• Nie Znaleziono Wyników

Ilustrowany Kurjer Polski. R. 1, nr 6 (5 maja 1940)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ilustrowany Kurjer Polski. R. 1, nr 6 (5 maja 1940)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Mr. 6 Rok 1 Kraków, dnia 5. maja 1940.

30 gr

KVL

l / ' 0 W z

Wesoła turystyka:

świąteczną przejażdżka po Krakowie Ft,r. Iluitrewany Kurjtr

A

(2)

I V

Posuwanie się wojsk niemieckich. Po- ę mimo niezwykle ciężkich warunków atmosferycznych postępuje w NorWegii armia niemiecka, zbrojna w naj­

nowszy sprzęt, ciągle na- . przód, gdzie zaś napotyka L na opór, lamie go w j

krótkim czasie.

F OSLO. 1

Oslo, stolica Norwegii znów po­

wraca do dawnego wy­

glądu, a żołnierze nie mieccy chronią mie­

szkańców przed cio- sami wojny. J

(3)

Zato- pienie angielskiego krążownika nastąpiło przed udziałem w bitwie.

Niemiecki samolot wo- jenny nad miej- scem, gdzie zestrze­

lono przed chwilą an gielskiego lotnika.

r

Ostatnie sukcesy wojsk ORONTHJEM niemieckich odniesione w oko- licy Dronthjem są jak donosi główna komenda wojsk, niezwykle ważne dla walk na północy. Również lotnictwo angielskie odniosło dot­

kliwe straty, gdyż niemiecka obrona przeciwlotnicza zaczęła

działać już w pierwszym dniu k

L

po wylądowaniu w Nor- w«3j»- J i \ I

(4)

D A N IA

Dzięki mądremu za­

chowaniu się króla, któ­

ry codziennie odbywa poranną przejażdżkę i w dalszym ciągu jest wysoce popularny mo­

że Dania żyć w dalszym ciągu w spokoju.

Niewiele się tam zmieniło: przed zam­

kiem królewskim peł­

nią straż gwardziści duńscy. Na pobrzeżu znajduje się wojsko nie­

mieckie, które objęło opiekę tego małego kraju przed zachłan­

nością Anglii, gotowe każdej chwili do odpar­

cia napadu.

Fot. Sohorl (a) P rttso Hoffmann.

H IS Z P A N IA

Na tyłach Francji znaj­

duje się młoda hisz­

pańska armia, która poraź pierwszy w rocz­

nicę zwycięstwa ideo- logji generała Franco ukazała się w całej swojej sile.

H B . KDKN

Elegant na lotnisku:

Oto obrazek, który wię­

cej mówi o spogotowiu wojennema wyższych sfer angielskich, niż wszelkie opisy. Min.

Eden w rozmowie z jednym z kanadyjskich lotników, który ma się poświęcić za W ielką Brytanię.

Pot. A tiociattd P r u t h ) .

I

(5)

WŁOCHY

We Włoszech Mus- soliniego, czujnych i przygotowanych na wszystko, płynie życie po dawnemu. Rozbu­

dowa kraju postępuje w dalszym ciągu jak też opieka nad młodzie­

żą, przyczem coraz sil­

niej wyciska Mussolini wraz ze swymi współ­

pracownikami piętno faszyzmu na całym ży­

ciu imperium.

Fot. Auociattd P rut (a) Wtltbrno.

NOW E B A N K N O T Y

Bank Emisyjny rozpoczął swoją działalność w dniu 8 kwietnia, a jednocześnie, w tym samym dniu rozwiązano Niemieckie Kasy Kredy­

towe (Reichskreditkassen). Nowy Bank Generalnego Gubernatorstwa wydał nasamprzód nowe banknoty polskie. W ten sposób umożliwi się nareszcie dokładny przegląd obiega­

jących środków płatniczych. Piękne, nowe banknoty już dziś są w użyciu, jakkolwiek ostatni termin wymiany dawnych banknotów przypada na dzień 31 maja 1940. Szczególne za­

dowolenie wśród szerokich sfer ludności wywołało zarządzenie, że zdeponowane w Banku Polskim banknoty, opiewające na 300 i 100 złotych wypłacane będą w pełnej | równowartości. W związku z wpro­

wadzeniem nowych pieniędzy, wielu ludzi założyło już swoje konta oszczędnościowe. Nowe banknoty opiewają na 1, 2, 8,10, 20, 30 i 100 zł.

