• Nie Znaleziono Wyników

ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM . KOPERNIKA TOM 84

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM . KOPERNIKA TOM 84 "

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Zalecono do bibliotek nauczycielskich i licealnych pism em M inistra Oświaty nr IV/Oc-2734/47

Wydane z pomocą finansową Polskiej Akademii Nauk

TREŚĆ ZESZYTU 10 (2237)

J. V e t u 1 a n i, K lonidyna: historia k ariery l e k u ... 221

A. A m i r o w i c z , Woszerie i możliwości ich b a d a n i a ...225

Z. W i e r z b i c k i , Zarys historii syntezy d i a m e n t u ... 228

P. K o r d a , Życie rodzinne szym pansów ...230

M. S i e w n i a k, Na m arginesie książek o obrazie św iata w roku 2000 . . 234

P rzegląd nauk neurobiologicznych K ierunki dalszych badań (oprać. J. G. V . ) ... 237

Neurobiologia jako nau k a przyrodnicza (oprać. J. G. V . ) ...238

N eurobiologia w Polsce (oprać. J. G. V . ) ... 239

Drobiazgi przyrodnicze K am ienny las Uługej na Gobi (I. W r ó b e l ) ... 239

Pszczołojad w krakow skim ZOO (A. N iw e liń s k i) ... 241

W szechświat przed 100 l a t y ...242

R ecenzje J. V. V a n s z t e j n, M. J. Z i 1 i n: Kronockij zapovednik (A. Rosler) . 243 M a r t i ś o v a a kol.: K vety m oja zaluba (P. Szotkow ski) . . . . 244

Spraw ozdanie Sprawozdanie z działalności Oddziału K rakow skiego P T P im. Kopernika za lata 1981— 1982 ... 244

S p i s p l a n s z

I. FRAGM ENT FAKTURY KORY „kam iennego drzew a” — brązowy chalcedon.

Fot. J. M endaluk

II. FRAGM ENT OKRZEMIONKOWANEGO DREW NA — p stry chalcedon. Fot.

J. M endaluk

III. CHORY PSZCZOŁOJAD w krakow skim ZOO. Fot. A. Turczański IV. ŻM IJA ZYGZAKOW ATA V ip e r a b eru s L. Fot. W. Strojny

O k ł a d k a : LWICA P a n te r a leo. Fot. S. G łogow ski

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM . KOPERNIKA TOM 84

(ROK 102)

PAŹDZIERNIK 1983 ZESZYT 10

(2238)

JERZY VETULANI (Kraków)

K L O N ID Y N A : HISTORIA K A RIERY LEKU

Przem ysł farm aceutyczny wciąż produkuje nowe substancje chemiczne, intensyw nie bada­

ne przez farmakologów przem ysłowych pod kątem ich m ożliwego zastosowania jako leki.

N iewielki odsetek tych substancji pomyślnie przechodzi próby na zwierzętach a następnie wstępne badania kliniczne i uzyskuje status leku. Mimo trudnej drogi do kliniki, nowych leków pojawia się dość sporo, ale z rzadka tylko znajdują się wśród nich produkty, któ­

rych znaczenie wybija się ponad przeciętność.

Dó tych ostatnich należą bądź leki skuteczne w schorzeniach, na które dotychczas leków nie znano, bądź związki, których mechanizm dzia­

łania ma szczególne znaczenie dla nauki. Taki lek staje się wówczas narzędziem badawczym:

przestaje być obiektem zainteresowania jedy­

nie farm aceutów i lekarzy, ale zwraca na sie­

bie także uwagę farm akologów „czystych”: u- czonych badających m echanizm y działania le­

ków oraz — przy użyciu leków jako narzę­

dzi — podstawowe m echanizm y fizjologiczne organizmu.

Lekiem tu omawianym jest klonidyna. Ta prosta substancja chemiczna, 2-[(2, 6-dwuchlo- rofenylo)amino]-2-imidazolina (ryc. 1), zsynte- tyzowana w laboratoriach firm y Boehringer Sohn w Ingelheim, miała być związkiem po­

budzającym struktury zwane receptorami a- -adrenergicznymi. Planowano jej zastosowanie

w kroplach do nosa, celem zmniejszenia pro­

dukcji śluzu, a opatentowano jako dodatek do płynu przed goleniem maszynką elektryczną, powodujący „jeżenie się ” włosów, co ułatwia dokładne golenie. Nikt z twórców klonidyny nie przypuszczał, jak w ielką karierę zrobi ona w przeciągu niespełna 20 lat.

Receptory a-adrenergiczne a klonidyna Neuromediatorem pozazwoj owych komórek nerwowych układu sym patycznego jest nora­

drenalina. Jest ona syntetyzow ana w tych ko­

mórkach i wyzwalana z nich pod w pływ em impulsu dochodzącego do zakończenia nerwo­

wego. Wyzwolona noradrenalina może połączyć, się ze szczególnym i tworami w ystępującym i w błonie komórkowej unerwianej komórki.

Ryc. 1. S tru k tu ra klonidymy

(4)

222 W s z e c h ś w ia t, t. 84, n r 1$/I9t3

Twory te nazyw am y receptorami. Ich po­

łączenie z m olekułą noradrenaliny powoduje zmianę własności błony komórkowej, w w y ­ niku której dochodzi do określonej reakcji.

M ówimy, że noradrenalina pobudza receptory a-adrenergiczne, a w ynikiem tego pobudzenia będzie, w zależności od organu, np. rozszerze­

nie źrenicy, skurcz naczyń krwionośnych, roz­

kurcz jelit czy skurcz m ięśni przywłośnych (zjeżaczy włosa). Pobudzenie układu sym pa­

tycznego powoduje objawy analogiczne do w y ­ stępujących pod w pływ em gniew u lub stra­

chu, będące wyrazem m obilizacji organizmu do w alki bądź ucieczki.

Poza receptorami a-adrenergicznym i w ystę­

pują jeszcze receptory /?-adrenergiczne, pobu­

dzane słabiej przez noradrenalinę a silnie przez pokrewną jej aminę katecholow ą wytwarzaną w nadnerczach — adrenalinę; na receptory /?-adrenergiczne klonidyna nie działa.

Pobudzającemu działaniu na receptory a- adrenergiczne klonidyna zawdzięczała zarówno sw oje działanie na śluzów kę nosa (obkurcze- nie naczyń krwionośnych), jak i na w łosy na twarzy (jeżenie się sierści jest charaktery­

stycznym objawem agresji u ssaków o owło­

sionej skórze). Ku wielkiem u zdziwieniu bada­

czy okazało się jednak, że n ie podnosi ona, jak można byłoby się tego spodziewać, ciśnienia krw i, a wręcz przeciw nie, bardzo silnie je obniża. W ykluczyło to m ożliw ość jej stosow a­

nia jako kropli do nosa, ale otwarło szansę na zastosowanie jej jako leku przeciw nadciśnie­

niu. Te oczekiwania potw ierdziły się: u czło­

wieka i zwierząt doświadczalnych klonidyna po krótkim okresie podniesienia ciśnienia krwi powoduje długotrw ały jego spadek. Obecnie klonidyna jest uważana za siln y i skuteczny lek w chorobie nadciśnieniowej, stosow any zwłaszcza w jej szczególnych opornych i po­

w ażnych formach.

Odkrycie zastosowania klinicznego klonidy- ny, w w yniku prac H oefkego i Kobingera w latach 1966— 1967, stało się sukcesem finan­

sow ym dla producenta, ale nie w yjaśniło, dla­

czego lek pobudzający receptory a-adrenergicz- ne powoduje spadek, a nie w zrost ciśnienia.

