M 11 . Warszawa, d. 14 marca 1897 r. Tom XVI.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZEC HŚW IATA".
W W arszaw ie: rocznie rs.
8, kw artalnie rs.
2Z p rze sy łką pocztow ą: rocznie rs.
1 0, półrocznie rs.
5Prenum erow ać można w Redakcyi „W szechśw iata"
i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny Wszechświata stanow ią P anow i-:
D eike K., D ickstein S., H oyer H., Jurkiew icz K., K w ietniew ski W ł., K ram sztyk S., M orozewicz J„ Na- tanson J „ Sztoicman J., Trzciński W. i W róblew ski W.
iLdres ZE2ed.a,ls:c;s7-i; Z lrako-^sM e-Przedm ieście, U ST r 66.
K R Ó T K I E U W A G I
0 BUDOWIE UKŁADU NERWOWEGO ZMYSŁOWEGO.
Nowe metody badania wiele rzuciły św iatła na budowę u kładu nerwowego i mnóstwo przysporzyły szczegółów, których dawniej nawet nie przeczuwano. B adania te jednak dalekie są jeszcze od tego, ażeby je można uważać za skończone, a istnieją d o tąd całe grupy zwierząt, których narząd nerwowy jest prawie zupełnie nie zbadany. Odnosi się to głównie do zw ierząt niższych, gdzie zawiodły metody specyalne, dające świetne wyniki u zwierząt wyższych. Być może, że nie
przydatność dotychczasowych metod u zwie
rząt niższych m a swą przyczynę w tem , że układ nerwowy nie przedstaw ia tu taj tak znacznego zróżnicowania ja k w wyższych grupach zwierząt, a tk an k i nerwowe nie od
działywają ta k wybitnie na pewne odczynni
ki ja k u tych ostatnich.
Pomimo jed n ak braków i luk w wiadomo
ściach naszych, odnoszących się do układu nerwowego w całem państw ie zw ierząt, już dziś znajdujem y w literatu rze usiłowania
i próby wyprowadzania ogólniejszych wnios
ków co do budowy układu nerwowego.
Z am iarem moim je s t n a podstawie o stat
nich zdobyczy na tem polu przedstawić, w myśl O. R etziusa, ja k wszystkie narządy zmysłowe na jednej zasadzie są zbudowane i odpowiadają pewnym stadyom rozwoju filo
genetycznego narządu czuciowego.
W iadomo, że pierwotnem i częściami skła- dowemi u kładu nerwowego są komórki n er
wowe wraz ze swojemi wypustkam i (fig. 1).
Rozróżniamy dwa rodzaje wypustek kom ór
ki nerwowej. J e d n a wypustka, niem ająca skłonności do częstego dzielenia się jest włóknem nerwowem, które nazwano neury- tem; inne wypustki dzielące się nazwano wypustkami protoplazm atycznem i czyli den- drytam i.
K om órkę nerwową wraz z jej wypustkam i W aldeyer nazw ał neuronem . N eurony są częściami składowemi systemu nerwowego i przedstaw iają jednostki, osobniki sam o dzielne, niejako ogniwa jednego, ciągłego łańcucha.
Związek jednego neuronu z drugim nie je s t bezpośredni, lecz zostają one w styczno
ści zapomocą splotów końcowych t. zw. telo-
dendryów przez zetknięcie się ze sobą, przez
kontakt, p e r contiguitatem ,
1 6 2
WSZECHŚWIAT
O statnie b adania R am ona y C ajala i Re- tziusa posłużyły pierwszem u za podstaw ę do utw orzenia bypotezy biegunowości dynamicz
nej komórek nerwowych. W edług niej wy
pustki protoplazm atyczne m ają zdolność przeprow adzania impulsów dośrodkowo, t. j.
do komórki nerwowej, wypustki zaś nerwowe czyli neuryty—zdolność odprow adzania im
pulsów od komórki.
P rzy g ląd ając się budowie n arząd u czucio
wego zw ierząt rozm aitych gru p, widzimy, że je s t ona bardzo do siebie podobna i p rz ed
staw ia tylko różnice, które odpow iadają ro z m aitym stoptfiom rozwoju filogenetyczne
go. I ta k dżdżownica przedstaw ia fo r
mę pierw otną uk ład u czuciowego (fig. 2),
U robaków wyższych: P olychaetae (fig. 3), Retzius wykrył w skórze form ę komórek czu
ciowych, których ciało komórkowe leży poni
żej nab ło nk a w tkance podskórnej. W obec położenia nieco głębszego komórek nerwo
wych, w ypustka obwodowa, dosięgająca po
wierzchni ciała, je s t silniej rozwinięta. D ru g a zaś wypustka dośrodkowa, odpowiadająca neurytow i, biegnie do ośrodka nerwowego.
Flem m ing już dawniej odkrył u m ięcza
ków dwubiegunowe komórki zmysłowe, które są bardzo podobne do komórek, opisanych u polychaetów. W praw dzie widział on u ro ż
kach ślimaków nagich wśród nabłonka kolbki, k tó re uw ażał za komórki zmysłowe, łączące się bezpośrednio z kom órkam i nerwowemi
w
Fig. 1.
Fig, 2. Fig. 3.
stojącą na najniższym stopniu rozwoju filo
genetycznego. B ad an ia L enhosseka wyka
zały, że kom órka czuciowa nerwowa leży t u ta j n a obwodzie ciała wśród kom órek n ab ło n kowych '). J e d n a je j wypustka (a) zdążą do sznura nerwowego brzusznego, gdzie się kończy i utworzywszy końcowe rozgałęzienia wchodzi w styczność z następnym neuronem . D ru g a w ypustka (6), k tó ra m a odpowiadać systemowi w ypustek protoplazm atycznych, je s t bardzo k ró tk a z powodu obwodowego
położenia komórki.
') Przybłonlcowych według terminologii uży
wanej w Krakowie.
głębiej leżącemi, jed n ak R etzius wykazał, że te kolbki końcowe nie są elem entanń koinór- kowemi, ale tylko końcami mniej lub więcej zgrubiałem i komórek nerwowych czuciowych, leżących pod nabłonkiem . K om órki te są homologiczne z kom órkam i czuciowemi, któ re u dżdżownicy zn ajd ują się wśród nabłon
ka. R óżnią się od nich tylko położeniem.
