ieszkał w K rakow ie naprzeciw k o ścioła P a n n y M arji, w sąsiedztw ie kościoła św iętej B a rb a ry . W p o k o ju słychać było dźw ięk dzw onów , a przy o- tw artem oknie, podczas n ab o żeń stw o d p ra w ianych w kościołach, dźw ięki organów .
P o k ó j spory, p rzestrzen n y , na pierw szy rzu t oka ro b ił w rażen ie chaotyczne. Na p o dłodze i po k ą ta c h kłębiły się w p o n ie w ie r
ce bezładne ste rty p ap ieró w ze szkicam i, ry sow anym i w ęglem i p astełow em i k red k am i, W szystko zaczęte, nieskończone, „w stanie tw o rzen ia“ , ta k ja k i liczne, dro b n e, p rz y w iezione z P ary ża, k o p je z g alerji L uw ru, szło od czasu do czasu na śm iecie, a w zi
m ie służyło do p o d p alan ia w piecu.
W ięcej zabezpieczoną przyszłość m iały k a rto n y , bez ram , przy m o co w an e do ścian gw oździkam i, w y o b ra ż a ją c e po stacie g rec
kich b ohaterów , aniołów , k rólów , senatorów , sk rzy d laty c h h u sarzó w i k w iaty , rysow ane nie z n atu ry , ale sty lizo w an e na w zorach liści i k w iatów szkolnego p o d ręczn ik a b o tan ik i. Szkice wdtrażów, K azim ierz W ielki, H enryk Lignicki, św ięty S tanisław . W śród nich w itraż ze św iętą Salom eą, u p u sz c z a ją cą z rąk sło m ian ą k o ro n ę, ry so w an y w ęg
lem.
W itraże te, zap ełn iały ścian y nie ró w n o cześnie, k o lejn o , poczem zw inięte w' rulon, co je d o sadnie u s z k a d z a ło , zjeżdżały ze.
ścian w k ą t lu b pod łóżko.
Nie oblekły się w k sz ta łt b ard ziej m ate- rja ln y , w szkło i ołów. T ak ja k i w itraże zam ów ione przez księota Z dzisław a C zar
to ry sk ieg o ze Starego Sielca w W ielkopol- sce do, budow anego na wsi, kościoła św ię
tej Elżbiety. Z am ów ione, m iały być zap ła cone. Cóż, kiedy W y sp iań sk i z a p ro jek to w ał pierw szy w itraż z Ew ą, m a tk ą rodKi lu d z kiego, w ta k tra k to w a n e j nagości, że w edle zd an ia k rak o w sk ich d o rad có w księcia, nie n ad aw ał się do p ro sto d u szn eg o kościółka na wsi.
Ju ż to m alarz, iak na co, ale na zbytek uznania d la siebie, nie m ógł się skarżyć.
Jó zef C hełm oński, n ajw sp an ialsz y polski realista, gdy ja k o p rezes sto w arzy szen ia ..Sztuka' p rzy jech ał z W arszaw y na o tw ar cie w ystaw y, p a trz y ł ze zg ro zą w oczach na
„„S karby Sezam a" W y sp iań sk ieg o , i zw ierzył się p oufnie W łodzim ierzow i T etm ajero w i.
— D w aj są w P olsce m alarze. Ja i ty, a ten W yspiański to ch y b a jap o ń sk a...
T akże i pisarze starszego p okolenia nie w yznaw ali się w w arto śc ia c h lite ra c k ic h dzieł poety. Naw et po „W eselu “ Sienkiew icz pow iedział, że „nie ro zu m ie“ . Jó zef W ej'ssen- hoff w yśm iał w kilku a rty k u ła c h . A prof.
St. T arn o w sk i, czy prof. Kaz. M oraw ski (do dziś to tajem nica) n a p is a ł p a ro d ję „W esela“ .
Nie łatw o p o jąć dlaczego, ale nie u jm u je to nic z podziw u dla tych w ielkich pisarzów i artystów .
T akie om yłki z d a rz a ją się.
V oltaire żałow ał S zekspira, że nie zna re guł b u d o w an ia trag ed ji i kom edji. Ś niadec
ki w y k p iw ał „D ziady“ M ickiew icza.
W y sp iań sk i czuł się w yższy p o n ad k ry tykę i kpiny. M iał się za jed y n eg o w Polsce a u to ra d ram atycznego. Innych w spółcze
snych, nie raczy ł zauw ażyć.
K siążek m iał niew iele.
N a półce z p ro sty ch deseczek, przew le
czonych sznurkiem , tra g e d je Sofoklesa po francusku, lipskie w ydanie M ickiew icza, ilu strow ane roczniki krak o w sk ie, k ro n ik a W in centego K adłubka, M ieszko S tary, prof. Sm ol
ki, B arzykow skiego H is to rja P o w sta n ia L i
stopadow ego, P iekosińskiego R ycerstw o W ieków Średnich i franduskie stu d ju m o D ancie.
Na stole n iep o litu ro w an y m , prostaczym , księgi R astaw ieckiego „W zory sztuki śre d niow iecznej“ i M atejki „U biory w d aw n ej P o lsce“.
T a k a b y ła h ib ljo te k a i stała le k tu ra poe
ty i m alarzh.
P o k aźn ie p rzed staw iała się zasłona nad
H e a m u a
+
Z E W S P O M N I E Ń O
S T A N I S Ł A W I E W Y S P I A Ń S K I M
A N T O N I W Y S O C K I
♦
łóżkiem , b ald ach im , z ta n ie j lu stry n y , k a r m azynow ej b arw y . P ło m ien n em i re fle k to ra m i o św ietlała w n ętrze pok o ju .
P rzy łóżku fotel.
P rzy jem n ie było siąść naprzeciw , ćm ić p a p ie ro sa i gaw ędzić.
Jed n eg o ra z u ro zm aw ialiśm y n a tem at psychologji w a rja ta . R ozm ow a przew lekła się do k a w ia rn i i po sam ą noc na ulicę.
W y sp iań sk i sp ro w ad ził rozm ow ę na g ru n t p rzy k ła d ó w .z lite r a tu ry dram atycznej;, w tym sensie, że p sy ch o lo g ja w a rja ta je st po
jęciem ró w n ie p a rad o k saln em , ja k h o n o r i am b icje zb ro d n iarzó w . W y raził zdanie, że b o h atero w ie tra g e d ji to obłąkańcy.
