• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd Wielkopolski : miesięcznik regionalny poświęcony zagadnieniom kultury wielkopolskiej w przeszłości i w chwili obecnej, 1946.01 nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przegląd Wielkopolski : miesięcznik regionalny poświęcony zagadnieniom kultury wielkopolskiej w przeszłości i w chwili obecnej, 1946.01 nr 1"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZEGLĄD

WIELKOPOLSKI

(2)

P R Z E G L Ą D W IE L K O P O L S K I

DR. Z D Z IS Ł A W A G R O T A i DR. W IN C E N T E G O OSTROW SKIEGO

Od R e d a k c ji... I

Dr Florian Barciński: O przebudowę struktury gospodarczej Wielkop. 2 Dr Józef Kostrzewski: Tto prehistoryczne „Starej Baśni“ J. I. Kraszew­

skiego ' ... 14 Dr Adam' Skatkowski: Wspomnienie o archiwach wielkopolskich . 21 D r Adam Wiegner: Wspomnienie o Prof. Michale Sobeskim . . , . 24 Z ruchu wydawniczego:

W. Geisler: Landschaftskunde des Warthelandes (Dr J. Kostrzewski) 26 Z. Wojciechowski: Polska— Niemcy. Dziesięć wieków zmagań

(D r G. L a b u d a ) ... 29 M. Kiełczewska i A. Gródek: Odra-Nisa, najlepsza granica Polski

(Dr W. Ostrowski) . . . . i ...30 Kronika . . . , , , , , . . 31

W y d a w c a : Jan Jachowski, Poznań, Zygmunta Augusta 1. — N a k ł a d c a : Księgarnia Akademicka, spółdzielnia z odp. udziałami, Poznań, Zygmunta Augusta 1. — A d r e s R e d a k c j i : Poznań, Zwierzyniecka 20, pok. 7. —

A d r e s A d m i n i s t r a c j i : Poznań, Zygmunta Augusta 1.

PKO V-242. Właściciel konta: Księgarnia Akademicka, sp. z odp. udz.

Konto czekowe nr 44 w banku „Społem“ — Oddział w Poznaniu.

Iłoczono w Drukarni św. Wojciecha pod Zarządem Państwowym w Poznaniu.

M I E S I Ę C Z N I K R E G I O N A L N Y pod r e d a k c j ą

SPI S R Z E C Z Y :

Kierownictwo graficzne: M a r i a n R o ma l a

6052 - X II. 45. 2000 — K - 7854

(3)

P R Z E G L Ą D W I E L K O P O L S K I

M I E S I Ę C Z N I K R E G I O N A L N Y

POŚW IĘCONY Z A G A D N IE N IO M K U LTU R Y W IE LKO PO LSKIEJ W PRZESZŁOŚCI

I W C H W IL I OBECNEJ ________ _ _

R ok n Poznań, styczeń 1946 r. N r. 1

OD REDAKCJI

Po sześciu latach p rz e rw y ukazuje się na nowo „Przegląd W ielk o - polski

* *

Jak daw niej, tak nadal służyć chcemy zdobyw aniu i krzew ieniu g ru n to w n e j i wszechstronnej w iedzy o Wielkopolsce, naszej bliższej ojczyźnie i macierzy w ie lk i e j naszej O jc z y z n y - Rzeczypospolite, Polskiej.

Sądzimy, że w ten sposób będziemy zadość c z y n ili ż y w e j duchowej potrzebie własnej i czytelnika: potrzebie dogłębnego poznawania tego,

co sercu bliskie i drogie;

że stwarzać będziemy — mnożąc wiedzę i poznanie ziemi w ie lk o ­ p olskiej — w a ru n k i dla większego i rozumniejszego je j umiłowania-,

że pobudzać będziemy ty m sposobem siebie i czytelnika do ż a r liw ­ szej pracy i tworzenia, w k tó r y m to tw orzeniu ja k i pożyw aniu jego

ow oców zdobywać możemy najszczytniejsze zadowolenie dla siebie i przyszłych pokoleń.

i * " *

Ludzi, k tó r z y tak samo czynią i m yślą prosim y o współpracę, dobrą radę i życzliw ą k ry ty k ę .

(4)

D r F lo ria n B arcióski p ro f. A ka d e m ii H a n d lo w e j w Poznaniu.

O PRZEBUDOWĘ STRUKTURY GOSPODARCZEJ W IELKO PO LSKI

W lite ra tu rz e n a u ko w e j i w p u b licystyce gospodarczej p o ls k ie j panuje szeroko rozpow szechniony pogląd, iż ze w szystkich ziem polskich W ie lk o p o ls k a posiada najzdrow szą stru k tu rę gospodarczą. Pogląd ten b y ł n ie w ą tp liw ie słuszny, lecz w odniesieniu do dość o d leg łe j ju ż prze­

szłości, a m ia n o w icie do okresu z przed p ierw szej w o jn y św ia to w ej, k ie d y to u k ła d ogó ln ych stosunków ekonom icznych w dziedziniei p ro d u k c ji, transportu, w y m ia n y i k re d y tu b y ł dla ro ln ic tw a W ie lk o p o ls k i w y b itn ie k o rz y s tn y i k ie d y to ro ln ic tw o sta n o w iło ja kb y .p o tę ż n e k o ło rozpędowe, poruszające i u trzym u ją ce w biegu d zie siątki gałęzi przem ysłu, rzem io­

sła i handlu i przez o dd zia ływ a n ie sw oje zapew niało w y s o k i poziom d o b ro b ytu ogólnego.

To k o ło rozpędowe, ja k im dla W ie lk o p o ls k i b y ło ro ln ic tw o , obracało się jeszcze przez pierwsze la ta pow ojenne siłą rozpędu dość szybko, ale później zaczęło stopniow o ustawać, aż w ko ńcu i samo w stagnacji za­

m arło i przestało oddziaływ ać o żyw ia ją co na in n e d z ie d z in y życia go­

spodarczego.

A c z k o lw ie k proces w łączania się W ie lk o p o ls k i do organizm u gospo­

darczego P olski o d b y ł się dość spraw nie i szybko, to je d n a k połączony b y ł z o gó ln ym cofnięciem się n a niższy poziom. Prawo naczyń połączo­

n y c h zro b iło sw oje — nastąpiło w y ró w n a n ie w dół do ogólnego niższego poziom u w k ra ju . Ten proces cofania się gospodarczego W ie lk o p o ls k i trw a ł p ra w ie bez p rz e rw y aż do w y b u c h u w o jn y . W p ra w d z ie rozbudow a C entralnego O krę g u Przem ysłowego, iz k tó rą łą c z y liś m y ta k w ie le , zresztą c a łk o w ic ie uzasadnionych nadziei, m ia ła przez sw oje pośrednie oddzia­

ły w a n ie o d w ró cić ten proces cofania się gospodarczego W ie lk o p o ls k i i pchnąć ją na now e to r y rozw o jo w e , je d na k w rzeczyw istości jeszcze go b ardziej p o g łę b iła i przyspieszyła.

Toteż gdy inne części k ra ju w y k a z y w a ły we w szystkich dziedzinach gospodarstwa narodow ego n ie w ą tp liw y i to bardzo znaczny postęp, u w i­

d oczn ia ją cy się w y ra ź n ie w o gó ln ym w zroście d o b ro b y tu i k u ltu ry , to W ie lk o p o ls k a raczej ubożała i za n ie lic z n y m i w y ją tk a m i, ja k przem ysł c u k ro w n ic z y , m ięsny, e le k tro te c h n ic z n y i papierniczy, cofała się na całej lin ii.

R oln ictw o , dysponujące słabym i, przew ażnie p ia sczystym i glebam i, w ym a g a ją c y m i w ie lk ic h nakład ó w , przeszło do bardzie j ekstensyw nych fo rm p ro d u k c ji. Przem ysł ro ln y , zwłaszcza m łyn a rstw o , gorzelnictw o, kro ch m a ln io tw o , syro p iarstw o i p ła tka rstw o , s k u rc z y ł się do V4 stanu 2

(5)

daw niejszego, przem ysł ta rta czn iczy n a w e t do Vs. Podobnemu cofnięciu się p ro d u k c ji i re n to w n o ści u legła znaczna część przem ysłu m etalowego, zwłaszcza przem ysł maszyn i narzędzi ro ln iczych , a następnie b ro w a r n ic tw o , przem ysł superfosfatow y, zapałczany, ty to n io w y i w ódczany, a w ię c co fn ę ły się te w łaśnie d ziedziny gospodarstwa W ie lk o p o ls k i, k tó re d e cyd o w a ły o w y s o k im poziom ie ekonomicznym, ty c h ziem i o d o ­ b ro b ycie je j mieszkańców.

Stało się jasnym , iż p rz y c z y n y tego perm anentnego k ry z y s u tk w ią me w prze m ija ją ce j ko n iu n ktu rze , lecz znacznie głębiej, a m ia n ow icie w z b y t jednostronnej stru kturze gospodarstwa W ie lk o p o ls k i.

N ie ulega w ą tp liw o ści, iż w ra d y k a ln ie zm ienionych w arunkach eko­

nom icznych, społecznych i p o lity c z n y c h P olski doby obecnej, ro ln ic tw o i przem ysł ro ln y n ie będą m o g ły stanow ić dostatecznie siln e j podstaw y, na k tó re j m ogłaby się oprzeć całość gospodarstw a społecznego W ie lk o ­ p o ls k i. Podstawę taką może i będzie stanow ić ty lk o b ardziej wszech­

stronnie ro z w in ię ty przem ysł, a m ia n o w icie ta ki, k tó r y tu znajdzie d o ­ godne w a ru n k i energetyczne, surowcow e, ludnościow e, tra nsp o rtow o- k o m u n ik a c y jn e i ryn ko w e.