U członkonogich opisywano niejednokrot
nie podobne kom órki, ale wiadomości nasze, dotyczące u kładu nerwowego czuciowego w tej grupie zw ierząt, są bardzo skąpe.
U zw ierząt kręgowych (fig. 4) największa ilość włókien nerwowych czuciowych kończy się w skórze i błonach śluzowych, bez pośred
nictw a kom órek końcowych, zapomocą mniej
N r II WSZECHSWIAT 163 lub bardziej obfitych rozgałęzień końco
wych (a) pomiędzy kom órkam i nabłonkowe- mi, lub wśród tkanki łącznej. K om órka czu
ciowa (b) leży w zwoju międzykręgowym, więc znacznie oddalona od powierzchni skó
ry, a blisko ośrodków nerwowych (c).
Tak się przedstaw ia u k ład nerwowy czu
ciowy u rozmaitych zwierząt.
R ozpatrując tera z szczegółowo zmysły zwierząt kręgowych, przekonywamy się, że są one właściwie zbudowane równie według jed nego praw a, według jednego schem atu i nie przedstaw iają istotnych różnic prócz tych, które odpowiadają rozm aitym stopniom roz woju filogenetycznego czyli różnicom, jakie przedstawia n arząd czuciowy zw ierząt do
wej. T ak zatem w narządzie powonienia zwierząt kręgowych znajdujem y stosunki, które zupełnie odpowiadają stosunkom dżdżownicy, a filogenetycznie naw et niżej stoją niż u polychaetów i mięczaków.
W narządzie słuchowym (fig. 6) uważano dawniej komórki rzęskowe za kom órki nerwo
we, gdyż sądzono, że znajdu ją się one w bez
pośrednim związku z włóknem nerwowem.
Dziś jednak, opierając się na najnowszych badaniach R etziusa, V an G ehuchtena, Len- hosseka i R. K rausego, musimy uważać ko
mórki rzęskowe nie za komórki nerwowe, lecz nabłonkowe, które dopiero drugorzęd
nie zmieniły się na komórki, zdolne do przyj
mowania wrażeń ze świata zewnętrznego.
rozmaitych grup należących. I ta k badania Golgiego, R am ona y C ajala, V an G ehuchte
na, B runna, K o llikera i R etziusa wykazały, że komórki M aksa Schultzego (a) w n a rz ą dzie powonienia zwierząt kręgowych (fig. 5) są kom órkam i nerwowemi, które leżą wśród nabłonka (b) i w ysyłają swoją dośrodkową wypustkę do opuszki węchowej (bulbus olfa- ctorius) (c), gdzie wypustka ta, utworzywszy rozgałęzienia końcowe w kłębkach węcho
wych (<f) wchodzi w styczność z wypustkami komórki piram idalnej czyli m itralnej (e).
Koniec obwodowy kom órki węchowej sięga do powierzchni błony śluzowej, gdzie się kończy kilkoma włoskami. W łoski te przed
staw iają niejako dendryt wypustki obwodo-
W łaściwe zaś komórki nerwowe (c) są re p re
zentowane przez komórki zwojowe dwubie
gunowe, znajdujące się wśród pnia nerwu słuchowego i tworzące tam zwój słuchowy.
W ypustka dośrodkowa biegnie do ośrodka nerwowego (d), obwodowa zaś (b) mniej lub więcej rozgałęziona, kończy się swobodnie pomiędzy kom órkam i rzęskowemi (a), przy- czem nie dosięga samej powierzchni. U kład ten morfologiczny w narządzie słuchu należy uważać za wyższy od u kładu w narządzie powonienia, a odpowiadający stosunkom u polychaetów i mięczaków. T u ta j m iano
wicie komórki nerwowe zeszły w głąb z rz ę
du komórek nabłonkowych do tkan ek głębiej
leżących, czyli zbliżyły się do narządu cen
164 WSZECHŚWIAT. N r 11.
tralnego. N a rząd słuchowy przedstaw ia stadyum przejściowe w rozwoju morfologicz- no filogenetycznym pomiędzy narządem po
wonienia a dotyku, gdyż kom órki nerwowe słuchowe nietylko się zbliżyły do n arząd u ośrodkowego, ale nadto końce obwodowe przedstaw iają mniej lub więcej obfite rozga
łęzienia.
Najnowsze b ad a n ia n arządu sm aku (fig. 7) wykazały, źe kom órki nerwowe tu ta j również leżą oddzielnie od nabłonka w zwojach n e r
wów smakowych. W ypustka obwodowa k o m órki biegnie do kubka smakowego (a) i tam między komórkami nabłonkowemi po podzia
le kończy się swobodnie. Zakończeń nerwo
wych wśró i czy zapomocą kom órek niem a w kubkach sm akowych.
K om órki, z których są złożone kubki sm a
kowe, nie odpow iadają komórkom węchowym M aksa Schultzego, gdyż nie są kom órka
mi nerwowemi, lecz nabłonkowemi, których k sz ta łt i ułożenie należy uw ażać najp raw d o podobniej jak o wynik wpływu nerw u na n a błonek.
Zarów no w narządzie słuchu ja k i sm aku kom órki nabłonkow e uległy drugorzędnie zmianom i stały się zdolne do przyjm ow ania wrażeń, co było potrzebnem wobec tego, źe ! włókna nerwowe nie dochodzą do samej po
wierzchni. W tem urządzeniu m oźnaby się dopatryw ać pewnego podziału pracy , gdyż I
kom órki nabłonkowe przyjm ują wrażenia, a kom órki nerwowe m ają tylko za zadanie przeprow adzać je do ośrodków.
