Rok Ł
We icwowie dnia 5. września 1833.
Nr. 17.
\A/*^AA*^AAJ^AA^AA/^AAA/V\AAAAAAAAAA/\) \AAAAAAAAAAAAAAA^\AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA/V\AAAAAAAA^W\A; VvAAAAAAAAAAAAAAAMAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA/vV'AAAAAAAAAAAAA/wychodzi 5. i 20. każdego miesiąca.
AVWWWW«WAVW A^^^^^VA^VV^^^^VVW^A^^^V'MWA^^^^^^^^^V^Vv^^^^^^^^WVWV^^V^A^WVVy^^^WW^^^^^W/VWA^^^^^WAVVV^W<WW^^A d res R e d a k c y i: L w ów , ul. Szeptyckiego 1. 31. — A d res A d m in is tr a c ji: plac B ernardyński 1. 7,
Przedpłata na „PRZEDŚWIT11 w ynosi: rocznie 3 złr., półrocznie i złr. 50 ct., kw artalnie 75 ct. — Z p rzesyłk ą: rocznie 3 złr. s o .c t półrocznie i złr. 83 ct., kwartalnie 93 ct. W k sięstw ie poznańskiem i w N iem czech : rocznie 7 m arek, p ółrocznie 3 m arki 53 fen igów kwartatnie i marka 83 fen. — W Am eryce rocznie 2 doi., w e W łoszech 10 lirów , w e F ran cyi 10 fr. — Numer pojedynczy 15 centów G łów n aA jencya dla K rak ow a i okolicy w księg. Ł . Z w o liń s k ie g o i Spki: Kraków, Grodzka 40., w P o z n a n iu w księg. A . C y b u lsk ie g o . B iuro adm inistracyjne na K raków u p. S t. C y r a n k i e w i c z a , u l . B r a c k ą 5 . — N um era p ojedyncze kupow ać m ożn a w biurze
dzienników Plohna w e L w ow ie.
B R O Ń M Y S I Ę !
s g re ż e li ciąg le się m ów i o now ych zdobyczach dla p ra c y p ro d u k cy jn ej k o b ie t — jeżeli cią g le p r a g n ie m y iść n ap rzó d p o d ty m w zględem , a b y zdo b y w ać sobie p raw o p ra c y n a różnych d la n as sto so w n y ch p o la c h a co w ażniejsza w y ta rg o w a ć raz n areszcie to, cO się nam ta k słusznie należy, z sa m ego po czu cia spraw iedliw ości, to je s t: ró w n eg o w y n ag rad zan ia p racy k o b ie t z p ra c ą m ężczyzn, to n ie należy n atn w tem dobijaniu się należn y ch nam p ra w zapom inać, że p rzeciw n icy k w e sty i kobiecej p ra c u ją n a d w y ru g o w an iem n a s z już z d o b y ty ch stan o w isk . M am y tu n a m yśli przedew szystkiem stan o w isk o n au czy cielsk ie a w ięc je d y n ie d o tą d upow szechnione ja k o zajęcie k o b iet, o d p o w iad ające ta k bardzo ich godności, p o w o ła n ia i zdolnościom . P rze d e w sz y stk ie m chodzi tu o w ielk ie różnice ja k ie się za k ra d ły m iędzy n au czycielstw o żeń sk ie a m ęskie. R ó ż n ic e te są n ieuzasadnione, a co w ięcej bardzo niespraw iedliw e.
Jeżeli bow iem k o n se rw a ty śc i trzy m ają się sw ego p ra w id ła , któirem m ierzą w rzekom o słab szy u m y sł k o b ie c y , a de facto i słab szy organizm , to dlaczego
od n au czy cielk i w y m agają w ięcej in te lig e n c y i, w ie dzy, w ięcej p ra c y , więcej tru d u , niż od n a u czy ciela ? T rz e b a skończyć o śm io k laso w ą szk o łę w ydziałow ą, ukończyć cztero letn i k u rs w sem in ary u m , zd ać eg z a m in k w alifik acy jn y po d w u letn iej p ra k ty c e (na któ
rą obecnie nawet we Lwowie pozwolić nie chcą — o cz&m niżej) a b y zostać n a u c z y c ielk ą , g d y ty m czasem n a u
czyciel zad aw aln ia się u k o ń c z e n ie m 3 ciej k la s y g im - nazyalnej, trzy letn im k u rse m se m in a ry u m — potem zdaje egzam in lud o w y n ajczęściej a rc y lic h o — i d la te g o n a w e t o w iele ła tw ie j g o p y ta ją , an iżeli n au czy cielk ę — słow em p o d w zg lęd em in te lig e n c y i, sto i o w iele niżej a pom im o to le p s z e m u d ają p o sa d y , b a i aw ans w m ieście ,111 ła tw y , z szan są, ja k ie j n ie d o s tą p i n au czy cielk a. Co d alej. N ig d y n a u c z y c ie l nie p ra c u je a n i ta k g o rliw ie, ani ta k su m ie n n ie ja k n a u c z y c ielk a — (nie m ów im y o w y ją tk a c h ) i pom im o to w szystko jeszcze u tru d n ia ją k o b ie to m o sią g n ię c ie p o sa d n a u
sadzanie urzędów telefonicznych k o b ietam i — je s t to bow iem zajęcie odpo w ied n e d la m ężczyzn, raz ze w zględu n a słu żb y nocne a p o w tó re d la w rażli w ego uspo so b ien ia k o b iet, je s t zanadto denerw ującem . R aczej pozw olić, b y k o b ie ty zajęły m iejsce pisark ó w , czy p r z e p i s yw aczy po urzędach, a m ężczyn dać do telefonów , tym sposobem o sią g n ę ły b y zajęcie sp o k o j n e , nie w y m agające, co p ra w d a żadnego w y k ształcen ia — ale jakiejże kw alifik acy i p o trz e b a do telefonów ? T ro ch ę znajom ości e le k tro tech n ik i; w urzę dzie m o g łab y w olny czas od godzin biu ro w y ch t. j. ten , k tó ry m ężczyzna spędza w piw iarn i, czy k a w iarni, obrócić n a n au k ę czegoś p o żytecznego, aby później m ożna p o stą p ić tro ch ę z te g o lich eg o s ta now iska. M ężczyna zająw szy raz m iejsce ta k ieg o p is a rk a n iechętnie się do czego bierze - - chociaż b y w a i inaczej czasam i. — T y m sp o so b em także więcej k o b ie t b y ło b y zajętych bez s tr a t sp o łecznych _a telefony n ie w iele p o sa d m o g ą dać zw łaszcza u nas, w tej biednej G alicyi. — M ów iąc o ty c h p o sadach, o d b ieg liśm y od rzeczy. Chodziło nam g łó w nie o w skazanie, że g d y n au czy cielk a dochodzi do godności prow izorycznej kiero w n iczk i szk o ły , to za czy n ają się zaraz zabiegi, ab y tę p o sad ę obsadzić m ężczyzną. M ieliśm y ta k ie p rz y k ła d y przed k ilk u ty g o d n iam i po prow incyach. Czy to g o d z iw e ? N aj lepsze, najgodniejsze stanow isko, o d b ierać k o b iecie, k tó r a się ty le la t n ap ra c o w a ła zanim jej w olno b y ło am arzyć o k ierow nictw ie. I z jak iejże p rzyczyny chcą ta k uczynić? T ru d n o o d g ad n ąć, albo raczej o d g ad y w ać nie chcem y, to jed y n ie p o w iad am y , że ile k ro ć dano do szkoły żeńskiej k ie ro w n ik a , ty le razy w y n ik a ły stąd , nieporozum nienia, niew
łaści-I w ości ja k ie ś a czasem n a w e t i kolizye n iep o żąd an e. M e c h szk o ły m ają kierow ników m ęskich, ale tam , g dzie śą nauczycielki, choćby w m ęskiej szkole, już nie p ow inno być k iero w n ik a lecz k iero w n iczk a. N a tem z y sk a łb y system w ychow ania, z y sk a ły b y szkoły i personal nauczycielski. U n ik n ęło b y się tak że bardzo n ie ra c y o n a ln eg o fak tu , że ilekroć ja k a n au czy cielk a znajduje się w m ęskiej szkole, to zaraz o b arczą ją zastępstw am i i godzinam i n ad o b o w iązk o w y m i; p o tem sie dziw ią, że ta p ra c a n ad siły w yw ołuje c h o ro b y k rta n i, g a r d ła lub p iersi. W ogóle w k rad ają się n ie sły c h a n e nielogiczności b a : uznają słabszy organizm k o b iecy a dają cięższą p ra c ę , uznają dobre ow oce p ra c y k o b ie t a gorzej tę p recę w yn ag rad zają
j — itd. G dy w alczym y o sw e p raw a, to przedew szy- j stkiem b ro ń m y już zdob y ty ch stanow isk, szturm ujm y, dobijajm y się, b y kierownictwo szkół żeńskich i miesza
nych było powierzane kobietom, a b y nas nie krzyw dzono
mniejszem od za słu g i w arto ści p ra c y w y n a grodzeniem , n ie starajm y się o p ra c e absorbujące | i n ieo d p o w ied n e dla k o b ie t (niech zostaną d la męz- k ieg o p r o le ta r ja tu ; — m łodzieży leniw ej, k tó ra szkół nie chce kończyć a rodzice do te g o nie zm uszają, je s t aż zadosyć). B ro ń m y te g o co naszej godności, pow o ła n iu zdolnościom i siłom , o dpow iada. Je śli k o b ie cie w olno b y ć n au czy cielk ą a m am y ty le n a u czy cielek g o rliw ych, sław nych, niecli w ięc będzie dla nie'i o tw a rty w szelki w akans, od praktykantki aż do
inspektorki szk ó ł.— I pew nie szk o ły lepiej n a tem
w y jd ą a społeczeństw o w ięcej odniesie praw dziw ej korzyści. Brońm y się! brońmy, a nie dajm y się u s z czuplać w p ra w a c h /— nam należn y ch i uśw ięconych od w ieku ! iłiłiłlluintłtiiliiA
P o p i e r a j m y s t o w a i ^ j s z e n i a k o b i e t !
kkkkkkkkkkkkkk, kkkkkkkkk. Cv©■m
w i m abohaterka walki o niepodległość w r. 1830/31.
