Czasopismo illustrowane dla ludu katolickiego.
Wychodzi 2 razy na miesiąc (1-szego i 15-stego). Przedpłata cwiercroczna na pocztach w księgarniach i ageniurach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Austryi 60 cent., z przesyłką
pocztową 70 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.
Nr. 2. Mikołów, 15. Stycznia 1891. Rocznik I.
Męczennicy z Ugandy.
Opowiadanie historyczne z missyj katolickich.
(Ciąg dalszy.)
> Ach, Ojcze, Mahijgo nigdy nie jest tam, gdzie dobrze. To Mahijgę boli. Ma- hijga tćż pragnie chleba od Jezusa Chry
stusa. <
Missyonarz uśmiechnąwszy się, rzecze:
»Jeśli Mahijga będzie dobrym i dobrze się wyuczy modlitw, wtedy Zbawiciel przyjdzie i do niego i da mu chleba niebieskiego.
Czy nie prawda Kamzazi ?< zapytał innego podrostka.
»Tak jest Ojcze, jest to chleb, który obdarza siłą przeciw szatanowi.« Rozumiał on przez to Komunią św. Gdy się nauka skończyła, chłopcy pomagały braciszkowi zakonnemu w jego pracy w ogrodzie, albo tćż zajmowały się czćm innćm na dziedzińcu;
w południe, gdy rodzice z pola przychodzili, wracały do domu. Tak schodził dzień za dniem. Missyonarze byli niestrudzeni w pracy.
• to uczyli tych, którzy ich odwiedzali, już
to chodzili do chorych, niosąc im leki i po
ciechę. Gdy po znojnćj pracy nadchodził wieczór, ojcowie mogli użyć cokolwiek wy
poczynku w ogrodzie pod bananowemi drze
wami. Skoro się zupełnie ściemniło, wspól
na modlitwa w kaplicy kończyła prace dzienne. Wtedy dzięki składali Bogu za doznane dobrodziejstwa i za to, co przez nich zdziałać raczył; polecali siebie i mu
rzynów łasce Ojca przedwiecznego i udawali się do swych biednych cel na krótki spo
czynek.
Nad dworem królewskim i nad stolicą rozpostarła czarna noc swe skrzydła. Z ponad jeziora dochodził głuchy grzmot, a po ciem
nych obłokach rysowały się olśniewające
błyskawice. Z domu królewskiego wyszedł
chłopiec jakiś i unikając szelestu przechodził
z cicha wewnętrzny dziedziniec, ale wrota
były zamknięte. Bez namysłu przeto, zrę-
18 Męczennicy z Ugandy.
cznie jak kot, wspiął się na ogrodzenie z palisad i zeskoczył na drugą stronę. Cztery razy jeszcze musiał to samo powtórzyć, po czćm dopiero wydostał się na wolne pole.
Pędem zbiegł ze wzgórza na dół, zmierzając pomimo ulewy prosto do domu missyjnego.
Dobiegłszy do celu, zakołatał głośno do bramy. Niebawem zbliżył się ktoś pytając, kto kołace i czego żąda.
»Na Boga, bracie, otwórz. Idę do Ojców.«
»To mi przynajmnićj powiedz, czego chcesz ?«
»Najprzód otwórz bracie, nikt nie po
winien nas podsłuchać.«
»Otworzono nareszcie furtkę i wsunął się jeden z pa
ziów królewskich.
Pociągnąwszy potćm brata za rękaw, szepnął :
»Dalej, wejdźmy szybko do do
mu.«
Ten zaryglo
wawszy drzwi, wszedł za chłop cem zakłopotany do izby. W sieni rzekł mu przy
były: »Zawołaj tylko szybko Oj
ca Lourdela. Je
steśmy straceni, król nas wymorduje.«
»Nie żartuj,« rzecze ze śmiechem brat Amancyusz, »możeś się dziś napił za wiele pomby, a teraz roją ci się dziwy po głowie.
To nie dobrze dla dzieci. Pójdź, zrobię ci jakie takie posłanie, to możesz się przespać.«
»Ale gdzież tam!« zawołał paź. »Nic mi się nie uroiło. Dziś rano postanowił król wymordować wszystkich białych, ry
chlej nie było podobno przyjść, aby Was przestrzedz.«
Pewność, z jaką chłopiec wygłosił swoję wiadomość, wywołała w braciszku pewne wrażenie. Że się coś knuje, o tćm nie wą
tpił; boć przecież Muanga nie bez celu zwo
łał zebranie. Poszedł przeto i zbudził Ojców, którzy niezwłocznie powstawali i po
częli się szczegółowo wypytywać chłopca o cały przebieg zgromadzenia. Gdy chłopiec wśród łez potoku skończył opowiadanie, rzekł Ojciec Lourdel: »Nie płacz, wszystko w ręku Bożkiem; ten wszystkićm pokieruje. W To
bie, o Panie, nadzieja nasza, Ty nas nie o puścisz.«
Dwa tygodnie minęły, odkąd król z na
czelnikami odbył walną naradę. Tymczasem i missyonarze nie zasypiali pola, wiedząc, jakie niebezpieczeństwo grozi nowonawróco- nym. Aby nie rozjątrzać niepotrzebnie Mu- angi, postanowili przerwać naukę religii, a natomiast utwierdzać wiernych w zaufaniu do Boga i wytrwałości, aby się nie zachwiali
w wierze, gdy nadejdzie godzi
na próby. O cię
żkie to były czasy.
We dnie odwie
dzali chrześcijań skie rodziny po domach i wśród pracy polnej, mó
wili im o nad
chodzących cier
pieniach, napo
mykali im, że może i śmierć trzeba będzie po
nieść, jeżeli będą chcieli wytrwać w wierze świętćj.
Ale biedni ludzie nie tracili ducha, owszem zdawali się cieszyć, że życie położą za wiarę.
O jakimkolwiek spoczynku missyonarze ani pomyśleć nie mogli, bo ledwie noc zapadła, już się pojawiali u ich drzwi liczni katechu
meni, spragnieni nauki. Lubo wielu z nich jeszcze nie odebrało chrztu św., to jednak wskutek długiej nauki poznali szczęście, jakim darzy religia katolicka i wysoko to sobie cenili, że będą za nią ponosili męki i prze
śladowania. Aby ich wystawić na próbę, pyty wali ich missyonarze: »Czemu chcecie się dać ochrzcić ? Patrzcie, oto król rozją
trzony na chrześcijan, gotów ich wszystkich wymordować, albo skazać na stós. Pozo
stańcie więc w chatach, a nic wam się
złego nie stanie. Później, gdy Muanga
Męczennicy z Ugandy. 19
ochłonie z gniewu, to powrócicie znowu do nas.«
»Dawnićj, biały Ojcze, tak do nas nie przemawiałeś,« odpowiedział jeden z odwie
dzających, > owszem mówiłeś, że Kalonda (Bóg) jest dobrym i nagradza wszystko temu, kto dla niego cierpi i dobrze czyni. Gdy przynoszę ojcu z pola banany, aby mógł głód zaspokoić, wtedy mówi mój rodzic:
»Twiansi! (dziękuję.) Kalonda ci to wynagro
dzi, jakbyś 'jego samego nakarmił,« a teraz,
gdy chcę oddać życie, aby się dostać do nieba, radzi, abym się nie dał ochrzcić, lecz pozostał poganinem. Ale król nie wybaczy nikomu z nas, którzyśmy słuchali nauk bia
łych Ojców. Dla tego ochrzcij nas, aby nasza dusza nie dostała się w szpony sza
tana na wieczne potępienie. Mordercy mo
gą zabić ciało nasze, ale duszy, która jest nieśmiertelną, nie uśmiercą; będą nas-niejaki czas męczyli, lecz za to możemy się ^zba
wienia wiecznego spodziewać.«
Rubaga, stolica murzyńskiego królestwa Ugandy.