W ie lk o p o ls k a posiada przew ażnie tego ro d zaju surowce, k tó ry c h w y ­ zyskanie przed w o jn ą w ram ach gospodarki in d y w id u a lis ty c z n o k a p ita stycznej n ap o ty k a ło na nieprzezw yciężone trudności. T rudności te w y ­ n ik a ły : 1. z b ra k u k a p ita łu na p io n ie rskie in w e stycje, 2. z b ra k u w id o k o w na początkow ą rentow ność ta k ic h in w e s ty c y j, 3. z obaw y przed silną k o n k u re n c ją ze s tro n y in n y c h o krę g ó w prze m ysło w ych w państw ie i 4. z niesprzyjającego tego ro d zaju in w e s ty c jo m nastaw ienia ogolnego kierunku p o lity k i ekonom icznej państwa. Obecnie sytuacja ogolna uleg a tego rodzaju zmianom, k tó re p rz y szyb kim i u m ie ję tn y m dostosow aniu się do n ic h mogą W ie lko p o lsce przynieść isto tn ie w ie lk ie i trw a łe k o ­ rzyści.

O gólne gospodarcze i społeczno-polityczne zm iany, w yw o ła n e w ojną, a w szczególności zm iany granic p o lity c z n y c h , przem aw iają za tym , iż juz w n ie d a le k ie j przyszłości rozpocznie się w ie lk i proces przesuw ania się g łó w n y c h ośrodków i p u n k tu ciążenia gospodarczego P olski b ardziej na zachód.

Przesunięcia te, ja k i odbudow a zniszczonego lu b w yw iezionego przem ysłu będzie się odbyw ać n ie w ą tp liw ie w edług w ie lk ie g o , je d n o ­ lite g o i ogólnopolskiego planu, opracowanego i realizow anego bezpo­

średnio przez państwo, lu b co n a jm n ie j pod jego ścisłą ko ntro lą .

Planując, a następnie rea lizu ją c tą przebudowę, państwo przegrupuje w ażniejsze dziedziny w y tw ó rc z o ś c i k ra jo w e j pod kątem w id ze nia me rentow ności in d y w id u a ln e j, lecz z szerszego p u n k tu w id ze nia interesu

(6)

całości państw a i narodu. W yzn a czy ono poszczególnym okręgom taką ro lę gospodarczą, do ja k ie j predestynow ać ją będą w a ru n k i n aturalne ich środow iska geograficznego i społecznego, i to w ten sposób, aby w a ru n k i te w yzyska ć w stopniu o p tym a ln ym i zharm onizow ać z rozw ojem in n ych okręgów .

Jaką ro lę w ty m o gó ln ym planie p rzebudow y państw o w yznaczy W ielkopolsee, na razie d okładnie nie w iadom o. P ew nym jest jednak, iż zrealizow anie ja k ic h k o lw ie k bądź p la n ó w w odniesieniu do W ie lk o ­ p o ls k i może ją postaw ić Wobec fa k tó w dokonanych, k tó ry c h później nie będzie można n ap ra w ić ani odw rócić.

Tymczasem Poznań, k tó r y d zię k i swemu w y ją tk o w o ko rzystne m u po­

ło że niu geograficznem u, na skrzyżo w a niu niezm iernie w ażnych dróg lą d o w y c h i w odnych, ma w sze lkie w a ru n k i k u temu, ażeby stać się du­

chow ą i gospodarczą stolicą nie ty lk o swego w o jew ództw a, ale i całej P olski Zachodniej, łącznie z ziem iam i nadodrzańskim i, może i p o w in ie n w p e łn i w yko rz y s ta ć tę ko rzystną dla siebie nie po w ta rzalną w dziejach gospodarczych sytuację i ju ż teraz w yp ra co w a ć dla W ie lk o p o ls k i ta k i p la n gospodarczy, k tó ry b y je j zapew nił nie ty lk o odbudowę, ale i trw a łe w a ru n k i ro z w o ju na przyszłość.

A n a liz u ją c m o żliw ości ro zw o jo w e gospodarstw a narodow ego P olski pow oje n ne j, oraz rolę, ja ką W ie lk o p o ls k a może i p o w in n a w całości tego gospodarstwa odegrać, dochodzim y do w niosku, iż w re g io n a ln ym ram o­

w y m p lanie pow inn o być dążenie do stw orzenia w W ie lko p olsee ta k ie j s tru k tu ry gospodarczej, w k tó r e j 40% ludności żyło b y z ro ln ic tw a i za­

w o d ó w z n im zw iązanych, zaś 60% z przem ysłu, handlu, tra nsp o rtu itp., z czym oczyw iście b y ła b y związana konieczność tw o rze n ia n o w y c h ga­

łęzi g ó rn ic tw a i przem ysłu.

Podstawą do ich pow stania p o w in n a być na w ie lk ą skalę za krojona e le k try fik a c ja , oparta na m ie js c o w y m w ę g lu b ru na tnym , k tó re g o W ie lk o ­ polska i 'ziemie sąsiednie posiadają ogrom ne ilości, oceniane przez geo­

lo g ó w na w ie le m ilia rd ó w ton. W ę g ie l ten dotychczas p raw ie w cale n ie b y ł e ksploa tow an y z p rzyczyn , o k tó ry c h już w y ż e j wspom niano, a k tó re dają się sprow adzić do dw óch g łó w nych , a m ia n o w icie : 1. b ra k u in ic ja ­ ty w y ze s tro n y państw a i k a p ita łu p ryw a tn e g o i 2. b ra k u w id o k ó w re n ­ tow ności, zwłaszcza w pierw szej fazie ro z w o jo w e j. W zw ią zku z ty m lo k a ta k a p ita łu p ryw a tn e g o w p io n ie rs k im m ie jsco w ym g ó rn ic tw ie w ęgla brunatnego b y ła z b yt ryz y k o w n ą , co znów u n ie m o ż liw ia ło ruszenie sp ra w y z m iejsca.

N ie znaczy to jednak, ażeby takie p io n ie rskie in w e s ty c je nie b y ły ze wszech m ia r pożądane i celow e i z p u n k tu w id ze nia in teresó w ogólno­

gospodarczych i społecznych nie p rz y n o s iły na długą metę is to tn ie w ie l­

k ic h korzyści.

(7)

iuż za la t k ilka n a ście s tan ie m y w obec zupełnego w yczerpania się sw iato

jU£ ¿.a i _____ Va-mipnnv istanK

p i y j.u.JLc;y'w.

Nasze pozornie n iew yczerpalne złoża w ę g la kam iennego p rz y m asowej przeróbce na p a liw o p łyn n e i cele ogólno-przem ysłow e zaczną się szybko w yczerpyw ać. W p ra w d zie w u ję c iu statystycznym , p rz y stałej rocznej p ro d u k c ji 40 m ilio n ó w to n w ęgla, w szystkie zasoby w ęglow e, łącznie z odzyskaną resztą zagłębia górnośląskiego, licząc do m a ksym a ln ej głę­

bokości 2000 m etrów , w y s ta rc z y ły b y na około 4000 lat, ale w u ję c iu d ynam icznym czasokres ten n ie je st z b y t o dległy. Jeżeli m ia n o w icie u w z g lę d n im y stosunkow o n ie w ie lk i w s p ó łc z y n n ik corocznego w zrastania w y d o b y c ia w ę g la kam iennego o 3% , wówczas zasoby do głębokości 2000 m e tró w starczą ty lk o na la t 164, a do głębokości 1000 m etrów , co p rz y dzisiejszym stanie te c h n ik i je st g ranicą re n to w n e j e ksploa tacji, za­

le d w ie na la t 130.

W ty m o ś w ie tle n iu i z ta k ie j p e rs p e k ty w y ro z p a try w a n y problem oszczędzania w ę g la kam iennego i zastępow ania go, gdzie się ty lk o da, w ęglem b ru na tnym , nie budzi żadnych zastrzeżeń. Co się zaś ty c z y czę­

sto pow tarzanego zarzutu n ie ren to w no ści stosow ania w ę g la brunatnego, to c a ły świat, a z n im i Polska w kra cza dziś w dziedzinie gospodarki rzysci z nasz'

staniem y się płynnego.

(8)

su ro w cow ej w epokę, w k tó re j problem re n to w n o ści zaczyna p o w o li ustę­

pow ać przed w a żniejszym od niego problem em p ro d u k c y jn o ś c i i użytecz­

ności społecznej.

K ie ru ją c się ty m i zasadami i m ając na uwadze w łasne k o rz y ś c i p rz y ­ szłe, N ie m c y rozpoczęli podczas o k u p a c ji re a liza cję w ie lk ie g o planu e le k tr y fik a c ji W ie lk o p o ls k i na w ę g lu b ru na tnym . O pierają c się na w y ­ n ika ch naszych p rze dw o je n nych w stępnych poszukiw ań geologicznych, k tó re skru p u la tn ie ko ntyn uo w a n o, o d k ry to w G osław icach i M o rzysła - w iu pod K oninem na głębokości zaledw ie 4-ch m e tró w w ie lk i p okład w ęgla brunatnego o grubości od 2-ch do 10 m etrów , k tó r y zaczęto eks­

plo ato w a ć system em o d k ry w k o w y m . W e d łu g in fo rm a c ji, u zyskanych w Zjednoczeniu E nergetycznym O krę g u Poznańskiego, p rz y k o p a ln i o d k ry w k o w e j rozpoczęto budow ę suszarni i fa b ry k i b ry k ie tó w , oraz e le k tro w n i, o bliczonej początkow o na 50000, a następnie na 100000 k ilo w a tó w m ocy. M ia ł to b y ć za kła d is to tn ie w ie lk i, k tó r y po osta­

tecznym w y k o ń c z e n iu p ro d u k o w a łb y w ię c e j e n e rg ii e le ktryczn e j, aniżeli R ożnów p rz y p ełn ym w y z y s k a n iu zapory.

Te 3 połączone ze sobą zakłady, a m ia n o w ic ie : 1. ko p a ln ia o d k ry w ­ kow a, 2. suszarnia i b ry k ie to w n ia i 3. e le k tro w n ia m ia ły b y ć p ie rw szym k ro k ie m do e le k tr y fik a c ji n a jp ie rw ro ln ic tw a i w si, a następnie m iast i przem ysłu W ie lk o p o ls k i. O rozm iarach te j a k c ji n a jle p ie j św iadczy fa k t zbudow ania o koło 1200 k ilo m e tró w lin ij w yso kie go napięcia, z k tó ry c h lin ie : 1. G orzów — Poznań, 2. G niezno— Poznań, 3. Bydgoszcz— Pakość, 4. G niezno— Pakość i 5. K alisz—-Sieradz— K u tn o w n a p ię ciu 100 000 v o lt, inne zaś o n a p ię ciu 30 000 v o lt. Ponadto ukończono p ro je k t lin ij K alisz—

Leszno— Poznań oraz K alisz— K onin.