(Ciąg dalszy,)., G dy się z chw ilow ego o trz ą s n ą ł w rażenia, p rz e k lin a ł chw ilę, w k tó re j s ta n ą ł p rz e d nią, juź ta k z g ó ry p ew n y odpow iedzi pom y śln ej, p e łe n ró żo w y ch nadziei. T eraz sp o strzeg ł, p o d ejrzy w ając E m ilę 0 coś innego, w ięcej ziem skiego, niż m oc polskiego p rz e k o n a n ia — że p o d w ła d n y je g o b a ro n £>*** zb y t często b y w a w L ik sn ie, że u p rzed za on w szelkie życzenia E m ilii i o d tą d u jrzał w nim ry w a la sw ego, a zatem poszło p rześlad o w an ie b ied n eg o baró n a. N ieszlach etn y to b y ł i n ie g o d n y sposób p o stę p o w a nia, tem bardziej, że i tam tem u E m ilia odm ów iła
swej ręk i, d ając dow ód, iż w cale za n ik o g o za mąż w yjść nie zam ierza i nie m a ochoty. N ie zw ażał na to je n e ra ł K*** — b y ł ro zw ściek lo n y — ta m te g o u p a trz y ł o d tą d za ofiarę swej w ściekłości.
H a ! p o w ied ział w g n iew ie do siebie — toż to je s t istn a re w o lu cy a p rzeciw przełożonem u, n ie su b o rd y n a c y a ! (Tak g d y b y to p o d w ładnem u, n ie w olno b y ło m ieć ta k ic h sam ych upodobań, ja k ie m a przełożony!) O d tą d w ięc p o czął b a ro n a obarczać zajęciam i bez .miary; a b y m u p rzeszkodzić i u tru d n ij I b y w a n ie w L ik sn ie , u p a n i S ie b e rg i Em ilii. .Natu raln ie w ty m sta n ie rzeczy, p rz e rw a ły się w izy ty 1 le k c y e m atem aty k i, b a ro n D** m a rtw ił się mocno, zam y ślał w sw em sm u tk u o p o rzu cen iu , D y n a b u rg ą , |
g d y ż sądził, żę to n a w e t sk u teczn y m będzie lekiem n a je g o nieszczęśliw ą, bo nie w zajem ną m iłość. P o d a ł się zatem o p rzen iesien ie i o d jech ał do tw ie rd z y B o b ru jsk a. E m ilia o Zacnym a d e lik a tn y m sw ym nauczycielu zachow ała m iłe a życzliw e w spom nienie. R ó w n ież i k o m e n d a n t K*** w idząc, iż nic nie w skóra, u p a tru ją c w-- od p raw io n y m D*** p o d o b n y lo s i dla swej przyszłości, o p u ścił tak że tw ierdzę, lecz jeszcze n a odjezdnem o d g rażał s i ę : — J a w am p o k ażę, że je n e ra ł ro sy jsk i może się ożenić!
W istocie s p e łn ił groźbę, ożenił się ale na szczęście, żona je g o P o lk ą nie b y ła .
jjc *
t *
T ym czasem różne w y p a d k i b ie g ły je d e n po d ru g im i o d d z ia ły w a ły n a w rażliw ą n a tu rę P la te - rów ny. R o k u 1823 k re w n y jej M ich ał P la te r, uczeń k la s y p iątej w ileń sk ieg o gim nazyum , d n ia 3 m aja— w y p isa ł owe p am iętn e w dziejach p rz e śla d o w a ń m ło dzieży litew skiej sło w a n a ta b lic y sz k o ln e j:
— „N iech żyje k o n sty tu c y a 3 M aja! W ie lk i Boże, k tó ż ją nam z w ró c i? !" —
że w W ilnie, w gim nazyum w y b u c h ł, o k ro p n y b u n t", grożący re w o lu c y ą niezaw odnie. K siążę, k tó ry n a sam o w spom nienie, n a m yśl sam ą o rew o lu cy ach i b u n ta c h d rż a ł ze strach u , n a ty c h m ia st w y sła ł tam je n e ra ła N ow osilcow a, m in istra o św iecen ia (najcie m niejszego i n ajdzikszego p o d słońcem ) d la zb ad an ia sp raw y , do W ilna. T e n już rą k i zem sty nie żało w ał i ja k w staro ży tn o ści n iew o ln ik p e rsk ie m u królow i m usiał p o w tarzać p rz y o b ie d z ie : „P am iętaj P a n ie o A teń czy k ach “, ta k tu M oskal p o w ta rz a ł sobie dla ro zn iecen ia n ie n a w iś c i: P am iętaj, że to są P o la c y ! W ted y to, ta k o p o w iad ali p rześlad o w cy p o lsk iej m ło d z ie ż y : D zieci p o lsk ie są u rodzonym i b u n to w n i kam i, nie, one jeszcze nim się urodzą,już k o n s p iru ją !“
P rz e śla d o w a n ia o b jęły w sz y stk ie zakłady n a u k o w e w ileńskie. M ich ała P la te ra , dziecko jeszcze praw ie, zak u to w ciężkie, g ru b e k a jd a n y i w raz z czterm a jeg o kolegam i, w ty m sam ym praw ie w ieku, (m iał n ie sp e łn a la t 15) w y sła n o n a K a u k a z z ogolonym i g łow am i „jako p rzestęp có w p o lity c z n y c h8
tam skazano ich n a służbę w „ sa łd a ty ", t. j. bez w y - | sługi, n a w ieczn y ch sałd ató w , bez aw an su i na
czas n ieo g ran iczo n y .
O w szystkiem dow iedziała się Em ilia; b ó l oszar- p a ł duszę, n a w ieść o ty c h o k ru cień stw ach , bez is k ie rk i lito ści, dzikich, b a rb a rz y ń sk ic h . JSIa te b ez p ra w ia m usiało się każde, ch oćby m niej p ra w a oburzać se rc e , a cóż dopiero, ta k p e łn e m iłosierdzia, m iłości b ra tn ie j, najszlachetniejszych p e łn e uczuć serce E m ilii. N ienaw iść jej do ciem ięzców ro sła z dniem k ażd y m i za każd y m now ym ciosem , co ja k m iecz b o leści zan u rzał się w jej p iersiach . W r. 1829
w zięła m a tk a E m ilią w dalszą i dłuższą podróż. P oznanie P o lsk i b y ło zawsze- jej n a jg o rę tsz e m życze niem , szczerze też się u cieszy ła ty m zam iarem m atki, tą sposobnością ta k p ięk n ej, m alow niczej, pou cza jącej podróży. G dy opuszczała Inflanty, zdaw ało jej się, że ja k iś d o tąd p rz y g n ia ta ją c y ją ciężar sp ad ł jej z p ie r s i; po raz p ie rw sz y o d etch n ęła innem , jak iem ś sw obodniejszem , czy też bardziej sw ojskiem
pow ietrzem .
N ajp ierw b y ła w K ró le stw ie polskiem . W a r szaw a nie zro b iła n a niej p ożądanego w ra ż e n ia ; w y d a ła jej się hulaszczą, to n ą c ą w szale zapom nie n ia. T am sp o d ziew ała się zobaczyć n ien aw iść do | w ro g ó w sp o tę g o w a n ą w życiu p ry w a tn e m i p u b li- cznem , w szędzie c h ciała w idzieć żałobę, k ir, sm utek p o stra c ie M atk i — O jczyzny. O czekiw ania zaw io d ły j ą jed n ak że. Ale za to P u ław y w raz ze św iąty n ią S y b illi (muzeum p o lsk ie narodow e) i znajdującym i się tam że p am iątk am i, n a p ełn iły ją rzew n ą zadum ą n a d dziejam i przeszłości naszej św ietnej i p ełn ej w ielk o ści. R o z p a m ię ty w a ła tę p rzeszło ść żyw o ze w zruszeniem a ro zp am ięty w an ia te b u d ziły w jej p iersi n ieugaszone p ra g n ie n ie p rz y szło ści jeszcze św ietniejszej niż m inione wieki złote. Z praw dziw em nam aszczeniem sp o g lą d a ła na przechow ane tam k o ści B o lesław a C hrobrego, n a p o p io ły M ikołaja K o p e rn ik a , n a szablę d zielnego Ł o k ietk a, n a stó ł je g o sy n a, K azim ierza W ielk ieg o , n a sz ta n d a r w yha
ftow any rę k ą przezacnej królow ej Ja d w ig i, n a m iecz S te fa n a B ato reg o , te g o n ajw iększego p ra w ie z n a szych królów , tego, co to się w y rzek ł w szystkiego na św iecie d la ukochanej Polski, k tó rej lo sy w je g o m ężne złożył n a ró d d ło n ie ; tam w idziała E m ilia jeszcze p o p io ły Ja n a Z am ojskiego, b u ław ę C zarniec k ieg o tro fea, z d o b y te przez w alecznego k ró la [ana S o b iesk ieg o n a p o g a n a c h „w ta ń c u z T u rk i i T a ta ry " , tam o g lą d a ła w azę z k o ści słoniow ej i h e b a n u J
I zrobioną przez T ad eu sza K o śc iu sz k ę w w ięzieniu p e te rsb u rg sk ie m — i w iele in n y ch jeszcze p a m ią te k w id ziała E m ilia i s p o g lą d a ła n a n ie z ta k ie m n am a szczeniem ja k o n a d ro g ie , św ięte re lik w ie n arodow e.
