• Nie Znaleziono Wyników

Misyonarz Katolicki, 1891, R. 1, nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Misyonarz Katolicki, 1891, R. 1, nr 4"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Czasopismo illustrowane dla ludu katolickiego.

Wychodzi 2 razy na miesiąc (1-szego i 15 slego.) Przedpłata ćwierćroczna na pocztach, w księgarniach i agenturach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Austryi 60 cent., z przesyłką

pocztową 70 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.

Nr. 4. Mikołów, 15. Lutego 1891. Rocznik I.

Męczennicy z Ugandy.

Opowiadanie historyczne z missyj katolickich.

(Ciąg dalszy.)

Gdy stary czarownik wraz z wspólni­

kami swymi, Mbagą i Alem, usłyszeli wyrok królewski, wściekłość złoczyńców nie znała granic, a mianowicie dla tego, że chrześci­

janie odkryli ich zbrodnicze zamysły. Kati- kiro wzdrygał obojętnie ramionami na ich przekleństwa, i był tego zdania, że w tćj chwili nic uczynić nie można. Sambo pienił sl? z gniewu na pozorną obojętność przyj a cielą, ale ten tylko tego pragnął, bo to popierało właśnie jego zamiary.

»Powinni umrzeć !€ krzyczał czarownik w największym uniesieniu.

»Tak jest,« dodał Katikiro sucho.

»Ale jak?« zapytał Sambo.

»Tego nie wiem,« odpowiedział mu przyjaciel.

»Zdrajco,« zapyrzył się pierwszy; »tyś nas zdradził przed Muangą, aby zyskać na­

grodę i odziedziczyć majątek chrześcijan.«

»Czyś oszalał, Sambo? O włos nie spadła mi głowa z karku, jak łupina orzecha kokosowego. Król mi przecież nie ufał.

Zresztą spodziewam się, że niezadługo wró cisz. Tam na wschodnićj stronie jeziora możesz sobie spokojnie pożyć z kilka mie sięcy. Wiesz przecież, jak się Muanga boi Anglików. Jeżeli o czćm się dowiesz, albo przyjaciel twój posłyszy, donieś mi zaraz.

Wiadomo ci, że głowa chrześcijanina nie siedzi mocnićj na ramionach od łba koguta ofiarnego. Teraz trzeba nam się rozstać.

Niezadługo wyłoni się słońce z fal Nyanzy, a skoro stanie u szczytu niebios, powinieneś być daleko od nas.«

(». Morderstwo i pierwsze krwawe świadectwo.

Gniew króla zdawał się chłonąć. Chrze­

ścijanie ocalili mu życie; postanowił przeto

(2)

50 Męczennicy z Ugandy.

wzią , ich pod skrzydła swój opieki. Ale inai y myślał jego pierwszy minister. Nie mćr on wybaczyć Józefowi ani Andrzejowi, że wytropili jego intrygi i knowania. Lubo zrazu nie mógł dać folgi swemu oburzeniu, mimo to płomień zemsty buchał tćm sił- nićj w jego przewrotnćm sercu. Niezadługo tćż nadarzyła mu się sposobność zadać cios śmiertelny wyznawcom Chrystusa.

Pewnego wieczora siedział sobie Muanga w dobrym humorze przed swą chatą i pa­

trzał na obszary jeziora, w którego falach słońce się powoli zanurzało. Wtćm stanął przed nim Katikiro.

»Czy widzisz,« odezwie się monarcha:

»odkąd nie ma niegodziwego Samby i go­

dnych jego koleżków między nami, jest w kraju taki spokój, aż miło, a ja jestem szczęśliwy. Wszakże Arabowie ze swemi tali­

zmanami to istne oszusty. Patrzno, idzie tam dwóch Bazangu Inglezów (missyonarzy angielskich.) Czego oni chcą?«

Jakoż rzeczywiście zbliżyli się przybysze, o których była mowa.

»Kabako,« przemówił jeden z nich. »Pan nasz, którego siła i powaga jest wielką, a orszak licznym, stoi po wschodnićj stronie jeziora. Jeżeli Muango rozkażesz, jego lodzie przebędą jezioro i wysadzą naszego pana na ląd, złoży on ci dzięki i zostanie na zawsze twym przyjacielem.«

»Zobaczymy, co duch mój postanowi,«

rzekł król, powstał i pożegnał przybyłych.

Skoro tylko znalazł się sam na sam z mini­

strem, ten rzecze do niego : »Posłuchaj Ka­

bako, jakież były słowa Samby: »Inglezy przybędą, jak hipopotamy, a ogłodzą twój kraj, jak lwy * Cóż powiedział Msimu Mu- andze? »Wrota Ugandy rozwierają się!«

»Dość tego, dość tego!« zawołał król;

»Inglezom nie wolno przychodzić. Oświadcz to Bazangom. Nie wolno im wracać po swego pana.«

Odszedł Katikiro z nietajoną radością Dzień zemsty był blizkim.

Rzecz się tak miała. Hannigton, biskup anglikański, stanął był rzeczywiście u wscho­

dniego wybrzeża jeziora. Obce mu były wszelkie złowrogie zamiary, ale mimo to pojawienie się jego wywołało w podejrzli­

wym króliku murzyńskim niemały przestrach, tern większy, że dwaj anglicy przez nieo­

strożność wspomnieli o jego licznym orszaku.

Lubo Muanga chwilowo nie myślał o czemś złćm, to jednak Katikirowi udało się wy- módz na nim wyrok śmierci. Pewnego dnia wyprawił Sambo posłańca, który doniósł, że widział białych na drodze wiodącej ku miastu Busodze. Minister pobiegł niezwło­

cznie z tą wiadomością do Muangi. »Śmierć im,« oświadczył władzca murzyński. Zale­

dwie anglikańscy missyonarze dowiedzieli się 0 krwawym wyroku, sądzili, że chodzi tu o ich biskupa. Natychmiast pobiegli do sto­

licy, ale przez dwa dni wcale ich nie do puszczono. Skoro się Ojciec Lourdel do­

wiedział o tern, co się święci, natychmiast udał się do Muangi, który go przyjął dość życzliwie i pocieszył obietnicą, że rozkaz wy­

dany przeciwko białym zostanie cofnięty.

Było to tylko złudzenie; gdyż niedługo potem zamordowano biskupa i 40 tu jego towarzyszów. W kilka dni późnićj mieli śmierć ponieść i dwaj Anglicy w Rubadze.

Ostrzeżeni jednak przez katolickich missyo- narzy, usiłowali wcześnie uniknąć gniewu króla. Zdziwienie Muangi było wielkie, skoro się dowiedział, że oni już wiedzieli o śmier­

ci biskupa swego i co ich samych czeka.

»Ha, czyż nigdzie nie można być bez­

piecznym od zdrajców?« ryczał Muanga.

»Któż oni tacy? I ich trzeba zgładzić.«

Anglicy jednak pozostali na groźby tyrana niewzruszonymi i wzbraniali się wymienić nazwisk przyjaciół, którzy ich ostrzegli.

Pierwsze zwycięztwo Katikiry było świe- tnćm. Zbrodniarz nie taił się z radością.

Raz już popłynęła krew, czemuż nie miała się potoczyć i hojniejszą strugą? Zdawało się, że samo niebo sprzyjało bezecnym za­

mysłom niegodziwców, i że Bóg uważa chrześcijan za godnych palmy męczeńskićj.

Zaledwie dnieć zaczęło rano dnia 14. Listo­

pada, zakołatano nagle do bramy domu missyjnego. Skoro braciszek ją otworzył, Mkäza wpadł pędem strzały na dziedziniec 1 z trudnością tylko wybełkotał te słowa:

»Król ciężko zapadł na zdrowiu.« Ojciec Lourdel, który dnia poprzedniego był u

(3)

Męczennicy z Ugandy.