A zw ykli ludzie?
S pytał:
— Czy w śród zn ajo m y ch n ie m iał pan kogoś, co także?... P rzecież pan?...
Muszę tu, m im o skrom ności, w spom nieć 0 sobie. Otóż p ierw sza k siążk a, k tó r ą „ p o pełn iłem “ pierw szy grzech m łodości, to był z b ió r now el pod ty tu łem „D om z d r o w ia ".
O dw iedzałem znajom ego, chorego um ysłow o, w' sam atojrjum. P o zn ałem in n y ch ch o ry ch 1 zaciekaw iony ich u ro je n ia m i, zacząłem ro z
czytyw ać się w p s y c h ja trji,, n eu ro lo g ji i „ li
z n ąłe m “ nieco z tej d zied z in y wiedzy.
P o eta nie znał, ale coś słyszał o te j m o jej książce o w a rja ta c h . Z resztą nie o to m u szło.
O b łąk an ie zd ek la ro w an e, m yśli u ry w an e i błędne, były n iejak o p oza sfe rą zag ad n ie
nia. C horoba, przez b ra k k o n flik tu m o ra ln e go, nie w y d aw ała m u się m a te rja łe m d ra m a
tycznym , gdyż, ja k się w y raził:
— Na to n iem a rad y . Co innego dziw actw a.
— W ięc m oże?...
T rzeb a było p o szp erać w pam ięci.
R ozm ow a z W y sp iań sk im m iała zaw sze dla m nie c h a ra k te r celow y, w y łap y w an ia szczegółów o cech ach nad zw y czajn y ch i d ą ż ność tw órczą, bo n iesp o d ziew an ie w ysnuw ał z nich ja k ą ś sw ą k o n cep cję te a tra ln ą i ró w nocześnie, rzec m ożna, reży sero w ał a k to ra m i i a k c ją tej fikcji.
Gdy w p ią te j k la sie g im n azjaln ej koledzy jego szkolni, R ydel i M ehoffer, skleili szopkę b e tle je m sk ą i z kolęd p ró b o w ali ułożyć j a sełka, W y sp iań sk i, w sp ó łto w arzy sz te j z a b a wy, póty zm ieniał tek st k o lęd i ro le m a rjo netek, aż zn iecierp liw ien i k oledzy pokłócili się z nim i om al, że nie w yrzucili go za drzw i.
P ó źn iej słu ch an o go ju ż inaczej.
W ciągu k ilk u la t p rz e b y w a n ia w jego to w arzystw ie, z n ie d a ją c ą się dziś w ypow ie
dzieć rozkoszą, uczestniczyłem w tych fa n ta stycznych z nim gaw ędach.
T ak i tego w ieczoru, a raczej pogodnej letniej nocy.
B yła godzina pierw sza, m oże d ruga.
Znużeni łaże n iem po b ru k u , siedliśm y w śród p u sty ch ulic, na placu Szczepańskim , na p u sty ch ław k a c h p rz e k u p e k k ru p i j a rzyn.
W yspiański p rz y p a try w a ł się grom adzie
dom ów , k tó re z d a li w ydaw ały się podobne do ściosów skał, albo też do cienistych ścian lasu. P a trz y ł tern c h a ra k te ry sty c z n e m s p o j
rzeniem m alarza, k tó re odrazu p rz etw arza o b raz n a inny, w łasny.
P rzy p o m n iały m i się z p rzed la t pew ne sp ostrzeżenia, ja k m ySlałem , in teresu jące.
— W m oich stro n a c h u m a rł pew ien k a w a ler. Nie w ielkie to w okolicy zro b iło w ra żenie, bo b y ł odludkiem . P o d o b n o niegdyś, za m łodu, św iatow iec i w o jażer, n a ra z zam k n ął się n a cztery spusty, zdziw aczał, zdzi
czał. Nie p rz y jm o w a ł i nie naw iedzał n ik o go. Od lat.
— O d lat?
W łaściw ie pow inienem był w y jaśn ić p o w ód te j zm iany u sposobienia i sp o so b u ży
cia, ale n ie było m i nic z tego w iadom e, a p rz y te m in n e tego czasu okoliczności
m iałem na m yśli.
— W g o sp o d arstw ie w y ręczał go jed y n y jego dom ow nik, coś pośredniego m iędzy rz ą d c ą a rezydentem . P an Ja n . Człow iek dziw nie nerw ow y.
— J a k w ieś n azy w ała się?
— K alina.
— „R osła k a lin a “ — zad ek lam o w ał poeta.
I ta m cl d w aj?
— D ziedzic zm arł, a Ja n , w ierny fam ulus, po śm ierci swego p a tro n a , nie zm ienił w ni- czem swego sto su n k u do ludzi. Nie w ychylał nosa z p oza o b ręb u g o sp o d arstw a. Ja k ie to g o sp o d aro w an ie było, p rzew ażn ie przez lu fcik w oknie, szkoda m ów ić. W pustym dom u nie sam p rzebyw ał, bo ta k ja k p o przed n io w to w arzy stw ie dziedzica, ta k po jego śm ierci z jego....
—■ Z jego duchem .
— T ak.
— T ak. Z przyw idzeniem . P o p rz e d n io za życia tam tego, całem i w ieczoram i g rali z so
b ą w szachy.
— W szachy.
— Grali zapalczyw ie, n ieprzytom nie. Moż
na pow iedzieć, że jed y n y m w ich o sam o tn ie
niu m otyw em ru ch u była ta w ieczorow a gra w szachy. T a k . dalece, że tem u, k tó ry został, śm ierć nie o d e b ra ła p a rtn e ra . M anja jego polegała n a złudzeniu, że w szystko by ło po daw n em u . Do stołu k a z a ł n a k ry w ać n a dw ie osoby. K orespondencję, ja k p rzed tem , po d pisyw ał im ieniem i nazw isk iem tam tego. Po
w oływ ał się w sp raw ach dom ow ych n a jego wolę, ja k gdyby w ciąż żyw ego i obecnego.