Kralców jeszcze silniejsze w y w a rł n a n ią w rażen ie.
Już k o ło S an d o m ierza s p o tk a ła ja k ie g o ś ro słe g o , z g ę s tą m iną w ieśniaka, a p o n iew aż ludem m ocno się zajm ow ała, w ięc zaw iązała z nim rozm ow ę, p y - | ta ją c sk ąd pochodzi. (C. d. n.)
f t o K
Skończone żniw o, n a p u sty m łan ie Żaden kłos b u jn y nie przyśw ieca złotem ; Z żęto ju ż w szystek, — czyliż ziarna stanie*' D la tych, — co krw awym obleli je potem ? J a k iż plon b ę d z ie ? czy tc kłosy zżęte. P o sy p ią ziarno — jako perły c z y ste ? Czy z nim zabłysną owe chw ile święte, G-dy nad skoszonem polem m gły przejrzyste . Zwisną- wilgotnym, biaław ym oporemI pieśń popłynie tem w estchnieniem starem D źw ięczącym ja k dzwon : P ion niesiem y, — plon ? . . . P lo n , — a z czego ? czyli z tych chwil co m arnie Pierzchły, jako m gły w śród wielkiego stepu,
Czy z chęci, co w w yżynach na proźno się garnie U p ad ając ja k szczątki rozbite szeregu ?
Czyli też z zielska, z gorzkiego kąkolu, Co go nam w iatry przygnały z daleka,
Co się ro zrasta wśród zboża n a polu, B y zabrać ziarno i serce człow ieka ?
N ie ,' — tego plonu nik t nie ujm ie w w ieńce, P lo n taki czoło krwawym w stydem pali; P rz y takim zbiorze w yją potępieńce, I d u ch się łam ie i serca ze stali.
To straszny plon O n daje skon !
N ie! - z naszego zboża zżętego n a łan ie Głodnym się ustom zdrowy chleb dostanie. , Boć złote ziarno, w yrosłe na roli,
P o lan ej łzam i w śród ciężkiej niedoli, D a szczere soki przeciwko tr u c iż n ie : One odżywią w szelkie serca bliźnie . . . A kogo z pól tych owionie pow ietrze, Siady trucizny w sercu jego zetrze. W ięc ze łzy krwawej i z tej ciężkiej pracy, Z trudów którem i każdy łan się znaczy, Z dążeń do praw dy, któ ra żyje wiecznie, Z dojścia do celów, które niebezpiecznie Zw isły na wielkim w idnokręgu św iata, Z wielkiego ducha, — co w śród ludu w zlata, Z kłosów zebranych n a szerokiej ziem i, Z jagód, co żyją pod liśćm i ciem nem i, Z kwiecia, co wonią upaja i koi, Żniw iarski w ieniec niechaj się u s t r o i ! A niosąc plon ten na stroskanej skroni, Ze w szystkich piersi niechaj pieśń zadzw oni
W jeden zgodny to n :
Płoń niesiemy plon!
S T A R A B A R B A R A .
przez
A delunga.
Że s ta r a B a rb a ra b y ła u m ierającą — w ie dziano już od d aw n a — poniew aż p rz e d ty g o d n ie m d o k to r to o b w ieścił i nie p rzy ch o d ził w ięcej — cóż bow iem m ó g ł b y ł pom óc ? — L e ż a ła w ięc w swojej, izdebce pod dachem , dzień po dniu — (lito ściw a są sia d k a p rz y n o siła jej tro c h ę zupy i kaw y) i c z ek a ła — czekała. —
D ziś dzień b y ł b ard zo p iękny, m ałe okien k o w ukośnej ścian ce um ieszczone s ta ło o tw o rem , k a w a łe k b łę k itn e g o n ie b a z a g lą d a ł przez n ie do w n ę trza, a od czasu do c z a s u ja s k ó łk i m u sk a ły je sk rz y dłam i. —
R a n o b y ł u niej k siąd z w ik ary , n a g a d a ł jej m nóstw o ślicznych rzeczy ; m ó w ił o niebie, g d zie n ie zad łu g o weidzie, jeżeli cicho i z p o d d an iem się w y trw a do k o ńca, o w ielkiej liczb ie aniołów , do k tó rej będ zie należeć, a k tó rz y w b ia ły c h sz atach z zielo- nem i palm am i w rę k u , c a ły dzień śp iew ają, ch w aląc P a n a n a d P a n y . B arb ara, leżąc m y ślała o słow ach k się d z a w ikarego, ale czem w ięcej je ro zb ierała, tem n iesp o k o jn iejszy sta w a ł się jej ‘um ysł, tem n ie c ie r
pliw ej p rz e w ra ca ła się z jednej s tro n y n a d ru g ą w sw em , w ązkiem , tw ard em łóżku. —
O braz, k tó ry k siąd z w ik a ry p rz e d sta w ił, b y ł n iew ątp liw ie p ię k n y a p rzecie riie c h c ia ł się jej w g ło w ie pom ieścić. W k o ń cu z d jął ją lę k n a w e t g d y p o m y ślała, że już ta k blisko je s t n ieb a a nie nad aje się do je g o w spaniałości. P o w ie d z ia ła b y to k sięd zu w ik arem u , te n w szakże przyjdzie do niej dopiero aż k ie d y będzie w trum nie, a b y ją n a w ieczny spoczy n e k p o b ło g o sła w ić — w te d y będ zie za późno.
A czas n a g lił — w iedziała. —
P o w ie d z ia ła b y m u chętnie, że ta k ie w ielk ie, św ietn e to w arzy stw o , gdzie m ęd rcy i b o g aci, p a n o w ie i św ięci razem się łą c z ą — n ie d la niej. O na do n ich nie należy, c a łe życie m y śla ła to sobie. R ó w n ież i to b y d odała, że ona, s ta ra B asieczka, w żaden sposób c a ły dzień siedzieć i p salm y śp ie w ać, z założonem i rę k a m i nie p o trafi. —
N ie — te g o nie m o g ła b y się podjąć, naw et! p e w n ie i P a n B ó g nie może tego od niej spodzie w ać się i żądać. P rzez czterdzieści la t p ra ła dla p ań stw a, dzień po dniu aż do swojej c h o ro b y ; p ra c a b y ła jej ra d o śc ią i dum ą, i te raz jeszcze n a p ro g u śm ierci, m yśli z p rzerażeniem ja k inne p ra c z k i z jej b ie liz n ą n ie d b a le b ę d ą się obchodzić. S zczególnie koszule p a n i h ra b in y , d e lik a tn e b y p ajęczyna z cien- k iem i k o ro n k am i co też u c ie rp ią ! — K tó ż je zdoła ta k , j a k o na z m acierzy ń sk ą n iem al sta ra n n o śc ią n am y d lać, p rać, p raso w ać i sk ła d a ć skoro k a ż d y n a j
m niejszy ząb ek należy cie w y c ią g n ię ty zo stał ? — One p ew nie p rze p ra su ją k o ro n k ę," — m y ślała - - „z p ew n o ścią p rz e p ra su ją , a w k o ń c u ro zed rą jeszcze."
R ę c e z a d rz a ły jej kurczow o. Z tru d n o śc ią p o d n io sła się nieco, najchętnej bow iem b y ła b y p o ś p ie sz y ła do sw oich koszul i k aftan ik ó w , do fartuszków i czepków no cn y ch — a zapom niała, że te ra z je d n a ty lk o czeka j ą ro b o ta — ac h ! cięższa i tru d n iejsza niż sobie w y o b ra ż a ła — ro b o ta —. um rzeć. A jeszcze jed n o , co pierw ej nie p o w stało w jej głow ie, teraz n a p e łn ia ją sm utkiem i tro sk ą. P rzez całe życie b y łą sam o tn ą — w izdebce sw ej pod dachem ż y ła cicho, sobie i p ra c y oddana. R a n k ie m b u d z ił ją pierw szy p ro m ień sło n eczn y — p a d a ł w p ro st n a jej łóżko.
N ie p o trzeb o w ała z e g ara w cale, zaw sze w iedziała ja k a je s t pora. W zimie — je śli w stać p o trz e b o w a ła p rz e d św item , dzw ony oznajm iły jej godzinę. W sta ją c cieszy ła się sw ą ro b o tą, przy ro b o cie zaś m y ślała z ra d o śc ią o dom ow em o g n isk u i ta k szło ciągle n ap rzem ian przez la ta całe. P o d czas ro b o ty przy zw y czaiła się m ówić p ó łg ło sem sam a do s ie b ie ; p ra ło jej się lepiej i różne d obre m yśli p rzychodziły jej w sam otności. C zasam i sch o d ziła się z innym i sk o ro sam a nie m o g ła p o d o łać ro b o cie — jed n ak po k ilk u d n iach żywej p o g a d a n k i za każdem razem tę s k n iła do sam o tn o ści sw ojej. —
A te ra z to w szystko m a porzucić, spokój i ciszę o d d an e so b ie życie, m iłe przyzw yczajenia, izdebkę p o d dachem z b ielonem i ścianam i — i okienkiem p rzy k tó re m ja s k ó łk i la ta ły , i gdzie południow e sło ń ce zag lą d a ło u p rzejm nie? C iągle .z innem i być razem i n ig d y już nie m ieć w łasn y ch m yśli w yłą cznie dla s ie b ie ! —
Zim ny p o t w y s tą p ił jej n a czoło — ro b iło jej się coraz sm utnej, coraz cieżej n a Sercu i ja k b y w o czek iw an iu pom ocy s ta rą zam gloną źrenicę zw ró ciła do okienka.
