• Nie Znaleziono Wyników

O słowie polskiem i konjugacyach jego : wraz z wstępem krytycznym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O słowie polskiem i konjugacyach jego : wraz z wstępem krytycznym"

Copied!
98
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

O -Słomie JM sIitein

* l t

-KonjuflacijncO jeflo,

wraz

Z W S T Ę P E M K R Y T Y C Z N Y M

napisał

IS. C e g i e l s k i ,

F ilo z o fii D o k to r.

POZNAŃ,

(6)

i i i i i t

(7)

Wstęp krytyczny.

I iz ie s ię ć lat te m u , ja k napisałem b y ł rozpraw ę o S ł o w i e P o l - s k i e m umieszczoną, w ów czesnym O r ę d o w n i k u N a u k o w y m . B y ł to p ierw szy o w o c kilk oletn iej m ej p ra cy na polu badań j ę ­ zy k o w y ch , k tórym całe m oje życie z zam iłow aniem p ośw ięcić m yślałem . W y d a ją c na świat tę p rób k ę studjów odbytych p o d p rzew od n ictw em sław n ego lin g w isty B o p p a , m iałem zam iar na najw ażniejszej i najtrudniejszej części G ram m atyki P olsk iej w ska­ zać rodak om m oim d r o g ę , ja k ą tajem nic ję z y k a d o ch o d z ić, i p o ­ dać s p o s ó b , w ja k i p ra w d y w organizm ie ję z y k a zam knięte b a ­ d a ć, na ja w w y d o b y w a ć i w um iejętny system iikładać należy. N ie przestając na zew nętrznych a m ylnych zjaw isk ach języ k a w dzisiejszej je g o p o s ta c i, ani też w ciasnych zam ykając się granicach sam ego ję z y k a p o ls k ie g o , starałem się z p ra w id eł g ło so w y c h w szystkim ję z y k o m In d o - E u rop ejsk im w spóln y ch , z p ierw otn ych p od ob ień stw ję z y k ó w p ok rew n ych i szczątk ów form pierw otn ych p o całej E u ro p ie rozrzu co n y ch , w y d o b y ć o r ­ ganiczne i zasadnicze praw a form acyi S ło w a P o ls k ie g o , a z e ­ brany m a terya ł rozjaśn ić św iatłem i oży w ić duchem praw dzi­ w ej um iejętności. D la tego pierw szą cześć rozp ra w y p o ś w ię ­ ciłem zastanow ieniu się nad naturą i znaczeniem S ło w a w o g ó

(8)

n o ś c i, a drugą, zbadaniu pierw otn ych cząstek w skład S łow a P o ls k ieg o w ch od zą cy ch i u łożen iu form stąd p ow sta ły ch w sy ­ stem na pew nych i istotn ych zn am ionach oparty.

N ie przeczu w a łem w ó w c z a s , że pierw sza ta praca w za ­ w od zie um iejętności ję z y k a będ zie dla m nie zapew ne ostatnią; dla cze g o tak m a ło przez G ram m atyków naszych b y ła u w zg lę ­ d n ion ą , o tern sąd nie m nie przystoi. Z n ie w o lo n y opu ścić sta­ n ow isko ściśle n au k o w e, przyp atryw a łem się odtąd n ieco zdała szerm ierstw om g ra m m a ty czn y m , a przez p a m ięć i m iło ść do nauki przez lat kilka pielęgn ow a n ej utyskiw ałem nad tern, że um iejętność jęz y k a n aszego tak m a ło pow ażn ie i m ało filo lo g i­ cznie b y ła i je s t trak tow a n ą , że p ra w d y gra m m a ty czn e, jasne ja k dzień b iały , nie są je s z c z e u zn a n e, że p o tylu g łęb ok ich badaniach B o p p a , B o b r o w s k i e g o , M i k ł o s i c z a , S z a f a ­ r z y k a i in n y ch , gram m atyki nasze naiw nem i je s z c z e a często śm iesznem i ch ełp ią się fałszam i. I ja m ju ż p rzed lat dziesięciu nie je d n e zbadał p ra w d ę ; nie je d n o w sk azałem p r a w id ło w ję­ zyku n aszym , które w p ow a żn y ch eu ropejskich gram m atykach od daw na za elem entarną u ch od ziło zasadę; a w szelak o dziś je s z c z e , ja k gd yb y nikt n igd y o tem nie b y ł p is a ł, czytam y w pow ażn ych traktatach spostrzeżen ia i w n iosk i g odn e dyletan ­ tó w , ale nie G ra m m a tyk ów uczon ych i sp ecyaln ych . T a k ie tra­ ktow anie i zeczy uważam za p on iżen ie nauki i lekcew ażenie c z y ­ telnik ów n a ro d u , k tóry niegdyś p rze w o d n iczy ł ośw iacie eu ro­ p e jsk ie j, a dziś nie py ta o t o , co o w łasn ym je g o ję z y k u piszą N iem cy lub S ło w ia ń scy pob ra tym cy.

N ie m yślę byn ajm niej u bliżać liczn y m , g orliw y m i pełn ym za słu gi p racow n ik om na n iw ie ojczy ste g o ję z y k a . O ddaję w raz z cały m n arodem w in n y szacunek badaczom i u praw iaczom na­ szego ję z y k a , do których liczę przedew szystkiem K o j i c z y li­ s k i e g o , M r o z i ń s k i e g o , S u c h o r o w s k i e g o , M u c z k o w -

(9)

o c e n io n e g o , a n iew ątpliw ie celu jącego form a i rzeczą Ł a z o w ­ s k i e g o . D odani do nicli g łęb ok ie g o badacza starożytności p o i. sk icli, k tóry w śród p oszuk iw ań h istorycznych odgrzeb u je także starożytne form y i p ra w id ła n aszego jęz y k a . W s z a k ż e , ja k k o l­ w iek w ażne i pełn e zasłu gi są prace u czon y ch naszych o k o ło rozp ozn an ia m ateryi, form i p ra w id eł ję z y k a p olsk ieg o w kształ­ cie je g o d zisiejszy m , sk oń czon y m ; to ja k tylk o ciż sami Grarn- m atycy p rzejdą bliską granicę form i zjaw isk g o to w y c h , p od zw ycza jn y zm ysł p od p a d a ją cych , ja k tylko p ra w d y ja k iejś g łę ­ biej z krytyk ą p orów n a w czą odszukać m a ją , w ted y albo p o - w ierzch ow n em i baw ią się d o m y sła m i, albo n ajd ziw aczniejsze

ro b ią spostrzeżenia. 1)

K ilk a na to p rzytoczę p rzy k ła d ó w .

N ie je s t ju ż dzisiaj ani ta jem n icą , ani o s o b liw o ś c ią , co B op p k rytycznie z b a d a ł, com j a szeroce z zastosow aniem do S ło w a p olsk ie g o w y ło ż y ł o początku i znaczeniu zakoń czeń cza­ so w y ch i osob ow ych w S łow a ch w szystkich ję z y k ó w I n d o - E u ­ ropejskich. P o m im o tych praw d oczyw isty ch ro zw od zą się jeszcze G ram m atycy nasi śm iało i pow ażn ie nad tem , ja k n ietylko S ło w o p o s iłk o w e być w form ach jestem i będę, ale naw et mant, są zakoń czeniem lub dają zakoń czen ia w szystkim innym S ło ­ w om p olsk im . C o w ię k sza , u czą z d ob rą w ia r ą , że te S ło w a p o s iłk o w e należą do pierw szej ep ok i tw orzenia S łó w , a późn iej p o ż y cz y ły zakoń czeń sw oich w szystkim S ło w om in n y m ; ja k gdyb y starożytni P o la c y byli p ie r w o tn y m , najstarszym ludem In d o - E u ro p e jsk im , albo ja k g d y b y sie z grammat.yki jakiej n ajp rzód paradygm atów S łó w je s te m , będę i mam b y li n a u czy li, i d o ­ p iero dob rze je u m iejąc na pam ięć do S łó w innych

przycze-’ ) G orzk ą nam w tej m ierze prawdę powiedział Fr. M ik ło s ic z : „D a s Pol- n isch e, durch seine reich e, originelle L iteratu r unter den Slaviselien Sprachen einen der ersten P la tze einn ehm en d, h a t sich bisher einer m ehr e x t e n s i v e n ais i n t e n s i y e n Pflege seiner G ram m atik zu erfreuen.“ F r. M i k l o s i c h V ergleich en de L autlehre der Slavischen Sprachen. W ie n lb5,v.

(10)

piali. T ak iej to teoryi w yp o w ied zia n ej niejasno przez F . Ż o - c h o w s k i e g o p rzyk la sn ą ł św ieżo D r. R y m a r k i e w i c z w nie­ m ieckiej rozp ra w ie sw ojej o K o n ju g a c y i p o ls k ie j, którą niżej obszerniej n ieco rozbiorę.

