• Nie Znaleziono Wyników

Misyonarz Katolicki, 1891, R. 1, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Misyonarz Katolicki, 1891, R. 1, nr 1"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Czasopismo illustrowane dla ludu katolickiego.

Wychodzi 2 razy na miesiąc (1-szego i 15-stego). Przedpłata cwiercroczna na pocztach w księgarniach i agenturach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Anstryi 60 cent. z przesyłką

pocztową 70 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.

Nr. 1. Mikołów, 1. Stycznia 1891. Rocznik I.

Odezwa do serc chrześcijańskich.

flzućmy tylko okiem na obszar kuli ziemskićj, wynoszący 510 milionów kilometrów kwadratowych, osiadły przez mnićj więcćj 1460 milionów mieszkańców, a natychmiast pytamy się:

Iluż to z nich policzyć można do chrześcijan, a ilu pozostaje we więzach pogaństwa?

Smutną będzie na to odpowiedź dla każdego serca katolickiego. Przeszło dwie trzecie, t. j. 1000 milionów zaliczyć należy do tych, którzy według słów św. apostola Pawła i nauki Kościoła św. »pozbawieni są wszelkićj nadziei.« Z tych 1000 milionów przypada 200 milionów na wyznawców pochle­

biającego zmysłom, niemoralnego i zajadli- wego mahomedanizmu, t. j. najzagorzalszego, najzawziętszego wroga chrześcijaństwa; 400 milionów na naukę buddaizmu, religią Chin, którćj kapłani wywołali tyle rzezi i rozlewu krwi missyonarzy katolickich i jeszcze dotych­

czas ciągle prześladowania wszczynają; 400 milionów (czyje serce nie krwawi się na tę

myśl) na czcicieli bałwanów drewnianych, bożków z głazu, zwierząt bezrozumnych, którzy przynosząc im krwawe ofiary w swój braci i jeńcach, mniemają, że się przypodo­

bają bogom, i popełniają najochydniejsze zbrodnie, których pomiędzy chrześcijanami według słów apostoła ani nazwać, »ani my­

śleć się nie godzi. < Jest to tak zwany fe- tyszyzm, czyli szamanizm. Skoro odciągnimy ilość tych pogan od liczby początkowo po- danćj, pozostanie nam zawsze jeszcze 460 milionów. Siedm milionów z nich dotych­

czas w pożałowania godnćm zaślepieniu nie chciało uledz przekonaniu, że Chrystus, który chciał się narodzić z matki żydowskiego rodu, przyszedł na to na świat, aby znieść stary zakon, który niewątpliwie według za­

miarów przedwiecznego Boga miał być przed­

sionkiem chrześcijaństwa i który spełnił swój cel, przepowiadając przyjście Zbawiciela i przysbosobiając świat na Jego poja­

wienie się. Reszta dopiero przypada na

chrześcijan.

(2)

2

Odezwa do serc chrześcijańskich.

A ileż to sekt i odszczepieństw przy­

właszcza sobie miano chrześcijan? Z chrze­

ścijańsko apostolskiej wiary zatrzymały one zaledwie wiarę w Chrystusa Pana, ba! nie­

które nawet odmawiają mu bóstwa, a tylko 227,570,000 przyznają się do katolicyzmu.

Sto dwadzieścia milionów odłączyło się od katolicyzmu, tworząc wyznanie ewanielickie, czyli protestanckie, a 140 milionów należy do rozlicznych innych odszczepieństw, bądź to wyznawców Zwingliusza, bądź Kalwinistów, bądź Anglikanów, bądź innych sekciarzy.

Obejżmy się teraz po obozie katolickim.

Iluż to pomiędzy nimi jest takich, którzy na­

leżą do Kościoła św. tylko na mocy ksiąg kościelnych, nie wierząc nawet w istność Boga i nie wierząc w Jego nauki. Smutno o tćm pomyśleć, a szczególnie wtedy, gdy wspomnimy, że z pomiędzy nich około 40 milionów rocznie przynosi naturze dań ze swego życia. Dwadzieścia milionów z nich nie są chrześcijanami, a może tylko około 6 milionów prawowiernymi chrześcijanami.

Zróbmy to obliczenie na mniejszą skalę, a wypadek jego będzie o wiele smutniejszym.

Jak bardzo lekceważymy minutę czasu! Na dzień przypada minut 1440, a w każdej z nich staje 72 dusz przed sądem Bozkim, a 21 tylko ma na sobie niezatarte piętno chrztu świętego.

O! jak bardzo my chrześcijanie lękamy się tego dnia gniewu, (jak nazywa nasz Ko­

ściół św. dzień sądu ostatecznego), a jednak stanęliśmy od samego dnia narodzenia pod opiekuńczym płaszczem Kościoła św., uzbro­

jeni niezliczonemi łaskami, jakie tenże Kościół hojnym zdrojem na nas zlewa. O ileż wię- cćj przychodzi nam drzeć z obawy o przy­

szły los biednych pogan i bałwochwalców!

Lubo bowiem Pan Bóg w Swej niewyczer­

panej miłości i dobroci nawet poganom po­

trzebnych łask udziela, aby mogli wejść do życia wieczystego, lubo nie wszystkich od­

rzuca, to jednak przyznać należy, że według nauki ojców i doktorów Kościoła większa część pogan ginie z powodu niesłychanych zbrodni, przygłuszających w nich głos łaski Bozkiej i wstrzymujących ich jakby żelaznemi okowy od słuchania głosu odzywającego się w ich sumieniu. Lubo bowiem Pan Bóg nie

wymaga od żadnego z nich, ażeby pełnił przykazania zawarte w nowym i starym za­

konie, to jednak każdy zobowiązany jest być posłusznym prawu natury, odzywającemu się w najdzikszem sercu, owemu prawu, które według słów św. Pawła wyry tćm jest w sercu każdego człowieka, a zowie się powszechnie sumieniem. A jak często widzimy, że poga­

nin tłumi w sobie ten głos sumienia, wiodąc życie zmysłowe, albo raczćj zwierzęce! — Wróciwszy teraz do powyższego obrachunku, pomyślmy, ileż to dusz ginie nie od dni kilku, lecz od lat, stuleci, od wielu tysiącoleci u tylu a tylu ludów!

Czytelniku! Czyż Cię dreszcz na tę myśl nie przechodzi! Któż z nas będzie na nią obojętnym! Każdy zapewne gotów dzia­

łać i pomódz, jak tylko może. Jakże tedy pomódz? Pomoc jest trojaka. Jedni zara­

dzają potrzebie w ten sposób, że opuszczają wszystko i idą do biednych pogan z świa­

tłem ewangelii. Takim tćż był duch oży­

wiający nasz Kościół św. od pierwszego dnia Zielonych Świątek przez szereg lat 1856.

Każde stulecie miało swych missyonarzy i swych męczenników zawodu missyonar- skiego. I nasz wiek, za co Bogu niech bę­

dzie chwała, godzien stanąć obok poprze­

dnich. Wszyscy Święci nieomal, będący przedmiotem naszego podziwienia, napełnieni tym samym duchem, i albo sami szli między pogany, albo posyłali tam swych synów i podwładnych zakonników. Przypominamy tu tylko świętego Benedykta, Wincentego z Pauli, Franciszka, który pragnący korony męczeńskićj, pobiegł do Afryki w celu na­

wracania niewiernych. Pewna ilość domów missyjnych od wielu lat wysyła rzesze swych synów między pogan, a ilość domów, stacyj missyjnych i missyonarzy wzrasta coraz więcej.

Ale nie każdy czuje powołanie pójścia

między pogany i szćrzenia między nimi

światła wiary św. Nie każdemu tćż dane

urządzać całą ekspedycyą missyjną, nie każdy

może dawać tysiące lub setki marek na te

cele, ale każdy coś dać może. Już

nieraz pobożni chrześcijanie ofiarowywali

większą część majątku lub ojcowizny na

missye, jak to np. czytamy w opisie żywota

(3)

Ödezwa do serc chrześcijańskich. 3

św. Wincentego z Pauli, który zebrał u dworu, szlachty i u ludzi prywatnych ogro­

mne kwoty pieniędzy. Uważajmy przeto za regułę: kto ma wiele, niech wiele daje, kto ma mało, niech da coś. Niejeden z poczci­

wych naszych rodaków powie: »mam ci ja strapienia i kłopotów nie mało, ażeby jako tako wyżywić siebie i swoje dziatki. Ale przyznaj się tylko, bracie, ile kroć wydawa­

łeś sporo grosza na przepitkę, cygara, roz­

rywki i inne zbytki. W takićj chwili po­

myśl o missyach pomiędzy biedotą pogań­

ską i odłóż choć z kilka fenigów na ten cel święty. Choćby nikt tego nie widział, zo­

baczy to Pan Bóg, który jest najlepszym płatnikiem. >Przez dobrodziejstwa i jałmużny nikt jeszcze nie zubożał* tak mówi przysło­

wie kilku narodów. Z tąd tćż pochodzi, że właśnie ubodzy nie szczędzą grosza na do­

bre cele, a nie jeden, co nie skąpił jałmużny, doznał pomocy i odniósł korzyści ze strony, gdzie jćj się wcale nie spodziewał. W tym względzie niech nam posłużą za przykład pierwsi chrześcijanie. Nie było tam różnicy pomiędzy senatorem rzymskim, dostojnikiem z dworu cesarskiego, a biednym żebrakiem, pomiędzy patrycyuszem (szlachcicem) rzym­

skim, a jego niewolnikiem, pomiędzy boga­

czem a biedakiem. Bogaty biedniał z ubo­

gim, ubogi bogaciał z bogaczem, wszyscy byli bracią, Kościół był zawiadowcą ich mienia. Czy dla tego nie byli szczęśliwymi?