A le sta m tą d nie p rz y sz ła jej żadna po ciech a — złote zrożów ione o b ło k i sp o k o jn ie żeglujące po b łę k icie, — ja s k ó łk i w rozkosznych zw rotach w y p ra w iające w y ścig i — cóż m ogą w iedzieć o tęsk n ej nie* pew n o ści biednej udręczonej p ie rsi ludzkiej? —
N araz na sch o d ach d a ły się słyszeć lek k ie, szyb k ie k ro k i, drzw i o tw a rły się ra p to w n ie i złotow łosy ch ło p czy k s ta n ą ł n a p ro g u . —
P o w ió d ł niebieskim i oczym a w około, jak b y uczuł ja k o w ąś tr w o g ę ; poczem zatrz y m a ł je n a cho rej k o b iecie i z a w o ła ł: „M atka k a z a ła pow iedzieć że
przyjdzie dzisiaj aż później, m a dużo do czynienia i m nie k a z a ła zobaczyć, czy czego nie p otrzeba."
S ta ru sz k a p o trz ą sła g ło w ą : „ Ja już n ic nie p o trzeb u ję rz e k ła — ale poczekaj, nie odchodź ta k p rę d k o — pow iedz coś. Idziesz ze sz k o ły ? Co?"
U c h w y c iła się niem al spojrzeniem chłopca. Dziś po raz p ierw szy b a ła się sam otności. T e n sk in ął g ło w ą.
— O pow iedz że m i coś P a w e łk u — prosiła s ła b y m głosem . — Jak że tam idzie n a u k a ?
M alec rozśm iał się z zak ło p o tan iem i zaczął sz u rg ać n o g am i: „ T a k sobie" — w ielu uczy się jesz
cze gorzej odem nie. U m iałem dziś przy p o w ieści — nie d o stałem żadnej „pacy".
C hciał odejść, ale p ro szący w zro k sta ru sz k i go zatrzym ał.
— P o czekajże — rz e k ła — pow iedz jeszcze co. Jak ież to b y ły p rzy p o w ieści?
— P ierw sza b y ła : „ W dom u ojca m ego je st m ieszkania w iele i idę tam , a b y w am m iejsca p rz y gotow ać" — w y g ło siło d z ie c ię — a d ru g a : Co uczy nicie jednem u z m a lu c z k ic h ...
C z e k a j! — p rz e rw a ła sta ru sz k a — ja k a ż to p ierw sza p rzy p o w ieść?
M alec sp o jrzał zdziw iony.
— Jużem przecie raz p ow iedział — o d p a rł nie c ie rp liw ie : „ W dom u ojca m ojego je s t m ieszkania w iele, idę w am m iejsca p r z y g o to w a ć " — a in n a : „Co u c z y n ic ie ... "
S ta ru sz k a w y p ro sto w a ła się z tr u d e m : „ Już d o b rze" — rzek ła. W dom u ojca m ojego je st m ie szkań w iele •— już dobrze — dziękuję ci P aw ełku. Idź do m atk i i pow iedz jej, że dziś już nic nie po trzebuję, sły szy sz? P odziękuj jej, tak że bardzo p ięk n ie za w szystko, co d la m nie uczyniła.
P a w e ł je d n a k b y ł już za drzw iam i, ja k strz a ła z b ie g ł ze schodów nie oszczędzając obuw ia. N ie z b y t ch ętn ie p o d jął się p o se lstw a do sta re j p o m a r szczonej p ra c z k i i ra d b y ł że w y w iązał się z n ieg o . „W dom u o jca m ojego je s t m ieszk ań w iele". — Z atem są rozm aite, sk o ro ich dużo je st. B ogu d z ię k i! i o na w ięc w n ieb ie znajdzie stosow ne m iejsce!
O d e tc h n ę ła g łę b o k o z w ielk ą u lg ą. D laczeg'o też k sią d z w ik a ry nie po w ied ział jej te g o , tak i uczony, m ądry człow iek? K tó ż tu m a ra c y ę ? Ale p rzecie C hrystus P a n lepiej to w iedzieć m usi, niż k sią d z w ik a ry I _ i p ew nie n ie b ę d zie to zdro żn o ścią jeżeli ona, b ie d n a p ro sto d u szn a p ra c z k a w ięcej n a Jeg o słow ach p o le g a — z cały m re s p e k te m b ę d ą c d la k sięd za w i k a re g o . „W iele m ieszkań" o ! t a k ! p ew n ie, m usi ta k b y ć niezaw odnie."
M o g ła so b ie to ta k dobrze w y o b ra z ić podczas g d y le ż a ła cich u teń k o , czasam i ty lk o w y sc h łą b la d ą rę k ą , k tó ra ś la d y ty lo letn iej p ra c y n o siła — po k o łd rz e posuw ając. —
P o m a łu zw olna w szystko jasn o i w yraźnie stan ęło jej p rz e d oczam i.
M u sia ła się ty lk o nam yśleć, bo m ia ła sła b ą g ło wę. N a p ie rw sz e m p iętrze — ta k niezaw odnie — ja k tu n a św iecie m ieszkali b o g aci p an o w ie. I tu tak że n ie w iele m ieli do czynienia, m ogli w ięc tam sie dzieć w y g o d n ie, p alcam i k rę c ić , zielonym i palm am i pow iew ać, śp ie w a ją c p ie śn i pobożne i od czasu do czasu zb ierać się w celach d o b roczynnych. N a d ru - g iem p ię trz e — w iadom o pow szechnie — roi się zawsze. M ieszk ają tu u rzęd n icy z w ie lk ą ilo śc ią dzieci, m a łą słu żący ch i jeszcze m niejszą pensyi. A le je s t u nich w esoło i sw obodnie. N ie w iele m ają czasu n a m o dlitw ę zm uszeni c iąg le ro b ić coś koniecznego są w szakże uczciw i, zacni i zadow oleni.
N a trzeciem p rz eb y w ają cisi m ieszkance • ludzie, k tó rz y m y ślą i c z y tają i piszą, ja k p a n d o k tor, k siąd z w ik a ry i s ta ra p an n a, k tó r a m ia ła pod n ią p o k o ik i zaw sze cich u teń k o , ja k m y szk a w y ch o d z iła i w chodziła do n ie g o . Ci i tam w g ó rze nie zapotrzebują g ło śn eg o m ieszk an ia. Cicho k a ż d y p ó j dzie sw oją d ro g ą. A le że będ zie im tam lepiej, to niezaw odnie. K siądz w ik a ry zam iast w y sz arzałeg o su rd u ta u b ierze n o w iu tk ą re w eren d ę, p a n d o k to r do sta n ie k o g o ś, k to się nim zajm ie i p rz y g o tu je m u w ieczerzę, k ie d y g ło d n y i znużony do dom u p o w ró c i: k o g o ś k to w yjdzie n ap rz e c iw niego, ja k to m ło d a n ieb o szczk a żona zaw sze c z y n iła ...
A co się ty c z y starej p an n y , tej z w szy stk ich stro n trz e b a pom ocy, o tem w ie on a — B arb ara, je ż e li z k im żyje się p o d jed n y m dachem — m ocny B o ż e ! czegóż to się n ie dow ie ch oćby B ó g w ie ja k m ilczano i b ie d ę u k ry w a n o . N ieraz przecie, B a rb a r a n ib y p r z e z p o m yłkę w y p ra ła tro c h ę bielizny, k tó rą s ta ra p a n n a w w ę zełek zw in ęła — nie b y ło tam w szakże k o ro n ek ja k u p a n i h ra b in y . —
A p o te m — jeszcze o jed n o p ię tro wyżej — tam , g d z ie są m a łe w ąsk ie sch o d y , p o d dachem , ta m p ew n ie b y ło m iejsce -dla niej — B a rb a ry . O ta k P a w e ł m iał słuszność — ja k ż e się cieszy tem ! T e raz już um rze chętnie. Z ty c h k ilk u m ałych schodków n ic so b ie nie ro b i — b y ła do n ich p rzyzw yczajona, a je śli później p o d n iesie się z ch o ro b y — w n ieb ie z p ew n o śc ią prędzej to p o stę p u je , niż tu taj — znaj dzie sobie t a k ż e ja k ie ś zajęcie, A n io ło w ie — z d ru g ie go p ie tra — pew nie w szyscy noszą b ia łe su k n ie — a b ia łe su k n ie często p ra ć trzeb a.
Z resztą w n ieb ie m usi b y ć w szy stk o czy ste,
czy ste b ia łe ja k śn ie g i bez najm niejszej p la m k i. . . . Czy ty lk o ta m iz d e b k a jej p o d dachem b ęd z ie ta k w y g lą d a ć ja k tu ta j ? Może będzie jeszcze w ięk sza i jaśn iejsza. I z tej tu b y ła zadow olona, ale sk o ro się trz e b a p rz e p ro w a d z ić ...
Czy ta m też ja s k ó łk i p o d oknem p rz e la tu ją — a zorza w ieczorna z a g lą d a przez o k n a z św iatłem i ob ło k am i ja k t e r a z ... W ięcej ja sn e p ię k n e i różow e i ta m b y ć nie m o g ą ...
„ W m ego — — ojca — — — — — — — — S ta r a B a rb a ra tam p o d ąży ła. —
KONIEC.
Wpływ kobiet na historye i politykę w Polsce.