Ośrodkowe działanie klonidyny i autoreceptory Hoefke i K obinger zorientow ali się od razu, że hipotensyjne (obniżające ciśnienie) działa­

nie klonidyny wiąże się z jej działaniem na receptory adrenergiczne w ośrodkowym ukła­

dzie nerwow ym . Okazało się, że w mózgu ist­

nieją receptory pobudzane przez klonidynę, zbliżone do receptorów o-adrenergicznych zna­

nych z tkanek obwodowych, których pobudze­

nie powoduje reakcje przeciw ne do obserwo­

w anych po pobudzeniu receptorów obwodo­

w ych. Dla zrozumienia m echanizm u działania klonidyny na te receptory posłużono się kon­

cepcją autoreceptora. Istnienie takiej struktu­

ry zaczęto podejrzewać w końcu lat 60., a klo­

nidyna stała się związkiem służącym do zba­

dania (i w rezultacie potwierdzenia) słuszności tej koncepcji.

Autoreeeptorem nazwano receptor reagujący na neuromediator produkowany przez daną ko­

m órkę nerwow ą i um ieszczony na tej samej komórce. W -odróżnieniu od klasycznego re­

ceptora, um ieszczonego bądź na komórkach organu wykonawczego, bądź — zwłaszcza w m ózgu — na wypustkach sąsiedniej komórki nerw ow ej, na którą ma być przekazany im ­ puls, autoreceptor nie służy ani przekazywa­

niu, ani • egzekw ow aniu sygnałów w ysyłanych przez neuron. Zadaniem jego jest autoregu­

lacja czynności neuronu: gdy neuron pracując nadm iernie w yzw ala zbyt duże ilości neuro- mediatora, ów — działając na autoreceptor — powoduje takie zmiany w błonie neuronu, któ­

re doprowadzą do zm niejszenia przepływu im ­ pulsów przez neuron, a w konsekw encji — do zm niejszenia produkcji neuromediatora.

W m yśl koncepcji autoreceptora działanie klonidyny tłumaczono zatem w ten sposób, że niezależnie od m ożliwości reagowania klonidy­

ny z „norm alnym ” receptorem a-adrenergicz- 1 ym , nazwanym alt um ieszczonym na innej ko­

mórce, po drugiej stronie połączenia m iędzy neuronam i zwanego synapsą (receptor postsy-

A B

Ryc. 2. Receptory i autoreceptory a adrenergiczne n a styku kom órek nerw ow ych (w synapsie ad ren er- gicznej). A — zakończenie w ypustki osiowej neuro­

nu w ytw arzającego noradrenalinę (presynaptycznego).

B — zakończenie dendrytu następnego neuronu. 1 — Pęcherzyki wypełnione m olekułam i noradrenaliny.

2 — P ękający pęcherzyk, uw alniający noradxenali;nę do szczeliny synaptycznej. Szybkość pękania pęche­

rzyków jest zależna od im pulsacji (przepływu sygna­

łów) w neuronie. 3 — Swobodne m olekuły n o rad re­

naliny. 4 —- Połączenie m olekuły noradrenaliny z re ­ ceptorem typu «t. W w yniku tego połączenia n astę­

puje pobudzenie (pobudzający potencj-ał synaptyczny).

5 — Połączenie m olekuły noradrenaliny z recepto­

rem a2. W jego w yniku n astępuje ham ow anie (inhi- bicyjny potencjał synaptyczny). To połączenie może mieć m iejsce zarówno w części postsynaptycznej, po­

w odując ham ow anie przekazyw ania isygnałów), bądź presynaptyczmej, pow odując zm niejszenie im pulsacji w neuronie i zw olnienie pękania pęcherzyków i u- w alniania n o radrenaliny. Receptory ax i a2 różnią się od siebie, ale oba typy są aktyw ow ane przez mole­

kułę noradrenaliny. K lonidyna znacznie silniej w iąże się z receptorem a2 niż ax. C — Schem at działania receptorów : a — receptor nie zajęty, błona ko­

m órkow a n ie zm ieniona; b — receptor ej zajęty przez m olekułę noradrenaliny, błona kom órkowa zm ieniona w sposób u łatw iający pobudzenie kom ór­

ki; — c — receptor e 2 nie zajęty, błona kom órkowa bez zm ian; d — receptor a2 zajęty przez m olekułę no rad ren alin y (połączoną inaczej niż z receptorem «j), błona kom órkow a zmieniona <w sposób ham ujący po­

budzenie kom órki.

(5)

W sz e c h św ia t, t. 84, n r 10/1983 223

naptyczny), jeszcze chętniej klonidyna reaguje z autoreceptorem, nazw anym receptorem a2 albo receptorem presynaptycznym . To jej dzia­

łanie hamuje silnie przekazywanie sygnałów (przekaźnictwo) w ośrodkowym układzie adre- nergicznym i powoduje skutki przeciwstawne do efektów pobudzenia receptora a^.

Dalsze badania w ykazały, że tylko część ha­

mującego działania klonidyny można w ytłu ­ maczyć jej działaniem na presynaptyczne re­

ceptory Oo. W yniki różnych doświadczeń, m ię­

dzy innym i prowadzonych w Instytucie Far­

makologii PA N w Krakowie, zmusiły do przy­

jęcia, że poza autoreceptorami a2 znajdują się w mózgu jeszcze receptory «2 umieszczone post- synaptycznie, na sąsiednich' neuronach, obok receptorów «x. Działaniu na te właśnie, post- synaptyczne receptory a2, przypisuje się hipo- tensyjne efekty klonidyny.

Tak więc ‘odkrycie klonidyny nie tylko do­

prowadziło do znalezienia nowego, skutecznego leku do leczenia choroby nadciśnieniowej, ale miało w ielkie znaczenie teoretyczne, umożli­

wiając poznanie zasad regulacji natężenia prze­

pływu sygnałów w sieciach neuronalnych przez autoreceptory. Jak się obecnie w ydaje, autore­

ceptory charakterystyczne są dla bardzo róż­

nych układów neuronalnych, a nie tylko ukła­

du nor a d rene r g iczn eg o, w którym — dzięki klonidynie — ich istnienie zostało udokumen­

towane po raz pierwszy.

Psychofarm akologia klonidyny

Odkrycie leku, który działa na receptory nor- adrenergiczne typu a w ośrodkowym układzie nerwowym było wyczekiw ane przez farmako­

logów ośrodkowego układu nerwowego z nie­

cierpliwością. W połowie lat 60. wiedziano już, że noradrenalina odgrywa ważną rolę w czyn­

nościach psychicznych, potrafiono m ierzyć jej zawartość i zmiany zawartości w mózgu, a wciąż brakowało substancji, która podana zw ie­

rzęciu m ogłaby z krwią dojść do mózgu i tam pobudzać lub hamować w sposób wybiórczy receptory a-adrenergiczne. Noradrenalina nie nadawała się do tego celu, gdyż nie przenika ona przez anatomiozno-biochemiczną barierę, jaka oddziela mózg od krwi, przepuszczając do ośrodkowego układu nerw ow ego tylko niew iele substancji.

Być może sukces klonidyny jako leku krą­

żeniowego spow od ow ał,' że w pływ em klonidy­

ny na zachowanie nie interesowano się spe­

cjalnie wśród jej twórców — badaczy z Boeh- ringer Sohn. Nie zainteresow ali się tym rów­

nież ani A nglicy, ani Am erykanie, mimo tego, że psychofarm akologia w tych krajach stoi bardzo wysoko. Firma Boehringer Sohn udo­

stępniała jednak próbki klonidyny na prośby badaczy z całego świata. Dzięki tem u tu i ów­

dzie zaczęto dokładniej badać ośrodkowe dzia­

łanie klonidyny. Pierw sza opublikowana na ten temat praca, wykazująca hamujące działa­

nie klonidyny na odruch unikania, powstała w W ellington, w Nowej Zelandii, w 1969 r.

