• Nie Znaleziono Wyników

Gazeta Nowa : Kurier Zielonogórski : tygodnik : Zielona Góra R. I, Nr 26 (5 lipca 1990)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Gazeta Nowa : Kurier Zielonogórski : tygodnik : Zielona Góra R. I, Nr 26 (5 lipca 1990)"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Wywiady z: ks. Henrykiem Jankowskim

i Michałem Bajorem m Laskowik kontra

Smoleń * Awantura w Krośnie Odrzańskim

Tygodnik

ind 3 5 9 4 9 1

DO WYGRANIA 100 0 0 0 ZŁj.

COTYGODNIOWY KONKURS

■GAZETY NOWEJ

ROK I NR 2 6 / 9 0 5 LIPCA 1990 R. 1500 ZŁ

norma1

formatu

a

'S i s

ii ś

Szefem

Rozmowa z Komendantem

Wojewódzkim Policji

mjr Franciszkiem Majewskim

E.J.M. Na w stępie chciałbym P anu, w im ieniu naszej redakcji, podziękow ać za co- giełkę na rzecz Małgosi K urzaw y (osoby, k tó ­ re przyjechały po nią / RFN nocowały w hotelu policyjnym — red.). Przechodząc zaś do m e ritu m — dlaczego w łaściw ie w stąpił P an do m ilicji?

M jr. F. M A JEW SKI: G łów nie ze względów finansow ych. A poza tym , to jest atra k cy jn y , typow o m ęski zawód.

E.J.M.: Czasy się zm ieniły. Dziś m ówi się, że braki k adrow e w policji spow odow ane są n isk ą ofertą finansow ą.

M jr F M A JEW SK I: P rzesada. Place są u n as pow yżej śred n iej (po podw yżkach zasad­

nicza ok. m iliona złotych w służbach pod­

staw owych). Dc tego g w aran tu jem y pew ność pracy, stałość poborów, co w sytuacji po­

w iększającego się bezrobocia nie je st bez zn a­

czenia. Choć z drugiej strony, za policyjną służbę n ap ra w d ę należalob

j

płacić w ięcej, l o nie je st osiem godzin odbębnionych przy b iu rk u . P ija k m a ręce, nogi, zęby i używ a ich. G dybyśm y chcieli robić sp raw y o n a ­ paść na funkcjonariusza, m ielibyśm y ze 40 dziennie.

Jeśli zaś chodzi o b ra k i k ad ro w e — f a k ­ tycznie, na 1900 funk cjo n ariu szy m am y w ojew ództw ie 330 w akatów . Ale sy tu a cja z dnia na dzień się popraw ia.

Pewno

i dzięki ternu, że zm ienia się atm osfera wokół policji.

N otujem y coraz m niej agresyw nych zacho­

w ań osób postronnych, coraz więcej przy­

padków udzielania n am pomocy. N iedaw ń#

Fot. Cz. Ł iinien icz (Ciąg dalszy na str. 4)

(2)

Zaglądanie w życiorys

Każda epoka ma swe w łasm ęele”. Ma.też

włU nych spotoiadaczy.

nicza się do jednego czy dwóch pytań ,a m d -

n tDaUmm przykład Dzierżyński, kwalifikując

ludzi na podstawie rąk (bez odctskow.

pod ścianę). Tuż po wojnie najistotniejsze by

ło pochodzenie społeczne (broń Boże inteligenc­

kie czy kułackie), później — bra* krewnych

za granica.

W 1.968

zaglądano... w spodnie.

Dziś natomiast słyszę przy rożnych okazjach.

Czv jest Pan wierzący? Czy należał l an ao

partii

?”

Odpowiedź

„nie” na pierwsze, zai

.Jak” na drugie pytanie, od razu wyklucza m

dagowartego - obywatelskiej społeczności. M-

żc sobie zaśpiewać za Pietrzakiem: „niestety,

do tych nie należę, co mają prawo zajmować

5

ie Polską". Żeby tylko Polską. Pewno mediU

<10

nie będzie wolno takiemu naprawić eie\-

nąceno kranu

,

a wszystkie etaty babć klozeto-

wyeh obsadzone zostaną przez charyzmatycz­

ne Matki Polki.

Jak mocno tkwią w nas wykształcone w re

alnym socjalizmie czarno-białe schematy...

Chylę czoła przed jednym z delegatów na

sejmik samorządowy województwa, który

0-

kreślił się prowokacyjnie jako członek partu

przez l i lat, niewierzący, rozwiedziony. Nie

dodając przy tym, że legitymację rzucił 14 grud

nia 1981 roku, że zarówno w 1980 jak 1989 r.

współt worzył zielonogórską „Solidarność”. Prze

padł z kretesem w

w yborach, w ygrał chyba

nie tylko w moich oczach.

Wiara jest bardzo osobistą sprawą każdego

człowieka. Stanowić może istotne kryterium

przy wyborze kościelnego czy\ organisty

,

me

zaś przy

obsadzaniu stanow isk,

wymagających

określonych kioalifikacji i umiejętności zawc

dowych. Pytanie o partyjną przeszłość dotyka

tylko wierzchołka góry lodowej. Jeśli juz, py

tałbym o intencje, o datę rozstania się z legi­

tymacją (kiedyś wymagało to sporej odwa­

gi cywilnej

i

groziło określonymi konsekwen

cjami). A w ogóle

niechby był niewierzą­

cy i ex partyjny, byle prawdziwy fachowiec.

Zbyt łatwo zapominamy, że nikt z nas me

urodził się wczoraj,

w s z y s c y

żyliśmy przez la

ta w krytykowanym dziś systemie. Każdy, w

mniejszym lub większym stopniu został wen

wplątany i pobrudził sobie ręce. Kto może z

czystym sumieniem rzucić kamieniem

wy-

stąp. Tłoku nie widzę.

Ja także nie jestem niewinnym cherubin-

kiem. Rację ma red. Regina Dachówna, zarzu­

cając mi pisanie w latach siedemdziesiątych

przemówień prominentowi FSZMP. Powiem

więcej, był nim... obecny redaktor naczelny

„Gazety Lubuskiej”.

Myli się natomiast red. Elżbieta Solska. Me

wyrzucono mnie w 1982 roku z rozgłośni za

nałogowy alkoholizm (nie byłem także Kubą

Rozpruwaczem, masochistą, sodomitą, złodzie­

jem kieszonkowym i wielbłądem) Po opusz­

czeniu ośrodka dla internowanych zweryfiko

wany zostałem przez tajemniczą komisję, w

której pracach uczestniczył... obecny naczelny

..GL",

l jeszcze jedno muszę konicznie w tym miej

scu dodać. Wśród nielicznych, którzy potraf

1- l

i zachować w ow ym trudnym czasie wykra­

czającą poza ostre podziały polityczne koleżeń­

ską solidarność, którzy zaoferowali

nii pomoc 10

znalezieniu pracy był... obecny nn"zrlny

-C L ”.

, „

EDWARD J. MINCER

Mały, ale z dużym kominem!

Są różne Pudowy, wielkie i małe. Ludzie o

małym wzroście ale nie karły, che' nie powtarza

ją, że m a ł e jest piękne. Ja su, z tym zga­

dzam, bo zawsze można nadrobić techniką.

Ale nie wszyscy chcą drobić. Jeśli dla kogoś

m isją życiową

jest „tynkowanie fasady”

je

go broszka. Gorzej jeśli tzw. cienki Bolek za­

biera się do „rżnięcia h a c j e n d y T o juz wyz

sza kondygnacja.

Ale powiedzmy wprost

— bo

nie każdy „mu

rarz” łapie budowlane sublimacje. Idzie mi o

t~w. kom,iete.nc je, albo jeszcze gorzej PRO­

FESJONALIZM. Przyglądamy się więc os­

tatnio na Budowie dziennikarzom.

Z

naszych

„wapniuckich” albo „cementowo-betonowych”

analiz wynika, że profesjonalistą w zawodzie

dziennikarskim zostaje się z powodu klepnię­

cia w ramię przez jakąś wedettę spod stopki

(redakcyjnej) lub przez chlapnięcie językiem

jakiegoś pana mianowanego naczelnym. To,

żc tzw. lu izie (czytelnicy?) czytają danego

skrybę, nie ma znaczenia, wszak 40 procent

naszego społeczeństwa czyta tylko duze litery

na. ekranie telewizora, lub na murach. Pr±y

czym słowo d...a jest tylko skrótem, zapozna­

nej profesji (Dobrze Urzędujący Pracownik

Administracji).

