• Nie Znaleziono Wyników

Przedświt : dwutygodnik dla kobiet. R. 1, nr 17 (1893)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przedświt : dwutygodnik dla kobiet. R. 1, nr 17 (1893)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok Ł

We icwowie dnia 5. września 1833.

Nr. 17.

\A/*^AA*^AAJ^AA^AA/^AAA/V\AAAAAAAAAA/\) \AAAAAAAAAAAAAAA^\AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA/V\AAAAAAAA^W\A; VvAAAAAAAAAAAAAAAMAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA/vV'AAAAAAAAAAAAA/

wychodzi 5. i 20. każdego miesiąca.

AVWWWW«WAVW A^^^^^VA^VV^^^^VVW^A^^^V'MWA^^^^^^^^^V^Vv^^^^^^^^WVWV^^V^A^WVVy^^^WW^^^^^W/VWA^^^^^WAVVV^W<WW^^

A d res R e d a k c y i: L w ów , ul. Szeptyckiego 1. 31. — A d res A d m in is tr a c ji: plac B ernardyński 1. 7,

Przedpłata na „PRZEDŚWIT11 w ynosi: rocznie 3 złr., półrocznie i złr. 50 ct., kw artalnie 75 ct. — Z p rzesyłk ą: rocznie 3 złr. s o .c t półrocznie i złr. 83 ct., kwartalnie 93 ct. W k sięstw ie poznańskiem i w N iem czech : rocznie 7 m arek, p ółrocznie 3 m arki 53 fen igów kwartatnie i marka 83 fen. — W Am eryce rocznie 2 doi., w e W łoszech 10 lirów , w e F ran cyi 10 fr. — Numer pojedynczy 15 centów G łów n aA jencya dla K rak ow a i okolicy w księg. Ł . Z w o liń s k ie g o i Spki: Kraków, Grodzka 40., w P o z n a n iu w księg. A . C y b u lsk ie g o . B iuro adm inistracyjne na K raków u p. S t. C y r a n k i e w i c z a , u l . B r a c k ą 5 . — N um era p ojedyncze kupow ać m ożn a w biurze

dzienników Plohna w e L w ow ie.

B R O Ń M Y S I Ę !

s g re ż e li ciąg le się m ów i o now ych zdobyczach dla p ra c y p ro d u k cy jn ej k o b ie t — jeżeli cią g le p r a ­ g n ie m y iść n ap rzó d p o d ty m w zględem , a b y zdo­ b y w ać sobie p raw o p ra c y n a różnych d la n as sto ­ so w n y ch p o la c h a co w ażniejsza w y ta rg o w a ć raz n areszcie to, cO się nam ta k słusznie należy, z sa ­ m ego po czu cia spraw iedliw ości, to je s t: ró w n eg o w y n ag rad zan ia p racy k o b ie t z p ra c ą m ężczyzn, to n ie należy n atn w tem dobijaniu się należn y ch nam p ra w zapom inać, że p rzeciw n icy k w e sty i kobiecej p ra c u ją n a d w y ru g o w an iem n a s z już z d o b y ty ch stan o w isk . M am y tu n a m yśli przedew szystkiem stan o w isk o n au czy cielsk ie a w ięc je d y n ie d o tą d upow szechnione ja k o zajęcie k o b iet, o d p o w iad ające ta k bardzo ich godności, p o w o ła n ia i zdolnościom . P rze d e w sz y stk ie m chodzi tu o w ielk ie różnice ja k ie się za k ra d ły m iędzy n au czycielstw o żeń sk ie a m ęskie. R ó ż n ic e te są n ieuzasadnione, a co w ięcej bardzo niespraw iedliw e.

Jeżeli bow iem k o n se rw a ty śc i trzy m ają się sw ego p ra w id ła , któirem m ierzą w rzekom o słab szy u m y sł k o b ie c y , a de facto i słab szy organizm , to dlaczego

od n au czy cielk i w y m agają w ięcej in te lig e n c y i, w ie­ dzy, w ięcej p ra c y , więcej tru d u , niż od n a u czy ciela ? T rz e b a skończyć o śm io k laso w ą szk o łę w ydziałow ą, ukończyć cztero letn i k u rs w sem in ary u m , zd ać eg z a ­ m in k w alifik acy jn y po d w u letn iej p ra k ty c e (na któ­

rą obecnie nawet we Lwowie pozwolić nie chcą — o cz&m niżej) a b y zostać n a u c z y c ielk ą , g d y ty m czasem n a u ­

czyciel zad aw aln ia się u k o ń c z e n ie m 3 ciej k la s y g im - nazyalnej, trzy letn im k u rse m se m in a ry u m — potem zdaje egzam in lud o w y n ajczęściej a rc y lic h o — i d la ­ te g o n a w e t o w iele ła tw ie j g o p y ta ją , an iżeli n au ­ czy cielk ę — słow em p o d w zg lęd em in te lig e n c y i, sto i o w iele niżej a pom im o to le p s z e m u d ają p o sa d y , b a i aw ans w m ieście ,111 ła tw y , z szan są, ja k ie j n ie d o s tą p i n au czy cielk a. Co d alej. N ig d y n a u c z y c ie l nie p ra c u je a n i ta k g o rliw ie, ani ta k su m ie n n ie ja k n a u c z y c ielk a — (nie m ów im y o w y ją tk a c h ) i pom im o to w szystko jeszcze u tru d n ia ją k o b ie to m o sią g n ię c ie p o sa d n a u ­

(2)

sadzanie urzędów telefonicznych k o b ietam i — je s t to bow iem zajęcie odpo w ied n e d la m ężczyzn, raz ze w zględu n a słu żb y nocne a p o w tó re d la w rażli­ w ego uspo so b ien ia k o b iet, je s t zanadto denerw ującem . R aczej pozw olić, b y k o b ie ty zajęły m iejsce pisark ó w , czy p r z e p i s yw aczy po urzędach, a m ężczyn dać do telefonów , tym sposobem o sią g n ę ły b y zajęcie sp o ­ k o j n e , nie w y m agające, co p ra w d a żadnego w y ­ k ształcen ia — ale jakiejże kw alifik acy i p o trz e b a do telefonów ? T ro ch ę znajom ości e le k tro tech n ik i; w urzę­ dzie m o g łab y w olny czas od godzin biu ro w y ch t. j. ten , k tó ry m ężczyzna spędza w piw iarn i, czy k a ­ w iarni, obrócić n a n au k ę czegoś p o żytecznego, aby później m ożna p o stą p ić tro ch ę z te g o lich eg o s ta ­ now iska. M ężczyna zająw szy raz m iejsce ta k ieg o p is a rk a n iechętnie się do czego bierze - - chociaż b y w a i inaczej czasam i. — T y m sp o so b em także więcej k o b ie t b y ło b y zajętych bez s tr a t sp o łecznych _a telefony n ie w iele p o sa d m o g ą dać zw łaszcza u nas, w tej biednej G alicyi. — M ów iąc o ty c h p o ­ sadach, o d b ieg liśm y od rzeczy. Chodziło nam g łó w ­ nie o w skazanie, że g d y n au czy cielk a dochodzi do godności prow izorycznej kiero w n iczk i szk o ły , to za­ czy n ają się zaraz zabiegi, ab y tę p o sad ę obsadzić m ężczyzną. M ieliśm y ta k ie p rz y k ła d y przed k ilk u ty g o d n iam i po prow incyach. Czy to g o d z iw e ? N aj­ lepsze, najgodniejsze stanow isko, o d b ierać k o b iecie, k tó r a się ty le la t n ap ra c o w a ła zanim jej w olno b y ło am arzyć o k ierow nictw ie. I z jak iejże p rzyczyny chcą ta k uczynić? T ru d n o o d g ad n ąć, albo raczej o d g ad y w ać nie chcem y, to jed y n ie p o w iad am y , że ile k ro ć dano do szkoły żeńskiej k ie ro w n ik a , ty le razy w y n ik a ły stąd , nieporozum nienia, niew

łaści-I w ości ja k ie ś a czasem n a w e t i kolizye n iep o żąd an e. M e c h szk o ły m ają kierow ników m ęskich, ale tam , g dzie śą nauczycielki, choćby w m ęskiej szkole, już nie p ow inno być k iero w n ik a lecz k iero w n iczk a. N a tem z y sk a łb y system w ychow ania, z y sk a ły b y szkoły i personal nauczycielski. U n ik n ęło b y się tak że bardzo n ie ra c y o n a ln eg o fak tu , że ilekroć ja k a n au czy cielk a znajduje się w m ęskiej szkole, to zaraz o b arczą ją zastępstw am i i godzinam i n ad o b o w iązk o w y m i; p o ­ tem sie dziw ią, że ta p ra c a n ad siły w yw ołuje c h o ­ ro b y k rta n i, g a r d ła lub p iersi. W ogóle w k rad ają się n ie sły c h a n e nielogiczności b a : uznają słabszy organizm k o b iecy a dają cięższą p ra c ę , uznają dobre ow oce p ra c y k o b ie t a gorzej tę p recę w yn ag rad zają

j — itd. G dy w alczym y o sw e p raw a, to przedew szy- j stkiem b ro ń m y już zdob y ty ch stanow isk, szturm ujm y, dobijajm y się, b y kierownictwo szkół żeńskich i miesza­

nych było powierzane kobietom, a b y nas nie krzyw dzono

mniejszem od za słu g i w arto ści p ra c y w y n a ­ grodzeniem , n ie starajm y się o p ra c e absorbujące | i n ieo d p o w ied n e dla k o b ie t (niech zostaną d la męz- k ieg o p r o le ta r ja tu ; — m łodzieży leniw ej, k tó ra szkół nie chce kończyć a rodzice do te g o nie zm uszają, je s t aż zadosyć). B ro ń m y te g o co naszej godności, pow o­ ła n iu zdolnościom i siłom , o dpow iada. Je śli k o b ie ­ cie w olno b y ć n au czy cielk ą a m am y ty le n a u czy ­ cielek g o rliw ych, sław nych, niecli w ięc będzie dla nie'i o tw a rty w szelki w akans, od praktykantki aż do

inspektorki szk ó ł.— I pew nie szk o ły lepiej n a tem

w y jd ą a społeczeństw o w ięcej odniesie praw dziw ej korzyści. Brońm y się! brońmy, a nie dajm y się u s z ­ czuplać w p ra w a c h /— nam należn y ch i uśw ięconych od w ieku ! iłiłiłlluintłtiiliiA

P o p i e r a j m y s t o w a i ^ j s z e n i a k o b i e t !

kkkkkkkkkkkkkk, kkkkkkkkk. Cv

©■m

w i m a

bohaterka walki o niepodległość w r. 1830/31.