Druga, o ham ującym w pływ ie klonidyny na ruchliwość, została wykonana przez Maja, So­

wińską, Baran i Kapturkiewicz w Zakładzie Farmakologii PA N w Krakowie w 1972 r. Pra­

ce te, cytowane do dziś dnia jako podstawowe, otworzyły stale rosnącą listę publikacji z za­

kresu psych of a rmak olog i i klonidyny.

Teoretyczne prace nad w pływ em klonidyny na zachowanie pozwoliły zrozumieć w iele za­

gadnień dotyczących w pływ u ośrodkowego u- kładu noradrenergioznego na czynności psy­

chiczne. Przy okazji pozw oliły one również na nowe spojrzenie na' pewne zjawiska, zwłaszcza na tzw. ruchliwość spontaniczną.

Klonidyna a nowe spojrzenie na ruchliwość zwierząt

Ruchliwość jest jednym z najczęściej ba­

danych zjawisk, gdy staram y się ustalić, jakie działanie ośrodkowe ma now y związek. Praw ­ dę mówiąc, psychofarmakolodzy nie bardzo za­

stanawiali się nad tym, jak skomplikowane jest to zjawisko. W klasycznym doświadczeniu zwierzę jest w odpowiednim czasie po podaniu badanego leku umieszczane w aparacie pomia­

rowym, mierzącym w różny sposób liczbę ru­

chów, zazwyczaj na okres od 30 min. do kilku godzin; najczęściej podaje się sum ę ruchów obserwowanych w czasie pierwszych 30 min.

lub pierwszej godziny testu. Badania tego ty ­ pu nie uwzględniają zupełnie, że w pierwszym okresie po umieszczeniu zwierzęcia w nowym otoczeniu, jakim jest aparat pomiarowy, mo­

tywacja do ruchów jest całkiem odmienna niż w okresach późniejszych. Chociaż argumenty, że ruchliwość poznawcza, wynikająca z zacie­

kawienia otoczeniem, może mieć całkiem inne podłoże niż później w ystępująca ruchliwość pozornie bez-celowa, zwana ruchliwością pod­

stawową, są bez zastrzeżeń przyjmowane, w zasadzie nie rozróżniano tych dwóch typów ruchliwości w badaniach farmakologicznych.

Właśnie badania nad klonidyną, które pro­

wadzili w Instytucie Farmakologii P A N w Kra­

kow ie Bednarczyk i Vetulani, a następnie w Istituto di Psicobiologia e Psicofarmacologia CNR w Rzymie Hano, Vetulani, Sansone i Oli- verio wykazały konieczność rozdzielnego trak­

towania dwóch typów ruchliwości: klonidyna wybiórczo hamowała aktywność poznawczą, potęgowała natomiast (u niektórych szczepów mysich naw et bardzo znacznie) ruchliwość podstawową. Świadczy to o odmiennym zaan­

gażowaniu ośrodkowego układu noradrener- gicznego w tych dwóch zjawiskach behawio­

ralnych, pozornie bardzo podobnych i często rozpatrywanych łącznie.

Klonidyna jako narzędzie badawcze Dość nieoczekiwanie okazało się, że klonidy­

na może służyć jako związek do badania, czy inne leki mogą być skuteczne jako leki anty­

depresyjne. Depresja jest ciężką chorobą afek-

(6)

224 W s z e c h ś w ia t, t. 84, n r 1011983

tywną, w braku leczenia często kończącą się sam obójstwem , wciąż z trudem poddającą się leczeniu. Poniew aż nie w ystępuje ona — a przynajm niej inie potrafim y jej zauważyć — u zwierząt laboratoryjnych, niełatw o jest prze­

widyw ać, czy now y lek m oże mieć poten­

cjalne znaczenie jako lek antydepresyjny, zwła­

szcza jeżeli strukturą chem iczną i zachowaniem po p ojedynczym padaniu nie przypomina zna­

nych leków antydepresyjnych (odkrytych czę­

sto przypadkowo). W związku z tym poszuku­

je się usilnie tzw . korelacji behawioralnych działania antydepresyjnego, czyli takich efek­

tów, które po podaniu wielokrotnym , kilk uty­

godniow ym są pow odowane przez w szystkie znane leki antydepresyjne. (Leki te w klinice nie działają „od r^ki”, ale po kilkutygodnio­

wej system atycznej kuracji). Badania Von Voigtlandera w U SA w 1978 r. w ykazały, że charakterystyczną cechą chronicznie podawa­

nych leków antydepresyjnych jest spowodo­

wanie .zmniejszenia reakcji m yszy na klonidy- nę: u m yszy chronicznie otrzym ujących różne leki antydepresyjne klonidyna powodowała wyraźnie m niejszy spadek tem peratury ciała niż u m yszy kontrolnych. Górka i Zacny w In­

stytucie Farm akologii P A N udowodnili, że po­

dobnie dzieje się u szczurów, a Pile i V etulani wykazali, że podobny efekt powoduje zabieg terapeutyczny stosow any w depresji a nie m a­

jący nic w spólnego z lekam i antydepresyjny­

m i — seria elektrowstrząsów. Analogicznie u zwierząt otrzym ujących przew lekle lek i anty­

depresyjne osłabione jest ham ujące działanie klonidyny ma ruchliw ość poznawczą.

W ten sposób klonidyna m oże służyć jako narzędzie do przewidywania, czy dany now y związek ma szansę okazać się lekiem antyde­

presyjnym . Poza niew ątpliw ym praktycznym znaczeniem tego odkrycia ma ono jednak i dal­

sze, teoretyczne konsekw encje: sugeruje, że re­

ceptory a2 mogą być w jakiś sposób przyczy­

now y zaangażowane w etiologii depresji endo­

gennej.

N ow e zastosow anie klonidyny — narkomania Mimo zainteresowania psyehofarm akoiogów teoretycznych, nie m yślano o klonidynie jako 0 potencjalnym leku psychiatrycznym . Prze­

łom w tym zakresie przyniosły w yniki badań nad w p ływ em klonidyny w zespole abstynencji m orfinowej.

Morfinizm jest szczególnie groźną formą nar­

komanii, poniew aż m orfina, w odróżnieniu od w ielu innych środków, pow oduje tzw. uzależ­

nienie fizyczne: organizm nałogowca nie może poprawnie funkcjonować bez stałego dopływu narkotyku i przez pew ien czas po jego odsta­

w ieniu w ystępuje niesłychanie intensyw ny 1 prawie niem ożliw y do zniesienia zespół ab­

stynencji. To siln e uzależnienie jest głów ną przyczyną tak fizycznej jak i moralnej degra­

dacji narkomanów.

Zespół abstynencji m orfinowej można w y ­ wołać również u zwierząt. U szczurów, u któ­

rych zespół taki w yw ołano, gdy zwierzętom otrzym ującym przez poprzednie 8 dni stale wzrastające dawki m orfiny (w ostatnim dniu dawka odpowiada — w przeliczeniu na czło­

w ieka — 45 g!) podano antagonistę m orfiny — nalorfinę lub nalokson, zaobserwowano szereg objawów, z których najcharakterystyczniejsze to otrzepyw anie się (tzw. objaw mokrego psa), skoki, silna biegunka i ślinienie, powodujące znaczny spadek wagi.