Od najdawniejszych czasów, wśród cywilizowa nych narodów zadaniem kobiety było odgrywać ważną rolę w społeczeństwie, być głównym motorem w życiu towarzyskiern — i w pływ ać na ustrój państw i rz ą dów. I nie brak nigdzie postaci, niezwykłych, wyróż niających się kobiet. W wiekach średnich we F ra n c y i widzimy na pół legendową dziewicę z Orleanu, Joannę d’Arc. jako symbol miłości ojczyzny i poświęcenia za nią szkocką Maryę S iu art jako nieugięty, królewski prawdziwie charakter; upadek godności kobiecej przedsta wia K ata rzy na I I caryca rosyjska, a pani Pom padour upa dek moralności. Niewiasty polskie wyróżni ały się w obec innych kobiet sąsiednich państw, nietylko wielką miło ścią Ojczyzny—lecz zarazem poszanowaniem ogniska do mowego, i poczuciem godności kobiecej. Pierw sze imię wybitnej dziejowo kobiety polskiej spotykamy w ba jecznej historyi — jako dowód przyw iązania i miłości narodowej. — Któż nie słyszał o naszej W andzie! — Nie obaw iała się najazdu księcia niemieckiego Rydy giera, lecz niechcąe aby niew inna krew polska w obro nie jej osoby przelewała się, poświęciła swe życie w nurtach W isły. W praw dzie je s t to podanie, lecz ileż rzeczywistej prawdy w niem się mieści. Udowad nia ono, że przywiązanie Polek do w łasnej Ojczyzny i niechęć do obcej nieprzyjaznej nam narodowości p o mimo następstw a wieków, pozostały niezmienne i stałe. — Rzepicha żona P iasta, antenata naszych królów, je st uosobieniem gościnności i rządności gospo darskiej. - D ąbrów ka wpływem swym na Mieczysława stała się pionierką w iary katolickiej. Rokiczana, ulu bienica K aźm ierza W ielkiego została wypędzoną z- Polski za bezpraw ia i krzywdy jakie ludowi naszemu czyniła. Potrafiła podburzyć naród czeski przeciwko Polsce.0 ile silny i wielki był charakter Kazimierza Wielkiego, o tyle był słaby i uległy wszelkim wym a ganiom niew iast. — E stera um iała wpłynąć na niego tak, iż zezwolił żydom zamieszkać w Krakow ie przed mieście Bawół, nazw ane później Kaźmierzem, i to był początek obecnego rozwielm ożnienia się żydów w Polsce. Pod wpływem tejże Estery, spełnił m order stwo na kapłanie Baryczce za to. iż ten że wyrzuca inu pożycie z żydówką.
do Polski i wiara chrześciańska w L itw ie zaprow a dzoną. Ja k wielkiej doniosłości politycznej było postę powanie Jadwigi królowej, udow odniają historycy, Szajnocha, Szujski, nawet Długosz w swej kronice pi sząc, że wielkość Polski za Jagiellonów tylko Jadwidze zawdzięczyć możemy.
I tak w każdem stuleciu błyszczała gwiazda nie wieścia na horyzoncie polskim. — H istorya nasza wspomina, że niewiasty obce wprowadzały w naszych dworach królewskich bezrząd, nieposzanowanie praw narodowych — intrygi i n iesn ask i, które najgorszy wpływ na cały naród wywierały, Jako najwyższy szczyt in tryg i niepoczciwości kobiecej może służyć B ona Sforza
matka Zygmunta Augusta. — Nikczemny chara kter Bony i doktora Longi został przez Szujskiego wiecznie napiętnow any. Nie bez powodu nosi rodzina Sforzów węża w swej tarczy herbowej. Bona, chytrością podstępem, i intrygami przekroczyła wszelkie granice sprawiedliwości. Na dworze Zygmunta Augusta i Zy gmunta III. odczuwać się dają wpływy obce. spowo dowane koligacyą królów naszych z obcymi dwoiami. W pływ y obce oddziaływały nietylko na wewnętrzny lecz na zewnętrzny ustrój państwa. — J a n Kaźmierz wprowadzał mody francuskie — wprawdzie J a n S o bieski opierał się wprowadzeniu nowości do kraju, lecz wpływy jego żony Maryi Kazimiery, oddziaływały niekorzystnie na jego męski charakter. Nietajne były dworskie intrygi Maryi Kazimiery które goryczą napaw ały Sobieskiego, a jego synów tronu naw et pozbawiły.
A w końcu dzieje Polski małoż wykazują wpływu kobiet? Jakież to siły zerwały nasze granice? Ot słabe ręce kobiece Maryi Teresy i Katarzyny. — Nie- daremnie to Francuz w każdej mniejszej i większej spraw ie szukając jej w ątku i zaczątku w oła: Cherch.cz
la fem m e! W samej rzeczy wpływ kobiet jest wiel
możny ale dlatego samego, że może on być ujemny lub dodatni (jak zresztą każdego osobnika) że kobieta może być nawet biernie przyczyną wielkich i dobro czynnych dla narodu dzieł, jakoteż wpływ jej stać się może potęgą destrukcyjną — dlatego obowiązkiem czasów naszych je st pomóc kobiecie do osiągnięcia wykształcenia, które ją na królewskie podniesie wy żyny. ,
Śmiało jeszcze i po starem u możemy powtórzyć za biskupem bajarzem :
Pomimo wszystkie płci naszej zalety My rządzim światem, a nam i kobiety!...
j 3 . J\doczydłowshi.
Mgła powieść M. Gawalewicza nakład Gebethnere i W olfa.
S ą dwa rodzaje pesymizmu, naturalny i choro bliwy.
Czarno na świat może się zapatryw ać człowiel zdrów umysłowo i fizycznie, ale wtedy gdy życie dajt
mu prawo ku temu. Jeżeli umysł wyższy spotykał w życiu nie tylko same róże ale i osty, i to przew a żnie; jeżeli umysł ten zastanaw iając się nad zagadnie niami, dotycząoemi ducha narodu lub społeczeństwa wątpić poczyna, nie mogąc znaleść stałego punktu opar cia, nic w tem dziwnego. Na taki pesymiźm zgadza się i autor „Mgły", mówiąc że ten kto był Ikarem , rriemo- gącym dolecieć do słońca, lub Syzyfem, toczącym bez skutku swą bryłę w krwawym znoju — ten może po paść w zwątpienie i czarno na świat spoglądać.
Takimi pesymistami byli Byron, Krasiński, Mal czewski ; takim był nieraz Mickiewicz. Byli to jednak ludzie umysłem górujący ponad poziom zwyczajny oni znali cierpienie, doświadczali zawodów, nic przeto dziwnego, że nieśm iertelny wieszcz na zapyta nie księdza P io tra : Czy znasz ty Ew angelię? — od powiada przez usta G ustaw a: A znasz ty cierpienie? Pojaw ia się jednak dość często pesymizm choro bliwy, nie zrodzony doświadczeniem i zawodam i życia ale modny i doktryzerski. Takim pesym istą je st Gaj- ski, bohater ostatniej powieści autora „Ćmy". Pesym i zmu jego nie zrodziło cierpienie lub zwątpienie wprze- chodzie do ideału, św iata on nie zna dokładnie a pa trzy nań przez okulary sztucznie okopcone.
Gajski leniuch, próżniak, prawdziwy „zdechlak" jest m oralnym daltonistą; uległ zupełnie moralnie ni żej stojącem u, ale. umysłowo im ponującem u mu Grot- wiczowi, typowi cynika - blagera i p ow tarza bezustan nie za swym nauczycielem że świat, to atizm błota.
S łaby fizycznie, moralnie podupadły niczem nie zajmujący się panicz, chciałby „palcem niebo podziu rawić, jak to czynią pajace w cyrku" ; wygłasza teorye m ateryalistyczne, nie poznawszy ich dokładnie, mał- I żeństwo uw aża za bezsensow ną instytucyę społeczną; kobiety według niego to „śliwki n a straganie8, które wtedy, gdy przyjdzie apetyt, kupić i zjeść można.
Takim jest Gajski, którego z całym artyzmem przedstaw ił Gawalewicz w svvej powiegpi,. D la kon trastu spotykamy się w „Mgle“ z osobą doktóra Krem- pla i rodziną Pawłockich.
K rem pel, to natura całkiem odrębna od Gajskiego on na św iat spogląda własnem okiem, wie że ma obo wiązki jako lekarz i spełnia je z całym pietyzmem ale wie także, że po za światem trosk powszednich istnieje świat uczucia — pokochał szeżerze Genię Pa- w łocką i pragnie mieć ją 'z a towarzyszkę swego życia.
Najsympatyczniej przedstaw ił autor dom Paw łoc kich a przedewszystkiem młodziutką Genię. G enia przed staw iona je st przez autora z prawdziwym artyzmem, w niej zogniskował autor wszystkie dodatnie promienie, tak, iż przy nakładaniu barw świetlanych mimowoli jej nieco zaszkodził.
Jedynym dysonansem w harmonizacyjnej całości ostatniej powieści Gawalewicza jest, według mego zda nia, epilog „Mgły".
Autor nadzwyczaj dokładnie skreślił postać Gaj skiego, więc poznać nie trudno że pesymizm jego nie je st naturalnym, ale zapożyczonym od Grotwieza-cy- nika i Mieleckiego artysty naturalistycznego w ujemnem tego słowa znaczeniu.
W ciągu akcyi przekonuje się Gajski że zapoży- , czone zapatryw ania były błędem, że bez celu i idea- ałów nie można żyć na święcie, pomimo tego nie po zwala mu autor odrodzić się moralnie, bo Gajski z pesym isty staje się zupełnym egoistą.
W ina nie odpow iada przeto karze,
i ■ Z d zislaw.
Biblioteka powszechna. Złoczów, wydawnictwo Z u -
Jserkandla. —
Najnowsze cztery publikacye, tej wielce użytecznej biblioteki arcydzieł, zaw ierają utwory F red ry : Śluby panieńskie, Zem sta, Pan Geldhab wydane starannie, poprawnie — z portretem autora. Z obcej literatury podano Lessinga: N atan mędrzec. Powinszować mu simy w ydawnictwu i wyboru i wykonania dzieł. — Ponieważ cena je st nader niską tomiki podwójne po 24 ct. pojedyncze 12 ct. można zatem ufać, iż biblio teka zdobędzie szerokie koło Czytelników i przyczyni się do rozpowszechnienia arcydzieł naszej i obcej li teratury.
