Czasopismo illustrowane dla ludu katolickiego.
Ojciec święty Leon XIII. udzielił pisemku temu Błogosławieństwa Apostolskiego.
Wychodzi 3 razy na miesiąc (1-szego i 15-stego.) Przedpłata cwiercroczna na pocztach, w księgarniach i agenturach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Austryi 60 cent., z przesyłką
pocztową 72 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.
Nr. 21 . Mikołów, 1. Listopada 1891. Mocznik I.
(Powieść historyczna z dziejów missyj na wyspach Japońskich.)
(Ciąg dalszy.)
Bywały jednak i takie chwile, w których łaska kołatała do serca jego. Odgadywała to królowa i powzięła zamiar przywołania swego brata Sikatondona, aby w nim mieć sprzymierzeńca. Wspomnieliśmy powyżćj, że Sikatondono przybrał na poradę siostry Si- katorę za syna. Do ziem podległych temu potężnemu księciu należała także prowincya Buigen, przytykająca do państwa Bungo.
Zaprosiła przeto brata do Uzuki, a gdy ten w świetnym orszaku dworzan stanął w ozna
czonym miejscu, napomknęła mu, ze Sika- tor a skłania się do wiary chrześcijańskiej.
Srogim gniewem zapłonął dumny Japończyk, w którego przekonaniu porzucenie wiary oj
ców i lgnienie do cudzoziemczyzny uchodziło za największą zbrodnią. Natychmiast przy
wołał Sikatorę i groził mu wydziedziczeniem, wygnaniem, a nawet więzieniem i śmiercią,
jeśli ośmieli się swe nazwisko okryć taką hańbą i sromotą. Nie chciał słuchać odpo
wiedzi i dopiero wtedy się udobruchał, gdy młodzieniec się zaklął, że dotychczas ani na chwilę nie pomyślał o odstępstwie od wiary przodków.
Łatwo pojąć, że gniew przybranego ojca, któremu zawdzięczał swe stanowisko społeczne, tak wpłynął na Sikatorę, iż odtąd na niejaki czas był głuchym na głos łaski.
Jeszcze zgubnićj podziałało na niego zdanie króla, który mu dawał dotąd tyle dowodów życzliwości. Pewnego dnia zapytał go Sika- tora, co sądzi o chrześcijaństwie. »Szczegól
na i dziwna to nauka,« odrzekł monarcha, który chłodno wszystko ważył na szali ko rzyści politycznćj; »zasługuje ona zaiste na to, aby ją dokładniej poznać. Wszakże sta
ramy się obeznać z nauką Konfucyusza i in-
322 Bratanek królowej.
nych zagranicznych filozofów. Nauka mo
ralności Konfucego jest czystą, ale tak su
rową, iż wątpić należy, czy się da w praktyce przeprowadzić. Nauczyciele, którzy ją gło
szą i których od lat 25 ściśle obserwuję, pełnią ją z jak najskrupulatniejszą ścisłością;
nawet Japończycy, którzy się do nićj przy
znają, zachowują ją dość sumiennie. Nie sądzę jednak, aby dla Japończyków była stosowną, obyczaje nasze zanadto odbiegają od wymagań Konfucego. W każdym razie dogodniejszą jest nauka Bonzów, zezwalają na grzech, byleby go okupić sowitą jał
mużną.«
»Ale czyż wielka czystość i świętość religii chrześcijańskiej nie jest dostatecznym dowodem jej prawdziwości?« zapytał Si- katora.
»Prawdopodobnie,« odpowiedział Siwan wzdrygając ramionami. »Był czas, gdzie i ja podzielałem to zdanie i już prawie gotów byłem dać się ochrzcić. Byłem wtedy mło
dzikiem nie starszym od ciebie, gotowym spełnić natychmiast wszystkie swe przywi
dzenia i zachcianki. Słyszałem wielkiego Franciszka Ksawerego, dysputującego pięć dni z najuczeńszymi Bonzami; jeszcze dziś podziwiam potęgę jego ducha i siłę jego wymowy. Ostatecznie wyznać musiałem, że zasady religii chrześcijańskiej są dobre i ro
zumne. Ale gdy ten apostoł nalegać po
czął, abym się wyparł japońskich bożków i przyjął wiarę Chrystusową, oświadczyłem, że tego uczynić nie mogę pod karą utraty tronu; dodałem jednak, że jego współwier- ców wezmę pod swą opiekę. Odpowiedział mi, że modlić się będzie o to, abym dla korony ziemskiej nie utracił niebieskiej i wkrótce potćm wyjechał. Mówiono, że niezadługo umarł w nędzy i opuszczeniu na jednćj z wysp poblizkich. Jakżeż mógł Bóg, jeśli jest prawdziwym Bogiem, tak źle wyna
grodzić jednego z najwiernierniejszych sług swoich?«
»Na to odpowie ci chrześcijanin, że zgotował mu nagrodę w niebiesiech,« odparł Sikatora, poczóm dodał: »tego przecież nie zaprzeczysz królu, że Bonzowie nasi głoszą wiele kłamstw, bredni i bajek!«
»Nie myślę temu przeczyć, bo któż
w te głupstwa wierzy ?« zawołał Siwan.
»Ale i u chrześcijan znajdziesz nie jedno, co mi się wydaje niedorzecznością. Krótko powiedziawszy, dotychczas nie namyśliłem się na żadną wiarę; wolę poczekać, która z nich zwycięży. Takie postępowanie uwa
żam za jedynie odpowiednie monarsze i radzę ci, abyś i ty się trzymał tej zasady. Prze
ważna większość książąt japońskich i narodu trzyma się dotychczas wiary Buddystów i ja nie odstąpię tej wiary. Kilku książąt i około 100,000 Japończyków przyjęło chrześcijań
stwo, a nawet Nobunanga sprzyja pozornie nowćj wierze. Skoro zobaczę, że Japonia oświadczy się za Chrystusem, i ja nie będę od tego, aby się dać ochrzcić, jeden z mych synów jest chrześcijaninem, drugi modli się do bożków krajowych. Dynastya nasza przeto jest w każdym razie bezpieczną, czy zwycięztwo przechyli się na jednę czy na drugą stronę.«
Ta chłodna, bezduszna rachuba, przebi
jającą się w mowie króla, uczyniła na mło
dzieńcu niekorzystne wrażenie. Więcej go zajmowały górnolotne plany i zamysły kró
lowej. Siwana słowa przygłuszyły w nim głos łaski. Sikatora pomyślał sobie w du
chu: łjeślić Siwan, który słyszał kazania Franciszka Ksawerego i od 25 lat przestaje z przybyłymi do nas kapłanami, nie jest przekonany o prawdziwości nowej wiary, toć i mnie nie potrzeba trudzić się dalćj jćj poznaniem < Nie przyszło mu na myśl, że zła wola może nadwyrężyć i zachamować działanie rozumu i że pomiędzy poznaniem prawdy i wiarą zachodzi wielki przedział o tyle, że do wiary potrzeba oświecenia z nieba i łaski nadprzyrodzonej. Nie dziw przeto, że postanowił pozostać wiernym bo
żyszczom krajowym i poświęcić siły i życie
potomkowi słońca Mikadowi. Oświadczył
to tćź i królowćj, która pochlebstwem i świe-
tnemi obietnicami starała się zachęcić go do
wykonania swych zamysłów. Przedewszyst-
kiem miał z polecenia jćj i przybranego
ojca poodwiedzać wszystkie książęce dwory,
poróżnione z Szogunem i pozawięzywać
z nimi przyjazne stosunki. Nikt nie był
przydatniejszym do tego od Sikatory, który
swem rycerskiem występowaniem umiał sobie
Bratanek królowćj. 323
zjednać powszechną przychylność. W ten sposób miał powoli przygotować powstanie na korzyść Mikadego, aby w swym czasie mogło się zebrać liczne wojsko na skinienie Sikatory.
Lubo się walka w sercu młodzieńca roz- strzygła, nie umilkł w nićm głos łaski.
Dwóch chłopczyków modliło się prawie co dziennie w kaplicy missyonarskićj przed obra
zem Najświętszćj Panny o jego nawrócenie.
Godzina łaski miała rychlćj uderzyć, aniżeli się spodziali.
5. Paź Stefan.
Królewski pałac w Uzuki nie był podo
bnym do zamków nadreńskich. Był to pa
łac w stylu japońskim z niezliczonemi dłu
giem!, otwartą przechodnią połączonemi bu
dowlami, które otaczały grzbiety pagórków, pochylających się częścią ku dolinie, częścią ku wybrzeżom. Schody prowadziły od ta
rasu do tarasu. U stóp tych wyniosłości wybudowano koszary na 2000 jazdy i staj
nie na tyleż koni; po prawćj stronie były mieszkania królewskich dzirytników i łuczni
ków, po lewej mieścili się różni urzędnicy, paziowie i służba dworska. Druga brama, przy których zawsze stała straż złożona z pancernych, prowadziła do schodów, wio
dących do głównych drzwi pałacowych.