Ale i dzisiaj, (Bogu dzięki!) nie brak dusz miłosiernych i rąk otwartych. Czytaliśmy nie dawno, że przed niejakim czasem zmarł w Marsylii najmłodszy z czworga braci, którzy żadnego missyonarza, wstępującego do ich domu nie puścili, nie obdarzywszy i nie ugościwszy go sowicie. Poświadczą to także liczne stowarzyszenia missyjne, wy­

tworzone i utrzymane szczodrotą chrześcijań­

ską. Dzieło rozkrzewiania wiary św. popie­

rają prawie wszystkie kraje i narody chrze­

ścijańskie. W r. 1885 zebrało stowarzy­

szenie krzewienia wiary 5,300,406 marek.

W ogóle wpływa rok rocznie na missye ka­

tolickie około 7 milionów marek. Ale po nad wszystkie inne narody przyświeca do­

brym przykładem Francy a. 35 milionów jćj mieszkańców składa 4,360,000 franków, (co

uczyni na głowę po 10 fr.), gdy tymczasem 15,370,000 katolików w Niemczech daje tylko milion franków, czyli 5 fr. na głowę. Inno­

wiercy powinni nas w tćj mierze zachęcić do współpracy. Tak n. p. protestanci angiel­

scy dawali w r. 1887 na 1516 swych mis- syonarzy 9,800,000 mrk. Królestwo przeto Wielkićj Brytanii więcćj zbiera na missye, aniżeli wszyscy katolicy całego okręgu ziemskiego.

Przechodzimy teraz do zarzutów, z ja- kiemi ten i ów wystąpić może. Najzwyczaj­

niejszym z tych zarzutów jest następujący:

»apostołowie szli w świat bez grosza, bez wszelkich zasobów. To samo czytamy o św. Xawerym.« Bardzo dobrze. Ale apo­

stołowie szli samotnie, bez towarzyszów.

Łatwićj sobie da radę człowiek samotny, a- niżeli kilku razem. Pracowali oni w krajach już cywilizacyą objętych, troszczyli się tylko 0 siebie samych. Inaczćj się dzieje dziś, a mianowicie w Afryce. Tam znajduje missyo- narz narody niewykształcone, dzikie, ludzi gnuśnych i leniwych, którzy niczego nie dają kapłanom missyjnym, ale żądają od nich, aby ich karmiono, którzy dopiero osiadać 1 budować się mają naokół domów missyj- nych, aby odwyknąć od życia bezbożnego i przyzwyczaić się do pracy. Dzieci trzeba od nich odkupywać i wychowywać je w o- sobnych na ten cel przeznaczonych domach;

gdyż w towarzystwie rodziców przesiąkły by ich zepsuciem i gorszącym przykładem i nigdy by nie wyszły na dobrych chrześci­

jan : Słowem, apostołom szło o dobrych chrześcijan, a missyonarzy zadaniem jest utworzyć wprzód dobrych ludzi, a z tych dopiero chrześcijan i godnych członków spo­

łeczeństwa ludzkiego.

Prócz tego czeka missyonarzy twarda walka z ziemią i klimatem. W pocie czoła biedacy pracować muszą, aby coś z ziemi wycisnąć; wskazani przeto są na ciągłą po­

moc i wsparcia. Tćj pomocy nie mogą oni doznać, jak apostołowie, od nowo - nawró­

conych, bo ci sami przecież nic nie mają

i oglądają się na pomoc missyonarzy. Prócz

tego ci kapłani daleką i trudzącą muszą

odbywać podróż, zanim dostaną się na miejsce

przeznaczenia. Apóstołowie nie potrzebowali

(4)

4 Odezwa do serc chrześcijańskich.

wyjść, jak tylko kilka lub kilkanaście mil po za obręb Jerozolimy, a już mieli stoso­

wny zakres do działania. Każąc i nauczając szli od miasta do miasta. Missyonarzom afrykańskim trzeba przebywać ogromne wody, nim staną na miejscu. I jakież są koszta takiój przeprawy? Czternastu missyo- narzy zapłaciło niedawno za przeprawę trwa­

jącą dni 28 ogromną kwotę 15000 mrk.

Wspomnimy o drugim zarzucie. Ten i ów powie: »Chętnie daję pieniądze, ale po co mam wysyłać pieniądze za granicę?

Dosyć mamy biedy w kraju!« Piękna mi to miłość bliźniego, nie sięgająca po za wieże kościoła parafialnego! Czyż nowona- wrócony, chociażby był i niewolnikiem, nie jest twym bliźnim? Czyż go się wstydzisz, chociaż syn Boży, Jezus Chrystus, uważał wszystkich, żebraków i niewolników za swych braci ? Boże uchowaj, bym Cię miał odwo­

dzić od wspierania biedactwa w stronach i w kraju, gdzie mieszkasz; ale dla ubogich w ciele nie zapominaj o ubogich w duchu.

Wszakże chwalebnie nam panujący Ojciec św. Leon XIII., a z nim wszyscy słynni nau­

czyciele wiary zgadzają się na to, że jał­

mużna dana na nawracanie pogan o tyle przewyższa jałmużnę cielesną, o ile góruje nad ciałem, a czyny miłosierdzia duchowego górują nad miłosierdziem cielesnem. Powie­

dział to i sam Zbawiciel, mówiąc, »aby apo­

stołowie nie lękali się tyle nieprzyjaciół za­

bijających ciało, ile tych, którzy usiłują zgu­

bić i duszę i ciało.« Tak jest zaiste, dając jałmużnę na missyonarzy, ocalasz i ciało i duszę, bo i jedno i drugie wybawiasz z ognia czyśćcowego. Kto nie odmawia swej pomocy missyom, ten pełni dzieła mi­

łosierdzia duchowego i cielesnego. Karmi on nie tylko przeznaczone na śmierć głodową dzieci pogan i niewolniki, ale żywi je także manną niebieską nauki chrześcijańskiej i naj­

słodszym chlebem ciała i krwi Pańskiój, gasi

! ich pragnienie zadowolnienia i spokoju duszy;

nie tylko przyodziewa pogan, nie mogących I pokryć nagości ciała, ale pokrywa ich suknią j łaski uświęcającej; pomaga missyonarzom

| nie tylko opuszczone dzieci, chorych, słabych i sieroty umieszczać po domach, ale daje im także przytułek we wielkićm schronisku du- chowćm, t. j. Kościele św.; nie tylko oswa- badza jeńców z pod srogiej przemocy panów i handlarzy niewolników, ale wydziera ich także ze szpon najgorszego, nieubłaganego tyrana, t. j. szatana. Nie tylko pielęgnuje chorych po szpitalach, chodzi koło zarażonych trądem, aby ich doglądać, nie bacząc na własne niebezpieczeństwo, jak to uczynił św. Franciszek Xawery, a za naszej pamięci Ojciec Damian, ale leczy także ciężkie rany ich duszy, koi ich zwierzęce namiętności. Uważcie przeto mili czytelnicy, jaką zasługę położycie, wspie­

rając missye!

Przechodzimy teraz do trzeciego spo­

sobu wspierania missyi, w którem mogą wziąść udział wszyscy bez wyjątku. Jest nim modlitwa. My wszyscy za łaską Wszechmocnego i Miłosiernego Boga jesteśmy dziećmi Kościoła. Gdybyśmy się na tern poznali i tą myślą szczerze się przejęli, to byśmy nieustannie Bogu dzięki czynili. Ale jakże byśmy to lepiej uskutecznić mogli, jak tylko pragnąc, aby wszędzie Jego Imię chwa­

lono, Jego wolą pełniono, Jego panowanie krzewiono aż do ostatnich krańców świata ? Źródłem zaś, z którego obficie spływają na ludzkość wszelkie laski, są: ofiara mszy św.

i pożywanie Ciała Pańskiego, gdyż w Ko­

munii utajony jest sam Syn Boży. Przy­

wyknijmy ofiarować Bogu zasługi krwawych cierpień i żywota Jego Syna. Chociażbyś miał poprzestać na samym tylko pacierzu:

»Ojcze nasz,« i »Zdrowaś,« to i taka krótka

modlitwa, odmówiona z namaszczeniem

i płynąca ze szczerego serca, wyszła by Tobie

i poganom na dobre.