Z e ta k a przem iana drugorzędna komórek nabłonkowych pod wpływem nerwów jest możliwa, w ykazują badania, które przepro
w adziłem nad rozwojem zakończeń nerwo
wych w ry ju świni. Między innemi zn a j
dujem y tam zakończenia nerwowe, odkryte przez M erkla. W praw dzie au to r ten uw ażał je za komórki zwojowe obwodowe, które wy
daw ały wypustkę nerwową do ośrodków ner
wowych, jed n ak nowsze b adania wykazały, źe włókno nerwowe kończy się miseczką, t. zw. meniskiem, który tylko przylega do kom órki M erkla. J a zaś, b ad ając rozm aite stad y a zarodkowe, przekonałem się, że te kom órki nie są niczem innem, ja k tylko ko
m órkam i nabłonkowemi zróżnicowanemi pod wpływem końca włókna nerwowego. W pew- nem mianowicie stadyum zarodkowem wczes- nem nie znajdujem y jeszcze komórek M erkla, chociaż włókno nerwowe ju ż doszło do w arst
wy nabłonkowej skóry. Dopiero w później
szych stadyach zaczyna coraz wybitniej wy
różniać się kom órka nabłonkowa, leżąca w bezpośredniem sąsiedztwie końca włókna nerwowego. S ta je się ona mianowicie więk
szą, bardziej pęcherzykowatą, jaśniejszą, jednem słowem przyjm uje charakterystyczne cechy kom órki M erkla, podczas gdy równo
cześnie koniec nerw u ulega spłaszczeniu w kształcie miseczki. Późniejsze badania moje, dotyczące rozwoju zakończeń nerwo
wych w dziobie kaczki, wykazały, że również i na tkan kę łączną oddziaływa koniec nerwu w tak i sposób, że pod jego wpływem komórki u leg ają pewnym zmianom i w ytw arzają pew
ne określone twory, mianowicie ciałka G ran- dryego i H e rb sta . N adto kilkakrotnie prze
prowadzone badania nad degeneracyą n a błonków zróżnicowanych w kubki smakowe po przecięciu nerwu językow ogardzielow ego m ogą nam posłużyć pośrednio za dowód, źe kom órki te pod wpływem nerwów ta k się zróżnicowały, a obecność ich od całości n er
wów je s t zależną.
Przechodząc teraz do zmysłu czucia (fig. 4)
! przekonywam y się, że stoi on dziwnym t r a
fem w rozwoju filogenetycznym wyżej^niż
inne zmysły, ponieważ komórki nerwowe
i leżą w pobliżu ośrodków nerwowych tworząc
N r 11. WSZECHSWIAT. 165 zwoje mózgowo-rdzeniowe, ponieważ zmieniły
swój charakter dwubiegunowy w niby jedno- biegunowy, jak o też ponieważ obwodowe końce tych komórek nerwowych zwykle b a r dzo obficie się rozgałęziają i kończą się swo
bodnie pomiędzy kom órkam i nabłonkowemi skóry lub błony śluzowej. Jeżeli się porów
na zakończenia nerwów skośnych w tkance łącznej zapomocą ciałek osobnych, z zakoń
czeniami swobodnemi pomiędzy kom órkami nabłonkowemi okaże się, że tylko niewielka różnica istnieje pomiędzy niemi.
W łaściwie obie formy należą do swobod
nych zakończeń nerwowych, z tą tylko różni -
Fig. 8.
cą, że jedne z nich kończą się w nabłonku, drugie w tkance łącznej. W ytw orzenie się rozmaitych aparatów końcowych, pokryw a
jących ostatnie końce nerwowe, m ożna wy
tłumaczyć wpływem włókna nerwowego, już to na sąsiadujące komórki nabłonkowe (ciałka M erkla), już też na otaczającą tk a n kę łączną (ciałka G randryego, H e rb sta , M eissnera).
Przejdziem y w końcu do zawiłej budowy narządu wzroku (fig. 8). P rzede wszy stkiem badaniom T artuferiego, R am ona y C ajala, Dogiela i K alliusa zawdzięczamy nasze w tym kierunku wiadomości. W siatkówce mamy właściwie trzy rodzaje komórek n e r
wowo wy ch, w trzy p iętra ułożone, a miano
wicie nazew nątrz komórki pręcików i czop
ków (a), następnie komórki wewnętrznej warstwy ziarnistej (&) i wreszcie komórki warstwy zwojowej (c). M am y tu zatem trzy rzędy neuronów.
Od czasu, kiedy b adania H isa wykazały, że siatkówka pochodzi z wypuklenia przed
niego pęcherzyka mózgu, musimy uważać j ą za część mózgu i dlatego wśród niej znajdu
jem y dalsze neurony, które dla innych zmys
łów leżą wśród ośrodków nerwowych.
B adając, ja k ą drogą przechodzą impulsy ze św iata zewnętrznego, np. przez zmysł czu
cia, widzimy, że przechodzą one przez cały szereg neuronów zanim dojdą do naszej świadomości (do kory mózgowej). Podobnie m a się rzecz i z siatkówką. Pierwszemu neuronowi odpowiadają w siatkówce kom ór
ki pręcików i czopków, które kończą się w warstwie m olekularnej zewnętrznej. D ru giem u neuronowi odpowiadają komórki w arst
wy ziarnistej wewnętrznej. Trzeci rzęd neu
ronów reprezentują komórki warstwy zwojo
wej siatkówki. Mamy tu więc do czynienia z takiem i samemi ogniwami łańcucha nerwo
wego, ja k np. w zmyśle czucia. W porów
naniu zaś z innemi zm ysłam i mamy w siat
kówce stosunki wyjątkowe, ponieważ stanowi ona wprost część mózgu.
Gdybyśmy chcieli i na siatkówkę rozsze
rzyć to porównanie zachowania się neuronu obwodowego w zm ysłach, natrafilibyśm y na niem ałe trudności, wobec jeszcze nieustalo
nych pojęć, dotyczących morfologicznego znaczenia stożków i czopków.
T ak zatem we wszystkich zmysłach znaj
dujem y komórki nerwowe dwubiegunowe, których ciała mogą leżeć juźto wśród na
błonka, już też mniej lub więcej zbliżone do ośrodków nerwowych. K oniec obwodowy do
sięga nabłonka, dośrodkowy zaś dochodzi do n arządu centralnego, gdzie się rozgałęzia i kończy swobodnie, wchodząc w styczność z następnym neuronem . W idzim y więc, że dla wszystkich zmysłów istnieje wspólna z a sada budowy. Nie znajdujem y tam żadnej istotnej różnicy morfologicznej, gdyż nie je st nią rozm aite zachowanie się końca obwodo
wego, który może się dzielić lub nie, również
rozm aite położenie ciała komórek nie m a
zasadniczego znaczenia.
166 WSZECHSWIAT Nr 11.
Pomim o jed n ak tego podobieństw a w z a chowaniu się nerwów obwodowych w zm ys
łach istnieje znaczna różnica co do zadania rozm aitych zmysłów. K ażdy z nich może przyjm ować ze św iata zewnętrznego tylko jednego rodzaju wrażenia.
Przyczyny tego zjaw iska należy szukać w rozm aitem urządzeniu aparató w końco
wych i rozmaitej zdolności fizyologicznej, na mocy której m ogą one odczuwać tylko ściśle określone pobudki i tylko przez niektóre z nich m ogą być w czynność wprawione.
