CHRZEŚCIJANIN
E W A N G E L I A — Ż Y C I E I i ! Ś ł C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R K Ę P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i Ducha Św iętego".
E w . Sw. M a t. 28. 19
„ A lb o w ie m nie wstydzę się za Ewangelię Chrystuso
wą, ponieważ jest mocą Bożą ku zbawieniu każdemu wierzącem u
R zy m . 1, 18
Rok założenia 1929 Warszawa, lip ie c -s ie r p ie ń 1964 Nr 7 - 8
T re ś ć n u m eru : Z e w le c z e n i i p r z y o b le c z e n i — S z k o ła c ie r p liw o ś c i — P ie r w s z e p rz y k a z a n ie D ek a lo g u — M ie s z k a j w Jezu sie — A b y ła w J o p p ie.., — Jest nas d w ó c h — I I O g ó ln o c h rze śc ija ń - s k ie Z g r o m a d z e n ie P o k o jo w e — A p e l do rzą d ó w , p a rla m en tó w ... — O r ę d z ie do K o ś c io łó w i c h r z e ś c ija n — K ro n ik a .
ZEWLECZEHI
PRZYOBLECZENI
„ N i e k ła m c ie je d n i p r z e c iw k o d ru g im , g d y że ś c ie z e w łe k łi c z ło w ie k a s ta reg o z u c zy n k a m i je g o , a o b le k liś c ie n o w e go, te g o k tó r y s ię o d n a w ia w zn a jom ość, p o d łu g obrazu T e g o , k tó r y g o s t w o r z y ł” .
„ P r z e t o ż p rz y o b le c z c ie , ja k o w y b r a n i B o ży , ś w ię c i i u m i
ło w a n i, w n ę trz n o ś c i m iło s ie r d z ia , d o b r o tliw o ś ć , p ok orę, c i
chość, c ie rp liw o ś ć , zn a s za ją c je d n i d ru g ic h i od p u szczają c sob ie w z a je m n ie , je ś li k to p r z e c iw kom u m a sk a rg ę ; ja k o i C h rystu s od p u śc ił — ta k i w y . A n a dto w s zy s tk o (p r z y - b le c z c ie ) m iło ść, k tó r a je s t z w ią z k ą dosk on ałości” .
K o lo s . 3,9.10.12-14
P rzy nawróceniu a zwłaszcza nowozrodze- niiu, zachodzi jeden bardzo w ażny moment, który w ielu duszom sprawia często trudiność i powoduje bój, który nie zawsze daje miejsce zupełnemu zwycięstwu łaski Bożej w sercu człowieka.
Z historii upadku pierw szych ludzi wiem y,
ż e pierwszym owocem „poznania dobrego i
złego" było to, ż e u j r z e l i s w o j ą n a g o ś ć ! Przed
tem czytamy: „ A b yli oboje nadzy, Adam i żona jego, a nie w stydzili się“ (Genesis 2,25).
Potem zaś, w stydzili się i ukryw ali swoją na
gość przed Stwórcą swoim, przed którego wzrokiem jest wszystko obnażone1, nagie.
Człowiek przez Boga stworzony na Jego obraz, był fizycznie dojrzałym, zupełnym i' doskonałym tworem. Do tego, jako przedstawi
ciel niewidzialnego! Boga w świecie w idzial
nym, materialnym był „przyobleczon y" niew in
nością, czystością, miłością, chwałą Bożą jak szatą ,poprzez którą nie można było nic zoba
czyć z tej ułomności, skazitelności i kruchości materii, z której był uczyniony, to jest z ziemi.
Duchowo zaś b ył w stanie niem owlęctwa je szcze, a dzięki posłuszeństwu i poznawaniu
Boga-Stwórcy, miał rosnąć i dojrzewać w e wnętrznie, aby stać się mężem doskonałym (duchowo) na miarę „zupełnego wieku Syna Bożego" (Efez. 4,13; 2 Piotra 1,2-4).
Niestety, odwieczny nieprzyjaciel Boga i Jego stworzenia, w tym wypadku nieprzyjaciel przedstawiciela Bożego na ziemi — człowieka, użył wszelkiej chytrości i podstępu, aby to wspaniałe, chwalebne dzieło Boga niebieskiego zacienić, a gd yb y to było możliwe, to i znie
w ażyć w i e d z ą c , że to wszystko1 w ym ie
rzone było przeciwko niemu, Aniołowi, byłe
mu nosicielowi światłości niebieskiej. Gdyby mu się nie było udało ono zwiedzenie człow ie
ka, byłby tym samym osądzony w swoim upadku...
Częstokroć słyszy się zarzut: dlaczego^ tego Pan Bóg nie przewidział i temu nie zapobiegł?
Niesłuszne to pytanie; to było przez Boga prze
widziane, a i uczynione wszystko „aby Bóg był usprawiedliwiony" w dziele Swoim (Rzym. 3,4).
Apostoł P iotr w pierwszym Liście (rozdz.
1,19.20) objawia tę tajemnicę, że Chrystus był przeznaczony już przed założeniem, świata, aby być Barankiem, a tylk o objawiony został w
czasach ostatecznych. „Lecz gdy przyszło w y pełnienie czasu, posłał Bóg Syna Swego... aby tych, którzy pod zakonem byli, wykupił, że
byśmy prawa synostwa dostąpili ... a przetoż posłał Ducha Syna Swego w serca wasze, w oła
jącego: Abba, O jcze” (Gal. 4,4-6).
Dzieła Boże są doskonałe. Bóg posławszy Sy
na Swego w postaci człowieka zrodzonego z niewiasty, będącej pod zakonem, który wprzód, i właśnie przez to, w y zb ył się chwały i dostoj
ności, którą miał u Ojca, nim jeszcze świat powstał „w yniszczył samego siebie, sam się poniżył, przyjm ując kształt niewolnika, staw- szy się podobny ludziom w e wszystkim, oprócz grzechu" (Filip. 2,4-8; Żyd. 4,15; 2,17.18).
Cóż to znaczy? TV> oznacza, że się Pan Jezus dla nas obnażył, nagim umiera na krzyżu G ol
goty, aby nasza nagość (upadek) była w Nim osądzona, usunięta, abyśm y Jego świętością, sprawiedliwością i niewinnością b yli znowu przyodziani, to jest wszyscy, którzy ujrzą s w o j ą ohydę grzechu, nagość s w o j ą przed Bogiem, i niesprawiedliwość, a ujrzawszy za
pragną złożyć s w o j ą w ł a s n ą „spraw ie
dliwość", która jest w oczach Bożych jak sza
ta splugawiona, jak łachmany. Dlatego właśnie Bóg sam, Syna swojego „za nas grzechem uczynił, abyśmy się m y stali sprawiedliwością Bożą w N im " (2 Kor. 5,(21).
Otóż święty, czysty, spraw iedliw y i niew in ny Boży Syn przyjm uje na Siebie naszą na
gość, a raczej naszą niesprawiedliwość, grzech i wszelką stąd płynącą sromotę, aiby nas, lu
dzi zaprzedanych grzechowi i diabłu, wykupić i przyw rócić nam wszystko', co nam było zra
bowane, odebrane przez upadek pierwszego człowieka (Zachariasz 3).
