• Nie Znaleziono Wyników

Szeptem albo wcale : o wyznawaniu miłości

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szeptem albo wcale : o wyznawaniu miłości"

Copied!
312
0
0

Pełen tekst

(1)

Wydawnictwo

Uniwersytetu Śląskiego Katowice 2007

(2)
(3)

Szeptern aC6o wcale

O wyznawaniu miłości

Pamięci Ojca

(4)

NAUKOWE

U NIW ERSYTETU ŚLĄ SK IEGO W KATOWICACH

NR 2476

(5)

O wyznawaniu miłości

MAŁGORZATA KITA

Wydawnictwo

Uniwersytetu Śląskiego Katowice 2007

(6)

Redaktor serii: Językoznawstwo Polonistyczne Olga Wolińska

Recenzent Anna Dąbrowska

(7)

Spis treści

Wstęp: O wyborach - tem atycznym i teoretyczno-m etodologicznym 7 Stan badań 9

Cel pracy 13

„Mgławicowość” dyskursu i „magmowość” miłości 18

Dlaczego interakcyjna koncepcja komunikacji w badaniu dyskursu miłości? 28

Problem danych. Ilustracje wywodu teoretycznego 35

1. Tekstotwórcza siła miłości. Gatunki dyskursu miłosnego 55 Ekspresja miłości w rozmowie 58

Miłość w dyskursie urzędowym 65

... książki zbójeckie. Miłość jako generator twórczości literackiej 74 Miłość w tekstach popkultury 81

Dyskurs miłości i dyskurs o miłości 88

2. ... uda się im raz jeszcze mówić o miłości. Wyznanie miłosne z perspektywy interakcyjnej 92

Wielokodowość wyznania miłosnego 97 Wyznawanie miłości „w cudzysłowie” 104 Raz w roku... Wyznania walentynkowe 109

Do tanga trzeba dwojga. Uczestnicy interakcji miłosnej 112 Wariacje stylistyczne na tem at Kocham cię 122

... kto nie kochał od pierwszego wejrzenia? Pierwsze wyznanie w konwersacyjnej historii pary 128

Kocham cię — Ja też cię kocham. Wymiana w dialogu miłosnym 131 Tylko ta mowa przystoi miłości... Niemówienie o miłości 134

3. Czas kochania. Chronem iczne aspekty miłości 140 Plaisir d'amour ne dure q u ’un moment... 141 Procesualność miłości 145

(8)

Rocznice 149

Wyjątkowość pierwszych doznań 150

Wiek interaktantów dyskursu miłosnego 152 Metafory okresów życia 154

Rytm dnia zakochanego 157 Kalendarz miłości 161

Przemiany modelu miłości w XX wieku 162

4. Balet zakochanych. Proksemiczne aspekty miłości 170 Pierwsze spotkanie 174

Kolejne spotkania i postępujące zmniejszanie dystansu 176 Całkowite zespolenie się bohaterów 187

Językowe eksponenty zbliżania się fizycznego i psychicznego 191

5. Relacjonem y miłosne. Formy adresatywne w dyskursie miłosnym 195 Kategoria relacjonemów 196

Relacjonemy poziome 197

Kochany, najdroższy, najukochańszy... Językowe środki nazywania ukochanego 199

Relacja pionowa 209

Miłosne relacjonemy prymarne i wtórne 222

6. Z m iłością im do twarzy. Konfesyjność w dyskursie medialnym 225 Erozja prywatności w mediach 225

Odsłanianie ciała 228 Odkrywanie duszy 230 Diagnoza 233

Marketingowa moc miłości. Perswazyjność motywu miłości we współczesnej polskiej prasie kobiecej 238

Zwierzenia w mediach 24 7

Katalog mikrotematów miłosnych 262 Zwierzenia - tylko dla ciebie! 274 Wnioski 277

Zakończenie 279 Bibliografia 283 Summary 304 Resume 306

(9)

Wstęp

O wyborach - tematycznym

i teoretyczno-metodologicznym

Miłość. P ierw szy te m a t rozm ów ; o s ta tn i obiekt k o n su m p ­ cji. P ierw sza n a m ię tn o ść człow ieka; o s ta tn ia o stoja czło­

w ieczeństw a.

A t t a l i (2 0 0 2 : 1 3 2 )

Jest to dawna i bardzo zbawienna dla artystów przestroga, ażeby, wystawiając dzieła sztuk pięknych na widok publiczny, spokojnie w mil­

czeniu oczekiwali sądu doskonałych znawców, według którego by miar­

kować mogli o wartości pracy dokonanej, a dla przyszłych brać poży­

teczne upomnienia i naukę. Lecz jeśliby który, doświadczeniem cudzym nauczony, przewidywał, że dzieło jego z góry potępione być może, za to, że te a nie inne wybrał do naśladowania wzory, do tej a nie innej przyłą­

czył się szkoły — wtedy powinien by usprawiedliwić się, dlaczego w wybo­

rze przedmiotu dla sztuki swojej odważył się pójść przeciwko mniema­

niu pewnej liczby widzów, słuchaczów lub też czytelników.

T ak p isał A dam M ickiew icz w 1822 ro k u w przedm ow ie do w y d an ia B a lla d i ro m a n só w 1.

I n te g ra ln ą częścią k siążk i naukow ej je s t w stęp z a w ie ra ­ jący dek larację in tencji a u to ra (por. Ma c k ie w ic z, 1996). W spół­

c ze sn a te o ria te k s tu w y p raco w ała też k o n s tr u k t zw any s t r a ­ te g ią a s e k u ra c y jn ą ( Wo j t a k, 1999; Ży d e k- Be d n a r c z u k, 2002, 2005), k tó ry w pew nych p u n k ta c h zbieżny je s t z p rzy w o ła­

n y m i X IX-w iecznym i zale cen iam i twórcy, k tó ry był przecież ta k ż e w yk ład ow cą w College de F ra n ce.

Dlaczego więc w yb rałam w y zn aw an ie m iło ś c i jako p rz e d ­ m iot lingw istycznego stu d iu m ? 2 Bo miłość je s t w łaściw ością człow ieka3. Bo je s t społecznie u z n a w a n a za coś w ażnego (Pi-

1 A dam Mi c k i e w i c z; O poezji ro m a n ty czn e j. W: Te n ż e: Wybór p is m . W a r­

s z a w a 1 9 5 1 , s. 3 4 1 .

2 S p o śró d uczuć g r u n to w n ie js z y c h b a d a ń ję zy k o z n aw cz y ch - poza m iło ś c ią - d o c z e k a ły się : s t r a c h , n ie n a w iś ć , p o ś r e d n io ta k ż e zło ść r o z p a try w a n a w k o n te k śc ie językow ego w y m ia ru a g re sji.

3 Zob.: „K ażda te o ria m iłości m u si się zacz y n ać od te o rii człow ieka, lu d z k ieg o is tn ie n ia ” ( Fr o m m, 2 0 0 2 : 2 1 ) . „M ów ienie o m iłości n ie j e s t »pra-

(10)

SAREK, 2003)4. Bo je s t i sta ła , i zm ie n n a5. Bo m a w iele form B. Bo budzi potrzebę m ów ienia o n iej7. Bo u w aża się, że tru d n o o niej mówić, po­

dobnie z re s z tą ja k o in n y c h u czuciach ( Pa j d z i ń s k a, 1993). Bo stw orzy-

w i e n i e m k a z a ń « z t e j p r o s t e j p r z y c z y n y , ż e o z n a c z a o n o m ó w i e n i e o n a j w y ż s z e j i p r a w ­ d z i w e j p o t r z e b i e d r z e m i ą c e j w k a ż d e j l u d z k i e j i s t o c i e . T o , ż e t ę p o t r z e b ę c h c e s i ę u k r y ć , n i e o z n a c z a b y n a j m n i e j , ż e o n a n i e i s t n i e j e ” ( Fr o m m, 2 0 0 2 : 1 3 1 - 1 3 2 ) .

4 Por. ta k ż e : „Miłość! Miłość! A w ięcej nic n ie chcę” - W illiam Sz e k s p i r: T roilus i K resyda. T łu m . L. U l r i c h . P rz y ta c z a ją c aforyzm y, „złote m y śli”, „ s k rz y d la te sło w a”, n ie p o d aję ich źró d ła, n a to m ia s t w y k az w y k o rz y sta n y c h zbiorów z n a jd u je się n a k o ń cu k s ią ż k i.