D -r W ładysław Szymonowicz,
p ro f. u n iw e rs y te tu lw ow skiego.
P O G L Ą D na
dzieje układnictwa zoologicznego.
(Ciąg dalszy).
N ie będziemy rozpatryw ali działalności innych zoologów wieków średnich. W ogól
ności, kierunek nawskroś scholastyczny, b rak wszelkiego niem al krytycyzmu, łatw ow ier
ność i grube przesądy, na każdym przejaw ia
ją c e się kroku— i to je st cecha główna pism przyrodników tych wieków. Rozkwit h u manizmu i powrót do studyów klasycznych wpłynęły dodatnio z końcem tego okresu dziejowego i na rozwój um iejętności przy
rodniczych, a tem samem także i zoologii.
Nowy kierunek rozpoczął się przedewszyst- kiem we W łoszech, czemu sprzyjała większa podatność umysłów, obecność wielce sam o
dzielnych a bogatych dworów, protegujących nauki i sztuki, a co ważniejsza okoliczność, że W łochy nie były nigdy ta k usidłane w sie
ci scholastycyzmu. T u taj też naprzód D an te rozbudził poczucie klasycyzmu, a zkolei Pe- tra r k a i Boccacio odkryli skarby lite ra tu ry starożytnej. Epokowego znaczenia dla dzie
jów naszej nauki je s t fakt, że T eodor G aza w połowie p iętnastego stulecia przełożył poraź pierwszy z greckiego na łacinę dzieła | zoologiczne A rystotelesa, k tó re odtąd za
częły się coraz bardziej rozpowszechniać !
i wpływać jak o doniosły ferm ent naukowy na postęp um iejętności biologicznych.
W ciągu drugiej połowy piętnastego i szes
nastego wieku panow ał w rozwoju zoologii okres, który C arus ') trafnie znamionuje j a ko okres „encyklopedycznych opisów”. W y
nalazek sztuki drukarskiej wpłynął przede- wszystkiem na większe rozpowszechnienie się dzieł naukowych, które przestały być wy
łączn ą własnością klasztorów lub wybranych jednostek. Bezpośrednim tego wynikiem by
ło, między innemi, powiększenie się liczby badaczów przyrody, a to znów wywołało po
trzeb ę wzajemnego porozumiewania się ludzi, I którzy poświęcali się badaniu tajników przy
rody. Zaczęły się tedy tworzyć koła i sto warzyszenia naukowe, które dotychczas nie istniały. J a n D a lb erg w H eidelbergu i w Mo- guncyi, a Cosmo Medici we Plorencyi g ro
m adzą dokoła siebie ludzi nauki, pomiędzy
| którym i wielu też było naturalistów . W k ró t
ce też pow stała w’ Padwie (1520) akadem ia j nauk, w N eapolu słynna „A cadem ia secreto- rum n a tu ra e ” (1560), a w Rzymie „A cadem ia lyncaeorutn” (t. j. „akadem ia ostrowidzów”), k tó ra wzięła sobie za zadanie odsłanianie
! tajników natu ry , a za symbol p rzyjęła
j
rysia, posiadającego według podań ludowych I wzrok niezwykle przenikliwy. Nietylko je d n ak zakładanie stowarzyszeń naukowych wzmogło rozwój nauk przyrodniczych, ale n adto przyczyniły się do tego rozwoju po- i dróże do krajów dalekich i do nowych części św iata, z których przywożono do E uropy nowe, nieznane dotąd postaci roślin i zwie
rząt. S tąd też zaczęto tworzyć zbiory, z a k ład ać muzea historyi natu raln ej, które przez długi czas jed n ak miały tylko ch a rak te r muzeów „osobliwości”, o grom adzeniu zaś i grupow aniu obok siebie przedmiotów pokrewnych nie było mowy początkowo.
P rzytem muzea ograniczać się m usiały do niektórych tylko okazów, ponieważ nie zna
no sztuki zachowywania i konserwowania, a głównie ustaw iano w zbiorach przedm ioty zasuszone (nawet używanie alkoholu później dopiero zostało wprowadzone). Jednocześnie z rozpowszechnieniem się drukowanych pism i zakładaniem zbiorów przyrodniczych, za-
') 1. c. str. 258.
N r 11. WSZECHSWIAT. 16 7 częły wchodzić w użycie nieznane dotąd
w pracach naukowych rysunki i atlasy, w których przedstawiano, wprawdzie bardzo niedołężnie, postaci nowoodkrytych zw ierząt, przyczem jed n ak nie brakło w tym względzie bujnej fantazyi, rysowano bowiem między innemi formy zwierzęce, k tóre wcale nie istniały i należały do bajek. B ądź ja k bądź, w dziełach wszystkich prawie zoologów tego okresu znajdujem y wizerunki zw ierząt i to nietylko zewnętrznych ich postaci, ale i sto
sunków ich anatomicznych, co niem ałe miało znaczenie dla postępu zoologii.
Pomimo jed nak doniosłości wszystkich wy
mienionych momentów dla rozwoju nauk zoo
logicznych, te ostatnie niewieleby postąpiły naprzód gdyby nie to, że wogóle życie umysłowe osięgnęło w owym okresie stopnio
wo nawskroś odmienny, nowy, a wielce do
datni kierunek. Dotychczas bowiem wiara, niemal ślepa, w nieomylność autorytetów , a obok tego niekrytyczność sądów i b rak po
czucia do samodzielnego spostrzegania i do sprawdzania rzekomych faktów naukowych—
oto momenty, które w sposób jak n ajfataln iej- szy oddziaływały n a rozwój um iejętności przyrodniczych. S tą d łatw o zrozumieć dla
czego ta k długo i uparcie utrzym yw ała się powszechnie w iara uczonych w takie np. b a j
ki, że kaczki bernikle rodzą się z pąków drzew pewnych i że stadyam i rozwoju tych kaczek są dzisiejsze skorupiaki wąsonogie (Oirripedia), lub np. w iara w t. zw. króla szczurzego, który m iał jakoby powstawać wskutek wzajemnego zrastan ia się licznych szczurów zapomocą ogonów w jed n ę ca
łość i t. p.
W a lk a o praw a rozum u przeciwko ślepej wierze w auto ry tety naukowe rozpoczęła się jednocześnie z w alką przeciwko pewnym dogmatom religijnym, między innemi prze
ciwko dogmatowi au to ry te tu papieskiego.