N iem niej oczyw istą , praw ie m atem atycznie pew ną je s t pra­ w d ą , stw ierdzoną d ow od a m i ja k b y anatom icznych ro zb io ró w , że fo r m y ja sm i, jasm i jesrn, te same są co sanskr. asrni, grec.

ia/M, łac. sum , i że z ło ż o n e są z pierw iastk u as istnienie ozn a­

czającego i zaim ka mi, tak ja k druga osoba assi, sa m , ja sse,

j e s , es ten sam m ieści piei’w iastek i przytarty p óźn iej zaim ek

o so b y drugiej. B y ła ta praw da daw n o znana przedem n ą, ja m ją p ierw szy w polskim ję z y k u w y łu s z c z y ł, i do S ło w a p o lsk ie g o za sto sow a ł w e w szystk ich odcien iach. K to b y o praw dzie tej teo­ ryi w ą tp ił, i n ow ą w m iejsce je j ch ciał p o d a ć , ten by podstaw y jej w y w r ó c ić , a n ow e dla nauki now ej postaw ić i p o p rzeć p o ­ w inien. N ie u cz y n ił tego u czon y nasz dziejop is M a c i e j o w s k i , i nie w achał się p ow a g ą sw oją za bałam u cić ła tw ow iern ych , a ośm ielić lub u tw ierd zić dyletantów ba w iących się ety m ologią ja k p olity k ą p rzy herbacie. ł ) P o d łu g M a cie jo w sk ie g o now ej nauki form y ja z m i, ja s z e , ja s t i t. d. zło ż o n e są z dw óch zaim ­ k ów , z k tórych pierw sze m iejsce w w szystk ich osobach zajm uje osob a pierw sza j a , a dru gie dop iero m iejsce trzy o so b y różne

m i, sf, l czyli ten, tak iż w pierw szej o sob ie m ó w ił P o la k , że

je g o j a je s t dla m i, t. j . dla n ie g o , do drugiej osob y m ó w ił, że je j Ja je s t dla siebie i t. d. P o tęp ia taki w y w ó d n ietylk o ana­ tom ia gra m m a tyczn a, ale i loik a ba rd zo kręta i z a w iła ; ale M a c ie jo w sk i, który d osy ć m a sła w y oryg in a ln ości w in nych na­ ukach do w y d z ia łu je g o n ależą cy ch , w o la ł i tu ja ś n ie ć ory g in a l­ n ością w ob e c p rofa n ów , aniżeli w ob ec p ra w d ziw y ch zn aw ców rzeczy u ch od zić za zn aw cę ź r ó d e ł, z k tórych się p od o b n y ch rzeczy n a u czy ć m ożna. U s z ło kiedyś naszym fa n ta sty czn o -a b stra k cy j-

(11)

nym e ty m o log o m p o w ie d zie ć, że w i a d o m o ś ć je s t to co ma

iv j a sw ój dom ; u szło K am ińsk iem u i Jezierskiem u u c z y ć , że

cząstka j e w S ło w ie jestem „je s t p ierw orod em S ło w a , je s t tętnem w szystk iego stw orzen ia , że w j e zło ż o n e są nasiona w szystkich p o ję ć p r z e d m io to w y c h , “ ch o cia ż gram m atyka p ow ażn a uczy, że

to j e w łaśnie w S ło w ie jestem żadnego m ateryaln ego nie m a zn a­

c ze n ia ; ale nie p rzy stoi pow ażn em u b a d aczow i starożytności, je d n o albo za sło n ić się p ow ag ą u czon y ch fa c h o w y c h , a lbo u za­

sadn ić sw oje d o m y s ły d ow od am i godn em i n a u k i, o której pisze. Znana je s t ja k o jed en z w ażnych śro d k ó w p ierw otn ej for- m a cyi tak nazw ana R e d u p l i k a c y a t. j . P o w t ó r z e n i e tego sam ego g ło s u , k tóre to zjaw isk o w yjaśn ić się starałem w r o z ­ praw ie m ojej „ o P o w s t a n i u M o w y i J ę z y k ó w . “ Ś lady ta ­ kiej r e d u p lik a cy i, w yraźn e w języ k u sansk ryckim , greckim i ła ­ ciń sk im , u nas w w yrazach T a t a , M a m a , rzadko je s zcze n a­ potyk ają się w s ta r y c h , dziś za nieregularne u ch odzących form ach ję z y k ó w S łow iań sk ich . W y k a za łem zabytek takiej redu plik acyi w 3. osob ie 1. mn. d a -d z ą od dać.; m y ślałem , że ja k nikt nie w ątpi o tem zjaw isku w sansk. d a-d an ti, grec. d i -d o v n , tak też żaden G ram m atyk w ą tp ić nie będzie o takim sam ym p o ­ czątku form y dadzą. F o r m y jed zą i wiedzą niem niej ja sn o i n iew ątpliw ie tłóm aczą się pochodzeniem o d ź r ó d ło s ło w u ja d i w iad, c ze g o św iadkam i są sans. a d -m i, g rec. i o c o , ła c. edo i edunt. I tom w rozp ra w ie m ojej o S łow ie w r. 1842 w y łu - szczy ł i p o p a rł d ow od n ie porów n an iem i naturalną przem ianą g ło s e k , a to sam o ja k o rzecz znaną w y p o w ie d z ia ł w r. 1847. S z a f a r z y k w E lem en tach Staro - C zeskiej G ram m atyki. P o m im o to dziś je s z c z e u czą nasi G ram m atycy, a m iędzy nim i nawet sam Ł a z o w s k i , że starzy P o la c y m ów ili dadzą dla o d różn ie­ nia od d ają, wiedzą od w ieją, jed zą od j e ją . F . Z o c h o w s k i tak dalek o naw et n a iw n ość sw oje p o s u n ą ł, że w yczy taw szy nie w B o p p ie , ani B o b ro w s k im , ani Szafarzyku — ale w R o zm o

(12)

-w ach francuzko -p o ls k ich P an i B ocą u el pr. S k ib iń sk ie g o , S ło -w o

jjeść przez dw a j j p isa n e , w p a d ł na tę filo z o ficz n o -p o r ó w n a ­

w czą m y śl, że P o la k kiedyś „ p o u tw orzeniu S łow a być i je g o cza sów (są s ło w a au tora) p rzy stą p ił do urabiania S ło w a jeść za p o m o cą tego u tw o rzo n e g o S ło w a być“ i w tedy zapew ne przy d ob ry m kąsku w iecz erzy u tw o rz y ł form y n astępu jące:

j e ś ć j e s t — jj e j e ś ć j e s t e ś = jje s z j e ś ć j e s t e m = jjem i t. d.

C zy ż m ożna nauce ję z y k a w yk szta łcon eg o w narodzie w y ­ k ształcon ym w yraźn iejsze dać św iadectw o u b ó stw a ? C zyż m o ­ żna p u b lic z n o ś c i, dla której się p is z e , w iększe ob ja w ić lek ce­ w ażen ie? P rzyjm ie autor M ó w n i p o l s k i e j i tę je s z c z e p rzy sp osobn ości u w a g ę , k tórą i do M a c i e j o w s k i e g o teory i o cz a ­ sach rozw iniętej w P i ś m i e n n i c t w i e je g o zastosow an ą m ieć c h c ę , t. j . tę u w a g ę , że n arody p ie n r o tn e nie tw o r z y ły form różn ych z n am ysłem i rozm ysłem p o s o b i e , ty lk o w m iarę ży ­ w eg o p o ję cia i p otrze b y ryczałtem o b o k s i e b i e .

N ie w spom nę o diatrybach S e m e n e n k i w p rzed m iocie S ło w a p o ls k ie g o , bo Sem enen ce praw da o S ło w ie o b j a w i o n ą zo s ta ła , a nauka G ram m atyki ma z um iejętnem badaniem do czynienia. S k o ń czę tych k ilk a p r z y k ła d ó w na sp osób traktow a­ nia badań ję z y k o w y c h przyp om n ieniem w y ło ż o n e j przezem nie teory i o tw orzen iu S łó w C z ę s t o t l i w y c h . W y k a z a łe m , ż e j e - dynem i stałem znam ieniem częstotliw ości w S ło w ie je s t g ło s a, p rzep row a d ziłem tę zasadę przez w szystk ie k on ju ga cy e i form y, tak iż najm niejszej w ą tp liw ości o tej zasadzie b y ć nie m oże. P o m im o to żadnem u z G ra m m a tyk ów naw et tej kw estyi p o d ją ć i rozebrać się nie p o d o b a ło , i w o lą w szy scy b łą k a ć się po m a­ n ow cach p r z y p a d k o w o śc i, an iżeli w g łę b sze zapuścić sic badanie. W sza k że w ob ec tak upartej stagnacyi za p ocieszają cy sym ­ ptom postępu uw ażać można t o , że w iększa część G ram m

(13)

aty-k ów m yślących z w ró c iła pracę sw oje do najw ażniejszej i n a j­ trudniejszej części ję z y k a , t. j . do S ł o w a , w ied zą c że tam je s t rozw iąza n ie w szelkich tajem nic i praw ję z y k o w y c h . I lu bo w ielu na tej w in n icy n iep o w o ła n y ch staw ało i stawa rob o tn ik ó w , to przynajm niej g o rliw y ten p op ęd u spraw iedliw ia o w o : „ I n m a - g n i s v o l u i s s e s a t e s t . “ W tem zaś w szy scy badacze S ło w a p olsk ieg o najbardziej b łą d z ili, że całe rozw iązanie trudności w S ło w ie przyw ięzy w ali do zew n ętrzn ego u k ładu w tak nazw ane kon ju gacye.

T o sam o zadanie za ło ży ł sobie D r. R y m a r k i e w i c z , w roz­ p raw ie um ieszczonej w teg oroczn ym P r o g r a m i e s z k o l n y m t u t e j s z e g o G i m n a z y u m k a t o l i c k i e g o . L u b o j ą z urzędu napisał po n iem ieck u , zatem nie bezpośx-ednio dla P o la k ó w i li­ teratury p o ls k ie j, lu b o w niej n ow y ch nie ob ja w ił ba d a ń , a dużo starych p o w tó r z y ł b łę d ó w ; to w szelako przez szacunek dla p o ­ w ażnej form y krytycznej i u m iejętn ej, w ja k ą pracę tę p r z y o ­ d z ia ł, mam sob ie za o b o w ią ze k bliżej się nad nią zastanow ić. T y m bardziej się do tego p o c z u w a m , że P r o fe s s o r R ym arkie- w icz zadał sob ie pracę o d b y cia k ry ty czn eg o p rzeglą d u w s z y ­ stkich g łó w n y ch system ów , a sw ój w ła sn y chce m ieć w yn ikiem i dopełnien iem ty c h , k tóre g o p o p rze d ziły .