Czy

w

lubuskiej prasie prasują, przepraszam

p rac u j

ą, profesjonalni dziennikarze? Jeśli par

terowy domek jest piękniejszy od dziesięcio-

piętrowego wieżowca

to tak. Ale jeśli lubus

ki parter cały odlany jest z betonu? Dotych­

czas panowało przeświadczenie źe dany re-.

daktor sporo może (załatwić). A rzecz polega

t y l k o na informacji. Zeby jeszcze „nieza-

stygłym” językiem. A tak polega to wszystko

na łopacie i ewentualnie kielni. Proszę

więc

nas Budowlańców nie obrażać! Bo gazetę mo*,

na podrzeć, opakować coś w nią,

lub

uzyc

jeszcze inaczej, ale tego nie polecamy bo far

ba drukarska jest rakotwórcza! Natomiast

dom, to dom

stoi.

________ ________ _

l)la nas na Budowie dziennikarzami są Ka­

puścińscy, Broniarkowie, Krallówny itd. Re­

szta to intencjonalni „wielcy”, właściciele po

żółkłych dyplomów stiuierdzających itp. To

tak

j a k b y

absolwent Wieczorowego Uniwer­

sytetu Marksizmu-Leninizmu zostawał auto­

matycznie Euromarksistą.

Dlatego proszę nam nie wciskać między

spoiny sakramenckiego terminu PROFESJO­

NALIZM. Chyba, że zareklamujemy go... szy­

derczo. Pokora, panie i panowie żurnaliści,

jest macochą sukcesu; zresztą od Niepod­

ległości po Stary Rynek. I jeśli

choć

jeden czytelnik Pana ęze s

a

który o-

nrócz Ala ma kota", potrafi

d o d a ć

„Ola ma

Asa<•

J 1

warto kontynuować Roboty Budowla­

ne. A za

d z i e s i ę ć

lat... kto wie? Z tego małe­

go, może wyróść wielki komin (finansowy.).

Czas na pakowanie „Gazety N o w e j’

zetę Lubuską”; „Wyborczej” w „Trybunę itd.

Byle PROFESJONALNIE. ^

c 0

J

ak wiadom o, spraw y k u ltu ry nie ob­

chodź;; nikogo, poza bezpośrednio (zwła finansow o) zainteresow anym i, tj.

je j tw órcam i i urzędniknm i. Publiczność, nie licząc csrM ki f,'in-.'tyków, sn one zupełnie obojętno. T i p rzejask raw io n a oczywiście diag­

noza uk-” z'i j-j specyfikę i n ie atrak c y jn o ść po-

zwłaszcza m łodzieży, k tó ra tylk o tu m oże się z ty m i problem am i zetknąć? Czy może p ięk­

nym Salonem , w k tó ry m estetycznie P ł a z u ­ je się estetyczna sztukę, n a jle p ie j ładne obrazki? C z y B W A m o ż e u t r z y m a ć s i ę s a m o? Je śli nie, to kto pow inien n a me

ri" imo’" o tem atu.

Zm iany polityczne i personalne, jakich je­

steśm y ostatnio św iadkam i, m a ją m iejsce (na­

reszcie!) w naszym m ieście. Nie w głębiając się w ieh c h a ra k te r i zakres, w yd aje się, że wyzn"t:zr.ja one czas, w k tó ry m należy za- d rć kilka p y ta ń głupich (zw anych inaczej r e ­ torycznym i) ponieważ na w iększość z nich odpow iedź jest oczyw ista, jeśli m am y w ogóle mówić o i sinieniu w Z ielonej Górze k u ltu ry artystycznej, niosącej tzw. w yższe w artości.

Na przykładzie p lastyki, jako, że m am y w mieście k ilk a galerii i środow sko tw órcze, padnie tu parę pytań, na k tó re w inni odpo­

w iedzieć zarów no zainteresow ani, tj. arty ści i urzędnicy oraz, a może przede w szystkim , jej odbiorcy. Zaczynam y: C z y m p o w i n n o b y ć B i u r o W y s t a w A r t y s t y c z n y c h ? C entrum p rez en ta cji tego, co w sztuce nowe, kontrow ersyjne, tru d n e, miejseffln spotkań,

Felieton gościnny

Głupie pytania

łożyć? C z y M i a s t o s t a ć n a u t r z y ­ m a n i e t a k i e j p l a c ó w k i ? Czy lep iej przerobić ją n a dom tow arow y? Albo r e ­

sta u ra cję? Albo sklep ze „sztuką” ? Czy f r a n ­ cuscy piekarze, niem ieccy re sta u ra to rz y bądź włoscy producenci dyw anów będą chętn ie sponsorow ać działalność BWA? A jeśli nie oni, to kto? K t o p o w i n i e n w p ł y w a ć n a j e g o p r o g r a m ? M iejscowi artyści?

O dbiorcy? D yrektor? Je śli on, to ja k m a byc w ybierany? Z „układów ” czy z ko n k u rsu ? J a k a p o w i n n a b y ć r e l a c j a B W A- m i e j s c o w i t w ó r c y ? Czy ono jest dla

nich czy może dla odbiorców ? Czy ta k ie m iejsca, ja k g aleria „po” są kom ukolw iek po­

trzebne? Je śli ta k , to kom u? Jeśli m e, to dlaczego? Czy je j p ro g ra m jest żenujący 1 bez w artości, czy m oże nie? Czy przerobić ją na sklep czy zostaw ić w spokoju? A może w yznaczyć in n e m iejsce? C

z.

y B i e n n a l e S z t u k i N o w e j p o w i n n o o d b y w a ć s i ę w Z i e l o n e j G ó r z e ? A może w W arszaw ie? Czy kom ukolw iek n a nim za-

• leży, czy ra c z e j jest niepotrzebne? K to pow i­

nien decydow ać o jego program ie? K to ma zapew nić m łodzieży i in n y m zainteresow a­

nym k o n ta k t z a k tu a ln y m i zjaw isk am i w pol­

skiej sztuce? Szkoła? Czy może telew izja? A może now a sztuka jest zła i n iepotrzebna.

Je st nieestetyczna? W tym m ieście n iepotrzeb­

n a ’ C z y p l a s t y k a t o o b s z a r w y ­ ł ą c z n i e h a n d l o w y , c z y m o ż e j e ­ d n a k c h o d z i t e ż o m y ś l e n i e ?

M nożyć te p y ta n ia, uszczegóław iać i do- o k reślać m ożna w nieskończoność. Odpowiedz na nie, może z m ałym i w y jątk am i, je st oczy­

w ista. P ozostaje ty lk o oczekiwać, że ci, k to - ry ch odpow iedź będzie dla losów p lasty k i \v Z ielonej Górze w iążąca, odpow iedzą p raw i­

dłowo.

DZI ADO SŁAW ZA MSZYĆ

J C7.ł0V m or braw kaw nr 4 Opró ale s>

M S

sta rą rai dziadków

— Tac nął. N aj i baw ień sze będą S klep i śniu r. 8 sobie poi

ż e , p o r n o p o r z ą d e k

zależniła tychczaso gdzie tai już 82 m czepiać. I

—■ a oni w ich ma gę jedyn;

bodzinie tan iej i ' dziej opli najlepiej, w ażenie 1 i niedros:

O zami dow iedzk nio od n i1 li. Sądzi, Umowa r Niby wsz pracow ni powe, to miesiące.

Poza ty tr siące, 15<

zaczęli je szykują t a to byłb B a rb a ry

B

a r i i

ps: chc n a s ła n a . ' żynę Zali biura i p 2 nią, z

nie m a o’

Nawiąż tki. Sama

* y u a , jes

s io b ie p o r

■»y o ń a j

*** prze di

W ia ł z y s

(3)

Awantura w Krośnie OdrzaAskim

J e śli istn ie je p iąty ż y w io ł, to jest n im w ła śn ie ona. K o b ieta -k o n k ret, c zło w iek in teresu . S ta n o w c z o ść sp lecio n a z lek k ą p o b ła żliw o ścią , dobry hu­

m or z su m ien n o ścią . To w sz y stk o p rzy p ra w io n e szczy p tą w y b u ch o w o ści, b raw u ry i r y zy k a . N o i ca łk o w ita a b sty n en cja . Z ero p a p iero só w , a lk oh olu i k a w y . J e d n y m sło w e m — G R A Ż Y N A Ż A K , a jen tk a P S S -o w sk ie g o sk lep u nr 4. bodajże n a jw ię k sze g o w K rośn ie O drzańskim p a w ilon u sp o ży w czeg o . O p rócz teg o o b słu g u je sie ć sk lep ó w w ie jsk ic h . O b ecn ie m a ich trzyn aście, a le s o łty si, n a c zeln icy g m in w cią ż p rzychodzą, p rop on u ją.#

M

ówi, że oni, ci z PSS -u nie mogą na ni;* patrzeć po rep o rtażu M acieja Sza­

frańskiego. W tedy razem „rozpirzyłi"

sta rą rad ę nadzorczą, siedem dziesięcioletnich dziadków.