Jedne i te same przyczyny powodowały ocknięcie się owego ducha krytycyzm u w dzie
dzinie um iejętności i religii i jed n e d ru gie wzajemnie popierały. K opernik wyka
zał bezzasadność ptolemeuszowego układu świata, K e p le r i Galileusz zwalczali au to ry te t A rystotelesa, n a poparcie którego przy
taczano jeszcze nadto powagę pism a świę
tego. Galileusz w prow adził doświadczenie (eksperym ent) i dążył do m atem atycznego
uzasadnienia praw przyrody. Zoologia nie m ogła bezpośrednio korzystać z tych wiel
kich przewrotów w dziedzinie myśli ludzkiej, ale pośrednio wywarły one na nią wpływ bardzo doniosły i zbawienny, który jeszcze bardziej spotęgowany został przez scepty
cyzm D escartesa i przez system at filozoficz
ny B acona Yerulam skiego, który pierwszy, zdaje się, zrozum iał znaczenie indukcyjnej m etody badań w dziedzinie nauk przyrodni
czych. „Zarówno B acon, ja k D escartes, s ta ją w opozycyi przeciwko całej dotychcza
sowej filozofii, a zwłaszcza przeciwko arysto- telesowskiej; obaj rozpoczynają wątpieniem we wszystko: Baco je d n a k dla wynalezienia praw dy powierza się przewodnictwu doświad
czenia, D escartes wyprowadza j ą przez wnioski deduktywne z owej samo wiedzy, k tó r a mu jedynie pozostała z całego zw ąt
pienia” ‘).
Nie myślimy bynajm niej przyjm ować bez
pośredniego wpływu wszystkich tych momen
tów dziejowych n a ówczesny rozwój pojęć i kierunków zoologicznych. N ie możemy tego uczynić ju ż przez to samo, że momenty te zaznaczyły się wyraźnie i jaskraw o dopie
ro przy końcu okresu, o którym mowa. W y w arły one potężne działanie n a późniejszy dopiero rozwój zoologii, ale niewątpliwie, ja k słusznie zaznacza J . V . C arus (Geschichte d er Zoologie, str. 264), ju ż wówczas ruch ten
! nie mógł przejść niepostrzeżenie dla przy
rodników a specyalnie dla zoologów, ponie
waż porwani zostali przez ów rozpoczynają
cy się z ca łą siłą p rą d nowy. P o d wpływem tego nowego kierunku zoologowie przyszli do przekonania, że prawdziwem źródłem pozna
wania nie są sta re pism a, lecz źe czytać n a leży w wielkiej i dla wszystkich otw artej księdze przyrody, że samodzielne spostrzega
nie i empiryczne grom adzenie faktów po
winno być przewodnią nicią przyrodnika.
To też w dziełach zoologów z drugiej p o łowy piętnastego oraz szesnastego stulecia zaznaczył się rzeczywiście ten nowy, a tak wysoce dodatni kierunek, który przeciw sta
wić można dotychczasowemu, na scholastycz- nych opartem u podstawach.
E d w ard W otton, lekarz angielski (1492—
*) F. A, Lange, Historya filozofii, t. I.
168 WSZBCHSWIAT N r 11.
1555), opierając się na pracach A rystotolesa, s ta ra się ugrupować świat zwierzęcy na pod
stawie różnic i podobieństw pomiędzy roz- m aitem i ich przedstaw icielam i i je s t autorem
„pierwszej naturalnej system atyki zw ierząt” . W r. 1552 ukazało się w d ru k u jeg o dzieło
„D ie differentiis anim alium ”. Opisuje on tu ta j zewnętrzne postaci oraz wewnętrzną budowę ciała zwierząt, dzieląc je przede- wszystkiem za przykładem greckiego filozofa n a posiadające krew i bezkrwiste. Odróżnia czworonogie źyworodne, które dzieli na zasadzie budowy kończyn na: rozdzielnopal- cowe (wielopalcowe), dwukopytne i jednoko
pytne. Dalej odróżnia: czworonogi jajorod- ne wraz z wężami. P ta k i dzieli zkolei na rozdzielnopalcowe, drapieżne, latając e wod
ne i ociężałe wodne, obok których, jak o g ru pę dodatkową, staw ia strusie. Do „zwierząt wodnych” krw ią opatrzonych, zalicza ryby i wieloryby, a ryby dzieli na: chrząstkowe, płaskie i wszystkie pozostałe. Co do „bez- krw istych”, to odróżnia on przedewszystkiem owady (łącznie z pająkam i), których nie dzieli na grupy pomniejsze. W szystkie po
zostałe zw ierzęta bezkrw iste dzieli n a cztery grupy: m ięczaki (w znaczeniu arystotelesow - skiem, t. j. głowonogie), skorupiaki, „ostra- c o d e rm ata”, do których zalicza dzisiejsze mięczaki (wyjąwszy głowonogi) oraz jeżowce i wreszcie: zwierzokrzewy (zoophyta), które o b e jm u ją : strzykw y, rozgwiazdy, meduzy, ukwiały^i gąbki. W idzim y tedy u W ottona dążenie do dokładniejszego podziału zwie
rz ą t i do nieco naturalniejszego ich ugrupo
wania, aniżeli w pism ach A rystotelesa. P rzy opisie pojedyńczych postaci a u to r zachowuje się krytycznie ze względu n a istoty, które były wymysłem fantazyi uczonych daw niej
szych.
In n i uczeni okresu encyklopedycznego nie zajmowali się prawie wcale system atyzow a
niem, nie kusili się o wprowadzenie ład u do układnictw a, lecz opisywali tylko w k atalo gowym niejako porządku wszystkie znane do tąd postaci zw ierząt. N iektórzy z nich odznaczali się w wysokim stopniu darem spostrzegawczym i krytycznym , zwłaszcza K o n ra d G essner i Ulisses A ldrovandi, k tó rym też kilka słów zkolei poświęcić musimy.
