• Nie Znaleziono Wyników

Starość w zmieniającej się perspektywie wieku

4. Wywiady indywidualne

Wybór osób do wywiadów indywidualnych miał charakter celowy. Celem było przedsta-wienie relacji ciekawych i reprezentujących różne grupy środowiskowe oraz odmienne poziomy wykształcenia osób tak, aby uzyskany w ten sposób obraz starości był jak najbardziej zróżnicowany.

4.1. Wywiad pierwszy

Pierwszą osobą, z którą rozmawiałam, była sześćdziesięcioczteroletnia szwaczka z wy-kształceniem podstawowym. Mieszka sama, nie utrzymuje kontaktów z rodziną ani ze znajo-mymi, choć sporadycznie uczestniczy w spotkaniach osób chorych na raka. W jej zachowaniu od początku dostrzegłam rysy zrezygnowania. Była posępna, co jakiś czas powtarzała, że to co

Starość w zmieniającej się perspektywie wieku 55

ma mi do przekazania, będzie bardzo smutne, takie jak całe jej życie. Nie potrafiła znaleźć nic dobrego w swoim życiu, w sobie samej ani w innych ludziach. Nawet pies, z którym tak często spacerowała pod moimi oknami, okazał się tylko utrapieniem, a wycieczki z nim przykrym obowiązkiem. Wiele jej wypowiedzi było nieścisłych, wzajemnie wykluczających się. Na py-tanie o potrzebę kontaktów z innymi ludźmi odparła, że są jej obojętne, leczy gdy zapytałam o ulubione sposoby spędzania wolnego czasu, relacje z innymi okazały się najważniejszą roz-rywką. Przede wszystkim zastanowił mnie stosunek mojej rozmówczyni do przeszłości. Nie chciała do niej wracać, a raczej było jej to obojętne, wszystko było jej obojętne. Słowo to, obok obaw o stan zdrowia i brak pieniędzy było najczęściej przewijającym się w czasie naszej kon-wersacji. Jednak na pytanie, co zmieniłaby w swoim życiu, odpowiedziała, że nic, o niczym nie marzy, a czarodziejską różdżką wyczarowałaby pieniądze na podróże i piękne stroje. Nie zwróciła uwagi na to, że przy jej pomocy mogłaby zapragnąć uczynić się zdrową. Zauważyłam ponadto, iż moja rozmówczyni miała problemy z formułowaniem abstrakcyjnych osądów.

Trudności sprawiały jej odpowiedzi na pytanie, czym jest dla niej dobro, zło, czy Bóg. Ow-szem absolut był dla niej – jak się wyraziła – bardzo ważny, lecz „teorii” wiary nie potrafiła zastosować w życiu: nadzieja – to dla niej „matka głupich”, miłości nigdy nie zaznała, więc jest dla niej „głupim” uczuciem, a wartości, jakimi kieruje się w życiu, są jej „obojętne”. Mimo takiej deklaracji stwierdziła, że brzydzi się plotkarstwem, nigdy by też niczego nie ukradła.

Na abstrakcyjne pytanie: „Za co oddałaby wszystko”, odpowiada „za nic, bo nic nie mam”. Jej wypowiedzi były typowo nihilistyczne, „nie chcę niczego”; „wszystko jest mi obojętne”. Nie obawia się jednak śmierci – stanowiącej dla niej kolejny etap życia – lecz samotności, a raczej niedołężności i uzależnienia od innych. Kiedy otwiera oczy, pyta się sama siebie, czy dzisiaj będzie w stanie wstać z łóżka, czy poradzi sobie, jak przeżyje kolejny dzień.

