• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1963, nr 7-8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1963, nr 7-8"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

CHRZEŚCIJANIN

E W A N G E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

„Idźcie te d y i czyńcie u czn ia m i w s zy stk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i Ducha Ś w ięteg o “.

Ew. Sw. M at. 28. 19

„ A lbow iem nie w s ty d zę się za E w angelię C hrystuso­

wą, poniew aż je st m ocą Bożą k u zb a w ien iu każdem u w ierzącem u".

Rzym. 1, 16

Rok z a ł o ż e n i a 192 9 W a r s z a w a , l i p i e c - s i e r p i e ń 1963 Nr 7 - 8

Treść n u m e ru : O m iło sierd ziach P ańskich... — Dr T o rre y o chrzcie D uchem Ś w iętym — Pain p a trz y na serce — S adhu Suindar Singih — K ronika.

O m i ł o s i e r d z i a c h Pańskich...

,,... n a w ie k i śpiew ać będę; od naro­

du do narodu opow iadać będę u sly sw y m i praw dę T w o ją ”

Ps. 89, 2

K ażdy, k to poznał P ana, m a św iadczyć o Nim.

J a k może i gdzie może, gdy P a n pozw ala, niech zaśw iadczy o swoim Zbaw icielu.

J e s t u ty ch co spotkali się z Bogiem i p rzy ­ jęli Go do serca, w y raźn a początkowo, w e­

w n ę trz n a świadom ość i konieczność duchow a opow iedzenia innym o zbaw ieniu z łaski. I nic dziwnego, bo w yraźnie Pism o m ówi: „K to w ie­

rzy w S y n a Bożego, m a św iadectw o sam w so­

b ie“ (1 J a n a 5,10).

Cóż więc spraw ia, że okresam i całym i tu i tam żyw e św iadectw o o Ż yw ym Bogu — jakby za­

m ilkło. W ierzący zadow alają się uczęszczaniem na nabożeństw a, a i to- nie zawsze gorliw ie;

zad aw alają się tym , że jest jakiś b ra t lub b ra ­ cia, k tó rzy c zy tają im Słowo Boże i coś n a ten tem a t m ów ią. Cała praw ie uw aga sk u p ia się n a osobie usługującego (czy usługujących) zborowi. Coraz bardziej zaczyna być spraw ą najw ażniejszą sam o nabożeństw o, um iejętność i zręczność w jego p rzep ro w ad zen iu ; praw idło­

wość w ypow iedzi zaś sta je się ja k b y w ażniej­

sza od ducha w jak im została przyniesiona.

A wówczas p rak ty czn e realizow anie w życiu codziennym Słow a Bożego, k tó re je s t „duch i żyw ot", p rze staje jak b y być sp raw ą pierw szo­

rzędnej wagi, p rze staje być najw ażniejszym spraw dzianem i praw dziw ości doznaw anych przeżyć duchow ych, i najw ażniejszym św ia­

dectw em obecności Żyw ego Jezusa.

F o t . C A F .

„ K i o z b i e r a w l e c i e , g e s t s y n r o z t r o p n y ; k t o d o s y p i ą w ż n i w a , g e s t s y n p o h a ń b i e n i a “.

P rz y p . Sal. 10,5

(2)

2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7—3

W tak ie j sy tu a c ji coraz bardziej duchow ą ja ­ kość społeczności zborow ej i członków ocenia się w edług zew nętrznych objaw ów pobożności i to okazyw anej n a zgrom adzeniu, a ży­

wotność duchow ą ocenia się w edług a k ty w ­ ności organizacyjnej lub zew nętrznej dzia­

łalności; bez m ożności p rz y ty m i um ie­

jętności duchowego rozeznania treści te ­ go, co się m ów i lub czyni, a co sta je się nieraz przedm iotem chluby człow ieka lub społecz­

ności.

A tymczasem P a n m ówi tak: „N iech się nie chlubi m ąd ry z m ądrości sw ojej, i niech się nie chlubi m ocarz (mocny) z m ocy sw ojej, i niech się n ie chlubi bogaty z bogactw swoich, ale w ty m niech się chlubi kto się chlubi, że rozumie Mię i zna Mię, żem Ja jest Pan, który czynię miłosierdzie, sąd i sprawiedliwość na ziemi, bo Mi się to podoba, m ówi Pan”

(Jer. 9,23.24).

A w ięc treścią św iadectw a (bb o chlubieniu się dość tru d n o b y chyba mówić), m a być sam P an, m iłosierdzia, praw ości i św iętości pełen, a też i to jak n a m się dał poznać, i co dla! nas uczynił. Poznanie Jego w oli w sto su n k u do człow ieka (czyt. 1 Tym . 2,4), poddanie się jej, poznanie zbaw ienia z łaski i życie z Jego m i­

łosierdzia, a w szystko to ofiarow ane człowieko­

w i w Osobie Jezusa C h ry stu sa — o to tre ść św iadectw a dzieci Bożych na p rzestrzen i p ra ­ w ie 2000 lat. „A lbow iem poniew aż w m ądrości Bożej św iat nie poznał Boga przez m ądrość — upodobało się Bogu przez głupie kazanie zba­

w ić w ierzących” (1 Kor. 1,21).

Otóż to! sam poznałem Boga przez takie „głu­

pie kazan ie” ! C hw ała Panu! P raw dziw e św ia­

dectw o dzieci Bożych, zapieczętow anych Du­

chem Św iętym , ukazało mi Jezusa C hrystusa, m ojego Zbawiciela! Św iadectw o było proste (ale nie prostackie), głupie d la św iata, ale dla m nie od początku praw dziw e, bo w dzieciń­

stw ie d o tk n ął P a n m ocno m ojego serca, a m im o to oporny człow iek przez 20 przeszło lat od Niego uciekał. I nic nie m am na usp raw ie­

d liw ienie tej odporności. Poruszone sum ienie obaw iać się m usiało sądu Bożego i Jeg o sro- gości, bo skażony grzechem um ysł — zasła­

n iał przed sercem — Bożą dobroć i O jcow skie cierpliw e m iłosierdzie. Przez „m ądrość” nic m ogłem poznać takiego Boga, jakim On jest i chce być dla każdego człowieka obecnie.