Muangi z poradą lekarską, pobiegł z chrze­

ścijanami do stolicy, gdzie tymczasem Kat i kiro na nowo skuteczne przeciw chrześcijanom siał intrygi.

Skoro missyonarz stanął w rezydencyi królewskiej, udało mu się po wielu zacho dach skłonić króla

do zażycia łago­

dzącego lekar­

stwa. Katikiro cieszył się, że wy­

grał sprawę. Za­

lewie bowiem ka­

płan się oddalił, pospołu z Wa- masolem,zaciętym wrogiem Józefa, począł wmawiać w króla, ze Lour- del go chciał o truć. Niedowie­

rzający i podej rzliwy z natury Muanga stał się wskutek wyda­

rzeń ostatnich kil­

ku dni tćm lękli- wszym. > Precz z tą żmiją!« za­

wołał w. szale nie­

pohamowanym;

> spalcie go, aby trucizna, którą mi

wszczepił, nie zaszkodziła mi. <

Ten niespodziany wyrok króla prze­

raził wszystkich obecnych. Wielu nie mogło utaić swego zdumienia;

bo Józef dla swój

prawości doznawał powszechnego szacunku, oprócz Wamasolego i Katikiry nie miał nie­

przyjaciół. Nawet oprawca Mkadjanga, który zamiast Mbagi był obecny lój scenie, wahał się niejaki czas wyprowadzić bie­

dną ofiarę gniewu króla. Nie chciało mu się wierzyć, aby Muanga miał obstawać przy swym wyroku, skoro tylko z gniewu ochło­

nie. Pierwszy minister, znający kaprysy i zmienność humoru, także się obawiał cze­

goś podobnego; postanowił przęfto kuć że­

lazo, póki rozpalone i nalegał,7 aby Wyrok natychmiast wykonano.

»Precz mi z oczu!« krzyczał rozjątrzo ny monarcha.

»Czyż ciąglezdraj- ca ma mi stać na widoku? Cze­

góż się ociągasz podły niewolni­

ku?«

Mkaza rzucił ostatni raz wzrokiem na swych nieprzyja­

ciół i poszedł za oprawcą.

Przed miastem wznosi się pagó­

rek, ku niemu zbliżała się stro­

skana rzesza. Jó­

zef był spokoj­

nym i wesołym, żadna skarga nie wyszła z ust jego,

które szeptały tylko pobożną mo­

dlitwę. Nareszcie stanęli wszyscy u celu. Męczennik pozwoli! się skrę pować przyspo­

sobionymi na ten cel wiązkami sito­

wia. Jeszcze raz wzniósł oczy ku niebu, jak gdyby chciał u Boga wy- błagać cierpliwość i łaskę na przyszłe katusze. Ze wszech stron namawiali go poganie, aby odstąpił od wia­

ry, która go wtrąciła w nieszczęście i wrócił do Lubalisów. Józef milczał. Gdy kat za­

palił stós, aby wyrok wykonać, wtedy do­

piero skazaniec otworzył usta i odezwał się silnym głosem: »Mkadjango, powiedz Mu- andze, że umieram niewinnie. Jeźli żałować Przysposobienia do śmierci na stosie.

(4)

52 Męczennicy

będzie za to, co popełnił, Bóg mu wybaczy;

jeźli tego nie uczyni, wzywam go przed try­

bunał Bożki. <

Ostatnie słowa doszły zgromadzonych z pośród płomieni, które jak jadowite żmije wznosiły się w górę i okalać zaczęły ciało biednego męczennika. Niezadługo potem uleciała dusza jego ku niebu. Z pewnością wymodliła ona u tronu Bozkiego stałość i wytrwałość wśród mąk i katuszy dla pó źniejszćj gromadki bochaterów.

Skoro chrześcijan doszła wiadomość o śmierci towarzysza, wielce się zafrasowali, ale mimo. to nie upadli na duchu i żaden z nich nie zachwiał się w wierze.

Uczucie, jakie przejęło missy on arzy na wieść o zgonie tego szlachetnego człowieka, można prawie nazwać świętem uniesieniem.

Z jednćj strony odczuwali oni całą srogość ciosu, jaką poniosło chrześcijaństwo, ale z drugićj mocno wierzyli, że zyskali w umęczo­

nym orędownika, który u Boga wybłaga dla reszty ciężko nawiedzonych chrześcijan łaskę i pomoc. Było to niejako i pewną wróżbą, że missya prędzćj czy późnićj chwalebnie spełni swe posłannictwo. Gdzie raz krew męczeńska popłynęła, tam mimo prześlado­

wań ziarno chrześcijaństwa zejść musi. W tej nadziei modlili się missyonarze: »O Panie, przyjmij ofiarę, która życie położyła za Cie­

bie i dla Ciebie i zdejm klątwę, która ciąży na tym kraju i nieszczęsnych synach Chama. *

Jak przed kilku tygodniami, gdzie za­

częły się szćrzyć głuche pogłoski o blizkićm prześladowaniu nowochrzceńców, tak i teraz rozpoczynała się pora ciężkiej i znoj- nćj pracy dla Ojców. Zaraz pierwszćj nocy po straceniu Mkazy poprzychodzili liczni ka­

techumeni do missyi, prosząc o łaskę Chrztu św. i Józef jest szczęśliwym,« mawiali, » al­

bowiem umarł chrześcijaninem; nas czeka ten sam los. Ochrzcijcie nas przeto, aże­

byśmy się z nim połączyli.«

Ścigani, jak drapieżne zwierzęta, nowo- nawróceni wiedli życie tułacze, nikt się nie chciał niemi zaopiekować, aby nie ściągnąć na siebie gniewu króla i nie podzielić losu, jaki ich czekał. Na szczęście prześladowa­

nych przybył był właśnie Najprzewielebniejszy ksiądz biskup Livinhac do Rubagi. Jego

z Ugandy.

przybycie ułatwiło rycerzom Chrystusa przy­

jęcie Sakramentu Bierzmowania przed osta­

teczną walką. Zasileni łaską i Duchem św.

patrzali teraz spokojnie i statecznie śmierci w oczy i czekali na nią z wiarą niewzru szoną.

7. Nowi bohaterowie; prześladowanie się wzmaga.

Tymczasem Katikiro i jego wspólnicy nie zaniedbywali niczego, ażeby króla pod uszczyć przeciw wyznawcom nienawistnej wiary. Użyto wszystkiego, co tylko mówiło na niekorzyść chrześcijan, ażeby ich zgubić.

Wiemy z pierwszego rozdziału, jak cza­

rownik Sambo starał się swego czasu króla tćm ustraszyć, że mu zapowiedział najście zagranicznych zdobywców. Rzeczywiście o- biegała między murzynami wieść, że od wschodu zbliża się do bram Ugandy nie­

przyjaciel, który położy koniec władzy ksią­

żąt krajowych. Zaledwie chytry minister u- słyszał, że niemiecka wyprawa wybiera się do dziedzicznego miasta Muangi, skorzystał z tego, aby króla zaniepokoić.

»Kabako, patrzno, jak wierni ci są chrześcijanie. Ponieważ stracić kazałeś Mkazę przeniewiercę, skojarzyli się z cudzo­

ziemcami, aby cię strącić z tronu i osadzić na nim kogoś z łona swego.«

»Pokażę ja im, co się święci !« odparł Muanga. »Śmierć im wszystkim razem. Ci chrześcijanie osiągają u Boga wszystko, czego pragną. Wprzód uważali mnie za przyjaciela, modlili się za mnie, a Bóg chro­

nił mnie od wszystkich niebezpieczeństw.