Choć na podstawie okrojonego zasobu informacji nie można stworzyć całościowej opi-nii na temat tej osoby, to z pewnością rozmowa z nią wywarła na mnie mocne wrażenie. Moja rozmówczyni dała się poznać jako osoba zrezygnowana, schorowana, niechętna ludziom i nie-nawidząca samą siebie (z wywiadu). Wiara, mimo iż jest dla niej ważna, nie stanowiła źródła nadziei ani miłości, której nie doświadczyła w życiu. W czasie całej rozmowy była mocno skon-centrowana na sobie, dopiero pod koniec spotkania dowiedziałam się, że ma córkę i wnuczkę, którą bardzo kocha. Nie wspomniała o nich nawet, kiedy pytałam o to, co wywołuje uśmiech na jej twarzy (powiedziała, że pies). Zauważyłam też, iż miała wielką potrzebę rozmowy, czy wręcz pożalenia się na swoje życie komukolwiek, nawet mnie, choć przecież znała mnie tylko z widze-nia. Potrzebowała kogoś, kto by wysłuchał tego, jak jest jej źle i jak cierpi, jak bardzo jest chora i jak mało ma nadziei, lecz – co zastanawiające – nie szukała pocieszenia. W rozmowie wyraźnie zaznaczyła, że denerwują ją ludzie próbujący udzielić jej rad, choć nie przeżyli tego, co ona.

Sylwetkę mojej pierwszej rozmówczyni dobrze charakteryzuje przystosowanie ludzi w podeszłym wieku wykazujących tzw. postawę wrogości skierowanej do samego siebie (Stu-art-Hamilton, 2006, s. 144). Towarzyszy jej pasywność, brak inicjatywy, a także znamiona depresji. Człowiek reprezentujący taką postawę czuje się – podobnie jak moja rozmówczyni – nikomu niepotrzebny i samotny, lecz nie ma w sobie na tyle motywacji czy wewnętrznej siły, by wyjść naprzeciw ludziom i – poprzez kontakty z nimi – ponownie nadać sens swoje-mu życiu. Starość tej pani można określić mianem pasywnej, może nie tyle w znaczeniu bio-logicznym (nie jest przykuta do łóżka, wychodzi z domu), ale intelektualno-emocjonalnym.

Zabrakło w jej życiu czegoś, co prowokowałoby ją do rozwoju, pracy nad sobą, wyczekiwa-nia zmian. Bez tego istotnie trudno mieć na cokolwiek nadzieję, czy nawet sformułować swoje marzenia – tak jak to działo się w przypadku mojej interlokutorki.

Jeśli chodzi o porównanie jej wypowiedzi z wynikami ankiety nr 1, to opinie ludzi młodych na temat starości były zbieżne z wypowiedziami respondentki w obszarze odczuwania samotności, braku zdrowia, a także pragnienia kontaktu z wnukami. Istotna okazała się także rola Boga, choć nie w rozumieniu osobowej racji dającej nadzieję. Wypowiedzi rozmówczyni i młodych nie kore-spondowały ze sobą w pytaniach: o lęk przed śmiercią (obojętna dla starszej pani, natomiast 13/20 młodych uważało ją za największą obawę osób starszych). Wbrew stereotypowym opiniom mło-dych, kobieta nie wyrażała również negatywnych opinii o młodzieży, przeciwnie, wykazywała się dużą dozą zrozumienia i empatii, mówiąc np. że wie, jak wielka presja wywierana jest na młodzież w szkole, jak dużo dzisiejszy świat od niej wymaga. Zaskoczyło mnie także, iż dla mojej rozmów-czyni wiek, od którego można nazwać kogoś starym to 50 lat (najniższa granica u osiemnasto-latków to 60 lat, a preferowana odpowiedź: „to względne”). W tym miejscu warto zaznaczyć, że wielu uczonych i myślicieli próbowało ustalić wiek rozpoczęcia się starości. Dla kultury Wschodu starość zaczyna się od 70 lat; 60-80 lat to wiek człowieka „starego, cofającego się” (wg Pitagorasa), 75 lat wg J. Birrena, 70-80 lat wg G. Bearda, dla polskiego badacza A. Bochenka „I stopień starzenia się” przypada na wiek 60-70 lat” (Rembowski, 1984, s. 41-43). Oczywiście, periodyzacja etapów życia ludzkiego cechuje się znaczną względnością, jak zauważa prof. Antoni Kępiński: „Zdarzają się wprawdzie młodzieńczy staruszkowie, jak i na odwrót – młodzi starcy. W pierwszym wypadku pogodne usposobienie, wrodzona młodzieńczość, pozwala przezwyciężyć starcze gaśnięcie energii życiowej i idące z nim w parze obniżenie nastroju (...)” (Kępiński, 1985, s. 49).

