Ne 30. Niedziela, dnia 27 lipca 1919 r. Rok V,
Pieniądze i listy należy nadsyłać do Redakcji i Administracji:
Warszawa, sl. Świętokrzyska Ife 17, telefon „996 wojenny11.
Prócz tego przyjmują prenumeratę:
f k b lisit — Biuro
ul, ŚoiciuBskiM 8, (2-gis piętro)
w Łodzi — Biuro P. GĘBALSK1RB0, ul. Piotrkow ska ,N? 27, (w podwórzu).
WYCHODZI NA KAŻDĄ NIEDZIELĘ
P r z e d p ł a t a
R o c z n i e ...Mk. 2 0 — f. lub Kor. 4 0 — h.
Półrocznie , 1O — „ , „ 2 0 — ,
K w a r t a l n i e ... 5 — , , „ 1O — » Numer pojedynczy 5 0 fen. lub 1 kor.
Rachunek Przekazow y Ji? 16 w Pocztowej Kasie O szoządnośot
Mowa posła Józefa K ow alczuka.
Wygłoszona w sprawie rolnej na posiedzeniu Sejmu dnia 14-go czerwca r. b.
Sprawa rolna w dobie obecnej nie jest wy
mysłem' posłów grupy ludowej, ani partji politycz
nych,— lecz koniecznością życiową,. która wyrosła nietylko w Polsce, ale i w wielu krajach europej
skich; a skoro tak to musimy stwierdzić, że sprawa ta jest bardzo ważna i w odpowiedni sposób musi być traktowana.
Przy dyskusji w Komisji Rolnej i obecnie na pełnym posiedzeniu słyszeliśmy, że nietylko lewi
ca i centrum, lecz także prawica pragnie reformy rolniej; spostrzegamy jednak, że ta ostatnia chce ją na długie dziesiątki lat odsunąć, a my uważamy, że takie postawienie kwestji nie jest w obecnym czasie zdrowem dla Polski,
Wczoraj w przemówieniu prof, Chaniewskie- go słyszeliśmy, że ziemi w Polsce jest mało i nie można nią wszystkich obdzielić, że służba folwarcz
na przy parcelacji ziemiby nie dostała, bo nie wy
starczy jej nawet do powiększenia gospodarstw karłowatych, W dalązem zaś przemówieniu uważał za konieczne rozparcelowanie tylko dóbr majorac
kich i poduchownych. Zapytuje więc prof. Chaniew- skiego, czy sądzi, że tą drogą idąc, większy zapas ziemiby otrzymał? Ja sądzę wprost przeciwnie.
Uważam za pożądane, aby, nie rujnując zupełnie gospodarstw folwarcznych, określić pewne maksi
mum, w tym wypadku 300 morgów, większe zaś za
pasy ziemi użyć na dopełnienie gospodarstw karło
watych i obdzielenie ziemią służby folwarcznej oraz żołnierzy, na wojnie zasłużonych. Jest to rze
czą konieczną, by uzdrowić stosunki, panujące obecnie w Polsce.
W wojnie, toczącej się obecnie o wolność i niepodległość Polski, nietylko potomkowie daw
nej szlachty, lecz i olbrzymie masy, powiedziałbym może 95 procent chłopów, brały udział i, zdajje się, byłoby rzeczą bardzo sprawiedliwą, aby po skoń
czonej wojnie obrońcom ojczyzny dać ziemię, nie darmo nawet, lecz za pieniądze po przystępnej ce
nie, na wypłatę. Słyszałem głosy z prawicy, że du
że majątki muszą być utrzymane, jako żywiciele miast i wzory kultury gospodarczej. Opierano się na różnych danych statystycznych, c o . do których ro;am bardzo wiele zastrzeżeń, mając, wrażenie, że obecnie statystyka dlai reformy rolnej specjalnie jest układaną. Sam pisałem niejednokrotnie staty
stykę większych majątków, pracując w nich kilka
naście lat w dziale rachunkowości i śmiem twier
dzić, że w wielu wypadkach znam ją lepiej od sa
mego właściciela, twierdzę przeto, że gdy dziedzic chciał zaciągnąć pożyczkę ma majątek,— statystyka była pisaną... z sufitu, bo chodziło o wykazanie do
chodów i dużej wydajności gospodarstwa), ale było to dalekiem od prawdy! A że około 80°/o gospo
darstw jest w Kongresówce zadłużonych, więc na
leżałoby w tej proporcji sprawiedliwość statystyki stosować,
Z trybuny sejmowej czytał nam arcybiskup Teodorowicz depeszę od chłopów z Podlasia, pro
testującą przeciw zabieraniu przez rząd dóbr ko
ścielnych. Sam jestem posłem z Podlasia i mam styczność z tamtejszym ludem, lecz podobnego pro
testu nie słyszałem. Słyszałem natomiast rzecz in
ną: przy tworzeniu się nowych paraf ji katolickich na Podlasiu (przy każdej jest pewien obszar ziemi, sięgający czasami 7-rniu do 9-ciu, włók), wiemy, że
trzeba dokonać t. zw. aktu zatwierdzającego para- fję przez biskupa, wtedy na zebraniu mówi się lu
dowi: „jeżeli nie dostarczycie planu i protokółu, że taka przestrzeń ziemi przynależy biskupowi, para- fja nie będzie zatwierdzona, a co gorsza— pop tę ziemię z powrotem zabierze!" Taki straszak powi
nien wystarczyć dla ludu podlaskiego, który jest bardziej może, niż gdzieindziej religijny. Stwier
dzam jednak, że znana mi parafja protokółu takie
go nie podpisała, chcąc, by sprawę przynależności gruntów kościelnych Sejm rozstrzygnął. Szanowni koledzy z prawicy aa wiecach i w pismach twier
dzą, że im chodzi o dobra ludu i o zdrową reformę rolną, widzimy jednak, że reforma ta spotyka ty
le utrudnień z ich strony, że może dopiero za 100 do 150-ciu lat byłaby przeprowadzona. Jai jestem hardziej nie pewny, że zwlekanie z reformą rolną byłoby niezdrowe i w obecnych czasach ryzy
kowne, bo nie wiem, czv masy ludowe miałyby cierpliwość czekać tyle lat na przeprowadzenie tej reformy. Następnie, nie .mielibyśmy żadnej gw a
rancji, czy przy tym zapotrzebowaniu ziemi wobec przeludnienia rolnego nie wytworzyłaby s’ę olbrzy
mia konkurencja pod Względem nabywania ziemi, ozy nie musielibyśmy znowu stworzyć jakiegoś urzędu walki z lichwą do handlu ziemią? Obecnie już mamy przykłady, że :za mórg ziemi w Mało- polsce żądają 8— 15-tu tys. koron. Więc gdybyśmy tak obciążyli nowopowstające gospodarstwa, to przez całe szeregi lat nie mogłyby się z procentu wypłacić. Mówi się, że reforma rolna potrzebuje takich olbrzymich kapitałów, że jeśli przeprowa
dzimy ją w tej formie, jak większość komisji po
stanowiła, — poderwiemy stan finansowy Polski.
Jeżeli ten szkopuł stoi na przeszkodzie, zapropo
nowałbym szan. kolegom, z prawicy głosowanie za wnioskiem, który mówi, że państwo po-winno bez odszkodowania zabrać ziemię i sprzedać ją za pie
niądze. To naprawdę nie podrywałoby fimajnsów państwowych. My, opierając się na prawie prywat
nej własności, uważamy, że za wywłaszczone grun
ta trzeba zapłacić i w tym się różnimy z tymi, co za darmio cbcą wywłaszczać.
