• Nie Znaleziono Wyników

Dwa początki idei resocjalizacji

1.2. Wczesny początek idei resocjalizacji

W rozumieniu nowoczesności jako epoki znaczenia nabiera moment jej początku.

Gdy David Garland (2003a, s. 49) przedstawia charakterystykę n o w o c z e s n o ś c i p e n a l n e j, powiada, że jej istotna cecha w postaci upowszechnienia się modelu instytucji izolacyjnej jako miejsca odbywania kary wykształciła się w XIX wie-ku. Jednocześnie wskazuje na połowę XVI wieku, kiedy to elementem wczesno-nowoczesnego krajobrazu Europy stają się pierwsze rozproszone domy kary i poprawy. Tak wyraźny rozziew czasowy każe sceptycznie odnosić się do prób wyznaczenia symbolicznej choćby cezury wskazującej konkretny początek epoki resocjalizacji.

Jak się zdaje, bardziej obiecującą perspektywę stwarza operowanie kategorią prekursorstwa. Barbara Skarga (1989, s. 54 i nast.) wskazuje w takim przypadku trojaki sposób jego ujmowania. Po pierwsze dotyczy to sytuacji, w której prekur-sorstwo sprowadza się do przezwyciężenia dotychczasowej formacji intelektual-nej jako całości lub niektórych jej części składowych (koncepcji, paradygmatów,

3 Jarosław Utrat-Milecki (2006, s. 88 i nast.), aby ukazać dominujący typ uzasadniania praktyk represyjnych epoki przednowoczesnej sięga do teologii św. Anzelma, której założenia tworzą zrąb swoistej teorii penologicznej. W niej też odnajdujemy przykład retoryki operującej pojęciem ładu boskich reguł (iustitia), których naruszanie koniecznie domaga się zadośćuczynienia w postaci cier-pienia, nie istnieje inny sposób przywrócenia naruszonej struktury kosmicznego ładu. Witold M.

Nowak (2008, s. 196) natomiast, komentując przywołany wątek refl eksji Taylora, zwraca uwagę na to, że sami złoczyńcy, bywało, domagali się bólu, cierpienia czy nawet śmierci, dając w ten sposób wyraz przekonaniu o oczyszczającej mocy kaźni. Interesujące uwagi na temat t e o l o g i i r e t r y b u -t y w n e j wypowiada z dzisiejszej perspek-tywy Timo-thy Gorringe (2009), k-tórego -teks-t Ewangelia i kara ukazał się w wydanym niedawno pod redakcją Utrata-Mileckiego arcyciekawym zbiorze Kara w nauce i kulturze. Tam też zwracają uwagę warte przywołania w tym miejscu teksty Ewy Nowickiej--Rusek (2009) oraz Haliny Grzymały-Moszczyńskiej i Elżbiety Przybył-Sadowskiej (2009) dotyczą-ce antropologicznych i kulturowo-religijnych aspektów kary i karania.

poglądów). Dekonstrukcji podlegają zatem te elementy intelektualno-moralnego zaplecza praktyki, w ramach których nowe rozwiązania nie miałyby możliwości zaistnienia. Po drugie prekursorstwo wiąże się z wykształcaniem nowych pod-staw teoretycznych dla przyszłych form. W obydwu przypadkach, co podkreśla Skarga, myśl prekursorska sama w sobie nie wykracza jeszcze zbyt śmiało poza dotychczasowy horyzont ideowy, może być traktowana jako fragment wyposaże-nia dawnego kompleksu teoretycznego, jednocześnie jednak, ze względu na swoją odmienność, daje się rozpoznać jako pośredni krok w kierunku tego, co jakościo-wo nowe i oryginalne.

Po trzecie wreszcie, zapowiedź przyszłych rozstrzygnięć może przyjąć postać antycypacji. Autorka temu właśnie znaczeniu przypisuje najważniejszą rangę.

