Uj
Ns 27. Niedziela, dnia 6 lipca 1919 r. Rok V.
Pieniądze i listy należy nadsyłać do Redakcji i Administracji:
Warszawa, c l. Świętokrzyska Na 17, telefon „986 wojenn,1'.
Prócz tego przyjmują prenumeratę :
v Łsbliais — Biuro
qL Żeściusski Ns S, (2-gie piętro)
v Łodzi — Biuro P. GĘBALSS1EG0, ul. Piotrkow ska N? 27, (w podwórzu).
WyCHODZI NA KAŻDĄ NIEDZIELĘ
P r z e d p ł a t a :
R o c z n i e ...Mk. 2 0 — f. lub Kor. 4 0 — h.
P ó łr o c z n i e ... ... 1O — „ „ „ 2 0 — „ K w a r ta ln ie ... 5 — „ „ „ 1O — „
Numer pojedynczy 6 0 fen. lub 1 kor.
Dla agencji i kolporterów rabat według umowy.
mima....iii ii ni pfJ.HH...
i iiirirm
P otężny głos ludu Polskiego.
Olbrzymi Kongres Polskiego Stron. Ludowego „Piastówców“. 15 tysięcy delegatów z całej Polski.
Na wezwanie Zarządu naszego Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast" przybyło do War
szawy przeszło 15 tysięcy ludzi. Nie było takiego zakątka naszej polskiej ziemi, któryby nie był przez delegatów reprezentowany. Byli górale ze Spiszu i Orawy, byli górnicy ze Śląska Cieszyńskiego, byli Krakowiacy, Łowiczanie, Podlasiacy, Wołyniac>
i aż het z dalekich kresów Litwy i Białejrusi zje chał się lud, by w tak ważnej dla całego Paóstwj Polskiego sprawie powiedzieć swoje: jesteśm y i czu
wamy! Ną widok tylej rzeszy chłopskiej, która, nie zważając na trudy, koszta i niewygody, pośpie szyła ochoczo do stolicy — serca Waliły radośnie łzy się niejednemu do oczu cisnęły—\e spojrzenia mi zaognionemi słaliśmy sobie wszyscy wzajemne pozdrowienia: bywajcie, bywajcie, bracia! Do sto
licy Polski, serca kraju—Warszawy-przynieśliście z najdalszych krain hołdy i pozdrowienia. Pokaza- V.sLie chł°P polski umie czuć, umie my sieć nie tylko o sobie, ale we wszystkich swoich poczynaniach zawsze ma interes ogólny na oku Pokazaliście Warszawie, że chłop polski umie my
śleć sam, że nie jest tylko — jak to się różnym pankom zdaje — podbechtywany i prowadzony m pasku. O to głównie szło tym, którzy zjazd ter zwoływali. O to właśnie, żeby naocznie, żeby na
macalnie przekonać tych wszystkich niewiernych Tomaszów, którzy mają śmiałość jeszcze w dzisiej
szych czasach przeciwstawić się woli wybrańców ludu i głosić, że reformy rolnej chłop nie chce — tylko posłowie, że równości, wolności i pełni praw obywatelskich lud nie żąda — to tylko posłowie ludowi tego się domagają. Wasze tu pokazanie się w Warszawie było dla tych wszystkich, jakby po- tężnem uderzeniem pięścią w głowę, że niejedne oczy przejrzały, nie jedno sumienie się poruszyło, a przedewszystkiem było ono bodźcem dla posłów lu
dowych którym już sił nię starczało, Nanowo utwierdzili się w swoich dążeniach — nabrali sił i otuchy do dalszej nieustępliwej walki na śmierć i życie z wrogami ludu, aż póki nie nadejdzie dzień naszego zwycięstwa. A dzień ten już jest blizko, jeno patrzeć, jak z oparów krwi i naszego krwa
wego chłopskiego trudu wstanie słońce wolności ludowej, którego już żądne moce piekielne, ani tembardziej obszarnicze nie zdołają zaćmić,
Główną sprawą, osią—dookoła-której obracał’®
się obrady całego zjazdu—była sprawa rolna, która najżywiej dziś cały lud obchodzi. Z zapartym tchem, z zaognione™ wzrokiem słuchała rzesza ludu polskiego swoich wybrańców, którzy spowiadali się niejako publicznie, co i jak tu w tym Sejmie ro
bią, A lud gromkimi okrzykami, które w tysiącz
nych echach po całej rozchodziły się Warszawie, rozgrzeszał swoich posłów i wystawiał im świadec
two, że ich myśli i dążenia są myślami i dążenia mi całego Indu, Dawał lud folgę swojej wielkiej wdzięczności dla swoich posłów. Gdy się na try
bunie zjawiali tacy ludzie, jak Bojko, Witos, Dąb ski i inni, okrzykom na ich cześć nie było końca.
Leciały w górę czapki, wyciągały się tysiące rąk, a ze wszystkich piersi, niby jakaś hucząca we
zbrana rzeką, rwał się okrzyk: niech żyją!
W następnym numerze naszej Gazety będzie drukowane szczegółowe’' sprawozdanie. Tych kilka
naście wierszy ma być tylko posłaniem dla tych,
którzy nie mogli przybyć, a którzy z niecierpliwo
ścią wyglądają wieści, jak się też i co tu się stało.
Stała się rzecz wielka!
Potężny głos ludu polskiego objawił się w ca
łej pełni!
To Wam narazie, Kochani Czytelnicy, do wia
domości podajemy.
Al. Ol.
Niezapomniany dzień przeżyliśmy w Warsza
wie dn. 29 czerwca. Warszawa patrzyła zdumiona na tysiące włościan i włościatiek, którzy w tym dniu zalali formalnie całą Warszawę. Co krok py
tali warszawiacy: — Co się właściwie stało? Co to za najazd chłopski na Warszawę?
To odbywał się kongres P. S. L. Piastow- ców. Zjechało się na niego mimo ulewnego desz
czu wielu Ludowców, przeszło 15 tysięcy ucze
stników — włościan i włościanek z całej Polski.
Przyjechało dużo w strojach ludowych. Wspaniale wyglądali góralą, kujawiacy, krakowiacy, rzeszo- wiacy, ślązacy, lublinianie i t. d. Przybyli dele
gaci z najdalszych okolic z dawnej Galicji ze wszystkich powiatów, od Lwowa i Stanisławowa, z Śląska Cieszyńskiego i Górnego, z ziemi gro
dzieńskiej i wileńskiej, z całego b. Królestwa poi.
Ponieważ niemożna było znaleźć tak ogrom
nej sali, w którejby można pomieścić tyle tysięcy ludzi, wiec kongres odbył się pod gołem niebem w parku Sobieskiego (Agrykoli). Nieprzejrzany tłum zapełnił szerokie boisko, które huczało ludo
wym gwarem, gdy na trybunie około godz. pół do 10-tej pojawił się sędziwy pionier ruchu ludowego, poseł i wicemarszałek Sejmu Jakób Bojko.
Pozdrowił on lud cały słowami „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus"! i zaczął wyjaśniać, pocośmy się tak licznie zeszlj na kongres. Dawniej do Warszawy tak licznie zjeżdżała się szlachta na wybory króla — teraz zaczyna się zjeżdżać lud dla budowy Polski, Przyjechali tutaj tak licznie, mówił p. Bojko — aby cała Polska zoba^- czyła nareszcie, że jesteśmy*.
Na to 15 tysięcy ust krzyknęło.
t- JESTEŚMY!
Byłą to odpowiedź niezapomniana i groźna!
Po przemowie p. Bojki, przyjętej długotrwa
łymi oklaskami nastąpił wybór przewodnictwa Kongresu. Przewodniczącym wybrano p. Bojkę, zast, przew, posłów Kowalczuka i Bednarczyka.
MOWA PREZESA WITOSA.
Następnie przemawiał prezes Witos na temat roji ludu włościańskiego w Rzeczypospolitej Pol
skiej, P. Wjtos skreślił historję ruchu ludowego, ucisk ludu pod obcem i magnąckiem panowaniem, wyzwolenie ludu, wybory do Sejmu i przebieg prac sejmowych. Omawiano szczegółowo przepro
wadzone ustawy. Świetną mowę posła Witosa prze
rywano ciągle hucznymi oklaskami.
MOWA POSŁA J. DĄBSKIEGO.
Z kolei zabrał głos poseł Jan Dąbski na te
mat naszej polityki zagranicznej. Omówił on obe
cne nasze położenie, rolę państw koalicji w roz
biciu Niemiec i Austrji i wzniósł okrzyk na cześć Francji, Anglji, Stanów Zjednoczonych, Włoch, Japonji i Belgji. Tysiączne tłumy powtarzały za każdym razem: Niech żyją!