R y m a rk iew icz p op a d ł w ten w ielk i b łą d , w sp óln y dotąd w szystkim praw ie badaczom S ło w a p o ls k ie g o , że zam ierzając u ło ż y ć za sad n iczy system K o n ju g a c y i, nie od różn ił w aru n k ów i zn am ion różn y ch F o r m S ło w a od w aru n k ów i znam ion r ó ­ żnych P a r a d y g m a t ó w tegoż S łow a . W zw ycza jn ym , sz k ol­ n y m , że tak r ze k ę , ję z y k u gram m atycznym nazyw am y je d n o i drugie K o n ju g a c y ą ; w ła ściw iej s łu ż y ło b y to m iano F orm om , aniżeli P arad ygm atom czyli W z o r o m O dm iany. G ło w n e m zna­ m ieniem F o rm czyli K o n ju g a c y i je s t w ła ściw y i charakterysty­ czny sp osób urabiania k o ń cow y ch k szta łtów S ło w a ; g łów n em zaś znam ieniem P arad yg m a tów czyli W z o r ó w je s t jed n o sta jn e z e ­

(14)

10

w nętrzn e brzm ien ie gotow ych ju ż tychże k szta łtów k oń cow ych . P arad ygm a ta czy li W z o r y O dm iany są p orządn ym u k ła ­ dem S łó w p o d łu g jed n osta jn y ch , p ow ta rza ją cy ch się brzm ień, czyli p o d łu g zew nętrznych podob ień stw w zakoń czeniach S ło w a ; mniej potrzebne i chyba tylko do ja sn e g o przeglądu słu żą ce P o la k o m sa m y m , niezbędne są dla nauki c u d z o z ie m c o m , którzy rozm a itości i m n óstw a za k oń czeń inaczej ogarnąć nie m ogą, ja k ty lk o przez p a m ięciow e n auczenie się jed n ostajn ych W z o r ó w . W z ię ły one sw ój początek p rzy nauce sk oń czon ych i stężałycli je ż y k ó w sta roży tn ych , i słu żą za u łatw iają cy sp osób nauczeniu się ję z y k ó w ob cy ch w o g óln ości. N iem asz w ich u k ładzie ż a ­ dnej w ew n ętrzn ej, na p ew n ych w arun kach fo rm a cy i opartej k o ­ n ieczn ości; ja sn y i p rak ty czn y rozk ła d p o d łu g różn ic n ajw yra­ źn iejszych g łó w n e m je s t ich zadaniem i zaletą najw iększą.

In n e zadanie m a system atyczny i u m iejętn y u k ła d S ło w a w F o rm y czy li K o n ju g a c y e , przezn aczony nie dla rep ety cy i ża­ c zk ó w szkolnych ani cu d zoziem ców , ale raczej dla p r a w d y n a ­ u k o w e j . U k ła d a ć S ło w a w K o n ju g a c y e , je s t to dobierać je p o d łu g sp o so b u , ja k im się k oń cow e ich k ształty u tw o iz y ły , p o ­ d łu g w aru n ków , p o d ja k ie m i się te k oń co w e kształty u io b iły , oraz p o d łu g k on iecznych zm ian fon ety czn y ch , które przez w za ­ je m n y w p ły w Z r ó d ło s ło w u i Z a k oń czeń p o w sta ć m u siały. K to

odg ad n ie sp osób łą czen ia się Ź r ó d ło s ło w u z Z a k oń czen iem , kto dop a trzy środ k ów do teg o p o łą c z e n ia , i praw , p o d łu g k tórych się to d z ie je , i zm ia n , ja k ie stąd p o w sta ły w zrósł ej całości, kto w reszcie te sp osoby, ś r o d k i, p ra w a i zm ian y do ogólnej sp row adzi zasady, ten zn ajdzie zn am iona i w a iu n k i K on ju g a cy i. Ilo ś ć ich zależy od ilo ś ci tych sp o so b ów i w aru n k ów łą czen ia się Z a k oń czeń z Ź r ó d ło s ło w e m , ja k o też o d k ształtów , ja k ie

z teg o p ołą cz en ia pow stają.

R zeczą je s t n atu raln ą, że te same sp o so b y łą czen ia się za­ k oń czeń z Ź r ó d ło s ło w a m i p o cią g a ją za sob ą najczęściej takież

(15)

same brzm ienia w form acya ch stąd p o w s ta ły ch , i a v takim ra­

zie K o n ju g a cy a spotyka się z Paradygm atem odm iany. D la tego to niejeden w zó r R y m a rk iew icza i innych G ram m atyk ów o d ­ pow iad a takiej samej F orm ie czyli K o n ju g a cy i genetycznie u ło ­ żonej. N ie za w sze przecież te same sp o so b y i w arunki form acyi k oń cow ych k ształtów p ocią g a ją za sobą p od ob ień stw o b rzm ie ­ nia k o ń c o w e g o , ja k na o d w ró t niezaw sze p od o b n e brzm ienia k oń cow e św iadczą o tożsam ości g en etyczn eg o p ow sta n ia tych brzm ień. Z tych to dw óch różn y ch zjaw isk n ależy sobie ścisły zdać rach u n ek , aby odda ć nauce ja k o n a u ce, co je j się. należy, a prak tyce ja k o p ra k ty ce , co je j je s t pożyteczne. Ż e zaś rza­ dziej daleko zdarza się , ab y te same w arunki form a cy i w y w o ­ ła ły różn e brzm ienia k o ń c o w e , a częściej daleko z przyczyn fon etyczn ych zdarzać się m u si, że p od ob n e są brzm ienia k o ń ­ c o w e , c h o ć różn e b y ły p rzyczy n y ich p o w sta n ia ; przeto n iew iele zb aczać zw yk ła K on ju g a cy a od P arad ygm a tów , ale dalekie z w y ­ k ły by w a ć P aradygm ata od praw dziw ych znam ion K o n ju g a cy i. N a tę różn icę m iędzy K on ju g acya m i a W zora m i O dm iany zw róciłe m b y ł ju ż u w agę G ram m atyk ów w r. 1842. na w stę ­ pie m ojej rozpraw y o S ło w ie , i pow in ien em b y ł tylko dodać je s z c z e , co w tern drugiem w ydaniu cz y n ię , osob n y rozk ła d W z o r ó w p o d o b n e j odm iany. P o m im o to D r. R y m a rk ie w icz, bądź że n iew szystko lub w szystko n iebaczn ie c z y t a ł, bądź że mu to do w yobrażeń je g o i w id ok ów nie p r z y p a d ło , sili się na filo­ zoficzn o-g ra m m a ty czn y w y w ó d k o n i e c z n o ś c i takich a nie in n y ch , i tylu a nie m niej ani w ięcej K o n ju g a c y i opartych na p od o b ień stw ie i różn icy brzm ień k o ń c o w y c h ; ja k g d y b y zbicie w szystk ich p rzy p a d k o w y ch , z różn ych p rzyczy n p och od zą cych pod o b ień stw , albo zn ow od dzielen ie t e g o , co ma te same p r z y ­ czy n y i zjaw isk a , m o g ło m ieć rozum ną k o n ie cz n o ść, i to je s z c z e a p r i o r i w ysnutą. Z a przyk ład p r z y t o c z ę , że R y m a rk iew icz p od jed n e pierw szą K o n ju g a cy ą p o d c ią g n ą ł S ło w a bodę i dłubię,

(16)

lu bo ró żn ica w Czasie P rzeszłym i p rzy p a d k ow e, pozorn e p o ­ dob ień stw o w C zasie T era źn iejszy m S ło w a te od siebie rozłą cza i zu p ełn ie różn e w e d łu g brzm ienia i form a cyi naznacza im m iej­ sce. T a ż to p ozorn a k on ieczn ość k azała R y m a rk iew iczo w i całą klassę S ł ó w : p ić , ?’y ć , truć i t. p. w y rzu cić z przyjęty ch trzech K o n ju g a c y i i strącić do rzędu n ieregu larn ych, p om im o iż są n ajregularniejsze. D la tego ju ż w tem m iejscu p o w ied zieć m ogę, że zakrój zew n ętrzn y r o zp ra w y R y m a rk iew icza je s t b a rd zo filo­ zoficzn y i na w ielk ą skale za łożon y, a rezultat, do k tórego się przez k on ieczn ości fon etyczn e i log iczn e przedziera, je s t w p o ­ rów naniu nieznaczny. W ię k sza u n iego bram a, aniżeli k ościół. G d y z tak różn eg o z R ym a rk iew iczem zapatrujem y się sta­ n ow isk a na b u d ow ę S ło w a i w arun k i form je g o stan ow iących K o n ju g a c y e , p rzeto i sp ór z nim tru dny i p orozu m ien ie n ie ła ­ tw e. P rzy zn a ję n a w et, że ła tw iej m nie b y ć w yrozu m ia łym na tw ierdzenia R y m a rk iew icza , an iżeli jem u na m o je ; b o z cha­ rakteru je g o k rytyki w id a ć , że się w system ie m oim i w aru n ­ kach je g o nie r o z p a t r z y ł, a naw et w szczeg óła ch z p ow agą zbija rzeczy, których m i się tw ierd zić ani ś n iło , a z których potem au tor dalsze w y cią g a w nioski.