„Antycypując, a więc ujmując coś, co jeszcze nie zostało sformułowane, widząc już jakiś zarys czegoś, co będzie tematem lub sądem przyszłych pokoleń” (Skarga, 1989, s. 54), prekursor w istocie przekracza horyzont własnej epoki.

Jeżeli bowiem zwracamy się ku przeszłości, szukając antycypacji jakiejś myśli, to tym sa-mym zakładamy, że musiała ona narodzić się już wcześniej, może jeszcze nie w tej obecnej formie, niemniej jej faza początkowa musi zawierać w sobie coś, co z punktu widzenia postaci dojrzałej jest istotne i co się ściśle z nią łączy. Tam, gdzie zachodzi prekursorstwo w tym trzecim znaczeniu, tam istnieje głęboka więź między dziś i wczoraj (Skarga, 1989, s. 55).

Odnosząc to do interesujących nas zagadnień, odpowiedź na pytanie o począt-ki resocjalizacji jako elementu wyposażenia nowoczesności powinna uwzględ-niać:

– moment rozkładu poglądów i koncepcji, które odgrywając rolę dominu-jącą, gdy dotyczą sposobu widzenia problemów dewiacji i przestępczości, stanowiły ideową przeszkodę dla powstania rozwiązań praktycznych utrzy-manych w duchu resocjalizacji,

– moment pojawienia się stanowisk teoretycznych, które współtworzą grunt dla kształtowania się późniejszej myśli i praktyki resocjalizacyjnej,

– moment wykształcenia się form (zarówno koncepcji, jak i konkretnych przedsięwzięć praktycznych) będących prefi guracją nowoczesnych posta-ci resocjalizacji, wyrażających intuicję przyszłego kształtu i stanowiących jego wyraźną zapowiedź.

Naszą analizę rozpocznijmy od trzeciego z wymienionych wariantów.

1.2.1. Prefi guracje

Większość podejmujących wątek historii myśli penitencjarnej opracowań z zakresu pedagogiki resocjalizacyjnej w jej zaraniu wskazuje na działalność

XVII-wiecznych amsterdamskich d o m ó w p r a c y4 (Kalinowski i Pełka, 1996, s. 26 i nast.; Czapów i Jedlewski, 1971, s. 426 i nast.; Dukaczewski, 2007, s. 33;

Ciosek, 1996, s. 123; 2001, s. 184). Pieter Spierenburg (1987) w swym studium na temat narodzin penitencjaryzmu porównuje rozwiązania holenderskie z później-szymi o dwieście lat przykładami pierwszych instytucji penitencjarnych na konty-nencie amerykańskim. Nas interesować będzie szczególnie to, w jaki sposób autor uzasadnia prekursorski charakter amsterdamskiego przedsięwzięcia. Zagadnienia podobieństw i różnic w zakresie społeczno-kulturowego zaplecza kształtowania się ujęcia resocjalizacyjnego po obu stronach Atlantyku – choć istotne – mają dla naszych rekonstrukcji charakter drugorzędny.

Holenderski d o m p r a c y był pierwszą znaną instytucją, w której kara, jakiej poddawano większość z przebywających tam osób, miała z góry określone ramy czasowe. Zaznacza się tym samym zasadnicza różnica w stosunku do dominują-cej podówczas praktyki uwięzienia służądominują-cej głównie przetrzymywaniu złoczyńcy w trakcie trwania procesu karnego do czasu jego rozstrzygnięcia i rzeczywistej eg-zekucji. Skądinąd pozbawienie wolności było prawem wierzyciela w stosunku do swoich dłużników (praktyka taka stosowana była w Anglii jeszcze w XIX wieku).

Na tym tle izolacja w ramach amsterdamskiego workhouse’u jawiła się jako nieza-przeczalne novum, była bowiem bezpośrednim rezultatem wyroku sądu. Wśród przebywających tam nie znajdziemy osób oczekujących na karę ani też pozostają-cych w zamknięciu na skutek cywilnego zobowiązania wobec swoich wierzycieli5. Jednocześnie populacja instytucji amsterdamskich nie ograniczała się do prze-stępców. Szczególnie w początkowym okresie istnienia wśród ich mieszkańców znaczną część stanowili żebracy, włóczędzy, prostytutki, ogólnie mówiąc, inne niż przestępcza kategorie dewiantów.

