• Nie Znaleziono Wyników

Wstyd jest sprawą głęboko osobistą, dlatego odpowiedź na py-tanie, które sobie stawiam, pozwala raczej na pobieżną orientację terenową niż na jakikolwiek rodzaj precyzyjnego wyjaśnienia, re-fleksji o właściwym nauce uniwersalnym charakterze – nie mówiąc już o odpowiedzi, którą można by pragmatycznie wykorzystać w jakimś zbożnym celu. Skoro pytamy o wstyd, czyniąc to publicz-nie, na forum akademickim, być może znaczy to, że zależy nam na usłyszeniu własnego głosu wypowiadającego to, co na ogół nam (literaturoznawcom) się mówi z zewnątrz. Osobista spowiedź, pod-czas której bijąc się w piersi przyznamy, że przedmiot naszej uwagi jest niegodny, mało znaczący, tak jak chcieliby niektórzy postrzegać humanistykę. Chociażby w ten sposób: Wstydzę się literatury pol-skiej, która w stosunku do zagranicznej (zachodniej) zawsze musi stać gdzieś w swoim grajdołku, zajmować się „swoim słoniem” za-miast odpowiadać na pytanie o lepszego słonia1. Wstydzę się pol-skiej poezji współczesnej, która poszła bardziej w kawo-papieroso-wość i narzekanie na zakupy w Biedronce, zamiast mówić o tym, co ważne. Wstydzę się poezji, bo nie potrafi ona – jak np. piosenka rockowa – uderzyć i stać się niezapomnianym hymnem. Wstydzę się piosenki rockowej, bo jej tekst jest zbyt prosty, aby użyć na nim narzędzi literaturoznawczych, bo nie posiada on swojej „autonomii”,

1 Zob. M. Bucholc: Większy i lepszy słoń (naukowy). „Kultura liberalna” 358 (46) 2015. Tekst dostępny także w internecie pod adresem: http://kulturaliberalna.

pl/2015/11/20/wiekszy-i-lepszy-slon-naukowy/ (dostęp: 7.02.2016).

jest zależny od muzyki2. Wstydzę się myśleć nad tym wszystkim, bo nijak się to ma do rzeczywistości (i tak dochodzimy do drugiego interesującego nas pojęcia).

Co kryje formuła „wstydzę się”? Jest nazwaniem bezsilności wobec nacisku, przejawiającej się na przykład rumieńcem. Wstyd jest czymś ukrytym, co wcale nie jest ukryte – trudno ukryć ru-mieniec. Mieszka w stereotypie, jest tautologiczny – wstydzimy się tego, co zawstydza3. Męski wstyd jest także ojcem poezji i kłam-stwa, jak powiada Józef Kotarbiński. Mąci, miesza się i zakrywa fakt zwrotności, sprawia że „się” staje się coraz bardziej przezro-czyste – dzięki czemu nasz rumieniec jest tak dojrzały. Interesuje nas owa przezroczysta zasłona – wszak jak podaje Italo Calvino za Ludwigiem Wittgensteinem w swych Wykładach Amerykańskich: „To, co jest ukryte, nas nie interesuje”4. Najpierw tautologiczność, z któ-rej biorą się owe męsko-ludzko-żeńskie rozdziały. Maciej Tramer w swojej Impresji metakrytycznej, którą otwiera rozdział Jak się wsty-dzić, pisze następująco:

Tautologia „wstydzę się tego, co zawstydza”, która wynika z definicji, wydaje się nic nie mówić, a jednak mówi wiele. Obnaża kolejny (być może: właściwy) wymiar wstydu i łączy stereotyp z mitem. Ryzyko po-niżenia wymusza zasłonę (zasłonięcie) lub – mówiąc inaczej – usunięcie sprzed oczu tego, co niewłaściwe. […] Zasłonięcie tego, co niewłaściwe, koryguje, ale nie usuwa – chyba że rytualnie. To, że czegoś nie widać, nie oznacza jeszcze, że nie istnieje5.