W ielkie, bo aż przeszło trz y tysiące pięć
set stronic in folio obejm ujące dzieło K o n ra
da G essnera p. t. „H istoria anim alium ” (1551 r.) zaw ierało w sobie olbrzymi m ateryał zoologiczny i stanowiło jakby wielką ency- klopedyą wszystkich ówczesnych wiadomości o świecie zwierzęcym. K ażdy wielki dział zw ierząt zajm ował jeden tom dzieła; pierwszy tom trak to w a ł tedy o ssących, drugi o czwo
ronogich jajorodnych, trzeci o ptakach, czw arty o rybach i innych zw ierzętach wod
nych. Po śm ierci G essnera z pozostałych po nim rękopismów wydano tom piąty —o wę
żach, i część księgi o owadach (głównie 0 niedźw iadkach do owadów zaliczonych).
Opisy zw ierząt są bardzo szczegółowe i d o tyczą zew nętrznej postaci, budowy a n a to micznej, obyczajów, sposobu życia, pożytku lub szkody ze względu na ludzi i t. d. U po
rządkow anie opisywanych zwierząt w każ-
; dym tomie oparte je s t n a alfabecie (łaciń skim) i stąd niepodobna dopatrzeć się układu odpowiadającego dzisiejszym rzędom lub ro dzinom. G essner pojm ował jed n ak sam, że tak ie uporządkow anie je s t „mniej filozoficz
n e”, ale usprawiedliw iał je tem , że „tyle jest wątpliwego i niepewnego, że nie można być pewnym, do jakiego rodzaju zaliczyć należy przytoczone postaci; dlatego też alfabetyczne wyliczenie je st dogodniejsze”. Podobny spo
sób traktow ania zoologii nie mógł się b ynaj
mniej przyczynić do postępu układnictw a 1 wywarł w części wpływ szkodliwy na ro z
wój naszej nauki. Z drugiej jed n ak strony zebranie olbrzymiego m ateryału faktycznego, liczne dokładne spostrzeżenia oraz przyto- S czenie bardzo wielu wizerunków nieznanych
dotąd zwierząt, wykonanych przez niektórych bardzo zdolnych ówczesnych artystów (np.
przez słynnego A lbrech ta D iirera lub Ł u k a-
| sza S chrona)—oto oliczności, k tóre postawiły
| G essnera w rzędzie najbardziej zasłużonych mężów w dziejach zoologii.
W spółczesny Gessnerowi, Ulisses Aldro-
| yandi, a u to r wielu dzieł zoologicznych (np.
O rnithologia, 1599, D e anim alibus insectis 1602 i t. d.), był mniej krytycznym niż Gess- ner, był raczej kom pilatorem , lecz dzieła jeg o obejmowały znacznie większą ilość form zwierzęcych; szczególniej, znajdujem y w nich opisy wielu zw ierząt indyjskich, afry
kańskich i am erykańskich, które G essne
rowi nie były jeszcze znane. Gdy z je d
nej strony obaj wymienieni uczeni, jako
N r l l WSZECHŚWIAT. 169 też liczni inni, ja k S perling, B oschart, Be-
lon, Rondelet i t. d. wzbogacili zoologią opi
sami nowych postaci zwierzęcych, w części kompilując, w części n a własnych spostrzeże
niach się opierając, to z drugiej i b adania zootomiczne oraz anatomo-porównawcze zys
kiwać sobie zaczęły w owych czasach zwo
lenników.
Ale podobnie ja k zoologia opisowa zaled
wie mogła się wyzwolić z więzów medycyny oraz „teologiczno-moralistycznego ro z p atry wania przyrody, ta k też i anatom ia zwierząt nie była jeszcze um iejętnością sam oistną, która m iałaby własne cele, lecz wynikała niejako z potrzeb lekarskich i fizyologicz- nych”. To też lekarze i chirurgowie pierwsi podejmowali badania zootomiczne, dotyczące przedewszystkiem zwierząt wyższych, jako najbliższych człowiekowi. Do takich nale
żeli: słynny A ndrzej V esalius (1514— 1564), Bartłom iej E ustachius (um. 1574), który opisując różne zboczenia anatomiczne w cie
le ludzkiem (zwłaszcza co do szkieletu) zw ra
ca uwagę na budowę m ałp, dalej słynny re form ator chirurgii, Am brozyusz P a re (um.
1590), który opisywał budowę ssących i p ta ków, fizyk m iasta N orym bergi, C oiter, i wielu innych. Szczególniejsze zasługi położył pod tym względem H ieronim Eabricius (zwany
„ab A ąu ap en d en te”) zm arły w r. 1619, który sta ra ł się wprawdzie spożytkować dane zoo
tomiczne dla fizjologii, ale niemniej przeto i dla samej anatom ii zwierząt wiele był uczy
nił. B ierze on pod uwagę pewną czynność (np. wydawanie głosu, widzenie i t. p.) i opi
sując J3i w szeregu zw ierząt, podaje przede
wszystkiem morfologiczne stosunki odpowied
nich narządów; nadto E abricius bada także anatom ią pisklęcia kurzego. N iektórzy z ów
czesnych uczonych (np. anatom W illis) zw ra
cali się w swych studyach zootomicznych już nawet do zw ierząt bezkręgowych, ale, podob
nie ja k i ich następcy, popełniali ten błąd zasadniczy, że traktow ali anatom ią ustrojów niższych ze stanowiska anatom ii ciała ludz
kiego. Od owych to czasów d a tu ją też mię
dzy innemi łacińskie nazwy, oznaczające pewne części ciała lub narządy tych organiz
mów, a wzięte żywcem z anatom ii ludzkiej, jakkolwiek najczęściej narządy te nie są by
najmniej homologiczne z jednoim iennemi or
ganami w ciele ludzkiem.
I I I .
P o okresie encyklopedycznego trak to w a
nia zoologii nastąpił zkolei ważny peryod w rozwoju naszej umiejętności, trafnie n a zwany „okresem system atyki”. P rzy p a d a on na drugą połowę siedem nastego i n a znaczną część osiemnastego stulecia. B ył to okres zbierania, spostrzegania i opisywania, a tym sposobem grom adził się olbrzymi m ateryał zoologiczny, który zaczęto ściślej system aty
zować od czasu, gdy R ay wprowadził pojęcie gatunku naturalnego, a Linneusz podwójną nom enklaturę. Łatwowierność i ciem nota
; dawnych okresów nie ustąpiły jeszcze jednak miejsca w zupełności krytycznem u i na ścis
łych badaniach opartem u traktow aniu zoolo
gii. Bo naw et już w końcu siedem nastego wieku ukazywały się niejednokrotnie ro zp ra
wy i dzieła, tchnące najgrubszą średnio- wiecczyzną. Oto np. w r. 1680 Rom m el d ru kuje rozprawę p. t. „De foetibus leporinis ex tra uteru m re p ertis”, w których powiada np., że znalazł w jam ie brzusznej zająca em- bryony wolne i do niczego nie przyrośnięte, że we E rey bu rg u pewna kobieta zrzuciła przez usta kota, który w żołądku je j się wy
lągł, lub że d -r M atthaei we E reib urg u po- f siada żywą gęś, wydobytą z ło na kobiety.