K oszt w ła s n y prądu m ia ł b yć bardzo n is k i i dostępny dla w s z y s tk ic h o db io rcó w p ry w a tn y c h , ro ln ic tw a , rzem iosła i przem ysłu.

W obec rozległości terenów w ystę p o w a n ia w ęgla brunatnego istn ie je duże praw dopodobieństw o o d k ry c ia i w in n y c h o ko lica ch W ie lk o p o ls k i, zwłaszcza na p o łu d n iu i zachodzie, p o k ła d ó w p ły tk ic h , u m o ż liw ia ją c y c h tanią eksploatację o d k ry w k o w ą , ja k to ma m iejsce pod K oninem , co b y ogrom nie u ła tw iło budow ę suszam i, b ry k ie to w n i i e le k tro w n i i p o z w o liło na p o k ry c ie całej W ie lk o p o ls k i gęstą siecią lin ij e le k try c z n y c h w y s o ­ kiego napięcia.

Tanie w łasne źródło e n e rg ii e le k try c z n e j o tw o rz y ło b y przed W ie lk o ­ p olską zupełnie now e m o żliw ości, P o w o ła ło b y ono do życia w naszych p o d u pa d łych m iasteczkach s e tki i tysiące now oczesnych zm echanizow a­

n y c h w a rszta tó w rzem ieślniczych, liczn e drobne fa b ry c z k i g a la n te rii m e talow e j, okuć, narzędzi p re c y z y jn y c h , spraw dzianów , w y ro b ó w z drzewa, zabaw karstw a, m eblarstw a, g a la n te rii w łó k ie n n ic z e j itp ., co b y n a jb a rd zie j odpow iadało u zdo ln ie niom lu d no ści i c h a ra k te ro w i m iast

(9)

w ie lk o p o ls k ic h . O ż y w iło b y to je i podniosło ekonom icznie, budząc do życia nie ty lk o przem ysł, ale i handel i w re zu ltacie w c ią g n ę ło b y w o rb itę ich o d d zia ływ a n ia ro ln ic tw o , k tó re 'też i bezpośrednio znalazłoby w e le k­

tr y fik a c ji p otężny bodziec postępu.

Poza e le k try fik a c ją na w ę g lu brunatnym , k tó ra s ta n o w iła b y pozycję n ajba rd zie j klu czo w ą i c z y n n ik k a ta liz u ją c y , s iln ie j i w szechstronniej działający, a niżeli przem ysł b u d o w la ny, w ę g ie l te n stałby się następnie podstaw ą dla ro z w o ju w ie lk ie g o nowoczesnego p rze m ysłu chemicznego.

Już bezpośrednio przed w o jn ą, a jeszcze bardzie j podczas w o jn y , w ę ­ g ie l b ru n a tn y stał się niezm iernie w a żn ym surow cem w y jś c io w y m dla p ro d u k c ji benzyny, o le jó w pędnych, sm arów m aszynow ych, sm oły, pa­

ra fin y , kreozotu, koksu, gazów opałow ych, ka u czu ku syntetycznego, b a rw n ik ó w i setek a rty k u łó w i p ó łfa b ry k a tó w przem ysłu chemicznego i farm aceutycznego.

W p ra w d zie budow a tego rodzaju fa b ry k chem icznych w ym a g a ła b y o lb rz y m ic h środków k a p ita ło w y c h , w ie lk ie j w ie d z y i dośw iadczenia technicznego, w yso ko w yszkolonego personelu robotniczego i możności ko rzysta n ia z w ie lu patentów , ale pom im o to, w ierząc w zdolności tw ó r ­ cze narodu polskiego, le ż y w granicach re a ln ych m o żliw ości. Z d ru g ie j znów s tro n y chyba nie je st w yk lu c z o n e uzyskanie dla P olski ty p u w ie l­

k ic h zakładów , k tó re po zdem ontow aniu m ożndby przew ieźć i zainstalo­

wać w W ie lko p o lsce w re jo n a c h w ystę po w a n ia w ęgla brunatnego.

W ę g ie l b ru n a tn y m ó g łb y ponadto p rz y c z y n ić się do podniesienia n ie ­ k tó ry c h gałęzi przem ysłu m ineralnego. C egielnie, fa b ry k i w y ro b ó w cera­

m icznych, fajan so w ych i p orcela n ow ych oraz h u ty szklane, m ając na m iejscu d o sko n ały surow iec (za w y ją tk ie m k a o lin u ), w e g e to w a ły w s k u ­ te k w y s o k ic h ko sztów p rzyw o zu w ę g la kam iennego ze Śląska. O tóż p rz y ­ n a jm n ie j część z nich, a m ia n o w icie te, k tó re znajdą się b liż e j p rzyszłych o d k ry w k o w y c h k o p a ln i w ęgla brunatnego, będzie można po w y s u ­ szeniu lub w postaci b ry k ie tó w z pow odzeniem stosować, co im p o z w o li na o b n iżkę kosztów p ro d u k c ji i w y jś c ie na szerszy ry n e k zbytu, a w na­

stępstw ie tego i na pełniejsze w y k o rz y s ta n ie urządzeń w y tw ó rc z y c h . Reasumując w y ż e j pow iedziane, dochodzim y do w n io sku, iż pełne zu żytko w a n ie m iejscow ego w ęgla brunatnego poprzez e le k try fik a c ję i przem ysł chem iczny p ro w a d z iło b y : 1. do w ie lk ie j oszczędności w ęgla kam iennego, zachow ując go w w yższym stop n iu ja k o n ie zm ie rn ie cenny surow iec do p ro d u k c ji i przyszłego w ie lk ie g o e ksp o rtu p a liw a płynnego, 2. do pow stania w ie lu n o w y c h gałęzi przem ysłu, 3. do pełniejszego w y ­ ko rz y s ta n ia m o ż liw o ś c i p ro d u k c y jn y c h p rze m ysłu ju ż istniejącego, 4. do zm echanizow ania i udoskonalenia rzem iosła i drobnego p rze m ysłu prze­

tw órczego, 5. do u ła tw ie n ia i u p ra w n ie n ia p ra c y w ro ln ic tw ie .

(10)

Ponadto n ależy p odkreślić, iż w ten sposób stw o rz o n y lu b p rzekształ­

cony p rzem ysł m ia łb y g łó w n ie ch arakte r przem ysłu drobnego (za w y ­ ją tk ie m chemicznego) o n a jd a le j posu n ię tym procesie p ro d u k c ji uszla­

chetnionej, w ym a g ające j p re c y z ji w y k o n a n ia i w ie lk ie j ilo ś c i p ra c y k w a ­ lifik o w a n e j. Przem ysł ten nie d ą ż y łb y w cale do ko n ce n tro w a n ia się w ja k im ś je d n y m okręgu, lecz m ia łb y tendencje raczej dekoncentracyjne, co razem w zią w szy n a jb a rd z ie j o dp o w ia da ło b y ta k dążeniom państwa,' ja k i ch a ra k te ro w i i u zdo ln ie niom ludności W ie lk o p o ls k i.'

O prócz w ęgla brunatnego W ie lk o p o ls k a posiada jeszcze inne surowce m ineralne, k tó ry c h pełniejsze, niż dotychczas w y k o rz y s ta n ie w p ły n ę ło b y nader k o rz y s tn ie na je j uprzem ysłow ienie, a przez to i na przebudow ę je j s tru k tu ry gospodarczej. N ależą tu w p ie rw szym rzędzie sól kam ienna i sole potasowe.

W ie lk o p o ls k a posiada, p ra k ty c z n ie rzecz biorąc, n iew yczerpalne za­

soby soli kam iennej, w ystę pu ją ce w postaci o lb rz y m ic h egzem atów i po­

kładów . Złoża te, w zw ią zku z p o lity k ą Państwowego M o n o p o lu Solnego, popierającego u s iln ie k o p a ln ie w Małoipolsce, b y ły dotąd ty lk o w d ro b ­ n e j m ierze w yzyskane. Tymczasem geologiczne i te ch n iczn o-prod u k­

c y jn e w a ru n k i e k sploa tacji soli w W ie lko p o lsce są bez p orów n a nia k o ­ rzystniejsze, a niżeli w W ie liczce, co się n a jw y ra ź n ie j u w id o czn iło w róż­

n ic y kosztów , w yd o b ycia . Podczas g d y w W ie lic z c e koszt w ła s n y w y d o ­ b y c ia 1 to n y soli w y n o s ił przed w o jn ą prze ciętn ie o k o ło 50,— zł, to w W ie lko p o lsce cena sprzedażna soli z k o p a ln i p ry w a tn e j dla M o n o p o lu Solnego w y n o s iła zaledw ie 25,— zł i pom im o to b y ła zyskow na.

W niosek, ja k i z tego w y n ik a , je s t ty lk o jeden i n ie o d p a rty: oto n a le ­ ża ło by w o gó ln o p o lskim p la n ie o d b u d o w y gospodarczej k ra ju tra k to w a ć W ie lic z k ę ja k o objeikt m uzealny, z ew e ntu alnym stw orzeniem p rz y n ie j uzdrow iska, całą zaś p ro d u k c ję soli skoncentrow ać w W ielko p olsce, gdzie n a le ża ło b y zbudować now e kopalnie, p o k ry ć w 100% zapotrzebo­

w anie w ew nętrzne całej Polski, a n a d w y ż k i p ro d u k c y jn e eksportow ać drogą w odną za granicę. T a kie przegrupow anie g ó rn ic tw a solnego roz­

sze rzyło by w W ie lk o p o ls c e istn ie jące i p o w o ła ło do ży c ia now e d z ia ły przem ysłu chemicznego, szerokim zaś masom ludności całej Polski d ałob y sól kuchenną napraw dę tanią, ażeby ju ż n ig d y nie p o w ta rz a ły się fa k ty d w u krotn e go g o to w a nia zie m n ia ków w te j samej, ra z osolonej w odzie.