(5)

Męczennicy z Ugandy. 5

Męczennicy z Ugandy.

Opowiadanie historyczne z missyj katolickich.

Na południe z Egiptu leży na półno­

cnym wybrzeżu jeziora Nyanzy potężne kró­

lestwo murzyńskie Uganda. Mieszkańcy jego są prawie wszyscy dotychczas bałwochwal­

cami ; nie wiedzą nic o Chrystusie Panu i jego świętój Matce. Zaglądali wprawdzie do nich już przed kilku laty katoliccy mis- syonarze, aby im wskazać drogę do nieba, ale ich usiłowania wywoływały tylko prze­

śladowanie, lubo tu i owdzie udawało im się niejedną duszyczkę pozyskać dla Zba­

wiciela. Przed trzema laty w tych krzewi­

cieli wiary św. wstąpiła otucha, gdyż nowy królik Muanga okazywał im wielką życzli­

wość, odwiedzał ich tedy owędy i pobierał naukę wiary św. Liczba parafij chrześcijań­

skich poczęła wzrastać, już się zdawało, że światło wiary św. ogarnie cały ten kraj mu­

rzyński. Tymszasem spotkał niespodzianie missyonarzy nowy cios; rozpoczęło się krwa­

we prześladowanie, któremu uległo przeszło 30 chrześcijan. Podajemy poniżej główne rysy tych krwawych wypadków, oparte na sprawozdaniach wiarogodnych świadków.

1. Zebranie naczelników.

Na stolicy Rubaga, (na północnym brzegu Viktorya-Nyanzy) i na całćj okolicy osiadła była zasłona zmroku rannego. Szara mgła wznosiła się powoli z fal jeziora w ob­

szary powietrzne. Na brzegach stało pta- stwo wodne, tuląc senne głowy pod skrzy­

dłami ; tylko tu i owdzie budził je i płoszył ryk licznych koni rzecznych, czyli hippopo tamów. Ale niezadługo martwy obraz oży­

wiać się począł. Zaledwie słońce wzniosło się po nad grzbiety pasma gór i oświeciło doliny, a już się rozpoczął ruch i życie po puszczach i lasach. Z gałęzi drzewnych, ze szczytów palm, z krzaków i zarośli ode­

zwał się liczny chór świegocącego ptastwa.

I ponad brzegami ożywiło się wszystko.

Czarne łabędzie poczęły żeglować po prze stworach jeziora; żórawie i pelikany trzepo­

tały i wznosiły skrzydła do lotu, a po wyż­

szych regionach powietrza krążyły rybitwy, jastrzębie i inne drapieżne ptastwo, czycha- jące na zdobycz.

Naraz zabrzmiał na poblizkiem wzgó­

rzu głuchy dźwięk olbrzymiego bębna. Co to ma znaczyć ? Na szerokich ulicach gro-i madzi się ciekawa gawiedź; z każdćj chaty wychodzą mężczyźni i ze zdumieniem czekają, co to z tego będzie.

»Co to znaczy ten zgiełk tak rychły, Ka- riro?« pyta stary jakiś murzyn swego sąsiada.

»Nie wiem, Maulo ! Zapewne chce Ka- baka zapolować na rzecznego konia; ale oto nadbiega jakiś goniec; posłuchajmy, co on nam powie.«

I rzeczywiście przybiegł z poblizkiego wzgórza jak najspieszniej jakiś wyrostek, i z krzykiem obwieścił rozmawiającym na­

stępującą nowinę: »Nuże, Wagundowie! Ka- baka zwołuje naczelników i najstarszych woja­

ków na walny wiec. Wszyscy mają się stawić.«

W okamgnieniu rozbiegła się wieść po całem mieście; wkrótce ujrzano pędzących ze wszech stron mężów do strzechy króla.

Leżała ona po za miastem na wzgórzu.

U stóp wzgórza była szeroka tama z drzewa, prowadząca przez bagno. Dalsza droga wiodła przez łąki, ogrody i plantacye drzew bananowych; ale nim się doszło do właści­

wej rezydencyi, trzeba było iść przez pięć dziedzińcy, okolonych silnemi palisadami. Po nad mieszkaniem władzcy wznosił się maszt wysoki, u którego wierzchu powiewała biało-czerwona chorągiew z trzema ogonami małpiemi. Naokoło monarszego grodu były mieszkania dworzan królewskich.

Zaledwie kilku ostatnich naczelników weszło do sali obrad i stanęło rzędem pod ścianami, odgłos bębnów i surm wojennych obwieścił zbliżanie się monarchy. Pochód wyprzedzało kilkunastu wojowników, wywija­

jących ponad głowami oszczepami i dzidami

wśród nieustannego huku kotłów i odgłosu

(6)

6 Męczennicy z Ugandy.

pieni sławiących bohaterskie czyny władzcy.

Gdy ta straż przednia obeszła w koło re- zydencyonalną strzechę królewską, stanęła w dwóch rzędach w podłuż przed głównemi drzwiami. Potem pojawiła się banda graj­

ków i ogłuszającym hałasem swych narzędzi muzycznych wprawiła zgromadzonych w stan nadzwyczajnego rozdrażnienia. Po nich we­

szła druga rzesza wojowników, która wśród okrzyków dzikićj radości dawała salwy

z palnćj broni. Nareszcie ukazał się sam Muanga. Ponad białą odzieżą spodnią miał długą sutannę, ozdobioną na wyłogach perła­

mi ze szkła białego. Na ramionach i kola­

nach widać było szerokie pierścienie ze sło­

niowej kości; na piersiach wisiało coś po­

dobnego do szkaplerza, przyczepionego do łańcucha z kłów dzikich zwierząt. Krok jego podobny do skoku naśladował chód lwa i11 miał niby oznaczać siłę i powagę.

Za królem, któremu towarzyszył pies o białćj sierści, postępowało czterech paziów zbroj­

nych tarczą, mieczem i sztyletem: jeden z nich niósł jego strzelbę ulubioną. W ślad za nimi szedł oddział żołnierzy uzbrojonych dzidami i maczugami.

Skoro Muanga stanął u drzwi prowa­

dzących do sali, odezwały się żywe oklaski zebranych i okrzyki: > Patrzcie, oto idzie Pan nasz, lew, silny leopard, niepokonany tygrys, Kabaka Muanga. < Pozdrowienie trwało, dopóki Muanga nie zajął miejsca na tronie, stojącym wśród sali obrad. Skoro

ucichło, król uderzył silnie berłem o podłogę, zlustrował okiem szeregi zgromadzonych i zawołał silnym głosem:

>Wojacy Ugandy, naczelnicy! czy nie jestem już waszym królem? Gdzież są moi wojownicy? Czy ich śmierć zmiotła?

Czy może się stali słabemi nieletniemi dzie­

ćmi do tego stopnia, że biali mogą nacho­

dzić nasz kraj, aby szerzyć mordy po ziemi naszćj, a na naszych synów nakładać nie­

wolę?«

Głuche szemranie obecnych zapełniło

salę. Z zewnątrz słychać było strzały broni

(7)

Męczennicy

palnćj i werbel bębnów. Gdy się uciszyło, z szeregu naczelników wysunął się stary, brzydki murzyn i padł przed Muangą pla­

skiem na ziemię. Był to Sambo, najpotę­

żniejszy czarownik kraju. Uderzywszy trzy razy w dłoń, podskoczył jakby ukąszony żą­

dłem węża, stanął na palcach, począł machać laską czarodziejską ponad głową i wrzeszczeć, ile głosu starczyło:

»Posłuchaj mnie, Kabako Muango! Po­

słuchajcie naczelnicy i starszyzno wojskowa!

Bogowie zagniewani na Ciebie, królu, gdyż Twe serce odwróciło się od nich, a zwróciło ku Bogowi białych; przyjąłeś obcych nau­

czycieli do kraju swego, a nas, sług Lobo- lisów, masz za nic. Dla tego Inglezy (An­

glicy) jak konie rzeczne nawiedzają nas i o głodzą kraj, niby lwy jakie. Ich pirogi (czółna) pokryją Nyanzę, a grzmot ich strzelb wypleni wszystkich Wagundasów. Muanga będzie ostatnim Kabaką w Ugandzie. Skoń­

czyłem.«

Cisza nastała po tych słowach; król zbladł i zadrzał. Po chwili przyszedł z prze­

rażenia do siebie i rzekł głosem drżącym:

>Co każą uczynić bogowie Muandze? Po­

wiedz, a stanie się.«

»Kto nie czci króla,« mówią Lubalisy,

»nie jest nam przyjacielem, a takiego do- siężę ogień. Kto nie nienawidzi białych, ten z nimi umrze. Gdy przybywać będzie księ­

życa, Muanga pójdzie na polowanie, a skoro powróci, duch jego odgadnie, kiedy będzie czas.«

»Niechaj umrą i wszyscy Wagundzi z nimi, którzy nie czczą tych bogów, których czci król,« rzekł Muanga głosem ponurym, a zgromadzenie powtórzyło krzykliwym gło­

sem krwawy wyrok.