(Ciąg dalszy,).

, G dy się z chw ilow ego o trz ą s n ą ł w rażenia, p rz e k lin a ł chw ilę, w k tó re j s ta n ą ł p rz e d nią, juź ta k z g ó ry p ew n y odpow iedzi pom y śln ej, p e łe n ró żo ­ w y ch nadziei. T eraz sp o strzeg ł, p o d ejrzy w ając E m ilę 0 coś innego, w ięcej ziem skiego, niż m oc polskiego p rz e k o n a n ia — że p o d w ła d n y je g o b a ro n £>*** zb y t często b y w a w L ik sn ie, że u p rzed za on w szelkie życzenia E m ilii i o d tą d u jrzał w nim ry w a la sw ego, a zatem poszło p rześlad o w an ie b ied n eg o baró n a. N ieszlach etn y to b y ł i n ie g o d n y sposób p o stę p o w a ­ nia, tem bardziej, że i tam tem u E m ilia odm ów iła

swej ręk i, d ając dow ód, iż w cale za n ik o g o za mąż w yjść nie zam ierza i nie m a ochoty. N ie zw ażał na to je n e ra ł K*** — b y ł ro zw ściek lo n y — ta m te g o u p a trz y ł o d tą d za ofiarę swej w ściekłości.

H a ! p o w ied ział w g n iew ie do siebie — toż to je s t istn a re w o lu cy a p rzeciw przełożonem u, n ie su b o rd y n a c y a ! (Tak g d y b y to p o d w ładnem u, n ie w olno b y ło m ieć ta k ic h sam ych upodobań, ja k ie m a przełożony!) O d tą d w ięc p o czął b a ro n a obarczać zajęciam i bez .miary; a b y m u p rzeszkodzić i u tru d n ij I b y w a n ie w L ik sn ie , u p a n i S ie b e rg i Em ilii. .Natu­ raln ie w ty m sta n ie rzeczy, p rz e rw a ły się w izy ty 1 le k c y e m atem aty k i, b a ro n D** m a rtw ił się mocno, zam y ślał w sw em sm u tk u o p o rzu cen iu , D y n a b u rg ą , |

g d y ż sądził, żę to n a w e t sk u teczn y m będzie lekiem n a je g o nieszczęśliw ą, bo nie w zajem ną m iłość. P o d a ł się zatem o p rzen iesien ie i o d jech ał do tw ie rd z y B o b ru jsk a. E m ilia o Zacnym a d e lik a tn y m sw ym nauczycielu zachow ała m iłe a życzliw e w spom nienie. R ó w n ież i k o m e n d a n t K*** w idząc, iż nic nie w skóra, u p a tru ją c w-- od p raw io n y m D*** p o d o b n y lo s i dla swej przyszłości, o p u ścił tak że tw ierdzę, lecz jeszcze n a odjezdnem o d g rażał s i ę : — J a w am p o k ażę, że je n e ra ł ro sy jsk i może się ożenić!

W istocie s p e łn ił groźbę, ożenił się ale na szczęście, żona je g o P o lk ą nie b y ła .

jjc *

t *

T ym czasem różne w y p a d k i b ie g ły je d e n po d ru g im i o d d z ia ły w a ły n a w rażliw ą n a tu rę P la te - rów ny. R o k u 1823 k re w n y jej M ich ał P la te r, uczeń k la s y p iątej w ileń sk ieg o gim nazyum , d n ia 3 m aja— w y p isa ł owe p am iętn e w dziejach p rz e śla d o w a ń m ło­ dzieży litew skiej sło w a n a ta b lic y sz k o ln e j:

— „N iech żyje k o n sty tu c y a 3 M aja! W ie lk i Boże, k tó ż ją nam z w ró c i? !" —

(3)

że w W ilnie, w gim nazyum w y b u c h ł, o k ro p n y b u n t", grożący re w o lu c y ą niezaw odnie. K siążę, k tó ry n a sam o w spom nienie, n a m yśl sam ą o rew o lu cy ach i b u n ta c h d rż a ł ze strach u , n a ty c h m ia st w y sła ł tam je n e ra ła N ow osilcow a, m in istra o św iecen ia (najcie­ m niejszego i n ajdzikszego p o d słońcem ) d la zb ad an ia sp raw y , do W ilna. T e n już rą k i zem sty nie żało w ał i ja k w staro ży tn o ści n iew o ln ik p e rsk ie m u królow i m usiał p o w tarzać p rz y o b ie d z ie : „P am iętaj P a n ie o A teń czy k ach “, ta k tu M oskal p o w ta rz a ł sobie dla ro zn iecen ia n ie n a w iś c i: P am iętaj, że to są P o la c y ! W ted y to, ta k o p o w iad ali p rześlad o w cy p o lsk iej m ło d z ie ż y : D zieci p o lsk ie są u rodzonym i b u n to w n i­ kam i, nie, one jeszcze nim się urodzą,już k o n s p iru ją !“

P rz e śla d o w a n ia o b jęły w sz y stk ie zakłady n a u ­ k o w e w ileńskie. M ich ała P la te ra , dziecko jeszcze praw ie, zak u to w ciężkie, g ru b e k a jd a n y i w raz z czterm a jeg o kolegam i, w ty m sam ym praw ie w ieku, (m iał n ie sp e łn a la t 15) w y sła n o n a K a u k a z z ogolonym i g łow am i „jako p rzestęp có w p o lity c z n y c h8

tam skazano ich n a służbę w „ sa łd a ty ", t. j. bez w y - | sługi, n a w ieczn y ch sałd ató w , bez aw an su i na

czas n ieo g ran iczo n y .

O w szystkiem dow iedziała się Em ilia; b ó l oszar- p a ł duszę, n a w ieść o ty c h o k ru cień stw ach , bez is k ie rk i lito ści, dzikich, b a rb a rz y ń sk ic h . JSIa te b ez­ p ra w ia m usiało się każde, ch oćby m niej p ra w a oburzać se rc e , a cóż dopiero, ta k p e łn e m iłosierdzia, m iłości b ra tn ie j, najszlachetniejszych p e łn e uczuć serce E m ilii. N ienaw iść jej do ciem ięzców ro sła z dniem k ażd y m i za każd y m now ym ciosem , co ja k m iecz b o leści zan u rzał się w jej p iersiach . W r. 1829

w zięła m a tk a E m ilią w dalszą i dłuższą podróż. P oznanie P o lsk i b y ło zawsze- jej n a jg o rę tsz e m życze­ niem , szczerze też się u cieszy ła ty m zam iarem m atki, tą sposobnością ta k p ięk n ej, m alow niczej, pou cza­ jącej podróży. G dy opuszczała Inflanty, zdaw ało jej się, że ja k iś d o tąd p rz y g n ia ta ją c y ją ciężar sp ad ł jej z p ie r s i; po raz p ie rw sz y o d etch n ęła innem , jak iem ś sw obodniejszem , czy też bardziej sw ojskiem

pow ietrzem .

N ajp ierw b y ła w K ró le stw ie polskiem . W a r ­ szaw a nie zro b iła n a niej p ożądanego w ra ż e n ia ; w y d a ła jej się hulaszczą, to n ą c ą w szale zapom nie­ n ia. T am sp o d ziew ała się zobaczyć n ien aw iść do | w ro g ó w sp o tę g o w a n ą w życiu p ry w a tn e m i p u b li- cznem , w szędzie c h ciała w idzieć żałobę, k ir, sm utek p o stra c ie M atk i — O jczyzny. O czekiw ania zaw io d ły j ą jed n ak że. Ale za to P u ław y w raz ze św iąty n ią S y b illi (muzeum p o lsk ie narodow e) i znajdującym i się tam że p am iątk am i, n a p ełn iły ją rzew n ą zadum ą n a d dziejam i przeszłości naszej św ietnej i p ełn ej w ielk o ści. R o z p a m ię ty w a ła tę p rzeszło ść żyw o ze w zruszeniem a ro zp am ięty w an ia te b u d ziły w jej p iersi n ieugaszone p ra g n ie n ie p rz y szło ści jeszcze św ietniejszej niż m inione wieki złote. Z praw dziw em nam aszczeniem sp o g lą d a ła na przechow ane tam k o ści B o lesław a C hrobrego, n a p o p io ły M ikołaja K o p e rn ik a , n a szablę d zielnego Ł o k ietk a, n a stó ł je g o sy n a, K azim ierza W ielk ieg o , n a sz ta n d a r w yha­

ftow any rę k ą przezacnej królow ej Ja d w ig i, n a m iecz S te fa n a B ato reg o , te g o n ajw iększego p ra w ie z n a ­ szych królów , tego, co to się w y rzek ł w szystkiego na św iecie d la ukochanej Polski, k tó rej lo sy w je g o m ężne złożył n a ró d d ło n ie ; tam w idziała E m ilia jeszcze p o p io ły Ja n a Z am ojskiego, b u ław ę C zarniec­ k ieg o tro fea, z d o b y te przez w alecznego k ró la [ana S o b iesk ieg o n a p o g a n a c h „w ta ń c u z T u rk i i T a ­ ta ry " , tam o g lą d a ła w azę z k o ści słoniow ej i h e b a n u J

I zrobioną przez T ad eu sza K o śc iu sz k ę w w ięzieniu p e te rsb u rg sk ie m — i w iele in n y ch jeszcze p a m ią te k w id ziała E m ilia i s p o g lą d a ła n a n ie z ta k ie m n am a­ szczeniem ja k o n a d ro g ie , św ięte re lik w ie n arodow e.

Kralców jeszcze silniejsze w y w a rł n a n ią w rażen ie.