Jeszcze w ażniejsze i g łę b ie j sięgające w skutka ch b y ło b y p ow oła n ie do życia w W ie lko p o lsce g ó rn ic tw a i przem ysłu potasowego. W In o w ro c ­ ła w iu , W a p nie i Szubinie stw ierdzono ju ż daw no istn ie n ie złóż soli pota ­ sowych. Ze w zględu jednakże na is tn ie n ie bogatych i ła tw y c h do eks­

p lo a ta c ji złoz w M ałopolsce W sch o dn ie j, nie zostały one d o k ła d n ie j zba-

(11)

dane i nie b y ły przedm iotem bliższych zainteresow ań naszych p rzem y­

słow ców .

D o p óki M a ło po lska W schodnia m ogła bez tru d u p o k ry w a ć zapotrze­

bow anie całej P olski w n aw ozy potasowe, a naw et dawać pew ne nad­

w y ż k i eksportow e, problem pota sow y w W ie lk o p o ls c e n ie m ia ł znacze­

nia praktyczno-gospodarczego. Tym czasem teraz sytua cja ulega ra d y ­ k a ln e j zm ianie i ro ln ic tw o Polski, a zwłaszcza ziem zachodnich, zużyw a ­ ją cych 80% o gó ln o po lskie j k o n su m cji n aw ozó w potasow ych, staje wobec konieczności im p o rtu ty c h naw ozów z zagranicy.

P om ijając trudności dew izow e, ska zyw a ło b y to nas na zależność na­

w et w dziedzinie w y ż y w ie n ia od zagranicy i u n ie m o ż liw iło b y raz na zawsze pow stanie n ie k tó ry c h gałęzi przem ysłu chemicznego, dla którego sole potasowe są w ażnym surow cem w y jś c io w y m .

W ie lko p o lska , a jeszcze w w yższym stop n iu Pomorze Zachodnie m ają g leby przew ażnie piaszczyste, na k tó ry c h bez soli potasow ych u trz y ­ manie dotychczasow ej w y d a jn o ś c i ro ln e j b y ło b y nie do pom yślenia.

Przed w o jn ą Polska n ie b y ła k ra je m n ad w yże k zbożow ych, a je ż e li je m iała i eksportow ała, to p o ch o d ziły one nie z rze czyw iste j n a d p ro d u kcji, lecz z n iedojadania ludności w ie js k ie j. Tymczasem m u sim y n aka rm ić n *e ty lk o w y g ło d n ia łą ludność, ale i dalszy je j p rzy ro s t n a tu ra ln y, co wym agać będzie corocznego zw iększania p ro d u k c ji ro ln e j o o ko ło m i­

lio n a k w in ta li zboża. T o też je ż e li m am y nie przejść do 'roli im portera zboża, m u sim y ju ż teraz u czynić w szystko, ażeby dokład n ie zbadać is t­

niejące ii szukać n o w y c h złóż so li potasow ych na zachodzie Polski.

Pow ołanie do życia g ó rn ic tw a i przem ysłu potasowego w W ie lk o ­ polsce m ia ło b y nie ty lk o ogrom ne znaczenie dla ro ln ic tw a całej Polski.

D ałoby pracę dużej ilo ś c i ro b o tn ik ó w w ko p a ln ia ch i n o w y c h fa b ryka ch chem icznych, ale ponadto w p ły n ę ło b y bardzo dodatnio na potanienie kosztów e ksploa tacji soli kam iennej, k tó ra w ystę p u je z w y k le razem z solam i potasow ym i. W y d o b y w a n ie jednej p o w od u je często ko n ie cz­

ność równoczesnego w y d o b y w a n ia d ru g ie j. W n o w y m g ó rn ic tw ie p o ta ­ sow ym W ie lk o p o ls k i sól kam ienna b y ła b y m asow ym p ro du ktem ubocz­

nym, a w ięc zasadniczo tańszym, a niżeli w y d o b yw a n a ja k o p ro d u k t g łó w ny.

Ubocznie tanio w y d o b yw a n a sól kam ienna m o g łab y b y ć masowo e sportow ana zagranicę. Przed w o jn ą eksport ten b y ł p ra w ie niem oż- iWY, koszta przew ozu k o le jo w e g o z W ie lic z k i do p o rtó w b y ły w stosunku do w a rto ści soli z b y t w yso kie , a ponadto k o n k u re n c ja n ie ­ m iecka b y ła nie do pokonania. T ajem nica n ie z w y k łe j taniości niem iec-

ie j soli kam iennej na ry n k a c h m ię d zyn a ro d o w ych tk w iła w ty m w łaśnie, ze N iem cy, ja ko n a jw ię k s z y na św iecie producent soli potasow ych, w y ­

(12)

d o b y w a li ubocznie ogrom ne ilo ś c i s o li kam iennej, k tó rą masowo prze­

tw a rza li w sw oim przem yśle chem icznym , a ponadto masowo e ksporto­

w a li.

N a le ży podkreślić, iż ta k same ko pa ln ie soli kam iennej i s o li pota­

sowych, a jeszcze w w yższym stopniu przem ysł chem iczny, o p a rty na tych solach, w ym a g ają w ie lk ic h ilo ś c i e n e rg ii e le ktryczn e j, w iększość bow iem p ro d u k tó w pochodnych c h lo ro w y c h i sodow ych o trz y m u je się drogą e le k tro liz y , z czego w y n ik a , że g łó w n y m w a ru n k ie m ic h pow stania i ro z w o ju m usi b yć uprzednia e le k try fik a c ja W ie lk o p o ls k i,

N ie można pom inąć m ilczeniem in n y c h su ro w ców m in e ra ln ych W ie lk o ­ polski, ja k gips, wapień, glina i ruda żelazna. Ta ostatnia je st w p ra w ­ dzie uboga i nie tw o rz y nigdzie grubszych pokładów , ale za to je st ła tw o - to p liw a i w ystę p u je tuż pod pow ierzchnią. P rzy n ie w ie lk im w y s iłk u o rg a n iza cyjn ym i bez specjaln ych nakładów , m ożnaby ła tw o d op ro w a ­ dzić je j eksploatację do 100— 150 ty s ię c y ton rocznie, co wobec znanego ubóstw a P olski w dziedzinie ru d żelaza, m ia ło b y pew ne znaczenie naw et w sk a li ogó ln o po lskie j. W zm ożona eksploatacja ty c h ru d w W ie lk o - polsce dałaby zatrudnienie dla pokaźnej ilo ś c i ludności w ła śn ie w n a j­

biedn ie jszych o kolicach na p o łu d n iu i zachodzie w o je w ó dztw a , a o g ó ln y p rzychód g o tó w k o w y z tego źródła o ceniany b y ł przed w o jn ą na 2 m i­

lio n y zło tych rocznie.

Co się zaś ty c z y p o k ła d ó w gipsu, w a p ie n i i g lin y , to są one w W ie lk o - polsce ta k w ie lk ie , ja k bodaj nigdzie w Polsce. W In o w ro c ła w iu p o kład gipsu m ie rz y 200 m e tró w grubości, w W a p nie około 80, p rz y czym po­

k ła d y te mogą dostarczać z n a k o m ity surow iec dla p ro d u k c ji w a p ie n i w re jo n ie Pakości, Barcina i Szubina, w ystę pu ją c bardzo p ły tk o , bo za­

le d w ie na głębokości 2— 4 m etrów , stan o w ią n ie zró w n a n y m a te ria ł do p ro d u k c ji w apna budow lanego i przem ysłow ego. N ie m niejszych roz­

m ia ró w są p o k ła d y wapna łąko w eg o k o ło Chodzieży, służące do p ro d u k ­ c ji w apna naw ozow ego. Powszechnie w ystępujące p o k ła d y g lin y sta­

n ow ią z n a k o m ity surow iec dla przem ysłu ceramicznego. W y s o k i poziom tego przem ysłu w W ie lk o p o ls c e i niedoścignioną jakość jego w y tw o ró w zaw dzięczam y w w y s o k im stopniu w łaśnie te j g lin ie .

W szystkie te surow ce, któ re ponadto, ja k gips i w apień, zn a la złyb y szerokie zastosowanie w przem yśle chem icznym , są ty lk o w m in im a ln y m stopniu w y k o rz y s ty w a n e , a przem ysł m in e ra ln y na n ich o p a rty n ie może w całej p e łn i w yzyska ć sw ych urządzeń p ro d u k c y jn y c h w s k u te k w y ­ sokich kosztów w ęgla kam iennego. G d yb y d ysponow ał tańszym w ęglem brunatnym , jego sytuacja u le g ła b y ra d y k a ln e j popraw ie. M ó g łb y on wówczas o bniżyć koszta w łasne i w y jś ć na szerszy ry n e k zbytu, któreg o

(13)

pojem ność w zw iązku z odbudow ą zniszczonych m iast będzie na długie la ta p ra w ie nieograniczona.

Z upełnie w y ją tk o w ą ro lę w przebudow ie s tru k tu ry gospodarczej W ie lk o p o ls k i odegrałaby ropa naftow a. W p ra w d zie dotychczasow e po­

szukiw ania geologiczne d a ły w y n ik i negatyw ne, ale że o b ję ły one ty lk o z n ik o m y skra w e k te re n ó w przypuszczalnego w y stę po w a n ia ropy, w ię c też spraw y te j c a łk o w ic ie nie przesądzają. W w arunkach geologicznych nader podobnych N iem com udało się o d k ry ć pokaźne źródła naftow e pom iędzy H annow erem i H am burgiem i doprow adzić w łasną p ro d u k c ję ro p y do poziom u wyższego, n iż w Polsce. Z w a żyw szy nieustanne co­

fanie się p ro d u k c ji ro p y w Polsce, związane z n ie u c h ro n n y m w y c z e rp y ­ w aniem się je j znanych zasobów, a ponadto biorąc pod uwagę u tra tę dw óch zagłębi, p o w in n iś m y u czynić w szystko, co je st konieczne do gruntow nego zbadania problem u ty c h złóż w W ielko p olsce. W w y ­ padku pozytyw n e go w y n ik u b y ło b y to dla W ie lk o p o ls k i potężnym za­

strzykie m e n e rg ii życio d a jn e j, któreg o zbaw ienne s k u tk i o d czu w a łyb y szybko w szystkie d zie d zin y je j życia.