A le przy tym nie m ożem y jednak zapom
nieć, że każda obietnica Boża ma swój waru
nek, przez którego spełnienie, możemy stać się uczestnikami Jego obietnicy. I ta obietnica, o której m ówim y ma swój warunek, swoją cenę.
Za cenę zewleczenia starego człowieka, złożenia WBzystkiegoi, a więc: gniewu, zapalezywości, złości, bluźnierstwa, sprośnej m owy, żartów, obmowisk, kłamstwa i wszystkiego', ale to wszystkiego, co pochodzi ze starego człowieka, jest możność obleczenia się w onego człowieka
—- Jezusa Chrystusa i Jego charakter, a to jest cichość, pokora a w ięc „jako wybrani Boży, święci i umiłowani, przyobleczcie wnętrzności miłosierdzia, dobrotliwość, cierpliwość, znosze
nie się nawzajem, odpuszczenie sobie nawzajem, jeśli ma kto przeciw komu skargę, jako i Chry
stus odpuścił nam, a nadto wszystko przyoblecz
cie się w miłość” , tj. Boga samego, K tó ry sam jest Miłością, bowiem to jest „zw iązka dosko
nałości". „P rzetoż doskonałymi bądźcie w m i
łości jako' i Ojciec wasz niebieski doskonały jeist“ (Mat. 5,48). Toć są słowa Tego, który rzekł: „Jamci jest ta Droga, Prawda i Żyw ot".
To nie zakon, ani idea, czy nakaz albo ży
czenie, lecz następstwo przyjęcia warunku
Bożego ku otrzymaniu życia, jakie dane nam jest w ofierze Jezusa Chrystusa. To jest owoc Golgoty.
W końcu krótko o tym trudnym momencie, przy którym zatrzym ują się wierzący, rodzący się ze1 starego do nowego: życia w Chrystusie.
A b y się móc przyoblec, musimy się zewlec (rozebrać), to jest odłożyć wszystko, aż do sta
nu nagości, a fc* jest ten przykry, bolesny mo
ment w życiu człowieka, poprzez który, wielu nie może się dostać do tego praw dziwego sta
nu w Chrystusie. Bogactwo tej tajemnicy chwalebnej jest to: Chrystus, nadzieja (onej przyszłej) chwały w was! (Kolos. 1,26-28). A to po to, aby człowiek Boży był doskonały, ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie w yćw i
czony (Kolos. 1,28; 2 Tymot. 3,16.17).
Każdy, który pragnie dożyć gruntownej zmiany życia swego i radości z dzieła Bożego, odnowienia serca swojego;, dożyje także i tej hańby nagości swojej. Prawda, że oglądanie aromaty nagości swojjej przed Bogiem samym, nie powoduje często takiego upokorzenia, jak wobec człowieka, gdy gotów jest ktoś odkryć nagość swoją wobec innego człowieka — spo
wiednika („kapłana" w Bożym znaczeniu). A częstokroć i taką drogą prowadzi Bóg tych, którzy rzeczywiście pragną z e w 1 e c stare
go człowieka z uczynkami jego, a o b l e c s i ę w tego nowego, w Jezusa Chrystusa.
Pom iędzy jedną a drugą czynnością jest okres nagości, a to upokarza. Jeśli czego po
trzebujemy, to pokory prawdziwej, która ma cenę u Boga, a ku temiu służy nieraz, świadek zwlekania starego człowieka i przyoblekania się w now ego — w Jezusa Chrystusa.
Łukasz Pokora
Szkoła cierpliwości
„ W c ie rp liw o ś c i w a s z e j p o s ia d a jc ie dusze w a s z e ” Ł u k . 21.10
„ A lb o w ie m c ie rp liw o ś c i w a m p o trze b a , ab yście w o lę B o ż ą czy n ią c , o d n ieś li o b ie tn ic ę ”
% d . 10,36
Życie człowieka na ziemi, to poza krótkimi okresami jaśniejszymi, jest pasmem cierpień, spowodowanych grzechem. Człowiek przez swoje posłuszeństwo wobec Boga, stał się nie
wolnikiem grzechu, pożądliwości swego ciała, i ducha zła — szatana.
Dlatego więc Wszechmogący Bóg, łaskawy i miłosierny, przewidział i dał człowiekowi Zba
wiciela — Jezusa Chrystusa, a w Nim odku
pienie grzechów całej ludzkości (1 M ojż. 3,17;
Gal. 3,10).
Na tej ziemi powstał grzech pierwszego upadku człowieka, i na tej ziemi sprawione zo
stało odkupienie człowieka. Jak przez Adama przyszła śmierć, tak przez Jezusa Chrystusa — życie.
Droga do życia prowadzi przez cierpienie. In nej drogi do zbawienia nie ma: „Pon iew aż tedy Chrystus ucierpiał za nas w ciele, i w y też taż myślą bądźcie uzbrojeni11. Celem cierpienia jest w ięc duchowe udoskonalenie, uświęcenie czło
wieka. „A b y człowiek B oży był doskonały, "ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie w y ćw i
czony". A to się dzieje, gdy wypełniam y wolę Bożą. W słowie Apostoła Pawła przytoczonym na wstępie, czytamy: „...abyście w olę Bożą czyniąc, odnieśli obietnicę...11; jaką obietnicę?
Odziedziczenia żyw ota wiecznego.
Według w o li Bożej człowiek otrzym uje zba
wienie, sprawione cierpieniem Pana Jezusa; nic więc dziwnego, że śladem Pana Jezusa iść mają ci, którzy Mu ślubowali wierność i pragną być w Nim i z Nim.
Apostoł Jakub zachęca nas do cierpliwości w trudnym życiu naszym, gdy m ówi: „Przetoż bracia! bądźcie cierpliw ym i aż do przyjścia Pańskiego11, a dalej: „O to za błogosławionych mamy tych, którzy cierpieli.11 A w iem y prze
cież, że cierpieli patriarchowie Starego Testa
mentu. Cierpieli prorocy. Cierpiał nasz Pan Je
zus. Cierpieli Apostołowie. Podobnie jak i w e wszystkich wiekach wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie. Jak m ówi o tym A po
stoł Piotr: „A lb o w ie m na to też powołani jesteś
cie, ponieważ i Chrystus cierpiał za was, zosta
w iw szy wam przykład, abyście wstępowali w ślady Jego11.
Pan Jezus cierpiał za grzechy nasze; dlacze
góż w ięc nie potrafim y cierpieć za swoje włas
ne? A wspom nijm y też, co Pan Jezus powie
dział nawróconemu Saulowi: „Ja mu ukażę, jak wiele musi cierpieć dla imienia M ego11. Tu na
leżałoby o tych cierpieniach Paw łow ych prze
czytać choćby to, co zapisane jest w drugim Liście do Koryntian (11,22— 31).
Apostoł Paw eł w iele cierpiał z powodu w y znawania i świadczenia o Jezusie. W iele cier
piał i dlatego być może był wielkim Aposto
łem. N ie obiecywał też nowonawróconym ła
tw ego życia i radosnej drogi, lecz m ówił:
„...przez w iele ucisków musimy wejść do K ró lestwa Bożego11.
Ten w ierny sługa Boży miał w iele cierpli
wości dla ludzi w ogóle, a w tym i dla tych, którzy go prześladowali, którzy go nie p rzyj
mowali, dla tych, którzy go obmawiali, złość wyrządzali. Dlatego tak usilnie prosił w ierzą
cych w Kolossach, aby przyoblekli się w c i e r p l i w o ś ć .