Już k o ło S an d o m ierza s p o tk a ła ja k ie g o ś ro słe g o , z g ę s tą m iną w ieśniaka, a p o n iew aż ludem m ocno się zajm ow ała, w ięc zaw iązała z nim rozm ow ę, p y - | ta ją c sk ąd pochodzi. (C. d. n.)

f t o K

Skończone żniw o, n a p u sty m łan ie Żaden kłos b u jn y nie przyśw ieca złotem ; Z żęto ju ż w szystek, — czyliż ziarna stanie*' D la tych, — co krw awym obleli je potem ? J a k iż plon b ę d z ie ? czy tc kłosy zżęte. P o sy p ią ziarno — jako perły c z y ste ? Czy z nim zabłysną owe chw ile święte, G-dy nad skoszonem polem m gły przejrzyste . Zwisną- wilgotnym, biaław ym oporem

I pieśń popłynie tem w estchnieniem starem D źw ięczącym ja k dzwon : P ion niesiem y, — plon ? . . . P lo n , — a z czego ? czyli z tych chwil co m arnie Pierzchły, jako m gły w śród wielkiego stepu,

Czy z chęci, co w w yżynach na proźno się garnie U p ad ając ja k szczątki rozbite szeregu ?

Czyli też z zielska, z gorzkiego kąkolu, Co go nam w iatry przygnały z daleka,

Co się ro zrasta wśród zboża n a polu, B y zabrać ziarno i serce człow ieka ?

N ie ,' — tego plonu nik t nie ujm ie w w ieńce, P lo n taki czoło krwawym w stydem pali; P rz y takim zbiorze w yją potępieńce, I d u ch się łam ie i serca ze stali.

To straszny plon O n daje skon !

N ie! - z naszego zboża zżętego n a łan ie Głodnym się ustom zdrowy chleb dostanie. , Boć złote ziarno, w yrosłe na roli,

P o lan ej łzam i w śród ciężkiej niedoli, D a szczere soki przeciwko tr u c iż n ie : One odżywią w szelkie serca bliźnie . . . A kogo z pól tych owionie pow ietrze, Siady trucizny w sercu jego zetrze. W ięc ze łzy krwawej i z tej ciężkiej pracy, Z trudów którem i każdy łan się znaczy, Z dążeń do praw dy, któ ra żyje wiecznie, Z dojścia do celów, które niebezpiecznie Zw isły na wielkim w idnokręgu św iata, Z wielkiego ducha, — co w śród ludu w zlata, Z kłosów zebranych n a szerokiej ziem i, Z jagód, co żyją pod liśćm i ciem nem i, Z kwiecia, co wonią upaja i koi, Żniw iarski w ieniec niechaj się u s t r o i ! A niosąc plon ten na stroskanej skroni, Ze w szystkich piersi niechaj pieśń zadzw oni

W jeden zgodny to n :

Płoń niesiemy plon!

(4)

S T A R A B A R B A R A .

przez

A delunga.

Że s ta r a B a rb a ra b y ła u m ierającą — w ie­ dziano już od d aw n a — poniew aż p rz e d ty g o d n ie m d o k to r to o b w ieścił i nie p rzy ch o d ził w ięcej — cóż bow iem m ó g ł b y ł pom óc ? — L e ż a ła w ięc w swojej, izdebce pod dachem , dzień po dniu — (lito ściw a są ­ sia d k a p rz y n o siła jej tro c h ę zupy i kaw y) i c z ek a­ ła — czekała. —

D ziś dzień b y ł b ard zo p iękny, m ałe okien k o w ukośnej ścian ce um ieszczone s ta ło o tw o rem , k a ­ w a łe k b łę k itn e g o n ie b a z a g lą d a ł przez n ie do w n ę­ trza, a od czasu do c z a s u ja s k ó łk i m u sk a ły je sk rz y ­ dłam i. —

R a n o b y ł u niej k siąd z w ik ary , n a g a d a ł jej m nóstw o ślicznych rzeczy ; m ó w ił o niebie, g d zie n ie ­ zad łu g o weidzie, jeżeli cicho i z p o d d an iem się w y ­ trw a do k o ńca, o w ielkiej liczb ie aniołów , do k tó rej będ zie należeć, a k tó rz y w b ia ły c h sz atach z zielo- nem i palm am i w rę k u , c a ły dzień śp iew ają, ch w aląc P a n a n a d P a n y . B arb ara, leżąc m y ślała o słow ach k się d z a w ikarego, ale czem w ięcej je ro zb ierała, tem n iesp o k o jn iejszy sta w a ł się jej ‘um ysł, tem n ie c ie r­

pliw ej p rz e w ra ca ła się z jednej s tro n y n a d ru g ą w sw em , w ązkiem , tw ard em łóżku. —

O braz, k tó ry k siąd z w ik a ry p rz e d sta w ił, b y ł n iew ątp liw ie p ię k n y a p rzecie riie c h c ia ł się jej w g ło ­ w ie pom ieścić. W k o ń cu z d jął ją lę k n a w e t g d y p o ­ m y ślała, że już ta k blisko je s t n ieb a a nie nad aje się do je g o w spaniałości. P o w ie d z ia ła b y to k sięd zu w ik arem u , te n w szakże przyjdzie do niej dopiero aż k ie d y będzie w trum nie, a b y ją n a w ieczny spoczy­ n e k p o b ło g o sła w ić — w te d y będ zie za późno.

A czas n a g lił — w iedziała. —

P o w ie d z ia ła b y m u chętnie, że ta k ie w ielk ie, św ietn e to w arzy stw o , gdzie m ęd rcy i b o g aci, p a n o ­ w ie i św ięci razem się łą c z ą — n ie d la niej. O na do n ich nie należy, c a łe życie m y śla ła to sobie. R ó w n ież i to b y d odała, że ona, s ta ra B asieczka, w żaden sposób c a ły dzień siedzieć i p salm y śp ie ­ w ać, z założonem i rę k a m i nie p o trafi. —

N ie — te g o nie m o g ła b y się podjąć, naw et! p e w n ie i P a n B ó g nie może tego od niej spodzie­ w ać się i żądać. P rzez czterdzieści la t p ra ła dla p ań stw a, dzień po dniu aż do swojej c h o ro b y ; p ra c a b y ła jej ra d o śc ią i dum ą, i te raz jeszcze n a p ro g u śm ierci, m yśli z p rzerażeniem ja k inne p ra c z k i z jej b ie liz n ą n ie d b a le b ę d ą się obchodzić. S zczególnie koszule p a n i h ra b in y , d e lik a tn e b y p ajęczyna z cien- k iem i k o ro n k am i co też u c ie rp ią ! — K tó ż je zdoła ta k , j a k o na z m acierzy ń sk ą n iem al sta ra n n o śc ią n am y d lać, p rać, p raso w ać i sk ła d a ć skoro k a ż d y n a j­

m niejszy ząb ek należy cie w y c ią g n ię ty zo stał ? — One p ew nie p rze p ra su ją k o ro n k ę," — m y ślała - - „z p ew ­ n o ścią p rz e p ra su ją , a w k o ń c u ro zed rą jeszcze."

R ę c e z a d rz a ły jej kurczow o. Z tru d n o śc ią p o d ­ n io sła się nieco, najchętnej bow iem b y ła b y p o ś p ie ­ sz y ła do sw oich koszul i k aftan ik ó w , do fartuszków i czepków no cn y ch — a zapom niała, że te ra z je d n a ty lk o czeka j ą ro b o ta — ac h ! cięższa i tru d n iejsza niż sobie w y o b ra ż a ła — ro b o ta —. um rzeć. A jeszcze jed n o , co pierw ej nie p o w stało w jej głow ie, teraz n a p e łn ia ją sm utkiem i tro sk ą. P rzez całe życie b y łą sam o tn ą — w izdebce sw ej pod dachem ż y ła cicho, sobie i p ra c y oddana. R a n k ie m b u d z ił ją pierw szy p ro m ień sło n eczn y — p a d a ł w p ro st n a jej łóżko.

N ie p o trzeb o w ała z e g ara w cale, zaw sze w iedziała ja k a je s t pora. W zimie — je śli w stać p o trz e b o w a ła p rz e d św item , dzw ony oznajm iły jej godzinę. W sta ją c cieszy ła się sw ą ro b o tą, przy ro b o cie zaś m y ślała z ra d o śc ią o dom ow em o g n isk u i ta k szło ciągle n ap rzem ian przez la ta całe. P o d czas ro b o ty przy­ zw y czaiła się m ówić p ó łg ło sem sam a do s ie b ie ; p ra ło jej się lepiej i różne d obre m yśli p rzychodziły jej w sam otności. C zasam i sch o d ziła się z innym i sk o ro sam a nie m o g ła p o d o łać ro b o cie — jed n ak po k ilk u d n iach żywej p o g a d a n k i za każdem razem tę s k n iła do sam o tn o ści sw ojej. —

A te ra z to w szystko m a porzucić, spokój i ciszę o d d an e so b ie życie, m iłe przyzw yczajenia, izdebkę p o d dachem z b ielonem i ścianam i — i okienkiem p rzy k tó re m ja s k ó łk i la ta ły , i gdzie południow e sło ń ce zag lą d a ło u p rzejm nie? C iągle .z innem i być razem i n ig d y już nie m ieć w łasn y ch m yśli w yłą­ cznie dla s ie b ie ! —

Zim ny p o t w y s tą p ił jej n a czoło — ro b iło jej się coraz sm utnej, coraz cieżej n a Sercu i ja k b y w o czek iw an iu pom ocy s ta rą zam gloną źrenicę zw ró­ ciła do okienka.

A le sta m tą d nie p rz y sz ła jej żadna po ciech a — złote zrożów ione o b ło k i sp o k o jn ie żeglujące po b łę ­ k icie, — ja s k ó łk i w rozkosznych zw rotach w y p ra ­ w iające w y ścig i — cóż m ogą w iedzieć o tęsk n ej nie* pew n o ści biednej udręczonej p ie rsi ludzkiej? —

N araz na sch o d ach d a ły się słyszeć lek k ie, szyb­ k ie k ro k i, drzw i o tw a rły się ra p to w n ie i złotow łosy ch ło p czy k s ta n ą ł n a p ro g u . —

P o w ió d ł niebieskim i oczym a w około, jak b y uczuł ja k o w ąś tr w o g ę ; poczem zatrz y m a ł je n a cho­ rej k o b iecie i z a w o ła ł: „M atka k a z a ła pow iedzieć że

przyjdzie dzisiaj aż później, m a dużo do czynienia i m nie k a z a ła zobaczyć, czy czego nie p otrzeba."

