• Nie Znaleziono Wyników

4. Współczesne modalne dowody ontologiczne

4.3 Plantinga

4.3.3 Uwagi van Inwagena

W 1977 roku, trzy lata po wydaniu The Nature of Necessity, ukazał się artykuł Petera van Inwagena Ontological Arguments, będący polemiką ze stanowiskiem Plantingi. Van Inwagen kwestionuje tezę, jakoby uznawanie zdania „byt maksymalnie wielki jest możliwy” było w jakimś istotnym sensie aktem racjonalnym. Wynika to z pewnego ogólniejszego powodu, jakim jest niemożliwość racjonalnego rozstrzygnięcia, czy możliwy jest byt konieczny i zarazem konkretny (czyli nieabstrakcyjny, a za taki właśnie przedmiot należałoby uznać Boga), tzn. czy cecha koniecznego istnienia jest kompatybilna z cechą konkretności. Pojęcie koniecznego istnienia możemy bowiem w stosunkowo niekontrowersyjny sposób wiązać jedynie z przedmiotami abstrakcyjnymi, takimi jak liczby. Z kolei jedynymi dobrze znanymi nam przedmiotami konkretnymi są przedmioty materialne, a one nie charakteryzują się koniecznym istnieniem (van Inwagen 1977, s. 383). Dokonane przez Plantingę porównanie zdania o możliwości istnienia bytu maksymalnie wielkiego z prawem Leibniza jest niefortunne: zdania te nie mają równorzędnej pozycji epistemicznej, ponieważ to ostatnie jest tezą standardowej logiki, więc aby je podważyć, potrzebne byłyby niesłychanie rzetelne i dogłębne rozważania, o których nie ma mowy w przypadku pierwszego z tych zdań. Co więcej, zdaniem van Inwagena spory o prawo Leibniza są w istocie pozorne, gdyż nie dotyczą one samego tego prawa, lecz jedynie pewnych zbliżonych do niego stwierdzeń metajęzykowych, takich jak „w języku naturalnym terminy jednostkowe oznaczające ten sam przedmiot są wymienialne salva veritate w każdym kontekście” (ibidem, s. 390).

Jak wiadomo, nietrywialnym (i czasem nierozstrzygalnym) problemem matematycznym jest pytanie o to, czy w rozwinięciu dziesiętnym pewnej liczby rzeczywistej (przykładowo, π) znajduje się pewien ciąg cyfr (przykładowo, 7777). Zdefiniujmy

„czwórsiedmiość” jako cechę posiadania w swoim rozwinięciu dziesiętnym ciągu cyfr 7777, a

„perymetryczność” jako cechę wyrażania obwodu koła o średnicy 1 (czyli de facto cechę bycia liczbą identyczną z π). Przypuśćmy następnie, że spotykamy archanioła, który komunikuje nam, iż jeśli czwórsiedmiość i perymetryczność są kompatybilne, to Bóg istnieje.

Moglibyśmy na tej podstawie skonstruować „angelologiczny dowód istnienia Boga”:

(a) Wszystko, co mówi archanioł, jest prawdą.

(b) Archanioł mówi, że jeśli czwórsiedmiość i perymetryczność są kompatybilne, to Bóg istnieje.

(c) Czwórsiedmiość i perymetryczność są kompatybilne.

101 (d) Zatem, Bóg istnieje.

Ponieważ, być może, nigdy nie będziemy w stanie rozstrzygnąć, czy czwórsiedmiość i perymetryczność są kompatybilne, rozumowanie powyższe nie przybliża nas do wiedzy o istnieniu Boga. Można sobie jednak wyobrazić filozofa podobnego do Plantingi, który twierdziłby rzecz następującą: „ponieważ dowód ten nie wychodzi od powszechnie akceptowalnych przesłanek, nie stanowi części teologii naturalnej. Niemniej jednak można racjonalnie zaakceptować przesłankę (c), co dowodzi, że istnienie Boga jest racjonalne”.

Jednakże przesłanka (c), stwierdzająca, że w rozwinięciu liczby π znajduje się ciąg cyfr 7777, nie jest czymś, co można racjonalnie zaakceptować bez dowodu, i zdaniem van Inwagena nie inaczej jest w przypadku przesłanki „konieczność i konkretność są kompatybilne”. Tym bardziej nie można więc racjonalnie zaakceptować przesłanki „konieczne istnienie, konkretność, wszechmoc, wszechwiedza i nieskończona dobroć są kompatybilne”, a więc kluczowej przesłanki dowodu Plantingi (ibidem, s. 392). Choć przesłanki te mogą być bardziej racjonalnie akceptowalne, niż się to wydaje, to jednak Plantinga nie podaje żadnego argumentu, dla którego mielibyśmy tak uważać, wobec czego jego dowód zawodzi, ponieważ nie jest wcale lepszy od „dowodu angelologicznego”.