Dlatego też nie pogardzamy cierpliwością; za
chęca nas do tego Apostoł Paweł, gdyż „jeśli cierpimy, z N im też królować będziemy; jeśli się Go zapieramy i On się nas zaprze11. W tej
„szkole cierpliwości11 nie zapominajmy tej w iel
kiej obietnicy Pana, a będzie nam ona pociechą i posileniem.
Kazim ierz Najmałowski
PIERWSZE PRZYKAZANIE DEKALOGU
K ied y Izraelici osiedlili się w Kanaanie, de
kalog zajmował już bardzo ważną pozycję w czasie w ielkiego festiwalu jesiennego — świę
ta namiotów. Każdego roku, podczas trwania święta, lud izraelski mógł odnowić społeczność z Bogiem, ów akt przym ierza zawarty m iędzy Bogiem i ludem na Synaju. Szczytowym punk
tem uroczystego święta było odczytywanie przez kapłana słów Dekalogu. W tym uroczy
stym akcie Bóg odnawiał swoje prawo do ludu.
Dekalog proklamował całkowitą zależność ludu od Boga i suwerenność Boga; stwierdzał Boże panowanie.
Pierwsze przykazanie jest przykazaniem głównym i najważniejszym. Można powiedzieć, że wszystkie inne, późniejsze, przepisy i wska
zania Zakonu są jedynie interpretacją pierw szego przykazania. A oto jego tekst: „Jam jest Pan Bóg twój, którym cię w yw iód ł z ziemi Egipskiej, z domu niewoli. N ie będziesz miał innych bogów przede mną“ (Exod. 20,2— 3).
Jeśli mamy właściwie odczytać znaczenie pierwszego przykazania, musimy potraktować poważnie zdanie wstępne: „Jam jest Pan Bóg twój, którym cię w yw iódł z ziemi Egipskiej11.
Bóg, który tutaj przemawia jest Bogiem łaski.
Powołuje się na Swój zbawczy czyn w historii
ludu; m ianowicie na wyprowadzenie ludu z nie
w oli egipskiej. To wydarzenie stanowi jedno
cześnie początek dziejów plemion izraelskich jako narodu. Przez akt wyprowadzenia ludu z niew oli objaw ił Bóg Swoją w olę zbawczą;
uw ielbił Siebie —■ to znaczy przed oczyma na
rodu objawił Swoje łaskawe panowanie w dzie
jach człowieka. Bóg jest Bogiem tworzącym historię, jest Bogiem dziejów.
Wstępne zdanie dekalogu stwierdza więc, że Bóg, który tutaj przemawia nie jest tym lub ow ym z bogów, ale jest Bogiem, który się zni
ża, aby uwolnić, aby zbawić Swój lud. Pan jest Bogiem, który w yw ołał lud izraelski „ z domu niew oli11, aby wprowadzić go na drogę wolnoś
ci, polegającej na posłuszeństwie Jego Słowu i Jego woli.
Bóg obdarzył lud wolnością, i ta wolność oznacza, że Izrael musi odseparować się zupeł
nie od kultu innych bogów. K ażdy z ludów starożytnego Wschodu miał swego boga — w istocie w iele bogów. Czasami któryś z bogów zajmował pozycję naczelną. Tak było w Egip
cie. I jak świadczy historia Izraela z okresu kanaańskiego, kult obcych bogów byw ał często pokusą dla ludu. Często Izrael skłaniał się np.
w kierunku czci Baala.
A le niektórzy znawcy Starego Testamentu twierdzą, że pierwsze przykazanie ma na myśli nie tyle bóstwa innych ludów Wschodu, jak Marduk, Isztar, Am on-Ra i in., ile te moce, z którym i Izrael miał do czynienia na codzień, jak np. duchy zmarłych, demony -— słowem te wszystkie moce, którym starożytni przypisy
w ali w iele akcji mających jakoby w p ływ na ludzkie życie.
Uwzględniając tę prawdę, łatw iej nam będzie zrozumieć dzisiaj znaczenie pierwszego przy
kazania. W łaściwe bowiem niebezpieczeństwo nie grozi nam ze strony bogów innych religii, chociaż czasem to też się zdarza. Większa bo
wiem pokusa zagraża nam od tych mocy, któ
rym ludzie są skłonni przypisywać w p ływ na życie osobiste lub bieg historii. I dlatego są skłonni oddawać im cześć boską. W komen
tarzu do Dekalogu Marcin Luter powiedział, że w pierwszym przykazaniu chodzi o to, komu człowiek ufa, na kim polega. Cytuję: „B o giem jest to, od czego winniśm y się spodzie
wać wszystkiego dobrego i do czego możemy się uciec w e wszelkich potrzebach. Tak więc, mówię, to, na czym zawisnęło tw oje serce i na czym ono polega, jest właściwie twoim Bo
giem ".
Ufność w Boga ulega zachwianiu, kiedy człowiek utrzymuje skryte stosunki z innymi mocami. W iara Starego Testamentu kładzie na to szczególny nacisk. Dlatego tak ostro wystę
puje przeciwko w ierze w duchy Szeolu, prze
ciwko zw iązkowi z demonami, przeciw w róż
bie, magii i wszelkim praktykom okultystycz
nym. Pokusa przychodząca z tej strony i za
grażająca w każdej chw ili Izraelowi, grozi nam także dzisiaj. Stary Testament uznaje te prakty
ki za grzeszne i potępia je. Wprowadza wyraźną linię podziału m iędzy Bogiem i rzeczami stwo
rzonymi.
„G d y tedy wnijdziesz do ziemi, którą da- wa Pan, Bóg tw ój tobie, nie ucz się czynić według obrzydliwości tych narodów. Niech się m iędzy wam i nie znajduje, który by prze
wodził syna swego albo córkę przez ogień;
także wieszczek, guślarz, i wróżek i czarow
nik. I czarnoksiężnik, i ten, który ma spra
wę z duchy złym i i praktykarz, i wywiadu- jący się czego od umarłych. Albow iem jest obrzydliwością Panu, każdy, któryby to czynił; bo dla tych obrzydliwości Pan, Bóg tw ój, wyrzuca te narody przed toba“ (Deut.
18,9— 12).
Oczywiście, Stary Testament nie zaprzecza istnieniu tych mocy podziemia i mocy ciem
ności. Odrzuca tylko pogląd, że dzięki ich po
średnictwu człowiek może wejść w społeczność z Bogiem, albo uzyskać poznanie Jego woli.
Moce te należą do porządku stworzenia — do istot stworzonych; lecz nie są Stwórcą. Bóg nie przybliża się do człowieka przez icłi wstawien
nictwo. Bogu upodobało się objawić Siebie w inny i bardziej bezpośredni sposób — w w yraź
nym Słowie natchnionego proroka. Przez sło
wo proroka człowiek powinien szukać oblicza Bożego. M yśl tę zawiera Deuteronomium 18,15, gdzie Bóg przemawia przez usta Mojżesza:
„Proroka z pośrodku ciebie, z braci tw ej, jakom ja jest, w*zbudzi tobie Pan, Bóg tw ój; onego słuchać będziecie".