3. Piekielne zamysły.
Od kilku dni krzątało się wszystko w Rubadze; szczególnie w dziedzińcach grodu królewskiego panowała nieustanna czyn ność. Wojownicy Muangi siedzieli w mniej
szych oddziałach, czyścili swe strzelby, ostrzyli końce dzid i oszczepów. Sądziłbyś, że chodzi o jaką wyprawę przeciw sąsiedniemu szczepowi, a to były tylko przysposobienia do wielkiego polowania, jakie król chciał urządzić. Czarownik Sambo przebywał teraz
częściój u dworu ze zwym przyjacielem Mbagą, pierwszym katem. Tam prawie zawsze miał jakieś zmowy z pierwszym mi
nistrem Katikoro i Alim, Arabem z rodu, karłowatym co do wzrostu i chytrze patrzą
cym. Każdemu było jawnćm, że ci czterćj coś potajemnie knowają, bo zawsze trzymali się na uboczu i coś ze sobą szeptali. Jak
kolwiek się jednakowoż taili, nie udało im
się ujść ludzkiego oka. Mały Kateko, który
missyonarzy zawiadomił o zamysłach króla,
dorozumiał się zaraz, widząc schadzki Samby
20 Męczennicy z Ugandy.
j Mbagi, że ich zmowy dotyczą chrześcijan, 1 niezwłocznie postanowił dowiedzieć się czegoś pewniejszego. Już po kilkakrotnie udało mu się niby przypadkowo zejść ich znienacka, ale spiskowcy natychmiast umilkli, skoro go tylko spostrzegli. »Dzieci lubią paplać,» zauważył Sambo. Raz się chłopcu udało ukryć się w gęstćj krzewinie i pod
słuchać złoczyńców. To, co słyszał, przera
ziło go mocno. Właśnie zaczęto się nara
dzać nad zamachem na życie króla, gdy w tćm zaszeleściało coś w trawie i wąż zbli
żył się, pełzając po suchćm liściu. Dzieciak krzyknął, i począł uciekać.
»Poczekaj łotrze,« zakrzyknął Mbaga.
i zoczywszy zbiega, poskoczył za nim. Po kilku podskokach doścignął chłopca. Ciężka ręka kata spadła na głowę malca, a dziecko zatoczywszy się, runęło na ziemię. »Oto masz zapłatę za podsłuchy, żabiaku! Jeśli cię jeszcze raz przydybię, połamię ci wszyst
kie kości. Nie ujdziesz mi, chłystku. Możeś ty jeden z tych, którzy pospołu z białymi drwią sobie z naszych Lubalisów i z króla.
Masz tu zapłatę, abyś popamiętał swego przy
jaciela Mbagę.« To rzekłszy, wymierzył mu je
szcze jeden policzek i wrócił do towarzyszów.
«A choćby mnie zabił,« rzekł malec, stłumiwszy ból, »muszę się dowiedzieć, co te łobuzy przeciw naszym poczciwym Ojcom i królowi knowają. I tak trzeba raz umrzeć.«
Tymczasem czterech opryszków się ro
zeszło. Sambo pobiegł nad brzeg jeziora, pomówił kilka słów z jednym z rybaków, i wcisnął mu coś w dłoń: »Trzeba to zwie
rzęciu dać do spożycia przed dopełnieniem ofiary. A ty milcz, jeśli chcesz głowę unieść cało.« W kilka minut potem pomknęła łódka po powierzchni jeziora, sterowana przez ja
kiegoś człowieka.
Gdy tego samego dnia około południa Mbaga z towarzyszami przyszedł na nową schadzkę, obejrzał się na wszystkie strony.
»Żmijka zapewne schroniła się pomiędzy białych,« rzekł z uśmiechem szyderczym, nie dostrzegłszy nikogo. »Ale moje ramię jest ciężkie, niech się tymczasem pieszczoszek liże.
Zanim słońce po raz czwarty z morza się wyłoni, żaden z tych łotrów nie doczeka się jego zachodu.«
»Czy wszystko, jak się należy, załatwiłeś?«
»Tak jest. Ofiara na wyspie wypadnie niepomyślnie, a Lubalisy tam inaczćj nie będą mówić, jak tutaj.«
»Czy mówiłeś z Muangą o naszych ta
lizmanach?«*) zapytał Arab Katykirę.
»Niewątpliwie; winieneś mieć jeden z nich przysposobiony na jutro; król pragnie się dowiedzieć na polowaniu, czy taki talizman obdarzy go sprytem i biegłością białych ?«
»Będzie to trudno, jeśli mi się nie po
starasz o krew jakiego chłopca białego.«
«Czy to chodzi koniecznie o krew bia
łego?« zapytał Sambo. »Zdaje mi się, że na to wystarczyłaby krew jednego z ich uczniów. Mbago, przywiedź nam tutaj o- wego smyka z dzisiajszego poranku.«
»To się na nic nie przyda,« odparł chytry Arab. »Jeżeli umaczam talizman we krwi trzech białych mężów, będzie to tak skutecz- nćm, jak gdyby to była posoka młodzieńca.«
»A kiedy tak, to tych cudzoziemców nauczycieli wymordujemy dziś nocną porą.
Po polowaniu przecież i tak pójdą z innymi na stós«, rzekł Mbaga.
»Ależnie!« rzekł Sambo, »nierychlej,póki Lubalisy na wyspie nie przemówią do króla.«
»Niech tak będzie, jak mówisz. Powiem królowi, że talizmany otrzymać może do
piero po śmierci białych,« rzekł Katykiro.
»To mu doda ducha, a ich zguba będzie rzeczą postanowioną. Na polowanie nam towarzyszyć nie możesz, Mbago, bo tutaj czeka cię praca, przewyższająca twe siły. Pa
miętaj tylko, aby aż do powrotu Muangi wszyscy niewolnicy twoi byli na zawołanie i stanęli na posterunku, gdyż cios ma naraz spaść, jak grom z nieba. Miejsce więc jest umówione, jak tak wczoraj, na wzgórzu.«
Skoro tylko czterech zawziętych wrogów missyi się rozeszło, zaszeleściało coś na pod
daszu chaty, Kateko spuścił się po słupie na ziemię. Ukryty w gęstem sitowiu pokry
waj ącćm chatę mógł słyszeć każde słowo naradzających się murzynów. Szybko więc pobiegł do missyonarzy i doniósł im o wszyst- kićm,
COsłyszał.