Musimy przyznać, że większe majątki nie odegrały w przeszłości naszej roli siewcy kultury, ani czynnika umoralniującego, Co do tej ostatniej strony, warunki były takie, że złodziej stwo. w fol
warkach było rzeczą maturalną — dawało się takie uposażenie pracownikom, iż z góry było wiadomo, że wyżyć z niego nie będą w stanie i mówiło się:
„Wolę mu dać gorsze warunki, wiedząc z góry, że będzie mnie okradał".
Jeśli weźmiemy stronę oświatową,— powiem, niestety, że choć chłop żył W warunkach trudnych, musiał wypłacać ziemię, którą dostał w 1864. r.
i gospodarując na 2— 4-ch morgach, wyżywić nie
raz liczną rodzinę, jednak oświata większa jest na wsi wśród gospodarzy, niż wśród służby folwarcz
nej. Teraz statytstyka może nam. dowieść, że zmniejszenie się większej własności ciągle, się od
bywa, bądź to z racji bankructwa, bądź z racji chciwości otrzymania olbrzymich sum, jakie w osta
tnich czasach za ziemię płacono. Tak jedno, jak drugie, jest niezdrowe; nie powinniśmy bronić gos
podarzy, skazanych na bankructwo w. przyszłości, ani paskarzy, śrubujących ceny ziemi. (Głosy na
ławach ludowych: „Bardzo słusznie"). Chłopi od!
czasu uwłaszczenia, znajdując się w trudnych wa
runkach gospodarczych, nietylko nie uszczuplili przez bankructwo swej przestrzeni, lecz odwrot
nie, za zaoszczędzony kapitał Wykupili z rąk pań
skich około 2 mrłjonów hektarów ziemi, to jest bli
sko 4 miljony morgów. Z powyższego przykładu widzimy, że większa własność idzie do zaniku, na
tomiast mniejsza własność coraz bardziej się po
większa. Chłop nie patrzy na 8-mio godzinny dzień roboczy. Panowie z prawicy zawsze usiłują;
nam dowieść statystycznie, że im (większy jest ob
szar, tym większą jest wydajność z morga, a spa
dek następuje po 2 tys. morgów. Ja twierdzę ź ca
łą stanowczością, że wydajność z morga nie za
leży od obszaru i czy gospodarz 'będzie na 300 czy 1000 morgach gospodarował dobrze. — wydajność będzie jednakowa, przeciwnie, większa nawet na 300 morgach, boi bezwarunkowo łatwiej opanuje gospodarstwo i dojrzy wszystkiego. Teraz przy
patrzmy się, gdzie taniej można wyprodukować, czy na 300-morgowym, czy 3 tysiącemorgowym fol
warku. Otóż okazuje się, że na ziemiach bardziej1 od folwarku oddalonych, koszty wyprodukowania jednego puda czy korca wynosiły półtora do 2 i pół razy więcej, niż tejże ilości, wyprodukowanej, na bliższem od folwarku polu, można więc śmiało twierdzić że okrojenie gospodarstw do normy mniejszej nie jest szkodliwem, a raczej pożytecz- nem dla kraju. A jeśli (człowiek z wyższem wy
kształceniem zechce nlaiprawdę pracować jako gos
podarz na 300 morgach, nie jako pan gospodarują
cy przez rządców i ekonomów,— znajdzie tam cał
kiem odpowiedni’ dla siebie warsztat pracy.
Spotkałem się z projektem budżetu zbożowe- go, sporządzanego przez Ministerstwo Rolnictwa na rok przyszły, gdzie wykazano, że Polska będzie musiała sprowadzić z zagranicy czwartą część po
trzebnego ziarna, bo własna produkcja nie wystar
czy .na wyżywienie. Cyfra ta jest duża, lecz nie za
pominajmy, że wydajność z morga w tak trudnych warunkach obniżyła, się, zarówno w. największych, jak i małych gospodarstwach o trzecią część, a n i- wet i więcej, w porównaniu do tego, co było przedl wojną.
Jeżeliby panowie z prawicy byli łaskawi zło
żyć nam statystykę obecnej .wydajności z morga/
ogólnej przestrzeni majątków większych, napewna zobaczylibyśmy, że jest ona mniejszą od wydajno
ści gospodarstw małych, Wieleż to setek morgów leży odłogiem nietylko dlatego, że właściciel był w trudnych warunkach i nie miał dostatecznej ilo
ści sprzężaju, lecz i dlatego, że zmuszony zapłacić wysoką cenę robotnikowi, a oddać produkt po ce
nie kontyngensowej, przyszedł do przekonania, że mu się nie opłaci, wołał więc nie uprawiać. To jest owa dbałość o wyżywienie proletarjatu miast, o której tak wiele się mówi, gdy chodzi o ubicie re
formy rolnej! My nie wyobrażamy sobie, aby re
formę rolną można było przeprowadzić w ciągu ro
ku czy dwu lat. To jest riiemożliwem, brak jest bo
wiem odpowiedniej ilości budynków, maszyn, sił technicznych i t. d. Nie idzie za tym, aby zasada, że majątki wyżej 300 mcrg będą rozparcelowane — przeszkadzała prawidłowemu tej reformy przepro
wadzeniu.
G A Z E T A L U D O W A Ns 80 ponosił w większym może kilkanaście razy stopniu,
niż obszarnik, co dowodzi, że jest dobrym płatni
kiem, na którym może się zagranica oprzeć, będąc pewną, że ten posiadacz procenty zapłaci i kapitał spłaci. (Głosy: brawo!),
Mówi się dużo o tym, że cukrownictwa i go
rzelnictwo upadnie po reformie rolnej, o ile do
stawcą będzie małorolny; jednak ja na mocy da
nych zupełnie pewnych śmiem twierdzić, że do zna
nej mi cukrowni kupowano 36° l0 buraków z plan
tacji włościańskich, płacąc za nie ’z dostawą do cu
krowni — taniej, niż wynosiła cena produkcji włas
nych buraków i folwarcznych; z czego wynika,. że gdyby temu plantatorowi małorolnemu dać uczciwą cenę za buraki i odpowiednio go zainteresować, to bezwarunkowo więcej zyska buraków z morga ziemi i taniej je dostarczy. Faktem jest równie pewnym, że plantatorom 2 lub 3 morgowym płaciło się stale
^niższe ceny, niż posiadaczom plantacji 49, 100 lub 150 morgowych. Jestem więc najmocniej przeko
nany, że cukrownictwo czy gorzelnictwo absolutnie nie straci, przeciwnie, w niedługim czasie może zy
ska. jak i rolnictwo, gdy ziemia znajdzie się w rę
kach drobnych właścicieli. Przechodzę teraz do punktu 6-go, t, j. określenia ,,maksimum , czemu sprzeciwiają się panowie z prawicy, a co uważamy z,a konieczne przędewszystkiem dlatego, że ono da nam obraz, jakim zapasem ziemi do rozparcelowa
nia rozporządzać możemy, co nie znaczy, żę to ma
ksimum będzie szablonem, bo powiedziane jest, że gospodarstwa większe, prowadzone intensywnie i przynoszące korzyść krajowi w produkcji nasion bądź inwentarza, oraz w przemyśle —- mają zostać w całości, o ile nie za jdzie konieczna potrzeba okro
jenia tychże, a tej konieczności panowie nie widzi
cie, twierdząc wielokrotnie, że z chwilą gdy się przemysł uruchomi, nie będzie komu tej ziemi ku
pować. Więc z jednej strony przedstawia się., że przy określeniu maksimum, ziemi będzie zawiele, z drogiej znowu twierdzi się, że ziemi zabraknie,—
słowem gada się, jak kiedy, komu jest wygodniej.