„P a n ta k k a z a ł“, ,„pan będzie się g n iew ał“,
„n ie wiem , co p an pow ie“ , były to jego sta łe odpow iedzi i p ró żn o b y m u b y ło tłu m a czyć ich bezsens. P okiw a głow ą, uśm iechnie s'ię i znów sw oje. Siłą przyzw yczajenia w i
dział zm arłego przy sobie k a ż d e j chw ili, a od w ieczoru gryw ał z n im w szachy. R ozstaw iał figury n a szachow nicy i g rał za( dwóch.
Gdyby k to podsłuchiw ał, m ógł był przysiąc, że to d w aj gracze ro z g ry w a ją p a rtję . „T rochę m nie dziedzic w czo raj p o tłu k ł“ — b a ja ł gło
śno — „dziś m oże się odbiję? Co? P an wie
żą? Ja zastaw iam się p io n k iem . T eraz go
niec? D obrze, doskonale. Mój k o n ik też nie od p a ra d y “. I tak dalej. Całym i w ieczoram i.
— Był p an przy tem ?
— Raz. W ted y byłem stu d e n te m i w lecie, p odczas feryj, czasem d la ro zry w k i jeździ
łem konno do m iasta po pocztę. Przez grzeczność zatrzym yw ałem się- w Kalinie i oddaw ałem listy.
— S kąd?
— Z W arszaw y.
— Czy n ik t w te j K alinie w ięcej nie by
wał? n ik t obcy?
— Z daje się, że nie.
— Nigdy.
— Taik dalece nie byłem obznajom iony z try b em życia obu sam otników .
— Kto w ięcej b y ł w dom u?
— P ró cz służby fo lw arczn ej, m ieszkający w czw orakach, w dom u k u c h a rk a i ogrod
nik.
— Listy kom u p an oddaw ał?
D o ko ń czen ie na str. 31-ej.
2* AS
I L U S T R OW A N Y M A G A Z ¥ X T Y G O P f l l O W Y Z A Ł O Ż Y C I E L I . W Y D A W C A : M A R J A N D Ą B R O W S K I
R E D A K T O R : J A N M A L E S Z E W S K I K I E R O W N I K L I T E R A C K I : J U L J U S Z L E O K I E R O W N I K G R A F I C Z N Y : J A N U S Z M A R J A B R Z E S K I ADRES REDAKCJI i ADMINISTRACJI: KRAKÓW, WIELOPOLE 1 (PAŁAC PRASY). - TEL. 150-60, 150-61, 150-62, 150-63. 150-64, 150-65, 150-66
KONTO P. K. O. KRAKÓW NR. 400.200.
PRZEKAZ ROZRACHUNKOWY Nr. 11 PRZEZ URZ. POCZT. KRAKÓW 2
k
I L D S T R O W A f l Y M A G A Z Y N T Y G O D N I O W I
C E N A N U M E R U G R O S Z Y 40
PRENUMERATA KWARTALNA 4 ZŁ. 50 GR.
CENY OGŁOSZEŃ: W ysokość kolumny 275 mm. — Szerokość kolum ny 200 mm. — Strona dzieli się na 3 jam y, szerokość łamu 63 mm. Cała stro na zł. 600 Pół strony zł. 300.1 m. w 1 łamie 90 gr. Za ogłoszenie kolorowe doliczamy dodatkow o 50°/o za każdy kolor, prócz zasadniczego. Żadnych zastrzeżeń co do m iejsca zam ieszczenia ogłoszenia nie przyjm ujem y
Numer 5
N ie d z ie la , 29 s t y c z n ia 1939 R o k VA S Y N U M E R U 5- GOt
L E N I W I E P Ł Y N Ą R Z E K I C H I Ń S K I E ...
C h in y — z a g a d k a k u l t u r a l n a i p o li t y c z n a od t y l u w ie k ó w — s t a ł a s ie d z i s i a j je d n y m z p o w a ż n i e j s z y c h c z y n n i k ó w p o l i t y c z n y c h , a w y n ik w a l k i j a p o ń s k o - c h i ń - s k ie j z a le ż e ć b e d z ie n ie od te g o , k t o k o g o p o b ije , a le k to k o g o p o ż re i... s t r a w i ! S t r . 4 -5.
łMl
O Ś M IO N O Z N I T K A C Z E . P r z e m y ś ln o ś ć i p r a b t y e z n o ś ć n a t u r y u j a w n i ł a s ie u p a ją k ó w b o d a jż e w j a k n a j j a s k r a w s z e j p o s ta c i. nic. te ż d z iw n e g o , że ż y c ie ty c h z w i e r z ą t j e s t u lu b io n y m te
m a te m d o c ie k a ń z o o lo g ó w . S t r . ü.
llPrflT
d a w n e s z k ł a p o l s k i e. O n a j s t a r s z y c h p o ls k ic h w y r o b a c h s z k la n y c h i h u t a c h , k t ó r e s tw o r z y ły p o w a ż n y d o ro b e k a r t y s ty c z n y w p o s t a c i w i t r a ż y o ra z r o z lic z n y c h o z d o b n y c h s p rz ę tó w .
S t r . a— 9.
Uwił
W W I L L I „ P O D R O Z M A R Y N E M "
c z y li
Z Y G M U N T N O W A K O W S K I W S Z L A F R O K U . Co m ó w i Z y g m u n t N o w a k o w s k i o s o b ie i o in n y c h i j a k i e m a
p l a n y na p rz y s z ło ś ć . S t r . 11— 12.
ÄW1I
K U L T U R A I K IL O W A T Y . O r a d j u j a k o w y n a la z k u t e c h n ic z n y m , k t ó r e g o d z i a ł a n i e w b re w te m u , co s ie p o w s z e c h n ie m ów i b y n a j m n i e j n ie o b n iż a k u l t u r y ,
lecz ją r o z p o w s z e c h n ia . S t r . 14— 15.
UW«
P R E M I E R A W H O L L Y W O O D . J a k s t o l i c a f il m u w y p u s z c z a n a
r y n e k s w e n o w e t o w a r y ! S t r . Ki— 17.
nwn
S e n s a c ja s t a r o p o l s k a :
G E R T R U D A I S Z C Z Ę S N Y . D r a m a t , k t ó r y r o z e g r a ł s ie w k o ń c u X V I I I m .. s t a j ą c s ie n a s t ę p n ie te m a te m lic z n y c h d z ie ł p o e ty c k ic h , j e s t p o d z iś dzień- w y d a r z e n i e m , k t ó r e r z u c a n ie z w y k le j a s k r a w e ś w i a tł o n a p s y e h o la g je ó w c z e s n y c h lu d z i. S t r . 19— 20.
