• Nie Znaleziono Wyników

Nasze zabawy na ulicy Niecałej - Zofia Siwek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasze zabawy na ulicy Niecałej - Zofia Siwek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ZOFIA SIWEK

ur. 1937; Bełżyce

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, ulica Niecała 7, sąsiedzi, dzieciństwo, zabawy, zabawy zimą

Nasze zabawy na ulicy Niecałej

Czym bawiliśmy się? Nasze zabawy, to najczęściej polegały na zabawie w chowanego. Ponieważ w budynku PCK były takie piwnice otwarte, nie zamykali [ich], tam dobrze było się chować, no to było dużo zabawy. Poza tym pod tym mostkiem bawiliśmy się.

W Lublinie w zimie nie odśnieżano ulic, jedynie chodniki czasami ktoś tam odśnieżył, ale jezdnie były zaśnieżone. W lecie były w Czerwonym Krzyżu bryczki, a w zimie sanie. No i my żeśmy tam czasami uczepiali się tych sań, żeby sobie trochę pojechać na butach. Dojeżdżaliśmy zwykle tutaj do Europy, chyba przez 3-go Maja. I kiedyś, pamiętam, z kolegą się tak uczepiłam tych sanek i on już przy Europie powiedział, żebym się puściła tych sanek: „Puszczaj się! Puszczaj!” A ja nie wiedziałam, jak. No i oczywiście upadłam, potłukłam się. Ale to właśnie taka była atrakcja, że te sanki nas ciągnęły. Jest taki mostek przy ulicy 3-go Maja, na dole, przed Trasą W-Z jeszcze się uchował na Czechówce. Gdy była zima, w latach powojennych, to od ulicy, 3-go Maja, od ulicy Cichej jeździliśmy sankami aż do tego mostka. Samochody nie jeździły, śniegu nikt nie sprzątał. W ogóle samochody nie jeździły tą ulicą, a górka spora, to jak się zaczęło jechać od ulicy Cichej, tak się tam kończyło. A ja, ponieważ miałam łyżwy, wiec byłam bardzo pożądanym towarzyszem na sankach, bo kierowałam. Nie wiem, co miały łyżwy [z tym] wspólnego – czy to lepiej się jechało?

Ale jak już ktoś miał łyżwy, to był zapraszany i siadał z przodu na najbardziej niebezpieczne miejsce, na samym [brzegu], bo jeszcze dwie osoby musiały z tyłu jechać. No i tymi łyżwami się kierowało, niby [było się] pilotem. A drugim takim torem saneczkowym była aleja w Ogrodzie Saskim, ta aleja, która jest przy ulicy króla Leszczyńskiego, styka się z tą ulicą króla Leszczyńskiego.

Zabawy na podwórku, to tak jak mówiłam, najchętniej bawiliśmy się w chowanego i graliśmy w piłkę. Piłkę odbijało się, rzucało się na ścianę, i w tym [czasie], zanim ta piłka upadła na ziemię, musiał być obrót. Trzeba było się obrócić i złapać tę piłkę.

Można było godzinami się w to bawić. Bawiliśmy się także w klasy – to polegało na

(2)

skakaniu, przesuwaniu kamyka. [Trzeba było] skakać na jednej nodze i przesuwać nogą kamyk czy szkiełko. Z klasy do klasy, z klasy do klasy. Klasy były narysowane na chodniku. I jeszcze była zabawa skakanką. Skakanka była zrobiona tylko ze sznurka, ale tak wyćwiczyliśmy się, że to nawet mógłby być pokaz, dlatego, że z długą skakanką mogło wskakiwać nawet dwie i trzy osoby i potem wyskakiwać pojedynczo. Do takiej wprawy doszliśmy, że to już było skakanie na wysokim poziomie, tak mi się wydaje.

Data i miejsce nagrania 2016-04-14, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale to nie był płacz z żalu, tylko jakiś taki, tak jakby jakiś ciężar z człowieka spadł, że coś się skończyło, że pewna epoka już się skończyła.. Nie pamiętam

Dzień przed tym, kiedy miała być ta akcja wyprowadzania ludzi z Fabryki, nad naszym zakładem pracy latały helikoptery, zrzucali jakieś ulotki na teren Fabryki Samochodów,

Ta koleżanka, która mnie zaprosiła na tę choinkę, tak jak mówiłam, miała ojca, który był w Służbie Bezpieczeństwa albo wojskowym KBW, bo oni mieszkali przy

Na widok kominiarza ludzie na szczęście zawsze łapali się za guzik, a teraz na ulicach trudno już ich spotkać.. Ale są jeszcze kominiarze, co przed świętami chodzą

Gdy byłam na kursie w Warszawie, to był rok [19]56, po skończeniu już, gdy po egzaminach poszliśmy, zostaliśmy na jeden dzień w Warszawie, żeby sobie pójść potańczyć..

To tak ta beczka stała pod dachem, bo to już było lato przecież, żeby to po kapuście namoczyć, bo to czuć te kapustę kiszone, i jak ona się odważyła.. Ale

Za jakieś pół godziny ci Niemcy wracają z powrotem, więc my wszyscy zdziwieni, że wracają i już każdy z nas się modli, no bo z nami koniec, a oni tak szybko wracali..

Dla mnie osobiście wolność to po prostu możliwością wyrażania swoich poglądów politycznych i religijnych. Kiedyś nie było możliwości