»Dzięki, dzięki!« zawołał Sambo. »Mu­

anga jest dzielnym monarchą. Pozostanie on królem Ugandy.«

Potem powstał Mbaga, pierwszy kat stolicy i zbliżył się do króla. Ze srogiem spojrzeniem stanął olbrzym przed swym pa­

nem i zawołał przeraźliwym głosem :

»Kabako Muango ! Wszystko, czemu

z Ugandy.

usta króla przeznaczą śmierć, polegnie z mój ręki. Taka jest wola Mtezy, twego ojca.«

»Tak jest, niech się spełni twoje ży­

czenie. <

Wtedy kat wydał okrzyk radosny, po­

chwycił dzidy, wzniósł tarcz w górę i zaczął się kręcić w szalonym tańcu przed tyranem, śpiewając na cały głos: »Mbaga roznieci ogień, a ten spali wszystkich, którym usta króla obwieszczą: »musisz umrzeć!« Moja dzida głodną jest, mój miecz spragniony.

Dla tego rzeki król: »Idź i wygładź mych białych nieprzyjaciół.«

2

.

W domu missyjnym.

W tym samym czasie, w którym u- chwalono u króla zagładę chrześcijaństwa, rozpoczynała się w domu missyjnym w Ru- badze msza św. Kapłana wyprzedzało dwóch małych murzynków w komeżkach, idąc ku ołtarzowi. Przyjęli oni byli niedawno chrzest św. i uważali to sobie za szczęście, tak jak nie jeden z ich rówienników, że wolno im ministrantować przy mszy św. Gdy ksiądz odbywał przenajświętszą ofiarę, krajowcy odmawiali swoim językiem różaniec. Wzru­

szający to był widok patrzeć na zgromadzo­

nych i pobożność, z jaką modlili się do Boga. Rzekłbyś, iż mieli przeczucie śmierci, która ich czeka.

Po nabożeństwie poszły dziatki do do­

mu missyjnego na naukę wiary św. Pytania były liczne, gdyż nie jedno, co kapłan wy­

jaśniał, nie mogło się pomieścić w tych kę­

dzierzawych główkach; ale pilne to były i chętne dzieciaczki. Gdy ksiądz jął opo­

wiadać o Bozkim Zbawicielu, jak On był dobrym i łagodnym dla ludzi, jak kilku bo­

chenkami chleba i rybami obdzielał i karmił liczne rzesze zgłodniałych, dziatwa klaskała w ręce z radości i wołała: »o jakże to pię­

knie !« Jeden tylko chłopczyna nie radował się, lecz siedział w milczeniu i stroskanym wzrokiem patrzał na nauczyciela.

»Cóż ci to?« rzecze ksiądz.< »Czemuś tak smutny, Mahijgo?«

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(8)

8 Przegląd powszechny okolic i narodów pogańskich.

Przegląd powszechny okolic i narodów pogańskich.

Kto się przedewszystkiem starał o pogan ?

I. Najprzód Jezus Chrystus i Apostołowie.

Zanim opiszemy okolice i narody pogańskie, znajdujące się i żyjące obecnie we świecie, po­

trzeba nam najprzód wymienić sławnych mężów i sławne niewiasty, którzy od początku aż dotąd zwracali uwagę chrześcijan na narody pozostające dotychczas w błędach i ciemności bałwochwalstwa.

Któż więc najprzód pamiętał o pogań­

skich narodach f Nikt inny, jak sam Jezus Chrystus, Zbawiciel świata. Jego nauka jest bowiem przeznaczoną dla wszystkich narodów, Jego łaski wylewają się obficie na wszystkie ple­

miona. On jest jedynym Zbawicielem świata i nie masz innego zbawienia, jak w Imieniu Jego.

Dzieło Chrystusowe jest dziełem dla wszystkich.

Religia starego zakonu, lub religia żydów, tylko dla Izraelitów była przeznaczoną, lecz religia chrze­

ścijańska, religia Chrystusa, jest przeznaczoną dla wszystkich narodów kuli ziemskiej. Tak jak słońce ma przeznaczenie wszystkich ogrzewać, tak też wiara Chrystusowa ma oświecać i rozpalać serca wszystkich ludzi.

Ponieważ zaś religia Chrystusa Pana jest dla wszystkich przeznaczoną, nie dziwujmy się, że Zba­

wiciel rzekł do apostołów te słowa: .Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody: chrzcąc je w imię Ojca i Syna i Ducha świę­

tego. Nauczajcie je chować wszystko com kolwiek wam przykazał. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Kto u- wierzy i ochrzci się, zbawion bę­

dzie; a kto nie uwierzy, będzie po­

tęp i on?«

Z tego widzimy, że już Syn Boży, Chrystus Pan zwrócił uwagę na narody pogańskie i starał się o nawrócenie ich.

W tym czasie, gdy Apostołowie te słowa z ust Bozkiego Zbawiciela usłyszeli, wszystkie narody były pogańskie. Tylko lud izraelski kłaniał się jednemu Bogu wszechmogącemu, który stwo­

rzył niebo i ziemię; lecz inne narody kłaniały się

niemym bałwanom; tworzyły sobie ze srebra lub złota, z kamienia, a nawet i z drzewa swoje bogi i uważały je za panów świata. Inne zaś narody w owych czasach słońce miały za najwyższego Boga i ofiarowały mu białe konie. Nawet nie­

rozumne bydlęta uważały one za bogów; tak na- przykład Babilończycy czcili szkaradne węże, Egipcyanie byka całkiem czarnego, który miał tylko na czole białą plamę. Tak daleko upadli poga­

nie, że nie poznając prawdziwego Stwórcy, rzeczy stworzone, żyjące, lub nieżywe czcili jako bogów swoich.

Jakże smutny widok okazał się Apostołom, gdy spoglądali na świat 1 Żydzi nie chcieli przyjąć Chrystusa Pana, ukrzyżowali Go i z równą wście­

kłością rzucili się na Jego Apostołów i uczniów.

Grecy sławni z nauk, Rzymianie potężni w woj­

nach, narody oświecone, wszyscy zatopieni byli w bałwochwalstwie. Lecz Apostołowie nie tracili otuchy! Wiedzieli bowiem, że Duch święty ich oświecać i Jezus Chrystus wzmacniać będzie.

Chociaż przewidywali, że na świecie tylko utra­

pienie, męczarnie i śmierć ich czeka, jednak nie tracili odwagi i zapału, aby wypełnić słowa Boz­

kiego Zbawiciela: »Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody!« Opuścili więc miasto Jeruzalem i udali się na wszystkie strony świata, nosząc biednym poganom światło wiary, szczę­

ście doczesne i wieczne.

Nikt nie pojmie tych trudów i boleści, które ponosili Apostołowie przy pracy ewangielicznej.

Wypełniły się przepowiednie Chrystusa Pana:

»Do starostów i królów będziecie wodzeni dla Mnie, na świadectwo im i poganom. I będziecie w nie­

nawiści u wszystkich dla Imienia Mego. Nie jest uczeń nad mistrza, ani sługa nad Pana swego. Ale nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a duszy zabić nie mogą, ale raczćj bójcie się tego, który i du­

szę i ciało może wtrącić do piekła.

Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.« (Mat. 10.)

(9)

Ty jesteś opoką a na tćj opoce zbuduję Ko?ciół mój. 9

„Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, clirzcąc je w imię Ojca, i Syna,

i Ducha Świętego.“

(Mat.

28. 19.)

(10)

Przegląd powszechny okolic i narodów pogańskich.

10

Dzięki Bogu, jeszcze dziś możemy sobie wystawić, co wycierpieli Apostołowie dla roz- krzewienia wiary chrześcijańskiej. Albowiem po­

siadamy listy apostolskie i inne wiadomości, które na podziw potomnych przechowują sławne dzieła dwunastu Apostołów. Wszyscy, z wyjątkiem św.

Jana, krew męczeńską przelali za Pana swego Chrystusa, poniósłszy zdradę i zelżywość, głód i pragnienie, biczowanie i pośmiewisko, a na ko­

niec śmierć okrutną. Św. Piotr został ukrzyżowany, głową do ziemi na krzyż przybity, jego brat Ję­

drzej także na krzyżu rozpięty, św. Jakób ścięty, święty Tomasz strzałami przebity, święty Bar­

tłomiej żywcem ze skóry odarty, święty Jakób młodszy z świątyni na dół zrzucony, święty Paweł ścięty w Rzymie.