4.3.4 Argument z przeładowania

Ponieważ Plantinga opiera swoje rozumowanie na rozróżnieniu między pojęciem maksymalnej doskonałości i pojęciem maksymalnej wielkości, analogicznego rozróżnienia należy dokonać, formułując dowód istnienia Złego Boga naśladujący dowód Plantingi. Skoro wielkość (pozytywna) przedmiotu w danym świecie zależy również od tego, jakie cechy posiada on w innych światach, to analogicznie będzie w przypadku wielkości negatywnej.

Przyjmijmy więc następujące definicje:

(D1) Dany byt jest maksymalnie negatywny (w danym świecie), gdy jest (w tym świecie) wszechmocny, wszechwiedzący i nieskończenie zły moralnie.

(D2) Dany byt jest maksymalnie zły (w danym świecie), gdy jest maksymalnie negatywny w każdym świecie możliwym.

Para pojęć „maksymalnie negatywny” – „maksymalnie zły” odpowiada więc parze pojęć

„maksymalnie doskonały” – „maksymalnie wielki”. Słowo „negatywny” należy tu rozumieć po prostu jako odpowiednik słowa „zły”, nie zaś w jakiś inny sposób. W szczególności, „byt maksymalnie negatywny” nie jest bytem posiadającym „najmniej bytu”, „najmniej cech”,

„najmniej doskonałości” itd.; byt maksymalnie negatywny to nie to samo, co „czysta nicość”, wprost przeciwnie (zob. rozdz. 1.2). Rozumienie pojęcia negatywności jest określone przez definicję D1 i należy się jej trzymać, aby uniknąć nieporozumień. Podana tu definicja

102

maksymalnego zła wydaje się intuicyjnie trafna: byt, który posiada komplet cech negatywnych w każdym świecie, jest gorszy od bytu, który posiada ten komplet tylko w niektórych światach, wobec tego byt posiadający maksymalną negatywność w każdym możliwym świecie przedstawia sobą maksymalny, nieprzekraczalny stopień zła.

Należy zauważyć, że skoro rozróżnienie maksymalnej doskonałości i maksymalnej wielkości nie jest konieczne i może być zastąpione przyjęciem założenia, że maksymalna doskonałość jest cechą istotną Boga (zob. wyżej, 4.3.2), więc nie trzeba również rozróżniać maksymalnej negatywności i maksymalnego zła, jeśli tylko przyjmie się, że maksymalna negatywność jest cechą istotną Złego Boga. Trzymajmy się jednak takiego sformułowania dowodu, jakie Plantinga przedstawił. Dowód istnienia Złego Boga powstaje poprzez zamianę w dowodzie Plantingi predykatu „maksymalnie doskonały” na „maksymalnie negatywny”, a predykatu „maksymalnie wielki” na „maksymalnie zły”. Otrzymujemy w ten sposób następujące rozumowanie:

(1) Przedmiot jest maksymalnie zły zawsze i tylko wtedy, gdy jest maksymalnie negatywny w każdym świecie możliwym. (definicja D2)

(2) Jeśli przedmiot jest maksymalnie negatywny, to jest wszechmocny, wszechwiedzący i nieskończenie zły moralnie. (konsekwencja definicji D1)

(3) Jest świat możliwy W, w którym maksymalne zło jest egzemplifikowane. (założenie) (4) Jest świat możliwy W, w którym jest prawdą, że we wszystkich światach maksymalna negatywność jest egzemplifikowana. (z (1) i (3))

(5) Jest świat możliwy W, w którym jest konieczne, że maksymalna negatywność jest egzemplifikowana. (z (4))

(6) To, co konieczne w jednym świecie, jest konieczne we wszystkich światach. (założenie) (7) W każdym świecie możliwym jest konieczne, że maksymalna negatywność jest egzemplifikowana. (z (5) i (6))

(8) W każdym świecie możliwym jest prawdą, że we wszystkich światach możliwych maksymalna negatywność jest egzemplifikowana. (z (7))

(9) W każdym świecie możliwym maksymalne zło jest egzemplifikowane. (z (8)) (10) W świecie rzeczywistym maksymalne zło jest egzemplifikowane. (z (9))