W 1589 roku rada miasta Amsterdam zdecydowała o ufundowaniu domu po-prawy, a siedem lat później w jego murach pojawili się pierwsi podwładni. Jak zaznaczono, w początkowym okresie działalności zasadniczy trzon populacji osa-dzonych stanowili włóczędzy i żebracy. Już bardzo wcześnie, bo w 1597 roku, wy-odrębnił się osobny dom dla kobiet (Spierenburg, 1987, s. 443). Późniejszy rozwój wskazuje na dalszy proces wewnętrznego różnicowania się instytucji ze względu na charakterystykę osób objętych kontrolą. W 1650 roku stworzono odrębny za-kład, w którym mieli przebywać wyłącznie żebracy. Od tego momentu bardzo

4 Dla porządku należy powiedzieć, że zakłady amsterdamskie wymieniane są w jednym rzędzie z poprzedzającym je XVI-wiecznym angielskim domem pracy Bridewell. Ze względu jednak na wyraźne podobieństwo obydwu koncepcji instytucjonalnych, a także nieporównanie większy zasięg modelu holenderskiego, to on właśnie bywa przedstawiany jako rzeczywista prefi guracja nowoczes-nych rozwiązań penitencjarnowoczes-nych.

5 Na tej podstawie Spierenburg (1987, s. 440) dowodzi, że pojawienie się domów pracy daje po-czątek możliwości posługiwania się w teoretycznych analizach i rekonstrukcjach rozwoju instytucji korekcyjnych typami idealnymi a r e s z t u (jail) i w i ę z i e n i a (prison).

wyraźnie dostrzec już można element ewolucji domów poprawy w kierunku in-stytucji więzienia/zakładu karnego (criminal prison) (Spierenburg, 1987, s. 444).

Warte podkreślenia jest, że prócz osadzanych przymusowo przestępców i osób reprezentujących społeczny margines w domach pracy wydzielano specjalne pomieszczenia, w których poddawano odosobnieniu specyfi czną kategorię pod-władnych – stanowiły ją dzieci i młodzież przyjmowane do workhouse’u najczęś-ciej na wniosek rodziny. Co znamienne, status społeczny nie był tu czynnikiem odgrywającym decydującą rolę. Tradycja umieszczania w zakładach amsterdam-skich niepoprawnej młodzieży, kierowanej tam przez własnych rodziców, stała się podstawą wyodrębnienia pod koniec XVII wieku osobnej instytucji o takim właśnie przeznaczeniu (tzw. beterhuis) (Spierenburg, 1987, s. 444).

Śladem Amsterdamu poszło wiele innych niderlandzkich i zachodnioeuropej-skich miast. W samej Holandii, począwszy od końca XVII wieku, w większości miast domy poprawy pełniły funkcję instytucji karnych. W XVIII wieku 15,2%

wyroków wydanych przez sądy w siedmiu prowincjach holenderskich to skazania na karę pobytu w domach pracy (Diederiks, 1980, za: Spierenburg, 1987, s. 441).