(Ciąg dalszy nastąpi.)*) Talizman jest to kamień lub kość zmarłego człowieka.
Zabobonni poganie noszą taki talizman w torbie lub na piersiach, myśląc, że przezeń od czarowników i czarownic bjdą ochronieni.
Przegląd powszechny okolic i narodów pogańskich. 21
Przegląd powszechny okolic i narodów pogańskich.
Kto się przedewszystkiem starał o pogan?
(Ciąg dalszy.)
.Chce bowiem Bóg, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli do poznania prawdy, chce oraz, aby się ćwiczyli w uczynkach gorliwości i miłości: wspierając prace około zbawienia bli
źnich. Pochwalamy, kochani Synowie, to wasze szlachetne usiłowanie, winszujemy wam najchętniej w Panu i zachęcamy was, abyście i nadal nie u- stawali iść za popędem waszej gorliwości, i to tern skwapliwiej, im większą jest przed Bogiem za
sługa prac waszych. Błagamy też z głębi serca Najwyższego Pana, sprawcę wszelkiego dobra, aby raczył utwierdzać najlepsze chęci wasze i potężną łaską swoją wspierać nieustannie wszystkie wasze trudy podjęte dla Jego chwały i dla zbawienia bliźnich. W dowód naszej miłości ojcowskiej u- dzielamy wam apostolskiego błogosławieństwa dla wszystkich wogóle i dla każdego z was, a w szcze
gólności dla naszego ukochanego syna (księdza pierwszego redaktora .Missyj katolickich,)* który idąc w ślady swego znakomitego poprzednika (księdza Stanisława Lavariere) z równą mu gorli
wością przewodniczy wydawnićtwu tego wszyst
kiego, co się odnosi do missyj katolickich.*
Dan w Rzymie u św. Piotra, dnia 9. grudnia 1883, a szóstego roku naszego Pontyfikatu.
Leon XIIL
Uważaj, kochany czytelniku naszego »Missyo- narza katolickiego,» że Leon XIII, Najwyższy Pasterz, który jest głową widzialną Kościoła, w tern Liście pochwala usiłowanie i prace dla rozszerzania wiary podjęte 1 Czy może ktoś jeszcze piękniej mówić, czy jeszcze bardzićj zachęcać do dzieła tak szlachetnego?
Papież Leon XIII. wogóle, ile razy może, zwraca uwagę naszą na narody pogańskie i kwapi się, wszystkie nawrócić do jednćj owczarni Ko
ścioła Bożego. Kongregacya de Propa
ganda fide, czyli .Stowarzyszenie rozkr ze wiania wiary* działa z upoważnie
nia Ojca świętego. Ta kongregacya kieruje wszystkiemi missyami, wysyła mnóstwo missy.onarzy, udziela im władzy potrzebnćj, zbiera jałmużnę z całego świata katolickiego i przesyła ją coro
cznie na wspaniałe cele missyjne. Propaganda również utrzymuje szkoły i kształci w nich mło
dzieńców ze wszystkich narodów, aby potem, gdy są wyćwiczeni w naukach, mogli nauczać braci swoich. Wprawdzie w naszych czasach rząd włoski, nieprzyjazny Kościołowi, ponieważ kiero
wany przez massonów, zabrał dobra Propagandy, myśląc, że wiara katolicka przestanie się roz
szerzać, jeżeli Propaganda nie będzie miała dóbr doczesnych i majątku. Lecz rząd włoski omylił się, albowiem z Polski, z Niemiec, z Austryi, a osobliwie z Francyi wierni nie przestaną skła
dać ofiar i przesyłać je zarządowi Propagandy.
Oto Propaganda, ożywiona duchem Ojca świę
tego, zwraca w imieniu Jego bezustannie uwagę na opuszczone plemiona mahometan i pogan!
Niedawno w Rzymie zakon Ojców Fran
ciszkanów założył kolegium dla członków swego zakonu, aby tam się przez nauki i życie duchowne przysposobili do pracy missyjnej pomiędzy poga
nami. Przełożonym jest X. Ludwik de Parma;
przedstawił on Ojcu świętemu Leonowi XIII. pro
fesorów nowego zakładu, prosząc zarazem o bło
gosławieństwo Najwyższego Pasterza. Ojciec św.
mile przyjął profesorów i zachęcał ich do pracy niezmordowanćj około zbawienia dusz. .Jeżeli*, tak przemówił Ojciec św., .przez świątobliwe życie i przez nauki jesteśmy przysposobieni, tedy nie winniśmy się lękać nieprzyjaciela i tedy nawet prześladowanie Kościoła na podwyższenie i szczęście wiary wypadnie.* Na twarzy sędzi
wego starca, który pomimo podeszłego wieku w sercu swojem arcykapłańskiem ma pieczę nad owieczkami błądzącemi, odbijała się radość, że znów nowa rzesza gotuje się do krajów pogańskich, aby tam szerzyć wiarę katolicką.
Tak Ojciec św., jako się przystoi głowie Ko
ścioła, nie przestanie zwracać uwagi na kraje niewiernych i starać się o tych, którzy jeszcze nie chodzą drogą prawdy i zbawienia.
Lecz właśnie w naszych czasach Ojciec św.
Leon XIII. przez kardynała Lavigerie nieomal
całą Europę poruszył i chrześcijańskie państwa
22 Przegląd powszechny okolic i narodów pogańskich.
wezwał do ulitowania się nad poganami i nad mahometanami. W imieniu Leona XIII. sławny arcybiskup Algierski, wiekiem pochylony, lecz braterskim zapałem napełniony, przez swoje ogniste mowy, które miewał w Rzymie, w Pa
ryżu i Londynie, niesłychany zapał wzniecił w ser
cach chrześcijańskich.
IV.
Kard. Lavigerie.
Zastanów się nie
co nad tym sławnym mężem, aby i twoje serce szlachetną mi
łością się rozpaliło, miłością względem ginących braci two
ich w krajach po
gańskich. Dopiero przez kardynała La
vigerie zupełnie po
znał świat okropną niedolę nieszczęśli wych. A tę nie dolę sam widział za
cny Kardynał i co widział własnemi o- czami lub sam sły
szał, to opowiadał w krajach chrześci
jańskich.
Działanie kardy
nała Lavigerie jest tak znakomitem, że osobny rozdział po- święcamyusiłowaniu jego. Zapewne i Ty, miły Czytelniku, wyczytałeś już z gazet a mianowicie
•Kalendarza Mary-
Kardynał Lavigerie,
arcybiskup Algierski w Afryce.
Lecz szanowny bohater chrześcijańskiej cywili- zacyi nie mógł przyjść pomimo najszczerszćj chęci, dla tego napisał list do przewodniczącego na zgromadzeniu.
Pismo Kardynała jest uwagi godne, a czemu?
Ponieważ w liście owem zwraca On uwagę na nieszczęśliwy lud Afrykański, który od naszćj
Europy oczekuje swego ratunku.