N a sa m p rzód m yli się m ocn o D r. R y m a rk ie w icz, je ż e li tw ier­ dzi , że w aru n k i F orm czy li K o n ju g a c y i, ja k j e w rozp ra w ie m ojej w y ło ż y łe m , należą raczej do teory i o t w o r z e n i u w y ­ r a z ó w aniżeli do p r a w i d e ł o d m i a n y ( do W o r t b i l d u n g , ja k on m ó w i, a nie do W o r t b e u g u n g ). N ie p r z e c z ę , że g d y ­

bym p is a ł całą G ra m m a ty k ę, to w y w ó d o pierw otn em sk łada­ niu Ź r ó d ło s ło w u z zakoń czeniam i i o form acyach stąd w y n i­ k ły c h , n ależa łb y do części traktującej o tw orzeniu w y ra zów , a rezultaty sa m e, ja k ie się w S ło w ie u staliły, p oszły b y z od- nośnem zastosow an iem p o d rubryk ę w ła ściw y ch K on ju g a cyi. A le ob rab ia jąc specyalną m ateryą sam ego S ło w a , i układając system je g o na n ow ych orga n iczn ych zn am ion a ch , m usiałem

(17)

dla uzasadnienia tych znam ion i tego system u cofn ą ć się do pierw otn ych elem entów tw orzenia się fo r m , bo na tych w łaśnie elem entach orga n iczn y p o d z ia ł K o n ju g a cy i op rze ć p ostan ow i­ łem . N ie tajna m i w ięc je s t ró żn ica m iędzy tein , co przyp ada teoryi o tw orzen iu się w yra zów i fo r m , a tem , co należy do w aru n ków u kładania systemu K o n ju g a c y i; nie w ynika w szakże z tej różn icy , aby sp osob y i w arun k i p ierw otn ego zrastania Ź r ó - d ło s ło w u z zakoń czen iam i nie m ia ły nic w sp óln eg o z organ i­ cznym p o d zia łe m na K on ju g a cye. O w szem tw ierdzę, że je d y - nem zasadniczem znam ieniem ró żn icy w K on ju g a cy a ch jest sp osób zlania się Z a k oń czeń z Ź ró d ło s ło w e m i postać form , ja k a ze zlew ku tego p ow stała . W szy stk ie inne znam iona u w a ­ żam za n ieorg a n iczn e, na p odob ień stw ie brzm ień o p a rte, w y ­ starczające do odm ian y S łó w p o d łu g W z o r ó w , ale nie do u za­ sadnienia orga n iczn e go p od zia łu na K o n ju g a cy e .

P rzy stęp u ję do kw estyi o P i e r w i a s t k u . Z d aje się R y m a r- k ie w ic z o w i, żem p o m iesza ł P ierw iastek z Ź r ó d ło s ło w e m ; a p rze - c ie ż , g d yb y b y ł z u w a gą c z y ta ł, com o tej różn icy na stronie 282 O rędow n ik a w osobnym przypisku p o w ie d z ia ł, b y łb y się p r z e k o n a ł, żem n ietylko d w óch tych rzeczy nie p o m iesza ł, alem j e bardzo ściśle od g ra n iczy ł i ozn aczył. W szak że, pon iew aż w y ­ kazałem , że n iekiedy Ź r ó d ło s łó w dla gram m atycznej form a cyi ten sam praw ie je s t co i je g o P ierw ia stek , ja k n. p. mr, p r , tr,

p c h , w S łow a ch mrzeć, p r z e ć , trzeć, pchnąć, — umarł, p a r ł, tarł, pchnąl, a przynajm niej n iew ątpliw ą rzeczą się b y ć zd a je, że p o ­

w yższe g ło s y i kilka im p o d o b n y ch , są P ierw iastkam i; stąd zapew ne m ylne zdanie je g o , ja k ob y m Pierw iastku nie od ró żn ił od Z r ó d ł o s ło w u , c h o ć mu i nazw a i form a m oich Ź r o d ło s ło - w ó w przez ca ły cią g rozp ra w y różn icy tej d ow od zi. J eźli zaś R y m a rk iew icz Ź r ó d ło s ło w y m oje czyn , g ol, rob, mieni b y ć P ie r ­ w iastk am i, a Ź r ó d ło s ło w y chce m ieć w kształcie czyni, goli, robi. i t. p ., w tedy bardzo gru bo się m y li, i zdaje się n iew iedzieć.

(18)

że ch oćby g ło s y czyn, g ol, r o i , nie b y ły Ź r ó d ło s ło w a m i, tob y jed n a k P ierw iastkam i nie b y ły , bo tych form a i brzm ienie, ja k to na innem m iejscu w y k a za łe m , daleko są prostsze i p o m ro- kiem dawnej p rze szłości osłon ion e.

M niejsza b y ło b y o to n ieporozum ien ie z p ow odu ró żn icy m iędzy P ierw iastkiem a Z r ó d ło s ło w e m , g d y b y R ym ark iew icz, k tóry w S ło w a ch p o w y ż szy ch g ło sk ę i, tak ja k w słow a ch sta­

nąć, minąć g łos ną do Z ró d ło s ło w u d o lic z a , nie b y ł mi zn ów

dziw nych p o r o b ił zarzu tów o P r z y b r a n ą , r) ja k j ą odtąd w p o ­ rów naniu z utartem ju ż m ianem P r z y b i e r a j ą c e j n azy w a ć będę ( B i n d ę 1 a u t u R y m a rk iew icza ), i g d yb y na fałszy w y ch k on sek w en cya ch fa łszy w e g o zarzutu nie opierał dalszych zn ów zarzu tów . A n ajp rzód dziw i się a u to r , o którym m o w ie , sp rze ­ cz n o ś ci, w ja k ą p op a ść m iałem przez to , że lu bo Ź r ó d ło s łó w m ienię b y ć g łó w n ą S ło w a częścią , to w szelako w u kładzie sy ­ stemu K o n ju g a c y i o d tej zasady od stę p u ję , i rzecz tak p o d ­ rzę d n ą , ja k ą je s t P r z y b r a n a , za norm ę w rozk ład zie K o n ­ ju g a c y i u w ażam ; 2) ja k g d y b y w ażn ość Z ró d ło s ło w u co do z n a ­ c z e n i a , daw ała mu charakter i p raw o do r ó w n eg o figurow an ia w o d m i a n i e S ło w a . O tóż raczej p rzeciw n ie p o w ied zie ćb y m o ­ żn a, że w ażn ość Z r ó d ło s ło w u ze znaczenia p och od z ą ca , czyn i go oraz częścią S ło w a sta łą , m niej ru ch om ą i zm ien n ą, i ni- gdziem też o odm ianie Z r ó d ło s ło w u nie m ó w ił i m ów ić nie m óg ł. N ie m a w ięc taki zarzut n ietylko d o w o d u , ale nawet lo ic z n e g o p o w o d u , tak ja k nie m a d ow od u i te n , żem P r z y ­ branej ani od Z ak oń czeń ani od Z ró d ło s ło w u n ależycie nie o d ­ ró ż n ił. N ie m og ę b ow iem u w ażać za d o w ó d , co zaraz p od na­ stępnym czytam n u m erem , t. j , że zg łosk ę ną w S łow a ch na

*) P r z y b r a n ą n azyw ać będę głoskę lub zgłosk ę pośredniczącą m iędzy Zródłosłow em a Zakończeniem S ł o w a , n. p. a w Słow ie koch - a - ć , ną w S ło ­ wie m i - n ą - ć.

(19)

nać za P rzy b ra n ą u w ażam , chociaż ona p o d łu g zdania m ego

k rytyka do Ź r ó d ło s ło w u należy. T o ć j a w łaśnie tw ierd zę, że

ną do Ź r ó d ło s ło w u nie należy, że je s t z g ło s k ą P r z y b ra n ą , i w ła ­

śnie j ą n ależy cie od Ź ró d ło s ło w u odróżniam i oddzielam . D la cze g óż to p rzecie P ro fe sso r R ym a rk iew icz zg ło sk i ną za P rzyb ra n ą u w ażać nie p ozw a la ? O to p od ob n o dla tego, że ona nie je s t środkiem k on ju gow an ia , że istniała przy Ź r ó d ło - s ło w ie , zanim je s zcze o kon ju gow an iu m yślano ( s i c !) , że je s t w ięc cząstką Ź r ó d ło s ło w u , k tórego znaczenie zm ien ia, a p rzy ­ najm niej m iarkuje. A to li nietylkom ja P rzyb ra n ej ną znaczenia nie o d m ó w ił, alem naw et w sw ojem m ie jscu , p o d F o rm ą z tem zn a m ien iem , p rzyzn a ł je j w yraźn ie znaczenie Jed n otliw ości i M om en talności. W szak że nie idzie za tem , aby zg łosk a ną m ając to zn aczen ie, nie słu ży ła oraz za osobn e znam ię zew n ę­ trznej form acyi i nie p e łn iła fu nkcyi P rzyb ra n ej. Sam R y m a r- k ie w icz, p om im o u czczen ia w ew nętrznej je j w a rtości, u ż y ł je j za znam ię do osob n eg o działu trzeciej sw ej K o n ju g a c y i, a tw ier­ dzenie m o je , że pom im o zn aczen ia jest także P r zy b ra n ą , op ie ­ ram dosyć m ocn o na tem , że te same Ż r ó d ło s ło w y , które ją p rzy b iera ją , n. p. skub, ł u p , gas, sta, m i, są zu pełn em i Ź r ó - d łosłow a m i i bez niej w S łow a ch skubać, łu pać, gasić, stać, mi­

ja ć i t. p . W y k a z a ć m og ę to sam o na g ło s c e a , k tóra ch ociaż a v S ło w a ch C zęstotliw ych m ieści w sob ie częstotliw ości zn acze­ ni e, w szelako w K on ju g a cy i za P rzyb ra n ą u chodzi. ' )

L u b o przecież R ym a rk iew icz P rzyb ra n ą stan ow czo potępia i z K o n ju g a cy i ją w y p ę d za , przyp u szcza ją w szela k o p o d na­ zw iskiem W trą con ej ta m , g d zie m u je j p o trze b a , to je s t gdzie je j zaprzeczyć nie m oże. P rzy p u szcza pośrednią g ło sk ę a pod

! \r

' ) Jeden z dowodów, ż e P rzybran a ną nie n a leży do Ź ró d ło sło w u , z n a j­ dzie D r. R ym arkiew icz p rz y końcu rozpraw y w U w a d ze do form ow ania Słów C zęstotliw ych w Form ie pierw szćj. Z d aje mi s i ę , że sam ten dowód potrafi go przekonać.