Chodzi jeszcze o rzecz zasadniczą — o cenę, o niej się jawnie nie mówi, lecz mam wrażenie, że to jest sedno sprawy. Jestem przekonany, że gdy
byśmy dodali do ustawy jeszcze jeden punkt, mó
wiący, że za wywłaszczony majątek płacić trzeba 3,000 marek za mórg albo i więcej, — toby się pa
nowie z prawicy na tę ustawę zgodzili. Panowie twierdzicie, że przy parcelacji przymusowej żydzi dojdą do ziemi, gdyż nie można ich przy sprzedaży wyłączać. Powiem na to, iż nie dopuści do tego punkt 2-gi, który mówi, że ziemię nabywać mogą tylko ci, którzy są teoretycznie lub praktycznie przygotowani do pracy na niej. A jeśli trafi się pewien procent żydów, mających prawo do kupna ziemi, to będzie to ilość znikoma w porównaniu z tą dużą ilością żydów, jacy obecnie pokupowali fol
warki od szlachty.
Jeszcze jeden punkt 'drażliwy, przeciw które
Stawiano jeden słuszny argument, że Wszyst- j kich ziemią obdzielić nie można, i ja jestem zdania, I że rzemieślnikom, lekarzom i t. p. fachowcom ziemi dawać nie 'należy, bo ucierpiałoby na tym gospo
darstwo, a także i warsztat poprzedniej jego pracy.
Ja śmiem twierdzić, że taka reforma, jaką po
stawiły grupy ludowe, nie dąży do zguby kraju,—- przeciwnie—do uzdrowienia, unormowania stosun
ków i w przyszłości rozwoju i rozkwitu kraju. Zwy
kle mówi się na prawicy, że reformę rolną wtedy będzie można przeprowadzić, gdy lud będzie odpo
wiednio przygotowanym i wykształconym, by m ógł, należyte plony z tej ziemi wyciągnąć. Jednak wi ży
ciu bywa inaczej, i zwykle chłop posyła syna do szkoły rolniczej wtedy, jak ma odpowiedni warsz
tat, na którym syn po powrocie ze szkoły mógłby pracować, gdybyśmy więc zażądali, by wszyscy włościanie posłali swych synów do szkół rolni
czych, a później zaczniemy mówić o reformie, to najpierw nie każdego stan funduszowy pozwoliłby na to, a następnie, dlaczegóż wy, panowie z prawi
cy, mówicie, że człowiek z uniwersyteckim wy
kształceniem nie będzie imał pola do pracy na 300 morgach, a żądacie, by chłopskiemu synowi po po
wrocie ze szkoły Wystarczał warsztat pracy na 2 do 3 mcrgach? Trzeba więc przeprowadzić re
formę'rolną, aby chłop wiedział, że nabyta przez jego syna wiedza bodaj za lat kilka praktyczną ko
rzyść dać może, że państwo zajmie się energicznem dostarczeniem mu ziemi, skasowaniem szachownic i serwitutów. Ja uważam, że trzeba wydać prawo, aby każda wieś przymusowo była skomasowaną, Wtenczas będzie najodpowiedniejsza chwila dla dopełnienia karłowatych gospodarstw,
W wielu wsiach nie można przeprowadzić ko
masacji, dopóki nie zostaną zniesione serwituty, więc zniesienie ich uważam za rzecz najpierwszą.
Następnie, zamiast wydawać mil jony na utrzymanie łudzi bezrobotnych, czy nie lepiej byłoby obrócić je na popieranie rolnictwa, które, prowadzone inten
sywnie, zatrudniałoby 2 do 3 razy więcej sił robo
czych. Obecnie w wielu okolicach brak jest na wsi robotników, a płaci się całe dziesiątki miljonów bezrobotnym. Jest nawet projekt wypłacania im 750 m l jonów marek miesięcznie! Otóż zapytuję, czy bardziej gubi państwo utrzymanie rzesz bezro
botnych, czy stworzenie dla nich za te pieniądze ja
kiegoś warsztatu pracy, jak przeprowadzenie dróg bitych, kolei, komasacji, byle nie dawać ludziom pieniędzy darmo i nie demoralizować ich w ten spo
sób. Straszono nas, że gdyby zagranica dowiedzia
ła się o rozparcelowaniu większej własności, odmó
wiłaby nam kredytu, co znaczy, że chłop jest naj
gorszym płatnikiem, najłatwiej bankrutuje. Życie jednak wykazuje, że mimo ciężkich warunków, chłop ziemię spłacał, podatki płacił i wszystkie cię
żary w naturze, jak podwody, naprawę dróg i t. p.
mu występują koledzy z prawicy, —• ło upaństwo
wienie lasów. Twierdzą, że gospodarka leśna w majątkach prywatnych stoi wyżej niż w rządowych i większy dochód przynosi. Z tym trzeba się zgo
dzić. Jeżeli porównamy dwa zestawienia z leśnic
twa rządowego siedlecko-sckołowskiego i łukow
skiego, gdzie za sążeń drzewa brano 50 marek, pod
czas gdy o 12 wiorst dalej, w lasach h r, Potockiego, za sążeń takiegoż drzewa brali 130 marek, — przy
znamy, że dochód prywatnego właściciela będzi©
bezwzględnie większy, ale naszym celem powinno być co innego, — aby państwo zabezpieczyło krajo
wi jaknaj większy obszar lasów tak że względów zdrowotnych, j ak i zapotrzebowania różnych mater- jałów drzewnych. Państwo, mając w swych rę
kach lasy, może bezwzględnie sprawiedliwe ceny regulować i prowadzić racjonalną gospodarkę leś
ną. Nie chcemy, aby w przyszłości w Polsce do
chód z lasów opierał się na takich źródłach, jaki
mi są — z jednej strony — nieludzkie wyzyski
wanie robotników, pracujących bądź przy kultu
rach, bądź obróbce i rąbaniu drzewa, z drugiej zaś:
na paskarskich cenach drzewa, jak to czynili do
tąd prywatni właściciele, Chcę jeszcze zaznaczyć na zakończenie, że sposób postępowania panów z prawicy, odsuwający reformę rolną ,w nieznaną przyszłość, nie jest usprawiedliwiony ani dobrem ojczyzny, ani dobrem warstw ludowych i miesz
czańskich, ani rzekomą wysoką kulturą wielkich majątków, a tylko jedynie jaśniepańską ambicją, wychodowaną na wiekowej krzywdzie -szerokich mas włościańskich i robotniczych. Muszę przy
znać, że te rzeczy są tak przykre, że wolę ich nie poruszać. Nie wyciągam ich w celu oskarżenia, lecz żeby przedstawić obraz dawnych stosunków i te stosunki uzdrowić. Z tej racji nawołuję, aby panowie z prawicy, którzy twierdzą, że leży im na sercu reforma rolna, zgodzili się z projektem grup ludowych i głosowali za wnioskiem większości ko
misji w imię dbałości o dobro kraju i szerokich mas społeczeństwa. W imię więc powszechnego dobra nawołuję kolegów do zgodnego głosowania za pro
jektem większości w komisji. (W centrom i na le
wicy oklaski).