Teraz spiskują się na mą zgubę. Bądź co bądź, muszę sprzątnąć tych łotrów.«

»Dobrze, panie, dobrze,« zawołał rozra­

dowany Katikiro. »Ale dla czegóż się jeszcze ociągasz ? Rozkaż tylko, a jeszcze dziś pójdą na ogień. Żaden z nich cało nie ujdzie.«

»Myśli moje skierowane są w inną stronę;

lekki obłoczek zasłania jeszcze oczy moje i nie dozwala mi jasno rzeczy widzieć; ale niebawem przejrzę.«

»A jeżeli cię tymczasem sprzątną?«

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(5)

Przegląd ogólny okolic i narodów pogańskich. 53

Przegląd ogólny okolic i narodów pogańskich.

Kto się przedewszystkiem starał o pogan?

(Ciąg dalszy.)

V. Któż w naszych czasach zwrócił uwagę na ludy pogańskie?

Na ludy pogańskie zwracają uwagę tameczni missyonarze! Albowiem missyonarze, pracujący dla dobra pogańskich narodów, do nas chrze­

ścijańskich współbraci wyciągają ręce i pro­

sząc o naszą pomoc, kreślą nam smutne położenie owych krajów. Wymieniamy poniżćj zacnych za­

konników , którzy pod dowództwem przełożonych swoich nieznużone podejmują prace około rozsze­

rzania wiary.

Takimi zakonnikami są najprzód Jezuici. Idąc śladem założyciela swego zakonu, św. Ignacego, Jezuici niosą na ofiarę swe życie, aby dla większej chwały Bożćj ratować niewiernych. Jezuici też wy- dawają pisma, w których katolików zachęcają do pracy missyjnćj, stawiają szkoły i zakłady, aby przez nie szerzyć światło chrześcijaństwa. W tych pismach czytamy, jak często nowe stacye zakła­

dają i ciemności pogaństwa rozpraszają. Chwała Jezuitom i podziwienie ! Już mają mnóstwo mę­

czenników swego zakonu, którzy ponieśli śmierć za wiarę 1

Pomiędzy sławnymi opowiadaczami Ewangielii znajdują się starodawne zakony św. Fran­

ciszka i Dominika. Podobnie jak święty Franciszek i Dominik na to założyli swe zakony, aby ratować niewiernych, tak też żyjący dziś ich synowie krzewią królestwo Chrystusowe.

Ponieważ znacznie w naszem stuleciu wiara ka­

tolicka się ożywiła, nie dziw, że nowe powstały zakony, które wyraźne mają przeznaczenie roz- krzewiania wiary. Ponieważ te nowe zakony lub raczej kongregacye wielkie znaczenie mają i chwa- lebnemi pracami się szczycą, później obszernie opowiemy ich historyą.

Wymienimy tu pokrótce świątobliwego ka­

płana Libermanna, który będąc żydem, został chrześcijaninem i kapłanem. On założył kwitnące zgromadzenie »Niepokalanego Serca N a j ś w. Maryi Panny i Ducha św.«, które w Afryce z calem wytężeniem sił pracuje w winnicy Pańskiej.

W missyach pracują także missyonarze .Naj­

słodszego Serca Jezusowego* z Belgii, idąc na wyspy odległe przy Australii, w w lel­

kiem Oceanie położone.

Z wielkiem podziwieniem zwracamy uwagę na działanie missyonarzy z Steylu. Założycielem tej kongregacyi jest ksiądz J a n s t e n, który dawnićj będąc nauczycielem gimnazyalnym, stał się nauczy­

cielem pogan. Jego zakład coraz bardzićj się roz­

wija i obfite przynosi owoce. Osobliwie w tych dniach wszystkie gazety były pełne chwały biskupa Anzer. Biskup Anzer, który został wykształcony w Steylu na missyonarza chińskiego i w Chinach pracował bardzo skutecznie w prowincyi Szantong, udał się do Berlina i z wielkim szacunkiem przy­

jętym został od Najjaśniejszego Cesarza Wil­

helma II.

Jest to ciekawa historya. Albowiem cze­

muż przybył do Berlina ten szanowny biskup missyjny? Tak się zapewnie każdy zapyta 1 Słuchaj:

Dotąd tylko Francuzi byli opiekunami missyona­

rzy w krajach pogańskich. Gdy naprzykład nie­

miecki missyonarz udał się do Afryki lub Azyi, albo do innego kraju, musiał się postarać o pasz­

port francuzki. Było to dla wielu missyonarzy nieraz wielką przeszkodą. Bo gdy się francuzki paszport opóźniał lub wcale go nie wydano, missyo­

narz nie mógł się odważyć iść na miejsce prze­

znaczenia swego. Oprócz tego nieraz zdarzało się, że Francuzi prowadzili wojnę z poganami, a po­

nieważ missyonarze stali pod opieką Francuzów, zemsta tych dzikich narodów srożyła się przeciw missyonarzom, którzy nieraz padali ofiarą w spra­

wie obcego im rządu.

Tak też było w Tonkinie. Pomiędzy pań­

stwem tonkińskim w Azyi i pomiędzy fran- cuzkim rządem wybuchła wojna. A ponieważ w Tonkinie jest wiele missyj katolickich»

dla tego rzekli zaraz mieszkańcy Tonkinu na początku wojny: »Patrzcie tylko na missyona­

rzy 1 Oni są pod opieką Francuzów! Rzućmy się na nich i zabijmy wszystkich!* lak się tćż stało. Tonkińczycy jednomyślnie rzucili się zaja­

dli wie na missyonarzy i pozabijali ich. Taka rzeź

(6)

Przegląd ogólny okolic i narodów pogańskich.

54

się już nieraz wznieciła i dla Francuzów niejeden missyonarz poniósł męczeństwo.

Dla tego Ojciec św- Leon XIII. dla niektó­

rych okolic postanowił znieść protektoryat Fran­

cuzki i missyonarzy stawić pod opiekę papiez- kiej Nuncyatury lub pod opiekę państwa, któ­

rego poddanymi są missyonarze. Państwa europejskie tak myślą jak Ojciec święty. Tak już rząd włoski ogłosił, że missyonarze, którzy pracują w Afryce nad Czerwonem Morzem, zo­

stają pod jego opieką i uwolnił ich od pro- tektoryatu francuzkiego.

Wróćmy do rzeczy. W Chinach pracuje wielu niemieckich missyonarzy, którzy dotąd byli przymuszeni szukać protektoryatu lub opieki rządu francuzkiego. Teraz ma być inaczćj. Albo­

wiem wyżćj wspomniany biskup Anzer w Berlinie wyjednał dla niemieckich missyonarzy niemiecką opiekę. Państwo niemieckie wysyła swoje okręta do wszystkich krajów świata i utrzymuje z pań­

stwami pogańskiemi dobre i przyjazne stosunki.

Dla tego możemy ufać, że niemieccy missyonarze, pod silnym protektoryatem niemieckiego państwa, będą wspierani w opowiadaniu Ewangielii Chrystusa Pana. Niechajże Pan Bóg sił dodać raczy zacne­

mu biskupowi Anzerowi, aby dokonał dzieła tak szlachetnego.

Idźmy dalej! Katolicki kraj Bawarya wybiera się posłać robotników do winnicy Pańskiej.

Pomiędzy wszystkiemi krajami Niemiec najprzód Bawarya przyjęła wiarę Chrystusa Pana i do dnia dzisiajszego odznacza się ofiarnością w sprawie dziel­

nego szerzenia katolicyzmu. Nie dawno w Bawaryi założył szanowny ksiądz Amrhein w Augsburgskiej dyecezyi nowy zakład missyjny pod opieką świę­

tej Ottylii. Ten sam ksiądz podróżował po roz­

licznych miastach niemieckich i tam w przemowach publicznych zachęcał słuchaczy do wspierania missyi.