Zatem rzeczywiście istnieje przedmiot maksymalnie zły, tzn. że rzeczywiście istnieje przedmiot, który istnieje koniecznie i w każdym świecie jest wszechmocny, wszechwiedzący i nieskończenie zły moralnie. Wniosek ten jest sprzeczny z wnioskiem Plantingi o istnieniu bytu maksymalnie wielkiego. Jak więc Plantinga mógłby się bronić przed powyższym rozumowaniem? W rozumowaniu Plantingi kluczową rolę odgrywa przesłanka o możliwości bytu maksymalnie wielkiego; oznaczmy ją jako (M). W dowodzie powyższym, analogicznie, kluczowa jest przesłanka o możliwości bytu maksymalnie złego; oznaczmy ją jako (M*). Aby

103

uznać powyższy dowód za niepoprawny, należałoby odrzucić przesłankę (M*) – albo dlatego, że jest fałszywa, albo dlatego, że nie jest racjonalnie akceptowalna. Sposób, w jaki Plantinga argumentował na rzecz własnej przesłanki (M) sprawia jednak, że żadna z tych opcji nie wchodzi w grę.

Po pierwsze, Plantinga nie byłby w stanie wykazać, że przesłanka (M*) jest, z powodu niespójności pojęcia Złego Boga, fałszywa. Skoro nikt nie wykazał dotychczas w sposób pełni konkluzywny, że niespójne jest pojęcie Boga, a przesłanka (M) fałszywa, więc nie należy się spodziewać, żeby ktokolwiek był w stanie w konkluzywny sposób wykazać niespójność pojęcia Złego Boga. Po drugie, argumenty podawane przez Plantingę na rzecz przesłanki (M) mogą być – i to bez żadnych modyfikacji – wykorzystane również do obrony przesłanki (M*). Według Plantingi, nie ma niczego irracjonalnego w uznaniu (M), zaś powstrzymanie się od uznania (M) prowadziłoby do rygoryzmu ogołacającego filozofię. To samo można jednak powiedzieć o (M*): uznanie jej prawdziwości nie jest irracjonalne ani sprzeczne z rozumem, a jeśli powstrzymamy się od jej uznania, to zostaniemy z „całkiem nudną i całkiem ubogą filozofią”. Można też ująć to następująco:

Zdanie (M*) nie jest czymś, co jest w stanie zaakceptować każdy rozsądny człowiek, więc dowód ten nie stanowi skutecznego fragmentu malteologii naturalnej. Ponieważ jednak przesłanka (M*) jest racjonalnie akceptowalna, to rozumowanie to wykazuje, że jego wniosek również jest racjonalnie akceptowalny. I to jest chyba wszystko, czego można się spodziewać od jakiegokolwiek tego rodzaju argumentu.

Krótko mówiąc, uznawanie i odrzucanie zdań takich jak (M) i (M*) rządzi się, na gruncie epistemologii Plantingi, tymi samymi prawami. Nie można uznać jednego z tych zdań za prawdziwe, a drugiego za fałszywe, nie można też uznać jednego z nich za racjonalnie akceptowalne, a drugiemu odmówić takiego statusu. Aby potraktować te zdania odmiennie, potrzebne są bardziej szczegółowe i przekonujące argumenty, znacznie wykraczające poza ogólniki o „racjonalności” i „irracjonalności”.

Można zauważyć, że argument odwołujący się do rozumowania mającego wykazać istnienie Złego Boga wpisuje się w ogólny schemat zarzutów, jakie Plantinga rozważał:

chodzi mianowicie o to, że istnieją różne cechy (np. prawie-maksymalność i antymaksymalność), których możliwość jest niespójna z możliwością cechy maksymalnej wielkości, i że możliwość tych cech wydaje się równie wiarygodna jak możliwość maksymalnej wielkości (Plantinga 1978, s. 218-219); w przypadku argumentu ze Złego Boga chodzi o możliwość cechy maksymalnego zła. Nazwijmy tego rodzaju argumenty

„argumentami alternatywnymi”: wychodzi się w nich od przesłanki o możliwości pewnej cechy, i przesłanka ta prowadzi do wniosku o nieistnieniu bytu maksymalnego. Plantinga,

104

usiłując obronić się przed tego rodzaju zarzutami, wykonał jedynie połowiczne zadanie.

Usiłował, jak widzieliśmy obalić dwa zarzuty: że

a) zarówno argumenty alternatywne, jak i argument Plantingi są błędne i że

b) argumenty alternatywne są bardziej przekonujące od argumentu Plantingi.