Obecnie, to znaczy póki tr w a jeszcze czas, nazw any w P iśm ie Ś w iętym — „czasem łaski B ożej” , Bóg św ięty i sp raw ied liw y u kazując w dobroci Sw ojej ludziom ich sta n grzechu — objaw ia zarazem w olę Sw oją, iż „chce aby w szyscy ludzie byli zbaw ieni i k u znajom ości p raw d y przyszli” (1 Tym . 2,4) i w sk a z u je je­

dnocześnie na tę jed n ą jed y n ą „drogę, p raw dę i ży w o t” , to jest na Syna Swojego, na Jezu sa C hry stu sa — jako na Zbaw iciela. W jaki spo­

sób objaw ia i w skazuje? W skazuje p rzez dzia­

łanie D ucha Swego Św iętego, a On „tchnie kę­

dy chce” . N ajczęściej jednak przez zwykłe,

p ro ste św iadectw o ty ch k tórzy już przeżyli spotkanie z P an em Bogiem, p rzy ję li Jego łaskę i praw d ę — to jest P an a Jezu sa (Jan 1,17) do serca, to znaczy i do życia swojego.

J a osobiście nie spotkałem się z Bogiem sądu i spraw iedliw ości (bo n ie żyłbym już, jak na­

pisano: „nie u jrz y Mię człowiek, aby żyw zc- s ta ” — 2 M ojż. 33,20).

W dzięcznym Mu, iż dał mi się poznać jako Z baw iciel i rzeczyw iście zbaw ił m nie od s k u t­

ku grzechów mc ich, i nie spotkam się z Bo­

giem, jako Sędzią m oim , gdyż Ojciec — Sędzia Spraw iedliw y, osądził już grzechy m oje na B aran k u o fiarn y m — Jezusie, tam na K rzy ­ żu Golgoty.

On Bóg dobroci pełen upom inał m nie od dzieciństw a przez „głupie kazanie” dzieci Bo­

żych, p rze z pobudzanie sum ienia i przez Słowo Swoje. Jak że w iele tu znaczy m odlitw a rodzi­

ców, jak w iele znaczą m odlitw y dzieci Bożych, a też p rzy k ła d uczciwości ich życia. M iłosierny i cierpliw y Bóg, nie pozwolił zginąć grzeszniko­

wi. D ał się poznać w 33 ro k u m ego życia!

P oznałem więc osobiście Boga m iłosierdzia i łaski. Ja k ż e więc będę opow iadał innym , i z upodobaniem , o Bogu sądu i kary? Dziękuję P a n u m oiem u, że Go jak o Boga sądu i k a ry poznałem nie osobiście, ale tylko ze Słowa J e ­ go i objaw ienia. Dał m i się P a n poznać w Je zu ­ sie C h rystusie — i w iem osobiście — i p rak ­ tycznie, że Bóg jest m iłością i to tą ojcow ską

m iłością -— „długocierpliw ą”, je s t m iłosier­

dziem — „niechw iejącym się” , jest łaską — bezgraniczną. Takiego P an a Boga poznałem i znam , i takiego p ra g n ę opow iadać choć czynię to nie u m iejętn ie i takiego p rag n ą łb y m jak n a j­

w y raźn iej pokazać tym , k tórzy Go n ie znają — choć w iem , że robię to bardzo bardzo nieudol­

nie. Dlatego też jed n a k w iem o co m am się modlić.

A więc o ta k im P a n u chcę św iadczyć, jakie­

go znam osobiście, jakim mi się objaw ił w ży­

ciu moim.

P a n Bóg rzeczyw iście jest nie tylko abso­

lu tn ą m iłością, m iłosierdziem i łaską, ale też i ab solutną spraw iedliw ością, praw ością i św ię­

tością. W iele jest ró żnych cech n a tu ry Bożej, a każda je s t absolutna, to jest w najw yższym w ym iarze. A le wobec nas — ludzi, w naszych czasach łaski — objaw ia się jeszcze i chce objaw iać P an, jako Bóg Zbaw ienia, Bóg m iło­

sierdzia i łaski! Ten, K tó ry pragnących zba­

w ienia, pokoju, radości, spraw iedliw ości, pro­

wadzi do Syna, do Jezu sa C hrystusa (Jan 6,44).

Słyszy się w iele kazań o spraw iedliw ym i surow ym Bogu sąd u i k a ry , Bogu sp ra w ia ją ­ cym, że „nic nieczystego do K rólestw a Jego nie w n ijd zie” . I są to tw ierdzenia praw dziw e, a w niek tó ry ch sy tu a c jac h w Zborach, n a jb a r­

dziej m oże czasem a k tu a ln e i widocznie potrze­

ba, aby było przypom niane. Podobnie bowiem mówi i A postoł P io tr: „Przetoż nie za­

niedbam w as upom inać chociażeście u m ie ję tn i i utw ierd zen i w teraźniejszości praw dzie" (2

(3)

Tn r 7— 8 C H R Z E Ś C I J A N I N

P io tra 1,12). A le A postoł w ypełnia tu n o r ­ m a l n ą p racę b ra ta , czuw ającego n ad życiem rodziny Bożej i upom ina i przypom ina w i e ­ r z ą c y m o obow iązku w zm acniania i posila­

nia swego sta n u „pow ołania i w y b ra n ia Boże­

go” , czyli aby każde dziecko Boże rosło i uro­

sło: w m ęża doskonałego, w m iarę zupełne­

go w ieku C hrystusow ego“ (Efez. 4,13). N ato­

m iast grzesznikom , ludziom n ie znającym Bo­

ga Żyw ego i Jego Słow a — m ów ili zawsze Apostołow ie o zbaw ieniu z łaski w Jezusie C h ry stu sie U krzyżow anym i Z m artw y ch w sta­

łym. Z w iastow ali Boży pokój i żyw ot w ieczny!

P o kutę i odpuszczenie grzechów . C hw ała Panu!

I je s t to zrozum iałe. Ci bowiem , k tórzy sam i sk o rzy stali z łaski i m iłosierdzia Bożego, o trz y ­ m ali od P a n a odpuszczenie grzechów i zbaw ie­

nie, zostali też „zapieczętow ani D uchem onym Św iętym ob iecan y m ” (Efez. 1,13). Ś w iad­

czył o tym owoc działania D ucha, k tó ry m był dany im „zm ysł C hrystusow y“ (1 Kor. 2,16).

A cóż to jest ten „zm ysł C hrystusow y“ ? Pisze o ty m m. inn. Apostoł P aw eł tak: „Tego bądźcie o sobie rozum ienia, k tó re było i w C h ry stu sie Je zu sie ” (Fil. 2,5), a w w ierszu po­

przedzającym : „nie u p a tru jc ie każdy tylko co jest jego, ale każdy też co jest drugich“ . Otóż to! J a k P a n Jezus posłuszny będąc O jcu w y­

pełniał Jeg o wolę, aby człow iek mógł być zba­

wiony, ta k z kolei P a n Je zu s pozostaw ił uczniom Sw oim obow iązek pracy dla dobra człowieka, sk ład an ia św iadectw a o zbaw ieniu z łaski Bożej w Jezusie C hrystusie, a więc

„... aby b y ła kazana w Im ieniu Jego p o k u ta i odpuszczenie grzechów m iędzy w szystkim i narodam i począw szy od Je ru z a le m u ” (Łuk.