W 1975 r. Tseng, Loh i Wei badali w pływ klonidyny na zespół abstynencji m orfinowej i stw ierdzili, że klonidyna hamuje niektóre jego objawy, np. objaw mokrego psa, a nasila inne, jak skoki. N iezależnie od nich w 1977 r.

V etulani i Bednarczyk w Instytucie Farmako­

logii PA N stw ierdzili ham ujący w p ływ kloni­

dyny na otrzepywania w zespole abstynencji i publikując sw e w yniki zaproponowali, aby pokusić się o zbadanie, czy klonidyna nie zm niejszy objawów abstynencji u ludzi. Ponie­

waż klonidyna była w tym czasie uznanym lekiem , badania takie można było przedsię­

wziąć praktycznie „od ręk i”.

W rok później, w czasopiśm ie brytyjskim , psychiatrzy am erykańscy — Gold, Redmond i KI ober opublikowali rew elacyjne w yniki u- zyskane na ludziach. K lonidyna, sama nie bę­

dąc lekiem m orfinopodobnym i nie powodując uzależnienia ani narkom anii, efektyw nie zno­

siła objawy abstynencji m orfinowej. W yniki te początkowo przyjęto z pew nym niedowierza­

niem, ale obecnie zostały one potwierdzone.

Narkomanom podaje się klonidynę, zapobiega­

jącą abstynencji, a następnie antagonistę mor­

finy, • naltrekson, po zażyciu którego morfina przestaje w yw ierać swój w p ływ euforyczny, stanow iący jej atrakcję. K lonidyna oraz zwią­

zek o podobnej do niej budowie, a pozbawiony pew nych cech ujem nych (mniejsze w yw oływ a­

nie senności) — lofeksydyna mogą pozwolić na rzecz dotychczas uważaną za niewiarygodną —- na am bulatoryjne leczenie narkomanii.

N ie trzeba dodawać, że w yniki te otw orzyły całą nową dziedzinę badań, jaką jest zagadnie­

nie udziału neuronów noradrenalinowych w zjaw iskach abstynencji i ich powiązanie z ukła­

dem kom órek nerw ow ych, zawierających sub­

stancje m orf inopodobne: układem endorfino- w ym i enkefalinowyim w mózgu.

Sensacja z ostatniej chw ili

Odkrycie klonidyny jako leku do zwalcza­

nia narkom anii, poważnej bolączki, jeżeli nie wręcz zagrożenia w spółczesnej cyw ilizacji, uczyniło z niej niezw ykle interesujący lek psy­

chiatryczny czy — jak czasami w oli się mó­

w ić — psychotropowy. W ydaw ałoby się, że nie można już w iele w ięcej oczekiwać od klonidy­

ny od strony praktycznej. Tymczasem pod ko­

niec 1982 r. ukazało się doniesienie chyba je­

szcze bardziej pasjonujące: być może klonidy­

na stanie się lelkiem przyw racającym możność poruszania się parapłegikom, ofiarom urazów kręgosłupa.

(7)

W s z e c h św ia t, t. 84, n r 10/1983 225

Klonidyna, jak w ykazały to badania Andena i współpracowników w Góteiborgu oraz Maja, Palidera i Rawłowa w Krakowie, ma bardzo silne działanie pobudzające na neurony nora- drenergiczne rdzenia kręgowego. Naftchi w Nowym Jorku, badając zm iany zachodzące w rdizeniu kręgowym kotów po uszkodzeniu, w y­

sunął przypuszczenie, że mogą one być skory­

gowane prizez uruchom ienie funkcji rdzenia poniżej m iejsca uszkodzenia. Uszkodzenie z przerwaniem neuronów biegnących do rdzenia z mózgu powoduje bowiem całkow ity zanik u- kładu noradrenergicznego poniżej przerwy.

Wyniki przeszły oczekiwania: podanie kloni­

dyny kotom sparaliżowanym w w yniku m e­

chanicznego uszkodzenia rdzenia przywracało im możność ruchów. K oty sparaliżowane przez miesiąc, a następnie leczone klonidyną po upływie 4—8 tygodni odzyskiw ały możność chodzenia, czucie oraz kontrolę nad pęcherzem i przewodem pokarmowym. Bardzo wstępne badania na ludziach będących przez długi okres czasu sparaliżowanym i inwalidam i, cierpiący­

mi z powodu niekontrolowanych odruchów au­

tonomicznego układu nerwow ego i spastycz- ności .wykazały, że klonidyna skutecznie zwal­

cza te przypadłości. Dalsze badania wykażą, czy — podobnie jak u kotów — klonidyna bę­

dzie mogła przeciwdziałać paraliżowi. Gdyby tak się stało, można by uznać klonidynę za jedną z najw iększych sensacji farmakologicz­

nych.

R efleksje i wnioski

Historia kariery klonidyny jest niew ątpliw ie pouczająca. Po pierw sze — wskazuje ona, że nie zawsze pierwotne założenia, jakie staw ia się sobie przy propozycji now ego leku spraw­

dzają się. Po drugie — że dyskw alifikacja no­

wego związku pod pew nym względem (kloni­

dyna nie nadawała się na krople do nosa, bo obniżała ciśnienie) pow inna raczej pobudzić do dalszych badań. Trzecia nauka: że badania teo­

retyczne są zawsze przydatne. Gdyby poprze­

stać na przyjęciu, że klonidyna obniża ciśnie­

nia skutecznie i zaprzestać dalszych, żmudnych i kosztownych badań teoretycznych, nigdy nie

dowiedzielibyśm y się o możliwościach innych zastosowań klonidyny. Czwartą nauką jest to, że współczesna farmakologia (a w szczególności psychofarmakologia) jest wspaniałą przygodą intelektualną, nie pozbawioną przy tym olbrzy­

miej satysfakcji, gdy okaże się, że uzyskane w yniki mogą przynieść duże korzyści Cierpią­

cym wokół nas.

Historia klonidyny warta też była om ów ie­

nia, ponieważ wielki wkład w karierę tego le­

ku w niosły badania uczonych polskich. Była ona szczególnie intensyw nie badana w Insty­

tucie Farmakologi PA N w Krakowie przez grupę Maja (Zakład Farmakologii) i V etulanie- go (Zakład Biochemii), ale także i w Zakła­

dach Farmakologii AM w Zabrzu (Herman) i Lublinie (Kleinrok). Te prace, dobrze skoor­

dynowane m iędzy sobą w wyniku ujęcia ich w tzw. problemie w ęzłowym (10.4), finansowa­

nym przez PA N, przyczyniły się też do ugrun­

towania mocnej pozycji ipsyohofarmakologii polskiej na gruncie m iędzynarodowym (obok innych ważnych prac, dotyczących m echani­

zmu działania leków antydepresyjnych).

Na koniec dodać wypada, że historia kloni­

dyny świadczy o tym , iż na zainteresowaniu badaniami nad lekiem dobrze wychodzi firma, która lek ten produkuje. Badania nad klonidy­

ną, zwłaszcza w naszych warunkach, byłyby niemożliwe, gdyby firma Boehringer Sohn, a osobiście jeden z odkryw ców klonidyny, dr Wolfgang Hoeflke, nie słu żyli na zawołanie próbkami klonidyny normalnej i znakowanej trytem (do prowadzenia badań nad receptora­

mi), innym i związkami, piśm iennictwem i w y ­ mianą poglądów. Bez tej pomocy nie zdziała­

libyśm y nic albo prawie nic, ale i Boebriinger be;z badań podstawow ych prowadzonych w ośrodkach akadem ickich nie m iałby w iele szans na skorzystanie z nowo odkryw anych zastoso­

wań klonidyny (poza tym , o czym pisaliśm y, stwierdzono, że klonidyna jest skutecznym le­

kiem w jaskrze, obniża bowliem nadmiernie podniesione ciśnienie w gałce ocznej).