S ta ru sz k a p o trz ą sła g ło w ą : „ Ja już n ic nie p o trzeb u ję rz e k ła — ale poczekaj, nie odchodź ta k p rę d k o — pow iedz coś. Idziesz ze sz k o ły ? Co?"

U c h w y c iła się niem al spojrzeniem chłopca. Dziś po raz p ierw szy b a ła się sam otności. T e n sk in ął g ło w ą.

— O pow iedz że m i coś P a w e łk u — prosiła s ła b y m głosem . — Jak że tam idzie n a u k a ?

M alec rozśm iał się z zak ło p o tan iem i zaczął sz u rg ać n o g am i: „ T a k sobie" — w ielu uczy się jesz­

cze gorzej odem nie. U m iałem dziś przy p o w ieści — nie d o stałem żadnej „pacy".

C hciał odejść, ale p ro szący w zro k sta ru sz k i go zatrzym ał.

— P o czekajże — rz e k ła — pow iedz jeszcze co. Jak ież to b y ły p rzy p o w ieści?

— P ierw sza b y ła : „ W dom u ojca m ego je st m ieszkania w iele i idę tam , a b y w am m iejsca p rz y ­ gotow ać" — w y g ło siło d z ie c ię — a d ru g a : Co uczy­ nicie jednem u z m a lu c z k ic h ...

C z e k a j! — p rz e rw a ła sta ru sz k a — ja k a ż to p ierw sza p rzy p o w ieść?

M alec sp o jrzał zdziw iony.

— Jużem przecie raz p ow iedział — o d p a rł nie­ c ie rp liw ie : „ W dom u ojca m ojego je s t m ieszkania w iele, idę w am m iejsca p r z y g o to w a ć " — a in n a : „Co u c z y n ic ie ... "

S ta ru sz k a w y p ro sto w a ła się z tr u d e m : „ Już d o b rze" — rzek ła. W dom u ojca m ojego je st m ie­ szkań w iele •— już dobrze — dziękuję ci P aw ełku. Idź do m atk i i pow iedz jej, że dziś już nic nie po­ trzebuję, sły szy sz? P odziękuj jej, tak że bardzo p ięk n ie za w szystko, co d la m nie uczyniła.

(5)

P a w e ł je d n a k b y ł już za drzw iam i, ja k strz a ła z b ie g ł ze schodów nie oszczędzając obuw ia. N ie z b y t ch ętn ie p o d jął się p o se lstw a do sta re j p o m a r­ szczonej p ra c z k i i ra d b y ł że w y w iązał się z n ieg o . „W dom u o jca m ojego je s t m ieszk ań w iele". — Z atem są rozm aite, sk o ro ich dużo je st. B ogu d z ię k i! i o na w ięc w n ieb ie znajdzie stosow ne m iejsce!

O d e tc h n ę ła g łę b o k o z w ielk ą u lg ą. D laczeg'o też k sią d z w ik a ry nie po w ied ział jej te g o , tak i uczony, m ądry człow iek? K tó ż tu m a ra c y ę ? Ale p rzecie C hrystus P a n lepiej to w iedzieć m usi, niż k sią d z w ik a ry I _ i p ew nie n ie b ę d zie to zdro żn o ścią jeżeli ona, b ie d n a p ro sto d u szn a p ra c z k a w ięcej n a Jeg o słow ach p o le g a — z cały m re s p e k te m b ę d ą c d la k sięd za w i­ k a re g o . „W iele m ieszkań" o ! t a k ! p ew n ie, m usi ta k b y ć niezaw odnie."

M o g ła so b ie to ta k dobrze w y o b ra z ić podczas g d y le ż a ła cich u teń k o , czasam i ty lk o w y sc h łą b la ­ d ą rę k ą , k tó ra ś la d y ty lo letn iej p ra c y n o siła — po k o łd rz e posuw ając. —

P o m a łu zw olna w szystko jasn o i w yraźnie stan ęło jej p rz e d oczam i.

M u sia ła się ty lk o nam yśleć, bo m ia ła sła b ą g ło ­ wę. N a p ie rw sz e m p iętrze — ta k niezaw odnie — ja k tu n a św iecie m ieszkali b o g aci p an o w ie. I tu tak że n ie w iele m ieli do czynienia, m ogli w ięc tam sie ­ dzieć w y g o d n ie, p alcam i k rę c ić , zielonym i palm am i pow iew ać, śp ie w a ją c p ie śn i pobożne i od czasu do czasu zb ierać się w celach d o b roczynnych. N a d ru - g iem p ię trz e — w iadom o pow szechnie — roi się zawsze. M ieszk ają tu u rzęd n icy z w ie lk ą ilo śc ią dzieci, m a łą słu żący ch i jeszcze m niejszą pensyi. A le je s t u nich w esoło i sw obodnie. N ie w iele m ają czasu n a m o­ dlitw ę zm uszeni c iąg le ro b ić coś koniecznego są w szakże uczciw i, zacni i zadow oleni.

N a trzeciem p rz eb y w ają cisi m ieszkance • ludzie, k tó rz y m y ślą i c z y tają i piszą, ja k p a n d o k ­ tor, k siąd z w ik a ry i s ta ra p an n a, k tó r a m ia ła pod n ią p o k o ik i zaw sze cich u teń k o , ja k m y szk a w y ch o ­ d z iła i w chodziła do n ie g o . Ci i tam w g ó rze nie zapotrzebują g ło śn eg o m ieszk an ia. Cicho k a ż d y p ó j­ dzie sw oją d ro g ą. A le że będ zie im tam lepiej, to niezaw odnie. K siądz w ik a ry zam iast w y sz arzałeg o su rd u ta u b ierze n o w iu tk ą re w eren d ę, p a n d o k to r do­ sta n ie k o g o ś, k to się nim zajm ie i p rz y g o tu je m u w ieczerzę, k ie d y g ło d n y i znużony do dom u p o w ró c i: k o g o ś k to w yjdzie n ap rz e c iw niego, ja k to m ło d a n ieb o szczk a żona zaw sze c z y n iła ...

A co się ty c z y starej p an n y , tej z w szy stk ich stro n trz e b a pom ocy, o tem w ie on a — B arb ara, je ż e li z k im żyje się p o d jed n y m dachem — m ocny B o ż e ! czegóż to się n ie dow ie ch oćby B ó g w ie ja k m ilczano i b ie d ę u k ry w a n o . N ieraz przecie, B a rb a ­ r a n ib y p r z e z p o m yłkę w y p ra ła tro c h ę bielizny, k tó rą s ta ra p a n n a w w ę zełek zw in ęła — nie b y ło tam w szakże k o ro n ek ja k u p a n i h ra b in y . —

A p o te m — jeszcze o jed n o p ię tro wyżej — tam , g d z ie są m a łe w ąsk ie sch o d y , p o d dachem , ta m p ew n ie b y ło m iejsce -dla niej — B a rb a ry . O ta k P a w e ł m iał słuszność — ja k ż e się cieszy tem ! T e ­ raz już um rze chętnie. Z ty c h k ilk u m ałych schodków n ic so b ie nie ro b i — b y ła do n ich p rzyzw yczajona, a je śli później p o d n iesie się z ch o ro b y — w n ieb ie z p ew n o śc ią prędzej to p o stę p u je , niż tu taj — znaj­ dzie sobie t a k ż e ja k ie ś zajęcie, A n io ło w ie — z d ru g ie ­ go p ie tra — pew nie w szyscy noszą b ia łe su k n ie — a b ia łe su k n ie często p ra ć trzeb a.

Z resztą w n ieb ie m usi b y ć w szy stk o czy ste,

czy ste b ia łe ja k śn ie g i bez najm niejszej p la m k i. . . . Czy ty lk o ta m iz d e b k a jej p o d dachem b ęd z ie ta k w y g lą d a ć ja k tu ta j ? Może będzie jeszcze w ięk sza i jaśn iejsza. I z tej tu b y ła zadow olona, ale sk o ro się trz e b a p rz e p ro w a d z ić ...

Czy ta m też ja s k ó łk i p o d oknem p rz e la tu ją — a zorza w ieczorna z a g lą d a przez o k n a z św iatłem i ob ło ­ k am i ja k t e r a z ... W ięcej ja sn e p ię k n e i różow e i ta m b y ć nie m o g ą ...

„ W m ego — — ojca — — — — — — — — S ta r a B a rb a ra tam p o d ąży ła. —

KONIEC.

Wpływ kobiet na historye i politykę w Polsce.

Od najdawniejszych czasów, wśród cywilizowa­ nych narodów zadaniem kobiety było odgrywać ważną rolę w społeczeństwie, być głównym motorem w życiu towarzyskiern — i w pływ ać na ustrój państw i rz ą ­ dów. I nie brak nigdzie postaci, niezwykłych, wyróż­ niających się kobiet. W wiekach średnich we F ra n c y i widzimy na pół legendową dziewicę z Orleanu, Joannę d’Arc. jako symbol miłości ojczyzny i poświęcenia za nią szkocką Maryę S iu art jako nieugięty, królewski prawdziwie charakter; upadek godności kobiecej przedsta­ wia K ata rzy na I I caryca rosyjska, a pani Pom padour upa­ dek moralności. Niewiasty polskie wyróżni ały się w obec innych kobiet sąsiednich państw, nietylko wielką miło­ ścią Ojczyzny—lecz zarazem poszanowaniem ogniska do­ mowego, i poczuciem godności kobiecej. Pierw sze imię wybitnej dziejowo kobiety polskiej spotykamy w ba­ jecznej historyi — jako dowód przyw iązania i miłości narodowej. — Któż nie słyszał o naszej W andzie! — Nie obaw iała się najazdu księcia niemieckiego Rydy­ giera, lecz niechcąe aby niew inna krew polska w obro­ nie jej osoby przelewała się, poświęciła swe życie w nurtach W isły. W praw dzie je s t to podanie, lecz ileż rzeczywistej prawdy w niem się mieści. Udowad­ nia ono, że przywiązanie Polek do w łasnej Ojczyzny i niechęć do obcej nieprzyjaznej nam narodowości p o ­ mimo następstw a wieków, pozostały niezmienne i stałe. — Rzepicha żona P iasta, antenata naszych królów, je st uosobieniem gościnności i rządności gospo­ darskiej. - D ąbrów ka wpływem swym na Mieczysława stała się pionierką w iary katolickiej. Rokiczana, ulu­ bienica K aźm ierza W ielkiego została wypędzoną z- Polski za bezpraw ia i krzywdy jakie ludowi naszemu czyniła. Potrafiła podburzyć naród czeski przeciwko Polsce.

