• Nie Znaleziono Wyników

II. Sukces naukowy w teorii

2.3 Czynniki sukcesu

2.3.1 Ze wspomnień badaczy

Ważnym źródłem wiedzy o czynnikach sukcesu w nauce są wypowiedzi samych badaczy, zwłaszcza tych, którzy taki sukces odnieśli. W wywiadach, autobiografiach i wspomnieniach, naukowcy stale próbują identyfikować przyczyny swoich zainteresowań badawczych oraz uwarunkowań swojej pracy i osiągnięć.

Rodzina

Jedną z najczęściej wzmiankowanych sprzyjających okoliczności czy wręcz impulsów do pracy badawczej są tradycje rodzinne i atmosfera panująca w domu rodzinnym. Karl Popper, na przykład, tak pisze o początkach swoich pasji:

63

Atmosfera, w jakiej się wychowałem, była zdecydowanie książkowa. Mój ojciec, Simon Siegmund Kari Popper, podobnie jak dwaj jego bracia, byt doktorem praw Uniwersytetu Wiedeńskiego. Miał dużą bibliotekę i książki były wszędzie - z wyjątkiem pokoju jadalnego, w którym znajdował się fortepian koncertowy Bósendorfera i wiele tomów nut Bacha, Haydna, Mozarta, Beethovena, Schuberta i Brahmsa. (…)Mój ojciec pracował w swoim zawodzie bardzo ciężko. Byt przyjacielem i partnerem ostatniego liberalnego prezydenta Wiednia, drą Karla Grubla, i przejął po nim jego biuro prawnicze. Biuro to było częścią zajmowanego przez nas wielkiego mieszkania w samym sercu Wiednia, naprzeciwko głównego wejścia do katedry (Stephanskirche).

Pracował długie godziny w tym biurze, był jednak raczej uczonym niż prawnikiem. Byt historykiem (historyczna część jego biblioteki była niebagatelna) i interesował się zwłaszcza okresem hellenistycznym oraz wiekiem XVIII i XIX. Pisał wiersze i tłumaczył poezje z greckiego i łaciny na niemiecki.(…) W ogóle cechowała go lekkość i duże poczucie humoru.) Bardzo interesował się filozofią. Do tej pory mam dzieła Platona, Bacona, Ka-tezjusza, Spinozy, Locke'a, Kanta, Schopenhauera i Eduarda von Hart-manna, które należały do niego; mam też należące doń dzieła zebrane J. S. Milla w niemieckim przekładzie Theodora Gomperza (którego Myślicieli greckich wielce podziwiał), większość dzieł Kierkegaarda, Nietzschego, Euckena oraz Emsta Macha, Fritza Mauthneru Der Kritik der Sprache i Otto Weiningera Geschlecht und Charakter (obie te książki wywarły, jak się zdaje, pewien wpływ na Wittgensteina), a także przekłady większości dzieł Darwina. (Portrety Darwina i Schopenhauera wisiały w jego gabinecie.) Były również oczywiście dzieła popularnych autorów literatury niemieckiej, francuskiej, angielskiej, rosyjskiej i skandynawskiej. Jednym z głównych obszarów jego zainteresowań były problemy społeczne. Miał nie tylko najważniejsze dzieła Marksa i Engelsa, Lasalle'a, Karla Kautsky'ego i Eduarda Bernsteina, ale także prace krytyków Marksa: Bóhm-Bawerka, Carla Mengera, Antona Mengera, Piotra A.

Kropotkina i Josefa Poppera-Lynkeusa (przypuszczalnie mojego odległego krewnego, ponieważ urodził się w Kolinie, niewielkim miasteczku, z którego wywodził się mój ojciec). Biblioteka miała także część pacyfistyczną, zawierającą dzieła Berthy von Suttner, Friedricha Wilhelma Fórstera i Normana Angella. Książki były więc częścią mojego życia dużo wcześniej niż potrafiłem je czyta. [Popper:1997, 16]

Tego rodzaju kapitał kulturowy, przywoływany jest chętnie zarówno przez samych badaczy, jak i ich biografów. Opublikowana niedawno w Polsce książka „Rody uczone” jest zapisem rozmów z sześćdziesięcioma siedmioma zasłużonych dla nauki polskiej badaczy, opowiadających o swoich korzeniach. Cechą wszystkich przedstawionych biografii jest świadome odwoływanie się do tradycji rodzinnej, która autorka tomu określa jako „zespół powinności” rozpoznawalnych dzięki „wychowaniu w inteligenckim domu” [Bajer: 2013].