Byłoby dobrze, gdyby naukę o opłacalności finansowania i promowania badań podstawo­

wych zedhciał wyciągnąć polski przemysł far­

maceutyczny.

ANTONI AMIROWICZ (Kraków)

W OSZERIE I MOŻLIWOŚCI ICH BADANIA

Woszerie stanow ią jednolitą, izolow aną grupę glo­

nów o niezbyt jasnej i wciąż dyskutow anej pozycji systematycznej. Więksizośe specjalistów włącza je obecnie do klasy glonów różnowiciiowych (X antho- phyceae) w randze rzędu (Vaucheriales) obejm ujące­

go jedną rodzinę (Vaucheriaceae) z jedynym rodzajem woszeria (Vaucheria De Candolle 1801) liczącym 73 gatunki rozprzestrzenione w e w szystkich strefach

klim atycznych Ziemi. Glony te zw racają uwagę oso­

bliwą budową i interesującym sposobem rozm naża­

nia, a ich makroskopowe plechy w niektórych typach siedlisk tworzą imponujące swymi rozm iaram i sk u ­ pienia; mimo to wiele zagadnień ich fizjologii, eko­

logii i sytem atyki wciąż czeka na w yjaśnienie.

Woszerie są szeroko rozpowszechnione w n a jro z ­ m aitszych siedliskach od litoralu mórz po subniw al­

(8)

226 W sz e c h S w ia t, t. 84, n r 10/1983

n ą strefę w ysokich gór; ro zw ijają się w w odach sło­

nych i słodkich, stojących i płynących — w ystępują też w różnych biotopach lądow ych na pow ierzchni gleby, gdy tylko jest ona choćby okresowo w ilgotna.

U nikają miejsc zanieczyszczonych; w zbiornikach w odnych na ogół ograniczają swój zasięg do strefy oligosaprobowej i /j-m ezosaprobowej (wody czyste i lekko zanieczyszczone). Woszerie w ystępują rów ­ nież w Polsce i są dość pospolite w odpow iadają­

cych im siedliskach, ale na razie są u n as słabo zbadane; dotychczas znaleziono w Polsce tylko 17 ga­

tunków . Wiele regionów naszego k ra ju (w tym w y­

brzeże Bałtyku) wciąż stanow i pod tym względem tajem nicze „białe p lam y ”; w tak iej sytuacji każde dokładniejsze badania mogą przynieść znalezienie sze­

regu gatunków now ych dla naszej flory.

Om aw iane glony byw ają dem onstrow ane w dy­

daktyce biologii, ponieważ reprezentują rzadko spo­

tykany typ organizacji plechy: plecha w oszerii jest cenocyteim (komórczakiem). Jest to nieregularnie roz­

gałęziona, zielona lu b żółtozielona ru ro w ata nić za­

kotwiczona w podłożu krótkim i bezbarw nym i ryzoi- dam i (chw ytnikam i). Nici w oszerii mogą osiągać dłu­

gość kilk u n astu centym etrów przy przeciętnej śred ­ nicy w granicach 15—150 |xm (1 (im = 0,001 mm).

Cetulozow o-pektynow a ściana nici jest w yścielona od w ew nątrz cienką w a rstw ą cytoplazm y z licznymi drobnym i jąd ram i i chloroplastam i; owalne płytko- w ate chloroplasty zaw ierają chlorofil a i c, ^ -k a ro ­ ten i różne ksantofile. M ateriałem zapasowym są kro p elk i' oleju; tylko w yjątkow o pojaw ia się u wo­

szerii skrobia. W nętrze nici zajm uje w akuola (wod- nioaka) w ypełniona sokiem kom órkowym . Nici rosną wierzchołkowo: zachodzą tam intensyw ne procesy fizjologiczne, w w yniku których budow ana je st ściana nici i nam nażają się organelle. W ew nętrzne przegro­

dy są w ytw arzane w niciach tylko podczas tw orzenia organów rozm nażania, bądź dla odcięcia obum arłych lub uszkodzonych fragm entów plechy.

Zależnie od w arunków siedliska nitkow ate plechy w oszerii tw orzą skupienia różnej postaci: w atow ate dyw any n a dnie jezior, pilśniow ate pow łoki n a w il­

gotnej glebie, bądź poduszki na brzegach potoków.

Zw ykle te skupienia są niew ielkie i uchodzą uwagi, ale w sprzyjających okolicznościach osiągają pokaź­

ne rozm iary i zajm u ją spore przestrzenie; np. latem w krasow ych w ąw ozach W yżyny K rakow sko-C zęsto­

chowskiej k ilk a gatunków (Va.ucherici sessilis, V. ter- restris, V. w alzi i V. woroniniana) masowo porasta brzegi potoków. O bfite skupienia w oszerii m ają duże znaczenie ekologiczne jako siedlisko i pokarm boga­

tego zespołu złożonego z rozm aitych epifitycznyich glonów oraz przedstaw icieli szeregu grup bezkręgow ­ ców od różnych pierw otniaków po larw y owadów.

Rozwój w ielu z nich jest ściśle zw iązany z wosze- riam i; przykładem mogą być rzadko u nas sygnali­

zowane (choć z pew nością nie ta k rzadkie) w rotki z rodzaju Proales (daw niej Notom m ata), które skła­

d a ją ja ja w ew nątrz rurow atych nici tych glonów i pow odują pow staw anie na uszkodzonych plechach charakterystycznych w yrośli (galasów). Specyficzne w yrośla fo rm u ją się też na plechach zaatakow anych przez Zygorhizidium , jeden z około 20 grzybów p a ­ sożytujących n a woiszeriach.

Nasza flora woszerii jest stosunkow o słabo z b a ­ dana przede w szystkim dlatego, że oznaczenie tych glonów jest często niem ożliw e; nie można rozróżnić

gatunków woszerii gdy w zebranym m ateriale nie m a gam etangiów , a te rzadko tra fia ją się w w aru n ­ kach naturalnych. G am etangia są organam i umożli­

w iającym i rozm nażanie płciowe, k tóre u w oszerii m a postać oogamii. O rgany te są zm odyfikowanym i za­

kończeniam i bocznych odgałęzień nici, oddzielonymi od niej przegrodam i; są to oogonia (lęgnie) zaw iera­

jące pojedyncze duże kom órki jajow e, oraz anterydia (plemnie), w których w y tw arzają się liczne drobne ruchliw e sperm atozoidy (plemniki). Sperm atozoidy w oszerii m a ją po 2 wici różniące się budow ą i dłu­

gością: krótsza (podczas ruchu skierow ana do przo­

du) jest pierzasta, a dłuższa (skierow ana do tyłu) bi­

czowała. Po osiągnięciu dojrzałości spermatozoidy w ypływ ają z anterydium i podążają do oogonium, do kom órki jajow ej dostają się przez otw ór na szczy­

cie oogonium w ypełniony kroplą bezbarw nej cyto­

plazm y. Zapłodnione jajo (zygota) otacza się grubą ścianą i przekształca się w oosporę, k tó ra w sprzyja­

jących w aru n k ach kiełkuje i tw orzy nową plechę;

kiełkow anie poprzedza podział redukcyjny jąd ra oos- pory (woszerie są haplontam i).