Hygiena pracy umysłowej (Dr. Dornbliith) nakład T. Paprockiego i Śpi. główny skład u L. Zwolińskiego i Spł. w Krakowie. Cena 80 ct.
Popularne to dziełko mieści wyborne wskazówki dla ludzi umysłowo pracujących, oraz dla opiekunów, rodziców, wychowców, jak postępować z młodzieżą, aby przy wysilającej pracy umysłu nie sprowadzić n a der przykrych następstw, lub przy dziedziczności cho rób nerwowych, jak ochronić młodzież od przypadłości tej choroby. W iadom o, że wrażliwość je st począt kiem życia duchowego, otóż chodzi przedewszystkiem 0 opanowanie wrażliwości, aby ona nie przeszła poza granice hygieny, gdyż w takim wypadku sprowadza choroby. Ju ż . samo uczucie umysłowego znużenia świad czy o przeciążeniu wrażeniami. Potrzeba dalej uwzglę dniać bardzo sprawę odżywiania — jeść częśćiej a nie wiele, w oznaczonej porze, napojów używać można różnych ale strzedz się wódek. Traw ienie i obieg krwi najczęściej pozostają z pracą umysłową na stopie wo jennej, bo im zagraża większy uszczerbek, niż przy pracy fizycznej i dlatego o nie dbać należy. Gorąco także zalecać należy gimnastykę pokojową, odpoczynek niedzielny, ruch systematyczny, świeże powietrze, mierne ogrzanie tem peratury, w której się przebywa.
Ścisła punktualność, wyborny tu wpływ wywiera. M nóętyo )ju jeszcze wskazówek arcyważnych bądź" do pracy umysłewej się odnoszących, bądź też do leczenia już powstałych z niehygienicznego zajęcia chorób.
Nie podoba nam się tylko to, co autor mówi o ko bietach, jakoby mających niechęć do umysłowej pracy 1 jedynie żelazną koniecznością do niej zmuszonych. Niejedna z kobiet w rzeczy samej pracuje inrita M i-
nerva — na przekór upodobaniom, lecz częściej to się
spotyka w dziedzinie fizycznych zajęć.
Również do zarzucenia je st nie najlepsze tłóm a- -czenie — bo przecie takich wyrazów ja k : posięście (zam. posiadanie) czytelnictwo (zam. czytanie) itp. — nie można za dobre uważać. Ze względu na wartość wskazówek zaw artych w tem dziele bardzo je zalecamy, aby umożliwić tą hygieną każdej jednostce dążenie do ideałów, które jedynie potrafią uczynić nas prawdziwie
■szczęśliwymi, wolnymi i silnymi.
KORESPONDECYE.
K is s in jm w sierpniu, 1393.K issingen m iasteczko 201 m. od m o rzan ad S a a lą fran końską w śród wzgórz pokrytych lasam i położoną, m a s ta łych m ieszk. około 6 0 0 0 ; i zapewne drzem ałoby sobie w śród tych wzgórz i lasów spokojnie, gdyby nie źródła m ineralne które corocznie ściągają do 1 0.000 ludzi z całego świata, O prócz źródła R akoczy bardzo znanego, są tu jeszcze i inne
ja k P ad u ra, M ax i znakom ite używ ane do picia i n a k ą p i e le solanki. — R akoczy jed n ak m a najw ięcej zwolenników, przy nim to przed K u rh au sem , w kurgartenie i parku spotkać m ożna n ajro zm aitsze narodow ości. P o cząw szy od niem ców zachw ycających się codziennie znanem i widokam i skończy w szy na kacapacii, których żywcem m ożnaby w ziąć ja k o typ do obrazu lub pow ieści rozgryw ającej się w śród ich w iecznie cuchnącej łojem i dziegciem ojczyzny. — Tem łatw iej byłoby tę pow ieść napisać iż niebrak innego typu, tj. Polaków , którzy zapędzeni nad W ołgę lub U ral m u szą u panów tam tych okolic ciężką przyjm ow ać służbę. — Polaków jednak w tym roku zw łaszcza z pod zaboru rosyjskiego nie wiele ; — więcej stosunkow o p rzy słała G alicya i W iel. K s. P oznańskie. — Z pod zaboru rosyjskiego ''koszL p a szp o rtu w strzym uje wiele osób od w yjazdu z a g ra n ic ę ,— jeże li zaś kto m oże sobie pozwolić na ten zbytek, podąża do wód galicyjskich, gdzie i mowa i obyczaje są m u sym patyczniej sze. D o K issingen w ięc w ogóle do wód niem ieckich ja d ą tylko w praw dziw ie chorzy, aby u źródeł, rzeczyw iście bardzo skutecznych napraw ić Chory żołądek lub w ątrobę. U rządzić się tutaj może każdy według upodobania, z w ielkim kom fortem i naturalnie bardzo drogo, lecz n ader skrom nie i ład n ie M ożna mieć pokoik z w ygodnem łóżkiem za 12 mar. ly- godniowo, obiad za 1 '5 0 . Zbytek więc i w ydatki są w zglę dne, ja k wszędzie, tylko nie w szędzie się znajdzie tak zacny dok:or, jak D r. F ra n c isz e k Chłapow ski, który nietylko troskliw ie leczy, swoich pacyentów ale sta ra , się zapozna wać osoby usposobieniem do siebie podobne, aby p rzyby sze n ie ćzuli się zbytnio osam otnieni a mieli właściwe to w arzystwo i rozrywkę, co je s t jednym z bardzo w ażnych czynników k u racy jn y ch .
O ile jednak K issingen dla innych narodow ości je s t m iejscem kuracyjnem o tyle dla niem ców je s t m iejscem rozrywki i wielkiego szyku. Od r. J 8 7 4 t. j. od daty po by tu B ism arka przez jeden sezon a następnego roku zaś A ugusty, każdy szanujący się N iem iec, podąża tu taj ja k do nowożytnej Mekki. W praw dzie gw iazda wielkiego m ęża stanu błyszczy już tylko dla je^o w ielbicieli le c z K issingen zdobyw szy sobie] raz sław ę m iejsca k u racy j nego dyplom atów i głów koronow anych, żyje wciąż tą s ła wą. To też c a ła śm ietanka berlińskiego tow arzystw a i w szy scy, którzy za śm ietankę chcą uchodzić, dają sobie ren - dez-vous w tutejszym kurgatenie, który m ów iąc naw iasem w cale nie je s t ponętnym . I k urhaus rów nież je s t sobie bardzo pospolitym o długiej kolum nadzie budynkiem , któ ra tą tylko m a . zasadę, że podczas d eszczu słu ży pitącym wody jako schronisko. Za kurh au zem rozciąga się cienisty park, w którym urządzone są łazienki K rólew skie znajdują się w dalszym k u rh au zie.
wyroby lniane nie zbyt wielkiej wartości, trochę wyrobów I z drzewa ciężkich i nie gustownych itp. są lvlko oryginalne wyroby z gliny zabarwianej na niebiesko, stawając się na śladować sztukę sław-niemiecką. W yrabiają tutaj także wino zwane Saale, — pochodzi ono z tutejszych winnic ma smak kwaskowaty. Zdaje się że cały przemysł utonął w licznych browarach które w okolicach Kissingen Ciągną się olbrzymiemi budynkami, ooe też dostarczają pracy lu dowi, który w zamian ani posiłku ani zabawy bez kufelka piwa nierozumie. Przy kuflu piwa Bawar umie się rozwe selić i piosnkę zaśpiewać i mówkę palnie. To też we wszy stkich chatkach jest zawsze wzniesienie, gdzie na zebraniach niedzielnych uprzywilejowane ku temu osobistości mogą dać folgę swemu językowi.
A przed kurhauzem tymczasem i na wszelkich ze braniach towarzyskich, gdzie niemki starają się być piękne i przyjemne, druga połowa rodu ludzkiego z galanterrą pro wadzi francuski flirt na wysoką skaię. — Już bo ta brzydka połowa w ogóle jest tutaj dorodniejsza od pięknej, z cu dzoziemek dominują urodą angielki i włoszki. — niemki a szczególniej bawarki póki młode jeżeli nie są ładne to przynajmniej udają. Uroda ich jednak trwa krótko, nabie rają figury nie mającej nic wspólnego kształtami estetyczny mi a przesadne stroje nie pokrywają brzydoty. Ale praw da czyż jest gdziekolwiek brzydka kobieta? Stanowczo nigdzie, a tem bardziej w Kissingen, ■— owszem, mogą one wszędzie rozświetlać wzrokiem sw vm dni słotne i chmurne, które po nader przykrych upałach i suszy od niejakiegoś
czasu nastały. Z i 'P o d a j e m y a r x t e n l y c z n y l i s t j a J c t n a m w o s t a t n i c h , c z a s a c h , T ictclesłct n o . J V ze k o m a r i l u j e m y g o , - p o z o s t a w i a j ą c , t o S z a n . c z y t e l n i c z k o m . j S z A N O W N A R e D A K C Yo !
Za grzechy ojców — pokutują dzieci - - ale i my I nie lepsi od nich bo kara Boża trwa ciągle — nasz naród i gn ębią wrogi. — Nie mogąc go wyrżnąć — pragną go wynarodowić — wydrzeć język ojczysty i tak go wyplenić — aby nikt po polsku nie mówił, lecz po moskiewsku, a pod zaborem pruskim — po niemiecku. Na tę chłostę zasłużyli Polacy, bo najświatlejszy warstwa tego narodu-'— nigdy nie ceniła języka polskiego. Najpierw mówiła po ła cinie — b potem po francusku. I dzisiaj — Chociaż po gardzamy Francuzami — jako lekkomyślnymi niewdzię cznikami a społeczeństwem zgangrenowanem — bełkocze nasza szlachta zamożniejsza po francusku — pomiata swoim językiem rodowym.