Przodek pałacu był dwupiętrowy, częścią nawet tylko jednopiętrowy, jak inne budynki.
Główny gmach pałacowy był zbudowany w podłużny czworobok, którego wązki przo
dek, obrócony ku szerokim schodom, był wielką sienią, w którćj się zwykle groma
dzili oficerowie straży przybocznej i najwyżsi dostojnicy dworscy. Długie prawe skrzydło, którego okna dawały piękny widok na za
tokę, obejmowało pokoje króla i królewi
czów, lewe zajmowała królowa i damy dwor
skie; w tylnym wązkim boku pałacu, do którego można się było dostać z tylnego dziedzińca i korytarzami bocznych skrzydeł, mieściła się przepyszna sala olbrzymich roz
miarów. Według przyjętego powszechnie w Japonii zwyczaju cały gmach wystawiony był z drzewa, ale najkosztowniejszego. Ma lowane i grubo złocone rzeźby, przedstawia
jące dziwaczne i cudackie sceny z życia boż
ków i bohaterów japońskich, wiły się na około ścian pod posową, podpartą wysmu- kłemi filarami. Drogocenne tapety je
dwabne z przepysznym haftem zdobiły ściany komnat pałacowych, a różnowzore plecianki i miękkie kobierce pokrywały posadzkę.
Największy jednak przepych widać było w komnatach królowćj. Oko nie mogło się napatrzeć na różnobarwne hafty gobelinów pokrywających ściany i na bogactwo sprzę
tów. Otoczona pokojówkami siedziała przed zwierciadłem i zajmowała się pokrywaniem zmarszczek różem i bielidłem. Wielkie pa
nie japońskie marnują wiele czasu przy go towalni, malując sobie usta i trefiąc sobie brwi. Królowa była podówczas w złym hu
morze. Gdy służebne splatały jej warkocz, przetykając laseczkami ze słoniowćj kości zdobnemi złotem i klejnotami, wyzywała je, a nawet znęcała się nad niemi. Ostatecznie rzuciła im pod nogi pędzel, którym barwiła swe usta i powypędzała wszystkie z komnaty oprócz jednćj, która stała drżąc z prze
strachu.
»Simo, nie powiedziałam ci, abyś miała na oku Sikatorę?« rzekła królowa. »Czy jeszcze ciągle chodzi do obcych kapłanów?«
»Nie, pani. Obaj wojownicy, których opłacam twym złotem, baczne na niego mieli oko. Nie był ani u nich, ani w ich domu, ani w chrześcijańskiej pagodzie. Chrze
ścijańscy Bonzowie (księża) także go nie od
wiedzili. Ale ów niewidomy znachor (czaro
wnik), który przed rokiem djabelską sztuką zmusił duchy Kwannona, aby dokuczyły naszym Bonzom, miał z nim długą roz
mowę.«
»Niech go zgubią bogowie, powiedzno, co wiesz o tćm.«
»Wczoraj wieczorem, gdy księżyc wy
łonił się z toni morskich, jeden ze stróżów skinął na mnie i rzekł, że widział na po
dwórzu chłopca. Było to pacholę, które jest przewodnikiem niewidomego starca. Chłopiec ten szeptał z jednym z twych paziów, kró Iowo, który widocznie na niego czekał.
Potćm ów paź ...«
»Który to był paź? Czy nie ten, co jest rodem z Funai?«
(Dalszy ciąg nastąpi.)
324 Przegląd powszechny prac missyjnych.
Przegląd powszechny prac missyjnych.
(Ciąg dalszy.)
Piszemy tu dalćj o różnych pracach, jakie muszą podejmować missyonarze. Jużeśmy wspo
mnieli, że podróż do krajów pogańskich wiele ko
sztuje. Gdy przedsiębierzesz podróż do Wrocła
wia, Berlina lub Wiednia, trzeba ci talarami napchać woreczek — jeżeli zaś chcesz jechać do Ameryki, Afryki lub Azyi, trzeba ci na to kilka set tala
rów. Zważ teraz, że missyonarze wybierają się w najdalszą drogę, do Chin, Japonii i Australii;
jadą wiele tygodni, a nawet miesięcy, nim stawają na miejscu przeznaczonem. Czyż taka podróż nie wymaga wiele ofiar?
Czwarta praca czeka missyonarzy, gdy już staną tam, gdzie chcą głosić wiarę Chrystusa Pana.
Nie mogą bowiem pod gołćm niebem przebywać, lecz potrzebują pomieszkania. Budują więc dom mieszkalny, kościółek lub kaplicę, i budynki po
trzebne dla bydła. Każdy wie, iż takowe bu
dynki wymagają mozolnej pracy. Kto u nas bu
duje, łatwo znajdzie człowieka, który dostarczy cegieł, lub mularza, który dozór ma nad robotni
kami, aby ściany i cały budynek nie obaliły się;
łatwo znajdziesz wszystko, czego tylko potrzeba, by nowy dom lub kościół stanął. Co innego między poganami 1 Missyonarze sami muszą wszystko wybudować: wykopać fundament, od
wozić ziemię, przynosić kamienie, cegły i wapno, w pocie czoła pracować, jeżeli nie chcą zmarnieć i zginąć. Nie tylko lajkowie budują, lecz i ka
płani po Mszy świętćj przepasają biodra fartu
chem skórzanym, biorą kielnię mularską i pracują porówno z innymi. Franciszek, opat Trapistów w Marianhill w południowej Afryce, nieraz podaje w pismach, które wychodzą w Marianhill, szcze
góły tyczące się pracy missyonarzy, budujących stacyę missyjną. Posłuchajmy co pisze ksiądz Bernhard ä Champio, missyonarz pracu
jący pomiędzy Indyanami Ameryki: »Wszystkie pomieszkania nasze budujemy z drzewa, słomy i cegły, którą suszymy na słońcu. Na budowę ko
ścioła używamy tego samego materyalu. Przed dwoma laty wybudowałem kościół, który nietylko wystarcza na potrzeby nasze, lecz nader jest pię
knym i uposażonym we wszystko, co tylko po
trzebne do służby Bożćj. Oprócz tego jeszcze
wybudowałem dwa inne kościoły i dwa cmentarze założyłem. Ztąd widać, że jestem nawet mistrzem mularskim !«
Słuszną pochwałę oddajemy człowiekowi, który piękny dom postawił na ulicy. Chwalimy kapłanów, co wspaniały kościół wybudowali. Ma
my tu na pamięci naprzykład Wiel. ks. Schöneicha z Zaborza, dziekana Hrubiego z Bielszowic, dzie
kana Michalskiego z Lipin, księży Stabika z Sie
mianowic, Łukaszczyka z Królewskiej Huty, Schir- meisena i Boncka z Bytomia, Klaszkę z Mysłowic i innych, których imiona na Górnym Szlązku ztąd pamiętne będą, że Bogu na chwałę a ludowi na pożytek duszy wystawili obszerne i wspaniałe kościoły. Lecz nie mniejsza chwała należy się niestrudzonym missy onarzom, którzy pomiędzy poganami i niewiernymi, pozbawieni nieraz wszel
kiej pomocy ludzkiej, wybudowali świątynię Pań
ską tam, gdzie dotąd Bóg prawdziwy jeszcze nie był znanym biednym poganom.
Zważmy dalej prace missyjne zacnych missyo
narzy 1 Zwykle najprzód nauczają dziatki.
Kto się zajmuje wychowaniem dziatek, ten ma w ręku przyszłość narodu. Gdy dziatki się na
wrócą i staną się chrześcijanami, odradza się kraj pogański. Wielkie atoli są trudy połączone z wy
chowaniem dzieci. Nasamprzód trudno dzieci po
gan zachęcić do nauki. Święty Franciszek Ksa
wery w Indyach nosił dzwonek i głosem jego na
woływał dziatki do nauki. Rodzice ich jeszcze byli poganami, prowadzili życie tułacze, nie chcieli je posyłać do szkoły. Dla tego missyonarze z jaknaj- większą »cierpliwością musieli i muszą ich szukać i prosić, aby przy nich pozostały. Jedne dzieci są chętne do nauki, inne zaś są harde, leniwe i złośliwe.
Pytaj się nauczyciela, czy łatwo jest uczyć.
Zapewne odpowie, że powołanie nauczyciela jest bardzo mozolne. Tak mówi nauczyciel, który uczy chrześcijańskie dziatki chrześcijańskich rodzi
ców. Cóżby rzekł, gdyby miał uczyć dziatki po
gan, w grubej pogrążone ciemnocie ?