(20)

rzeczon em nazw iskiem w F orm ach rąb- a -lem , tu p -a -łem , p rzy ­ puszcza w in nych F orm ach W trą co n e e i o. N ie d o sy ć w szakże dla um iejętn ego badacza z g o d z ić się na g łosk i pośrednie tam, g d zie nadto b iją w o czy i każdem u p ro fa n ow i są d o s tę p n e , a nie­ kon sekw entnie je s t , raz w o g óln o ści g ło s ó w pośrednich zaprze­ c z y ć , a potem j e w miarę potrzeb y i ok o liczn o ści przypuszczać. B y ły b y w tedy przyn ajm n iej te p r z y p a d k i, w k tórych w y ją tk o w o S zan ow n y P r o fe s s o r g łosk i pośredn ie p rzy p u szcza , w ielk ą an o­ m alią. M nie się z d a je , że n ależą do p ow szech n eg o praw idła . Ż e w reszcie R ym a rk iew icz w S ło w a ch biedź, rość i t. p. niem ających P rzyb ra n ej m j, a odpow ia dających F orm om biegnąć i rosnąć, w yrzu tn ią u patru je, to d ow od zi ty lk o , do ja k ich k on - sekw en cyi d oprow adza go przyjęta za sad a, że g ło s ną k on ie­ cznie do Ź r ó d ło s ło w u należy. Ż aden je s z c z e z G ra m m a ty k ów , ile mi w ia d om o, na m yśl tę nie p o p a d ł; najm niej jed n a k p rzy sta ło jem u coś p od o b n eg o tw ie r d z ić , który o d w o łu ją c się często d o ­ syć do G ram m atyk G re c k ic h , z nich p r z e cie , ch oćb y do m oich w y w o d ó w m a ło p rzy w ięzy w a ł w a r to śc i, d o w ied zieć się m ó g ł, że w S łow a ch g reck ich na vu[u, ja k o osi x - v u - ( u , C e u p - w -[ u i in n y ch , które zu pełn ie naszym S ło w o m na nąć odpow ia dają nikt w form ach osty. - co, osi ę co , sd siĘ a , u rob ion y ch z tematu

d stx, w yrzu tn i nie u p atru je, ow szem każdy g ło sk ę w za P r z y ­

braną uważa.

P o tern w szystkiem niechaj mi w oln o będzie za pew n ić d a­ w n eg o m ego k o le g ę , żem i tw orzen ie S łó w od ich odm iany, i P ierw iastek od Ź r ó d ło s ło w u n ależycie o d r ó ż n ił, i że są P r z y ­ brane , k tóre p o m i m o i ż n a z n a c z e n i e S ł o w a w p ł y w w y ­ w i e r a j ą , n ic przestają b y ć pew nych form a cy i i odm ian y zn a­

mieniem .

N ajm n iej przecież p rzy sta ło R y m a rk iew iczow i przym aw iac mi o n ieodróżn ien ie zakoń czeń k on ju ga cy jn ych . Jam p ierw szy pew nie w języ k u polskim tak obszernie r o z w ió d ł się nad

(21)

za-k oń czen ia m i, ich początza-k iem i zn aczen iem ; ja n ^ je ściśle o d r ó ­ ż n ił ni ety lk o od Ź r ó d ło s ło w u , ale i od P rzyb ra n ej, ja m tych za ­ k oń czeń d op a trzył tam n aw et, gdzie je ju ż tylko z ruin zatar­ tych brzm ień od g rzeb yw a ć n ależało. A le S zan ow n y P r o fe sso r w o la ł ro zczy ta ć się w objaw ien iach Sem enenki i p o ży cz y ć od F . Z o ch o w sk ie g o zakoń czeń S łó w być i mieć, ę od będę, em j e ­ stem, m od mam, j ę od c ze g oś, czego nie p o w ie d z ia ł, aniżeli

rob ią c tak w ażn e w nauce S ło w a zastosow a n ie, rozebrać z u w agą obszern y m ój w y w ó d o za koń czeniach S ło w a P o ls k ie g o . B y ło b y do tw arzy pow ażnej fizy on om ii rozpraw y u czon eg o P rofesso ra zapuścić się c h o ć b y w n ajk rótszy r o z b ió r tak w ażnej kw estyi, i zanim się o św ia d czył za naiw ną teory ą dobierania zakoń czeń

ę , em, m i jję od będę, jestem , mam i jem czy je sm , co każdy

profan z lepszem szczęściem p o t r a fi, przyp atrzy ć się z bliska pierw iastkom za k oń cze ń , za którem i mam pow ag ę nietylko u cz o ­ n ych b a d a czów E u ro p e jsk ich , ale i zd r o w ą loik ę. S p o d ob a ła się im aginacyi autora ta naiw na te o ry a , że n a ró d , u tw orzyw szy sob ie zu pełn ą K o n ju g a cy ą S łó w być i mieć, dob iera ł potem ich zakoń czeń do S łó w in nych. Z ap om n ia ł B y m a rk iew icz wraz^z Ż o - chow skim o te m , co się stało ow em u k sięd zu , k tóry u c z y ł, że P an B ó g u lepiw szy pierw szeg o czło w ie k a z gliny, p osta w ił g o p r z y p lo c ie . A któż ten p ło t w y s ta w ił, za pytał się ch łop nai­ w n ie ; a skąd się w z ię ły ow e zakoń czenia w S łow a ch być i mieć, zapyta się k ażd y autora. Ż a łu ję szczerze, że B y m a rk iew icz u stę­ pem tym o zakończeniach S łow a tak w ielce osłab ił pow ażn e w rażenie sw ojej rozp ra w y. 1)

P u szczam inne szczeg óły , na które o d p ow ied ź u w ażny c z y ­ telnik w samej zn ajdzie rozp ra w ie o S ło w ie , a zdążając do końca,

' ) R adbym też b y ł , a b y autor nie b y ł pow tarzał po Suchorowskim p o ­ kornego podobieństw a m iędzy nŚ?m v a byłem i m iędzy j a o i w a będę. W y g lą d a

® na deryw acyą cepy od cepi. U szło to Suchorow skiem u w roku 1 8 2 9 . , ale m euchodzi badaczow i ję z y k a w r. 1 8 5 2 .

(22)

pytam s ię , do ja k ie g o ś tedy rezultatu d op ro w a d ził D ra R ym a r­ kiew icza w y w ó d je g o filozoficzn o - krytyczny ? Zam kn ąłem ju ż zdanie m oje w tych kilku s ło w a ch : że w całej treści je g o r o z ­ praw y w id ać w ięk szą bram ę aniżeli k ościół. N ie m yślę w szakże odm aw iać au torow i w szelkiej zasłu gi o k o ło K o n ju g a cy i S ło w a P o ls k ie g o , zw łaszcza o k o ło je j zew nętrznej kon stru k cy i; tw ie r­ dzę ty lk o , że ch oćby m sic i zg od ził na trzy je g o K on ju g a cy e z trzem a w każdej podrzędn em i d zia ła m i, to im w szelako tej k on ieczn ości ani filozoficzn ej ani gram m atyczm y p rzyzn a ć nie ra°g<? i j aką autor w system ie sw oim wyAvieść u siłu je. K o n ie ­ czn ość aprioristyczn a w rzeczach tego rodzaju je s t w o g o lę bar­ dzo w ą tła ; troisty p od zia ł na w zó r k ategoryi loiczn ych je s tn a c ią - g n io n y ; a tem mniej k on ieczn ość ta k aloiczn a w zbu dza w iarę u au­ tora n a szego, że tenże li na zew nętrznej postaci b rzm ień , a nie na w ew n ętrzn ych znam ionach system K o n ju g a cy i zasadza. T o też zadają fa łsz troistem u p o d zia ło w i R y m a rk iew icza w szystkie te S ło w a , których w dziew ięć ram nie p o m ie ś c ił, i dla ow ego przym usu sam opas j e puścił.

W szakże w ażn iejsze je s t p y ta n ie, czy p o d z ia ł R y m a rk ie­ w icza je s t organ iczn y, czy i w ozem je st n ow y , i czy naukę S łow a n aprzód posu n ął.

P o d K o n j u g a c y ą P i e r w s z ą p o d cią g a autor Ź r ó d ło s ło w y za k oń czon e na s p ó łg ło sk ę , a dzieli j ą na trzy d ziały p o d łu g sp ółg łosek ję z y k o w y c h , w a rgow ych i syczących. R eprezen tu ją tę K on ju g a cy ą z trzem a działam i te n. p. S ło w a :

1 ■ ‘2. 3. Praes. b o d ę , d łu b ię, k a rzę. In f. b ó ś ć , d łu b ać, ka rać.

Im p f. b ó d ł , d łu b a ł, ka rał.

Jeśli k on ju ga cy a ta ma ja k ieś w sp ó ln e znam ię zasadnicze, to chyba tylk o w Czasie T e r a ź n ie js z y m ; nie w id a ć je j ani w T r y ­ bie B e z o k o licz n y m , ani w C za sie P r z e s z ły m , d w óch form ach

(23)

najznam ienitszych i dla K on ju g a cy i n ajw ażniejszych, l y l k o w iec je d y n a form a Cz. T e ra źn iejszeg o w ią że tę K o n ju g a c y ą ; w sz y ­

stkie inne rozw ięzu ją ją ra cze j, jeśli się au tor do n iep rzyja ciółk i s w o je j, do P rzyb ra n ej albo W trą con ej a nie u ciecze. P r ó c z tego zapyta G ram m atyk um iejętny, ja k a je s t organiczn a przyczyna, że J ęzy k ow a je s t zm iękczon a w O sobie 1, a W a rg o w a n iezm ię- k cz o n a ? Z ap y ta dalej, czy m iędzy drugim a trzecim działem , m iędzy dłubię a karzę je s t taka organiczn a ró żn ica , iżb y się pod jed en pod cią gn ąć nie d a ły, czy je s t ta różn ica tak w yraźna, ja k m iedzy pierw szym a drugim . Iw ie r d z ę w ię c , że n ietylko d ziałów tych żadna organiczn a k on ie czn o ść w je d n e K o n ju g a ­ cyą nie w ią ż e , ale nadto p ierw szy dział z dw om a drugiem i nie ma n ic w s p ó ln e g o , o p rócz p od ob ie ń stw a odm ian y w Cz. T e ­ raźn ie jszy m , a dw a drugie zanadto sobie są bliskie. C o autor o podob ień stw ie tej K o n ju g a c y i niby m ęskiej do R ze czo w n ik ó w m ęskich nadm ienia, to pom im o p op a rcia przez u czon eg o M a ­ ciejow sk ieg o raczej za ła dn y obrazek dla w y o b r a ź n i, aniżeli za praw dę gram m atyczną uw ażać muszę.