(6)

Obok: Marokańska piękność powróci po uzbieraniu sobie małego posagu do swojego ukochanego Gabrjela, którego imię kazała sobie wytatuo­

wać na piersiach.

N a prawo: Oto dwie p rzy ­ stojne M arokanki, cieszące się w dzielnicy „Bus Bir"

sławą „lwic salonowych**,

Marokanki chętnie służą przejezdnym turystom jako

przewodniczki p rzy zwiedzaniu miasta,

U : * &

* ■■f l a r 1K/

••

(7)

■ ■ i i Powyżej: M iasta marokańskie, a m. i. i Casablanca przypom inają nieraz dekoracje teatralne dzięki licznym kolumnom, balkonom i bra­

mom, uiżród których biegną kręte uliczki.

Do dzielnicy „Bus-Bir** w tłumaczeniu francuskim „La Nouoelle Medina'* prowadzą pięknie rzeźbione bram y.

Pot Tschira

, Oto jedna z najpiękniejszych Marokanek z dzielnicy „B u s-B ir“

w oryginalnym stroju narodowym.

W

szystkie nieomal miasta afrykańskie posiadają dzięki dziwnemu pomieszaniu elementów euro­

pejskich i miejscowych duło uroku, ale też charakter nieco teatralny. Długie, kręte, wąskie uliczki, ciągnące się popod arkadami, bramami, przez ogrody i dzie­

dzińce trudno pozwalają się zorjentować Europej­

czykowi w rozkładzie miasta.

Dzielnicami bodaj że najbardziej znanymi w miastach marokańskich są słynne »Bus-Bir« czyli » Miasta kobiet«, w których (np. w Casablance) żyje wielka ilość kobiet

»urozmaicających« życie miejscowym i

»Swobodny« nieco tryb życia tych nieś szkadza im wyjść następnie dobrze jeżeli uzbierały sobie pewien więc odpowiednikiem japońskiej nie jest notowany

nowi ciekawostkę,

(8)

Ml

óay*

PANSTUJOUJV M O N O P O L SP1RVTUSOUJV

4 0

żłóbku ba- I robotnic ftusowego.

fa ł o kto, siad a jąc i p r z y o b fic ie zasta­

w io n y m sto le i » goląc«

je d e n k ie lis z e k czy ste j za d ru g im , zastanaw ia się n ad d r o g ą , ja k ą m u- siała o d b y ć p u sta flasz­

ka, a b y z a p ełn ić się ta k p o ż ą d a n y m p łyn em . W iem y , ż e w ó d k ę i w o- g ó le sp iry tu s w y ra b ia się z k a rto fli lu b z żyta.

O d tej o g ó ln e j w ia d o ­ m o ści d o zn ajo m o ści c a ­ łe j fa b ry k a c ji je s t o c z y ­ w iście o lb rz y m i k ro k . C h c ą c z o b a c z y ć ja k p ra c u je w y tw ó rn ia s p i­

ry tu su u d a je m y s ię d o M on op olu S p iry tu so w e ­ g o w K ra k o w ie na D ą­

b iu , b y p r z y jr z e ć się z b lis k a ró żn y m e ta p o m fab ry k acji.

W ch o d z im y d o je d ­ n e g o b u d y n k u za d ru ­ gim . W je d n y m z b u ­ d y n k ó w w id z im y o l­

b rz y m ie m ie d z ia n e c y ­ lin d ry zajm ujące aż d w a p ię tra , w k tó ry c h d e s ty ­ lu je się na w ę g lu s p i­

rytu s. W innym zn ow u b u d y n k u — o d b y w a się n a le w a n ie w ó d k i i rum u d o flaszek o raz au tom atyczne k o rk o w a ­ n ie ich , la k o w a n ie, i w k o ń c u ste m p lo w an ie , ja k ró w n ie ż p rz y k le ja ­ n ie o d p o w ie d n ic h n a­