Osobowość i pasja

Wczesną zapowiedź skłonności do pracy badawczej, wielu naukowców upatruje w swoim specyficznym usposobieniu i osobowości. Ludwik Hirszfeld wspomina na przykład:

64

Powoli dojrzewała we mnie myśl poświecenia się pracy naukowej. Nie jakieś określone zainteresowanie, ale niechęć do zwykłych form życia i umiłowanie cichej zadumy pracowni naukowej. Gdybym żył w średniowieczu, może uciekłbym od życia do klasztoru [Hirszfeld: 2000, 9]

A Maria Bogucka wspomina:

Byłam dzieckiem prowadzącym dość nietypowy, samotniczy tryb życia. Nie bawiłam się lalkami. Bardzo wcześnie, gdy miałam 3-4 lata, sama nauczyłam się czytać.”

Bogucka [Kobos: 2008, 61].

Innym często wymienianym podłożem późniejszej kariery nadawczej jest przejawiana już w bardzo młodym wieku pasja lub zainteresowania intelektualne. Geolog Geerat Vermeij wspomina jak już w dzieciństwie fascynowały go muszle (i to mimo wczesnej utraty wzroku) [Vermeij: 1996]. Wspominany już Popper w swojej autobiografii opisuje własną młodość głównie w kategoriach zainteresowań zjawiskami społecznymi (autobiografię tę, nota bene, zatytułował „Nieustanne poszukiwania”).

Dzięki pasji i odpowiedniemu usposobieniu uprawianie nauki postrzegane jest przez naukowców w ich własnych relacjach, jako zajęcie radosne lub wręcz beztroskie. Tę radosną wizję uprawiania nauki znakomicie ilustruje znana wypowiedź Newtona:

Nie wiem, jak wyglądam w oczach świata, lecz dla siebie jestem tylko chłopcem bawiącym się na morskim brzegu, pochylającym się i znajdującym piękniejszą muszelkę lub kamień gładszy niż inne, podczas gdy wielki ocean prawdy jest ciągle zakryty przede mną. [Merton: 1973, 513]

W podobnym duchu pisze o swojej pracy Ludwik Hirszfeld:

(…) zrozumiałem, ze nauki nie robi się na ponuro, ani na pokaz. Że pomysł wypływa z bujności ducha, chcącego tańczyć w przestworzach, że w idei naukowej żyje radość i podziw dla piękna, protest przeciwko śmierci i chęć trwania, pytanie rzucone naturze, chęć doznania i ciekawość głębi. [Hirszfeld: 2000, 23]

Aronson wspomina, jak już na początku swojej kariery nieoczekiwanie dostał propozycję stałej pracy (której na tym etapie życia zawodowego zupełnie się nie spodziewał) i usłyszał w uzasadnieniu, że jego prace wyróżnia pasja: „Każdy, kto czyta twoje prace, bez trudu dostrzeże radość, jaka sprawia ci ich tworzenie” [Aronson: 2011].

Z pewnością beztroska nie zawsze towarzyszy badaczom w ich pracy. Radość z uprawiania nauki wiąże się też raczej w wielu relacjach z wytężoną pracą. A właściwie umożliwia ogromny wysiłek konieczny dla sukcesu naukowego. Paweł Kisielow wspomina:

Pamiętam, pracowałem (…) jak wariat, co także wpłynęło na moje podejście do pracy naukowej. Jeżeli ktoś nie jest gotów do takiej szaleńczej pracy, to przeważnie kiepsko wróży jego przydatności do prowadzenia badań naukowych. [Kobos: 2008, 300].