Francuzki Kardynał najprzód chwali Niemców, że po
częli w Afryce wschodniej rozsze
rzać nauki, mo
ralność i wiarę chrześcijańską. Na
rody Europejskie, tak wola, Anglicy, mieszkańcy Belgii, Francy i, Niemiec i Portugalii nie tylko mają prawo za
bierać kraje po
gańskie, lecz ró
wnocześnie święty obowiązek, chro
nić narody poddane od zguby okropnćj, wyrywać je zrąkdra- pieżnych kupców a- rabskich i uszczęśli
wiać je chrześcijań
ską wiarą.
Najusilniej prosi Kardynał europej
skie państwa, aby się zjednoczyły w spólnćj walce prze
ciw handlowi niewol
ników; aby obsadziły ańskiego' n. r. 1891 wiadomość smutnych rzeczy,
które się dzieją szczególnie w Afryce. Lecz czytaj i te sprawozdania, które podajemy według nie
mieckiego czasopisma »Die katholischen Missionen«:
Otóż w roku 1888 odbyło się zgromadzenie katolików w Fryburgu. Mówiono tam o spra
wach katolickich i w ogóle o sprawach mis- syjnych. Zaproszono, na owo zgromadzenie kardy
nała Lavigerie,'przebywającego wówczas w Europie.
morze i wybrzeże morza i oparły się haniebnemu postępowaniu arabskich kupców. Napadają oni zbroini w strzelby i kule wsie i osady murzynów, zabijają ich, zapalają stodoły i ubogie chatki, obracają w perzynę, co mogą spalić, a reszta, która przetrwa rzeź i rozlew krwi, sprzedaną zostaje jak bydło w niewolę.
Kardynał Lavigerie wspomina encyklikę Ojca
świętego Leona XIII., w którćj tak pisze naj
23 Przegląd powszechny okolic i narodów pogańskich.
wyższy Pastćrz Kościoła: »Chociaż okropny han
del niewolnikami na morzu nieco usiał, jednak jeszcze w różnych okolicach Afryki do dziś istnieje. Albowiem w oczach Arabów pomiędzy murzynami i bezrozumnemi zwierzętami nie masz znacznej różnicy i dla tego z niewypowiedzianą w ściekłością postępują sobie z nimi. Z orężem w ręku napadają Arabowie te nieszczęsne plemio
na Afrykańskie, burzą ich miasta, pustoszą ich pola i łąki, rabują wszystko czego dopadną i zabierają mężów i niewiasty w niewolę hanie
bną. Z Egiptu, z Sansybaru i z Sudanu wy
chodzą zgraje obrzydłe jako z swych stałych stacyi. Obciążeni łańcuchami, mu.-zą pożałowania godni niewolnicy udać się i przebywać dalekie drogi, nie mając dostatku, zmęczeni ranami, pra
gnieniem i głodem. Jeżeli osłabną i nie wytrzy
mają mozolnćj wyprawy, giną okrutną śmiercią, a ci, którzy przetrwają trudy podróży, jako bydlęta na pastwiska bywają pędzeni na targowisko i tam bez miłosierdzia sprzedani w niewolnictwo, roz
łączeni przez nielitościwych ludzi od swych żon, dzieci i rodziców. Wpadają oni w ręce hardego pana, który w swej swawoli daje im poznać ciężkie i haniebne jarzmo niewolnictwa i zmusza ich przyjąć wiarę Mahometa. Z boleścią usłyszeliśmy to z ust osób, które łzy wylewając, były świad
kami tak groźnej hańby ludzkiej. Co zaś te o- soby powiedziały, jest potwierdzone przez najno
wszych badaczy średniej Afryki. Według ich świadectwa liczba Afrykanów, którzy takim spo
sobem corocznie bywają sprzedani jak bydlęta, przewyższa czterysta tysięcy! Więcej, jak połowa ubogich ofiar ginie w długiej i strasznej drodze, tak, że możesz poznać po trupach leżących na drodze ślady okrutników Arabskich. Któżby nie opłakiwał losu tych nie
szczęśliwych?«
Kardynał Lavigerie powtarza te słowa Na
miestnika Chrystusowego i oprócz tego przemowę, którą w obecności Kardynała miał do afrykań skich pielgrzymów: .Wszystkich mocarzy,« tak mówi Leon XIII., »zachęcaliśmy, aby uczynili ko
niec okropnemu handlowi niewolnikami. Prosiliśmy ich, aby użyli wszystkich środków, aby ta stra
szna hańba już dłużej nie kalała i nie hańbiła ludzkości; a ponieważ Afryka jest najważniejszym
miejscem tego handlu i główną widownią nie
woli, poleciliśmy wszystkim missyonarzom, którzy tam głoszą Ewanielią, aby natężyli wszystkie siły i nawet życie poświęcili dziełu zbawienia za przykładem świętego Piotra Klawerego. Zachę
caliśmy missyonarzy, aby tyle niewolników wyku
pywali z niewoli, ile tylko mogą, lub im przy
najmniej obiecali ulżenie i pomoc Apostolską.
Ciebie, najukochańszy Kardynale, uważamy w tej sprawie świętćj jako najpotężniejszego pomocnika;
znamy twój zapał i poświęcenie, znamy twoje prace, i ufamy, że ich dokonasz szczęśliwie."
Pisząc do niemieckich katolików, Kardynał dalej wspomina, że w prowincyach Afryki wscho
dniej, a zostających pod rządem niemieckim, handel z niewolnikami jeszcze nie ustał. Osobliwie wy
mienia dwie miejscowości tego okropnego handlu:
Tabora, w prowincyi Umj-a-Nyembe i Udszidszi, nad brzegiem wielkiego jeziora Tanganjika. Przed sześciu miesiącami otrzymałem, — tak opo
wiada zacny Kardynał — od jednego z mych missyonarzy pismo następujące: »Wcale nie mo
gę opisać okrucieństwa, które się w Udszidszi dzieją. Jest to miejsce położone nad jeziorem Tanganjika, zamieszkałe najwięcej przez Arabów.
Tu schodzą się wszystkie karawany, ztąd roz
chodzą się mahometańscy rozbójnicy i udają się w głąb krajów spokojnych, aby tam krew wylewać i mieszkańców w niewolę uprowadzać. Udszidszi jest miastem zaprawdę, jak Sodoma, w którem wszystkie bluźnierstwa i zbrodnie, wszystkie okro
pności i grzechy się dzieją 1 Okropnem jest samo wspomnienie tego dnia nieszczęsnego, w którym mahometanie pierwszy raz wstąpili do Afryki.
Z nimi wstąpiła bezbożna ich religia, pogar
da murzynów, zbrodnie i haniebne choroby, które dotąd murzynom nie były znane.
Już dawnićj, tak pisze dalćj missyonarz Kar
dynałowi, byłem w Udszidszi, lecz wtedy niewol
nicy nie byli jeszcze tak licznymi, i handel nie
wolnikami lichy, lecz za mego ostaniego tam po
bytu, już miasto było przepełnione niewolnikami, którzy tam byli przygnani z prowincyi Manyemba, Marungu, Uwiną i Ubuari. Dla wielkiego mnóstwa niewolników cena ich była nizką, i mogłem wielką liczbę niewolników kupić, gdybym był miał pie
niądze.
.(Dalszy ciągnastąpi.)
24 Missye katolickie w roku 1890.
Mtegy© katelmMe w r® 1890.