Plantinga pokazał (jak sądzę, poprawnie), że oba te zarzuty są błędne, z czego (również poprawnie) wyprowadził wniosek, że jego argument oraz argumenty alternatywne są równie wiarygodne. Jest jednak zastanawiające, dlaczego Plantinga poprzestał na tym wyniku i zadowolił się nim. Wydaje się bowiem, że cała idea odwołania do argumentów alternatywnych polega właśnie na tym, że skoro są one równie wiarygodne jak argument Plantingi, to ten ostatni jest w jakimś sensie bezużyteczny (czyli niepoprawny w najszerszym sensie słowa), nie ma on bowiem żadnej przewagi nad argumentami dochodzącymi do całkiem przeciwnych konkluzji. Dlaczego taki rezultat nie zaniepokoił Plantingi? Wydaje się, że wynikało to z jego dość szczególnego rozumienia pojęcia racjonalnej akceptowalności.

Jak widzieliśmy, Plantinga przyznaje, że racjonalny człowiek może przyjąć założenie o możliwości antymaksymalności (Plantinga 1978, s. 220). Założenie to jest niespójne z założeniem o możliwości maksymalnej wielkości, które też jest racjonalnie akceptowalne.

Pierwsze z tych założeń prowadzi do tezy o nieistnieniu Boga, drugie zaś do tezy o istnieniu Boga. Obie te tezy są racjonalnie akceptowalne, ponieważ opierają się na racjonalnie akceptowalnych przesłankach. Mamy więc dwa sprzeczne ze sobą zdania, które są równie racjonalnie akceptowalne. Czy jest to dopuszczalna sytuacja? Wydaje się, że nie: gdy mówimy o racjonalnej akceptowalności pewnego poglądu mamy raczej na myśli to, że pogląd ten wprawdzie nie jest pewny, niemniej jednak zaakceptowanie tego poglądu jest bardziej racjonalne niż zaakceptowanie jego negacji. Plantinga natomiast wydaje się zrównywać racjonalną akceptowalność pewnego poglądu z tym, że akceptacja tego poglądu nie jest rażąco irracjonalna.49 Innymi słowy, pogląd jest racjonalnie akceptowalny, gdy jest on przynajmniej tak samo akceptowalny jak jego negacja. Jest to trudne do przyjęcia.

Przypuśćmy, że mamy jakieś zdanie p o nieznanej wartości logicznej, i dla rozstrzygnięcia tego zdania postanawiamy posłużyć się rzutem monetą: jeśli wypadnie orzeł, uznamy zdanie p, a jeśli wypadnie reszka, to zdanie p odrzucimy. Mamy więc 50 procent szans na to, że przekonanie, jakie nabędziemy, będzie prawdziwe, i 50 procent szans na to, że nasze przekonanie będzie fałszywe. Wobec tego pogląd, że w wyniku tego rzutu poznamy prawdę, jest przynajmniej tak samo akceptowalny jak pogląd, że w wyniku tego rzutu znajdziemy się

49 Przez „pogląd rażąco irracjonalny” należałoby zapewne rozumieć taki pogląd, który kłóci się z jakimiś dobrze ugruntowanymi faktami.

105

w błędzie. Zatem należałoby uznać, że pogląd, iż w wyniku tego losowania poznamy prawdę, jest racjonalnie akceptowalny. Należałoby więc uznać także ogólnie, że metoda rozstrzygania sporów poprzez rzucanie monetą jest metodą racjonalną, co jest niedorzeczne.

Zobaczmy teraz, co się stanie, gdy zastosujemy strategię Plantingi do innych zdań, np.

matematycznych, które, podobnie jak zdania teologiczne, są nieprzygodne, tzn. albo koniecznie prawdziwe, albo konieczne fałszywe. Jednym ze zdań matematycznych, którego prawdziwość do dziś nie została rozstrzygnięta, jest hipoteza Goldbacha (HG), która głosi, że każda liczba parzysta większa niż 2 może zostać przedstawiona jako suma dwóch liczb pierwszych. Prawdziwość tej hipotezy została potwierdzona dla bardzo wielu liczb, jest więc niewykluczone, że hipoteza ta jest prawdziwa. Jak dotąd brak jednak dla niej ścisłego i ogólnego dowodu; jest więc niewykluczone, że hipoteza ta jest fałszywa. Mimo to, można sobie wyobrazić kogoś, kto argumentowałby następująco:

Można racjonalnie zaakceptować tezę, że jest możliwe, że HG jest prawdziwa.

