• Nie Znaleziono Wyników

Koledzy z gimnazjum - Lucjan Ważny - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Koledzy z gimnazjum - Lucjan Ważny - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

LUCJAN WAŻNY

ur. 1921; Żółkiewka

Miejsce i czas wydarzeń Krasnystaw, Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, współczesność

Słowa kluczowe życie codzienne, gimnazjum w Krasnymstawie, szkolni koledzy, spotkanie po latach

Koledzy z gimnazjum

Miałem dużo kolegów w gimnazjum. Jakoś tak dobrze mi się układały stosunki z nimi.

Trzech dobrze pamiętam po wojnie jeszcze. Jeden nazywał się Tadzio Gorzelewski.

Był w wojsku kapitanem i był weterynarzem, kończył weterynarię. Pracował w Instytucie Weterynaryjnym w Puławach. Tam był taki ośrodek. Tam pracował. Często do niego przyjeżdżałem. Bardzo miły chłopak, z nim się świetnie rozmawiało, poza tym miał wspaniały zbiór siodeł. Skończył źle. Powiesił się. Dlaczego? Nie wiem.

Drugi to był Wacek Sowa. Też tragicznie było z Wackiem. To był małomówny, taki solidny chłopak. Spotkałem go na ulicy na Krakowskim Przedmieściu. I Wacek wyciąga mi zdjęcie rentgenowskie i mówi: „Popatrz”. Ja patrzę, to jest rak płuca. Ja mówię: „Słuchaj, to ty masz bardzo poważną…”. Mówi: „Ja wiem co ja mam. Ale czy ja długo pożyję?” Mówię: „Wacusiu, ja nie wiem czy ty pożyjesz. Masz ciężką, poważną chorobę”. I on zmarł później.

A trzeci to był Janusz Radomyski, ten mój uczeń. Ten z dworu, ten, którego uczyłem.

I po wojnie ja nie miałem żadnych stosunków z nim, on wyjechał po wojnie do Australii i tam zginął, tam zmarł.

Był jeszcze jeden kolega, który ze mną mieszkał, który płacił 100 złotych. Ja płaciłem 65, bo to 35 było za naukę ancymonka mojego. Ano jak się nazywał? Boguś. Skąd go dobrze pamiętam? Przecież z nim mieszkałem tam dwa lata u państwa Radomyskich. I po wojnie idę ulicą Lipową i idzie ktoś naprzeciw. I krzyczy: „Ważny!”

A ja: „Boguś!” i nazwisko mówię, tylko ja zapomniałem w tej chwili. I rzeczywiście, żeśmy się jak starzy znajomi rzucili w ramiona, ucałowali, no bo z nim mi się dobrze mieszkało. I on mówi do mnie: „Słuchaj, zmarła mi żona”. Ja mówię: „Bogusiu, słuchaj, ja ci w tym nie pomogę, na pewne rzeczy nie ma żadnego lekarstwa, tylko spokój cię może uratować.”. Jego ojciec był nadleśniczym w Łopienniku, bardzo miły pan, przyjeżdżał często. A teraz nikt już nie żyje z moich kolegów z gimnazjum.

(2)

Data i miejsce nagrania 2012-04-26, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

To się stary rozpłakał, objął mnie i powiedział: „Ja was bardzo wszystkich kochałem”. Nowicki

I jeszcze pamiętam, że nocą na granicy paliła się swastyka z żarówek, ale to po stronie niemieckiej, bo to była tuż tuż granica.. I my woziliśmy tam ziemię na

Więc ojciec sprzedał wiano mojej mamy i kupił tutaj bardzo dużą działkę, bo to było 3,5 hektara, tu gdzie teraz jest osiedle sienkiewiczowskie.. Ale to jeszcze była wieś, a

Ja już wróciłem wtedy do Lublina, bo ojciec nam kazał wracać tutaj, bo tu przecież było to gospodarstwo, trzeba było jakoś żyć, był ogromny ogród, z tego cała rodzina żyła

Jak do matury dobre stopnie miałem, to potem z ustnych w ogóle przedmiotów prawie że nie dochodziłem, bo miałem jeden tylko przedmiot, który był już taki przymusowy.. Tak, że

Nawet śmy się spotkali, nie wiem, ze trzy lata temu, nawet kolega jeden z Poznania był, który w Poznaniu urzędował tam w tym instytucie, był kierownikiem instytutu ochrony

Któregoś dnia przychodzą do mnie ludzie i mówią, że budynek jest zajęty przez PC i murarze już tam robią remont.. Albo ktoś im dał klucze, albo po prostu się włamali i

To był taki jeden przypadek, ale oszczędzaliśmy się jeśli chodzi o kabaret, żeby nie pić alkoholu, nie używać, żeby to wszystko było sympatyczne.. Czasem tak,