— Tacy, sam i pow inni odejść. Ich czas m i­

nął. N ajw yższa pora na różaniec za piecem i baw ienie w nuków. A im się zdaje, ie »aw- sze będą niezastąpieni. To przecież absurd.

S klep przejęła od P S S -u zaledw ie we w rze­

śniu r. 89. P rosili ją o to, bo sami nie mogli sobie poradzić. Bez przerw y m anka, kradzie­

że, pom ów ienia, obroty zaniżone. Ona zrobiła porządek. Z m ieniła personel, tra n sp o rt unie­

zależniła od PSS-u. Poszli w odstaw kę do­

tychczasow i dostaw cy. Dziś k u p u je się tam , gdzie taniej. Od w rześnia do grudnia było już 82 m iliony dochodu^ Wtedy zaczęli się jej czepiać. Mówi, że to zawiść bo ona p o trafiła

— a oni nie. Zarzucili, że nie zao p atru je się w ich m asarn i. Ona nato m iast b rała pod uwa gę jedynie rachunek ekonom iczny, W Św ie­

bodzinie i Cybince mięso i w ędliny dostaje ta n iej i w lepszym gatunku. To co się b a r­

dziej opłacało? — pyta — U m nie musi być n ajlepiej. Ja nie mogę sobie pozwolić na lekce w ażenie klienta. Muszę m ieć w szystko świeże i niedrogie...

O zam iarze odebrania jej sklepu przez PSS dow iedziała się

z

dru g iej ręki, nic bezpośred nio od nich. Oni nic jej jeszcze nie pow iedzie­

li. Sądzi, że p oinform ują w ostatn iej chwili.

Umowa m ówi o m iesięcznym w ypowiedzeniu.

Niby wszystk-o w porządku, ale co będzie z jej pracow nikam i. Przecież jeśli zw olnienie g ru ­ powe, to trzeba ich „zabezpieczyć'’ na trzy Miesiące. Skąd ona Weźmie tyle pieniędzy.

Poza tym w m aju. wzięła k red y t na trzy mie­

siące, 150 milionów . M usiała, bo obwoźnicy zaczęli jej rozkładać interes. Słyszała, że oni szykują to w ypow iedzenie na koniec czerwca, a to byłby już szczyt im pertynencji ze strony B a rb a ry Szymanowicz.

☆ ☆ *

B

a rb a ra S zym anow ie/ jest w iceprezesem PSS do spraw handlu. Na początku nie chce rozm aw iać. T w ierdzi, że jestem nasłana. Przez kogo? No w iadom o; przez G ra ­ żynę Żakow ą, S am a d o . n iej przyszła tu do biura i pow iedziała, że p rzy jad ą z gazety. A

* nią, z B a rb a rą nikt się nie um aw iał. Ona f»ie ma obow iązku.

N aw iązuje jednak do sklepu n r 4, do a je n ­ c i . Sam a go je j zaproponow ała. Wiesz. G ra- jesteś energiczna. S próbuj, na pewno j^bie poradzisz. \ te ra z w ychódzi na to ja k - . y ona je j te n sklep zabierała. To praw da,

** przedtem byl tam bałagan i że PSS nie zysków. Ale teraz wszystko może się

zm ienić bo skoro G rażyna p o trafiła to dlacze­

go oni by nie mogli. Poza tym , a je n tk a sam a przyszła do niej pod koniec m aja i powiedzia la, że w krótce zam ierza z paw ilonu zrezygno­

wać ponieważ zniechęcają ją w ysokie podat­

ki i opłaty. P ow iedziała o dw óch m iesiącach.

K sięgowa też słyszała Wtedy to B a rb a ra Szy m anowicz się zm artw iła. M usiałaby się prze­

cież przygotow ać do przejęcia sklepu a to nie jest takie proste, szczególnie teraz, gdy tak dużo pracy. Im też g ru n t pali się pod noga­

mi. Od stycznia br. w szystkie ajencje są likwi dow ane w ięc oni m uszą zadbać o swój m a ją­

tek. Nie będą kręcić na siebie bicza. Póki co korzystają też z w ynajm u, ale wszystko może si<? w krótce zm ienić bo jeśli U rząd M iasta od m ów i im gros placów ek to co w tedy oni beda

mieli?...

G

rażyna Żak przym ierza się już do p rze­

jęcia „p iętn a stk i”. S klep jest m niejszy, zatem i opłaty nie będą ta k wysokie jak tu, w „czw órce”. Przez okres le tn i chce je d n a k jeszcze prow adzić paw ilon. Je śli te ra z d adzą jej w ypow iedzenie, będzie się sądzić.

Nie pozwoli sobie. Z byt dużo w łożyła tu p ra ­ cy i pieniędzy w ięc jeśli oni, te bezm yślne biurw y zechcą te ra z ją...

Oni w ogóle nie zn a ją się na interesach.

M ają trzy w łasne środki tra n sp o rtu i jeszcze k orzy stają z obcych usług. Ich to kosztuje 12 milionów m iesięcznie a ją tylko cztery, choć sklepów m a więcej. O na w y n ajm u je ty ł ko jednego żuka i w ystarcza w zupełności.

T ra n sp o rt ich zżera.

M ają czterech prezesów, już po tej całej pierestrojce. A w cześniej było trzech. Czte­

rech i ani jednego silnego na kierow nika m a­

sa rn i i piek arn i. Ci to dopiero potrafią... D rzw i za trza sk u ją przed nosem. W ędliny drogie i niesm aczne. Chteb, zam iast do w łasnych skle­

pów sprzedają obwoźnikom : w środę przed św iętam i to było tak, że w sklepie P S S -u był nieświeży, a cieplutki, z m iejscow ej p iek arn i przed sklepem sprzedaw ali obw oinicy. D osta­

ją od nich łapówki, więc na zaopatrzeniu w łasnych im nie zależy

Śm ieje się na ta k ą politykę spółdzielni. To co oni robią... Ona od nich nic nie kupi, bo nie może się z nim i dogadać. A w ogóle to w szystkie sklepy im wkoło pozabiera. P o­

czeka tylko na licytację 1 przebije każdą ce­

nę, Oni m ają 700 m ilionów strat. T am n ie m a kom u rządzić. Bo to je st tak, mówi: p a rtia dała im stanow iska a Bozia rozum zabrała.

Przypuszcza, że jeśli dojdzie do licytacji ich m a ją tk u to zechcą w szystko rozparcelow ać m iędzy siebie. M yślą tylko o prywacie. Mówi, że to celowa ich polityka, K iedy gru lit pod nogam i płonie to się chce asekurow ać własne tyłki.

C hem ikaliów n abrali

za

900 milionów, a kto dziś handluje przem ysłów ką? Ja k i z’ tego zysk? Dziwi się, że jeszcze w ogóle trw a ją przy tak iej polityce. Ona im to w ygarnęła,

więc teraz chcą się zemścić.

Gdy brała ten sklep, nie sądziła, że tak k rótko to będzie trw ało. Za sam ą reklam ę za­

płaciła siedem milionów, a ona, Baśka, po­

w iedziała, że nikt je j nie kazał i że jeszcze

Owszem, sp raw a by ła dyskutow ana n a ze­

b ran iu zarządu. O pinie podzielone, ale do roz­

strzygnięcia nie doszło. Czekają na pow rót prezesa. W każdym razie, rad a postanow iła lokal odzyskać. K iedy? — trudno powiedzieć.

W iceprezes S u d er zasugerow ał przew odniczą­

cem u żeby poczekać jeszcze przy n ajm n iej p a ­ rę miesięcy. Zapew nia, , że takie stanow isko zajm ie też na najbliższym zebraniu. P odobne­

go zdania jest G rażyna Szyma.nowięz. Mówi, że wcale nie chce być złośliwa w stosunku do G rażyny Żak, że gdyby ona postępow ała b ardziej po ludzku i nie była ta k a w ybucho­

w a.. — To typ ćlioleryka, Nagada, naw ym y- śla potem żałuje. A po co się kłócić? Można przecież żyć w zgodzie. Poza tym sam a p rze­

cież przyszła 1 pow iedziała, że najwyż< j dwa m iesiące, a ona, B arb ara, je j słowa p o i r y t o ­ w ała poważnie.