le p e k . O ile w in n ych o ś ro d k a c h fa b ry k a c ji p a n u je w z g lę d n y sp o ­ kój, o t y le tu je s t g w a r ­ no i h ałaśliw ie. W sz y st­

k ie p r a c e o d b y w a ją się tu m a sz yn o w o . Z ajęte są p r a w ie w y łą czn ie k o b ie ty , p r z y c ię ż s z y c h ty lk o p ra c a c h zn ajd ują się m ę żczy źn i. P o d zi­

w ia ć n a le ż y p r ę d k o ś ć p r a c y , sp ra w n o ść je j i św ietn e fu n k cjo n o w a­

n ie u rzą d ze ń m ech a n i­

czn ych .

C ie k a w y m je s t te ż sam o ła d o w a n ie g o to ­ w y c h ju ż fla sz e k d o sk rzy ń : o d b y w a s ię ono p r z y p o m o c y ta śm o­

w y c h u rzą d ze ń p rz e s u ­ w a ją c y ch p r z e z całą du­

żą sa lę b u te lk i i sk rzy n ­ k i z b u telk am i z je d ­ n e g o k o ń c a na d ru g i.

T ak w a żn a p ro d u k ­ cja n ie m o że się o c z y ­ w iś c ie o b y ć b e z o d p o ­ w ie d n ie g o n a u k o w e g o laboratorju m , w k tó ry m b a d a s ię p ro ce n to w o ś ć alkoh olu , p ra c u je n ad u le p sze n ie m tech n ik i p ro d u k cji i. t. d . T y sią ­ c e tam szk ieł, fjo lek , ró żn e w a g i n ie z w y k le czu łe , n ie o d z o w n y m i­

k ro sk o p , w y k r e s y i. t. d.

B ard zo n aszem u s e r ­ cu m iły o b ra z e k w i­

d zim y w dom u, w k tó­

ry m m ie ści się och ro n ­ k a d la d z ie c i robotn ic.

Jest to św iatek sam d la sie b ie : p o k ó j d la n ie ­ m o w ląt z kilkunastom a łó żeczk a m i, p o k ó j d o za b a w y , osob n a k u ­ ch en k a, osob n a g a rd e r o b a i w ie le je s z c z e in n y ch u b ik a c y j słu­

ż ą c y c h w y c h o w a n iu d z ie c i. C ała och ro n k a u rząd zo n a je s t w z o ro w o : o so b n a le k a rk a i o s o b ­ n e o p ie k u n k i, zajm ują s ię d ziećm i. M on op ol p o sia d a ró w ­ n ież w łasn ą k u ch n ię, u rząd zo n ą w z o ro w o , sa lę re sta u ra cy jn ą i t. d.

O p u szcza ją c m u ry m o n op olu s p ir y tu s o w e g o w K rak o w ie, p rz y c h o ­ d z i nam auto m atyczn ie n ieo m al na m yśl, ż e m ało k to z d a je s o b ie sp ra w ę , p r z e z ile e ta p ó w p r z e r ó b k i p rz e c h o d z i sp iry tu s, zanim m o że z n a le ść się w k ieliszk u !

O g ó ln y w id o k na w ie lk ą sa lę , z któ­

rej w y c h o d z ą g o ­ to w e d o s p r z e ­ d a ż y flaszki ze

sp iry tu sem .

I

> \ ć

(9)

5 5

A.

i t i n s -

' j i .

I i M-W i.

Wolni wyrastają Z u­

lusi ciesząc się ży­

ciem, a ż...

N

a bramie pewnego parku w koncesji angiel­

skiej w Szanghaju wisi napis: »Chińczykom i psom wstęp wzb roniony «. Lepiej już nie mogli Anglicy scharakteryzować samych siebie.

W tych kilku słowach wychodzi na jaw w całej pełni brutalność Anglików i ich pogarda dla wszelkiego stworzenia, poza nimi samymi.

I w rzeczywistości sposób traktowania, z ja­

kim odnoszą się oni do Chińczyków, stosują do wielu innych narodów, którzy mają tę wątpliwą przyjemność żyć pod panowaniem brytyjskiem.