0 ile silny i wielki był charakter Kazimierza Wielkiego, o tyle był słaby i uległy wszelkim wym a­ ganiom niew iast. — E stera um iała wpłynąć na niego tak, iż zezwolił żydom zamieszkać w Krakow ie przed­ mieście Bawół, nazw ane później Kaźmierzem, i to był początek obecnego rozwielm ożnienia się żydów w Polsce. Pod wpływem tejże Estery, spełnił m order­ stwo na kapłanie Baryczce za to. iż ten że wyrzuca inu pożycie z żydówką.

(6)

do Polski i wiara chrześciańska w L itw ie zaprow a­ dzoną. Ja k wielkiej doniosłości politycznej było postę­ powanie Jadwigi królowej, udow odniają historycy, Szajnocha, Szujski, nawet Długosz w swej kronice pi­ sząc, że wielkość Polski za Jagiellonów tylko Jadwidze zawdzięczyć możemy.

I tak w każdem stuleciu błyszczała gwiazda nie­ wieścia na horyzoncie polskim. — H istorya nasza wspomina, że niewiasty obce wprowadzały w naszych dworach królewskich bezrząd, nieposzanowanie praw narodowych — intrygi i n iesn ask i, które najgorszy wpływ na cały naród wywierały, Jako najwyższy szczyt in­ tryg i niepoczciwości kobiecej może służyć B ona Sforza

matka Zygmunta Augusta. — Nikczemny chara­ kter Bony i doktora Longi został przez Szujskiego wiecznie napiętnow any. Nie bez powodu nosi rodzina Sforzów węża w swej tarczy herbowej. Bona, chytrością podstępem, i intrygami przekroczyła wszelkie granice sprawiedliwości. Na dworze Zygmunta Augusta i Zy­ gmunta III. odczuwać się dają wpływy obce. spowo­ dowane koligacyą królów naszych z obcymi dwoiami. W pływ y obce oddziaływały nietylko na wewnętrzny lecz na zewnętrzny ustrój państwa. — J a n Kaźmierz wprowadzał mody francuskie — wprawdzie J a n S o ­ bieski opierał się wprowadzeniu nowości do kraju, lecz wpływy jego żony Maryi Kazimiery, oddziaływały niekorzystnie na jego męski charakter. Nietajne były dworskie intrygi Maryi Kazimiery które goryczą napaw ały Sobieskiego, a jego synów tronu naw et pozbawiły.

A w końcu dzieje Polski małoż wykazują wpływu kobiet? Jakież to siły zerwały nasze granice? Ot słabe ręce kobiece Maryi Teresy i Katarzyny. — Nie- daremnie to Francuz w każdej mniejszej i większej spraw ie szukając jej w ątku i zaczątku w oła: Cherch.cz

la fem m e! W samej rzeczy wpływ kobiet jest wiel­

możny ale dlatego samego, że może on być ujemny lub dodatni (jak zresztą każdego osobnika) że kobieta może być nawet biernie przyczyną wielkich i dobro­ czynnych dla narodu dzieł, jakoteż wpływ jej stać się może potęgą destrukcyjną — dlatego obowiązkiem czasów naszych je st pomóc kobiecie do osiągnięcia wykształcenia, które ją na królewskie podniesie wy­ żyny. ,

Śmiało jeszcze i po starem u możemy powtórzyć za biskupem bajarzem :

Pomimo wszystkie płci naszej zalety My rządzim światem, a nam i kobiety!...

j 3 . J\doczydłowshi.

Mgła powieść M. Gawalewicza nakład Gebethnere i W olfa.

S ą dwa rodzaje pesymizmu, naturalny i choro­ bliwy.

Czarno na świat może się zapatryw ać człowiel zdrów umysłowo i fizycznie, ale wtedy gdy życie dajt

mu prawo ku temu. Jeżeli umysł wyższy spotykał w życiu nie tylko same róże ale i osty, i to przew a­ żnie; jeżeli umysł ten zastanaw iając się nad zagadnie­ niami, dotycząoemi ducha narodu lub społeczeństwa wątpić poczyna, nie mogąc znaleść stałego punktu opar­ cia, nic w tem dziwnego. Na taki pesymiźm zgadza się i autor „Mgły", mówiąc że ten kto był Ikarem , rriemo- gącym dolecieć do słońca, lub Syzyfem, toczącym bez skutku swą bryłę w krwawym znoju — ten może po­ paść w zwątpienie i czarno na świat spoglądać.

Takimi pesymistami byli Byron, Krasiński, Mal­ czewski ; takim był nieraz Mickiewicz. Byli to jednak ludzie umysłem górujący ponad poziom zwyczajny oni znali cierpienie, doświadczali zawodów, nic przeto dziwnego, że nieśm iertelny wieszcz na zapyta­ nie księdza P io tra : Czy znasz ty Ew angelię? — od­ powiada przez usta G ustaw a: A znasz ty cierpienie? Pojaw ia się jednak dość często pesymizm choro­ bliwy, nie zrodzony doświadczeniem i zawodam i życia ale modny i doktryzerski. Takim pesym istą je st Gaj- ski, bohater ostatniej powieści autora „Ćmy". Pesym i­ zmu jego nie zrodziło cierpienie lub zwątpienie wprze- chodzie do ideału, św iata on nie zna dokładnie a pa­ trzy nań przez okulary sztucznie okopcone.

Gajski leniuch, próżniak, prawdziwy „zdechlak" jest m oralnym daltonistą; uległ zupełnie moralnie ni­ żej stojącem u, ale. umysłowo im ponującem u mu Grot- wiczowi, typowi cynika - blagera i p ow tarza bezustan­ nie za swym nauczycielem że świat, to atizm błota.

S łaby fizycznie, moralnie podupadły niczem nie zajmujący się panicz, chciałby „palcem niebo podziu­ rawić, jak to czynią pajace w cyrku" ; wygłasza teorye m ateryalistyczne, nie poznawszy ich dokładnie, mał- I żeństwo uw aża za bezsensow ną instytucyę społeczną; kobiety według niego to „śliwki n a straganie8, które wtedy, gdy przyjdzie apetyt, kupić i zjeść można.

Takim jest Gajski, którego z całym artyzmem przedstaw ił Gawalewicz w svvej powiegpi,. D la kon­ trastu spotykamy się w „Mgle“ z osobą doktóra Krem- pla i rodziną Pawłockich.

K rem pel, to natura całkiem odrębna od Gajskiego on na św iat spogląda własnem okiem, wie że ma obo­ wiązki jako lekarz i spełnia je z całym pietyzmem ale wie także, że po za światem trosk powszednich istnieje świat uczucia — pokochał szeżerze Genię Pa- w łocką i pragnie mieć ją 'z a towarzyszkę swego życia.

Najsympatyczniej przedstaw ił autor dom Paw łoc­ kich a przedewszystkiem młodziutką Genię. G enia przed­ staw iona je st przez autora z prawdziwym artyzmem, w niej zogniskował autor wszystkie dodatnie promienie, tak, iż przy nakładaniu barw świetlanych mimowoli jej nieco zaszkodził.

Jedynym dysonansem w harmonizacyjnej całości ostatniej powieści Gawalewicza jest, według mego zda­ nia, epilog „Mgły".

Autor nadzwyczaj dokładnie skreślił postać Gaj­ skiego, więc poznać nie trudno że pesymizm jego nie je st naturalnym, ale zapożyczonym od Grotwieza-cy- nika i Mieleckiego artysty naturalistycznego w ujemnem tego słowa znaczeniu.

W ciągu akcyi przekonuje się Gajski że zapoży- , czone zapatryw ania były błędem, że bez celu i idea- ałów nie można żyć na święcie, pomimo tego nie po­ zwala mu autor odrodzić się moralnie, bo Gajski z pesym isty staje się zupełnym egoistą.

W ina nie odpow iada przeto karze,

i ■ Z d zislaw.

(7)

Biblioteka powszechna. Złoczów, wydawnictwo Z u -

Jserkandla. —

Najnowsze cztery publikacye, tej wielce użytecznej biblioteki arcydzieł, zaw ierają utwory F red ry : Śluby panieńskie, Zem sta, Pan Geldhab wydane starannie, poprawnie — z portretem autora. Z obcej literatury podano Lessinga: N atan mędrzec. Powinszować mu­ simy w ydawnictwu i wyboru i wykonania dzieł. — Ponieważ cena je st nader niską tomiki podwójne po 24 ct. pojedyncze 12 ct. można zatem ufać, iż biblio­ teka zdobędzie szerokie koło Czytelników i przyczyni się do rozpowszechnienia arcydzieł naszej i obcej li­ teratury.

Hygiena pracy umysłowej (Dr. Dornbliith) nakład T. Paprockiego i Śpi. główny skład u L. Zwolińskiego i Spł. w Krakowie. Cena 80 ct.