Potem omówił p. Dąbski nasze granice, nie
bezpieczeństwo grożące nam ze strony Prus i Ro
sji, wymienił naszych przyszłych przyjaciół. Wresz
cie podkreślił, że nasza dyplomacja musi być ludowa a nie arystokratyczna, bo tylko dobra dy
plomacja może nas uchronić na przyszłość przed wojnami.
Wreszcie przedstawił p. Dąbski szereg niżej' podanych rezolucji. Także mowę p. Dąbskiego ciągle zebrani oklaskiwali.
Konstytucję, szkolnictwo, sprawę rolną przed
stawił następnie krótko poseł piernik. Jedna powinna być nasza konstytucja. Poseł Kiernik przedłożył rezolucję w tym kierunku. ; Poseł Burdel mówił o naszych szkołach, które są podwaliną oświaty i rozwoju narodo
wego.
Poseł Kowalczuk przedstawił obszernie w doskonałej przemowie sprawę rolną. Wszyst
kich referentów bardzo serdecznie i rzęsiście
oklaskiwano. * ,
Następnie przemawiał jeszcze delegat gu- bernji grodzieńskiej i domagał się wcielenie ziem b. W. Ks. Litewskiego do Polski, bo tego sobie życzy tamtejsza ludność i wygłosił w tym duchu rezolucję, którą zebrani oklaskami przyjęli.
Na tem obrady przerwano do godz. 6-tej po poł. Następnie uformował się
Olbrzymi pochód ludu
przez miasto do pomnika Mickiewicza W pocho
dzie brało udział przeszło 15 tysięcy włościan.
Pochód szedł ul, Wiejską, Nowym Światem i Kra- kowskiem Przedmieściem. Naprzód szedł sztan
dar ludowy, otoczony kilkoma góralami, kraku
sami i rzeszowiakami. Potem posłowie Sejmo
wi P. S. L., zarówno z grupy „Piastą", jakote*
„Wyzwolenia" i kilku z odłamu „Pol. Zjednoczenia Ludowego", następnie szli ósemkami naprzód górale z ciupagami i góralki, potem krakusy i krakowianki, potem kujawiacy i kujawiankl, potem rzeszowiacy, ślązacy i ślązaczki — a po
tem ogromna masa ludu, zdawałoby się bez końca. Stanęły tramwaje, automobile i dorożki, bo ulice były zatłoczone ludem. Pochód trw ał blisko godzinę. Przechodzące wojska polski®
lud witał entuzjastycznym okrzykiem „Niech żyje armja polska"!
Przed hotelem Bristol, gdzie mieszka Pa
derewski, przedstawicielstwo amerykańskie i wło
skie wnoszono okrzyki: N>ech 'żyje Paderewskil Niech żyje Wilson! Niech żyją Włochy!
Pomnik Mickiewicza na Krak. Przedmieściu otoczył szczelnie olbrzymi tłum ludzi. Z pod pomnika przemówił gorąco prezes Witos, & potem poseł D ębski z Chełma.
Potem lud rozszedł się w spokoju do domu.
OBRADY POPOŁUDNIOWE.
Popołudniu (mimo ciągłego deszczu) obra
dowano dalej w parku pod gołem niebem, Żad-
2 G A Z E T A L U D O W A M 27 6. Kongres wypowiada się za sojuszem poli
tycznym Rzeczypospolitej Polskiej z państwem rumuńskiem i łotewskiem, korzystnem dla obu stron ze względu na zabezpieczenie granic od wschodu, oraz pośredni dostęp dla Polski do mo
rza Czarnego i Bałtyckiego.
MNIEJSZOŚCI NARODOWE.
7. Ponieważ wszystkie mniejszości narodowe i wyznaniowe znajdą w Konstytucji Polskiej, w myśl starodawnej tradycji i kultury polskiej, zupełne równouprawnienie i zabezpieczenie swych intere
sów — Kongres P. S. L. sprzeciwia się wszelkim narzuconym warunkom ochronnym dla mniejszości narodowych i wyznaniowych w Polsce, widząc w tern naruszenie suwerenności Państwa Polskie
go i mieszanie się obcych czynników do naszych spraw wewnętrznych.
PODZIĘKOWANIE.
8. Kongres wyraża hołd Naczelnikowi Pań
stwa Józefowi Piłsudskiemu za jego niestrudzoną pracę około budowy Państwa Polskiego, tworzenia wojska i obrony granic Rzeczypospolitej Polskiej.
Prezydentowi Ministrów Ignacemu Paderew
skiemu wyraża Kongres P. S. L. za jego niestru
dzoną pracę około obrony interesów polskich na Kongresie pokojowym serdeczne podziękowanie i pełne zaufanie.
9. ‘Kongres wyraża bohaterskim wojskom polskim, żołnierzom, oficerom i wodzom najwyż
sze uznanie i serdeczną wdzięczność za obronę granic Rzeczypospolitej polskiej.
ZJEDNOCZENIE LUDU.
10. Kongres witając z radością utworzenie w Sejmie „Związku Sejmowego Posłów Ludowych*, jako zapowiedź stworzenia stałej większości sej mowej i utworzenia parlamentarnego i odpowie
dzialnego rządu — wzywa zarząd stronnictwa i po
słów ludowych do wytężenia wszelkich sił, celem zjednoczenia wszystkich stronnictw ludowych w jed
no stronnictwo ludowe na całą Polskę i jeden sil
ny Klub Ludowy w Sejmie.
11. Kongres wyraża pełne zaufanie i podzię
kowanie zarządowi stronnictwa i klubowi posłów P. S. L. „Piastowców* za dzielną pracę dla do
bra ludu polskiego, szczególnie zaś posłom: Wi
tosowi i Dąbskiemu za niezmordowaną pracę oko
ło przeprowadzenia reformy rolnej i wzywa ich do dalszej wytrwałej pracy w tym kierunku. W razie odrzucenia przez Sejm zasad reformy rolnej przy
jętych przez większość Komisji Rolnej, wzywa po
słów do wystąpienia z Sejmu.
12. Kongres P. S. L. wzywa wszystkich po
słów chłopów do wstąpienia do związku sejmowe
go posłów ludowych, aby w jednym klubie ludo
wym poselskim możną było bronić energicznie in
n a słota nie potrafiła wystraszyć gorących i cie
kawych delegatów.
Przemawiało wielu mówców, których wy
mienienie odkładamy do następnego numeru z powodu braku miejsca.
Uchwalono szereg rezolucji, z których n aj
ważniejsze niżej podajemy, oraz nowy program P. S. L. („Piasta"). Program ten podamy w ca
łości w następnym numerze Gazety.
REZOLUCJE.
Jednomyślnie uchwalone rezolucje brzmią ta k :
PODZIĘKOW ANIE KOALICJI.
1. Pierwszy w Niepodległej i Zjednoczonej Rzeczypospolitej isktej Kongres P. S. L, „Pias
to wcó w “ składa lioid zwycięskim państwom koali
cji, ich naczelnikom, rządom, bohaterskim wojskom i wodzom za odbudowanie Państwa Polskiego i wypowiada się za utrwaleniem i pogłębieniem sojuszu politycznego, wojskowego i gospodarczego z tymi państwami.
NASZE GRANICE.
2. Kongres P. S. L. wyraża przekonanie, że Śląsk Górny,‘"Mazowsze Pruskie i Warmja w myśl zasad Wilsona, jako ziemie niewątpliwie polskie, bo liczące ogromną większość ludności polskiej, powinny b y ć " bez stosowania plebiscytu wcielone do Państwa Polskiego; zaś Gdańsk, jako naturalny port polski, powinien należeć do Rzeczypospolitej Polskiej. Kongres wyraża żal, że te słuszne i uza
sadnione żądania polskie nie zostały przez konfe
rencję pokojową uwzględnione.
3. Kongres P. S. L. wyraża przekonanie, że Śląsk Cieszyński, Spiż, Orawa i północna część obwodu Tręczyńskiego, jako ziemie niewątpliwie polskie, muszą należeć do Państwa Polskiego.
4. Ziemia Czerwieńska, od szeregu wieków należąca nieprzerwanie do Polski, musi pozostać przy Państwie Poiskiem. Ludności ruskiej na tym obszarze Państwa Polskiego zabezpieczona będzie pełna autonomja,
5. Stwierdzając fakt, że na ziemiach b. Wiel
kiego Księstwa Litewskiego mieszka przeszło 3 miljony ludności polskiej i że nie tylko ludność polska i katolicka, ale także ludność innych naro
dowości i wyznań pragnie organicznego złączenia tych ziem z Państwem Poiskiem, Kongres wypo
wiada się za plebiscytem na tych ziemiach, aby swobodna wola tamtejszej ludności co do jej przynależności państwowej mogła się należycie ujawnić.