Poseł Jan Babski wyjechał w ubiegłą so
botę do Paryża razem z delegacją lwowską (po
słami Hausnerern, Skarbkiem i radnym m. Lwo
wa D-rem Lewenhercem) w sprawie Gaii-cji Wschodniej i w sprawie Lwowa. Sprawa ze wschodnią Galicją stoi w Paryżu niedobrze.
Poseł Dąbski wraca z Paryża za jakie 2 ty godnie.
— Hm, mój kumeczku, jać by wam ta i po
wiedział całą prawdę, co to w tern' za dyferencja, ale może mię wyśmiejecie. Ale róbcie, co się wam żywnie podoba, ja wam to objaśnię, ażeby jukt so
bie z przestrogi starszych osób (a osobliwie star
szych bab), nie kpił.
Otóż to tak było. Jak wiecie, że nim przy
byłem do Galicji, wychowywałem .się po śmierci tatuś'a przy macosze. Kobieta ta znała się na roz nych rzeczach, z których się dzisiejsze mądrale śmieją. Niech no się jej mleko wlokło, to ta me ' wiele myślący, łap podkowę znaleźną, rozpaliła W ogn;u, mleko wylała na próg, i siekierą jak się pa
trzy ściupała — a potem buch w garnek rozpaloną podkowę, że aż zasyczało, i mleko się naprawiło do razu.
Słowem, miała łeb nie od parady,
W domu chował się kot stary, Burkiem zWa- ny, który wylegiwał s ę na piecu jeno, a na któ
rego się sąsiedzi żalili nieraz, że im króliki wyjada
ze stajen. . ,
U nas nic n ’e zjadł, bo mc takiego me było.
Jednego razu poszedłem do koleżki, takiego dryblasa jak i ja, a było mi 8 lat, i tam widząc w popielniku opalonego, małego królika, prosiłem się, żeby mi go darował na rozmnóżek. Kolega zoba
czył u mnie na pasku 8 guzików mosiężnych i po
wiedział, że mi królika da, ale za te guziki.
Długo walczyłem ze sobą, co lepsze — guziki, czy królik. Obliczałem w myśli, że ta samiczka wyrośnie, okoci się, będzie miała dużo młodych, ja mięso będę jadł, a za skórki grajcar się uzbiera — i aż mi ślina, szła, że ja będę miał swoje gospo
darstwo,
Z drugiej istrony, żal' mi było i świecących gu
J A K Ó B B O J K O .
Dlaczego Pankracy
— , kani nie miał?
(Humoreska).
Wyjadły wam myszy pszenicę w jesieni, mój kumie? —■ tak pytał Józek Niteczka swego sąsiada Pankracego, gdy w niedzielę przybył do niego po nieszporach,
— A coby miały nie wyjeść, czy to moje pole miało być wybrane, czy co? Siałem i dość późno i kotów trzymam jak brysiów, ale i to psu na budę.
Zjadły i oziminę i z koni.czu Bóg wie co będzie. Ale wyście siali wcześniej i pono kotów w chacie nie cierpicie, a jakoś ta u was się lepiej na polu ma- c erzy.
— A no mój kumie, może te bestje dlatego me źrebiły, tyle spustoszenia, że mam pole przy drodze.
1— No ale powiedzcie mi, czego taką pasję ma
cie do biednych kotów, że żadnego u was w domu me uświadczy. Przecie to gad i pożyteczny, i w
„alamentarzu** starodawnym był taki ładny wier
szyk c kotku kulawym, co sobie szedł drogą. Stoi też w starych papierach, że egipcjanie starodawni koty po śmierci nawet balsamowali, w takiej były obserwacji *), a wy macie jak słyszę, tyle zgryzu do tego boskiego stworzenia.
*) poszanowaniu
zików, ale po dłuższym namyśle, odpiąłem je ż bó
lem serca i kupiłem tego parcha małego za ośm guzików.
Za ośm guzików... łatwo to dziś powiedzieć, ale czy to dzisiejsze dzieci wiedzą, eo to wtedy gu
zik znaczył? Każdy kawaler wtedy nie mógł p°"
wiedzieć, że jest kawalerem, jak nie miał pasa, co się nim dwa,, a i trzy razy w koło otoczył, a na nim1 guzików nabitych jeden koło drugiego, a na końcu nóz mosiężny składany. Bez tego ubioru nie mógł s ę wcale na weselu pokazać i trzeba powiedzieć, że ładny był widok patrzeć, jak smagły chłopak ubrał się w białą kamizelkę lub sukmanę i w taki pas z guzikami się opasał.
Młode pastuchy nie myślały, jak dzisiejsze pędraki, o papierosach, bo tego świństwa wtedy ni©
znano, ale tylko o guzikach. Wyszedłeś na błonic łub w pole, gdzieś spojrzał, to kupka chłopaków stoi lub siedzi i grają w guziki jeno brzęczy.
Nawet na dzwonicy grywali. A gra była ta
ka: albo w dwa, to wtedy wyrzucone z czapki lub kapelusza musiały paść (na rozpostartym nadołku cci kamizelki) bzy razy raz po raz do góry uszami, albo na: „rusa w cztery guziki, co także ta sama’
była metoda, albo na sześć, co musiały paść albo wszystkie 6 do góry uszami, albo trzy bilem, a trzy, uchem.
Aby wygrać — szukali chłopaki w ów czas rożnego sposobu to chuchał do czapki, lub spluwał
! ukradkiem, gdy drugi guz'ki rzucał, to mówił: „gu- i ziki cygany, do góry uszami**, to starał się mieć
; skrzydło gacka zaszyte w czapce, a jak o tó było trudno, to najskuteczniejszym środkiem były, jak imniemali, żydowskie pacierze. Każdy chłopak, jak l jeno ujrzał żydka z pacierzami, rwał za nim co sił
JNł 80 G A Z E T A L U D O W A 3
Dlaczego wygraliśmy reformę rolną?
Reformę rolną w Sejmie przeprowadziliśmy tylko dzięki Związkowi Sejmowemu posłów lu
dowych. To, że 112 posłów ludowych (Piastowcy, Wyzwoleńcy i Niezależni) szli w tej sprawie ra zem, solidarnie, rozstrzygnęło reformę rolną na korzyść ludu. Gdyby poszczególne kluby ludo
we szły osobno w tej sprawie i podstawiały so
bie wzajemnie nogę—skończyłoby się na refor
mie rolnej, jaką w końcu proponowali endecy, a był to tylko szwindel, krętactwo, a nie żadna reforma.
Ale powstanie Związku Sejmowego posłów ludowych przyniosło cały szereg innych dobrych skutków. Związek ludowy pob ł na głowę en
decję, która komenderowała chłopami bezpartyj
nymi, a oddziaływała silnie na „bliźników“ i cią
gnęła ich „na prawo". Sztab pobity traci zaufa
nie. Straciła też zaufanie w mądrość endecką prawicowa połowa Sejmu. W chwili obecnej
„Związek narodowo - ludowy", sztuczny zlepek najrozmajtszych partji i osobistości. (Obok hra
biów są tam chłopi i by.Ii fornale) rozlatuje się w gruzy. W ystąpili od endeków chrześcijańscy demokraci i razem z Poznańczykami stworzyli nowy klub w Sejmie pod nazwą „Narodowego Chrześcijańskiego klubu robotniczego". Chłopi- posłowie bezpartyjni zaczynają radzić po kątach, szeptać sobie na ucho o bagnie, w które dali się wciągnąć. Tej hańby, że chłopi bezpartyjni głosowali przeciw reformie rolnej razem z wstecz
nikami—nikt nie wymaże z karty historji. Re
forma rolna, czyli nadanie chłopom ziemi, ma dziś takie samo znaczenie, jak ongi miało zn ie
sienie pańszczyzny. Jakiż chłop odważyłby się głosować dziś przeciw zniesieniu pańszczyzny?