3, MIESZKAJ W JEZUSIE, a On cię zachowa
„Ś c ig a m , a że b y m też u c h w y c ił to, na conrs te ż od C h rystu sa Jezu sa u c h y c o n y ” .
F ilip . 3,12
N iektórzy może przyznają, że mieszkanie w Jezusie jest świętym obowiązkiem i błogim przyw ilejem , a mimo to cofają się stale przed pytaniem: „C zy życie nieprzerwanej łączności ze Zbawicielem jest naprawdę m ożliw e?" M nie
mają być może, że tylko niektórzy chrześcija
nie, przeznaczeni może do szczególnych zadań, i wyposażeni w w yjątkow e możliwości, docho
dzą do takiego stanu, ale większość chrześci
jan, których czas według rozrządzenia Bożego jest zupełnie w ypełniony zadaniami życio
wym i, nie może takiego stanu osiągnąć. Im więcej słyszą o pozostaniu w Jezusie, tym bar
dziej zroizumiewają, jak wspaniały i błogosła
wiony stan musi to być, i nawet chętnie ofia
rowaliby wszystko, aby dostąpić tego błogo
sławieństwa, ale — niestety •—■ uważają siebie za zbyt słabych i małowiernych, aby kiedykol
wiek go dostąpić.
O, w y kochane dusze! Czyż nie wiecie, że to pozostawanie w Jezusie jest właśnie czymś dla
słabych, co tak bardzo potrzebne jest ich mdłości. W tej sprawie nie spotykamy się z p y
taniem Jezusa, czyśmy wykonali to lub owo dzieło, albo czyśmy dotąd prowadzili święto
b liw y żywot. Nie, mieszkanie w Jezusie polega po prostu na tym, że słaby powierza się opiece mocnego, a niew ierny rzuca się w ramiona wiernego, doskonałego i zaufania godnego Zba
wiciela. Pozostawanie w Jezusie to nie jest sprawa, którą m y mamy wykonać, jako waru
nek naszej błogości, ale jest po prostu zgodą na to, aby On mógł wszystko za nas, w nas i przez nas uczynić. Jest to coś, co On za nas czyni, jest to owoc i siła Jego zbawczej miłoś
ci. Naszą sprawą jest oddać się Jemu, zaufać Mu i oczekiwać, że On to, czego się podjął — wykona.
A właśnie tego oczekiwania, tego ufnego oparcia się na Słowie Jezusa, że w Nim jest zgotowane miejsce dla nas, tego wielu chrześci
janom brakuje. N ie zadają sobie oni tego tru
du, aby zwrócić uwagę na to, że Jezus mówi
„w e M nie", że ofiaruje Siebie Samego, jako
„stróża Izraela, który nie śpi ani drzemie", że z całą mocą Swej miłości, ofiaruje im miejsce przebywania, gdzie w p ływ Jego łaski jest da
leko silniejszy, niż ich słabość i możność zbłą
dzenia.
Kom entatorzy są zdania, że słowa te doty
czą przyjścia jednego, szczególnego P r o r o - k a ; dotyczą Jezusa Chrystusa. A le słowo to może także być rozumiane w sensie, że Izrael nigdy nie będzie pozostawiony bez proroka; że dialog, który Bóg rozpoczął ze Swoim ludem, dzięki instytucji powołanych proroków, nigdy nie zakończy się.
W m owie Mojżesza jest jedno zdanie, które w tym kontekście zasługuje na szczególną uw agę:
„R zeczy tajemne należą Panu, Bogu na
szemu, a jawne nam i synom naszym aż na
^ ie k i" (Deut. 28,29).
W yp ływ a stąd wniosek, że istnieją regiony, do których człowiek nie ma prawa wglądu; że są tajemnice, o rozwiązanie których nie pow i
nien się kusić. W iara oparta na zaufaniu Bogu, wie, że te tajemnice są w Jego rękach. „R ze czy tajemne należą Panu, Bogu naszemu1'. R ze
czy tajemne — to nie nasza sprawa. Powinniś
m y interesować się objawionym Słowem Bo
ga i Jego przykazaniami. A to Słowo jest z nami (Deut. 30,11— 14).
Pierw sze przykazanie dekalogu podkreśla wyłączność Jednego i Jedynego Boga. To pra
wo wyłączności Boga, Stary Testament pod
kreśla w słowach: gorliwość, żarliwość, za
zdrość, zawiść. Bóg jest Bogiem zawistnym, zawistnym o Swoją chwałę. Dowodzi tego fakt, że objawienie starotestamentowe zwiastuje o Bogu, który nie jest jakąś neutralną nieosobo- wą mocą, jak np. zasada świata lub siła natury.
Bóg jest Bogiem osobowej woli. Bóg — to Oso
ba i Wola.
Prorok Ozeasz na przykładzie swojego nie
udanego małżeństwa powiada, że Bóg jest tak zazdrosny, jak narzeczony lub mąż. Dla czło
wieka ma On być Jedynym Bogiem. Bóg nie może tolerować podziału Sw ojej czci z żadną inną mocą na świecie. Bóg jedynie ma być ośrodkiem miłości człowieka, czci i nabożeń
stwa. I gdy Izrael zapominał o swej powinnoś
ci, w ted y za pośrednictwem proroków Bóg na
w oływ ał do nawrócenia. W ciągu stuleci mężo
w ie Boży w zyw a li lud oraz przywódców ludu do pozostania po stronie Pana.
Oto słowa, które wypow iedział Jozue w cza
sie zgromadzenia w Sychem:
„P rzetoż teraz bójcie się Pana, a służcie mu w doskonałości i w prawdzie, a znieście bogi, którym służyli ojcowie wasi za rzeką, i w Egip
cie, a służcie Panu“ (Joz. 24,14).
Ten głos rozbrzmiewał także na Karmelu w czasie rozprawy z prorokami Baala: „ A przystąpiwszy Eliasz do wszystkiego ludu, rzekł: I długoż będziecie chramać na obie stro
ny? Jeśli Pan jest Bogiem, idźcie za nim1' (1 Król. 18,21). Ta prawda najwyraźniej może została oddana w słowie z księgi Izajasza: „Ja Pan, to jest imię moje, a chwały m ojej nie dam innemu" (42,8).
Prorocy, jako natchnieni zwiastunowie Słowa Bożego często prowadzili ostre kampanie prze
ciw kultowi innych bogów. W ystępowali także przeciw sojuszom Izraela z sąsiednimi mocar
stwami widząc w nich brak zaufania do Boga żywego.
Edward Czajko
Ich pojęcie o drodze łaski Bożej jest mniej więcej następujące: rozumieją, że ich nawró
cenie i usprawiedliwienie było dziełem Bożym, ale wobec tego teraz z wdzięczności ku Bogu jest ich obowiązkiem żyć po chrześcijańsku i naśladować Go. Zawsze w ięc wysuwa się ta myśl, że oni muszą wykonać jakieś dzieło, a choć proszą o pomoc, to jednak to jest i c h dzieło. Dlatego stale upadają i tracą odwagę, a ich zwątpienie pomnaża tylko ich bezsilność.