Św. Paweł Apostoł sam opowiada nam, ile wycierpiał na missyach swoich. W liście drugim pisze do Koryntyan: »Byłem w pracach rozlicznych, w ciemnicach obfi­

tych, w razach nad miarę, w śmier- ciach częstokroć. Od żydów wzią­

łem po pięć kroć, po czterdzieści plag bez jednej. Trzykroć byłem bity rózgami, raz byłem kamieno­

wany, trzykroć się rozbiłem z okrę­

tem, przez dzień i noc byłem na głębi morski ćj. Byłem w drogach często­

kroć, w niebezpieczeństwach rzek, w niebezpieczeństwach rozbójni­

ków, w niebezpieczeństwach od ro­

dziny, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi. Byłem w pracy i kłopocie, w bezsenność1 częstej, w głodzie i pragnieniu, w postach częstych, w zimie i w nagości.' (2 Kor. 11.)

Te utrapienia, które św. Paweł Koryntyanom opowiada, mniej więcćj każdy Apostoł ponosił.

Apostołowie pracowali aż do śmierci, czy w mia­

stach, czy po wsiach, czy na wolności, czy w więzieniu nad nawracaniem pogan. Oni zwró­

cili uwagę wszystkich na kraje pogańskie i na szczepy niewierne; użalili się nad niemi, troszcząc się o wieczne zbawienie wszystkich narodów, aby je zyskać Chrystusowi Panu.

II. Papieże starali się zawsze o nawrócenie pogan.

Apostołowie umarli. W ślady ich wstąpili biskupi i kapłani i wierni Kościoła katolickiego.

Tak Tymoteusz, uczeń św. Pawła rozszerzał pra­

wdziwą wiarę w Azy i, Tytus, także uczeń Pawła, na wyspie Krecie; Marek, uczeń św. Piotra, opo­

wiadał Ewangielią w Egipcie. Przez wszystkie czasy nie brakło takich, co opuścili ojca i ma­

tkę, krewnych i ojczyznę, a udali się do dzi­

kich narodów. O jak sławne są imiona tych bohaterów chrześcijańskich! Jeżeli uwielbiamy tych, którzy prowadzili wojny zwycięzkie, lub którzy w naukach przedziwne postępy czynili, o ile bardziej należy się wychwalać mężów apostolskim duchem napełnionych, którzy pra­

wdziwą oświatę pomiędzy nieszczęsnymi w pocie czoła krzewili.

Kościół katolicki, z fundamentem na opoce Piotra zbudowany, przeniósł się do Rzymu. Od tego dnia, jak Piotr wstąpił do wieczystego miasta, stolica Rzymska stała się pierwszą stolicą i fundamentem Kościoła. Następcy św. Piotra, to jest rzymscy Papieże, dzieło, które Chrystus Pan i Apostołowie rozpoczęli, dzieło nawracania poganów, jako naj- pierwsze zadanie powołania swego zawsze uważali.

I cóż zobaczymy ? Zobaczymy, że z Stolicy Apostolskiej z Rzymu przez ośmnaście set lat promienia prawdziwej wiary rozchodzą się po ca­

łym świecie. Nieomal każdy Papież starał się o missye i zwracał uwagę na ludy pogańskie.

Z świetnego szeregu blizko trzech set Papieży wymienimy tylko niektórych, którzy na osobliwszą zasłużyli pochwałę i wdzięczność naszą.

Jednego razu przechadzał się po ulicach Rzymu Papież Grzegorz Wielki. A gdy przybył na rynek, zakrwawiło się serce jego, ponieważ wi­

dział niewolników, których sprzedawano i kupowano jak bydlęta. Pomiędzy niewolnikami widział pię­

knych młodzieńców wysmukłej postaci i białej cery. Przystępuje więc do nich i pyta się:

»Jakiego narodu jesteściej" A oni na to odpo­

wiedzieli: »Anglii» Rzekł Grzegorz: .Prawdzi­

wie Angeli, to jest aniołowie 1* Postać młodzień­

ców tak piękną była, że Grzegorz w zachwycie ducha nazwał ich aniołami. Lecz gdy poznał, że piękni niewolnicy prawdziwego Boga nie znają, będąc poganami, natychmiast mocno postanowił do kraju ich posłać missyonarzy. Na czele czter-

(11)

Przegląd powszechny okolic i narodów pogańskich. 11

dziestu mężów wyruszył w imieniu Papieża Grze­

gorza Augustyn i przeprawił się z Rzymu do Anglii"" i tam rozpoczął pomiędzy dzikimi opo­

wiadać radosną nowinę o miłości Boga i bliźniego, o Bogu w istocie jedynym a w osobach troistym.

W krótkim czasie ochrzcił dziesięć tysięcy Angli­

ków, nawrócił króla i królewnę Bertę i oświecił całe państwo nauką Chrystusową. Zaraz w kraju no- wonawróconym roz­

kwitły nauki, ustały zabójstwa i handel niewolnikami. Wiado­

mo, że kraj angielski od tego czasu wzrastać począł do niesłycha­

nej siły i potęgi. Grze­

gorz Wielki ma za­

sługę nieśmiertelną, że zwrócił uwagę i troskę apostolską na pogan osiadłych w Anglii.

Kraj niemiecki, któ­

ry teraz jest zjedno­

czonym pod świetnem berłem cesarza Wil­

helma II., niegdyś był okryty ciemnością po­

gaństwa. Szczepy niemieckie wojowały pomiędzy sobą i to­

czyły ustawiczne bi­

twy. Ciemne lasy, szerokie rzeki, głębo­

kie stawy, wilki i nie­

dźwiedzie napełniały kraj. Wtedy na kraj niemiecki zwrócił u- wagę Papież Grze­

gorz II. On bowiem pobłogosławił Bonifa­

cego i posłał go do

pogańskich krajów niemieckich. »Idź do kraju Niemców, »tak do niego mówił,« zburz państwo szatana, aby tryumfował Chrystus 1« Bonifacy ti­

dal się do ludu nieznanego; wzmocniony Duchem Bożym i zaopatrzony błogosławieństwem Stolicy apostolskiej, wykorzenił bałwochwalstwo, a gdzie niegdyś fałszywym bożkom ofiary przynoszono, tam budował kościoły chrześcijańskie i wielbił

Boga prawdziwą ofiarą nowego zakonu. Św. Bo­

nifacy jest sławnym apostołem Niemiec.

W wieku średnim, gdy wojska Krzyżaków wyruszyły na Wschód, aby walczyć przeciw ma­

hometanom, Papieże nie przestali napominać i za­

chęcać wiernych do świętćj walki. Papieże zbie­

rali jałmużnę na potrzeby missyjne. W skutek ich usiłowań missyonarze dotarli aż do ostatnich

granic państwa Chin i Indyi. Różne części świata, dotąd w Euro­

pie ani z imienia nie znane, usłyszały pier­

wszy raz błogosławio­

ne Imię Jezusa. Mu­

rzyni w gorącej A- fryce, Mongol! w pu­

szczy chińskiej z po- dziwieniem słuchali nowych opowiadaczy Ewangielii. Sławne zakony F ranciszkanów i Dominikanów, po­

twierdzone i uprzywi­

lejowane przez rzym­

skich Papieży, wysłały licznych apostołów aż do ostatnich granic świata. Gdyby Pan Bóg nie był dopu­

ścił wojny, prześla­

dowania, [klęski 'kra­

jów, zapewneby dziś Kościół katolicki w Azyi i w Afryce bar- dzićj kwitł w naszych czasach. Lecz wojny, zamachy bałwochwal­

ców i różne nieszczę­

ścia ponownie wyni­

szczyły ziarno słowa Bożego, które za sta­

raniem Papieży było zasiane pomiędzy obcemi narodami.

Lecz chociaż mozolna praca i krwawe ofiary nie przynosiły takiego owocu, jakiego sobie ży­

czymy, któż może sprzeciwiać się Bogu? — Wszystko dobrze, co Bóg czyni. Nam tylko przystoi praca, szczęśliwy skutek od Boga zależy 1 Dla tego podziwiajmy owych rzym-

(12)

12 Przeglądo pwszechny okolic i narodów pogańskich.

skicb arcypasterzy, którzy pomimo zdarzeń smut­

nych, pomimo walki szatana przeciw Kościołowi Bożemu, nie wyrzekli się przedsięwzięcia ratować ludy pogańskie i prowadzić je do Owczarni Chry­

stusa Pana.

III. Czy się stara teraźniejszy Papież Leon XIII. o pogan?

Lecz czemuż tylko na przeszłości się ograni­

czamy ? Czy nie mamy Papieża Leona XIII,

który zasiadając na wysokiej Stolicy apostol­

skiej z litością patrzy na kraje pogańskie i ra­

tuje je? Jak Jego poprzednicy, tak tćż i On bezustannie stara się i usiłuje pomódz biedakom poganom. Dowodem tego jest Brewe czyli list papiezki, który przesiał zarządowi lugduńskich i paryzkich zakładów missyjnych. Albowiem zarząd ten przesłał, jak czytamy w missy ach ka«

tolickich wydanych w Krakowie roku 1884 na stronnicy 93, «jako wyraz hołdu i wierności i mi-

Ścięcie njewolników-inurzynów.