A jednak chłopi bezpartyjni mieli sumienie gło
sować przeciw reformie rolnej, t. j. przeciw temu, aby chłopi bezrolni, małorolni i inni dostali pań
ską i rządową ziemię.
Przejście reformy rolnej wbrew głosom bezpartyjnych podziałało na nich jak uderzenie obuchem w głowę, w niektórych zaczyna się budzić sumienie. Radzą po cichu, namyślają się, czyby nie porzucić endeków .i nie stworzyć oso
bnego klubu. Czy z tych narad ęoś będzie, okażą najbliższe dni, bo nałóg służenia panom jest wielki i bardzo tru d n o — ja k cho ro b y — go się pozbyć.
Bez „bliźniaków** i „bezpartyjnych" nie można stworzyć większości w Sejmie. Bez więk
szości nie można stworzyć nowego rządu, czyli
i póty go meresił, aż mu sznurki pacierzowe urwał.
Co z tego było znów kłopotu od tatusiów, to by dziś i nikt nie uwierzył.
Dzisiejsze szkolniki i pastuchy nie mają poję
cia, co to znaczył wówczas guzik, a Bogiem i praw
dą bo też ta i zagubili pasy i guziki (czego wielka szkoda), a grywają jak na drwiny w guziki koś
ciane.
Toć dziś mało kto rozumie, oo za żal mi był ośmiu moich guzików, a całą osłodą był mi królik którego w kieszeni przyniosłem do domu, i wsadź łem gó do popielnika. Co dnia, od gęby odejmu jąc, dawałem mu chleba i ziarna' — dość, że z;
jaki tydzień bieda się zakrzepiła, wychodziła cza sem na izbę, a nawet i nogami trzaskać poczęła.
Mnie serca przybywało, bom widział, jak mi sit chudoba chowa i liczyłem sobie, co to za* 1 pożytek mieć będę niedługo.
Ale jednegom zapomniał. Zapomniałem na piekne o burku. Pokraka jeno się z boku przypa
trywał królikowi, aż raz rano ja do popielnika, a tam królika nie ma. Szukam pod piecem, pod szafą — rozstąp się ziemio, jakby kamień w wodę, nie ma mego majątku. Com się nagryzł, to wypo
wiedzieć trudno.
Aż tu macocha wyciągała raz ziarno z pie
ca _ciągnie, patrzy, a tu tylko łeb został z mego
ulubieńca. .
Nie było ani wątpliwości, kto był tego spraw
cą i wtedy zawrzałem taką nienawiścią ku tej bestji, że nie wiele myśląc łap kota do torby, wsa
dziłem mu cegiełkę i chul Z nim do rowu. Jeno za-
^Ul^°Ochłonąwszy ze złości i żalu zastanowiłem się nad tak straszną zbrodnia J zacząłem rzewnie płakać.
ustanowić nowych ministrów. Obecni ministro
wie gospodarują fatalnie, najgorzej gospodaruje minister skarbu Karpiński (endek), który zrobił w pół roku 2 miljardy 100 miijonów marek nie
doboru, czyli 2 tysiące *100 miijonów. Za jeden rok będziemy mieli 5 — 6 miljardów mk. nie
doboru.
Kto te kolosalne długi będzie płacił? Prze
mysł stoi — więc przemysłowcy wykręceni od te go podatku, paskarze i spekulanci, pieniądze skry
ją, — więc płacenie milionowych długów spaduie na chłopów. Zamiast żeby posłowie chłopi szli ra
zem i bronili chłopów przeciw ogromnym cięża
rom podatkowym — zamiast żeby ustanowili sta
lą większość w Sejmie, zrobili dobry rząd — to znaczna część chłopów (bezpartyjni) i bliźniacy idą z panami i pchają państwo w ruinę finanso wą, czyli bankructwo.
Są jednak w ostatnim czasie słabe oznaki, że w tamtych chłopach zaczyna się budzić su mienie. Oby z tego był jak najprędzej skutek.
Oby się wszyscy chłopi skupili razem w jeden obóz, czy jeden związek, stworzyli stałą więk szość, zmienili rząd, bo, ten rząd który jest obecnie, doprowadzi nas do ostatecznej ruiny.
/. K.
Nad iCzem obradował Sejm?
Po kilkudniowej przerwie Sejm zebrał się we wtorek dnia 15 lipca, Na porządku dziennym obrad jest budżet państwowy (spis przychodów i rozcho
dów) .na drugie półrocze 1919 r. oraz dalszy ciąg dyskusji nad sprawą robotniczą. Posiedzenie za
gaił marszałek Trąmpczyński przemówieniem na cześć Francji, poczem zabrał głos minister skarbu p. Karpiński. Z przemówienia p, ministra skarbu wynikało, że naprawdę nie wie on z czego będą dochody, a na co wydatki. I naprawdę z ułożonego budżetu wypływa, że nie Sejm ma określać na co ma iść grosz publiczny, lecz minister. Następnie w sprawie budżetu przemawiali przedstawiciele klubów: ludowo-narodowego, „Wyzwolenia”, ży
dowskiego, socj alitów aż dwucb. Wszyscy mówcy w sposób mniej lub więcej ostry atakowali gospo
darkę ministra skarbu, który na swem stanowisku nie może zdobyć się na wyraźną, obliczoną na czas dłuższy politykę skarbową. Wszelkie, bowiem środ
ki, uchwalane przez Sejm, zaniedbywane były przez niego. Miał on plan swój własny. Plan, na któ
rym grubo się omylił minister Karpiński, a kraj ca
ły musi za tę jego pomyłkę pokutować, pogrążając się w otchłań drożyzny, wyzysku i paskarstwa. Po
nieważ do głosu w sprawie budżetu zapisało się bardzo dużo mówców, przeto marszałek wyznaczył dwuch mówców generalnych, Rosseta i Diamanda.
Żal mi było1 i królika, i kota, i guzików świecą
cych, a wreszcie przychodził mi na myśl i profesor z swoją trzciną, bo wiedziałem, co to za rygorzy- sta, a znałem się doskonale z tern jego naczyniem.
Macocha atoli miała mi zadać jeszcze większy cios, bo gdy się dowiedziała o tern bezprzykładnem morderstwie, rzekła: „No próżniaku, aleś se piwa lawarzył, A wiesz ty o tern, co kot obznacza? Kto ota uśmierci, to się nigdy w życiu szkapsl a nie do
kowa. Jak nie wierzysz., to się pytaj starszych udzi. No, no, narobiłeś se!“
I prawdę mi starucha wyprorokowała, bo jak 7 dzicie w mej chałupie dotąd nie ma ani wołu, ani r.onia, ani osłów, a to wszystko, jak baczę, kara za Jarego burka.. Co mi się też kot nawinie, to go laraczę z chałupy, bo mi przypomina smutną hi- torję z królikiem i że wskroś tego trapa w chacie rudno mi się dochować. Zresztą, to hycle fal-
zywe!
• Ej mój kumie, dziwię się wam, że w takie
>rednie wierzycie. Nie macie koni, bo nie macie ch na czem chować. A że niby kot fałszywy, to eż nie racja, bo ileż to ludzi dziś fałszywych, nia- -,vet między chłopami, nawet między kumami, na
wet między naszymi posłami chłopskimi, a cóż ro-
>ić — żyć trza i z takimi, bo innej rady nima.