A c z k o lw ie k naszkicow a n y w ten sposób w o gó ln y c h zarysach k ie ru ­ nek ro zb ud o w y przem ysłu w W ielko p olsce, o p a rty g łó w n ie na m ie jsco ­ w y m su ro w cu i na w ła sn ej podstaw ie energetycznej w postaci w ę g la brunatnego, d o p ro w a d z iłb y w sku tka ch do pożądanej i daleko sięgają­

cej prze bu d ow y s tru k tu ry je j gospodarstwa połecznego, to je d na k nie w ycze rp uje w s z y s tk ic h m o żliw o ści uprzem ysłow ienia.

W zm ie n io nym p o w o je n n y m u kła d zie stosunków gospodarczych w Polsce, W ie lk o p o ls k a ma w sze lkie dane do stw o rze nia u siebie prze­

m ysłu w łó kie n niczeg o , posiadającego tu ta j bardzo stare, chociaż ju ż przew ażnie zapom niane tra d ycje .

W b re w szeroko u ta rty m poglądom , przem ysł w łó k ie n n ic z y w Polsce b y ł słabo ro z w in ię ty i w y m a g a ł ju ż przed w o jn ą dalszej znacznej roz­

budow y. Jeżeli za w s k a ź n ik p o te n c ja łu p ro du k c y jn e g o w eźm iem y ilość zain sta lo w a nych w rzecion, to okaże się, ja k daleko nam b y ło nie ty lk o do ta k ic h p o te n ta tó w w łó k ie n n ic z y c h , ja k A n g lia , F ra n cja lu b Czechy,

<de naw et państw przem ysłow o zacofanych i do p rze ciętn e j ogó ln o ­ św iatow ej.

R elatyw nie, w p rze licze n iu na jednostkę zaludnienia, ilość zain sta lo ­ w a n ych w rz e c io n b y ła w Polsce przed w o jn ą o o koło 40% niższa od przeciętnej o g ó ln o św ia to w e j, pom im o iż w lic z o n o do n ie j m ilia rd o w ą masę C hińczyków , H in d u só w i w szystkie lu d y A f r y k i i O ceanii. C zy w ty m o ś w ie tle n iu m ożna b y ło m ó w ić o p rze in w e sto w a n iu polskieg o w o. iennictw a? Toteż ju ż p rz y stosunkow o nieznacznym p o d cią g nię ciu onsum cji p rzeciętnej w Polsce do n o rm y w ie lk o p o ls k ie j, zm uszałoby

(14)

nasze w łó k ie n n ic tw o do zw iększenia ilo ści w rzecion i kro sie n mecha­

niczn ych p rz y n a jm n ie j o 50%.

Jeżeli w ięc ju ż przed w o jn ą sta liśm y wobdc problem u ro zb ud o w y w łó - k ie n n ic tw a , to cóż dopiero teraz, k ie d y w okręgu łó d z k im zostało ono częściowo ewakuow ane, a częściowo przekształcone na w o je n n y prze- Z t a ł o l u n l ? 1 kiedY W ° krę9U WarSZ9Wskim’ za P ią t k i e m Ż yrardow a, zbstało zupełnie zniszczone. N ie m n ie j u cie rp ia ło ono w okręgu bia ło- stock!m i b ie lsko-biaN kim . Toteż przem ysł ten m usi b yć w w ie lu w y ­ padkach b u d o w a n y od podstaw i tu ta j przed W ie lk o p o ls k ą o tw ie ra ją się

now e w ie lk ie m o żliw ości niepow tarzalne. 9

W p ra w d zie różnorodne ko rzyści, w y p ły w a ją c e z aglom e ra cji prze- m ysłu i jego ciążenia historycznego skłaniać będą do p onow nej koncen- b a c ji w łó k ie n n ic tw a w daw nych okręgach, ale n ie w ą tp liw ie tendencjom tra c jL Zał° b y Się p rzeciw staw ić i raczej dążyć do jego dekoncen-

D la stw orzenia u siebie przem ysłu w łó kie n niczeg o W ie lk o p o ls k a posiada zasadniczo znacznie lepsze w a ru n k i natu ra ln e i gospodarcze, a n i­

żeli okręg łó d z k i lub b ia ło sto cki. Przede w szystkim w ię c posiada lepszą wodę, co ma pierw szorzędne znaczenie p ro d u k c y jn e ; ma w łasną bazę energetyczną, co w w y p a d k u p e łne j e le k tr y fik a c ji ro zw ią za ło b y w ie le ru nosci te ch n iczn ych; ma le p ie j ro z w in ię tą i znacznie dogodniejszą sieć

o m u n ika cyjn ą ; ma bhżeJ do źródeł im portow anego, surowca, k tó r y po- na o mog b y tu docierać tańszym i drogam i w o d nym i, ma p o je m n ie jszy w ła s n y ry n e k zb y tu i ma w reszcie lepszy aparat h a n d lo w y i k re d y to w y

en ostatni c z y n n ik s ta n o w ił przed w o jn ą w ie lk i plus dla o krę g u łó d z­

kiego, gdzie w ła ściciele fa b ry k , przew ażnie Ż yd zi i N ie m c y m ie li za granicą oddawna w y ro b io n e stosunki handlow e i kredytow e,' z k tó ry c h szeroko i u m ie ję tn ie k o rz y s ta li, a co m iędzy in n y m i p o z w o liło im po pierw szej w o jn ie ś w ia to w e j na szybką odbudowę łódzkiego w łó k ie n ­ nictw a.

O becnie większość tych ustosunkow anych lu d z i nie żyje, toteż Łódź i w te j dziedzinie przestanie ko rzysta ć z w y ro b io n y c h stosunków i w p e w ­ n ym sensie będzie m usiała rozpoczynać od początku.

O tym , ja k w ie lk ą rolę m ó g łb y odegrać przem ysł w łó k ie n n ic z y w prze­

obrażeniu s tru k tu ry gospodarczej W ie lk o p o ls k i, a w p ie rw szym r ^ d ż ie samego m iasta Poznania, n a jle p ie j świadczą ro z m ia ry ko n su m cji a rty - U o w w łó kie n n iczych , k tó re znów m ożnaby p rz y ją ć za podstaw ę do p la ­ now an ia ro zm ia ró w mającego pow stać przem ysłu.

O tóż m ie js c o w y ry n e k W ie lk o p o ls k i i sąsiednich p o w ia tó w Pomorza będzie m ógł w chłaniać rocznie o koło 16 ty s ię c y ton w y ro b ó w b a w e łn ia ­ nych i Im anych i o koło 8 ty s ię c y ton w y ro b ó w w e łn ia nych . Do w y p ro ­ d ukow ania tej ilo ś c i trzebaby zainstalow ać o koło 400 ty s ię c y w rze cio n

(15)

b aw ełn ia n ych i ln ia n y c h i około 200 ty s ię c y w rze cio n w e łn ia nych , co p rzy p e łn y m u ru cho m ie n iu d a w a ło b y w n o w ych k ilk u d z ie s ię c iu fa b ry ­ kach w łó k ie n n ic z y c h zatrudnienie dla około 35 000 ro b o tn ik ó w . Biorąc pod uwagę o d d zia ływ a n ie ty c h fa b ry k na stan z a trud n ie nia w in n y c h gałęziach przem ysłu, han d lu i rzem iosła, ja k np. w przem yśle odzieżo­

w ym , b ie liź n ia rs k im , kartonażow ym , szpulkarskim , b arw niikarskim itp ., liczbę tę m ożnaby śm iało podw yższyć do 40 000, co ju ż samo to z w ię k ­ szałoby dotychczasow ą ilość ro b o tn ik ó w przem ysłu przetw órczego W ie lk o p o ls k i o około 70%.

Kończąc te szkicowe, luźne u w a g i o m ożliw ościach i kie ru nka ch prze­

b ud o w y s tru k tu ry gospodarczej W ie lk o p o ls k i, jestem głęboko p rze ko ­ nany, iż w ram ach ogólnopolskiego p la n u o db u do w y naszego gospodar­

stwa narodow ego są one realne i m o żliw e do urzeczyw istnienia, gdyż:

1. w y n ik a ją z is to tn e j potrze b y W ie lk o p o ls k i, ,

2. b y ły b y oparte na zd ro w ych podstaw ach surow cow ych, ry n k o w y c h i dem ograficznych,

3. o d p o w ia d a ły b y pow szechnym i ze wszech m ia r pożądanym ten ­ dencjom d e ko n ce n tra cyjn ym w przem yśle,

4. s tw a rz a ły b y h a rm o n ijn y obraz ró w n om iernego ro z w o ju w szystkich gałęzi gospodarstw a społecznego W ie lk o p o ls k i, bez uszczerbku dla in n y c h o krę gó w w państw ie i z w yra źn ą dla całości gospodar­

stw a narodow ego P olski korzyścią,

5. za p e w n ia łyb y W ie lk o p o ls c e tr w a ły ro zw ó j na przyszłość, dając je j m ieszkańcom dobrobyt, a Polsce na zachodzie bastion, k tó ry , im s iln ie js z y gospodarczo, ty m o d p o rn ie js z y będzie na w szelkie moż­

liw e a ta ki z zewnątrz. ,

(16)

D r Józef K ostrzew ski profesor U n iw e rsyte tu Poznańskiego.