Missyonarze nie tylko uczą dzieci, lecz muszą je często karmić i przyodziewać. Do szkoły przy
bywają zmęczone i półnagie. Rodzice wypychają
je z domu, nie dbając o to, co się z niemi stanie,
Przegląd powszechny prac missyjnych. 325 a nawet sprzedawają je w niewolę. U pogan bo
wiem o dzieci nikt nie dba, lecz wolno rodzicom postępować z niemi, jak im się podoba. Że po
tomstwo jest darem Bożym, o tern poganie nie wiedzą. Dla tego missyonarze muszą wprzód je ku
pować, a potem dopiero wychowywać.
Z Tanganiki w średniej Afryce tak o dzie
ciach pisze missyonarz Biskup Bridoux: »Wkrótce po mem przybyciu synowie naczelnika Pore ofia
rowali mi w darze trzech dwunastoletnich chłop
ców. Sam wódz pójdzie także za tym przykła
dem i przyszłe mi dwoje dzieci. Biedne te istoty stają się łupem naczelników, gdzie się tylko uda, ponieważ niewolnicy stanowią tu najgłówniejsze bogactwo. Staramy się wykupywać jak najwięcej dzieci i wraz z wolnością dajemy im światło praw
dziwej wiary.«
Ile razy czytamy sprawozdania missyonarzy, widzimy zawsze ich troskliwość o biedne dziatki, aby je wychować i wykształcić we wierze chrze
ścijańskiej. Missyonarz O. Hornig tak pisze z Afryki: »Najtrwalszych skutków naszej pracy spodziewamy się po dzieciach. Dla tego też dwie są szkoły u nas: jedna dla chłopców, a druga dla dziewcząt. Są one przedmiotem wiel- kićj troskliwości missyonarzy. Starają się oni wzbudzić w dzieciach zamiłowanie pracy i wstręt do lenistwa tak zakorzenionego u czarnych. Dzieci unikają już teraz zgorszenia z ohydnego widoku występków właściwych murzynom pogańskim.'
Dziatki pogańskie są dzikie i bezbożne, lecz w skutek nauki i wiary chrześcijańskiej stają się dobremi owieczkami Kościoła. Posłuchajmy co pisze ten sam ksiądz Hornig: »Szkoły nasze dzia- NC błogo, a dzieci sprawiają nam wiele pociechy.
Z radością patrzymy na tych małych a tak po
czciwych chrześcijan. Dzień mają podzielony na pracę ręczną i umysłową. Tego roku, pod dozo
rem Ojca Etterle, założyli piękny ogród warzy
wny. Dziewczęta ćwiczą się we wszystkich pra
cach potrzebnych dobrym gospodyniom. W ogóle dzieci lubią bardzo uczęszczać do szkoły, a gdy się im zagrozi wydaleniem, wszystko robią, aby pozostać, Jedno z nich odebrali raz gwałtem ro
dzice. Biedny chłopczyna, który już od trzech lat był przy nas, z winy rodziców swoich znalazł się nagle między protestanckimi Weslejanami (he
retykami), narażony co chwila na ich napaści i pokusy do odstąpienia wiary. Dał jednak dowód wielkiej odwagi, stawiając opór tym wszystkim
pokusom i wytrwał w swój wierze. A co dziw
niejsza, krajowcy zamieszkali w tćj okolicy przy
szli do Ojca Przełożonego z prośbą, aby im po
zwolił zwiedzić nasze szkoły, bo chcieli do nich posyłać swoje dzieci '
Czemuż missyonarze takie prace podejmują około dziatek ? Otóż wiedzą, że służąc dziatkom, służą Chrystusowi Panu, który powiedział: »Za
prawdę powiadam wam, jezli się nie nawrócicie i nie staniecie się jako małe dziatki, nie wnijdziecie do Królestwa niebieskiego. A ktoby przyjął jedno dzieciątko takowe w imię Moje, Mnie przyj
muje.« (Mat. 18.)
Oprócz tego są missyonarze przekonani, że jeżeli się dziatki pogańskie nawrócą, stają się mis- syonarzami swego narodu. Dla tego wolą sami głód cierpieć a je nasycić, ponosić niedostatek a przyodziać swe ukochane dziatki.
Rozczulającym jest opis starań około biednych dziatek, jaki podaje pewien missyonarz: »Szkoła nasza,* pisze, »liczy obecnie 36 uczniów w od
dziale chłopców i tyleż w oddziale dziewcząt»
Musimy ich opatrywać w odzienie i żywić, bo przybywają do nas w stanie opłakanym. Poły naszych sutan zakonnych i wszelkie zużyte ubra
nia, przerobione według ich potrzeby, dostarczają odzienia dla nich. Co się tyczy obuwia, znaleźć- by tu można najdziwaczniejsze. Potrzebaby nam wystawić budynek dla tych biednych dzieci.
W takim razie moglibyśmy przyjmować ich więcej.
Ten, którego używamy obecnie, zaledwie zasłu
guje na miano szkoły. Jest to szopa, służąca za
razem za szkołę, sypialnię, salę i kuchnią. Za
ledwie chroni nas od deszczu i wiatru. Nasze kochane czarne dzieciaki modlą się co dzień, aby Bóg zesłał im jakiego dobrodzieja albo dobro
dziejkę, coby kazali większą wybudować szkołę.
Wielki to smutek dla nas, że nie możemy przyjąć wszystkich tych opuszczonych istot, które się do nas zgłaszają, a serce się krwawi, gdy trzeba o- świadczyć: .»Niemożna, moje dziecko, nie może
my więcój was przyjąć."
Słusznie powiedzieć można, że główna część pracy missyjnćj poświęcona jest dziatkom pogań
skim. Podobnie jak Chrystus Pan wołał: »Nie zabraniajcie dziatkom przyjść do Mniel* tak też jego słudzy, missyonarze, całą swą pracę poświę
cają dziatwie i wołają: »Pójdźcie do nas, kochane dziatki, a staniecie się dziećmi Bożemil*
(Ciąg dabiy nastąpi.)
326 Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.
Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.
Europa. Irlandya jest częścią państwa angielskiego. Lud angielski wydarł w szesnastem stuleciu Irlandczykom prawie wszystkie prawa.
Dziwną jest rzeczą, że powstał dla nich obrońca nie katolicki, lecz protestant Parnell.
Dzielny to był mąż, potężny darem ducha i wy
mowy. Chociaż korony nie nosił, był uważany jako król Irlandyi. Na wiecach, w sejmie, po ga
zetach, wszędzie bronił praw Irlandyi. Ubole
wamy bardzo, że mąż ten znakomity i prawdziwy przyjaciel ludu splamił imię swoje cudzołóztwem i niesprawiedliwymi środkami, jakich używał w o- bronie Irlandczyków. Dla tego też duchowień
stwo opuściło Parnella i lud poznał, że nie może już mieć zaufania do swego dawniejszego prze- wódzcy. Parnell umarł jako człowiek, który naj
przód dobrze postępował, nakoniec uległ brzydkim namiętnościom swoim.
Katolicy Irlandyi nie zapomnieli dawnych za
sług Parnella i stawili się jak najliczniej na jego pogrzeb. Niechaj Pan Bóg po śmierci Parnella wzbudzi Irlandczykom nowego obrońcę, któryby gorliwością w wierze łączył cnotliwe życie jak niegdyś O’Connell, pierwszy oswobodziciel ludu katolickiego Irlandyi.
Rosya. Katolicy w Rosyi ciągłego doznają ucisku pod względem wiary i języka. Rosyanie usiłają zmoskwiczyć naród polski liczący około 8 milionów dusz. Najnowsze rozporządzenie rządu rosyjskiego zmierzające do zupełnego usunięcia języka polskiego zakazuje urzędnikom utrzymu
jącym restauracye na drogach żelaznych i ich słu
żbie na stacyach używać języka polskiego. Kto używa języka polskiego, ma być niezwłocznie uka
ranym. Hrabia Deljanow, minister oświecenia w Rosyi, odwiedził szkoły warszawskie, aby po
chwalić tych, co władają językiem rosyjskim. Nie tylko w Warszawie, lecz w całem państwie ro- syjskićm od granic państwa niemieckiego aż do Japonii we wszystkich szkołach, niższych i wyż
szych, wpajają w uczni naukę, że Car moskiewski jest najwyższym panem, któremu potrzeba być ślepo posłusznym.
Lepiejby było, gdyby rząd rosyjski do
zwolił polskim katolikom uczyć się w ojczystym języku i Bogu służyć, bo nie ma lepszych pod
danych od katolików. Przy tern katolicy w tym roku dotknięci są biedą, nawet i głodem, który w niektórych prowincyach rosyjskich bardzo się daje we znaki. Obrachowano 183 miliony rubli, aby zapobiedz głodu.
Na Litwie Moskale wywożą księży bez wszel
kiej przyczyny i osadzają pod dozorem urzędników na innych miejscach. W Annopolu zamknęli',kościoł, skasowali parafią, na cmentarzu kaplicę zburzyli.