Teza ta implikuje jednak, że HG rzeczywiście jest prawdziwa.50 Zatem, mimo że nie wiemy, czy HG jest prawdziwa, to możemy racjonalnie zaakceptować tezę, że jest ona prawdziwa.

Argumentacja taka byłaby jednak bezwartościowa, ponieważ w zupełnie analogiczny sposób można by argumentować na rzecz czegoś zupełnie przeciwnego:

Można racjonalnie zaakceptować tezę, że jest możliwe, że HG jest fałszywa. Teza ta implikuje jednak, że HG rzeczywiście jest fałszywa. Zatem, mimo że nie wiemy, czy HG jest fałszywa, to możemy racjonalnie zaakceptować tezę, że jest ona fałszywa.

Istnienie takich równoległych argumentów, prowadzących do przeciwnych wniosków, świadczy więc o tym, że zdanie „HG jest racjonalnie akceptowalna” nie może oznaczać, że

„uznanie HG jest bardziej racjonalne od odrzucenia HG”. Oznacza ono co najwyżej, że

„uznanie HG nie jest rażąco irracjonalne”. To samo odnosi się jednak do odrzucenia HG.

Ostatecznie należy więc uznać, że zarówno uznanie, jak i odrzucenie HG, nie są aktami rażąco irracjonalnymi. Jest to jednak wynik trywialny, który nie wnosi niczego do problematyki hipotezy Goldbacha; nie tylko nie rozstrzyga on zagadnienia jej prawdziwości, ale również nie rozstrzyga, czy bardziej uzasadnione jest jej uznanie czy odrzucenie. Uznanie tego wyniku sprawia, że nie wiemy nic więcej na temat hipotezy Goldbacha ponad to, co wiedzieliśmy przed jego uznaniem. To samo odnosi się do wszelkich innych matematycznych zdań, których wartość logiczna nie jest znana, np. do przywołanego przez van Inwagena

50 Zdania matematyczne są bowiem nieprzygodne, tzn. koniecznie prawdziwe lub niemożliwe. Jeśli więc jakieś zdanie matematyczne jest możliwe, to jest koniecznie prawdziwe.

106

zdania, że w rozwinięciu dziesiętnym liczby π znajduje się ciąg cyfr 7777. Van Inwagen słusznie wskazał, że nie możemy – bez podania dowodu – zaakceptować tezy, że jest możliwe, iż w rozwinięciu π jest 7777, skoro teza ta od razu prowadzi do wniosku, że jest to nie tylko możliwe, ale i faktyczne.51

Teza Plantingi, że teizm jest racjonalnie akceptowalny, może znaczyć więc co najwyżej tyle, że teizm nie jest rażąco irracjonalny. Być może Plantindze chodzi właśnie o to i o nic więcej. Ale jeśli tak, to czy jest to w ogóle jakiś wynik godny uwagi? Po pierwsze, zauważmy, że argumentacja Plantingi, posługując się terminami znacznie odbiegającymi od ich potocznego rozumienia, ma duży potencjał sofistycznego nadużycia. Plantinga przez

„racjonalną akceptowalność” rozumie oficjalnie, jak się wydaje, „brak rażącej irracjonalności”, czyli coś bardzo słabego, a kiedy kończy swoje wywody stwierdzeniem, że

„teizm jest racjonalnie akceptowalny”, to podsuwa czytelnikowi (być może nieświadomie) całkiem mocną sugestię, że teizm jest bardziej racjonalny niż ateizm, gdyż tak właśnie termin

„racjonalna akceptowalność” jest potocznie rozumiany. Po drugie, przykład z hipotezą Goldbacha (i innymi zdaniami matematycznymi) pokazuje, że uznanie racjonalnej akceptowalności (w sensie Plantingi) dwóch zdań prowadzących do przeciwnych konsekwencji nie przynosi żadnych korzyści poznawczych i nie posuwa do przodu merytorycznej debaty. Analogicznie jest w przypadku sporu o istnienie Boga, w którym, podobnie jak w matematyce, spór dotyczy pewnego zdania nieprzygodnego: uznanie, że zarówno teizm, jak i ateizm są racjonalnie akceptowalne (w sensie Plantingi), nie wnosi żadnego wkładu w zagadnienie istnienia Boga, nie wskazuje bowiem, które z tych stanowisk jest prawdziwe ani chociaż tego, które z nich jest bardziej racjonalne.