Skutkiem lekkomyślności pomiatają ci ludzie darem Bożym — jakim jest język ojczysty — bo to nie utwór ludzki.
Z tego powodu język polski jest skażony — skala ny obcymi wyrazami. Doszło do tego, że Polacy nie umieją swego języka ojczystego — a mówiąc i pisząc jeżeli nie używają obcych wyrazów — to posługują się wyrazami nie właściwymi.
Jako przykład: „Przedświt dwutygodnik dla kobiet*
D la kobiet — to jest błąd przeciwko duchowi języka
ojczystego. Powinno być — dwutygodnik dla niewiast — to jest dla osób dorosłych płci żeńskiej. Niewiasta to wy rażenie śliczne, odwieczne, czysto polskie. W yraz kobieta — oznacza mężatkę niższego stanu.
„Przedświt0 nie dla samych mężatek niższego stanu — ale przeciwnie dla światłych niewiast — to jest dla dziewic i mężatek.
Śliczny wyraz dziewica jest ogólnem wyobrażeniem dorosłej osoby płci żeńskiej, niezamężnej. Paskudny wyraz
aama wyrzucić na śmiecisko. W ięc zamiast mówić ubiór,
strój, (a nie suknie, bo nie wszystko ze sukna) dla dam wyrażaj się po polsku : ubiór, strój dla niewiast.
Polak mówi poprawnie : Ubiór męzki, ubiór niewieści; kapelusz męski, kapelusz niewieści; krawieć, szewc, nie wieści.
Poprzestając na tem, upraszam uprzejmie Szanowną Redakcyę, aky „Przedświt" przemawiał do niewiast polskich ęzykiem szczere polskim — a będzie to jego wielką za letą i zasługą narodową.
Niewiasta polska niechaj strzeże czystości języka — jak rzymska westalka utrzymująca poświęcony ogień wie czysty.
Do napisania tych kilku wyrazów powoduje mnie szi zera życztiwość. Z wyrazem poważania
J T i e z n a j o m y .
Już słońce zaszło, wieś w cieniu spoczywa — Wracają gwarno żniwiarze ze żniwa,
Śpiew z głosem dzwonu w jedno spływa morze Dana, oj dana! chwała Tobie Boże!
A po niebieskiem, tajemnićzem morzu Płyną obłoki i nikną w przestworzu; Jeszcze ptaszęta kończą swe śpiewanie,
Za dzionek cały dzięki Tobie Panie! Nakonieć cicho; już ukołysana
Usypia ziemia — tylko rozśpiewana Nuta drga jeszcze w powietrza przestworze —
Niechże Gię chwali cichy sen o Boże!
j S n ć L a .
Kwestye pedagogiczne.
Jakie skutki sprawia uleganie rodziców, dzieciom?
Samo pytanie mieści w sobie pewne nieprawdo podobieństwo. Jakto zapyta niejeden, (może naw et ule gający) jakto, ojciec lub m atka ulega dziecku ? To żarty. W istocie żarty, ale zanadto się rozpowszech niające w naszych czasach i przynoszące wcale nieżar- tobliwe skutki. Rodzice pow iadają: Ustępuję dla świę
tego spokoju! Prawda, ale to nie święty, lecz zły spo
kój, takiem uzyskany ustępstwem. W eźm y np. to cią głe noszenie na rękach dzieci, gdy tego chcą.*) J e s t to po prostu obawa rodziców, słaba wola, krótkowzrocz ność. Obawa: bo lękają się w łasnych dzieci, tak już
popsutych, że wykrzykują, silą się na głośne płacze, spazmy i Bóg wie co, grożą chorobą, wynikłą ze zde
nerwowania etc Słaba wola: rodzice nie mogą się zdo
być na energię zabronienia czegoś kategorycznie. Dawniej przesadzano się w zakazach, bo zabra niano tego, czego się naw et nie powinno było bronić a dziś odstąpiono od metodyki wzbraniania. Jedno i drugie zalicza się do bardzo zgubnych ostateczności. Nakoniec jest to krótkowzrocznością, bo rodzice nie pa trzą ani trochę w przyszłość natury i charakteru dziecka — i nie widzą czem się ono stanie wskutek ich po stępow ania nielogicznego, niekonsekwetnego.
Nie odstrasza ich naw et teraźniejszość; dzieci stają się ich tyrapam i, do sumy wymagań dziecka, co- dzień to po kilka now ych przybywa, a niebaczni ro dzice [ulegają, ba naw et przyzw yczjają się jak nie wolnicy do tego nieznośnego, zgubnego jarzm a.
A szczęścia na ziemi dopóty nie będzie dopóki je st jakakolw iek niewola. Dziecko małe w karbach
trzymajcie, starszego wolę uwzględniajcie, na dobre po-
zwolcie, złego zabrońcie — na dorosłe już wpływajcie tylko. Ale wpływ to musi być silny i znakomity. Nie może zaś być mowy o silnym wpływie rodziców na dzieci w wieku młodzieńczym, jeśli karnie w najpier- wszych latach nie prowadzili. To maksyma od której ani na krok odstępować nie-w olno — a o ,,świętym
spokoju" zapomnieć trzeba raz na zaw sze!!!
___________ _
^ 'r<2)73F\drTf olska w pojęciu geografa Niemieckiego
w wieicu XVIII.
^TJ-fcT^S)
Między szpargałam i znalazłem niem iecką pow szechną geografię z wieku X V III. Tytułu tego dziełka mającego około 310 stronic w małej ósemce, podać nie mogę, ponieważ karty tytułowej brak.
Geografia ta opisuje wszystkie kraje Europy — Rozumie się samo przez się, że Niemcy są postawione w książce na przedzie, a geografia opisowa tego kraju zajmuje aż 135 stronic, za to geografia- Polski i tylko stronic 16.
Nie będę tu wykazywał, że piszący tę geo grafię nie miał pojęcia o niej i pisał banialuki o in nych krajach — jak np. o Szkocyi, w której m ają być ovyce pokryte żółtą wełną, posiadają żółte zęby a n a w e t, żółte mięso(!) a gęsi to rosną na drzewie, lub też np. 0 Węgrzech które obfitują w winogrona mające ziarna z czystego złota — itd. itd. zajmę Czytelniczki tylko pojęciami geograficznemi Niemca o Polsce. Z nich to bowiem można się dowiedzieć, że w K rakow ie w koś ciele katedralnym je s t taki dzwon, ldóry sam dzwoni,\ skoro jaki wielki pan umrze, a w województwie kra- kowskieni znajduje się szczególniejszego rodzaju m anna którą zbierać można sitem z traw y razem z rosą*)
— O W ieliczce rozwodzi się autor dość obszer nie, kto jednak chciałby się do w nętrza dostać musi (według opow iadania autora) trzy mile spuszczać się nadół, zanim natrafi na pokłady soli. A jaka to sól — inna na powierzchni inna w kopalni; dobywana je st przez 50 familij, które w kopalniach mieszkają, i tak nigdy nie wychodzą na światło dzienne, źe wszelkie wydarzenie, które rzeczywiście miały miejsce, opowia-1
dane im, uw ażają za bajkę. Sól w kopalni je st miękka I 1 lekka ■— wydobyta na powierzchnię ziemi w jednej chwili tw ardnieje i staje się tak ciężką, że ta sama b ryła, którą w kopalni zwykły człowiek zdoła podnieść
— potrzebuje na powierzchni ziemi siły czterech wo łów. Sprawiwszy się w ten sposób z Małopolską przy stąpił autor do W ielkopolski. Tam 4 mile od Poznania znajduje się góra nazwana przez autora „Tólpel-Berg“ m ająca tę własność, że z niej wydobywają już gotowe garnki, dzbanki, i inne gliniane naczynia, które są cał kiem miękkie, tw ardnieją jednak wystawione na po wietrze. — Podczas gdy województwo ruskie dostarcza *) Nie jest to pojęcie mylne, albowiem jest pewien gatu nek trawy dającej bardzo smaczny owoc, zbierają go w samej rzeczy sitami (Frzyp. Red.)
czystego żywego srebra. —Tu nie podał jednak autor miejscowości w żywe srebro bogatej za to obok Lw ow a m iasta stołecznego, ma się znajdować jezioro, w któ re przed laty zapadło się m iasto. W oda jezio ra ma zapach siarki, je st jedna czysta jak kryształ i bez smaku.
Gorzej się obszedł autor z jeziorem w w oje wództwie chełmskiem. T am woda jest niezwykle czarna m ająca tę własność, że skoro się w niej w kwietniu i w m aju pierze zabarw ia wszystko n a czarno, a przy tem obfituje jezioro w w yborne ryby.
W województwie wracławskiem w puszczy, nieda leko rzeki „Borithenis®, albo „N ieper“ leżyjezioroktórego powierzchnia w lecie pod działaniem promieni słonecznych pokryw a się grubą w arstw ą soli, przezroczystej jak lód, sól tę zabierają mieszkańcy bezpłatnie. Skoro jednak deszcz rozpocznie padać, sól się rozpuszcza, i zdarza się często, że ludzie zwierzęta i wozy znaj dujące się na jeziorze nagle się zatapiają.
— J e s t to praw ie cały opis geograficzny Polski. Osobny ustęp traktuje „o szczególniejszych znam ionach Królestwa polskiego i jego m ieszkańcach“. Ustęp ten dzieli się na 19. krótkich artykułów. W ażniejsze artykuły dosłownie p rz y ta c z am :
1) Polska je st jedynem elekcyjnem państwem w Europie istniejącem jako . „monarchia aristocratica, nazw ana tak z powodu wielkiej liczby szlachty, państwem szlacheckiem. Stąd ma pochodzić przysłowie „Polonia, confusione regitur*).
