiętywaniu przeszłości.

Z Czerniakowa opisanego przez Stanisława Grzesiuka też zostało tylko kilka przedwojennych nazw ulic i nieliczne rozpadające się wiejskie chałupy z gołębnikami, ukryte pośród wielkomiejskich bloków. Co gorsza, wojny nie przetrwał czerniakowski „kodeks honorowy”10, który przez dziesiątki lat regulował zasady życia „dol-nego miasta” – zniszczenie stolicy szło więc w parze z degradacją powszechnie uznawanych zasad, po wojnie zaś skoncentrowano się

6 Według definicji zamieszczonej w International Encyclopedia of Human Geo-graphy „miejsce łączy w sobie lokalizację (location, a więc precyzyjne umiejsco-wienie na siatce współrzędnych geograficznych, odróżniające dany punkt od innych), lokalność (locale) odnoszącą się do materialnego kształtu miejsca oraz znaczenie miejsca (sense of place), obejmujące także sferę afektywną, określającą stosunek człowieka do danego loci”. T. Creswell: Place. W: International Encyc-lopedia of Human Geography. Red. R. Kitchin, N. Thrift. New York 2009; cyt. za:

E. Rybicka: Geopoetyka…, s. 169.

7 M. Saryusz-Wolska: Spotkania czasu z miejscem. Studia o pamięci i miastach.

Warszawa 2011, s. 175.

8 Zob. E. Rewers: Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta. Kraków 2005.

9 M. Nowakowski: Moja Warszawa. Powidoki drugie. Warszawa 2010, s. 9.

10 S. Grzesiuk: Boso, ale w ostrogach. Warszawa 1978, s. 8.

P. Potasińska: Warszawa jako „miejsce autobiograficzne”… 181 na nowym zagospodarowaniu przestrzeni, a charakterność pogrze-bano w ruinach Warszawy.

Podobny „lifting” przeszedł Marymont – próżno szukać tam brudnych, piaszczystych i „krzywych – jakby je ktoś pijanymi wy-znaczał krokami”11 – uliczek, opisanych przez Marka Hłaskę w nie-dawno odnalezionym i opublikowanym Wilku oraz w innych ju-weniliach „pięknego dwudziestoletniego”. Hłasko usiłował wpisać się w proletariacki i bandycki topos Marymontu, by wykreować się na samorodny talent z nizin społecznych (którym – rzecz jasna – nie był) i uwiarygodnić swoje socrealistyczne opowiadania. Innymi słowy, kluczowym elementem autoidentyfikacji uczynił fingowane pochodzenie ze złej dzielnicy Warszawy, mimo że mieszkał wraz z matką i ojczymem na sąsiednim inteligenckim Żoliborzu.

W 1959 roku varsavianista Olgierd Budrewicz tak scharakteryzo-wał na łamach „Stolicy” te dwie dzielnice:

Obie […] zawdzięczają swe nazwy modzie na wytworną francuszczy-znę. Ale tylko ta pierwsza [Żoliborz – P.P.] usiłowała później sprostać swemu imieniu. Druga [Marymont – P.P.], strach powiedzieć, sproleta-ryzowała się. Jest dzisiaj jak kierowca ciężarówki noszący przypadkiem książęce nazwisko12.

Kilkadziesiąt lat później Budrewicz – nie bez satysfakcji – no-tował, że po wojnie Żoliborz nie tylko został szybko odbudowany, lecz także rozszerzył strefę wpływów na okoliczne dzielnice i za-czął narzucać im swój styl13. Stało się tak między innymi dlate-go, że w porównaniu do reszty lewobrzeżnej Warszawy Żoliborz wyszedł z II wojny światowej i powstania warszawskiego obron-ną ręką. Później też nieźle radził sobie z nadzorem wielkiego brata, kolejnymi reformami ustrojowymi i zmianami systemu gospodar-czego, co jednak nie znaczy, że te wydarzenia nie pozostawiły po sobie śladów. Widać je w świadomości warszawiaków, w

przestrze-11 M. Hłasko: Wilk. Warszawa 2015, s. 5.

12 O. Budrewicz: Marymont. W: Idem: Bedeker warszawski 2 (raczej o ludziach).

Warszawa 2009, s. 54.