Fot. K ru -K re może jej polecić te napisy żyletką zdrapy­

wać... Wzięła te w szystkie popsute kom ory, agregaty. N ap raw iła. Nie było naw et gdzic po siedzieć a ludzie muszą przecież zjeść posi­

łek. P rzystosow ała kilka pomieszczeń. Z robi­

ła rem ont. E kspedientkom kupiła p ralkę auto m atyczną. A ona, Baśka, na wszystko: Kto . ci kazał?

Będzie się procesować. Inaczej się z nimi nie dogada. Nie ma na cham stw o sposobu.

T rzeba też cham stwem ...

& ☆ #

W K rośnie byłam 20 czerwca, prezes PSS przebyw ał na urlopie do 25.00. S p raw a pawilo nu handlow ego „U G rażyny” m iała się roiz- strzygnąć po jego powrocie, na w alnym ze­

b ra n iu sn ó ld lM n i. Czekam y na inform ację.

ALTNA fiUWOROW

(4)

JESTEM SZEFEM

w & ir w t f n e w jf o m t if t t

Z KOMENDANTEM W OJEW ÓD ZKIM POLICJI MJR FRANCISZKIEM

MAJEWSKIM ROZM AW IA EDWARD J. MINCER

(eiąg dalszy ze str. 1)

r.'\ w Nowej Soli m iody człowiek u jął zło­

dzieja, k tóry w łam ał się do dw óch przcd-

^.koli. Po pro stu społeczeństwo zaczyna da- r*vć nas zaufaniem .

E . J . M . : A l e t e ż w i e l e o d p o l i c j i o c z e k u j e . M j r F. M A J E W S K I : Z dajem y sobie z tego doskonale spraw ę. Nasze działan ia idą teraz w dw óch podstaw ow ych k ieru n k ach . P ie r­

w szy _ to zaham ow anie, a w perspektyw ie ograniczenie przestępczości (sytuacja jest bai.

i;o zła. w p orów naniu z poprzednim półro­

czem ilość kradzieży, w łam ań i napadów wzrosła o ok. 80 proc.). D rugi — to r e s tru k ­ tu ry za cja policji zgodnie z ustaw ą, wzm oc-

;i:enie jednostek w ykonaw czych. P rzy czym n a m y pełną świadom ość, że nie może to być

- 'ta k a dla sztuki.

P o l i c j a l o k a l n a ?

M j r F M A J E W S K I : W łaśnie. O rganizację j p lanujem y zakończyć w sierpniu. W sk a-

;; 'w ojew ództw a „oddelegujem y” ok. 260 osób, tego w Zielonej Górze ok. 25. P o w stan ie 39

> osterunków w m iejscow ościach, gdzie były t te j pory i 20 now ych w m iastach (4 w clonej Górze). O bazę lokalow ą m uszą zad- ' ać sam orządy. To będą policjanci głęboko

‘sadzeni w teren ie, odciążeni od obow iązków

"oehodzeniowych, k tó re dotychczas pochła­

niały co n ajm n ie j 60 proc. czasu. P raw dziw i osnodarze swego rejonu.

E . J . M . : J a k o b y ł e m u n a c z e l n i k o w i W y -

l.-IM u P r e w e n c j i s ą t o c h y b a s p r a w y P a n u

■łskie?

M j r F . M A J E W S K I : N ajbliższe. Zaw sze w y­

rażałem sobie lokalnego p o licjan ta w tej

’ iśnie roli. Ja k o człow ieka, k tó ry m a desko­

wą znajom ość teren u , zapobiega e w e n tu a l­

ni przestępstw om , poucza, pom aga. T ym -

■ asem dplvchczasow a m ilicja, to było 385 'nego rodzaju akcji w roku. A nam po-

•'bna jest nie akcyjność. lecz codzienna.

Fot.: Cz. Ł unie wiez żm udna robota. W ychodzenie do ludzi.

E.J.M.: Ci ludzie głośno p y ta ją — co z p ra ­ cow nikam i byłej służby bezpieczeństw a?

M jr F.- M A JEW SK I: Część (zwłaszcza k ad ra kierow nicza) odeszła już. głów nie na em e ry ­ tury. Pozostało ok. 160 osób. K om órki w y­

w iadu i k o n trw y w iad u w y konują nadal swe norm alne zadania, tech n ik a operacy jn a prze­

sta w ia się n a w ypełnianie czysto p o lię jjn y c obowiązków. Ok. 80 fu nkcjonariuszy w noc­

nych p atro lach na teren ie Zielonej G óry, No­

w ej Soli, Z agania, Zar. S p ra w d z ają się w tej służbie, czem u zresztą tru d n o się dziwić. Ok.

połow y służby bezpieczeństw a w yw odziło się z szeregów m ilicyjnych, a „kaperow ano” nam

najlepszych. . , _

E . J . M . : R o z u m i e m , ż e j e s t t o s y t u a c j a t j m - c z a s o w a ?

M j r F . M A J E W S K I : Oczywiście. Owe 160 osób poddanych zostanie niebaw em w e ry fi­

k ac ji przez sp e cja ln ą kom isję z m oim udzia­

łem. W yjścia będą trzy : U rząd O chrony P a ń ­ stw a, policja lub do cyw ila. M nie osobiście będzie interesow ało, czy nie są skom prom ito­

w ani politycznie, czy nie m a ją ujem nych cech c h a ra k te ru , czy są au tentycznym i fa­

chowcam i.

E . J . M . : M ó w i s i ę o w e r y f i k a c j i k a d r y k i e ­ r o w n i c z e j s a m e j p o l i c j i .

M j r F . M A J E W S K I : Z m iany będą za sa d n i­

cze, obejm ą 3 /4 stanow isk. N iektórzy sam i zdają sobie sp raw ę z konieczności odejścia, wobec tych, k tó rzy nie zrozum ieją — nie b ę ­

dę baw ił się T? dyplom atę. Chcę obsadzić s ta ­ now iska k ie ru ją c się przy d atn o ścią poszcze­

gólnych osób, chcę w w iększym stopniu po­

staw ić na m łodych. Szczerze m ów iąc, jest to zadanie n ajtru d n iejsze . .. .

E . J . M . : Z w ł a s z c z a , i e n i e j e s t P a n c z ł o w i e ­ k i e m z z e w n ą t r z , s p ę d z i ł P a n w t y m g m a c h u , w ś r ó d t y c h l u d z i , ł a d n y c h p a r ę l a t .

M j r F . M A J E W S K I : Dzięki tem u znam ich od podszew ki,, w iem , kogo na co stać, mogę

oceniać obiektyw nie. Z resztą, w spiera m nie policyjne sum ienie w postaci zw iązku zawo­

dowego. W szystkie decyzje są konsultow ane.

Zw iązkow cy są w iększym i radykałam i, m u­

szę się z nim i w ykłócać o jednego czy d ru ­ giego pułkow nika. Czasem ja ich przekonam , czasem oni mnie.

E.J.M.: W ykłóca się Pan /.e swoim i. W k o ń ­

cu to oni w łaśnie rekom endow ali P an a na stanow isko K o m endanta W ojewódzkiego i mocno u p ie ra li się przy te j k andydaturze.

Ja k im jest P an szefem ?

M jr F M AJEW SKI: Po prostu, norm alnego form atu. Mogę pogadać z każdym policjantem na każdy tem at. Nigdy nie m iałom w ielko- pańskich m anier. Ja k o jedyny naczelnik jeź­

dziłem kup io n ą n a aukcji sta rą ładą. Zado­

w oliłem się m ieszkaniem , o trzym anym w m om encie przyjścia do Zielonej Góry. Może to p an a zdziwi, ale m iałem najgorsze m ie­

szkanie w całym w ydziale. Cóż, r.ie jestem przvzw vczajony do przyw ilejów , lecz do ro ­ b o ^ .

F.J.M.: N aw et od członków K PN -u słysza­

łem. że jest P an po prostu „dobrym g lin ia­

rzem ”. W tym słow ie jest n u tk a sym patii.

M jr F M A JEW SK I: K ażdv praw dziw y po­

licjan t na to. co się teraz d d eio . rzek&ł z utęsknieniem . Czv P an m\>!i że odpow iada­

ła nam rola zbrojnego rarr>*"'*'sa partii? Tylko czadem sam m am w ątpliw ośri c*.v potrafię sie w pełni przestaw ić. pr?.v«ł<-^<'V’3Ć do zu­

p e łn ie p n ^ -^ n m odelu t 0 py ­

ta n i’ .,

F.J.M .:A co będzie teraz z przyw ilejam i?

M jr F M A JEW SK I: N i?dv nie nauczę się z nich korzystać. Ot. z trze"h samochodów służbow ych zostaw iam je^en i to r>i° dla w y- grd--. l°cz 7 konieczności.