4.2. Wywiad 2 

Drugą rozmówczynią była sześćdziesięciosiedmioletnia księgowa z wykształceniem nie-pełnym średnim mieszkająca samotnie. Już po pierwszym pytaniu dostrzegłam, że znacznie róż-ni się od mojej poprzedróż-niej rozmówczyróż-ni. Jej odpowiedzi tchnęły optymizmem i wiarą w lepsze jutro. Była też otwarta na innych – wiele razy nawiązywała w wypowiedziach do swojej rodziny i wnuków (m.in. w pytaniach: o moment największej radości, o to, co widzi, kiedy zamyka oczy, czy o wspomnienie wywołujące uśmiech na twarzy, o przyczyny smutku – nieszczęśliwą czynią ją niepowodzenia bliskich, lub ich śmierć). Ponadto, chociaż Bóg jest tak samo ważny dla niej jak dla jej przedmówczyni, to w jej przypadku widać wpływ wyznawanej wiary na życie („nie wy-obrażam sobie życia bez Niego”, „po przebudzeniu dziękuję mu za jeszcze jeden dzień”, „źródłem wartości jest dla mnie dekalog”, „źródło dobra upatruję w człowieku”). Odpowiadając na pytanie

„jak posłużyłaby się czarodziejską różdżką”, mówiła o naprawie świata, zaprzestaniu wojen i czy-stek etnicznych. Była nastawiona przyjaźnie do świata i – odwrotnie niż w przypadku ankieto-wanych osób starszych – bardziej niż samotności obawiała się śmierci, czy raczej choroby, która według niej zawsze poprzedza koniec. Mimo okropności wojny, których była świadkiem, uważa, że dzisiejszy świat jest gorszy niż dawniej, ponieważ „przeżera go egoizm i chamstwo”, a także ludzka nieżyczliwość. Wiek, od którego rozpoczyna się starość, to dla niej moment przejścia na emeryturę lub około 70 lat. Marzy o podróżach (do rodzinnej Ukrainy), a młodzież jest jej zda-niem taka, jak jej rodzice (nie wiadomo zatem do końca, czy dobra, czy zła).

Starość w zmieniającej się perspektywie wieku 57

Analizując rozmowę, doszłam do wniosku, że druga rozmówczyni prezentowała postawę ekstrawertywną, a źródło zarówno swojego szczęścia, jak i nieszczęścia upatrywała w powodze-niu lub jego braku u swoich przyjaciół i najbliższych. Jest także optymistką (sama tak siebie okre-śliła), której nadzieja i radość życia silnie zasadza się w wierze. Oczywiście dostrzega zło tego świata, lecz nie ma ono, zdawałoby się, dostępu do jej wewnętrznego zasobu szczęścia. Według Reichard, byłaby to zatem osoba wykazująca postawę konstruktywną (za: Stuart-Hamliton, 2006, s. 144), tzn. otwartą na świat, radosną, chętną kontaktom z ludźmi. Optymistycznie spoglądają-ca w przyszłość, po to aby dowiedzieć się, co dobrego ją jeszcze w niej czeka.