Na wniosek delegata grodzieńskiego uchwa
lono do tej rezolucji dodatek, aby te ziemie, które w powszechnem gtósowaniu już się za Polską wy
powiedziały, były już teraz włączone do Polski i aby tam rozpisano wybory do Sejmu.
teresów ludu polskiego. Posłowie ci, którzy nie wejdą do jednolitego klubu ludowego, winni na
tychmiast złożyć mandaty poselskie
TELEGRAM DO PAŃSTW KOALICJI:
Następnie uchwalono do państw koalicji wy
słać takie telegramy:
Lud polski, reprezentowany przez 15 tysięcy delegatów i delegatek z całej Polski na Kongresie Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piastowców"
w Warszawie w dzień po podpisaniu pokoju Wer
salskiego, przesyła narodom złączonym w wojnie światowej wspólnością ideałów i krwi, przelanej ofiarnie dla obrony Europy przed zalewem pru
skiego militaryzmu i panowania gwałtu nad pra
wem, wyrazy szczerej współradości z powodu na
stania pokoju.
W tej historycznej chwili, lud polski, który dzięki zwycięstwu koalicji odzyskał niepodległość ojczyzny, składa najgłębszy hołd pamięci bohate
rów, którzy w wojnie światowej poległ i w obronie najświętszych ideałów łudkości; składa hołd genjal- nym wodzom i wielkim mężom stanu koalicji, któ
rzy w traktacie wczoraj podpisanym przez niem- ców, oparli ustrój świata na prawie i sprawiedli
wości i wytyczyli ludzkości nowe drogi rozwoju.
Lud polski wyraża z głębi serca płynące ży
czenia, by Liga Narodów stanowiąca dziś najwyż
szy trybunał świata, ugruntować mogła jaknaj- szybciej błogosławieństwo pokoju.
Niech żyją Państwa sojusznicze i sprzymie
rzone.
Niech żyje Liga Narodów.
ZAKOŃCZENIE.
Obrady zakończył przemówieniem przewodni
czący poseł Kowalczuk i poseł Dąbski.
Obszerniejsze sprawozdanie podamy w na
stępnych numerach. Kongres uczynił w Warsza
wie ogromne wrażenie.
lad cz8m obradował Sejm?
W dalszym ciągu na porządku dziennym obrad sejmowych z zeszłego tygodnia była sprawa refor
my rolnej, którą zaczęto rozważać już szczegółowo.
Posłowie ludowi naglą, żeby jeszcze przed waka
cjami spraw a rolna była ostatecznie uchwalona.
Prawica zaś nie spuszcza z tonu i stara się wszel- kiemi siłami sprawę odwlec-
W rozprawach nad artykułem I-szym projektu komisji rolnej zabierali głos posoWie: Barlicki, Ko
walczuk, Średniawski, Malinowski, Ks. Pośpiech i inni. Większość mówców oświadcza się za utrzy
maniem tego punktu w brzmieniu komisji. Po prze-
Grzesiem z przedmieścia, to jednak niewiele go to obchodziło, jak sóbie wspomniał, jako stajanka gruntu ojca Marysi właśnie graniczą tylko przez miedzę z jego gruntem. Toć jak się miedzę wyorze, będzie kawał gruntu w kupie nielada!
Podrapał się tedy stary Jantoni po rozczo
chranej, krótka nad czołem starodawną modą przystrzyżonej czuprynę, splunął ze dwa razy na ziemię i rzekł: „Stara, a dajże ta kieliszek". Spra
wa Marysi już była skończona. Wykłapane małki razem ze swatem dobili targu i biedna dziewucha za trzy niedziele już chodziła w czepku! Nie we
sołe to były chwile jej pożycia z Matusem, bo nie wesołe, ale nie było nic przeproś, jak. mówią, mu- siała się poddać swemu lasowi.
Albo to pierwsza czy ostatnia), bo też to ma
ło takich małżeństw, co się po weselu za łby, jak koguty wodzą. A z czasem się uszarpią, uszamocą i żyć mus, bo się przecież wyraźnie za jegomcścią w kościele mówiło, „że cię nie opuszczę aż !do śmierci".
To tam. tylko panowie patrzali Wtedy, czy się mu panna podoba, czy para dobrana, czy nie, a!le u chłopów wtedy... Boże dobry, ktoby to na takie i drobiazgi uważał. Matusisko było chłopina, jak to j mówią „kaciałakosko", t. j. grzebłiwe. Charował
; jak wół, a grosza szanował, jak mało kto na one i czasy, toć miał się nie ostatnio i żona z czasem
; przywykła do niego, a tylko kiedy niekiedy przy- i szedł jej na myśl obrotny j powabny Grzes'ek, któ
ry z rozpaczy rozpił się nie lada i mówił głośno, że temu winna tylko Maryśka.
Lata płynęły niby, woda w rzece. Nasi boha
terowie mile co rok witali z wiosną bocianów, i po
cieszali się nadzieją, że też przecież coś im przy
niosą, A le te bestyjniki były jakby kanrenne. Do chat ubogich wyrobników i małych gospodarzy, to
J A K Ó B B O J K O .
P o m y ł k a .
Gawędka humorystyczna.
Nie było to ani dziś, ani przed la ty ,;
ale już dawno, k’edy ludzie na wsi czytać,
i
ani pisać nie umieli, książek i gazet i t, p.
„zepsucia" nie uświadczyłeś ani na lekar
stwo, kiedy wyrocznią dla chłopa był arendarz, a najmiłszem miejscem odpoczynku, dla chłopów była tradycyjna karczma, Kiedy nikt nikogo n'e wywracał, jedynie chyba kulawy kieliszek pijane
go chłopa1, kiedy przewrotowców innych prócz pi
jaków nie było. W te to czasy, tak szczęśliwe dla wioski, dla powiatu, dla kraju, dla ks. plebana i arendarza, żyło sobie stadło chłopskie, w pe
wnej wsi nad Wisłą, o którem wam,, mili Czytel
nicy, chcę właśnie, kwoli rozweselenia parę słów napisać.
Było to małżeństwo nie bardzo dobrane, boć nie miłość ich połączyła w ten św. stan, ale inte
res. Przybył swat z baryłeczką ziemniaczanego nektaru do rodziców Marjanny i rzekł poprostu:
„Przysłali nas tu nasi do wasi, abyście dali waszą sikutę za naszego chlastawca. Dacie, to odkręci- ma, a nie dacie, to przykręclm a".r! Ojciec Ma
ryśki spojrzał m łosiem c po sporej baryłce i przy
szło mu na myśl, że szkoda żeby się bożego daru tyle marnowało, — Nie dam — rozumował, to kum ją przykręci i pogrzmi gdzieindziej.
A choć wiedział, że dziewucha przepada za
Starodawna formułka na chłopskich zmówinach.
się małżeństwa o to z sobą kłóciły, a do Matusć ani który „kanął .2) Dawali na mszę i do Przemi Mienia Bożego, j na odpusty co roku uczęszcza ale to wszystko nie pomogło, i nie mogli się Mat sowie kolebki w chałupie doczekać...
Minąwszy pięćdziesiątkę, stracili nadzieję p tomstwa, a Matus rozrankcrzony na niegodzń boćki, urąbał u samej ziemi topolę, na której mi ły gniazdo. Posmutniała chłopina z tego gryzu, 1 co nie miał posmutnieć, kiedy pracy, t. j. majątl byio dosyć, a dziecusia choćby na żart — ani i©
nego.