5 Zob.: „P rze z ca łe w iek i m iłość b y ła p o k u s ą z b liż e n ia się do ta jem n icy , z g łęb ie n ia a b s o lu tu i p ię k n a . O fe ro w a ła z a z n a n ie p e łn i b y tu , p o w ró t do je d n o śc i i doskonałości.

W zory m iłości u tr w a lo n e w k u ltu r z e zrodziły w aż n e w arto śc i, k s z ta łtu ją c e za c h o w a n ia społeczne. O ta c z a n a k u lte m , p o s trz e g a n a b yła w k a te g o ria c h r y tu a łu , konw encji i m itu . J e d n a k s p o tk a n ie w sp ó łczesn y ch k o ch a n k ó w czy m ałżo n k ó w co raz rz a d z ie j p ro w o k u je do u jm o w a n ia go w ta k ic h w ła ś n ie ra m a c h . R y tu a ł w y m a g a cz asu , cierp liw o ści i s k u ­ p ie n ia , a d ziś w a rto śc i te s tr a c iły sw oje p ie rw o tn e zn a cz en ie. R ację m a E ric h F rom m , p iszący w k sią żc e O sztu ce m iłości, że »pow odzenia w m iłości do poszczególnej osoby n ie m o żn a o sią g n ą ć bez p raw d ziw e j pokory, odw agi, w ia ry i zd y scy p lin o w a n ia« i d o d aw a ł ze s m u tk ie m , że »w k u ltu r z e , w k tó re j te cechy n a le ż ą do rz a d k o śc i, r ó w n ą rz a d k o ś c ią m u si być zdolność kochania«. N iew ątpliw ie, ów kryzys w iąże się ze z m ia n ą p a ra d y g m a tu kulturow o-obyczajow ego w dobie ponow oczesności. D ziś n ik t ju ż n ie m a cz asu n a u czenie się s z tu k i m iłości, c o ra z rz a d z ie j o ta c z a się j ą n a le ż n ą jej e s t y m ą sz a c u n k ie m czy u w a g ą ” ( Ba r t m a ń s k a, 2 0 0 4 : 7 6 ) .

6 P rz e d m io te m m oich b a d a ń je s t to, co E ric h F ro m m n a z y w a m iło śc ią e r o ty c z n ą czyli „ p ra g n ie n ie całk o w iteg o p o łą cz en ia się, ze sp o le n ia z d ru g im człow iekiem ” ( Fr o m m,

2002: 61). J e j c e c h ą c h a r a k te r y s t y c z n ą j e s t w y łąc zn o ść (e k sk lu z y w n o ść ) i niepo- w szechność. D la p o rz ą d k u dodam , że n ie je s t to je d y n a n o m in a c ja tego ro d z a ju u czucia.

A m e ry k a ń s k a a n tro p o lo g H ele n Fi s h e r (2005) m ów i o ro m a tic love, co tłu m a c z o d d aje po p o lsk u ja k o m iłość ro m a n ty c zn a , czyli po p ro s tu polonizuje o k re śle n ie a m e ry k a ń sk ie , choć zd a je sobie s p ra w ę z tego, że u p olskiego odbiorcy p rz y m io tn ik r o m a n ty c zn y b u d z i o k re ślo n e k o n o ta cje , o d m ie n n e od a m e ry k a ń s k ic h , u w a r u n k o w a n e p o lsk im , a m oże e u ro p e jsk im k o n te k s te m k u ltu ro w y m . T akże z r e s z tą F ro m m u ż y w a w y ra ż e ń m iłość ero tyczn a i m iło ść ro m a n ty c zn a za m ie n n ie .

7 Zob.: „[...] lu d z ie jej p r a g n ą o g lą d a ją n ie zlicz o n e film y o sz cz ęśliw y c h i n ie ­ szczęśliw y ch p e ry p e tia c h m iło sn y ch , s łu c h a ją s e te k m a rn y c h przebojów o m iłości [...]”

( Fr o m m, 2 0 0 2 : 1 5 ) . „O pow ieści o m iłości is tn ia ły zaw sze, a p o d sta w o w e te m a ty i z a ry sy fa b u la rn e ty c h h isto rii niew iele się zm ieniły. Z m ian a zaszła n a to m ia st w sposobie, w ja k i te opow ieści ro z g ry w a ją się w co d zien n y m życiu, ja k ró w n ież we w zro ście p o p u la rn o śc i je d n y c h opow ieści k o sz te m in n y c h . C h ę tn ie j z a g łę b ia m y się w opow ieści o m iłości — po­

w ieści, s z tu k i sceniczne, o pery m y d la n e — niż stu d iu je m y pod ręczn ik i i a r ty k u ły p raso w e z a w ie ra ją c e sp isy kroków , k tó re n a le ż y podjąć, ab y zro z u m ieć i u le p szy ć n a s z zw ią ze k ”

( St e r n e r g, 2 0 0 1 : 1 7 ) . P or. ta k ż e : „N a w e t ja k o n a jb a rd z ie j n ie za leż n y , do ro sły człow iek n ie p o tra fię pojąć, co d o k ła d n ie o dczuw am , je śli n ie p o ro zm a w iam o ty m z pew nym w yróżnionym p a r tn e re m (p a rtn e ra m i), z kim ś, k to m n ie zna, k to je s t po p r o s tu m ą d ry lu b je s t p o k r e w n ą m i d u s z ą ” (Ch. T aylor, cyt. za: Pr z y m u s z a ł a, 2 0 0 5 : 3 3 2 ) .

(11)

ła w iele form w ypowiedzi. Bo te k sty o niej m a ją w ie lk ą siłę p rzy cią­

g an ia. Bo po p ro stu ... je s t8:

Romeo i Julia, Parys i Helena, Orfeusz i Eurydyka, Abelard i He­

loiza, Troilus i Cressida, Tristan i Izolda - tysiące romantycznych poe­

matów, pieśni i opowieści przetrwało przez wieki w Europie oraz na Bliskim Wschodzie, w Japonii, Chinach, Indiach i w każdym innym społeczeństwie, które tworzyło zapiski.

Nawet w kulturach, w których nie było pisemnych dokumentów, ludzie pozostawili świadectwa swojej namiętności. Przebadawszy 166 różnych kultur, antropolodzy znaleźli dowody na istnienie miłości ro­

mantycznej w 147, czyli niemal w 90 procentach z nich. W pozostałych 19 społeczeństwach naukowcom po prostu nie udało się zbadać tego aspektu ludzkiego życia. Ale od Syberii po australijski busz i Amazo­

nię ludzie śpiewają piosenki miłosne, układają wiersze miłosne i opo­

w iadają stare mity i legendy o miłości romantycznej. Wielu prakty­

kuje magię miłosną, nosząc amulety i talizmany albo podając tym, do których czują namiętność, przyprawy i napoje mające wzbudzić w nich żar miłosny. Wiele osób ucieka, by potajemnie się pobrać. I wiele osób cierpi z powodu nieodwzajemnionej miłości. Niektórzy i niektóre zabi­

jają swoich kochanków i swoje kochanki. Inni sami się zabijają. Wie­

lu pogrąża się w sm utku tak głębokim, że nie mogąjeść ani spać.

Fi s h e r(2005: 19)

Stan badań

„Na niczym in n y m się nie rozum iem , tylko n a m iłości” - w yznaje w Uczcie P la to n a S o k ra te s (W arszaw a 1982, s. 60). Ta skrom no-od- w ażn a ocena w łasnej w iedzy p rzez filozofa, k tó reg o n azw isko kojarzy się zw ykle z innym , b ard ziej zn an y m (i z b an alizo w an y m przez p o w ta­

rz a n ie w sy tu acjach usp raw ied liw iający ch w ła s n ą ignorancję) w y zn a­

niem : „Wiem, że nic nie w iem ”, niech posłuży jak o im p u ls do p rz e g lą ­

8 Por. też: „Z a g a d n ie n iu m iłości n ależ y pośw ięcać za w sze w iele uw agi, ju ż choćby a r g u m e n tu ją c to a ry s to te le s o w s k ą tra d y c ją jej ro z u m ie n ia (w zn a cz en iu funk cjo n aln y m m iłość je s t w e w n ę trz n ą sk ło n n o śc ią woli ku dobru, w z n a c z e n iu p rzedm iotow ym m iłość je s t c z y s tą dosk o n ało ścią). O czyw iście tra d y c ja a ry s to te le s o w s k a p o w in n a być u z u p e ł­

n io n a o n e o p la to ń s k ą . A p rzecież to nie w szystko, co n a te m a t m iłości w św iecie z a ­ chodnim m ożna pow iedzieć, bo znaczące d la n ie k tó ry c h m o g ą się tu o k az ać poglądy psychologii rac jo n a ln e j, S. F re u d a czy o d n alez io n e w E w a n g e lii' ( Wi l o w s k i, 2005: 313).