24,47).

A do w iernego, w y trw ałeg o w y p ełn ian ia służby m iłosierdzia, niezbędny je s t „zm ysł C hry stu so w y ” , zm ysł posłuszeństw a Bogu, po­

kornego usługiw ania w m iłości Bożej, to je s t w skazyw ania „siedzącym w ciem ności” , że jest św iatłość i droga zbaw ienia, k tó rą jest jedynie Jezu s C hrystus.

Skoro ta k czynił P a n Jezus, i po to w łaśnie przyszedł na św iat, aby go zbawić a nie sądzić (Jan 3,17), skoro tę wieść opow iadali A postoło­

wie, to czyż i na nas te n obow iązek nie leży?

A skoro tak, to n iety lk o na b rac iac h głoszą­

cych Słowo- Boże w Zborach, ale na każdym dziecku Bożym ta służba m iłości spoczyw a — objaw ienia słow em i czynem , iż „chce Bóg, aby wszyscy ludzie b y li zbaw ieni’. A to objaw ienie, św iadectw o, nie m a ograniczać się w yłącznie do społecznego nabożeństw a lub specjalnie organizow anej ew angelizacji, ale w łaśnie od serca d o serca m a ta w ieść o Jezusie być p o ­ dana.

O pow iedzm y więc o Jezusie takim , jakim Go osobiście poznaliśm y, opow iedzm y ty m , któ­

rzy o tak im Ż yw ym Jezusie— P rzy jacielu i Zbaw icielu grzeszników — nigdy nie słyszeli, a ty m bardziej nigdy się z N im nie spotkali.

I dlatego ta k bliskie m i są słowa tej pieśni, k tó rą ułożył jakiś gorący od m iłości brat:

„Chcę śpiew ać o m iłości Jezusa w każdy czas,

On z grzechów i upadków w yryw a codzień nas...”

Ta sam a wdzięczność i miłość k u Bogu pobudziła P salm istę tak, że z serca w yrw ało się to rad o sn e św iadectw o dzieci Bożych:

„O m iłosierdziach P ańskich na w ieki śpiew ać będę,

Od n a ro d u do n a ro d u opow iadać będę usty sw ym i p raw dę T w oją” .

Z aw ołajm y więc i m y z P salm ista, sk ładajm y żyw e św iadectw o o Jezusie C h rystusie Zbawi- w icielu grzeszników , zaśpiew ajm y donośnie o m iłosierdziu Pańskim !

brat Zdzisław

ł

Dr Torrey o chrzcie Duchem Świętym

P a sto r D onald G ee z, Londynu, d y rek to r K enley B ibie School uznany pow szechnie za a u to ry te t w dziedzinie d o k try n y zielonośw iątko­

w ej, w sw oim dziele pośw ięconym historii r u ­ chu zielonośw iątkow ego pt.: „The P entecostal M ovem ent“ (str. 4) w y raził przekonanie, że d r R.A. T o rrey pierw szy w yłożył popraw nie n aukę o chrzcie Duchem Ś w iętym jako przeżyciu, w rezultacie którego odrodzony chrześcijanin zostaje napełniony m ocą potrzebną do świadec­

tw a i służby.

D latego uw ażam y za w skazane przedstaw ie­

n ie p rzy n ajm n iej w skrócie poglądów tego w y­

bitnego teologa i ew angelisty, nie-zielonośw iąt- kowca. dotyczących ta k w ażnego zagadnienia,

jakim jest chrzest D uchem Św iętym .

P rz y okazji k ilk a słów o sam ym T o rre ‘u.

R euben A rch er T o rrey urodził się 28 stycznia 1856 ro k u w H oboken w sta n ie New Jersey, wczesne dzieciństw o zaś spędził w Brooklynie.

Rodzice jego b y li ludźm i bogobojnym i — ojciec był kongregacjonalistą, m a tk a — prezbiterianką, szczególnie gorliw ą w m odlitw ie. Torrey, po­

dobnie jak W esley, M cody i inni, jakże często w późniejszym czasie m ów ił o ty m jak w iele zawdzięcza sw ojej m atce; o ty m jak w ielki w p ły w n a jego n aw rócenie m iały m odlitw y jej w ierzącego serca. W roku 1871, w 'wieku 15 la t w stąpił T o rre y do Y ale Univeirsity. W czasie studiów n ie m iał żadnych kłopotów finansow ych, poniew aż ojciec p okryw ał w szelkie koszty. D la­

tego być m oże rzucił się T orrey w w ir w y b itn ie św ieckiego życia. G ra w k a rty , dancingi, wyścigi konne — oto jego głów ne nałogi. Posunął się bardzo daleko n a drodze grzechu. A le te n try b życia n ie przyniósł m u zadowolenia. T orrey zna­

lazł się n a sk ra ju rozpaczy. C ytujem y jego św ia­

dectw o: „B yłem niezadowolony. Znalazłem się w stan ie rozpaczliw ym . Rzuciłem się jeszcze bardziej w w ir św ieckiego życia, ale życie stało się jeszcze bardziej nieznośne. Aż w reszcie p ew ­ n ej nocy straciło dla m nie w szelki sens. W ys­

(4)

4 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7—8

koczy]em z łóżka i pobiegłem do łazienki, aby wziąć b ro ń i skończyć tę n ęd zn ą w egetację.

A le broni n ie m ogłem znaleźć. Dotychczas jes­

tem przekonany, że tam była. W tej rozpaczy rzuciłem się n a kolana, w zniosłem serce ku Bogu i powiedziałem , że jeśli Bóg zdejm ie ze m nie te n ciężar, będę głosić E w angelię“ .

Późniejsze życie T o rrey'a w skazuje n a to, że jego m odlitw a została w ysłuchana.

Po ukończeniu stu d ió w w spółpracow ał przez pew ien okres z m isją Moody'ego, później został pastorem prezb iteriań sk im w stanie Ohio. Jeśli chodzi o jego poglądy teologiczne, to hołdow ał w tym czasie prądóm teologii lib eraln ej, k tó ­ ra jak w iem y, daleka była od fundam entalizm u.

W roku 1882 zrezygnow ał ze stanow iska p a ­ sto ra i udał się n a roczne stu d ia teologiczne do Niemiec, gdzie studiow ał pod kieru n k iem takich profesorów ja k D elitzch, L u th a rd i Frank.