•Missye katolickie* wychodzące w Lugdunie, zamieszczają w pierwszym swym poszycie r. 1891 krótki rzut oka na postęp missyi w ciągu ubie
głego roku. Jest on więcej pocieszającym od obrazu wypadków politycznych, jak podały inne pisma na zakończenie roku 1890. Czytamy tam między innemi, co następuje:
Położenie katolicyzmu na Wschodzie bynaj
mniej się nie zmieniło. Pod spokojnemi rządami sułtana rozwija się działanie apostolskie ze swobo
dą, jakiejby pozazdrościć mógł niejeden kraj ka
tolicki. Na Wschodzie, tak jak wszędzie indziej, posuwa się naprzód dzieło Boże drogą wychowa
nia i nauki dzieci. Z pomiędzy kongregacyj tru
dniących się gorliwie sprawą wychowania, wymie
niamy nadewszystko chrześcijańskich braci szkól- nych i siostry św. Wincentego a Paulo, których błogie działanie uznają nawet jawni przeciwnicy Kościoła, a potćm Jezuitów, których uniwersytet pod wezwaniem św. Józefa od roku do roku co
raz więcćj kwitnie w Bejrucie; »biali ojcowie* zaś w domu św. Anny starają się podźwignąć ducho
wieństwo wschodnie i przywrócić mu dawniejszą sławę; nie godzi się też pominąć OO. Franciszka
nów i Dominikanów, jako też członków zakonu
»Wniebowstąpienia* i OO. Zmartwychwstańców, którzy są cennymi pracownikami w winnicy Pańskiej.
Nie zmieniło się też położenie Kościoła na krańcach Azyi, w Chinach i Tonkinie; ciągle jesz
cze dają się uczuć skutki ostatniej wojny, a bisku
pom trzeba często walczyć przeciw chytrości Man
darynów, Liczne nawrócenia lat ostatnich są nader wymownym dowodem, że Bóg nie opuścił swego Kościoła i że walkę uwieńczy ostatecznie tryumf.
Z radością donosimy o tolerancyi rządu Ja
pońskiego względem missyi katolickich. Artykuł 18.
nowej konstytucyi wypowiada, że poddani Japoń
scy mają używać jak najzupełniejszej swobody w tern, co nie wykracza przeciw pokojowi i ła
dowi publicznemu i ich powinnościom jako pod
danych.
Na półwyspie Korei ukończyła się era mę
czeństwa; w miejsce zmarłego biskupa Blanka wy
niesiono na godność biskupią X. Mutela, dawniej
szego dyrektora paryzkiego seminaryum missyi ze
wnętrznych.
W Afryce wzmaga się apostolstwo ku po
wszechnej radości katolików; w Sansibarze, na Madagaskarze, po obszarach kolonialnych państw Europejskich pozakładano nowe, bujnie kwitnące missye. Karawana, złożono z 20 missyonarzy, wy
ruszyła w okolice wielkich jezior, aby pozajmować
miejsca i posady opróżnione przez śmierć lub cho
robę. Kilka lat temu powyganiani z Wiktoryi- Nyanzy Ojcowie pomogli przed niejakim czasem dawnemu prześladowcy Muandze do zajęcia utra
conych dzierżaw, za co im tenże pozwolił na nowo rozpocząć czynność apostolską. Wojna srogiego okrutnika króla Dahomejskiego z Francyą pocią
gnęła za sobą upadek missyi, śmierć missyona- rzy i sióstr zakonnych. Ojciec. Dorgere, który w czasie uwięzienia swego okazał był tyle boha- terskićj odwagi, został puszczony na wolność i wskutek swego doświadczenia i znajomości kraju pomógł admirałowi Cuverville do zawarcia po koju, za co otrzymał order legii honorowćj.
I w Ameryce kwitnie Kościół katolicki pod skrzydłami swobody religijnej, a uchwały sejmu w Baltimore nie będą bezowocne dla sprawy apo
stolstwa. Ciężką stratę ponieśli w tym roku mis- syonarze Oblaci z Althabaska - Makenzie przez śmierć X. Faraud, który przez lat 45 głosił ewa- nielią w tych dzikich puszczach.
W Australii zdają się skutki modłów błogo
sławionego X. Chanela jak najpożądańsze przyno
sić owoce. Czcigodny X. Navarre pozyskał w Oj
cach z Issoudun licznych i bardzo pożytecznych pomocników do Nowej Gwinei, których praca ob
fite zapowiada żniwo; dwóch biskupów wspomaga czcigodnego arcypasterza w jego pracach podej
mowanych około nowonawróconych. Nie godzi się przepomnieć Ojców Serca Jezusowego, którzy posuwają dalej dzieło Ojca Damiana. Bohaterski ten missyonarz jest chlubą całego Kościoła kato
lickiego, a Anglia uczci pamięć Ojca Damiana Deventura, apostoła trędowatych, założeniem szpi
tala, który otrzyma nazwę od jego imienia. Koń
czymy ten krótki pogląd wspomnieniem missyona- rzy, którzy położyli życie na polu chwały. Wielką jest liczba tych pokornych, bohaterskich praco
wników, których imiona są drogocenne w obliczu Boga, a pamięć ich nigdy nie wygaśnie.
Katolickie missye w Kamerunie zamierzają założyć pierwszą stacyę w Edei przy wodospadach Sannagi na środkowem wybrzeżu.
Tym sposobem ustaliłoby się rozgraniczenie na przyszłość działań missyonarskich: na północy czynną jest protestancka missya Bazylejska, w środ
ku Pallotyni, a ku południowi nad wybrzeżem Ba- tanga amerykański Board of Foreign Mis
sions of the Presbyterian Church, zatrudniający dwóch missyonarzy i pozostający w stosunkach przyjaznych z niemiecką administracyą.
4
Szczegółowe nowiny z missyi katolickich. 25
Szczegółowe nowiny z missyj katolickich*).
VWVAAA/v^
Z missyi katolickiej z Konstantynopola otrzymaliśmy następujący list:
Konstantynopol, d. 2. Stycznia 1891.
Niech będzie po
chwalony Jezus Chry
stus !
Szanowna Re- dakcyo »Missyo- narza Katolickie- gol*
Co tylko jeden z zacnych mych przyjaciół przysłał mi numer okazo
wy, poczynającego wychodzić w prze- zacnym wydawnic
twie p. K. M i a r- k i »Missyonarza katolickiego.« Z radością niewypo
wiedzianą przyją
łem tę nowinę, po
kładając nadzieję w Bogu Najwyż
szym, iż za Jego ojcowskiem błogo
sławieństwem
• Missyonarz kato
licki" znajdzie goś
cinne i bratnie przy
jęcie we wszyst
kich krańcach zie
mi polskiej — że zawita do rodzin
nych naszych chat, rozsiewając ziarna wiary i oświaty.
Te są oto moje ży
czenia, które, że się uskutecznią, mam niezłomną na- dzieję.
Wyjdź przeto, kochany „Missyo- narzu« na daleki i szeroki ten świat Boży — niech Cię
zdobi na piersiach i w prawicy Twej godło zba
wienia — Krzyż św. — i w Imię Ukrzyżowanego szukaj owiec zgubionych i przyłącz je do owczarni
Uwolnienie uprowadzonych i uwięzionych niewolników przez okręt załogi niemieckiej.