Norwegia. Norwegia i połączona z nią Szwe- cya była niegdyś całkowicie katolicką. W owych szczęśliwych czasach żyła święta Brygida. Jak u nas Jadwiga na Szlązku, tak święta Brygida w ojczy
źnie swojej przyświecała narodowi pobożnością i nauką. Urodziła się z ojca książęcia roku 1302.
Wcześnie utraciła matkę, lecz ojciec starał się 0 jak najlepsze wychowanie ukochanej córki.
W dziesiątym roku życia miała widzenie: okazał jćj się Chrystus Pan ukrzyżowany i z krzyża prze
mówił do niej: «Patrz na Mnie, córko Moja.*
Odpowiedziała Brygida: »Któż Cię tak zranił Panie?« Rzekł jćj Chrystus: «Ci, którzy Mną gardzą i Mojćj miłości nie cenią." Od tego czasu Mękę Pańską często rozpamiętywała, pragnąc przez cierpliwość podobną się stać Ukrzyżowa
nemu. Powodowana posłuszeństwem wyszła za mąż. Ulfowi, mężowi swemu powiła ośmioro dzia
tek, które w bojaźni Boga wychowała. Jedna z jćj córek została nawet świętą, jest nią Kata
rzyna Szwedzka.
Po śmierci męża odwiedziła Rzym i Jerozo
limę. W powrocie z Jeruzalem jeszcze raz odwie
dziła Rzym, gdzie po życiu pełnem pokuty, prac 1 zasług umarła roku 1373. Pozostawiła liczne pisma pod tytułem »Revelationes,* »Objawienia,«
którym Kościół katolicki oddaje świadectwo, że są bardzo zbawienne. Oprócz tego założyła św.
Brygida zakon Brygitek, czyli zakon Zbawiciela świata, przez co się wielce przyczyniła do ustale
nia wiary w Norwegii i Szkocyi. Nieszczęściem dla kraju był protestantyzm, gwałtem przez króla Gustawa Wazę zaprowadzony. Dzisiaj tylko szczą
tki katolickiej wiary znajdziesz tam, gdzie święta Brygida poddanych zachęcała do wytrwania w wierze.
Katolicy zamieszkali w Norwegii i Szkocyi, nie zapomnieli zasług św. Brygidy około wiary.
Dnia 6. Października bieżącego roku obchodzono uroczyście pięćsetletnią pamiątkę dnia, w którym została policzoną w poczet Świętych.
Ci, co leżą w prochach martwi, powstaną raz z prochu żywymi. Tak też Kościół katolicki w szesnastym stuleciu przez Gustawa Wazę wy
gubiony coraz bardziej się wzmacnia i jest na
dzieja, że cała Norwegia i Szkocya wrócą na łono Matki Kościoła katolickiego. Powstań zmartwych Norwegio i Szkocyo 1 święta Brygida modli się za niemi.
Włochy. Włochy są wprawdzie krajem ka
tolickim, lecz nowi poganie masoni, karbonaryusze i sekty rozliczne starają się lud katolicki wzburzyć przeciw wierze. Jakżeby się cieszyli, gdyby mo
gli Ojca świętego wygnać z Rzymu 1 |Dla tego
nie dziw, że nienawistnćm okiem patrzą na kato
Szczegółowe nowiny z missyj katolickich. 327 lickich pielgrzymów, oddających hołd Ojcu świę
temu. Ze wszystkich stron usiłują pochwycić ich na uczynku i zelżyć razem z Głową Ko
ścioła.
Udało się im to w tych dniach. Liczni fran- cuzcy pielgrzymi zebrali się w Rzymie, aby po
dziękować Ojcu świętemu za ogłoszenie encykliki, w której się zajął sprawą socyalną. Trzech fran- cuzkich pielgrzymów odwiedziło w Rzymie tak nazwany Panteon, to jest grobowiec króla Wiktora Emanuela, który ograbił Ojca świętego, zabrawszy mu w roku 1871 całe państwo kościel
ne. Każdy, który odwiedza grobowiec, zapisuje w listach wyłożonych swe imię. Francuzi nie na
pisali »niech żyje król Wiktor - Emanuel 1" lecz
»niech żyje Papież-Król 1« Natychmiast włoscy rewolucyoniści rzucili się na nich, wszczął się wielki zgiełk, a szaleńcy wołali: »Śmierć Francu zom! Niech
żyją Wło chy, niech żyje król 1 •
Wywiązała się nawet krwawa bi
twa pomię
dzy piel grzymami i ludem roz
juszonym.
Byli nawet tacy, co Oj
ca świętego lżyli jako wroga Wło
chów a sprzymie
rzeńca Francuzów.
Ztąd wi
dzimy, jak smutne jest położenie Ojca świętego.
Każdy missyonarz idący w kraje pogańskie go
tuje się na śmierć i na prześladowanie, Ojciec święty, najwyższy Naczelnik wszystkich missyona- rzy, dzieli ich losy. Któż wie, czy wrogowie Kościoła nie rzucą się na niego, jak się już raz rzucili na zwłoki zmarłego papieża Piusa IX. i na pierwszych Papieży męczenników. Lecz nie za
pomnijmy przytem, że Opatrzność Bożka kieruje światem i czuwa nad Ojcem świętymi
Z drugiej strony doznaje Ojciec św. i w o ko wach pociechy. Sprawiała mu ją pielgrzymka młodzieży różnej narodowości, którzy przyszli od
wiedzić grób świętego Alojzego, którego trzech setletnią pamiątkę śmierci tego roku obchodzili
śmy dnia 21. Czerwca, Posłuchanie trwało trzy godziny. Szczupła była między nimi t) lko garstka Polaków. Panie były pierwsze, potem mężczy
źni, a na ostatku młodzież i duchowieństwo. Oj
ciec święty był bardzo osłabiony, lecz rozrado-
wany widokiem pięknie ubranych studentów i piel
grzymów. Do Polaków przemówił: »Biedni Po
lacy, modlę się za was bardzo, tak, modlę się bardzo, bardzo 1*
Afryka jest podzielona pomiędzy narody chrześcijańskie. Anglicy, Francuzi, Hiszpanie i Niemcy posiadają w niej ogromne przestrzenie kraju. Lecz wielka część Afryki jest jeszcze nie
przystępną dla Europejczyków. Państwa moha- metańskie i murzyńskie nienawidzą Europejczyków i wiary chrześcijańskiej. Tam, gdzie Europej
czycy mają władzę i panowanie, missyonarze mogą łatwiej opowiadać radosną wieść o Zbawi
cielu świata.
Pewna część Afryki położona na wschód pod nazwą »Afryka wschodnio-niemie- cka* należy do Niemiec. Missyonarze katoliccy, osobliwie Benedyktyni i Biali Ojcowie kardynała
Lavigerie rozszerzają tam wiarę.
Lecz na nie
szczęście nie
mieckie pa nowanie po
niosło wielką klęskę w dniach osta
tnich.
Na czele wojska nie
mieckiego stanął wale
czny oficer Zelewski.
Plemię afry
kańskie Wa- hehe okazy
wało się za
wsze wro
giem dla Europejczyków; napadało często na osady niemieckie i skoro zawarło pokój, nigdy nie dotrzymało danego słowa. Aby Wahehów uka
rać za ich wiarołomstwo, wyruszył oficer Ze
lewski w głąb kraju. Cóż się stało ? Armia niemiecka, nie obawiając się nieprzyjaciela, spo
kojnie puściła się w pochód. W tern niespo
dzianie wśród gęstych zarośli pokazali się Wa- hehowie bardzo licznie, uzbrojeni w tarcze i o- szczepy, niektórzy tćż> nawet w strzelby. W oka mgnieniu niemieckie wojsko zostało otoczone;
osły, które ciągły armaty, pierzchły, nastąpiła krwawa bitwa i rzeź. Poległo w wojski) niemie- ckiem 10 Europejczyków, 250 żołnierzy, Wahehów zaś 700.
Wielka klęska wojska niemieckiego jest klęską chrześcijańskich missyonarzy, którzy pod opieką państwa niemieckiego szerzą wiarę katolicką. Lecz nie znikła wszelka nadzieja I Pod dowództwem Sodena wzmacnia się wpływ chrześcijański w wscho-
% i
Oddział szkolnych chłopców 'w^Marianhill.
328 Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.
dnićj Afryce. Missyonarz ks. Stefan Baur, prze
łożony missyi w Bagamoyo, w krotce chce przy
być do Europy, aby opowiedzieć o postępach wiary w Afryce i zbierać jałmużnę.
Gdy mówimy o Afryce, z wielką pociechą serca możemy spojrzeć na Trapistów, którzy mając na czele dzielnego opata Franciszka, w południowych krajach szerzą wiarę i oświatę.
Trapiści dwojakiego sposobu używają do nawró
cenia Kafrów: najprzód przyzwyczajają ich do pracy, potćm nauczają ich wiary chrześcijańskiój.