Oogonia i anterydia są rozmaicie w ykształcane u poszczególnych gatunków (ryc. 1), stąd też kształt, rozmieszczenie i w ym iary tych organów są podstaw ą oznaczania woszerii. N iestety, u woszerii częściej ob­

serw uje się rozm nażanie bezpłciowe realizow ane różny­

mi m etodam i; zwykle jest to fragm entacja nici bądź w ytw arzanie zarodników : zoospor i aplanospor. F rag ­ m entacja zachodzi przy m echanicznym zniszczeniu plechy lub przy uszkodzeniu jej przez zw ierzęta od­

żyw iające się glonami: ocalałe części nici mogą kieł­

kować w nowe plechy; dotyczy to zwłaszcza kaw ał­

ków z w ierzchołkam i. Rozm nażanie przy poimocy zo­

ospor i aplanospor w ym aga w ykształcania sporangiów (zarodni); k tóre p ow stają podobnie ja k gam etangia:

w rozszerzonym zakończeniu nici grom adzi się cyto- plazm a i oddziela od reszty plechy przegrodą. N a­

stępnie ją d ra odciętej cytoplazm y w ędrują do strefy przyściennej sporangium i w sąsiedztw ie każdego ją ­ dra w ykształcają się 2 wici. W ten sposób pow staje orzęsiona zoospora, k tó ra jest tw orem odpow iadają­

cym w ielu 2-wiciowym zoosporom połączonym ze so­

bą; dlatego też byw a określana nazw ą synzoospory.

U form ow ana zoospora w ydostaje się ze sporangium (uw alnianie zoospor jest stym ulow ane przeniesieniem plechy z ciemności do św iatła) i pływ a przez k ilk a­

dziesiąt m inut w ykazując dodatnią fototaksję. Potem odrauca w ici i od razu k iełkuje w now ą plechę. P ro ­ ces w y tw arzan ia aplanospor jest bardzo podobny, z tym, że aplanospory nie m ają w ici i nie mogą ak ­ tyw nie poruszać się, są n ato m iast zdolne do przecho­

dzenia okresu .spoczynku.

Niezbędne do oznaczania woszerii gam etangia moż­

na uzyskać w odpowiednio prow adzonej hodowli. Ho­

dow la tych glonów nie w ym aga skom plikow anych urządzeń, jest łatw a i z reguły szybko daje pozy­

tyw ne efekty; pom yślne w yniki badań zależą jednak od zachow ania kilku podstaw ow ych zasad postępow a­

nia. Do założenia hodowli w ystarczą nieduże próbki w yciągane pęsetą z w iększych skupień bądź zbierane łyżeczką w ra z z cienką w arstw ą podłoża; w arto ze­

brać je z k ilk u m iejsc znalezionego skupienia, po­

niew aż często tw orzy je kilka gatunków . Należy zwrócić uwagę, aby razem z plecham i nie zabierać znajdujących się tam zw ierząt; jest to ważne, bo w iele z nich żywi się w oszeriam i i w krótkim czasie

(9)

W sz e c h św ia t, t. 84, n r 19/1983

227

Ryc. 1. G am etangia woszerii w ystępujących w Polsce: 1 — Vaucheria dichotoma (L.) A gardh; 2 — V. aversa H assall, 3 V. ornithocephalcL A gardh; 4 —- V. synaudTU Woronin; 5 — V. prolifeta D angeard; 6 — V. pet- chyderm a Walz; 7 — V. sessilis (Vauch.) De Cand.; 8 — V. pseudogeminata D angeard; 9 — V. geminata (Vauch.) De Cand.; 10 — V. verticillata Menegh. sensu Kutz.; 11 — V. undulata Jao; 12 — V. terrestris (Vauch.) De Cand.; 13 V. ham ata (Vauch.) De Cand.; 14 — V. walzi R athert; 15 — V. woroniniana He-

ering; 16 — V. debaryana Woronin; 17 — V. arrhyncha Heidinger

zniszczy założoną hodowlę (dotyczy to szczególnie larw różnych m uchówek); próbki zbierane w siedli­

skach wodnych można oczyścić z „nieproszonych goś­

ci” przepłukując je podczas zbioru. Woszerie (także wodne!) przewozi się „na sucho”, ponieważ plechy zalane wodą w zam kniętym naczyniu szybko obu­

m ierają. Zebrane plechy pow inny być tran sp o rto ­ wane w szczelnych pojem nikach: n a d ają się do tego nieduże słoiki, plastykow e pudełka lub nylonowe w orki; w orki należy zam ykać w ten sposób, aby uwięzić w nich pewną ilość pow ietrza: jest to nie­

zbędne dla przeżycia zebranych glonów i chroni je przed przypadkow ym zgnieceniem. Przy zbieraniu m ateriału podczas mrozów lub letnich upałów w arto zadbać o to, aby przewożone glony nie były n a ra ­ żone na nagłe zm iany tem p eratu ry ; można posłużyć się odpowiednio izolowanym pudełkiem , term osam i, można też (latem) owijać słoiki w ilgotną ściereczką, która p aru jąc ochładza je.

Przyw iezione z wycieczki plechy należy możliwie szybko umieścić w naczyniach hodowlanych. N ajw y­

godniejsze do tego celu są krystalizatory o pojem ­ ności 300 lub 500 cm3 nakryte dobranym i do nich sakłami zegarowymi, ale w b rak u takich można oczy­

wiście użyć innych szklanych naozyń (zilewki, słoiki) z pokryw kam i chroniącym i przed w ysychaniem i za­

kurzeniem . Woszerie rozkłada się na dnie naozyń

i zalewa w odą; może to być każda czysta woda:

źródlana, deszczowa, przefiltrow ana woda zabrana (osobno) z m iejsca zbioru, w ostateczności wodocią­

gowa (odstała i przegotowana). Wody dodaje się' tyle, żeby jej poziom nieznacznie przykryw ał plechy; w przypadku prób glebowych pow ierzchnia próbki nie powinna być zalana. Naczynia z w oszeriam i usitawia się na północnym oknie (bezpośrednie nasłonecznie­

nie jest szkodliwe dla hodowli) i regularnie kontro­

luje uzupełniając w ysychającą wodę i usuw ając za­

wleczone bezkręgowce. Przy kontroli pomocna jest lupa; już kilkakrotne powiększenie pozwala rozpo­

znać rozw ijające się na niciach woszerii gametangia.

Zdarza się, że po 3—4 tygodniach jeszcze nie n a ­ stępuje spontaniczny rozwój oogoniów i anterydiów ; najczęściej byw a to spowodowane niedostatecznym oświetleniem bądź niedożywieniem hodowli. G am e­

tangia w ykształoają się u woszerii tylko wtedy, gdy dzień jest dłuższy od nocy i dlatego zim ą hodowla wymaga dośw ietlania. Podobnie konieczne jest dobre odżywienie plechy; często wodę w naczyniach trzeba wzbogacać pożywką. N adaje się do tego pożywka Knopa zaw ierająca w 1 litrze 4 g azotanu w apnia (Ca(N03)2 • 4HjO), 1 g azotanu potasu (KNO,), 1 g fosforanu potasu (K2H P 0 4) i 1 g siarczanu magnezu (M gS04 • 7H20 ); aby uniknąć w ytrącenia osadu pod­

czas przygotow yw ania tej pożywki należy rozpuścić

(10)