TŁO PREHISTORYCZNE W „STAREJ BAŚNI“

J. I. KRASZEW SKIEGO

K ie d y K raszew ski p isa ł sw oją pow ieść z IX w., zapoczątkow ującą c y k l opow iadań z d z ie jó w Polski, nauka o pradziejach b yła jeszcze w po­

w ijaka ch . Sam a uto r „S ta re j B aśni" pow ażnie in te re so w a ł się archeologią przedhistoryczną, o czym ś w ia d czy n ie ty lk o jego p ro je k t sło w n ika archeologicznego, w yd ru k o w a n e g o w r. 1875, i jego u dział w m ię d zy­

narod o w ym kongresie p re h is to ry c z n y m w B o lo n ii w r. 1871, ale przede w szystkim jego dzieło „S ztuka u S ło w ia n ", W iln o 1860, będące pierw szą próbą przedstaw ienia ca ło kszta łtu p ra d z ie jó w ziem słow iańskich. Do n a ­ pisania pow ieści z okresu w czesnohistorycznego, o k tó ry m w ię c e j mogą nam pow iedzieć w y k o p a lis k a n iż źródła pisane, b y ł o n w ię c le p ie j p rz y ­ gotow any, niż k to k o lw ie k in n y w ówczesnej Polsce. Jeżeli zatem w „Sta- 1 ej Baśni z n ajdu ją się pew ne anachronizm y czy inne o m y łk i, k tó re ła tw o w ykazać ze stanow iska dzisiejszej w ie d zy, to nie u ch y b ia to w n ic z y m a u to ro w i i n ie um niejsza w a rto ści a rtystyczn e j u tw o ru , bo b ra k i te są pizew ażnie w y n ik ie m ówczesnego stanu w iadom ości o naszych p ra ­ dziejach.

(17)

C h a ra k te ry s ty k a b u d o w n ictw a Polan je st na ogół popraw na, chociaż oparta raczej na in tu ic ji, bo z badań w y k o p a lis k o w y c h jeszcze wówczas dom ów z IX w . nie znano. O to ja k K raszew ski opisuje dom W isza: ,,Chata w z r ą b na mech b u d o w a n a — stara pośrod ku się w znosiła nad inne s^opy — d rz w i do n ie j w io d ły z p r o g i e m w y s o k i m , ale obyczajem starym bez zamka żadnego, bo ic h n ig d y nie zawierano. Z sieni w lew o b y ła izba w ie lk a . T o k w n ie j u b ity gładko posyp a ny b y ł zielem świeżym , w głębi ognisko z ka m ie n i stało, na k tó ry m ogień n ig d y nie gasnął. D ym się z niego d o b y w a ł przez nieszczelny dach k u górze" (str. 189). O tóż dom y p ra po lskie o d k ry te w Poznaniu, Gnieźnie, K łe cku, Santoku, czy O polu są isto tn ie budowane na zrąb, w Poznaniu stw ierdzono ponadto próg w ys o k i, u tw o rz o n y przez czw artą b elkę ściany, licząc od dołu, ogniska kam ienne są typ o w e dla w s z ystkich niem al dom ostw wczesno- h isto ryczn ych w Polsce. T a k samo tra fn ie odgadł K raszew ski, że b u d y n k i gospodarcze m ia ły ściany ,,z chrustu plecione a g lin ą ty lk o pooblepiane (str. 200), bo ta kie bud o w le gospodarcze z ścianam i p le c io n y m i o d k ry to isto tn ie w osadach p ra po lskich w Santoku, G nieźnie i K łecku. Dane archeologiczne p o tw ie rd za ją też istn ie n ie u nas osad palow ych, budo­

wanych ,,u brzegu na palach, w b ity c h niegdyś w je zio ro (str. 135), ja k ie Kraszew ski opisuje na jeziorze le d n ic k im . N atom iast nie o d k ry to dotąd w W ielko p olsce z czasu, w k tó ry m toczy się a kcja ,,Starej Baśni , dom ów o charakterze tzw. ziem ianek, „ ja k bobrow e chatki, na pół w ziem i, pół nad n ią " (str. 64). T a k samo n ie m am y dotąd dow odu b ie le n ia ścian u Polan, ale dane ję zyko w e, m ia n o w icie p ie rw o tn e znaczenie w y ra z u wap — farba, z czego p o w sta ł w y ra z wapno w skazuje, że w apna u ż y ­ wano początkow o g łó w n ie do bie len ia , że zatem dom y p rapolskie m o g ły mieć, ja k pisze K raszew ski, „ś c ia n y b ie lo n e " (str. 66). Badania w y k o p a ­ lis k o w e p o tw ie rd z iły też przypuszczenie Kraszew skiego, że w domach p ra p o lskich is tn ia ło „po dsie n ie d ługie na d re w n ia n ych słupach oparte

(sti. 44) i że ogniska z n a jd o w a ły się w pośrod ku iz b y (str. 66), bo starsze dom y p rapolskie z V I I — X w. m ia ły isto tn ie o tw a rte ognisko w środku pom ieszczenia m ieszkalnego, a dopiero później przeniosło się ono w jeden róg dom u i zam ieniło się w piec.

Z a w io dła natom iast K raszew skiego in tu ic ja , g d y P op ie lo w i kazał zamieszkać w K ru s z w ic y w w ie ż y z „ s z a r y c h k a m i e n i (str. 44), k tó rą gdzie in d z ie j nazyw a ogrom ną w ieżą wzniesioną... w prastarych czasach... grubego m u r u na s k a l e " (str. 160). Z ty c h sprzeczności (tu m owa o kam ieniach, tam o murze) oraz ze w z m ia n k i o skale (!) w K ru s z w ic y zdaje się w y n ik a ć , że K raszew ski w c h w ili pisania po­

w ie ści nie znał z a u to p s ji w ie ż y k ru s z w ic k ie j, k tó ra zresztą w IX w .

npaJ

N u m e ry stronic przytaczam w edług w ydania łódzkiego A . F. M ittle ra , zaopatrzo- 8 wstępem Jana Stera (bez ro ku w ydania), bo innego nie mam pod ręką.

(18)

W ogolę jeszcze me istniała, bo pochodzi dopiero z X IV w , stanow iąc resztą zam ku kru szw ickieg o , zniszczonego w czasie najazdu Szwedów w r 1656. T ak samo o pisując gród M iłosza, poszedł Kraszew ski w opisie w a łó w za pan u ją cym wówczas pow szechnie poglądem, ja k o b y w a ły otaczające g ro d y sypane b y ły z ziem i (str. 71), g d y ro zko p yw a n ia syste­

m atyczne w y k a z a ły , że b y ły to p io no w e budow le drew niane, w yp e łnian e je d y n ie ziem ią ubitą.

W k ilk u m iejscach pow ieści opisuje K raszew ski u b i ó r i o z d o b y

^- r o j u . a ry W isz b y ł „c a ły w b ie li'' i m ia ł „odzież z p łó tn a grubego"

K o s z u l na W ierzch w łożoną i do k o la n spadającą obe jm o w a ł pas czer- ony. „ M ia ł on długą do pasa brodę i nogi bose" (str. 11) W onisie u b io ru m ęskiego w idocznie w zo ro w a ł się Kraszew ski na sukm anie kra- w r o c z l Z T 1, " W ie łk o 'P°ls'ce P ołud n iow ej noszono jeszcze początku X X w ie k u (w o k o lic y Masanowa, w pow . ostrow skim ) białe sukm any p łó cienno-w ełniane. Pas b y ł w ażnym sk ła d n ik ie m u b io ru męskiego, n atom iast b ro d y Polanie nie zapuszczali, lecz g o lili zarost (por. m onetę p o rtre to w ą C hrobrego), a książę śląski H e n ry k dla tego nazw any został B rodatym , bo s ta n o w ił w y ra ź n y w y ją te k w śród swego otoczenia. W zm ian ka o bosych nogach m ogłaby nasuwać przypuszcze- rne ze Polanie m e znali obuw ia, tym czasem w y k o p a lis k a z Gniezna i W o ły n ia (u u jścia O dry) w y ra ź n ie w skazują, że w okresie wczesno- h is to ry c z n y m noszono k ilk a odm ian doskonale szytego o buw ia skó­

rzanego. C h a rakte ryzu ją c strój M ili, c ó rk i zduna, pisze Kraszew ski że m iała oha „sreb rn e p i e r ś c i o n k i na w szystkich palcach, n ie k tó re z oczkam i, pod szyją m ia ła g u z ogrom ny złocisty, we w łosach s z p i l k i

o l i e w uszach, k o l i e na rękach, w ia n e k na g ło w ie " (str. 208).' .re b rn e i brązow e p ie rścio n ki, częściowo z oczkam i, są częstym z ja w i­

skiem w w y k o p a lis k a c h X i ’X I w., rzadziej w ystę p u ją k o lc z y k i, n a to ­ m iast w zm ian ka o bransoletach i o guzach noszonych na szyi n ie zn a j­

duje p o tw ierd ze nia w w yko p aliskach , a s zp ile k do w łosów w ogóle w całej epoce p rze dh isto ryczn ej nie używ ano. N a in n y m m iejscu w y m ie n ia nam a u to r „ ig ły d ługie do spinania chust m iste rn ie się zamy- ające ' (str. 15). N a jw id o c z n ie j ma tu na m y ś li za p in k i (fibule), używ ane od środkow ego okresu e po ki b rązow ej aż do późnego okresu rzym skiego, ale z okre su w czesnohisłorycznego, w k tó ry m ro zg ryw a się akcja „S ta re j Basm , ozdoby te j zupełnie u nas nie uży wano. Dalsze nieporozum ienia zaw iera opis ozdób, sprzedaw anych Polanom przez kupca niem ieckiego engę (str. 16). I tu ta j K raszew ski opisuje częściowo z a b y tk i znacznie starsze, od k ilk u n a s tu w ie k ó w n ie używ ane w W ie lk o p o łs c e („k o lie kruszcowe, k tó re na rękach noszono", m. i. „ta k ie , co wężem rękę n ie ­ w ieścią az do ło k c ia opasać m o g ły ", ,,d rugie dla m ężczyzn przeznaczone, m ocniejsze ). Inne zaś ozdoby tam że w spom niane (np. „n a s z y jn ik i

(19)

bogate, obwieszane blaszkam i, k ó łk a m i i dzw oneczkam i ) znam y w praw dzie z okresu wczesnohistorycznego, ale noszono je nie nad W a rtą i Gopłem, lecz na ziem iach lite w s k o -ło te w s k ic h .

