• Nie Znaleziono Wyników

Świat. Dwutygodnik ilustrowany, 1893, R. 6, Nr 11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat. Dwutygodnik ilustrowany, 1893, R. 6, Nr 11"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

W s z y s c y Ś w ię c i g d y ja s n o ś c ią n a s u raczą A Z ad u szk i n ie p o p ła czą ,

M arcin m rozem n ie z s i w i e j e : W ó w c z a s b racie m iej nad zieję,

Ze w O fiarow an ie, m a sz p ię k n e zaranie, N a N iep o k a la n ą rzek i nam n ie staną, A tak do W ig ilii na to, d otrw a b a b sk ie lato.

Gdy ś w . M arcin w śn ieg u p rz y b ieża ł, B ędzie po p as całą zim ę le ż a ł.

O G Ł U P I M G A W L E .

K L E C H D A N I E M Ą D R A . (Ciąg dalszy).

R O Z D Z IA Ł N A S T Ę P N Y .

Gawła dwa coraz wyższe na sprawy ziemskie poglądy. — Przyjazd jego na księżyc, który to przyjazd okazuje się być spadnięciem. — Gaweł na początek rozpatruje tam gospodar­

stwo górnicze.

J a k p o w ied ziałem p o p rzed n io , G a w e ł w p ro st k u k sięży co w i p o leciał.

L e c i te d y , leci — leci...

J e d n y m r a z e m , k ie d y z g ó rn e g o sw e g o s ta n o w isk a k u ziem i okiem rz u cił — o c u d o ! a toćże tu ju ż ani ślad u gdzie Żydzi, gdzie N iem cy , a g d zie m y — ty lk o w szędzie m y — to je s t lu d z k o ść p o g o ­ d zo n a i w y p o g o d z o n a ja k p o trz e b a . I ani w id ać n a w e t, a ż e b y g d zie

» n iew dzięczna m niejszość« m ia ła (choćby przez sen) u ciem iężać k a p i­

ta łe m i b a g n e ta m i najeżo n e w iększości.

K ie d y jeszcze wTyźej p o d le c ia ł i sp o jrzał zn o w u (a z n a jd o w a ł się w te d y p rz e d W eltsz ta te m ) w idzi liczne g ro m a d y , tu i o w d z ie , w d o ­ sy ć z w a rty m sz y k u , z ró żn y ch stro n cią g n ą c e.

— A ! otóż n a p ły w p ie lg rz y m ó w d ą ż ą c y ch zew sząd po d o b ro ­ d ziejstw a żelaznej k u ltu ry w szy stk iem i m o żeb n em i d r o g a m i . . . B a, ba, istn a w ę d ró w k a n aro d ó w , to d o p ie ro !

D o ch o d zący g o z ta m tą d k w ik zbiorow y, n ieb aw em , w części p rz y ­ n ajm niej, w y w ió d ł g o z b łę d u . B y li też ja c y ś , co p rzew o d n iczy li czy te ż ty lk o to w a rz y sz y li ty m tłu m o m , ale Gaw^eł p ró żn o w z ro k w y sila ł.

Z ta k w y n io słe g o stan o w isk a, nie p o d o b n a ju ż b y ło n a w e t o d ró żn ić p sa od w ie p rz a rza i ta k ż e o dw rotnie, te m zaś b a r d z ie j: czy ow i tłu m n i p rz y b y sz e z try c h in a m i p rz y c h o d z ili, czy te ż b ez n ich ? Z aczem , nie tra c ą c czasu n a p ło n n e d o m y sły , co tc h u w zbił się w w yższe jeszcze sfery.

Leci, leci i leci. P o w o li p o w ie trz a b r a k n ą ć m u zaczy n a. A le nic!

w c ią g n ą ł g o w siebie ile się dało, n o s i u s ta so b ie z a tk n ą ł, i ju ż ty lk o w e w n ę trz n ie o d d y c h a , k ie d y w te m (coś k u k o ń c o w i se k u n d y ) p rz y rz ą d c a ły fajt do g ó ry n o g a m i — i s ta ło się w je d n e j c h w ili: źe, co w p rz ó d y G a w e ł k sięży c m iał n a d g ło w ą , te ra z ziem ię w idzi n a d so b ą, i ten księżyc, ja k n a d ro żd żach rośnie, a za to ziem ia co raz m n iejsza się robi.

G d zie! ju ż i o b ręcze od ró w n o leżn ik ó w , i d ru ty o d p o łu d n ik ó w i sk o c z n a p o stę p o w o ść K o z io ro ż c a , i śla ­ m a z a rn e cofanie się R a k a - n a w e t ró w n ik , o b a te k ie ru n k i g o d z ą c y — o d d a w n a ju ż d jab li w z ię li; a n a księżycu

60

(2)

za to , an i już ślad u A b la ni K a in a z w id ła m i, ty lk o coraz w y ra ź n ie jsz e: m o c a rs tw a , p a ń s tw a , k r ó le s tw a , k s ię ­ stw a, h ra b s tw a , b a n k ie rstw a , o b y w a te lstw a , p ro p in a c y e , słu żeb n o ści, g m in y i zaścianki.

G a w e ł leci coraz szybciej. W re sz c ie s tra c h g o zdja.ł, źe on tu m oże z ro z p ę d u w ziem ię się z a p a d n ie (bo nie w ie d z ia ł, że n a k sięży cu ziem i nie m a, ty lk o w szęd zie k się ż y c ), w ięc p o k rę c ił z b a w c z ą k o r b ą , ale n ie ­ m niej, po m im o sp a d o ch ro n u , b u c h ! w p a d ł w ja k ą ś d łu g ą ja m ę , a to b y ł sz y b g ó rn iczy .

P a trz y , i o m ało nie o ślep ł od b la sk u . A to ćźe tu p o k ła d y c a łe n a jp rz e d n ie jsze g o d y a m e n tu . P a n ie — tu już n ie n a k a ra ty , an i n a w e t n a fu n ty ; a le po p ro s tu n a c e n tn a ry — ch c ę m ó w ić ,p u d y — o c e n iać m o ż n a b ry ły , k tó re ro b o tn ic y k ilofam i ze ścian w y ła m u ją . I te c u d a k i — czy k to d a w ia rę ? — n a coraz m n iejsze jeszcze ro zb ijają je k a w a ł y !

— Co w y robicie h u lta je ?! — z a w o ła ł G a w e ł o b u rzo n y . — (D o m y ślacie się z ap ew n e, źe n ie u m ie ją c po k s ię ż y c o w e m u , ty m c z a se m po fra n c u z k u z n iem i ro z m a w ia ł — nie ta jn o to b o w iem n ik o m u , źe i n a k s ię ż y c u P a ry ż je s t w m odzie).

— A to, p ro szę w ie lm o żn eg o pan a, ro b im y d y a m e n t k o s tk o w y .

— Co ? m oże do p a le n ia !!

— A ju ś c i, z p o m o c ą e le k try c z n y c h p rą d ó w , b o u n a s in n e g o n ie m a ju ż p aliw a. B y ły lasy , a le te, N ie m c y ra k a rz e h e t do cn a w ycięli.

— C zem uźeście im d ali?

— A b o płacili.

— A leż trz e b a b y ło coś i sobie zostaw ić.

— T a nie u w ażaliśm y ja k o ś, i ta k ono zostało.

W te m n a d sz e d ł n a d s z ty g a r (a te n b y ł ja k z w y k le N iem iec ro d o w ity ).

— C zego się tu b aw icie ro z m o w ą ? Co to za je g o m o ś ć ? Z k ą d e ś się w a s p a n w z ią ł? P e w n ie A lz a tc z y k lu b L o ta ry ń c z y k , alb o m oże i P o la k , sk o ro po fra n c u s k u g a d a . P ro s z ę z s o b ą do u rzęd u .

G a w e ł w s tra c h u co p ręd zej w z ią ł w g ę b ę sw o ją g a łk ę , i już ty lk o s ły s z a ł, j a k n a d s z ty g a r d o w o d z ił z n ie p rz e m o ż o n ą siłą, źe n a w e t W is ła odw iecznie b y ła n ie m ie c k ą (w czem się m oże m ylił), a n a stę p n ie k a z a ł ro b o tn ik o w i za z an ied b an ie się w p ra c y , w y trą c ić p ó łg o d z in n ą z a p ła tę .

R O Z D Z IA Ł N A S T Ę P N Y .

Gaweł prostuje pojęcia Księźycanów tyczące się narodowości K opernika. — N astępnie za pieniądze jest pokazywany. — Z tego pow odu pierwszy jego zatarg z prasą miejscową i nie ostatni z publicznością.

K ie d y się w reszcie G a w e ł n a w ierzch w y g ra m o lił, i k ie d y u jrz a ł, ja k się ta m w szęd zie p o n ie w ie ra ły d y a m e n to w e o k ru c h y , o d ra z u o Z olce u tra c o n e j p o m y ś la ł i z a w o ła ł z b o le śc ią :

•— J e d n a m a rn a g a rś ć te g o m ia łu , m o g ła d la niej s e rc a m e g o b y ć re k la m ą ! W t e d y t o , m ości fiz y k u ! nie u n ik n ą łb y ś m o raln ej k a ta stro fy , bo w iem do m n ie b y się z p o w ro te m p rz en io sło jej z a u f a n ie !

T a k on pow iedział, a p o te m w m iejscow ości się ro z p a trz y w sz y , b e z tr u d u p o zn ał, źe się z n ajd u je w k w a ­ te rz e g ó ry K o p e rn ik a .