228 W s z e c h ś w ia t, t. 84, n r 10/1983

w części w ody azotan w apnia i dolać przygotow any oddzielnie roztw ór pozostałych soli. Pożyw kę K napa dodaje się do hodow li w takiej ilości, żeby końcowe stężenie nie przekroczyło l%o; wygodne jest używ a­

nie stężonego roztw oru pożywki dodawanego propor­

cjonalnie do ilości w ody w hodowli. Woda deszczo­

w a i źródlana może zaw ierać zbyt m ało żelaza; do­

d aje się je wówczas w „śladow ych” ilościach: 1 kro­

plę 1% roztw oru chlorku żelaza (FeCls • 6H20 ) lub siarczanu żelaza (F e S 04 • 7HaO) na litr pożywki. Przy hodowili m orskich woszerii polecane jest wzbogacanie wody z m iejsca zbioru dodatkiem azotanu potasu (0,1 g /dm 3) i fosforanu potasu (0,02 g/dm3). Hodowle prow adzone w wodzie „n a tu ra ln e j” z reguły nie w ym a­

gają dodatku m ikroelem entów , jed n ak w razie takiej potrzeby imożna użyć w yciągu glebowego: w edług jed­

n ej z prostszych recept przygotow anie w yciągu polega na w ytrząsaniu 1 części żyznej i w olnej od skażeń gleby z 3 częściami w ody destylow anej przez k ilk a ­ naście m inut; przefiltrow any w yciąg glebowy dodaje się w m ałych ilościach (1/400—1/50). Przy wzbogaca­

niu hodowli pożyw kam i trzeba pam iętać, że łatw o wywołać w ten sposób masowy rozwój glonów epifi- tycznych, które mogą „zagłuszyć” hodowlę. Dlatego też pożyw ki są stasow ane przede w szystkim w k u l­

tu rach wyizolow anych gatunków , prow adzonych m e­

todam i zapew niającym i ścisłą kontrolę w arunków ho­

dowli; ta k ie k u ltu ry pozw alają na precyzyjne b ad a­

n ia poszczególnych w oszerii, ale om aw ianie ich w y­

kracza poza ram y tego arty k u łu .

Kiedy w hodowli pojaw ią się nici z rozw iniętym i oagoniami i anterydaam i, można rozpocząć studiow a­

nie zebranych gatunków . Do tego potrzebny jest m i­

kroskop z optyką d ającą kilka pow iększeń w zakre­

sie 100—300 razy, zaopatrzony w m ikrom etr okula­

rowy. Poniew aż woszerie są obiektam i stosunkowo dużymi, mnożna podczas obserw acji m anipulow ać ni­

m i w suniętym do p re p a ra tu włosem ; często ułatw ia to dokładne zbadanie oglądanych s tru k tu r. M ateriał można obserwować na żywo, można też interesujące okazy u trw alać w postaci p rep arató w glicerynowych:

po zabiciu m ateriału poprzez wpuszczenie pod szkieł­

ko nakryw kow e 4% form aliny lub 70% alkoholu w k rap la się do p re p a ra tu przez kilka dni 10-terotnie rozcieńczoną glicerynę z rozpuszczonym tym olem (kil­

ka kryształków tym olu na 100 om3 gliceryny); przez ten czas zn ajdująca się w p reparacie w oda w yparuje, a powoli zagęszczająca się gliceryna nie wyw oła pla- zmoliizy okazów. W ten sposób można zgromadzić w ygodną do opracow ania kolekcję gatunków rozw i­

jający ch się w hodow anej próbie. Nie należy spie­

szyć się z likw idacją „w yeksploatow anej” hodowli, ponieważ często po pew nym czasie „u jaw niają się”

tam gatu n k i początkowo n ie w ykształcające gaimetan- giów.

U koronow aniem całej procedury jest oznaczenie ze­

branych w oszerii; do tego może posłużyć jedyne w polskiej literatu rze system atyczne opracow anie r o ­ dzaju Vaucheria znajdujące się w przygotow anym przez prof. K. S tarm acha 10 tomie Flory słodkoiuod- n ej Polski, k tó ry został w ydany w 1972 roku; są tam omówione w szystkie znane wówczas gatunki woszerii. Od tego czasu- system atyka tych glonów uległa pew nym zm ianom i opisano k ilk a now ych ga­

t u n k ó w , dlatego pożytecznym uzupełnieniem w spom ­ nianej pozycji są dw ie nowsze m onografie: w ydany w 1977 roku przygotow any przez L. Z auera 10 tom radzieckiej serii Flora sporovych rastienij S S S R , w którym omówione zastały woszerie w ystępujące na tery to riu m Zw iązku Radzieckiego, oraz w ydany w 1980 roku- opracow any przez A. R ietha 4 tom nie­

m ieckiej serii Siijiwasserflora von M itteleuropa obej­

m ujący woszerie znane z Europy.

Na zakończenie tego pobieżnego przedstaw ienia w oszerii w ypada w yrazić nadzieję, że przybliży ono Czytelnikow i te osobliwe glony i być może zachęci do ich obserw acji. M iejm y też nadzieję, że obecny stan zbadania w oszerii w Polsce ulegnie popraw ie z korzyścią dla naukii i znajom ości ojczystej przy­

rody, i że n astąp i to w niedalekiej przyszłości; jest to pilne, poniew aż każdego roku w iele w artościow ych siedlisk ulega dew astacji i znikają z nich (często bez­

pow rotnie) liczne interesujące rośliny i zwierzęta.

ZBIGNIEW W IERZBICKI (Wrocław)

ZARYS H ISTO RII SY NTEZY D IA M E N TU

Można przyjąć, że trzy zasadnicze przyczyny mo­

bilizowały w ysiłki w ielu uczonych do poszukiw ań technologii p rodukcji sztucznych diam entów, nie u stę­

pujących pod w zględem w łaściw ości diam entom n a ­ turalnym . Były to:

1. rzadkość w ystępow ania diam entów n atu raln y ch ,

2. system atyczne w yczerpyw anie się starych złóż;

poszukiw anie i udostępnianie now ych daw ało w , efek­

cie bardzo nierów nom ierną eksploatację diam entów , niew spółm iernie n isk ą w stosunku do rosnącego za­

potrzebow ania,

3. stale rosnący popyt na diam enty, ze w zględu na ich w yjątkow e w alory. Popyt ten początkowo za­

znaczył się w jubilerstw ie: od XV i XVI w. stop­

niowo doskonalono m etody obróbki osiągając już w X V III w . 58 ścian pow ierzchni szlifowanej.

P ierw szym m asow ym w ykorzystaniem technicznym diam entu było jego zastosow anie w produkcji n arzę­

dzi do cięcia szkła.

Na ogrom ne zapotrzebow anie n a diam enty n ie w ą t­

pliw ie w p ły n ął rów nież noziwój now ych technik w górnictw ie (w 1864 r. zastosow ano diam ent w obro­

tow ych w ierceniach szybów i otw orów w skałach tw ardych) oraz w szechstronne zastosow anie w róż­

nych gałęziach przem ysłu.

Pierw sze k o n k retn e próby, m ające n a celu syntezę sztucznych diam entów m etodam i chem icznym i należy odnieść do r. 1828, kiedy G annal próbow ał otrzym ać diam enty w w yniku rozkładu dw usiarczku węgla, stosując fosfor (według przypuszczalnej reak cji P 4+

+ 5CS2 = P4S10 + 5C). Sądził on, że w w yn ik u te j re-

(11)

FRAGMENTFAKTURYKORYkamiennegodrzewabrązowychalcedon. Fot. J.Mendaluk

(12)

II. FRAGMENT OKRZEMIONKOWANEGO DREWNA — p stry chalcedon. Fot. J. M endaluk

(13)

W sz e c h ś w ia t, t. 84, n r 10/1983 229

akcji uwolniony węgiel w ykrystalizuje w form ie dia­

mentu. Istotnie, po przeprow adzeniu doświadczenia otrzymał zesikorupiały osad, a w nim tkw iły bardzo drobne kryształki nieznanej substancji. Największe z nich, o wielkości ziarna prosa, były całkowicie prze­

zroczyste, w ykazyw ały silne załam anie św iatła, a pod m ikroskopem charakterystyczną dla diam entu postać

H - a t o m w ę g l a

Ryc. 1. T rójw ym iarow a stru k tu ra kryształu diam entu.