W czasie studiów w N iem czech pozostaw ił raz n a zaw sze sw oje lib e raln e poglądy teologiczne.

S tał się „człowiekiem jednej księgi — B iblii“, że użyjem y z w ro tu W esleya. I Biblia odtąd s ta ­ ła się dla niego Słowem Bożym.

W późniejszym okresie jego praca tak że była zw iązana z działalnością D. L. Moody'ego. Był d yrektorem Moody B ibie In stitu te, później pas­

to rem Chicago A venue C hurch. Aż w reszcie w czasie zgrom adzenia m odlitew nego w 1901 roku dożył jakiegoś dziw nego przekonania, że Bóg w zyw a go do podjęcia podróży ew angeli- zycyjnej po świecie. T orrey był posłuszny gło­

sowi Pana. I w k ró tce nadeszło z A u stralii p ie r­

w sze zaproszenie. H istoria potw ierdziła fakt, że te n profesor teologii i d y re k to r In sty tu tu B iblij­

nego był tak że w y b itn y m ew angelistą. W skazuje to n a fakt, że Bóg obdarza sw oje dzieci odpo­

wiednim darem , w chwili kiedy p o w staje po­

trzeb a tego daru.

W sw ojej książce pt. „How to b rin g m en to C h rist“ (Ja k przyprow adzać ludzi do C h rys­

tusa), o statn i rozdział poświęcił T o rrey zagad­

nieniu chrztu D uchem Św iętym , jako w y d a­

rzeniu, k tó re Ima ścisły zw iązek z p rzy p ro w a­

dzaniem ludzi do C hrystusa. „C hrzest D uchem Św iętym —4 pow iada T orrey — jest ta k w ażnym w arunkiem w zdobyw aniu dusz, że byłem zm u ­ szony poświęcić tem u zagadnieniu cały roz­

dział“.

W Dz. Ap. 1, 5; Łuk. 24, 49 (por. Dz. Ap. 1, 8) i Dz. Ap. 2, 4 uży te są trz y rodzaje o k re ś le ń :

„chrzczeni D uchem Ś w iętym ", „przyobleczeni mocą z w ysokości“ oraz „napełnieni D uchem Ś w ięty m “. R. A. T orrey je s t zdania, że przy dokładnym porów naniu ty c h m iejsc Nowego T estam entu łatw o m ożna się zorientow ać, że te w szystkie określenia dotyczą jednego i tego sam ego przeżycia, k tó re jest koniecznym w a ­ runkiem ow ocnej służby d la C hrystusa.

N astępnie przechodzi a u to r do próby ch a­

ra k te ry sty k i tego przeżycia, k tó re nazyw a chrztem Duchem św iętym . A oto jego p o g ląd : 1. Chrzest Duchem Św iętym jest działaniem

D r K . A . T o r r e y

D ucha Świętego, o k tó ry m m oże człow iek do­

kładnie wiedzieć czy go doświadczył,czy też nie.

To w y n ik a z rozkazu danego uczniom, aby pozostali w Jerozolim ie do chw ili, aż zostaną przyobleczeni m ocą D ucha Św iętego (Łuk. 24, 49 por. Dz. Ap. 1, 8). Po przeżyciu Piędziesią- tn ic y uczniow ie wiedzieli, że są gotowi do roz­

poczęcia p ra c y m isy jn e j.

2. Chrzest Duchem Św iętym jest działaniem Ducha Św iętego odrębnym od Jego działania odrodzeńczego. W skazują n a to Dz. Ap. 1, 5, gdzie P a n pow iedział uczniom : „wy będziecie ochrzczeni Duchem Św iętym po niew ielu d n iac h ” . Z Ew ang. J a n a 15,3 i 13,10 w iem y,

że uczniow ie b y li już ludźm i odrodzonym i. To w ynika także z Dz. Ap. 8,15-16, gdzie czyta­

m y o ludziach, k tó rz y w ierzyli i byli ochrzczeni wodą, ale n a k tó ry ch D uch Ś w ięty jeszcze nie zstąpił. Podobny obraz m am y rów nież w Dz.

Ap. 19,1-6, gdzie je s t m ow a o uczniach, którzy uw ierzyw szy n ie otrzym ali D ucha Świętego.

Z tego w yprow adza T orrey wniosek, że m o­

żna być odrodzonym przez D ucha Św iętego i jednocześnie n ie m ieć przeżycia chrztu D u­

chem Św iętym . T aki człow iek je s t zbaw iony, ale n ie jest jeszcze w yposażony do służby.

K ażdy w ierzący m a D ucha Św iętego (Rzym. 8,9), ale n ie każdy posiada przeżycie chrztu Ducha Św iętego (Dz. Ap. 8,12-16. 19,1-2). Jednakże każdy w ierzący m oże doznać przeżycia chrztu Duchem Św iętym .

3. Chrzest Duchem Św iętym ma zawsze związek ze świadectwem i służbą (1 Kor.

12,4-13; Dz. Ap. 1,5-3; Łuk. 24,49; Dz. Ap. 2,4;

4,8. 31; 7,55; 9,17. 20; 10,45-46; 19,6).

C hrzest D uchem Św iętym je st działalnością odrębną od działania oczyszczającego od grze­

chu. To je s t sp ra w a godna zapam iętania z wie­

r

(5)

Ńr 7— 8 C H R Z E Ś C I J A N I N 5

lu względów. A lbowiem istnieje pogląd, że gdy człowiek otrzym a chrzest D uchem Św iętym zostaje uw olniony od pokus sta re j cielesnej n a ­ tu ry . Nie m a jed n ak że w P iśm ie Św iętym sło­

wa, k tó re potw ierdzałoby te n pogląd. Jeśli przestudiujem y w szystkie m iejsca, w k tó ry ch jest m ow a o chrzcie D uchem Św iętym , zorien­

tu jem y się, że przeżycie to dotyczy zawsze w yposażenia w m oc do św iadectw a i służby.

Oczywiście, że przeżyciu te m u tow arzyszy w zrost i poziom m oralnego i duchow ego oraz zupełne poddanie się w oli Bożej, ale pierw szym i zasadniczym celem c h rz tu D uchem Św iętym , jest w yposażenie w moc do służby i św iadectw a.

N ależy (ponadto zw rócić uw agę n a to, że skutki c h rz tu D uchem Św iętym są różne. Róż­

n e u poszczególnych osób. Np. n ie każdy och­

rzczony D uchem Św iętym m oże być w y b itn y m ew angelistą lub nauczycielem . Może być udzie­

lony m u zupełnie in n y (dar.

D ary s ą różne. A le zaw sze będzie jakiś dar.

Duch Ś w ięty sam decyduje w spraw ie udzie­

lania darów .