łlwił
P r z e b ó j m u z y c z n y „ A s a " : D L A C Z E G O P Y T A S Z ! T a n g o M a r j a n a R a d z ik a . S ło w a M a r ji R o g a l s k i e j . S t r . 22.
Uwił
Ł a m ig łó w k i m o d y k o b ie c e j:
CZY P A N I T O JU Z R O Z S T R Z Y G N Ę Ł A ! W k a p e l u s z u , c zy w w o a lc e ! - M a ły d e k o lt, c zy d u ż y d e k o l t ! — o to p y t a n i a , k t ó r e s t a w i a so b ie p i ę k n a p a n i, w y b i e r a j ą c s ic b a
f iv e lu b w ie c z o re m n a b a l.
S tr . 25— 29.
Uwił
N o w ele. — K ą c ik f i l a t e l i s t y c z n y . — D z ia ł g o s p o d a r s t w a d o m o w e g o . — H u m o r. — R o z r y w k i u m y s ło w e . — N a s c e n ie . — N o
w e k s ią ż k i. — P r o g r a m r a d j o w y .
.
E
M L —
FoŁ. W i d e W o r l d — L o n d y n .
Rzadko sio zdarza, aby kilka członków rodziny grało równocze
śnie w filmie: nic też dziwnego, że cztery siostry Young, a mia
now icie (od lew ej) G eorgiana, S ally Blane, sław n a gw iazda ekra
nu Loretta i Dolly Ann wzbudzają p ew n eg o rodzaju sensacje, gdyż biorą udział w nakręcaniu jednego z filmów w Hollywood.
AS-3
LENI CHIŃSKIE RZEKI...
/ i / i ° w * ^ c ° f i ' / Ghinaoh mu-
’ f— sim y przede- w szystkiem p rz e staw ić inasz e u ro p ejski system w a r
tościow ania. Po- d ziałk a na n a szym „w artościo- m etrze“ uży w a
nym n a k o n ty nencie p rz e z b ia łe go człow ieka — zaw odzi, gdy sk a
lę tę pragnęlilbyś- Dżonki
Na d ew alu ację w arto ści życia w C h in ach w płynęło w iele czynników . P o p u la c ja , nędza i religja o d eg rały w ty m procesie rolę niepoślednią.
C hińczycy m im o, że są ta k s ta rą r a są, m nożą się z żyw iołow ą s i ł ą , k tó re j p ozazdro- ścióby im mógł n iejed en z eu ro -
m
N o w o c z e s n a C h i n k a z e s w e m d z i e c k i e m .
my o d n ieść d o C hin. M usimy « d ew alu o w ać w yśru b o w an e e u ro p e jsk ie p o ję c ie cza
su, życia i p rzestrzen i. W C h in ach in aczej m ierzy się te w artości. C zas p ły n ie zn a c z n ie w olniej — p ro cesy ew olucyjne m ie rz y się n a ty siąclecia. Tam , gdzie u n a s w Polsce dziś s to ją w sp an iałe m iasta tę tn ią c e w spół- czesnem życiem „ośw ieconej“ e p o k i XX-go w ieku — 1.000 Jat te m u szum iała p ie rw o tn a puszcza. Jesteśm y m łodzi, b a rd z o m ło
dzi i Okres dziesięciu w ieków w y d a je się n am ozemś b ard zo w iełkiem i odległem .
W C hinach p rzed ty siącem la t w w ielu p ro w in c ja c h było b a rd z o p o d o b n ie ja k w te j chw ili. — Tysiąclecie n ie dzieli tani c h w ili bieżącej od h isto ry czn e g o n ie b y tu — lecz znaczy je d n ą z w ielu epok h isto ry c z n y c h sta re j cy w ilizacji c h iń sk iej. T o inne od eu ro p ejsk ieg o poczucie czasu w y w iera w pływ zn am ien n y na filo zo fję c h iń s k ą i n a m e n ta ln o ść przeciętnego człow ieka. E w o lu
cje, d o k o n y w u jące się n a n iezm ierzo n y ch o b sz a ra c h Ghin, ew olucje o b e jm u ją c e n a ró d liczący p rzeszło 400 m il jo n ó w , n ie m o gą przeb ieg ać szybko. — W C h in ach na w szystko trz e b a czasu. I n a to , ab y w y u czyć się ty ch k ilk u ty sięcy n a jb a r d z ie j po
trzeb n y ch id eo g ram iczn y o h zn ak ó w lite r o w ych — i n a to , a b y z aw rzeć b liż sz ą z n a jo m o ść ze s k o m p lik o w a n ą re lig ją ojców'. — P ism o odgryvca w C h in a c h n iezm iern ie
■ważną rolę. P o zw ala ono bow iem p o ro z u m ieć się dw om C h ińczykom np. z p ó łn o cy i p o łu d n ia, m ó w iący m zupełnie odmienme-
mi n a rz e c z a m i P o n iew aż zn ak i id eo g ram i- czne w y ra ż a ją pew ne p o jęcia, z c h w ilą k ie dy C hińczyk z p o łu d n ia p en d zelk iem w y
m a lu je słow o ry ż zrozum ie te n zn a k k ażdy C hińczyk. Tern ró ż n ią się C hińczycy o d In dusów , k tó ry c h je s t ró w n ie p o k a ź n a ilość n a o b sz a ra c h In d y j.1 Nie m o g ą się o n i je d n a k ze s o b ą p o ro zu m ieć: — ro lę łąc z n ik a w In d ja c h zaczyna o d g ry w ać d ziw n ą i ro n ją losu język an gielski, a w szystkie p ism a n a c jo n a listy c z n e in d y jsk ie u k a z u ją się w ła
śn ie w języ k u K;ip®nga.