Dobitnie zostało to wyjaśnione przez wiado­

mość, która przed niedawnym czasem dotarła z północnej Rodezji. Przy pomocy najbrutal- niejszych metod kolonjalnych Anglicy stłumili rozpaczliwy strajk tubylczych robotników. Tu­

bylcy opłakują zgon 20 ludzi, których głód zmusił do strajku. Mimo chełpliwych dekla- racyj, tubylczy robotnicy są łupieni w sposób, którego nie da się wprost opisać. Głodowe płace, które nie wystarczają na zaspokojenie najprymitywniejszych nawet potrzeb życio­

wych, zostały z chwilą wybuchu wojny wydat­

nie obcięte skutkiem nałożenia specjalnych podatków wojennych, podczas gdy równocze­

śnie ceny środków żywności poszły w górę.

Zmuszeni koniecznością tubylcy uciekli się do strajku. Strajk ten został zakończony, ale nie polepszyło to wcale doli robotników. I aczkol­

wiek Brytyjczycy użyli do pokonania buntu-

1

n,

K obiety jeszcze nie wiedzą, ca ich mężów czeka.

li

...A ż pewnego dnia angielska i fr a n ­ cuska kom isja poborowa znaj- duje m iędzy nim i żer dla armat.

Fot.

Asssociated Press. Schol (2) Presse H . Hoffmann.

jących się tu­

bylców — jak to przechwalało się radjo

p londyńskie — kul karabinowych

i gazów łzawiących, to jednak zarzewie niezadowolenia tli się dalej pod powierzchnią.

To, co wydarzyło się w Rodezji jest tylko małym przykładem, ale świadczy on wymownie o

państwa pirackiego Anglji ■ i o nastroju, wśród tubylców brytyjskich krajów T i Łr-łLS.-—'***’ W Dakar pa~

833^***

^uje S1f rekrutów-

no okręty. T u taj do­

piero zaczynają rozumieć, co

zię dzieje. (W k o le ) W arm ii na wschodzie znów się ich w idzi. N ie wi

(10)

Narada przed wystawą sklepową..

&

v ł ' ^ ’- ę

w

1*

Z

,vŁ> 5

\fA"'

> otx

'■ C * ? a ^

•<'J

Zaopatrzywszy się w nowe kapelusze powracają przyja- ( ciółki zadowolone do domu.

O lo najnowsze modele! — mówi sprzedająca z anielską cierpliwością.

V

Od chwili, kiedy nastały pierwsze ciepłe dni, dwie przyjaciółki Zosia i Hanka nie mogły usiedzieć w domu.

— Widziałam śliczny kapelusz na wystawie — zwierzała się Zo­

sia przyjaciółce.

Wkrótce też wybrały się obie przyjaciółki na poszukiwanie czegoś nadzwyczajnego, nowego i modnego.

Po obejrzeniu wystawy w sklepie na rynku dostały się w ręce uprzejmej sprzedającej, która nie szczędząc fatygi wyłożyła na stół kilkanaście modeli, twierdząc o każdym, że jest najnowszy i naj­

bardziej modny.

Konferencja trwała dwie godziny: właścicielka składu mając wprawdzie anielską cierpliwość, ale też coś niecoś do roboty, spozierała ukradkiem na zegarek.

WkoAcu zakupiwszy dwa piękne kapelusze, jeden bardziej ekscentryczny z piórkiem, drugi zaś spokojniejszy w postaci okrą­

głego beretu wyszły uradowane na miasto, chcąc zaraz sprawdzić wrażenie, jakie robią na publiczności nowe nabytki.

K apelusze zrobiły furorę, jak to m ówią, i zakupy w io sen n e Zosi i Hanki ud.ily s ię w p ełn i, a ich marzenia zostały zaspokojone...

(11)

Trochę więce,

Pewien pisarz był zaproszony ze swoją tłodą żoną na wieczór. Na przyjęciu podchodzi (o niego jego znajomy i mówi: — Suknia two­

jej żony — to prawdziwy poemat. — Nie, mój I ochany, to szesnaście poematów i dwie

owelki.

Napad rabunkowy

— Słyszał pan już o tym, że u Nowaków okradziono wczoraj kasę?