65

Z kolei Hirszfeld pisze o jednym ze swoich mistrzów, że, choć chory na serce „w jakimś zapamiętaniu obowiązku nie oszczędzał się zupełnie. Nie znał ani dnia, ani godziny wypoczynku, nie znał świąt i niedziel, pracował zawsze” [Hirszfeld: 2000, 33]. Jako tytan pracy przedstawiany jest Bourdieu [Wagner: 2012]. Ogromną pasją i koncentracją można tłumaczyć fakt, że Wittgenstein zdołał pisać swój „Traktat logiczno-filozoficzny” w okopach I wojny światowej [Edmonds, Eidinow: 2002]. James Watson, laureat nagrody Nobla, opisuje spędzone w Cambridge lata prowadzące do odkrycia struktury DNA, jako całkowicie zdominowane przez pracę. Również posiłki, rozrywki, czy życie towarzyskie stanowiły – w jego relacji - nieustanną okazję do dyskusji o nauce, a rozmyślania o problemach badawczych zaprzątały go zarówno w autobusie, jak i kinie czy restauracji. – „Nie mogłem przestać o tym myśleć” - mówi o prezentowanych przez jednego z badaczy fotografiach DNA. A opisując przyjęcia towarzyskie wspomina, jak wychodził z nich wcześnie, by jak najszybciej dotrzeć do laboratorium i sprawdzić fascynującą go właśnie hipotezę.

W podobny sposób Watson opisuje swojego ówczesnego współpracownika (również laureata nagrody Nobla) Cricka, który – w jego relacji - przerywał niedzielne śniadanie, by ślęczeć nad problemem badawczym i irytował się, gdy Watson pozwalał sobie na grę w tenisa w trakcie chwilowego impasu w pracy. Pasja umożliwia zaangażowanie w naukę z poświeceniem innych gratyfikacji. Adam Łomnicki wspomina, jak w 1959 r., po studiach pojechał do ojca do Anglii:

Ojciec powiedział mi wtedy, ze może przeznaczyć dla mnie 100 funtów szterlingów i zapytał mnie, co chciałbym zrobić z tymi pieniędzmi. (…) wówczas, za te 100 funtów można było kupić z drugiej ręki porządny samochód. Ja jednak powiedziałem Ojcu, że za te pieniądze chce być przez trzy miesiące w Oksfordzie. [Kobos: 2008, 331].

Ambicja

W relacji Watsona, obok pasji ważnym motorem do wytężonej pracy jest ambicja. Z niezwykłą szczerością wspomina swoje marzenia o sławie. Pisze jak - zanim jeszcze w ogóle zaczął pracować nad strukturą DNA - wyobrażał sobie, w jaki sposób rozpocznie swój artykuł prezentujący rozwiązanie tego problemu. Również Cricka, w tych wspomnieniach, cechuje ambicja i arogancja. - Nigdy nie widziałem go w skromnym usposobieniu – wspomina swojego współpracownika jako nieznanego jeszcze nikomu doktoranta. Crick okazuje się irytujący dla otoczenia z powodu ciągłych przechwałek. Komentuje prace innych, uświadamia im ich błędy i prawdziwe znaczenie eksperymentów, poucza, co powinni dalej robić. Oraz nieustannie generuje nowe pomysły – Nie mógł się przy tym powstrzymać przed nieustannym wyjaśnieniem każdemu, kto gotów był słuchać, jak jego genialny pomysł dokona przełomu w nauce” [Watson: 1980, 2].Wspomnienia te przypominają relacje o Wittgensteinie, który podczas obrony swojego doktoratu pouczył recenzenta, że ten i tak nie jest w stanie zrozumieć zawartej tam idei [Edmonds, Eidinow: 2002].