Wstyd jest znakiem korekcji, na razie zasłania coś, do czego mo-żemy chcieć dotrzeć. Za wstydem ukrywa się prawdziwy skarb ba-dacza, to, co jest naprawdę zamiast tego, co było widoczne gołym (choć niewstydliwym) okiem. „Wstydzę się literatury” brzmi póki co jak wyznanie, za którym coś się kryje. Chowa się tam uraz,

si-2 M. Rychlewski: Rewolucja rocka. Semiotyczne wymiary elektrycznej ekstazy.

Gdańsk 2010, s. 20, 31.

3 M. Tramer: Rzeczy wstydliwe a nawet mniej ważne. Katowice 2007, s. 129.

4 I. Calvino: Wykłady amerykańskie. Sześć przypomnień dla przyszłego tysiąclecia.

Przeł. i posł. A. Wasilewska. Warszawa 2009, s. 87.

5 M. Tramer: Rzeczy wstydliwe a nawet mniej ważne…, s. 129.

P. Zając: Wstyd za literaturę – wstęp 195 niec wynikający z jakiegoś działania poniżającego, mającego tym większe znaczenie (tym większą moc), im bardziej jest widoczne.

Poniżający zatem okazuje się nie tylko sam cios, ale przede wszyst-kim to, że go widać, że go przyjęliśmy. Wstyd za literaturę ukry-wa nasze myślenie o literaturze w kategoriach ja/moje/mi. Litera-tura nie spełnia moich wymagań, nie odpowiada mi na pytania, nie stawia mi oporu, ja jej nie rozumiem, jest mi z nią inaczej, niż było, przez tę książkę ja zrobiłem coś, czego nie zrobiłbym ja bez niej. Docieramy tu do owej zasłony, to znaczy staje się ona coraz mniej przezroczysta. Powtórzmy: wstydzę s i ę , wstyd m i , wstydź s i ę – można by przekształcić te sformułowania tak: wstydź się sam za siebie (ale nie zawracaj mi głowy swoją obecnością, bo jestem zajęty wstydzeniem się). Wstyd zasłania nie tylko uraz, ale i same-go siebie: „Trzeba więc nie tylko zasłonić niewłaściwie, ale zasłonić zasłonę”6. A robi to, wystawiając na samą powierzchnię nas – pa-damy (rytualną) ofiarą wstydu. Jest to ofiara słodka, mamy swoje 15 minut, a później jako wybrańców bogów trzeba nas oczywiście

oddać wulkanowi.

„Wstyd czyni zauważalnym”, bo wstyd przede wszystkim z zauważal-ności wynika. Nie można się wstydzić tego, czego nie da się zobaczyć.

I dalej:

„Wstyd lub dumę odczuwam zawsze wobec innych”, ale też wstydzę się sobą i w sobie – nawet za innych7.

Wypowiedziany wstyd jest więc deklaracją – o ile głośniej brzmia-łyby manifesty rozpoczynające się od: „Wstyd mi…”. Wstyd jest ro-dzajem gry, rozumianej nie jako błahostka, fraszka, coś na chwilę – to gra warta świeczki, gra ze śmiercią, gdzie stawką jest dodatko-wy wosk. Jest to gra napięcia między tym, co wewnętrzne (skarb), a tym, co na zewnątrz (bezpośredniość, rzeczywistość), zasłona, na którą działają różnorakie siły. To doświadczenie gry, za Philippem

6 Ibidem.

7 Ibidem, s. 133–134.

Lacoue-Labarthe’em, nazwać można doświadczaniem intymności, które jest odkryciem braku wnętrza czy zewnętrza8, które w ogóle miałoby nas jakkolwiek interesować, bądź miałoby na nas działać.