O K o p e rn ik u ta m w iedziano w p r a w d z ie , a le z fra n c u sk a ty lk o je o g ra fię z n a ją c , są d zo n o b łę d n ie , źe je s t N iem cem . Z ja k ą ż te d y ra d o ś c ią (nie w y rz e k a ją c się żą d z y a n n e k to w a n ia so b ie k ie d y ś B erlin a) d o w ie d z ia n o się od G a w ła o n ad u ż y c ia ch W a lh a lli, do k tó re j w szelak ie ś w ia ta te g o w ie lk o śc i k o n ie c z n ie sp ra sz a p o d c h m ie lo n a B a w a ry a , sto ją c a n a b eczce h ejd e lb e rsk ie j z o b w a rz a n k ie m p iw n y m w g ru b e j pięści.

A le jed n o c z e śn ie p o częto g o te ż b y s tro b a d a ć : co on z a c z , z k ą d i p o c o ? N a w e t o p a s z p o rt k to ś g o w m u n d u rz e z a g a d n ą ł. A on n a t o :

— J a tu nic złeg o n ik o m u zrobić nie m y ślę. O w szem b y łe m zaw sze p iln y m k się ż y c a -wielbicielem . T o u sły sz a w sz y sta ru sz e k ja k iś m niej w ięcej stu letn i, n a sw ój n o s d rż ą c y o k u la ry w ło ży w szy , p o c z ą ł b a ­ cznie G a w ła o p a try w a ć , poczem o d e z w a ł się p e łn y m p rz e k o n a n ia g ło s e m :

— P a m ię ta m , w dzieciństw ie m ojem o p o w ia d a ł m i m ój p ra d z ia d e k , źe sły sz a ł od s w o je g o d z iad a o ta k ic h , co jeszcze nim się u ro d z ił te g o o sta tn ie g o p r a p ra d z ia d , w idzieli czarn o n a b ia łe m op is d o k ła d n y z a g in io n e g o tu ju ż od n iep am ięci stw o rzen ia, k tó re , im a g in u jc ie so b ie asań stw o , id ealizm em się p a ra ło . O tóż te n tu oto, w y d a je m i się w zu p ełn o ści do ta m te g o p o d o b n y .

N a te sło w a m niej w ięcej s tu le tn ie g o s ta r u s z k a , o b e c n i poczęli ró w n ież pilniej G a w ła o g lą d a ć , a m ia n o ­ w icie : je g o d ziu ry n a ło k ciach , w y ta rte k o la n a , p a lc e w y łażące z b u tó w , ż o łą d e k w k lę sły , w p a d łe p o lic z k i — a n o ! je s t w sz y stk o ja k p o trz e b a . A tu ż w te p ę d y zjaw ił się ja k iś p rz e d się b io rc a i p o w ia d a z w d z ię c z n y m u śm ie c h e m :

— J a p a n u d a m ty le i ty le m ie s ię c z n ie , a do te g o je ś ć i pić co się w le z ie , ty lk o p o z w ó l, a ż e b y m cię p o k a z y w a ł za p ien iąd ze.

— Z g o d a — r z e k ł G aw eł nie m niej u śm iech n ięty .

T e d y n a p o czek an iu , o g ro m n e m i afiszam i zap o w ied zian o szczeg ó ln iejsze w id o w isk o .

A le, że c en a m iejsc b y ła coś w d zie się ć k ro ć p o d w y ższo n a, to się G aw ło w i p rz e sa d z o n e m w y d ało .

— N ik t nie p rzy jd zie —• zro b ił u w a g ę .

— W ła ś n ie n ik tb y nie p rzy szed ł g d y b y zniżyć — o d p a rł p rzed sięb io rca. — U nas, p ro sz ę p a n a , to ty lk o pop łaca, co je s t aż do w y siłk u d ro g ie. P a trz -ż e p a n do d ja b ła ja k a tu w szędzie o k a z a ło ś ć , ja k ie w y s ta w y s k le ­ p o w e , ja k ie p rzejażd żk i za g ra n ic ę !. J a k się lu d zie u b ie ra ją , ja k ja d a ją , ja k m ie s z k a ją , ja k się w y b o rn ie b aw ią, j a k są sobie radzi. N iech n ik t nie m ów i ż e śm y goli. W ię c też co m i ta m z t a k i c h , co się p ra c ą d o ro b iw sz y m ie n ia , kieszeń g a rś c ią zaciskają. T a c y d o p ie ro , k tó rz y sam i p ró ż n u ją c , d ru g ic h do p ra c y z a p rz ę g a ją , ta c y d o ­ p ie ro m a ją m o ż n o ść , anim usz i czas ro b ić z b y tk i. A źe ta m te n i ó w n ie w ied zieć z k ą d b ie rz e , i n ie sw o je za sw o je w y d aje, to proszę p a n a co m n ie do te g o ?

G a w e ł uznał, źe i je m u ta k ż e nic do te g o .

(3)

Ś W I A T 475

A le n a p rz e d sta w ie n ie w sz y sc y p rzy szli w g o d zin ą po ro z p o c z ę c iu , św ięcie zaś w yszli n a p ó ł g o d z in y przed k o ń c e m w id o w is k a , sk u tk ie m czeg o G a w e ł p o tra c ił n ajp raco w iciej p rz y g o to w a n e efek ta. K ie d y się na to s k a rż y ł:

— P a n ie — p o w ied zian o m u — m y tu p rz y m u su ż a d n e g o nie znosim y. W o g ó le sw o b o d a n ie w y m u sz o n a czy n n o śc ia m i n aszem i k ie ru je . P r z y jś ć , czy co z ro b ić , czy pienia.dze o d d a ć w czas oznaczony, czy w ja k i in n y sp o só b d o trz y m a ć zo b o w iązan ia, rzecz nie nasza. M y śm y , u w a ż a p an , sp o łe c z e ń stw o ludzi w olnych. T oć-źe n am tu k ie d y ś k o le je zap ro w ad zo n o , a le źe ż a d e n p o c ią g n a n ik o g o c z e k a ć nie chciał, w ięc ich zan ied b an o i słusznie.

B o p rzecie ta b a k ie ra je s t d la nosa, nie zaś przeciw nie.

G a w e ł z tej p rz y c z y n y d łu g o ch o d ził m a rk o tn y , te m b ard ziej, że i w p ism a c h n a d e r sw o b o d n ie g o schło- stan o . S z czeg ó ln ie w je d n e m n o sz ą c e m n a z w ę : Czapka n a bakier.

Id zie te d y do re d a k to ra .

— P ro s z ę p a n a — p o w ia d a m u — p a ń sk i sp ra w o z d a w c a n a m o im w y stę p ie n a w e t n ie był.

— N ie c h p a n n a to nie zw aża. M a on w ro d z o n ą d o m y śln o ść.

— A le ż pism o, k tó r e się szanuje, p o w in n o n ieró w n ie pow ażniej .s ą d y swoje, p rz y g o to w y w a ć .

— T o zależy o d s to p n ia je g o znaczenia. J a n a p rz y k ła d p o siad am n a p oczcie (m o g ę to p a n u w ykazać) c z te ry ty s ią c e p re n u m e ra to re k .

— A lb o ź p ism o p a ń sk ie je s t d la k o b ie t?

— W c a le nie. A le g d y b y n ie k o b ie ty , p ra s a n asza istn ie ć b y n ie m o g ła , b o o n e je d n e czy tają.

— A m ężczyźni ?

— N ie m a ją k ied y . -— Cóż w ięc ro b ią ?

— W w o ln y c h o d zajęcia c h w ila c h w k a r ty g ra ją , po o g ró d k a c h p rz e b y w a ją , po w e ra n d a c h p rzesiad u ją, u p a ń p rz e ró ż n y c h po c a ły c h n o c a c h g oszczą. T a m te ż i w iad o m o ści do a rty k u łó w sp ra w o z d a w c zy c h w każdej p o rz e z k o rz y ś c ią n a b y w a ć m o żn a a to m ianow icie za p o śre d n ic tw e m o só b p rz y c h o d z ą c y c h z o dczytów , k o n c e r­

tó w lu b w id o w isk , n a k tó r y c h s p ra w o z d a w c a z w y k le n ie b y w a, z p rz y c z y n nie ty le o d okoliczności, ile od n ieg o s a m e g o zależn y ch . Co k ra j, to o b y czaj. Ż e g n a m pan a.

R O Z D Z IA Ł N A S T Ę P N Y .

W ielki geniusz cieszący się uznaniem u potomnych, oraz pomniejsi geniuszowie zasmuceni brakiem uznania u współczesnych. — Z tego wywiązuje się kwestya kollekcyi marek pocztowych.

G aw eł, n ie m a ją c nic le p sz e g o do czynienia, p o c z ą ł tro sk liw ie oso b liw o ści m ia sta zw iedzać.

Z aszed ł do o g ro d u p u b lic z n e g o .

P a trz y , a ta m n a sa m y m śro d k u sto i p o m n ik o k azały . M ąż n a nim , an i p o rz y m sk u an i n a w e t po tu re - c k u g o ły , o w szem p rzeciw n ie, w p rz y z w o ite m odzien iu o statn iej m o d y (adres k ra w c a p o d k o łnierzem ). I sto i m ąż ów n a lasce wTs p a rty , a le ja k w s p a r ty ! — po zw y cięzk u , ja k b y n a m ieczu w s p a rty ! M ąż m y ś lą c e g o oblicza, z W y ­ so k iem aż d o k a r k u czołem , u stó p je g o lewr leży, sp o k o jn ie tra w ią c y zd o b y c z e s w e g o d ośw iadczenia.