Nie zawsze jednak silna ambicja cechuje przyszłych badaczy, a w każdym razie w wielu wspomnieniach podkreślana jest skromność, a nawet brak wiary w siebie. Geerat Vermeij opisuje swoje zaskoczenie, gdy pod koniec nauki w szkole średniej okazało się, że jest

66

najlepszym uczniem [Vermeij: 1996]. Popper z kolei wspomina, jak próbował zostać robotnikiem, terminując u stolarzem, a następnie – gdy już znalazł się w środowisku akademickim – przewidywał dla siebie pracę pedagoga:

Nie miałem najmniejszej ambicji, żeby nawiązać z nimi [ sławy akademickie] osobistą znajomość, ani żadnych perspektyw na to. Nigdy nie oczekiwałem, że później poznam Hahna, Helly'ego, von Misesa i Hansa Thiringa, który wykładał fizykę teoretyczną.(…) Nie miałem (….) takich ambicji. Jeżeli myślałem o przyszłości, marzyłem, że któregoś dnia założę szkołę (…).[Popper: 1997, 53]

Popper wspomina również nieśmiałość, obawy, z jakimi podchodził do egzaminów i brak wiary we własne możliwości intelektualne:

(…)na temat Leibniza odpowiadałem tak źle, że byłem przekonany, że oblałem. Nie chciałem uwierzyć, że zdałem egzamin z najwyższą oceną (….). Odetchnąłem z ulgą i byłem oczywiście szczęśliwy, ale minęło trochę czasu, zanim pozbyłem się uczucia, że zasłużyłem na najgorszą ocenę. [Popper: 1997, 105]

Inspiracja

W wypowiedziach naukowców, impulsem, który rozbudził w nich pasję badawczą okazuje się kontakt z innym naukowcem lub nauczycielem. Tomasz Dohnalik wspomina, że jego wybór ścieżki zawodowej „został zdeterminowany” przez dobrego nauczyciela fizyki w liceum [Kobos: 2008]. Częściej inspiracja przypisywane bywa wybitnemu naukowcowi napotkanemu na wczesnym etapie kariery. Popper wspomina, że „decydującą rolę” odegrała dla niego znajomość z członkami Koła Wiedeńskiego. Wspomina również głęboki efekt swojego pierwszego kontaktu z Einsteinem, podczas wykładu, który ten wygłosił w 1919 r. w Wiedniu. Choć wykład dotyczył zupełnie innego obszaru nauki, okazał się – w odczuciu filozofa - kluczowy dla jego późniejszego rozwoju.

Pamiętam (…) że byłem olśniony. Było to coś wykraczającego poza zasięg mojego pojmowania. Czułem, że na tym polega postawa prawdziwie naukowa. Była ona skrajnie odmienna od postawy dogmatycznej, której zwolennicy nieustannie głosili, iż znaleźli "weryfikacje" dla swych ulubionych teorii.(…) Tym sposobem pod koniec 1919 roku doszedłem do wniosku, że postawa naukowa to postawa krytyczna, która nie poszukuje weryfikacji, lecz krzyżowych rozstrzygnięć - sprawdzianów, które mogą obalić sprawdzaną teorię, lecz nigdy nie mogą jej udowodnić. [Popper: 1997, 50]

Spotkania, które okazały się punktem zwrotnym w karierze naukowców, wspominane są często jako dzieło przypadku. W te sposób, na przykład, Popper trafił na wykład Einsteina.

Watson z kolei wspomina, jak po raz pierwszy zetknął się z Mauricem Wilkinsem (numer jeden badań nad DNA w Wielkiej Brytanii) podczas konferencji, na którą przyjechał w zastępstwie swojego przełożonego i której żaden z nich nie traktował zbyt poważnie:

Nagle poczułem się bardzo podekscytowany chemią. (…) Skoro geny mogły krystalizować, musiały mieć regularna strukturę (…) Natychmiast zacząłem się

67

zastanawiać czy nie mógłbym dołączyć do Willkinsa w jego badaniach nad DNA.