(12)

du d o k o n ań językoznaw ców w z a k re sie in te r p r e ta c ji m iłości i form jej k o m u n ik o w a n ia.

M iłość od pew nego ju ż c z a su p rz y c ią g a u w ag ę p o lsk ic h lin g w i­

stów. B a d a n ia n a d n ią d o ty czą głów nie p roblem u s e m a n ty k i tego sło­

wa. W p o szu k iw an iu jego definicji w yk o rzy sty w an e s ą ró żne k o n cep ­ cje sem an ty czn e.

A n n a W ierzbick a, sto su ją c w y p ra c o w a n ą p rzez sieb ie p ro ced u rę ek sp lik acji9, definiuje p re d y k a t k o c h a ć zaskak u jąco prosto, odw ołując się do tra d y c ji filozoficznej: K ocha = p ra g n ie p o w o d o w a ć dobro Y-a

( W i e r z b i c k a , 1971)10.

Zofia Z aro n w p ro w a d z a do d e fin icji s e m a n ty c z n e j w y ra ż e n ia X kocha Y-a trz y sk ład n ik i: w iedzę, p ra g n ie n ia i d ziałan ie. Jej ekspli- k ac ja je s t więc b o g atsza od ujęcia A nny W ierzbickiej o dw a elem enty.

B rzm i tak :

X wie, że nie byłoby tak, jak chcemy, żeby nam było, jeśli nie byłoby Y-a, i że chce, żeby Y był.

W tym samym czasie X czuje, że chce chcieć dla Y-a tak, jak Y chce i po to, aby było tak, jak czuje, że chce.

X chce dużo wiedzieć o Y-u i robi Z po to, aby to spowodować i X chce dawać Y-owi to, co Y musi mieć, aby zrobić to, co chce zro­

bić lub to, co Y musiałby mieć, aby móc zrobić to, co chciałby zrobić.

Za r o n (1985:41)"

N ow y k ie ru n e k w p o lsk ic h b a d a n ia c h n a d u c z u c ia m i w s k a z a ła Iw o n a No w a k o w s k a- Ke m p n a (1995), p ro p o n u jąc z a sto so w an ie do ro z ­ w a ż a ń n a d język iem uczuć in s tr u m e n ta r iu m ko gn ityw istycznego.

P rz y ję c ie ta k ie j o p ty k i p o z w a la B o g u sław o w i Bi e r w i a c z o n k o w i

(2002) dokonać opisu se m a n ty k i p re d y k a tu l o v e w ję zy k u an g ielsk im . A u to r dochodzi do trz e c h ra d ia ln y c h m odeli m iłości, k tó re n a z y w a m odelem ero ty czn y m , m o d elem ro d zic ielsk im i m o d elem b ib lijn y m . B ad acz zm ierzy ł się z tr u d n y m p ro b lem em zn ac zn y ch d y feren cjacji dotyczących k o n c e p tu a liz o w a n ia pojęcia (k tó re m a ją p o d staw y in d y ­

;l E k sp lik a c ja m i u cz o n a n a z y w a „definicje u z a s a d n io n e e m p iry c z n ie ”. W y k o rzy ­ s tu ją c w nich pojęcie p ro to ty p u , W ie rz b ic k a s ta w ia ta k ie z a d a n ie p rz e d p ro c e d u rą ek sp lik a c ji: u ja w n ia n ie „ s tru k tu r y se m a n ty c z n e j słów i w y ra ż e ń ” ( Wi e r z b i c k a, 1999:

5 4 -5 5 ).

10 Zofia Z aron k o m e n tu je tę definicję: „A u to rk a w m ia rę u p ły w u c z a s u zd a je sobie s p ra w ę z n ie d o sk o n ało ści tej e k s p lik a c ji i z a s ta n a w ia się, czy słow a ko ch a ć n ie n a le ż a ­ łoby raczej definiow ać ja k o p ragnienie, by sta w a ć się czyim ś dobrem , czyli p ra g n ą ć d aw ać k o m u ś siebie” ( Za r o n, 1985: 28).

11 U z a s a d n ie n ie tej propozycji sta n o w i ro zd z iał O m iłości ( Za r o n, 1985: 25—41).

(13)

w i d u a l n e , s p o ł e c z n e , k u l t u r o w e ) , p r o p o n u j ą c „ h i p o t e z ę p r o j e k c j i w e - w n ą t r z k a t e g o r i a l n y c h ” , w e d ł u g k t ó r e j „ r e p r e z e n t a c j e p o z n a w c z e s u b - k a t e g o r i i p e r y f e r y c z n y c h u l e g a j ą r ó ż n e g o r o d z a j u m o d y f i k a c j o m p o d w p ł y w e m s u b k a t e g o r i i c e n t r a l n e j ” ( Bie r w ia c z o n e k, 2002: 226).

P o łączen ie te o rii k o g n ity w isty czn ej z in s tr u m e n ta r iu m socjolin­

gw istycznym owocuje w s tu d iu m Jad w ig i Be d n a r k o w e j (2003) opisem k o n c e p tu a liz a c ji in te re s u ją c e g o n a s pojęcia p rz e z o k r e ś lo n ą g ru p ę społeczną: m łodzież lic ealn ą.

J a k o p e n d a n t do p ra c pośw ięconych u chw yceniu m ożliw ych k o n ­ c e p tu a liz a c ji m iło ści t r a k t u j ę m o n o g ra fię A le k s a n d r y Ki n o w s k i e j

(2003), w której a u to rk a , w y k o rzy stując teo rię m etafo ry w y p raco w a­

n ą przez język ozn aw stw o kognityw ne, p rz e d s ta w ia m e tafo ry miłości (i o pozy cyjno-kom plem entarnej wobec niej n ien aw iści) obecne w po­

w ieści Wichrowe W zgórza E m ily B ro n te (1847), „jednej z n ajb ard ziej zn an y ch h isto rii m iłosnych w lite ra tu rz e a n g ielsk iej” ( Kin o w s k a, 2003:

7). Tu ta k ż e p rz e d m io te m o g lą d u je s t „język, k tó ry m b o h a te ro w ie W ichrowych W zgórz m ów ią o m iłości” ( Kin o w s k a, 2003: 7).

W ym ienieni a u to rz y k o n cen tro w ali się n a u s ta le n iu b ąd ź re k o n ­ s tru k c ji zaw arto ści sem an ty czn ej p red y k ató w uczuć: leksem ów m ił o ś ć i k o c h a ć12. Tym sam ym ich u s ta le n ia w p is u ją się w ogólniejszy n u r t refleksji m yślicieli z różnych dziedzin wiedzy n a te m a t isto ty miłości.

S ta n o w ią w k ład lin g w isty k i w próby zd efin io w an ia tego pojęcia po­

dejm o w an e od w ieków ; p y ta n ie : czym je s t m iłość? z a p r z ą ta u m y sł człow ieka od z a ra n ia dziejów m yśli ludzkiej.

W n u rcie z a in te re so w a n ia d y sk u rse m m iłosnym w w y m iarze zm y­

słowym, cielesnym m ieszczą się b a d a n ia n a d języ k iem ero ty k i. Także tu u w aga sk u p ia się głów nie n a asp ekcie le k sy k aln y m — zasobie słów tw orzących pole sem an ty czn e: płeć i ero ty k a , k tó re n a z y w a ją części ciała, relacje se k su a ln e , osoby u p raw iające sek s - d la przyjem ności, z konieczności, dla zy sku (por. m .in. Kit a, 2004a). N a uw agę zasłu g u je w tym nurcie badaw czym próba rew izji stereotypow ego poglądu w y­

raża jące g o się w p rz e k o n a n iu o u b ó stw ie polskiego sło w n ictw a e ro ­ tycznego (por. Dą b r o w s k a, 2002; Topika erotyczna w p rze kła d zie, 1994).

K ieru n k i rozwojowe językoznaw stw a w drugiej połowie XX w ieku stw orzyły możliwość podjęcia kolejnego w ątku: ja k ludzie k o m u n ik u ją innym , że czu ją miłość, że kochają?

R am y te o re ty c z n e w y zn acza tu ję z y k o z n a w s tw o p ra g m a ty c z n e (w tym te o ria ak tó w mowy i jej kolejne m utacje), k tó re a k c e n t k ła ­ dzie n a „ d z ia ła n iu za pom ocą słów ” i fu n k cji in te rp e rs o n a ln e j ję z y ­

12 W p rz y w o ła n y c h t u p ra c a c h z n a jd u je się szczegółow e o m ó w ie n ie d o ro b k u p o lsk iej i obcej l i t e r a t u r y ję z y k o z n a w c z e j w z a k r e s ie b a d a ń n a d s e m a n t y k ą m iłości.