łości synowskiej« wszystkie roczniki (pisma swego ||

Namiestnikowi Chrystusowemu. Ojciec święty z wielką radością przyjął podarek, zarazem błogo­

sławiąc pracy missyjnej i zachęcając do dalszćj wytrwałości.

Ponieważ wspomnione Brewe ma nader wiel­

kie znaczenie i dowodzi, jaką pieczę ma Namie­

stnik Chrystusa o rozszerzenie wiary Najwyższego Boga, umieścimy tekst według wyżej wspomnia­

nego dzieła:

•Ukochanym Synom z lugduńskiej i paryzkiej rady, kierownikom dzieła »Rozkrzewiania Wiary«

Papież Leon XIII.

•Ukochani Synowie! pozdrowienie i błogosła­

wieństwo apostolskie. Wielce mi jest miłem to wasze staranie, z jakiem nieustannie usiłujecie przyczyniać się do skuteczności apostolskich wy­

praw i do “zbudowania wiernych przez wasze pi­

smo tygodniowo wydawane: «M i s s y e kato­

lickie.* Słuszna to rzecz, , aby prawdziwi sy­

nowie Kościoła starali się według możności popierać to wszystko, co służy do rozwoju i chwały religii, i aby przez podobne pisma do­

starczali wiernym sposobności do poznania dzieł Bożych.

(Dalszy ciąg nastąpi.)

■—ti> JUE»

(13)

13 Pozdrowienie Dzieciątka Jezus.

Pozdrowienie Dzieciątka Jezus.

* Missy onarz katolicki" prawie w tym samym czasie wychodzi po raz pierwszy na świat, gdy się narodził Zbawiciel całego narodu ludzkiego w Betłeem.

Bądź pozdrowione Bozkie Dzieciątko! Oto leżysz w żłobie ubogim, obwinione w pieluszki, całowane od przeczystej Matki Najświętszej Panny Maryi. Narodzenie Twoje przynosi radość całemu światu. Aniołowie uwiel

biają Ojca niebieskiego, który Cię zesłał na świat,

radośnie śpiewając:

»Chwała Bogu na wysokości a pokój ludziom dobrej woli!»

Cóżeś nam przyniósł Zba­

wicielu nowonarodzony ? Bogaty jest zamiłowany w swych bogactwach i nie chce ich dzielić z ubogim.

Lecz Ty, nowonarodzony Panie, nauczyłeś bogatego, ze skarbu swego udzielać nędznemu. Tyś nauczył bogacza: »Cościenajmniej­

szemu z braci moich czy­

nili, nanieście czynili.' Te­

raz otwiera bogacz swe skarby i daje je chętnie ubogiemu; wszystko sprze­

daje i nasyca głodnych, napaja pragnących, przy- odziewa nagich!

Cóżeś przyniosło, Bozkić Dzieciątko ?

Ubogi wzdycha pod cię­

żarem losu okrutnego. Je­

go serce się kraje, gdy widzi biesiady bogaczów.

Już 'ozpacza i przeklina swoje życie. Lecz Ty,

najmilsze Dzieciątko, uczysz ubogiego z radością znosić ubóstwo, ponieważ takowe sam obrałeś od narodzenia w żłobie aż do krzyża śmierci. Ty powiadasz ^trapionemu, że nie nn rozpaczać, po­

nieważ Cjjciec niebieski o nim nie zapomniał. Ty pobudzasz go do cierpliwości i do oczekiwania chwały w niebie. z^Teraz ubogi przez Ciebie, no wonarodzony Panie, jest szczęśliwym pomimo ubóstwa!

, Czy też pamiętasz o poganach, Zbawicielu nasz nowonarodzony?

Na to stałeś się człowiekiem, abyś wszystkie narody oświecił i zbawił. Dla tego zgromadziłeś Apostołów i rozkazałeś im: .Idąc tedy n au- czajcie wszystkie narody," aby poganie otrzymali szczęście doczesne i wieczne. »Pójdź­

cie do mnie wszyscy, którzy obcią­

żeni jesteście i pra'cu jecie, a Ja was ochłodjzęl* tak wołasz do nieszczęśliwych.

Czy teraz jest różnica między niewolnikiem i panem ?

Niżeli się narodziłeś, Sy­

nu Przeczystej Panny Ma­

ryi, pomiędzy niewolni­

kiem i panem była ogro­

mna różnica, albowiem pan uważał niewolnika swego nie za człowieka, lecz za bydlę. Lecz gdzie Twoja miłość jest rozpa­

lona, gdzie Ewangielia Twoja jest opowiadana, tam niewolnik jest bratem pana, a pan jest bratem niewolnika. W Chrystusie Jezusie jest człowiek no- wem stworzeniem miłości i braterstwa. Zmiłuj się Jezusie nad poganami, któ­

rzy jeszcze nic nie wie­

dzą o Narodzeniu Two- jem. Posyłaj do nich mis­

sy o narzy i nawracaj nie­

szczęśliwe narody pogań­

skie, aby była wszędzie jedna tylko owczarnia Twoja.

A jaki dar przynosisz najmilsze Bozkie Dzie­

ciątko naszemu »Missyo- narzowi katolickiemu?«

Udziel mu przy jego pojawieniu się w świecie Twego błogosławieństwa, otwórz mu serca i domy wiernych, rozszerz go, gdziekolwiek w ję­

zyku polskim bywasz wielbionymi Użycz sił pracującym nad wydawnictwem jego. Bo tylko chwale Twojej i ratowaniu dusz krwią Twoją odkupionych jest poświęcony »Missyonarz ka­

tolicki."

Bądź przez .Missyonarza katolickiego* na wieki wieków pozdrowione Bozkie Dzieciątko, wielki Boże Jezu Zbawicielu nasz 1

(14)

14 Wiadomości ze wszystkich części świata.

Wiadomości ze wszystkich części świata,

tyczące się kościoła katolickiego i spraw socyalnych.

I. Missya wewnętrzna przeciw socjalizmowi.

Kościół katolicki nie tylko walczy przeciw bałwochwalstwu w pogańskich krajach, lecz nie­

stety i w krajach chrześcijańskich sami chrześcija­

nie nieraz oburzają się przeciw swój Matce, Ko­

ściołowi świętemu. Niejeden chrześcijanin nawet gorszym jest niżeli poganin. Takimi wrogami na­

szej wiary w teraźniejszym czasie są socyaliści lub socyalni demokraci.

Socyalni demokraci mają w Berlinie swoją stolicę. »Berliner Volksblatt" pod wydawnictwem Liebknechta jest ich najgłówniejszym pismem;

w prowincjach także rozliczne gazety i gazetki bywają wydawane, które z Berlina są wspomagane i kierowane.

Co nam bardzo w oczy wpada, jest ofiar­

ność socyalnych demokratów. Każdy płaci kilka lub kilkanaście fenigów, i takim sposobem na cele przewrotne tysiące marek się gromadzą.

Za te pieniądze bywają drukowane zaraźliwe ga­

zety, broszurki, książki, aby za darmo, albo za najniższą cenę mogły być czytane od najuboższych, lub tćż w inny sposób używane bywają owe składki, jak naprzyklad na poparcie chorych itd.

Ofiarność socjalistów jest tak wielką, że pomimo tego, iż większą część ich tworzą robotnicy, są oni najbogatszem stronnictwem w Niemczech 1

Socyaliści zawsze podpierają się nawzajem.

Zgromadzenia ich noszą rozmaite imiona, lecz we wszystkich jeden duch żyje, przeciwny Kościołowi Bożemu i monarchii. W zgromadzeniach przema­

wiają socyaliści i ćwiczą się w wymownym języku, doradzają sobie, śpiewają pieśni socjalistyczne.

Gdziekolwiek grają w karty, kręgle lub lotto, zysk obracają na powiększenie wspólnej kasy.

Socjalista tylko od takiego kupca nabywa towary, który także jest socjalistą, i tylko ile możności do takiego gościńca się udaje, gdzie so­

cyalni demokraci siedzą. Takie gościńce można już poznać po imieniu, jak na przykład: »Do czerwonego morza,» »Do czerwonej latarni,» »Do czerwonój chorągwi.« Wszystkie ogłoszenia ich możesz tylko w gazetach socjalistycznych czytać.

Niektóry ojciec uwiadamia przyjaciel!, że mu się urodził syn socjalny demokracik, inny znowu o- głasza, że tam ktoś umarł z biedy socyalnój.

Takim oto sposobem jeden drugiego pobudza do jedności i już stronnictwo liczy dwadzieścia procent, to jest piątą część wszystkich mieszkań­

ców kraju niemieckiego.