Popularne to dziełko mieści wyborne wskazówki dla ludzi umysłowo pracujących, oraz dla opiekunów, rodziców, wychowców, jak postępować z młodzieżą, aby przy wysilającej pracy umysłu nie sprowadzić n a ­ der przykrych następstw, lub przy dziedziczności cho­ rób nerwowych, jak ochronić młodzież od przypadłości tej choroby. W iadom o, że wrażliwość je st począt­ kiem życia duchowego, otóż chodzi przedewszystkiem 0 opanowanie wrażliwości, aby ona nie przeszła poza granice hygieny, gdyż w takim wypadku sprowadza choroby. Ju ż . samo uczucie umysłowego znużenia świad­ czy o przeciążeniu wrażeniami. Potrzeba dalej uwzglę­ dniać bardzo sprawę odżywiania — jeść częśćiej a nie wiele, w oznaczonej porze, napojów używać można różnych ale strzedz się wódek. Traw ienie i obieg krwi najczęściej pozostają z pracą umysłową na stopie wo­ jennej, bo im zagraża większy uszczerbek, niż przy pracy fizycznej i dlatego o nie dbać należy. Gorąco także zalecać należy gimnastykę pokojową, odpoczynek niedzielny, ruch systematyczny, świeże powietrze, mierne ogrzanie tem peratury, w której się przebywa.

Ścisła punktualność, wyborny tu wpływ wywiera. M nóętyo )ju jeszcze wskazówek arcyważnych bądź" do pracy umysłewej się odnoszących, bądź też do leczenia już powstałych z niehygienicznego zajęcia chorób.

Nie podoba nam się tylko to, co autor mówi o ko­ bietach, jakoby mających niechęć do umysłowej pracy 1 jedynie żelazną koniecznością do niej zmuszonych. Niejedna z kobiet w rzeczy samej pracuje inrita M i-

nerva — na przekór upodobaniom, lecz częściej to się

spotyka w dziedzinie fizycznych zajęć.

Również do zarzucenia je st nie najlepsze tłóm a- -czenie — bo przecie takich wyrazów ja k : posięście (zam. posiadanie) czytelnictwo (zam. czytanie) itp. — nie można za dobre uważać. Ze względu na wartość wskazówek zaw artych w tem dziele bardzo je zalecamy, aby umożliwić tą hygieną każdej jednostce dążenie do ideałów, które jedynie potrafią uczynić nas prawdziwie

■szczęśliwymi, wolnymi i silnymi.

KORESPONDECYE.

K is s in jm w sierpniu, 1393.

K issingen m iasteczko 201 m. od m o rzan ad S a a lą fran ­ końską w śród wzgórz pokrytych lasam i położoną, m a s ta ­ łych m ieszk. około 6 0 0 0 ; i zapewne drzem ałoby sobie w śród tych wzgórz i lasów spokojnie, gdyby nie źródła m ineralne które corocznie ściągają do 1 0.000 ludzi z całego świata, O prócz źródła R akoczy bardzo znanego, są tu jeszcze i inne

ja k P ad u ra, M ax i znakom ite używ ane do picia i n a k ą p i e le solanki. — R akoczy jed n ak m a najw ięcej zwolenników, przy nim to przed K u rh au sem , w kurgartenie i parku spotkać m ożna n ajro zm aitsze narodow ości. P o cząw szy od niem ców zachw ycających się codziennie znanem i widokam i skończy­ w szy na kacapacii, których żywcem m ożnaby w ziąć ja k o typ do obrazu lub pow ieści rozgryw ającej się w śród ich w iecznie cuchnącej łojem i dziegciem ojczyzny. — Tem łatw iej byłoby tę pow ieść napisać iż niebrak innego typu, tj. Polaków , którzy zapędzeni nad W ołgę lub U ral m u szą u panów tam tych okolic ciężką przyjm ow ać służbę. — Polaków jednak w tym roku zw łaszcza z pod zaboru rosyjskiego nie wiele ; — więcej stosunkow o p rzy słała G alicya i W iel. K s. P oznańskie. — Z pod zaboru rosyjskiego ''koszL p a szp o rtu w strzym uje wiele osób od w yjazdu z a g ra n ic ę ,— jeże li zaś kto m oże sobie pozwolić na ten zbytek, podąża do wód galicyjskich, gdzie i mowa i obyczaje są m u sym patyczniej­ sze. D o K issingen w ięc w ogóle do wód niem ieckich ja d ą tylko w praw dziw ie chorzy, aby u źródeł, rzeczyw iście bardzo skutecznych napraw ić Chory żołądek lub w ątrobę. U rządzić się tutaj może każdy według upodobania, z w ielkim kom ­ fortem i naturalnie bardzo drogo, lecz n ader skrom nie i ład n ie M ożna mieć pokoik z w ygodnem łóżkiem za 12 mar. ly- godniowo, obiad za 1 '5 0 . Zbytek więc i w ydatki są w zglę­ dne, ja k wszędzie, tylko nie w szędzie się znajdzie tak zacny dok:or, jak D r. F ra n c isz e k Chłapow ski, który nietylko troskliw ie leczy, swoich pacyentów ale sta ra , się zapozna­ wać osoby usposobieniem do siebie podobne, aby p rzyby­ sze n ie ćzuli się zbytnio osam otnieni a mieli właściwe to ­ w arzystwo i rozrywkę, co je s t jednym z bardzo w ażnych czynników k u racy jn y ch .

O ile jednak K issingen dla innych narodow ości je s t m iejscem kuracyjnem o tyle dla niem ców je s t m iejscem rozrywki i wielkiego szyku. Od r. J 8 7 4 t. j. od daty po­ by tu B ism arka przez jeden sezon a następnego roku zaś A ugusty, każdy szanujący się N iem iec, podąża tu taj ja k do nowożytnej Mekki. W praw dzie gw iazda wielkiego m ęża stanu błyszczy już tylko dla je^o w ielbicieli le c z K issingen zdobyw szy sobie] raz sław ę m iejsca k u racy j­ nego dyplom atów i głów koronow anych, żyje wciąż tą s ła ­ wą. To też c a ła śm ietanka berlińskiego tow arzystw a i w szy­ scy, którzy za śm ietankę chcą uchodzić, dają sobie ren - dez-vous w tutejszym kurgatenie, który m ów iąc naw iasem w cale nie je s t ponętnym . I k urhaus rów nież je s t sobie bardzo pospolitym o długiej kolum nadzie budynkiem , któ ra tą tylko m a . zasadę, że podczas d eszczu słu ży pitącym wody jako schronisko. Za kurh au zem rozciąga się cienisty park, w którym urządzone są łazienki K rólew skie znajdują się w dalszym k u rh au zie.

(8)

wyroby lniane nie zbyt wielkiej wartości, trochę wyrobów I z drzewa ciężkich i nie gustownych itp. są lvlko oryginalne wyroby z gliny zabarwianej na niebiesko, stawając się na­ śladować sztukę sław-niemiecką. W yrabiają tutaj także wino zwane Saale, — pochodzi ono z tutejszych winnic ma smak kwaskowaty. Zdaje się że cały przemysł utonął w licznych browarach które w okolicach Kissingen Ciągną się olbrzymiemi budynkami, ooe też dostarczają pracy lu­ dowi, który w zamian ani posiłku ani zabawy bez kufelka piwa nierozumie. Przy kuflu piwa Bawar umie się rozwe­ selić i piosnkę zaśpiewać i mówkę palnie. To też we wszy­ stkich chatkach jest zawsze wzniesienie, gdzie na zebraniach niedzielnych uprzywilejowane ku temu osobistości mogą dać folgę swemu językowi.

A przed kurhauzem tymczasem i na wszelkich ze­ braniach towarzyskich, gdzie niemki starają się być piękne i przyjemne, druga połowa rodu ludzkiego z galanterrą pro­ wadzi francuski flirt na wysoką skaię. — Już bo ta brzydka połowa w ogóle jest tutaj dorodniejsza od pięknej, z cu­ dzoziemek dominują urodą angielki i włoszki. — niemki a szczególniej bawarki póki młode jeżeli nie są ładne to przynajmniej udają. Uroda ich jednak trwa krótko, nabie­ rają figury nie mającej nic wspólnego kształtami estetyczny­ mi a przesadne stroje nie pokrywają brzydoty. Ale praw­ da czyż jest gdziekolwiek brzydka kobieta? Stanowczo nigdzie, a tem bardziej w Kissingen, ■— owszem, mogą one wszędzie rozświetlać wzrokiem sw vm dni słotne i chmurne, które po nader przykrych upałach i suszy od niejakiegoś

czasu nastały. Z i 'P o d a j e m y a r x t e n l y c z n y l i s t j a J c t n a m w o s t a t n i c h , c z a s a c h , T ictclesłct n o . J V ze k o ­ m a r i l u j e m y g o , - p o z o s t a w i a j ą c , t o S z a n . c z y t e l n i c z k o m . j S z A N O W N A R e D A K C Yo !

Za grzechy ojców — pokutują dzieci - - ale i my I nie lepsi od nich bo kara Boża trwa ciągle — nasz naród i gn ębią wrogi. — Nie mogąc go wyrżnąć — pragną go wynarodowić — wydrzeć język ojczysty i tak go wyplenić — aby nikt po polsku nie mówił, lecz po moskiewsku, a pod zaborem pruskim — po niemiecku. Na tę chłostę zasłużyli Polacy, bo najświatlejszy warstwa tego narodu-'— nigdy nie ceniła języka polskiego. Najpierw mówiła po ła­ cinie — b potem po francusku. I dzisiaj — Chociaż po­ gardzamy Francuzami — jako lekkomyślnymi niewdzię­ cznikami a społeczeństwem zgangrenowanem — bełkocze nasza szlachta zamożniejsza po francusku — pomiata swoim językiem rodowym.

Skutkiem lekkomyślności pomiatają ci ludzie darem Bożym — jakim jest język ojczysty — bo to nie utwór ludzki.

Z tego powodu język polski jest skażony — skala­ ny obcymi wyrazami. Doszło do tego, że Polacy nie umieją swego języka ojczystego — a mówiąc i pisząc jeżeli nie używają obcych wyrazów — to posługują się wyrazami nie właściwymi.

Jako przykład: „Przedświt dwutygodnik dla kobiet*

D la kobiet — to jest błąd przeciwko duchowi języka

ojczystego. Powinno być — dwutygodnik dla niewiast — to jest dla osób dorosłych płci żeńskiej. Niewiasta to wy­ rażenie śliczne, odwieczne, czysto polskie. W yraz kobieta — oznacza mężatkę niższego stanu.