(14)

k a 13. T akże w spółczesna genologia ling w isty czna, k tó ra w łącza w sw o­

je in s t r u m e n t a r i u m k o n cep c ję p o d o b ie ń s tw a ro d z in n e g o ( W i t o s z ,

2005), stan o w i k o n s tru k ty w n e zaplecze d la opisu g atu n k ó w m ow y14, tw o rzący ch p rz e s trz e ń d y s k u rs u m iłości.

Z a in te re so w a n ie poziom em tek sto w y m , w y p o w ied zią ty p a m i te k ­ stó w w ro z p a try w a n y m tu fra g m e n c ie te k sto w eg o ś w ia ta , czyli d y ­ s k u rs ie m iłosnym , w Polsce dotychczas je s t m in im aln e.

W ym ienić m ożna k ilk a p ra c dotyczących ep isto lo g rafii, w k tó rej o b rębie w sk azu je się lis t m iłosny jak o sp ecy ficzn ą form ę k o n ta k tu in ­ te rp e rso n a ln e g o (por. S k w a r c z y ń s k a , 1937; L isty m iłosne d a w n y c h P o­

la kó w , 1971; W o ź n a , W r ó b e l , 2002). S tefa n ia S k w a r c z y ń s k a (1937) w swo­

im fu n d a m e n ta ln y m o p raco w an iu w śród różnych typów lis tu w yró ż­

n iła lis t miłosny, p la su jąc go w k ręg u tek stó w o c h a ra k te rz e przyja- cielsk o -in ty m n y m .

Do tego z e s ta w u w p isać tr z e b a te ż m o n o g raficzn e o p ra c o w a n ie T eresy S k u b a l a n k i (1966), w któ ry m b ad aczk a zajm uje się liry k ą m iło­

s n ą w poezji J u liu s z a Słow ackiego.

N a obrzeżach d y sk u rsu m iłosnego um ieszczam flirt, którego ta k ie w y znacznik i w skazu je J o a n n a O l e k s z y k (2005: 139) w książce O ję z y ­ k u flir tu p ra w ie w szystko : „(1) W zajem ność. To je d n a z tych cech, k tó re p o z w a la ją go odróżnić od p o d r y w a n ia , ko kieto w a n ia , u w o d zen ia , z a ­ lecan ia się i ba łam ucenia. (2) N iew in n o ść. F lirt je s t zap o w ied zią e ro ­ tyki, ale nie e ro ty k ą w p ro st - ta jego w łaściwość pozw ala p rz e c iw sta ­ wić go rom ansow i, p rzy g o d zie m iłosnej, m iłostce. I w reszcie (3) L e k ­ kość, niepow ażność. F lirt je s t z a b a w ą p rzy jem n o ścią ig r a s z k ą g r ą co z kolei w yklucza u to ż sam ien ie go z m iłością

P o czątek polskich b a d a ń n ad p ro b le m a ty k ą form w ypow iedzi, k tó ­ ry ch moc illo ku cyjna sp ro w ad za się do w y zn aw an ia m iłości, sta n o w i a r ty k u ł Ew y J ę d r z e j k o i M ałg o rzaty K i t y (w d ru k u ), w ygłoszony w r a ­ m ach k o n w e rsa to riu m „Język i k u ltu r a ” pośw ięconego Tabu we w sp ó ł­

czesn ym ję z y k u i k u łtu r ze (K arpacz 2002).

S zep te m albo wcale. O w y zn a w a n iu m iłości stan o w i więc re k o n e ­ s a n s w p ro b lem aty ce b a d a ń n a d k o m u n ik o w an iem m iłości w in t e r a k ­

13 T eorię a k tó w m owy o m aw iam w: Kit a(2005a). Zob. te ż podręczn ik o w e u ję cie tej p ro b le m a ty k i w: K o g n ityw n e p o d s ta w y ję z y k a i ję z y k o z n a w s tw a (2001).

14 W p ra c y B ożeny W itosz p o d sta w o w e pojęcie genologiczne, czyli g a tu n e k , j e s t po ­ ję c ie m z poziom u id e aliza cji. J e s t ono ró w n o z n a c z n e z „zespołem cech (w p o sta c i s c h e ­ m a tu , w zorca) p rz y p isy w a n y c h p ew n y m ty p o m te k stó w ” ( Wi t o s z, 2 0 0 5 :1 1 7 ). Z a le ty t a ­ k iego u jm o w a n ia g a tu n k u - w k a te g o ria c h ty pologicznych (z w y k o rz y sta n ie m z a sa d y p o d o b ie ń stw a rodzinnego) - a u to rk a d o strz e g a w możliwości zb u d o w a n ia d y n am iczn eg o m o d e lu g a tu n k u , podlegającego ew olucji o d p o w iad a ją ce j zm ian o m i ry tm o w i rozw oju k u ltu r y (tam że, s. 115).

(15)

cji. S ąd zę, że now ych in sp ira c ji w opisie ję z y k a m iłości i p o ż ą d a n ia d o sta rc z a dobrze rozw ijający się ta k ż e w Polsce n u r t badaw czy, ja k i stan o w i k o m u n ik acja m ięd zy k u ltu ro w a p o szu k u jąc a językow ych uni- w ersalió w i w arian tó w k u ltu ro w y ch w o b rębie w sp ó ln o t dy sk u rsy w - n y c h 15.

Cel pracy

Z ajm u jąc się podstaw ow ym g a tu n k ie m d y s k u rs u m iłosnego, p o ­ s z u k u ję w w y z n a n iu m iłości elem en tó w sta ły c h . A ta k im i s ą słow a kocham cię, k tó re m u sz ą być w ypow iedziane, by zako m unikow ać d r u ­ giem u m iłość.

Każde „kocham” jest pierwsze i ostatnie - jedyne w swoim rodza­

ju i niepowtarzalne.

Ar y s t o t e l e s

Tu k re a ty w n o ść czy b a n a ln o ść lub u le g a n ie w zorcom epoki o k azu je się ty lk o zjaw isk iem pow ierzchniow ym 16, albo - by użyć m e tafo ry - efektow nym o pakow aniem , n a to m ia s t c e n tru m s ta n o w ią słow a, k tó ­ re m im o że p o w ta rza n e i w ypow iadane p rzez zak ochanych, d la k o n ­ k re tn e j p a ry zakoch any ch s ta n o w ią w ażn y e le m e n t ich w spólnej h i­

sto rii, ta k ż e h is to rii k o n w ersa cy jn e j17.

15 P ełn ie jsz e om ów ienie pro b lem aty k i teo rii k o m u n ik a cji m iędzynarodow ej zn a jd u je się m .in. w: Du s z a k(1998); Ke r b r a t- Or e c c h i o n i(1994); Mi k u ł o w s k i Po m o r s k i(2006).

16 Por.: „D la kochającej duszy n ajp o sp o litsze fra z e sy n a drogich w arg ac h z a m ie n ia ją się w drog o cen n e, w sp a n ia łe p erły ” (S v a to p lu k Cech).

17 Zob. „rad ę”: „Konwencje szczerości, spontaniczności, ja k i au ten ty c zn o śc i są c z y m ś, co b ez w ie d n ie p rzy sw a ja m y sobie w p rocesie życiow ym i p o słu g u jem y się n im i o d ­ ruchow o, ja k o śro d k a m i, k tó re m am y »pod ręką«. D otyczy to n ie ty lk o s z tu k i, p ra w d o ­ m ów ności, ale i w y ra ż a n ia uczuć.

D latego n a w y k ład ach z e s te ty k i zaw sze m ów ię sw ym stu d e n tk o m , aby nie w ierzyły w ża d n e m iłosne w y zn an ie swych ab szty fik a n tó w lub k an d y d a tó w n a nich, je śli zo stan ie ono n a p is a n e albo w ypow iedziane w k u n sz to w n e j a rty s ty c z n ie form ie. P o d ejrzew ać je w ów czas należy, że je s t u d a w a n e i często k ry je się za nim d y s ta n s , g ra i za b aw a . K iedy za ś w y z n a n ie s k ła d a się z sam y ch kom u n ałó w — w szy stk o je s t w p o rz ą d k u . P ra w d z iw y języ k uczuć bow iem - m ówię im - to język kom unałów . Z ak o ch an y obow iązkow o m a być w zruszony, kochać bez pam ięci i n a całe życie, p a d a ć do stóp, góry p rzenosić, w p ra w iając w ru c h słow a, g esty i czyny, k tó re o k re śla m y ja k o pierdoły.