4.3. Wywiad 3 

Z ostatnią rozmówczynią – siedemdziesięciolatką z wykształceniem zawodowym, spo-tkałam się z w Klubie Seniora. Jej wypowiedzi były wyważone, nie wpisywały się ani w pierwszy, ani w drugi z zaprezentowanych wyżej schematów widzenia świata. Uważała, że życie jest piękne i cenne, choć nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Cieszyły ją odwiedziny dzieci, wizyty w Klubie Seniora, gdzie może potańczyć – „wtedy nie czuje się staro”. Była zadowolona ze swojego wieku, gdyż wygląda młodo, uwielbia tańczyć, utrzymuje kontakty z ludźmi, a w chwilach kryzysu śpie-wa. Oceniła siebie jako optymistkę, marzącą o podróżach, wygraniu na loterii, a przede wszyst-kim o szczęściu dzieci. To one stanowią dla niej źródło radości, obok miłości – możliwej przecież także w późnym wieku. Uśmiechała się, wspominając młodość, chciałaby ją przeżyć jeszcze raz, przy tym uważa, że dzisiejszy świat nie jest zły, gdyż postęp cywilizacyjny (nowe technologie i wynalazki) pomaga kobietom, czyniąc codzienne prace domowe mniej uciążliwymi. Przypo-mnę w tym miejscu, że według ankietowanych przeze mnie ludzi młodych, rozwój technologii to największa obawa ludzi starszych (8/20). W mniej jasnych barwach jawiła się natomiast mojej rozmówczyni obecna sytuacja polityczna kraju, jej własne choroby i ustawiczny brak pieniędzy.

Miała głębokie poczucie niesprawiedliwości społecznej, narzekała na rząd. Wyznawany przez nią sposób na szczęśliwe życie to pobyt wśród ludzi, a hasło, jakie przekazałaby światu, to „uczci-we życie”. Śmierć nie przeraża – jest dla niej czymś naturalnym.

Ostatnia rozmówczyni zdaje się być zatem osobą, której postawę można umieścić między dwiema poprzednimi, bardziej skrajnymi. Nie jest ona ani przesadnie optymistycz-na, ani nie odznacza się czarnowidztwem. Można powiedzieć, że trzecia rozmówczyni kie-ruje się w życiu maksymą aurea mediocritas, wyważenia i umiaru.

5. Podsumowanie

Młodzi ludzie wyżej niż osoby starsze waloryzowali starość. Wydaje się przy tym, że na odpowiedzi młodzieży w znacznym stopniu wpłynęło stereotypowe postrzeganie staro-ści. Widać to w odpowiedziach przypisujących osobom starszym cechy takie, jak: dewocja, mądrość, obawa przed postępem technicznym.

Niestety, osoby starsze nie mają poczucia, że ich doświadczenie życiowe, jest cenione a rady są wysłuchiwane. Czują się niepotrzebni, często sfrustrowani obecną sytuacją spo-łeczno-polityczną i faktem, że niewiele mogą już w tej materii zmienić. Wiara istotnie jest dla nich ważnym aspektem, lecz pełni również dodatkowe, pozatranscendentalne funkcje:

zaspokaja potrzebę afiliacji i kontaktu z innymi (wspólnoty kościelne), jak też daje poczucie

przydatności i osobistego wpływu na rzeczywistość (poprzez modlitwę). Postęp techniczny jako zagrożenie pojawił się tylko w jednej wypowiedzi osoby starszej, w wywiadach indywi-dualnych ukazał się wręcz jako rzecz pozytywna, znacznie ułatwiająca życie. Młodzi ludzie nie zwrócili uwagi na istotną rolę pieniędzy, a raczej ich brak, dotykający osoby starsze. Być może dlatego, że starość postrzegali jako mniej dynamiczną; jako marzenia osób starszych na jednej z pierwszych pozycji wymieniali spokojną śmierć, podczas gdy w rzeczywistości ludziom starszym marzyły się raczej podróże i piękne stroje.

Obszar zbieżności poglądów młodzieży i osób starszych stanowi smutna triada: sa-motność, choroba, śmierć – wyznaczająca w wypowiedziach i jednych, i drugich koloryt do-świadczenia starości. Inaczej jednak rozłożone zostały akcenty. Młodzi na pierwsze miejsce wysunęli śmierć, osoby starsze samotność. Tym niemniej te trzy charakterystyki najwyraź-niej zaznaczyły swoją obecność w wypowiedziach ankietowanych osób.

Outline

Powiązane dokumenty