Zaraz po wykładzie próbowałem go znaleźć. [Watson: 1980, 4]

Źródeł sukcesu Watsona można jednak, na podstawie jego własnej relacji, szukać o wiele wcześniej. Na przykład w okresie, gdy kształcił się z zespole Salvadora Lurii, mikrobiologa i również laureata nagrody Nobla. Lub gdy w Cambridge trafił pod skrzydła Williama Bragga, jednego ojców krystalografii i również laureata nagrody Nobla. We wspomnieniach wybitnych naukowcy widoczne jest ich aktywne dążenie do uczestnictwa w środowiskach stymulujących intelektualnie. Starannie wybierają uczelnie i ośrodki badawcze. Z fascynacją obserwują naukowe sławy, świadomie szukając u nich inspiracji. Hirszfeld wspomina jak podczas studiów odwiedzał kolejne niemieckie uniwersytety

Cóż to były za wykłady! Gdy Orth mówił o patologii, często wykład przedłużał się o piętnaście, a nawet trzydzieści minut, ale nikt, dosłownie nikt nie ruszał się z miejsca.

Albo wykłady i operacje Bumma. Wydawał się wprost czarodziejem. [Hirszfeld: 2000, 10]

Popper przywołuje pasjonujące wykłady jakie oferował Uniwersytet Wiedeński [Popper:

1997]. Aronson odtwarza swoje onieśmielenie z początków asystentury na Harvardzie, wynikające właśnie z obecności tam wielkich naukowych słw. Jak wspomina, sama bliskość luminarzy nauki wynosiła to miejsce na piedestał [Aronson: 2011]. Watson z nieskrywanym podziwem opisuje jak słuchał w Cambridge wykładów Chargaffa i Paulinga, a Vermeij wspomina swoje oczarowanie uniwersytetem Princeton:

Fantastyczni profesorowie, którzy świetnie wykładali i zajmowali wysoką pozycje w swoim obszarze badawczym. Fizyk Val Fitch, który wykładał na pierwszym semestrze wstępny kurs fizyki, dostał w 1984 r. nagrodę Nobla. [Vermeij: 1996, 59]

Paul Samuelson, również laureat nagrody Nobla, ujął to krótko: „Powiem wam, jak dostać nagrodę Nobla. Na pewno trzeba mieć świetnych nauczycieli” [Zuckerman: 1977, xxi].

Choć inspiracja i wsparcie w karierze przypisywane bywają pojedynczej osobie czy zdarzeniu, swój rozwój badawczy naukowcy często przypisują środowisku, na które składają się profesorowie, członkowie ich zespołów, studenci oraz gościnnie przebywający naukowcy.

Takimi cechami odznaczają się elitarne ośrodki badawcze skupiające najlepszą kadrę naukową, starannie selekcjonujące studentów i przyciągające na krótsze lub dłuższe pobyty naukowców z innych ośrodków. W ten sposób Vermeij pisze o Princeton.

Nie tylko znani profesorowie prowadzili wstępne wykłady, ale studenci mogli liczyć na świadome, uważne wsparcie. Było to miejsce, w którym przedsiębiorczy student mógł osobiście poznać nawet najsławniejszego i najbardziej zajętego wykładowcę. Ale tym, co czyniło Princeton nieporównywalnie bogatym doświadczeniem intelektualnym byli moi koledzy studenci. Możliwości najwybitniejszego choćby wykładowcy są ograniczone (…) codziennie spotykałem znakomitych ludzi, posiadających wnikliwe,

68

twórcze umysły, chętnych by dyskutować niemal o wszystkim(…) ten rodzaj życia intelektualnego nadawał prawdziwy sens uniwersytetowi”. [Vermeij: 1996, 59-60]

Jak ujął to jeden z późniejszych przyjaciół Vermeija, Egbert Leigh w Princeton „każdy średnio zdolny student mógł uzyskać tyle intelektualnego wsparcia, ile tylko zdołałby unieść”

[Vermeij: 1996, ix]. Watson z kolei opisuje, jakie błogosławieństwo stanowiła dla niego w Cambridge bliskość znakomitych fachowców z pokrewnych dziedzin pracujących często w tym samym budynku. Bezcenne okazywały się na przykład kontakty nawiązywane w bufecie, gdzie również prowadzono gorące naukowe dyskusje. - Zawsze było możliwe, że coś nowego wyskoczy w czasie rozmowy przy lunchu lub herbacie – wspomina Watson [Watson: 1980,7].