Na zgromadzeniu katolików w Gdańsku sam opat Franciszek był przytomnym i uczynił wniosek, z oklaskami przyjętym przez zgromadzonych, a brzmiący tak: .Jeneralne zgromadzenie katolików Niemiec zwraca uwagę niemieckich katolików na pełną na
dziei missyą Trapistów w południo
wej Afryce (Marianhill) i poleca ją (oraz z jćj pismami bardzo pouczającemi) względom braci chrześcijan europejskich.'
Za staraniem Franciszka opata założono w Marianhill obszerny klasztór, zakłady rozmaite, osobliwie szkólne dla chłopców i dziewcząt. Na stronnicy 327 zobaczysz obrazek przedstawiający oddział szkólnych chłopców. Któż opisze trudy i prace, które Trapiści ponoszą około wykształ
cenia nieoświeconych Kafrów? Kto się chce do
wiedzieć bliższych szczegółów dotyczących Tra
pistów, niechaj czyta ich pisma, mianowicie Ka
lendarz na rok 1892.
Opat Franciszek, pałający pragnieniem na
wrócenia wszystkich Kafrów do wiary katolickiej, założył Zgromadzenie Franciszkowców. Pod ty
tułem: .Któż nawróci tylu Kafrów?* tak o nich pisze: W każdym razie nie sami Trapiści, gdyż ci mają za mało księży, a tym i tak jeszcze nie- wolno wiele po za klasztorem przebywać. Dla tego więc muszą mieć pomocników (lajków.) Ponieważ zaś Trapiści dla swój ostrości życia niejednego zanadto zniechęcają, z tąd więc dla owych pomocników, musi być lżejszy sposób ży
cia zaprowadzony. Co zaś w szczególniejszy spo
sób wielu odstrasza, to ich wczesne wstawanie, ostre i ciągle milczenie, posty i wstrzymywanie się od wielu pożywnych pokarmów, szczególnie od mięsa, a niezwyczajnych, nawet i ręczna praca nasza. Z tej przyczyny, dla owych pomocników regułę Trapistów znacznie złagodzono, tak iż ci w stosunku do nas, będą niby III-cim Zakonem.
Oni tworzą w sobie własną kongregacyą, stoją pod przewodnictwem Trapistów, wszystko co do utrzymania życia potrzebnóm, otrzymują z kla
sztoru w Marianhill, i dla tego mają przed wszyst
kimi innemi missyjnemi Towarzystwami tę wielką korzyść, że się nie potrzebują troszczyć o po
trzeby cielesne.
Przedewszystkićm będą św. Franciszka z Asyżu czcić i za swego zakonnego patrona uważać, i dla tego Franciszkowcy się nazywać. Bliższe obja
śnienie można znaleźć w regule, które przez pana Przybylskiego w Rudach otrzymać można.
Myślemy, że teraz nikt wymówki nie znaj
dzie. Tacy missyonarze tworzą pewien rodzaj Wpół-Trapistów, i dla tego że więcej po za obrębem klasztoru przebywać mogą; mogą być dla missyi wielce pożytecznymi. Oni tworzą za
razem lekką kawaleryą, która na wedecie lub po
sterunku stoi, tymczasem my Trapiści, więcej w głównój kwaterze lub wewnątrz fortecy pracujemy i niby niemi furyerzy swój zarobek do ich fortów przesyłamy.
Franciszko wcy mogą się szczególniej użyte
cznymi okazać tam, gdzie Trapiści przy stałej pracy zastąpieni być muszą, n. p. przy nocnym zatrudnieniu w drukarni, w księgarni, w młynie, przy naglących zamówieniach, przy wysyłce do miasta i t. d.
Ufam mocno, że skoro nas oni we wielkiej liczbie wspomogą, to uczynimy wielki wyłom w owej djabelskićj warowni, w Afryce południowej.
NB. Bilet okrętowy z Londynu (albo z Hamburgu) do południowej Afryki, kosztuje około 19 fnt. (280 m.) za nasze m pośrednictwem około 2 fnt.
(40 marek) mniej.
Może, iż się w Europie urządzi dom zbiorowy, umyślnie na to, ażeby w nim Franciszkowcy pierwsze swe ćwiczenia odbywać mogli.
Ojciec Franciszek, opat.
Azya. Japonia. Pewien podróżny, który odwiedził Japonią, tak pisze: Podjąwszy daleką podróż, przebywałem też kilka miesięcy w Japonii i bardzo polubiłem prześliczny kraj i jego mie
szkańców. Nie myślmy, że Japończyk tylko jest prostym i nieokrzesanym, jak to powszechnie mniemają, lecz statecznym i nawet bohaterskim!
Dowodem tego jest wytrwałość chrześcijańskich Japończyków, którzy w krwawych prześladowa
niach upłynionych stuleci zachowali niezachwianą wiarę.
Lecz nie tylko dawniejsze wjeki, ale i obecne czasy dowodzą, że duch bohaterskich męczenników jeszcze żyje. Sam widziałem niektórych jeszcze żyjących męczenników, którzy przed dwudziestu laty byli prześladowani. Pomiędzy nimi pode
szłych w wieku małżonków, co do dzisiaj mają znaki biczowania za wiarę. W Urakami, wsi chrześcijańskiej przy mieście Nangasaki, pokazał nam tamtejszy missyonarz męża, którego w prze
śladowaniu w roku 1870 okropnie dręczono.
Wstawiono go bowiem do zamarzlego jeziora.
Kaci* czynili mu świetne obietnice, jeżeli się zaprze wiary. Ponieważ był statecznym we wierze, mu
siał długi czas pozostać w lodzie. Półmartwego
wyciągnięto, skoro nieco sił odzyskał, -znowu go
wrzucono do zmarzłego jeziora. Tylko cudem
został przy życiu; nie tylko nie umarł, lecz dziś
jest jeszcze krzepkim starcem 1
Święty Piotr Klaver, apostoł murzynów, 329 J " J
Swirly Piotr Klaver, apnslól murzynów.
330 Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.
Z ciekawością zwróciłem uwagę na katolickie missye pomiędzy pogańskimi Japończykami. Mo
cno mnie ucieszyło, że mogłem być przytomnym założeniu nowej stacyi missyjnej, odległej od in
nych missyi. Było to w mieście Kumamoto na wyspie Kiusiu. Pierwsza Msza św., po kilku wie
kach po pierwszy raz odprawiona, odbyła się w sali gościńca, szybko na kaplicę przemienionćj.
Były tu pamiątki pierwszych męczenników, co uroczystości wielkiego blasku dodało. O tćj mis
syi w Kumamoto tak pisze missyonarz, którego sprawozdanie poniżej podajemy:
»Missya moja leży w prowincyi Higo, podzie
lonej na 15 powiatów. Miasto Kumamoto ma fortecę mocną i załogę. Mieszkańcy są bystrymi i wielce przychylnymi naszćj wierze katolickiej.
Chociaż tu dawnićj żyli chrześcijanie, prześlado
wania wytępiły wiarę aż do szczętu. Lud zape- wnieby z łatwością przyjął katolicką wiarę, ale protestanci, osobliwie amerykańscy, rosyjscy schi- zmatycy mają dużo pieniędzy i utrzymują licznych predykantów (pastorów lub popów) i liczne za
kłady. Missyonarz musi więc walczyć z poganami i heretykami, co mocno utrudnia jego działanie.
Do pomocy mam młodego kapłana Japoń
czyka, lecz cóż zdoła zdziałać dwóch ludzi w obec tak wielkiej pracy? U ważmy, że pro- wincya Higo jest bardzo obszerną, że Kościół katolicki tu jeszcze żadnej nie ma posiadłości, że jeszcze wcale nie jest ustalonym, przeciwnie pro
testantyzm mocno się zakorzenił. Dalej posiada Kumamoto więcej niż sto bóżnic, w których po
ganie djablu pokłony oddają; prawdziwy zaś Bóg Zbawiciel Jezus Chrystus nie ma ani jednej świą
tyni. Mszą św. odprawiam na stole koloru białego.
W tak wykształconym narodzie wiara czy
niłaby większe postępy, gdybyśmy posiadali wię
cej katechetów. Missyonarz jest niezbędnie po
trzebnym, lecz sam mało zdziała, potrzeba mu bowiem krajowców jako towarzyszów i pomocni
ków w pracy missyjnej. Im więcej ich ma do pomocy, tern więcej pogan nawróci.
Każdy katecheta (to jest nauczyciel wiary) bierze jako zakres działania pewien powiat, gdzie krzewi wiarę, uczy tych, którzy się do niej garną i przysposabia ich do przyjęcia Chrztu. Missyo
narz odwiedza powiaty, egzaminuje katechume
nów lub tych, co się zgłosili do przyjęcia wiary i jeżeli pozna, że są dostatecznie wyćwiczeni i na
wykli do życia cnotliwego, udziela im uroczyście Chrztu świętego.