D r u g ą K o n j u g a c y ą dają au torow i SI ow a ze Z r ó d ło - słow em na S a m o g ło s k i i na S p ó łg ło s k ę m ię k k ą . a podział tej K o n ju g a cy i w id a ć w tych trzech S ło w a c h :

c z y ł a -v i, trąb i - ę , cierp - ię czyta - ć , trąb i - ć , cierp - ieć czyta - łem, trąb i - leni, cierp - iałem.

Jakie p o w in o w a ctw o , pytam n a jp rz ó d , m iędzy znam ieniem na sa m ogłosk ę a na sp ó łg ło sk ę m iękką? P ierw szeg o działu nie w iąże nic z trze cim , b o w p ierw szy m a p o d łu g autora należy do Ź r ó d ło s ło w u , a w trzecim a o bjaw ia jące się w C z. P r z e ­ szłym je s t g ło sk ą w trą co n ą , w ię c do znam ienia nie należącą. T r z e c i dział nie m a n ic w sp óln e g o z d r u g im , b o w drugim je s t

2 cech ą ź r ó d ło s ło w o w ą , n ależy p o d łu g autora do ź r ó d ło s ło w u ,

a w trzecim je s t i tylk o znakiem m iękczenia, Jnśli odm iana 2 *

(24)

C z. T eraźn iejszeg o w dziale pierw szym i odm iana Cz. P r z e ­ sz łe g o w dziale drugim łą c z y te działy, i je ś li odm iana Czasu T era źn iejszeg o w dziale trzecim i odm iana Cz. P rze szłe g o w dziale drugim zn ów te dw a d zia ły łą cz y , a tern pośredniem p od ob ie ń ­ stwem je ś li w szystk ie trzy d zia ły łą c z y ć się zd a ją ; to je w szy ­ stkie sam autor rozb ija tern, że im w spóln ą odbiera za sad ę, li­ c z ą c w pierw szym dziale a do Z r ó d ło s ło w u , a w trzecim m ając j e za w trą co n e ; liczą c w drugim i do Z r ó d ło s ło w u , a w trze­ cim za znak m iękczen ia je u w a żając, z k tórego to p ow od u b e z ­ zasadnie pisze c ie r p i-e -m y zam. cierpimy. N ietylk o w ięc K o n ju - g acya ta nie m a w sp óln eg o charakteru w Ź r ó d ł o s ło w ie , ale cała nadto an alogia m iędzy jć j działam i je s t pozorn a a nie zasadni­ c z a , gdyż p od o b ień stw o w ich odm ianie z różn y ch zu pełn ie p o ­ chodzi przyczyn i je s t przyp adk ow e.

D o K o n j u g a c y i T r z e c i e j lic z y R ym a rk iew icz S łow a ze Ź r ó d ło s ło w e m na p ó łs a m o g ło s y n ą , j a i 010, n. p.

prag n - ę , s i e - j ę , żal u - je , p r a g n ą - ć , s i a - ć , ż a ło w -a ć , pra g ną - lem, s i a - lem , żal ow - ałem.

Z e ną je s t P rzyb ra n a , d ow od ziłem tego w yżej, d ow o d zą tego G ram maty cy w S łow a ch G reck ich na VL>[ir, rozw o d zę się-nad na­ turą w szystkich tych trzech g ło s ó w ną, j a i ow na w łaściw y ch m iej­ scach m ojej rozp ra w y. T u tylko p o w ie m , że cała teory a o p ó łsa - m og łosa ch ną, j a , ow je s t bez w szelkiej zasadniczej podstaw y, i li tylko dla tej trzeciej K on ju g a cy i w ykalkulow ana. Jeśli g łó w n y ch a­ rakter półsam ogłosu ną ma leżeć w a , to trzeba au torow i w ied zieć, że to ą w innych język ach i innych S łow iań sk ich narzeczach ob ja ­ w ia się ja k o u ; jeśli leży w n , to taką samą naturę n osow ości ma

m , a taką samą naturę p ły n n ości ma /. A jed n a k autor ani S ło w a kłamię, ani golę do Z r ó d ło s ło w ó w p ó łs a m o g ło s o w y c h nie liczy.

Jakie dalej je s t p ow in ow a ctw o m iędzy znam ionam i ną, j a , ow i samem i nawet zew nętrznem i kształtam i trzech tych działów

(25)

K o n ju g a c y i, tego nikt ja s n o nie w id z i, i przyzn a ć im w s p ó l­ n ego charakteru nie m oże. O w szem w szystkie trzy Paradygm atu objaw ia ją i pierw otn e znam iona różne i odm ianę zew nętrzną zu pełn ie różną. B liższe i Avidoczniejsze je s t p o w in ow a ctw o m ię­ dzy sieję, sialem i cierpię, cierpiałem, aniżeli m iędzy sieję a, pragnę. K ażdy z trzech tych d zia łów daje charakterystyczną K o n ju g a - c y ą , ale w szystkie trzy n ic w sp óln eg o nie mają.

Jestże w ięc p od zia ł R ym ark iew ieza org a n iczn y ? N ie jest, bo się w acha m iędzy podobień stw em b rzm ień , a znam ieniem Z r ó d ło s ło w ó w , i nie przeprow adza konsekw entnie ani jed n e g o ani drugiego. Jeśli Paradygm ata je g o w ystarczą do praktycznej nauki odm ian y czyli kon ju gow an ia w znaczeniu szkóln em , to system ich nie od słon i P o la k o w i i um iejętn ości zasadniczych w aru n k ów form a cyi i je j p od zia łów . K on ieczn ości ani fon etyczn ej ani loiczn ej system ten nie m a , a przecież tą pozorn ą k on ie­ cznością w ied zion y i zw ied zion y au tor w y r z u cił z systemu takie S ło w a , k tóre do n iego n ajzupełniejsze m ają p ra w o, S ło w a bić, iy ć , czu ć, taić i t. p.

Jestże system ten n o w y ? i czy posun ął naukę o S łow ie ch oćb y o kilk a k ro k ó w n a p rzód ? Jest n ow y w zew nętrznym u k ładzie i porządk u K o n ju g a c y i; ale pon iew aż do gen etyczn ego rozw oju S ło w a i orga n iczn ego układu K on ju g a cy i nic stan o­ w czeg o i zasad n iczego nie d o d a ł, w iec m oże być korzystnym przyczynk iem do prac ok o ło tej części G ra m m a ty k i, ale um ie­ jętn y m postępem p oszczy cić się nie może. D o s y ć je s t p rzyp a­ trzyć się zew nętrznym postaciom dziew ięciu W z o r ó w autora, aby się p r ze k o n a ć, że ani je d n e g o m iędzy niem i niema takiego, k tóryb y się w sześciu F orm ach dotych czasow ego System u S ło ­ w iań skiego nie m ieścił. P om im o że ich autor nasz m a trzy w ię­ cej, nie p om ie ścił S łó w w szystkich w ich ram y, a to dla tego, że w łaściw y ch i zasadniczych w aru n k ów p odziału nie rozp o zn a ł, i m inął się ze znam ionam i c a łą rozm aitość S łó w ogarniającem i.

(26)

22

C h oćbym zatem system ow i S zan ow n eg o autora n ow ości od m ó ­ w ić nie c h c ia ł, to w szelak o w porów n an iu z ty m , który dotąd w e w szystkich n arzeczach S łow iań sk ich z stósow n em i m odyfi- kacyam i na m ocnej stoi p o s a d z ie , postępu u m iejętnego przy ­ zn ać nie m ogę. D la postępu w um iejętn ości n iedosy ć jest być n o w y m ; trzeba oraz b y ć praw dziw ym i w yższym .

N im zam knę w stęp ten k ry ty c z n y , w spom n ieć w inienem o podziale S ło w a przez F . Ż o c h o w s k i e g o na dziesięć K o n ­ ju g a c y i. ' ) N ie u szło to ju ż baczności R y m a rk ie w icza , że p o ­ dział ten Z o ch o w s k ie g o na dziesięć K o n ju g a cy i p rzejęty je s t z sześciu F o rm systemu S ło w ia ń sk ie g o , którym ja także w S ło ­ w ie P olsk im p rzeprow a dził , uzasadnił i u zu p ełn ił. N ietylk o p o ­ d zia ł, ale naw et następstw o K on ju g a cy i je s t to sa m o, z tą różnicą, że z d w óch d zia łów F orm y P ierw szej z r o b ił Z o ch o w sk i d w ie K o n - ju g a c y e , z trzech działów' F o r m y Czw artej (teraz m ojej P ią tej) z ro b ił trzy, a z dw óch d zia łó w F o rm y P iątej (teraz m ojej C zw artej) zrobił zn ów dw ie. T o co dziś nazyw am P rzyb ra n ą a w O rędow n iku nazyw ałem po prostu głosem p ośredn im , je s t u Z o ch o w sk ie g o C e ­ c hą; ale nie przestając na tej C esze, p rzyb ra ł on charakter P r z y ­ b i e r a j ą c e j , k tóra m oże b y ć pew nem znam ieniem Ź r ó d ło s ło w u , ale na układ i p od ział S ło w a na K on ju g a cye stan ow czego w p ły w u nie w yw iera. G d y b y autor M ów n i mniej się u b ieg a ł o p o z ó r o r y ­ ginalności, g d y b y zam iast baw ić się n ow ościam i techniki do postępu n auki G ram m atyki bynajm niej się nie przyczyniającem u , - ) b y ł się starał w ia d o m o ścio m sw oim dać siln ą podstaw ę filologiczn ą przez

*) F . Z o c h o w s k i e g o M ów nia ję z y k a polskiego, w W arszaw ie 1 8 5 2 . 2) D ziw ić się n a leży , że p o w a żn y autor C z ę ś c i M o w y (lal się porwać manii now atorstw a w tak pow ażnćj n a u ce, która ju ż historycznie wyrobioną m a technikę. P r zy p a trzm y się N iem com : nie silą się oni na pozory nowości w te c h n ic e , dając pierw szeństw o rzeczy nad fo r m ą , dla krótkości uży w a ją ła ­ cińskich w yrazów tech n iczn y c h ; ale za to nauka u nich w ysok o stoi. M y się ba w im y p o zo ra m i, a tym czasem p o b ratym cy S łow iańscy w yp rzed zają nas w na­ uce i gorzko nam z M ikłosiczem p rz y m a w ia ją , że ani jedn ego niema G ram - rnatyka w P o ls c e , k tó ry b y ję z y k swój filologicznie obrobił.