*?..T,M : Nasz redakev.inv soertow iec. red.

W i lk o w ic / zobligował inni'-. abvm n a za­

kończenie zap y tał o dalszy los „G w ardii”.

M jr F. M A JEW SK I: K hib tok mocno wró-1 w m iasto, że n ap ra w d ę tru d n o sobie w vobrnzić. abv przestał istnieć. U zdrow ienie atm o sfery wokół niego w vroasa iasnego po­

b a w ie n ia śoraw y. ieśli chodzi o m echanizm y finansow ania. Dobrze bvłoby. t?dvbv środki wvssvt»nował i'esort. edvhv w iększa była po­

moc w ładz w ojew ódzkich. P ew ne iest, że sport nie może sie rozw ijać kosztem policji.

Sro-

dow ’ -ko noi!rvine oczekuje t^ż. . G w ard ia’*

berl^i-' b->rdziej otw art.'1 na jego no*r"*rtb w zakresie k u ltu r v r '7 ^i . K rótko m ów :ąc — cienki pro-błem. do rozw iązania.

E..I.M : D ziękuję za rozmowę.

M JR FRANCISZEK M AJEW SKI

K o m e n d a n t W o j e w ó d z k i P o l i c j i , r r k o m e n d o w a n y p r z e z * Z w i ą z e k Z a w o d o w y P o l i c j a n ł ó w .

Urodzony 47 la t tem u nad W isłą (wieś Borowiee na Mazowszu), od 1953 roku — w 'Ż a ra c h , od 1965 — w Zielonej Górne. A b

solw ent L iceum Pedagogicznego w L ubs- ku, Szkoły O ficerskiej MO w Szczytnie o- raz W ydziału P ra w a i A d m in istra cji U ni­

w ersy tetu W rocławskiego. P raca zaw odo­

wa: nauczyciel w N ow ych Czaplach, w y­

chow aw ca w m ilicyjnej Izbie Dziecka, i n ­

spektor szkolenia, k ierow nik re fe ra tu djzicl nicowych, zastępca naczelnika W ydziału P rew encji KW MO, od 1986 ro k u — n a ­ czelnik W ydziału.

S tan posiadania rkw aterunkow e M-3 (IV piętro, bez windy), kup io n a na au k c ji 13- letn ia łada, M ak. D om ator, um iarkow any m yśliw y (raczej dokarm ia, niż strzela), za m iłow any żeglarz (u p raw n ien ia ste rn ik a ja chtowego i p a te n t zawodowy sterom otorni ka), od 25 lat rato w n ik (kolega j. plaży An d rze ja S tre jla u a , prezes ZW W odnego O- cholniczego Pogotow ia Ratunkow ego). Czy telnik le k tu ry obow iązkow ej (protokoły po licyjne), ostatn io Mc Leana, Sienkiew icza i G ierka.

Ż onaty (R enata — rzem ieśnik, kraw iec), dwóch synów : P aw eł — 1. 23 w A kadem ii P o licyjnej w Legionowic i P io tr —- 17 1., uczeń T echnikum Ogrodniczego w Lesznie.

(5)

K an d y d at na chórzystę n ajp ierw po pro ­ stu przychodzi na próbę. Szef — Jerzy M ar­

kiewicz; — obserw uje delikw enta, analizuje jego leakcje, dopiero później sta ją przy fo rte pianie i k an d y d a t śpiew a. Na początku... do- re-rm -fa-sol. N astępnie może, a naw et m usi sobie pokrzyczeć — chodzi o zbadanie siły głosu. Całość kończy się d e k l a m a c j ą , najzw yczajniejszym m ów ieniem i... d e k l a ­ r a c j ą . Pow iedzm y, że zostałem zaakcepto­

w any, sam tez chcę sobie pośpiew ać i... po­

jeździć po Europie — jestem więc członkiem chóru „C antores”.

T eraz czekają m nie próby: trzy razy w ty ­ godniu od 19.00 do 20.40, z dziesięciom inuto- wą przerw ą. P rzed najw ażniejszym i w yda­

rzeniam i (koncert, k o n k u rs, wyjazd) próby od byw ają s:ę częściej. P ó łtorej godziny próby?

M ało — myślę. „ C z ł o w i e k n i e p o t r a f i , z w ł a ­ s z c z a

w

d u ż e j g r u p i e . . . p r z y j a c i ó ł , s k o n c e n t r o ­ w a ć s i ę t y l k o n a p r a c y ” — tłum aczy pan J e

rzy. I tak : trzydzieści p rocent p ró b y pochła­

nia praca nad głosem, słuchem , opanow aniem konw encji i p erm a n en tn y m pogłębianiem k u ltu ry m uzycznej. C e ł , k tó ry m j e s t a r t y z m

w ykonania. Często bardzo trudnego re p e rtu a ru zm usza wsyaikich, a przede w szystkim szefa’

do w eryfikow ania ru tynow ych czynności, w ie dzy teoretycznej itp.

Aie najw yższy czas w yrw ać się z próby i pogadać o drugiej, p rzyjem niejszej stronie m edalu. Pow iedzm y od razu: ,.C an to res” ob­

jechał niem al całą Europę.

ROTEŃBUIIG

ZESPÓL

P ra c u ją w dżuym zespole, 5lj osob — od se­

k re ta rk i po stu d e n ta pedagogiki k u ltu ra ln o - ośw iatow ej, D yscyplinuje ich św iadom ość nad rzędności celów. Przyszła m otyw ow ani różnie:

w yjazdy, um iłow anie m uzyki, atm o sfera ze- społu. Je d n a k tru d n o mówić o „w ychow aniu”

w zespole; dorosłych ludzi nie można k ształ­

tow ać obyczajowo, społecznie itp. Je śli już, to „tytko’ artystycznie! D latego nie m ów ią że są ja k ą ś g ru p ą nieform alną, bo coraz t r u ­ dniej d aje się godzić ,,fajność” bycia w g ru ­ pie z coraz w iększym i' w ym aganiam i a rty s ty ­ cznymi. Tak czy owak, w szystkich m obilizuje tzw.. selekcja n a tu ra ln a . Oto z 50-osobowego zespołu E uropę a ta k u je zwykle niespełna 40 chórzystów . W yjeżdżają najlepsi.

CANTONIGROS

T o b y ł p ierw szy , p ra w d z iw y w y ja z d z a g ra ­ n iczn y na ł e stiw a i C horow M łodzieżow ych, w ro k u . C h o r z o sta w u p o z y ty w n e o d czu ­ cia u o rg a n iz a to ró w , p o d o o ał się p u b lic z n o ś­

ci, a ie J e rz y M ark iew icz w y je ż d ż a ł z łto te n - b u rg a w nie n a jle p s z y m n a s tro ju , trz y ost>by .z ch ó ru ... zo stały n a tz w Z ach o d zie. E fe k t:

p rz e z trzy la ta n igdzie m e w y jeżd żali. S z la ­ b a n — t.ęzy la ta za trzy osoby...

Do te j m iejscow ości, położonej m alow niczo koło Barcelony, w yjechali w 1985 roku.- W nasadzie jest to m ala osada do k tó re j zjeżdża śm ieta n k a finansow a

z

Barcelony. W łaśnie biznesm eni... robią sobie' „p ry w atn y ” festiw al,

Fot. K ru -K re na. Z a p a m ię ta li k o n cert... w b a se n ie o b sz a r­

n ik a h iszp ań sk ieg o . Ot, podczas p lu s k a n ia się w w odzie zaczęli im p ro w izo w ać. P o w ażn e kon c e rty o d b y w a ły się w n am io cie. N ib y p ry m i­

ty w n ie , a le b ez c y rk o w y c h sk o ja rz e ń . Jedzono np. zupy z lodem , często zm ie­

n ia n a kw iaty (na noc zam ykane w lodów­

kach). Wszystko tylko dlatego, że upały się­

gały 40 stopni C. \V au to k arze te m p e ra tu ra GO stopni. N iektórzy chórzyści próbow ali w y­

bić przednią szybę, żeby spow odow ać ruch pow ietrza. Wchodząc do a u to k aru intonow ali hasło: „Uwaga w klejam y się”.

Z C an to n ^g rcs „ C a n to re s ” p rzy w o zi dw ie trz e c ie n a g ro d y .