W k a t o l i c k i m s i e r o c i ń c u .
p ejsk ic h „d y n am iczn y ch “ naro d ó w , r o ją cy ch sn y o potędze. D la c h ło p a ch iń sk ie go dzieci s ą n ie ty lk o siłą ro b o czą n a r o li — są jeszcze w d o sło w o em tego słow a zn aczen iu żyw ym inw entarzem . — W ładza ro d zicielsk a je st a b so lu tn a . O jciec o d sp rz e d a je c ó rk i, a w m y śl p rzep isó w re lig ji dzieci zo b o w iązan e są nie ty lk o czcić, ale i p ra c o w a ć dla sw ych ro d zicieli. J a k d łu go d zieck o p rzeb y w a pod d ach em ro d z i
ców n ie m oże być p o d m io tem p raw . Nic n ie p o sia d a , a w szystko co m a, co z a r o b i lu b w jak ik o lw iek sp o só b w y p ro d u k u je
jest w łasn o ścią o jc a ro d zin y .
N ędza — je s t m a tk ą ch iń sk ieg o k u lisa.
J e s t zarazem jego rek lam o w y m szyldem . Gdy trż e b a było k ła ś ć szyny k o lei żelaznej p rzez dzikie p u stk o w ia A fryki, żad en r o b o tn ik nie był w sta n ie p o d o łać t e j p racy w m ord erczy m upale, p ró c z c h iń sk ieg o k u lisa. P alacz am i w Adenie — te in piekle św iata — są C hińczycy. (Próbne p race k o
4 - A S
pa lniane na d alek iej północy, w najhliż- szem sąsiedztw ie bieguna, przeprow adzić było m ożna ró w n ież dzięki chińskiem u k u lisowi. iNiema klim atu, k tó ry b y mógł go złam ać. N ajczarniejsza, n ajcięższa praca na św iecie wykomywana jest przez ro b o tn ik a chińskiego. K aw ałek suszonej ryby i m iseczka ry żu — to w szystko co jest m u potrzebne. Żelazna w ytrzym ałość, do
k ład n o ść i uczciwość — oto cechy c h a ra k terystyczne tego pracow nika.
R eligja n ie uczy C hińczyka lęku przed śm iercią. W p ro st przeciw n ie — m ów i mu, że śm ierć jest p rzejściem w k ra in ę lepszą.
C hińczyk n ie zn a piekła ani czyśca — śm ierć ch iń sk a pozbaw iona jest grozy. Gdy ojciec rodziny zachoruje, czuła żo n a wzglę
dnie dzieci k u p u ją pospiesznie pięk n ą t r u mnę. (Pokazują ją chorem u, u w y p u k lając zalety tego m akabrycznego rekw izytu. — becz w łaśnie śm ierć p o jm o w an a po c h iń sku nie jest m akabryczną.
Te w szystkie m o m en ty sp ra w ia ją , że w artość życia jednostki — je j „ k u rs gieł
dow y“ — jeżeli wolno się tak w yrazić — jest w C hinach bardzo niski. Ludzi jest wiele.
Chińczyk od dziecka przyzw yczaja się do pojm ow ania zjaw isk w tych giganty
cznych chińskich w ym iarach. Ma zazw y
czaj liczne rodzeństw o wie, że Chiny obszarow o są olbrzym ie. W szystko odbywa się na w ielką skalę. P rzy ch o d zi epidem ja — m rą dziesiątki tysięcy i setki tysięcy — pali się całe wsie i m iasta. W ylew a jedna z olbrzym ich rzek — w m ętn y ch falach pow odzi znów giną setki tysięcy ludzi — całe p ro w in cje d o sta ją się pod wodę.
.'ykonfrontowanie w łasnego biednego „ ja “ z tym apokaliptycznym scenarjuszem c h iń
skiego losu uczy filozoficznej pokory..
Od dw óch przeszło lat ten p o n u ry obraz ch iń sk iej rzeczyw istości w zbogacił się o je-
S t o g i c h i ń s k i e p o s i a d a j q n i e z w y k ł a p o s t a ć .
szcze jedną klęskę elem entarną, k tó re j na imię — wojna. Japończycy, którzy n a j
szybciej z ludów Aizji przysw oili sobie e u ro p ejsk ą cyw ilizację, zapragnęli skolo
nizow ać Chiny — uczynić je bazą dla sw e
go przem ysłu i rynkiem dla japońskiego handlu. P odbicie Chin — to w przyszłości fu n d am en t w ładztw a nad Azją.
Zdobycie H ankau stanow i pierw szy etap japońskiego p rogram u. W chw ili obecnej w szystkie w ażniejsze liinje kolejowe, d ro gi i rzeki w połow ie Chin z n a jd u ją się w ręk ach okupantów . E fekt ten okupiony został kirwawemi ofiaram i. Ze strony ch iń
skiej padło 2 m iljo n y ludzi — Ja p o ń c z y ków z aś poległo... 50 tysiący. Cyfry te m ó
wią w p ierw szej linji o przew adze technicz
nej w ojsk jap o ń sk ich , ja k rów nież o bez
w zględności m etod w alki, stosow anych przez Japończyków , k tó rzy nie w a h a li się bom bardow ać otw artych, n icb ro n io n y ch m iast.
Japończycy okazali się m istrzam i w ofen sywie. W arto ść agresyw na żołnierza ja p o ń skiego jest niezm iennie wysoka. Chińczycy nato m iast w m yśl trad y cji obrali inną m e
todę, m ianow icie (biernej ofensyw y.
M utatis m utandis, m ożnaby przyrów nać m etodę ch iń sk ą do p lan u gen. P u h la i puł
kow nika K lausew itza, w edle k tó reg o arm je rosyjskie w k am p an ji 1812 roku cofały się aż za Moskwę, org an izu jąc biem y opór. T a ka defensyw a byw a czasam i n ad er sk u teczną.
Jap o ń sk i p re m je r w sw ej m owie z dnia 22 g rudnia uh. roku stw ierdził, że nad Chinam i po w iał w iatr renesansu, który za
po czątk u je n o w ą epokę k o lab o racji chiń- sko-japońskiej. Książę K onoye b y ł jednak w ielkim optym istą. Mimo niew ątpliw ych sukcesów m ilitarn y ch , w aru n k i pokojow e jap o ń sk ie są Obecnie znacznie p rzy stęp n ie j
sze i łagodniejsze, niż pół roku temu. Nie
m niej objektyw izm każe stw ierdzić, że na polu politycznem Japończycy na przestrze
ni o statnich 1,2-tu miesięcy nie osiągnęli żadnego sukcesu. Ani św ietnem u „ m an d ż u r
skiem u l.aw ren ce'o w i“ D oihara ani hrabi T erau ch i n ie pow iodło się pozyskać choćby jednego w ybitniejszego C hińczyka do now e
go (rządu.' Jap o ń sk a ak cja polityczna spo
ty k a się wszędzie z b iern y m oporem . N a
dzieje jap o ń sk ie na g en erała Wiu-Pei-Fu rów nież się rozw iały, gdyż p o sta w ił on za w arunek utw orzenia „p rzyjaznego“ Japo- nji rządu chińskiego, aby w szystkie arm je japońskie w ycofały się z Chin.