Rozmaite odmiany modelu amsterdamskiego łączył kompleks wspólnych cech, na który składają się: przymus pracy, fi zyczne środki dyscypliny oraz częściowo pub-liczny charakter kary. Ciężka praca fi zyczna stanowiła w domach amsterdamskich podstawową formę aktywności więźniów. W początkowym okresie mężczyźni zajmowali się obróbką drewna w tartaku (stąd nazwa męskich domów popra-wy – rasphouse), kobiety natomiast popra-wykonywały pracę w działających na terenie żeńskich domów (spinhouse) przędzalniach. Środki otrzymane z pracy więźniów przeznaczano na ich utrzymanie w trakcie pobytu w zakładzie. Element forma-cji religijnej, początkowo silnie akcentowany, nie miał – zdaniem Spierenburga (1987, s. 445) – znaczenia dominującego w późniejszej praktyce domów amster-damskich. Teren zakładów był miejscem dość częstych odwiedzin przedstawicieli społeczności miejscowej, jak i gości zagranicznych, ciekawych niezwykłej podów-czas formy obchodzenia się ze złoczyńcami. Odwiedzający mogli (po wniesieniu stosownej opłaty) przyglądać się pracy więźniów. Spierenburg wyraża pogląd, że w ten sposób dawała o sobie znać tradycja publicznego spektaklu, z jakim wiązało się wykonywanie kary. Podobnie było w wypadku elementów przemocy fi zycznej – zadawanie bólu, jakkolwiek obecne w codziennej praktyce zakładów amster-damskich, wpisywało się raczej w porządek oddziaływania dyscyplinującego, tra-cąc tym samym wcześniejszy charakter kary zasadniczej, ten bowiem cel spełniało już po części odosobnienie.

Po scharakteryzowaniu podstawowych cech XVII-wiecznej instytucji karnej, powróćmy do tematu prekursorstwa w tym jego znaczeniu, które wiąże się z po-jęciem antycypacji. Czy niderlandzki d o m p r a c y stanowi przykład rozwiązania prekursorskiego, czy zawiera już zalążek projektu właściwego przyszłej epoce, czy z punktu widzenia współczesnej praktyki resocjalizacyjnej można w nim dostrzec

czytelną prefi gurację nowoczesnych form odpowiedzi na problem zła społeczne-go? Spierenburg wydaje się nie mieć pod tym względem wątpliwości. Odosobnie-nie jako kara samoistna, powiązana z programem przymusowej pracy zoriento-wanym zarówno na przestępców, jak i tych, którzy wymagają wyrobienia nawyku pracy (włóczędzy i żebracy), to elementy na tyle wyraźnie odbiegające od przy-jętego ówcześnie standardu postępowania, a jednocześnie tak silnie antycypujące kierunek rozwiązań nowoczesnych, że stanowią wystarczające uzasadnienie tezy o prekursorskim charakterze holenderskiego przedsięwzięcia.

Problem polega jednak na tym, że za trwałą zmianą modelu praktyki spo-łecznej stoi zazwyczaj przewartościowanie dokonujące się w strukturach świa-domościowych i kulturowych6. Aby więc prekursorskie rozwiązania praktyczne zyskały w przyszłości rangę powszechności, musi zmienić się całe ich intelektu-alno-moralne zaplecze. Nie inaczej przedstawia się sprawa w wypadku zajmują-cej nas problematyki. Idea korekcyjna, aby ujawnić się na szerszą skalę w swych praktycznych realizacjach, musi być „do pomyślenia”, to znaczy musi zawierać się w horyzoncie intelektualnym epoki. Droga do tego wiedzie przez zakwestiono-wanie koncepcji, których obecność stanowiła przeszkodę dla postawienia w spo-sób sensowny pytań właściwych podejściu resocjalizacyjnemu. Dotykamy zatem w tym miejscu tego aspektu prekursorstwa, który – zgodnie z zaproponowaną przez Skargę charakterystyką – będzie się wiązać z koniecznością rozkładu pew-nych istotpew-nych składowych właściwej epoce formacji intelektualnej.

1.2.2. Przejrzystość zła / kres niepewności

Mówiąc o kategoriach organizujących przednowoczesny sposób ujmowania zagadnienia występku i złoczyńcy, zwróciliśmy uwagę na rangę pojęcia losu i grzechu, na znaczącą rolę, jaką przypisywano tym kategoriom w wyjaśnianiu problemów społecznego zła. Gdy Anthony Giddens podejmuje wątek kondycji nowoczesnej, jedną z jej cech konstytutywnych czyni właśnie atrofi ę sensu i zna-czenia losu („Formalnie rzecz biorąc, los i przeznaczenie nie mają żadnej roli do odegrania w tym systemie, który »z zasady« funkcjonuje za sprawą, jak to będę określał, ludzkiej kontroli nad przyrodą i społeczeństwem”, Giddens, 2001, s. 150).