OMNIBUSY

C hórzyści p o tr a fią b a rd z o dużo. Co sk ła n ia np. M irk a G a n c a rz ^ do zespołow ego, a n o n i­

m o w e g o ' ś p ie w a n ia ? O dnosił o g ó lnopolskie su k cesy z k a b a r e te m .^Potem ” m ógł śp iew ać na z a m k u w O lsz ty n ie po w y g ra n iu k o n k u rs u

„ Ś p ie w a jm y p o ezję" (w U l p ro g ra m ie P Ii) ale w y b ra ł w y jazd z c h ó re m do A nglii. Ela L an g „u d zie la się ’’ w zespole „ Y a k i”. L eszek F aściszew sk i tam że. K rz y sie k S o b o tk iew icz v o p raco w u je m u zy k ę w F o rm a c ji K a b a re to w e j ..Z ss”. T a k ic h ludzi n azy w a się w slan g u stu

Fot. Cz. Luniewicz

CZESŁAW MARKIEWICZ

D o chóru trafiają zd oln i, m u z y k a ln i lu d z ie z osob ow ością — nic w y łą cz m e scen iczn ą. N a jc z ę śc iej „b ran k a” -o d b y w a się przy egzam in ach w stę p ­ n ych do W yższej S z k o ły P ed a g o g ic zn ej w Z ielo n ej G órze. A le p rak tyczn ie

r o k u u A k a d em ick ieg o „ C an tores” m ożna zostać w ciągu całego

d o w a rto ś c io w u ją c s w ó j letn i p o b y t. Z a p ra s z a ­ ją d w a ty siące w y k o n aw có w : zespoły fo lk lo ­ ry sty c z n e i ch ó ry , od A m e ry k i P o łu d n io w ej po Z S P Ji. D ziew czyny nocow ały... w k la s z to ­ rze. Byl to (p o ró w n u ją c do p o lsk ic h w a r u n ­ ków ) h o tel p ie rw sz e j k a te g o rii. B ra k o w a ło ty lk o ru le tk i. C hłopcy k w a te ro w a li u p ry w a t n y c h m iło śn ik ó w m u zy k i. A tm o s fe ra ro d z in -

(6)

Śpiewająco...

(C iąg d alszy zc str- 3)

denckina ..om nibusam i”. C hór je st jednak pisr wszą fo rm ą aktyw ności. K ab aret, po- ezję itp, m ożna „u p ra w iać” zaw sze, ale „Re- ąuiem.” M ozarta śpi.rwst. ssw} ra

z

n a 20 Jat — p rzy n a jm n ie j w Z ielonej Górze. Poza tym je s t to ■ najwyższa- sakała arty sty czn ej jazdy.

m i d d l e s b r o u g h

Do te j angielskiej m iejscow ości płynęli ,,dziesięć iopięt row ym ” prom em „K rólow a B e a trix ”. P ełny luksus: kino, ru letk a, baseny etc. W kasynie nie przyjm ow ano jednak zło­

tów ek. P rzed w yjazdem były problem y pasz­

portow e. N iektórzy chórzyści m ieli po prostu '„nieuregulow any stosunek do służby w ojsko­

w e j ’. W su m ie.u d ało się, ale n a m iejscu, sz2i — Jerzy M arkiew icz — przeżył m om ent grozy: w „ładzie” któ ra „przydzielili” m u A nglicy u rw ało się koło. Z w rażeń: znacznie biedniej niż w RFN, poza bajecznie ośw ietlo­

nym Londynem .

Z Middlestorough „C antores" przyw iózł zno w a t y l k o trze cią nagrodę, aie pokonali zna ny, św ietny chór im. B. B artoka /. B udapesz­

tu.

REPERTUAR

Śpiewaj;) wszystko: od W acława z Szam o­

tuł, przez M ozarta, B rahm sa po G ershw ina.

P y tam Jerzego M arkiew icza, zresztą bardzo naiw nie: „Czy dobry chór, to jednorodnie brzm iący człowiek o pięćdziesięciu gębach?”.

O dpowiedź: „N ajw yższa szkoła jazdy polega na stw orzeniu z w ielu elem entów jednego in ­ stru m en tu , jednolitego organizm u w ykonaw ­ czego. Wszystko.

AKEZZO

T en festiw al (G. dA rezzo) zaliczany jest sto czterech n ajtru d n iejszy c h w Europie (ł G rand P<"ix Europa), w ieloetapow y, trudny.

JC anioces” śpiew ał kilka m ęczących koncer­

tów i dotarł do finału. E lekt: znowu dwie trzecie nagrody. Zielonogórskie śpiew anie transm itow ało BBC, „Głos A m eryki”, a kon­

cert dla O jca Św iętego na,grywało Radio W a­

tykańskie. W szystko w 88 rotcu..

— -55 —

W ym ieńm y tylko gdzie byli: w racając z Arezzo śpiew ali w W iedniu; wcześniej, w 1987 roku, zjechali do P aryża tria zaproszenie chóru św. M arcina w Sucy en Brie). W 1989 lu k u śpiew ali w Tours na M iędzynarodow ych S potkaniach Chóralnych. W reszcie: druga na gruda (pierw szej nie przyznano!), a byl to ko­

lejny festiw al zaliczany do G rand P rix Euro v x W reszcie V erden (RFN)' i tu rn ee po D ani w bieżącym roku oraz k oncert w B erlinie Za thodnim .

Dziś przygotow ują się do" w yjazdu na X IX Ś w iatow y K ongres 1SME (M iędzynarodow a O rganizacja E dukacji Muzycznej).

Podróże, koncerty, w rażenia. P ytam : ..Jak się porozum iew acie?”. Większość zespołu

„w łada” angielskim , francuskim , niem ieckim . Z podróży na podróż ..-mówią” coraz lepiej.

N ajw ażniejsze, że są „europejscy”, ale cią- gie p rzy jm u ją nowych członków. C hętni są

po

pro stu m ile widziani. Byle byli uzdolnieni taiizyczinie, '

C ZESŁA W MARK IE W IOZ

JERZY M ARKIEW ICZ Ur. 20.09 1952 r. (Panna) w Szczecinie.

S tudia PWSM Poznań — w ychow anie m u zyczne, Wydział w okalno-aktorski (śpiew operowy — tenor). W Zielonogórskiem. od 1977 roku, od razu dyrektor SOM w L u- bsku. W 1981 roku. — F ilharm onia Zielono górska im. T. Bairda. N ajpierw k o n feran ­ sjer, później kierow nik działu audycji szkolnych. Od 1982 roku na drugim etacie w WSP (wykładow ca). W tym sam ym ro k u skaperow ony w autobusie lini „7” do pro ­ w adzenia chóru akadem ickiego. Również w tym sam ym roku. po kilku m iesiącach

— w yjazd do RFN. Później... Europa.

Ojciec trojga m uzykalnych dzieci. Zona, H alina, pracow nik W SP (muzyk) sta je z chórem . N azwa chóru: CANTORES 1988 rok.

O d 1Q tipca

Zielonogórski Polmozbyt realizuje przedpłaty

a tę w iadom ość z nadzieją oczekiwali posiadacze p rze d p łat na „m aluchy” i FSO. Od najbliższego w torku, zielono­

górski P olm ozb y t'ro zp o czy n a w ydaw anie sa­

mochodów osobom, k tó re posiadają p rzed p ła­

ty w ylosow ane n a ro k 1988. S tało się to dzię k i decyzjom sejm ow ym o dofinansow aniu p rze d p łat z budżetu państw a.

Do końca bieżącego roku zielonogórski Pol m ozbyt zam ierza wydać 2410 m aluchów (126p FL) oraz 360 FSO. Te ostatnie sam ochody tra fią do Zielonej G óry dopiero pod koniec sier pnia, bow iem „Ż erań” fu n d u je sobie nieb a­

w em Jjrzerwę urlopow ą.

P rzed p łaty realizow ane będą w edług listy p rzekazanej Polm ozbytow i przez PKO. Wid­

nieją na niej nazw iska 2904 upraw nionych do otrzym ania m aluchów i 444 dużych fiatów . Z tego w ynika, że blisko 500 osób będzie czekało na odbiór m alucha nieco dłużej (ponad 80 w przypadku FSO).

Ile zapłacą odbierający w tym roku sam o­

chody? 31 grudnia 1988 roku cena m alucha wy nosiła 1,8 m in złotych. 1 tyle zapłaci klient.

Resztę (19,2 m in) p o k ry je b u d żet państw a. Na byw ca m alucha m usi się liczyć jednak z dodat kow ym i kosztam i (ok. 3 min). Tyle trzeba bę dzie bowiem zapłacić za tzw. w yposażenie do siatkowe (nazw a niezbyt precyzyjna, bowiem zrezygnować z pasów bezpieczeństw a czy sie dzfiń rozkładanych nie można). Je st to sw oisty

paradoks, że cena „dodatków ” przekracza ce­

n ę sam ochodu...