N ajpow ażniejsze je d n a k p o m y łk i w y d a rz y ły się Kraszew skiem u p rzy opisie u zbroje n ia prapolskiego. W id o czn ie dla lepszego p rzę ciw staw ie nia p ry m ity w n e j, tra d y c y jn e j k u ltu r y w o j ó w p o lskich n ie m ie ckie m u ry c e r­

stw u z zachodu n ie waha się K raszew ski p rz y p is y w a ć Polanom w IX w. po Chr. b ro n i kam iennej i taką przem owę kła d zie w usta W is z o w i: „ M y też m am y go (tzn. kruszec) od m orza i od lądu, z różnych stron przyw ożony...

przecież dzieci u czym y kam ień szanować, bo go p ie rw s i bogow ie poka­

zali, ja k obrabiać, ojcom naszym. I każdem u do grobu w k ła d a m y m ło t — siekierę bożą, kam ienną, aby się u sw oich bogów n ią w y św ia d czył, k im jest i skąd idzie. In a cze jb y go nie poznali. A będzie ta k na w ie k w ie k ó w i u w n u k ó w naszych... G d yb y n ie kam ień, nie b y ło b y czło w ie ka i życia.

Z ka m ie nia p ow sta ł c z ło w ie k i ka m ie niem żył. Z nie go w yszedł ogień pierw szy, żyto kam ień starł na mąkę i b ło g o s ła w io n y jest. W asz kruszec zjada w oda i ziem ia i pow ietrze, a ka m ie nia n ieśm iertelnego n ic nie pożre (str. 21). Bardzo to p ię k n ie pow iedziane, ale n ie s te ty w domach Polan n ig d y n ie le ż a ły „n a półce, rzędem m ło ty i s ie k ie ry kam ienne, poopraw iane w drzewo i przew iązane m ocno'' (tamże), bo broń kam ienna w yszła w W ie lko p o lsce z użycia już o koło 1800 r. przed .Chr., a w ięc na jakieś dw adzieścia siedem w ie k ó w przed czasem, w k tó ry m ro zg ryw a się a kcja „S ta re j Baśni". N a in n y m m ie jscu (str. 241) K raszew ski, m ów iąc o „lic h y m u z b ro je n iu P olan opisuje je następująco: „żelaznego oręża m ie li mało, m i e d z i a n a stara b ro ń u n ie w ie lu się znajdow ała; szła cze­

ladź uzbrojona w m ło ty k a m i e n n e i obuchy, p a łk i nasiekiw ane, łu k i, proce i pociski. K a w a ł łu b u lip o w e g o stał za zbroję, a ozdobną zwała się tarcz, g d y ją k to skórą jedną lu b dw iem a obciągnął. S ie k ie ry i noże, na ja k ie kogo stało, w iązano do pasa i do konia. Czeladź i p arob ko w ie pieszo szli, co przedniejsza d ru żyna i km ie cie je d n a k konno, na g łow ach dla o słony m ając albo k ru s z c o w y k a b łą k (!), k tó re od uderzenia mieczem o c h ra n ia ły ", W ustępie ty m znalazł swój w y ra z pogląd Kraszew skiego, ze epoka brązow a słabo się ty lk o w Polsce ro zw in ę ła , co je s t tra fn e je d y n ie w odniesieniu do le p ie j znanych naszemu p isa rzow i ziem w scho­

dnich, ale nie d la W ie lk o p o ls k i i w ogóle P olski zachodniej a także środ­

ow ej. W s k u te k tego p rz y jm u je K raszew ski, że długo trw a ją c a u nas u ltu ra kam ienna zetknęła się tu bezpośrednio z k u ltu rą żelazną (por.

„S ztuka u S ło w ia n " str. 54) i naw et ry c e rs tw u n ie m ie ckie m u z IX w.

każe używ ać obok „d z id o k u ty c h ż e l a z e m " „k a m ie n n y c h m ło tó w i obu­

chów (str. 299), a rów nocześnie w śró d to w a ró w sprzedaw anych Pola­

nom przez kupca niem ieckiego H engo w y m ie n ia b rą z o w y „m ie c z y k błyszczący, w y k ro jo n y ja k liść kosaćca, u pięści p ię kną rękojeścią

(20)

opa trzo ny (str. 16), a w ięc typ, ja k i ju ż przed p iętnastu w ie ka m i w yszedł z użycia. Błędne przekonanie o przeznaczeniu pew nych ozdób b rą zow ych do o ch ro n y ciała w w alce w yp o w ia d a K raszew ski jeszcze w dw óch in n y c h m iejscach, a w ię c wśród to w a ró w kupca niem ieckiego znajdu ją się m. i. „n a s z y jn ik i... gładkie, k tó re szyi od p ocisku i s trz a ły m o g ły b ro n ić (str. 15), a je d en z sześciu w o je w o d ó w Piastuna, Scibor, nosi „n a szyi obręcze m iedziane (!) dawne, k tó re do o b ro n y s łu ż y ły "

(str. 306). I te ozdoby zresztą są w istocie o kilka n a ście w ie k ó w starsze niż akcja naszej pow ieści.

O pisując żniw a (str. 177), K raszew ski ponow nie staje na stanow isku równoczesnego u żyw a nia w w . IX sierpów kam iennych, m iedzianych i żelaznych, ja k k o lw ie k sie rp ów z kam ienia i m iedzi w ogóle nie znam y (są ty lk o brązowe), a w o m aw ianym okresie narzędzi ka m ie nn ych i b rą ­ zow ych o czyw iście od daw na n ie używ ano. Jednakże podobne m yln e pog lą d y w y z n a w a li w spółcześnie także p re h is to ry c y niem ieccy, ja k Kostm ann i Lindensehm itt, n ie chcący ró w n ie ż uznać is tn ie n ia w Europie śro d kow e j i półno cn ej osobnej e poki brązow ej. Pełno anachronizm ów je st ró w n ie ż w opisie w nętrza c h a ty zduna W isza, gdzie s ta ły na półkach

„dzbany, k ru ż k i, czasem i m isy, m iseczki drobne i g ą s k i a p t a s z k i g l i n i a n e a k u b k i dla zabaw y dzieci a w szystko to, począw szy od czarnych aż do.m a lo w a nych żółto i b ia ło " (str. 200). N a n ie k tó ry c h na­

czyniach „u ra b ia ł M irs z t w a r z n i b y l u d z k ą , p rz y czym w k ła d a ł

„ w oczy sztuki bursztynu, a w uszy k o lie kruszcow e". „J a k p ra o jco w ie z w y k li b y li na dnie g a rn kó w kłaść ś w ię ty z n a k o g n i a (swastykę) i on też n ig d y nie om ieszkiw ał, bo go z in n y c h k ra jó w jeszcze p rz y n ie ś li zdunow ie przed w ie k i" (str. 201). W ty m opisie p o łą c z y ł K raszew ski ceram ikę aż trzech różnych okresów i k u ltu r. G lin ia ne fig u r k i ptaszków i naczynia m alow ane są typ o w e dla p ra sło w ia ń skie j k u ltu r y z wazowego okresu żelaznego (od 700— 400 p r z e d Chr.), u rn y tw a rzo w e ch arakte ­ ry z u ją k u ltu rę pom orską z czasu m iędzy 550 a 400 p r z e d C h r„ a je d y n ie naczynia ze znakam i garncarskim i na dnie (m. i. w kształcie sw astyki) są w yro b e m zdunów prapolskich, ale znaki te w chodzą w użycie dopiero od p o ło w y X w . po Chr., c z y li nieco później niż czas a k c ji om aw ianej pow ieści. N atom iast trafne je s t na ogół to, co K raszew ski m ó w i o w y r o ­ bie naczyń na k o le g arncarskim i o w y p a la n iu ic h w piecach g arncar­

skich (str. 200). Także w opisie pogrzebu W isza (str. 89) K raszew ski opisując niedaleko od stosu ustaw ione „p o p ie ln ice , g arnki, m iski i dro ­ bne g lin ia n e naczynia, w k tó r y m p o p io ły i ofiara obietna m ieścić się m iała:

Chleby, kołacze, m ięsiw a, p iw o i m iód, na try z n ę przygotow ane, ma n a j­

w id o czn ie j przed oczym a obrzęd pogrze b ow y p ra sło w ia ń ski z m łodszej epoki b rązow ej lu b początku e po ki żelaznej, a w ię c z czasów w yp rze ­ dzających o kilk a n a ś c ie do dw udziestu w ie k ó w epokę naszej pow ieści.

(21)

Podobne anachronizm y sp otyka m y też w ustępach, odnoszących się do stosunków h an d lo w ych Polan z in n y m i ludźm i. A w ię c w ubogiej chacie Piastuna „w sz y s tk o b y ło jeszcze podług starodawnego obyczaju, z drzewa i g lin y , sprzęt odw ieczny, nie z ty c h obcych b łysko te k, k tó re obficie ju ż n a ó w c z a s p r z y w o z i l i k u p c y zza m orza i zachodu, ani b ożków r z y m s k i c h (!) i e t r u s k i c h (!!), a n i w y tw o rn e g o oręża, k tó r y C hrobaei (!) n a s y ła li, ani kru szco w ych w isiadeł, naczyń i broni, na b u rs z ty n y i fu tra m ie n ia n y c h " (str. 189). To ju ż jedno z grubszych n ie ­

porozum ień Kraszew skiego, trudne do w ytłu m a cze n ia naw et p rz y ówczesnym stanie badań archeologicznych, bo w ie d z ia ł chyba, że pań ­ stwo rzym skie już o d 476 r. nie is tn ia ło , a w I X w. po Chr. Rzym b y ł od w ie k ó w stolicą papiestwa, w obec czego nie b y ło ko m u w te d y fa b ry ­ kow ać bożków , a m ow a o bożkach e truskich w ty m czasie je s t jeszcze gorszym „lapsus ca la m i", skoro E tru ria ju ż na k ilk a w ie k ó w przed Chr.

b y ła k o lo n ią rzym ską i za traciła sw oistą k u ltu rę . Ten sam charakter mają w z m ia n k i autora o pieniądzach ' k u rs u ją c y c h w W ie lko p o lsce w I X w. „Z nano już naówczas u Polan pieniądze, choć ic h nie robiono.