A biedna żona z tego zmartwienia aż sie rc piła nieboga i biedny. Matus musiał nie raz wysł chać gorzki „Pater noster" od swej rozżalonej b bin y , jako, że to niby on winien wszystkiemu. Ni szczęśliwe Matus: skó zasłabł aż z tego powod a widząc swą słabość kazał zrobić dwie truirn na wszelki wypadek. Rozumował sobie, że na ma Maryna mieć tyle subjekcji na przypadek je śmierci— i chodzić za stolarzami, kiedy on to i nią za życia zrobi.„
i , , . \ z e ,m? m,ał dzieci, to i jej by musieli oh c zie c odzie za trumną —. to niechże ją i ona i i znowu na wszelki wypadek gotowa. Zresztą wi jdzJał, ze taki grat me jeden gospodarz przezor i trzymał na strychu parę lat i przydało się w SW5
! urX ie’ ł° 1 “ C z2lnie- Żona trochę nań T krzyczała za to i mówiła, że śmierci po nie wyg da, ale on s ę juz na to nic nie odezwał ty łk o w i t k w iła Clemne’ ustawił sobie trumnę przy sol
Stały tak rok, stały cztery, aż piątego ro przyszłą śmierć, i Matus pożegnał się z tym r
2) Zajrzał
M 27 G A Z E T A L U D O W A 8 mówieniu posła Gałki z naszego Klubu, fóżpfawy
nad artykułem tym ukończono i przystąpiono do rozważania artykułu trzeciego i Czwartego, Zabie
rali głos posłowie: ks. wikary Dzienrtieki i ks. Sobo
lewski przeciwko parcelowaniu dóbr poduchownych, jako że i księża są ludźmi — manną niebieską nie mogą żyć i muszą mieć ziemię Wywody obu księży były tak zabawne, iż posłowie ludowi nie starali się nawet ich zbijać, Ks. Sobolewski w trak
cie swoich wywodów Zaczął mówić, jak to on umar
twia swoje ciało i jada obiady po 17 marćk, a żas poseł socjalistyczny Daszyński jada pono obiady po 25 mk. Ma się rozumieć, że ogół nie obchodzi to wcale, jakie kto obiady jada — to też zaczęli posłowie wołać, żeby ks. Sobolewski takietńi bzdur stwami uraczył swoją gospodynię, co wywołało ogólny śmiech na sali, Wogóie księżulkowie sta
wali ostro w obronie majątków duchownych i na nowo grozili piekłem tym wszystkim posłom, któ rzy mówią, że duchownym ziemia nie potrzebna, że ziemię musi mieć ten, kto na niej sam pracuje, to je st chłop. To też z pomocą pośpieszył im posćł Mąkolski z grupy ks. kanonika Blizińskiego. P.
Mąkolski zaczął od chwalenia się, że on nie po
zwoli, żeby ziemię duchownym zabrano, bo co na tó Ojciec święty powie. Na to hiu dzielnie odpo
wiedział poseł Smoła, że my tu u siebie w naszym kraju musimy się rządzić po naszej myśli we wszystkich sprawach ziemskich, zaś w sprawach religijnych musimy słuchać Oica świętego. Dłuż
sze przemówienie o sprawie rolnej wygłosił poseł Dembiński, konserwatysta galicyjski, a Więc taki człowiek, którego zdanie ani nas ziębi, ani nas parzy.
Prócz sprawy folnej w czasie obrad sejmo
wych w zeszłym tygodniu było na porządku dzien
nym cały szereg spraw, o których pokrótce napi- szemy w następnym numerze, gdyż z powodu wielkiego zjazdu ludowego, o którym piszemy na innem miejscu, czasu i miejsca na to nie mamy.
Obrońca obszarników.
Jest przysłowie polskie które ntóWi: „nie
daleko pada jabłko od jabłoni", albo drugie, „ ja
kie drzewo, taki klin jaki ojciec, taki syn".
Ale widać, że nie zawsze dadzą się te dwa przy
słowia zastosować, bo ja przytoczę przykład, że tak nie jest. Wychodzi w W arszawie' „Gazeta Świąteczna" Założona przez św. a. nieodżałowa
nej pamięci Promyka. Każdy szczery ludowiec z rozrzewnieniem wspomina tę szlachetną po
stać. Czysty, jak łza charakter tego niezapom
nianego obfońęy ludu zdobył pamięć Wśród ca
łego ogółu chłopskiego. Otóż po śmierci założy - ..ff
żernym światem. Matusowa się napłakała za ftim, eo prawie, aż ledwo kumoszki ją ttieeó różweselilły,
„Tak, tak, moja kumosiu.,. — mówiła jedna, nie płaczcie, bo to wszystko nadarmOSa, takie było przeznaczenie, że tyle ttieboszczątko miało żyć i ty
le żyło. Nie mieliście ta co prawda 1 rozkoszy wie
le za nim, ttu ale to zaważę był gospodarz'1.
A gdy wypiły po parę kieliszków, to dfUga kuma, iiiby jej hajfeilżsża, żacżęła. jej dogadywać:
„Cóż moja kumoś, dyć wy się bez gospodarza me obejdziecie—bo rta tyle pracy, gospodarz koniecz
nie potrzebny, a przfecież wam nic jeszcze nile bra
kuje, toć nie płaczcie jeno by trzeba nieboszczyka do trttmny włożyć i tyło",
W tych czasach Judżie wierzyli mocno, że eą afiałtuny, ezarown fee, tegłetikł, uroki, a że umarli chodzą po śmierci, że do żon po śmierci przycho- dźą, to katdy wierzył a może i dotąd święcie wie
rzy, Bali silę iść koto cmentarza, ź Umarłym jeź
dzili dźiady do kościoła i obłóczyny f Wkładanie do trumny nieboszczyków było tylko specjalnością ubogieb dziadów, Dż ś — przewrotni ludzie ł ten w yczaj ł tę wiarę wydarli
z
serca ludowi, i dziś można widelec, jak, e zgrosm, sam syn wieźie źaiar- łego rodziciela lub matusię tta miejsce WieCżftegó Spoczynku, Nasza Matusowa zaprosiła czterech sążnistych dziadów, którzy podpiwszy gorzałki, włtożyłi Giało MatuSa do tfurtirty, podłożyli mu wiór pod głswC i zabili, wieko kołkami,A że byłfl tylko taińke jedna iżha, toć go wy- nieili do komory,- i ustawili koło trumny, która cze
kała na Matusową, i tam miał czekać do dnia po
grzebu, Kumowie pocieszali jak mogli biedną wdo
wę, a tft bdwdzięezając im ich dobre serce, mia- ' łssby ich nie póóźęstewać kapką wódki, Zresztą łąki był w on cjas zwyczaj, a któżby tam śmiał
cielą, objął i prowadź! dalej „Świąteczną*1 syh jego p. Tadeusz Prószyński. Ale jakże inaczej.
Św. pam. Promyk rozświetlał umysły chłopskie, ży»
.jąćy p. Prószyński zaćmiewa je. Tamten bronił ludu, ten czyha ha jego prawa i byt. Ojciec pragnął widzieć chłopa wolnym, niezależnym materialnie i moralnie, syn pragnie utrzymać dzisiejśże chorobliwe stosunki gospodarcze chło
pa. W m. czerwcu r. b, w artykule „Najważniej
sza sprawa" napada p. Tadeusz Prószyński na chtópów-ludoweóW, na postów—co żądają fetor my rolnej, na paftje chłopskie, idące samodziel
nie. A w jaki chytry sposób to czyni. Zaczyna pisańie od duszy zbawienia i żywota wiecznego po śmierci, przechodzi po tern do położenia Pol ski, potrąfta o miasta i lud fabryczny, a nawet i o handlu przypomina sobie i powiada naresz;
cie: „Zdaje się, że sprawy, o których piszę są najważniejsze, ale dla p. Dąbskiego i ludowców najważniejsza je st Sprawa rolnau.
Dziwna jest czelność p. Prószyńskiego, któ
ry znakomicie „prószy" oczy swoim czytelnikom.
Postępuje wprost nieuczciwie, wciągając do wal
ki o ziemię, o m ajątek' docżesny, o byt mater- jalny. religję. My wiemy panie Prószyński, że zbawienie duszy i żywot wieczny, są to sprawy dla każdego katolika chrześcijanina zasadnicze, o tern każdy prawy chrześcijanin sam myśli, a pomoć w osiągnięciu zbawienia może dać ksiądz proboszcz danej parafii, jako powołany na pasterza dusz, a nie poseł do Sejmu. I pa
miętamy o tem bardzo dobrze, to też nie radzi jesteśmy, kiedy zamiast myśleć o sprawach ko
ścioła i wiary, Wciągają księża ambortę i kon
fesjonał do polityki. Taksamo mielibyśmy za złe, gdyby poseł, osoba śWiefcka, chciał roztrzą
sać nasze sprawy religijne. Pamiętają też lu dowcy bardzo dobrze i o innych ważnych spra
wach a przytaczanych przez pana Prószyńskiego.
Bo żeby zdobyć niepodległość Ojczyzny uchwa liii pobór chłopskich synów do wojska i pienią
dze na utrzytiiaftife tego Wojska, a przecież pła- cił będzie za to wszystko chłop. Taksamo na odbudowę przemysłu na pomoc dla miast i ro
botników nasi posłowie ełiłopi uchwalili niejed
ną pomoc i miljony pieniędzy idzie na to. Nie mówię już tu 0 kofliygAiltaeh jakie Chłop od- daje. W szystkie te palące Sprawy były rozpa
trywane i posłowie chłopscy nie zawahali się ani na chwilę, gdy dobro Ojczyzny tego wyma
gało, nałożyć Ciężary pieniężne na chłopa. W ez
wano tysiące... tysiące chłopskiej młodzieży pod karabin. A młody żołnierz ż lttdtb idąc na ba gnety pod gradem kul mówi sobie; ja zginę ale moim bliskim, którzy zostaną, będzie dobrze.