Atomy ABCD jednego tetra ed ru , z którym i związany jest w ew nętrzny atom — O nie leżą na jednej pła­

szczyźnie. Dlatego między sąsiednim i płaszczyznami atomowymi istn ieje silne w iązanie. J. B. Mariom Phy- sics and the Physical V niverse, N. York. London 1971

12-ścianu. Rysow ały ponadto stal. Czy był to dia­

m ent — nie wiadomo.

Inną próbę syntezy sztucznych diam entów zasto­

sował w r. 1853 Despretz. Poddał om długoterm ino­

wemu działaniu p rądu elebtryoznego (kilka miesięcy) cylinder wykonamy z czystego węgla, umieszczając go w naczyniu z próżnią. Na niciach platynow ych otaczających oba końce cylindra stwierdzono poja­

wienie się czarnego osadu, w k tórym przy 30-krot- nym pow iększeniu rozpoznano m ałe, błyszczące i czarne ośmiościany o właściwościach podobnych do pyłu diamentowego.

Z kolei Marsdem ogrzewał do w ysokiej tem pera­

tu ry pew ną m ieszaninę srebra z w ęglem (uzyskanym ze spalania cukru) w ciągu 10 godzin. Gdy stopioną masę oziębił, po rozpuszczeniu sreb ra kw asem azoto­

wym, obok bezpostaciowego w ęgla i grafitu znalazł również 8-ścienne kryształy, praw dopodobnie diam en­

tu, w ykazujące zbliżone w łaściw ości optyczne doty­

czące św iatła spolaryzowanego.

Głośne pod koniec ubiegłego w ieku (r. 1880) były doświadczenia angielskiego chem ika J. B allantine- -Hamnaya. Stw ierdził on, że podczas rozkładu w ę­

glowodorów w w arunkach w ysokiej tem p eratu ry i ciśnienia w obecności m etalicznego m agnezu i sodu oraz obojętnego chemicznie azotu — w odór łączył się z metalem, a węgiel w ydzielał się jako wolny. O trzy­

mał bardzo m ałe, lecz jasne i przezroczyste kryszta­

ły o postaci ośmiościanów, b tóre posiadały tę samą twardość i gęstość, co diam ent n atu raln y . Ponadto rysowały one kryształy szafiru (korundu), a przy ogrzewaniu spalały się jak d iam en ty n a tu raln e bez żadnej pozostałości po spaleniu. B rak jednak dowo­

du na potwierdzenie autentyczności tych diamentów.

W doświadczeniu tym autor posługiw ał się ruram i, wykonanym i z kowalnej stali, btóre ogrzewano pod wysdkim ciśnieniem do tem peratury czerwonego żaru.

W prawdzie w większości ru ry te uległy rozerw aniu, lecz eksperym enty potw ierdziły zam ierzony rozkład węglowodorów n a węgiel i wodór.

Doświadczenia te nie m iały jednak większego roz­

głosu i praktycznego znaczenia. Dopiero w 1893 r.

uwagę całego św iata zwróciło doniesienie francuskie­

go chemika Moissana o uzyskaniu przez niego k ry ­ ształków diam entu wielkości dziesiętnych części m i­

lim etra. Bezpośrednią przyczyną badań M oissana było znalezienie (1890 r.) w kanionie Diablo (stan Arizo­

n a — USA) m eteorytu z rodzim ym żelazem, w k tórym w ykryto drobne ziarna diam entowe. Moissanowi cho­

dziło w łaśnie o otrzym anie takich diam entów z prze- chłodizonego stopu żelaza z grafitem . Metoda jego polegała na rozpuszczeniu g ra fitu w istopie z żela­

zem w piecu elektrycznym (temp. 3000 K) i gw ał­

tow nym przeChłodzeniu stopu w wodzie lub ciekłym ołowiu.

Ponieważ stygnąca surów ka powiększa swą obję­

tość — we w nętrzu stygnącej wlew ki o stałej obję­

tości pow staw ało ogromne ciśnienie. W tych w a ru n ­ kach węgiel nie przyjm uje postaci g ra fitu (jak przy wytopie surów ki w w ielkich piecach), lecz k ry stali­

zuje jako diam ent. Piec elektryczny Moissana stano­

wił blok izolacyjny, w ypełniony palonym w apnem (CaO) lub m agnezją (MgO), w e w nętrzu którego znaj­

dował się tygiel ze składnikam i stopu oraz ruchom e elektrody węglowe dla w ytw orzenia silnego łuku ele­

ktrycznego. Doświadczenia te ze w zględu n a wielkie zużycie energii elektrycznej były bardzo kosztowne w tam tych czasach, i jak się później okazało — nie przyniosły spodziewanego efektu praktycznego w za­

kresie syntezy diam entu. Tym niem niej m iały one zasadnicze znaczenie w ukierunkow aniu dalszych b a ­ dań w w arunkach wysokich ciśnień i tem peratur.

Dopiero doświadczenia B ridgm ana z la t czterdzie­

stych bieżącego stulecia pozwoliły na ustalenie w y­

k resu fazowego pierw iastka w ęgla dla 5 faz: g rafi­

tu — diam entu — metalicznego w ęgla — cieczy i ga­

zu, oraz wyznaczenie ich granicznych ciśnień i tem ­ peratu r, z którego w ynikały m inim alne p aram etry syntezy diam entów : tem p eratu ra 2300 — 3300 K i olbrzymie ciśnienie —■ powyżej 3,0 GPa.

1000 2000 3000 U000 5000 TC°CJ (10 Gpa = 105at)

Ryc. 2. W ykres fazowy węgla. S. Engels, A. Nowak A u f der Spur der E lem ente, Leipzig 1971

Cytaty

Powiązane dokumenty

dow i znacznie się natom iast opóźniła ze w zględu, jak się przypuszcza, na zbyt suchy k lim at lub konkurencję świerka, k tóry rozprzestrzen ił się tu

Podsumowując wnioski, jakie nasuw ają się po zestawieniu ch arak tery ­ styk środowiskowych poszczególnych form, możemy przypuścić, że w Rębielicach rosły nad

sfałdowaniu kapelusza powierzchnia pokryta przez hym enium jest w ielokrotnie zwiększona, stąd ilość produkowanych zarodników przez każdy owocnik jest

Zurakow ska-O rszagh, recen zen t: Ignacy Złotow

nie się nowego kon-w ata mogło powtarzać się co kilkanaście m inut; niektóre aspekty naszej pracy były rzeczywiście niemiłe.. Równie

stycznych roślinności interglacjału eemskiego, porównuje się ją zazw yczaj z dobrze nam zna­.. nymi etapami rozw oju roślinności

strzec niekiedy, że siarkę i w ęglan wapnia od istniejącej jeszce blaszki gipsowej dzieli pusta przestrzeń, świadcząca, że proces zastępowania rozwijał się

P ierw szy zdziw ił się Einstein i z tego zdziw ienia w yrosła ogólna teoria względności, będąca przepiękną logicznie teorią grawitacji. Ruch bezw ładny ciał