N a tej te ż za sa d z ie nieprzypadkow o zbudow ane s ą telenow ele b raz y lijsk ie czy m e k ­ sy k a ń sk ie , k tó re p o c h ła n ia ją czas m ilionów widzów, w z ru sz a ją c ich do łez. Ich a u to rz y

(16)

Z ajm ow ać m n ie b ęd zie w e rb a ln e w y ra ż a n ie m iłości, czyli ta k ie , k tó re ak ty w izu je kod językowy, nie w ykluczając pozostających z nim w sy n erg ii in ny ch kodów k o m u n ik acy jn y ch (zob. np. Kit a, 1999; Mi k u­ ł o w s k i Po m o r s k i, 2006). P oniew aż w p racy k o rzy stam z lite ra c k ic h o b ra ­ zów w y zn aw an ia m iłości, w spom nę tu tylko o n iek tó ry ch in nych for­

m ach e k ste rio ry z a c ji tego uczucia, ja k ie s ą m ożliw e w św iecie fikcji (ale też z d a rz a ją się w „św iecie rzeczy w isty m ”18) - pozostający ch n a o b rzeżach (p ery feriach ) a k tu .

N a przy k ład w tajem niczej rzeczyw istości lite ra tu ry fa n ta sy zako­

chany w iedźm in, żyjący w świecie w ykreow anym przez A n d rzeja Sap- kow skiego, m ając św iadom ość, że o biekt jego uczuć w yposażony je s t w p a ra n o rm a ln e zdolności c z y ta n ia w m yślach, ta k k s z ta łtu je swoje procesy m en taln e, by czarodziejka Y ennefer mogła, sondując jego um ysł, dowiedzieć się, co on czuje19. Ale n aw et możliwości telep aty czn e, któ re pozwoliły jej poznać uczucia G eralta, nie u m n ie jsz a ją mocy perform a- tyw nej słów kocham cię - w ypow iedzianych (na głos) po raz pierw szy:

w ie d z ą bow iem , co r o b i ą w yciągając w n io sk i z p ro steg o fa k tu , że lu d z ie z rz a d k a m y ś lą lecz k le p ią w łaśn ie kom unały, w któ ry ch bezw iednie w y ra ża się to, co ich boli, cieszy, ro z ­ m a rz a i u w o d zi w m iło sn e b e z w y m ia ry . P o d o b n ie d z ie ła s z tu k p la s ty c z n y c h czy lite ra c k ic h - w ted y s ą lu d z k ie n a jb a rd z ie j, gdy ich fo rm a i tre ś ć n ie o m a l b ez p o śre d n io o ciera się o kicz” ( Ku r o w ie c k i, 2004: 176).

18 U p rz e d z a ją c to k p re z e n ta c ji, p rzy w o ła m tu o p in ię W ojciecha Ka l a g i (2003: 6) 0 an tro p o fag ii: „K a n ib alizm m a w iele im ion. N iew in n e (?) p o że ra ł j ą o czym a p rze ro d z iło się w o s ta tn ic h d ziesięcio leciach w m e ta fo rę k a n ib a liz m u m iłosnego, n ie b e z p ie c z n ie dosłow nego od czasów J e ffre y a D a h m e ra ; tę s k n e u s ta ja k m aliny, n a b rz m ia łe i k a r m i­

nowe, u tra c iły spokój b a n a łu . Ale n ie trz e b a u s t, by w chłonąć ciało innego. T ra n sp la n ta c ja o rg an ó w o tw ie ra now e o b sz a ry te ch n o lo g ii k a n ib a liz m u - k a n ib a liz m technologiczny.

O d czasów o sie m n a sto w iec zn e j propozycji J o n a th a n a S w ifta , by b ie d o ta ir la n d z k a z a ­ częła hodow ać dzieci n a sm a k o ły k i d la bogaczy [...], p o w ra c a sy m b o lik a k a n ib a liz m u ekonom icznego ja k o m e tafo ry k a p ita liz m u , szczególnie p o d sy c an a p rze z k o n su m e ry z m . N ajb e zp iec zn ie j n a m je d n a k w za ciszu k a n ib a liz m u d ysku rsy w n e g o , choć p o s tm o d e r­

n iz m z ja d a w szy stk o , n a w e t sie b ie ”. Por. te ż o „n ieb ezp ieczn y ch z w ią z k a c h ” lite r a tu r y 1 r z e c z y w i s t o ś c i p o z a l i t e r a c k i e j w i n t e r e s u j ą c y m n a s t u a s p e k c i e : An c u t a ( 2 0 0 3 ) .

19 Por. te ż za ch o w a n ie G e r a lta po ak c ie m iłosnym :

G eralt w iedział, że w tak ich m om entach telepatyczne zdolności czarodziejki były wyczulone i bardzo silne, m yślał więc in ten sy w n ie o sp raw ach i rzeczach pięknych. O rzeczach, któ re m iały spraw ić jej radość. O w ybuchającej jasności w schodu słońca. O mgle wiszącej o świcie nad górskim jeziorem . O kryształow ych w odospadach, przez k tó re s k a c z ą łososie, ta k lśniące, ja k gdyby były z litego sreb ra. O ciepłych kroplach deszczu uderzających o ciężkie od rosy liście łopianu.

M yślał dla niej. Y ennefer u śm iech n ęła się, słuchając jego m yśli. U śm iech drgał n a jej policzku księżycowym cieniem rzęs.

- Dom? - sp y tała nagle Yennefer. - J a k i dom? Ty m asz dom? Chcesz zbudować dom? Ach... P rzep raszam cię. Nie pow innam ...

M ilczał. Był zły na siebie. M yśląc dla niej. niechcący pozwolił jej odczytać myśl o niej,

A ndrzej Sa p k o w s k i: Czas p o g a rd y. W arszaw a 2001, s . 147-148.

(17)

[W trakcie small talk na przyjęciu podczas nakładania na talerze przysmaków ma miejsce taka sekwencja — M.K.]

— Kocham cię, Yen.

— Prosiłam, bez ostentacji... - urwała, podrzuciła głowę, odgarnę­

ła z policzka czarne loki, szeroko otworzyła fiołkowe oczy. - Geralt, wy­

znałeś mi to po raz pierwszy!

— Niemożliwe. Dworujesz sobie ze mnie.

— Nie, nie dworuję. Dawniej tylko myślałeś, dziś powiedziałeś.

— To aż ta k a różnica?

— Ogromna.

— Yen...

— Nie mów z pełnymi ustami. J a też cię kocham. A nie mówiłam?

Bogowie, udusisz się! Podnieś ręce, uderzę cię w plecy. Oddychaj głę­

boko.

— Yen...

— Oddychaj, oddychaj, zaraz ci przejdzie.

-Yen!

— Tak. Szczerość za szczerość.

— Dobrze się czujesz?

Czekałam - wycisnęła cytrynę na łososia. - Nie wypadało mi przecież reagować na wyznania czynione w myślach. Doczekałam się słów, mogłam odpowiedzieć, odpowiedziałam. Czuję się świetnie.

A. Sa p k o w s k i: Czas pogardy. Warszawa 2001, s. 109-110

D ru g i p rzy k ła d w y ra ż a n ia m iłości - d rasty czn y i dew iacyjny, gdy tra c i w y m iar sym boliczny - stan o w i k a n ib a liz m 20:

„Kocham cię tak bardzo, że mógłbym cię zjeść”. Choć stw ierdze­

nie to brzmi jak rodem z nieco przewrotnej wersji Czerwonego Kap­

turka (po uprzednim wyznaniu, że nasze oczy pragną wizerunku uko­

chanej osoby, uszy jej głosu, zaś ramiona skore są do miłosnych uści­

sków), przychodzi nam ono całkiem naturalnie. Co rzekłszy, musimy przyznać, iż z rzadka docierają do nas jego dość wyraźne kanibali- styczne przesłanki. A przecież łatwo zauważyć, że sama istota „zjada­

nia” obiektu naszych uczuć nie jest obca ani miłości romantycznej, ani rodzicielskiej. Wygłodniałe pocałunki, którymi matki obsypująswoje

20 K a th ry n R adford z a u w aż a: „Oczyw iście is tn ie je coś ta k ie g o ja k » k a n ib a listy c z n y kanon«, do k tórego m ożna zaliczyć w ielkich in te le k tu a listó w zachodnich od M o n ta ig n e 'a do D ickensa, autorów u zn a n y ch za kanonicznych i isto tn y ch zarów no d la społeczeństw a, ja k i d la lite ra tu ry , i to nie tylko w czasach, w których tw orzyli. [...] co ciekaw e, sły n n i p i­

sa rz e raczej odnosili się do rzeczyw istego, nie tylko m etaforycznego k an ib alizm u . Jeszcze pod koniec XIX i n a p o cz ątk u XX w. sto su n k o w o n iew ielu u z n a n y c h p isa rz y sięg ało do praw d ziw e g o k a n ib a liz m u . J a k się je d n a k o k azu je, a u te n ty c z n y k a n ib a liz m przeżył i n a d a l się rozw ija, co w idać n a p rz y k ła d z ie ta k ic h m a in str e a m o w y c h i często n a g r a ­ d z a n y c h dzieł, ja k chociażby M ilc zen ie ow iec ( Ra d f o r d, 2003: 53).