I z tą wiarą ginie, zlewając krWią sefdeczhą tę ziemię, o którą upomina się w Sejmie jego brat chłop ludowiec. A pan Prószyński m a'czelność
stare zwyczaje kasować. W kontu czy to niebosz
czyk sóbife tta tó ritó Zapracował, czy co?
Trzeciego dnia przyszło znowu czterech dzia
dów, Wynieśli trumnę, ustawili w gnojnicach na wozie, jeden stary dziadek w pół pijany, powlókł się ku kościołowi, popędzając koniska kijem, bo batem z umarłym wtedy nie jeżdżono. — „A jeno tam jedzcie uważniej z kumem, jakeśtie jechali z tą kobietą w zeszły tydzień'1—rzeki sąsiad zmar
łego do dziadka.
Wydarzyło się bowiem, żt ten dziadek wiózł kobietę tta cttientarz Onegdaj, a że to były cżasy, kiedy nasi ojcowie „byli od nas szczęśliwsi", toć trum ny nie było za co kupić, tylko ią tak W gnoj
nicach wieziono bez trumny.
Dziadek pociągał z flaszki cO chwila, 1 wlókł się noga z nogi, p o błotnistej drodze. Nagłe usły
szał za sobą jakiś szelest, ogląda się, ł cóż ujrzał?
Oto kobiecłskc dźwiga się pOWołi do góry, aż so
bie i usiądą. Chustka jej z głowy zleciała na wóz, a tylko czepiec staroświecki ż szelążkami, trzy
mał Się jeszcze na głowie, Dziaduś furman stanął i zobaczył, ze powodem tego ruchu nieboszczki by
ło to, że się jej płutniany fartuch, zwatty u naszych matek ciaśnochą, wkręcił w koło, raczej w tak zwany „buks" i Ciągniona kobieta usiąść mUsłała.
Popił Z graniówki ożywczego trunku, i począł wiązać chustkę zmarłej, przyCzem mruczał sobie piosenkę, śpiewaną ha 'Powiślu przy oczepinach:
„żebyś ty chmielu na te tyczki nie lazł".s) Za ten postępek oberwał parę batogów od proboszcza, pó- dobttoś i już tak go nie słuchano pod kościołem, gdy śpiewał pieśń o sądzie ostatecznym, jak drzewniej,
’) PfawdztWy ten Wypadek td a rź y ł się pfzcd paru laty w parafii piszącego, dziadkowi Brzysiowi z Woti Żelech,
powiedzieć, że chłopów nie obchodzą losy kraju.
W bezsilnej wściekłości p. Prószyński mianuje) wszystkich chłopów Złodziejami. I płsze dalej' pan Prószyński o tem, jakto było dobrze chło
pom przed wojną, kiedy sobie kfiDowali ziemię- od szlachty. Oj dobroć to była, dobroć! ‘ Żebyś tak panie Prószyński spróbował tejt dobroci chłopskiej, tobyś jej nie zazdrościł. Alej cóż! Tobie bliżsi obszarnicy. Broniąc ich wy-s taczasz tysiące kłamliwych argumentów. Dalej!
idziesz. Przykazania Boskie, Świętą W iarę Wcią
gasz do Walki o byt. A ja ci odpowiem że niei wolno Boskiego Imienia i Bożych słów na osło-;
nę krzywdy i wy Zysku używać. Widać jednak pan' Prószyński ihaczej myśli. Możeby jednak p. Pró
szyński zamiast wypisywać Sieiimtószpaltowę artykuły ku obronie obszarników, wziął do rąk ewangelję, to stamtąd nauczyłby słę wiele rze
czy. Może wtedy reforma rolna nie przedsta
wiałby mu się, jako taka straszna krzywda dla.
obszarników. Nareszcie mówi pan Prószyński, że wywłaszczanie obszarników rozszerzy w kraju, bolszewizm. Żeby to twierdzenie utrzymywać trzeba'być niezmiernie naiwnym. Weźże sobie panie Prószyński pisma ludowe, ale naprawdę ludowe i przeczytaj listy chłopskie, to nauczysz się myśleć, jeżeli sam nie umiesz. Reforma rolna bowiem nie źródłem, a tamą dla bolszewizmu będzie. Stwierdził to nawet przywódca związku ludowo-narodowego p. Grabski w swojefn prze
mówieniu nad reformą rolną. Tylko p. Prószyń
ski tak prostej sprawy nie może pojąć. Dziwię się bardzo, że są jeszcze chłopi, którzy fakie wrogie dla chłopskich spraw piśmidła chcą czytać.
A. Kobus
z HrabieZzoW skiagó.
CHŁOPSKA ODPOWIEDŹ NA ARTYKUŁ, UMIESZCZONY W „GAZECIE ŚWIĄTECZNEJ*
Z DNIA 15 CZERWCA.
Wielmożny Panie Prószyński! My chłopi cżytamy wszystkie gazety 1 obserwujemy dzia
łalność i walki Sejmowe i Widzimy, że Pan za- bardzo się rozpłakałeś i lejesz pan łzy kroko
dylowe had reformą rolną której my wyglądamy.
Nie prżytaczaj nam pan przykazań Bożych bo my je dobrze znamy. Te przykazania zaw
sze naginacie do swoich celów. Wy miłujecie tylko swoje kieszenie i swoje kadłuby.
Ale co do miłości bliźniego, toście są głusi i ślepi a dla swoich matactw nadużywacie przy
kazań Bożych. My żądamy daleko idącej i grun
townej reformy rolnej, żądamy ziemi, bo mamy do niej prawo od Boga dane. Wy się obawia
cie bolszewizmu, a sami go Wprowadzacie. Je-
Ale tym razem obeszło się z Matu- sem bez przypadku i ciało nebawem złożotto ażl na trzecim katafalku, wśród lasu świec gorejących.
Księża wigilje odśpiewali wyraźnie, odprawili na
bożeństwa, jak każę obyczaj, okadzili siarczyście i zaprowadzili na Bożą rolę, zwaną powszechnie cmentarzem.
Ks. proboszcz odktząknął że dwa razy, { po
wiedział ttife długą, bo tiife długą egzortę, ale dość wyraźttą, ź której jednak najwięcej cttiopi zapa
miętali to, że MatUs był gospodarz, jak się patrzy) i pamiętał o swej dttSzy, Bom zapomniał na śmierć dodać że nieboszczyk Zapisał na pogrzeb cale sto złb srfebrem, które żona zaniosła w mlecznym WO-, reczku do ks. proboszcza, jako że wtedy srebro,
•Większy mało walor, niż dzisiaj złoto. Mróz był Wtedy siarczysty, że aż na budynku szkolnym gon
ty pękały, toć kopidoły musiełi daleko rąbać, ko
piąc grób ttieboszczkowi, przyczepi olbrzymie bry
ły zmarzłej ziem,: się musiały utworzyć, i musiałaf Matusowa prosić gróbarza, żeby też najpierw drób-, niutką ziemię posypać na trumnę —■ bo „act tych skałbani to by chyba wieko pękło", mówiła Stro
skana żona, Ze to Wtedy jeszcze wolno było pła
kać tta: cmentarzu za zmarłymi, nie bito kropłdtóitt plączących po rękach, jak się to dzieje w Grębo
szowie dzisiaj 4), toć kobieta się położyła na trum
nie płacząc, a i parę kumoszek „uchwyciło" nle- bóSźczyka za trumnę na cslatku, podług bardzo starego zwyczaju.
ł ) Prawdziwe,
łDo/co/iczenfe nastąpią
4 G A Z E T A L U D O W A M 27 dynym ratunkiem dla nas od bolszewizmu jest
reforma rolna z oznaczeniem maksimum od 60 do 300 mórg najwyżej.
Wzywamy naszych posłów „bezpartyjnych"
aby przestali trzymać się pańsko-obszarniczego fartucha, aby przestali szkodzić reformie rolnej.
Kochani Bracia, pamiętajcie, żeśmy was wybrali.
Nie dajcie się wodzić za nos chytrym przywód
com związku ludowo-narodowego.
Niech żyją ludowcy!
Niech żyje poseł Dąbski!
Cześć mu za jego piękną mowę.
A p. Prószyński oczu nam nie zaprószy, krytykując jego przemówienie.
A. Wiśniewski, ludowiec
z. Kielecka.
Powrót wycieczki Centralnego Związkn Kołek Bolniezyeh z Poznańskiego.
Dumnym bądź, bracie, żeś jest polski chłop!
Dumnym bądź, bracie, żeś jest polski chłop I , że twą pracą z tej matki-ziemicy
Urasta piękny łan złotej pszenicy I żyta ciężki, przysadzisty snop
D um nym bądź, bracie, żeś jest polski chłop!