Ksiądz Amrhein jest kapłanem zakonu świętego Benedykta. Wogóle Benedyktyni już pięt­

naście set lat pracują nad nawróceniem niewier­

nych. Dzisiaj zajmują liczne stanowiska w krajach pogańskich, mianowicie w Afryce wschodniej i w Ameryce. Benedyktyni uczą różnych rzemiosł, uprawy roli i trzebienia lasów.

Podług reguły Benedyktynów żyją też Tra­

piści, chociaż mają własne przepisy i ob­

rządki. W naszych czasach na wielką pochwałę zasłużył sobie ksiądz Franciszek, opat zakładu Tra­

pistów w Marianhill. Najprzód był proboszczem

w Austryi; z powodu słabości porzucił probostwo i został członkiem surowego zakonu Trapistów.

Już pobudował wiele szkół i nawrócił szczepy Kafrów w południowej Afryce. Kalendarze dru­

kowane przez Trapistów zwracają uwagę na te świetne missye.

Któż jeszcze nie słyszał o sławnym księdzu Don Bosko? Jest on założycielem zgromadzenia św. Franciszka Salezego. W Turynie stoi ob­

szerny dom, gdzie się kształci młodzież, aby w świecie lub w stanie kapłańskim i missyjnym pra­

cować nad zbawieniem dusz nieśmiertelnych. S a- lezyanie posiadają swoje missye pomiędzy dzi­

kiem! narodami Ameryki południowej a nawet w Patagonii.

Jeszcze wspomnimy Pallotynów. Win­

centy Pallotti jest świątobliwy założyciel zakładu missyjnego. Żył na początku tego stulecia w Rzy­

mie i zgromadził około siebie zacnych młodzień­

ców i kapłanów, którzy pod wspólną regułą żyjąc, poświęcili się mozolnej ale zbawiennej pracy nawracania pogan. Przed kilku tygodniami odjechali dwaj kapłani i sześć laików do niemie­

ckiej prowincyi Kamerun w Afryce, gdzie jeszcze nikt dotychczas Ewangielii nie głosił. Pan Bóg pobłogosławi zapewnie ich pracom.

Nie sądźcie, żeśmy wszystkie zakony wyliczyli, które gardząc pociechą i wygodami świata, udają się do biednych narodów, co dotąd wiary Chry­

stusowej nie poznały. Tu tylko niektóre wspo­

mnieliśmy, aby pokazać, jak to szczególnie za­

kony żywo i bezustannie zwracają uwagę na po­

gan i poświęcają siły swoje nieszczęśliwym.

VI. Któż jeszcze ma pieczę o poganach ?

Nie tylko zakony, lecz też związki pomiędzy świeckimi istniejące zwracają uwagę na pogan.

Takim naprzyklad jest związek »Dzieciństwa Je­

zusowego.» Do tego związku należą tylko dzia­

tki i płacą co miesiąc po 5 fenygów na wykupie­

nie dziatek opuszczonych. Niechajże w każdej parafii zakwitnie ten prześliczny związek 1 Jakże jest pięknie, kiedy już dziatki litują się nad współ- bracią nieszczęśliwych narodów. Jakże chętnie dziatki modlą się za nimi, jakże się cieszą, gdy od Ojca lub Matki otrzymają mały datek, który z chęcią przeznaczają na związek .Dzieciństwa Jezusowego.*

Nasz 'Missy onarz katolicki» od-

(7)

Przegląd ogólny okolic i narodów pogańskich. 55

woluje się też do kochanych dziatek i pragnie być ich ustawicznym przyjacielem. Dla tego będzie opisywał dzieła, które dla dziatek są stosowne.

To tylko chcemy dodać, że Ojciec św. dwa razy w roku polecił »Dzieciństwo Jezusowe* i na au- dyencyi, którą miał przełożony związku tak prze­

mówił z pociechą serca: ,Błogosławię z całego serca związek Dzieciństwa Jezusowego, i wszyst­

kich przełożonych jego, którzy z gorliwością szerzą królestwo Jezusa Chrystusa. Błogosławię wszystkich uczestników Dzieciństwa, najbardziej kochane Dziatki, które modlitwą i jałmużną swoją otwierają pogańskim dziatkom bramy niebieskie.

llraSn? tego, aby wszystkie dziatki świata ka­

tolickiego brały udział w Dzieciństwie Jezusowem.»

Jak błogosławiony jest owoc tego »Dzieciń­

stwa Jezusowego* ztąd poznamy, że w roku 1889 ochrzcono około pięć set tysięcy pogańskich dziatek, które na zgubę były przeznaczone i u- trzymywano 2733 szkół i 538 domów dla sierót.

W Paryżu jest główny zarząd . Dzieciństwa Jezusowego;* zawsze i ciągle zwraca ono uwagę na­

szą na pogan i dziatki w pogaństwie umierające.

Czy w gazetach nie czytałeś o związku niemieckich katolików? Gdy kardynał Lavigerie wzbudził zapał ratowania afrykańskich murzynów z rąk mahometańskich handlarzy, arcy­

biskup Koloński Filip Kremenz w Niemczech wielki związek ustanowił, który zbiera jałmużnę i opisuje biedę tych, na których składki przezna­

czone. Wszyscy biskupi państwa niemieckiego polecili związek. Każdy może być członkiem jego, gdy wypełni przepisane warunki bardzo lekkie, jak naprzykład, że musi płacić corocznie na cele związku jednę markę. Będziemy obszerniej pisać o związku Afrykańskim na innem miejscu.

Na pogańskie narody zwaracają uwagę 1 i- czne czasopisma missyjne, w różnych językach drukowane. Tak wychodzi za staraniem Ojców Jezuitów prześliczne Dzieło i Ilustrowane w Kra­

kowie pod tytułem: »Missye katolickie.» Jak inne dzieła Jezuickie, tak też wspomniane czaso- pismo pomnaża chwałę zakonu i zapala miłość do ratowania bliźniego. A teraz od roku 1891 i nasz

•Missyonarz katolicki' wstępuje w sze­

reg czasopism krzewiących królestwo Boże. Dwa razy w miesiącu ma dochodzić Twojej ręki nowy .Missyonarz katolicki.' Przyjmij go mile, kochany Czytelniku, szanowna Czytelniczko; po­

wiedz też innym, żeby sobie na poczcie lub w

księgarniach lub u listonosza zapisali to pożyteczne pisemko. Patrz, markę bardzo prędko można wy­

dać na niepotrzebne rzeczy; gdybyś ją obrócił na »Missyonarza katolickiego,» dowiedziałbyś się jak się dzieje pomiędzy poganami; ogień miłości i ratowania nieszczęśliwych zapłonąłby w ser­

cu twojem i miałbyś tysiącznokrotny pożytek Nie żałuj więc marki, obróć ją na sprawy missyjne a staniesz się pomocnikiem apostolskich mężów idą­

cych opowiadać Ewangielię i uszczęśliwiać nie­

wiernych.

Otóż i nasz »Missyonarz katolicki» będzie starannie zwracał uwagę Czytelników swoich na missyjne trudy. Dałby Bóg, aby znalazł serca łaskawe 1 A jeżeli uda mu się tylko jednę duszę ocalić, już to będzie obfita nagroda. Boże, spoj­

rzyj okiem miłosiernem na naszego .Missyonarza*

i na Czytelników jego.

VII. Któż zwraca uwagę na pogańskie narody.

Zwracają uwagę na pogańskie narody także i uczeni, którzy podejmują wielkie mozoły i narażają się na niebezpieczeństwa, aby odszukać i poznać ple­

miona cywilizacyą nie tknięte. Na takie podziwie- nie wszystkich zasłużył sławny Livingstone, An­

glik, który wiele lat przebywał w głębi Afryki, gdzie dotąd noga Europejczyka jeszcze nie po­

stała. On też opisał swe podróże, niebezpieczeń­

stwa i obyczaje czarnych narodów.