(18)

dzieci, czy też ślady ukąszeń pozostawione na ciałach kochanków w szale miłosnych uniesień, wszystko to część tego samego rytuału, w którym moc uczucia mierzona jest chęcią stania się jednością z ukochaną osobą. Uścisk dłoni jest zasygnalizowaniem naszych przy­

jacielskich zamiarów, jednak prawdziwa intymność zawsze wyraża­

na była poprzez usta - poprzez rozmaite odmiany całowania, lizania, gryzienia i w rzeczy samej smakowania drugiej osoby. Jed n ak żar­

łoczne usta także służą komunikacji, zaś wiadomość, ja k ą niesie po­

całunek czy ugryzienie, można w skrócie przetłumaczyć jako: „Jesteś moim dzieckiem - ciałem z mego ciała” lub „Bądź moim kochankiem i stań się jednym ciałem ze m ną”.

An c u t a ( 2 0 0 3 : 3 9 )

K a ta rz y n a An c u t a ( 2 0 0 3 ) , u m ieszczając k a n ib a liz m w ob ręb ie d y s­

k u r s u m iłosnego, pokazuje sytuacje, w k tó rych a k t spożycia ludzkiego m ięsa tra k to w a n y je s t jak o dowód najw yższej miłości. P rzy tac za w sp ó ł­

czesne p rzy k ład y tego e k strem a ln e g o w y zn an ia miłości, w k tó ry ch m a ­ n ife s tu ją się am b iw alen tn e relacje lite r a tu ry (k u ltury) i życia. W g ale­

rii lite ra c k ic h typów k o chan kó w po jaw ia się now a postać: zak o c h an y k a n ib a l, k tó ry u odbiorcy n ie m u si b u d zić uczuć n eg aty w n y ch :

Kanibale przebyli długą drogę. Nie są już nagimi dzikusami ta ń ­ czącymi wokoło wielkiego garnka. Dzisiaj noszą drogie ubrania, jeżdżą szybkimi samochodami i lubią swoje mięso „z fasolką i butelką chian­

ti”. Dzisiaj m ają też publiczność — głodną rom ansu i życia pełnią ży­

cia — chętną, aby uwierzyć, że wchłonięcie Innego jest najczystszym wyrazem miłości. Znając strach przed samotnością, ta publiczność zawsze będzie gotowa usprawiedliwić cielesną komunię, a kiedy czar pryśnie, przyłączy się, żeby zapłakać i posmakować łez zakochanego kanibala.

An c u t a ( 2 0 0 3 : 5 1 )

W opis w y zn aw an ia m iłości w łączam k ateg o rie, k tó re od s to s u n ­ kowo n ie d a w n a m ieszczą się w p a ra d y g m a c ie b a d a ń lin gw istycznych.

M am n a m yśli czas (w iedza o n im to ch ro n em ik a) i p rz e s trz e ń (prok- sem ik a) d y s k u rsu m iłosnego. Te w ielk ie k a te g o rie ontologiczne p rz y ­ c ią g a ją uw ag ę b ad aczy języ k a, k o m u n ik acji językow ej, sty lu — w ielo­

ra k ie , w ie lo k ie ru n k o w e , złożone re la c je c z a su i p r z e s tr z e n i z ję z y ­ kiem stanow iły w o sta tn ic h la ta c h te m a t kilk u sp o tk ań in terd y scy p li­

n arn y ch (por. np. karp ack ie sp o tk an ie z cyklu Język a ku ltu ra n a te m a t C zas w ję z y k u i k u ltu r ze czy k ato w ick ie o tym sam y m ty tu le z 2004 ro k u o raz lu b elsk ie z 2005 roku: P rzestrzeń w ję z y k u i k u ltu r ze (2005).

O dw ołuję się do asp ek tó w p ro k sem iczn y ch i chron em iczn ych w y zn a­

(19)

w a n ia miłości, by p oszukiw ać ich językow ych ek w iw alen tó w m a n ife ­ stu jący ch się n a różnych p łaszczy zn ach k o m u n ik acji językow ej (głów­

n ie lek sy k aln ej i genologicznej). O d d zieln ą uw agę pośw ięcam sp ecy­

ficznej g ru p ie lek sy k aln ej (zw iązanej z p rz e s trz e n ią r o z u m ia n ą m e ta ­ forycznie jako w y m iar afek tyw ny), k tó ra w y raża relacje m iędzy inte- r a k ta n ta m i - relacjonem om , p o k azując ich u d ział w b u d o w an iu b li­

skości, in ty m n o ści.

Celem o statn ieg o ro z d z iału m onografii Z m iło ścią im do tw arzy.

K onfesyjność w d y sk u rsie m e d ia ln y m je s t opis, a n a liz a i in t e r p r e ta ­ cja zjaw iska zau w ażaln eg o zarów no przez bad aczy w spółczesnej k u l­

tury, w tym mediów, ja k i zw ykłego człow ieka - e k s p a n s ji (lub u jm u ­ jąc to inaczej: ek sp lo ato w a n ia ) w m ed iach tre śc i p ry w a tn y c h , osobi­

stych, in tym nych. Tu dokonuje się z m ian a m a te ria łu badaw czego: z a j­

m u ją m nie te k sty ju ż n ie fikcjonalne, lecz „ a u te n ty c z n e ”21 w y zn an ia p o s ta c i rzec zy w isty ch , k tó re w w y p o w ied ziach p ro d u k o w a n y c h n a potrzeby mediów (w p rzy p ad k u moich b ad ań - prasy) m ów ią o swoich uczuciach. W tych te k s ta c h dokonuje się zm ian a form y g ram aty czn ej w y zn an ia: z ko ch a m cię n a ko ch a m j ą / / go. Choć z m ie n ia się p o ­ w ierzchniow o form a g ra m a ty c z n a d o p ełnienia, p o zo staje je d n a k z n a ­ czenie: ‘kocham cię’, um ieszczon e w k o m u n ik acie w try b ie im plicyt- nym . W yznania, spow iedzi, opow ieści osoby p u b liczn ej o m iłości do X -a s ą p o śred n io p o w ied zen iem tejże osobie: k o c h a m cię i chcę, by cały św ia t w ie d zia ł o m o im uczuciu.

N ie ośm ieliłabym się zaryzykow ać tw ie rd z en ia, że w y zn an ie m i­

łości je s t ty p em w ypow iedzi o c h a ra k te rz e u n iw e rsa ln y m - przy obec­

nym s ta n ie b a d a ń n a d w erb aln y m i form am i ek sp re sji uczuć ta k i sąd nie m a a n i o p arcia teo retycznego, a n i p o p arcia em pirycznego. M iłość też nie je s t pow szechnym uczuciem lu d zk im : an tro p o lo g o w ie w s k a ­ z u ją społeczności, k tó re n ie z n a ją pojęcia miłości. N iem niej moje do­

św iadczenia czytelnicze d a ją pew ne podstaw y, by zak ład ać, że w ypo­

w iedź o treści ‘kocham cię’ - niezależn ie od języ k a, w ja k im je s t stw o ­ rz o n a - je s t p rz ez o d bio rcę (b ezp o śred n ieg o a d r e s a t a lu b odbiorcę te k s tu lite ra tu ry , te k s tu k u ltu ry ) ro zp o zn aw an a ja k o w y zn an ie m iło­

ści. Tym sam ym sp e łn ia się definicyjny w a ru n e k g atu n k o w o ści w ypo­

w iedzi sform ułow any p rzez S ta n isła w a G ajdę22:

21 Ten cudzysłów przyw ołuje B a u d rilla rd o w sk ą koncepcję sy m u lak ró w ( Ba u d r il l a r d,

2005b) i jego a fo ry sty c z n ą d ia g n o zę w spółczesności: „R zeczyw istość n ie is tn ie je ”.