— Wielka rzecz! Moja żona robi to z moją ilka razy w miesiącu.

W sklepie

Kupujący każę sobie pokazywać coraz to utne rzeczy i nie może się na nic zdecydować.

Po kwadransie zażądał jeszcze ramiączka.

— Ile kosztuje to ramiączko? — pyta

— 30 groszy — odpowiada ekspedjent

— Czy nie ma nic tańszego? — pyta kupujący

— Ależ owszem, niech pan weźmie gwóźdź.

W szkole

Straszne! Całkiem źle! — mówi nau czycielka do ucznia. — Nie masz brata albo siostry, która by ci pomagała?

— Nie, ale mamusia powiedziała, że za miesiąc będę miał.

Słusznie

— Panie doktorze, czy moje życie było naprawdę w niebezpieczeństwie?

— Tak, proszę pani, przecież ja by­

łem dwa razy dziennie przy pani.

Pom yłka

— Wróciłeś dziś bardzo późno do domu, Stasiu! Słyszałam, jak biła trzecia.

— Pomyliłaś się, kochanie. Właśnie zegar zaczynał bić dziesiątą, więc prędko go zatrzymałem, żeby cię nie budził.

Nie zgadza się

— Moja panienko, opis powierzchow­

ności w legitymacji nie zgadza się z twoim wyglądem!

— Prawda, że jestem dużo ładniejsza?

M ój mąż jest nie­

poprawny. Zawsze musi wszystko naj­

dokładniej zbadać.

(Look, U S A ).

*

Tatusiu, weź teraz mnie tak w ramio­

na, jak przedtem M arysię!

( Politiken, Danja).

^Ł aąadkl

Szaradki Pierwsze-drugie — kraina wschodu

drugie-pierwsze — niewola u wschodniego narodu .'ierwsze-drugie — miasto, które z kopali.

ropy slymo drugie-pierwsze — wyspa w dalekiej krainie.

•ierwszy jast nabiałem :aimkiem zaś drugi :ałość jest działem kolejności liczb szeregu.

Pierwsze — moneta państwa japońskiego trzecie-pierwsze — postać z powieści Sienkic

wieża nie oznacza ona rycerza ani królewicza lecz murzyna. A pierwsze i pół drugiego lo nazwa pieniądza włoskiego.

£aś całość — to rodzaj poezji.

i

bez końca leciał I ... w przestworza Nad góry, lasy i rzeki i morza

Lecz w ,. tach zaświata już śmierć miał pisaną.

Do słońca leciał lecz nie doleciał ...y bogów nie minął

Połamał mu Helios skrzydła — i zginął.

Wspak jeden-trzecie — ziele panny je sieją — gdy muszą.

Dwa-trzy — ptak, co krzyczy wiele a pierwszego bili kuszą.

Całość — ptaszę jasnopłowe że zgadniecie, daję głowę.

Jak powiększyć staw

Pewien hodowca ryb miał w swoim majątku staw rybny w kształcie kwadratu. Na każdym rogu stawu stało stare drzewo. Właściciel chciał staw powiększyć, i to w ten sposób, aby był dwa razy większy, miał też kształt kwadratu

/

i aby drzewa pozostały na swoim miejscu.

Jak to jest możliwe?

Dziwna liczba

Jaka to liczba, której suma kwadratu i sześ­

cianu jest dwa razy większa od niej samej?

Niezawodny znak

— Jak się pani mąż czuje w domu zdrowia?

— O, bardzo dobrze! Ma śliczny pokój, dobre je­

dzenie i bardzo się dobrze z nim obchodzą.

— To doskonale! A czy on naprawdę zwarjował?

— Teraz już naprawdę! Niech pani sobie wyobrazi, on chce stamtąd wyjść.

JLamiąló-udti

I< ozw it*za,n ie z a g a d e k z I¥r. 5 .

R ebus: Ilustrowany Kurjer Polski.

Schodki m agiczne: łoza, zapałki, kijan­

ka, kabała, ładunek, nektar.

S to p ień p o k re w ie ń stw a : Starszy pan był ojcem tej pani, a młodszy jej synem.

Nie ch c ia łb y p rz e m o c z y ć nóg: Malarz może spokojnie dalej na ostatnim szczeblu stać, bo statek podnosi się razem z wodą.