Mentor

Sam fakt znalezienia się wśród wybitnych profesorów nie oznaczał, że będą oni pomocni w rozwijaniu kariery młodego badacza. Aronson opisuje przepaść dzielącą harwardzkie sławy od grona doktorantów i asystentów, traktowanych jak „letni turyści przez rodowitych paryżan” jako ludzie, którzy raczej nie mają szans na zadomowić się w tak prestiżowej instytucji [Aronson: 2011]. Prawdziwym łutem szczęścia było w tej sytuacji znalezienie mentora, który nie tylko był wybitnym badaczem, ale i gotów był wspierać adepta nauki, poświęcając mu swój czas i uwagę. W ten właśnie sposób Aronson wspomina jednego ze swoich mentorów Leona Festingera, który z zasady nie nie miał chęci tracić czasu na studentów i tylko w wyjątkowych przypadkach – jak sam Aronson – gotów był poświęcić któremuś z nich swoją uwagę. Przybierało to wówczas zazwyczaj formę ostrej krytyki, bezcennej dla młodego adepta nauki.

Dla Watsona Luria okazał się nie tylko wybitnym, ale i życzliwym promotorem, wspierającym rozwój swojego doktoranta również wiele lat po zakończeniu bezpośredniej współpracy. Znalazł mu dobre miejsce na postdoka, a gdy Watson postanowił je zmienić (zmieniając również obszar badawczy), aktywnie poszukiwał nowych możliwości finansowania jego pobytu w Cambridge. Karl Popper z dużą wdzięcznością wspomina wsparcie uzyskane od Herberta Feigla, jednego z członków Koła Wiedeńskiego.

Spotkanie z nim (…)odegrało decydującą rolę w całym moim życiu (…) podczas całonocnej sesji powiedział mi nie tylko, że uważa moje pomysły za ważne, niemal rewolucyjne, lecz również, że powinienem je opublikować w formie książki (…) Nigdy dotąd nie przyszło mi do głowy, żeby napisać książkę.(…) Wydaje mi się, że bez zachęty ze strony Herberta Feigla nie napisałbym książki. [Popper: 1997, 111-112]

Ludwik Hirszfeld, daje bardzo emocjonalne świadectwo swojej więzi z mentorem, który choć niewiele od niego starszy, skutecznie wprowadzał go w pracę badawczą, inspirując i wspierając:

Miałem wówczas dwadzieścia dwa lata, on dwadzieścia dziewięć. Nie był jeszcze docentem, ale już opromieniała go aureola wielkiego talentu. Cokolwiek powiedział było zawsze jakieś inne, oryginalne. Czasami w zadumie rysował na bibule;

69

powstawały wówczas prześliczne rysuneczki. Grał pięknie na skrzypcach. Kochałem go, jak tylko młody chłopiec może kochać kogoś, kto prowadzi go na pierwszą wędrówkę ducha. Po wielu, wielu latach spotkałem się z nim w Londynie (…) Nie mogliśmy się dość sobą nacieszyć. (…) przychodził do niego często Morgenroth, najbliższy współpracownik Ehrlicha, najsłynniejszego serologa owych czasów.

Rozmawiali godzinami o odporności. Ja siedziałem w pracowni i słuchałem: to pierwsze układanie skrzydeł do lotu, formułowanie zagadnień – tam to poznałem [Hirszfeld: 2000, 13].

Choć tak emocjonalne wspomnienia należą dziś raczej do rzadkości, badacze niezwykle często, rekonstruując historie swojego sukcesu, czują się zobowiązani wobec swoich mentorów. Pomoc polegała z reguły na pokierowaniu pierwszymi krokami w nauce, życzliwej radzie oraz pomocy w zapewnieniu zatrudnienia lub stypendium. Elliot Aronson wspomina w ten sposób Maslowa, Adam Łomnicki - Charlesa Eltona, uznawanego za twórcę nowoczesnej ekologii zwierząt, a Maria Bogucka profesorów: Gieysztora i Manteuffela [Kobos:2008].