D okończenie na str. 18-ej.
• -
M IO N O Ż N I TKACZE
■
fiS i
G n ia z d a p a j ą k a C lu b io n e n a ź d ź b ł a c h t r a w .
J f
n ie -ktoś nie lubić pająikórw, a u aw el się ich ob aw iać, ale .nie m o ż e n ie po- diciwiać ich a rty sty cz n y ch tk a n in zw a
nych p ajęczy n am i. W y sn u te z d e lik atn eg o przędziw a, niby festooy -zwisają n iek ied y z gałęzi drzew zw łaszcza szpilkow ych, to znowu niby sre b rz y ste p łach ty ro z p o s ta rte na tra w a c h p o ły s k u ją w b la sk a c h słońca, m ieniąc się w ielo m a barw am i, g d y p o k ry je je ro s a . Zda się, że ja k a ś szczo d ra rę k a ro z sy p ała k lejn o ty p o łące. N iekiedy w zaci- szmem m iejscu wasi ro zp ięta d e lik a tn a sieć lub, jak to m o ż n a zau w aży ć w jesien i, u n o szą się w p o w ietrzu pojedyncze n itk i jak o
„b ab ie la ło “.
Sieci pajęcze p rz e d s ta w ia ją n a d z w y c z a jn ą rozm aitość w sp o so b ie u tk a n ia o raz k s z ta ł
cie ja k i .nadają (im ich m istrzow ie.
Jed n e z nich są b a rd z o re g u la rn e o w y raźnych p ro m ien iach , dok o ła k tó ry c h p rz e biega w ielo k ro tn ie s p ira la o o k ach luźnych, inne tw o rzą Zbitą tk an in ę, a n itk i p rz ę d z i
wa p rz e b ie g a ją w ró żn e stro n y . Jeszcze in ne stan o w ią jak g d y b y klosze, czy w reszcie h am ak i zaw ieszone w bezpieczne,m m iejscu, po d d ające się d z ia ła n iu w ia tru . P a ją k i, k tó re w io d ą życie .podziem ne, ta p e tu ją p a ję c z y ną ściany swego gniazda n ib y n a jle p s i t a picerzy.
(Niektóre p a ją k i p ro w a d z ą tr y b życia o sia dły i p o z o sta ją w p o b liżu sw y ch m ieszk ań , inne n ato m iast pędzą żyw ot „c y g a ń sk i“ . — W ałę sają się z m iejsca n a m iejsce w p o szu k iw an iu zdobyczy. Jeszcze inne, n ib y ro z bójnicy, n a p a d a ją zn ien a ck a n a nieprzeozu- w ające niebezpieczeństw o o fiary .
P rzed staw icieli olbrzym iego i n iezm iern ie ciekaw ego św iata p a ją k ó w nie b ra k w la sach, n a łąk ac h ozy .polach lufo w p o b liżu stru m y k ó w czy na pow ierzchna w ody s ta wów, a naw et pod zw ierciadłem w odnem . Na jakimi w arsztacie i w ja k i sp o só b sn u ją p a ją k i sw e arcy d zieła tk a c k ie ? Oto p y tan ia, k tó re n a su w a ją się przedew szyst- kiem . W eźm y p a ją k a i pod silnem p o w ięk szeniem lupy o g ląd n ijm y ko n iec jego o d w łoka. Oto zobaczym y tam k ilk a b ro d a w ek p rzędnych zw anych k ąd zio łk am i. One to sta n o w ią cały w arsztat tk a c k i p a ją k a . B rodaw ek tych jest od -2—8, a u d o b rze znanego p a ją k a k rz y ż a k a , k tó ry nazw ę sw ą w ziął od w yraźnego ry su n k u k rz y ż a na ciem nem tle odw łoka, je st ich 6, pnzyczem nie w szystkie są zu p ełn ie jed n ak o w e. K ą
dziołki p o s ia d a ją kształt ściętych stożków , k tó re na swym w ierzchołku m a ją ja k g d y by siteozko z licznym i d ro b n iu tk im i o tw o r
kam i. O tw orki te stan o w ią w y lo ty c ie n iu t
k ich rureozek, k tó ry ch liczba u p a ją k a
k rz y ż a k a d o ch o d zi do k ilk u se t, podczas gdy u innych p a ją k ó w jest ich k ilk a d z ie siąt lub naw et tylko k ilk an aście. R ureczki te u łożone są gęsto, je d n a o b o k drugiej.
K ażda z nich p o sia d a u sw ej p o d staw y p ie r
ścień, k tó r y przez sk u rcz i ro zsk u rcz re g u luje w ypływ delikatniej cieczy, sty g n ącej na pow ietrzu ja k o nić pajęcza. P a ją k i mogą snuć przędziw o dow olnie z e w szystkich sw ych k ą d zio łk ó w lub ty tk o z n ie k tó ry c h . P o jed y n czą niteczkę d e lik a tn e j p ajęc zy n y m ożna p o ró w n a ć z liną, u tw o rzo n ą z licz
nych szn u rk ó w . S kłada się o n a z tylu dro-
P a j ą k k r z y ż a k o m o t a ł w k i l k u s e k u n d a c h p s z c z o łę , k t ó r a z a p l ą t a ł a s ię w j e g o s ie c i.
F o t . J a c q u e s B o y e r .
bninitikioh niteczek , ile je st o tw orków o d po w ied n ich ru rek . N itka p o jed y n cza złożona z wielu niteczek jest m im o w szystko b a rd z o d elik atn a. G rubość je j w ynosi 0,005 mm, n iem n iej jed n a k je s t m o cn a i elastyczna.
P ojedyncze niteczki zczesuje p ająk w je d ną g rzebykow atym i p a zu rk am i, k tó re s ta now ią (zakończenie jego nóg.