Odwoływanie się do instancji losu i jego wyroków ma miejsce w kontekście cierpienia, w kontekście zła postrzeganego jako kara. Występujący dziś ciągle na

6 Nie wyklucza to sytuacji, w której prekursorskie rozwiązania pojawiają się jako odpowiedź na potrzeby codziennego życia. „Najbardziej »palące« problemy powstają nie z dążeń do naukowego i technicznego opanowania świata, ani z abstrakcyjnych rozważań, ani z dociekliwości obojętnej wobec wydarzeń i zjawisk, lecz z tego, co bezpośrednio człowieka dotyka. Wiążą się więc z jego obawami egzystencjalnymi, z jego poszukiwaniami sensu własnego życia, z jego kontaktami z in-nymi ludźmi, jednym słowem z tym wszystkim, co niesie doświadczenie otaczającego i nie zawsze przyjaznego świata” (Skarga, 1989, s. 51).

poziomie języka potocznego zwrot „pokaranie przez los” niesie ten właśnie sens:

wskazuje istnienie jakiegoś porządku, którego naruszenie sprowadzić musi nie-szczęście. Reguły, na których opiera się ów kosmiczny porządek, dotyczą zarówno świata natury, jak i rzeczywistości ludzkiej, w obydwu też przypadkach – powtórz-my – zasady te, w części tylko dostępne są poznaniu człowieka (mówipowtórz-my o ślepym losie). W świecie będącym wyłącznie areną działania losu ludzkiemu doświad-czeniu towarzyszy bezsilność i lęk powodowane nieznajomością jego reguł. Bieg zdarzeń, których istniejącego, lecz ukrytego, sensu niepodobna rozpoznać, jawić się może jako ciąg zdarzeń przypadkowych. Wśród takich doświadczeń tradycja umieszcza zarówno postać antycznego Edypa, jak i biblijnego, bogobojnego Hio-ba oraz wspólną im skargę, jaką wygłaszają w obliczu tajemnicy – tajemnicy zła.

Przybliżający początek epoki nowoczesnej rozkład koncepcji losu dokonuje się najpierw na polu poznania natury. Odkrycia Galileusza i Isaaca Newtona pokazały, że przyroda otwiera się przed rozumem poszukującym. Ujawnienie praw rządzą-cych ruchem i materią stanowiło podstawę uznania świata fi zycznego za rzeczywi-stość przewidywalną, a tym samym modyfi kowalną. Wytworzyło to perspektywę stopniowego wyzwalania się od tej części zła i cierpienia fi zycznego, których źród-łem była nieznajomość zasad będących podstawą porządku naturalnego. W tym przynajmniej zakresie świat mógł być widziany jako obszar wyzwolony spod wła-dzy „ślepego losu” i stający się domeną racjonalnego zarządzania. Zupełnie od-miennie przedstawiała się w zderzeniu z tym rzeczywistość ludzka – jej instytucje, zwyczaje, zachowania. Tutaj nadal zdaje się panować żywioł nieprzewidywalny, fatum, irracjonalne siły przeznaczenia, którego wyroki wpływają na bieg spraw jednostek i społeczeństw. W tych warunkach rodzi się pragnienie uczynienia świa-ta człowieka równie przejrzystym. Pragnienie to, wspólne osiemnastowiecznym umysłom, Isaiah Berlin w swym eseju poświęconym dziełu Monteskiusza opisuje następująco:

Poczucie bezsilności, zrodzone z przypadkowości i niepewności wszystkiego, w czym od-grywa rolę czynnik ludzki, musi zostać raz na zawsze przezwyciężone. Tak jak odkrycia w dziedzinie fi zyki i biologii przeobraziły sztuki tak od siebie odległe jak architektura i me-dycyna, tak samo wielkie odkrycia społeczne Montesquieu powinny przeobrazić sztukę rzą-dzenia w najszerszym znaczeniu tego pojęcia i doprowadzić do powstania społeczeństw, w których ludzie będą panowali nad swym przeznaczeniem, zamiast pozostawać na łasce i niełasce natury oraz swych własnych przywar i szaleństw (Berlin, 2002, s. 222).