A oto d efin icja c h rz tu D uchem Św iętym w edług n a u k i T o rrey ’a: „Chrzest Duchem Św ię­

tym — to zstąpienie Ducha Świętego na w ie­

rzącego, udzielenie mu darów, które nie są jego cechą naturalną, a które dają mu kwalifikacje do służby, do której go Bóg pow ołał“.

N a zakończenie d r Tomrey zw raca uw agę na konieczność przeżycia c h rz tu D uchem Św iętym . Jego w yw ody przed staw iają się n a stę p u ją c o : J e ­ zus polecił uczniom pozostać w Jerozolim ie do­

póki n ie zostaną „przyobleczeni m ocą z w yso­

kości“ (Łuk. 24,49). Uczniowie b y li pow ołani n a św iadków życia, śm ierci i zm artw ychw stania C hrystusa (Łuk.24,45-48. Dz. Ap. 1,22. 10,39-41).

O trzym ali do b re przygotow anie. T rzy la ta byli w szkole u najlepszego nauczy cielą — Jezusa.

N a w łasn e oczy w idzieli cuda, śm ierć, zm ar­

tw y ch w stan ie i w niebow stąpienie Jezusa. A le m ieli jeszcze jed n ą potrzebę. B yła ona ta k zasadnicza, że Jezu s n ie pozw olił rozpocząć p ra ­ cy, dopóki ta potrzeba n ie zostanie zaspokojona.

Tą p o trzebą b ył c h rzest D uchem Św iętym . P an n ie zezw olił uczniom n a rozpoczęcie ich pracy dopóki ich przygotow anie n ie zostanie p rzy p ie­

czętow ane ch rztem Ducha Świętego.

Edward Czajko

I | W Y D A W N I C T W A K O Ś C I O Ł A

II W ę d r ó w k a P i e l g r z y m a - J . B u n y a n 30.—

.11 S t r u m i e n i e n a p u s t y n i — L . C o w m a n 30.—

11 K a l e n d a r z J u b i l e u s z o w y K o ś c i o ła

H1 W i e l e i n f o r m a c j i z h i s t o r i i r u c h ó w e w a n g e l i c z n y c h t j l w P o l s c e ; l i c z n e i l u s t r a c j e ; 334 s t r o n i c e 25.—

( i M o c z w y s o k o ś c i — O s w a l d J . S m i t h 10.—

i l M ą ż , k t ó r e g o B ó g u ż y w a — O s w a l d J . S m i t h 10 —

11 P ó j d ź m y d o J e z u s a ( p o d r . d l a S z k . N i e d z . ) 10.—

11 Ś p i e w n i k P i e l g r z y m a , w y d , V , t e k s t o w e 30.—

Z a m ó w i e n i a n a p o w y ż s z ą l i t e r a t u r ę n a l e ż y k i e r o w a ć p o d I a d r e s e m : Z j e d n o c z o n y K o ś c i ó ł E w a n g e l i c z n y , W a n s z a w a ,

II A l. J e r o z o l i m s k i e 99/37

„Pan patrzy na serce...”

„R z e k ł Pan do Śam ileld: ..J a nie patrzę na to, na co p a trzy człow iek;

bo czło w iek p a trzy na to, co jest przed oczym a, ale Pan p a trzy na serce...“

1 Sam . 16,7

P a n Jezu s C hry stu s w Sw oim K azaniu na Górze pow iedział: „Błogosław ieni czystego ser­

ca, albow iem oni Boga oglądają“ (Mat. 5,8). P o ­ staw m y sobie pytanie, czym jest serce czło­

wieka?

Serce jak o o rg an ciała tłoczący krew , speł­

nia w człow ieku rolę m otoru, i od niego zależy życie i zdolność do pracy. Serce, jako sym bol w szelkich uczuć zarów no duchow yćh jak i cie­

lesnych, i złych i dobrych, n ad aje kieru n ek m y ślen iu i działaniu człow ieka. Może być czy­

ste, iszczere, lub też nieczyste, nieszczere, obłudne. P ojęcie se rc a łączy się z pojęciem woli, rozum u i sum ienia. Że Bóg odróżnia serce czyste od nieczystego, w idzim y choćby na p rzykładzie A naniasza i S afiry, k tó rzy -będąc członkam i zboru w Jerozolim ie, usiłow ali okła­

m ać i zbór i starszy ch zboru (Dz. Ap. 5, 1—10).

Ale A postoł P io tr zw raca im uw agę, że o kła­

m u jąc zbór, okłamali oni także Ducha Św ięte­

go. Serca ich — z pow odu kłam stw a wobec lu­

dzi i Boga, i z pow odu chciwości — b y ły n ie ­ czyste, i d latego zostali u k a ra n i gw ałtow ­ ną śm iercią.

N aw rócony pozornie Szym on-czarnoksiężnik przyniósł pieniądze P iotrow i i Janow i, aby od n ich o trzym ać m oc D ucha Św iętego (Dz. Ap.

8,20). Ale odpow iedź P io tra, k tó rą usłyszał, by­

ła n astęp u jąca: „Pieniądze tw o je n iech b ęd ą z tobą n a zginienie... N ie m asz w (tej rzeczy czą­

stki ani losu, gdyż serce twoje nie jest proste przed obliczem Bożym...”

K orneliusz, setn ik ro ty w łoskiej, b y ł czło­

w iekiem s z c z e r e g o serca, „pobożny i bo­

jący się Boga, z całym dom em sw oim ...” . W e­

dług św iadectw a P ism a Sw., m odlitw y jego i jałm u ż n y w stąp iły na pam ięć przed obliez- nością Bożą. M iły jest Bogu człow iek serca szczerego.

Z nane są pow szechnie słow a naszego w iesz­

cza narodow ego: „M iej serce i p a trz w serce” .

— „Miej serce dobrego syna w zględem Boga, serce m a tk i w zględem bliźniego', serce i um ysł sędziego w zględem siebie sam ego..."

Serce jest świątynią Boga (por. 1 Kor. 3,16), lub siedliskiem złych pożądliwości: „Z serca ludzkiego pochodzą złe m y śli” (Mar. 7,21). P a n Jezus, k tó ry dobrze znał serca ludzi, pow ie­

dział kiedyś: „L ud ten przybliża się do m nie u sty sw ym i i w argam i czci m nie, ale s e r c e ich dalekie jest ode M nie..“

P o staw m y sobie pytanie, dlaczego celnik zo­

sta ł b ardziej uspraw iedliw iony niż faryzeusz,

W znanej przypow ieści P ana Jezusa? (Łk.