A niechno tylko wasz Wojtek przyśle wam jeszcze dolarów z Ameryki i kupicie se kawał ziemi 3d Banku parcelacyjnego ze Lwowa, to obaj jedzie- ny do Żabna i sprawimy sobie szkapę aż miło i bę
dziecie widzieli, że kot tu wam nic nie przeszkodzi.
i—-/ Bóg by to dał — rzekł Pankracy — by się to stało, ale mi się widzi, że to się nie wydarzy, jak mówicie, bo macocha była baba nie głupia i wyraź
nie mi wróżyła klęskę na koniach. I zawdy ja już żal do kotów mieć chyba będę... (Koniec).
Po przemówieniach tych dwóch posłów ora'z po wyjaśnieniu min. Karpińskiego, budżet odesłano!
do komisji, a przystąpiono do omówienia sprawy] j robót publicznych i związanej z tem kwestji robot-' niczej. Ponieważ do głosu zapisało się aż 14 mów-' ców, ograniczono czas przemówienia każdego mówcy na 15 minut. Przemawiali posłowie z róż- nych klubów, a między innymi poiset inż. Bryl ' z klubu „Piastowców”. Wytknął on bezplanowość w pracach, prowądzonych przez ministerstwo ro
bót publicznych, na dowód czego przytoczył cały;
szereg przykładów.
Zaznaczył on, że dzięki nieudolności mini- • sterstwa, kierownictwo przeszło w ręce komuni
stów, którzy sytuację sprytnie wyzyskali. Na po-' siedzeniu z dnia 18 lipca rozpatrywano wniosek p.
Anusza w sprawie niepowodzeń na froncie połud- nicwoi-wschodnim przed kilkunastu dniami. Sejm uchwalił jednomyślnie, aby rząd w ciągu 14 dni udzielił Sejmowi odpowiednich wyjaśnień. Poczem omawiano sprawę bezrobotnych, oraz zajścia w Warszawie z dnia 3 lipca. Po długiej dyskusji uchwalono, aby rząd zajął się wyszukaniem win
nych i surowo ich ukarał. Uchwalono nastęjnie ca
ły szereg wniosków, mających na celu poprawę stosunków w prowadzeniu robót publicznych, do tej pory bowiem roboty te prowadzone były bar
dzo niedbale. Wprost oburzać się trzeba na próż-, niactwo robotników z robót publicznych. Ponieważ zdaniem Sejmu odpowiedzialność za złe prowadze
nie robót spada na ministra Robót publicznych i ministra ochrony pracy, uchwalono tym dwum mi
nistrom wotum nieufności. Na tem posiedzeniu omawiano jeszcze ustawę o pomocy państwowej na odbudowę gospodarstw zniszczonych łub uszko
dzonych skutkiem wojny. Po dyskusji ustawę wraz z poprawkami przyjęto. W czasie tej dyskusji do
wiedzieliśmy się od wiceministra skarbu Byrki, że Polska nietylko nie otrzyma odszkodowania za po-, niesione straty i zniszczenie, lecz przeciwnie bę
dzie musiała pokryć kilka miljardów cudzych kosz-, ców. Przy końcu posiedzenia postanowiono utwo
rzyć komisję ratyfikacyjną, czyli zatwierdzającą traktat pokojowy, oraz rozpatrywano wnioski na
głe w sprawie linji granicznej między Polską a Li
twą i wniosek ks. Pośpiecha ze Śląska w sprawie wywożenia i więzienia ludności polskiej przez wła
dze niemieckie na Śląsku. Na tem posiedzenie za-:
kończono. My od siebie dodamy, że zmiana mini
strów jest konieczna, W tym składzie rząd nie jest zdolny do zaprowadzenia porządku oraz wykona
nia potrzebnych reform, I dlatego właśnie, dla dó- . ora Ojczyzny, ministrowie powinni sami zażądać dymisji (uwolnienia).
Wskazania na przyszłość
Skończył sie pierwszy okres walk o władzę ludu.
Obszarnicy i ich spólnicy fabrykanci wytę
żali wszystkie swe siły, aby lud zepchnąć z po
wrotem do dawnego stanowiska. Nie było spo
sobów, ani środków, których by nie używali do wal
ki. I trzeba było olbrzymiej pracy i nadzwyczaj nych wysiłków, żeby postawić pierwsze kroki trwałe na drodze do ludowładztwa, kroki, których śladu nikt nie zatrze i życia wstecz nie cofnie.
Walka, która rozpoczęła się przed kilkunastu la
ty, toczyła się w różnych dziedzinach życia, bądź jawnie, bądź zakonspirowana za panowania wro
giej przemocy. Ostatnie starcia odbywały się w Sejmie. Tu, kiedy na porządek dzienny wy
sunięta została reforma rolna, a wraz z nia grun
towna przebudowa Rzeczypospolitej Polskiej, star
ły się dwa światy. Dwie potęgi żywiołowe: chłop i róbotnik z jednej — szlachta i fabrykanci i garść pachołków chłopów z drugiej strony. Zawrzała walka. Szło tu bowiem nie tylko o ziemię; nie tylkó o to, żeby komuś tam majątku ustąpić, a drugiemu dodać. Tu była walka o to, kto ma nową Polskę stworzyć, kto ma prawa i obo
w iązki stanowić dla ludu, dla narodu całego.
Czy szlachty, grom adka ma być przew odnika
m i społeczeństwa, czy lud ma swe drogi wyty
kać. I zwyciężył łud. Nie pomogły wszelkie intrygi. Nie pomogła pomoc poznańczyków. Re
forma rolna została uchwdlona głosami chłopów i robotników przeciw głosom prawicy wspieranej przez kilkunastu zaprzańców, co splamili chłopską sukmanę, głosując przeciw gromadzie chłopskiej.
Imiona ich utrwalą się w pamięci ludu. A po
kolenia chłopskie zdrajcami ich mianować będą.
Na pomyślne załatwienie tej. sprawy wpłynęło połączenie klubów „Piastowców11 i „Wyzwolenia”.
Z tego wynika, że połączenie to powinno utrwa
lić się. Chłopi muszą iść dalej gromadą. Niechże
I
4 G A Z E T A L U D O W a NS 30 nie dopuszczą teraz do rozłączenia. W ichrzy
cieli, jeżeli by się znaleźli, odsunąć na bok, i pójść dalej drogą wytkniętą prosto do celu, nie ustając w żmudnej pracy ani na chwilę.
A. Kobus.
N ajp ro stsz y sposób, w ja k i każdy ciężko p rac u jąc y inożc się w je d n y m d niu pozbyć łam ania i d arcia w koś
ciach, reu m a ty zm u gośćca, postrzału, bólów w sz e la k ie j pochodzących z Influenzji, zapalenia, hiszpanki,
B ierze się z a p tek i Rheum on, zw ilża alkoholem 1,F rz y “ ac^a na bolącą część ciała. Z o sta w ia się go na sk ó rze ta k długo aż boleści znikną. J e s t to n o w y sposóo U żyw any na całym ś w iecie, k tó ry z pow odu w o in y do
nas Uie doszedł. J J i
R heum on o trzy m ać m ożna w każdej szanującej się aptece. H u rto w o n ab y w a ć m ożna w ap tece B arcza, Mar
szałkow ska 94.
L IS T Y .
NADUŻYCIA POLICJI.
Z gm . Wodzierady pow. Łaskiego.