Rozkład przednowoczesnych wyobrażeń w tej ich części, która odwoływała się do działania zewnętrznych wobec człowieka sił fatalnych, domagał się dopełnienia w postaci podobnego zabiegu w stosunku do koncepcji zła zakorzenionego w na-turze ludzkiej. Stąd też nauka o grzechu pierworodnym skupiła na sobie tak silną krytykę przedstawicieli epoki Rozumu. „Rozpatrywać wszechświat jako ciemnicę – pisał Wolter – a wszystkich ludzi jako złoczyńców czekających na egzekucję –

oto pomysł godny fanatyka” (Wolter, 1968, s. 162, za: Baczko, 2002, s. 32). Trwanie przy wizji człowieka, którego kondycja skażona jest obecnością pierwotnego „pola uczestnictwa” w złu (by odwołać się do cytowanego wcześniej określenia Tischne-ra), było nie do pogodzenia z zasadniczym elementem oświeceniowej formacji in-telektualnej, nakazującej widzieć różnice między ludźmi jako pochodną dystynkcji ulokowanych poza nimi samymi (por. Szacki, 2002, s. 82). Przy czym nie dotyczy to tych zewnętrznych wobec człowieka sił, których wpływu nie sposób wyjaśnić bez odwołania się do myślenia w kategoriach mitu czy sacrum, lecz takich czynników, których istnienie i działanie w świecie da się wyjaśnić, opierając się na racjonalnych procedurach poznawczych. Z tym wiąże się założenie antropologiczne: człowiek przychodzi na świat wolny od negatywnego balastu moralnego – niewinny i dobry lub też moralnie neutralny, tym samym otwarty na wpływy wychowawcze. Jeśli zaś dopuszczano już możliwość ułomnej natury ludzkiej, to jednocześnie towarzyszy temu przekonanie o możliwości nieograniczonego doskonalenia jej na drodze pro-cedur mających legitymację rozumu (Baczko, 2002, s. 89).

Z chwilą zakwestionowania dotychczasowej koncepcji losu i grzechu pier-worodnego powstały warunki dla rzeczywistego pojawienia się problemu, który, można powiedzieć, charakteryzuje przyszłe podejście resocjalizacyjne. Chodzi o kwestię złoczyńcy postrzeganego jako adresat określonej strategii korekcyjnej.

Przestępca, czy ogólniej dewiant, stał się nie tylko obiektem kary przywracającej harmonię stworzenia przez przyjęcie publicznego cierpienia, tak jak i miłosierdzie przestało być wyłączną racją, dla której społeczność przyjmuje na siebie określony typ zobowiązania w stosunku do dewianta. Jakkolwiek obydwa elementy odgry-wać będą istotną rolę, będzie im także towarzyszyć z różną siłą akcentowany mo-tyw urabiania natury przestępcy – momo-tyw wyrosły z wizji świata mającego się stać miejscem doskonalszym, szczęśliwszym, bardziej sprawiedliwym, a to za sprawą użytku, jaki człowiek uczyni ze swego rozumu. W stosunku do tego właśnie mo-mentu będziemy używać określenia w c z e s n e g o p o c z ą t k u idei resocjalizacji.

1.2.3. Przesłonięcie transcendencji, monopol przemocy i nowa wrażliwość

Zanegowanie tajemnicy zła (misterium iniquitatis) przez rozkład idei grze-chu pierworodnego dokonało się, rzecz jasna, w ramach bardziej całościowego zwrotu ideowego, którego treść niesie w sobie pojęcie sekularyzacji7. Określenie

7 „Już w wiekach XVIII i XIX – pisze Richard Tarnas – brzemię grzechu pierworodnego prze-stało być doświadczane jako główny składnik życia ludzi urodzonych w jasnym świecie nowożytne-go postępu, nie można też było podobnej doktryny łatwo ponowożytne-godzić z naukową koncepcją człowieka.