18,9-14). '

(6)

6 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7—8

„Dwóch ludzi w y stąp iło do św iątyni, aby się modlić, jeden faryzeusz, a d ru g i celnik...” .

„Dwóch ludzi” — to jednocześnie dw ie różne klasy ludzi religijnych. Uczony faryzeusz tak m odli się z w yniosłego serca: „D ziękuje Tobie Boże, że nie jeistem jak inni ludzie, drapieżni, niespraw iedliw i, cudzołożnicy, albo jako i ten celnik...” Ze słów faryzeusza w idać, że posia­

dał pew ne cnoty, k tó re pow inien zresztą m ieć każdy chrześcijanin. I P a n Jezu s nie zganił go przecież za te zalety i dobre uczynki; przeciw ­

nie uczniom Sw oim przypom inał: „Jeżeli nie będzie spraw iedliw ość w asza obfitsza niż uczonych w Piśm ie i faryzeuszy, żadnym spo­

sobem nie w nijdziecie do K rólestw a niebie­

skiego...”

„A celnik stojąc z daleka, nie śm iał podnieść i oczu sw ych w niebo, ale bił się w p iersi swo­

je m ów iąc: Boże! bądź m iłościw m nie g rze­

sznem u!” C elnik sta n ą ł przed Bogiem z pokor­

nym sercem , podczas gdy faryzeusz nie okazał sk ru c h y za grzech; osądził n a to m ia st celnika i w szystkich in nych ludzi nie p rze strz e g ają ­ cych zakonu. In nych osądził, że są grzesznika­

mi, lecz siebie w yw yższył i uznał za sp raw ie­

dliw ego, podczas gdy Pism o pow iada: „Nie maisz spraw iedliw ego, ani jednego...”

fary zejską spraw iedliw ość dokładnie określił P a n Jezu s w Swoim o sta tn im kazaniu (w E w angelii w g M ateusza 23,28), gdzie tak p ow iada:“ Z w ierzchu zdacie się być ludziom spraw iedliw i, a le w ew n ątrz pełniście obłudy i niepraw ości“. A innym znów razem P an pow iedział: „W szelki szczep, którego nie szcze­

pił Ojciec m ój niebieski, w ykorzeniony b ę­

dzie.”

F aryzeusz ta k się m odlił: „... daję dziesię­

cinę ze w szystkiego co m am ...” A P a n Jezus pow iedział kiedyś, że daw ali dziesięcinę z m ię­

ty, anyżu i km inu, a opuszczali pow ażniejsze rzeczy w Zakonie: sąd, m iłosierdzie i w iarę.

T ak pojm ow ana spraw iedliw ość przez fary z e ­ usza, b y ła „spraw iedliw ością” obłudnika. On p rzy k ry ł m odlitw ą, sw oją obłudę i grzech. F a ­ ryzeusz m odlił się długo i chętnie w m iejscach publicznych — w synagogach i na rogach ulic, aby go ludzie w idzieli, słyszeli i podziw iali.

W idział źdźbło w oku b rata , ale n ie dostrzegał belki w sw oim oku. Je d e n z zarzutów fary z e u ­ szy wobec Jezu sa b y ł n astęp u jący : „on obcuje

i jada z celnikam i i grzesznikam i“ ! A przecież treścią zw iastow ania Jezu sa C hry stu sa były siłowa: „M iłosierdzia chcę, a n ie ofiary, bom nie przyszedł w zyw ać spraw iedliw ych, ale grzesz­

nych do p o k u ty ” (Mat. 9,13).

W m odlitw ie: „Ojcze nasz ...” pow iedziane jest: „Bądź w ola Tw oja, jako w niebie, ta k i na ziem i” ; dlatego kto odm aw ia „Ojcze nasz”

a n ie chce czynić w oli O jca, te n podobnie jak faryzeusz, m odli się obłudnie.

„Miłość, jest długo cierpliw a... nie sziuka sw oich rzeczy... nie jest poryw cza do gniew u, nie m yśli izłego” , k tó ra „nigdy nie usta je” (por.

1 Kor. 13). Dlatego chrześcijanin nie może

pójść drogą ob łu d n ej spraw iedliw ości fary z e ­ uszy, lecz stanie p rze d Bogiem w postaw ie cel­

nika i b ijąc się w piersi w y z n a : . „Boże! bądź m iłościw mnie grzesznemu”.

F aryzeusz to sym bol niena wróconego grze­

sznika, gorszącego się ze w szystkich, a którego grzechem jest zarozumiałość i pycha.

P y ch a je s t początkiem w szelkiej niepraw ości i przyw łaszcza sobie rzeczy należne Bogu, rodzi niew iarę i prow adzi do duchow ej śm ierci. P y ­ cha gnieżdżąca się w sercach spraw ia, że b ra ­ cia n ie m ogą żyć ze sobą w izgodzie i w miłości.

P y ch a rodzi zazdrość. Z pychy pochodzą „w al­

ki i zw ad y ”, o k tó ry c h m ówi Apostoł J a k u b (4,6): „Bóg się pysznym sprzeciw ia, ale pokor­

nym łaskę d a je ” .

S p raw iedliw y jest w szelki w yrok Pana, któ­

ry p a trz y na serce, bada i zna serce człowieka.

W końcow ych słow ach te j przypow ieści Jezus C h ry stu s m ówi: „Pow iadam w am , że ten (cel­

nik) odszedł uspraw iedliw iony do dom u swego więcej, niżeli tam te n (faryzeusz)“. Jak ąż ra ­ dość przeżyw a w inow ajca uspraw iedliw iony w sądzie? Celnik, k tó ry s a m się uniżył przed Bogiem, doznał poniżenia także od faryzeusza, ale przez Boga został w yw yższony, w edług tego, co P a n Jezus m ów ił: „albow iem k to się w yw yższa, będzie poniżony, a k to się poniża, będzie w yw yższony” .

Faryzeusz w yszedł ze św ią ty n i w! gorszym stanie, niż przeszedł, poniew aż swoje sum ienie obciążył grzechem p y c h y i sądu. Cechą zaś ch a ra k te ry sty c z n ą m odlitw y celnika było to, że on nikogo nie sądził — oprócz siebie!

I oto n a u k a dla nas: kto sądzi bliźniego, czę­

sto ulega podszeptom Ipychy. U spraw iedliw ie­

nie celnika m a sw oje źródło w ułaskaw ieniu, k tó re Bóg darow ał w szystkim grzesznikom w K rzy żu Jezu sa C h ry stu sa. W ty m praw dzi­

w ym sensie w szyscy jesteśm y „celnikam i”

w ted y w łaśnie, gdy w idzim y swój grzech; gdy uniżam y się przed P a n e m naszym a bliźnich zaczynam y staw iać w yżej siebie.