A le to nie jest tak, zmęczona i utrapiona duszo, przecież to Jezus był, który cię pocią
gnął, mówiąc: „P ó jd ź", i Ten, który cię chce przy Sobie zatrzymać, mówiąc: „pozostań", to też nie kto inny, ale Jezus. Od N iego i z Jego łaski pochodzi zarówno przyjście tw oje jak i pozostanie. Słowo „p ójd ź", które usłyszałeś, rozważałeś i przyjąłeś, było słowem miłości, które cię pociągnęło jak powrozem, tak samo jak i słowo „pozostań", „m ieszkaj", które cię trzymają i wiążą ze sobą. G dyby tylko dusza chciała znaleźć czas, aby słuchać głosu Jezusa.
„W e M n ie" — • m ówi On — „jest tw oje m iej
sce, w Moich wszechmocnych ramionach. Ja, który cię tak gorąco miłuję, wołam: pozostań w e Mnie; możesz M i zupełnie zaufać". Tak, kiedy głos Jezusa dotrze do duszy i tam zosta
nie, to nie może zabraknąć odpowiedzi: „Tak,
Zbawicielu, w Tobie mogę, w Tobie chcę pozo
stać".
„M ieszkajcież w e M n ie" — to nie są słowa Zakonu Mojżeszowego, któreby żądały czegoś od grzesznego człowieka, czegoby on nie mógł wykonać. Słowa te są przykazaniem miłości, które w sobie kryją i obietnicę. Zagłębij się w nią, a wszelkie uczucie ciężaru, obawy, zwątpienia zniknie i kiedy usłyszysz słowa o pozostaniu w Jezusie, pierwszą myślą tw oją będzie, że to szczęście, błogosławieństwo, że są one dla ciebie, i są powodem w ielkiej pociechy.
N ie jesteś pod zakonem z jego nieugiętym:
„musisz", ale pod łaską, która czyni, że nie musisz ty czynić, ale w ierzyć temu, co Jezus dla ciebie uczynił. A jeżeli ktoś zwróci słuszną uwagę, że przecież i m y musimy coś uczynić, to odpowiedź brzmi: „Nasza praca i działanie jest tylko o w o c e m pracy Jezusa w nas".
K ied y dusza zupełnie się uciszy i tylko w tym odpoczywa i na to patrzy, co Jezus czyni, to dopiero w tedy zostanie pobudzona do najżyw szej czynności, to w tedy jej praca będzie naj
pożyteczniejsza, ponieważ wie, że to On czyni.
Im więcej poznamy, że w tym słowie: „w e M nie", zawarta jest potężnie pobudzająca moc miłości, schylającej się ku nam, aby nas pod
nieść i zatrzymać, tym więcej powstaje w nas pragnienie, aby w Nim pozostać.
A BYŁA W JOPPIE...
„...n ie k tó ra u czen n ica, im ie n ie m T a b ita , k tó r a w y ło ż y w s z y , z o w ie się B o rk a , ta b y ła p ełn a d o b ry c h u c zy n k ó w i ja łm u żn y , k tó r e c z y n iła ”
D z. A p . 9,36
Gromadka dzieci Bożych w Lyddzie przeżyła strapienie, gdy odwołał Pan z ich grona jedną siostrę. Smucili się z powodu zgonu jednej, młodej zapewne, niewiasty. Zabrakło Tabity, inaczej Dorki. Strapienie było wielkie, gdyż Zbór wysłał dwóch braci do pobliskiej Joppy, aby dla pociechy zaprosili przebywającego tam Apostoła Piotra do odwiedzenia Lyddy.
Piotr rzeczywiście przyszedł i dzięki temu mamy opisane wydarzenie, którego bogata treść jest aktualna i w dzisiejszym czasie. W ie
m y z Pisma Świętego, że po przybyciu do L yd dy, Apostoł P iotr został zaprowadzony do do
mu żałoby, w którym leżała zmarła siostra T a
bita. Piotr wysłuchał licznych żałosnych opo
wieści o życiu i zaletach Tabity, a gdy wysłu
chał, uczynił coś, co jest dla nas zapisanym świadectwem naśladowania Pana Jezusa przez Jego uczniów, i obecności Pana wśród tych, którzy Go miłują i naśladują. Oto Piotr, jak jego Mistrz niegdyś, wyprasza z sali w której leży martwa Tabita, wszystkie zawodzące i pła
czące w dow y, i zostawszy sam począł się mo
dlić, a następnie prostym, ale pełnym mocy i miłości Bożej wezwaniem : „Tabito, w stań!" -—
zwraca się do zgasłej siostry.
Na to wezwanie Tabita otw iera oczy, ,,...i ujrzawszy Piotra, usiadła” . P iotr podając jej rę
kę podnosi ją z łoża, i wówczas dopiero w zyw a
Ścisły związek tego, co Jezus czyni z tym, co nam pozostaje do wykonania, jest cudownie w yrażony w słowach Apostoła Paw ła: ,,Ścigam, ażbym też uchwycił to, na com też od Chrystu
sa Jezusa uchwycony". Ponieważ wiedział, żc go uchwycił potężny i w iern y Jezus po to, aby go uczynić jedno z Sobą, dlatego też i on pra
cował jak najwięcej, aby otrzymać kosztowną nagrodę.
Wiara, doświadczenie i mocna pewność: „Je
zus mnie uchwycił", dawały mu odwagę i siłę, aby „ścigać" i „uchw ycić" to, na co został
„uchwycony". Każde nowe spojrzenie na w y soki cel, dla którego go „Jezus uchwycił", po
budzało go na nowo, aby nie tylko iść, ale biec do tego najwyższego szczytu.
To wyrażenie Apostoła Pawła i jego zasto
sowanie do życia, chrześcijańskiego będzie mo
że nam najłatwiej zrozumiałe, jeżeli wyobra
zimy sobie ojca, pomagającego swemu dziecku przy wspinaniu się na stromą skałę. Ojciec stoi na górze i uchwycił syna za rękę, aby go po
ciągnąć do góry. Wskazuje mu miejsce, do któ
rego chce mu pomóc dostać się. Skok byłby za ryzykow ny i za wysoki, gdyby dziecko było samo, ale ręka ojcowska jest dla niego rękoj
mią, dlatego skacze, aby osiągnąć miejsce, dia
braci i wdowy, oddając w ich ręce opłakiwaną, zmartwychwzbudzoną Tabitę.
Czemuż to wydarzenie jest tak szczególne, że znalazło się dla niego miejsce w Piśmie Świę
tym, które przecież jest pokarmem ludu Bożego.
M ogłoby zdawać się, że najbardziej godnym uwagi powodem tego, jest fakt okazania się mocy Bożej w usłudze człowieka, będącego po
słusznym narzędziem działania Ducha Święte
go, a więc fakt ożywienia martwego człowieka.
A le podobny fakt w ydarzył się i w Troadzie, gdy Apostoł Paw eł usłużył młodzieńcowi, który zabił się zleciawszy z okna sali zborowej, znaj
dującej się na trzecim piętrze. A le poza tym zapisanym świadectwem działania mocy Bożej, niczego nie m ożem y dowiedzieć się o tym zmar
łym młodzieńcu, jak tylko to, że zwał się Eu- tychus, i że zasnął w czasie długiej przemowy Pawła. A w ięc nic szczególnego lub charakte- systycznego, coby wyjaśniało powód tak potęż
nej interwencji mocy Bożej.