Sarpi, Włoch, niedawno dopiero powrócił z Afryki, a czego tam doświadczył, ogłosił w u- czonych dziełach, lub opowiadał na licznych zgromadzeniach. Całe Włochy świetnie uczciły swego ziomka za to, iż nie zważając na życie, przebiegał przez nieznane pustynie, lasy i rzeki.

Najwięcej zaś pisały gazety o sławnym po­

dróżnym Stanley i Eminie Paszy. Stanley, Anglik, jako pierwszy Europejczyk przedarł się przez o- gromną przestrzeń Afryki, począwszy od rzeki Kongo na zachodzie aż do wyspy Sansybar na wschodzie. Lecz jeszcze sławniejszym stał się Emm Pasza, który pochodząc z Opola na Szlązku, i by wszy tutaj lekarzem, przeniósł się do Egiptu i tam doszedł do wysokiej godności, gdyż został mianowany gubernatorem całej prowincyi, tak na­

zwanej ekwatorskiej. Niedługo potem wybuchła w samej prowincyi wojna przeciw mahometanom Mahdiego; Em in Pasza mężnie się opierał bunto­

wnikowi, lecz musiał przed nim do wewnętrz­

nej Afryki uciekać. Gdy był w wielkićj biedzie,

(8)

56 Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.

spotkał się z Anglikiem Stanleyem, poczćm się obaj połączyli i udali z powrotem do Sansybaru.

ponieważ walka z Mahdim byłaby daremną.

Ocalony powrócił Emin Pasza do Europy i tu w całych Niemczech zwrócił uwagę na nieznane na rody Afryki, których silę i obyczaje dobrze był poznał. Rząd niemiecki poprosił Emina, aby w niemieckich częściach Afryki oddał się na usługi niemieckiego Państwa.

Dodajemy, iż wydane są obszerne dzieła geo­

graficzne i historyczne, które opisują te dalekie kraje. Wymieniamy tu n. p. niemieckie dzieła Fryderyka Ratzel. Nabyć je można we wielkich miastach, jak n. p. w Berlinie, tak nazwane »Mu­

zea etnograficzne,* to jest zakłady, w których przechowują się zabytki pogańskich narodów, Kto jedzie do Berlina, niechaj wstąpi do Muzeum etnograficznego, a tam ujrzy najciekawsze rzeczy tyczące się dzikich narodów.

Tak kończymy wzmianę tych mężów lub rzeczy, co zwracają uwagę naszą na pogańskie narody.

Najwięcej jednak zwracają missyonarze uwagę naszą na biednych pogan. Pamiętajmy zatem o nich, pomagajmy im, módlmy się za nich, dawaj­

my jałmużnę, aby jak najprędzej wybiła ich go­

dzina zbawienia przez wiarę katolicką.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.

Z missyji Jezuickiej w stolicach Zambesi pisze czcigodny ks. Zimmermann T. J. co nastę­

puje.

Ukończywszy podróż po Europie i powró­

ciwszy do swych kochanych murzynów z okolicy Zambesi, winienem nasamprzód podziękować wszy­

stkim szlachetnym dobroczyńcom, którzy wspa­

niałomyślnie wsparli biedną naszą missyą murzyń­

ską w sercu Afryki i przesłać im nasze najserde czniejsze .Bóg zapłać». Nie podobna nam tutaj, gdzie trzeba nam walczyć z uporczywą i nader niebezpieczną febrą, jako też z wielkim niedo­

statkiem i niezliczonemi trudnościami, stawiać do­

broczyńcom naszym marmurowych lub śpiżowych tablic pamiątkowych; ale starać się będziemy wy­

ryć ich imiona we wdzięcznych sercach biednych murzynów. Codziennie zwołujemy biedne sieroty razem z nawróconymi murzynami i bracią naszą missyonarską na ofiarę mszy .św., zasyłamy modły do Boga za dobrodziejów i prosimy Najwyższego 0 błogosławieństwo dla nich. Rozstając się z tym krajem, polecam i na przyszłość ważną i tru­

dną naszę missyą łasce i ofiarności dobrodziejów 1 proszę o datki dla biednych, opuszczonych mu­

rzynów Zambesyjskich.

Missyą ta, jedna z najtrudniejszych, naj­

młodszych i wymagających największego poświę­

cenia, nie może się poszczycić wielkiemi rezulta­

tami i gromadnemi nawróceniami. Od czasu po­

wstania przez lat 12 pokonywać musiała niesły­

chane trudności i straciła przeszło trzydziestu naj­

dzielniejszych missyonarzy. Wielki niedostatek, niesłychane wysilenia, upały i niebezpieczna febra niejednemu kapłanowi zgotowała śmierć przed­

wczesną. W skwarnych pustyniach piasczystych w Mosbie leżą pochowani: X. Wehl, X. Gabryel, X.^Besterek i wielu innych; są oni posiewem, o­

biecującym obfite żniwo w środkowćj Afryce, je­

śli nie zabraknie nam potrzebnych z Europy żni wiarzy i upragnionej pomocy.

Udało mi się w czasie podróży po Europie pozyskać wielu dzielnych missyonarzy i szczupłe gronko zakonnic, które zajmą się wychowaniem biednych dziewcząt murzyńskich w okolicy Zam­

besi, co znacznie ułatwi rozmieszczenie tych no­

wych apostołów po całym obszarze missyjnym, zaopatrzenie potrzeb istniejących już stacyi i za­

łożenie nowych w dalszych stronach.

Skutkiem tego zwiększenia sił missyonarskich będzie powolne i stopniowe zniesienie niewoli, nie przemocą oręża, ale drogą cywilizacyi i krzewienia chrześcijaństwa. Początek tego widziałem już przed 4 miesiącami na stacyi w Boromie, która jest o miesiąc drogi odległą od ujścia Zambesi w sercu Afryki. Tam pomiędzy Negrami, w da lekiej odległości od białych, założyłem stacyą missyjną, liczącą już wielu wiernych i przeszło 50 chłopców murzyńskich, których wykupiłem z nie woli i wychowałem. Kilku z nich pełni już wa­

żny urząd katechetów i uczy swych dorosłych współziomków świętych prawd wiary. Chodzi teraz o to, aby pozakładać i w równy sposób pourządzać więcej takich stacyi, powykupować wielu niewolników murzyńskich i wychować ich na dzielnych robotników, rzemieślników i kateche­

tów, przy czem nie należy zapominać o wycho­

waniu dziewcząt murzyńskich i oddaniu ich w rę­

ce zakonnic. Sprowadzić trzeba wszystkie narzę­

dzia i sprzęty rólmcze i rękodzielnicze i zwieźć je w te strony. Nie podobna jednak tego uczy­

nić bez datków i pomocy szlachetnych i zacnych dobroczyńców. My missyonarze i pełne poświę­

cenia siostry zakonne możemy poświęcić zdrowie i życie swoje dla dobra murzynów; ale tego, co

(9)

Owoce Wiary chrześcijańskiej.

Owoce Wiary chrzęści ja ńskićj.

(10)

58 Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.

potrzeba na utrzymanie, wychowywanie i ucywili­

zowanie tych półdzikich biedaków nie możemy sprawić bez pomocy łaskawej szlachetnych dobro­

czyńców i opiekunów. Proszę przeto w imieniu biednych negrów, missyonarzy i zakonnic, aby nas i nadal wspaniałomyślnie wspierać zachciano.

Łaskawe wsparcia i datki dla naszćj missyi chętnie przyjmować i przesyłać nam będzie reda- kcya i ekspedycya »Missyonarza* w Mikołowie (Karól Miarka) i ks. Proboszcz Chrząszcz w Py­

skowicach na Górnym Szlązku.