„Przeciwko oskarżeniom ludzi o czary zaczę
to już skutecznie walczyć, lecz wierzono je sz cze w czary w przyrodzie”—powiada Carus.
B ardzo ważny m om ent w rozwoju zoologii stanowiło wynalezienie mikroskopu. D ało ono możność nietylko poznania ogromnej ilości postaci zwierzęcych, o których istnieniu uczeni dotychczasowi nic nie wiedzieli, ale zarówno też budowa ciała zwierzęcego za
częła się coraz lepiej rozjaśniać w skutek uży
wania szkieł powiększających, a co uważane było za proste i jednorodne, okazało się b a r
dzo złożonem i różnorodnem. N aturaln ie działo się to wszystko bardzo stopniowo, w m iarę ja k stopniowo i powoli udoskonalano środki optyczne. W łaściwie mówiąc, wyna lazek mikroskopu odnosi się jeszcze do po
przedniego okresu, ale w rękach zoologów znalazł się on dopiero w okresie, który obec
nie opisujemy. Szlifierze okularów, H an s
i Z acharyasz Jan ssen (ojciec i syn) zaczęli
pierwsi łączyć z sobą soczewki dla utw orze
170 W óZECHS WIAT N r 11.
nia m ikroskopu złożonego (pomiędzy r. 1590 j i 1600), proste zaś szkła powiększające czyli [ lupy były znane jeszcze w starożytności. | P rzez długi czas nie stosowano je d n a k je sz cze m ikroskopu do celów zoologicznych.
W praw dzie ju ż w szesnastem stuleciu przed
staw iano w całości pewne drobne zw ierzęta w powiększeniu mikroskopowem, a F ra n c i
szek S telluti w r. 1625 przedstaw ił opis mikroskopowy pewnych części ciała pszczoły, ale dopiero M alpighi i Leeuw enhoek zastoso
wali pierwsi na szerszą skalę mikroskop do poszukiwań zoologicznych, ob alając błędne i szkodliwe dla postępu nauki zdanie, wów
czas bardzo rozpowszechnione, że drobne istoty nie są w arte badania i nie p rzedsta- 1 w iają dla człowieka nic ciekawego.
M arceli M alpighi (1628— 1684) wywarł doniosły wpływ n a postęp zoologii szczegól
niej przez to, że zrozum iał należycie sam o
dzielność i niezależność badań zootomicznych od medycyny i fizyologii. S tosując na sze r
szą skalę m ikroskop, w ykazał pierwszy w swojej anatom ii roślin, że te ostatnie s k ła d a ją się z wielu drobnych ciałek, k tó re p ó ź
niej nazw ane zostały kom órkam i, a nadto b a d a ł budowę drobnowidzową pewnych n a rządów zwierzęcych i całych zw ierząt niż
szych. Do dziś dnia zachowujące się w histo- logii nazwy: sieć M alpighiego (rete M alpighi) w skórze, ciałka M alpighiego w śledzionie i t. d., d a tu ją od owych dawnych czasów;
utwory te nazwane zostały na cześć znako
mitego zoologa, któ ry pierwszy był zwrócił uwagę na ich istnienie. W dziele o jed w ab
niku d ał nam M alpighi pierwszą, zup ełną anatom ią jednego z przedstawicieli staw ono
gów, opisawszy w niej tchaw ki (tracheae), t. j. narządy oddechowe owadów, serce (n a
czynie grzbietowe), układ nerwowy, gruczoły przędne u gąsienicy i t. d., jakoteź pewne we
wnętrzne procesy, zachodzące podczas prze
obrażania się owada. N ad to tenże uczony b ad a ł poraź pierwszy zapom ocą m ikroskopu rozwój pisklęcia kurzego, a jeżeli porów na
my odpowiednie jego rysunki z wizerunkam i, ja k ie dali w swych dziełach C oiter i F a b ri j cius, to postęp okaże się bardzo uderzającym .
(C. d. ».).
P rof. d-r J ó z e f N usbaum .
N I K I E L .
W połowie osiemnastego wieku chemik szwedzki C ronstedt odkrył nowy pierw iastek m etaliczny w m inerale zwanym kupferniklem, a uważanym do owego czasu za związek miedzi; pierw iastek ów okazał się niezm ier
nie trud ny do odosobnienia i dopiero w dw a
dzieścia pięć la t później B ergm ann i Arfved- son doszli do zupełnego oczyszczenia tego m etalu i poznania głównych jego własności.
N ikiel by ł mimo tego oddawna znany chiń
czykom i spożytkowany do w yrabiania aliażu, zwanego przez nich pakfong; w E uiopie alia- że podobne rozpowszechniły się w ostatnich dopiero czasach, gdyż od pięćdziesięciu la t zaledwo zaczęto je otrzymywać po laborato- ryach w sposób bardzo kosztowny, albowiem trudności, napotkane w oczyszczaniu ru d niklowych, stały przez długi czas n a prze
szkodzie w zastosowaniu m etalu do wyrobów przemysłowych. G dy jed n ak G arn ier od
k ry ł wielkie pokłady minerałów niklowych w Nowej K aledonii, a w 1890 r. rozpoczęto eksploatować pokłady kanadyjskie, wówczas m etalu rg ia pierw iastku tego zrobiła tak szyb
kie postępy, źe w krótkim stosunkowo czas;'e pow stała nowa gałęź przem ysłu, k tó ra w przyszłości rozszerzy się i dojdzie nieza
wodnie do wielkiej doniosłości.
Tem i mniejwięcej słowy M oissan i Ouv- ra rd ') rozpoczynają wyczerpujące swe dzieł
ko, poświęcone wyłącznie niklowi, jego w łas
nościom, związkom, m etalurgii i zastosowa
niom; dziełko, będące—ja k przekonać się o tem m ożna z bogatej bibliografii—stresz
czeniem niejako wszystkich najważniejszych p rac naukowych i poszukiwań m etalurgicz
nych, dokonanych w ostatnich czasach nad tym metalem .