13 Zob. Idem: Żoliborz. W: Idem: Słownik warszawski. Warszawa 2011, s. 372.

ni miejskiej oraz w toponimach, czego ciekawym przykładem są zmieniający się patroni centralnego placu dzielnicy, stworzonego w 1923 roku jako plac Stefana Żeromskiego, po trzech latach prze-mianowanego na plac Thomasa Woodrowa Wilsona, a od 1953 roku sławiącego swą nazwą Komunę Paryską. Co znamienne, po upadku komunizmu postanowiono przywrócić placowi jego przedwojenne-go patrona, by wymazać niemal czterdziestoletni okres wpływów radzieckich, ale w rzeczywistości ten miejski palimpsest zyskał tyl-ko tyl-kolejną warstwę, ponieważ przeszłości nie da się skuć jak stare-go tynku ze ściany.

Niezależnie od urbanistycznego rozwoju stolicy centralna część jej najmniejszej dzielnicy wciąż zachowuje swój przedwojenny cha-rakter. Do dziś można wybrać się w „podróż lekturową”14 (E. Ry-bicka) po koloniach Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i bez większych trudności rozpoznać lekko spatynowane miejsca z prze-szłości, pełniące w książkach Jarosława Abramowa-Newerlego, Krzysztofa Teodora Toeplitza czy Antoniego Libery funkcję punk-tów orientacyjnych, chciałoby się rzecz – „topoindykatorów”. Są nimi m.in. park im. Stefana Żeromskiego z pomnikiem dziewczyny, nazywanej przez żoliborzan Aliną; monumentalna, przez wiele lat nienawidzona Cytadela czy Kotłownia WSM-u przy ulicy Suzina.

O ile bowiem „latarnią morską” umożliwiającą orientację w śród-miejskich opowieściach jest (nie zawsze lubiany) Pałac Kultury i Na-uki, o tyle żoliborzanom drogę wyznacza górujący nad koloniami WSM-u komin powstałej w 1929 roku Kotłowni15.

Saska Kępa niby też jest ta sama, choć dla wielu ludzi już nie taka sama – żywą Agnieszkę Osiecką zastąpił odlany z brązu po-mnik, który przedstawia poetkę siedzącą przy kawiarnianym

sto-14 Rybicka powiada, że „nazwa »podróże lekturowe« ma na celu zaakcento-wanie ścisłego powiązania praktyk czytania i podróżowania”. E. Rybicka: Geo-poetyka…, s. 223.

15 O tym, jak wizyta na budowie żoliborskiego WSM-u (zwłaszcza na tara-sie wieńczącym komin Kotłowni) wpłynęła na dalsze życie dziewięcioletniego chłopca, ciekawie napisał Antoni Libera w opowiadaniu zatytułowanym Widok z góry i z dołu. Zob. A. Libera: Widok z góry i z dołu. W: Mówi Warszawa. Red.

M. Kochan: Warszawa 2011.

P. Potasińska: Warszawa jako „miejsce autobiograficzne”… 183 liku. Wprawdzie nie ma już „Kawiarenki Sułtan” ani baru „Sax”, ale zostały po nich słowa piosenek oraz tablice pamiątkowe, a od-mieniane przez wszystkie przypadki anegdoty o „panience z Kępy”

miały wypełnić lukę powstałą po jej śmierci. Początkowo Osiecka potrzebowała obrazu sielankowej „małej ojczyzny”, by przez wpi-sanie się w lokalną opowieść dookreślić własną tożsamość i zako-rzenić się w ukochanym mieście. Potem role się odwróciły i kolejne elementy mitotwórczego życia poetessy były anektowane przez le-gendę Saskiej Kępy tak, że w popkulturowej świadomości współ-czesnych warszawiaków Osiecka i jej dzielnica stanowią nieroze-rwalną całość.

Statystyczny Polak zapytany o pierwsze skojarzenie z Saską Kępą najprawdopodobniej zanuciłby fragment piosenki z 1972 roku śpiewanej przez Marylę Rodowicz:

To był maj, pachniała Saska Kępa Szalonym, zielonym bzem.