2) K ról polski może się nazw ać rex regnum
gdyż nazywa sz la c h tę : Mości P anow ie Bracia (gnadige
Herren B ruder) senatorow ie zaś tak godność swoją
cenią, że pogardzają wszystkimi tytułam i, które zwykli cesarze rozdzielać.
3) Protest jednego posła może cąłą Radę p a ń stw a zerw ać skoro p o w ie: nie pozwalam ! T a wolność' nazyw a się anima libertatus polonicae*).
9) W Polsce opłacają oficerów raz w roku, a nie kiedy raz na dwa lata. Żołnierze zaś żywią się ka pustą i korzonkami, owocami, które znajdują w lesie także mięsem końskiem, w Polsce bowiem niema zwy czaju rozdzielać między żołnierzy chleba żołnierskiego. 10) W Polsce kobiety nie m ają kasy na zwy czajne wydatki. Skoro czego potrzebują, proszą małżonka obejmując jego nogi, nazywają go przytem „Mein H err
Wolthater11. Mój panie dodrodzieju.
16) Skoro służący pozostanie poza domem 4 do
5 dni a zapytany przez gospodarza odpowie, że pił na zdrowie swego Pana, pozostaje nadal w łasce.
18) Polacy lubią niezmiernie pieniądze i nader chętnie zaciągają pożyczki. Nie m ają jednak kredytu, ponieważ nie m ają zwyczaju, wypożyczonych pieniędzy oddawać. Skoro zaś wierzyciel zgłosi, się śmieją i mó wią do niego, aby w ten sam sposób uzyskał pienią dze, w jaki oni uzyskali.
Opis przyrody kraju jest zaw arty w 8 krótkich urywkach. Autor podaje, że Polska bogatąjest w srebro, które zwyczajnie w górach w formie włosów się zw ie sza i dlatego to srebro nosi nazwę „argentum capillare“. Znajdują się w tym kraju woły w dzikim stanie, nie zwyczajnej wielkości i z wielkimi rogami. Między ro gami może dwóch do trzech ludzi wygodnie siedzieć. Opis Polski kończy autor przestrogą, że w lecie należy
*) Polonia confusione regitur — (dosłownie Polska jest rządeona rozterkami) właściwie Polska stoi nierządem,
^) Anima libertatis polonicae, dusza polskiej wolności.
uważać na mosty, które zwyczajnie są zepsute. Po lacy nie troszczą się wcale o mosty.
— Cały przeto ustęp, traktujący o Polsce — są to istne banialuki, świadczące o mizernych wiadomo ściach autora i jego narodu o nas,. T. S.
azówki gospodarskie.
Swyozajny wiejski chleb na drożdżach.
P ierw szy m , w arunkiem , aby chleb się., u d ał; i był sm aczny, j e s t : aby m ąka była bardzo sucha, drożdże -świeże i piec nie tylko bardzo gorący, ale dobrze p o sta
wiony, to je s t, aby nie • palił lub nie dopiekał. N a 6 bochen ków dużych wziąć albo 3 garnce mąki żytnej, albo dwa i pół żytniej a pół garnca lub naw et kw artę pszennej, • bo prędzej chleb w yrasta i j --u pulćtiniejszy. W zim ie choćby n ajsu ch szą mąkę należy postawić na noc w ciepłem m iejscu, aby się wygrzała, n astępnie rozcźyniać serw atka lub m le kiem kwaśnem , pilnując, aby mleko czy serw atka było zaledwie letnie, w zimie mogą być cieplejsze. D o garnca mąki bierze .się kw arta płynu, trzeba więc rozczynić jedną kwartą, rozrabiając w niej o ir a z u drożdży 1 2 dkg. lub św ieżych płynnych szk lan k ę. G ly rozczyn podrośnie, dolać pozostała 2 kw arty serwatki czy rnleka, dużą łyżkę soli
i łyżeczkę oczyszczonego km inku, i zacząć w yrabiać ciasto, aż od ręki będzie odstawać, a wtedy posy p ać lekko m ąką dla poznania czy pęka gdy ro ś n ie ' i zostaw ić aż dobrze podrośnie. Gdy się zacznie ruszać natychm iast w piecu palić tak, aby piec po w ypaleniu był cały biały, najlepszy dowód gorąCości. Tym czasem w yrabiać na stolnicy bochenki wielkości podług upodobania, zw ijając zaw sze ciasto w śro dek, a b y .s ię przez to uform owała gładka okrągła pow ierz chnia. W pół godziny powinien już chleb wyrosnąć na stolnicy. ,lecz nie trz e b a m u pozwolić przerosnąć, gdyż, w tedy będzie płaski j a k placek, dla też w ażną je st rzeczą, aby nigdy Chleb n a piec nie czekał ale piec na chleb, bo piec dobrze w ypalony i zam knięty nie w ystyga tak prędko, aby się chleb nie mógł upiec. Piec próbuje się, sypiąc mąkę na trzon, jeżeli zaraz trzeszczy i nagle się p ali, to piec jeszcze z a gorący, trzeba go trochę przestudzić, o tw ie-’ rając szyber. Sm arow ać chleb gorącą w odą pędzelkiem, szczotką, czy jajkiem rozbiłem . z wodą, od wody ma tw ardszą skórkę, od ja jk a skórka miękka, ale połysk ładny. W piecu siedzieć powinien, całą godzinę. G dy chleb ma d uże’, dziury je st to- oznaka że nie w yrósł dobrze, lub że drożdże nie dobre, gdy ża gorący rozczyniony nie w yrasta wcale, a gdy m a gruby zakalec, to dowodzi złej m ąki.
L . C.
Czyszczenie czarnego aksamitu.
W yborńie się czyści .stary aksam it skórką zerzniętą ze 'św ieżej-słoniny, zupełnie bez tłu sz c z u pociągać ra z przy razie, z prawej strony, a nabierze czarności i w yczyści się. N astępnie 'n a le ż f we dwie osoby w pow ietrzu trzym any z lewej .strony prasow ać nie zbyt gorącem żelazkiem , prze ciągnąwszy go poprzednio gąbką zm aczaną w lekkim oceie na wpół z wodą.
L . C.
Z a c h ę c a j m y m ł o d z i e ż ż e ń s k ą do g i m n a s t y k i !
WIADOMOŚCI BIEŻĄCE.
4>Irma Froll Borostyani napisała rzecz o praw ie j kobiety, wyczerpująco przedstawiając, i rozstrzygając kwestyą kobiecą. Twierdzi ona słusznie, że jednostronnie pojmują tę kwestyę ci, którzy widzą w niej jedynie kwestyą chleba, lub kwestyą wykształcenia, albo w końcu jedynie kwestyą polityczną. Obejmuje ona wszystkie
trzy dziedziny, więc w jednej wyczerpaną być nie może.
Zatem społeczne i ekonomiczne położenie kobiet nie poprawi się, choćby ilość większa kobiet studyowała medycynę, filozofią, i prawo. Ani zupełne zapewnienie bytu, kwestyi lej nie rozwiąże. Polityczna emancypacya zbliżyłaby kwestyą o tyle do rozwiązania żę wpły nęłaby na korzyść rów noupraw nienia we wszystkich j stosunkach życiowych. K w estyą kobieca staw ia wy m agania etyczne, polityczne, społeczne i ekonomiczne, czyli inaczej, wymaga usunięcia -zapór postawionych
samodzielności kobiecej pracz prawo i-zw yczaj a wytwo-\ rzonych z zależności kobiety od mężczyzny i z podpo rządkowania je j praw — jego prawom.
Towarzystwo „Reforma kształcenia kobiet” założyło pierwsze niemieckie gimnazyum w Karlsrwhe. N ajniż szą klasę stanowi tu przygotowawcza, której celem je st rozszerzyć; i uzupełnić wiadomości nabyte w szkole żeńskiej wydziałowej. Łaciny uczą l.u podług nowej a wybornej m etody szwajcarskiej Haag’a, profesora
klasycznej filozofii w Bernie. Szwajcarski uniwersytet udziela mu na pewien czas urlopu, aby mógł sam wy kładać początki łaciny w K arlsruhe.
Fakultet filozoficzny uniwersytetu Freiburskiego — przyznał Karolinie M ichaelis de Vasconcello tytuł doktorki honoris causa. Odznac zała się oną przez wiele lat pracam i w rom ańskiej filozofii, szczególnie w p o r tugalskiej, i hiszpańskiej. — Należy do pierwszorzęd nych znakomitości naukow ych w Niemczech, do któ rych w liczają od niedaw na tylko panią Klarą Szum ann w Lipsku przełożoną archeologicznego zbioru — i pannę Mestorf.
— Praco Rusinek. Z początkiem października wyjdzie w Stryju pierwszy zeszyt zbiorowego pisma dla Rusinek (Żinocza biblioteka) pod redakcyą Natalii
Kobrzyńskiej.
— Rusinki także wydały w lipcu br. odezwę, wzy wającą do zbierania wzorów narodowych strojów, urządzeń, ornam entyki ludowej itd. w celu złożenia tychże na wystawie krajowej we Lwowie w 1894.
— W Petersburgu za.wiązało się tow arzystw o zło
żone z sześciu farm ac^utek z celem założenia apteki, w której cały zarząd i obsługa! sk ład ała by się z kobiet,, w y k ształ conych odpowiednio w zakresie farm acyi. Towarzystw o to zam ierza starać się o pozwolenie przyjm ow ania n a prak tykę uczenie, którym . wykładanoby obok tego naukę farmacyi.
- — Szkoła szafarek i gospodyń hr. Cecylii P later