Takim sposobem powstaje nowa gmina chrze
ścijańska. Katecheta uczy dalej nowych chrze
ścijan, zachęca do cnót chrześcijańskich i ustala ich we wierze. Kapłan od czasu do czasu przy
bywa do młodej gminy i udziela jej św. Sakra
mentów Pokuty i Ołtarza.
Byłoby łatwo znaleźć katechetów i pomocni
ków, ponieważ nasi chrześcijanie są pełni ofiarno
ści i zapału ; widziano takich, co zaraz po Chrzcie
świętym okazali się prawdziwymi apostołami. Lecz trudno jest utrzymać katechetów bo ani feniga nie mamy na utrzyma
nie i chi Gdyby wiedzieli chrześcijanie, wiele do
brego drobną składką zdziałać mogą, zapewnieby pomogli nam ze wszystkich sił. Każda, nawet najmniejsza jałmużna, może nam bardzo być po
żyteczną. Niechaj w Europie się znajdą osoby, które same albo wespół z innymi wspierać zechcą katechetów w Japonii! Chętnie im powiem, gdzie działają katecheci, jakie są ich prace i postępy.
Tym sposobem staną się opiekunami chrześcijan pomiędzy poganami.
Ileż kosztuje katecheta? Katecheta pracujący na wsi lub w miasteczku nad nawróceniem pogan potrzebuje 29 marek na miesiąc, lub 348 marek na rok. We wielkiem mieście Kumamoto zaś po
trzebuje więcćj, to jest 40 marek na miesiąc lub 480 marek na rok.
Abyście kochani czytelnicy, jeszcze lepiej po
znali, jak ważnem jest nawrócenie Japonii w obe
cnym czasie, przytaczam tu słowa uczonego Do
minikanina wyjęte z jego książki »Le Rosaire de la Sainte Vierge pour la propagation de la foi et specialement du Japon,* tj. »Nawrócenie Japoń
czyków jest nader ważną sprawą, ponieważ naród japoński jest pierwszym pomiędzy narodami na wschodzie.* Jeżeli się nawróci do katolickiej wiary, będzie nawracać sąsiednie narody, gdyż będzie mógł wysyłać missyonarzy i apostołów do Korei, Chin, Tonkinu, Kochinchiny i do Indyi.
Całą Azyą będzie można wtedy zagarnąć w sieć wiary z obu stron: z jednej strony z Europy przez missyonarzy europejskich, z drugiej strony przez missyonarzy japońskich.*
Inny kapłan mówi: .Japonia jest krajem, gdzie na odległym wschodzie przyszłość cywili- zacyi chrześcijańskiej będzie rozstrzygniętą. Gdyby wspaniałomyślni katolicy w Europie to wiedzieli, zapewnieby nie zapomnieli o Japonii.*
Kochani czytelnicy »Missyonarza katolickiego 1*
Módlmy się o nawrócenie Japończyków I Gro
madźmy oszczędzony grosz, ofiarujmy go na mis
sye, jakie istnieją w całym świecie, osobliwie w Japonii. Jałmużnę możemy przesłać wprost do Japonii do missy onarza Corre pod adresem:
Monsieur J. M. Corre, Missionaire Apostolique a Kumamoto, Japon.
Missyonarz Corre jest członkiem missyi Za
granicznych w Paryżu. Kto chce mieć bliższe wiadomości co do missyi japońskich, może je otrzymać z Paryża (Seminaire des Missions etran- geres a Paris, Rue du Bac Nr. 128,) albo pisać do Japonii do Missyonarza Corre. Państwo nie
mieckie i inne państwa są przez pocztę połączone z Japonią, dla tego wprost można przesyłać jał
mużnę do Japonii.
•Missyonarz katolicki* pragnie zachęcić serca wiernych do ofiarności na chwałę Bożą i uszczę
śliwienie narodów pogańskich. Dla tego zbiera
Szczegółowe nowiny z missyj katolickich. 331 od wspaniałomyślnych i szlachetnych abonentów
swoich jałmużnę na cele missyjne i przesyła ją do krajów tak protestanckich jak pogańskich.
Piszemy te słowa dnia 16 Października w dzień św. Teresy, której opis życia świadczy, że czyta
nie Żywotów Świętych takim zapałem ją prze
jęło, że uciekła z domu i gotowała się do po
dróży do Afryki, aby się stać uczestniczką w na
wracaniu pogan. Z jałmużny od szanownych i dobrotliwych czytelników »Missyonarza kato
lickiego« przesłaliśmy 500 franków czyli 405 ma
rek do Kumamotu na ręce wielebnego missyona
rza Corre z prośbą, aby ten pieniądz przeznaczył na utrzymanie katechety w Japonii. Cieszyć się
będziemy, jeżeli »Missyonarz katolicki* przyczyni się do rozpowszechnienia Wiary św. pomiędzy po
gańskimi Japończykami.
Indye. Indye są wielkim krajem Azyaty- ckim, gdzie Ewangielia św. pomimo wielkich prze
szkód nader pomyślnie się rozwija. Pomiędzy missyonarzami Indyi wspominamy tu dwóch czci
godnych kapłanów, Ojca Fourcade i Ojca Parga- sanader. Pierwszy jest Europejczykiem, już sze
snaście lat pracującym nad nawróceniem Buddy
stów. Pisze on piękne i rozrzewniające listy do współbraci do Europy, aby im przedstawić po
trzeby biednych pogan i chrześcijan indyjskich.
•Roczniki rozkrzewiania wiary* umieszczają je
Nauczycielka z uczennicami w Marianhill.
i z nich przytaczamy tu ułomek, który opowiada o działalności missyonarza Pargasanadera.
Ksiądz Maryan Pargasanader pochodzi z po wiatu Moghur. Szczupła gromadka chrześcijan jest jego trzodą. Ludek jest dobry, pobożny, lecz bardzo ubogi. Uboga kapliczka pokryta słomą jest ich kościołem. Bogaci Indusi wolą zo stać poganami, ponieważ jako poganie mają
wszelką wolność grzechu i służby szatana, tylko ubodzy, nazywani P a r y a s i, gromadzą się o- koło krzyża Chrystusa Pana. Na tym świecie nic nie mają, oczekują lepszej doli w żywocie po śmierci.
Jakże wyglądają ci chrześcijańścy Paryasi?
• Poszarpany ich ubiór, blade twarze towarzyszącej im dziatwy, oraz smutek przebijający się w ich
obliczu rozdzierają nam serca.« Tak pisze ksiądz Fourcade, opisując wjazd swój do parafii missyo- narza Pargasanadera. A czego żądają ? Nie tylko pociechy Ewangielii świętej, lecz i chleba I Mis- syonarz musi bowiem ich przyodziewać i żywić.
A to czemu f Słuchaj, co sami do missyonarza mawiają: «Ojcze, od dni kilku nie mieliśmy nic w ustach i nie mogąc znieść dłużej głodu, przy
szliśmy do Ciebie, a Ty tak mało nam dajesz.
Zostaliśmy chrześcijanami i twemi dziatkami, a je
dnak z głodu umieramy I Nasze życie jest okro
pne, ulituj się nad nami i daj nam chleba.*
Missyonarz Pargasanader rozdaje chleb, po
karm i pieniądze, pociesza ich Słowem Bożem
i wskazuje na Zbawiciela cierpiącego na krzyżu
głód i pragnienie, lecz bardzo boleje, że nie mo
332 Wiadomości ze wszystkich części świata.
że wszystkich wiernych nakarmić. Ku wieczorowi gromadzą się chrześcijanie w kaplicy. Około 70 osób przystępuje do św. Spowiedzi. Ubogić to lud, lecz dzięki Bogu, czystego serca i pragną
cy Komunii świętej, aby w dalszćj biedzie mieć pomoc niebieską.
Nakoniec mówi siwowłosy kapłan Parga- sanader do współbrata swego Ojca Fourcade:
•Położenie moje wzbudza w Tobie litość, nie prawdaż? Jeżeli Cię tu sprowadziłem, to dla tego właśnie, abyś był świadkiem podobnych zda
rzeń. Posucha i nieurodzaj wywołały głód. Boję się, aby mym no wona wróconym nie groziła śmierć głodowa. Byłaby szkoda wiernych i gor
liwych chrześcijan. Chciałbym pisać do Europy i skreślić całą okropność mego położenia, lecz choroba z jednej strony, widok zaś cierpień mych parafian z drugiej, czynią mnie niezdolnym do pi
sania. Proszę cię więc o przyjacielską przysługę, abyś opisał wiernym w Europie zdarzenia, jakie tu masz przed oczyma. Nie wątpię, że Europej
czycy ulitują się nad biednym kapłanem i zroz- paczonemi jego dziećmi.*
Poznajcie z tego opisu biedę nowonawróco- nych chrześcijan w Indy ach. Dopóki żyli w po
gaństwie, byli uważani od bogatych pogan nie za ludzi, lecz za bydlęta. Dopiero Chrystus Pan nauczył bogatych, aby ubagich uważali za współ
braci. Jako poganie ginęli od głodu, teraz, gdy zostali chrześcijanami, chociaż jeszcze w nędzy się znajdują, mają otwarte i przychylne ich prośbom serce chrześcijańskiego missyonarza.