(27)

badanie ję z y k ó w S łow iań sk ich i S ta ro ży tn y ch , oraz przez stra­ w ien ie badań G ram m atyk ów z a g r a n ic z n y ch , m ian ow icie p o b ra ­ tym czych ; b y łb y n ietylk o z sław y oryg in aln ości n ic nie uronił* ale ow szem u ró s łb y b y ł w reputacyi u zn aw ców , z b o g a ciłb y był G ram m atykę P o ls k ą czem ś w ięcej aniżeli M ó w n i ą z j ą ­ d r a m i , r o d a m i , k o n a n i a m i , m i o t n i k a m i , i cytacyą R o z ­ m ów p o ls k o -fra n c u s k ic h P an i B o cą u e l. P o p a d łs z y na w ła ­ ściw y trop rozk ła d u S ło w a na K o n ju g a c y e , b y łb y dostrzegł g łęb szych przyczyn i w arun ków p o d z ia łu , b y łb y uniknął d robia­ zg ow ych dystynkcyi bez podstaw y, a trzeciej sw ej k o n ju g a c y i, j e ­ śli ją koniecznie o sob n o m ieć c h c ia ł, b y łb y inny nadał charakter. W ob ec tego w szy stk ie g o , com dotąd p o w ie d zia ł, zechce mnie zapew n e świat n au k ow y uw ażać za u spraw iedliw ionego, że po dziesięciu latach p rzerw y z rozerw anych arkuszów cz a ­ sopism u przenoszę rozpraw ę m oją o S ło w ie P olsk iem z m ałem i odm ianam i i dodatkam i do osob n eg o p o s zy tu , i takow y raz j e ­ szcze oddaję p o d rozw a g ę i sąd G ram m atyków ję z y k a o jc z y ­ stego. N ie czyn iłb ym te g o , g d y b y po r. 1 8 4 2 ., w którym po raz pierw szy rzecz m oją w O rędow n ik u N au k ow ym og łosiłem , nauka S ło w a P o ls k ie g o b y ła zrob iła postępy, za k tórem iby ro z­ praw a m oja w ydą żać nie p otrzeb ow a ła . G d y ze szkod ą nauki tak się nie s t a ło , i gdy niejedna praw da przeze mni e o d s ło - niona tajem nicą być nie p rzestała ; poczu w a m się do p o w in n o ­ ści o d n o w ić rzecz m oją w r. 1852. i przez osob n e w ydanie przystęp n iejszą u czyn ić dla p u b lic z n o ś c i, k tórą nauka ta ob ch o ­ dzi. D od a ję w k oń cu P aradygm ata m ające słu ży ć za w zory do praktycznej jed n ostajn ej odm iany S łó w polskich. O dn osząc się w sześciu F orm a ch do tych W z o r ó w , w e W zora ch tych do Form sześciu , chcę w yk a zać, że inna je s t ru b ryk ow a ć S ło w a do pra­ k ty czn eg o celu szkolnej odm iany i do ułatw ienia nauki cu d zo ­ zie m co m , a inna rozkładać j e orga n iczn ie na F orm y czyli K o n ­ ju g a c y e p o d łu g znam ion w łaściw ych .

(28)

- - Ą 3

24

s ^ ~

W y d a ją c tę pierw szą i ostatnią zapew ne p ró b k ę m ych ba­ d a ń , b ł a g a m sło w y M aciejow sk ieg o m i ł o ś n i k ó w p r a w d y , c z c i c i e l ó w m o w y p r z o d k ó w , l u b o w n i k ó w o j c z y s t e j l i t e r a t u r y , nie tak o c i e r p l i w e m n i e p o s ł u c h a n i e , ja k raczej o cierp liw ą i gru ntow n ą pracę o k o ło tak w ażnej gałęzi literatu ry, a tak pięknej i bogatej M o w y o jczy stej; błag am tym m ocn iej, że w idzę ja sn o niedostateczn ość prac dotychczasow ych, a m nie sam em u w y trw a ć w tern p rzed sięw zięciu ok oliczn ości nie p o z w o liły .

P isa łem w P o z n a n iu , w L istop a d zie 1852.

(29)
(30)
(31)

K t o k o lw ie k ch oć p ow ierzch ow n ie przyp atrzył się bu d ow ie S ło w a P o ls k ie g o , p o z n a ł, ja k m a ło ładu i składu w tej w ażnej części G ram m atyki. U czą cy się lub ch cący n au czyć drugiego nie w ie, ja k to m ó w ią , z k tórego zacząć k oń ca ; a kto się nad praktyczne to w zn iósł sta n o w isk o, kom u chodzi o organizm i sk ład u m i e ­ j ę t n o ś c i , o p ra w d ę , tem u duszno w tym L ab iryn cie i ogląda

się za n icią A ria d n y , po k tórejb y się p rzed a rł przez w szystkie k ry jów k i tej sztuczntj i nader złożon ej b u d ow y. M niejsza tu o W z o r y czyli P a r a d y g m a t a , p o d łu g których w szystkie S ło w a P o ls k ie się odm ien iają ; m n iejsza o t o , ile je s t tak nazw anych K o n j u g a c y i P o ls k ic h , bo to są rze czy szkolne, p rak ty czn e, k tóre w inniśm y starym p e d a g o g o m : idzie tu o w y ­ łożen ie składu i bu d ow y S ło w a , o w yn alezien ie praw , które w konstrukcyi je g o są z ło ż o n e . U k ła d w K on ju g a cy e m oże tylko b y ć n aocznym i przejrzystym przykładem praw w yśled zon ych , ale n igd y celem p oszu k iw a ń . Im rozm aitszy je s t u k ład, tym w ięk sza p ełn ość praw i p ięk n ości. K tó ż w e w spaniałej b u d ow li gotyck iej, w og rod zie angielskim , nie w id zi sy m etry i, praw i har­ m o n ii? T y lk o pedant radby w szęd zie w id zia ł lin ie proste i p o ­ dział na k w a d ra ty; tylko b a k a ła rz, albo c u d z o z ie m ie c , który m a łym k osztem ch cia łb y sic w kilku godzinach n iew praw nym sw ym organem n au czyć po polsku , radby w id z ia ł S ło w a p o l­ skie p od zielo n e na C z t e r y K o n j u g a c y e , i to bez w yjątk u ! A t o li ję z y k i S łow iań sk ie nie są ani w k o leb ce niedołężnoścL ani też zbieraniną rozb itych szczątk ów ła c in y : cech y p ierw o- tności w yraźn ie je szcze w całej przebijają b u d o w ie , a praw a

(32)

28

tej b u d ow y je d n e są. praw da i te sa m e, ale bardzo rozm a icie zm iarkow ane w e d łu g rod ow itej intuieyi i w łaściw ego u sp o s o ­ bienia org a n ów . Z rozm aitości tej w yn ik ają tru dności dotąd j e ­ szcze n iepokon an e. *) •

A b y zbadać naturę i b u d ow ę S ło w a P o ls k ie g o , z d w óch stron przyp atrzyć mu się należy. W y ja śn ić n aprzód trzeb a, co je s t S ło w o w o g ó le , ja k ie je g o p rzezn aczen ie, ja k i stosunek w skła­ dzie w y ra zów , czy li tak nazw anych C z ę ś c i m o w y , a poszu ki­ w an ie takie je s t o g ó ln e , w ięcej filozoficzn e; p o w tó r e , rozjaśn ić praw a g ło s o w e , w e d łu g których S ło w o P o ls k ie układa się i r ó ­ żnym p od lega form a cyom i p rze m ia n om , a ta część badania je s t sz cze g ó łow a i ty czy się S ło w a P o ls k ie g o i je g o odm iany. Są to p rzecież dw ie p o ło w y jed n ej c a ło ś c i, i praw a jed n ej są praw am i d r u g ie j, obied w ie rozjaśniają sic naw zajem . T e o r e ty cy , którzy bez w ia d om o ści h istoryczn o -gra m m a tyczn ych tw o rzy li definicye i teory e różn y ch fu nkcyi s ło w o w y c h , pop a d li zw yk le w próżne nieuzasadnione a b stra k cy e, k tóre się ostać nie m o g ą ; G ram m a- ty c y zn ów , k tórzy w języ k u same tylko w idzą g ło s k i, ję z y k żyw y k ra ją na części a n a tom iczn e, ja k lekarze tru p a , a duszy znaleść nie m ogą. C zęść ow a teorety czn a w ykaże nam a p r i o r i , ja k im w yrazem S ło w o b y ć m u si; część d ru g a , m ateryaln a, stw ierdzi h isto ry cz n ie , że natura S ło w a ta je s t , a nie inna.

I.

Co jest Słowo?

P o w szech n ie S ło w o tak defin iu ją: Jestto w yraz oznaczający S t a n , m ian ow icie zaś C z y n n o ś ć Subjektu.