W ja k iż sposób zak ła d a p a ją k sw ą sieć?
Oto np. k rzy żak m ięd zy g ałęz iam i d rzew a lub m ięd zy k rzak am i czy te ż słu p a m i s n u je osnow ę czyli ram ę w k ształcie wielo- boiku. a n astęp n ie zak ła d a p ro m ien ie, k tó re .biegną ze śro d k a, niby sz p ry c h y w k o le. N ajw ięcej tr u d u k o sztu je go .p rzeprow a
dzenie sp irali, biegnącej w ielo k ro tn ie d o o koła śro d k a. Podczas gdy p rom ienie s ta n o w ią n itk i suche, sp ira la u tw o rzo n a jest z n ite k lepkich. Gdy ju ż sieć zo stan ie wy- -kończona, p a ją k sp raw d za je j trw ało ść oraz d obroć budow y, z u p e łn ie ja k zaw odow y a rc h ite k t. P rzed n im i n ó żk am i, na k tó ry c h m ieszczą się n a rz ę d z ia czucia, b a d a p ająk w y trzy m ało ść sieci, doty k a p ro m ien i, sz u ka błęd ó w i uzupełnia ew en tu aln e brak i
Sieci sp e łn ia ją w życiu p a ją k ó w b ard zo ró ż n o ro d n e zadania. P rzew ażn ie służą one do c h w y tan ia zdobyczy, k tó r ą n ajcz ęściej stan o w ią d ro b n e m uchy lub kom ary. Są jed n a k i takie p ająk i, k tó r e c h w y ta ją nie tylko w iększe ow ady, ale n a w e t i ja d o w i
te, ja k n p . p o sp o lite osy lub n a jw ięk sze i n ajg ro źn iejsze z pośród n ich — szersze
nie, nie m ów iąc ju ż o am ery k a ń sk im p ta s z n ik u , k tó re m u p rz y p isu ją n a w e t .zdolność rzu can ia się na m ałe p ta s z k i, skąd też z resz
tą poszła i jego naizwa.
P a ją k rzad k o kiedy p rzeb y w a n a sw ej sieci, zw ykle 'zn ajd u je się on w dobrze u k ry te j czatow ni, a o zjaw ie n iu się zdoby
czy zo staje po w iad o m io n y .odpow iednim sygnałem . Z sieci do jego k ry jó w k i p rz e p ro w ad zo n y jest jak g d y b y telefon w p o sta ci nici sygnałow ej. Gdy m ucha .zaplącze się w lepkie n ic i sieci, u siłuje w ydobyć się z m atni i w y k o n u je gw ałtow ne ruchy. N ie
kiedy u d a je się je j zerw ać k rę p u ją c e ją p ęta i u n ik n ąć w rogow i, ale n ajcz ęściej p a ją k zaalarm o w an y w ybiega szybko ze swej k ry jó w k i i rzu ca się n a zdobycz, w k tó re j ciele zata p ia swe ostre szczękoróżki, w le
w ając rów nocześnie do ra n k i ja d , w y p ły w ający z gruczołu jadow ego. Często o b e j
m uje p a ją k m u c h ę nóżkam i i o b ra c a ją c ją szybko, o w ija niby p ła c h tą , w ydzielającą się obficie p ajęc zy n ą, aż o bezw ładniona zdobycz sp ra w ia w rażenie n iu m ji sp o w itej w śm ierteln y całun. W .tej postaci .zostawia sobie p a ją k n ie ra z zdobycz na późniejszą ucztę.
D okończenie na sir. IS-cj.
Oto j e d e n z p a j ą k ów s k a c z ą c y c h , k t ó r y n a p a d a na m u c h y lu b i n n e
o w a d y .
Na p r a w o : Siec p a j ą k a „ A g e l c n a l a b y r i n t h i c a ' ' po k r y t a k r o p e l k a m i ro sy m ie n i się w s p a n i a l e t y s i ą c e m b a r w w b l a s k a c h sło ńc a.
6 AS
n
f V
K r e m N 1 V E A z n a j d u j e s i ę w h a n d l u t y l ko w o r y g i n a l n y c h o p a k o w a n i a c h . D o b r e i z n a n e p r e p a r ä t y s q c h ę t n i e n a ś l a d o w a n e — p r z e s t r z e g a m y z a t e m p r z e d n a b y w a n i e m k r e m u , s p r z e d a w a n e g o n a w a g ę p o d n a z w ą N I V E A .
Cena od zł 0 , 4 0 do 2 .6 0
% •pracy
■me zapominać o mmc !
/ w D O M U i W S P O R C I E
'
krem'
I HIVEA y
' W Z M A C N I A S K Ó R Ę '
P r z y z a j ę c i a c h d o m o w y c h w y m a g a c e r a - a s z c z e g ó l n i e r ę c e - n a d z w y c z a j s t a r a n n e j p i e l ę g n a c j i . T u p o m o ż e P a n i N I V E A : w y s t a r c z y r e g u l a r n i e n a c i e r a ć t w a r z i r ę c e k r e m e m N I V E A - z w ł a s z c z a p r z e d u d a n i e m s i ę n a s p o c z y n e k - a b y z a c h o w a ć m i m o p r a c y p r z y d o m u d e l i k a t n e r ę c e i m ł o d z i e ń c z o ś w i e ż ę c e r ę . A l e p a m i ę t a j m y : T y l k o N I V E A z a w i e r a E u c e r y t , ś r o d e k w z m a c n i a j ą c y s k ó r ę .
KĄCIK FILA TELISTY CZN Y
W p ie rw s z y m rz ę d z ie z n a c z e k f i n l a n d z k i , w y d a n y z o k a z j i 6 5 -le c ia C z e rw o n e g o K r z y ż a , — w d r u g i m i t r z e c im r z ę d z ie z n a c z k i g d a ń s k ie ,
w ś r o d k u n a d o le z n a c z e k p o r t u g a l s k i .
G dańsk w ydal ni stąd ni z owąd serji;
historyczną, złożoną z 4 znaczków , d ru k o w anych heliograw urą. Nic m ożna znaczkom tym odm ówić oryginalności, a spokojne b a r
wy (5 f. zielona), 10 f. (czerw ono-brązow a), 15 f. (śzaro-niebieskaj i 25 f (purpurow a) utrzy m u ją pow ażny n astró j, jednakow oż z polskiego p u n k tu widzenia m ożem y sią p atrzyć na nie z uśm iechem pobłażania.