Jak boli naszych panów dziedziców tak bujnie rozwijący się ruch ludowy, jak starają się wszelkimi sposobami gnębić tych ludzi, któ
rzy szczerze po stronie Judu wiejskiego stoją, niech świadczy poniższy list p. Kazimierza Du- mowicza, sekretarza gm. Wodzierady, który po
niżej podaj emy:
Szanowny Panie R edaktorze!
Śmiem zakomunikować Sz. Panu, że zosta
łem oddany pod sąd pokoju w Wrzeszczowicach, za agitację chłopów przeciw panom obywatelom’
bo wszak Sz. Panu wiadomo, że na zjazd do’
Warszawy pojechało chłopów 30 z mej gminy;
więc obywatelstwo stara się wszelkiemi siłami o usunięcie mnie. Ow protokuł o agitację chłop
ską sporządziła policja państwowa i dodała w nim, że ja miałem obrazić policję.
W sprawie tej podałem na swe usprawie
dliwienie i nielegalne postępowanie policji 20 świadków, a sąd t. j. p. Makarczyk, obywatel ziemski, sędzia, badania tych świadków odmó- wiłj a tylko postanowił wezwać na świadków policję.
Protokuł policja sporządziła na zasadzie zeznania jednego świadka, szlacheckiego pachoł
k a, że ja pobieram od „kogoś" pieniądze na agi tację chłopską i że ja popieram rząd „Mora- czewskiego “(??!!).
Przeto prosiłbym o pouczenie mnie, co mam robić w tej sprawie, bo wszak Sz. Panu wiado
mo, że chłopi są za mną, a rząd i obywatelstwo przeciw mnie.
Skarga na policję za wymaganie od ludzi łapówek została przesłana do Miń. Spraw W e
w n ę trz n y c h . O czekuję przychylnej odpowiedzi.
K azim ierz Domowicż.
PrZyptstti redakcji. R ad zib y śin y bardzo, by p. M i
n is te r S praw W e w p ętrzn y ch i p. M inister S p ra w ied liw o ści w spra wę tę w e jrz eli i podobnym nadużyciom nareszcie kres położyli.
2 OM. JEDLNlA Z. RADOMSKIEJ.
W niedzielę dnia 13 b. m. odbyło się w gmi
nie Jedinia zebranie gminne, na którem omawia
no sprawy bieżące i reformę rolną. Na wniosek gospodarza p. Barańskiego zebrani uchwalili re zolucję zawierającą votum zaufania klubowi
„Piastowców" Za.nieugięte stanowisko w spra
wie reformy rolnej, a zwłaszcza posłowi Dąb- skiemu za jego niestrudzoną działalność dla do
bra sprawy chłopskiej. Ciekawa rzecz, że gdy gosp. p. Barański odczytał swój wniosek, pisarz gminny Władysław Piwoński zabrał głos i usil
nie odmawiał ludzi od uchwalenia powyższej re zolucjt Wygadywał on niesłychane banialuki o „Piastowcach", twierdząc,że to są największe bolszewiki. Wogóle zapomniał pan pisarz gmin
ny, że chleb chłopski zjada i że przeciw chłop
skim stronnictwom nje powinien występować a natomiast lepiej pilnować swych obowiązków’
bo do tej pory w kancelarji gminnej panuje straszny nieład i nieporządek. Pocztę przycho
dzącą do gminy rzuca się na stół i każdy, ko
mu się tylko podoba, grzebie w listach i gaze
tach tak, że ogromna większość gazet nie do
chodzi do rąk czytelników. Przywłaszczają je sobie bowiem bidzie, którzy za nie nie zapłacili Więcej jeszcze podobnych nieporządków można
bv panu pisarzowi wytknąć, lepiejby więc zro bił, gdy więcej kancelarii pilnował, niż nos swój do chłopskiej polityki wsadzał, kiedy się na niej nie rozumie. A tnoże rozumie, ale mu chodzi o to, żeby chłop był zawsze ciemnym i głupim, bo takiego łatwiej doić.
Gminiak.
GDZIE PRAWDA?
Od Naczelnika Policji pow. Włodawskiego otrzymaliśmy następujący urzędowy list, który Ha zasadzie wydanych przez rząd przepisów ga
zetowych w całości poniżej drukujemy.
Szanowny Panie R edaktorze!
W numerze 26 z dn. 29 czerwca r. i>. został za
mieszczony w Pańskiem poczytnem piśmie artykuł p. t.
„Zdrajcy i Zdziercy” podpisany pseudonimem „Opolczyk”;
uprzejmie proszę o łaskawe zamieszenie poniższego spro
stowania w sprawie niniejszego artykułu w myśl art. 21 Tymez. Przepisów Prasowych.
Dziwię się bardzo iż niewątpliwy autor tego arty
kułu ks. Filipowicz z gm. Opole nie posiada tyle czelności, aby podpisać się imieniem i nazwiskiem, a rzuca kamie
niem z za płotu. Nie licuje naprawdę osobie duchownej pomieszczanie W pismach Wersji Usłyszanych gdzieś i po
wtarzanie ich, następnie kolportowanie przez dawanie gazety sWym gminiakom do czytania; Wygląda to na świadome szkalowanie urzędników, sprawiedliwie i nale- żyęie Wypełniających swoje obowiązki. Nie chcę wyrażać opinii tak urzędników państwowych, którzy są oburzeni czynem księdza, jak również mieszkańców powiatu o dzia
łalności księdza i popularności, jaką posiada wśród swoich gmiiiiaków, pozostawiam to już sumieniu autora. Sądzić by jednak należało, iż ksiądz powinien mówić i pisać prawdę, dopuszczał się zaś kłamstwa. Wzmiankowano w artykule, jakoby ludność oddala nem go w ręce, co jest kłamstweńi, gdyż na, skutek skarg ludności na działalność Targońskiego, Komisarz Rządowy p. Dwórakowski, jak również i ja udaliśmy się na miejsce sami, przeprowadza
łem osobiście dochodzenie i zarządziłem osadzenie Tar
gońskiego w areszcie domowym. Policjant, odbywający Wartę przy Targońskim, płatnym byf przez nas. Szereg inkryminacji został Udowodniony Targońskiemu w pro
wadzonym przezemnie dochodzeniu, przyczem ńa początku luty o r b. sprawę przesłałem do prokuratora przy S ą
dzie Okręgowym w Białej. Nikomu rewolwerem przyba- datiiu nie groziłem. Rzeczy, które znalazłem u podej
rzanej o współudział w kradzieży Pajewskiej, były Spi
sane i jako dowody rzeczowe źostały przezemnie zabrahe.
Przy dokonywaniu rewizji wszystkie formalności zacho
wałem. Rzeczy te w następstwie były mi zabrane prze
mocą przez żańdarmerję Bez pokwitowania, jeżeli więc coś zginęło nie ffiopę odpowiadać za to.
Pieniądze td umie i40i rh bylj zatrzymane prze- zemnie, gdyż PajeW .ka zdołała się wylegitymować z posia
dania zaledwie około 720 rb. Pieniądze te W następstwie przejętą Odemtiie żandarmerią i po kilku dniach zwróciła Pajewskiej wraz z rż-eczami. Umeblowanie, jakie posiadam tak ja, jak róWnież i inni urzędnicy, zresztą skromne, po
chodzi z pozostawionych przez b. władze okupacyjne niemieckie, co zaś do posiadania przezemnie jakoby 30,000 marek to autor stanowczo za dużo zer dopisał przy trój
ce. Wzmiankę jakobym szereg drobiazgów zabierał do swego prywatnego użytku, tłumaczyć należy jakaś złością specjalną.