Z Tabitą zaś zupełnie jest inna historia. P rze
de wszystkim dowiadujemy się o tej siostrze w iele dobrych rzeczy. A więc, że „b yła pełna dobrych uczynków i jałmużny..." A to mówi bard,zo wiele. N ie każdy bowiem człowiek w ie
rzący może cieszyć się taką opinią ogółu.
Co do jałmużny, to jest zrozumiała sprawa.
A le jakież to b yły te dobre uczynki? O wszyst
kich nie wiem y, ale o niektórych możemy do
wiedzieć się z tych pięciu wierszy D ziejów Apostolskich (9,36— 41), i to takich uczynków, które do pewnego stopnia mogą uzasadnić dzia
łanie ożyw iającej mocy Bożej.
osiągnięcia którego ojciec go uchwycił. Jest to w ięc siła ojca, która go ochrania, która mu na
daje rozpęd i zachęca go do wytężenia wszyst
kich swych sił.
To iest stosunek miedzy Jezusem a tobą, sła
be, drżące dziecko! N ajpierw zwróć swe oko na cel, dla osiągnięcia którego On cię uchwycił.
Celem tym jest nie mniej, nie więcej, tylko ży
cie stałej, nieprzerwanej społeczności z Nim Sa
mym, a do tego chce ci pomóc. Wszystko, coś dotąd otrzymał — przebaczenie i pokój, Ducha Świętego i Jego dary łaski — wszystko to jest tylko przygotowaniem do tego celu; a wszystko to, co ci jest obiecane w przyszłości, świętość, owocność i wieczna chwała, jest naturalnym w pływ em życia w społeczności z Jezusem. P o łączenie z Nim, i przez N iego z Ojcem, to jest najw yższy cel w pracy Jezusa z nami. Zwróć tylko wzrok swój Nań, patrz uważnie, a stanie się ci to jasne: „T y m celem, do którego Jezus chce mnie doprowadzić, to właśnie to, abym mieszkał w N im ".
Jeżeli tę myśl zrozumiałeś, to daj miejsce jeszcze jednej w swym sercu: „Jezus mnie uchwycił, a Jego wieczysta moc, która mnie uchwyciła, prowadzi mnie teraz do tego m iej
sca, w którym mnie chce m ieć". Patrz w ięc na
Otóż dowiadujem y się, że Tabita szyła odzież i dla wdów, i to odzież kompletną, to jest za
równo suknie, jak i płaszcze, „które im Dorka robiła, póki była z nim i".
A w ięc Tabita umiała szyć, była — być może
— krawcową. A le nie była zw ykłą krawcową.
Była to taka krawcowa, która ubierała w d o- w y. Cóż w ięc w tym szczególnego? Przecież i dziś są w dow y, i dziś ubierają się, krawcowe im szyją różne ubiory. A le czy, gdy dziś kraw
cowa umrze, to płaczą bardzo jej klientki? W dzisiejszym czasie klientki raczej płaczą z po
wodu żyjących krawcowych, a to z powodu złego wykonania zleconej im pracy, lub i w y górowanej zapłaty, której żądają.
A w Lyddzie — płacz w dów był powszechny, a smutek ogarnął i braci zborowych. Jaka więc przyczyna tego żalu i łez?
W tej przyczynie istnieje też uzasadnienie faktu, że to imię zostało nam przekazane wraz z opisem szczególnych okoliczności.
Zbór v/ Lyddzie miał liczne w dow y, a T a
bita je ubierała. W spom nijm y przy tym, że podówczas stanowisko społeczne kobiet było inne niż dziś, a w d ów w szczególności. Póki miała męża, on dbał o jej utrzymanie, i on opie
kował się nią. G dy męża zabrakło, a rodzina była biedna lub je j brakowało, wdowa najczęś
ciej znajdowała się w bardzo trudnej sytuacji materialnej, tym bardziej, że albo miała liczne dziatki do wychowania, albo gdy b yły już do
rosłe — nie zawsze chciały lub m ogły zapew
nić starej matce utrzymanie. Emerytur lub rent wdowich — nie znano wówczas.
Świadectwa tych trudności czytam y w D zie
jach i Listach Apostolskich (Dz. 6,1; 1 Tym . 5,3;
Jak 1,27).
Stąd też niejeden zbór miał trudności ducho
we, będące w ynikiem niedostatecznej opieki materialnej nad wdowami, którą nakazywało już i Praw o Mojżeszowe.
Zbór w Lyddzie nie miał z tą sprawą zbyt wielkiego kłopotu, gdyż znalazła się siostra, która posłuszna będąc Bogu, serdecznie usługi
wała ubogim.
Można sądzić, że Tabita była solidną kraw cową i raczej tanio szyjącą. A le takim służeb
nicom Bóg pomaga, i zapewne Tabita miała ty le klienteli, że z zarobionych pieniędzy mogła wypełniać hojnie przykazanie miłosierdzia.
W Lyddzie zabrakło jednego dnia tej właś
nie niewiasty, dzięki której w d ow y b yły odzia
ne, a zapewne i głodu nie cierpiały, a bracia zborowi m ieli możliwość więcej zajmować się sprawami duchowymi, mając mniej kłopotów materialnej natury. I otóż ze śmiercią Tabity, wszystkie te trudności nagle przyszły do głosu.
Oczywiście nie tylko to było powodem tak powszechnego żalu w Zborze. N iew ątpliw ie Ta
bita miała w iele i innych zalet osobistych i cech charakteru, które sprawiły, że była łubia
na bardzo.
I teraz popatrzmy: gdy zabrakło Tabity, gdy Zbór Jezusowy był zasmucony i stanął wobec poważnych bardzo trudności moralnej i mate
rialnej natury, w ejrzał Pan, Głowa Kościoła, na tę sytuację. On to sprawił, że bracia posta
now ili zaprosić Apostoła, który akurat był nie
daleko. Pan to sprawił, że napełnił Piotra i światłem i mocą, i gdy nie było widocznie in
nej drogi zapewnienia wdowom skutecznej po
mocy — Pan dla w d ów uczynił cud przez Swe
go sługę. Podobnie, jak i w Starym Testamen
cie pomagał wdowom przez Swych proroków.
Jezusa, patrz na Jego miłość promieniejącą z Jego oczu, i która cię pyta, czy Mu chcesz za
ufać. że On cie strzec będzie, przecież to On cie szukał, znalazł i pociągnął do Siebie. Patrz na „ram ię m ocy" i powiedz teraz, czyż nie masz wszelkich pow odów ku temu, aby spo
kojnie spolegać na Nim, K tó ry może cię za
chować w Sobie?