Ks. Stefan Zimmermann,

missyonarz apostolski w kraju murzynów.

Missya w Palestynie czyli w Ziemi świę- tój doznaje wsparcia od Związku palestyń­

skiego. Niedawno zarząd związku tak się od­

zywał i jeszcze dziś odzywa d) publiczności.

Wszystkich katolików upraszamy, aby byli ucze­

stnikami tego związku przez najprzewielebniejszych Biskupów państwa niemieckiego poleconego, aby błogie działanie jego w Ziemi świętej nie zmar­

niało. Coroczny datek wynosi 1 markę, za co wychodzi bezpłatnie cztery razy w roku Cza­

sopismo palestyńskie (das Palästinablatt).

Zgłoszenia się do związku i datki przyjmują księ­

ża, redakcya 'Missyonarza katolickiego* i pod pisani.

Akwizgran, w Styczniu 1891.

Zarząd:

Landrat Janssen, przewodniczący,

hrabia Spee Maubach, dr. Fr. Nellessen, Alfonsy Klausener, Piotr Bock.

Każdemu z czytelników naszych usilnie po­

lecamy udział w tym zacnym Związku. Albo­

wiem przez Chrystusa Pana Ziemia święta i mis­

sya w niej będąca najściślej z nami jest połączo­

ną. Dnia 8. Kwietnia ma wyruszyć z Monachium pielgrzymka do Ziemi świętej. Ktoby chciał od­

wiedzić święte miejsca, niechaj się zgłosi do księ­

dza kanonika H. Geiger w Monachium, Kaul- bachstrasse 31. Koszta pielgrzymki (II. klassa) wynoszą około 1500 marek.

Missye niemieckie w Afryce środkowej.

Szlachetne usiłowania kardynała Lavigerie w Niemczech wzbudziły, jak czytelnikom »Missyo­

narza katolickiego* z ogólnego przeglądu okolic i narodów pogańskich (stronnica 22) wia­

domo, Wielki zapał w sercach katolików i utwo­

rzono Związek afrykański w Kolonii, do którego każdemu wolno przystąpić, kto ofiaruje corocznie 1 markę na missye afrykańskie. Adres jest: »An den Central - Vorstand des Afrika- Vereins deutscher Katholiken in Köln.* Zwią­

zek afrykański ofiarował panu Wissmannowi 25 tysięcy marek na zbudowanie okrętu przezna­

czonego na jeziorze afrykańskiem Wiktoryi do przewozu missyonarzy, podróżnych i towarów.

Na stacyą missyjną na górze Kilimandszaro, gdzie

• Ojcowie Ducha świętego* niedawno krzyż Zba­

wiciela postawili, ofiarowano 16 tysięcy marek, na wikaryat apostolski nad jeziorem Wiktoryi- Nyanzy 10 tysięcy, na wikaryaty nad jeziorem Tangaryiki i w prowincyi Unyanyembe 10 ty­

sięcy, na Ojców Benedyktynów św. Ottylii i na missye w mieście Dares-salaam 16 tysięcy, na wykształcenie nowych missyonarzy niemieckich 20 tysięcy i na Siostry missyjne w Afryce 3 ty­

siące marek.

Związek afrykański istniejący w Niem­

czech wspiera missye w Afryce przez niemieckich missyonarzy założone i wielce się zasłużył około wiary i cywilizacyi chrześcijańskiej pomiędzy mahometańskiemi i murzyńskiemi plemionami Afryki średniej.

Zniszczenie missyi w Sudanie w Afryce średniej. Ksiądz Mazza ustanowił nową Kongre- g a c y ą Najśw. Sercajezusowego w Wero­

nie, mieście Włoch północnych; missyonarze tej Kongregacyi nazywają się też Ojcami Wero- n e ń s k i m i. Biskup Comdoni, przełożony ich, w Kahirze, mieście stolecznem Egiptu, zbudował dom, gdzie europejscy missyonarze przybywają z Europy, przywykają do klimatu afrykańskiego i ucząc w szkółce dziatki murzyńskie, uczą się ra­

zem i języka murzynów. Dopiero potem rozcho­

dzą się na stacye missyjne.

W roku 1873 wyruszyli pierwsi missyonarze Weroneńscy w dalsze strony Afryki i założyli w Chartumie, Elobeidzie i w Nubii stacye missyjne.

Pomagały im w pracy Siostry zakonne. Pod przewodem Biskupa Comboni, którego dzielnym pomocnikiem w Nubii był ks. Bononie, missya bardzo pięknie się rozwijała i rokowała jak naj­

piękniejsze owoce.

Ale ciężkie czasy padły na missyę Weroneń- ską. Najprzód zawcześnie umarł Biskup Combo­

ni (t 10. Października 1881), który najlepiej znał obyczaje afrykańskich murzynów w Nubii. Oprócz tego w Sudanie wybuchła straszna rewolucya.

Przyszło zaś do tego z następującego powodu:

Cały Egipt jest królestwem, lecz nie samo- władnem, albowiem Anglicy są opiekunami (pro­

tektorami) Egiptu. Król Egiptu, zwany Khedive, jest pod jednym względem poddanym Anglikom, pod drugim samowładnym. Królestwo egipskie, które w dłuż przerzyna sławna rzeka Nil, jest podzielona na trzy części. Północna część nazy­

wa się Egipt dolny, ponieważ tu rzeka Nil wpada do Morza Śródziemnego i cała okolica jest niby głęboką kotliną. Druga część nazywa się Egiptem średnim czyli Nubia z miastem stole- cznem Berber, trzecia zaś jest Egipt wyższy lub Sudan, a miasto stołeczne nazywa się Chartum.

Wszystkie te miasta leżą nad Nilem, jedyną pra­

wie rzeką Egiptu.

Król egipski posiadał bardzo wielkie państwo, lecz zle rządzone. W Egipcie wyższym i śre­

dnim urzędnicy jego czynili, co chcieli, a na nie

(11)

Szczegółowe nowiny szczęście sprzyjali nawet handlarzom niewolnikami.

Czemu? Handlarze potajemnie dawali część za­

robku królewskim urzędnikom. Urzędnicy bez­

wstydnie brali te pieniądze i pozwalali handla­

rzom polować na murzynów, brać ich w niewolę, sprzedawać jak bydło. Nikt nie zdoła opisać o- krucieństwa tych handlarzy i bezsumienności u- rzędników królewskich. Plemiona murzyńskie marniały w Sudanie, a kupcy muhametańscy zbo- gacali się przez ochydny handel. Rząd egipski te zbrodnie dobrze znał, lecz milczał.

Missyonarze i oficerowie angielscy, którzy znali Sudan, podali do publicznej wiadomości te zbrodnie. Rząd angielski zmusił Khediyę, aby zakazał handel niewolnikami w swoim państwie.

Khedive uczynił to i posłał angielskiego generała sławnego Gordona do stołecznego miasta Sudanu, do Chartum, aby zapobiegł haniebnemu handlowi w wyższym i średnim Egipcie. Generał Gordon, mąż sprawiedliwy i waleczny, nuihametańskim handlarzom natychmiast zakazał handlu w obrębie Egipskiego państwa.

I cóż się stało ? Straszne rzeczy 1 Wszyscy muhametanie, którzy mieli wielkie korzyści z ha­

niebnego handlu, oburzyli się przeciw Gordonowi.