— P a n ie — r z e k ł G a w ło w i k tó r y ś z u p rz e jm y c h p rz e c h o d n ió w — czło w iek te n to n a jw ię k sz a n asza n a ro d o w a c h w a ła . W y o b ra ź p a n s o b ie , to ta k by ło . D o je g o czasów , p ró b o w a n o ró żn y ch sp o so b ó w n o szen ia la s k i, a le żad en z n ich n ie u m ia ł zgodzić eg o iz m u z a ltru iz m e m . N ajp o w szech n iej trz y m a n o j ą za ł e b , k o ń c e m jej sz tu rk a ją c po za so b ą n ie w in n e je d n o stk i. T a k ż e p o d p ach ą, ca łk ie m poziom o, alb o co jeszcze d o tkliw sza, g a łk ą w k ieszeni, s k ó w k ą zaś n a w y so k o ści n o sa i oczu p rz e c h o d z ąc y c h w sp ó ło b y w ateli. O n p ierw szy d o p iero w p a d ł n a t ę m y ś l z b aw ien n ą, że la s k ą alb o się p o d p ie ra ć m ożna, alb o w cale jej nie nosić.

— P a n ie — rz e k ł do G aw ła, o d c ią g a ją c g o z ta m tą d ja k iś d ru g i (pokazało się p ó źn iej, źe b y ł p araso ln i- kiem ) -— nie m a to ja k się u ro d zić p o d szczęśliw ą g w ia z d ą ! T a k ie m u ja k ten , p o m n ik i oto staw iają, a ja, czy p a n dasz w iarę, tra m w a ja m i d o tą d jeżdżę.

— N ic ja n a to nie p o ra d z ę — p o m y ś la ł G aw eł.

A le ta m te n p rz e m o c ą z a w ló k ł g o do s w e g o sk le p u (w o g ro d z ie ty m , k a ż d y k to ch ce sk le p so b ie zak ład a) i ta m d o p ie r o :

— W ia d o m o p a n u — r z e k ł w te d y — źe d a m y n a s z e , ro z p in a ją c p a r a s o lk i, m ają zw y czaj oczy ludziom w y d łu b y w a ć . D o ty c h c z a s w y sta rc z a ło p o w ie d z ie ć : p r z e p r a s z a m ; ale to o k a n ie w p raw iało . O d tą d z a ś , p a trz pan, ja k się t a rzecz n a p rz y sz ło ść z a ła tw ia ć będzie.

Isto tn ie , p o m y s ł je g o b a rd z o w y g lą d a ł p ra k ty c z n y . N a k o ń c u p r ę ta o d p a ra so lk i w p ra w io n e b y ło o k o sztu czn e, k tó re w sp o só b g o d n y pod ziw u , n a m iejscu w y d łu b a n e g o , w J e d n e j chw ili sam o się o s a d z a ło , ta m już b e z p ła tn ie p o zo stając.

— I cóż, p ro szę p a n a ? — m ó w ił ta m te n ze łzam i w oczach — nie jest-żem j a o fiarą czarnej n iew d zię­

czn o ści? T a k i w y n a la z e k ! A j e d n a k , rzecz to p r o s ta , j a k k a ż d e g e n ia ln e o d k ry c ie , j a k ja jk o K o lu m b o w e , ja k m oździerz Szw arca...

— J a k n o ż y k ie m s tr u g a n e czcionki G u tte n b e rg a — d o k o ń czy ł G aw eł.

T a m te n ty m c z a se m w y g ra ż a ł p o s ą g o w i, rę k ę do g ó r y p o tężn ie w z n o s z ą c , ale nie p o w in ien b y ł te g o czynić, bo m ia ł p a c h ę w y d a rtą .

W ła ś n ie o te m G a w e ł ro zm y ślał, k ie d y w te m czuje, źe g o k to ś za r ę k a w c h w y ta i n a b o k o d c ią g a .

— P a n ie — p o w ia d a m u te n k to ś — to b la g ier, n ie c h m u p a n n ie u f a ; jeżeli k o m u , to m n ie p o s ą g się

należy. B o t u ju ż n ie o g łu p ie o k o czy je (czasem n a w e t zezow ate) rzecz c h o d z i, a le o w ielu o so b n ik ó w życie

i m ie n ie , z k tó re m i d o tą d n ik t b e z k a rn ie n a d ó ł nie w racał. Id zie tu o t o : je ż e li się z d a rz y p r z y p a d k ie m , źe

z w in y n ied o g a sz o n e j w sk le p ie z p ro c h e m z a p a łk i, d o m ja k i p o n a d sw ój w ła sn y d a c h w y le c i, to m echanizm ,

k tó r y ja w y m y śliłe m n a ty c h m ia s t c h w y ta g o w p o w ie trz u i n a m iejscu d a w n e m osad za. W id z ę w zru szen ie na

(4)

p ań sk iej szlach etn ej tw a rz y . T a k panie, j a sam n ie c h w a lą c się p o ją ć ju ż nie m o g ę , ja k zd o ła łe m p o d o b n ie tw ó r ­ czy p o m y sł w g ło w ie m ej pom ieścić. A je d n a k rzecz to p ro s ta ja k k a ż d e g e n ia ln e o d k ry c ie , j a k ja jk o K o lu m b o w e ...

— J a k m oździerz S zw arca, ja k n o ży k iem s tru g a n e czcionki G u tte n b e r g a — d o k o ń c z y ł G a w e ł c z em p ręd zej.

T a m te n m ó w ił dalej z g o ry c z ą :

— T a k p a n i e , ow oc to d łu g o le tn ic h m o ich s tu d y ów , a n a s tę p n ie ty lu b e z o w o c n y c h o u z y sk a n ie u z n a n ia s ta ra ń i zabiegów , źe d o p ra w d y , aż s tra c h p o m y śle ć . B o cóż ? U d a w a łe m się n a w e t do T o w a rz y s tw a o p iek i n a d zw ierzętam i, ale i to nic nie p o m o g ło . O d p o w ied zian o mi, źe o ile b y pies b y ł ja k i w ty m d o m u , alb o p a p u g a na balkonie... to tego... ja k p a n to u w aża ? P a n i e , ja je s te m la u re a te m ze sz k o ły c e n tr a ln ę j, a z b u tó w , p a trz p an p a lc e mi w y łażą, cóż p a n m ów i n a to ? P an ie, j a je s te m in ży n ierem ja k ic h m a ło i m e c h a n ik ie m ja k ic h n ie w ielu, a dla k a w a łk a su c h e g o c h le b a (przypuszczalnie k m in k ó w k ą p o k ra p ia n e g o ) m a rk i p o c z to w e zb ie ra ć je ste m z m u ­ szony. W ła ś n ie m am s k o m p le to w a n ą k o lle k c y ę , m oże s z a n o w n y p a n k u p ić raczy , n ie d ro g o sp rzed am .

Czy G a w e ł m iał za co k u p ić ? — n ieb aw em się pokaże, o b ecn ie d o ść b ęd zie g d y pow iem , źe nie k u p ił.

R O Z D Z IA Ł N A S T Ę P N Y .

D w a rodzaje niesmaku na dwóch językach, których jeden jest fizyczny, a drugi duchowy.

H o d o w la p o c ie c h s p o łe c z n y c h .

Chodził dalej z a d u m an y .

W lejcach się za p lą ta ł, w łe b d o s ta ł p iłk ą, w u ch o strz a łe m z fuzyjki, w ózek n a p ię ty m u w jechał.

Z n u żo n y c h ciał u s ią ś ć , ale n ig d zie m iejsca p ró ż n e g o n ie b y ł o , z w y ją tk ie m c h y b a t a k i c h , n a k tó ry c h ro zw ieszo n o p ie lu c h y . W s z ę ­ dzie sied zą rnarfiki i n ia ń k i z p isarzam i p u łk o w e m i w odw odzie.

— T u je s t w id zę o g ró d w y łą c z n ie d la dzieci — rz e k ł do ja k ie g o ś p rzech o d n ia.

— N ie m a in n e g o — ta m te n m u n a to. — U n as tu z o g ro d ó w ro b ią się u lice m iejsk ie do ch o d zen ia d la starszy ch , w ty m zaś je d n y m p ro w a d z im y ra c y o n a ln ą h o d o w lę p o k o le n ia przyszłości. K to ju ż o d c h o ­ w any, siad ać tu nie m a p r a w a ; w y c h o w a w c z y n ie p ry m p rz e d nim trz y m a ją .

G a w e ł m o cn o się zd u m iał.

— No, no, k ra j n a d z w y c z aj w y b re d n y . D zieci tu w id zę sam e m a g n a c k ie .

— D la c z e g o ?

— T a k ie p o stro jo n e.

— Ł a s k a w y p a n i e , m a g n a c k ie dzieci (to znaczy ta k ż e i b a n ­ k iersk ie) k a re ta m i za m iasto b aw ić się w y jeżd żają. T e zaś, k tó re p a n tu widzisz, w p rz e w a ż n ej części zaliczyć m o żn a do s z a re g o k o ń ca.

— J a k to ? T e w a k sa m ita c h , p ió rach , szarfa c h i k o ro n k a c h ?

— M y tu p a n ie czasu do s tra c e n ia nie m am y . Z anim te dzieci p o d o ra sta ją , b y ć m oże, nie ty lk o u b ierać, a le i odziać ich nie będzie za co.