Niedawno temu odbyli socyalni demokraci walne zgromadzenie w Halli i postanowili wydać gazetę polską i posłać wysłańców do robotników

i wieśniaków, aby ich zwodzić i pociągać na swoje stronnictwo. Musimy tu z boleścią wyznać, że nawet w okolicach, naprzyklad w powiecie Prud­

nickim, które są wogóle katolickimi, mają już tu i owdzie znaczną liczbę zwolenników. W mieście Frankenstein atoli przegrali socyaliści, albowiem posłowi ich, Augustowi Kühn, dowiedli katoliccy mężowie jasno, że socjalne nauki są szaleństwem i że nie można ich przeprowadzić bez rewolucji.

Aby się oprzeć socjalistom, założono w Franken­

steinie związek katolickich robotników, którzy mają walczyć przeciw zajadliwemu wrogowi wiary chrześcijańskiej.

Każdy, który może walczyć, niechaj walczy przeciw socjalistom. Bo socyaliści dążą do ate- ismu to jest do zdania, że nie masz ani Boga, ani pieklą i nieba, ani nieśmiertelności duszy. Cóż jest człowiek bez Boga? Gorszy, aniżeli drapieżne zwierzę. To się pokazało we francuzkiój rewolucji i zawsze, ile razy bezbożne zdania niewiernych zaślepiły serca ludzkie. Wtedy bowiem mocniejszy wydał słabszego na śmierć, mocniejszy wydarł słabszemu majątek i wszystko.

Biada nam i jeżeliby raz socyalni demokraci odebrali wszelką moc w rzeczypospolitej. Krew się wtenczas lać będzie i ustanie szczęście ludu, które tylko zapewnionem jest przez wiarę chrze­

ścijańską.

W kraju niemieckim i w innych krajach po- wstawają obrońcy Kościoła. Takimi są liczne związki robotników katolickich, związki towarzy­

szów, bractwa kościelne, gazety katolickie. A czyż

»Missyonarz katolicki' będzie ospałym w obro­

nie Kościoła? Przeciwnie 1 będzie wskazywał na szczęście narodów żyjących ściśle według ustaw wiary, będzie opisywał nieszczęścia ludzi, którzy jak socyalni demokraci porzucili Boga.

Przeciw grożącym naukom socjalizmu wal­

czą najświetniejsze osoby: Papież Leon XIII.

i cale duchowieństwo, Cesarz Wilhelm II. i wszyscy obywatele, którzy na fundamencie religii chcą uszczęśliwiać bliźniego. Przedewszystkióm zakony katolickie odznaczają się wielką dzielnością w walce przeciw niedowiarstwu. Doświadczenie uczy, że tam, gdzie duchowieństwo może wypełniać swe święte obowiązki, socjalizm ucieka; że tam, gdzie zakwitły zakony, następuje śmierć nauk przewrot­

nych. Bodajżeby wszędzie zakony nie miały przeszkody działania swego 1

Lecz w kraju niemieckim jeszcze od czasu tak nazwanej »walki kulturnej» nie jeden zakon jest wypędzony, który był najsilniejszą podporą monarchii i wiary św. Takim zakonem jest zakon Jezuitów.

(15)

15 Wiadomości ze wszystkich części świata.

Któż nie zna świetnych i nieśmiertelnych za­

sług Jezuitów względem wiary i społeczeństwa ? Od założyciela swego, św. Ignacego de Loyola, otrzymali jako najcenniejszą spuściznę zadanie: ra­

tować niewiernych, uszczęśliwiać narody, podpierać Kościół. Jezuici poświęcali się zawsze missyom;

tak święty Franciszek Ksawery, św. Piotr Klawe ryusz, święci Męczennicy Japońscy i niezliczone wojsko Jezuitów udali się do nieszczęśliwych po- ganów, rozkowali węzeł grzćchu i pożądliwości, uczynili plemiona, jak bydlęta żyjące, użytecznemi członkami społeczeństwa. A gdzie w krajach chrzecijańskich wiara podupadła, nowy ogień wznie­

cili ci świetni bohaterowie, Ojcowie Jezuici.

Jednakże przez wrogów Kościoła, którzy się lękają zdatności Jezuitów, byli wypędzeni z kraju 1 Muszą się tułać po świecie, i nie możemy się dzi wować, że już dawno z wielkiem pragnieniem sta­

rają się napowrót wrócić do swego ludu i pra­

cować dla niego.

Katolicy dobrze wiedzą, .że zakon Jezuitów bardzo jest potrzebnym, aby oddalić socyalizm i niedowiarstwo, i dla tego wszędzie w kraju nie­

mieckim odbywają się zgromadzenia katolików, którzy wotują prośbę do rządu, aby napowrót powołać Jezuitów.

Wymieniamy tu zgromadzenie katolików we Wrocławiu i zgromadzenie w Katowicach. Ksiądz dziekan Michalski, sławny mówca i przyjaciel ludu naszego, zwołał z księdzem proboszczem katowic­

kim, Schmidt, zgromadzenie katolików do Katowic na dzień 15. Grudnia. Nikt nie myślał, że tak ogromna rzesza tam się zgromadzi. Albowiem wielka sala mieszcząca trzy tysiące ludzi była przepełnioną, przeszło tysiąc musiało pozostać na dworze, a wielu jeszcze, nie znalazłszy przystępu do sali, musiało powrócić do domu.

Na zgromadzeniu przemówili adwokat Dr.

Stephan z Bytomia, robotnik Labus z Załęża, ku­

piec Gnieliński z Lipin i ksiądz Michalski. Wszyscy mówcy mówili z wielkim zapałem przy oklaskach słuchaczy. W mowach dowodzono, że Jezuici są najsilniejszem odporem naprzeciw socyalizmowi.

,Żaden nie może,* mówił Dr. Stephan, »silniej się oprzeć zamachom socyalistów, jak Jezuici przez missye swoje. Patrzmy z ufnością na Najjaśniej­

szego Cesarza Wilhelma II., który tak bardzo się stara o dobrobyt ludu swego. Lecz chociażby usiłowania nasze się nie spełniły, to jednak nie chcemy przestać dalej walczyć dla prawdy, wol­

ności i prawa!*

Uchwalono więc na zgromadzeniu petycyą, która dnia 10. Grudnia we Wrocławiu była usta­

nowioną i przesłaną sławnemu wodzowi katolików doktorowi Windhorstowi, aby ją rozpowszechniać po wszystkich parafijach i zbierać podpisy tych, którzy proszą o powrócenie Jezuitów do kraju niemieckiego.

Zapewne i czytelnicy »Missyonarza katolic­

kiego* będą się także skarali, aby tak zasłużony

zakon Jezuitów z wygnania napowrót został po­

wołanym do wypełniania wewnętrznej pracy mis- syjnej w kraju naszym. Albowiem przekonani jesteśmy, że wielu tych, którzy teraz albo już w hufcach socyalnych demokratów się znajdują, albo jeszcze do nich się przyłączą, błędy swoje poznają i słuchać będą głosu Kościoła według słów Chrystusa Pana: »Kto was słucha, mnie słucha; kto wami gardzi, mną gardzi.«

II Szczególne nowiny z missyj katolickich.

— Z Chin nadchodzi smutna nowina, że w prowincyi Szechnen wybuchło groźne prześla­

dowanie chrześcijan. Poganie odbywali uroczystość bogów swoich i w taki gniew wpadli, że hufcami napadali chrześcijańskie wsie i osady, wszystko niszcząc i mordując. Przynajmniej dwadzieścia wy­

znawców wiary zabito i rzucono trupy ich do rzeki Jangtsekiang. Niech się Bóg zmiłuje 1

— Tego roku wielkie afrykańskie jezioro W i- ktorya-Nyanza po raz pierwszy widziało wielki okręt parowy. Okręt rozdzielono na tysiąc części i przeniesiono go z wybrzeżu morza przez daleki obszar niemieckiej Afryki aż do jeziora. Sześć tysięcy murzynów było potrzeba, aby wielki okręt zanieść na wody jeziora, gdzie Emm Pasza założył stacyę niemieckich kolonistów. Okręt parowy i dla missyonarzy katolickich będzie wielce użyteczny, ponieważ z łatwością będą mogli się dostać do okolic dotąd wcale niedostępnych. Tak Emin Pasza zasłuży na wdzięczność naszą. Przy Nyan- zie toczy się historya męczenników z Ugandy, którą opowiada nasz .Missyonarz katolicki.' —

— W niemieckiej Afryce chcą roz­

począć budować drogę żelazną pomiędzy mia­

stami Bagamoyo i Dares-Salaam, co będzie wiel­

kim użytkiem też i dla missyonarzy. Inni zaś, oso­

bliwie Dr. Peters, chcą inną linię obrać.

— Zakon Ojców Jezuitów postanowił założyć stanowisko missyjne nad rzeką Kongo w Afryce.