Nie m a możliwości zam iany m alucha na in­

n y sam ochód (naw et na „bisa’ ). W przypadku FSO ta k a ew entualność istnieje. O dbierający może zdecydować się na poloneza. Cena FSO w ynosiła 31 gru d n ia 1988 roku 4 min złotych (budżet p aństw a dopłaca więc do każdego a u ­ ta ok. 25 m in złotych). W yposażenie dodatko we FSO jest tańsze (ok. 800 tys. złotych).

Dla tych. którzy nie są szczęśliwymi posia­

daczam i przedpłat, pozostaje tzw. w olna sprze daż. Zielonogórski Polm ozbyt prow adzi ją w czterech swoich placów kach (Zielona Góra.

Świebodzin, Z ary, S zprotaw a). Cena 12(ip FL

— 21 m in złotych.

Powyższa inform acja „pilotuje’ stała ru­

b ry k ę m otoryzacyjną, k tó rą uruchom im y nie­

baw em w „Gazecie Nowej". Clieemy y.apropo now ać naszym czytelnikom je j w spółredago­

wanie. Czekam y na listy w te j s p ra n ie (..Ga­

zeta N owa ’, Zielona G óra. pl. B o h a te ró w S ta ­ lingradu 13). Z chw ilą uruchom ienia nowego dziennika (1 w rześnia br.) ru b ry k a o któ rej m ow a tra fi na jego lam y. (MW) Z o sta tn ie j chwili!

W czoraj „P olm ozbyt” otrzym ał .teleks z Mini sterstw a F inansów w strzym ujący w ydaw anie sam ochodów na przedpłaty. (Red.)

Bogaci w dziennikarskie dośw iadczenia, b y ­ liśmy przekonani, że w sferze ..utajniania inform acji n ik t i nic nie będzie nas już w sta nie zadziwić. Je d n a k d y re k to r Zielonogórskich F ab ry k Mebli m gr W ładysław K ordel „wzniósł się m d poziom y”, przeb ijając n a w e t słynny p lak at epoki stalinow skiej: „Pst! Wróg czu­

w a:”. 23 m aja br. spłodził pismo do kierow ni ków podległych m u zakładów, w którym czy­

tam y m iędzy innym i:

„S tw ierdzam w ostatnim czasie, że bez w ic dzy i zgody D yrektora ZFM nieupow ażnieni pracow nicy przekazują organizacjom za k ła­

dowym inform acje i dokum enty objęte ta je ­ m nicą służbową.

P rzypom inam zatem , że praw o udzielania inform acji w zakresie działalności przedsię­

b iorstw a przysługuje W yłącznic D yrekto­

rowi ZFM i jego zastępcom oraz w granicach upow ażnienia — k ierow nikom zakładów.

N aruszenie powyższych kom petencji przez pracow ników podlegać będzie sankcjom d y ­ scyplinarnym określonym w K odeksie Pracy.

Zobow iązuję O byw atela K ierow nika do po­

uczenia podległych m u pracow ników w obo­

w iązku r

— przestrzegania tajem nicy służbow ej,

— uzyskiw ania zezwolenia D yrektora do przekazyw ania inform acji i dokum entów (m.in. zw iązkom zaw odowym , Radzie P racow niczej) w zakresie działalności

przedsiębiorstw a,

— w skazyw ania zainteresow anym kom pf- ' te n tn y ch osób, któ re m ogą udzielić żąda

nych in fo rm acji”.

R ada Pracow nicza, i związki zawodowe jako zakładow a ..piąta k o lu m n a” i przyczółki impe realistycznego w yw iadu! Odcięcie ich od bez­

pośrednich źródeł inform acji, absolutny d y ­ rek to rsk i m onopol n a wiedzę o przedsiębior­

stwie! Tego jeszcze nie było!

PLEW A, panie dyrektorze, PLEW A.

Lekarze protestu.ą

O trzym aliśm y uchw ałę, w któ rej ofcrę- g o w a iz b a L ek a rsk a w Z ie lo n e j Górze o k ­ r e ś la s w o je s ta n o w isk o wobec stale p o g a r ­ s z a j ą c y c h się w aru n k ó w pracy i p ła ty l e ­ k a r z y . Otóż zielonogórscy lekarze coraz po­

w szechniej w y rażają sw oją dezaprobatę wo bec niekorzystnych zm ian w w arunkach ich w ynagradzania. Dotyczy to szczególnie stanow isk kierow niczych tracących na kpn kurencyjności względem innych stanow isk.

Zakładom służby zdrow ia b ra k u je swobo­

dy finansow ej, ćo w ynika z ograniczeń pra w no-organizacyjnych jednostek budżeto­

wych.

O kręgow a R ada L ekarska w Zielonej Gó rze dom aga się przyspieszenia działań zmie rzających do w prow adzenia reform y w Och ronię Z drow ia — lekarze życzyliby sobie m.in. w prow adzenia system u rozliczeń fi­

nansow ych opartego o pokryw anie fa k ty ­ cznych kosztów lec,zenia za pośrednictw em zakładów ubezpieczeniowych, urealnienia kosztów pobytu chorych w szpitalach, a także tra k to w a n ia godzin d y ż u r n y c h le k a­

rza jak każdych innych godzin nadliczbo­

w ych oraz u,znania w szystkich stanow isk kierow niczych za kadency jn o -k o n trak to w e rozstrzygane system em konkursow ym .

O kręgow a R ada L ek a rsk a w Zielonej Gó rze na posiedzeniu w. dn. 16 czerwGa br.

w yraziła dezaprobatę dla dotychczasow ej działalności M inistra Z drow ia oraz Naczel­

nej R ady L ek arsk iej nie podejm ujących wi docznych i efektyw nych działań n a rzecz popraw y te j tru d n e j sytuacji i w yprow a­

dzenia w końcu system u ochrony zdrow ia w naszym k ra ju ze ślepego zaułku.

U chw alę podpisał przewodniczący ORL w Zielonej Gór.ze Ja ce k M ikulski.

A N N /

flz

Wt w d u pa sa s k d n

nie od bez pap

K ażdt czyr.a z bie w 1 P rzestał lą, a mi do stres reag u je Je d n a się bez tw ieniu.

koju, pa jest na strz y m y więc dl£

praw do;

ne obav tw ierdzi tem pie, kiem. et

Pastor czynnośi Musirrty inaczej, stresem ' pracy, c O statr poza jei zaprzest dejm ew cież nie

• O trzyi wiście e Być mo w yw oła których, m ierzarr P a sto r : siące na go k u rs przyjm ii

•zawsze?

Ilu pa czenie z niósł je by spró p am ięta jest kru w rotnie.

tnencie ; k a żade odbudov co, w ski N iesat ponoć z:

nosili pi Kosmos jest n a j

6

(7)

ANNA BUŁAT-RACZYŃSKA część IV

R zucić palen ie? To bardzo proste! R ob iłem to ju ż se tk i razy — p o w ie ­ d ział bodaj M ark T w ain .

N ie p o w o d zen ie je st porażka ty lk o w te d y , g d y z r e z y g n u je się z p od ejm o­

w an ia k o le jn y c h prób. D la teg o p osta n a w ia m sp rób ow ać jeszcze raz. M oże w k oń cu ostatn i? M ów ię sobie: p rzecież ch cę z ty m sk o ń czy ć. M am d osyć d u szą ceg o k a szlu i drapania w g a rd le, sm rod u w m ieszk a n iu , p o żó łk ły ch p a lcó w i fira n ek . Mam d o sy ć n iep o k o ju sp o w o d o w a n eg o b rak iem p a p iero ­ sa, n ie r w o w y c li p oszu k iw ań po sąsiad ach , w śc ie k ło śc i pod za m k n ięty m kio­

skiem .

A d w e n ty śc i D n ia S ió d m eg o ob iecu ją p o zb y cie się n ałogu w ciągu p ięcia dni. P la k a ty głoszą: p rzy jd ź spróbuj!

P a s to r ro b i analogię do p alen ia ty to n iu i do każdego niszczącego nas nałogu. Często rzu ­ cam y p alenie k ie d y już je st za późno — k ie ­ dy w niczym nie jesteśm y już w stan ie so­

bie pomóc. Szkoda. Bo w szystko, albo praw ie w szystko zależeć może od n as sam ych.

— * —

S potykam na ulicy pan ią K., uczestniczkę k u rsu sprzed pól roku. Nie pali. J a również..