G a w e ł u c zu ł w se rc u s k a rb y w sp ó łczu cia d la ro d zicó w ty c h dzieci.

— O jcow ie •—• p o w ia d a — w chw ili o b e c n e j, p e w n y jeste m , n a te dzieci p r a c u ją , ale co te ż m a tk i p o ra b ia ją ?

—■ M a tk i n asze nie m a ją czasu d ziećm i się z a p rz ą tać . Z o szczę­

d n o ści o ne sły n ą . A ! p a n p o jęcia m ieć nie m ożesz ile to sk le p ó w p o p rz e w ra ca ć trz e b a , ile czasu p o św ięcić nie licząc fa ty g i, a ż e b y dzie­

sią tk ę u ta rg o w a ć n a ło k ciu p raw d ziw ej b ru k se lsk ie j k o ro n k i, a lb o znaleźć o d p o w ied n i do tw a rz y k a p e lu sz . T o pow iedziaw szy, g rzeczn ie G aw ła p o ż e g n a ł, tu ż p rz y s a d z a w c e , b ę d ą c e j m iejscem h o d o w li g ę s i m iej­

sk ich a ta k ż e k a rp i n ie w ia d o m e g o w łaściciela.

C złow iek sk ro m n y . N ik tb y się p o n im ani d o m y ślił, źe i o n b y ł w y n a la z c ą h y g ien iczn ej d o ro ż k i, m a ją ­ cej k o ła .w y s m a ro w a n e m a śc ią g o ją c ą n a w y p a d e k p rz e je c h an ia k o g o — bo się to i n a k s ię ż y c u ch o ć n ie co dzień zdarza.

G a w e ł te d y nie k u p ił k o lle k c y i o w y ch m a re k , bo nie m ia ł za co, a to z p rz y c z y n y o k tó re j się zaraz p o w ie, L ecz w p rz ó d y jeszcze p o zw o lę sobie z a z n a c z y ć , źe ju ż od n ie ja k ie g o c z a s u , u rz ą d z e n ia ta m te js z e , nie w iem czy słusznie, ty le ż m o ra ln y ile i fizyczny n ie sm a k sp ra w ia ć m u zaczęły.

T e n o sta tn i p o ch o d ził z te g o , źe w o g ó le a r ty k u ły sp o ży w cze n a k się ż y c u p o d ra b ia n e b y w a ją z m y ś lą filan tro p ijn ą, a ż e b y żyć m ieli z czeg o le k a rz e , k tó ry c h ta m w ięcej p rz y b y w a niż n a d ru g i ś w ia t odchodzi.

B o n a w e t i w o d o ciąg i m iejsco w e w y ra b ia ją w odę, p ro d u k u ją c ą w ty m celu k a ta r k isz k o w y . K a n a liz a c y a zaś czek a cierpliw ie ry c h ło w y m rą osobniki, m niej c h ę tn e p o ży ciu z la se c z n ik a m i od m alary i.

N iezależnie znów od te g o , m o ra ln y n ie sm a k sp ra w ił m u n a p rz ó d p rzed sięb io rca, c z łe k ro z ta rg n io n y , k tó ry o um ó w io n em w y n a g ro d z e n iu m iesięczn etn ca łk ie m ja k o b y zap o m n iał. K ie d y zaś G a w e ł bojaźliw ie m u o te m n a t r ą c i ł :

— P a n ie — rz e k ł z g ó ry — ja k iż e ś p a n n a p r z y k r z o n y ! j a k źle w y c h o w a n y ! Z a sta n ó w się p a n p rzecie, źe j a m am obo w iązk i m e g o stan o w isk a.

— A le ja b u tó w p o trz e b u ję i koszuli.

— Czyż to p a n u d o d a w a rto śc i?

— P a n ie — z a w o ła ł G a w e ł o b u rz o n y — ro z p ra w im y się w o b ec sądu.

— H a, ha, h a ! p ra w o u n as szan u je ty lk o ty c h , k tó rz y się sam i szan u ją. W y n o ś się p a n co p ręd zej, bo ci w y to c z ę p ro c e s o n ajście z p o g ró żk am i.

D R . L E O N A R D P IĘ T A K

NO-WY POSEŁ DO BADY PAŃSTWA MIASTA LWOWA.

(5)

Ś W I A T 477

P o d łu g rzeźb y rysow nł H EN RY K DYRDOŃ.

M I Ł O Ś Ć M A C I E R Z Y Ń S K A .

(6)

R O Z D Z IA Ł N A S T Ę P N Y .

R ozm aite rodzaje księżycowych prawoznawców. — Gaweł ma kłopot wyboru, dojść nie mogąc: który z nich wyborniejszy? — Ostatecznie przegrał sprawę, zanim naw et sąd się o takowej dowiedział.

Z g o rz k n ia ły człow iek p o szed ł do a d w o k a ta .

— Ł a s k a w y p a n ie — rz e k ł m u je d e n — d a ru je p a n , ale o b o w ią z k i m e g o s ta n o w is k a n ie d o z w a la ją m i p rzy jm o w ać s p ra w ta k m ałej w agi.

D ru g i m u p o w ia d a :

— D a sz mi p a n za to ty le i ty le.

—- A le ż to w d w a k ro ć p rzen o si m o ją należność.

^ — W id z ę , źe p a n nie m asz p o ję c ia o m o jem sta n o w isk u . J e s te m sy n o b y w a te lsk i. B y ć m oże, są sia d m ój z przeciw ka, k tó re g o ojciec b y ł szk larzem , zrobi to p a n u za p o ło w ę m ojej cen y . D o n ie g o się p an udaj. Ż e g n a m .

S ą sia d z p rzeciw k a, p a z n o g c ie so b ie piln iczk iem g ła d z ą c , rz e k ł co n a s tę p u je :

— K o c h a n y panie... ja k ż e tam . J a w idzi pan, sto su n k i m am ro z le g łe , o ! i bardzo.,, te g o . I p o trz e b u ję dom u trz y m y w a ć n a odpow iedniej stopie. I do m n ie różni p rzy ch o d zą. N o, j a nie o d m aw iam , nie o d m aw iam ... a le za­

w sze!^ B o s ą ta c y , co zaledw ie w ied zą w ja k i sp o só b n a c isk a się g u z ik d z w o n k a u d rzw i m o je g o a p a rta m e n tu , do k tó ry c h w io d ą sc h o d y m a rm u ro w e , z b ro n zam i w niszach, oraz m alo w id łem n a suficie.

W te m w eszła m a łż o n k a te g o p a n a , w rę k a w ic z k a c h po p a c h y , m a ją c ju ż ro z p ię tą p a ra s o lk ę p o n a d k a p elu szem z b u jn em i p ió ry (w iała od niej w oń opo p o n ak su ).

M ój m ężu, w iesz p rzecie rz e k ła — źe h ra b ie g o ty lk o p a tr z e ć , je n e ra ło w a z a ś , ja k o o so b a p r z y ­ zw oitej tu szy , czek ać d łu g o n ie n a w y k ła .

T u sz u k a ć z a c z ęła k ieszen i p o za sobą, w czem jej m ąż d o p o m a g a ł ile u m i a ł , g d y za ś w e d w o je d o k a - zać te g o nie zd o łali:

J a k p a n w idzi rz e k ł a d w o k a t do G a w ła — czasu dziś n ie m am ani chw ili. P ro s z ę p rz y jść ju tro , p o g a d a m y .

G a w e ł p o m y ś la ł, że g d y b y b y li p o p ro sili p ie rw sz e g o le p sz e g o złodzieja z ulicy, te n b y łb y im n a p o c z e ­ k a n iu k ieszeń w y k ry ł, n a czem s p ra w a je g o ty lk o z y sk a ć m o g ła.

K ie d y zaś z ta m tą d w y ch o d ził sk w aszo n y , z poza w ę g ła d o m u zb liży ł się do n ie g o g r u b y ja k iś je g o m o ść o czerw o n y m nosie, w czap ce z d aszk iem o b e rw a n y m .

— P a n dobrodziej — rz e k ł do n ieg o tajem n iczo — m a ja k ą ś s p r a w ę , ja k w idzę. Z te m i a d w o k a ta m i, to g a d a ć n a w e t m e w a rto . W s z y s tk o w ielcy p a n o w ie z p ie k ła ro d em . J a p a n ie w y ra b ia m s p r a w y za b ezcen , 3 z n a d z w y czajn em p ow odzeniem . O ! ta k . M ia łe m j e d n e g o , k tó re g o ch ciał się p o z b y ć g o s p o d a r z , bo m u b y ł w m ien B o g w ie ile za k o m o rn e. J a p a n ie d o w io d łem ja k na d ł o n i , źe on w d zie c iń stw ie k o n w u ls y e cierpiał, ł co p a n pow ie, n ie ty lk o nic nie z a p ła c ił, ale jeszcze w m ieszk an iu z o sta ł d o p ó ty , d o p ó k i g o sp o d a rz nie w y n a - j ą ł m u i m e z a p ła c ił in n e g o , i to jeszcze p rz e p ro w a d ziw sz y g o w ła sn y m k o sztem . T a k p anie. T a k ie to m y t r u ­ d n o śc i z p o w o d zen iem ro z s trz y g a ć um itny. M a p a n sz a n o w n y ja k ie d o w o d y n a piśm ie lu b c h o ć b y ze św ia d k ó w ? l u p o k a z a ło się, źe G a w e ł ani d o w o d u ż a d n e g o p iśm ie n n e g o , an i ś w ia d k ó w u k ła d u s w e g o n ie p o siad ał, bo n a w e t i s ta ru s z e k m niej w ięcej s tu le tn i b ra k ie m p am ięci się w y m ó w ił.