Chrystusowej — nas zaś wszystkich ucz prawd wiary świętćj, i miłości ojczyzny. W krętych drogach tego świata naucz nas znosić cierpliwie
prześladowania, miotane ze stro
ny prądów prze
ciwnych na Ko
ściół i ojczyznę, przypominaj nam wielkie zadanie i obowiązek całego chrześcijaństwa w ogóle, narodu na
szego polskiego wszczególe, wzglę
dem Boga i bli
źniego, a naten
czas wielką będzie Twa missy a i na
grodzoną hojną prawicą Stwórcy, a znajdzie uznanie w całem społe
czeństwie, dla któ
re go się tak gorli
wie poświęcasz.
»Missya nasza w Konstantynopolu, egzystująca prze
szło 500 lat, zało
żoną została krót
ko po wprowadze
niu w życie zako
nu św. Franciszka w Assyżu. A że w on czas w tutej
szych stronach o- gromna panowała dzikość i niedowiar
stwo w skutek tylu odcieni różnych wyznań religii, któ
re — jak schizma- tycy — synowie i następcy okrzy
czanego Nestoryu- sza — odłączyli się od Kościoła rzym
skiego, własną hierarchię zakładając, — przeto mp- żna łatwo pojąć, jak znaczne i mozolne przeciwności ponosić musieli nowi apostołowie Ewangielii Chry
*) Ażeby szanowni nasi Czytelnicy mogli się zoryentować, gdzie stacye missyj są założone, będziemy od czasu .do^czasu do «Missyonarza katolickiego« dołączali mapy (karty) z objaśnieniami i miejscowościami w języku polskim; stacyje missyjne nadto odznaczone będą farbą koloru czerwonego. Pierwsza taka mapa dołączona będzie może już do zeszytu 4-tego lub też 5-tego.
Z czasem będą Szan. nasi czytelnicy mieli zbiór kart z missyj całego świata. Będzie to nader cenny i pożyteczny podręcznik.
Przy opisie krajów, miejscowości, jako też i przy nowinach z missyj katolickich powoływać się będziemy na te karty.
26 Szczegółowe nowiny z missyi katolickich.
stusa Pana, którzy przyśli opowiadać słowo Boże dla zbawienia dusz. Za ich przykładem przybyli tu również Dominikanie, Jezuici i Łazarzyści, ażeby ratować dusze zagrożone zgubą moralną. Nie będę opisywał, jakie przeciwności ci aposto
łowie słowa Bożego w różnych czasach i epo
kach przechodzić zmuszeni byli, lecz powiem tyle, że łaską i męztwem z niebios obdarzeni, wszelkie przykrości ponieśli chwalebnie, i jak wierni żołnierze na odwachu, z posterunku swego nie ustąpili.
Missya franciszkańska składa się obecnie z dziesięciu stacyj i to w następujący sposób:
Konstantynopol i wyspa Prynkipo w Turcyi euro
pejskiej, w Azyi zaś i na morzu Śródziemnym:
Smyrna, Burnabat i Magnezya, jak również wy
spy : Metylino, dwa klasztory w Tinos i Rhodos.
W całćj missy i, zostającćj pod zarządem prefekta apostolskiego, którego św. propaganda w Rzymie mianuje, pracuje 26 księży, czternastu laików i dwóch kleryków, będących na studyach we Włoszech.
Na każdej stacyi posiadamy dusz pastćrstwo i szko
łę, którą zarządzają wraz z missyonarzami siostry Elżbietanki, czyli jak je powszechnie nazywają ter- cyarki. Oprócz wspomnianego personału liczy missya dwóch biskupów, z których jeden rządzi dyecezyą wyspy Scio, a drugi wyspy Syra. W każdą niedzielę i święto prawi się kazania i to w różnych językach, stosownie do narodowości, i tak np.: w Konstantynopolu, w Smyrnie, w Bur
nabat i na wyspie Prynkipo po grecku, włosku i francuzku, nadto w dwóch pierwszych wyżej wymienionych po polsku i niemiecku, na innych stacyach przeważnie po grecku.
Proszę niniejsze wiadomości przyjąć jako objaw najszczerszej mej życzliwości i chęci zasilania Szanowną Redakcyę nowinami ze Wschodu.
W nadziei, że nasza korespondencya się czę
ściej powtarzać będzie — co daj B)że — życzę wszelkićj pomyślności i polecając się łaskawej pa
mięci, pozostaję
z najwyższym szacunkiem
uniżony sługa w Jezusie Chrystusie, X. Odoryk Narzymski,
Missyonarz Apostolski.
(Za łaskawie przesłane życzenia, jako też wia
domość z tamtejszych missyj katolickich dzięku
jemy serdecznie, zarazem prosimy i na przyszłość o nas nie zapominać. »Missyonarza katolickiego»
będziemy regularnie nadsyłali.)
Wiara katolicka w prowincyi Szantung, w państwie Chin, czyni pomyślne postępy. Biskup Anzer, rodem z Bawary i, starał się, aby niemieccy missyonarze, którzy pracują w Szantungu, byli poleceni niemieckiej opiece. Cesarz niemiecki Wil
helm II. bardzo łaskawie z nim przemawiał w Ber
linie, wypytywał się o położenie chrześcijan w cesar
stwie azyatyckiem. Biskup Anzer upewniał Ce
sarza, że od dwóch lat, tak długo bowiem trwa
protektorat niemiecki, pod wpływem niemieckiej obrony chrześcijanie w Chinach większego używa
ją pokoju niż dawniej pod protektoratem francuz- kim. Niemiecki poseł w stołecznem mieście Pe
king, pan von Brandt, wielce się stara o ziomków swoich i wyjednywa im różne przywileje. Biskup Anzer odwiedziwszy Berlin i miasteczko Steyl w Hollandyi, gdzie został wykształconym na mis
syonarza, przez Amerykę powróci nazad do dye- cezyi swojćj Szantunskićj. Wielka bićda i głód okropny tam panuje z powodu wylewu rzek. —
Podług nowiny gazety »Soleil" w Tana- nariwie, mieście wielkiój wyspy afrykańskiej Madagaskaru, hufce pogan rzuciły się na dom missyonarzy katolickich i zburzyły go.
W Rossy i, gdzie od stu lat schizma niszczy wiarę katolicką, zakazano katolikom odnawiać i naprawiać swoje kościoły. Zawzięty rząd rossyjski takim sposobem zwolna katolików pozbawi swych kościołów. Lecz Pan Bóg moc
niejszy od prześladowców!
Najwyższą górą Afryki jest Kilimandsza- r o, należąca do posiadłości niemieckiej. Każdy, któ
ry wspiął się na wysoką górę, powiada, że tam się znajduje raj afrykański — tak piękną jest ta góra!