N ikiel je s t m etalem białym z lekkim od
cieniem żółtawym, nie ta k biały ja k srebro, lecz bardzo błyszczący. J e s t tw ardszy od stali; można go wykuwać na cienkie blaszki, grubości 0,028 mm; daje się wyciągać na
l
*) Moissan et Ouvrard. Le nickel. Biblio-
theque scientifique des aide-memoire. Masson
editeur. Paryż, 1896.
N r 11. WSZECHŚWIAT. 171 druty, których średnica nie przewyższa
0,011 mm; je s t przytem niezmiernie wytrzy
mały, gdyż d ru t o 2 m m średnicy znosi cię
żar 320 kg. Topi się w 1500°, a obecność węgla obniża w znacznej mierze jego stopień topliwości. Nikiel z wielką, łatw ością po
chłania gazy, w specyalnych w arunkach po
chłonąć może np. 165 razy swą objętość wodoru; obdarzony je st przytem znacznemi własnościami magnetycznemi. Z chemicz
nych zalet tego pierw iastku wymienimy od
porność jego n a działanie tlenu w zwyczajnej tem peraturze i suchem pow ietrzu—wilgoć zaś sprzyja utlenianiu, które je st zresztą p o wierzchowne wyłącznie. P rzy wzrastającej tem peraturze nikiel, na sposób stali, przy
biera najrozm aitsze barwy nabiegłe, powoli się utleniając, a tlenki te są zazwyczaj zielo- nawe; ogrzewany przez długi czas do czer
woności zamienia się na brunatną masę łatwo łamliwą, złożoną z tlenków przyciąga
nych przez magnes. W tlenie pierwiastek ten pali się, wydając błyszczące iskry, a otrzymany przez redukcyą tlenku niklo
wego zapomocą wodoru (240°), je s t tak sa
mo pyroforyczny ja k żelazo, t. j. pali się w powietrzu w zwyczajnej tem peraturze, wy
dając przytem jednak niewiele blasku (Mois- san) W kwasie azotnym rozcieńczonym nikiel rozpuszcza się bardzo łatw o, gdy z kwasem stężonym przedstaw ia toż samo ciekawe i trudne do w ytłum aczenia zjawisko,
jktóre zauważono z żelazem: nie rozpuszcza się więc w kwasie stężonym, a jeżeli po tej próbie włożymy go do kwasu rozcieńczonego, wówczas i ten ostatni nie wywiera na niego działania, chyba że dotkniemy do m etalu jakim ś przedmiotem ostrym,
Związki niklowe uznawane były oddawna za trujące i dopiero H assel i Simpson wypo
wiedzieli przekonanie, że podobnie ja k sole miedzi i cynku, sole niklowe są nieszkodliwe, a doświadczenia robione na psach p rzekona
ły, że zwierzęta te mogą spożywać po 0,5 g octanu niklu dziennie, nieprzedstaw iając żadnych oznak chorobliwych. Riche i La- borde powtórzyli te badania, dając przez 160 dni psu, ważącemu 9,35 kg , dawki s ia r
czanu niklu, w zrastające od 0,25 g do 2 g dziennie i dopiero przy tej ilości zauważono symptomaty chorobliwe: wymioty mianowicie i dyaryą; po kilku dniach odpoczynku pies
mógł znów spożywać bezkarnie po 0,5 g siar
czanu niklu dziennie, ta k że w oznaczonym terminie pochłonął go 100,75 g, przedstaw ia
jących 21,35 g czystego niklu. A utopsya wy
k az ała ślady zaledwo niklu w sercu, w ątro
bie, we krwi, stw ierdzając, że związki te łatw o zostają wydalone przez drogi pokar
mowe i moczowe. Dawka dzienna 0,1 g zdaje się zatem nieszkodliwą dla psa, a czło
wiek mógłby według tych wyliczań spożywać dziennie ilość 3,33 g bez szkody dla swego organizmu. Zastrzykiw anie tych związków pod skórę lub wpuszczanie ich do krwi jest daleko niebezpieczniejsze i groźniejsze za so
b ą pociąga skutki: w tych w arunkach dawka 1,5 g siarczanu była śm iertelną dla psa, 0,62 g dla świnki morskiej, a 0,75 g dla k ró lika. C harakterystycznem i oznakami podob
nego otrucia są konwulsye, wymioty, dyarya, sztywność tężcowa, paraliż. Z doświadczeń tych można wywnioskować, że sole niklowe rozpuszczone są niebezpiecznemi truciznam i jedynie w razie ich zastrzyknięcia i to w ilo
ści stosunkowo dość znacznej—zatrucie więc tem i związkami je st wprost niemożebne w życiu praktycznem , a zastosowanie niklu do wyrabiania przedmiotów aptecznych lub gospodarskich nie przedstawia żadnego nie
bezpieczeństwa dla zdrowia. W edług obli
czeń R ichea, nikiel bardzo się zresztą słabo rozpuszcza w płynach, służących za p o k arm : 1 l roztw oru 10%-ego soli kuchennej roz
puszcza 24 mg niklu, 112 mg miedzi, roztwo
ru 15°/0-ego— 110 mg niklu, 137 mg miedzi, 1 l roztw oru I0 0/ O ego kw. octowego 115 mg niklu, 470 mg miedzi, 3% -ego kw. octowego 71 mg niklu, 436 mg miedzi.
W stanie rodzimym nikiel spotyka się niezmiernie rzadko; znajdowano go wszakże w niektórych m eteorytach w ilości znacznej, dochodzącej do 59 ,7% , niewiadomo jed n ak napewno czy występuje tu w formie czystej czy aliażowej. M inerały niklowe są rozpo
wszechnione w przyrodzie, chociaż tych, z którychby można wydostawać czysty me
tal, któreby się dały spożytkować w m eta
lurgii—tych je s t stosunkowo niewiele. N a j
ważniejsze pokłady ru d leżą w Nowej Ho-
landyi, w K anadzie, A ustralii, Szwecyi,
w Saksonii, na U ralu i t. d., są to przeważnie
tlenki, siarki, siarczany, lub związki bardziej
złożone, do których wchodzą jak o części
172 WSZECHSWIAT. N r 11.
składowe: arsen, krzem , żelazo, antym on, m agnez, a siark a często im towarzyszy. M i
n erały te są po większej części pięknej zielo
nej barwy, rzadziej czerwone, żółte lub s z a r e :
za w ie ra czy steg o n ik lu