Zapewne właśnie dlatego ten cytat znalazł się na tablicy pamiąt-kowej przymocowanej do ściany domu poetki przy ul. Dąbrowie-ckiej 25, co tylko dowodzi tezy, że tkanka miejska wchłania i wier-nie przechowuje ślady istwier-nienia tych osób, które zapośredniczają swoje wizerunki przez kategorie spacjalne. Co zaś szczególnie cie-kawe, rzesze fanów Osieckiej, którzy pragną skonfrontować z rze-czywistością wytwory swojej „wyobraźni lekturowej”16, w pierw-szej kolejności pielgrzymują właśnie pod dom poetki.

Dopiero w kontakcie z pozaliterackim pierwowzorem nakreślo-na przez pisarza „mapa nakreślo-narracyjnakreślo-na”17 (E. Rybicka) nakłada się na

„mapę mentalną”18 czytelnika/badacza (Edward C. Tolman), przy

16 E. Rybicka: Geopoetyka…, s. 231.

17 Ibidem, s. 367.

18 Wielu badaczy posługuje się tym pojęciem bez jego wyjaśnienia, a nawet bez podania nazwiska twórcy, jednak Magdalena Saryusz-Wolska tłumaczy:

„pojęcie mental map zostało wprowadzone w 1948 roku przez Edwarda C. Tol-mana, lecz rozpowszechniło się w latach 50. za sprawą książki geografa Rogera M. Downsa i psychologa Davida Stei Maps in Minds”. Zob. M. Saryusz-Wolska:

Spotkania czasu z miejscem…, s. 153.

czym żadna z nich nie musi się w pełni pokrywać z „mapą kar-tograficzną”. Literatura ubiegłego stulecia obfituje w przykłady do-kumentów osobistych, których analiza powinna być poprzedzona próbą zestawienia tych trzech rodzajów map. W przeciwnym wy-padku badacz może napotkać trudności z wyznaczeniem interpre-tacyjnego azymutu (by pozostać w kręgu metafor kartograficznych).

W słowniku Rybickiej takie książki noszą nazwę auto/bio/geo/

grafii, przy czym badaczka podkreśla, że nie jest to propozycja nowego gatunku literackiego, lecz określenie pewnej cechy pisar-stwa. Zdaniem badaczki ten wyróżnik widać wyraźnie w twórczo-ści takich autorów jak m.in. Witold Gombrowicz, Czesław Miłosz, Adam Zagajewski, Mariusz Wilk, Andrzej Stasiuk i Ewa Kuryluk

oraz Orhan Pamuk, Doris Lessing, John Maxwell Coetzee i Jose Saramago19. Potencjalny zakres użycia terminu „auto/bio/geo/grafia”

jest jednak znacznie szerszy: po pierwsze dlatego, że ze względu na swoją transgatunkowość to pojęcie obejmuje zarówno klasyczną autobiografię, jak i esej, po drugie zaś dlatego, że kategorie spacjal-ne stanowią punkt odniesienia zasadniczej większości utworów po-chodzących z drugiej połowy ubiegłego stulecia. Badacze – w tym Aleida Assmann – łączą wzmożone zainteresowanie przestrzenią z nastaniem postmodernizmu20, niektórzy ogłaszają nawet nadej-ście kolejnego zwrotu, tym razem topograficznego (topographical turn) lub przestrzennego (spatial turn). Nic więc dziwnego, że w cza-sach koniunktury na teorie spacjalne coraz trudniej o oryginalność, czego dowodem jest chociażby podwójne znaczenie tych samych terminów, np. auto/bio/geo/grafia Rybickiej i konkurencyjna, nieco inaczej zapisana, autobiogeografia oznaczająca metodę „badania trajektorii życia za pomocą mapy”21.

19 E. Rybicka: Geopoetyka…, s. 277–296.

20 Assmann powiada: „podczas gdy modernizm uprzywilejował czas, post-modernizm zainteresował się przestrzenią”. A. Assmann: Przestrzeń. W: Eadem:

Wprowadzenie do kulturoznawstwa. Podstawowe terminy, problemy, pytania. Poznań 2015, s. 221.