Niechaj się chwałą nasze jaśnie pany, Ze ich rodziny znakomite w świecie, Że mieli w rodach g ra fy i hetmany,
T y się zaś, bracie, nie wstydź swej sukmany, Boś ty je s t rodem znakomitszy przecie;
— To musi być poważniejsza rzecz,—dodaj ę.
A no jużci,
— A! poważna —■ to poważna, myślę, i po
szłam niepocieszona.
W niedzielę zaraz zrana wzięłam świeży nu
mer „Piasta", by się dowiedzieć, jak stoi ta droga dla mnie sprawa rolna; aż tu wchodzi do mnie ko
chany kum Chrzabąszcz, com się razem z nim na przypiecku uczyła abecadła, i zaraz ode drzwi:
—■ A czy wy wiecie, co się stało? — Ani nic, mówię, — Hrabia Bohdan Sołtan, syn tego ś, p.
wiekiego patrjoty i gorącego czciciela wiary ojców naszych, również Bohdana Scłtana, który to dłu
gie łata urzędował prezesem w Kasie Przemysłow
ców w Lublinie, najpiękniejszy zakątek majątku swego Polanówki, zwany „dobrem", a wynoszący 56 mórg ziemi ornej, sadzawek i łąk, sprzedał ży
dowi. — Sprzedał żydowi?
— Sprzedał żydowi!!
— Kumie! Czy wyście się blekotu-ziela na
pili? Czy hrabia Sołtan zwarjował? — Hrabia.
Sołtan zwarjował.
W ycieczka delegatów Okręgowych Związ
ków Kółek Rolniczych w liczbie 55 osób,. która wyruszyła dnia 10 czerwca z Warszawy, powró
ciła dn. 17 go tegoż miesiąca.
Z powodu zmienionej sytuacji politycznej Zdawało się w ostatniej chwili, że wycieczka wyruszyć nie będzie mogła, jednakże tylko pro.
gram wycieczki musiał być zredukowany, gdyż zwiedzono wsie i gospodarstwa w trzech powia
tach zamiast w sześciu, a mianowiciePoznański Wschodni, Poznański Zachodni oraz Sredzki.
Organizacją wycieczki zajął się bardzo szczerze i życzliwie, Związek Kółek Rolniczych Wielkopolski.
Pierwszego dnia widziano rewję wojsk poi skich, które powróciły z pod Lwowa pod do
wództwem pułkownika Konarzewskiego. Na
stępnie w Poznaniu zwiedzono wiele instytucji oraz pamiątek i zabytków. Ratusz poznański wzbudził zachwyt.
Zwiedzono też park narodowy na Malcie i sypano „Kopiec Wolności".
Wycieczkowicze byli na przedstawieniu w teatrze Poznańskim gdzie wystawiono, Alzację".
W Gnieźnie zwiedzono katedrę i okolicę miasta.
W okolicy Poznania zwiedzono wieś byłej Komisji Kolonizacyjnej oraz wsie włościańskie w powiecie Poznańskim: Jeżyce, Winiary, Zegrze i Głuszyna.
W powiecie Srodzkim wsie: Daszewice, Ko
strzyn i Kubalin.
Wielkie zainteresowanie wzbudziła fabryka narzędzi rolniczych Cegielskiego.
Uczestnicy wycieczki byli obecni na zebra
niu Kółka Rolniczego w Głuszynie (pow. Poznań
ski) i na zebraniu powiatowem Kółek Rolniczych w Kostrzynie (pow. Sredzki) przy udziale 400 włościan. Na zebraniach tych zapadły ważne uchwały, dotyczące połączenia organizacji Kółek Rolniczych Wielkopolski z Centralnym Związ
kiem Kółek Rolniczych b. Królestwa Kongreso
wego. 0 to połączenie domagali się obecni.
Oglądano również gospodarstwa większe:
„Łączne Młyny" należące do zakonnic „Pio- trową" własność p. Ubnruga i „Iwno"—własność hr. Mielżyńskiego. Ten ostatni majątek wielko
ści 10,000 morgów naszych.
Dwory jak i włościanie przyjmowali wy
cieczkę bardzo serdecznie i ze staropolską go ścinnością, było też co jeść i pić.
Podczas podróży towarzyszyli wycieczce pp. Wicepatron Związku Kółek Rolniczych w Poz naniu p Kazimierz Bronsfort, Sekretarz Związ
ku p. A rtur Ciesielski i miejscowi instruktorzy.
Na zebraniach i przy wspólnych posiłkach było wiele przemówień i toastów, a wypływały one z serc Wielkopolan i Królewieków, bo chcieli się oni porozumieć i opowiedzieć sobie swe bo
lączki.
Ukochana Ojczyzna i miłość braterska — były to tematy, około których się obracano. Po
minąwszy już wielką korzyść jaką osięgnęłi nasi Kółkowicze z wycieczki, trzeba podkreślić nadzwyczajne zadowolenie moralne i podniesie nie na duchu, z Ukim opuszczali wycieczkowi
cze Mielkopolskę, zapraszając swoich braci do siebie.
Przodkiem, twym, bracie, też był szary chłop, A jego pracą ciężką w czoła pocie
Polska wzrastała w całej swej istocie I budowała swej potęgi, strop;
D um nym bądź, bracie, że twój przodek— chłop!
Z chłopskiej to pracy Wisłą niegdyś statki Ładowne zbożem płynęły do Gdańska, Z chłopskiej to pracy brały się dostatki,
Chłop p ła cił główne, czynsze i podatki, Chłopem to wzmogła się zamożność pańska...
I praw dę dzisiaj nam powiedział ktoś, Że niema w Połsce nawet piędzi ziemi, Którejby łzam i chłop nie oblał swemi, Którejby potem nie zrosił na wskroś;
Tak, prawdę dzisiaj nam powiedział ktoś...*) Chłop nie rw ał sejmów za pieniądze wroga I Targowicą nie plam ił ojczyzny,
N ie chłopska wiodła J tra j do zguby droga;
Z a ś gdy ojczyznę objęła pożoga,
To chłop nie skąpił swej krw i ani blizny...
To też bądź dumnym, bracie, żeś jest chłop I gdy się chwalą herbem jaśnie p a n y , N ie wstydź się swojej prostaczej sukmany;
Pług jest twym godłem i zbożowy snop, D um nym bądź, bracie, żeś jest polski chłop!
*) Mar ja Konopnicka.
Jan Płokarz
ludowiec z Łęczyckiego.
W celu nabycia wyborowych DRZEWEK OW OCO
WYCH NASION NARZĘDZI OGRODNICZYCH radzi.
zwrócić s-ię do najstarszych i największych Z a k ł a d ó w O g r o d n i c z y c h C. U L R I C H , istniejących od roku 1805 w Warszawie przy ul. Cegianei 11.
J u d a s z e .
I • \
W sobotę już od rana czuję dztwne przygnę
bienie, jakieś rozbicie, smutek i tęsknotę za czemś nieznanem. Ani tu, ani tam miejsca spokojnego nie znajduję.
Smutkiem ogromnym przybita, zmęczona, zgryziona, poszłam do przyjaciółki Rozumowskiej na poradę. Kobieta uczciwa, małomówna a dużo my
śląca, może mi wyjaśni ten niepokój wewnętrzny.
Niech będzie pochwalony... Tu stanęłam przy drzwiach i dalej ani rusz. Atak nerwowy. Święty Rochu Padewski (zapomniała, że był to Antoni)—- a i cóż wam jest? — krzyknęła Rozumowska.
— Duszę mam złamaną. — I cóż dalej? — A no tak i tak.
Zadumała się, Po chwili mówi. Czy walić prawdę z góry? Czy nie przestraszycie się?
A i czegóżby, czegóż? We mnie już niejeden pio
run bił i nie zabił, to i dziś nie zabije. Jestem jak żołnierz gotowa — choćby na śmierć. Pojmuję przecież, że wszystko ma swój koniec, i żywot, choćby najpiękniejszy, także.
Więcej nie wiem, tylko to, że wkrótce doj
dzie was smutna nowina.
— O, głupstwo! Tyle smutnych nowin mia
łam, a nigdy mi się tak nie. działo, jak dzś, — i mówię.
wsi W ołki, sprzedał żydowi? _ A no ten! — O' wy wyrodne syny przepięknej a nieszczęśliwej swej Matki, co Ją w obce ręce na sponiewieranie daj ecie.
Hańba wam i wszystkim waszym pokoleniom!
Czy brakło chłopów nabywców?
, —1 brakło — mówi Chrzabąszcz, — co- dzień pytali hrab ego o „dobre". Ja sam chciałem kupić sześć mórg koło1 murowanki, a nie dał, jeno żydowi.
