• Nie Znaleziono Wyników

Bardzo wiele pani Basi Koterwas zawdzięczałem - Tomasz Bylica - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Bardzo wiele pani Basi Koterwas zawdzięczałem - Tomasz Bylica - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

TOMASZ BYLICA

ur. 1953; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Barbara Koterwas, teatr Latarnia

„Bardzo wiele pani Basi [Koterwas] zawdzięczałem”

Moja rodzina nie należało do zamożnych. Było nas sporo, w pewnym momencie na 30 metrach kwadratowych mieszkało siedem osób. Jak miałem dziesięć lat, pani Basia zaproponowała moim rodzicom, żebym się do niej przeniósł. Powiedziała, że zagwarantuje mi edukację, wyżywienie i codzienny kontakt z rodziną. U pani Basi miałem dostęp do pianina i organizowane lekcje angielskiego. Mogłem pójść do lepszego liceum, gdzie uczyły mnie jej znajome. Przez jakieś dziesięć lat byłem przez nią wychowywany, bez żadnej formalnej adopcji i podobnych historii. Matkę miałem w sąsiedniej kamienicy. Ojca nie, on ze względów zdrowotnych musiał mieszkać gdzie indziej. Miał problemy z płucami i wiele lat życia spędził w górach, tam był w stanie oddychać.

Od pani Basi wyprowadziłem się w [19]74 roku. Było to na drugim roku studiów, zaraz po tym, jak się ożeniłem. Nie mogłem przecież ściągnąć żony a potem dziecka pani Basi na głowę, tym bardziej, że wtedy w ogóle nie dałoby się u niej organizować prób przez co rozwaliłbym jej życie całkowicie. Wynająłem więc pokój na ulicy Matejki, bocznej [ulicy] Kunickiego na [dzielnicy] Dziesiątej.

U pani Basi bywałem regularnie. Przyjeżdżałem kiedy trzeba było coś przewieźć, załatwić. Szczególnie jak zaczęła pomagać Gardzienicom i potrzebowała tam pojechać. Albo gdy Włodek Staniewski nie miał gdzie się podziać i robił u pani Basi spotkania. Czasem potrzebował dotrzeć do którychś ze swoich naturszczyków spod Buga albo z innych wiosek. Pamiętam jak swoim maluchem śmigałem z Włodkiem po bezdrożach.

Pani Basia chorowała. Miała stłamszone płuca i w związku z tym problemy z wydolnością oddechową. Przez przedostatnie dwa lata miała w domu butle z tlenem i od czasu do czasu bywała w szpitalu. Umarła na Janczewskiego, na pulmonologii.

(2)

Dyżurowaliśmy tam na zmianę. Trochę ludzie z Gardzienic, trochę inni związani z panią Basią. Czasami któraś z moich sióstr, czasami ja. Ile się dało. Wtedy pracowałem w Świdniku, więc nie bardzo dało się całą noc tam posiedzieć. Trzeba było mieć wolne następnego dnia albo sobie taki dzień wolny załatwić. To było trudne rozstanie, bo jakby nie patrzeć to kawał mojego życia. Bardzo wiele pani Basi zawdzięczałem, bo i możliwość kształcenia inną niż gdybym został z rodziną i nauka języka i kawał świata zobaczony.

Data i miejsce nagrania 2014-04-15

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Monika Misiak

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tylko, że [ulica] Rady Delegatów było od Bramy Krakowskiej do wylotu [ulicy] Kowalskiej, a od [ulicy] Kowalskiej w dół była już [ulica] Lubartowska. Także to było

Przedtem, jak nie było alei Tysiąclecia, a ulica kończyła się na Lubartowskiej, to od strony placu Zamkowego przechodziła kostka brukowa i zaczynał się drewniany most nad

Teksturowy tornisterek dziecięcy, długie warkoczyki, młoda buzia i wyglądała jak dziesięcio- czy dwunastoletnia dziewczynka kiedy miała już dwadzieścia parę.. W latach [19]70

W końcu trafił się młody lekarz, który stwierdził, że nie można tak na niej postawić krzyżyka i jakimiś metodami doprowadził do tego, że zaczęła w miarę

Była też taka latarnia powieszona na wielkim „L” Znajdowała się ona na wozie uwiecznionym na zdjęciu autorstwa Jaśka Magierskiego. Data i miejsce

Grupy pani Basi były płynne, to znaczy niby była grupa z klubu Hanka i była grupa z Małej Latarni Plus, ale czasami jak trzeba było, to dobierało się jakiegoś Rysia z tamtej ekipy

Po pierwsze nie byłoby jak, po drugie mogło się okazać, że nawet nie ma się do czego podpiąć także nie było sensu tego taszczyć.. Reflektory zabieraliśmy ze sobą tylko do

Pojechaliśmy po prostu pobyczyć się nad wodę, ale w następnym roku chodziliśmy po Roztoczu i to były zupełnie piesze wędrówki, bez rowerów. Pojechaliśmy gdzieś autobusem