Pomiędzy nimi powstał fałszywy prorok imieniem Mahdi, który stanął na czele buntowników i wo­

łał: »Śmierć naszym wrogom Anglikom, śmierć wszystkim chrześcijanom, co są w Sudanie!«

Natychmiast wybuchła w Sudanie straszna wojna. Mahdi walczył przeciw Gordonowi, Gor­

don przeciw Mahdiemu. Bitwa następowała po bitwie. Buntownik Mahdi miał szczęście i obiegł Gordona w Chartumie. Gordon bronił miasta, lecz kula muhometańska zabiła go na nieszczęście chrześcijan. Mahdiści zajęli wszystkie miasta i wsie Sudanu i niedługo cały Sudan został wy­

darty K he di vie egipskiemu i dostał się pod wła­

dzę okrutnego Mahdiego.

Skoro Mahdi stał się panem Sudanu, wytę­

pił świeżo zaszczepione chrześcijaństwo. Prze­

znaczeni na śmierć chrześcijanie, uciekali, aby ży­

cie ocalić. Missyonarze, wiedząc dobrze co ich czeka, jeżeli wpadną w ręce Mahdiego, musieli także te strony opuścić.

Takim sposobem upadła missya w Sudanie.

Mahdi tam panował, a po nim jego następca Ab- dullahi, a dopóki Abduliahi będzie samowładzcą Sudanu, dopóty o głoszeniu wiary Chrystusowej w tych stronach ani myśleć nie można. Poganie są lepsi, niżeli muhametanie, których zawziętość przeciw chrześcijanom jest niesłychaną.

Niektórzy missyjonarze, którzy uciekali przed Mahdiem, wpadli w ręce jego. Pomiędzy nimi znajdował się wyżej wspomniany ksiądz Bonomi i trzy siostry.

Ciekawym jest opis ich cierpień, daje nam bowiem pojęcie zawziętości muzułmanów. Na in nem miejscu podamy opis smutnego położenia chrześcijan i resztek ich missyj w Sudanie.

z missyj katolickich. 59

Lecz chociaż ciężkie ciosy padły na nią, Opa­

trzność Boska zapewnie cios ten później obróci na szczęście i dobro Kościoła katolickiego.

Kościół katolicki w Ameryce półno­

cnej. W niedzielnym numerze z dnia 18. Sty­

cznia znajduje się w katolickiej gazecie wro­

cławskiej »Schlesische Volkszeitung* bardzo ważne i jasne sprawozdanie o stosunkach Kościoła katolickiego w Ameryce poludpjgAjrjśj w Stanach Zjednoczonych. Pewien kapłan, szlązak rodem, który już od dawna pracuje w winnicy Pańskićj w Ameryce, pisze, co następuje:

W Ameryce północnćj mieszka około 9 mi­

lionów katolików. Wszyscy katolicy albo wy­

nieśli się z niegościnnćj Europy i w Ameryce no­

we zatrudnienie znaleźli, albo są potomkami star­

szych pokoleń także z Europy przybyłych, lub też przeszli z protestantyzmu do katolickiej wiary.

Że Kościół katolicki pięknie się rozwija, widać ztąd, że katolicy posiadają 7240 kościołów i 2718 kaplic — liczbę bardzo wielką i daleko wię­

kszą, niż stosunkowo w wielu naszych dyecezyach!

Na 10C0 dusz i mniej już masz kościół lub ka­

plicę, w której tajemnice naszej wiary się odby­

wają. Obejrzyj sobie okolicę, gdzie mieszkasz, policz dusze i kościoły, a niezawodnie przeko­

nasz się, że katolicy amerykańscy posiadają wię­

kszą ilość kościołów, niż twoje rodzinne strony.

Kapłanów jest w Ameryce 8463, pomiędzy nimi 2126 zakonników, a zatem każdy tysiąc dusz ma swego kapłana! A jakże u nas? Gdziesz są parafie, w którychby tysiąc dusz miało jednego kapłana? W Gliwicach naprzykład parafia liczy 20 tysięcy katolików, więc powinnoby być tam 20 kapłanów, a tu tylko trzech pracuje w duszpa­

sterstwie. W Mikołowie także musiałoby być 20 kapłanów. Cóż dopiero mówić o tych para­

fiach, które są położone w powiatach fabry­

cznych i górniczych? Cóż tu mówić o Zabrzu, Zaborzu, Lipinach, Katowicach, Bogusz.ycach, Królewskiej Hucie, Mysłowicach, i t. d. ? Prawie w całej dyecezyi wrocławskiej liczba kapłanów nie odpowiada liczbie parafian. Przechodzi siły duchowieństwa i każdy, który się przyczynia do pomnożenia liczby duchownych, wielką ma za­

sługę.

Najprzewielebniejszy Arcypasterz wrocławski ks. dr. Kopp już często zwracał uwagę na groźny brak duchowieństwa. W liście pasterskiem 1889 i w rozporządzeniu do duchowieństwa swego z dnia 11. Października tegoż roku prosi, aby wier­

ni popierali uczniów, szczególnie takich, którzy rokują nadzieję, że się poświęcą duchownemu sta­

nowi. W Wrocławiu i w Bytomiu istnieje dom dla ubogich uczniów, lecz trzeba więcćj takich zakładów. Niechaj Pan Bóg wzbudzi serca ludzi miennych i bogatych, aby złożyli jaką ofiarę dla tak pożytecznego i zbawiennego celu.

W Ameryce takie zakłady są bardzo liczne.

Podobnie jak u nas gimnazye, są tum urządzone

(12)

60 Szczegółowe nowiny z missyj katolickich.

tak nazwane »colleges* amerykańskie. W takiem

»college* uczą się młodzieńcy języków, historyi, matematyki i nauk przyrodzonych. Kto ukończy szkołę, jeszcze uczy się kilka lat w seminaryum teologii i dopiero po ukończeniu jego bierze świę­

cenia kapłańskie. Oprócz tych »colleges* znajdu­

je się 30 seminaryów, w których dwanaście lat trwa nauka. Liczba wszystkich, sposobiących się I do zawodu duchownego, wynosi 1631.

Największym seminaryum, gdzie się kształcą kapłani, jest seminaryum świętego Franciszka Sa- lezego w St- Francis w Milwaukee. Gmach 'ma |

kształt pałacu. Oprócz tego w tym samym mie­

ście znajduje się wielkie seminaryum dla nauczy­

cieli, dom sierót, szkoła niemych.

Dziatki katolickie pobierają naukę w szkołach rzeczypospolitej, która religii wcale nie uwzglę­

dnia. Jeżeli więc katoliccy rodzice swoje dziatki chcą wychować w wierze katolickiej, muszą wła­

snym kosztem wybudować szkolę i utrzymać na­

uczyciela. Oprócz tego katolicy utrzymują swych kapłanów, którym plącą 600 aż do 800 dolarów pensyi. Kościelne zakłady także muszą być utrzy­

mane ze składek wiernych.

P/rriHM

Napad na wioskę murzynów.

Dla tego też niejeden katolik, gdy przycho­

dzi do Ameryki, wyrzeka się swćj wiary, aby nie płacić na kościelne potrzeby. Tacy byli i wszę­

dzie będą, którzy wolą talar zatrzymać, a wiarę sprzedać. Ci giną. Inni zaś chętnie łożą na ten cel część majątku i popierają wiarę ofiarnością.

Ofiarność katolików, którzy nie odstępują swćj wiary, jest prawdziwie godną podziwienia i wszel­

kiej pochwały.

Gdy kilka familij osiada w ciemnym lesie, rudują wieczyste drzewa, budują nędzne chatki i uprawiają rolę; późnićj starają się o zbudowanie jakićj kapliczki, gdzie może tylko ze cztery razy na rok lub raz w miesiąc kapłan z daleka przy­

bywający nabożeństwo odprawia. Gdy wzrośnie osada, gdy urodzaje i hodowanie bydła liczne dochody przynoszą, wtedy nie zapominają katoliccy Amerykanie o powiększeniu i upiększeniu kaplicy, a po upływie jakich 20 lub 30 lat już tam znaj dziesz obszerny kościół, probostwo, szkoły, za kłady dla chorych i t. d. Któż tego dokazał ? Ofiarność obywateli 1

Błoga ofiarności I Ty podajesz rękę nędza rzowi, ty budujesz świątynie Bogu, ty jesteś chwa­

łą amerykańskich katolików.