W łaśnie dlatego P a n Jezus skierow ał n astę­

p u jące słow a do faryzeuszy: „Celnicy i grze­

sznicy u przedzają w aś do K rólestw a Bożego” . Celnicy znaleźli się w najbliższym otoczeniu P a n a (M ateusz Ew angelista), a Zacheusza, przełożonego nad celnikam i, P a n powołał na drogę w iary , i n a z w a ł go synem A braham a.

Spośród faryzeuszy pow ołał P a n Saula, póź­

niejszego A postoła Paw ła, k tó ry ż n a tc h n ie ­ nia D ucha Św iętego napisał: „A lbow iem ser­

cem w ierzy się k u spraw iedliw ości, a u s ty w y­

znanie dzieje się k u zbaw ieniu” (Rzym. 10,10).

P salm ista w sw ojej m odlitw ie tak w yznał:

„Oto upodobałeś sobie p raw dę w e w n ętrzu ser­

ca, a w skrytości daj m i poznać m ądrość ...

Stw órz mi Boże serce czyste, a odnów w e w nę­

trz u m oim ducha stałeg o “ (Ps. 51,8.12).

N aszym w zorem jest P a n Jezus, k tó ry po­

w iedział: „Uczcie się ode M nie, bom J a cichy

(7)

Nr 7— 8 C H R Z E Ś C I J A N I N 7

i pokornego serca...” . Tę pokorę swego P an a podkreślił Apostoł P aw eł w słow ach: ,.Tego te ­ dy bądźcie o sobie rozum ienia, k tó re było w C hrystusie Jezusie..“ (Fil. 2,5), k tóry ucząc Sw oich uczniów pokory, Sam um yw ał im nogi. Jezus nigdy n ie potępił grzesznika, w przeciw ieństw ie do k ap łan ó w i faryzeuszy.

Tak jalk znał dobrze serce S am ary tan k i (Jan 4) albo M arii M agdaleny, ta k zna rów nież i twoje serce! D latego niech naszą m odlitw ą będzie m odlitw a Daw ida: ,,Panie! naucz m nie drogi Tw ojej, abym chodził w praw dzie Tw ojej a (skieruj serce m oje n a to jedno, aby się bał Im ienia Twego! Będę Ci dziękow ał Panie, Boże mój, z całego serca mego, i czcił Im ię Tw oje

w iecznie” . i

„Błogosław ieni czystego serca...“, bowiem w czystym sercu chce Bóg m ieszkać, w edług obietnicy Jezusa: ” ... do niego przyjdziem y i m ieszkanie u niego uczynim y” (Jan 14,23).

Ja k aż to cudow na obietnica — Bóg z nami i m y z Bogiem!

Nie zapom inajm y żadnego z w ezw ań i upo­

m nień Bożych, gdy docierają do naszych serc, kiedy Bóg w o ła “... daj M i serce tw o je “, gdy w tym że d u c h u A postoł P io tr naw ołuje i napo­

m ina w ierzących: „P ana Boga pośw ięcające w sercach w aszych” , i gdy M ędrzec P ański n a­

ucza: „nad w szystko, czego ludzie strzegą, strzeż serca tw ego, bo z niego żyw ot pocho­

dzi”.

Kazimierz Najmałowski

SADHU SUND AR SINGH

— ind yjski Ujyznaiuca Jezu sa Chrystusa

W „C h rz e śc ija n in ie ”, podobnie ja k i w in n y c h czasopism ach ew angelicznych, zam ieszczane b y ły już nieliczne w z m ia n k i i a rty k u ły o S ad h u S u n d a r S ing- hu, zw anym A postołem In d ii X X w ieku. P o stać to rzeczyw iście niezw ykła. Tym b ard z iej w ięc budziła w iele m yśli, o pinii, im b ard z iej odbiegła od u ta rty c h w tzw. c h rz eśc ija ń sk ich k r a ja c h i kościołach, p o g lą­

dów zarów no na ch rz eśc ija ń stw o i Kościół, ja k i życie ch rześcijań sk ie i jego tre ść , to je s t sto su n ek człow ie­

ka z B ogiem . K le r rzy m sk o -k a to lic k i oczyw iście n ie u zn a w ał S a d h u , a n i jego p ra c y ew a n g elizacy jn ej.

N ajw ięcej zaś m oże sprzeciw ów w ro d zin ie p ro te ­ sta n ck iej w y w o ła ła o so b a i d ziała ln o ść S u n d a r S ing- ha, szczególnie ze stro n y d uchow nych i teologów , będących zw o len n ik am i lib e ra ln e j teologii.

Dla nas je s t rzeczą w ty m w y p a d k u n a jw a ż n ie jsz ą , aby C zytelnikom „ C h rz eścija n in a” , k tó rzy ju ż coś czytali lu b słyszeli o S u n d a r S inghu, ja k o e w a n g eli­

ście In d ii, d o sta rc zy ć g arść w iadom ości o ty m m ężu Bożym.

N iniejszy a rty k u ł m a w ypełnić, choć w części, to w łaśn ie zad an ie i op raco w an y został n a p o d sta w ie k siążki pt. „ S u n d a r S ingh, in d y jsk i św ia d ek żyjącego C h ry stu sa ” (wyd. F r. R e in h a rd t, B azylea, 1956). A u­

to rem te j, n a jb a rd z ie j chyba w y cz e rp u ją c e j k siążk i o S adhu, je s t A. J. A ppasam y, b is k u p z K ościoła In d ii 'Południow ych, k tó ry p oznał go w czasie sw ych stu d ió w w O ksfordzie i p rz e b y w a ł z n im raz em przez pew ien czas w A nglii i F ra n c ji.

D odać należy , iż S u n d ar S ingh po zo staw ił po sobie k ilk a iniewielkiićh książeczek, w k tó ry c h z a w a rł n ie ­ k tó re sw o je p o g lą d y i przeżycia.

Być m oże, iż n ie k tó re z nich będ ziem y m ogli po d ać w „ C h rz eścija n in ie”.

1. D zieciństw o i m łodość. S u n d a r S ingh u ro d ził się — ja k p o d a ją p o p u la rn e p u b lik a c je — 3 w rz e śn ia 1889 r. w w iosce R a m p u r k /L u d h ia n a w P en d żab ie (Indie). P ochodził z zam ożnej ziem iań sk iej rodziny.

