• Nie Znaleziono Wyników

4 czerwca 1989 - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "4 czerwca 1989 - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Komitet Obywatelski "Solidarność"

Województwa Lubelskiego, ulica Krakowskie Przedmieście 62, kampania wyborcza, przełom 1989, wybory czerwcowe, LSM, zdjęcie z Lechem Wałęsą, Henryk Janusz Stępniak, ZSRR, 4 czerwca 1989

4 czerwca 1989

Mój punkt wyborczy był na LSM-ie. Bezpośrednio po głosowaniu wybrałem się do Komitetu Obywatelskiego, gdzie już fermentowało, było sporo dziennikarzy. Zdarzało się, że ludzie przynosili kwiaty i zostawiali je na stole, przy którym siedziały osoby pracujące przy wyborach. Zapanowała spontaniczna radość. Była świadomość, że to są wolne wybory, że nie zostaną sfałszowane. Ludzie wreszcie nie byli zastraszeni.

Myślę, że całe przygotowanie i działalność Komitetu Obywatelskiego przed wyborami wpłynęła na atmosferę samego dnia wyborów. Informacje o wynikach przychodziły do Komitetu Obywatelskiego od osób, które w jego imieniu działały w zespołach znajdujących się w punktach wyborczych. Mieliśmy wrażenie, że wreszcie będzie coś innego, że to na pewno przyniesie efekt. Bylibyśmy bardzo zaskoczeni gdyby wyniki były negatywne. Każdy nastawiony był pozytywnie. Później, kiedy ogłoszono wyniki, na liście senatorów byli tylko przedstawiciele Komitetu Obywatelskiego. Uznawało się to za sukces i ewidentną wolę społeczeństwa. Podział mandatów z list poselskich, nie senatorskich, kształtował się inaczej. Obowiązywały tam jakby części przeznaczone dla władz partyjnych, ale również Komitetu. Myślę, że przygotowanie do wyborów poprzez całą akcję propagandową, akcję fotografowania się [Lecha] Wałęsy z kandydatami na posłów i senatorów było bardzo pozytywnie przyjmowane.

Przypominam sobie zabiegi czynione ze strony jednego z kandydatów na posła, żeby dostać się pod skrzydła Wałęsy, który nie bardzo akceptował tę osobę z Lublina.

Cieszyliśmy się właściwie, że Wałęsa był oporny wobec tego kandydata, bo nie traktowaliśmy go jako przedstawiciela nurtu solidarnościowego, który w tym Komitecie Obywatelskim miał zdecydowany prym. Byliśmy zadowoleni z kandydatów, a później posłów, którzy weszli do parlamentu i nas reprezentowali. Nie widzieliśmy żadnych negatywnych cech w tych ludziach. Był pan Henryk Janusz Stępniak z Fajsławic, bardzo sympatyczny i uczciwy człowiek. Ci kandydaci byli dobrymi

(2)

członkami „Solidarności”, aktywnymi, ale nie wiedzieliśmy czy są zdolni poradzić sobie z ciężarem pracy w parlamencie.

Pamiętam kilka takich przykładów, kiedy starsze osoby, zwłaszcza panie, wdowy, przynosiły do Komitetu Obywatelskiego jakieś obrączki czy pieniądze. Mówiły, że to jest pieniądz, który mąż pozostawił i gotowe są to wszystko przekazać na rzecz Komitetu Obywatelskiego, bo uważają, że to jest gest obywatelski. Przypominało mi to prawie powstanie styczniowe, które znało się z takich opisów - ludzie swój ostatni grosz przekazywali na fundusz powstania. Niektóre panie nawet znałem, wiedziałem kim są, ich deklaracje były wręcz wzruszające. Ludzie w różnym wieku, nawet emeryci, rozwieszali plakaty i roznosili gazetki, bo już właściwie inaczej nie mogli współuczestniczyć w czymś, co się tworzyło, dopiero się rodziło, stanowiło zalążek przyszłej [wolnej] Polski. Angażując się w te działania, przyznam, nie bardzo wierzyłem, że mogą nastąpić tak daleko i tak głęboko idące zmiany. Uważałem, że dopóki Związek Radziecki się nie rozpadnie, to nie ma szans, żeby Polska była samodzielna, suwerenna, żeby uwolniła się od wpływów sowieckich. Przecież część Europy była zsowietyzowana i nie miałem takiej wiary. W 1981 roku, kiedy władze groziły „Solidarności”, nawet nie myślałem, że te zmiany są możliwe. Sądziłem wręcz, że są niemożliwe, nie dowierzałem. Widziałem jak organizacja partyjna jest scalona, jak zaczęła działać propagandowo przygotowując stan wojenny. Właściwie od chwili powstania „Solidarności” obłędnie tworzono propagandę zagrożenia dla wszystkich instytucji partyjnych. Nie wydawało mi się, że tak łatwo zrezygnują, że tak łatwo oddadzą władzę grupie osób, która jest mało zidentyfikowana, nie jest taka jednolita, nie jest określona czy statusem społecznym czy przynależnością do jakiejś partyjnej grupy. Nie wierzyłem w te zmiany, ale one nastąpiły.

Data i miejsce nagrania 2006-07-06, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja byłem tym pierwszym, a on tam był tym sportowym dziennikarzem, żeby po prostu nikt nie miał pretensji, zresztą to nie było możliwe – sekretarz jest bezpartyjny, więc było

Przez ponad dwadzieścia lat na KUL-u prowadziłem takie studium prasoznawcze, na które byli zobowiązani na przykład przychodzić studenci KUL-u, księża z poszczególnych

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów

To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów

Myśmy wiedzieli to, że ona jest Żydówką, ale jako dzieci nie zdawaliśmy sobie sprawy, [że ona się w ten sposób ukrywa], dla nas ta najładniejsza siostra była

Niemcy przyszli przed godziną piątą rano do niego jako do dozorcy, kazali mu otworzyć główne wejście do budynku, prowadzić [się] na klatkę schodową, to trzecie

To moje wejście w prasę, w dziennikarstwo było związane z 1956 rokiem, kiedy się wydawało, że istnieje taka możliwość, taka opcja budowania rzeczywistości polskiej nie