T rafiła kosa na kam ień: Skazany, wy­

ciągnąwszy kartkę z napisem »tak« włożył ją prędko do ust i połknął. Sędziowie, otwo-

rzywszy drugą kartkę, również z napisem »tak« musieh przyjąć, że na pierwszej kartce było napisane »nie« i mu- sieli uwolnić skazanego.

Tani p a ra so l: Parasol kosztował 7 złotych, a nie, jakby się zdawało 14. Kostjum zaś 189 zł.

P ara pończoch: Wystarczy, jeżeli służąca przyniesie 3 pończochy. Będzie między nimi albo para czarnych albo popielatych.

O bcy pan: Obcy zapukał, zanim wszedł. A myślał, że wchodzi do swego pokoju. Do swego pokoju pukać nie potrzebował. To właśnie go zdradziło.

Rozwiązanie zagadek w numerze następnym. II. Kur.

Polski chętnie umieści wszelkie zagadki nadesłane przez Czytelników. Zagadki proszę nadsyłać do Redakcji »Gońca Krakowskiego!!, Kraków, Wielopole 1, Dział »Łamigłówki«.

(12)

M

ówi się potocznie, że z oczu człowieka poznaje się jego myśli i charakter. Jest to zresztą tylko częściowo prawdziwe, gdyż oczy wielu ludzi nie wyrażają w ogóle nic i są zawsze takie same. Inaczej rzecz się ma u zwierząt: oczy ich, spojrzenia, zawierają w sobie wszystkie cha­

rakterystyczne cechy tego zwie­

rzęcia, które, niekrępowane by­

najmniej konwenansami i towa­

rzyskimi przepisami, nie potrze­

buje udawać i ukazuje się takim, jakim jest w rzeczywistości.

Przypomnijmy sobie choćby tylko spojrzenie wielbłąda — obojętne, pogardliwe, znudzone, — przy­

pomnijmy przymrużone oczy ko­

ta, tej wiecznej zabawki, oczy p sa— to wierne oddane i ła­

szące, to znowu złe i rzucające ognie. Ale są też oczy u zwierząt zagadkowe i dziwne: oko żółwia, oko flądry, czy też jednego z ku­

zynów bliższych lub dalszych żórawia. One wszystkie robią wrażenie, jakby ich nic nie ob­

chodziło i może naprawdę tak jeet. Kto to zresztą wie? Z.

W yd aw nictw o „lluatrow eny K u rie r Polaki". K raków , W ie lo p o la 1. T e l. 206-11

Cytaty

Powiązane dokumenty

N ieznajom a podziękow ała mu grzecznie i krótko, ja k ktoś przyzwyczajony od dziecka do respektow ania sw ych próśb przez otoczenie. Pochłonięta zabawą z psem,

Ta komedia nie wyszłaby na jaw od razu i pan, który tak skarży się na monotonię i nudę, męczyłbyś się niepewnością, może obawą i rozwiązywa­.. niem

Zawierucha wojenna zataczając coraz szersze kręgi objęła ostatnio terytorium Indii i wzróciła znów uw agę św iata na ten niezw ykły kraj i jego duże

czaj blisko wybrzeży morskich lub na wyspach tworzą się szczeliny w głębi ziemi I na Jej powierzchnię wydobywa się rozżarzona płynna masa, zwa­.. na lawą

Pani Brignon, skarżąc się na ból głowy, przeszła do swego pokoju i niedługo potem panowie zostali sami. Niestety Henryk nie mógł udzielić żadnych informacji,

Z bólem pomyślała o tym, że więcej już nie zobaczy Julianki Dziewczynka ta stała się dla niej bardzo bliską i drogą.. Przed tygodniem spotkała Emilia

Dotarłszy do pierwszych linij eskadra formuje się w gęsty szyk łańcuchowy i każdy poszczególny samolot kieruje się ku swemu celowi (u góry).. Nad celem

Nie mniej ważną kwestią jak upi wieśniaku ożenek. Dlatego też w dn zakładaniu nowego ogniska domin Inne schodzi na drugi plan, wszelkie prace automatycznie