• Nie Znaleziono Wyników

Koła studenckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Koła studenckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, Lubelszczyzna, PRL, Katolicki Uniwersytet Lubelski, koła studenckie, koło filmowe, Leszek Mądzik

Koła studenckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim

Powstało więcej formalnych i nieformalnych kół, klubów. Na KUL-u było bardzo silne koło polonistów wydające pismo „Polonista”, odnotowywane w bibliografiach pism studenckich, mimo że było przepisywane na maszynie i tak dosyć wydawane prymitywnie. Było koło filmowe, które powstało też w tym naszym gronie kolegów angażujących się w te wszystkie sprawy. To było koło, które zajmowało się krytyką filmową, powstało też koło krytyki literackiej, też było, Sławomir Błaut prowadził je i inspirował, starszy o rok od nas kolega. Myśmy mieli okazję sprowadzać filmy z Centrali Wynajmu Filmów, takie, które nie szły normalnie na ekranach tego całego związku filmowego, tej organizacji filmowej. Oglądaliśmy filmy przedwojenne, oglądaliśmy jakoś monograficznie dobierane. Tym zajmował się kolega Zdzisław Masłowski, prezes tego koła. Ono bardzo dużo dawało satysfakcji, bo mogliśmy zapoznać się z filmami. Były dwie duże sale, była dziewiętnastka tak zwana, najczęściej tam robiliśmy pokazy filmowe, całą aparaturę otrzymywaliśmy z tej Centrali Wynajmu Filmów, na Wiejskiej ona się mieściła, ale myśmy odbierali te filmy z ulicy Peowiaków, Ostrowskiego się nazywała wtedy, gdzie kino Apollo było.

Pamiętam „Wierną Rzekę” [według] Żeromskiego z przedwojennych tych produkcji.

Później powstawała dyskusja, to było bardzo ożywcze koło, dlatego że do niego był dostęp otwarty dla innych kolegów. Nie było to tak elitarne, zamknięte jak na przykład koło polonistów, poetów, pisarzy, literatów, czy nawet krytyki literackiej. One były bardziej zamknięte, otwierające możliwości popisu młodych ludzi, którzy tym się interesowali i w ten świat wchodzili niejako. Później powstało koło teatralne, teatr Mądzika wywodzi się z tego polonistycznego koła teatru studenckiego KUL. Myśmy tam wystawiali, ja nie byłem akurat członkiem tego koła, nie angażowałem się w ten teatr kulowski, ale byłem aktywnym sympatykiem i moi koledzy tam bardzo działali przez cały czas, zanim powstał [teatr] Mądzika, który był z młodszego rocznika, też student KUL-u.

(2)

Data i miejsce nagrania 2006-02-28, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski, Marcin Fedorowicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[W przypadku AK] to się otworzyło w 1956 roku – Mańkowski, Caban, Naumik wydali monografie o Armii Krajowej i tam nie wszystko było, ale było i Armia Krajowa istniała.. I

Kiedy związałem się już trochę ze środowiskiem lubelskim, dziennikarskim, kiedy poznałem trochę osób tutaj, kiedy zobaczyłem, że jest środowisko dziennikarskie, nie gazety

W Lublinie to były tytuły „Sztandar Ludu”, „Kurier Lubelski” dawny, bo to wszystko wydawała RSW Prasa, później pięć tygodników terenowych, „Tygodnik Zamojski”,

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów

To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów

Myśmy wiedzieli to, że ona jest Żydówką, ale jako dzieci nie zdawaliśmy sobie sprawy, [że ona się w ten sposób ukrywa], dla nas ta najładniejsza siostra była

Dziennikarze przecież mogliby również uczestniczyć w takich spotkaniach, które odbywałyby się poza redakcją, ale wtedy nie było tego nakazu obecności, tego przymuszenia