W końcu podamy jeszcze niektóre szczegóły dotyczące zacnego missyonarza Pargasandera.
Nie jest on Europejczykiem, lecz rodem z Indyi.
Poświęcił życie współbraciom i doczekał się lat sędziwych w pracy apostolskićj. Najprzód pra
cował w powiecie Fulurpaty chociaż go trapiła astma i inne choroby tak bardzo, że zaledwie mógł się na nogach utrzymać. Biskup przeniósł go do powiatu Moghur, gdzie jest łagodne powie
trze, nie zimne i nie wilgotne. Klimat nowego powiatu posłużył wybornie jego zdrowiu. Cho
ciaż od choroby nie został zupełnie wolnym, jednak stał się zdatniejszym do wypełniania swych obowiązków. Niestrudzenie pracował nad nawró
ceniem pogan. Pan Bóg pobłogosławił jego usi
łowaniom ; każdego roku pozyskiwał niebu około 500 dusz. Obecnie gorliwy kapłan sposobi się do szczęśliwej wieczności. Ma pomocnika w dru
gim kapłanie. W roku 1890 ochrzcono przeszło tysiąc osób. Nawrócenie takie tern jest radośniej
sze, że do roku 1883 w powiecie Moghur nie było ani śladu wiary katolickiej. Ztąd widać, że lud pogański w Indyach przychylnym jest naszćj wierze; lecz żniwo jest wielkie, a robotników mało.
Wiadomości zc wszystkich części świata,
tyczące się Kościoła katolickiego i sprawy socjalnej.
H/ym. Donosimy w »Missyonarzu katolic
kim, « mówiąc o Włochach, o wielkiej krzywdzie, jaką rzymscy rewolucyoniści wyrządzili pielgrzy
mom francuzkim. Naczelnik pielgrzymek francuz- kich, pan Harmel opisuje gwałty zadawane Ojcu świętemu i pielgrzymom, aby świat poznał, jakich wrogowie Kościoła dopuszczają się gwał
tów i ucisku.
Paryż. Rząd francuzki zakazał pielgrzymek do Rzymu. Biskupi odpowiedzieli, że taki zakaz jest bezprawny i przeciwny wolności, gdyż każ
demu obywatelowi powinno być wolno iść, gdzie chce. Minister francuzki, który w imieniu rządu wydał zakaz, bardzo się rozgniewał na nich i oska
rżył ich przed sądem.
Wyrteuiberg. W królestwie wyrtemberg skiem umarł król Karol Był panem sprawie
dliwym i przychylnym katolikom. W całym kraju serdecznie opłakiwano jego śmierć. Ponieważ umarł bezdzietnym, jego następcą został krewny obecny król Wilhelm II. Początek panowa
nia swego zaznaczył aktem łaski, gdyż ogłosił amnestyą, to jest ułaskawienie tych przestępców,
co w skutek biedy dopuścili się złego i byli ka
rani więzieniem. W odezwie do wojska swego przypomina co stanowi zaletę żołnierza i zachęca armią, aby była przywiązaną do najwyższego wodza, cesarza niemieckiego Wilhelma II.
Berlin. Rząd niemiecki wydał ustawę prze
ciw pijaństwu, na mocy którćj pijak ma być ka
ranym i ostatecznie osadzanym w domu poprawy.
Rada związkowa obraduje nad nią i zapewne zna
cznie ją zmieni.
Oborniki. Spis ludności dowiódł, że w wscho
dnich prowincyach ludność mieszkająca po wsiach znacznie się zmniejszyła. Jedni wyprowadzili się do wielkich miast, przez co wielkie miasta zna
cznie się powiększyły, inni zaś wynieśli się do '' Ameryki. Z powiatu obornickiego wyruszyło od 1 Lipca aż do końca Września 48 rodzin czyli 82 osoby. Pomiędzy nimi było 53 katolików.
Wychodztwo tego roku przybrało większe roz
miary niż dawnićj.
Racibórz. Towarzystwo Polsko-Górnoszlą- zkie w Raciborzu chciało odegrać kilka sztuk te
atralnych. Policya i naczelny prezes Seydewitz
Wiadomości ze wszystkich części świata. 333 nie dal na to pozwolenia. Towarzystwo udało
się do Berlina z zażaleniem i zakaz cofnięto.
Gniezno. Pogrzeb biskupa Janiszewskiego był dowodem wielkiej miłości, jaką sobie zgasły zjednał w Gnieźnie i wszędzie. Wśród zieleni i świec gorejących spoczywała metalowa trumna.
Biskup Andrzejewicz, siostrzeniec zmarłego, w o- toczeniu około stu księży i całej kapituły gnie
źnieńskiej odprawił przepisane modlitwy. Pochód do katedry był wspaniały. Wszystkie bractwa, cechy i towarzystwa oraz niezliczone tłumy ludu postępowały za zwłokami Biskupa. W kościele trumnę umieszczono na katafalku. Ksiądz prob.
Kantecki z Strzelna z wzruszającą wygłosił prze
mowę, w której skreślił zasługi zmarłego. .Wia
ra i ojczyzna, słuchać i służyć* były zmarłego hasłem. Wszystkie siły swoje poświęcał krajowi i Kościołowi. Stał się wzorem wszystkich sta
nów. Podczas walki kultura ej długo był we wię
zieniu a w końcu poszedł na tułaczkę. Napisał wielkie dzieło o walce kulturnej w Prusach i zje
dnał sobie sławę jako pisarz gruntowny i uczony.
Słowem było jego życie, tak kończył wymowny mówca, nieprzerwanem pasmem cierpień i poświę
ceń dla Kościoła i kraju i na długie czasy pozo
stanie dla nas niedoścignionym wzorem i przy
kładem, który nam należy naśladować. Tak się skończyła eksportacya zmarłego. Nazajutrz, dnia 14 Października rozpoczęło się nabożeństwo po
grzebowe w katedrze. Biskup Andrzejewicz od
prawił Mszą św., prałat ks. Stablewski w pamię
tnej mowie jeszcze raz wielbił zasługi zmarłego, który teraz odpoczywa w pokoju. Wieczny od
poczynek, racz mu dać Panie, a światłość wieku
ista niechaj mu świeci 1
Z Obczyzny. Polacy na obczyźnie, łącząc się w towarzystwa, chronią się od złego, zachowują Bozkie przykazania, Lecz niektórzy, którzy do towarzystw nie należą, niestety źle postępują, o czem pisze »Wiarus polski*:
Z Langendreer podaje nam naraz dwóch zacnych wiarusów bardzo niedobre nowiny. Czy
tając te dwie korespondencye, rzeczywiście, jak jeden z ich autorów mówi, dreszcz człowieka prze
chodzi. Dla braku miejsca w »Missyonarzu kato
lickim* podajemy dziś jednę tylko koresponden- cyą, która dosłownie brzmi, jak następuje:
•W niedzielę, dnia 4. Października była bójka pomiędzy naszymi Polakami. Jeden zapalczywy wyjął noża i swojego kolegę w piersi żgnął tak silnie, że ten niewinny zaraz padł bez władzy na ziemię, a drugiego zaś tak tym samym nożem poranił po głowie, że obu musiano do domu cho
rych odwieść. Wszystko to zaś narobiła ta o- brzydliwa gorzałka, którą niektórzy piją bez umiarkowania. I jakiż z tąd skutek? owego nie
godziwego zapaleńca policya zaraz pochwyciła i oddała na drugi dzień okutego w kajdany izbie karnej w Bochumie. Ale nie dosyć na tćm. Są tu i socyaliści, co trzymają się kupy i patrzą,
czyby nie mogli z naszych kogo złowić. Wy
prawiają oni rzeczy trudne do opisania. Najęli sobie budę w polu, co dawniej służyła dla wapna i tam osiedli, jakoby na kwaterze, ażeby niby to taniej żyć. Ale nie o taniość im chodzi, ale o to, by żyć wedle swych zasad. Żyją więc jak by
dlęta: sprowadzili sobie pewną niewiastę i stra
szliwych dokazują z nią rzeczy. Gorzałkę noszą nie tylko flaszkami, ale wiadrem, jak gdyby wy
war dla bydła. Oj kochani wiarusy, jeżeli macie Boga w sercu, unikajcie tego przekleństwa, tej obrazy Bozkiej, a miejcie się na ostrożności, ażeby was czasem w swoje szpony nie uchwycili i do swojego towarzystwa pijackiego nie dostali. — Idę sobie na nieszpory i spotykam kilku Polaków, naturalnie do towarzystwa naszego nie należących.