J e d n a k p ro szę p a n a d o d a ł G aw eł — m o żn ab y p rz y to c z y ć n a m o ję o b r o n ę , źe j a w n ie m o w lę c e j d o b ie ze s m o c z k a b y łe m k a rm io n y . T o je s t ró w n ież w ie lk a n iesp raw ied liw o ść.

. Przecz^’ n ’e p rzeczę — p o w ie d z ia ł ta m te n p o n u ro zb a c z ają c ty m c z a se m do s z y n e c z k u , k tó re n o d rzw i G aw ło w i p rz e d n o sem zatrzasn ął.

A liś c i zaled w ie się to stało, u c z u ł G a w e ł, źe g o k to ś za ło k ie ć c h w y ta . P a trz y , c z łe k stoi, d o sy ć p o d o ­ bny do te g o , ^ k tó r y d u szy od n ie g o k u p ić n ie chciał, i ta k rzecze :

— N iech w ielm o żn y p a n je m u się n ie d a okpić. T o fuszer, to n ie ż a d e n p r a w n ik , to je p o k a tn y d o ­ ra d c a . Co on d o w o d y ja k ie p o trz e b u je ? n a co je m u d o w o d ó w ? ja przez d o w o d ó w ż a d n y c h s p ra w ę w y g ra m . P a n m oże w ie , co to je s t d e te rm m iz m u ? P a n śliszał p e w n ie o te g ie dziedzicznoszcz ? N o to ja p a n u co pow iem . J a m iał ta k ie g o , co u n z w itry c h e m o tw ierał, i je g o n a u c in k u złapali. N o a ja , ż e b y t a k z d ró w b y ł, z ro b iłe m je m u n iew m noszcz ja k ja d o w o d z iłe m : źe je g o g ro s fa te r z g ra ł się raz bez koszuli, g d z ie ! je sz c z e zan im z H o m - b u r g a zrobiło się M o n te -C arlo. N ie p o citaln e, ro zu m ie p a n ? T o m n ie w ielm o żn y p a n d a ty lk o n a w p isy i n a stę p ie sześć ru b e lk ó w (tak się on o ru b la c h m niej g rz eczn ie w y ra ż a ł, m oże ze w z g lę d u n a ich w a rto ś ć p o d u p a d ła ).

W id ząc zaś, źe się G a w e ł zm ięszał.

— N o to p ięć — rz e k ł p rę d k o - - żeb y m w ieczora nie d o c z e k a ł, nie m o g ę taniej.

A g d y G a w e ł o d c h o d z ił: S J

ru b e lk i ~ C° S1(? P an ^ Śpieszy ? N iech m ię dj abli w e ź m ie . j a k ja nie b ę d ę s tra tn y . N ie c h ju ż b ę d z ie trz y I szed ł za G aw łem p e łe n rozpaczy, to za p o łę go, to za r ę k a w sz a rp ią c .

— N o, m ech p a n m e odchodzi, p a n m i się sp o d o b a ł. N iech ja ju ż dołożę, a n iech mi p a n d a c h o ć ru b e lk a . A le ixaw ei, ja k się w yżej rzek ło , n a w e t w te j pieszczotliw ej p o sta c i ru b la nie p o siad ał.

czonv r W ? 2 CkCąC CZy m e ?hc^ c ’ k a ź d Ł 2 n ich p o sz e d ł w sw o ją s tro n ę — je d e n u n o sz ą c z s o b ą żal n ieu le- czony, d ru g i zaś ro zczaro w an ie b o lesn e.

(Dalszy ciąg nastąpi). F e l i c y a n F a l e ń s k i .

(7)

Ś W I A T 479

P A N N A Z P O S A G I E M .

K O M E D Y A W J E D N Y M A K C I E . 1)

(Ciąg

S C E N A 8.

L U D W IK ( w c h o d z i s z y b k o d r z w ia m i z p r a w e j s t r o n y ) ,

S ied ziałem ja k n a szpilkach... w y m k n ą łe m się sędziem u, k tó r y z n o w u z a ję ty so sem do rak ó w ... G dzież oni s ą ? ( B ie g n ie d o o k n a z le w e j str o n y ) A ! W Ogrodzie... J a ś g o p rezen tu je... N ie p o d o b a m i się te n a k c e n t p o u fa ły p rz y p ow itaniu... P r o s z ę ! ro zm o w a ożyw iona, ja k g d y ­ b y się znali od dziesięciu lat... J a s ie k , n ie b o ra k o so ­ w iały... H m !... p rz e w ą c h u ję ja k ie ś g łu p s tw o , to o g lą ­ d a n ie fo to g ra fii, ta w iz y ta ni z tą d n i z o w ą d o ty le m il, n iezm iern ie p a c h n ie za p isa n y m u m y śln ie k o n k u ­ ren tem ... P f e !... d a lib ó g z a ję ta nim... I d ą w e d w ie pary...

J a ś w lecze się o b o k L e o n o w e j ja k n a ścięcie... nic nie m ów i. H o , h o , m u sz ę j a się w to w dać... tu trz e b a e n e rg ic z n y c h śro d k ó w ... (c h c e w y j ś ć ) .

S C E N A 9.

L U D W IK , SĘ D Z IA ( w c h o d z i z p r a w e j s tr o n y ),

S Ę D Z IA (z p a p ie r a m i i o łó w k ie m w z ę b a c h ) .

Z aw sze m i się w y m k n ie... pójdźno, siadaj... m u si­

m y przecież skończyć...

L U D W IK (id ą c n a p o w r ó t d o o k n a ) .

A le p a n ie sędzio... oni tu c h o d z ą p o d lipam i... ja m u szę n a n ich patrzeć...

S Ę D Z IA ( u s ia d łs z y n a k a n a p ie p r z y s t o le ) .

A n ie c h so b ie c h o d z ą , co ci to zaw a d z a ?... M y k o rz y s ta jm y z czasu...

L U D W IK (ta je m n ic z o ).

P a n sędzia, w idzę, n iczeg o się nie d o m y śla.

S Ę D Z IA .

C zego się m a m d o m y śla ć ?

L U D W IK (j. W.).

Że te n je g o m o ść p rz y je c h a ł tu w zam iarze s ta ­ ra n ia się o r ę k ę p a n n y J a d w ig i..

SĘ D Z IA .

B ard zo b y ć m oże.

L U D W IK .

C zyż g o p a n sęd zia zn a ? cóż to za je d e n ?

S Ę D Z IA .

Z nam . B a rd z o p rz y z w o ity człow iek... m a dw ie czy trz y w sie w M ław skiem ...

L U D W IK .

T o ra c y a fiz y k a ! m n ie się nie p o d o b ał...

SĘ D Z IA

P a trz c ie g o 1 fizyognom ista...

L U D W IK .

T a k a w y p ra w a po p o s a g o sto m il, z a k ra w a n a sp e k u la c y ę .

d a ls z y ) .

SĘ D Z IA .

O ja k ie sto m il ?... co to b ie w g ło w ie !

L U D W IK .

S to czy dw adzieścia, w sz y stk o jed n o . P rz y sło w ie m ó w i: k ra ś ć d a le k o a b lisk o się żenić.

S Ę D Z IA ( n ie c ie r p liw ią c s ię ).

Idź-źe so b ie z sw ojem i p rzy sło w iam i ni w p ięć n i w dziewięć...

L U D W IK ( s k w a p liw ie )

N o, to idę.

SĘ D Z IA .

E j, b o m n ie zniecierpliw isz — siadaj.

L U D W IK .

T o idź, to siadaj .. (id ą c d o s t o łu ) W sz a k ż e sam p a n sę d z ia z a u w a ż y ł, że J a ś z p a n n ą J a d w ig ą m a ją się k u sobie...

SĘ D Z IA .

N o, to cóż z tą d ?

L U D W IK .

Ja k to , cóż ztąd ? czyż to czło w iek m a b y ć c h o ­ rą g ie w k ą n a d ach u . Cóż p a n sę d zia m a znow u p rz e ­ ciw k o Ja sio w i?

S Ę D Z IA .

N ic nie m am . Co m am m ie ć ? O w s z e m , b a rd zo g o lubię...

L U D W IK .

W ię c w y p a d a ło b y o k azać te m u p an u , że...

S Ę D Z IA (u n o s z ą c s ię ).

Co ty m n ie b ęd ziesz ro zu m u uczył... W im ię o jca i s y n a , czy z w a r y o w a ł! (ła g o d n ie j ) Daj im p o kój.

Ja d w isia m a sw ój rozum i po trafi zrobić w y b ó r; w ie, że nie je s te m ojcem ty ra n e m i że jej nie b ę d ę p rz y ­ m u szał — z r e s z tą , ja k sa m a so b ie p o śc ie le , ta k się w^yśpi; nie c h c ę b ra ć n a siebie odpow iedzialności.

L U D W IK (sia d a ją c z d ru g iej s t r o n y s t o ł u ; n . s .).

O to cz u ły ojciec! czekaj, d o k u c z ę ci za to .

S Ę D Z IA (b io r ą c s ię d o p a p ie r ó w ).

Cóźeś ta m zn a la z ł?

L U D W IK (d o b y w a ją c n o ta te k ).