Jednocześnie w rekonstrukcji własnego sukcesu badawczego, często pojawia się motyw niezależności, mobilności i świadomego i poszukiwania własnego miejsca. Obok wdzięczności wobec mentora, sygnalizowana jest wyraźna potrzeba samodzielności ze strony młodych jeszcze badaczy, którzy mogli liczyć na bezpieczny rozwój pod skrzydłami mentora.

Hirszfeld, który z takim oddaniem wspomina swego naukowego opiekuna, dodaje, że „bardzo tęsknił za własnym tematem”. Również Aronson, wspomina, że gdy po studiach na uniwersytecie Brandeis wybierał kolejną uczelnię, celowo zrezygnował z Harvardu, gdzie otrzymał propozycję pracy, gdyż byłby to wprawdzie „łatwiejszy i bezpieczniejszy wybór”, ale za to groził, w jego poczuciu, uzależnieniem od Maslowa i Davida McClellanda, z którymi już wcześniej z dużym powodzeniem współpracował i z którymi łączyła go wzajemna sympatia [Aronson: 2011].

Współpraca

Kolejnym identyfikowanym często przez naukowców w ich własnym relacjach czynnikiem warunkiem sukcesu jest udana współpraca. Ludwick Fleck, opierając się na swoim wieloletnim doświadczeniu pracy w oddziale szpitalnym, stwierdza, że nawet „że uzbrojony we wszelkie narzędzia intelektualne i materialne nowoczesny badacz nigdy nie będzie wstanie wyodrębnić z całości występujących przypadków, różnorodnych objawów choroby i jej następstw, odsegregować od komplikacji i powiązać ich w jedną całość”. Poradzić sobie z tym może jedynie zespół badawczy. [Fleck: 1986, 59]

Z relacji Watsona wynika jasno, że to bliska współpraca z Crickiem utorowała im obu drogę do nagrody Nobla. Crick wprawdzie już wcześniej bardzo interesował się strukturą DNA, ale do czasu przybycia Watsona, nie angażował się w tego rodzaju badania, nie znajdując odpowiedniego wsparcia.

70

Ale teraz, mając w labie mnie, zawsze gotowego do rozmów o genach, Francis przestał trzymać swoje rozmyślania o DNA w tyle głowy (…) . [Watson:1980, 7]

I odwrotnie: dla Watsona kontakt z Crickiem od początku okazał się bardzo cenny:

Od pierwszego dnia w labie wiedziałem, że nie wyjadę z Cambridge przez długi czas.

Wyjazd byłby idiotyzmem, ponieważ od razu odkryłem frajdę z rozmów z Francisem Crickiem. [Watson:1980, 7]

Inny laureat nagrody Nobla, Daniel Kahneman, przedstawia swoją współpracę naukowa z Amosem Twerskim jako niezwykle relację bliską i dobroczynną dla obu:

Przyjemność, jaką czerpaliśmy ze wspólnej pracy, dawała nam niezwykłą cierpliwość.

Dużo łatwiej jest dążyć do perfekcji, gdy człowiek się nie nudzi. Co więcej, ostrożnie stosowaliśmy swój krytycyzm. Obydwaj, Amos i ja byliśmy krytyczni i skłonni do polemiki, on chyba jeszcze bardziej niż ja, ale w ciągu lat naszej współpracy żaden z nas nigdy nie odrzucił z miejsca niczego, co drugi powiedział. A wręcz, jedną z największych radości z tej współpracy było to, że Amos często dostrzegał sens moich mglistych pomysłów wyraźniej niż ja sam. (…) Byliśmy wystarczająco podobni, by

Dużo łatwiej jest dążyć do perfekcji, gdy człowiek się nie nudzi. Co więcej, ostrożnie stosowaliśmy swój krytycyzm. Obydwaj, Amos i ja byliśmy krytyczni i skłonni do polemiki, on chyba jeszcze bardziej niż ja, ale w ciągu lat naszej współpracy żaden z nas nigdy nie odrzucił z miejsca niczego, co drugi powiedział. A wręcz, jedną z największych radości z tej współpracy było to, że Amos często dostrzegał sens moich mglistych pomysłów wyraźniej niż ja sam. (…) Byliśmy wystarczająco podobni, by