„Przedświt0 nie dla samych mężatek niższego stanu — ale przeciwnie dla światłych niewiast — to jest dla dziewic i mężatek.

Śliczny wyraz dziewica jest ogólnem wyobrażeniem dorosłej osoby płci żeńskiej, niezamężnej. Paskudny wyraz

aama wyrzucić na śmiecisko. W ięc zamiast mówić ubiór,

strój, (a nie suknie, bo nie wszystko ze sukna) dla dam wyrażaj się po polsku : ubiór, strój dla niewiast.

Polak mówi poprawnie : Ubiór męzki, ubiór niewieści; kapelusz męski, kapelusz niewieści; krawieć, szewc, nie­ wieści.

Poprzestając na tem, upraszam uprzejmie Szanowną Redakcyę, aky „Przedświt" przemawiał do niewiast polskich ęzykiem szczere polskim — a będzie to jego wielką za­ letą i zasługą narodową.

Niewiasta polska niechaj strzeże czystości języka — jak rzymska westalka utrzymująca poświęcony ogień wie­ czysty.

Do napisania tych kilku wyrazów powoduje mnie szi zera życztiwość. Z wyrazem poważania

J T i e z n a j o m y .

Już słońce zaszło, wieś w cieniu spoczywa — Wracają gwarno żniwiarze ze żniwa,

Śpiew z głosem dzwonu w jedno spływa morze Dana, oj dana! chwała Tobie Boże!

A po niebieskiem, tajemnićzem morzu Płyną obłoki i nikną w przestworzu; Jeszcze ptaszęta kończą swe śpiewanie,

Za dzionek cały dzięki Tobie Panie! Nakonieć cicho; już ukołysana

Usypia ziemia — tylko rozśpiewana Nuta drga jeszcze w powietrza przestworze —

Niechże Gię chwali cichy sen o Boże!

j S n ć L a .

Kwestye pedagogiczne.

Jakie skutki sprawia uleganie rodziców, dzieciom?

Samo pytanie mieści w sobie pewne nieprawdo­ podobieństwo. Jakto zapyta niejeden, (może naw et ule­ gający) jakto, ojciec lub m atka ulega dziecku ? To żarty. W istocie żarty, ale zanadto się rozpowszech­ niające w naszych czasach i przynoszące wcale nieżar- tobliwe skutki. Rodzice pow iadają: Ustępuję dla świę­

tego spokoju! Prawda, ale to nie święty, lecz zły spo­

kój, takiem uzyskany ustępstwem. W eźm y np. to cią­ głe noszenie na rękach dzieci, gdy tego chcą.*) J e s t to po prostu obawa rodziców, słaba wola, krótkowzrocz­ ność. Obawa: bo lękają się w łasnych dzieci, tak już

popsutych, że wykrzykują, silą się na głośne płacze, spazmy i Bóg wie co, grożą chorobą, wynikłą ze zde­

nerwowania etc Słaba wola: rodzice nie mogą się zdo­

być na energię zabronienia czegoś kategorycznie. Dawniej przesadzano się w zakazach, bo zabra­ niano tego, czego się naw et nie powinno było bronić a dziś odstąpiono od metodyki wzbraniania. Jedno i drugie zalicza się do bardzo zgubnych ostateczności. Nakoniec jest to krótkowzrocznością, bo rodzice nie pa­ trzą ani trochę w przyszłość natury i charakteru dziecka — i nie widzą czem się ono stanie wskutek ich po­ stępow ania nielogicznego, niekonsekwetnego.

(9)

Nie odstrasza ich naw et teraźniejszość; dzieci stają się ich tyrapam i, do sumy wymagań dziecka, co- dzień to po kilka now ych przybywa, a niebaczni ro­ dzice [ulegają, ba naw et przyzw yczjają się jak nie­ wolnicy do tego nieznośnego, zgubnego jarzm a.

A szczęścia na ziemi dopóty nie będzie dopóki je st jakakolw iek niewola. Dziecko małe w karbach

trzymajcie, starszego wolę uwzględniajcie, na dobre po-

zwolcie, złego zabrońcie — na dorosłe już wpływajcie tylko. Ale wpływ to musi być silny i znakomity. Nie może zaś być mowy o silnym wpływie rodziców na dzieci w wieku młodzieńczym, jeśli karnie w najpier- wszych latach nie prowadzili. To maksyma od której ani na krok odstępować nie-w olno — a o ,,świętym

spokoju" zapomnieć trzeba raz na zaw sze!!!

___________ _

^ 'r<2)73F\drT

f olska w pojęciu geografa Niemieckiego

w wieicu XVIII.

^TJ-fcT^S)

Między szpargałam i znalazłem niem iecką pow­ szechną geografię z wieku X V III. Tytułu tego dziełka mającego około 310 stronic w małej ósemce, podać nie mogę, ponieważ karty tytułowej brak.

Geografia ta opisuje wszystkie kraje Europy — Rozumie się samo przez się, że Niemcy są postawione w książce na przedzie, a geografia opisowa tego kraju zajmuje aż 135 stronic, za to geografia- Polski i tylko stronic 16.

Nie będę tu wykazywał, że piszący tę geo­ grafię nie miał pojęcia o niej i pisał banialuki o in­ nych krajach — jak np. o Szkocyi, w której m ają być ovyce pokryte żółtą wełną, posiadają żółte zęby a n a w e t, żółte mięso(!) a gęsi to rosną na drzewie, lub też np. 0 Węgrzech które obfitują w winogrona mające ziarna z czystego złota — itd. itd. zajmę Czytelniczki tylko pojęciami geograficznemi Niemca o Polsce. Z nich to bowiem można się dowiedzieć, że w K rakow ie w koś­ ciele katedralnym je s t taki dzwon, ldóry sam dzwoni,\ skoro jaki wielki pan umrze, a w województwie kra- kowskieni znajduje się szczególniejszego rodzaju m anna którą zbierać można sitem z traw y razem z rosą*)

— O W ieliczce rozwodzi się autor dość obszer­ nie, kto jednak chciałby się do w nętrza dostać musi (według opow iadania autora) trzy mile spuszczać się nadół, zanim natrafi na pokłady soli. A jaka to sól — inna na powierzchni inna w kopalni; dobywana je st przez 50 familij, które w kopalniach mieszkają, i tak nigdy nie wychodzą na światło dzienne, źe wszelkie wydarzenie, które rzeczywiście miały miejsce, opowia-1

dane im, uw ażają za bajkę. Sól w kopalni je st miękka I 1 lekka ■— wydobyta na powierzchnię ziemi w jednej chwili tw ardnieje i staje się tak ciężką, że ta sama b ryła, którą w kopalni zwykły człowiek zdoła podnieść

— potrzebuje na powierzchni ziemi siły czterech wo­ łów. Sprawiwszy się w ten sposób z Małopolską przy­ stąpił autor do W ielkopolski. Tam 4 mile od Poznania znajduje się góra nazwana przez autora „Tólpel-Berg“ m ająca tę własność, że z niej wydobywają już gotowe garnki, dzbanki, i inne gliniane naczynia, które są cał­ kiem miękkie, tw ardnieją jednak wystawione na po­ wietrze. — Podczas gdy województwo ruskie dostarcza *) Nie jest to pojęcie mylne, albowiem jest pewien gatu­ nek trawy dającej bardzo smaczny owoc, zbierają go w samej rzeczy sitami (Frzyp. Red.)

czystego żywego srebra. —Tu nie podał jednak autor miejscowości w żywe srebro bogatej za to obok Lw ow a m iasta stołecznego, ma się znajdować jezioro, w któ­ re przed laty zapadło się m iasto. W oda jezio ra ma zapach siarki, je st jedna czysta jak kryształ i bez smaku.

Gorzej się obszedł autor z jeziorem w w oje­ wództwie chełmskiem. T am woda jest niezwykle czarna m ająca tę własność, że skoro się w niej w kwietniu i w m aju pierze zabarw ia wszystko n a czarno, a przy­ tem obfituje jezioro w w yborne ryby.

W województwie wracławskiem w puszczy, nieda­ leko rzeki „Borithenis®, albo „N ieper“ leżyjezioroktórego powierzchnia w lecie pod działaniem promieni słonecznych pokryw a się grubą w arstw ą soli, przezroczystej jak lód, sól tę zabierają mieszkańcy bezpłatnie. Skoro jednak deszcz rozpocznie padać, sól się rozpuszcza, i zdarza się często, że ludzie zwierzęta i wozy znaj­ dujące się na jeziorze nagle się zatapiają.

— J e s t to praw ie cały opis geograficzny Polski. Osobny ustęp traktuje „o szczególniejszych znam ionach Królestwa polskiego i jego m ieszkańcach“. Ustęp ten dzieli się na 19. krótkich artykułów. W ażniejsze artykuły dosłownie p rz y ta c z am :

1) Polska je st jedynem elekcyjnem państwem w Europie istniejącem jako . „monarchia aristocratica, nazw ana tak z powodu wielkiej liczby szlachty, państwem szlacheckiem. Stąd ma pochodzić przysłowie „Polonia, confusione regitur*).

2) K ról polski może się nazw ać rex regnum

gdyż nazywa sz la c h tę : Mości P anow ie Bracia (gnadige

Herren B ruder) senatorow ie zaś tak godność swoją

cenią, że pogardzają wszystkimi tytułam i, które zwykli cesarze rozdzielać.

3) Protest jednego posła może cąłą Radę p a ń ­ stw a zerw ać skoro p o w ie: nie pozwalam ! T a wolność' nazyw a się anima libertatus polonicae*).

9) W Polsce opłacają oficerów raz w roku, a nie­ kiedy raz na dwa lata. Żołnierze zaś żywią się ka­ pustą i korzonkami, owocami, które znajdują w lesie także mięsem końskiem, w Polsce bowiem niema zwy­ czaju rozdzielać między żołnierzy chleba żołnierskiego. 10) W Polsce kobiety nie m ają kasy na zwy­ czajne wydatki. Skoro czego potrzebują, proszą małżonka obejmując jego nogi, nazywają go przytem „Mein H err

Wolthater11. Mój panie dodrodzieju.