Skąd zaś autor posiada tego rodzaju informacje, jak również inne, pomieszczone w powyższym artykule, UieomieSzka właściwy Sąd Okręgowy, gdzie skieruję sprawę przeciw autorowi, zażądać dowodów.
K ró lik o w s k i Pom. Naczelnika Policji
W celu nabycia wyborowych DRZEWEK OWOCO
WYCH, NASION, NARZĘDZI OGRODNICZYCH radzi
my zwrócić się do najstarszych i największych Z a k ł a dów O g ro d n iczy ch C. U LR IC H , Istniejących od toku 180ó w Warszawie przy ul. Ceglanej li.
Wiadomości telegraficzne.
Z FRONTÓW BO JOW YCH. Front wołyń- sko-galicyjski. A taki bolszewickie nad Hcryniem zostały odparte, nieprzyjaciel musiał się cofnąć na wschodni brzeg rzeki. W Galicji w dalszym ciągu arm ja nasza dokonała zwycęskich przesunięć. Zdo
byte zostały przez nasze wojska Tarnopol, Trębo- wla, Czorlków. Zdobycz w ojenna olbrzymia. Za
brano 2,000 jeńców, 4 arm at, 27 karabinów m a
szynowych, 13 miotaczy min, 550 wagonów i 43 lo
komotywy. Nieprzyjaciel cofa się w popłochu, od
dając w dalszym ciągu Zbaraż, Skalat, Zaleszczyki.
Nieprzyjaciel nie ma czasu na zniszczenie mostów i linji kolejowych. Rezultatem ostatnich walk jest zdobycie linji wzdłuż rzeki Zbrucza, Cała Galicja W schodnia jest już uwolniona z wojsk nieprzyja
cielskich.
Ogółem od dnia 11 do 17 lipca zdobyto 6,500 jeńców, w tem cały sztab; 47 arm at, 26 miotaczy min, 105 karabinów maszynowych, kilka tysięcy ka
rabinów ręcznych, 98 wagonów amunicji, 128 wo
zów taborowych, 2,100 [wagonów i .bardzo wiele m aterjału technicznego.
Front litewsko - białoruski. W pierWlszycR dniach ubiegłego tygodnia daw ała się odczuwać usilnie wzmożona działalność oddziałów wywia
dowczych. Bolszewicy atakow ali Pierszaję, lecZ zostali odparci. W ojska nasze rozbiły w okolicy Sieniawki kilka band bolszewickich, rabujących okoliczne wioski, Na odcinku Pierszaja—Radosz- kowice ponawiał nieprzyjaciel atak, które zwycię
sko odparto. W alki trw ają dalej.
Front poleski. Nieprzyjaciel atakow ał nasze wojska wzdłuż linji kolejowej Kalinkowice—Łuni- niec, kiedy jednak ataki jego zostały odparte, pró bował szczęścia n a linji Luboń—Łachowsk i tu jed
nak nie zyskał nic więcej, prócz guzów. W dal
szym ciągu trw ała działalność oddziałów wywia
dowczych.
Z frontów niemieckich. Nietrfcy, nie mogąc otwarcie prowadzić walki, kąsają, jak psy, z ukry
cia, Tu i owdzie atakują silniejszemi patrolam i, ais wszędzie dostają w skórę. U trzym ują też przew aż
nie ogień arm atni i z miotaczy min. Ostatnio usu
w ają się z ziemi Suwalskiej, W ojska nasze zaj
m ują opuszczane miejscowości. Litwini też radzi- by zagarnąć Suwalszczyznę.
Z KONGRESU POKOJOWEGO. Na porządku dziennym Rady Najwyższej znajdowało się kilka spraw, które należy tozstrzygnąć, by móc zakoń
czyć napisanie tra k ta tu z Austrją; nadto znaj
dywały się na porządku dziennym sprawa wy
kreślenia sfer działania Grecji i Włoch w okoli
cach Smyrny, oraz sprawa raportów dotyczących Zagłębia Saary, Szlezwigu, Polski, Gdańska i Kłajpedy. Raporty te miała przedłożyć komisja, której zadaniem je s t czuwanie nad wypełnieniem warunków traktatu. Komisja ta otrzymała pro
pozycję amerykańską, zmierzającą do połączenia usiłowań wszystkich państw sprzymierzonych dą
żących do ścisłego wykonania traktatu. Rozpa
trywanie tej ostatniej sprawy zapełni cały sze
reg posiedzeń.
POLSKA PRZEDMIOTEM OBRAD. Polska jest ciągle ostatuleihl cżasy na porządku dzien
nym obrad kohiisji tak zwanej terytoryalnej, (ra
dzi o tem, jakie ziemie mają do kogo należeć) w której Skład wchodzą przedstawiciele pięciu mocarstw. Komisja ta ma ostatecznie wyznaczyć granice Polsce na Zachodzie, ma postanowić o lo
sie Galicji wschodniej, ma przygotować plan gra
nicy Polski z Rosją. Zajmuje się ona4akże ogól- nemi sprawami baltyckiemi.
Ostatnio Rada Pięciu w ysłała, do kom isji polsko-czeskiej wezwanie o przyspieszenie zała
twienie sprawy Śląska Cieszyńskiego.
N I E M C Y ' OPUSZCZAJĄ PRZYZNANE POLSCE ZIEMIE WE. WRZEŚNIU. Czeskie biuro prasowe dononosi, że według doniesień z wiarogódńych źródeł w Gdańsku Niemcy z po
czątkiem września opuszczą ziemie, które mają być wydane Polsce.
NIEM CY OPUSZCZAJĄ AUGUSTOW SKIE.
Władze Łomżyńskie otrzymały wiadomość z Gro
dna, że Niemcy opuszczają powiat Augustowski.
Komisarz rządu jak również Władze wojskowe i poborowe przygotowują się do bezzwłocznego objęcia urzędowania na uwolnionych obszarach.
JAK NIEMCY OPUSZCZĄ POMORZE.
Koalicja obsadzi Malbork, Iłow o i Grudziądz. „G a
zeta G dańska1* donosi: Angielski pułkownik Peri- well objechał miejscowości, leżące n ad torem kole
jowym, wiodącym do Polski, które w Celu tra n s
portu żywności z G dańska do Polski wchodzą w rachubę, aby zapewnić bezpieczeństwo kolei, wrazie opuszczenia dzielnic tych przez wojska pruskie W ładze pruskie w yraziły życzenie, by części Prus Królewskich, poddanych plebiscytowi, nie obsadza
no wojskami francuskiemi, a G dańska poisldemi.
K oalicja ustanowi silne garnizony w M alborku Iło.’
wie i Grudziądzu, a W G dańsku ulokuje trzy batal- jonv piechoty i baterję a rty lerji,
<( WZRUSZAJĄCE OBCHODY. „Gaz Gdań
ska" podaje wzruszające istotnie opisy urządza"
nych w licznych miejscowościach Prus Królewskich obchodow „Zmartwychwstania Polski". Obchodź takie odbyły się w Żukowie, Sierakowicach i innveh
miejscowościach, 1 ycn
. NIE MOŻE. „Gazeta Gdańska" do
nosi: W ładze niemieckie, opuszczając oddane Pol sce obszary, zabierać m ają konie i bydło i to zaró"
wno Polakom, jak i Niemcom. W ładze n i e m i S . do takich rekwizycji m e m ają żadnego praw a bo z chwilą podpisania i zatw ierdzenia układu PokoM wego-, państwo pruskie przestało być form.nl ’ właścicielem oddanych Polsce obszarów.