1) N ajw ięk sze zasługi w ty m w yd ziale um iejętności p o ło ż y ł z Polaków M r o z i ń s k i , k tó ry jak ok olw iek zbadał naturę głosów p o lsk ic h , pokrew ień­ stw o ich i różnorodność w yśw iecił. Prace olbrzym ie L i n d e g o le żą dotych­ czas ja k kopalnie z ło ta , oczekujące ręki pilnćj i p r z e m y śln e j, i smutne dają świadectwo O n a rod zie, k tóry przez pół blisko wieku nie mówię nie przysp orzy ł tej pracy, ale co g o r s z a , c z y nie śm ia ł, c zy nie chciał ściągnąć nawet ręki po ska rby tam u k ryte. W s t y d p o w ie d zie ć : Linde le ż y przed nami w s z e ś c i u t o m a c h in 4 to z ogrom nym zapasem m ateryałów ję z y k ó w Słow iań sk ich , gre­ ckiego , łacińskiego i germ ańskich n a w e t , a m y nie w sty d zim y się popisyw ać z bredniami e ty m o lo g iczn e m i! C z e s i za przykładem D o b r o w s k i e g o w y ­ przedzili nas w tej u m iejętn ości, ale k tó ż b y się do nich przez gó ry przedzie­ rał po naukę!

(33)

K a teg orya c z y n u ba rd zo dziś w m od zie. W L o g ice c z y n ­ n o ś ć w ysok ie zajm uje sta n o w isk o; C ieszkow ski i inni dali je j za dni naszych pierw szeń stw o przed Myślą,, a tenże C ieszkow ski rob ią c C z y n w ątkiem h isto ry i, um iejętność tę osa d ził przez to na tronie um iejętności. C óż naturalniejszego nad t o , że i w U m ie - jętn ości J ęzyk ów , — tak nazyw am G ram m atykę w najw yższej potędze — S ł o w o , ja k o g ło w ę w idzialn ą Czynności w yn iesion o do tego sam ego zaszczytu ! B e k k e r m ia n o w icie, autor filozofi­ cznej gram m atyki n iem ieckiej, a z a n im K u e h n e r , autor gram ­ m atyki greck iej, aby godn ie u czcić n a j w a ż n i e j s z ą , ja k p ow ia ­ d a ją , część m ow y, postaw ili S ło w o na czele w szystkich w yrazów , od S ło w a zaczynają ca ły system gram m atyki. x) N ie w iem , czy w id o czn iejsz y k iedy w L o g ic e błąd p o p e łn io n o ! S ło w o m a b y ć dla tego na cz e le , n a p o c z ą t k u sy stem u , że je s t n ajw a żn iej­ szym w y r a z e m ! L o g ik ę tym sp osobem nie od najpróżniejszej ka- te g oryi I s t n o ś c i , ale raczej od p o j ę c i a w s z y s t k i c h k a t e - g o r y i w j e d n o ś ć ( B e g r i f f ) zaczyn a ćb y n a leża ło; a tak żaden je s z c z e filozo f nie w n iosk ow a ł. R zecz najw ażniejsza i n ajp ełn iej­

sza w ynikiem je st i składem r ze czy p o je d y n cz y c h , p rostych , je s t w ień cem w szy stk iego, ale nie początkiem . P rze z w szystkie szcze­ ble p o w ien iec ten p ią ć się należy. C óż d o p ie ro , k iedy h istory­ czn e , w yraźne je s z c z e cech y S ło w a p o k a z u ją , że S ło w o nie je s t w yrazem p o je d y n cz y m , od k tóregob y p o czą ć n a le ż a ło , ale raczej w y r a z e m k o n i e c z n i e z ł o ż o n y m . Jakże zaczyn a ć od w y ­ razu z ło ż o n e g o , nie p ozn aw szy prostych je g o p ierw ia stk ów ?

N a jprostszym i n ajpierw szym w yrazem gram m atycznym je s t S u b j e k t . 2) Subjekt je s t pierw iastkiem , p oczą tk iem , podstaw ą Z d a n i a : je s t on zarodem w szy stk ieg o, co tylko o nim p ow ie- dzianem być m o ż e , ale sam je s z c z e nic nie p ow ia d a , n i e p r a e

-' ) T y m sam ym szacunkiem dla Słow a p rzejęty jed en z na szych m łodych literatów podał b y ł p r o je k t, aby S ł o w i a n i e S ł o w o , ja k N ie m c y sw oje II a u p t w o r t , w ielką pisali głoską.

2) N ajprostszą i najw łaściw szą na zw ą P o lsk ą S u b j e k t u , je śli koniecznie w yrazy takie po lszczyć chcemy, b y ła b y R z e c z zd a n ia, a lb o , ponieważ w y ­ raz taki m i a n u j e dopiero rzecz m ającą się ok reślić, M i a n o l ub M i a n o ­ w n i k zdania. W y r a z u P o d m i o t j a nie rozu m ie m , nikt z nas nie cz u je ; n o­ w ego nie w p ro w a d za m , bo i tak ju ż okropne w tej m ierze zab ała m u cen ie, istna w ieża B abel.

(34)

d y k u j e . M ieści on w sobie w ła sn o ść i p rzym ioty r ó ż n e , m a j e w sob ie i m p l i c i t e , ale je s zcze nie e x p l i c i t e ; je s t to ź r ó d ło p e łn e , g o tow e w ytrysn ąć co c h w ila , k tóre raz w ystrzeliw szy, w ylew a z siebie strum ień P red yk a tów . W y ra z m ianujący ten za­ ród i pierw iastek zda n ia, je s t też w m ow ie P i e r w i a s t k i e m , je s t on M ianem je g o , I m i e n i e m , a nie S łow em . C o do natury sw ojej je s t to S u bstancya, z której ma w yjść zdanie, a w ięc S u b - s t a n t i v u m , R z e c z o w n i k .

S u b jek t każdy m ieści w sobie m n óstw o w ła s n o ś ci, p rzy m io ­ tów , P r e d y k a t ó w ; o tyle tylko je s t S u b jek tem , o ile je s t ich zb io re m , m ieszk a n iem , n ierozw ikłan ym ich w ęzłem . B ó g n. p. je s t Subjektem n a jo g ó ln ie js z y m , je s t pierw iastkiem w szystkiego, zbiorem w szystkich P red yk a tów , początkiem w szy stk iego. Z nie­ zliczon y ch P red yk a tów je g o w ym ieńm y tylk o n ie k tó r e : B ó g j e s t, B ó g j e s t P r z e d w i e c z n y , B ó g j e s t S t w ó r c ą , B ó g s t a ł s i ę C z ł o w i e k i e m i t. p. W s zy s tk ie te P red yk a ty w szakżeż niczem innem nie s ą , ja k tylko w yłon ien iem i w yrzeczen iem tego, co Su bjekt w sobie m ieści i m p l i c i t e . D o d a ć w ięc każd em u S u b- je k to w i m ożna P r e d y k a t, który należy do je g o składu ; za p rze­

c z y ć mu należy P red y k a tu , który obcym je s t je g o naturze. T o za przeczen ie je s t p rzyczy n ą i początkiem N e g a c y i . *)

N a jo g óln ie jszy m P r e d y k a te m , w spóln y m dla w szystkich S u b jek tów bez w y ją tk u , je s t P red yk a t I s t n i e n i a , który p r z y ­ dajem y R zeczy , m ów ią c o niej, że J e s t . P red yk a t ten tak je s t og óln y , tak się rozu m ie sam przez się, że sam o wym ówuenie rze­ czy ju ż je j g o p rzyd aje. W rzeczy sam ej: od m ów m y jak iejbądź rzeczy tego lub ow e g o P re d y k a tu , od m ów m y je j w szy stk ich ; j e ­ den P red y k a t i s t n i e n i a zostaje je j z a w s ze , inaczej Subjekt nie- b y łb y S u b jek tem , b o b y nie istniał. B ó g n iesk oń czoną ma ilość P r e d y k a tó w ; ale n a jo g ó ln ie j, n ajsłabiej też przeto definiujem y B og a , m ó w ią c: B ó g j e s t , ttsóę ia n v . 2)

' ) O N e g a c y i ze stanow iska porów naw czo - gram m atycznego i filozo­ ficznego napisałem rozpraw ę p r o D o e t o r a t u w roku 1 8 4 0 .

2) U m yśln ie tu p rzytaczam tłóm aczenie Greckie ft s o ę L a r w : chcąc czy telnikom w yraźnie dać p o z n a ć , co tu przez p redyk at I s t n i e n i a rozum iem. B o P redykat ten nie ma ozn aczać B y t u — w m iejscu i czasie — ale tylko I s t n i e n i e , bez w zględu na m ie jsce , czas i w szelkie inne stosunki. G recy

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale oni nie chcą znać walki Narodu Polskiego, skupionego wkoło swego Rządu, nie chcą znać setek tysięcy faktów bohaterstwa i tragedyj rozgrywających się w Kraju, które

Rozwiązania należy oddać do piątku 15 lutego do godziny 14.00 koordynatorowi konkursu panu Jarosławowi Szczepaniakowi lub przesłać na adres jareksz@interia.pl do soboty 16 lutego.

Dla dodatniej liczby naturalnej n znaleźć wzór na największą potęgę liczby pierwszej p dzielącą n!4. Rozłożyć na czynniki pierwsze

Wykazać, że kula jednostkowa w dowolnej normie jest zbiorem wypukłym..

Granicę tę oznacza się

Niech punkt I będzie środkiem okręgu wpisanego w trójkąt ABC, zaś D, E, F niech będą punktami przecięcia dwusiecznych kątów A, B, C trójkąta ABC odpowiednio z bokami BC, AC

Przedstawia on grupę trojga ludzi, mężczyzn i kobietę, dotykających się policzkami – dziwny i piękny obraz.. Simeon Solomon, żyjący w XIX wieku, został wykluczony ze

Przeczytajcie uważnie tekst o naszym znajomym profesorze Planetce i na podstawie podręcznika, Atlasu geograficznego, przewodników, folderów oraz map