22 Por. też słow a M ichała B a ch tin a: „[...] słysząc c u d z ą w ypow iedź, ju ż od pierw szych słów id e n ty fik u je m y jej g a tu n e k , o d g ad u jem y w łaściw y jej ro z m ia r (tzn. p rz y b liż o n ą rozp ięto ść całości), o k re ś lo n ą budow ę k o m p o z y c y jn ą p rz e w id u je m y k oniec” ( Ba c h t i n,

1983: 114).

2 S z e p te m .

(20)

[...] to kulturowo i historycznie ukształtowany oraz ujęty w społeczne konwencje sposób językowego komunikowania się; wzorzec organiza­

cji tekstu.

Ga j d a ( 2 0 0 1 : 2 5 5 )

A k tu alizac je zn ac zen ia ‘k o ch am cię’ w w ypow iedziach osadzonych w ró ż n y c h k o n te k s ta c h k u ltu r o w y c h i d e te rm in o w a n y c h ró ż n y m i k o n w e n cja m i (społecznym i, filozoficznym i, estety czn y m i) c z e k a ją n a zb ad a n ie. To rów nież z a d a n ie d la b a d a c z a ję zy k a polskiego: opis m i­

łości polskiej i polskich form jej w y ra ż a n ia .

N a uboczu z a in te re so w a ń p o zo staw iam konw encje społeczne, k u l­

tu ro w e czy s ty listy c z n e , k tó re s p r a w ia ją , że zw y kle lu d z ie d a n e g o c z a su i danej k u ltu r y p rz y jm u ją o k reślo n y sposób m ów ien ia o m iło ­ ści. O pis stylow ej płaszczyzny w y z n a n ia m iłosnego z u w zg lęd n ien ie m an tropologicznej koncepcji sty lu je s t te m a te m , k tó ry czeka n a p odję­

cie. To ze w szech m ia r pociągające w y zw anie badaw cze.

„Mgławicowość” dyskursu i „magmowość” miłości

T eksty o m iłości sta n o w ią e le m e n t d y s k u rsu m iłosnego. To o k re ­ ślen ie, k tó re często będzie się pojaw iać w tej książce, je s t oczyw istym u k ło n e m w stro n ę R o lan d a Ba r t h e sa i jego pięknego, w yjątkow ego, c h ary zm aty czn eg o dzieła F ra g m en ty d y s k u r s u m iłosnego (1999).

W tym ty tu le s p o ty k a ją się dw a słow a, dw a pojęcia, k tó re s p r a ­ w ia ją tru d n o śc i definicyjne. J a k odpow iedzieć n a p y ta n ie: co to je s t m iłość?

„Czym jest miłość?” — zastanawiał się Szekspir. Ow wielki bard nie był pierwszym, który zadawał sobie to pytanie. Przypuszczam, że milion lat temu rozmyślali nad nim nasi przodkowie, kiedy siedzieli wokół swoich ognisk, albo leżeli, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.

Fi s h e r ( 2 0 0 5 : 1 3 ) 23

J e s t ono p ro ste, ale d o ty k a tego, co fu n d a m e n ta ln e d la człow ieka.

To p roblem nie tylko (i nie tyle) definicyjny, to problem e g z y ste n c ja l­

ny. O dpow iedzi je st wiele, b ard zo wiele, tru d n o byłoby je zliczyć. S z u ­ k a ich zw ykły człowiek, sz u k a filozof, a r ty s ta , uczony. J e s t u jm o w an a

23 C zy te ln ik o m , k tó rzy n ie z n a ją całego S z e k s p ira , m ożna za p ro p o n o w a ć w ybór jego m y śli o m iłości: S z e k s p ir o m iło ści (2000).

(21)

w k ate g o riach egzy sten cjaln ej p o trzeby bycia (jedności) z drugim : jak o przezw yciężenie ludzkiego w yobcow ania, ja k o zaspokojenie tę sk n o ty za zespoleniem '24 ( F r o m m , 2000: 43). J e s t ro z p a try w a n a w k ateg o riach biologicznych: ja k o p ra g n ie n ie zesp o le n ia dw óch biegunów : m ę sk ie ­ go i żeńskiego ( F r o m m , 2000: 43). Jej k u ltu ro w y m u z a sa d n ie n ie m je s t m it o androgyne, istocie będącej p ierw o tn ie m ężczy zn ą i k ob ietą, k tó ­ r ą przecięto n a pól25. W psy ch oanalizie freudow skiej stan o w i w yraz - su b lim a c ję - in s ty n k tu s e k su a ln e g o . M a te m a ty c z n e s p o jrz e n ie n a miłość doprow adza do p rzyp uszczenia: „G dyby m a te m a ty k m iał d efi­

niow ać pojęcie miłości, to zapew ne o k reśliłb y je jak o u p o rz ą d k o w a n ą p a rę złożoną z pew nego zbioru, pow iedzm y L, i pew nej relacji w tym zbiorze. [...] O zbiorze L m ożna pom yśleć ja k o o zbiorze skończonym ludzi, ale bynajm niej nie trzeba. Pojęcie je s t ogólne i dalej m ożna z nim spokojnie pracow ać” (wypowiedź d r Irm in y H e rb u rt w arty k u le: A. Ju-

c e w ic z : C zym je s t m iłość. „Wysokie O bcasy” 2005, n r 6). M edycyna w i­

dzi w m iłości „przyjem ny stre s, k tó ry w pływ a n a p rz e m ia n ę m a terii.

S ygnały z m ózgu p rzesy ła n e s ą do recepto ró w we w szy stk ich n a r z ą ­ dach, także w m ięśniach i tkan ce tłuszczow ej. [...] Z m ienia się p ro d u k ­ cja horm onów ” (prof. B. Z am o rska-M arkiew icz, w arty k u le : J. W ato-

ł a : M iłosne p rzy g o d y serca. „Zdrowie i U ro d a” z 19 m a rc a 2005). Tę listę d efin icy jn ą m ożna w ydłużać, podobnie ja k d łu ga je s t lis ta d zie­

dzin zajm ujących się tym uczuciem . Tylko p o eta może przy zn ać się do niew iedzy i do p ra g n ie n ia trw a n ia w niej:

Co to jest miłość?

Nie wiem Ale to mile Ze chcę go mieć Dla siebie Na nie wiem Ile

Gdzie mieszka miłość?

Nie wiem

Może w uśmiechu

24 Por.: „[...) d o jrz a ła m i 1 o ś ć j e s t z j e d n o c z e n i e m , w k t ó r y m z a c h o ­ w a n a z o s t a j e i n t e g r a l n o ś ć człow ieka, jego in d y w id u a ln o ść . M iłość je s t a k - t y w n ą s i ł ą w c z ł o w i e k u , s iłą , k tó r a p r z e b ija się p rz e z m u ry o d d z ie la ją c e człow ieka od jego bliźnich, s iłą je d n o cz ąc ą go z in n y m i; dzięki m iłości człow iek p rze zw y ­ cięża u czucie izolacji i o sa m o tn ie n ia , p o zo stając p rz y ty m sobą, zachow ując sw ą i n t e ­ graln o ść. W m iłości u rz e c z y w is tn ia się p a ra d o k s, że dw ie isto ty s ta ją się je d n ą , pozo­

s ta ją c m im o to d w iem a is to ta m i” ( Fr o m m, 2 0 0 2 : 3 2 - 3 3 ) . 25 Por. Co m t e- Sp o n v i l l e(1999: 2 1 -2 8 ).

(22)

Czasem j ą słychać W śpiewie

A czasem W echu

Co to jest miłość?

Powiedz

Albo nic nie mów J a chcę cię mieć Przy sobie I nie wiem Czemu

Jo n asz K o f t a : Co to jest miłość. Ze zbioru: Zielone wino.

W: Te n ż e: Godzina cienia, [b.m.w.] 2004, s. 105

N a odw ieczne p y ta n ie, czym je s t m iłość, n iech odpow ie - za m nie - oczarow any w dziękiem p a n n y K rzysi i zak o ch an y w niej bez p a m ię ­ ci p a n K etling:

Kochanie to niedola ciężka, bo przez nie człek wolny niewolnikiem się staje. Równie jak ptak, z łuku ustrzelon, spada pod nogi myśliw­

ca, tak i człek, miłością porażon, nie ma już mocy odlecieć od nóg uko­

chanych...

Kochanie to kalectwo, bo człek, jak ślepy, świata poza swoim ko­

chaniem nie widzi...