— W średnićj Afryce toczą się na nieszczęście murzynów walki pomiędzy niemi i po­

między mahometanami, przez co i missye mają wielkie przeszkody.

— Z Adryanopolu otrzymaliśmy list od Siostry Maryi Antonii, w którem podaje szcze­

góły postępu katolickićj wiary pomiędzy Turkami i Schizmatykami.

III. Wiadomości z całego świata.

— W Listopadzie utworzono w Moguncyi

•związek ludowy katolickich Niemiec«

przeciw socyalistom, aby ludowi zachować wiarę świętą, co jest rzeczą najważniejszą. W następnym numerze .Missyonarz katolicki« poda te znaczne i ważne wezwanie mężów katolickich, pomiędzy którymi znajduje się także i pan Dr. Windhorst,

(16)

Wiadomości ze wszystkich części świata.

— Dnia 20. Listopada 1890 Ojciec św.

Leon XIII. wydal pismo papiezkie do Biskupów Kościoła katolickiego bar­

dzo znaczne. Albowiem wspominając na nieszczę­

ście pogańskich narodów, szczególnie w Afryce zamieszkałych, prosi o składki i jałmużnę dla mis­

sy onarzy. W uroczystość Trzech Króli, podług jego rozporządzenia ma się odbyć we wszystkich kościołach parafialnych kolekta na cele missyjne.

Ponieważ ustawa tyczy się missyj, będzie cały jej tekst w dalszym numerze »Missy onarza* podany.

Cieszymy się bardzo, że prawie teraz, gdy poczy­

namy wydawać »Missyonarza katolickiego* i zbie­

rać jałmużnę dla missyonarzy, możemy się powo­

łać na słowa Najwyższego Arcypasterza Leona XIII.

— Zacny Kardynał Lavigerie, krzewiciel wiary chrześcijańskićj w Afryce, zgromadził w Al- żyrze oficerów francuzkich i w przemowie rzekł:

»Kościół Boży i duchowieństwo najgoręcej pragnie jedności i zgody. Obowiązkiem każdego jest, być posłusznym zwierzchności. Zgoda i jedność jest szczęściem Ojczyzny.'

— W Berlinie, gdzie pomiędzy wyzna­

wcami różnych wyznań znajduje się więcej jak 100,000 katolików, książę Biskup Wrocławski Dr.

Kopp uroczyście założył fundament nowego ko­

ścioła katolickiego pod tytułem św. Sebastyana.

Będzie to wielkim pożytkiem dla katolików.

— Wiadomo, że każdego roku miliony ludzi umierają na suchoty. Niekiedy całe familie wymrą już w młodym wieku. Dla tego nieprzebraną za­

sługę ma profesor Koch w Berlinie, który wynalazł środek na uleczenie suchot. Niby z ca­

łego świata garną się lekarze do Berlina, aby u samego Dr. Kocha poznać nowy środek. Cho­

rzy, którzy tego lekarstwa używali, zostali uzdro­

wieni, oprócz tych, którym już wcale nie można pomódz. Ponieważ najczęściej ubodzy umierają na tę zaraźliwą chorobą, lekarstwo Kocha ma wielką ważność socyalną.

— W schizmatyckiej Rosyi nie tylko wiara katolicka okropnym ulega prześladowaniom, lecz tćż niemiecki język bywa od rządu usuwany i za­

kazywany w szkołach. Wogóle wszyscy cudzo­

ziemcy bywają wypędzani z niegościnnego państwa, zkąd dla wielu okropna nędza i smutek wynika.

Osobliwie nieszczęśliwi Unici, którzy są połączeni z Stolicą Rzymską i opierają się schizmatykom, opuszczają kraj i wędrują do dalekiej Brazylii.

Aż serce się krwawi przy tej niedoli.

— Ojciec święty Leon XIII. postanowił ko- missyę, która ma się trudnić sprawami socyalne- mi według ustaw, które ogłosił w encyklikach i przemowach swoich. Na czele komissyi stoi Kar­

dynał Genewski, Biskup Mermillod, który już 1869 r.

przez sławne kazania, w Paryżu miane, jako znako­

mity badacz potrzeb ludu się okazał.

— Ksiądz Sufragan Janiszewski

z Poznania, który podczas walki kulturnćj wiele ucierpiał, wydał obszćrną historyę tćjże walki.

— Arcybiskup Walsh z Dublina w Ir landy i zostanie Kardynałem za zasługi, które ma względem ziomków swoich od rządu angielskiego uciemiężonych. Niechaj Bóg mu pomoże, aby w kraju swoim, który przez cudzo­

łożnika Parnella jest roztargany w różne stron­

nictwa, pokój przywrócił i zgodę według napomi­

nania Ojca świętego Leona XIII. Irlandczycy są katolikami, ale okropna ich nędza i niedola nieraz skusiła ich do rozpaczy i do nieposłuszeństwa.

— Książę Biskup Wrocławski Dr.

Jerzy Kopp w rozporządzeniu do duchowień­

stwa ubolewa, że w sądowych okręgach Opolskich i Raciborskich mnożą się krzywoprzysięgi. »Jakże mógłem się spodziewać,* tak pisze zacny Biskup, »że w mojćj dyecezyi a szczególnie w Górnym Ślązku, gdzie byłem świadkiem pobożności i żywej wiary, są takie osoby, które nie dbają o świętość przysięgi i zapominają słowa .Pisma świętego: ,Niechaj przyj­

dzie kara na tego, który w imieniu mojem krzy- woprzysięga, i niechaj zostanie w domie jego i po­

żera drzewo i kamienie !* Duchowieństwo napomina, aby jak najczęściej wiernym przedstawiało wielki grzech i smutne skutki krzywoprzysięstwa. *)

— Odszczepieńcy tak nazywani »Ostatni Święci* w Utah, w północnej Ameryce, którzy na hańbę narodu ludzkiego mężowi więcej jak je- dnę małżonkę przyznawali, przez rząd Stanów Zjednoczonych zostali przymuszeni, tylko jednę brać małżonkę. Tu widzimy, jak upada człowiek, który stracił prawdziwą wiarę Chrystusa 1

*) Tenże wielebny Arcypasterz ustanowił dla studujących teologów, którzy mają niegdyś' pracować jako kapłani w pol­

skich okolicach, naukę języka polskiego.

Ścięcie nicwolników-murzynów.

Na obrazku na stronnicy 12 widzisz niewolni­

ków klęczących, ręce mają skrępowane, głowy na­

chylone. Oczekują oni ze strachem na cios śmier­

telny. Jeden już klęczy, aby był ścięty, a inni patrzą na niego, aż też padną pod ostrym mie­

czem czyli raczej paszczęką kata. Niewolnicy oburzyli się i są skazani na śmierć. Gdyby byli poznali wiarę Chrystusową, mieliby pociechę w godzinie okropnej — a teraz umierają bez po­

ciechy, którą dawa religia święta. Boże, zmiłuj się nad nieszczęśliwymi 1

Na cele missyjne ofiarowali.

Po zmarłym Józefie Chrząszcz z Miąnowa .... 5,00 mrk.

Józefa Bemben z Brzezinek...400 Jałmużna niektórych dziatek...240

N. 0...1 . . . 0,50 N. N.... 0,20 ,,

Summa 12,10 mrk.

Dr. J. Chrząszcz.

Za Redakcyą odpowiedzialny X- Jan Chrząszcz w Pyskowicach (Peiskretscham O.-S.) Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie (Nicolai O.-S).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ciężko się bowiem rozchorował i zanim minął rok 1890, pochowano jego zwłoki w obcej ziemi, w której pragnął zasiać ziarno wiary Chrystusowej.. W miejsce zmarłego wstąpił

Tysiące wynoszą się w takie strony, gdzie nie masz ani kościoła ani kapłana katolickiego: o katolickiem święceniu niedzieli, o wysłuchaniu mszy św,, o obecności na kazaniu

Jeden z nich odezwał się: »Teraz już mogę spokojnie zamknąć oczy i w krotce pewno umrę, bo Pan Bóg za wstawieniem się Najświętszej Panny Maryi wysłuchał moich

zmy i rząd jego stara się katolików skłonić do od szczepieństwa nie tylko namową, pokusą i w spo-.. W północnej Afryce znajduje

tnich informacyi, zamieszczonych przez »Catholic Directory&#34;, katolicy liczą 41 członków w Izbie lordów, 9 członków w radzie, 76 przedstawicieli w Izbie niższej, 53

Każdy katecheta (to jest nauczyciel wiary) bierze jako zakres działania pewien powiat, gdzie krzewi wiarę, uczy tych, którzy się do niej garną i przysposabia ich do

zań Bozkich i praw ludzkich, jawny bunt przeciw powadze państwa i kościoła. Cóż jest powodem tych smutnych objawów ? Oto wyparcie się wiary w Jezusa Chrystusa, jednorodzonego

czeni węzłem jednej wiary i jednej miłości, która tylko w Kościele katolickim się