16) Skoro służący pozostanie poza domem 4 do

5 dni a zapytany przez gospodarza odpowie, że pił na zdrowie swego Pana, pozostaje nadal w łasce.

18) Polacy lubią niezmiernie pieniądze i nader chętnie zaciągają pożyczki. Nie m ają jednak kredytu, ponieważ nie m ają zwyczaju, wypożyczonych pieniędzy oddawać. Skoro zaś wierzyciel zgłosi, się śmieją i mó­ wią do niego, aby w ten sam sposób uzyskał pienią­ dze, w jaki oni uzyskali.

Opis przyrody kraju jest zaw arty w 8 krótkich urywkach. Autor podaje, że Polska bogatąjest w srebro, które zwyczajnie w górach w formie włosów się zw ie­ sza i dlatego to srebro nosi nazwę „argentum capillare“. Znajdują się w tym kraju woły w dzikim stanie, nie­ zwyczajnej wielkości i z wielkimi rogami. Między ro ­ gami może dwóch do trzech ludzi wygodnie siedzieć. Opis Polski kończy autor przestrogą, że w lecie należy

*) Polonia confusione regitur — (dosłownie Polska jest rządeona rozterkami) właściwie Polska stoi nierządem,

^) Anima libertatis polonicae, dusza polskiej wolności.

(10)

uważać na mosty, które zwyczajnie są zepsute. Po­ lacy nie troszczą się wcale o mosty.

— Cały przeto ustęp, traktujący o Polsce — są to istne banialuki, świadczące o mizernych wiadomo­ ściach autora i jego narodu o nas,. T. S.

azówki gospodarskie.

Swyozajny wiejski chleb na drożdżach.

P ierw szy m , w arunkiem , aby chleb się., u d ał; i był sm aczny, j e s t : aby m ąka była bardzo sucha, drożdże -świeże i piec nie tylko bardzo gorący, ale dobrze p o sta ­

wiony, to je s t, aby nie • palił lub nie dopiekał. N a 6 bochen­ ków dużych wziąć albo 3 garnce mąki żytnej, albo dwa i pół żytniej a pół garnca lub naw et kw artę pszennej, • bo prędzej chleb w yrasta i j --u pulćtiniejszy. W zim ie choćby n ajsu ch szą mąkę należy postawić na noc w ciepłem m iejscu, aby się wygrzała, n astępnie rozcźyniać serw atka lub m le­ kiem kwaśnem , pilnując, aby mleko czy serw atka było zaledwie letnie, w zimie mogą być cieplejsze. D o garnca mąki bierze .się kw arta płynu, trzeba więc rozczynić jedną kwartą, rozrabiając w niej o ir a z u drożdży 1 2 dkg. lub św ieżych płynnych szk lan k ę. G ly rozczyn podrośnie, dolać pozostała 2 kw arty serwatki czy rnleka, dużą łyżkę soli

i łyżeczkę oczyszczonego km inku, i zacząć w yrabiać ciasto, aż od ręki będzie odstawać, a wtedy posy p ać lekko m ąką dla poznania czy pęka gdy ro ś n ie ' i zostaw ić aż dobrze podrośnie. Gdy się zacznie ruszać natychm iast w piecu palić tak, aby piec po w ypaleniu był cały biały, najlepszy dowód gorąCości. Tym czasem w yrabiać na stolnicy bochenki wielkości podług upodobania, zw ijając zaw sze ciasto w śro­ dek, a b y .s ię przez to uform owała gładka okrągła pow ierz­ chnia. W pół godziny powinien już chleb wyrosnąć na stolnicy. ,lecz nie trz e b a m u pozwolić przerosnąć, gdyż, w tedy będzie płaski j a k placek, dla też w ażną je st rzeczą, aby nigdy Chleb n a piec nie czekał ale piec na chleb, bo piec dobrze w ypalony i zam knięty nie w ystyga tak prędko, aby się chleb nie mógł upiec. Piec próbuje się, sypiąc mąkę na trzon, jeżeli zaraz trzeszczy i nagle się p ali, to piec jeszcze z a gorący, trzeba go trochę przestudzić, o tw ie-’ rając szyber. Sm arow ać chleb gorącą w odą pędzelkiem, szczotką, czy jajkiem rozbiłem . z wodą, od wody ma tw ardszą skórkę, od ja jk a skórka miękka, ale połysk ładny. W piecu siedzieć powinien, całą godzinę. G dy chleb ma d uże’, dziury je st to- oznaka że nie w yrósł dobrze, lub że drożdże nie dobre, gdy ża gorący rozczyniony nie w yrasta wcale, a gdy m a gruby zakalec, to dowodzi złej m ąki.

L . C.

Czyszczenie czarnego aksamitu.

W yborńie się czyści .stary aksam it skórką zerzniętą ze 'św ieżej-słoniny, zupełnie bez tłu sz c z u pociągać ra z przy razie, z prawej strony, a nabierze czarności i w yczyści się. N astępnie 'n a le ż f we dwie osoby w pow ietrzu trzym any z lewej .strony prasow ać nie zbyt gorącem żelazkiem , prze­ ciągnąwszy go poprzednio gąbką zm aczaną w lekkim oceie na wpół z wodą.

L . C.

Z a c h ę c a j m y m ł o d z i e ż ż e ń s k ą do g i m n a s t y k i !

WIADOMOŚCI BIEŻĄCE.

4>

Irma Froll Borostyani napisała rzecz o praw ie j kobiety, wyczerpująco przedstawiając, i rozstrzygając kwestyą kobiecą. Twierdzi ona słusznie, że jednostronnie pojmują tę kwestyę ci, którzy widzą w niej jedynie kwestyą chleba, lub kwestyą wykształcenia, albo w końcu jedynie kwestyą polityczną. Obejmuje ona wszystkie

trzy dziedziny, więc w jednej wyczerpaną być nie może.

Zatem społeczne i ekonomiczne położenie kobiet nie poprawi się, choćby ilość większa kobiet studyowała medycynę, filozofią, i prawo. Ani zupełne zapewnienie bytu, kwestyi lej nie rozwiąże. Polityczna emancypacya zbliżyłaby kwestyą o tyle do rozwiązania żę wpły­ nęłaby na korzyść rów noupraw nienia we wszystkich j stosunkach życiowych. K w estyą kobieca staw ia wy­ m agania etyczne, polityczne, społeczne i ekonomiczne, czyli inaczej, wymaga usunięcia -zapór postawionych

samodzielności kobiecej pracz prawo i-zw yczaj a wytwo-\ rzonych z zależności kobiety od mężczyzny i z podpo­ rządkowania je j praw — jego prawom.

Towarzystwo „Reforma kształcenia kobiet” założyło pierwsze niemieckie gimnazyum w Karlsrwhe. N ajniż­ szą klasę stanowi tu przygotowawcza, której celem je st rozszerzyć; i uzupełnić wiadomości nabyte w szkole żeńskiej wydziałowej. Łaciny uczą l.u podług nowej a wybornej m etody szwajcarskiej Haag’a, profesora

klasycznej filozofii w Bernie. Szwajcarski uniwersytet udziela mu na pewien czas urlopu, aby mógł sam wy­ kładać początki łaciny w K arlsruhe.

Fakultet filozoficzny uniwersytetu Freiburskiego — przyznał Karolinie M ichaelis de Vasconcello tytuł doktorki honoris causa. Odznac zała się oną przez wiele lat pracam i w rom ańskiej filozofii, szczególnie w p o r­ tugalskiej, i hiszpańskiej. — Należy do pierwszorzęd­ nych znakomitości naukow ych w Niemczech, do któ­ rych w liczają od niedaw na tylko panią Klarą Szum ann w Lipsku przełożoną archeologicznego zbioru — i pannę Mestorf.

— Praco Rusinek. Z początkiem października wyjdzie w Stryju pierwszy zeszyt zbiorowego pisma dla Rusinek (Żinocza biblioteka) pod redakcyą Natalii

Kobrzyńskiej.

— Rusinki także wydały w lipcu br. odezwę, wzy­ wającą do zbierania wzorów narodowych strojów, urządzeń, ornam entyki ludowej itd. w celu złożenia tychże na wystawie krajowej we Lwowie w 1894.

— W Petersburgu za.wiązało się tow arzystw o zło­

żone z sześciu farm ac^utek z celem założenia apteki, w której cały zarząd i obsługa! sk ład ała by się z kobiet,, w y k ształ­ conych odpowiednio w zakresie farm acyi. Towarzystw o to zam ierza starać się o pozwolenie przyjm ow ania n a prak­ tykę uczenie, którym . wykładanoby obok tego naukę farmacyi.

- — Szkoła szafarek i gospodyń hr. Cecylii P later

Cytaty

Powiązane dokumenty

pełnego zgnicia; więc chcąc chorą roślinę przesadzić, należy jej wszystkie zepsute korzenie obciąć aż do miejsca zdrowego i wazon taki dobrać, aby się

Znamy Jej żywe interesow anie się wszyst- kiem, co tego warte, jej usiłow ania znakomite około rozwoju instytucyi, której ster ma powierzony.. W ydział pismo

W yjęcie rośliny z wazonu da się w ten sposób uskutecznić: bierze się lew ą ręką łodygę przy samej ziemi, odwraca wazonem do góry, przytrzym ując go

lutego grano ją po raz pierwszy, a nazajutrz posypały się recenzye dzienni­ karskie — z których mało które dowodziły, ocenienia należytego sztuki i

Wielkiem ułatwieniem dla zawodu aptekar­ skiego było by gdyby doń kobiety były przypuszczone, oddawna bowiem znaną jest rzeczą, że kobiety przy­ rządzaniu

Następnie mocną nitką lub cienkim szpagatem wiąże się włóczkę na brzegu tych kółek — po­ czerń można rozerwać kółka i wyrzucić; teraz sporządza się z

Dlatego też dobra gospodyni, pow inna dbać o utrzym anie zdrowia swoich domowników. Aby się z tego wywiązać, musi gospodyni wiedzieć czego w ła­ ściwie

C ukiernica papierow a. Można ją zrobić bardzo ła- j twym sposobem ; potrzeba tylko trochę papieru telegrafi­ cznego i parę skrawków kolorowego. Bierzemy dwa