Biskup Courmont postanowił na tej przecudnej górze missyjną osadę założyć 1 Dnia 15. Sierpnia, w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Panny Maryi, pierwszy raz ofiara Mszy świętćj przez Biskupa i dwóch kapłanów na Kilimandszaro odbytą została. Postawiono krzyż jako znak zbawie
nia. »Ojcowie Ducha świętego» będą utrzymywać missyę i już liczna karawana z Bagamoyo wyru
szyła do nowego stanowiska. Istnieje nadzieja, że nowa missya będzie zaporą naprzeciw zajadli- wemu mahometanizmowi i handlowi niewolnikami, i że ztąd światło wiary chrześcijańskiej rozkrzewi się na nieszczęśliwą ziemię Chama.
Ksiądz Lourdel, przełożony mis- syi w Ugandzie, (ten sam, o którym mowa w powieści: Męczennicy z Ugandy) w pośredniej Afryce, wraz z doktorem Peters zawarł z królem murzyńskim Ugandy, imieniem Mwanga, przymie
rze, według którego w królestwie Ugandzkiem wszelki handel niewolnikami surowo będzie karanym.
Biskup C o u p p e i ksiądz Ilden przybyli do Berlina, aby stosunki z rządem niemieckim ustalić, które się tyczą odległych wysp tak na
zywanego Bismarck-Archipelu przy Au
stralii. Missyonarze »Najświętszego Serca Jezuso
wego« ufają, że pod protektoratem niemieckim błogie plony prac osiągną.
Kardynał La v i g e r i e utworzył zgromadze
nie »Frćres du Sahara" braci Sahary. Sahara jest największą pustynią ziemi i siedzibą handlarzy niewolnikami w środkowej Afryce. »Bracia Sa
hary nie są zakonem, lecz tylko chrześcijańskićm
stowarzyszeniem, starającem się o uprawę roli,
o oświatę mieszkańców północnej Afryki i walkę
przeciw obrzydliwym handlarzom.
Zdania Świętych Pańskich o missyach. 27
Zdania Świętych Pańskich o missyach.
Święty Wincenty, pałający miłością Boga i miłością bliźniego, takie wypowiedział zdanie 0 missyach, przemawiając do kleryków i ka
płanów zebrania świętego Łazarza:
• Czyjże żywot jest tak wzorowym i podo
bnym do życia, jakie wiódł na tej ziemi Jezus Chrystus, jak żywot missyonarzy ? Nie stosuję te
go, co mówię, li tylko do nas; ale mam na myśli apostolskich pracowników rozmaitych zakonów, działających już to w obrębie Francyi, już po rozlicznych missyach, Ci bowiem, co idą do ob
cych części świata, są wielkiemi missyonarzami, a my jesteśmy tylko ich cieniem. Zważmy, jak chętnie oni się udają do Chin, Japonii i Kanady, aby dokonać dzieła rozpoczętego przez Chrystusa, dzieła, którego Zbawiciel się nie wyrzekł od chwi
li, w której wola Ojca ten obowiązek na Niego nałożyła. Niezawodnie przemawia On do serc na
szych i odzywa się do nas w tych mniej więcej słowach : »Pójdźcie do mnie, missyonarze, idźcie, dokąd was proszę. Czeka tam na was wiele dusz opuszczonych, których zbawienie zawisło jedynie
°d kazań i nauk Waszych.* Owóż, o bracia moi, pilnie baczyć winniśmy, że Bóg nas przeznaczył na to, abyśmy w tym a tym czasie, w tych a tych miejscach, dla tych a tych osób pracowali i ka
zania prawili. Podobnym sposobem wyznaczał proroki swoje do pewnych miejsc, dla pewnych osób i nie było Jego wolą, aby dokąd inąd cho
dzili. Jakim sposobem przeto zdołalibyśmy wy
tłumaczyć i uniewinnić się przed Bogiem, gdyby z naszej winy jakakolwiek z tych dusz zginąć mia In? Czyżby dusza ta nie miała prawa czynić nam gorzkich wyrzutów, że na nas pada wina jej za guby dla tego, żeśmy jej poskąpili swój pomocy?
Czyżbyśmy się nie lękali, aby dusze te w godzinie śmierci nie pociągnęły nas do odpowiedzialności?
Jeśli przeto pełnić będziem obowiązki swego po
wołania, słusznie się spodziewać możemy, że Pan Bóg nas od dnia do dnia coraz więcej krzepić będzie swą łaską, że stowarzyszenie coraz więcćj krzewić 1 takich mężów mu przysparzać będzie, którzy Będą uposażeni w przymioty i zalety, uzdalniające
•oh do skutecznego i błogiego działania w duchu Chrystusowym. Wtedy wszystkie te dusze skut
kiem usiłowań naszych zdadzą przed tronem Najwyższego świadectwo, żeśmy wiernie i sumien
nie wywiązali się z obowiązków swego powołania.
Jakże błogo będzie tym, którzy w godzinę śmierci będą mogli o sobie powiedzieć, że ziścili słowa Zbawiciela: »Bóg mię posłał, abym głosił bie
dnym ewanielią świętą.' Ale biada wam, jeśli y posłudze biednych okażemy się chłodnymi i obo
jętnymi.
Niejeden, pragnący żyć długo, pomyśli so-
bie, że praca missyjna skróci dni żywota jego i przyspieszy mu śmierć, i dla tego pragnąłby od missyi się uwolnić, jakby od niebezpieczeństwa, którego każdy uniknąć się stara. Ale w takim razie zapytałbym go, czy to godzi się zwać nie
szczęściem podróżować po obcych krajach, skró
cić sobie drógę do wiecznej ojczyzny i tćm prę
dzej zbliżyć się do celu ? Czyż godzi się nazwać to żeglarzowi nieszczęściem, jeśli zawinie rychlćj do upragnionej przystani ? Jestże to nieszczęściem dla przejętego szczerą wiarą, jeśli się pokwapi ujrzeć Boga w całym Jego majestacie? Jestże to nieszczęściem dla missyonarza dostać się do nieba jak najprędzej i kosztować rozkoszy, które mu zgotował Mistrz Bożki Swemi cićrpieniami i Swą śmiercią męczeńską ? Jakże pogodzić jedno z dru- giem, jakże lękać się tego, za czćm z upragnie
niem tęsknić powinniśmy, i co w każdym razie zbyt późno osiągamy? To, co tu mówię do ka
płanów, stosuję także i do tych, którzy nimi nic sa i pozostała w stanie świeckim. Nie, mili bra
cia, nie mydlcie, iż nie będąc powołani do zawodu kaznodziejskiego, tim sarnim zwolnieni jesteście od ciążącego na nas duchownych obowiązku pracy około zbawienia dusz biednych. Obowiązku tego
dopełnić możecie tak dobrze, jak kaznodzieja, nie wystawiając się na grożące mu niebezpieczeń
stwa ; obowiązek ten cięży na was dla tego, że jesteście członkami tego samego ciała, co my, tak jak wszystkie członki Najświętszego Ciała Chry
stusowego przyczyniły się do dzieła zbawienia naszego. Jeśli Głowę Chrystusową pokaleczyło ciernie, to i Nogi Jego święte przebite zostały gwoźdźmi, jakie Je przybiły do Krzyża; jeśli Zmartwychwstanie uwieńczyło nagrodą Głowę świętą toć i Nogi Zbawiciela miały udział w tćj nagrodzie.«
Gdy missye podejmowane przez synów św.