Nie jest to jednak odczytanie wstydu pogłębiające nasze zadufanie czy samotność. Gra wstydu jest działaniem literatury, co dobrze ilu-strują dwa cytaty z amerykańskich wykładów Calvino. W pierw-szym widzimy Perseusza panującego nad obliczem Gorgony:

Trzymając je w ukryciu, podobnie jak przedtem odnosi nad nim zwy-cięstwo, patrząc nań w lustrze. Czerpie siłę z odrzucenia bezpośredniej wizji, lecz nie odrzuca świata potworów, w którym przyszło mu żyć, nie odrzuca towarzyszącej mu rzeczywistości i przyjmuje na siebie ten trud9.

W drugim miejscu jest Cavalcanti przeskakujący lekko nad grobow-cem:

Tym, co wydaje się znamienne, jest wizualny obraz, który Boccacio przywołuje: Cavalcanti uwalnia się jednym „lekkim bardzo skokiem”.

Gdybym miał wybrać jeden auguralny symbol zwiastujący wkraczanie w nowe tysiąclecie, wybrałbym właśnie ten: zwinny, nieoczekiwany skok poety-filozofa, który wznosi się ponad ciężar świata, dowodząc, że jego waga skrywa tajemnicę lekkości10.

Wstydzić się za literaturę to nadmiar tautologiczny; również o li-teraturze moglibyśmy powiedzieć, że jest grą zasłon między wnę-trzem a zewnęwnę-trzem, na które co najwyżej pozwalamy, żeby mogło istnieć. Problem wstydu pojawia się wtedy, gdy nie widzimy za-słony, która jako jedyna daje nam znak podziału, ten zaś zamiast znikać, tym mocniej się utrwala. Zasłona widoczna jest wtedy jedy-nie poprzez uważne wpatrywajedy-nie się w napięcia między wnętrzem a zewnętrzem, bądź też poprzez ubrudzenie jej – czyli uczynienie jej mniej przezroczystą. Calvino w swoich wykładach dotyczących

8 Ph. Lacoue-Labarthe: Bajka (literatura i filozofia). W: Typografie. Wstęp J. Mo-mro. Przeł. J. Momro, A. Zawadzki. Kraków 2014, s. 86.

9 I. Calvino: Wykłady Amerykańskie…, s. 13–14.

10 Ibidem, s. 20–21.

P. Zając: Wstyd za literaturę – wstęp 197 literatury na nowe tysiąclecie w każdym z wyznaczników tam powołanych (a są to: lekkość, szybkość, dokładność, przejrzystość i wielorakość) za każdym razem wprowadza grę podwójności. Na końcu części o przejrzystości (która w gruncie rzeczy poświęcona jest wyobraźni) pisze tak:

W każdym razie wszystkie przedstawione światy, zarówno „rzeczywi-ste”, jak i „fantastyczne”, mogą nabrać kształtu tylko za pośrednictwem literatury, w której to, co zewnętrzne, i to, co wewnętrzne, świat i ja, doświadczenie i wyobraźnia, złożone są z tej samej słownej materii11. Wstyd wypowiedziany przeze mnie we wstępie charakteryzuje się odrzuceniem czegoś w ramach przyjęcia czegoś innego. Litera-tura polska jest zła, bo niepolska jest dobra. Poezja najnowsza jest zła, bo starsza jest lepsza. Muzyka rockowa jest lepsza, bo poezja jest gorsza. Muzyka rockowa jest gorsza, bo poezja jest lepsza. Lite-ratura jest zła, bo rzeczywistość jest lepsza. Przy czym wszystkie te

„lepszości” lub „gorszości”, które tu powtórzyłem, biorą się ze wsty-du przed kimś innym, nienazwanym tutaj, a najprawdopodobniej nieistniejącym jako jednorodna istota, czy nawet system. Wstępny wstyd to słowa odnoszące się do różnych porządków, które powin-ny afirmować swoje zróżnicowanie, bez pytania siebie o wartość.

Wówczas owa gra warta świeczki okazuje się mieć jasno wyznaczo-ną cenę – przedłużam swoją świeczkę cudzym woskiem.