Mówię do nich: chodźcie do kościoła, bo czas I Odpowiedzieli mi: co? do kościoła? my rano na nabożeństwie nie byli a teraz byśmy mieli iść?
wyśmianoby nas tylko 1 Poszedłem więc sam do kościoła, a wróciwszy, spotykam na drugiej ulicy kilku z tych samych. Już nie na dwóch chodzili nogach, ale po czworaku. Jeden, -się trzymał plota, drugi bełkował pod nosem i nie było go można zrozumieć. To polscy przyszli socyaliści;
dziś piją, dają zgorszenie, niezadługo staną w sze
regach socyalistów. Kochani wiarusy, i wy, co
ście niedawno z Polski tu do Westfalii przyjechali, wstępujcie jak najprędzćj do Towarzystw pol
skich, bo tam nie zginiecie. Kto się trzyma kupy a gromady, ten nigdy nie przestanie być Pola
kiem, nie będzie socyalistą. Przypatrzcie się drzewu rosnącemu w borach: jeżeli gęsto zasa
dzone, wyrasta smagłe i prosto i później może być do użytku spotrzebowane. A zasadzisz drzewo osobno, albo jeżeli ono samo urośnie tam gdzieś między cierniem, to ci wyrośnie sękate, garbate, tak, że nawet do pieca się nie zda. Tak też drodzy bracia i z wami. Jeżeli trzymać się będziemy kupy, to nie będzie między nami za
bójstwa, pijatyki, niemoralnego życia. Nie jeden z naszych tu na obczyźnie mówi sobie, ojca tu nie ma, ani matki, to mogę robić, co mi się po
doba; zarobię sobie ładne pieniądze, to też sobie mogę pozwolić tyle, ile mi się podoba. Oj bra
cie, źle mówisz, bo to wszystko nie twoje, bo je
żeli będziesz przekraczał przykazania Bozkie, Bóg ci wszystko odbierze i nareszcie ci ani nie po
zwoli na kawałek chleba zarobić. Pamiętaj bra
cie i wspomnij sobie missyą w Langendreer, jak to kapłan roztrząsał twe sumienie, nauczał dzień w dzień, tak wołał z ambony, że mu aż sił bra
kowało nieraz, a wszystko o przykazaniu szóstym.
A tu dziś nie tylko na ustroniu, ale publicznie
budę najęli od wapna i tam spełniają straszliwe
występki. Bracie drogi, skoro nogą będziesz
chciał przekraczać próg tej przeklętćj chaty, to
sobie wspomnij o missy i a może ci się serce
skruszy i odwrócisz się od tych szatańskich sideł
i wejdziesz napowrót na drogę prawą, z której
334 Wiadomości ze wszystkich części świata.
zeszedłeś i pobłądziłeś. Znajdziesz znów praw
dziwy tór, którym powinniśmy wszyscy chodzić, ażeby wejść na drogę, wiodącą do zbawienia.
Jeden z wiarusów.
Erfurt. Socyalni demokraci zgromadzili się w Erfurcie, aby obradować nad swemi sprawami.
Przybyło około 3C0 delegatów. Socyaliści okazali się zgodnymi tylko w walce przeciw istniejącemu porządkowi rzeczy, pomiędzy sobą rozdzielili się na »starszych' i .młodszych.'
Proces Manclió. Jeszcze nie skończył się proces przeciwko panu Baare, który w Bochum przez redaktora Fussangel został oskarżonym 0 oszustwo, a już wszczęła się nowa wrzawa na świecie. W Berlinie pan Manche, wysoki urzę
dnik cesarza Wilhelma I. został o to oskarżonym, że z'wspólnikiem swoim Aaronem Meyerem ży
dem brał łapówki za tytuły dworskie i ordery.
Nie tylko ubodzy grzeszą, lecz nieraz i wysocy panowie!
Bieda w Niemczech. Fabryki w Niemczach są liczne, lecz niestety nie mogą wszystkiego sprzedać co wyrabiają I Ponieważ biedny lud przedewszystkiem musi się starać o zaspokojenie głodu, nie kupuje rzeczy należących do wygody, ponieważ chleb jest drogi. W Saksonii nawet fa
bryki niektóre już stanęły. Tak w Kamienicy 1 jej okręgu stanęło 5000 wrzecion. Nad Renem jest około 3000 tkaczy bez zajęcia. W innych częściach Niemiec także pokazuje się bieda, naj
bardziej około Krefeldu i Berlina- Biedy nieod
łączną towarzyszką jest zwyczajnie zbrodnia. So
cyaliści mnożą się, młodzież dziczeje, upada cnota i dobrobyt ludu. W roku 1889 skazano w Niem
czech 369,642 osoby na kary sądowe, w dawniej
szych zaś latach liczba kar była odpowiednio do ilości obywateli o wiele mniejszą.
Wystawy. Czeską wystawę w Pradze zwiedziło 2 i pół miliona osób, Czesi cieszą się bardzo, że wystawa sztuk i pracy narodowej tak dobrze im się powiodła. Wystawa połączonych kółek rolniczych w Ś remie jeszcze teraz trwa
jąca także jest świetnym dowodem, że ludność księztwa Poznańskiego w wyrobach praktycznych znaczne poczyniła postępy.
Kohlfurt. Na koleji żelażnej prowadzącej z Wrocławia do Berlina stało się przy stacyi Kohlfurt straszne nieszczęście. Pociąg pospieszny wjeżdżał na dworzec, w tern uderzyła na niego z boku jadąca maszyna. Zdruzgotała ona wagony I. i II. klasy, z których okrzyki boleści się roz
legały. W okamgnieniu poniosły śmierć cztery osoby, inne zaś zostały zranione. W bieżącym roku nieszczęścia na koleji żelaznej bardzo często się ponawiają.
Wiece katolików. Tego roku odbyły się świetne wiece katolików w Raciborzu, w Gdańsku i w Toruniu. Wielce ważnym też jest pierwszy zjazd katolickich stowarzyszeń Marchii branden
burskiej, który, jak pisze .Kuryer Poznański,' od
był się w niedzielę, dnia 18. b. m, w Branden burgu.
Na dworcu powitał przybyłych komitet lo
kalny, poczem uczestnicy zebrania wysłuchali Mszy świętej w kościele, który, jakkolwiek zbudowany dopiero w 1851 roku, nie odpowiada już obecnym stosunkom. Pominąwszy bowiem to, że parafia liczy w Diasporze 1500 dusz, znajduje się w Bran
denburgu około 500 żołnierzy katolików, po wię
kszej części Polaków, dla których odprawia się osobne nabożeństwo co cztery tygodnie, a oprócz tego latem przebywa tam 300 do 400 robotni
ków polskich, którzy uczęszczają naturalnie do kościoła, tak, że świątynia nieraz bywa przepeł
nioną.
Po skończonem nabożeństwie udali się dele
gaci stowarzyszeń, którym towarzyszyły zastępy członków katolickiej parafii, na posiedzenie.
Kupiec Riedel, przewodniczący komitetu lo
kalnego, pozdrowił licznie zebranych gości, po
czem przybyli delegaci zwiedzili miasto i osobli
wości jego. Dopiero po wspólnym obiedzie około godziny 6 rozpoczęło się właściwe zebranie, które zagaił ksiądz proboszcz Schomer z Brandenburga.
Na prezesa wybrano dyrektora Eirunda, który pozdrowił zebranych katolickiem pozdro
wieniem, mówiąc o celach zebrania.
Następnie wstąpił na mównicę O. Czesław (hr. Robiano) z Berlina, kreśląc obraz życia spo
łecznego bez Boga i religii, do jakiego dążą so
cyaliści a z drugiej strony życia w państwie chrze- ścijańskiem. Mówca zaznaczył, ile dobrego zdzia
łał Kościół w wiekach średnich pod względem religijnym, socyalnym i naukowym i zakończył tern, że gdyby nauki Chrystusa Pana znalazły w życiu państwowem ogólne uznanie, natenczas zakwitłaby zgoda i jedność ludów w świecie.
Naczelny redaktor »Germanii,* dr. Marcour, skreślił w wielkich zarysach dzieje zakonów i pod
niósł ich znaczenie dla Kościoła, państwa i spo
łeczeństwa.
W końcu przemawiał p. Eckes, redaktor marchijskiej »Volksztg.,* obrawszy za temat
• szkołę chrześcijańską.«
W imieniu zebranych podziękował prezes mówcom za piękne i pouczające wykłady i za
kończył posiedzenie serdecznie wzywając katoli
ków diaspory do zgody i jedności.
Święty Piotr k lav er, apostoł murzynów.
(Zobacz obrazek na stronie 329.)