Wincentego zdawały się ubogiemi w owoce, za- konodawca św. pocieszał i zachęcał ich mnićj wię
cej w ten sposób: »Cześć i chwała Ojcu Pana naszego Jezusa Chrystusa, który was ukrzepił i na
tchnął duchem missyjnym, duchem Jego świętćj wiary; cześć i chwała Panu Jezussowi, który przy
szedł na świat nietylko dla odkupienia dusz, które macie pouczać, ale dla zjednania wam łaski, po
trzebnej do działania w sprawie zbawienia ich i Waszego. Skoro przeto Wam przysługują te łaski, a darzący Was temi łaskami Bóg niczego więcej nie pragnie, jak tylko udzielenia ich tym, którzy ich chcą użyć na dobre, wynika ztąd, że siłą tychże łask zniszczycie w sobie resztki starego człowieka, a w narodzie słuchającym waszych nauk wytępicie zarody grzćchu i nieświadomości.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
28 Wiadomości ze wszystkich części świata.
Wiadomości ze wszystkich części świata,
tyczące się Kościoła katolickiego i spraw socyalnyeh.
»Missyonarz katolicki* nie tylko będzie się starał o rozszerzanie missyi w krajach pogańskich, lecz także uwzględniać i obszerne wiadomości przy- nośić będzie z wewnętrznej missyi w krajach na
szych chrześcijańskich. Albowiem każdemu wia
domo, że tam, gdzie Pan Bóg buduje Kościół, jak mówi przysłowie, djabeł buduje kaplicę. Po
dobnie w krajach chrześcijańskich, gdzie prawdzi
wa wiara oświeca wiernych, nieraz największa wściekłość niewiernych walczy przeciw Kościołowi.
Widzimy to w Rzymie, gdzie jest Stolica apostol
ska i słońce wiary — tam też massoni i niedo
wiarki najsilniejsze czynią zamachy przeciw Chry
stusowi i Namiestnikowi jego.
Z niedowiarstwa zaś wielka bieda socyalna ||
wynika. »Bo człowiek bez Boga tylko służy brzuchowi, brzuch jego jest mu Bogiem,' jak mówi św. Paweł apostoł.
Gdy więc zwalczamy niedowiarstwo, odda
lamy od ludu naszego i biedę, a gdy rozszerza
my i umacniamy wiarę chrześcijańską, pomnażamy także dobrobyt i szczęście doczesne i wieczne ludu
chrześcijańskiego.
• Niedawno utworzony został .związek lu
dowy« w Niemczech, który pomiędzy ludem usiłuje wzmocnić wiarę chrześcijańską, a przez wiarę chrześcijańską uszczęśliwiać pospólstwo.
Już w pićrwszym numerze »Missyonarza ka
tolickiego« na stronnicy 15 pobieżnie uwagę czytel
ników naszych zwróciliśmy na ten związek szla
chetny. Obecnie podajemy odezwę zarządu owe
go związku, podpisaną przez sławnego bohatera wiary katolickiej, doktora Windthorsta.
Odezwa tak brzmi:
Do katolickiego ludu w Niemczech 1 Ciężkie błędy i zgubne zamachy wszędzie się pokazują. Ustrój państwa i społeczeń
stwa teraźniejszy jest w fundamencie zachwia- nem. Socyalna demokracya przedewszystkiem te błędy nie tylko rozszerzać lecz i w życie wpro
wadzić usiłuje. Uznawają socyalni demokraci, że w katolickim ludu Niemczech znajduje się najsilniejszy opór naprzeciw takowym zamachom.
Dla tego na zgromadzeniu w Halli wojnę naprze
ciw Katolicyzmu publicznie ogłosili. Otóż po
trzeba przeciw przybliżającemu się nieprzyjacielo
wi bez bojaźni wyruszyć siłą zjednoczoną i uor- ganizowaną.
Katoliccy mężowie wszystkich części Nie
miec zgromadzali się kilkakrotnie na wspólną na
radę i po rozprawach długich postanowili utworzyć związek, którego celem będzie walka przeciw błędom i zamachom rewolucyjnym isocyalnym iobro-
na chrześcijańskiego porządku. Cel będzie osięgnięty przez dzielność członków związku, przez przemo
wy pouczające i przez rozpowszechnianie użytecz
nych książek i gazet. Członkiem związku może być każdy obywatel państwa niemieckiego, pełnoletni katolik, który corocznie 1 markę płaci do kasy związkowej.
Otóż stańmy w szeregach goto
wych naprzeciw nieprzyjacielowi!
Przystąpmy do wielkiego zwią
zku, obejmującego wszystkie po
wiaty Ojczyzny. Związek ten uporząduje siły nasze, pomnoży nasze środki, kierować będzie działaniem naszem w prasie, w broszurach, zgroma
dzeniach, aby nieprzyjaciel nawet ostatnią wioskę znalazł gotową do walki i wszędzie w kraju kłam
stwo dpartem zostało przez prawdę.
Niechaj każdy członek związku najprzód około siebie, potem też w publicznych zgromadzeniach pracuje pismem i słowem dla związku. Związek nie tylko chce odeprzeć fałszywe nauki, ale i prawe zasady na dziale socyalnym utwierdzać;
szczególnie dąży do tego, aby panowie i poddani coraz bardziej poznali swe wzajemne obowiązki i połączyli się najściślej.
Zawsze troszcząc się o dobrobyt Ojczyzny, nasi Biskupi niedawno w Fuldzie wskazali na gro
żące znaki przychodzących niebezpieczeństw. Spo
łeczeństwo nasze będzie dowodem, że lud głos ich pasterski usłyszał.
A gdy aż do Rzymu dzieło nasze się prze
niesie, pociecha napełni serce Ojca święte
go, że katolicy Niemiec usiłowania nowego czasu poznali.
Jeżeli Cesarz niemiecki z książętami niemieckimi politykę opuścił, która przez zewnę
trzne środki policyi chciała zwyciężyć zgubne zdania, stało się to zapewi e w nadziei, że duch chrześcijański jeszcze jest mocen w ludu wykorze
nić zdania szkodliwe Kościołowi i państwu. Ka
tolicy Niemiec, my będziemy ostatnimi, którzy temu zaufaniu nie odpowiedzą.
Dla tego zgromadź się, ludu wierny, do
świadczony w ofiarności i w przywiązaniu do Ko
ścioła i Ojczyzny ! Zgromadź się do obrony chrześcijańskiego społeczeństwa! broń tronu i oł
tarza, domu i rodziny 1 Wszystkie stany, wysocy i nizcy, kapłani i świeccy, panowie i robotnicy, niechaj się zgromadzą w jednym związku, aby opierać się nieprzyjacielowi napadającemu, nauczać błądzących, popierać słabych i rozpalić ochotę i wiernych jeszcze bardziej!
Takim sposobem ocaloną zosta
nie wiara święta i to jest najważniej-
Wiadomości ze wszystkich części świata.
tożniejszą i największą socyalną
sprawą!
Moguncya, w Listopadzie 1890.
Zarząd „Związku ludowego dla katolików Niemiec.“