Jeżeli pomyślisz o tym, jak wwsoki On cel ci wskazuje, ten właśnie, dla którego cię uchwycił, jeżeli w zrok swój skierujesz na To
go, który cię trzym a i czeka, abyś pozw olił Mu dać ci potrzebną moc, to — jak wspomniany przed chwilą chłopiec — powiedz teraz, czy nie zechciałbyś dziś uczynić tego „skoku" i wznieść sie do błogiego żyw ota w Jezusie? Tak, roz
pocznij zaraz, teraz! M ów : „O , mój Jezu, który m i rozkazujesz, abym pozostał w Tobie — kie
dy to Sam bierzesz na Siebie, aby podnieść mnie do tego wysokiego celu i tam utrzymać, to chcę spróbować; drżąc, ale jednak ufając Ci, pragnę powiedzieć: Jezu! pozostaję w T o bie",
M ój kochany, ty który wraz ze mną ukryć się chcesz w Panu Jezusie, znajdź trochę cza
su, aby być sam na sam z Jezusem, a wtedy powiedz Mu to wszystko, Byłoby to zuchwal
stwem mówić o pozostawaniu w Jezusie tylko po to, aby w yw ołać u ciebie tylko przyjemne wrażenie; nie o to chodzi., chodzi o to, aby prawda Boża została natychmiast zamieniona w czyn i życie. O, oddaj się dziś kochanemu Zbawcy, aby uczynić to jedno, czego od ciebie żąda. W ydaj siebie samego, aby pozostać w Nim. On dokona tego dzieła w tobie; możesz tego oczekiwać od Niego, że cię zachowa w So
bie i w ufności.
A gdyby znowu w yłon iły się jakieś wątpli
wości, albo jakiś upadek doprowadził cię do rozpaczy, to pomyśl o tym, w czym P aw eł zna
lazł moc dla siebie: „Zostałem uchwycony przez Jezusa Chrystusa". W tej pewności le ży źród
ło siły; stąd możesz popatrzeć na cel, na który zwrócone jest serce Jezusa, na który i tw oje serce może być zwrócone. W tym znajdziesz wzmocnienie tw ego zaufania, że Ten, który rozpoczął w tobie dobrą sprawę, Ten jej także dokona. W tym zaufaniu nabędziesz odwagi, aby dzień po dniu na nowo powtarzać: „Ści
gam, abym uchwycił to, na com od Jezusa Chrystusa jest uchwycony". Dlatego też, że Sam Jezus mnie uchwycił, i ponieważ mnie strzeże, dlatego odważam się powiedzieć: „M ój Zbawicielu, pozostaję w Tobie". A. Murray
Ten sam wieczny Pan, Wszechmogący i dobro
tliw y Bóg: „w d o w ie i sierotce pomaga". Pom ógł i tej wiernej gromadce dzieci Bożych w L yd dzie i przyw rócił wdowom kochającą opiekun
kę, a zborowi — wierną siostrę. G dy nie było innej drogi, Pan uczynił cud, bo Tabita była potrzebna tam, i była i jest potrzebna nam, ja
ko świadectwo, nauka i przykład.
Czyż bowiem Zbory nasze, i w naszych cza
sach, nie odczuwają braku Tabity, lub Tabit?
Czy społeczność ludu Bożego nie odczuwa bra
ku sióstr i braci, w szczególności młodych, któ- rzyby m ogli i chcieli wypełniać w iele posług, których brak w zborach odczuwa się nader
dotkliwie. M ówiąc przykładowo istnieje prze
cież znana sytuacja, że kościelny Dom Starców nie ma od w ielu lat kierownika lub kierowniczki, którzyby m ogli całkowicie poświęcić się dla tej trudnej, ale bardzo potrzebnej i błogosławionej służby. Najodpowiedniejsze do tych wszelkich trudnych i ciężkich pracy b yłyby osoby młode lub w średnim wieku. A le ich brak. Brak ży
w ych Tabit w zborach, lub jest ich za mało.
Lydda posłała po Piotra do Joppy. Gdzie i po kogo m y posyłamy? A może już nie odczu
w am y ich braku?
b rat Zdzisław
JEST NAS D W Ó C H
(dokończenie)
Z a jrz y jm y do wojskowego szpitala polow e- go. A jest to czas w ojny. Co tam zobaczymy?
Łóżka i ludzi, ludzi i łóżka, boleść i wzdycha
nia, więcej lub m n ie j życia, i śmierć, zbiera
jącą obfite żniwo. Jednego dnia przybył tam o ficer w randze kapitana. Skoro tylko wszedł, z ust dyżurnego lekarza wyrwał się radosny okrzyk i już za chwilą ściskali się obaj przyja
cielsko. Jadą właśnie do domu na urlop, rzekł kapitan, a że w drodze dowiedziałem się, iż tu jesteś, więc wstąpiłem, żeby cię zobaczyć.
Pięknie z tw ojej strony — odrzekł lekarz i dodał -— świetnie wyglądasz, widocznie w o j
na ci służy.
Kapitan śm iejąc się, odparł: M ylisz się, to nie wojna m i służy, lecz pokój.
Pokój? zdziwił się lekarz — jaki pokój?
przecież jeszcze nie widać go nigdzie.
A jednak p ok ój —• odparł oficer, kładąc rę kę na sercu. Pamiętasz, jak byłem zawsze roz
targniony i niespokojny? I oto wśród najw ię
kszych burz, wewnętrznych i zewnętrznych, dusza moja znalazła pokój.
Ze zdziwieniem spojrzał lekarz w jasne oczy mówiącego. W ty m m om encie przybiegła pie
lęgniarka: Panie doktorze, umiera, a pan ż y czył sobie być obecny.
Tak, tak — odrzekł lekarz i odszedł na chwilę z pielęgniarką. W krótce jednak wrócił.
Mam y szczególny przynadek — opowiadał — leży u nas żołnierz, jeszcze chłopiec, bardzo zoycieńczony. Ten młody żywot jest tak twar
dy, że godzinę lub dwie może jeszcze przeży
je. Szkoda go. Twarz ładna, jak obrazek, ale
z jego umysłem jest coś nie w porządku. Sta
le powtarza, że nie jest sam, że są dwaj...
Przy tych słowach oficer zrobił gwałtowny ruch, jakby chciał iść gdzieś.
M ogę go widzieć? — zapytał. Owszem — odrzekł lekarz, i poszli razem między rzędami leżących rannych do miejsca, gdzie blady, wy
cieńczony, z oczyma głęboko zapadłymi, leżał K arol.
Lekarz wziął bezwładną rękę i zbadał puls.
Jak powiedziałem, jedną, najw yżej dwie g o dziny jeszcze — szepnął. C hory ani drgnął.
Słuchaj, czy wolno tu zaśpiewać? — nieo- czekiwanie oficer zapytał lekarza.
Owszem, można wzdychać, narzekać, żyć, umierać, można i śpiewać! Po tych słowach, ku zdziwieniu wszystkich, oficer zaczął śpie- wać. Była to ta wymarzona pieśń, o k tórej śnił K arol, pieśń, wyrażaja,ca podziw dla w iel
k ie j Bożej mocy, miłosierdzia i łaski; pieśń, tchnąca pokojem, i tryskająca wdzięcznością i szczęściem, że w tym uńelkim i pełnym chwa
ły Bogu, słaby człowiek znajduje dla siebie wszystko. „Jest nas dwóch”, brzmiało radoś
nie w każdej zwrotce.
Podczas tego śpiewu, coś zawitało do tego świata boleści w ty m szpitalu. Coś, jakby tę sknota za tym , aby m óc tego Boga nazwać swoim przyjacielem . W bezwładnie leżące cia
ło Karola, jakby wstąpiło znowu życie. O tw o
rzył oczy, z wysiłkiem potarł czoło, widać by
ło , że jest bardzo wzruszony. Panie kapita
nie... wyszeptał, kiedy ucichł ś]cfiew. To pan?