21 Najprawdopodobniej Rybicka najpierw ukuła własny termin, potem zaś trafiła na podobny zbitek słów, oznaczający jednak coś zupełnie innego, i przy-znała się do tego odkrycia w swojej rozprawie habilitacyjnej. Zob. E. Rybicka:

P. Potasińska: Warszawa jako „miejsce autobiograficzne”… 185 Co więcej, autorka Geopoetyki… tłumaczy sens swojego – jak sama podkreśla – „karkołomnego pojęcia”, zapożyczając się u innej badaczki analizującej zależności między kategoriami przestrzenny-mi a biograficznyprzestrzenny-mi. Auto/bio/geo/grafia uruchaprzestrzenny-mia bowiem taki modus mówienia o sobie, w którym:

„miejsca autobiograficzne” (termin Małgorzaty Czermińskiej) pełnią niezwykle istotną rolę. […] Auto/bio/geo/grafia wynika z przeświad-czenia, iż na pytanie, kim jestem, można odpowiedzieć, wychodząc od pytania poprzedzającego: skąd jestem?22.

W tym miejscu warto przywołać dwie próby uchwycenia istoty dokumentu osobistego. Otóż Małgorzata Czermińska we wstępie do antologii zatytułowanej Autobiografia wskazała (na przykładzie Ziemi Ulro Czesława Miłosza) dwa pytania konstytuujące doświad-czenie autobiograficzne: „kim byłem?” i „kim jestem teraz?”23. Oka-zuje się jednak, że w perspektywie geopoetyki pytanie o „zmia-nę wizerunku w czasie” zostaje wyparte przez kwestie związane z miejscem pochodzenia. Innymi słowy, Rybicką bardziej interesuje aspekt przestrzenny, Czermińską zaś (przynajmniej w propozycji z 2009 roku) – temporalny.

Swoistą erratę do tej koncepcji może stanowić nieco późniejsze (2011 rok) pojęcie „miejsca autobiograficznego”, czyli – jak tłumaczy Czermińska – wyobrażenia powstałego „z opisów, nazw topogra-ficznych wymienionych w tekście, aluzji i metafor”24, dającego się zwykle odnieść do konkretnego miejsca geograficznego. „Miejsce autobiograficzne” to jednostkowy odpowiednik „miejsca pamięci”

Geopoetyka…, s. 282. W artykule z 2013 roku nie wspominała zaś o istnieniu konkurencyjnego pojęcia, bo być może jeszcze o nim nie wiedziała. Zob. Eadem:

Auto/bio/geo/grafie. „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 4/2013.

22 Eadem: Geopoetyka…, s. 386–387.

23 M. Czermińska: O autobiografii i autobiograficzności. W: Autobiografia. Red.

M. Czermińska. Gdańsk 2009, s. 5.

24 Eadem: Miejsca autobiograficzne. Propozycja w ramach geopoetyki. „Teksty Dru-gie” 5(131) 2011, s. 187.

Pierre’a Nory25, które może zostać wykreowane wyłącznie przez au-torów o konkretnych inklinacjach:

Warunkiem stworzenia przez danego pisarza miejsca autobiograficz-nego jest […] zarówno jego skłonność do przyjmowania postawy au-tobiograficznej, jak i posiadanie przez niego rozwiniętej wyobraźni topograficznej26.

Wszyscy pisarze, których twórczością zajmuję się w swojej dyser-tacji, wykazują takie predyspozycje. Wszyscy bowiem uprawiają ro-dzaj ekfrastycznego malarstwa pejzażowego, przy czym interesują ich głównie widoczki warszawskie i podmiejskie. Wszyscy też pod-kreślają zależność między zakorzenieniem w konkretnym miejscu (rzadziej w miejscach) a kształtowaniem się tożsamości, choć cza-sem motywacje tych uprzestrzennionych opowieści mogą wydawać się sentymentalne, autopromocyjne czy wręcz snobistyczne, a nie stricte zakorzeniające.