Wogóle w Ameryce północnćj znajduje się 85 dyecezyi arcybiskupich, 202 domów sierót, 632 wyższych szkół dla dziewcząt, 3209 szkół

(13)

61

Wiadomości ze wszystkich części świata.

elementarnych katolickich, wielka liczba zakładów zakonnych i świetny uniwersytet w Waszyngtonie i t. d.

* Ojciec święty Leon XIII. już często chwalił stosunki Kościoła katolickiego w Ameryce i zdaje się, że sobie życzy, aby i w krajach europejskich zachodziły podobne stosunki. W krajach euro­

pejskich nie ma Kościół takićj wolności jak w Ameryce. Ziarno gorczyczne jest najmniejszym ziarnem, lecz gdy urośnie, staje się rosłem zielem i drzewem, a ptacy niebiescy przybywają zamie­

szkać w jego gałęziach. Ziarnem gorczycznem jest Kościół katolicki w Ameryce. Lecz za łaską

Chrystusa Pana, gorliwych biskupów, kapłanów i skutkiem wsparcia wiernych, rozszerza się, aż obejmie liczne plemiona rozległego kraju.

Ponieważ w Ameryce, szczególniej w Chicago żyje wielka liczba katolików władających językiem polskim, ufamy, że powitają z radością »Missy- onarza katolickiego* i pilnie czytać go będą.

Łączmy się przeto kochani współbracia dalekićj Ameryki w jedności wiary, aby w sercach milio­

nów panował Chrystus I

Jeżeli nam przesyłać będziecie wiadomości, tyczące się missy i i wiary, stokrotnie wam po­

dziękujemy.

Wiadomości ze wszystkich części świata,

tyczące się Kościoła katolickiego i spraw socjalnych.

List Pasterski ksiąźęcia biskupa wrocła­

wskiego dr. Koppa. Najprzewielebniejszy książę- biskup wrocławski ks. dr. Kopp, wydał świetny list pasterski do duchowieństwa i do wiernych.

Zacny Arcypasterz wylicza przyczyny teraźniej­

szej biedy i ruchu pomiędzy narodami. Przyczy­

nami temi są według listu pasterskiego: fałszywe nauki uczonych, a teraz socyalistów, niezmierna praca i pragnienie używania dóbr doczesnych, pi­

jaństwo, brak kapłanów i kościołów, wydalenie zakonników, szkoły nierzadko niechrześcijańskie, młodzież dorastająca bez religii, nieświęcenie nie­

dzieli i dni uroczystych. Bardzo pięknie przema­

wia do serc wiernych Biskup i podaje środki zapobieżenia dalszemu złemu. Pomiędzy środka­

mi wylicza czytanie dobrych pism i gazet, mó­

wiąc : «Do szerzenia prawd religijnych przyczy­

niają się także przez dobre książki i pisma; po­

trzebujemy pism popularnych, któreby lud wierny w sposób łatwy do pojęcia mogły pouczać. Nie mniej ważne podług mego mniemania są pisma niedzielne przeznaczone dla rozrywki z treścią re­

ligijną. W każdej rodzinie znajdować się powinny.* Tak mówi Przewielebny Bi­

skup i cieszymy się bardzo, że nasz . Missyonasz katolicki«, który już liczy 8000 abonentów, jest lakiem pismem, jakie ma się znajdować w każdej rodzinie. Czytajcie i rozszerzajcie »Missyonarza katolickiego*, a będziecie usposobieni do walki przeciw przewrotnym dążnościom czasów naszych.

Numer czwarty wychodzi na początku Wiel­

kiego Postu. Dla czytelników dyecezyi wrocła­

wskiej podajemy tu następujące przepisy, tyczące się Postu.

Względem przykazań kościelnych tyczących się postu, zważając na biedne i trudne stosunki

obecnego czasu, nakazujemy, co następuje:

1) Mięsnych potraw wolno używać przez cały rok, wyjąwszy wigilie Bożego Narodzenia i

Zielonych Świątek, Środę Popielcową, ostatnie trzy dni Wielkiego Tygodnia, i wszytkie piątki całego roku, jeżeli na nie nie przypada święto nakazane.

2) Rosołu i roztopionego tłuszczu wolno przez cały rok używać, wyjąwszy we Wielki Piątek.

3) Wojskowi, podróżni, oberżyści, służący u nie­

katolików, wszyscy, którzy niejadają z własnej kuchni, jako i ci, którzy innych u siebie sto­

łują, obowiązani są tylko we Wielki Piątek od mięsnych potraw się wstrzymywać.

4) Ci zaś, którzy własnego stołu nie mając, w re- stauracyach równie łatwo i tanio postnych po­

traw mogą dostać, we wszystkie dni abstynen- cyjne winni od mięsnych potraw się wstrzy­

mywać.

5) Równoczesne używanie mięsnych potraw i ryb za­

kazuje się przez wszystkie dni wielkiego Postu, nie wyjąwszy nawet niedziel postnych.

Również i wszystkim osobom, którym dla szczególnych przyczyn prawnych używanie mięsnych potraw we wszystkie dni całego roku jest dozwolone, zakazuje się w te dni równoczesne używanie mięsa i ryb.

6) Ściśle pościć, t. j. ujmować sobie pokarmu i nasyci/; się tylko jeden raz na dzień powin­

niśmy we wszystkie dni wielkiego Postu oprócz niedziel, we wszystkie środy, piątki i soboty Suchych - Dni, we wigilie Bożego Narodzenia, Wielkiejnocy, Zielonych Świątek, Św. Piotra i Pawła, Wniebowzięcia Najśw. Panny Maryi i Wszystkich Świętych, jako i w środy i piątki Adwentu.

7) Obowiązek do ścisłego postu zaczyna się od skończonego 21. roku.

8) Wierni powinni się starać to ułagodzenie postu od Kościoła udzielone a zasłużyć je sobie przez hojniejsze jałmużny i zdwojoną gorliwość w modlitwie, i winni w każdy dzień, w którym z

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ciężko się bowiem rozchorował i zanim minął rok 1890, pochowano jego zwłoki w obcej ziemi, w której pragnął zasiać ziarno wiary Chrystusowej.. W miejsce zmarłego wstąpił

Tysiące wynoszą się w takie strony, gdzie nie masz ani kościoła ani kapłana katolickiego: o katolickiem święceniu niedzieli, o wysłuchaniu mszy św,, o obecności na kazaniu

Jeden z nich odezwał się: »Teraz już mogę spokojnie zamknąć oczy i w krotce pewno umrę, bo Pan Bóg za wstawieniem się Najświętszej Panny Maryi wysłuchał moich

zmy i rząd jego stara się katolików skłonić do od szczepieństwa nie tylko namową, pokusą i w spo-.. W północnej Afryce znajduje

tnich informacyi, zamieszczonych przez »Catholic Directory&#34;, katolicy liczą 41 członków w Izbie lordów, 9 członków w radzie, 76 przedstawicieli w Izbie niższej, 53

Każdy katecheta (to jest nauczyciel wiary) bierze jako zakres działania pewien powiat, gdzie krzewi wiarę, uczy tych, którzy się do niej garną i przysposabia ich do

zań Bozkich i praw ludzkich, jawny bunt przeciw powadze państwa i kościoła. Cóż jest powodem tych smutnych objawów ? Oto wyparcie się wiary w Jezusa Chrystusa, jednorodzonego

czeni węzłem jednej wiary i jednej miłości, która tylko w Kościele katolickim się