Z astanaw iam y-'się dlaczego n am się udaje, a n a d odatek w cale nie cierpim y n ie paląc. I na ile pomogła nam „odw yków ka" u A dw en­

tystów . D ochodzim y do w niosku, że je st to tylk o k w estia siły naszej osobistej decyzji. W g runcie rzeczy obie podjęłyśm y ją wcześniej, jeszcze przed kursem . K urs um ocnił n as tylko w te j decyzji, pom ógł ją podtrzym ać w od­

pow iednim m om encie, uzasadnić i uśw iado­

m ić sobie. Cala reszta to nasza w łasna za- sługja.

Co zyskałyśm y? Wiele. Poczucie w łasnej w artości i siły. C zujem y, że stać nas na wiele

— nie tylk o w te j dziedzinie. O dkryw am y coraz to now e w łasne możliwości i to jest piękne.

Czujem y się lepsze od tych. k tó ry m się je ­ szcze nie udało i od siebie sam ych sprzed p a ­ ru miesięcy.

T radycyjnie spraw u jący władzę, na piizy kład książęta, posiadali swoje kapele i or kiestry. Obecnie zielonogórski lud je st o- wyni księciem , w ypadałoby zatem, żeby fil harm onię posiadał. Ale nasz „książę” jest biednym panem , choć z drugiej strony w y pada zauw ażyć, że najpraw dziw szy dola­

row y m ilioner je st za biedny, gdy « ie w ie co to jest m uzyka i z czym to się je. Uz­

nać, że F ilharm onia byłaby istnym k w iat­

kiem do kożucha, nie byłoby dla nas tru d ­ ne.

Nie byłoby je d n a k honorem i co by o na* w Polsce powiedzieli, gdybyśm y dopu ściłi do u p ad k u Filharm onii. Ale m yślę, że szansa istnieje. Otóż gdyby się skrzyknęły

— Zielona Góra, Ż ary, Żagań, Świebodzin, Sulechów, N ow a Sól 1 inne m iasta, to w spólnym i siłam i utrzym alibyśm y ten nasz honor, żądając oczywiście, by F ilh arm o n ia w jakim ś czasie zaćm iła D rezno. O w spól­

nej um ow ie w arto poroizmawiać.

JER ZY POD BIELSK I

Ś

roda, czw artek i piątek , ostatnie dni an ty n ik o ty n o w ej „odw yków ki” przebie- i gają podobnie. P a sto r zaczyna sp o tk a­

nie od p y ta n ia: — K to spędził o sta tn ią d o b ę . bez p apierosa? K om u się udało?

Każdego dn ia je st nas w ięcej. Tylko dziew ­ czyna z w arkoczem , ta, k tó ra zostaw iła so­

bie w torebce paczkę „C aro”, zrezygnow ała. "

P rz esta ła przychodzić. Ci, któ rzy jeszcze p a ­ lą, a mim o to przychodzą, nie m a ją pow odu do stresu. P asto r przypom ina, że każdy z nas rea g u je przecież inaczej.

Je d n a z pań, k tó ra już d ru g ą dobę obyw a się bez papierosa, opow iada o sw oim z m a r­

tw ieniu. U niej w pracy, w ty m sam ym po­

koju, palą w szystkie panie. Z resztą nie bardzo jest n aw e t jjdzio w yjść na papierosa. P o w ­ strzym yw anie się od p alenia w pracy jest więc dla te j pan i koszm arem . Tw ierdzi, że praw dopodobnie długo nie w ytrzym a. P odob­

ne obawy, ale in n e j n a tu ry m a pan, k tó ry tw ierdzi, że nie paląc ty je w zastraszający m tem pie. D yżuruje przy lodówce i pod b a r ­ kiem . cc jest pow odem jego zm artw ienia.

P a sto r uśw iadam ia nam , ż<? często to bez­

czynność pcha n a s do palenia. Albo stres.

MusirrYy koniecznie nauczyć się radzić sobie inaczej. O glądam y film „Jak radzić sobie ze

4

stresem " i inne w ażne film y: o płucach i ich pracy, o b iern y m p alen iu i jego skutkach.

O statniego dn ia okazuje się. że wszyscy, poza jedną osobą, m am y za so b ą ' decyzję o zaprzestaniu palenia. P ra w ie każdy z nas po­

dejm ow ał ia w innym m om encie, ale to p rze­

cież nie m? znaczenia.

• O trzy m u jem y „Dyplom y u zn a n ia”. To oczy­

wiście elem en t zabaw y, tylk o symbol, ale...

Być może spojrzenie kiedyś na ten k a rto n ik w yw oła nieco, refleksji. P rz y n a jm n ie j u n ie ­ których. W ym ieniam y adresy, telefony. Z a ­ m ierzam y w spierać się w tru d n y c h chw ilach.

P a s to r spróbuje zaprosić nas za trzy m ie­

siące na sp otkanie z u czestnikam i n a s tę p n e ­ go k u rsu . C iekaw jest ilu z nas w y trw a. Ilu p rzyjm ie niepalenie jako now y styl życia, na

■zawsze?

Ilu p am ięta pozornie śm ieszne dośw iad­

czenie z „ s u ro w y m jajk iem . P a sto r p rz y ­ niósł je na k tóreś zajęcia. Z aproponow ał, że­

by spróbow ać... nosić przy sobie ta k ie ja jk o p am iętają c w każd y m m om encie o tym , ja k je st k ru ch e i ja k łatw o zniszczyć je b ezpo­

w rotnie. I żeby chronić je w każdym m o­

m encie jak w łasne życie. Bo zniszczonego j a j ­ k a żaden cud na św iecie nie je st w sta n ie odbudow ać — ta k ja k niem ożliw e je st, póki co. w skrzeszenie życia ludzkiego.

N iesam ow ity ek sp ery m en t z ja jk ie m m a ją ponoć za sobą... am ery k ań scy astronauci. Oni nosili przy sobie ta k ie ja jk a ’ przed lotem w Kosmos po to. by nauczyli się chronić to, co ]est najcen n iejsze — w łasne życie i zdrow ie.

PIEN IĄ D ZE DLA FILH A RM O N II

S

p o tk an ie z w ładzam i m ia sta oraz z p anem sen ato rem P iotrow skim , n a te m a t k u ltu ry w m ieście, k tó re odbyło się 19 czerw ca w F ilharm ohii, sto­

czyło się n a zagadnienie pieniędzy dla F ilharm onii. S p raw a je st pow ażna, bo F unduszu R ozw oju K u ltu ry nie bę<teie, a dochód z biletó w po k ry w a 4 p rocent kosz tów, w tym zw łaszcza kosztów ogrzew ania.

Licząc się z najgorszym , a w ięc tym , że państw o pieniędizy rrie da, należy ro z w a ­ żyć dw a w aria n ty : a) F ilh a rm o n ia pozosta je n a u trzy m an iu Zielonej G óry z ow ym sym bolicznym 4—5 procentow ym w kładem wia snym ; b) F ilh arm o n ia utrzym uje, się sam a z ja k ą ś ew entualnie pomocą G m iny (tan.

m ieszkańców m iasta). W ariant drugi w ym a gałby, aby n a czele FZ sta n ą ł przedsiętwor ca.

Fot.: K ru -K re

Cytaty

Powiązane dokumenty

cówek. Szybko puszczają w ięc obiekty dzierżawione i zm niejszają kadrą adm inistracyjną.. Mimo że w rynkow o-zde- generow anej rzeczyw istości poezja niczego nie

kto zawinił, ludzie czy niedoskonałości idei, wizji, koncepcji. Być może gdyby zwyciężyła w Niemczech czy Anglii, jak sobie w yobrażał to M arks, dzieje

nie rzeczy U rzędu M iejskiego. W interesie lokatorow zam ieszkałych przy Pl. Jego w inno się pociągnąc do odpow iedzialności. Z drow ie, nie pozwala. Stropy w

Tak przygotowane ziemniaki sma kują wspaniale z jajkiem (może być sadzone, ja jeczniea, kotlet z jaj) Doskonałym dodatkiem może być parówka lekko podsmażona

dróż może być męcząca, uważaj na swoje zdro wie i przewożone zasoby. Nie na leży wpadać w panikę, pracuj spokojnie, staraj się podołać obowiązkom, a

Uczucie zawodu będzie Ci towarzyszyło dłuższy czos, mimo, iż szybko się wyjaśni, że sprawa' nie po­.. winna dotyczyć

biorcy jak i sam ych urzędników zajmują cyeh sic prow adzeniem ew idencji. których przyszły przedsiębiorca w in ‘en przestrzegać. zupełnie niepotrzebnie, dok onrł

Idea jednocząca ludzi wszystkich narodowości i ras, będąca urzeczywistnieniem dążeń człowieka do niwelowania barier językowych.. Idea anajdująca coraz to