Autorka koncepcji „miejsc autobiograficznych” proponuje ich dwie typologie. Pierwsza przyjmuje za punkt wyjścia „dychotomię osiadłości i mobilności”27, pozwalającą na wyróżnienie miejsc sta-łych (danych, pierwotnych, odziedziczonych, związanych z życiem osiadłym) oraz poruszonych (wybranych, nabytych lub narzuconych, związanych z życiem w ruchu). Naturalnie dla stołecznych „chłopa-ków ze złych dzielnic” i „młodzieży z dobrych domów” Warszawa jest miejscem stałym, tyle że – by tak rzec – najczęściej dopiero w pierwszym, najwyżej drugim, pokoleniu. Jeremi Przybora szczy-cił się, że w jego żyłach płynie „krew mazowiecko-kresowa” i choć przyznawał, że oboje rodzice urodzili się w Warszawie, to wyjazd do Szczors koło Nowogródka, gdzie pracował jako guwerner rosyj-skiego hrabicza, uznał za powrót do korzeni, do „krajobrazu, w

któ-25 Czermińska tłumaczy: „Odwołując się do kategorii miejsc pamięci, którą wyróżnił Pierre Nora w odniesieniu do przeszłości wspólnoty, można określić miejsca autobiograficzne jako ich odpowiednik w skali doświadczenia egzysten-cjalnego jednostki, jako swego rodzaju indywidualne miejsca pamięci”. Ibidem.

26 Ibidem, s. 190.

27 Ibidem, s. 192.

P. Potasińska: Warszawa jako „miejsce autobiograficzne”… 187 rym wyrósł […] dziadek i przodkowie”28. Jarosław Abramow-Ne-werly większość życia spędził na Żoliborzu, ale jego ojciec miałby problem ze wskazaniem najważniejszego miejsca swojej młodości.

Igor Newerly, choć urodzony w Białowieży (1903 rok), wychowywał się w Penzie, Saratowie i Kijowie (z przerwą w latach 1911–1915, kie-dy mieszkał wraz z matką i ojczymem w podwarszawskich kosza-rach), a do Polski przedostał się nielegalnie w 1924 roku, by w War-szawie zacząć wszystko od nowa jako Jerzy Abramow29.

Podobnie było u Agnieszki Osieckiej – jej matka, typowa war-szawska mieszczka, próbowała zaszczepić córce miłość do stolicy.

Ojciec natomiast był kosmopolitą urodzonym w Belgradzie i wy-chowanym we Lwowie, który przekornie nakłaniał jedynaczkę właśnie do niewiązania się z miejscami. Ambiwalencję uczuć zwią-zanych ze stosunkiem Osieckiej do stolicy dobrze oddaje fragment wiersza o incipicie Warszawo:

Warszawa da się nie lubić, ale czemu,

po co tak…

W niej płonie serce jak rubin – a czasem – serca brak30.

Na to, jak pisarka postrzegała swoje miasto rodzinne, składało się równocześnie kilka czynników: przekonania wpajane przez rodzi-ców i środowisko, odnoszone sukcesy i ponoszone porażki (zawo-dowe, choć znacznie częściej uczuciowe) oraz życiowe „trajektorie”

(by powtórzyć za Kennethem Whitem31). Osiecka często zmieniała perspektywy oglądu miasta: inaczej pisała o nim, będąc na Saskiej Kępie; inaczej z metropolii: Paryża, Londynu i Manhattanu; inaczej zaś z mazurskiej wsi Krzyże.

28 J. Przybora: Przymknięte oko opaczności. Memuarów część I. Warszawa 1994, s. 113.

29 Tę historię Igor Newerly opisał zresztą w jednej ze swoich autobiograficz-nych książek. Zob. I. Newerly: Zostało z uczty bogów. Warszawa 1986.

30 A. Osiecka: *** Warszawo. W: Nowa miłość. Wiersze prawie wszystkie. T. 2. War-szawa 2009, s. 677.

31 Zob. K. White: Zarys geopoetyki…, s. 12.

Właśnie takie sploty dodatkowych okoliczności uwzględniła Czermińska w drugiej klasyfikacji „miejsc autobiograficznych”. Sy-tuacja biograficzna wpływająca na zlokalizowanie pisarza w

Właśnie takie sploty dodatkowych okoliczności uwzględniła Czermińska w drugiej klasyfikacji „miejsc autobiograficznych”. Sy-tuacja biograficzna wpływająca na zlokalizowanie pisarza w