Kochanie to smutek, bo kiedyż więcej łez płynie, kiedyż więcej wzdy­

chań boki wydają? Kto pokocha, temu już nie w głowie ni stroje, ni tańce, ni kości, ni łowy, siedzieć on gotów kolana własne dłońmi ob­

jąwszy, tak tęskniąc rzewliwie, jako ów, który kogoś bliskiego postra­

dał...

Kochanie to choroba, gdyż w nim, jako w chorobie, twarz bieleje, oczy w padają ręce się trzęsą i palce ch u d n ą a człowiek o śmierci roz­

myśla albo jak w obłąkaniu ze zjeżoną głową chodzi, z miesiącem gada, rad miłe imię na piasku pisze, a gdy mu już w iatr zwieje, tedy powia­

da: „nieszczęście”... i ślochać gotów...

H enryk Si e n k i e w i c z: Pan Wołodyjowski. W arszawa 1986, s. 100-101

Skoro m iłość łączy się z cierp ien iem , u d r ę k ą ro z p a c z ą to d la cze­

go ludzie ta k b ard zo p r a g n ą miłości? Może dlateg o, że:

I nie miłować ciężko, i miłować

Nędzna pociecha, gdy żądzą zwiedzione Myśli cukrują nazbyt rzeczy one, Które i mienić, i muszą się psować.

(23)

Komu tak będzie dostatkiem smakować Złoto, sceptr, sława, rozkosz i stworzone Piękne oblicze, by tym nasycone

I mógł mieć serce, i trwóg się warować?

Miłość jest własny bieg życia naszego, Ale z żywiołów utworzone ciało To chwaląc, co zna początku równego, Zawodzi duszę, której wszystko mało.

Gdy Ciebie, wiecznej i prawej piękności, Samej nie widzi, celu swej miłości.

Mikołaj Sę p Sz a r z y ń s k i: Sonet V

Do tej koncepcji m iłości czyni też alu zję zakochany K etling, gdy k o ń ­ cząc sw ą ty ra d ę o m iłości przynoszącej cierpienie, mówi:

A jednak [...] jeśli miłować ciężko, to nie miłować ciężej jeszcze, bo ko­

góż bez kochania nasyci rozkosz a sława, bogactwa, wonności lub klej­

noty? Kto kochanej nie powie: „Wolę cię niźli królestwo, niźli sceptr, niźli zdrowie, niźli długi wiek?...” Aponieważ każdy chętnie oddałby życie za kochanie, tedy kochanie więcej warte od życia...

Henryk Si e n k i e w i c z: Pan Wołodyjowski. Warszawa 1986, s. 101

Połączenie idei miłości i cierpienia znajduje w yraz w zabaw ie w etym o­

logię ludow ą, ja k ą w y k o rzy stu je w spółczesny aforyzm : Miłość zawiera w sobie i „miło”, i „ość”.

Ewa Ra d o m s k a

P a trz ą c w oczy u k o c h a n e j, p a n K e tlin g w y raził w k u n sz to w n e j i dw ornej form ie to, co zajm u je p isarzy różnych k u ltu r, epok i krajów.

P oczynając od sta ro ż y tn y c h piewców miłości, rad o ści i cierp ień przez n ią przynoszonych, S afony i K a tu llu s a , p rzez śred niow iecznych t r u ­ b ad u ró w p ro w a n s a ls k ic h i n ie m iec k ich m in ezin gerów , ro zp alo n y ch ro m a n ty k ó w i p o zo rn ie c h ło d n y ch pozytyw istów , m o d e rn istó w , d la k tó rych miłość była źródłem życia (słynne zd an ie S ta n isła w a P rzy b y ­ szew skiego: „Na p o czątk u była chuć”), poetów bezlitosnego czasu woj­

ny, k tó rzy n aw et w ówczas (a może w łaśn ie wówczas) o d n ajdow ali sen s życia w miłości, po tw órców w spółczesnych, k tó rzy ch cą uk ry ć głębo­

kie emocje za szo rstk im i, b ezn a m ię tn y m i słow am i26 - m iłość je s t je d ­ nym z w ażniejszych m otywów lite ra tu ry :

26 P or. o p is p o ls k ie j l i t e r a t u r y m ło d y c h tw ó rc ó w k o ń c a XX w ie k u w: Glensk (20 0 2 ).

(24)

Miłość należy do najstarszych, najtrwalszych, najczęściej pow tarza­

nych, najważniejszych i zapewne najtrudniejszych poetyckich tematów.

Trudno wskazać poetę, który by nie napisał bodaj jednego wiersza (choć oczywiście są i tacy).

Bo l e c k i ( 1 9 9 9 : 5 )

L ite ra tu rz e w ty m w ypadku p rzy p ad a rola ekspresji tego, co w życiu człow ieka zajm uje jed no z bard ziej eksponow anych, isto tn y ch miejsc.

Choć w arto przytoczyć też opinię, w edle której to uczucie w życiu zw y­

czajnym je st w ie lk im n ie o b e c n y m , a w każdym razie zepchniętym do sfery tego, o czym się nie mówi:

[...] Filmy i powieści bez ustanku mówiąo miłości, lecz życie zachowuje milczenia. Zycie — to szelesty, muśnięcia i pieszczoty...

Yves Si m o n: La derive des sentiments. Paris 1 9 9 1 , s. 4 7 ( t ł u m . - M.K . ) .

T ru d n o ści definicyjne w sp ie ra w ieloznaczność słow a m iłość.

Mówimy miłość, ale chodzi o cale mnóstwo uczuć, nawet ich w tym tłu­

mie nie możemy wszystkich rozpoznać.

Kareł Ća p e k

Miłość to uczucie, którym kobiety darzą swoje pieski lub kotki, a nie­

kiedy także mężczyzn.

George J. Na t h a n

J e ś li tru d n o znaleźć sposób zdefin io w an ia słow a m iłość s a ty s f a k ­ cjonująco, k tó ry oddaw ałby złożoność pojęcia, w arto m ieć w p am ięci zalecenie L udw iga W ittg e n ste in a : „Nie szu k ajcie znaczen ia słow a, s z u ­ k ajcie jego użycia”. I w ów czas też d ostrzeżem y w ielkie zam ieszan ie.

Słowo to pojaw ia się bowiem w b ard zo różnych k o n tek stach , a jego łącz- liw ość je s t ogrom na:

Mam pięć miłości: psy, dzieci, mężczyźni, chata, kiszona kapusta.

Krystyna Si e n k i e w i c z

Nie szafuję lekkomyślnie słowem Mił o ś c i, sąjednak ludzie, którzy są w stanie powiedzieć, że kochają kiełbasę.

Joseph Co n r a d Ko r z e n i o w s k i

N a p o d staw ie użyć słow a m ożna stw ierdzić, ja k d a n a społeczność dys- k u rsy w n a ko nceptualizuje d an e pojęcie. „Szaleństw o i podróże d a ją n am klucz do pojęcia m iłości” - s tw ie rd z a ją G eorge La k o f f i M a rk Jo h n s o n

(1988: 143).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wyniki tych badań wskazują, że anhedonia może wiązać się nie tylko z nieprawidłowościami etapu satysfakcji, lecz także etapów pożądania czy uczenia się.. Na podstawie

Wydaje się, iż obawy osób dorosłych z segmentu blue collars wynikają z przekonania, że internet jest dla nich obcym terytorium – to obszar osób młodych, zredukowanie tego

we, posługując się słowami Wisławy Szymborskiej, przepięknie nakreśliła sylwetkę swego nieżyjącego już przyjaciela: „Zycie Profesora Domaniewskiego to gawęda o

Na cały raport składa się: charakterystyka szkoły (metryczka), opis sytua- cji szkoły, analiza zebranych danych dla każdego wymagania, komentarz do zebranych danych i

W połączeniu z niewielką dawką amnezji prowadzi to do pytań w rodzaju: Jak to się mogło stać, że w Polsce rządzą znowu komuniści?. Dlaczego ataki na Kościół zyskują

Teoretycznie sprawa wydaje się prosta: muzyka jest organizacją dźwięków z przeznaczeniem na określone instrumentarium.. Bardziej

Aby odczytać liczbę minut, można pomnożyć razy 5 liczbę znajdującą się na zegarze, którą wskazuje wskazówka.. Przedstawia się to następująco: 1 na zegarze to 5 minut, 2

Drugim pozaepistemicznym rozwiązaniem pozwalającym ominąć problem zależności epistemicznej jest zaproponowany przez Krick taki dobór decydentów, by dyskusje toczyły