S a m e g łu p stw a .

S Ę D Z IA .

U ciebie w sz y stk o g łu p stw o .

L U D W IK .

P ro sz ę sąd zić sam em u... N a jp rzó d p o d h e rb e m Z ło to g o le ń c z y k nie m a nic w P a p r o c k im ; p ow iada, ja k to o n , że w ięcej n ik o g o te g o h e rb u nie znał... bo nie m iał n a to czasu.

b Zastrzegają się praw a spadkobierców autora wobec scen polskich. — Teatra, któreby chciały nabyć »Pannę z posagiem raczą się zgłosić

do Zygmunta Sarneckiego, K raków , 34, ulica Szpitalna. (P rzypisek redakcyi).

(8)

S Ę D Z IA (ś m ie ją c s ię ) .

Co te n p l e c i e !

L U D W IK .

In n e m i sło w y to sam o... Za to p o d h e rb e m N o- S T A N I S Ł A W F A B I J A Ń S K I .

S - T .

CTIIUlil

K U R Y T A R Z E W N O W Y M T E A T R Z E NA PARTERZE, PIERWSZEM I DRUGIEM P IĘ T R Z E .

w in a znalazłem te g o s a m e g o n a z w isk a dw óch... a le ni to ni owo...

SĘ D Z IA (z p r z e k ą s e m ).

C iek aw b y m b y ł t e g o : ni to ni ow o.

L U D W IK (czy ta ).

» R o d z in a w W ielk iej P o ls c e , z k tó ry c h w ie k u

zeszłeg o b y li d w aj b ra c ia ro d z e n i n a w o jn a c h w P ru - s ie c h , lu d zie ry cerscy « ( s ę d z ia s łu c h a z u w a g ą ) »jako n a ­ p rzó d M arcin rz e c z o n y C ia p u g ro c h « .

S Ę D Z IA .

C ia p u g ro c h ?

L U D W IK .

T a k , c ia p u g ro c h c ia p u k a p u sta .

S Ę D Z IA (z a g lą d a ją c d o n o t a t k i) .

J e s t i k a p u s ta ?

L U D W IK .

N ie m a, ale to w sz y stk o jed n o .

S Ę D Z IA .

B a rd z o p rz e p ra sz am . C ia p u g ro c h m oże zn aczy ć, że... c ia p a ł (robiąc giest jakby pałaszem) ja k k a p u s tę . CÓŻ dalej ?

L U D W IK .

J a k to ? C ia p u g ro c h znaczy, źe c ia p a ł k a p u s tę ?

s ę d z i a ( n ie c ie r p liw ią c s ię ).

E , nie p l e ć ! czy taj dalej.

L U D W IK (czy ta ).

» M arcin rz e c z o n y C ia p u g ro c h , ro tm istrz i m ąż sław ny,« (Sędzia robi giest głową) » W p o trz e b a c h p o te m i p rz e d te m z n a c z n y c h b y w a ł z ró ż n y m i n iep rzy jacio ły .«

(Dodaje) T o je s t b y ł w w o jsk u k a p ita n e m , b ił się tu i o w d zie i w w ielu in n y c h m iejscach .

S Ę D Z IA .

Z n o w u coś d o d ał.

L U D W IK (c z y t a ) .

» G a b ry e l b r a t je g o ro d z o n y , u m a r ł c a e le b s« .

S Ę D Z IA .

W idzisz, m ąż d o b ry , u m a rł caelebs... to j e s t s ła ­ w nym ...

L U D W IK .

S ła w n y m ? zd aje mi się że c a e le b s zn a c z y k a w a ­ ler... T y lk o , źe się nie z g a d z a je d n o z d ru g ie m , b o m ąż d o b ry , p y ta n ie czy nie znaczy, źe m ia ł żonę i b y ł pantoflem ...

SĘ D Z IA (śmiejąc się).

B o d a je ś z te m i k o n c e p ta m i! ( u d o b r u c h a n y ) Cóż w ięcej ?

L U D W IK .

Z m ęsk iej linii nic, ty lk o z m a cierzy stej.

S Ę D Z IA .

T a k ż e w P a p ro c k im ?

L U D W IK .

T a k . (c z y t a ) »D om h e rb u R o la n a K u ja w a c h s ta ­ ro d a w n y . B y ł w ie k u m e g o N o s e k ta k rze c z o n y , źe n o s a nie m iał, b o m u b y ł u p a d ł w n ie m o c y ja k o p o ­ spolicie m aw iać z w y k li, m o rb u m g a llic u m <■<... ( s p o g lą d a z p o d o k a n a s ę d z ie g o ) .

SĘ D Z IA (n . s .).

T e g o p ra w d ę pow ied ziaw szy , nie b y ło co z a p i­

syw ać...

L U D W IK (c z y ta ).

» B y ł c h o rą ż y m b r z e s k im ; m ia ł żonę B e n ig n ę

i Z n ią potom stw o...« ( W s t a j e , k ła d ą c n o t a t k i n a s t o le ) .

(9)

_________ Ś W I A T __________

W I T O L D P R U S Z K O W S K I .

481

J A N E K . 61

(10)

SIJDZIA (b io r ą c je).

W ię c e j już nic.

L U D W IK .

N ic.

S Ę D Z IA .

N o, d o b re i to. T rz e b a to p o z a c ią g a ć w sw oje m iejsca...

l u d w i k .

P o d łu g m n ie , to w sz y stk o ty lk o zw in ąć (pokazuje giestem) i rzucić w kom in.

S Ę D Z IA ( z g o r s z o n y ) .

Co ty w y g a d u je s z !

L U D W IK (id ą c d o o k n a ).

W ielk ie rzeczy , źe ro tm istrz się b i ł ! Cóż m iał r o ­ b ić , za piec się schow ać?... ta k ic h ry c e rz y w szy stk ie w iek i m iały i m a ją m iliony... (sędzia słucha osłupiały) Z re­

s z tą g d zie? co i j a k ? gdzie szczeg ó ły , k tó r e b y m ia ły p o w a g ę faktu?... co za sz tu k a p o w ie d z ie ć : b y ł żo łn ie­

rzem , w ięc się m u siał bić... (Do siebie, patrząc na ogród) J a k B o g a k o ch am , b ierze się w idocznie!

SĘ D Z IA .

No, czy ś ju ż sk o ń c z y ł sw o je m ą d re w y w o d y ?

L U D W IK .

N ie dziw ię się w c a le ro d zin o m h isto ry c z n y m , m a ją c y m p rzo d k ó w , k tó ry c h c z y n y zap isan e są n a każd ej k a rc ie dziejów... H is to ry a ich in d y w id u a ln a je s t h is to ry ą k r a j u ; ale t u , n a c ią g a j, p rz e k rę c a j , po ży czaj o d in n y c h h erb ó w , w e rtu j ca łe b ib lio te k i nim zn aj­

dziesz p rz o d k a i to w ą tp liw e g o , o k tó ry m h e ra ld y k p rzez grzeczn o ść p o w ie d z ia ł, źe b y ł m ąż d o b ry , ch o ­ ciaż bez nosa... (mentorskim tonem) N ie lepiejże b y ło b y , w y ­ p isać d e w iz ę : n ie b a d a j z k ą d id z ie sz , ty lk o d o k ą d zm ierzasz... (wskazując w okno) O ! p a trz n o p a n s ę d z ia !

SĘ D Z IA .

P rz e s ta ń już, b ard zo cię proszę... D a lib ó g , z a czy ­ nasz m ię ju ż obrażać. R o d z in y h isto ry c z n e ! p rz o d k o ­

w ie !... A m ójże p rz o d e k po k ądzieli, s ła w n y k u c h m is trz w w ie k u X V I I i s e k re ta rz k ró le w sk i, czyż p rzez sw o je d zieło w ie k o p o m n e , d a ją c e n ie ja k o o b raz w ie k u p o d w z g lę d e m g astro n o m ic z n y m , nie s ta ł się h isto ry c z n y m ? ...

Czyż nie w y rz e k ł w n iem zdania, k tó r e w k a żd ej k u ­ c h n i d o b rze u rz ąd zo n ej z ło te m i g ło s k a m i w a rto w y p i­

sać : »lepiej m ieć za ta la r szk o d y , niżeli za p ó ł g ro sz a w stydu...« Co to za w ie lk a m y ś l !...

L U D W IK .

W a r to b y d a ć to p rz e c z y ta ć K lu c z y k ie w ic z o w e j, k tó r a w iecznie się k łó c i z k u c h a rz e m o m asło.

S Ę D Z IA (poważnie).

Z apew ne.

L U D W IK (przechylony w oknie ; nagle).

A ! co te g o , tO już z a n a d to ! (wybiega drzwiami w głębi).

S C E N A io.

S Ę D Z IA (sam).

G dzież zn o w u poleciał?... do ta m ty c h pew no...