Jeg o rodzice byli w y zn a w c am i relig ii Sikhów , k tó r a łączy w so b ie n a jle p s z e e le m e n ty h in d u iz m u i isla­

m u. Z ałożycielem tego k ie ru n k u b y ł G u ru N an ak (1469— 1538). G ovind Singh (1675—1708) n a d a ł S ikhom relig ijn o -p o lity c zn ą o rg a n iz a c ję o m ilita rn y m c h a ra k ­ te rz e i b a rd z o su ro w ej d yscyplinie. W ów czas to w szyscy członkow ie p le m ie n ia S ik h ó w o trzy m ali p r a ­ wo do u ży w an ia w s p a n ia le b rzm iące g o ty tu łu „singhs”

ty. lw y. To n a p o ły m ilita rn e , n a ipoły re lig ijn e b r a ­ ctw o, o trzym ało zakaz z a jm o w a n ia się lite r a tu ­ rą h in d u isty cz n ą, ja k ró w n ież m u z u łm a ń sk ą. 'Nadto S ikhow ie zostali zobow iązani d o n ie strz y ż e n ia w ło ­ sów oraz d o n o szen ia oręża.

S u n d a r S in g h u ro d ził się w ro d zin ie Sikhów , k tó ­ r a je d n a k ż e p ie lęg n o w a ła ju ż tra d y c je hinduizm u, w czym celo w ała szczególnie jego m atk a. P o k ąp ieli ry tu a ln e j, k tó r a sta n o w iła początek k ażdego dn ia, m a tk a o d cz y ty w a ła m a łem u S u n d aro w i fra g m en ty z B h a g av a t G ita (Pieśń W zniosłego) i in n y c h pism r e ­ lig ijn y c h h induizm u. M a tk a b ard z o w cześnie też w drożyła go d o m o d litw y ii szu k an ia p o k a rm u d la d u ch a p rz e d p rz y ję c ie m w szelk ich d ó b r m a te ria l­

nych; śn ia d an ie d o sta w ał d o p ie ro p o m odlitw ie.

P rz ez p e łn ą m iłości stanow czość, z konieczności ty l­

ko u ży w a jąc k a r , zdołała uzyskać bardzo w cześnie po żą d an e w y n ik i relig ijn eg o w ychow ania. S an d h u był w dzięczny Bogu za sw o ją W spaniałą m a tk ę do ko ń ca życia; d a ł te m u n ie je d n o k ro tn ie w y ra z, już ja k o ch rz e śc ija n in , w sw oich k az an iac h . B ył w d zię­

czny B ogu za m a tk ę , k tó ra n ie u s ta ła w w y siłk a ch dotąd, aż w sączyła w jego serce m iłość i [bojaźń Bo­

ga — oczyw iście zg o d n ie z p o ję cia m i sw ojej religii.

J u ż w m łodości zdecydow ała, że S u n d a r Singh zo sta­

nie „S ad h u " — tzn. w ęd ro w n y m m nichem , m ędicem , św ię ty m m ężem . S u n d a r S ingh b ard z o w cześnie po­

z n a ł też lite r a tu r ę re lig ii sw ojej m a tk i; za je j p rz y ­ czyną W cześnie zaczął szu k ać m ą d ro śc i (Dhyana).

W sercu czuł głód p raw d y . O dw iedziny i rozm ow y z sa m o tn ik a m i-m ę d rc a m i i „w ta je m n ic zo n y m i”, nie za d o w alały go; żył w ciągłym rozczarow aniu.

W sw oich p o sz u k iw an ia ch zgłębił d odatkow o do k ­ try n ę Yoga, ale n a w e t m istrz o w sk ie opanow anie te c h n ik i m e d y ta c ji, n ie p rzy n io sło ro zw ią zan ia, k tó ­ rego szukał. N igdzie n ie m ógł znaleźć chleba, k tó r e ­ go ła k n ął. P ró b a uczynków m iło sie rd z ia w obec (bied­

nych, n ie doprow adziła te ż do p o żądanych rezultatów , n ie p rzy n io sła u p rag n io n eg o spokoju. D opiero C h ry ­ stus...

W c e lu e d u k a c ji ojciec p o sła ł go do szkoły elem en ­ ta rn e j w R a m p u r, k tó rą prow adzili am ery k ań sc y p re z b ite ria n ie . M łody S in g h całą is to tą p rz e c iw sta ­ w ia ł się c h rz e śc ija ń stw u , a zw łaszcza codziennej le k ­ tu rz e te k stó w b ib lijn y c h . S tało się to bezpośrednią przy czy n ą k o n flik tu z n auczycielem , w rez u lta c ie k tó re g o m u sia ł opuścić szkołę n a trz y m iesiące.

Je d n a k ż e św iadectw o m iłości Bożej z a w a rte na k a r ­ ta c h E w an g elii siln ie pociągało go, pom im o, że w d a l­

szym ciągu z ca łą m o cą sprzeciw iał się m-u. Doszło do tego, że ra z u pew nego, w obecności rodziców , po­

d a rł w strz ę p y E w an g elię ii w rz u c ił do ognia. A le z d n ia n a d zień w z ra s ta ł też jego n iep o k ó j. P ew n ej nocy, około, trze cie j godzinie n a d ran e m pow ziął za­

m ia r sk o ń czen ia ze sobą; był zdecydow any o d eb rać

Cytaty

Powiązane dokumenty

Może się jednak zdarzyć, że ciało zmarłego musi pozostać poza kościołem, albo natychmiast po zgonie, ze względów sanitarnych, musi być pochowane. Prawo kościelne i w

Więc tylko Boże Słowo daje moc do prow adzenia świętego życia; bez niego żaden człow iek nie może stać się święty... Lud izraelski o trzym ał

13.. Jesteś za to odpow iedzialny.. Ale ty lk o pośw ięcenie czyni ciebie efektyw nym. Nie będziesz sądzony ani nagrodzony za ilość ow o­. ców, ale za sw oje

On zgodził się aby nasze Winy obciążyły jego świętego i niew innego Syna.. Skoro Jezus za nas um arł, jesteśm y ułaskaw ieni i w olni od

Przy zam aw ianiu naszej najnowszej publikacji prosimy uprzejm ie zam aw iać cale komplety (pojedynczych egzemplarzy sprzedawać n ie będziemy), w przeciwnym bowiem

Pośw ięcenie dom u Bożego za czasów Z arobabela odbyw ało się rów nież w radosnej atm osferze (Ezdr.. B udow anie św iątyni rozpoczęto na skutek

dować niepożądaną ciążę.. Nie tylko obie stro n y cierpią z pow odu przedm ałżeńskiego stosunku, cierpią także ich rodziny. Jakże tragiczna jest sytu acja

żych zawartych w Biblii, a jednak być nowo narodzonym człowiekiem, jeśli tylko podda się pod przekształcające działanie Ducha Sw.. Jest to interpretacja