Tradycyjny obraz semicko-augustyńsko-protestanckiego Boga, który stwarza człowieka zbyt sła-bym, by mógł stawić czoło pokusom zła i który skazuje większość ludzkich istot na wieczne potępie-nie, zwracając niewielką uwagę na ich dobre czyny czy dążenia do cnoty – przestał być przekonujący

takie sugerować jednak może, że mamy do czynienia z radykalnym pozbawie-niem motywacji religijnej jej siły sprawczej – historia resocjalizacji dostarcza licz-nych argumentów przeciwko podobnemu sposobowi ujmowania charakterystyki epoki nowoczesnej.

Dlatego też bardziej odpowiednie wydaje się skorzystanie z propozycji Taylo-ra, który uwzględniając kilkusetletni dorobek formacji nowoczesnej, mówi o zja-wisku p r z e s ł o n i ę c i a t r a n s c e n d e n c j i (Taylor, 1999, s. 51)8. Jego źródłem pozostaje jednak pierwotny, charakterystyczny dla Oświecenia gest odrzucenia myślenia w kategoriach transcendencji. Oznacza to, jak pamiętamy, zerwanie z tra-dycją dostrzegania sensu życia poza nim samym. Następuje zmiana perspektywy:

dbałość o „jakość życia”, dostatek, ograniczenie cierpienia, pomnażanie doczes-nego szczęścia zajmują miejsce centralne na liście ludzkich dążeń. Co oczywiste, przeobrażenia te modyfi kowały również nastawienie do sposobów obchodzenia się z problemem zbrodni i dewiacji. Dopiero w takim świecie, w którym człowiek odnajduje w doczesnej rzeczywistości wyłączny punkt odniesienia pozwalający radykalnie zerwać z wyobrażeniem kosmicznego ładu moralnego i jego odbiciem w postaci ładu społecznego, w takim dopiero świecie dotychczasowe spektakle cierpienia skazańca (spektakle rytualnego unieważnienia zbrodni) zyskują prawo do nazywania ich nieludzkimi i barbarzyńskimi. Nie istnieje bowiem żadna in-stancja sensotwórcza zdolna uchylić ostateczny wymiar śmierci9. Taylor podkreśla

lub wiarygodny dla wielu wrażliwych uczestników nowożytnej kultury. Wewnętrzne wyzwolenie od winy religijnej i lęku stało się w świeckim obrazie świata czymś równie atrakcyjnym jak niegdyś zewnętrzne wyzwolenie od opresyjnych, zdominowanych przez Kościół struktur politycznych i spo-łecznych. Coraz lepiej też uświadamiano sobie, że albo ludzki duch przejawia się w życiu świeckim, albo nie przejawia się wcale – wszelki podział na to, co duchowe i świeckie był sztuczny i zubażał obydwie sfery. Umieszczanie ludzkiego ducha w innej rzeczywistości, transcendentnej czy należącej do tamtego świata, oznaczało całkowitą eliminację tego ducha” (Tarnas, 2002, s. 373–374).

W oryginalnej postaci, szczegółowe wątki myślowe składające się na zjawisko odejścia od wi-zji świata, której towarzyszyła świadomość transcendencji, podał niemiecki fi lozof Peter Sloterdijk (2008, s. 38–92). Charakteryzując epokę nowoczesną jako zwróconą przeciwko wszelkiej iluzji,

W oryginalnej postaci, szczegółowe wątki myślowe składające się na zjawisko odejścia od wi-zji świata, której towarzyszyła świadomość transcendencji, podał niemiecki fi lozof Peter Sloterdijk (2008, s. 38–92). Charakteryzując epokę nowoczesną jako zwróconą przeciwko wszelkiej iluzji,