(patrzy przez okno) C h o d zą w szy scy razem ... D o b ry ch ło ­ p ak, ale o k ru tn ie jeszcze fiu, fiu w g ło w ie... N o, p r o ­ szę! sam m i p o d d a ł tę m y ś l, a b y ro b ić p o sz u k iw a n ia g e n e a lo g ic z n e , d la u p e w n ie n ia się czy isto tn ie a u to r s ły n n e g o » C om pendium g a stro n o m ic z n e g o « b y ł z tej s a ­ m ej ro d z in y co m o ja b a b k a , a te ra z b red zi ja k n a m ękach... (po chwili) C hociaż co do tej p a ra n te li n ie m o ­ żna m ieć żadnej w ątpliw ości... W ie rz ę w odziedziczanie p rz y m io tó w i w a d p rzez krew ... Z k ąd u m n ie n a p rz y - k ła d to d e lik a tn e p o d n ie b ie n ie , te n s m a k w y k w in tn y od la t n a jm ło d sz y c h ; w y ssa łe m to z m lekiem ... (po chwili, rozmyślając) C ia p u g r o c h !... n ie w iem czy w a rto p rz y z n a ­ w ać się do te g o p rzy d o m k u ... C iap u g ro ch ... h m ! b y ­ w ali Ś w in k o w ie, K iszk i, K ie łb a sy ... O N o s k u , b o nie m a n a w e t co m ów ić... g d y b y m u to S z w e d y o d rą b a li, a lb o T a ta ry , to co innego... (po chwili) A k to w i e , czy też rzeczy w iście ta k b y ło ? (rozmyśla na przodzie sceny).

J Ó Z E F B L I Z I Ń S K I . i

(Ciąg dalszy nastąpi).

K O R N E L O W I U J E J S K I E M U .

/w id / w 1]

f f w I)

Z d y m e m p o ż a ró w w stałeś, P o tę ż n y , K r e w sw o ich m y śli P a n i S w ej nieść, P ie rsi Jej d e p ta ł ż o łd a k zacięźny,

P le ś n ią z a g łu sz a ł s e rc a Jej treść, S p la m ić z a p ra g n ą ł szczy t n ied o siężn y —

M ózgi H io b o w a żarła n a m w ieść — — T rw a łe ś w ru in a c h — b ierzesz dziś, M ężny,

C h w ałę n a jw y ż sz ą :

Ziem i S w ej cześć!

* * *

» . . . K ażdy z nas w głosu jego głuchym dzw onie Ojczyznę śpiącą gdzieś pod mogiłami,

Odzywającą się z wiekowej ciszy S ły sz a ł. . .«

J Słowacki, »Król-Duch«.

Ś w ię te p ra g n ie n ie hu fiec n asz w io d ło C zy n iąc m u z y k ą lw i b ro n i s z c z ę k : Zwalić, w o tc h ła n ie dzicz o w ą p o d łą,

Co n a m cisk a ła ró z g rd z a w y p ę k ! T o b ie k ró le w s k ie P a n o d d a ł sio d ło

I p io ru n o w y o d d a ł Ci d źw ięk, S ło w a p o k o ry w z ią łe ś za g o d ło ])

T y ! M o carz p ie ś n i! — S z a rp a ł Cię j ę k !

%

W sz a k ż e ś T y w idział, ja k o ś ró d b o ju W ła d z y r w ą b e rło s z a ta n i B ó g ,

*) Niezwykła wartość poematu i ofiarowanie go »Jeremiemu« skłania nas po raz pierwszy do pomieszczenia w Swiecie utw oru niepodpi- sanego nazwiskiem autora. ( P rzy p is ek redakcyi).

l) Wydanie lipskie utworów poety (1866 »z wyboru autora«) posiada m otto »Co mogłem«. (P rzypisek autora).

(11)

Ś W I A T 483

D ziała sły s z a łe ś — w c h w ilach p o k o ju S k o w y t p ie k ie ln y k a jd a n u n ó g ,

C zoła T y ś w id ział — sm ę tn e w śró d znoju, Z h ań b io n d o m o w y , ś w ię ty n a m p ró g , S k ro n ie w lu b ie ż n y m sło d k ic h F r y n stroju,

C hociaż k o lc a m i ra n ił je g łó g !

K w ia ty p o w ię d ły — tru p ó w k o b ie rc e B y ły k le jn o te m ła n ó w i pól,

L a só w żm ijam i — c a ra m o rd erce,

D eszczem n a w a łn ic — c ie m n y deszcz kul, G ro m e m ś m ie rte ln y m — ło n p rzen iew ierce,

S to k ro ć m n o ż ą c y k lę s k ę i ból,

M iecz to O jczy zn y - w b ity w Je j serce, W u s ta c h Jej tru c iz n g o ry c z i sól.

K o ro n o w a n a k r w ią w ła s n y c h sy n ó w , Z d o b i ra m io n a w p u r p u r jej szm at, G ło w ę p o d n o si w ciern iu w a w rz y n ó w ,

T r o n z ta c z e k k a to r g w zn ió sł Jej sam k a t ; W u lk a n p rz y sto p a c h ofiar i czy n ó w

P ło n ie raz trz e c i — w m o rz u s tu la t!

N a Jej d y a d e m y — m ilion ru b in ó w — W ie lk a z a p ła ta to r tu r i s tr a t!

A le jej b la s k i p rz y ć m ił stra sz liw y T r w ó g sp u sto sz e n ia p o p ió ł i cień, P ie k ły sp o jrz e n ia w ęże śró d niw y,

D a w n y , g a łę z i zb aw io n sw y c h p ień ; D ą b ty s ią c le tn i r u n ą ł nieżyw y,

R o b a k m u to c z y ł k o r ę i rdzeń, W d ło n ia c h o m d la ły c h p ę k ły c ię c iw y

P o ś ró d o s ta tn ic h w a r g m rą c y c h tc h n ie ń . N ó w n a m p rzy szło ści zim n y i b la d y

S ło n ił S y b iru z n a n y już lód, W o k ó ł sz e m ra ły sęp ó w g ro m a d y

D rą c e p rz e d w cześn ie z m a te k ło n p ł ó d ; G n iew ó w la w in y — łez w o d o s p a d y ! —

O to ów je d e n nie s ta ł się c u d ! K ło s y z ła m a n e k a r g n io tły g r a d y :

K u fs te in i s try c z e k — N e rc z y ń sk i k n u t !

S z ro n y p rzerażeń d u sze o k ry ły ,

R o le n ad ziei zw ą tp ie ń czczy ch śnieg, S k ro n ie p a d a ły c z y ste w m o g iły ,

T ry u m fa to re m s ta w a ł się z b i e g ! Izajaszo w e cięły n a s piły,

M ę k a n a ro d u tr w a ła p rzez w iek, R o z p a c z n a m d a r ła sz a ty i żyły,

W m g ła c h n ie p e w n o śc i to n ą ł w ciąż b r z e g !

=

1

= *

T y ś m im o z m a rły c h s k rz y d e ł so k o łó w Z aw sze m iło w a ł m c h e m k r y t y dom , W ś r ó d ro z sz a la ły ch lu d z k ic h źyw iołow

G n ie w e m p a trz y łe ś w oczy — n ie ł z o m ! P o ś ró d k a z a m a t, ry d li i do łó w

W ie rz y ć k a z a łe ś z ło ty c h d n i snorn, R z e k ł e ś : — P o ż a ry w s ta n ą z popiołów ,

P o ls k a w ś ró d s ło ń c a ! — P io ru n i g ro m !!

*

P a n ie w n ie b ie s ie c h ! O n sp ło m ien io n y C hciał m ieć aniołem m ło d ą S w ą łódź, D rz e ć się przez c h m u rn e n a p rz ó d zasłony,

P ie rsią jej b ia łą n u rt g o rz k i pruć,

C hciał n a m u d e rz y ć w m y śli S w y c h d zw ony, S łó w S w o ich tę c z e p r a g n ą ł n a m sn u ć ; D aj M u n a czoło b ły s k dziś k o ro n y ,

D o n ó g M u se rc a n asze dziś r z u ć ! P r a g n ą ł ja k p ro ro k z w ia ry sz ta n d a re m

S w e m u lu d o w i św iecić i lśnić,

C hciał g o zczerw ienić d ążeń S w y c h żarem , Z cierp ień k ie lic h a do d n a d la ń pić, Ja s n y m sp ro m ien ić to n ó w p u h arem ,

L in y S w y c h m o d litw w k o ło m u w i ć ; P o w ied z M u, P a n ie : —: W iążesz ich czarem ,

W se rc a c h s k ra T w o ja będzie im tlić ! C hciał b y ć ła ń c u c h e m z lu d em ty m s k u ty ,

K tó r y w eń d rż ą c y p a trz y ł śró d sk ał, C zując p rzez s re b rn e s tru n J e g o n u ty

N a tc h n ie ń o lb rz y m a b u rz ę i szał — B łę k it h a fto w a ł w ś w ia tła O n rz u ty

L irą d źw ięczącą ja k o p ian wał,;

P o w tó rz M u, P a n ie : — W g ru z a c h re d u ty H a r f ę Izrafil se rc ich Ci d a ł !

C hciał S w e m a rz e n ia w p ły n n e j k u ć stali, A b y p ra w n u k o m b y ły za w z ó r;

P o w ie d z M u, P a n ie : — W p o lsk ic h w ó d fali P ło n iesz ja k p e re ł w to ń rz u c o n sznur, U jrz ą p o to m n i z b lad ej oddali

D a n Ci p rzezem n ie lo t o rlich piór, D ziś k a ż d e se rce T o b ie się pali,

W T w o ic h an ielsk ich s tr o f p ły n ą c c h ó r !

P a n ie w n ie b ie s ie c h ! W szak że ta la w a W r e u stó w T w o ic h ? Znasz J e g o śp ie w ? O n S w ą p o tę g ą siłę n a m daw a,

O rg ie z w y c ię stw a wńeści te n L e w ! W ie śc i po m szczo n e k rw i naszej p raw a,

Z m a rtw y c h p o w sta n ie śc ię ty c h dziś d r z e w ! B ęd zie c h o rą g w ią J e g o n a m sław a,

O d b ierz za w o ln o ść życie i k r e w !