— i ta pieśń? O! dziękuję! A le prżecież pan
wtedy powiedział, że pan nie chce, że nip m o
że..., a teraz jednak tę pieśń właśnie... Czy to świadczy, że... że...
To znaczy... że jesteśmy już dwaj, chłopcze, a to jest m oja radość. Pow inieneś i ty śpie
wać, wstać i śpiewać ze mną. To mówiąc o fi
cer wziął słabe ręce Karola w swoje mocne dłonie, i szczerze je uścisnął
Przyjacielu, szeptał lekarz, co ty robisz?
M iej wzgląd na jego stan, przecież zabijesz go!
O, nie! zobaczysz, że nie; oni są rzeczywiście dwaj, a ten „d ru g i” jest „Zm artw ychw stanie i Ż y w ot” , prazoda Karolu?
Blada twarz chłopca, zarumieniła się tylko w odpowiedzi i rozlała się po n iej wielka ra
dość.
A teraz powiedz m i, proszę, to kilka godzin później m ów ił lekarz do kapitana, powiedz m i proszę, co to wszystko znaczy? Tymczasem zaś pow iem ci, że ten chłopiec żyje i b;ędzie żyć. N ie wierzę w cuda, ale to, co się stało z nim , jest dla m nie w ięcej, niż zagadką. Chcę wyjaśnień. I dowiedział się!
I tak o zmierzchu, tegoż wieczora, w odle
głym zakątku wśród drzew, dokąd nie dolaty
wały odgłosy ze szpitala, gdzie wiatr w kona
rach drzew szumiał i gwiazdy przez liście przeświecały, kapitan w gorących słowach wyjaśnił przyjacielow i, jakie to cuda mogą się dziać, kiedy przez ten świat idzie człowiek nie sam, ale w najlepszej harm onii idzie czło
wiek z B ogiem razem — „ci dwaj” .
z czeskiego tłum . B. K u rek
II Ogólnochrześcijańskie Zgromadzenie Pokojowe
Praga, 287VI-3.VII.1964 r.
P o ra z d ru g i ju ż z je c h a li się do P r a g i d e le g a c i i o b s e r w a to r z y w lic z b ie d o ch o d zą c ej do tysiąca, i z ok o ło 60 k r a jó w w s z y s tk ic h k o n ty n e n tó w , a b y zasiąść w s p ó l
nie do o b ra d p o ś w ię c o n y c h ta k o b ecn ie ak tu a ln em u p ro b le m o w i, ja k im je s t z a p e w n ie n ie p o k o ju na ś w iecie.
W p o ró w n a n iu do p ie r w s z e g o Z g ro m a d ze n ia , k tó r e o d b y ło się w 1961 r. r ó w n ie ż w P ra d z e , p r z y b y ło o b e c n ie zn a c zn ie w ię c e j d e le g a tó w (w 1961 r. — ok. 600) i z w ię k s z e j ilo ś c i k r a jó w (w 1961 — 37). Ś w ia d c z y to w y r a ź n ie z a r ó w n o o a k tu a ln o śc i s p ra w y , ja k i w z r a s ta ją c y m k rę g u za in te re s o w a n ia .
Jak w ia d o m o na cze le te g o ruchu w a lk i o p o k ó j, stoi od p o czą tk u p o w s ze c h n ie zn a n y i s za n o w a n y
p ro f. J. H ro m a d k a , d zie k a n w y d z ia łu te o lo g ii p r o te sta n ck ie j na u n iw e rs y te c ie w P ra d z e. W y r a z e m uzn a
n ia d la je g o p ra c y b y ło je d n o m y ś ln e p o w ie r z e n ie m u d a lsze g o p r z e w o d n ic tw a K o n fe r e n c ji.
W K o n fe r e n c ji b ra ła u d zia ł n ie lic zn a d e le g a c ja p o l
ska, w k tó r e j naszą sp ołeczn ość r e p r e z e n to w a ł br. S ta n is ła w K r a k ie w ic z .
J ed n y m z r e z u lta tó w o b ra d K o n fe r e n c ji b y ło u c h w a le n ie „ O r ę d z ia do K o ś c io łó w i ch rze ś c ija n ” o ra z „ A p e lu do rzą d ó w , p a r la m e n tó w i m ia ro d a n y c h osobistości w ś w ie c ie ” , k tó r e w r a z z p ra są k o ś c io łó w ek u m en iczn ych , je d n o c ze ś n ie za m ies zcza m y.
A P E L
do rządów, parlamentów i miarodajnych osobistości w świecie
M y d u ch o w n i, te o lo d z y i lu d z ie ś w ie c c y z K o ś c io łó w w w ie lu k ra ja c h w s z y s tk ic h k o n ty n e n tó w , z e b ra w s zy się w dniach 28 c z e r w c a — 3 lip c a 1964 r.
na I I O g ó ln o c h rze ś c ija ń s k im Z g r o m a d z e n iu P o k o jo w y m w P ra d z e , p od h asłem — „ P r z y m ie r z e B o że to ży c ie i p o k ó j” , z w r a c a m y się n in ie js z y m do r zą d ó w w s zy s tk ich n a ro d ó w : '
Jesteśm y w d z ię c z n i za to, że w osta tn ich la ta ch c o raz w ię c e j lu d zi ze w s z y s tk ic h n a ro d ó w p ozn a ło i w z ię ło na serio sw ą o d p o w ie d z ia ln o ś ć za p o k ó j i że lic zn e rzą d y, p r z y p o m o c y p o d ję ty c h ś ro d k ó w , z m n ie j
s z y ły k r y ty c z n e g ro ź b y w o jn y . P o n ie w a ż p ra g n ie m y dopom óc, a b y lu d zk ość n a d a l k r o c z y ła po te j drodze, s ta je m y p o stro n ie ty ch , k tó r y m id z ie o p o k ó j m ię d z y lu d źm i i m ię d z y n aro da m i. -
P r z y c z y n ie n ie się do d o b ro b y tu n a ro d ó w je s t nie do p o m y ś le n ia b ez p o k o ju i b e zp ie c z e ń s tw a ; w z y w a m y p rz e to r z ą d y w s z y s tk ic h k r a jó w , a b y w y s iłk i w ty m k ieru n k u u c z y n iły p o d sta w ą s w o je j p o lity k i.
U w a ż a m y , że p rz e d e w s zy s tk im n a stęp u ją ce p ro b le m y za sa d n icze w y m a g a ją r o z w ią z a n ia : p o k o jo w e w s p ó łis tn ie n ie, c a łk o w ite , k o n tro lo w a n e ro zb ro je n ie , o s ią g n ię c ie n ie p o d le g ło ś c i w s z y s tk ic h n a ro d ó w , z a ż e g n a n ie p la g i głodu.
W n aszym p rzek o n a n iu p o k o jo w a k o e g z y s te n c ja jes t d y n a m icz n y m stan em stosu n k ów p o m ię d z y p a ń s tw a m i o ró żn y m u s tro ju sp ołeczn y m , i że w ty m stan ie w s p ó łz a w o d n ic tw o na p olu go sp o d a rczym , w sp ó łp ra ca n a u k ow a, sp o tk a n ia lu d z i ja k r ó w n ie ż w y m ia n a k u l
tu ra ln ą i w z a je m n a in fo rm a c ja , służą p ostęp ow i. T a k