Otóż to doszła mcę smutna nowiną.
m CZ^ °-n l°s spotkał Judasza?
. Musi wie, kończył przecież uniwersytet, Ale pewnie zapomniał, więc, gdy będziecie iść do domu, wstąpcie do niego i przypomnijce mu, że Judasz się powiesił i skończył marną śmiercią,
. , p®yiedz« e mu jeszcze, że czyn jego, jego piękne, i kształtnej główki — występek, będzie gdzieś zapisany, by się wszystkie pokolena tym nazwiskiem brzydziły,
O tern juz ludzie mówili, ale on rozśmiał się od ucha do ucha i krzyknął:
u j^ ż e ! napisane węglem w kominie,
— Her, narodzie! czy tak?
Rogów w czerwcu 1919 r.Urszula Żurawicz.
L IS T Y .
KATASTROFALNE DNI MAJA.
Z gm. Opatowieckiej z. Kieleckiej.
{rólm-yw11^ ^ ° k,ollicy Przez całą wiosnę, a szcz<
gółnye w maju, lały co dzień, z małymi prze
^sTói ^ 8zcze; Przy czyniając rolnikowi ogromn bliczalne stra*™ P° W° dując nadto nie' nnia p™ k’ duŻ0.Pdl jest nieobsianych, główn da 7hn*WSk!e 1 °P atow)eckie, te'leżą pod w<
dą. Zboża ozimowe wymokną i w yśnij a gd^
stoją w wodzie, lub błocie. y ° Ją’ « ’ kw -ilif G iN n a ’ jest gnoje nie wywiezione, po aTe k u 1! P°d ziemniaki nie obsadzon w błocie _ ni?T- y .zęsadzone zgniły, bo leżai żv nad W i2K° iCa |a< wiadomo czytelnikom 1 k n ia woTenie’ p r7 M ciu D™ ajca i Nidy. Dzi S i k ? T i Wt rtacłl 1914’ 19 i5 obróciły (z całą okolicę w pustynie a naisorz o S w i e J ' f Pb°ne:i lKrZan^ ’ Czarkowy, Krasnó’
zost-iło nip i ę^wa^kogowice, z tych wsi nie p i teśo nie b tr,ocba gruzów, a miejscar z e b ra n e ? ’™ budynl<1 zostały przez wojska r
T udn£ćseni!'8 °une do dekunków.
dv nowrócił0C Z- tycb ?vsi była ewakuowana, ki lecz?,'iti-7Phc, inog a poznać swoich placó1 niu boiakże by 0 P°myśleć o jakiemś schroni budowab i L n f0SZkaćl pod gołera niebem? a wb poszvVeZ'słnmFdy uparte słoty przelały marn ny rozDłvneł^ne- Dak.rycia, ściany ulepione z &
A zair7vm ? y 81<b buda niedźwiedzia z lod tam d z f f i 7 wewnątrz tych jaskiń cóż s 10-ea 19-a-a b 7 - 8i, rodzina składa się z 7 g skiei ’ nar?e ludz1’ k° gdzieżby tam której chło ciasnych f dn ' błogosł.awił Bóg? W skutt ludność takich nor panują tyfus ców nieba leX rZy? ^ Wa’ co orawda mieszka:
ców nieba, lecz młodzi przydaliby się do arn
N* 27 G A Z E T A L U D O W A 5 Hallera.—Po prawej stronie Wisły w Galicji były
zniszczone budowle, a dziś już są odbudowane całe wioski. Nowe domy, stodoły pokryte da
chówką przedstawiają imponujący widok.
U nas nic się nie robi. Chłopi wybierając posłów do sejmu, zresztą mówili i mówią mamy swój Polski rząd, to jakoś sprawę weźmie do serca i zajmie się odbudową, a tu nie myśli nikt nic!
U nas okolica bezleśna, drzewo strasznie drogie, zresztą go niema. Władze zaś warszaw
skie gdyby weszły w porozumienie z galicyj skiemi, to Dunajem i Wisłą, mogliby mieszkań
cy nadbrzeżni drzewa w górach taniej nabyć i rzekami spławić.
Inaczej będzie źle, choroby się szerzą i sze
rzyć się będą, chowanie często umarłych i czę
ste słuchanie smutnego „dies ire, dies illa“ nie należy do przyjemności.
Warszawa 2 maja,
Tomasz Tomal.
WIEC W ŁAGOWIE,
15 czerwca odbył się wiec w miasteczku Ła- gjoiwie, pow. Opatowskiego, zwołany przez P. S, L.
(Piast), Na przewodniczącego został wybrany p.
Stępień, kierownik miejscowej szkoły ludowej; pro- tokuł prowadził sekretarz gm. Logów, p. Kubecki.
Na wiecu omawiano politykę zagraniczną, kresów i sprawę reform społecznych, a szczególnie sprawę reformy rolnej. Referował sprawy te poseł Antoni Śmigiel, który pod koniec swej mowy dał krótkie sprawozdanie z dotychczasowych prac sejmowych i scharakteryzował działalność klubu P, S. L. Pia- stowców w Sejmie. Poseł Michał Kucharczak refe
rował tak palącą dziś sprawę robót publicznych i sprawę oświaty ludowej. Następnie zabierali głos w różnych sprawach przedstawiciele miejscowej ludności. W końcu wiec wyraził votum zaufania dla Piastowców i uchwalił jednomyślnie następująęe rezolucje:
W sprawie polityki Zagranicznej:
1) Zgromadzeni na wiecu w Łagowie w1 licz
bie kilkuset osób domagają się zjednoczenia wszyst
kich ziem polskich w jednem Niepcdległem Pań
stwie Polskiem,
W sprawie reformy rolnej:
2) Zgromadzeni domagają się przeprowa
dzenia reformy rolnej w myśl projektu, przyjętego
p rzez k om isję rolną.
. , 3) Zgromadzeni na wiecu w Łagowie wyra
żają hołd cześć i uznanie Naczelnikowi Państwa Józefowi Piłsudskiemu i Prezydentowi Paderew
skiemu.
W sprawie posłów włościańskich:
4) Zgromadzeni na wiecu w Łagowie wzy
wają wszystkich posłów włościańskich do utworze
nia w Sejmie jednego związku posłów ludowych;
wzywają posłów swego okręgu J. Kwaska i A*
Cieślę, do wystąpienia1 ze Związku Ludowo-Naro
dowego, a wstąpienia do Piastowców, szczególnie wzywają do tego p. J. Kwaska, który przez swój upór i bierność przynosi nieobliczalne szkody sta
nowi włościańskiemu,
M. Kucharczak, poseł do sejmu z ziemi Opatowskiej.
Z CZERNIKOWA, ziemi Opatowskiej, Odbył się tu 16 czerwca wiec, na którym po
słowie z P. S. L, Piastowców wygłosili krótkie spra
wozdanie z dotychczasowych prac sejmowych.
Otwarcie wiecu poprzedziła 'krótka przemowa p.
M, Kucharczaka, posła z tutejszego okręgu, puczem na jego wniosek zebrani wybrali na przewodniczą
cego wiecu p, J. Oficjalskiego, a ten powołał na isesora p. St, Saramańskiego, a na sekretarza A.
Kulczugę. Pierwszy zabrał głos poseł A. Śmigiel, który w sposób treściwy przedstawił zebranym ca
ły przebieg prac sejmowych i wykazał, że prace te Jyłyby daleko owocniejsze, gdyby posłowie wło
ściańscy utworzyli w Sejmie jeden związek posłów ludowych, co zebrani przyjęli z uznaniem i w tym duchu uchwalili jednomyślnie następującą rezolu
cję: Zebrani na wiecu w Czernikowie w dniu 16 czerwca wzywaja wszystkich posłów włościańskich do stworzenia w Sejmie jednego związku posłów ludowych, a posłów ze iswego okręgu, pp* A. Cieślę i J. Kwaska wzywają do wystąpienia ze Związku Ludowo-Narodowego, a wstąpienia natomiast oo Klubu Piastowców. Następnie przemawiali jeszcze posłowie M. Przewrocki i A. Krężel — pierwszy o pracach Piastowców w Sejmie, drugi o zadaniach, jakie mają do spełnienia posłowie ludowi w Sej
mie. Zebrani wysłuchali wszystkich mówców ze skupieniem i uwagą i nagrodzili ich oklaskami.
Oprócz wyżej przytoczonej rezolucji, zebrani na wiecu uchwalili jeszcze rezolucję o wyrażeniu hoł
du i czci Naczelnikowi Państwa1 i Prezydentowi Mi
nistrów, rezolucję o reformie rolnej w myśl komi
sji rolnej i rezolucję o granicach Polski, domaga
jącą się zjednoczenia wszystkich ziem polskich.
WIEC LUDOWY W BIAŁEJ PODLASKIEJ.