Z daw na p rz y w o z ili je i p rz y n o s ili ci, co po b u rs z ty n p rz y p ły w a li i przych od zili... r z y m s k i e , g r e c k i e i arabskie p ie n ią ż k i k r ą ż y ły m iędzy ludźm i, z W in e ty je też tu p rzyw o żo n o " (str. 204). W rze czyw i­

stości p e w n ych w y k o p a lis k p ie n ię d zy g re ckich w ogóle dotąd w W ie l­

kopolsce nie znam y, zresztą przestano je w y b ija ć ju ż przed nar. Chr., po p o d b ic iu G re c ji przez Rzym ian. M o n e ty rzym skie, przyw ożone do P olski masowo g łó w nie w II w. po Chr., na ogół już daw no w y s z ły u nas z użycia, a ty lk o odosobnione o kazy sp o tyka m y w skarbach m onet z X i X I w. w id o cznie znalezione w ów czas p rzyp ad ko w o w ziem i, bo o dow ożeniu ich z W o ły n ia (W ine ty) czy skądinąd nie może b yć m ow y.

Jeszcze jedną w zm iankę o h an d lu sp otyka m y na str. 243, gdzie K ra ­ szewski pisze o Pomorcach, „w o jo w n ik a c h razem i p rze kup n iach ", k tó rz y „ w W in e d zie m ie n ia li sw oje s k ó ry i b u rs z ty n y na żelazo, na miecze, sukna i tow ary, idące z południa, w schodu i zachodu" (243). A le podana na ty m m ie jscu c h a ra k te ry s ty k a Pomorzan, k tó r z y „ch o ć m owę m ie li słow iańską, ale serce już n ie m ie ckie (!)", je st niesłusznie k rz y w ­ dząca i zupełnie niezrozum iała, skoro w IX w. S ło w ia nie się g ali jeszcze az do o k o lic y H am burga i K ilo n ii i ja k ic h k o lw ie k w p ły w ó w n ie m ie ckich nie ty lk o na Pomorzu, ale naw et m ię d zy O drą a Łabą doszukać się wówczas n ie podobna. Jakoś nadm orska nasza dzie lnica nie m iała szczęścia u p isarzy polskich. W in c e n ty Pol nie u w z g lę d n ił je j w „P ieśni o ziem i naszej", chociaż gdzie in d z ie j pisał o s ło w ia ń skich śladach na Rugn, O skar K olberg, k tó r y opisał zw yczaje, pieśni i podania lu d ow e z całej Polski, pom iną ł Pomorze, a K raszew ski w „S ta re j B aśni" w p ro st zn ie sła w ił daw nych Pomorzan, zarzucając im, że „b y le łu p u dostać,

(22)

¡ 6 .

g o to w i b y li iść na swoich, służyć każdemu, p a lić i zabijać braci rodzo­

nych. C hciw ość ich ciągnęła i zw ie ­ rzęca dzikość" (str. 243). N a w e t G all A no n im , ż y ją c y w czasie zacię­

ty c h w a lk Bolesława K rzyw oustego z Pomorzanami, u m ia ł się zdobyć na sp ra w ie dliw szy sąd o ówczesnych p rze ciw n ika ch u w ielbianego w ła d ­ cy. Na szczęście obecne p okolenie inaczej się u stosunkow uje do Pomo­

rza i jego ludności, k tó ra w n ie s ły ­ chanie tru d n y c h w a ru nka ch u ra ­ to w a ła Polsce dostęp do B a łtyku . W reszcie wspom nieć jeszcze n ależy 0 za w a rtym w pow ieści opisie żal- nika, tj. cm entarza Polan. „ W po­

środku jego otoczona k a m i e n i a m i b yła m ogiła K oszyczka i dziadów 1 pradziadów jego, będą się od w id - k ó w chow ali, od ty c h czasów, g d y jeszcze w k a m i e n n y c h i z b a c h s i e d z ą c e c i a ł a składano aż do obecnych, g d y sp aliw szy w p o p ie ln i­

cach je i studzienkach chow ać zaczę- to " (s tr- 199). I tu ta j można w y tk n ą ć Kraszew skiem u pew ne nieścisłości, bo m o g iły obłożone kam ieniam i znam y ty lk o z Pomorza i Mazowsza, a o ja k ie jś ciągłości u żytk o w a n ia cm entarzysk u nas od e poki kam iennej, z k tó re j pochodzą owe k a ­ m ienne iz b y z siedzącym i c ia ła m i", aż do zarania d z ie jó w oczyw iście m o w y być nie może.

*

W ID O K CZĘŚCI R U IN Z X W IE K U W LED N IC Y W PO W IEC IE G N IE Ź N IE Ń S K IM

A le pom im o n ie jed n okrotn e go odch yla n ia się autora w kre śle n iu życia i k u ltu r y Polan w czesnohistorycznych od fa k tó w u stalonych przez badania naukow e, u tw ó r Kraszew skiego d zię ki praw dzie a rtystyczn e j pozostanie nadal jedną z pereł naszej b e le try s ty k i i po daw nem u będzie zn ajdo w a ł entuzjastycznych c z y te ln ik ó w . Sam uw ażam się za w ielkiego, słuznika Kraszew skiego, bo le k tu ra „S ta re j B aśni" oraz b lis k ie są­

siedztw o Lednioy, gdzie ro zg ryw a się część a k c ji pow ieści, w z b u d z iły we m nie pierw sze zainteresow anie się przeszłością przedhistoryczną naszego narodu.

(23)

D r A dam S ka łko w ski

p ro fe so r U n iw e rs y te tu Poznańskiego.

W SPOM NIENIE O ARCHIW ACH W IELKOPOLSKICH

Byłem jeszcze studentem, g d y w ostatnim ro k u m inionego w ie k u przyjechałem do Poznania dla zebrania m a te ria łó w do ż y c io ry s u Jana H e n ryka D ąbrow skiego. Ż y ła w te d y jeszcze córka tw ó rc y legionów , chociaż od daw na .złożona niem ocą i p raw ie zupełnie ogłuchła, tak że ani w idzieć się z nią ani porozum iew ać już nie b y ło można. Rodzinne arch iw u m znajdow ało się w W innogórze, gdzie w osobnej k a p lic y spo­

c z y w a ły zabalsamowane z w ło k i generała. H e n ry k M a ń k o w s k i opow iadał mi, że p rz y re sta u ra cji sarkofagu oglądał je u trzym u ją ce się w n ie tk n ię ­ ty m stanie, ja k i pałasz razem złożony. B y ły one wówczas celem p a trio ­ ty czn ych p ie lg rz y m e k z Poznania. Zachow ane w W in n o gó rze p a p ie ry d o ty c z y ły je d y n ie w czesnych la t służby w o js k o w e j D ąbrow skiego w k a ­ w a le rii saskiej, jego ro d z in y z pierwszego m ałżeństw a i spraw m a ją tk o ­ w ych w zw ią zku z objęcie m d o n a cji przyznanej m u przez cesarza (tak ja k w spółcześnie g enerałow i Z a ją c z k o w i i k s ię c iu Poniatow skiem u).

Z tej spuścizny rękopiśm iennej m ogłem czerpać bez żadnych ograniczeń, gdyż w te d y przew ieziono ją do T o w a rzystw a P rz y ja c ió ł N a u k w Pozna­

nia, gdzie ro b iłe m w y c ią g i także z k a n c e la rii p o lo w e j generała A m ilk a ra Kosińskiego. P apiery w in n o g ó rs k ie zostały następnie ofiarow ane A k a ­ dem ii U m iejętn ości w K ra k o w ie i zapewne o calały. Zresztą Zostały przeważnie w y d ru k o w a n e w IV tom ie M o n o g ra fii w zakresie dzie jów now ożytnych, k tó re w y d a w a ł prof. Szymon A skenazy. Część odnosząca się do drugiego zw ią zku m ałżeńskiego i s c h y łk u życia D ąbrow skiego czeka jeszcze na opracow anie, przesłana przed w yb u che m ostatniej w ° jn y do Lw ow a. W in n o g ó rę odw iedzałem w dw adzieścia la t później, osiadłszy w Poznaniu. Teraz, ja k słyszałem od doc. dra K a ro la G ór­

skiego, p a m ią tk i tam przechowane zostały rozproszone. N ie w iem , ja k i będzie los dw oru. N ie je st to dom z czasów D ąbrow skiego, bo u le gł przebudowie. — W ta m tych stronach leżący d w ó r z X V I stulecia w K o ­ szulach odw iedziłem w r. 1919, gdy tam m ieszkał jeszcze w n u k A m ilk a ra w ito ld K osiński, ostatni z te j lin ii. Przeglądałem tam w ów czas p a p ie ry i am ilijne, k tó re następnie, po o b ję c iu m ajętności przez R ekow skich, m ia ły dostać się poznańskiem u T o w a rzystw u P rz y ja c ió ł N a u k i d z ie liły lo sy jego zbiorów .

W następnych latach w poszukiw aniach a rc h iw a ln y c h docierałem do różnych sa n ktu arió w rodzinnych, sp otyka ją c się zawsze z serdeczną gościnnością i ze zrozum ieniem w a rto ści pam iątek przeszłości, z r e lig ij­

nym n ie k ie d y ich poszanowaniem. T a k b y ło w N ie g o le w ie , od z górą pół tysiąca lat, siedzibie N ie g o le w skich , gdzie w zn o sił się p o m n ik k u czci

Cytaty

Powiązane dokumenty

97 Dr Ludwik Jaxa Bykowski: Młodzież szkolna Wielkopolski i Pomorza.. w świetle badań

Wydaje się, że zagadnieniu zaludnienia ziem odzyskanych jednak zawsze jeszcze nie dość poświęca się uwagi i miejsca, i w zbyt ciasnej sprawę tę traktuje się

Jest rzeczą jednak bardzo możliwą, że pod obcą powloką mogło się utrzymać stare słowiańskie podłożeH. Kto wie czy

ronie polskiej, będę mierny i posłuszny i będę się starał o dobro jego majestatu, potomkom i Korony polskiej, a bronił od zła i roszystko czynić będę,

szcza ciekawe dla mnie b yły wiadomości dotyczące psychologii jego tworzenia. Oto raz zachodzę do mieszkania p rzy ul.. Więc głowię się i przychodzą nowe

N ow ackiego jest po raz pierw szy uargum entowane podaniem źród eł.. na s

dy strategiczne, miejscowości te sposobem amerykańskim poprzenosić na inne miejsca, przemieszać, poukrywać, —- to się wtedy na- pewno ani ludność tybylcza nie

Praca kółek włościańskich;