*

P rzy jd zie czas w ielki — p ierzch n ą z ła śniedzie, S cich n ie n ik c z e m n y u c z t so w ich w rzask , D e p ta ć p ó jd ziem y ta rc z p o d ły c h m iedzie,

M iażdżyć p o d w ó jn y 2) b a g n e t i k a s k ! P ie ś ń a rc h a n ie ls k a z a g rz m i n a przedzie,

C e rk w i b u rz o n y c h n ie śćm i jej trzask , J a k o p o c h o d n ia w bój n a s zaw iedzie

T w e g o Im ie n ia o g ie ń i b l a s k !!

>!< * *

Z d y m e m pożaró w , z śm iercią o k rę tó w , K ie d y Je j czoło w ró g p r a g n ą ł zgnieść, T y ś b ły s k a w ic ę d o b y ł ze szczętów , _

L a u ry dziś d ro g ie w w ieniec S w ój m ieść, D a łe ś n a m w izy e D u c h a te n te n tó w ,

D zisiaj źrenice łu n ą t ą p ieść :

B ierzesz p ło m ie n n e la u ry —- z d y a m e n tó w ! C h w ałę n a jw y ż s z ą :

Z iem i S w ej c z e ś ć !!

2) Z upoważnienia autora wiersz zmieniony. (P rzypisek redakcyi).

(12)

R A C H U N K I K S I Ę G A R S K I E

S T A N I S Ł A W F A B I J A Ń S K I .

N O W Y T E A T R . LOŻE PRZY SCENIE.

J U L I U S Z A S Ł O W A C K I E G O .

B a rd z o s k ą p e p o s ia d a m y d o ty c h c z a s w iad o m o ści 0 r a c h u n k a c h k s ię g a rs k ic h S ło w a c k ie g o . Z lu źn y ch w z m ia n e k w lista c h p o e ty do m a tk i do w ied zieć się ty lk o m o ż n a , ile w y d a w a ł n a d r u k n ie k tó ry c h dzieł sw o ich i k ie d y p e w n y z y s k m u p rzy n o siły . D ziś w ia ­ d o m ą je s t r z e c z ą , źe w sz y stk ie w y d a n ia d zieł S ło w a ­ c k ie g o s ą w y c z e rp a n e i źe w iele z n ich do w ielk ich n a le ż ą r z a d k o ś c i; lecz n a to z ło ż y ł się s z e re g la t d łu g i i u w ielb ien ie p o e ty p rzez n a s tę p n e p o k o len ia.

Z o g ło sz o n y c h d o tą d ra c h u n k ó w J u liu sz a S ło w a ­ c k ie g o w ia d o m o , ile w y d a tk o w a ł n a n ie k tó re d zieła s w o je , ja k ie o s ię g n ą ł z n ic h z y s k i , ile e g z e m p la rz y 1 k o m u p o w ie rz a ł w kom is, lecz nie m a m y d o k ła d n e ­ g o o b liczen ia w y d a tk ó w i d o c h o d ó w w s z y s tk ic h d z ie ł j e g o , a n a d e w sz y stk o ilości d ru k o w a n y c h e g z e m p la ­ rzy. T e je d y n ie c y fry m o g ły b y d a ć m ia rę p o c z y tn o śc i je g o k sią ż e k w ow ej sło n eczn ej d la p o ezy i p o lsk iej dobie.

P ie rw s z ą w z m ia n k ę o r a c h u n k a c h k s ię g a rs k ic h S ło w a c k ie g o z n a jd u je m y w n rz e 32 K ło só w z r. 1866, g d z ie b e z im ien n y a u to r k o re s p o n d e n c y i z B ru k s e li (zm arły p rz e d k ilk u la ty W ła d y s ła w S ab o w sk i) p o d a je sz c z e g ó ły o o d sz u k a n y m rę k o p is ie m ło d z ie ń c z y ch po- ezyj S ło w a c k ie g o . W k sią ż e c z ce tej b y ły k ilk o w ie r- szow e w ła sn o rę c z n e n o ta tk i p o e ty p o d n ap isem : » W y ­ d a tk i i p rz y c h o d y z dzieł m o ich o d n o sz ą c e się do

» B o g aro d zicy « i » K u lik a « *), u tw o ró w d ru k o w a n y c h za p o b y tu S ło w a c k ie g o w W a rs z a w ie w r. 1830.

B ard ziej sz c z e g ó ło w y o b ra c h u n e k , o d n o sz ą c y się d o o s ta tn ic h la t ży cia p o e ty (1847— 1848) o g ło sił D r H e n r y k B ie g e le ise n z rę k o p isó w z n a jd u ją c y c h się w b ib lio te c e O sso liń sk ich w e L w o w ie, w n rz e 7 W i a ­ dom ości bibliograficznych w arszaw skich za r. 1883. R a ­ c h u n e k te n o b e jm u je w y d a tk i i d o c h o d y z w y d a n ia :

» K się d z a M a rk a « , » K się c ia n ie zło m n eg o « , » S n u s r e ­ b rn e g o S alo m ei« , » L istu d o ks. C zarto ry sk ie g o « ; b r o ­ s z u ry »O p o trz e b ie idei« i » K ró la d u ch a« , a n a d to p o ra c h u n k i z k s ię g a r z a m i: K ró lik o w s k im w e L w o w ie (?), M ich elsen em w L ip sk u i B e h re m w B erlinie.

W p o sia d a n y m p rzezem n ie rę k o p isie ro m a n su h isto ry c z n e g o » L e roi dc L a d a w a « , k tó r y w r. 1832 ro z p o c z ą ł po fra n c u sk u p isać S ło w a c k i, z n a jd u ją się r ó ż n e , d o ty c h c z a s n iez n a n e z a p isk i w ła sn o rę c z n e p o ­ ety, o d n o szące się p ra w ie w sz y stk ie d o je g o s to s u n ­ k ó w k się g a rsk ic h . O d e rw a n e s ą to w p ra w d z ie n o ta tk i, m oże n ie zaw sze d la w sz y stk ic h z ro z u m ia łe , lecz nie s ą d z ę , ż e b y o n e d la n a s m a ło in te re su m ieć m o g ły , ja k tw ierd zi prof. M a łe c k i, k tó r y rę k o p is m te n p rz e ­ g lą d a ł. (Juliusz S ło w ack i, je g o życie i dzieła. I I I . str.

257). A c z k o lw ie k n o ta tk i te o b e jm u ją k r ó tk i b a rd z o o k re s (1832— 1833), cie k a w e s ą je d n a k przez t o , źe p rz e d m io te m ich je s t o b ra c h u n e k z p ie rw sz y c h trz e c h to m o w p o ezy j S ło w a c k ie g o . R z u c a ją o n e tro c h ę św ia ­ t ł a n a ó w czesn e s to su n k i w y d a w n ic z e i s ą n ie ja k o u z u p e łn ie n ie m o g ło sz o n y c h już d ru k ie m ra c h u n k ó w k s ię g a rs k ic h p o ety .

N a stro n ie 141 rę k o p isu , o k tó ry m w yżej w sp o ­ m n iałem , u rw a ł S ło w a c k i p isan ie ro m a n s u »L e r o i de

‘) »Za wydrukowanie »Bogarodzicy« zapłaciłem złp. 200. W y ­ płacili mi księgarze: Gałęzowski, Zawadzki i W ęck i, M erzbach, H u- gues i K erm an, Brzezina i K enkel — razem wszyscy złp. 141. S tra­

ciłem na »Bogarodzicy« złp. 56.«

»Za wydrukowanie »Kulika« zapłaciłem złp. 263. W ypłacili mi

księgarze złp. 163. Straciłem na »Kuliku« złp. 100«.

(13)

Ś W I A T __________

K A Z I M I E R Z P O C H W A L S K I .

485

J A N I A .

i

Cytaty

Powiązane dokumenty

dana, skrom ny obrazek lub figura gipsowa, które się na wystawie pokazały — to był dotychczas cały ich dorobek duchowy. Znali się zatem tylko najwięcej

łasuje i daje się skubać, o tych głupich chłopach, z których można dużo pożytku wyciągnąć, o przedziwnych kombinacyach z okowitą, wodą, mąką, piaskiem,

Przelanie zaś koncesyi przemysłowej na osobę trzecią byw a wprawdzie w języku popularnym nazywane dzierżawą koncesyi, ale prawnik jest od tego, aby nie dać się

padki w gruzy lub wsie już się zamieniły, dźwigać one i do stanu miast doprowadzić usiłowała, wtenczas i nasz Bog(h)usław umieszczonym będąc w liczbie miast,

Nie miała swojego zdania, gustu, żadnych własnych zachceń, upodobań, była echem swojego męża, ze wszystkiem odwoływała się do niego ze stereotypo- wemi

R e n a żywiąca dla brata gorące przywiązanie, pewna jego wyższości, ufna w jego przyszłość, więcej cierpiała, gdy Feliks w zwątpienie wpadał co do siebie

w dążeniu do tego ideału chłop nie rządzi się wcale jakim ś wyższym, szlachetniejszym popędem; fakt sam przez się jest idealnym, lecz nie motywy,

zyi się powtarzały. Czasem się czyta, źe poeta boi się zapomnienia ze strony potomności, jak np. w zbiorku Jana Nerudy -»Proste motivy«., gdzie ta m yśl dyktuje