Dnia 15 czerwca odbył się w Białej Pod
laskiej wiec sprawozdawczy posłów ludowych.
Pomimo bardzo niestałej pogody wiec zgro
madził z górą 700 osób głównie przedstawicieli wsi. Poseł Kowalczuk przedstawił zebranym projekt większości Sejmowej Komisji Rólnej oraz główniejsze prace dokonane przez Sejm lub oczekujące Sejm w dobie najbliższej. Poseł Jóźwik zobrazował obecne wewnętrzne i zewnę
trzne położenie Polski. Wysłuchawszy z ogrom
ną uwagą sprawozdań posłów zebrani uchwalili następującą rezolucję:
1) Hołd dla Naczelnika Państwa Piłsuds kiego i prezydenta ministrów J. Paderewskiego za ich ogromnie owocną pracę dla Polski,
2) Cześć dla armji polskiej,
3) Uznanie dia swych posłów Kowalczuka i Jóźwika,
4) Postanowiono domagać się, by Sejm uchwalił reformę rolną w myśl uchwał więk
szości Sejmowej komisji rolnej,
5) Uznano konieczność jaknajrychlejszego złączenia się wszystkich posłów chłopskich w Sejmie i uzgodnienia pracy organizacyjnej w kraju.
Nie obeszło się i bez niespodzianek: niest
rudzona i nigdy niedająca za wygraną prawica przygotowała pod wodzą miejscowego urzędni
ka do spraw rolnych p. Sturma hałaśliwą opo
zycję, składającą się głównie z kobiet. P. Sturm, czech kiepsko mówiący po polsku, wystąpił ja ko poseł z Białej Rusi (mianowan.ee) wr obronie obszernych granic Polski, które jego zdaniem polityka „Piastowców" w Sejmie uszczupla.
Olbrzymia większość sali niezadowolona z prze mówienia głośnymi protestami nie pozwoliła mu skończyć jego przemówienia. Rzekomy po
seł Sturm, zmuszony opuścić salę, wezwał swych podkomendnych, by uczynili to samo, Poseł Kowalczuk, przypominając zebranym, zdradziec
ki napad Czechów na Śląsk Cieszyński, wskazał zebranym, ja k szczerym musi być patrjotyzm, p. Sturma.
Z KONIECPOLA POD CZĘSTOCHOWĄ.
W niedzielę 22 b, m. odbył się wiec ludowy
„piastowców" w okręgu Częstochowsko-Radom- skan, w Koniecpolu, na' którym przemawiali po
słowie Józef Kowalczuk i Józef Jóźwik, Zebrani na wiecu wysłuchali referatów z ogromnym zain
teresowaniem. Wiec zakończył się uchwaleniem rezolucji następującej: My, zebrani na wiecu spra
wozdawczym poselskim w Koniecpolu, w ilości około 1.000 osób, po wysłuchaniu referatu w spra
wie. rolnej, wygłoszonego przez posła Józefa Ko
walczuka. uchwalamy jednogłośnie: Domagamy się od Sejmu Polskiego jaknajszybszego przeprowa
dzenia reformy agrarnej w myśl większość' komi
sji rolnej. Posłom naszym, na których oddaliśmy głosy, p, Moczydłowskiej, ks. Sędzimirowi, Bro
dziakowi, Suligowśkiemu i Szyszkowskiemu naka
zujemy głosować przy reformie rolnej razem z klu
bem posłów ludowych „Piastowców",
Przewodniczący Sikora.
Sekretarz Mrówczyński,
KRZYŻE PAMIĄTKOWE.
Byłoby rzeczą pożądaną dać naszym żoł
nierzom, walczącym o całość i wolność Ojczy
zny w nagrodę za poniesione na wojnie trudy, głód i chłód, pewnego rodząią krzyż pamiątko
wy, któryby przed potomstwem świadcz',ł o ich dzisiejszych bohaterskich walkach.
Nie żądamy od ubogiej naszej Ojczyzny krzyżów złotych, ani srebrnych, lecz chcjebby- śmy nreć rodzinną pamiątkę przeżywanych obe
cnie chwil.
A — ni C — ło.
Hutki, pow. OHuski.
VJANÓWEK, GM. RAKOŁUPYPOW. CHEŁMSKI.
Słyszę po gazetach skargi na różnych urzęd
ników. Źle się dzieje również i u nas. Byłem w powiecie na zebraniu rad gminnych, bo do rady gminnej należę. Komisarz ludowy powie
dział nam, że jeżeli nic a nic nie dostaniem, to tylko z winy własnej, bo nie umiemy się dopo
minać. Gdy byl on u nas na zebraniu ' gmin- nem, to były skargi na rozmaite dolegliwości.
Mówił on nam wtedy, że byle zimą przecierpieć, to z wiosną będą drzewo wydawali. Mówił również o przymusowym wydzierżawianiu grun
tów i mamy właśnie tutaj las, a nikt nie dostał ani kawałka drzewa. Słyszałam ja k poseł Dąb- ski powiadał,-że drzewo należy się zniszczonym przez wojnę bezpłatnie, a tu niema nic. Piszą tylko i piszą,—to koszta, to straty, a o pilnych sprawach nic nie myślą, a przecież my zawsze piszemy do nich, zawsze się dopominamy. Mówią nam, że ja k spiszą koszta i straty wojenne, to dopiero będą wydawali, ale ja k się widzi, to i lato zejdzie i zima czekać nie będzie, a my drzewa nie dostaniemy. A co do sprawy rolnej, to komisarz rolny porobił specjalne komisje. Ńo i dobrze, gdyż u nas leży odłogiem co najmniej 7 tysięcy morgów pola. Aż tu pewnego' dnia przyjeżdża sam pan komisarz i powiada, że ja k właściciel, zechce, tak niech robi, a właściciel każę sobie płacić za pastwisko po 100 koron.
Tak to nasi panowie urzędnicy sprowadzają sa
mi widmo głodu.
Jan Ryczak.
BRZEZINY POW. ST0PN1CKI.
Dnia' 15 cserwca r. b. odbyło się zebranie lu
dowe w Szydłowie w powiecie stopnickim. Z po
wodu odpustu w Rakowie i wywołanego tam nie
porozumienia, wiec nie mógł być liczny, W każ
dym razie ponad 150 osób wysłuchało przemówień posła Jana Sobka i sekretarza klubu poselskiego
„Piastowców", prof. Zdzisława Wilusza. Mówcy wyłuszczyli program Zjedn. P, S, L, Piastowców, zaznaczyli, że stronnictwo broni przedewszyst- kiem interesów chłopa i państwa, jako ludowej rzeczpospolitej. Zgromadzenie przyjęło ich wywo
dy żywem zadowoleniem, wyrazili zaufanie poli
tyce Piastowców, uchwaliło rezolucję, żądającą przeprowadzeni^, reformy rilnej, w myśl uchwał komisji sejmowej i wznosiło okrzyki na cześć po
sła Witosa i Piastowców.
Przewodniczyła zebraniu p. Władysława Wi- watowska, energiczna działaczka ludowa. Goście Piastowi mogli stwierdzić na własne oczy jej pra
cę. Nie każda nauczycielka może poszczycić się dobrze prowadzoną ochonką dla dzieci, sklepem spożywczym i przyjaźnią i poważaniem swych współobywateli wiejskich.
O rugow anie służby dw orskiej.
Poseł Jan Dąbski zgłosił niedawno w Sej
mie wniosek nagły o wstrzymanie rugowania (wy
rzucania) służby folwarcznej z zajmowanych przez nią mieszkań. Wniosek ten przeszedł z po
prawką jednak posła Seydy (endek), która to poprawka wypaczyła treść wniosku p. Dąbskiego.
Skutkiem uchwalenia wniosku posła Dąb
skiego przez Sejm, kancelarja sejmowa otrzy
mała od ministra spraw wewnętrznych pismo następujące:
Do kanceiarji Sejmowej w Warszawie.
Na pismo z dn. 14 maja r. b. Ala 2361 w spra
wie uchwały Sejmu z dnia 13 maja r. b., po
wziętej na wniosek posła Jana Dąbskiego i tow., a dotyczącej rugowania z mieszkań pracowników rolnych przez właścicieli ziemskich Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ma zaszczyt przesłać od
pis wydanego w tej sprawie okólnika do wia
domości.
Warsznwa, 20 czerwca 1919 r.
Minister Spraw Wewnętrznych.
Do wszystkich pp. Powiatowych Komisarzy Rządowych.
Wobec skarg na zachodzące wypadki nieu
zasadnionego osuwania służby folwarcznej z zaj
mowanych dotychczas mieszkań, oraz rzekome
go dopuszczania się przytem nadużyć przez or
gana policyjne, co było powodem stosownej