Każdy bowiem musi dom yślać się, że ma to być odpow iedź na najlepiej może w y
konany znaczek z polskiej serji ju b ileu szo wej, przed staw iający fragm ent portu w Gdańsku, gdzie polski szlachcic i gdański kupiec d o k o n y w ają transakcji handlów ek Możemy tylko ze sm utkiem stw ierdzić, że błędna polityka m inionych stuleci nie wyru-
D okończenie nu sir. 18-tej.
WIELKOŚĆ I KONTROLA SPOŁECZNA...
Ćwierć miliona codziennych w p ła t i wypłat świadczy o wielkiej sprawności tech
nicznej PKO.
M iliard wkładów złożonych przez trzy i pół miliona obywateli znajduje się pod stałą kontrolą społeczną.
P K O - P E WNOSĆ ZA
Każdy Urząd Pocztowy jest zbiornicą PKO
! $ • ?
DAWNE S Z K Ł A P O L S K I E
S i x A N
O d l e w e j : K r ą ż e k s z k l a n y z r. 1596 z k o ś c io ł a P a n n y M a r j i S z k a p l e r z n e j w T a r n o w i e . (M u z . D ie c e z . w T a r n o w i e ) . — K r ą ż e k z r. 1629 z w y o b r a ż e n i e m ś w . S e b a s t j a n a z k o ś c io ł a w. M o s z c z e n ic y . ( M u z e u m
k s . C z a r t o r y s k i c h ) .
W ilk o m c e c h u m ie c z n ik ó w k r a k o w s k i c h (M u z e u m N a r o d o w e w K r a k o w i e ) .
N a p r a w o : P o l s k i e p u h a r y z X V I I I w. ( M u z e u m N a r o d o w e w K r a k o w i e ) .
x 'T 'v olski przem ysł arty sty cz n y szczyci się p o sia d a n ie m bogato rOzwinię- ( j f lego i ciekaw ego przem ysłu szk larsk ieg o ju ż w w iek ach śred n ich .
> N iewiele je d n a k zabytków z te j dziadziny sztuki p rzech o w ało się, to też w dzięczność należy się h isto ry k o m sztuki K azim ierzow i B uczkow skiem u i W itoldow i S kórczew skiem u za u trw alen ie w d o sk o n a łe j nauko- kow ej pracy tych w adom ości, ja k ie w obecnej chw ili p o siad am y o w y ro bach ze szkła w d aw n ej Polsce, w p racy w y d an ej p. t. „D aw ne szkła p o l
sk ie“, skąd czerpiem y treść o raz ilu stracje.
W iem y, iż już w X lll-y m w ieku istn ia ła w P o zn an iu h u ta szk lan a. — W r. 1327 biskup p o zn ań sk i Ja n , zezw ala „ v itre a to ro w i“ T iczkonow i p o s ta w ić h u tę na now o pod w aru n k ie m , „aby n iety lk o sta re szyby d a ł w ko
ściele k ated raln y m , lecz rów nież i now e, i ilek ro ć będzie potrzeba, za w ynagrodzeniem ze szk ła swego d a w a ł“ . D o p iero w X V I-tym w ieku ro z w ija się h u tn ictw o w P olsce: pow stało w ów czas około 30 hut szklanych.
Istn ia ły one w P oznańskiem , W ileńskiem , w P a b ja n ic a e h , lecz najgęściej u sian e były w woj. krak o w sk iem , w zdłuż g ra n ic y śląskiej. Szkło Było w ow ych czasach kosztow ne, czego dow odem ro z p o rz ą d z e n ie R ady m ie j
sk ie j K rakow a w r. 1561, n a k azu jące p rzek u p n io m , sp rzed ający m naczynia szklane, „zbierać czerepy zbitych naczyń i w ysyłać je do h u ty , a d o s ta r
czone w zam ian za to n aczynia — rów no rozdzielać". J e d n ą z najw iększych h ut szk lan y ch założono w T rzeb u n i pod M yślenicam i. W niej w ykonyw ano
S .A S
w XVII w ieku rocznie 11.000 szyb, 80 tu zinów p u h aró w , 240 flaszek i 60 m alo w a
n y ch szkieł.
Akty a rc h iw a ln e w y k azu ją, iż pom iędzy n azw isk am i v itreato ró w k rak o w sk ich w ie
le było nazw isk p olskich. — S zklarze p o siad ali sw ój cech z r. 1490 i m ieli sw e godło, w y o b rażo n e na pieczęci z r. 1602.
C iekaw ym szczegółem w godle k ra k o w sk ic h szk larzy je s t narzęd zie z d iam en tem do rżn ięcia szkła. Św iadczy to, iż szk larze k ra k o w sc y n ie ty lk o posługiw ali się w XV w ieku d iam en tem do k ra ja n ia szkła, lecz rów nież do ry so w a n ia na niem .
N a jsta rsz ą za p isk ą z tej dzied zin y je s t a r c h iw a ln a w iadom ość z r. 1379, iż n ie ja k i M ikołaj v itre a to r z K rak o w a „ o trzy m u je w ty m ro k u za szyby do ó- okien w w iel
k ie j sali zam k u k rak o w sk ieg o , aż 7 grzy w ien “. W ed łu g zd an ia au to ró w , św iadczyło
by to, że chodziło o zam ów ienie w itraży z pow odu w y m ien io n ej w y so k iej ceny. S zkla
rze k rak o w scy poza w p raw ian iem sizyb, z a j
m ow ali się ró w n ież m alo w an iem ich i n a czyń. Sw iadczj' o tein p rzep is cechow y, k tó ry p rzy taczam y w d osłow nem b rzm ien iu :
„P ierw szy iest k tó ry m istrzem o stać chcze bedzieli m iedzy m a la rz a m i sz k la rz a m i a l
bo g o ld slag eram i ten się n ap ierw ey w Cechu opow iedzieć, ktem u też dw ie lecie u je d n e go m istrza ro b ić m a, y k aż d y m istrz stu k alb o rzem iosła sw o je do k azać m a, ja k o iest o b raz P a n n y M ariey zdzieciątkiem , w tóre crucifix, trzecie Jerzego sw ietego n a koniu,